Jarosław Iwaszkiewicz, Opowiadania wybrane (BN) oprac. Andrzej Zawada
BIOGRAFIA
Ukraina - Leon Jarosław Iwaszkiewicz urodził się 20 lutego 1894 r. w Kalniku na Ukrainie. Jego ojciec był buchalterem w tamtejszej cukrowni, brał udział w powstaniu styczniowym, za co był relegowany z Uniw. Kijowskiego. Fragmenty jego nieskończonej prozy wykorzystał syn w opowiadaniu Księżyc wschodzi.
Powstaniem zainteresował się Jarosław przez to, że jego ojciec w nim uczestniczył i przez to, że jego rodzice byli starsi, gdy się urodził (jako 5 i ostatnie dziecko) i kultywowali dawną polskość.
W 1902 r. zmarł Bolesław Iwaszkiewicz i Maria z dziećmi przeniosła się do Warszawy. Tu Jarosław zaczął naukę i zaprzyjaźnił się z rodziną Szymanowskich. Po 2 latach wrócili na Ukrainę, gdzie zostali do 1909 r. Jarosław uczył się w gimnazjum rosyjskim.
W Elizawetgradzie Jarek przyjaźnił się dalej z Szymanowskimi. W wieku 9-10 lat, również pod ich wpływem, pisał wiersze i dramaty, próbował komponować (potem np. pieśń śpiewana w Brzezinie przez Malwinę będzie wzięta z Pieśni kurpiowskich Karola Szymanowskiego; wspólnie napisali operę Król Roger).
Od 1909 r. Iwaszkiewiczowie są w Kijowie - Jarek uczy się i udziela korepetycji. Środowiska ziemiańskie zaczynają kształtować jego świadomość.
W 1912 r. Jarosław zapisał się na wydział prawa Uniw. Kijowskiego, równocześnie studiował w szkole muzycznej i konserwatorium. Skłaniał się bardziej ku komponowaniu. Ale uświadomił sobie, że kompozytorem nigdy wybitnym nie będzie, a chciał się wyróżniać.
W 1915 r. opublikował pierwszy utwór: sonet Lilith w kijowskim piśmie „Pióro”. W teatrze Studya Stanisławy Wysockiej był aktorem i doradcą literackim. Potem w 1921 r w Warszawie był współzałożycielem teatru eksperymentalnego Elsynor, który zrobił klapę pokazując awangardową sztukę lekceważonego wtedy S.I. Witkiewicza. W XX-leciu napisał kilka dramatów, lepsze to Lato w Nohant i Maskarada. Po II wojnie był kierownikiem literackim w Teatrze Polskim. Napisał Odbudowę Błędomierza, Wesele pana Balzaka, Noc czerwcową i Pod akacjami.
W 1918 r. wstąpił do III Korpusu Polskiego. Gdy latem rozbroili ich Austriacy, wrócił do Kijowa. Miasto zajęła Armia Czerwona, a Jarek 14 października 1918 r. przyjechał do Warszawy.
Warszawa, Europa
Swoje oktostychy drukował w piśmie studenckim „Pro arte et studio” (red. Mieczysław Grycendler, potem Grydzewski). Poznał Lechonia, Tuwima i Słonimskiego. W kawiarni Pod Pikadorem na Nowym Świecie 57 czytali wspólnie różne wiersze.
W grudniu 1918 r. (z datą 1919) ukazał się debiut książkowy Iwaszkiewicza - Oktostychy.
Pisarz współpracuje z poznańskim „Zdrojem” ekspresjonistów (1920-21). Ukazuje się Zenobia Palmura. Powieść poetycka. Redaguje z Peiperem „Nową Sztukę”, ale pismo pada po dwóch numerach (1922), a między redaktorami tworzy się konflikt.
W 1920 r. Iwaszkiewicz wstępuje do wojska na 3 miesiące, ale w walkach nie uczestniczy. Potem redaguje dział Sztuka w „Kurierze Polskim” do 1923 r. Współpracuje z „Tygodnikiem Ilustrowanym” i „Kurierem Lwowskim”. Sekretarzuje marszałkowi sejmu, Maciejowi Ratajowi.
W 1922 r. żeni się z Anną Lilpop, córką przemysłowca warszawskiego, a od 1925 postanawia zająć się głównie literaturą. Wyjeżdża do Paryża na pół roku. Potem wiele jeszcze podróżował. Sycylia stała się jednym z jego ulubionych miejsc.
W 1928 r. skończył budowę domu nazwanego Stawisko w Podkowie Leśnej. Zamieszkali tam z dwiema córkami. Teraz jest tam muzeum.
W 1927 r. Iwaszkiewicz pracował w Min. Spraw Zagranicznych, miał m.in. promować za granicą polskich literatów. W 1932 r. jako dyplomata RP wyjechał do Kopenhagi. W 1935 r. - do Brukseli. Rok później zrezygnował z polityki, w której nie liczono się z intelektualistami (Tomasz Mann musiał emigrować), również z powodu choroby żony.
Angażował się w tym czasie w prace PEN Clubu i Unii Intelektualnej. W wierszach Powrotu do Europy widać ideę paneuropeizmu. Ta idea kazała mu napisać Kochanków z Werony, gdzie tragiczne zakończenie to nie wynik ciągu nieporozumień, ale nienawiści dwóch rodów.
W listach do żony nie pisał jednak o książkach, ale o sytuacji w Niemczech, gdzie od 31 stycznia 1933 r. legalnie rządziła partia Hitlera.
W 1932 r. spędza kilka tygodni na Sycylii, gdzie kończy Panny z wilka. Sycylia zastępuje mu Ukrainę - wciąż porównuje te kraje. W Kopenhadze, pod wpływem kultury skandynawskiej, pisze Słońce w kuchni, Młyn nad Kamionną, przekłada Andersena, Kierkegaarda, pisze Gniazdo łabędzi i Szkice o literaturze skandynawskiej.
Stawisko, okupacja
W 1936 r. Iwaszkiewicz osiada w Stawisku. Publikuje zbiór opowiadań Młyn nad Utratą. W 1938 r. wychodzą Wiersze wybrane, tom poetycki Inne życie, powieść Pasje błędomierskie, Dwa opowiadania i esej Fryderyk Szopen.
Gdy wybuchła II wojna, jako jedyny ze Skamandra, zdecydował się zostać w domu. Liczył, że Warszawa nie będzie zdobyta. Jeszcze w 1939 r. spłonęło jego mieszkanie w Warszawie, a w nim najcenniejsze obrazy i rękopisy. W 1941 r. zaczął pisanie Książki moich wspomnień, cyklu esejów o dzieciństwie, ukraińskiej i mazowieckiej młodości, skamandryckich początkach literackich, przyjaźniach intelektualnych. Pisał Nowele włoskie i wiersze do tomu Ciemne ścieżki. Powstały opowiadania: Bitwa na równinie Sedgemoor, Matka Joanna od Aniołów, Stara cegielnia, Ikar i Młyn nad Lutynią. W Stawisku w czasach wojny wiele osób znalazło schronienie i opiekę. Bywał tu Andrzejewski, Miłosz, Dygat, Parandowski, Nałkowska, Dąbrowska, Baczyński, Gajcy i inni. Odbywały się tu wieczory autorskie, odczyty i koncerty.
Iwaszkiewicz-instytucja
Po wojnie wielokrotnie wybierany był prezesem Zarządu Głównego Związku Zawodowego Literatów Polskich. Pełnił jeszcze wiele funkcji w instytucjach kulturalnych (do przeczytania w Wikipedii). W 1952 r. został posłem na Sejm PRL.
Dostawał nagrody literackie, państwowe i zagraniczne, m.in. radziecka Nagroda Leninowska (1970). Redagował czasopisma: poznańskie „Życie Literackie”, „Nowiny Literackie” (W-wa, PPS), „Twórczość” (od 1955, po Ważyku).
Za socrealizmu w ramach pańszczyzny dla partii rządzącej napisał Sprawę pokoju. Wiersze i przemówienia, wiersz List do Prezydenta Bieruta, dydaktyczną powieść dla młodzieży Wycieczka do Sandomierza, opowiadania, np. Ucieczka Felka Okonia. Powstaje studium o Bachu i Listy z podróży do Ameryki Południowej.
Stary poeta. W latach 60. i 70. Stawisko stało się już domem ludzi starych. 23 grudnia 1979 r. zmarła żona pisarza. 86-letni Iwaszkiewicz wyjechał do Paryża. Po miesiącu wrócił do kraju i trafił do szpitala. Zmarł 2 marca 1980 r. Pochowano go - wedle życzenia - po katolicku, w Brwinowie.
TWÓRCZOŚĆ
Dwa powody jej niezwykłości: pokaźne rozmiary, tematyczna i gatunkowa wszechstronność.
Poezja: Napisał 24 książki poetyckie, w tym 6 wyborów wierszy. Debiut poetycki miał miejsce w piśmie „Pióro”, w Kijowie w roku 1915, a także w tygodniku „Kłosy Ukraińskie”:
precyzja formalna
intensywna zmysłowość
malarskość, postrzeganie barwy, kształtu i faktury
imitacja doznań dotykowych i smakowych
struktura dźwiękowa i muzyczna kompozycja
Debiutancki tom Oktostychy (1919): KLASYCYZM
demonstracja estetyzmu
impresje wywołane gł. przez kunsztowne przedmioty, obrazy, muzykę
aluzyjne glosy do mitów czy legend literackich
rzeczywistość sztuczna, rzeczywistość kultury - jedyny dany nam świat
kulturowość tematów, sztuczność świata poetyckiego, modernistyczny egocentryzm, eksponujący ja poetyckiej jako środek doznań emocjonalnych wczesna poezja
parnasizm - poetyka dystansu, stylizacji i pośredniości, zaufania do kultury
Dionizje (1922) - drugi nurt twórczości: EKSPRESJONIZM
prywatność i fascynacja śmiercią
ekspresjonistycznie rozchwiana kompozycja, gwałtowna składnia, bez paralelizmów rytmicznych
prozaizacja i brutalizacja słownictwa
antyestetyzm!
bezpośredniość, poetyka wyznania i świadectwa, imitowania mowy, filozofia egzystencjalnego pogodzenia z prawami natury
Powrót do Europy (1931), Lato 1932 (1933), Inne życie (1938):
wątki tematyczne w kolejności: historia, podstawowe doświadczenia egzystencjalne widziane przez symbolikę religijną i eschatologiczną, kultura oraz jej dzieła i los artysty
Przechodził stadia skrajne: pseudoklasycyzm (stylizacje - ody, poematy, List do Prezydenta Bieruta), nurt antypoetycki (naturalność - cykl Wiersze ulotne).
Ciemne ścieżki (od Nowego Roku 1939 przez 18 lat) + poematy Tristan przebrany (1946), Podróż do Patagonii (1949):
nurt trzeci - artystyczna prostota, imitacja bezpośredniej mowy i zaprzeczenie parnasizmu (razem z tomem Warkocz jesieni, 1954)
Wiersze lat 60.: Jutro żniwa (1963), Krągły rok (1967), Xenie i elegie (1970):
najbliżej spontaniczności mowy i naturalności egzystencji
odnalezienie się w kosmosie i pogodzenie z biologiczną determinacją
rozluźnienie rygorów poetyki, konstrukcje brulionowe - otwarta kompozycja, zaburzony porządek rytmiczny i rymowy
powraca prywatność
dominuje antyestetyzm
Końcówka to pokonanie ograniczenia klasycyzmu i dyktatu prostoty:
Śpiewnik włoski (1974) - językowa swoboda, wolność wyboru każdej tradycji, poetyckość nie licząca się ze szkołami
Mapa pogody (1977) i Muzyka wieczorem
Poezja Iwaszkiewicza dąży do piękna i bierze się z akceptacji świata. Style, klasycyzm i ekspresjonizm, mają też swoje odpowiedniki w prozie.
Proza
Klasycyzm: narracja powieściowa, dłuższe opowiadania - tradycyjny realizm, temat współczesny lub historyczny wymieniane z tematem mitologicznym zastosowanym metaforycznie.
Ekspresjonizm: proza poetycka młodości, krótkie nowelki, obrazki, cykle impresji, niektóre późniejsze opowiadania - tragizm zdeterminowany powikłaniem emocjonalnym, świat w nadrealnej estetyce sennego koszmaru.
Powieści - 7 sztuk: Hilary, syn buchaltera (1923), Księżyc wschodzi (1925), Zmowa mężczyzn (1930), Czerwone tarcze (1934), Pasje błędomierskie (1938), Wycieczka do Sandomierza (1953), 3-tomowa Sława i chwała (1956, 1958, 1962).
Bohaterami powieści są artyści. Nie wszyscy wybierają konkretną formę wyrazy swojej sztuki, czasem po prostu są artystami w przyjmowaniu świata i poczuciu możliwości wyboru. Pisarz mówił, że w jego twórczości prawie wszystko jest biografią, jeśli nie zewnętrzną, to wewnętrzną (autotematyzm). Dzieje artysty to dzieje jednostki uwikłanej jak wszyscy w biologię, historię, politykę, ale zarazem jednostki wyjątkowej, która usiłuje własne i cudze życie przekształcać w doświadczenie uniwersalne. Nie może się to stać bez udziału kłamstwa, jakim jest sztuka. W Księżycu... określił swój program: „Zatrzymywać momenty życia, zamyślać się nad nimi i dawać im trwanie, oto moje odnalezione zadanie”.
W opowiadaniu Serenite dochodzi jednak do głosu Iwaszkiewiczowska filozofia rezygnacji - przekonanie o niepoznawalności świata, niewiara we wpływ człowieka na zdarzenia. Ale artysta winien dążyć do poznania mimo wszystko i składać „kontur rzeczywistości”. Pilność, pracowitość sprawozdawcy muszą wystarczyć za estetykę.
Upływ czasu i przyrost doświadczenia przesuwają punkt ciężkości w stronę sceptycyzmu i pokory. Widać to już w Zmowie mężczyzn. Dylemat życia ukazany jest tu jako walka aktywizmu i pasywizmu, sceptycyzmu właśnie i wiary.
motyw związku duchowego księdza i Alinki powtórzy się w Matce Joannie...
Alinka to zapowiedź postaci Panien z Wilka
postać pianisty Tadeusza Szmita prowadzi do wątków muzycznych Sławy i chwały
najważniejszy jest wątek wewnętrznego spokoju osiąganego za cenę życiowej klęski
W Pasjach... chodzi o przedstawienie sprzecznych postaw wobec kultury i uniwersalnej etyki. Pretekstem jest tradycyjne widowisko pasyjne, które ma być skomercjalizowane - bohaterowie różnie się do tego ustosunkowują. W literaturze dominował wtedy katastrofizm.
Czerwone tarcze nie są już powieścią współczesną, ale histriozoficzną - rola jednostek, społeczeństw i kultur w historii. Akcja dzieje się w XII wieku i opowiada dzieje Henryka Sandomierskiego.
Pracę nad Sława i chwałą przerwała II wojna. Pisana była 24 lata, w realiach trzech epok - Polska niepodległa, Polska okupowana, Polska Ludowa. Właściwym tematem powieści jest poszukiwanie wewnętrznego ładu, czemu przeszkadza historia. Obroną może być dystans artysty.
Eseje - Opowieści autobiograficzne, eseje podróżnicze, studia muzyczne, felietony, szkice o literaturze, noty edytorskie. Zaczął je pisać od wydania Pejzaży sentymentalnych (1926), najbardziej znane są Podróże po Polsce:
wątek geograficzno-autobiograficzny, rozwijany na emigracji przez Miłoza, Stempowskiego, Vincenza
motyw szukania ojczyzny, definiowania siebie poprzez miejsce, z którym można i chce się identyfikować (dla Iwaszkiewicza to Ukraina, Mazowsze i Sandomerz)
podróże są również w głąb siebie, są autoanalizą
Książka moich wspomnień została napisana w czasie II wojny w celach „autoterapeutycznych”. Eseje podróżnicze to też Książki o Sycylii (1956), Podróże do Włoch (1977) i Petersburg (1976).s
w tych drugich jest zwarte pytanie o siły żywotne kultury europejskiej - Włochy były dla niego jej źródłem; mniej go interesuje teraźniejszość, bardziej ciągłość, uniwersalizm
Petersburg to rozmyślania o Rosji, jej historii i kulturze, o polskim jej pojmowaniu; stawia tu pytanie, które powraca w Mapie pogody: „Czyśmy Europejczycy, czyli też Azjaci?” (pojawia się ono też w Zarudziu)
Ogrody (1974) to esej o najważniejszych parkach w życiu pisarza, monolog starego i doświadczonego autora.
Varia - Wymienione powyżej (pierwsza linijka „esejów”) i utwory dramatyczne. Spośród dramatów najstarszy jest Samobójstwo. Konwersacje o tragedii (1912). Najpopularniejsze były osnute na biografiach Szopena i Puszkina: Lato w Nohant i Maskarada.
Pisarz tłumaczył też z francuskiego, rosyjskiego, angielskiego, duńskiego. Napisał scenariusz filmowy Nad Niemnem (1938).
OPOWIADANIA - W edycji Dzieł (1975) zebrane zostały 64 opowiadania autora, jest to prawie cały jego dorobek.
Tworzył gatunki pograniczne:
fabuła/dokument - w tomie Marginalia (1993)
fabuła/ekspresja językowa poezji - proza poetycka (określenie autora): Zenobia Palmura (1920; pierwszy przejaw autotematyzmu, bohater nawet nazywa się Iwaszkiewicz), Legendy i Demeter (1921), Ucieczka do Bagdadu (1923), Wieczór u Abdona (1923)
Powtarza się tu pytanie o wpływ literatury i sztuki na los jednostki. Młodzi pisarze, zafascynowani francuską dekadencją, żyjący w świecie nieprzewidywalnym, brali zagadnienia sztuki za najważniejszą sprawę codzienności. Ale potem rzeczywistość upominała się o swoje i literackość znikała, pozostawiając wrażenie, że była demonicznym złudzeniem.
W 1926 r. napisał nowelkę Krata, ważną dla niego samego. Był to przeciwny biegun twórczości - naturalistyczna narracja. Jest to znak zachodzącej przemiany.
U Iwaszkiewicza odmiennym zagadnieniom odpowiadają odmienne gatunki literackie:
powieści: studia autotematyczne i autobiograficzne, portretowanie artysty uwikłanego w konflikty współczesności i problemy tradycji
opowiadanie: wychodzi poza tę tematykę, wprowadza pewien uniwersalizm
Czas egzystencji. Panny z Wilka
Przeżycia wojenne zostawiły w świadomości Wiktora niezatarty ślad - powracają jako obraz zabitego dezertera. Wojna zaczęła nowy temat jego biografii, który po 15 latach uzna jako stracony, nieodpowiadający młodzieńczym wyobrażeniom.
Zdaje mu się, że po przybyciu do Wilka czas cofnął się o 15 lat. Chce tu odnaleźć harmonię i nadać sens dalszemu życiu. Problematyka Proustowska - jest tu w poszukiwaniu straconego czasu.
Stara się odtworzyć dawne sytuacje. Ale teraźniejszość widać zbyt silnie, by to się mogło udać. Wiktor wytrzymał konfrontację mitu i rzeczywistości (choć początkowo chciał skrócić wakacje i wrócić w swój mit). Wybrał teraźniejszość. Odchodzi bogatszy o zrozumienie egzystencji.
Przestrzeń międzyludzka. Brzezina
Staś stara się ostatnie tygodnie życia przeżyć jak najpełniej. Miłość do Maliny ma go przywiązać do życia, zagłuszyć lęk egzystencjalny. Pomiędzy braćmi jest konflikt niezrozumienia - zewnętrzną beztroskę Stasia jego brat bierze za wyraz niezrozumienia dla swojej żałoby, nie domyślając się tragedii świadomości młodszego brata. Bolesław odzyska wewnętrzną równowagę przez śmierć brata i krótki związek z Maliną.
Są różne interpretacje co do tematu opowiadania:
o śmierci
o osiąganiu zgody na siebie i swój los (jak Panny z Wilka)s
o różnych postawach wobec życia i śmierci
Jest to równocześnie pochwała życia i studium umierania. Paradoksalną przyczyną osiągnięcia pełni egzystencji jest świadomość śmierci. Pełnia życia, a potem świadomość umierania jest przez Stasia odczuwana jedynie biologicznie:
mówi bratu, że nie chce umierać tak młodo i powtarza to do końca
sprowadza fortepian, bo muzyka jest dla niego obietnicą formy porządkującej życie (mówi o nim w tych kategoriach - uwertura, finał), ale zmienia się tylko w powtarzaną melodię z Davos
pozostałe tygodnie chce przeżyć w teraźniejszości - nie odpowiada na listy, i bez sensotwórczej kultury - nie szuka wyrazu swych przeżyć w muzyce; wybiera zmysłową kontemplację śmiertelnego piękna
Mogłaby to być kontynuacja Czarodziejskiej góry, ale Staś podchodzi do życia zbyt emocjonalnie, a nie analitycznie i intelektualnie, nie ma tu zagadnień etyczno-estetycznych. Wątek pobytu w Davos nie musiał być wzięty od Manna, bo tam leczył się Karol Szymanowski, którego Iwaszkiewicz odwiedził w 1929 r. Malina śpiewa poza tym pieśń z Pieśni kurpiowskich Szymanowskiego. Aida, drewniana willa w Podkowie Leśnej, siedziba Iwaszkiewiczów przed wybudowaniem Stawiska, to pierwowzór leśniczówki.
Wobec zła. Matka Joanna od Aniołów
Zło nie wciela się tu już w Historię, ale w pojedynczego człowieka, zawłaszczając jego świadomość. Widać tu skutki moralne, a nie społeczne i psychologiczne.
Ksiądz ponosi klęskę w walce ze złem, bo je akceptuje. Ks. Suryn probuje początkowo zgłębić naturę zła, dochodzi do pytania: unde malum? (skąd zło?). Decyduje się na wizytę u rabina, po której uświadomi sobie uniwersalność tematu. W dialogu z rebe ksiądz jest skłonny zaakceptować manichejską wizję o stworzeniu świata przez szatana. W rozmowie z matką Joanną spostrzega, że pragnienie świętości też może stać się przyczyną zła (kontynuacja motywu niemożności zostania świętym).
Uzna w końcu, że cel uświęca środki i że dobru może służyć wszystko, z jego antytezą włącznie. Ofiara księdza jest bezcelowa, oznacza śmierć niewinnych ludzi, nie oznacza oczyszczenia matki Joanny. Cel nie uświęca środków - ofiara złożona z siebie nikogo nie ocala. Wolność bohaterów jest ograniczona ich osobowością i sytuacjami, w jakich się znaleźli.
Los. Ikar
Tematem jest niespodziewane, nagłe i anonimowe zniknięcie młodzieńca porwanego przez ciężarówkę Gestapo z warszawskiej ulicy. Przyrównane przez przypadkowego świadka do mitu o Ikarze.
Na wstępie jest opis dzieła XVI-wiecznego malarza, Petera Breughela Krajobraz z upadkiem Ikara. Pełni on 3 funkcje:
przypomnienie obrazu
introdukcja utworu, uwerturą
zapowiada estetyczną tonację i kierunek interpretacji świata, którego niezmienność ma pokazać rozwinięta w utworze analogia
Opis jest obiektywny, jakby go zrobił historyk malarstwa. Wyeksponowany jest wieczór, pora uspokojenia i wyciszenia - i użyty do skontrastowania z nagłym i tragicznym zajściem. Zdanie z Matki Joanny... dobrze tu pasuje: „Świat krzątał się koło swoich spraw”.
„Ikar” pojawił się tu „nierozważnie”, zaprzątnięty czytaną książką. Nie wiemy o nim nic, poza tym, że ma na imię Michaś - co wzmacnia sympatię do niego i informuje, że jest bardzo młody, że jego namiętnością jest pasja poznawcza (czyta).
Michaś przepłacił życiem oderwanie się od rzeczywistości - wszedł na jezdnię, pod koła samochodu. Narratora nie oburza obojętność obywateli, ale nie ukrywa zdziwienia: „Ja jeden zauważyłem...”. Przyczyną śmierci Michasia stała się moralna katastrofa świata, z której wyrwał się do świata kultury. Mitologia odrodziła się w tragicznym dramacie. A codzienność zmieniła się w symbol.
Dziedzictwo przeszłości. Zarudzie
Determinizm przeszłości to zagadnienie pierwszorzędne prozy Iwaszkiewicza. Przeszłość to dar, ale i zobowiązanie. O tym zainteresowaniu zadecydowało też jego dzieciństwo na Kijowszczyźnie, gdzie ciągłość historii i kultury była rzeczą pierwszorzędną.
Zarudzie (1974) przedstawia epizod dworu w Zarudziu na Ukrainie. Józio Dunin to postać fikcyjna. Atmosfera i styl życia zostały przeniesione do 1863 r. - jest to próba wniknięcia w świadomość starszego pokolenia, ich motywacji i dylematów.
W tle są wydarzenia historyczne - wrogość otaczająca polskie szlacheckie powstanie i noc z 8 na 9 maja 1863 r., kiedy chłopi w Sołowijówce otoczyli i rozbroili oddział szlacheckiej młodzieży, zabijając 12 z nich. Opowiada o tym pan Kalikst. Łączy dwie wersje szlacheckiej polski - chłopomańską i historyczną, utopijną i rzeczywistą. Ironicznym alter ego Dunina jest jego przyrodni brat z nieprawego łoża - Fiłaret. Jest konformistą, zdradza brata i ojczyznę (ironiczne podobieństwo jego imienia do filaretów).
Zasadą budowy utworu są sprzeczności - odpowiednik napięcia polskiej kultury i charakteru narodowego.
ZAKOŃCZENIE
Iwaszkiewicz nawet w powieściach, których akcja dzieje się we współczesności, nie pisał o realiach epoki, ale o swoich doświadczeniach i refleksjach. Cechy jego twórczości narracyjnej:
drobiazgowość obserwacji
koncentracja uwagi na z pozoru nieistotnym szczególe
dialog zredukowany do zdań, które zawsze mogą znaczyć więcej, niż komunikują
światopogląd objawiający się w postaci stanów emocjonalnych
kompozycja budowana jak utwór muzyczny - z refrenami, wariacjami i kontrapunktami
Sedno opowiadań to metafizyka codzienności:
prawie nie ma tu akcji, życie jest tylko życiem (Panny...) lub życiem i umieraniem
Narracja:
1-osobowa: wówczas często narratorem jest on sam
personalna: daje większe możliwości interpretacyjne, ale chroni przed wielosłowiem
2- i 3-osobowa
monolog wewnętrzny w formie nie imitacji toku myślenia, ale subiektywnego opisu
Nie stroni od subiektywizmu, ale buduje opowiadanie tak, by były widoczne racje każdej z postaci. Narrator ma prawo referowania zdarzeń i znajomości doznań bohaterów, ale nie jest wszechwiedzący - nie mówi o przeszłości i przyszłości.
Opinie na temat Iwaszkiewicza były różne. Początkowo pozytywne, po jego śmierci zaczęto podkreślać jego rzekomą służalczość wobec władzy. Z „ciekawszych” opinii:
Tyrmand: „Globtrotter, pederasta, dyplomata, smakosz, poeta i pionek”
Kisielewski: „Iwaszkiewicz - nie lubiłem. Wybitny pisarz. Świniowaty moim zdaniem”
Szczepański jako pierwszy podkreślił, że jego działalność w Związku Literatów przynosiła zazwyczaj korzystne rezultaty. Generalnie doceniano jego wartości jako pisarza. Niektórzy twierdzili nawet, że należała mu się Nagroda Nobla (Stanisław Baliński). Ale na Nobla nie miał szans, bo - jak pisał Miłosz - jego twórczość była nieprzetłumaczalna. Badania akademickie zwracają uwagę na metafizyczne sensy twórczości Iwaszkiewicza. Z czasem pojawiły się zbiorcze opracowania jego dzieł, również poezji.
Po roku 1950 wiele jego dzieł było ekranizowanych. Najwięcej jego dzieł przełożono na niemiecki, rosyjski i francuski. Na niemiecki i francuski nawet jeszcze w XX-leciu.
Jego biografia inspirowała utwory literackie, np. dramat Eustachego Rylskiego Chłodna jesień (1989) czy opowieść Eugeniusza Kabatca pogoda burzy nad Palermo (1999).
Brzezina Jarosław Iwaszkiewicz
I - Akcja rozpoczyna się od przyjazdu Stasia do jego brata - Bolesława. Już sam sposób w jaki brat wychodził z bryczki rozdrażnił Bolesława. To co rzuciło mu się w oczy to szafirowy kolor skarpetek, które oblegały niezmiernie chude kostki nóg brata. Oczy Stasia były niezmiernie wesołe. Pierwsza życzliwą myślą Bolesława było: „Chwała Bogu, zupełnie zdrów”. Bracia nie widzieli się od dłuższego czasu. Staś przebywał w sanatorium 2 lata, ale jeszcze przedtem nie widzieli się parę lat.
Mężczyźni zasiedli do śniadania. Z głębi domu wyszła mała Ola. Miała niebieskie, nieco wystraszone oczy, w ręce miała dość oskubaną lalkę. Ola zeszła z ganku i udała się w stronę lasu. Staś był trochę zdziwiony, że brat tak puszcza samo w las małe dziecko. Stanisław wspomina, że lekarze ciągle mu mówili o tym, by wyjechał do jakiegoś sosnowego lasu, więc przyjechał do starszego brata. Ten zasugerował mu, że za domem jest bardzo ładna brzezina. Staś zapytał się o samopoczucie brata, ten jednak wzruszył tylko ramionami i wydał ustami nieokreślony dźwięk. Staś rozpakował się, a potem obszedł cały dom. Szukał fortepianu, ale zapomniał, że brat nie posada. Wyraził swój niejaki smutek z tego powodu, ponieważ bez tego instrumentu na pewno grozi mu nuda. Od razu zapytał się, czy w Sławsku można wynająć fortepian…bo inaczej on i Ola zanudzą się tu na śmierć. Nawet to zdanie nie wyrwało Bolesława z zamyślenia. Kołatała mu się tyko jedna myśl: „Boże, Boże, po co on tu przyjechał?”. Staś w takim razie stwierdził, że będzie jeździł konno. Staś rozstawiając swoje drobiazg, wspominał swoje pobyty za granicą. Oglądał fotografie: on, miss Simons i Duparc na śniegu w Davos. Uśmiechnięte twarze.
Gdy rozjaśniło się po deszczu, wujek poprosił Olę, by mu pokazała, gdzie jest brzezina. Faktycznie okazało się to bardzo ładne miejsce. Stanęli przed mogiłą usypaną z żółtego piachu, poczerniałego, ale nie obrośniętego jeszcze trawą. Mogiła ogrodzona była białym, brzozowym płotkiem. Ogromny brzozowy krzyż stał nad mogiłą, biały jak pnie otaczających drzew. Stach zdziwił się i zapytał się Oli co to. Dziewczynka rezolutnie odpowiedziała, że mogiłka mamusi. Mężczyzna dziwił się jego bratowa została pochowana w lesie, zamiast na cmentarzu. Okazało się, że były wtedy straszne roztopy i nie dało się zawieźć zmarłej do Sławska, by tam ją pochować. Ola faktycznie uznaje to miejsce za ładne, ale nie lubi go. Przychodzi tu tylko z tatą i on się wtedy modli. Bolesław jest na grobie żony codziennie rano, albo pod wieczór, a w niedzielę modlą się razem. Kobieta nie żyje od roku, ale Stanisław dowiedział się o tym dopiero na jesień. Dziewczynka wyznała, że tata nie lubi listów stryjka…
Staś pomimo, że nie zdawał sobie sprawy z atmosfery jaka panuje w domu, już wiedział, że nie będzie dobrze. Przerażał go stan brata, nie potrafił sobie wyobrazić jego uczuć, ponieważ, nigdy tak naprawdę nikogo nie stracił. A ta mogiła w brzezinie silnie wryła mu się w pamięć i ciągle ją miał przed oczami. Myśli Bolesława również krążyła wokół brzeziny. Tylko, że były jeszcze mniej sprecyzowane. Z mgły, jaka go otaczała od śmierci żony, nie wywoływało go żadne zjawisko, wszystko widział przez siatkę. Co niedzielę chodził z Ola odmawiać pacierz, ale drażniło go to niemiłosiernie, ponieważ był niewierzący. Mogiła, ciało nie istniały dla niego, czuł naprawdę śmierć swojej żony. Pamiętał, że umierała, jak umierała. Było to wszystko jedynie rzeczywiste, wszystko inne nie. I dlatego skarpetki brata były czymś tak okropnym, a ich kolor go męczył. Przybycie Stanisława było przybyciem Marsjanina, a zarazem nieodpartym poczuciem rzeczywistości, którego Bolesław był pozbawiony w ciągu ostatniego roku.
Nagle uświadomił sobie, że to już minął rok…Basia musiała się straszliwie zmienić w trumnie, Ola jest zaniedbana, bo on wcale nie myślał nad tym, że przydałaby się dla niej jakaś nauczycielka. Przyjazd brata uświadomił mu, że trzeba iść dalej.
Nagle na werandzie rozległy się mocne kroki silnych i bosych stóp. Dziewczyna gorąca od biegu zakryła nagle sosny przed Stasiem swym cieniem. Przybyła ona do pana. Okazało się, że strażnik Janek, brat dziewczyny, wybił ręką szybę i potrzebna mu pomoc.
II - Kolejne dni po przyjeździe Stasia były takie same, z ta różnicą, że Bolesław rzadziej przebywał w domu. Musiał jeździć po lesie, być na porębie, tartaku oraz jeździć do miasteczka. Wolał unikać sam na sam z bratem. Jego stroje, sposób mówienia i bycia rozdzierały mu zabliźnioną prawię ranę. Nie mógł znieść tej zamyślonej radości życia, jaka była wszędzie w Stasiu. Nie przyznawał się, ale we własnym bracie widział tyle czaru, ujmującego wdzięku, którego nie mógł za nic w świecie przyjąć do wiadomości. Nie rozumiał, ale ten wdzięk i czar odrywały go od Basi. Staś był bardzo miły, ale wciąż bardzo nietaktowny, śmiał się, żartował, śpiewał i gwizdał. Ola poweselała trochę przy wujku, nauczyła się dwóch piosenek niemieckich, które śpiewała swoim lalkom. To jeszcze bardziej drażniło Bolesława.
Ola bardzo późno kładła się spać, tego wieczoru siedziała u stryjka na kanapce i patrzyła na księżyc. Zamilkła ze zdziwienia, bo Staś jej opowiadał o tym, jak wschodzi księżyc, jak widział zaćmienie w pełni. Potem poszli na spacer między brzozy. Gdy zbliżyli się w stronę mogiłki mała stanęła i nie chciała iść dalej. Wujek wytłumaczył, że tam nie ma nic strasznego. I on także by chciał leżeć - gdy już przyjdzie pora - w tym miejscu. Zbliżyli się do ogrodzenia i ujrzeli Bolesława. Wrócili w milczeniu do domu. Wieczorem, Bolesław wszedł nagle do jego pokoju. Poszli do kuchni i Bolesław zaczął opowiadać o wszystkim od początku. Nie tylko zrzucał ciężar z siebie, ale też przełamywał lody, które oddzielały go od brata. Opowiadał o tym, jaka Basia była: cicha, dobra, zwyczajna, ale niezwykle miła; jak od samego urodzenia Oli była chorowita. Jaka wtedy była śnieżna zima, potem przyszły fatalne roztopy i ksiądz musiał konno przyjeżdżać.
Bolesław nie był zadowolony ze swojego wygadania się, poszedł zaraz do siebie i długo nie spał. Wydawało mu się, że brat przyjął to wszystko za bardzo obojętnie, nie przejął się, nie okazał należytego zainteresowania. Myślał, że zwiększy się między nimi jakoś kontakt. Na drugi dzień Staś był jeszcze bardziej obcy, jeszcze bardziej wesoły i niedostępny. Dnie zaczęły się ładne, więc Staś wychodził z Olą na spacery. Ostatecznie Stanisław nie wytrzymał i zdecydował się sprowadzić fortepian ze Sławska.
III - Droga była daleka i monotonna i akurat Staś poczuł się od paru dni gorzej, miał porządną gorączkę, ale postanowił sobie od wyjazdu z sanatorium nie patrzeć nawet na termometr. Cały czas przychodziła mu na myśl siostra strzelca. Ta ordynarna i gwałtowna kobieta, tupot jej nóg po deskach, kiedy ją zobaczył po raz pierwszy. Teraz sobie przypomniał, że miała w ciemnej twarzy takie same szare i przejrzyste oczy jak jej brat. Strzelec nazywał się Janek, jego siostra Malina. Gdy dotarli do miasteczka, odnaleźli jakiś zaułek, w którym znajdowało się mieszkanie, gdzie był do odstąpienia fortepian. Żona jakiegoś młodego urzędnika leżała chora w tym samym pokoju, w którym była fortepian i Staś zaczął z nią rozmawiać. Kobieta nie chciała go sprzedawać, ale zdecydowała, że odnajmie go na parę miesięcy z przyjemnością, bo potrzebują pieniędzy. Za parę miesięcy jak wyzdrowieje, znów go będzie potrzebowała, bowiem będzie dawać lekcje muzyki. Staś popatrzył na nią uważnie, a ona w tym momencie odwróciła wzrok. Dobrze wiedział, że na jesieni instrument nie będzie jej już potrzebny, z resztą jemu też. Po przyjeździe do leśniczówki Staś rozpoczął grę. Bolesław po pewnym czasie wszedł z hukiem do jego pokoju, usiadł na jego łóżku i oświadczył, że jego muzyka sprawia mu przykrość, ponieważ to jest nadal dom żałoby. A jego brat oświadczył, że to już przecież rok minął. Bolesław stwierdził, że ta muzyka go denerwuje, a Staś przyznał mu racje. Ponieważ wywołuje przed nim świat , do którego nigdy nie wróci i którego naprawdę nigdy nie zaznał. Staś w końcu wyjaśnia powód swojego przyjazdu do leśniczówki. Nie przyjechał to na długo. W jego chorobie przed ostatnim stadium następuje zazwyczaj polepszenie, które trwa parę tygodni. Ten czas lekarze wyzyskują na to, by wysłać chorych do domu, aby nie umierać w samotności. Jego poprawa zaczyna już mijać, Bolesław ma mu nie odbierać tych ostatnich chwil szczęścia. A Staś przyjechał do niego, by umrzeć. Bolesław wstał z łóżka i przeszedł się po pokoju. Ale jego krok był teraz spokojniejszy i cichszy.
IV - Lato rozpoczęło się szczególnie piękne. Bolesław w dalszym ciągu bardzo mało sypiał. Wyznanie brata nie zbudowało pomiędzy nimi mostu porozumienia. Przeciwnie, czuli się jeszcze bardziej skrępowani. Bolesław z niepokojem spoglądał na Stasia, ale na jego twarzy nie spostrzegł żadnych oznak posuwającej się choroby. Zaczął się nawet zastanawiać nad tym, czy to na pewno prawda. Wieczorami Bolesław błąkał się pomiędzy grobem żony a sczerniałymi budynkami leśniczówki i podwórza. Przechodził czasami koło mieszkania służby i zawsze dolatywały go stamtąd śmiechy i wesołe głosy. A do Maliny przychodził zawsze, któryś ze znajomych chłopców. Jednym z nich był Michał, dzielny chłopiec, którego Bolesław bardzo lubił. Pierwszy raz zastanowiła go obecność Maliny w leśniczówce, to co ona tu robi, jak wygląda. Bolesław zdał sobie sprawę, że przyjazd Stasia zupełnie go odmienił. Może dopiero teraz zrozumiał treść tego, co mu Staś przed kilkoma dniami wyznał. To znaczy, że znowu będzie śmierć w jego domu, że odejdzie Staś, który zawsze był dla niego taki obcy tym swoim „europejskim” uśmiechem. Przyjdą stare baby myć jego ciało, tylko Malina nie może, bo to nie jest zadanie dla młodych dziewcząt. Któż by spieszył do mycia nędznego ciała suchotnika. Umrze, a to może i nawet lepiej, bo nawet sobie nie można wyobrazić, co z niego mogłoby być. Suchotnik - to jedyna dla niego profesja. Ale Staś tego dnia wrócił taki uśmiechnięty, z rumieńcem, że ponure myśli od razu ulotniły się z głowy Bolesława.
V - Nazajutrz między braćmi zaszła nieprzyjemna scena, zupełnie z reszta bez powodu. Staś wyszedł czym prędzej z pokoju. Przypadkowo natrafił na Malinę, piorącą bieliznę. Była do niego zwrócona profilem i mógł się jej przypatrzeć. Miała bardzo piękną linię czoła i nosa, śliczne powieki, ładne bardzo klasyczne brwi. Natomiast dół twarzy miała prostacki, usta za duże, a zęby zbyt białe, w uśmiechu miała dzikość, która nie zniechęcała jednak do niej Stasia. Myśl o istnieniu Maliny rozwiewała jego smutny nastrój. Wczoraj wieczorem, spacerując z nią po lesie, dowiedział się, iż właściwie w metryce ma Malwina.
Bolesław ani przez chwilę nie pomyślał o tym, że Staś dlatego był w tak dobrym humorze, że juz wszystko najgorsze przebył. Pożegnał się z tamtym światem, jakby to był naprawdę świat. Stać spacerując po lesie zobaczył, iż ktoś się do niego zbliża. Był to Janek, brat Maliny. Bolesław mu kiedyś powiedział, że Janek był podejrzany o zamordowanie kogoś w lesie. Mężczyźni rozpoczęli rozmowę, Janek zapytał się, czy to Staś spacerował wczoraj wieczorem z Maliną, ten się przyznał. Okazało się, że Michał cały wieczór jej szukał i był zły. Stanisław upewnił, że on za Maliną „nie lata”. Nie to, że mu się nie podoba, po prostu za bardzo mu się podoba i nie chciałby przeszkadzać Michałowi. Janek uważa, że Staś może chodzić do Maliny, ale tak, żeby Michał się o tym nie dowiedział, bowiem dziewczyna się go boi, a Michał ma plany małżeńskie wobec jego siostry.
Tego dnia po raz pierwszy zmierzył temperaturę. Wynosiła 37.9, nie tak jeszcze bardzo dużo. Poranne osłabienie przeszło ku wieczorowi i ponosiła go ochota do życia. Później wziął konie i zabrał Olę na przejażdżkę. Spacer był bardzo przyjemny i pozostał w pamięci dziewczynki na długo jako pewna epoka w jej życiu. Wieczorem, siedząc w pokoju przypomniał sobie, że wszystkie stracone okazje miłości, przed chorobą w Warszawie, potem w Davos. Zrobiło mu się żal, że nigdy nikogo nie mógł pokochać.
VI - Trzy następne dni, przez które lał deszcz były najszczęśliwszymi dniami w życiu Stasia. Harmonia świata , która mu się odkryła tego wieczora, przyprawiła go o uczucia niezwykłej pełni. Wszystko było piękne i jak gdyby skomponowane w obraz czy utwór muzyczny. Ku wieczorowi było najlepiej; Staś czuł podniecenie gorączki, osłabienie mijało i tętno żywiej uderzało w skroniach. Bolesław podczas kolacji siedział sztywny, smutny, milczący i niedostępny. Stanisław, który milczał cały dzień, rozpoczynał opowiadać o wszystkim, najczęściej o swoich podróżach europejskich. W ciągu tych trzech dni Malinę widział tylko dwa razy, krzykliwym głosem pozdrawiała Stasia i ginęła za rogiem. Minuty te były czymś niby iskra elektryczna, która przebiegała po wychudzonym jego ciele. Trzeciego dnia przestał padać deszcz. Staś zwrócił uwagę na Olę, która przez ten czas nie zmieniła trybu życia i wracała codziennie przemoczona. Ale mała straciła ufność do wujka, z jakiego powodu wynikała ta niechęć, nie można było stwierdzić. Dystans ten jednak minął szybko. Staś, pokaszlując, wziął Olę za rękę i weszli w mokre trawy i liście. Z izby Maliny dolatywały odgłosy muzyki, dziewczynka poprosiła stryjka, by poszli tam i posłuchali Michała. Staś zawahał się przez chwilę, tak bardzo propozycja Oli była urzeczywistnieniem jego pragnień. Gdy weszli do izby wszyscy bardzo się zmieszali, tylko Malina nie była zmieszana. Staś, nie patrząc na kobietę, widział każdy jej ruch, każde spojrzenie. Ona tylko istniała dla niego w tym towarzystwie. Michał grał długo, aż wreszcie przestał, Staś podziękował mu, podał rękę i nie oglądając się na nikogo wyszedł. Ola nie miała jeszcze ochoty, więc ociągała się, ale ofuknął ja i zaraz pożałował. Stojąc już w nocy, podniósł ją na ręce i zaczął całować po czole i włosach. Dziewczynka chudziutkimi ramionami objęła wujka za szyję i przytuliła swój policzek do jego policzka. Mała zaczęła płakać. Na pytanie co się stało odpowiedziała: „Ja tak kocham Michała… I mama… I mama…”. Stanisław poczuł jak te słowa przeniknęły go zimnym dreszczem. Oddał Ole, Katarzynie, która przygotuje ją do snu, a sam poszedł poszukać brata. Poszedł na grób Basi, ale Bolesława tam nie było. Nagle usłyszał kroki, dotknął tej osoby i odeszli parę koków od mogiły. Z wdzięcznością pomyślał Stach, że szła za nim aż tutaj. Usiedli na mchu, a on objął ją bez słowa. Pomyślał o tamtej kobiecie, leżącej w mogile, a potem z czułością, wdzięcznością, rozmarzeniem, o jakie siebie nie podejrzewał, wtulił swą głowę w jej piersi. Również go objęła, przechyliła w tył i położyli się razem. Mężczyzna położył rękę na jej serce i poczuł jak pod jego dłonią, pod wypukłością piersi bije równo, miarowo i poważnie, jak gdyby nigdy nie miało przestać bić. Potem wstał sam, ona jeszcze leżała zmęczona i spokojna. Włożył jej w rękę swoją chusteczkę i powiedział, by zatrzymała na pamiątkę. Następnie znów się koło niej położył.
VII - Dni dżdżyste, później rozpogodzone były tymi dniami, podczas których Bolesław kręcił się po leśniczówce jak zwierz po klatce. Nie było mu specjalnie smutno, tylko ciężko. Pustka pogłębiała się tak, że nawet nie chodził na grób żony. Drętwiał na myśl, że przybędzie kolejna śmierć w jego domu. Czasem myślał, że Staś mówił mu o swojej chorobie na próżno, żartując lub strasząc. Ale dni kiedy odrętwiały brat leżał na werandzie i nie mówił ani słowa, napełniały go strachem.
Dzień, w którym się wypogodziło i Staś poszedł w dobrym humorze z Olą na spacer, ucieszył go bardzo. Poszedł pomału za nimi, zdziwiony trochę kierunkiem ich wędrówki. Doszli do małego mieszkania nad stajnią. Bolesław stał i patrzył w oświetlone okna. Teraz nie ulegało wątpliwości, że Staś „zakochał się” w siostrze strzelca. Tego tylko brakowało. Bolesław nie rozumie, co też on zobaczył w tej prostej dziewczynie. Przymknął oczy i próbował sobie wyobrazić twarz dziewczyny. Cztery sosny stały naprzeciwko izdebki miał przez chwile ochotę wdrapać się na jedną z nich, aby zobaczyć, co tam się dzieje. Ale zawstydził się swojego czynu. Muzyka urwała się i zabrzmiały kroki Stanisława i Oli, a potem zduszony szept dziewczynki: „Ja tak kocham Michała…i mama…i mama…”. Nie wiedział, czy córka nie dokończyła zdania, czy też rozwiało się ono w nocy. Bolesław stał przygwożdżony, nie rozumiejąc ani słów, które dopiero co usłyszał, ani swoich uczuć. Do domu wrócił bardzo późno. Potem chodził po pokoju, co chwilę stawał przed łóżkiem uśpionej dziewczynki. Nawet nie myślał, by w słowach córki znajdował się jakiś sens. Nie minęło1.5 roku od śmierci Basi. A Michał wtedy wcale tu nie bywał. Bolesław bardzo chciał wiedzieć, co mała mówiła, ale nie mógł jej o to wprost zapytać. Sens musiał pozostać utajony, tajemnic nigdy nieporuszona. Cisza nad wszystkim, jak cisza w brzezinie, nad grobem. Najbardziej irytował go fakt, że przerażenie z usłyszanych słów równoważyło się z wściekłością z powodu tego, że Staś chodził do mieszkania Maliny. Uznał, że to nieprzyzwoite.
Nazajutrz męczyły Bolesława te same pytania. Nie był histerykiem i zbyt wielki szacunek miał dla Basi, aby mógł pomyśleć o niej coś złego. Gdy wrócił do domu, nikogo nie było. Staś wyszedł gdzieś na spacer, a Ola gdzieś się bawiła. Milczenie jakie panowało męczyło Bolesława, zdecydował, że pójdzie na podwórze. Zaszedł do izby nad stajnią i wszedł bez pukania. Wszedł niezauważony. Jego córka siedziała na łóżku, a obok siedział Michał i opowiadał jej bajki. Ola zobaczyła ojca i podbiegła do niego. Bolesław pocałował córkę, Michał stał wyprostowany. Obaj mężczyźni przyglądali się sobie. Bolesław patrząc nie go stwierdziła, że to dobry człowiek. Powiedział miękko żeby sobie nie przeszkadzali i poszedł. On nie umiał opowiadać bajek, nie umiał nawet porozmawiać z Olą. Po raz pierwszy widział dziś Michała i zobaczył, że jest to chłopiec ładny i miły, który może się podobać. Po raz pierwszy poczuł w sercu ukłucie z powodu opuszczenia Oli, samotnej dziewczynki, która chodzi po bajki do stróża.
VIII - Bracia rzadko się widywali, Bolesław dużo czasu spędzał przy pracy. A Staś mając wolną rękę często wyjeżdżał końmi na spacer, powoził sam, zabierał też z sobą Olę, a Malwina czekała gdzieś w umówionym miejscu i jechali razem. Stasia bardzo męczyło milczenie dziewczyny. Często patrzył na jej odwrócony profil, było w nim tylko spokoju i pogody ducha, że widok ten działał kojąco na jego nerwy. A potrzebował ukojenia, bowiem nocami miewał halucynacje, żołądek prawie nic nie trawił. Ale serce biło mu równo, gdy patrzył na niskie czoło i gdy je całował. Postanowił nie pytać o nic tej dziewczyny i nic jej nie mówić.
Ostatnimi czasy postęp choroby nie dawał znać o sobie. Nie jadł nic prawie, ale też i nie odczuwał żadnych specjalnych dolegliwości. Ciężko mu było tylko do południa, nie wiedział jednak, czy to jest ciężar miłości, czy choroby. Nic nie wiedział o tego rodzaju uczuciach - i śmierć, i miłość przeżywał po raz pierwszy. Wieczorami spotykali się w umówionym z góry miejscu i ogarniało ich pełne treści milczenie. To co przeżywał, napełniało go po brzegi, wylewało się i stawało się jedyną radością, o której nawet nie mógł mówić, bo Malwina by go nie zrozumiała.
Powoli pojął, że kobieta, która z nim chodziła składa się z samego kłamstwa. Ni wiadomo co było przyczyną, co skutkiem. Wszystkie nieliczne słowa, które Malwina mówiła Stasiowi, były wyraźnymi kłamstwami. Do tego stopnia, że nie wierzył niczemu, nawet temu, co siłą rzeczy musiało być prawdziwe. Na wszystkie pytania odpowiadała: nie. Nikogo nie kochała, nigdy nie miała kochanka. Michał nie do niej chodził, nie znała żadnego chłopca dokoła. Posuwała się do tego, że przed Stasiem nie znała żadnego mężczyzny, co było oczywistą nieprawdą. Na jedno tylko pytanie odpowiadała: tak. Było to pytanie: kochasz mnie? Staś zdawał sobie sprawę, że owo „tak” było równie kłamliwe, jak wszystkie poprzednie „nie”, ale mimo wszystko sprawiało mu ono przyjemność.
Był gorący wieczór. Staś ociągał się z wyjściem ii do późna odkładał spotkanie na skraju lasu. Tego dnia był wyjątkowo osłabiony i nawet czuł zmęczenie w palcach od brzękania na fortepianie. W końcu zebrał się na spotkanie. Zbudził na pół uśpioną dziewczynę, całował ją, obejmował. Gdy już miał odejść do domu, powiedział: kochasz mnie? Usłyszał zdławiony szept: a pan mnie kocha?
Wspomnienie tego pytania ukołysało go do snu, zbudziło go wcześniej, obdarzyło na dzień następny większymi siłami. Siły te jednak okazały się złudne. Staś odkrył w dziewczynie możliwość uczuć, których się po niej nie spodziewał. Gdyby to wydarzyło się w innych okolicznościach jego życie zakończyłoby się w chmurach i nadzwyczajności. Byłby to prześliczny finał. Udawał sam przed sobą, że komponuje finał, a czuł, że zaczyna dopiero z trudem i pracą budować sobie jakąś treść w życiu. Dopiero zaczyna żyć. Kiedyś mężczyzna nie wytrzymał ciągłych, tych samych odpowiedzi. Wstrząsnął ją za ramiona i wymagał odpowiedzi na pytanie, czy Michała kocha. Odrzekła: „Tak, też kocham”.
IX - Tego dnia spotkali się wcześnie, bo była to niedziela. Staś jednak był bardzo zmęczony i powlókł się szybko do domu. Bolesław wieczorem wpadł do pokoju Stasia i rzekł mu z wyrzutem, że ładne rzeczy tu wyprawia. Młodszy brat z przekorem się pyta o co chodzi, usłyszał w odpowiedzi: „Ta dziwka”. Staś zauważa, że nie ślubował czystości, a Bolesław ma nie być takim moralizatorem. Co on sobie wyobraża, że Staś jako młody chłopak będzie żył w celibacie? Co go obchodzi jak sobie z tym radzi Bolesław, on się już dość napościł po sanatoriach. Bolesław jak gdyby złagodniał, stwierdził, że to może szkodzić po prostu bratu. Staś spojrzał się ironicznie na Bolesława i wygarnął mu, że ten ich śledził. Bolek powiedział, że widział dziś jak Malina całowała się z Michałem, więcej niż całowała nawet. Staś widział świat jak przez mgłę i nie słyszał błyskawic za oknem, wszystko zlało się w jeden huk w jego uszach. Najwyższym natężeniem woli mówił bardzo spokojnie, dzieląc słowo od słowa długimi przystankami: „Co mnie - ma - obchodzić zachowanie - tej - dziewczyny. Nie - jest - moją - żoną - niech całuje Michała”. Bolesław niechcący potrzaskał lampę i nastała ciemność, Staś jednak dostrzegł coś w jego dłoni. Siły nagle mu wróciły, ścisnął brata za obie dłonie i rozkrzyżował na ścianie. Rewolwer wypadł z dłoni. Bolesław chwycił barta kurczowo i zaczął mu szeptać: „ Widziałem, wiesz; widziałem, że w domu nie ma nikogo, a Michał czekał cały dzień, aż ona wróci od ciebie, ona przyszła, już było ciemno, zapalili lampę, widziałem…widziałem…”. Staś uznał, że to niemożliwe, bo przecież z dołu nic nie widać. Bolesław przyznał się, że wdrapał się na sosnę. Staś odtrącił brata, nazywają go szpiegiem i sugerując, że widać coś go to obchodzi. Strasznie się zmęczył tym wszystkim, ciężar przeszedł do serca, do płuc, zahamował oddech. Kaszlnął i nagle zrobiło mu się lekko, zanadto nawet. Przytknął chusteczkę do nosa , ale okazała się wątłą przegrodą, krew leciała mu przez palce.
X - Przez parę następnych dni Staś leżał bez ruchu i na pół przytomny. Pilnowały go na zmianę Katarzy i Ola. W Bolesławie natomiast coś się zacięło i nie mógł się nawet zwrócić w stronę pokoju brata. Wściekłość już wcześniej miotała Bolesławem wtedy, kiedy wyśledził amory Stasia z Malwiną nad jeziorem. Szedł za nimi i zaciskał rewolwer w kieszeni. Wtedy po raz pierwszy przyszło mu do głowy, że mógłby zrobić z niego użytek. Zresztą - pomyślał teraz - żeby zabić Stasia, nie trzeba rewolweru, jak się okazuje. Uczucia jego na sośnie nie były takie proste. Patrzył nie tylko na kochankę brata, ale także na Michała, co do którego miał od niedawna czasu nieokreślone i dziwne podejrzenia. Trzeciego dnia spotkał w lesie Malinę. Stanął, odchylając się w tył gwałtownie, ale ona się uśmiechała łagodnie i zachęcająco. Bolesław nie wiedział jej jeszcze nigdy z tak bliska i tak na osobności. Myślał, że jest naprawdę bardzo piękna. Tak milczał i patrzył na nią, aż się zarumieniła. Powiedział jej, że Stanisław jest bardzo chory. Malina wie o tym i pyta, czy ma przyjść i zaopiekować się nim? Bolesław mówi jej, że nie mogą się spotykać i dorzucił: „ Został już tylko Michał”. Obruszyła się i spojrzała na niego, mówiąc: „ A co panu Bolesławowi do tego?”. Skoczyła i zaczęła uciekać, ale Bolesław nie chciał jej popuścić. Rzucił się za nią pędem, wybiegła na polanę, oparła się o sosnę i dyszała ciężko. Śmiała się pełnymi ustami i rzekła: „O, ja głupia”. Bolesław stanął przy niej. Czuł, że musi się na nią rzucić, zdławić ją, zatkać jej pysk. Ale powoli wściekłość mu minęła, oddechy ich stały się miarowe, wyciągnął rękę i dotknął jej ciała. Pochylił się, pocałował ją i odwrócił się w stronę swojej roboty. Tego wieczoru zaszedł do pokoju brata, Staś jednak nie zwracał na niego uwagi. W końcu Bolesław zapytał się o to, czy Staś wie coś o Basi? On stwierdził, że nie wie nic na jej temat. Gdy wychodził z pokoju zauważył, że pod fortepianem siedziała Ola, zabrał ją z pokoju. Poszli do lasu, nad mogiłę Basi. Nie bała się już i nie nudziła , przeciwnie, znajdowała przyjemność w słowach , które powtarzała za ojcem. Świat się rozszerzył, odkąd stryj Stanisław przyjechał i opowiedział tyle ważnych rzeczy. Świat wypiękniał, odkąd Michał przychodził grać na harmonijce. Właśnie, gdy tak stali, dźwięk tej muzyki doleciał. Ola poczuła, jak ręka ojca drgnęła, potem ukląkł i serdecznie zapłakał.
XI - Okna w pokoju Stasia przysłonięto chustkami, leżał w cieniu bez światła, zdając sobie sprawę tylko ze swojego cierpienia. Pozostawiony sam sobie spostrzegł, że jest zgnębionym strzępem, niezdatnym nawet do śmierci. Na czwarty dzień jego choroby i fortepian zabrano, jego właścicielka umarła, a spadkobiercy chcieli zrealizować jej majątek. Wraz tragarzami wpadło światło, Staś ze zdziwieniem zobaczył, że na dworze jest tak pogodnie i pięknie. Dotychczas nie doznawał specjalnie uciążliwych dolegliwości fizycznych, teraz zaczęła się prawdziwa męka. Wychudłe ciało bolało od leżenia, ruszać się nie mógł, pokarmów przyjmować również nie. Raz jeszcze wstał na parę dni i z wielkim wysiłkiem, ale ruszał się normalnie. Poszedł kawałek w las na spacer. Nazajutrz gwizdał podczas golenia, a Bolesław nawet uśmiechał się na to gwizdanie. Podczas obiadu Staś momentami się ożywiał. Gdy Ola odeszła od stołu, poprosił brata, by pochował go w brzezinie, obok Basi. Bolesław poczuł, że nowa mogiła obok Basie będzie wielkim ciężarem dla niego. A potem pomyślał, że łatwiej mu będzie się przenosić na inne posady, a wtedy te mogiły tu zostawi. Potem Staś dodał: „No, i po mojej śmierci nie wzbraniaj sobie Maliny”. Tego dnia jeszcze Staś widział się z Maliną i następnego też. Parę dni potem położył się na dobre. Malwina nigdy nie przychodziła do jego pokoju, nie wypadało. Pewnego dnia pod koniec lipca, był już bardzo słaby. Posłyszał czyjeś kroki, zbliżyły się i oddaliły, poznał te stąpania: była to Malina. Serce mu biło młotem. Nie weszła do domu, oddaliła się w las. Wówczas z lasu odezwał się wysoki głos, dziewczyna śpiewała. Wiedział, że śpiewa dla niego i że to śpiewanie zastępuje wszystkie słowa, które miała mu powiedzieć:
„- A pierwsze zamknienie
To moje spojrzenie,
Że ja Ciebie nie chce znać -„
Słuchając tych słów, przypomniało mu się dzieciństwo i matka, widział szeroką, srebrną rzekę, po której płynęli. Malwina podeszła bliżej i znów śpiewała:
„- A drugie zamknienie
To wysokie sienie,
Po których muszę stąpać-„
Usłyszał kroki tuż pod drzwiami, słyszał jak ktoś oparł się o lipkę, zawołał dwa razy jej imię. Ale zabrzmiało to jak żałosny szept. Zaczęła ponownie swą pieśń:
„- A trzecie zamknienie
To siwe kamienie,
Pod którymi muszę spać-„
Dziewczyna odeszła, a on rozczulił się jak dziecko. Wyobrażał sobie, jak gdyby musiał rzeczywiście prze długie, długie lata spać w ciemnej sieni, pod szarymi kamieniami. Gdy Bolesław wrócił, Staś powiedział, że nie chce umierać tak młodo, te słowa powtarzał do końca.
XII - Po śmierci Stasia Bolesław spostrzegł, że to dopiero rozwiązało mu życie. Razem z jego nieobecnością zjawił się pogodny spokój, pogodzenie się ze wszystkim, co go spotykało, którego przedtem nie miał. Było mu bardzo lekko, napisał nawet podanie o przeniesienie do innego lasu. Teraz Bolesław spotykał się z Maliną nad jeziorkiem i spotkania te nie miały w sobie nic namiętnego, z każdym dniem jednak przywiązywały Bolesława bardziej do życia. Nad jeziorem tez mu zakomunikowała, że Michał się chce ożenić. Powiedział: „To dobrze, ja i tak wyjeżdżam na nową posadę…, a wy się przedtem tutaj pobierzecie, zostawię cię już mężatką”.
Po pogrzebie Stanisława wszyscy szybko wrócili do swoich zajęć. Tylko Ola, która się nudziła siedziała w pokoju wujka. Zdecydowała, że tu chce mieć swój pokój i tak też się stało.
Po informacji jaką Bolesław otrzymał od Maliny czuł się lekko odurzony. Miłość przyszła niespodziewanie i na krótko odmieniła jego życie wewnętrzne, stał się spokojnie wesołym. A przecież początek wszystkiego był okropny.
Staś umarł popołudniu, od razu zakrzątnięto się koło trupa. Bolesław był przez cały czas w pokoju i ponuro przyglądał się temu wszystkiemu. Gdy babki myły jego ciało, weszła Malina. Bolesław natężył się i postąpił krok naprzód. Malina stała i patrzyła na umarłego, nie chciała się ruszyć. Podeszła, zdjęła chustkę, przykrywającą jego twarz, krzyknęła cicho, a raczej zawyła. Chciała razem z innymi myc jego ciało. Bolesław jednak wyraźnie się temu sprzeciwił. Gdy ta nie zareagowała, wyrzucił ją siłą z pokoju. Opamiętał się zaraz jednak i wyskoczył za nią. Stała obojętna pod drzewem, wsparta o biały pień. Bolesław mówił szybko: „Przepraszam cię, ja nie wiem sam, co robię, widzisz, ja nie chciałem, Staś umarł; pan Stanisław umarł, to mój ostatni brat, pochowamy go koło mojej żony…”. Malwina nie mówiła ani słowa, nawet na niego nie patrzyła. Ścisnął Malwinę za ramiona i nagle, ukrywszy twarz na jej gorącym łonie, wybuchnął wielkim płaczem.
Gdy szedł brzegiem lasu , Bolesław nawet o tej scenie nie pamiętał. Myślał tylko o nowej posadzie, o przenosinach, o tym, że Olą trzeba się jakoś zająć. Ogarnął go spokój, spokój, prawie szczęście.
“Panny z Wilka”
Opowiadania zawierają wyraźny wątek biograficzny. Jarosław Iwaszkiewicz rzeczywiście przebywał we dworku w Byszewach, skąd wyjechał w lipcu 1914 r. i powrócił tam na krótko po kilkunastu latach. Właśnie wrażenia ze swego powrotu opisał w “Pannach z Wilka”. Główny bohater opowiadania, Wiktor Ruben, jest człowiekiem dojrzałym (37 lat). Brał udział w I wojnie światowej, która niekorzystnie wpłynęła na jego psychikę i uniemożliwiła mu ukończenie studiów. Pozostała mu świadomość, że niczego w życiu nie osiągnął. Pracuje jako zarządca małego folwarku w Stokroci. Podczas wizyty w dworku w Wilku próbuje odnaleźć siebie sprzed piętnastu lat, odświeżyć najpiękniejsze chwile swego życia. Jednak konfrontacja mitu z rzeczywistością przynosi mu tylko niesmak i rozczarowanie. Niczego nie można przeżyć tak samo, jak kiedyś. Żadna chwila z dawnych wspomnień nie ma już dla niego takiej wartości, jak dawniej. Wysnuwa smutne wnioski, że nie uchwycił szczęścia w odpowiedniej chwili, nie wykorzystał szansy na ułożenie sobie życia, zaznania szczęścia. Dworek wilkowski reprezentuje dla niego wszystko to, za czym tęskni: stabilizację życiową, dom, rodzinę, umiejętność korzystania z uroków życia, miłość jako wartość nadającą życiu głębszy sens.
Iwaszkiewicz nawiązuje w utworze do motywu charakterystycznego dla twórczości M. Prousta. Francuski pisarz w powieści “W poszukiwaniu straconego czasu” dowiódł, że przeszłość można zawsze na nowo odtworzyć, ożywić, uobecnić, a należy to czynić, bo pozwala wyjaśnić i zrozumieć teraźniejszość. Tak też jest w wypadku Wiktora. W efekcie swych rozważań dochodzi do wniosku, że przeszłość należy zamknąć, a poświęcić się teraźniejszości. Konfrontacja mitu z rzeczywistością pomogła mu ułożyć sobie życie na nowo, być może mniej pięknie i wygodnie, ale prawdziwie.
Bohaterowie:
Panny z dworku:
Julcia - najstarsza z sióstr, to z nią 15 lat temu Wiktor przeżył „cztery najpiękniejsze noce swojego ciała”, teraz jest mężatką z dwójką dzieci
Jolka - najładniejsza z sióstr, jest mężatką, ale „puszcza się”, często przyjeżdżają do niej panowie Uwodzi też Wiktora. Do tego jest krótkowzroczna :P
Kazia - rozwódka z jednym dzieckiem, synkiem. Z nią Wiktor dużo rozmawiał, ona jedna zdawała się go rozumiec, przebywali razem tzw. „etapy”, 15 lat temu podkochiwała się w nim, wyznała mu to w spiżarni :P
Fela - za nią Wiktor chyba najbardziej tęsknił, ale okazało się, że zmarła na hiszpankę. Widział ją kiedyś nagą…
Zosia - zamężna, ma syna. Szczerze nie lubiła Wiktora, był jej nauczycielem. Jej mąż jest dyplomatą
Tunia - najmłodsza, spędza z Wiktorem najwięcej czasu, pozwala mu się pocałowac, ale nic więcej między nimi nie iskrzy.
Wiktor Ruben- hmm…odosobniony, odizolowany, samotny? Nie chce się żenic, bo zdaje sobie sprawę, że nie nadaje się do tego.
Wujostwo w Rożkach - właściwie o do nich Wiktor przyjeżdżał na wakacje za młodu i teraz na urlop trzytygodniowy. Ciocia chciała, by ożenił się z Tunią, ale nic z tego nie wyszło
Pan Kawecki - mąż Julci, sadysta trochę, wyżywa się na rozwiedzionej Kazi, żadna z sióstr za nim nie przepada :P
Akcja opowiadania rozgrywa się kilka lat po I wojnie światowej. Głównym bohaterem jest około czterdziestoletni Wiktor Ruben, zarządca niewielkiego folwarku o nazwie Stokroć. Po śmierci swojego przyjaciela i za namową lekarza, Wiktor wyjeżdża na trzytygodniowy urlop na wieś. Na miejsce swojego odpoczynku wybiera strony, z którymi wiążą go wspomnienia - dwór-willę o nazwie Wilko. Podczas drogi do Wilka dostrzega zarówno to, co nie zmieniło się w ciągu piętnastu lat, jak i elementy, które świadczą o upływie czasu (las na miejscu zagajnika). Rozmyśla o pannach zamieszkujących dwór: oblicza w myślach ile mają teraz lat; zastanawia się czy powychodziły za mąż. Folwark w Wilku był przed wojną miejscem, które bardzo często odwiedzał. Spędził w nim także tuż przed wojną wakacje jako korepetytor jednej z panien, Zosi. Związany z tymi okolicami, spostrzega teraz jak często stawał mu przed oczami jakiś „tutejszy” widok, np. zapamiętany fragment pejzażu. Przybywszy do dworku, pierwszą osobą, na którą się natyka, jest Tunia. W pierwszym momencie dziewczyna nie poznaje gościa, gdyż była mała jak Wiktor opuścił ich strony. Po chwili Wiktora serdecznie witają pozostałe kobiety. Wśród nich mężczyzna poznaje Julcię. Jest bardzo zmieniona. Dawna dziewczyna przeistoczyła się w korpulentną panią. Pozostał w niej tylko charakterystyczny niski głos. Wiktor rozpoznaje także Jolę, najładniejszą z sióstr oraz Kazię, kobietę najmniej z nich atrakcyjną, gospodarną i zawsze poważną. Zdziwiony, dowiaduje się, że jego osoba stała się w Wilku legendą, że odegrał w nich ważną rolę. Druga wiadomość jest dużo smutniejsza - nie żyje jedna z sióstr, Fela. Wśród zamieszania towarzystwo pobieżnie wymienia zmiany, jakie pozachodziły w ich życiu. Wiktor nie chce mówić o sobie. Twierdzi, że nie warto. „Żyję jak wszyscy” - mówi. Przed samym sobą przyznaje, że jest to przykre.
Będąc młodym myślał, że jego życie będzie wyglądało inaczej - będzie bogatsze i bardziej niezwykłe. Osobą, z którą rozmawiał w przeszłości na poważne tematy, w tym na temat jego przyszłości, była Kazia. Rozmowy te nazywali `etapami'. Kazia już dawnej była osobą praktyczną, pozbawioną złudzeń. Wiktor z zadziwieniem przypatruje się kobietom. Największa zmiana zaszła w Julci. Dawniej była smukłą, pełna życia dziewczyną. Patrząc na nią teraz zastanawia się, czy wyjaśnią sobie to, co miało miejsce kilkanaście lat temu. Pewnego dnia, młody wówczas Wiktor, wracając po wieczornym spacerze do domu, pomylił pokoje i zamiast wejść do swojego, wszedł do pokoju Julci. Spostrzegłszy swój błąd, postanowił go kontynuować. Położył się koło dziewczyny, wyczuł, że nie śpi, że udaje. Wspomnienia tej nocy pozostały w nim na zawsze. Przepojone były zmysłowością, pięknem, tak „jakby było w nich jakieś nabożeństwo”. Młodzi spędzili w ten sposób ze sobą cztery noce. Nigdy też nie poruszali tego tematu w rozmowie. Zachowywali pozorną obojętność, tak jakby noce te nie były czymś realnym.
Wiktor odkrywa, co było urokiem tamtych, dawno minionych dni. Były nimi młodość oraz nieuświadomiony erotyzm, który „unosił się w powietrzu”. Wszystko w tamtym czasie miało w sobie witalność; zalążek czegoś, co w każdej chwili mogło rozkwitnąć. Mężczyzna odwiedza swoje wujostwo, mieszkające w folwarku Rożki. Wypytuje o „panny”. O sobie mówi mało i raczej niechętnie. Wieczorem, przed położeniem się spać, przygląda się sobie w lustrze. Uważany jest za mężczyznę przystojnego. Jest jednak zaniedbany. Dawniej zawsze myślał o sobie jako o kimś nieatrakcyjnym, co go onieśmielało. Dziwią go słowa ciotki, która twierdzi, że dawniej wszystkie panny w dworku się w nim podkochiwały.
Następnego dnia w Wilku na obiedzie poznaje męża Julci, Kaweckiego, mężczyznę banalnego i nudnego. Rozmawia także z Zosią, swoją dawną uczennicą. Wyczuwa u niej niechęć do swojej osoby. Tłumaczy ją sobie przegrodą, jaką się między nimi utworzyła jeszcze za czasów, gdy był jej nauczycielem. Wybiera się na spacer z Tunią. Wiktor chce odwiedzić cmentarz, na którym leży Fela. Tunia ma obojętny stosunek do swojej zmarłej siostry, gdyż ledwie ją pamięta. Przed Wiktorem staje wspomnienie Feli - kiedyś przypadkiem zobaczył ją nagą, jak wychodziła z jeziora. Widząc zaniedbany grób Feli, z przykrością uświadamia sobie, że jej obraz odchodzi już w niepamięć. Nazajutrz ponownie, ale już sam, przychodzi na grób. Kłębią się w nim różne myśli, których nie potrafi uporządkować.
W kilka dni później Wiktor ma pierwszą okazję, by dłużej porozmawiać z Jolą. Kobieta wyjawia mu, że nigdy się w nim nie kochała, był jednak dla niej autorytetem. W pewnym sensie nadal nim jest - czeka na jego „osąd” w kwestiach moralnych (Wiktor domyśla się, że jest kobietą łatwą). Nie chce jednak jej osądzać, gdyż sam nie uważa się za człowieka szlachetnego. Względem kobiety zachowuje rezerwę; im więcej ona mówi, tym bardziej staje mu się obca. Z drugiej zaś strony nie może nic poradzić na to, że podoba mu się fizycznie.
Inaczej wygląda jego rozmowa z Kazią. Kobieta nazywa go „oddzielonym od innych ludzi”. Zauważa, że się zmienił, że przygasł. Przyznaje, że w młodości szalała za nim. Było to uczucie silne, szczeniackie, które całkowicie minęło. Wiktor czuje się niezręcznie, gdyż nigdy nie zauważył jej uczucia. Uświadamia sobie, że nigdy tak naprawdę nie kochał prawdziwie.
Kilka dni spędza na polowaniach, spacerach. Podczas jednej przechadzki z Tunią uzmysławia sobie, że tylko ona ze wszystkich mieszkających w dworku kobiet nie jest związana z nim żadnymi wspomnieniami. Jej postać zlewa mu się z postacią Feli. Pewnego dnia Wiktor całuje Tunię. Zaskakuje go jednak jej reakcja, jaką jest śmiech. Czuje się dotknięty. Upływają następne dni. Podczas powrotu z lasu, Wiktor jedzie powozem z Julcią. Mężczyzna, chcąc przywołać dawne, magiczne chwile z nią spędzone, dotyka jej dłoni. Z przerażeniem czuje, że kobieta ta nie wywołuje już w nim takich emocji jak dawniej; czuje banalność całej sytuacji. Rozmawiają o rzeczach mało istotnych, by ukryć zmieszanie.
Przez parę dni Wiktor pozostaje w Rożkach. W nocy nawiedzają go zmysłowe sny, a także myśli na temat własnej osoby i własnego życia.
Przyszedłszy do Wilka, zastaje w domu Zosię. Dziewczyna jest dla niego nieprzyjemna, przyznaje, że nigdy go nie lubiła. Już jako dziecko cieszyło ją to, że Wiktor nie potrafił rozeznać się sytuacji, którą nazywa „ciuciubabką”. Mówi, że i teraz znów jest w ich domu bohaterem. Słowa te mają wydźwięk negatywny; dziewczyna dodaje, że mówi mu to wszystko dlatego, że tak naprawdę nic go to nie obchodzi. Wiktor stwierdza, że tymi słowami całkowicie go odmieniła. „Lato się we mnie przełamało” - mówi. Wiktor czuje się samotny. Wbrew sobie ulega pokusom Joli. Przygoda ta znów wydaje mu się banalna, tym bardziej, że jak stwierdza, „była to już bardzo spóźniona historia”.
Postanawia wyjechać. Próbuje zatrzymać go ciotka; proponuje aby przedłużył swój urlop. Sugeruje mu, że powinien zmienić swój tryb życia. Wiktor czuje oburzenie. Przed samym sobą utwierdza się w słuszności dokonanych wyborów życiowych. Wybrał swoją drogę i postanawia ją kontynuować, pomimo tego, że nie jest ona łatwa. Praca w Stokroci niekiedy go nudzi; przekonuje jednak siebie, że każde życie niesie za sobą trudności. Życie panien z Wilka także nie jest lekkie. Każda z kobiet ma swoje własne zmagania. Po kilku dniach opuszcza Wilko. Czuje jednak wielki żal - za tym co bezpowrotnie mija. Teraz zdaje sobie sprawę z tego, że nie potrafił dawniej dostrzec szczęścia. Nie kochał, gdyż bał się uczuć.
Wiktora odprowadza drogą Jola. Pyta, z jakimi uczuciami opuszcza Wilko. On jednak nie może jej powiedzieć, co czuje naprawdę, gdyż wie, że nie zostanie zrozumiany. Odchodzi - najpierw krokiem niepewnym, później coraz mocniejszym. Myśli już o tym, co się zmieniło podczas jego nieobecności w Stokroci.
10