MAMY ZA CO DZIĘKOWAĆ


MAMY ZA CO DZIĘKOWAĆ

Dzień był pogodny. Na placu zabaw roiło się od dzieci. Najwięcej ich było przy huśtawce, którą ustawiono zaledwie kilka dni temu.

Mama wyjrzała przez okno. W gromadce dzieci dostrzegła Martę w kolorowej sukience.

- Przy huśtawce powinien być ktoś z dorosłych - pomyślała. - Skoczę tylko po zakupy, a potem pójdę tam.

* * *

W sklepie było sporo ludzi. Mama wyszła wreszcie. Słońce przygrzewało mocno.

- Zabiorę Martusię do domu - postanowiła. - Pewnie chce jej się pić.

Przy huśtawce było znacznie mniej dzieci. Mama podeszła bliżej, rozglądając się za córką. Dopiero teraz spostrzegła sąsiada z parteru, pana Witolda.

- Dzień dobry pani - uśmiechnął się do niej. - Czekam, żeby pani powiedzieć... Tylko proszę się nie denerwować. Wszystko będzie dobrze. Otóż pani córeczka...

- Marta? Co się stało? Spadła z huśtawki?

- Nie, nie. Została tylko lekko potrącona, bo podbiegła zbyt blisko.

- O, Boże! Potrącona! Gdzie ona jest?

- Zygmunt pojechał z nią na pogotowie. Proszę się uspokoić.

- Jaki Zygmunt? Kto to jest? - zapytała mama.

- Nie zna go pani? No, przecież sąsiad z naszej klatki, z czwartego piętra! Pewnie zaraz wrócą. Proszę dać siatkę, odprowadzę panią do mieszkania.

- Jezu Miłosierny! Jezu Miłosierny! Zlituj się - szeptała mama, idąc za panem Witoldem.

* * *

- Miała ciężki dzień, biedactwo! - szepnęła mama, dotykając bandaża na czole śpiącej dziewczynki.

- Ty, moja kochana, też - rzekł tato. - A teraz nie wolno ci się denerwować. To może zaszkodzić dzidziusiowi.

- Wiem. Staram się. Pan Zygmunt mnie uspokoił! Dzięki Bogu, to tylko powierzchowne skaleczenie. Mówił, że Martusia była bardzo dzielna. Troszkę płakała przy zakładaniu szwów. On ją uspokajał i pocieszał.

- Wspaniale się zachował! - stwierdził tato. - I pomyśleć, że prawie go nie znaliśmy do tej pory.

- Nie tylko jego - westchnęła mama. - Innych sąsiadów też. Nie spotykamy się z nimi, nie zapraszamy. To przez twoje delegacyjne wyjazdy. Tak rzadko bywasz w domu! Martusia tęskni za tobą.

- To się zmieni - oświadczył tato. - Rozmawiałem kolejny raz z szefem. Zgodził się, żeby pracę w terenie przejął Robert. Ja od przyszłego miesiąca będę pracował w biurze, na miejscu. Spodziewamy się przecież drugiego dziecka. Przydam się w domu. A Robert jest kawalerem. Co ty na to?

- Boże! Jak się cieszę! Marta będzie uszczęśliwiona. Zaprośmy pana Zygmunta na kawę w sobotę.

- Może w następną. W tym tygodniu jeszcze muszę wyjechać. Pokończę swoje sprawy, przekażę je koledze. A teraz powinnaś się położyć, odpocząć. Jest późno.

- Najpierw pomodlimy się wspólnie - powiedziała mama. - Podziękujemy Panu Bogu i Matce Najświętszej za wszystko...

- Za to, że Martusi nic groźnego się nie stało - wtrącił tato.

- I że ty nie będziesz wyjeżdżał na całe tygodnie - dodała mama. - I za dobrych, życzliwych sąsiadów. Mamy za co dziękować.

Zofia Śliwowa ŹRÓDŁO 20(803) 2007 s. 29



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Elżbieta II Może jednak mamy za co dziękować Dianie fakty interia compressed
Za co dziękować 1
Scenariusz sytuacji edukacyjnej-Za co kochamy nasze mamy, nauczanie zintegrowane w kl 1-3, scenarius
Za co kochamy nasze mamy
za co warto dziękować
Za co kochamy nasze mamy 2
Za co kochamy nasze mamy
za co kocham www prezentacje org
''Tabliczka szczęścia, czyli za co kochamy czekoladę'' (1 2007 r )
Kogo mamy za Prezydenta
Za co możesz siedzieć
Za co według miasta ma płacić?lubaz
ZA CO URLOP
za co kocham www prezentacje org
64 powody za co kochamy Edwarda
Coś, za co zapłacę

więcej podobnych podstron