Za co dziękować?
Jerzyk bardzo pragnął pojechać na ferie do Rabki, razem z grupą dzieci ze swojej klasy. Wyjazd okazał się jednak dość kosztowny. Rodzice nie mieli tyle pieniędzy. Postanowiono więc, że chłopiec pojedzie wraz ze swoją starszą siostrą Iwonką do dziadków. Ale ten plan także musiał ulec zmianie, gdyż dziewczynka rozchorowała się na zapalenie oskrzeli.
- Pojedziesz sam - powiedział tato. - Masz już jedenaście lat, nie jesteś małym chłopczykiem. Dzia-
dek cię lubi, babcia też, a ponadto świetnie gotuje. Miasteczko jest ładne, okolica zdrowa i malownicza.
A jeżeli będę się nudził jak mops?
Z dziadkiem, który przepada za spacerami, który tak świetnie opowiada dawne historie i zna tyle kawałów? Żartujesz chyba.
***
Po przyjeździe okazało się, że dziadek przez jakiś czas nie może wychodzić, gdyż dokucza mu kręgosłup.
„Ładnie się zaczynają moje ferie!" - pomyślał zmartwiony Jerzyk.
- Możesz wychodzić ze mną
- rzekła babcia. - Na spacery
i na zakupy. Będę ci wdzięczna
za pomoc.
Ależ chętnie! - odrzekł chłopiec, -t W każdej chwili.
Mogę cię uczyć gry w sza-
chy - zaprjoponował dziadek. - Przez dwa tygodnie poznasz zasady, a po powrocie do; domu znajdziesz sobie jakiegoś partnera. Chyba w tej dobie komputerów i Internetu ktoś z młodych gryw a w szachy?
- Mam takiego kolegę - Waldka. Z nim będ j mógł grać. On już nawet brał udział w turnieju szachowym. Międzyszkolnym.
Minęły trzy dni. Pogoda znów by-
ła brzydka, rzyk nie gryw dzo, go
były
piec kopo
Mróz, wiatr, śnieżyce. Je-
mdził się jednak. Nauka
szachy
zainteresowała go bar-
Opowieści dziadka z czasów je-
dzieciistwa i służby wojskowej
cieką we i pełne humoru. Cbic-
wyskąkiwał z ciepłego domu tyl-
saki py,
r, żeby wyręczyć babcię.
Wreszcie nastał słoneczny poranek, Mróz zelżał, wiatr się uciszył.
- Dziś wychodzimy na długi spacer - rzekła babcia. - Pokażę ci najcenniejszy zabytek w naszym miasteczku. Przyda ci się trochę ruchu
na świeżym powietrzu.
***
Kościółek był bardzo stary, modrzewiowy, w stylu późnogotyckim. Powstał na początku XVI wieku. Wewnątrz znajdowały się cenne, drew-
niane rzeźby, piękna polichromia na ścianach, zabytkowa - choć dużo później powstała - ambona i witraże w oknach. Jerzyk słuchał z uwagą objaśnień babci, zadawał jej pytania, na które odpowiadała od razu jasno i wyczerpująco. Nie wiedział, że jest taka mądra i umie mówić tak ciekawie. Do tej pory kojarzyła mu się tylko ze smacznymi obiadami, ciastem, deserami... To dziadek miał opinię wspaniałego gawędziarza.
Co to znaczy polichromia? - zapytał chłopiec. - Nie słyszałem dotąd takiej nazwy.
Wyraz pochodzi z języka greckiego i oznacza wielobarwne malowidło na ścianach lub na stropie świątyni. Poli znaczy różny, chroma - barwa.* Chodź, ogcpiem ci jeszcze
historię tego witrażu, lam •'. kat ie. Jest najstarszy i najcennu i-zv
Po skończonym zwiedzaniu babcia i Jerzyk pomodlili sic I wyszli. Xi mowę słońce niema! ich oślepiło. Niebo było bezchmurne
-Jeśli chcesz - rzekła siars/a pani - to możemy pójść jeszcze na len mały wzgórek za stacja kok-iowa. Stoi tam stareńka kapliczka. ,-. która związana jest ciekawa legenda. To
niedaleko. Nie jesteś /męczony?
-Ani trochę! Chętnie przejdę się jeszcze.
Dochodzili właśnie do przejazdu kolejowego, kiedy babcia poślizgnęła się nagle na równej drodze i... upadła! Przestraszony Jerzyk pospieszył jej z pomocą. Wstała powoli i odetchnęła głęboko. Obejrzała kolano, potem prawą dłoń, obmacała dokładnie łokieć i uśmiechnęła się do zmartwionego chłopca.
Dzięki Bogu! - złożyła ręce jak do modlitwy. - Nic mi się nie stało. Troszkę się potłukłam i to wszystko. Niezdara ze mnie.
Masz skaleczoną dłoń - zauważył chłopiec.
To tylko zadrapanie. Dziękuję Bogu, że nie złamałam ręki ani nogi.
Nie rozumiem tego, babciu. Przewróciłaś się, potłukłaś... Za co ty dziękujesz? Pan Bóg mógł
przecież tak zrobić, żebyś nie upadła. Wtedy miałabyś za co dziękować.
Panu Bogu należy zawsze dziękować i za wszystko. Jeżeli wierzymy, że On jest naszym Ojcem, który pragnie dla nas tylko dobra...
Co to za dobro, żeś się przewróciła? - upierał się Jerzyk. - Wytłumacz mi to.
Chętnie, ale nie teraz. Kolano trochę mnie boli. Jutro pójdziemy do tej kapliczki. Zobaczysz, że warto. A do rozmowy wrócimy, obiecuję.
Przypomnę ci - rzekł chłopiec, a w duchu pomyślał: „Babcia nie będzie miała ochoty wracać do tej rozmowy, bb jak to wytłumaczyć? Ale ja się nie dam zbyć, o nie!".
cdn.
Zofia Śliwowa