Jak Bóg na nas patrzy?
Kazanie na III Niedzielę Wielkiego Postu, rok A
|
Chrystus patrzy na rzeczywistość inaczej niż my. Kiedy widzi ptaki fruwające, to od razu zauważa Ojca, który się o nie troszczy. Kiedy przychodzi do niego grzesznik, dostrzega w Nim zabłąkaną owcę, w cudzołożnicy kobietę.
Ewangelię św. Jana odróżnia od pozostałych to, że Jezus wiele w niej mówi i rozmawia z innymi. A po drugie, jest pełna symboli, porównań i tajemniczych obrazów, które są owocem głębszej refleksji na Jezusem. Właśnie w dzisiejszej scenie z Samarytanką i apostołami Jezus wydaje się nieco dziwny. Trochę to nienaturalne, żeby człowiek zmęczony, siedzący w upale, spragniony, nagle rozpoczynał tak głębokie rozmowy. Ale pamiętajmy, w Ewangelii św. Jana niemal wszystko ma wymiar symboliczny.
Tydzień temu mówiliśmy o naszym spojrzeniu na świat i rzeczywistość, które może ze stworzeń czynić bożki. Dzisiaj w świetle tej sceny zastanówmy się nad bosko-ludzkim spojrzeniem Jezusa. To, co najbardziej uderza to fakt, że Jezus „nadaje” na innych falach niż Samarytanka i uczniowie. Pomiędzy nimi pojawiają się pewne „zakłócenia”. Jezus mówi o zarazem o chlebie i niebie, a Samarytanka z uczniami tylko o chlebie. Nadto, Jezus swobodnie przechodzi od tego co, zewnętrzne do tego, co wewnętrzne, jakby to, co widzialne i niewidzialne nawzajem przenikało się ze sobą.
Jest zmęczony, ale to Mu nie przeszkadza, aby zapomnieć na chwilę o potrzebie picia i porozmawiać przy studni. Spotyka Samarytankę, z którą Żydowi nie przystało rozmawiać, nadto kobietę grzeszną, a jednak nie przejmuje się tym i dostrzega w niej partnera do rozmowy. Bardziej jest zatroskany o nią niż o przestrzeganie pewnych ludzkich konwencji. Sądzono wówczas, że z kobietą się nie rozmawia, tym bardziej z Samarytanką, a jeszcze bardziej z grzesznicą. Jezus nie patrzy na kobietę jak na przedmiot. Te zakazy dla mężczyzn były też po to, żeby nie ulec pokusie. Tej dwuznaczności nie ma u Jezusa.
Od zwykłej wody przechodzi do wody żywej, od fizycznego pragnienia napoju do duchowego pragnienia. Pokarm fizyczny kojarzy Mu się z pokarmem duchowym, czyli wolą Ojca, którą ma do wypełnienia. Św. Jan Ewangelista chce nas przekonać, że Chrystus patrzy na rzeczywistość inaczej niż my. Kiedy widzi ptaki fruwające, to od razu dostrzega Ojca, który się o nie troszczy. Kiedy przychodzi do niego grzesznik, dostrzega w Nim zabłąkaną owcę, w cudzołożnicy kobietę, a w pogardzanym celniku kandydata na apostoła. „Bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16,7).
Dlatego Samarytanka z początku nie wie, o co Mu chodzi. Cały czas sądzi, że Jezus ma na myśli zwykłą wodę. Tak jest skoncentrowana na sobie i na swoich potrzebach, że słowa Jezusa nie docierają do niej w ogóle.
Kiedy następuje zwrot? W momencie, kiedy Bóg zaczyna dotykać konkretnie jej serca, a dokładniej jej postępowania. „Zawołaj swojego męża”. „Ten, z którym żyjesz nie jest Twoim mężem”. Dopiero wtedy zaczęły jej się otwierać oczy, że ten Żyd to nie jest zwykły człowiek. Dlaczego? Dwa razy oznajmia: „Powiedział mi to, co uczyniłam”. Powiedział mi prawdę o mnie.
Prawdopodobnie z powodu swojego postępowania, nie była lubiana przez innych, wytykana palcami, zwłaszcza przez pobożnych ludzi. Albo może ktoś pierwszy raz powiedział jej o tym w sposób normalny, bez potępiania, z chęcią pomocy. Może trudno było jej budować dobre relacje z mężczyznami, pomimo dobrych chęci. Jakby Jezus chciał powiedzieć: „Oto powód, dla którego nie potrafisz Mnie zrozumieć”.
Bóg widzi serce, czyli to, kim jesteśmy, ale z szacunkiem. Zwróćmy uwagę, że Jezus nie mówi na samym początku do niej: „Grzesznico, po coś tu przyszła”?. Ale też nie udaje, że nie ma żadnego problemu w życiu Samarytanki. Nie, najpierw jest próba nawiązania dialogu. Bóg patrzy na to, co w środku. Samarytanka czekała na „Mesjasza, który przyjdzie i objawi nam wszystko”. Bóg dostrzega w niej i nas te głębokie pragnienia, budzi je na nowo, nawet jeśli są uwikłane w słabości i grzech. Nie konfrontuje nas z prawdą, by nas dobić czy zniszczyć. Zaczynamy się zmieniać, kiedy Bóg wchodzi w nasze życie konkretnie. Na ogólniki zazwyczaj przytakujemy lub ich nie rozumiemy.
I co się dzieje z Samarytanką? Z nierządnicy staje się świadkiem Chrystusa. Nagle zapomina o wodzie, zostawia dzban przy studni, wraca do miasta. To, co wydawało się takie ważne, czyli zaczerpniecie wody, schodzi w cień. Samarytanka doświadczyła mocy spojrzenia Boga i mężczyzny zarazem, który nie widział w niej tylko nierządnicy i kogoś do usług. I to dodało jej mocy.
To spojrzenie Jezusa nas wyzwala. Bóg pomimo swej świętości i potęgi nie patrzy na nas z pozycji wyższości, nie ma zamiaru przygnieść nas do ziemi, ale wyprostować, abyśmy dobrze widzieli. Spojrzenie Boga nie jest wymagające i surowe. Św. Augustyn mówi, że to grzech nas zgina do ziemi. Bóg chce nas uczynić prostymi. My też możemy patrzeć podobnie. Dlatego Jezus mówi do apostołów i do nas: „Podnieście oczy i popatrzcie na pola”. Oderwijcie się trochę od siebie, od tych waszych ciągłych trosk. Spróbujcie popatrzeć na świat, na siebie, na przyrodę, na bliskich bezinteresownie, bez chęci osiągnięcia czegokolwiek. Ale też wyobraźcie sobie, że Bóg, świat, inni niczego od was nie oczekują. Wyobraźcie sobie siebie jako całkowicie chcianych za nic. Jakie uczucia wówczas w was się budzą? Dajcie sobie czas na patrzenie, które nie obserwuje, nie chce wypatrzeć. Czy znajdujecie taki czas w życiu? Czy Wasze spojrzenie przenika przez zasłonę tego, co jedynie pociąga i nęci?
„Woda żywa” to sam Chrystus, który wyprowadza nas z niewoli. „Woda żywa” to zanurzenie w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, które będziemy świętować. Wyzwala nas Jego spojrzenie, które pamiętajmy, nie tyle polega na patrzeniu oczami, co na postawie akceptacji, miłości i braku pobłażania dla zła. Bóg patrzy na nas w prawdzie i dobroci. Czy mamy odwagę przyjąć Jego spojrzenie, które od nas niczego nie wymaga? Czy możemy sobie wyobrazić takiego Boga?
Dariusz Piórkowski SJ
1