Ramiro de Maeztu i idea Hispanidad
Tradycjonalizm hiszpański
Na tle krytyki Hiszpanii przełomu stuleci, upokorzonej w wojnie ze Stanami Zjednoczonymi w 1898 roku, narodził się nowoczesny hiszpański nacjonalizm, którego twórców nazywano „pokoleniem `98”. Ruch skupiał tylko literatów i nie miał początkowo przełożenia politycznego, chodzi tu raczej o wpływ na politykę poprzez literaturę na której kształciła się hiszpańska inteligencja. Pokolenie `98 jest dość trudne do zakwalifikowania w tradycyjnym schemacie lewica-prawica. Byli to ludzie myślący w duchu nacjonalizmu, hiszpańskiego imperializmu, lecz zarazem byli dalecy od konserwatyzmu. Współczesna pokoleniu `98 Hiszpania wydawała się pogrążona w marazmie, uśpieniu. Pojawiają się tu idee kreacji nowego narodu i nowego państwa, rewitalizacji Hiszpanii. Ulubionym słowem nacjonalistów było ¨nowoczesność”, a politycznie są plasowani pośród liberałów.
Prawica hiszpańska w wieku XIX nie wykazywała najmniejszych tendencji nacjonalistycznych, a czym bardziej na prawo, tym silniej akcentowano katolicyzm i odżegnywano się od nacjonalizmu. Historycy nie znajdują nawet śladu nacjonalizmu u Donosa i karlistów - czyli integralnej prawicy - słabe (ale to bardzo słabe) u nieco liberalniejszego Balmesa. Silniejsze są one dopiero u ideologów konserwatywnych o tendencji bardziej liberalnej: Canovasa del Castillo i Menéndeza y Pelayo. „Ołtarz i Tron - pisze o prawicy historyk nacjonalizmu - wydawał się pewniejszy niż Państwo i Naród. Dyskurs ideologiczny elit tradycjonalistycznych, wraz z silnym elementem mitycznym, łączył się z cnotami chrześcijaństwa, Soborem Trydenckim i z nostalgią za starą monarchią habsburską” . W XIX wieku nacjonalizm jednoznacznie kojarzył się z liberalizmem politycznym, liberalnym parlamentem w Kadyksie w 1812 roku. Nacjonalizm liberalny, skierowany na modernizację ekonomiczną i budowanie gospodarki wolnorynkowej kosztem wewnętrznych granic prowincjonalnych, wyrażał interesy bogatego mieszczaństwa. Nacjonalizm ten zawsze miał charakter republikański. W ten liberalno-modernizacyjny nurt nacjonalizmu hiszpańskiego wpisują się także przedstawiciele pokolenia '98, którzy nie chcieli konserwować Hiszpanii pobitej w 1898 roku, idącej w cywilizacyjnym ogonie Europy, pozbawionej siły politycznej, militarnej i gospodarczej, rolniczej, niepiśmiennej. Co mieli nacjonaliści konserwować z tej rozpadającej się postśredniowiecznej hacjendy? Chcieli ją unowocześnić, ale zachowując jej specyficzny kastylijski klimat.
Centralnym motywem nacjonalizmu pokolenia `98 był nieredukowalny konflikt między tym, co hiszpańskie a tym, co zagraniczne. To ostatnie kojarzyło się z demokracją i liberalizmem, które to idee spowodowały upadek hiszpańskiego ducha narodowego, co w konsekwencji miało doprowadzić do przegranej wojny z 1898 roku. Młodzi nacjonaliści nie dostrzegali przyczyn słabości ojczyzny w jej zacofaniu społecznym, czy gospodarczym, lecz przede wszystkim w dekadencji duchowej i intelektualnej. Kluczem do restauracji utraconej świetności było więc odzyskanie „poczucia narodowego”, „duszy hiszpańskiej”, czyli odtworzenie monoideowej idei hiszpańskiego patriotyzmu, co wyraźnie sugeruje wpływy Marcelino Menéndeza y Pelayo . Nacjonaliści nie rozumieli problemu uprzemysłowienia, zresztą jako literaci nie mieli na tematy gospodarcze nic do powiedzenia. Plan reform społecznych ograniczał się do podniesienia poziomu zacofanego rolnictwa i gruntownej reformy edukacji, aby kształciła młodzież w duchu narodowym. Sposób myślenia młodych nacjonalistów był na wskroś idealistyczny i romantyczny; bardzo chętnie przeciwstawiano Hiszpanię idealną Hiszpanii rzeczywistej. Szansę na reformę ducha dostrzegano w nacjonalistycznej dyktaturze, która wykrzesze z ludu narodowe instynkty. To, co w pokoleniu `98 najważniejsze, to silnie zaakcentowanie odrębności kulturowej, cywilizacyjnej, mentalnej i politycznej Hiszpanii od reszty Europy. Hiszpania nie powinna kopiować instytucji demokratycznych Zachodu, ale wybrać własną drogę do wielkości i szczęścia. Drogę do tych rozwiązań widziano w rewolucyjnym zrywie, który nie będzie jednak rewolucją społeczną, ale rewolucją ducha, rewolucją hiszpańskiego nacjonalizmu.
Najgłośniejszym przedstawicielem pokolenia '98 jest Ramiro de Maeztu y Whitney (1875-1936). Urodził się w Navarrze, z ojca Baska-tradycjonalisty i matki Angielki (ojciec był przez pewien czas konsulem w Wielkiej Brytanii). Dziecięce lata spędził w Paryżu, młodzieńcze na Kubie, piętnaście lat dorosłego życia w Londynie. Urodzenie i koleje życia sugerowały, że powinien być kosmopolitą, podobnie jak i dobór lektur: Spencer, Ibsen, Nietzsche, Husserl. I tak też było w istocie. Młody Maeztu był kosmopolitą, Europejczykiem w najgorszym znaczeniu tego słowa, zbuntowanym przeciwko hiszpańskiej Tradycji, karlistowskiej tradycji wyniesionej z domu, a szczególnie feudalnym pozostałościom i obskurantyzmowi zacofanej, w stosunku do liberalnego Zachodu, Hiszpanii. Ta wydawała mu się wtenczas „pustynią”, którą ominęły wszystkie postępowe nurty w historii Europy: Renesans, Reformacja i Oświecenie. Wiążąc swoje nadzieje z lewicą, jednoznacznie opowiada się za postępem, stawiając na europeizację Hiszpanii, poprzez przejęcie zachodniej filozofii, nauki, techniki i mentalności, a tym samym modernizację swej ojczyzny w duchu antytradycyjnym. Podróżuje po Włoszech, zachwycając się architekturą nowoczesnego Renesansu, potem zaczytuje się w neokantystach. Marzy mu się modernizacja ojczyzny zaprowadzona odgórnie, przymusowo przez władzę i wpojona w tradycyjny naród siłą.
W 1905 roku Maeztu został londyńskim korespondentem dzienników La Prensa i La Correspondencía de España i trzeba uznać, że ten młody kosmopolita bardzo głęboko wniknął w angielskie środowisko, angażując się w brytyjskie życie polityczne i wiążąc się z tzw. socjalizmem gildyjnym . Pobyt nad Tamizą wyrobił w Maeztu dwuznaczne uczucia: z jednej strony fascynował go świat anglosaski, mieszczańskie cnoty liberalnej brytyjskiej burżuazji, nade wszystko zaś siła polityczno-militarno-gospodarcza świata anglosaskiego. Odczucie to wzmocnił jeszcze pobyt w Stanach Zjednoczonych. Z drugiej jednak strony, poznanie świata anglosaskiego wyrabia w nim niechęć do niego, do jego materializmu, pogoni za pieniądzem i plutokratycznymi rządami bankierów za parawanem demokracji, szczególnie zaś do liberalnej koncepcji wolności, która nie opiera się na obiektywnej Prawdzie, lecz samowoli. Szczególnym obrzydzeniem napawa go anglosaskie poczucie wyższości nad narodami katolickimi - zaprzeczające równości ludzi wobec Boga - ufundowane na protestanckiej arcyheretyckiej tezie o predestynacji. Wojna 1898 roku staje się wkrótce synonimem walki świata kultury hiszpańskiej z anglosaskim. Maeztu poczyna odczuwać swoje kastylijskie pochodzenie dopiero w konfrontacji z obcym światem, obcym krajobrazem, obcymi wartościami. Maeztu najpierw poczuł się nie-Anglikiem, aby zdać sobie sprawę, że reprezentuje odmienny świat hiszpański, a może nawet szerzej, świat kultury hiszpańskojęzycznej, iberoamerykański (la Hispanidad).
Koncepcja Hispanidad to idea mistyczna, mitologiczna, pełna zachwytów nad Średniowieczem, odwołująca się do religijnej, a nie politycznej koncepcji narodu, jego mistyki, poczucia misji. Naród nie jest tu ujmowany - jak w Action Française - pozytywistycznie, badany empirycznie. Jest kwestią uczucia. Jeśli naród jest kwestią uczuć, to podstawę jego bytu wspólnotowego stanowić musi hiszpańska Tradycja - Hispanidad. Przeciwko Hispanidad opowiadają się wszystkie idee i ideologie, które nie powstały w Hiszpanii i z jej inspiracji. Wszystkie obce doktryny przywiezione zostały z Francji lub Wielkiej Brytanii - tam są korzenie liberalizmu, demokracji, socjalizmu i anarchizmu; idee suwerenności ludu Jean Jacquesa Rousseau, wolnego rynku Adama Smitha, niezależnej etyki Immanuela Kanta i trójpodziału władz Monteskiusza. Idee te nie powstały na ziemi hiszpańskiej i nigdy nie staną się częścią hiszpańskiej myśli. Idee te powstały w innych krajach i aby rozwiązać miejscowe problemy i stawić czoła lokalnym wyzwaniom. Nie są hiszpańskie, nie pasują tu i nie mogą zostać zasymilowane. Przywlekli je do Kastylii członkowie „anty-Ojczyzny” (la Antipatria), zafascynowani w XVIII wieku wszystkim, byle tylko nie było hiszpańskie, byle było obce. Od XVIII wieku Hiszpania cierpi na chorobę sfrancuzienia - upodobnienia się, za wszelką cenę, do Francji, przyniesienia nad Ebro francuskiej filozofii, doktryn politycznych i instytucji. Zagraniczne ideologie stoją w opozycji do teologicznej i teocentrycznej koncepcji świata cechującej Hiszpanów wieku XVI, a ujmowalnej w formule „żyć i umierać dla większej chwały Boga”; esencją owych ideologii jest Marsylianka - będąca „pośród znanych hymnów narodowych jedynym bez Boga” - oraz ideologia Rewolucji Francuskiej wyrażająca się w bezbożnej formule Liberté, Egalité, Fraternité. Tymczasem Hiszpania ze swej natury jest katolicka: „w języku łacińskim - pisze Maeztu - otrzymała chrześcijaństwo, a wraz z chrześcijaństwem ideał” i aby wrócić do swojego prawdziwego bytu, otrząsnąć się z potopu zagranicznych ideologii, musi „zidentyfikować swój byt ze swoim ideałem” . Duch hiszpański osiągnął swoje apogeum, sięgnął głębi Hispanidad w stuleciu „ojca Vitorii”, czyli w epoce Kontrreformacji, baroku, gdy Hiszpanie podbili połowę świata, aby zanieść ludziom na najdalszych zakątkach planety Dobrą Nowinę. Zagraniczne ideologie są laickie - mając zapewne na myśli marksizm i liberalizm - Maeztu zarzuca im materializm, podczas gdy „ideał hiszpański jest pietystyczny” . „Kultura świata - pisze Maeztu - nie może zostać stworzona na fundamencie biologicznego charakteru człowieka, lecz na jego wyzwoleniu poprzez siłę i porządek. Zbawienie nie przychodzi z tego, co się chce, ale z tego, co zrobić należy. I fizyka i metafizyka, nauki moralne i naturalne każą nam od nowa wysłuchać słów Ducha i ufundować prawo i instytucje społeczne i polityczne, tak jak Święty Tomasz i nasi teologowie-prawnicy, na obiektywnej zasadzie dobra wspólnego, a nie na kaprysie woli silniejszego” .
Wspomnienie o barokowej tradycji, Hiszpanii Wieku Złotego nie jest pamięcią o przeszłości, która już nigdy nie wróci, lecz „źródłem życia” do którego Hiszpania musi powrócić, aby przełamać władztwo obcych ideologii i stać się na powrót sobą. Ze stwierdzenia, że należy „bronić naszego własnego bytu, gdyż jego obrona jest samą esencją bytu” możemy wnosić, że Hiszpania doby baroku i Kontrreformacji uważana jest za wyraz, ugruntowanej na Prawdzie wiecznej, prawdziwej i ponadczasowej rzeczywistości. Wszystko co od tej rzeczywistości odchodzi jest czystą negacją powołaną przez zagraniczny i pysznego rozum ludzki, negacją istoty Hispanidad, a tym samym „samobójstwem” prawdziwej Hiszpanii, której istotą jest jej ufundowanie na prawdziwym bycie, bowiem „prawda mieszka wyłącznie we wnętrzu Hiszpanii a nie w jakimkolwiek innym narodzie” .
Maeztu nie czyni rozróżnienia między miłością do Boga i do ojczyzny. Kochamy ojczyznę - tu Maeztu powołuje się na św. Augustyna - ze względu na Boga, który ją stworzył . Jest ona przez Boga stworzona, a to znaczy, że ona sama nie jest Bogiem i racja stanu ojczyzny nie stoi i stać nie może ponad racjami moralnymi, co Maeztu starannie podkreśla. Mamy tu wyraźnie naszkicowaną teorię, iż Hiszpania jest narodem wybranym przez Boga, aby schrystianizować uniwersum; jest, jak pisze Maeztu, „nowym Rzymem lub nowożytnym Izraelem” . Ale chrystianizacja ta oznacza tylko powierzenie misji narodowi, a nie jego wywyższenie w szansach na zbawienie w stosunku do innych narodów. Maeztu wierzy w religijną misję Hiszpanii, ale starannie dba aby nie popaść w idolatrię i mity narodu predestynowanego do zbawienia lub panowania politycznego nad światem, co byłoby niczym innym jak protestancką herezją predestynacji - której tak nie cierpiał u Anglosasów - i dlatego pisze, że „nigdy nie wierzyliśmy, że Bóg przybył na świat tylko dla nas samych” . Dlatego „historyczny walor Hiszpanii polega na obronie ducha uniwersalnego przeciwko sektom. Na tym polegała walka chrześcijaństwa przeciwko islamowi i Izraelowi. Także dla utrzymania jedności chrześcijaństwa przeciwko duchowi secesji Reformacji” . Co więcej, Bóg nie tyle wybrał Hiszpanię dla swoich celów - co jakoś ociera się o predestynację - co Hiszpania sama się wybrała, podejmując się tej wielkiej misji.
Cechą charakteryzującą nacjonalizmu Ramiro de Maeztu jest jego ponadhiszpański charakter, mimo że jego zainteresowania lokują się wyłącznie wokół Hiszpanii. Teologiczna idea Hispanidad nie jest bowiem własnością Hiszpanów - ludzi mieszkających między Pirenejami a Gibraltarem. Hispanidad jest ideą uniwersalną, którą Hiszpanie w XVI wieku ponieśli światu, kształtując w jego duchu Amerykę od San Francisco po Ziemię Ognistą. Hispanidad nie łączy się z danym ludem, rasą, narodem: „Hispanidad tworzą ludzie rasy białej, czarnej, indiańskiej i malajskiej, jak i ich mieszanki, byłoby absurdem doszukiwać się jej charakterystyki za pomocą etnografii” . Hispanidad nie łączy się także wyłącznie z ludami hiszpańskojęzycznymi, gdyż jest ideą także Portugalczyków i Brazylijczyków - ich wizja świata również ufundowana jest na Bycie. To idea czysto duchowa, uniwersalna, teoretycznie dostępna dla wszystkich ludzi bez względu na kolor skóry i miejsce zamieszkania. Dla wszystkich, którzy są katolikami rzymskimi - ideał ten esencjalnie łączy się z katolicyzmem i dlatego - tak jak i religia rzymska - ma charakter potencjalnie powszechny. Względem Boga wszyscy ludzie i wszystkie narody są równe, a nierówność nie wynika z koloru skóry lub języka, lecz stopnia partycypacji w prawdzie religijnej. I należy bezwzględnie potępić wszystkie religie i ideologie głoszące narodowy lub rasowy partykularyzm, a szczególnie religię żydowską - rasistowską koncepcję - gdzie Bóg jest tylko monolatrycznym i partykularnym Jahweh dla narodu wybranego. Historia Hispanidad jest zarazem historią powszechną, a w pewnym sensie, historią katolicyzmu, gdyż reprezentuje „byt transcendentny, powszechny i wieczny” . Hispanidad wyraża dziejową misję Hiszpanii uczynienia wiary rzymskokatolickiej religią wszystkich ludzi zamieszkujących naszą planetę: misja historyczna - pisze Maeztu pogrubioną czcionką - ludów hiszpańskich (a nie samych tylko Hiszpanów - A.W.) polega na nauczaniu wszystkich ludzi na ziemi, że mogą zostać zbawieni, i że ten zaszczyt zależy tylko od ich wiary i woli” .
Nacjonalizm Ramiro de Maeztu łączy dwa, pozornie nie połączalne, elementy: uniwersalizm katolicyzmu i nacjonalizm, czyli partykularyzm narodowy. Wedle Maeztu, nacjonalizm jest czymś dla Hispanidad nienaturalnym, sprzecznym z jej uniwersalnym charakterem. Nacjonalizm ten ma charakter wyłącznie obronny, powstał w reakcji na sfranuzienie elit (afrancesados) i prymat ekonomiczny Stanów Zjednoczonych nad Ameryką Łacińską. Nacjonalizm jest czymś akcydentalnym, wynikłym z potrzeby chwili. Celem Maeztu nie jest przecież dobro partykularne własnego narodu, ale uczynienie ze wszystkich ludów świata Hiszpanów, poprzez chrystianizację uniwersum i upowszechnienie modelu charakteryzującego duchowość hiszpańską w Wieku Złotym. Idea ta jest właściwie pozapolityczna; nie chodzi - i nigdy nie chodziło - o stworzenie politycznego imperium nad którym nigdy nie zachodzi słońce. U Maeztu znajdziemy jakąś pojedynczą myśl o federacji Hiszpanii z jej byłymi posiadłościami, ale to nie tu tkwi istota. W idei Hispanidad chodziło wyłącznie o ewangelizację podległych Królom Katolickim ludów, aby wszystkim ludziom na świecie dać szansę bycia zbawionymi po śmierci. Chodziło zawsze wyłącznie o „imperium wiary” (Imperio de la fe) . W wieku XVI „tak królowie, jak prelaci, jak i żołnierze, wszyscy Hiszpanie XVI stulecia wydają się być misjonarzami” . Esencją tego ducha jest zakon jezuitów. Wszystkie wojny, które prowadziła wtenczas Hiszpania, prowadzone były nie dla materialnych lub politycznych korzyści, ale dla poszerzenia świata w którym rządzi Prawda. Pozapolityczny charakter hiszpańskiego panowania przejawia się nie w wielkości imperium, lecz w największym triumfie ducha hiszpańskiego, jakim był Sobór Trydencki: „Dzień 26 września 1546 roku, w moim przekonaniu, jest dniem największego sukcesu w historii Hiszpanii pod względem duchowym. To jest dzień, gdy Diego Laínez, teolog papieski, przyszły generał jezuitów (...) wygłosił na Soborze Trydenckim swoją mowę o Usprawiedliwieniu” .
Pytaniem zasadniczym jest jak odrodzić Hiszpanię? Jak przywrócić jej (a może lepiej, ją) Hispanidad? Jak powrócić do „idealnej konstytucji Hiszpanii, tej którą objawia historia” ? Jak przełamać dekadencję i sceptycyzm? Zauważmy, że Maeztu wszystkie przyczyny kryzysu widzi w laicyzacji i upadku misji religijnej. Lekarstwem na wszystkie bolączki jest tedy odrzucenie nowożytnej myśli o Bogu, człowieku i państwie. Źródła błędu tkwią wyłącznie w sferze ducha, konkretnie w Renesansie, a może jeszcze głębiej, w nominalizmie. Cała nowożytność jest antykatolicka, nawet jeśli poszczególni filozofowie mogli być katolikami. Istotą nowożytności jest dewiza Protagorasa, iż człowiek jest miarą wszechrzeczy. Dewiza ta jest wyrazem przekonania o nie istnieniu, lub niemożności poznania prawdy obiektywnej, a więc tej prawdy o której naucza Kościół katolicki. „Humanizm i relatywizm są synonimami” pisze Maeztu . Od czasów Renesansu nie ma obiektywnych pojęć dobra i zła, prawdy i fałszu. Wszystkie pojęcia mają charakter subiektywny i zależny od punktu widzenia. Nie ma prawdy obiektywnej w ekonomii - to, co dla kapitalisty jest dobrem, dla robotnika jest złem.
Nie można stworzyć sprawiedliwego, katolickiego porządku, opartego o zasadę dobra wspólnego, gdy pojęcia podstawowe mają charakter relatywny. W świecie moralnym wartości albo są absolutne, albo nie są prawdziwymi wartościami. Człowiek nowożytny wywiesił „sztandar indywidualizmu” i odrzucił wartości absolutne; wraz z ich odrzuceniem, porzucił także obiektywne pojęcia prawa naturalnego, prawa międzynarodowego, a nade wszystko dobra wspólnego - wskazywanego przez tomistyczny rozum, który namiętności podporządkowuje intelektowi - na korzyść woli silniejszego lub liczniejszego. Społeczeństwo, z harmonijnej wspólnoty, przekształciło się w hobbesowską wojnę wszystkich ze wszystkimi, a świat polityki międzynarodowej w wojnę każdego państwa z każdym innym. To tu - w podszytym pychą indywidualizmie - jest praźródło wszelkiego zła. Hiszpania - i cały świat zachodni - potrzebuje dziś „nowego Średniowiecza”. Hiszpania żyła w Średniowieczu aż do początków XVIII wieku i dlatego była wielka, gdyż Średniowiecze stworzyło wszystko co wielkie w historii Europy; stworzyło wspaniałą kulturę duchową i intelektualną, próbowało wskrzesić imperium rzymskie, a nade wszystko stworzyło model doskonały stosunków społecznych - feudalizm - szkołę „lojalności i honoru” . Nowe Średniowiecze charakteryzowałoby się nową duchowością, której fundamentem jest załamanie się dzieła Reformacji i powrót wszystkich narodów europejskich do katolicyzmu.
Maeztu - o czym już wspominaliśmy - miał dwuznaczny stosunek do świata anglosaskiego. Z jednej strony podziwiał go, z drugiej, odczuwał pewną arystokratyczną wyższość w stosunku do Jankesów. Gardził anglosaskim sposobem myślenia, cechującym się konsumpcjonizmem i materializmem. Z punktu widzenia mistyki hiszpańskiej - a tak należy traktować ideę Hispanidad - typowa dla Amerykanów pogoń za pieniądzem musiała wydawać się czymś niezwykle niskim i plebejskim. W porównaniu ze światem łacińskim, Anglosas jest istotą prymitywną, zredukowaną do pogoni za doczesnością i pozbawioną wymiaru intelektualnego i metafizycznego. Z drugiej jednak strony, Maeztu podziwiał Anglosasów za ich praktyczną umiejętność zarabiania pieniędzy, te zaś dawały siłę militarną, nowoczesną technikę, a w związku z tym, moc polityczną. Pogardzając mentalnością zysku, chciał przeszczepić do świata hiszpańskiego szacunek dla pracy, pieniądza, przedsiębiorczości i oszczędzania - czyli przeszczepić istotę kapitalizmu na grunt hiszpański, ale bez towarzyszącej mu merkantylnej wizji świata. Zdaniem włoskiego badacza Alfonso Botti'ego, Maeztu zalicza się do, typowej dla Hiszpanii XX wieku, grupy myślicieli mających na celu zbudowanie kapitalizmu przy zachowaniu tradycyjnego światopoglądu. Dla Botti'ego, mottem tego myślenia jest fragment z wydanego w 1927 roku, przez Kościół katolicki, krótkiego Katechizmu w formie pytań i odpowiedzi:
- Jakiego rodzaju grzechem jest liberalizm?
- Ciężkim grzechem przeciwko wierze.
- Dlaczego?
- Ponieważ zawiera cały zbiór herezji potępionych przez Kościół.
- Czy jest dla katolika grzechem czytać liberalny periodyk?
- Można czytać tylko informacje giełdowe.
- Jakiego rodzaju grzech popełnia ten, kto głosuje na liberałów?
- Ogólnie grzech śmiertelny .
Wniosek z tego fragmentu jest oczywisty: kapitalizm tak, społeczeństwo liberalne nie. Zdaniem Maeztru, kapitalizm winien być oparty na surowych i tradycyjnych zasadach moralnych, czego nie czynią Anglosasi . Ramiro de Maeztu uważał - i tu widoczny jest ślad Maxa Webera - że żywotność anglosaskiego kapitalizmu opiera się na doktrynie predestynacji, gdzie szanse na zbawienie są dla człowieka do odgadnięcia, a swoistym barometrem jest tu ziemskie błogosławieństwo otrzymane (lub nie) od Boga, w postaci dorobienia się (lub nie) majątku. Doktryna predestynacji - którą Maeztu tak zawzięcie zwalcza w Obronie Hispanidad - powoduje, że człowiek bogaty, przedsiębiorczy staje się wzorem do naśladowania, a wielcy amerykańscy potentaci, jak Ford czy Rockefeller stają się „świętymi” dla tego protestanckiego społeczeństwa, które nie uznaje istnienia świętych katolickich. Podobnie jest z żydami. Judaizm nie ma jednoznacznie wypracowanego stanowiska co do istnienia życia pozagrobowego, dlatego - zgodnie zresztą z tym, co opisuje nam Stary Testament - żydzi preferują otrzymanie błogosławieństwa Bożego na tym, doczesnym świecie. Biblia poucza nas, że Jahweh pokazują swoją przychylność w stosunku do ludzi wtedy, gdy daje im dobra doczesne w zamian za przestrzeganie jego praw (prowidencjalizm). W tym sensie, koncepcja żydowska - stawiając tak silnie powiązanie prosperity ekonomicznej z wymogami moralnymi - jest wyższa od protestantyzmu, który odrzuca znaczenie zbawcze uczynków i wiąże ekonomię z religią i moralnością. Jak łatwo się domyślić, Maeztu potępia takie wizje soteriologiczną jako katolik odrzucający zarówno predestynację, jak i żydowski sceptycyzm co do życia pozagrobowego, ale nie jako Hiszpan. Jako Hiszpan zainteresowany polityką wie, że siła polityczna Hiszpanii, a tym samym szansa na przełamanie anglosaskiej hegemonii w świecie, szczególnie na kontynencie amerykańskim, zależy w znacznej mierze od siły gospodarczej krajów należących do kultury Hispanidad . Maeztu jest zwolennikiem kapitalizmu, a szczególne jego esencji: kapitału. Akumulacja tego ostatniego nabiera pierwszorzędnego znaczenia, gdyż to od jego posiadania zależy pozycja krajów Hispanidad względem Stanów Zjednoczonych - wroga numer jeden dla tych państw.
Niestety, co z bólem przyznaje Maeztu, świat iberoamerykański jest zupełnie odporny na kapitalizm i jego instytucje. Maeztu - i tu widać wpływ idei pokolenia '98 - chce modernizować ten świat. Mimo że jest on konserwatystą, chce dokonać wielkiej przemiany mentalnej ludów Hispanidad, dostrzega bowiem mentalne skostnienie swojej kultury: ich wielkość w Siglo del Oro była pochodna kontrreformacyjnemu katolicyzmowi. Jednak w XVIII wieku ideał ten został odrzucony przez afrancesades. Tym niemniej, głoszący modernizację, hiszpańscy uczniowie Woltera i Monteskiusza nie zastąpili go innym, liberalno-kapitalistycznym, który, jeśli nawet w kategoriach moralnych wygląda bardzo blado i jest odległy od tajemnicy Bytu, to daje przynajmniej zainfekowanemu mu narodowi mentalność kapitalistyczną opartą na żądzy zysku. Afrancesades obalili ducha Kontrreformacji, ale nie zaszczepili nad Tagiem ducha kapitalizmu. Maeztu chce teraz odnowić ducha rekonkwisty i jezuityzmu w sferze metafizycznej, a równocześnie importować ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii mentalność kapitalistyczną. Ponieważ zaś nacjonalista ten odrzuca rasizm i doktryny o predestynacji pewnych narodów do bogacenia się, a innych do religijnego usposobienia, to uważa, że postawy takie, ich brak lub rozwój, są uzależnione tylko i wyłącznie od kultury. Ta jest zaś dziełem człowieka i tylko człowieka, a więc można ją zmienić, wymodelować . Maeztu nagle przedstawia się nam jako modernista - jako współtwórca pokolenia '98, które tak lubiło słowo modernizm, nigdy się nie odciął od tego terminu - chcący kształtować mentalność wielbionego przez siebie własnego narodu, poprzez import modelu ekonomicznego i mentalnego zza oceanu.
Z zestawienia tego widzimy, że istotą odrodzenia świata iberoamerykańskiego nie jest jedynie powrót do idei kontrreformacyjnych i zbudowania jezuickiej utopii teokracji w Paragwaju - a takie wrażenie można odnieść czytając Obronę Hispanidad - lecz połączenie ducha jezuickiego z mentalnością i instytucjami kapitalistycznymi. Ideałem Maeztu jest asceta, który przez całą niedzielę leży krzyżem w kościele, aby przez pozostałe 6 dni tygodnia akumulować kapitał . Ten ostatni nie służy zabawie, rozrywkom i przyjemnościom. Jego akumulacja to cel sam w sobie. Maeztu chce dokonać wielkiej syntezy tego, co najlepsze w świecie Hispanidad (duchowość XVI stulecia) z tym, co najlepsze w świecie anglosaskim (duch kapitalizmu). Uzbrojony w ducha Inigo de Loyoli i przedsiębiorczość Rockefellera świat iberoamerykański będzie mógł rzucić wyzwanie Ameryce i wziąć kiedyś wielki rewanż za upokorzenie 1898 roku - w wywiadzie z 1927 roku, Maeztu stwierdza, że „bez solidnej bazy ekonomicznej, ideał iberoamerykański jest tylko marzeniem” . Celem tej duchowej kontrrewolucji i materialnej rewolucji jest „poszukiwanie syntezy Loyoli i Peñafloridy, zaświatów z doczesnością, religii z ekonomii, aby poprawić świat” . Będąc zażartym konserwatystą kulturowym, Maeztu jest zarazem ultramodernistą społeczno-ekonomicznym, żądającym „szybkiej transformacji” swojej ojczyzny w duchu kapitalistycznym. Szybka modernizacja gospodarcza jest zgodna z interesem narodowym Hiszpanii, tym samym kapitalizm jest postulatem nacjonalistycznym .
Dr Adam Wielomski