Szukaj swojej drogi
Pracę można znaleźć nie tylko dzięki układom
Większość Polaków nie chce awansować. Nie interesuje nas wykazywanie się inicjatywą ani samodzielne stanowisko pracy. Marzymy o bezstresowym zarabianiu dużych pieniędzy.
Jesteśmy największymi... entuzjastami pracy w Europie. Tak wynika z przeprowadzonego w osiemdziesięciu krajach "Globalnego sondażu wartości" (2002). Aż 80 proc. z nas twierdzi: "praca jest dla mnie bardzo ważna", i dodaje: "trzeba ja wykonywać z sercem, nawet jeśli nie jest specjalnie znacząca".
To nas wyróżnia wśród innych Europejczyków: prawie połowa Niemców i Anglików sądzi, że praca zajmuje zbyt dużo miejsca w ich życiu. - W Polsce praca stała się towarem deficytowym - komentuje dr Katarzyna Korpolewska, psycholog społeczny. - Młodzi mieszkańcy Europy Zachodniej startują z innego pułapu. Im łatwiej jest dojść do stopy życiowej, na która my pracujemy latami. Toteż mogą mówić: nie tylko pracą człowiek żyje.
Drugi dom?
Marzymy o pracy bezstresowej, wśród życzliwych współpracowników, o pewności, że nie grozi nam nagłe zwolnienie (CBOS, maj 2004). To skutek bezrobocia i przekonania, że łatwiej pracę stracić, niż ją znaleźć, ale także wyraz tęsknoty za spokojnym życiem z opowieści rodziców (bądź o starym, dobrym PRL-u) - gdy etat był tak oczywisty, jak dziś problemy z jego uzyskaniem.
- Poszukiwanie miłej atmosfery w miejscu pracy to też typowo polska tęsknota - mówi Korpolewska. Chcielibyśmy, żeby miejsce pracy było naszym drugim domem. Praca to miejsce, w którym najchętniej szukamy przyjaciół. Nie mamy pasji, nie angażujemy się w działalność społeczną, nie mamy czasu na stare przyjaźnie - to ze współpracownikami chcemy dzielić się swoimi problemami rodzinnymi i zdrowotnymi, radzić się.
W wielu krajach "rodzinna atmosfera" ma inny wydźwięk. Może oznaczać istnienie towarzystwa wzajemnej adoracji, sprzyjać tworzeniu się nieformalnych grup nacisku, układów. Napięcia i stresy wynikają często z powodu konfliktów prywatnych między pracownikami. - Do mojej firmy trafiają pracownicy, którzy zwolnili się mimo lęku przed bezrobociem właśnie z powodu nieznośnych wzajemnych relacji. Na Zachodzie to niemożliwe. Praca to praca, a dom to dom. Ze współpracownikami utrzymuje się relacje zawodowe - mówi Korpolewska.
Wychyl się
Mimo, że cenimy pracę, nie chcemy robić kariery. Pracujemy głównie dla pieniędzy, nie wierzymy, że praca nadaje życiu sens. Na pierwszym miejscu wśród wartości stawiamy rodzinę, zdrowie, miłość i przyjaźń. Zawodowy sukces nie mieści się w pierwszej dziesiątce ważnych spraw. A jednocześnie chcemy dobrze zarabiać! Układ idealny: mało pracy, miła atmosfera, żadnej odpowiedzialności, wielka kasa. Skąd pomysł, że to w ogóle może się udać?
Dr Korpolewska: Panuje mit, że im wyżej się stoi, tym łatwiej się spada. I nie pomagają statystyczne dane, że częściej tracą pracę szeregowi pracownicy niż ich szefowie. Choć spadają rzadziej, za to bardziej spektakularnie. Wysuwanie się przed szereg kojarzy się z kłopotami. Najlepiej się nie wychylać, przystosować, wyrywni pracują krócej. Nieraz młodzi ludzie narzekają na pracodawcę, pytam: "Czy państwo to zgłaszali?". Śmieją się:" Co za pomysł. Gdy samo posiadanie pracy jest wartością, łapie się to co się trafia i siedzi cicho.
Nic dziwnego, że nie wierzymy, że praca nadaje życiu sens, skoro polega ona na posłusznym wypełnianiu poleceń. Człowiek lubi to, w co się angażuje. I angażuje się w to, co lubi. Jeżeli zgadzamy się być trybikiem w maszynie poruszanej ręka szefa, rezygnujemy z zawodowej satysfakcji, możliwości realizowania własnych pomysłów. I z wielkiej kasy, bo szeregowy pracownik zawsze zarabia mniej.
Uciekający sufit
Gdy zaczynamy pracować, myślimy: Za rok podwyżka, za dwa będę kierownikiem działu , a za pięć to ho, ho. Co dalej? Robimy swoje i czekamy, by nas zauważono, doceniono. Bywa, że nie doceniają, bo recesja, obniżanie kosztów własnych firmy, kryzys finansów publicznych. Mijają lata i nic - sufit nadal jest wysoko. Jeśli nie ruszymy z miejsca, zamiast podwyżki czeka nas rutyna. Połowa z nas jest gotowa dostosowywać się do wymagań pracodawcy, 80 proc. uważa, że warto być pracowitym. Bylibyśmy pracownikami idealnymi... gdyby nie bierność i niechęć do podejmowania odpowiedzialności. Niestety, te cechy ma zdecydowana większość Polaków - a one skazują pracownika na stanowiska podległe i - co gorsza - na brak zawodowego rozwoju. Dotyczy to szczególnie kobiet, które częściej cenią pracę bezstresową, mężczyźni wolą interesująca, samodzielną i dającą im możliwość wykazania się. Być może wynika to z biologii, płci mózgu i płci w ogóle, ale chyba jeszcze bardziej ze stereotypowego sposobu myślenia. Prawie połowa (44 proc.) z nas jest przekonana, że płeć ma ważne znaczenie przy wyborze pracownika. Sądzimy, że wygląd zewnętrzny i brak zobowiązań rodzinnych mają znaczący wpływ przy przyjmowaniu do pracy.
Niby dyspozycyjni
Na ogłoszenie z warunkiem: "Oczekujemy pełnej dyspozycyjności" odpowiada chętnie większość z nas, choć aż 43 proc. nie jest na to gotowa. Tyle Polaków uważa, że szef nie ma prawa żądać zostawania po godzinach. Wśród innych Europejczyków wyróżniamy się niechęcią do poświęcenia czasu wolnego na rzecz pracy. Co ciekawe: oni (np. Anglicy) mówią: "Praca zajmuje zbyt dużo miejsca w moim życiu", ale są gotowi pracować wieczorami czy w soboty. My odwrotnie: "praca jest bardzo ważna", ale nie chcemy poświęcić dla niej wolnego czasu. Nawet za cenę dodatkowego wynagrodzenia. Może z tego powodu też najczęściej poszukujemy pracy w państwowych firmach: kojarzą nam się z niewymagającym szefem, pewnym zatrudnieniem, stałymi godzinami pracy (znowu sen o PRL-u), choć oznaczają także niezbyt wysokie zarobki.
Twoje plecy
Połowa z nas ma zdrowe przekonanie, że pracę można znaleźć, wkładając najpierw wysiłek w zdobycie wykształcenia i doświadczenia. Im więcej umiem, tym mi na rynku pracy będzie łatwiej. Druga połowa wierzy w układy: "nawet najwyższe kwalifikacje nie pomogą, gdy nie masz znajomości". - Z takim przekonaniem możemy mieć duże problemy ze znalezieniem pracy i w Polsce, i w Unii - uważa Katarzyna Korpolewska. - Niedawno słyszałam opowieść chłopaka, który wyjechał do pracy w Anglii. Kolega miał mu coś znaleźć, ale zwlekał, zwodził. On czekał, czekał, w końcu zaczął sam szukać. I znalazł pracę bez większego problemu.
Bierność zupełnie nie popłaca". Im dłużej trwa, tym łatwiej wpadamy w "wyuczoną bezradność". Jak dzieci nadopiekuńczych rodziców, które czekają, że inni spełnia jego potrzeby. Wiara w układy sprawia, że nie koncentrujemy się na poszukiwaniu pracy, lecz kontaktów. Po drodze gubimy poczucie własnej wartości, bo ludzie zaczynają się od nas opędzać jak od muchy. Rośnie lista naszych roszczeń wobec innych i grono nieżyczliwych, czyli tych, którzy nam nie pomogli. Pamiętaj też, że choć mocne plecy czasem pomagają znaleźć pracę, nie ułatwiają w niej przetrwać. Bierny pracownik z niskim poczuciem wartości i wiara, że plecy znaczą więcej niż dobra praca, to fatalny nabytek dla każdej firmy.