Rozdział 4 - Polowanie ma gorzki smak
Część I
Znowu te same wyrzuty sumienia. Jak ja mogłam to zrobić? Zadręczałam się pytaniami, kiedy znalazłam się w swoim pokoju po powrocie z małej eskapady z Jacobem. Ach czy ja się nigdy nie opamiętam? Co ja w nim widzę? Owszem jest super zbudowany, przystojny, ma to coś, ale to nie powód żebym się tak nieodpowiedzialnie zachowywała. Gdybym się w porę nie opamiętała to mogłoby się zdarzyć najgorsze. Niestety właśnie to najgorsze mi się marzyło, pragnęłam być w objęciach Jacoba, pragnęłam go pieścić, dotykać i całować, pragnęłam się z nim kochać! Nie, nie, nie. Dlaczego ja o tym myślę? Jak dobrze, że Edward nie potrafi czytać mi w myślach, dowiedział by się wtedy tej gorzkiej prawdy i mogłabym go stracić na zawsze. Swoją drogą ciekawa byłam czy wrócił już z polowania. Ach! Przecież Alice powiedziała mi, że gdzieś zniknął w trakcie. Boże tyle ostatnio rzeczy mam na swojej biednej głowie, że nie wiem za co się chwycić. Z jednej strony Jacoba, z drugiej Edwarda i Jaspera, a na dodatek ta kobieta z lasu. Właśnie! Na śmierć zapomniałam, muszę natychmiast udać się do Cullenów i porozmawiać z Carlisem, może on czegoś się dowie.
Po kąpieli wysuszyłam włosy i tym razem ubrałam się normalnie to znaczy w stylu Belli, a nie lalki Barbie, nie chciałam ponownie kusić losu. W pośpiechu zarzuciłam na siebie stare jeansy i kolorowy t-shirt. W mgnieniu oka znalazłam się przed domem w swojej starej czerwonej i na dodatek rozlatującej się już furgonetce. Dwukrotnie próbowałam odpalić silnik i dopiero za trzecim czy czwartym razem zaskoczył. Jechałam drogą po kolei mijając budynki sąsiadów, aż w końcu przekroczyłam granicę Forks i skręciłam w lewo. Otaczały mnie wysokie drzewa, a pode mną znajdowała się mała leśna ścieżka którą jechałam. Kiedy zobaczyłam przed sobą dom Cullenów dodałam gazu i zatrzymałam się na niewielkim podjeździe. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam Alice stojąca przed drzwiami, widocznie wiedziała, że mam zamiar ich odwiedzić. W jednej chwili przez głowę przeleciała mi straszna myśl. A co będzie jeśli wampirzyca wie co zaszło między mną a Jacobem? Co jeśli powie lub co najgorsze już powiedziała o tym Edwardowi? Takiego przebiegu wydarzeń nie wzięłam wcześniej pod uwagę. Zaparkowałam samochód i powoli ze spuszczona głową wysiadłam z niego. Dziewczyna natychmiast do mnie podbiegła w podskokach.
- Och Bello jak dobrze, że jesteś nie mogłam się doczekać kiedy Cię znowu zobaczę. Jeszcze raz przepraszam Cię za swoje wczorajsze zachowanie. - „ dziwne” pomyślałam, czemu Alice nie jest na mnie wściekła? Może wcale nie wiedziała o wydarzeniach z wczorajszego dnia…
- Nie musisz przepraszać - powiedziałam - wiesz, że sama tego chciałam
- Tak wiem, i dobrze, że wilkołak mi przeszkodził.
- No niech Ci już będzie. - odparłam z niesmakiem. - powiedz mi z czego jesteś taka zadowolona? - na twarzy Alice widać było ogromna radość i podniecenie
- Nie uwierzysz co się stało, a ja głupia tak się martwiłam.
- Powiedz wreszcie bo zaraz zwariuje z ciekawości.
- Słuchaj uważnie… Jasper mnie nie zdradza!
- Widzisz mówiłam, że wszystko…
- Poprosił mnie o rękę! - przerwała mi w pół zdania piszcząc.
- Co? - zaniemówiłam
- Tak, już niedługo zostanę jego żoną zobacz jaki dał mi piękny pierścionek zaręczynowy - wyciągnęła rękę pokazując wielki brylant na swoim drobnym palcu. - ten telefon co znalazłam w jego rzeczach był do sklepu jubilerskiego, och jaka ja głupia myślałam, że ma inna kobietę a on po prostu chciał mi zrobić niespodziankę. Bello będziemy miały podwójny ślub! - nie mogłam uwierzyć własnym uszom w to co mówiła do mnie przyjaciółka.
- Jestem taka szczęśliwa Alice. Nawet nie wiesz jak bardzo!
- Już niedługo mamy ustalić wspólnie z wami datę naszych ślubów, zobaczysz jak będzie pięknie. Już widzę te wszystkie girlandy i kwiaty i przyjęcie. Ojej Bello musimy natychmiast jechać do Seattle i kupić suknie. - opowiadała rozmarzona wampirzyca, mi z kolei nie podobał się pomysł kupowania sukni, nie lubiłam nigdy publicznych przebieranek tym bardziej w sklepach, w których na nic nie było mnie stać. - och musimy wybrać druhny boże jest tyle do zrobienia a tak mało czasu. - ja od razu wiedziałam kto zostanie moja druhną. - Trzeba jeszcze zrobić listę gości zamówić jedzenie, o boże i jak zwykle wszystko będzie na mojej głowie, - Alice nie mogła przestać mówić z podniecenia. Dla mnie ślub był ważny ale wolałam obejść się bez tych wszystkich ceregieli i jakiś wystawnych przyjęć. Niestety jeśli ślub miał być podwójny musiałam być na to gotowa, dziewczyna nigdy nie przepuści okazji aby się twórczo wykazać.
- Chodź wejdźmy do środka bo reszta zaczyna się już niecierpliwić - powiedziała po czym weszłyśmy do domu. Wszystko stało na swoim miejscu dokładnie tak jak to zapamiętałam kiedy byłam ostatnim razem. Wielkie przejrzyste okna kuchnia, jadalnia i wspaniały fortepian, na którym Edward grał dla mnie przez siebie skomponowane kołysanki . Na sofie przed ogromnym plazmowym telewizorem siedziała Rosalie wraz z Esme, a doktor Carlis krzątał się w kuchni.
- Witaj Bello. - powiedziała pani Cullen. Śliczna brunetka wstała z kanapy i ucałowała mnie na powitanie - jak się miewasz, dawno u nas nie byłaś.
- Dzień dobry Esme , wybacz ale ostatnio mam dużo nauki, wiesz za tydzień zakończenie roku szkolnego i zostały same egzaminy.
- Doskonale Cię rozumiem nawet nie pamiętam ile ja razy coś zdawałam ale zawsze towarzyszył mi ten sam stres. Usiądź proszę. - ustąpiła mi miejsca na kanapie tuż obok Rosalie, która spojrzała się na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Co tak na nią zerkasz spode łba Rose - ten głos, wszędzie go rozpoznam. Odwróciłam się i ujrzałam stojącego na schodach Edwarda, mojego kochanego Edwarda. Poderwałam się z kanapy, lecz zanim zdążyłam się obejrzeć stał tuz obok mnie i wpatrywał mi się w oczy. Objęłam go w pasie i czule pocałowałam.
- I jak? - spytałam
- Co jak?
- Najedzony?
- Tak i to do syta - zaśmiał się wampir - polowanie się udało, aż trzy pumy na głowę
- To świetnie. Niepokoi mnie tylko jedna myśl. Możesz mi powiedzieć gdzie tak nagle zniknąłeś?
- Byłem tu i tam… - zaczął się ze mną przedrzeźniać choć wiedział, że tego nie lubię
- Proszę Cię, powiesz mi wreszcie?
- Jeszcze nie to ma być niespodzianka, a tak swoja droga zapewne już wiesz, że Alice i Jasper się pobierają?
- Tak wiem, mamy zrobić podwójny ślub - odpowiedziałam zakręcając zalotnie kosmyk włosów na palcu.
- Dokładnie.
- A tak przy okazji to gdzie są Emmet i Jasper? - spytałam rozglądając się po domu
- Mają pewna sprawę do załatwienia ale niedługo powinni się zjawić. - „Ciągle jakieś nowe tajemnice pojawiały się w tym domu. Moja natura badacza powinna się tym zająć” pomyślałam sobie w duchu.
- Ach prawie bym zapomniała, Carlis mam do Ciebie pytanie a właściwie prośbę.
- Słucham Cię. - powiedział lekarz odrywając się od przyrządzania mi ludzkiego obiadu.
- Jacob powiedział mi, że Paul i Sam natrafili na trop tej kobiety. Uciekała na północ w stronę Alaski, wiem że macie tam przyjaciół więc chciałam Cię prosić żebyś zapytał się Denali czy znają jakieś szczegóły bądź czy miały u nich miejsce jakieś dziwne wydarzenia.
- Oczywiście zaraz skontaktuję się z nimi - to powiedziawszy oderwał się od krojenia pieczonego kurczaka, którego przepyszny aromat rozchodził się po całym domu i sięgnął po słuchawkę telefonu wykręcając jakiś numer. Rozmawiał przez chwile i gdy nastąpiła złowroga cisza, usłyszałam nagle głos Edwarda…
- Do jasnej cholery!
- Ed co się stało? - spytała Esme. W tym momencie Alice wypuściła z rąk długopis i zeszyt, w którym zapewne zapisywała wszystkie rzeczy potrzebne do urządzenia wesela, jej oczy zmieniły barwę i patrzyły niemo przed siebie. Jak grom z jasnego nieba spłynęła na nią wizja.
- Jacob - powiedział Edward, był wyraźnie zszokowany
- Czy ktoś może mi powiedzieć co się tutaj dzieje? - krzyknęłam z przerażeniem w głosie. Na sam dźwięk imienia Indianina moje serce zadrżało z obawy przed zbliżającym się niebezpieczeństwem, ale najgorsze miało dopiero nadejść…