BŁOGOSŁAWIENI POKÓJ CZYNIĄCY
Wychowywać dla pokoju - oznacza nie tyle przekazywanie pojęć i informacji, ile kształtowanie ludzi pokoju. Przede wszystkim należy przyjąć, że pokój jest „już" przekazany przez dorosłych, za pomocą modelu powiązań, jakie prezentują dzieciom swą konkretną postacią w stosunku do innych.
Pokoju uczy się "żyjąc nim". Ogromna jest tu rola katechizacji. Dzieci rosną często w domach - fortecach, chronionych pancernymi drzwiami, systemami alarmowymi (na tego, kto dzwoni do drzwi patrzy się przez "judasza ", matka mówi: nigdy nie otwieraj nieznajomym) wychowuje się dzieci w nieufności do wszystkich, każdy może okazać się niebezpieczny. Dzieci uczą się wcześnie co to konkurencja, wymagania handlu, kariera, poznają różne stopnie drabiny społecznej. Czasem mówi się im jak walczyć z przemocą i nakłania się do uciekania się do „obrony" i sprawiedliwości dorosłych. Dzieci chronione są za pomocą protekcji, przywilejów, innych form mniej lub bardziej głośnej korupcji (od prezentu dla nauczyciela, po zapis do najlepszej szkoły, dzięki znajomościom). Jawią się w zbytkach, najdrobniejsze ich potrzeby zaspokajane są "wyprzedzeniem, zasypuje się je drogimi prezentami i odzieżą, aby nie wątpili w uczucie, które często staje się winą. Są chronione przed wysiłkiem, ofiarami, trudnymi doświadczeniami, cieszą się małą tonomią... Ten rejestr błędów wychowawczych można kontynuować. Na domiar złego dzieci i młodzież rosną wśród zgiełku, szumu, w zanieczyszczonym środowisku, atmosferze napięcia wywołanego internie szybkim tempem życia. To wszystko jest już powodem stresu a jeszcze wieczorem, w domu, dziennik telewizyjny wylewa na codzienną dawkę bomb, tragedii, lęków, kłamstw.
Trzeba koniecznie stwarzać "oazy pokoju ", gdzie odzyskają swój sens. wzajemne zrozumienie, współpraca, szacunek, dialog nie podział, nie selekcja, nie wyrzucanie poza margines itd. powiadanie, które proponujemy, może posłużyć do rozwinięcia tematu: doceniania i obrony różnorodności płci, środowiska, doświadczeń, opinii, bogactwa i indywidualnych możliwości.
DZIEŃ ZIELONYCH LUDZI
Pewnego dnia dobry Bóg tak przemówił do zgromadzenia aniołów i archaniołów, cherubinów i serafinów: - Powiedziałem ludziom: "kochajcie się wzajemnie, a tymczasem nienawidzą się, gdyż nie znoszą różnorodności. Dochodzi nawet do tego, że zabijają się między sobą, gdyż nie mają tego samego koloru skóry. Postanowiłem udzielić im surowego napomnienia. Zarządzam, by począwszy od 1 maja 1989 r. wszystkie istoty ludzkie miały taką samą skórę o kolorze zielonych jabłek, kolorze nadziei. Poza tym zarządzam jeszcze, by wszyscy byli zupełnie identyczni - jak bliźniaki. W ten sposób każdy noworodek będzie podobny do wszystkich innych noworodków, kobieta 35-letnia będzie zupełnie podobna do wszystkich kobiet w tym samym wieku i tak dalej". - Alleluja! Alleluja! - zaśpiewali aniołowie i archaniołowie, cherubini i serafini szczęśliwi, że Bóg wreszcie powziął decyzję odnośnie świata, na którym według nich coraz gorzej się działo.
Ja jestem kimś innym, ktoś inny jest mną!
1 maja 1989 r. prof. ONeil uhonorowany nagrodą Nobla w zakresie biologii, zbudził się nagle. Wstał z łóżka w złym humorze i mechanicznie spojrzał w lustro w drzwiach szafy. Zdumiał się, ujrzał bowiem człowieka o skórze koloru zielonego jabłka, który nie posiadał ani jego budowy ciała ani jego włosów, ani jego nosa, ust...
Prof. ONeil pobiegł pod prysznic, dobrze się namydlił, spłukał gorącą wodą, wytarł z całych sił szorstkim ręcznikiem. Ale im bardziej się wycierał, tym skóra stawała się zieleńsza.
- To koszmar, to jedynie jakiś zły sen - wyszeptał. Ale oto nowa niespodzianka: jego głos, jego piękny głęboki głos, z którego tak bardzo był dumny, nie był
"jego" głosem. Pobiegł i zawołał żonę:
- Anno, Anno! - Spojrzał na nią. To nie była Anna, to była jakaś kobieta, której nie znał. Jej skóra też była zielona.
Przerażony opadł na krzesło. W tym momencie zadzwonił dzwonek. Usłyszał głos, który wołał:
- To ja, profesor Simuhawa!
0Neil nie rozpoznał jednak głosu swego sąsiada Japończyka a gdy otworzył drzwi, znalazł się przed innym ...sobą. Jedynie kolor skóry sąsiada miał trochę jaśniejszy odcień zieleni, gdyż Simuhawa był o 5 lat młodszy. Dwaj mężczyźni spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
Podobne sceny zdarzały się na całym świecie. Miliony mężczyzn i kobiet z niedowierzaniem patrzyły na swoje odbicie w lustrze, telefonowały do telewizji, radia, do szpitali, straży pożarnej. Ale nikt nie mógł niczego wyjaśnić. Wszyscy byli zajęci zastanawianiem się nad nową rzeczywistością: ja jestem kimś innym, ktoś inny jest mną.
A więc nie posiadam już swej tożsamości. Niepokój 163 i panika ludzi udzielała się naturalnie również rządom. Prezydent USA George Bush i przewodniczący Michail Gorbaczow porozumiewali się ze sobą telefonicznie.
- Powiedz no, George, czy zmienił ci się głos?
- Również i tobie, jak mi się wydaje - odpowiedział Bush.
Gdy zobaczyli się w telewizji stwierdzili, że obaj wyglądają identycznie, a ich skóra ma kolor zielonego jabłka. Wydali wspólne oświadczenie:
- Prezydenci Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego stwierdzają, że nie mają nic wspólnego z tym, co się stało ale czynią wszystko, by wykryć winnych i by przywrócić dawny porządek.
O godzinie 9.45 pasażerowie samolotu egipskiego, który wylądował w Atenach, zostali wzięci jako zakładnicy przez czterech "piratów powietrznych" o zielonym zabarwieniu skóry. Uzbrojeni w pistolety i bomby, czterej terroryści domagali się uwolnienia więźnia palestyńskiego, przetrzymywanego w Izraelu. Jeden z nich zebrał wszystkie paszporty pasażerów a inny powiedział:
- Jeżeli więzień nie zostanie uwolniony, my co godzinę zabijać będziemy jednego pasażera. Na początek Izraelczyków, potem Amerykanów, Anglików itd. W tym momencie czterej terroryści zrozumieli błąd: wszyscy pasażerowie byli identycznie zieleni a fotografie z zebranych paszportów, nie odpowiadały żadnemu.
Jeden z terrorystów wrzeszczał wściekły:
- Niech wstaną Żydzi!
Naturalnie nikt się nie poruszył.
Niepohamowany śmiech ogarnął zakładników i załoga rozbroiła czterech terrorystów, którym zbierało się na płacz.
Na południu Afryki sprawy przybrały błyskawiczny obrót. Służba murzyńska zagarnęła paszporty i dowody osobiste swych białych panów. Po pół godzinie nikt nie wiedział, kto był biały a kto czarny. Restauracje zarezerwowane dla bia ych, pełne były gości o kolorze skóry zielonego jabłka a te zarezerwowane dla czarnych, miały takich samych gości.
Pewne maleńkie "nie wiem"
W następnych dniach sytuacja jeszcze się pogorszyła. W Neapolu 50 piłkarzy, którzy twierdzili, że nazywają się Maradona, zażądało od prezesa klubu podwyżki pensji.
Do telewizji zgłosiło się 200 młodych mężczyzn o zielonym kolorze skóry, którzy wołali:
- Proszę mnie przepuścić. Nazywam się Pippo Baudo! Wszyscy zostali wyrzuceni razem z autentycznym Pippo Baudo.
Codziennie rano tysiące osób przybywało do Kwirynału, by zasiąść na fotelu prezydenta Republiki wołając:
- Ja jestem Cossiga!
W szkole w Torricella, w klasie II B sytuacja była nie do pozazdroszczenia. Liliana Melli, która była najładniejszą dziewczyną w klasie płakała z rozpaczy, odkąd spostrzegła, że wygląda zupełnie tak samo jak i inne dziewczynki. Giorgio Lotti, najbardziej wysportowany chłopiec nie mógł pogodzić się z myślą, że jest zupełnie taki sam, jak wszystkie szkolne niezdary.
Systemy wymyślone po to, by rozróżniać ludzi: mundury, odznaki, przylepce, tatuaże nie były już przydatne.
Wiele państw zaczęło żyć w strachu. Nie było wiadomo, kto należy do jednego narodu a kto do innego. Iran i Irak nie walczyły już, gdyż żołnierze pomieszali się i nie było wiadomo, kto jest nieprzyjacielem a kto nie. Wszyscy patrzyli na siebie spode łba. Wszyscy podejrzewali wszystkich.
Mimo napomnień papieża: -Jesteście wszyscy braćmi, kochajcie sięjak bracia! -wydawało się, że świat powraca do stanu dzikiego.
- Prof. ONeil przypomniał sobie, że jest, prawdopodobnie, najlepszym biologiem na ziemi. Zebrał wszystkich swoich kolegów, wszystkich żyjących noblistów, największych uczonych świata. Rozpoczął się okres bardzo intensywnych poszukiwań: fizycy, chemicy, astronomowie, chirurdzy, socjologowie, etnologowie i uczeni wszelakiego rodzaju mierzyli, ważyli, analizowali za pomocą najdoskonalszych aparatów, wynalezionych przez człowieka. Wreszcie doszli do wniosku, że cała ich wiedza, której tak byli dumni, nie służyła do niczego. Fenomen góry koloru zielonego jabłka był zbyt wielką tajemnicą. Bardzo pokorne "nie wiem" wkradło się do ich serc.
Było to tylko małe "nie wiem", ale dla dobrego Boga wystarczyło. Wydał rozkaz, by na ziemi wszystko powróciło do pierwotnego stanu.
Wszyscy jakby narodzili się na nowo. Uszczęśliwieni mężczyźni i kobiety opowiadali sobie proste prawdy, o których zapomnieli. Na przykład to, że każdy człowiek jest inny i jedyny a w konsekwencji bezcenny. Również to, że rodzaj ludzki w swej nieskończonej różnorodności ljest piękniejszy od chmur na niebie i od śpiewu ptaków. ,lak piękni byli teraz Europejczycy o jasnych włosach; lndianie o złocistym kolorze skóry; oczy niebieskie, zielone, czarne; Irlandczycy o włosach rudych, Arabowie o czarnych wąsach. Jak byli eleganccy afrykańscy "maeei", jak gibkie były Indianki o głębokim wejrzeniu. Najwspanialszym cudem świata wydawały się oczy niebieskie, zielone, piwne, czarne...
- Witajcie różnice! Witajcie cudzoziemcy! Nie boję się was...
Na całym globie ludzie ściskali się. Wszyscy czuli się inni, i podobni-jak kwiaty na wiosennej łące. Skończyły się wojny, gdyż przestały istnieć fanatyzmy rasowe, socjologiczne, polityczne, religijne.
Wciąż istniały różne problemy, ale szukano pokojowych rozwiązań.
- Alleluja! Alleluja! - śpiewali aniołowie i archaniołowie, cherubini i serafini.
Naturalnie jest to historia wymyślona. Ale... gdybyśmy jutro obudzili się wszyscy identyczni a nasza skóra miałaby zielony kolor... Co wtedy?
WSKAZÓWKI KATECHETYCZNE
Doświadczenie zawarte w opowiadaniu
Pierwszy sposób realizowania pokoju polega na wyeliminowaniu pojęcia nieprzyjaciel, rywal, konkurent. Jeżeli druga osoba jest bratem, towarzyszem drogi, przyjacielem, nie może istnieć przemoc i konflikty, niezdrowa rywalizacja.
Z czego rodzi się to głęboko zakorzenione w sercach ludzkich uczucie podejrzliwości, które powoduje konflikt? W przeważającej mierze ze strachu i z obawy przed różnicami. Nasz świat bazuje na różnicach: młodzi/starzy, panowie/niewolnicy, właściciele/robotnicy, faryzeusze/celnicy, bogaci/biedni, ładni/brzydcy, aktorzy/widzowie, mężczyźni/kobiety, biali/czarni, północ/południe itd.
Opowiadanie, które przytoczyliśmy ma pomóc nam w odpowiedzi na pytanie: co by się stało, gdyby pewnego pięknego poranka, wszyscy ludzie stwierdzili, że są identyczni? Może zrozumieliby wówczas, że równość i identyczność - to nie to samo. Równość oznacza, że wszyscy, niezależnie od różnic i możliwości indywidualnych, mają takie samo prawo do godności i szacunku. Każda zaś różnica jest ogromnym ubogaceniem człowieka.
Pokój tworzy atmosfera wzajemnego dialogu, tolerancji i współpraca. W takiej atmosferze szczególne cechy człowieka staje się jego bogactwem.
Dla ułatwienia dialogu
Katecheta powinien spowodować, by dzieci zobaczyły w powyższym opowiadaniu "historię do odegrania" i zachęcić do zastanowienia się nad pytaniem postawionym na końcu: "Co by sit stało, gdybyśmy jutro obudzili się wszyscy identyczni a nasza skóra miałaby zielony kolor?"
Dzieci same potrafią odnaleźć w opowiadaniu te zazwyczaj codzienne problemy, które ich dotyczą. W razie potrzeby katecheta może jednak dopomóc im pytaniami:
· Jakie różnice istnieją między nami?
· Czy jakaś różnica boli nas szczególnie?
· Co powinniśmy robić, by naprawdę szanować się wzajemnie?
· Czy umiemy służyć i pomagać innym?
· Czy uważasz, że byłoby dobrze, gdyby wszyscy ludzie byli
identyczni?
· Czy opowiadanie mogłoby mieć inne zakończenie?
Dla pobudzenia aktywności
Istnieje wiele gier grupowych, służących lepszemu poznaniu się i rozbudzających umiejętność współdziałania. Po wysłuchaniu opowiadania można zaproponować następującą zabawę: Dzieci tworzą koło. Na znak katechety, każdy wymienia swoją "dobrą cechę" (specjalny talent, który może darować innym). Po indywidualnych wypowiedziach można powtórzyć jeszcze raz szybko dobre cechy wszystkich, by utrwalić je sobie w pamięci. Następnie jeden z uczestników rzuca lekką piłeczkę gumową (lekką) do któregoś z kolegów. Ten łapie piłkę i musi powiedzieć głośno "dobrą cechę" tego, który rzucał. Zaraz potem sam rzuca piłkę do innego dziecka i ono musi powtórzyć "dobrą cechę" rzucającego. Te zabawa kończy się, gdy wszyscy złapali i rzucili piłkę.
Pod koniec katecheta raz jeszcze wymienia dobre cechy, jakie ostały podane i dodaje swój krótki komentarz np.: - Jeżeli nauczymy się obdarowywać wzajemnie tym, co w nas najlepsze, zmienimy tę grupę w raj...
Również Pismo św. opowiada
Starszym dzieciom katecheta może opowiedzieć i wyjaśnić opowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10,30-37). Samarytanów i Żydów dzieliły liczne uprzedzenia rasowe i religijne. Jezus tłumaczy, że prawdziwa miłość bliźniego przewyższa wszelkie uprzedzenia.