Czy nie jesteśmy czasem podobni do pewnej rodziny, która przygotowywała się na przyjazd wujka z Ameryki. Wyszorowano mieszkanie, odkurzono dywany, kupiono nowe firanki, zapchano lodówkę kiełbasą, przygotowano kwiaty, ale zapomniano o najważniejszym - o samym gościu. Nikt nie przyszedł na stację kolejową. Biedak musiał telefonować z budki i prosić o pomoc, gdyż nie wiedział dokąd się udać.
Pomyślmy więc dzisiaj o co nam właściwie w przygotowaniu do świąt chodzi: o jedzenie, o prezent, o miły nastrój? Czy też chodzi o Chrystusa, który ma wypełnić nasze serca, dla Którego mamy otworzyć drzwi domów i serc.
Ks. K Pacześniak Kazania niedzielne i świąteczne - Rok Liturgiczny Przemyśl 1985