Tora


Tora


     Tora to pierwszych pięć ksiąg Starego Testamentu, zwanych Księgami Mojżeszowymi. Według ustnej tradycji żydowskiej zostały one podyktowane Mojżeszowi przez Boga litera po literze. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że tekst ten nie został stworzony przez człowieka. Co ciekawe, istnieją na to pewne obiektywne dowody, o których piszę poniżej. Przytaczam je za książką Jeffreya Satinovera Kod Biblii - ukryta prawda, Limbus, Bydgoszcz 1999 (Cracking the Bible Code, 1997).

     Alfabet hebrajski zawiera tylko jedną samogłoskę, znany wszystkim matematykom alef א. Innych samogłosek trzeba się domyślać, gdyż nie odpowiadają im żadne znaki graficzne. Stąd na przykład dziś już nie wiadomo, jak powinno się prawidłowo wymawiać imię Boga, zapisywane jako JHWH (יהוה), ponieważ było ono objęte zakazem głośnego wypowiadania. Za to tekst pisany traktowany był - z uwagi na wspomnianą tradycję - z niezwykłą pieczołowitością. Dbano o to, rzecz jasna, żeby nie zmienić przy kopiowaniu absolutnie niczego. Stąd obecnie dostępny tekst Tory jest zasadniczo identyczny z oryginałem (szacuje się, że przez minione tysiąclecia zmianie ulec mogło jedynie kilka liter). Tymczasem samarytańska wersja Tory, przy powielaniu której stosuje się typowe zasady (kopista "poprawia błędy"), różni się od oryginalnej w bardzo wielu miejscach.
    Inną tradycją związaną z Torą jest przekonanie, że zawiera ona w sobie zaszyfrowane informacje. Jeden z najbardziej szanowanych myślicieli żydowskich stwierdził wręcz, że "wszystko co było, jest i będzie aż po kres czasów, jest zawarte w Torze" (Kod Biblii, str. 22). Próby odczytania tych informacji są ściśle związane z początkami kryptografii. Jeden z najprostszych pomysłów - zastąpienie liter cyframi (stąd słowo szyfr) - jest w kontekście Tory oczywisty, gdyż znaki hebrajskiego alfabetu są jednocześnie jednym i drugim. Innym prostym pomysłem jest czytanie co n-tej litery. Jeśli podstawowy tekst zawiera n znaków w jednej linii, tekst ukryty ukazuje się jako zapisany pionowo. Widać wtedy również wyraźnie tekst o okresie n+1 lub n-1 jako zapisany ukośnie. W taki właśnie sposób (podobno) zaszyfrowana jest Tora.
     Oczywiście w dostatecznie długim tekście znajdziemy dowolne słowo "zaszyfrowane" z jakimś okresem n. Okazuje się jednak, że w Torze te wyrazy, które są bliskie sobie semantycznie, mają tendencję do ujawniania się w niewielkiej odległości od siebie, przy czym odległość można zdefiniować zupełnie ściśle za pomocą wzoru (Kod Biblii, str. 340). Słowa te mogą dotyczyć zdarzeń przyszłych w stosunku do czasu powstania tekstu. Dla przykładu, w bliskiej odległości od siebie można znaleźć (po hebrajsku) wyrazy: AIDS, śmierć, we krwi, od małp, unicestwienie, w formie wirusa, HIV (Kod Biblii, str. 192). Żeby odkryć tego typu korelacje, trzeba wiedzieć, czego szukać. Co więcej, przewidywanie przyszłości na tej drodze nie jest możliwe, jeśli nawet mamy przypuszczenia, które chcielibyśmy zweryfikować. Wygląda to tak, jakby wszystkie możliwe warianty przyszłości występowały w tekście na równych prawach.
     Wyniki badań nad Kodem Biblii pojawiły się w kilku publikacjach. Przypuszczalnie najpoważniejszą z nich jest artykuł:

D. Witztum, E. Rips, Y. Rosenberg, Equidistant Letter Sequences in the Book of Genesis, Statistical Science: A Review Journal of the Institute of Mathematical Statistics 9 (1994), 429-438.

Omawia  się w nim korelację pomiędzy imionami 32 osób (wziętych z Encyklopedii wielkich ludzi Izraela) a datami ich narodzin i śmierci - w tekście pierwszej księgi Tory, Genesis. Okazuje się ona tak dobra, że prawdopodobieństwo uzyskania podobnego wyniku w sposób przypadkowy jest rzędu 0,00002. Co więcej, przeprowadzono badania porównawcze na innych tekstach tej samej długości, między innymi na wspomnianej powyżej Biblii samarytańskiej. Żaden z nich nie przejawia już tych właściwości.  Tora jest więc całkowicie wyjątkowa i nie wygląda na to, żeby jakikolwiek sztucznie spreparowany tekst mógł ją pod tym względem naśladować. Ergo - Tora nie jest dziełem ludzkim. Czyżbyśmy więc posiadali matematyczny (a dokładniej - statystyczny) dowód na istnienie Boga? I czy taki dowód w ogóle jest potrzebny? Jak w każdej sprawie, tu również zdania są podzielone.

   

I Cing (Księga Przemian)

     I Cing jest starożytną chińską księgą wróżebną, związaną z tradycją taoizmu. Taoizm jest nie tyle religią (nie wspomina się w nim o Bogu), co pewnego typu filozofią czy światopoglądem. Centrum tej doktryny jest przekonanie o jedności wszystkiego, będącej wynikiem wzajemnego przenikania się pierwiastka żeńskiego (Yin) i męskiego (Yang). Symbol Yin-Yang (zamieszczony obok) pokazuje to bardzo obrazowo.
     Księga została przyswojona kulturze Zachodu za sprawą Carla Gustava Junga, znanego z niekonwencjonalnych przedsięwzięć naukowych (badał np. rzeczywistą wartość astrologii w kojarzeniu par małżeńskich). Jak sam pisze, w związku z I Cingiem doznał zdumiewającego uczucia obcowania z inteligentną istotą, która sensownie i zaskakująco odpowiada na zadane pytania. Wielu ludzi podziela te odczucia, z kolei innych I Cing pozostawia doskonale obojętnymi.

     Chińczycy zadawali pytania I Cingowi przekładając w odpowiedni sposób łodygi krwawnika. Na Zachodzie natomiast dopuszcza się rzucanie trzema monetami, co za każdym razem generuje jeden z czterech możliwych wyników: OOR (Yin, linia przerywana), ORR (Yang, linia ciągła), OOO (Yang zmienne, przechodzące w Yin), RRR (Yin zmienne, przechodzące w Yang). Prawdopodobieństwa wynoszą tu odpowiednio: 3/8, 3/8, 1/8, 1/8. Monetami rzuca się sześć razy, co doprowadza do powstania jednego z 64 heksagramów, z których każdy składa się z dwóch trygramów: dolnego i górnego (patrz ilustracje poniżej). Trygramy noszą po polsku następujące nazwy: niebo, ziemia, piorun, woda, góra, wiatr, ogień, jezioro/bagno, a heksagram jest stosunkiem dwóch trygramów obrazującym określoną (obecną) sytuację. Linie zmienne pokazują przemianę tej sytuacji w następną, symbolizowaną przez nowy heksagram, w którym zmienne Yin przeszło w Yang, a zmienne Yang w Yin. Z tego powodu I Cing jest nazywany także Księgą Przemian.

   Symbolika księgi jest mocno zakorzeniona w chińskiej kulturze, a dla nas całkowicie niezrozumiała. Dlatego wszystkie zachodnie wydania I Cinga zaopatrzone są w obszerne wyjaśnienia, mające zrekompensować naszą niewiedzę. Cierpi na tym, niestety, uniwersalność przekazu, dostosowanego w założeniu do każdej możliwej sytuacji. Werbalizacja jest z natury ułomna, dlatego komunikat bywa niejasny. Istnieją na szczęście wydania spreparowane przez różnych autorów, może się więc zdarzyć, że natrafi się na wykładnię porażającą swoją adekwatnością.
   Ze słynną powieścią Philipa K. Dicka Człowiek z Wysokiego Zamku I Cing jest związany podwójnie: jako ważna składowa historii oraz "współautor" (określenie Lawrence Sutina), gdyż Dick konsultował z Księgą Przemian wszystkie zwroty akcji. Jeśli chodzi o mnie, to I Cing pomógł mi w swoim czasie pomyślnie przezwyciężyć trudną sytuację życiową, "namówił" mnie też do wegetarianizmu, czego nigdy nie żałowałem.



Prosto z Kroniki Akaszy


     Kronika Akaszy to rodzaj kosmicznego backupu. Zapisane są w niej wszystkie wydarzenia oraz ludzkie wyobrażenia o tych wydarzeniach. Są tam także wszelkie teksty, jakie zostały kiedykolwiek napisane. Tak więc jeśli nagle zawiesi się twój komputer - don't worry, wszystko jest w Kronice Akaszy. Musisz tylko być jasnowidzem.
     Proszę mi wybaczyć tak lekkie potraktowanie poważnego w gruncie rzeczy tematu, tkwiącego głęboko w hinduskiej tradycji religijnej. Jeśli jednak w Kronice Akaszy egzystują na równych prawach fakty i ludzkie fantazje, jak odróżnić jedne od drugich? Gdybym był jasnowidzem, może bym to wiedział. A tak pozostaje tylko bezmiar różnorakich wątpliwości.
     Piszę to dlatego, że istnieją książki pochodzące z kosmicznego backupu. Dla jasnowidzów (oraz większości Hindusów) ich autentyczność jest oczywista, dla mnie natomiast jest to coś znacznie bardziej dyskusyjnego niż teksty odzyskane w wielkim trudzie ze zmurszałych szczątków.
     Jedną z takich ksiąg jest Vimanika Shastra, część zaginionego dzieła Yantra Sarvasva (czyli Wszystko o maszynach), którego autor, Maharishi Bharadwaja, znany także z innych, zachowanych dzieł i bardzo w Indiach szanowany, żył prawdopodobnie w IV w. p.n.e. Vimanika Shastra powołuje się na 97 innych, wcześniejszych tekstów, z których do dziś przetrwały zaledwie cztery, oraz na co najmniej 36 autorytetów z dziedziny nauk technicznych, żyjących setki, a nawet tysiące lat wcześniej. Analiza dzieła, dokonana przez profesora literatury sanskryckiej D. K. Kanjilala, potwierdziła jego autentyczność. Wszystko więc byłoby świetnie, gdyby nie było wiadomo, że Vimanika Shastra została w całości podyktowana w latach 1918-23 przez jasnowidza Pandit Subbaraya Sastry, powszechnie szanowanego bramina.
       Vimanika Shastra traktuje o budowie wiman, czyli - uwaga - starożytnych machin latających. Same wimany nie są dla Hindusów nowością - mówi się o nich bardzo dużo w starożytnych eposach Ramajana i Mahabharata. Przy ich pomocy toczono tysiące lat temu wyniszczające wojny, często kojarzone z atomowymi (cytat Oppenheimera, jaśniej niż tysiąc słońc, pochodzi z Mahabharaty). Ponadto, według legendy, to właśnie wimany powstrzymały Aleksandra Macedońskiego przed podbojem Indii. Nie same wimany są tu więc sensacją, lecz drobiazgowy, wręcz pedantyczny, opis ich produkcji. Można się z nim zapoznać w języku polskim, gdyż przekład Vimanika Shastra jest częścią książki Wimany i inne statki powietrzne hinduskich bogów, której autorem jest znany tropiciel niezwykłości David Childress (wyd. Amber, 2001).
     Myli się jednak ten, kto sądzi, że na podstawie przeczytanych opisów można zbudować wimanę. Powód jest bardzo prosty: nie wiemy, co kryje się za nazwami większości potrzebnych surowców. Oto przykład: do budowy wiman najlepiej nadaje się metal nazywany Raajaloha, czyli królem metali, który można wyprodukować w następujący sposób.

Trzy rodzaje metali: soma, soundaala i maardweeka, w proporcji 3, 8 i 2 włożyć do tygla, dodać boraks, umieścić na palenisku, podgrzać do 272 stopni i spienić, aby otrzymać stop Raajaloha.

Widać, że opis jest bardzo konkretny, lecz mimo wysiłku włożonego w adaptację tekstu całkowicie bezużyteczny dla kogoś, kto chciałby się nim posłużyć. Tego typu trudności spotykamy na każdym kroku. Dochodzą do tego nieznane maszyny (yantry), których czasem trzeba użyć, na przykład do produkcji tkanin, które wbrew swojej nazwie wcale nie są tkane, lecz raczej zastygają w gotowej formie (a przynajmniej takie wrażenie wyniosłem z lektury). Bardzo istotnymi częściami wiman są różne kryształy, które znamy też tylko z nazwy, a które prawdopodobnie dostarczają i przekształcają energię (poza instalacjami elektrycznymi, cieplnymi i innymi, o których też jest mowa). To, że tekst jest mimo wszystko w jakiś sposób zrozumiały, zawdzięczamy temu, że wszystkie elementy wimany produkuje się w zasadzie ręcznie i od podstaw. Wyobraźmy sobie natomiast, jak za parę tysięcy lat mógłby być odebrany współczesny poradnik majsterkowicza, odwołujący się do podzespołów powszechnie dostępnych w specjalistycznych sklepach!
     Podczas lektury omawianego dzieła (która była przeraźliwie nudnym zajęciem), natrafiłem na bardzo interesującą informację, którą pragnę się na zakończenie podzielić. Najpierw jednak parę słów wstępu. Hindusi uważają, że dzieje przebiegają cyklicznie, dzieląc się na jugi, trwające setki tysięcy lat. Są to kolejno: krita juga (4×332.000 lat), treta juga (3×332.000 lat), dwapara juga (2×332.000 lat), kali juga (332.000 lat), a następnie znów krita juga, itd. Cykl od krita jugi do kali jugi jest okresem stopniowego upadku Dharmy (prawości), potem następuje odrodzenie i znowu kolejny upadek. Obecnie, jak łatwo zgadnąć, żyjemy w okresie kali jugi, kiedy upadek jest najgłębszy i dominuje materializm (zaczęła się ona w roku 3101 p.n.e.). Wracając do wiman: okazuje się, że ich rodzaje zależą od aktualnie panującej jugi. Ludzie krita jugi nie musieli się nimi posługiwać, bo poruszanie się po niebie z prędkością wiatru, zgodnie ze swoją własną wolą, było dla nich czymś naturalnym. Następnie:

W treta juga, kiedy ludzie biegle znali mantry, czyli potężne hymny, wimany były budowane dzięki wiedzy mantrycznej. W dwapara juga, kiedy ludzie rozwinęli znaczną wiedzę tantryczną, wimany były budowane dzięki wiedzy tantrycznej. Ponieważ zaś w kali juga nie ma ani mantr, ani tantr, wimany są nazywane kritaka, czyli sztucznymi.

Zatem wimany są podzielone na trzy klasy, różniące się sposobem wykonania. Wiman maantrika z treta jugi jest (według różnych źródeł) 25 lub 32 rodzaje. Wimany taantrika z dwapara jugi różnią się od maantrika tylko sposobem pobierania shakti, czyli mocy, natomiast ich kształt i ruch są identyczne. Tym niemniej podaje się, że jest ich 56 (lub 57) rodzajów. Kritaka, czyli sztucznych wiman, jest 25 rodzajów. Zważywszy, że mówimy o okresach czasu liczących setki tysięcy lat (i obejmujących dzieje Lemurii, Atlantydy i imperium Ramy), możemy tylko pozazdrościć Hindusom perspektywy.
     Jednakże ta sama perspektywa powoduje banalne, całkiem prozaiczne trudności. Żaden nośnik informacji nie jest dostatecznie trwały, aby przetrwać setki, lub choćby dziesiątki tysięcy lat. Jak pisze hinduski autor przedmowy do Vimanika Shastra:

Przez długie wieki przekazywali wiedzę z ust do ust i z ucha do ucha. Przekaz pisany, na liściach palmowych i papierze własnego wyrobu, liczy tu zaledwie około 1000 lat. Ale nawet te pisane teksty znamy w niepełnej formie za sprawą niszczącego działania czasu, pogody i hord insektów. Nie istnieją żadne zapisy ogromnej części Wed, Upaniszad, Szastr i Puran, które przetrwały ponad 10000 lat jako dziedzictwo nie tylko Indii, ale całej ludzkości.

A konkluzja jest taka, jak napisałem na początku: na szczęście mamy Kronikę Akaszy i ludzi, którzy potrafią z niej czytać. Co może teraz staje się bardziej zrozumiałe.
0x01 graphic
     Inną "księgą" (jeśli można tak powiedzieć), którą trzeba ciągle przepisywać, aby przetrwała, jest tak zwana Biblioteka Liści Palmowych.

     Właściwie jest to nie jedna biblioteka, ale kilka, rozmieszczonych w różnych miastach Indii, z najbardziej znaną w Bangalore. Związek z Kroniką Akaszy jest w tym wypadku niejako odwrotny, ponieważ mowa jest tu o rzeczach przyszłych. A konkretnie o losach wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek zgłoszą się do Biblioteki Liści Palmowych, aby je poznać. Brzmi to całkowicie niedorzecznie, ale jest sprawdzonym faktem, że na każdego, kto przybędzie do biblioteki w tym właśnie celu, czeka jego osobisty liść zwany Naadi; trzeba go tylko odnaleźć. W jednej z bibliotek liście zostały nawet posegregowane według daty zgłoszenia się gościa, a trzeba pamiętać, że zapiski (w swojej pierwotnej formie) powstały w zamierzchłej starożytności, podobno około 5000 lat temu. Nie będę próbował wyjaśniać tego fenomenu, odsyłam jedynie wszystkich zaintrygowanych do następujących pozycji: artykułu Hinduska wyrocznia spisana na palmowych liściach (Nexus, 4/2008) autorstwa Andrew i Angeli Donovan, książki Wulfinga von Rohr Zostało napisane (wyd. Limbus, 1999) oraz książki, której okładkę zamieściłem powyżej (wyd. Uraeus). Uwaga: obie książki omawiają też inne zagadnienia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
tora SP4PVQDSDMJCI3WYZNQUIZLEXFE62BNLONCOCQI
Tora tora
GWSH - tur pielgrzymkowa, judaizm, Tora /hrwt/ (powrót na górę strony)
95 4310 745 000 2006 Tora Servi Nieznany
Dzhons Vikingi Potomki Odina i Tora 188762
Tora KUL skrypt
Dance Toon Tora 2 1
Tora
tora olej 2
My Teresa Torańska (1994)
tora 1
Film Tora i miecz Powstanie w warszawskim getcie
„MAŁA TORA” – STAROTESTAMENTALNE TŁO
Tora
konfiguracja TORA @
Pre Prepareta! tora dora!! ( OP 1# )

więcej podobnych podstron