Tusk i jego ferajna mają krew na rękach
Pisząc cotygodniowe artykuły do gazety chyba każdy publicysta miewa takie momenty, w których drapie się po głowie i zastanawia, o czym by tu tym razem napisać? Szczególnie zdarza się to w okresie urlopowym, kiedy trwa tak zwany sezon ogórkowy. Jednak dość często sytuacja ma się zupełnie na odwrót. Nagle wydarza się coś tak spektakularnego lub wstrząsającego, że od razu wiemy, że musimy o tym napisać, pomimo iż doskonale zdajemy sobie sprawę, że podobnie zachowają się inni publicyści poruszając ten sam temat.
Zestrzelenie nad Ukrainą samolotu malezyjskich linii lotniczych z 298 Bogu ducha winnymi ludźmi na pokładzie jest właśnie takim wydarzeniem i najwidoczniej świat tym razem na serio wstrzymał oddech zastanawiając się dokąd jeszcze może zaprowadzić go ten proces politycznego bezstresowego wychowywania bandyty z KGB zasiadającego na Kremlu. My w Polsce mamy także inne skojarzenia. Przecieramy oczy i uszy ze zdumienia, kiedy media informują nas o tym, jak to premier Tusk jest w stałym kontakcie z największymi przywódcami świata i szefostwem NATO oraz jaka to dzięki tej gorącej linii trwa burza mózgów na temat sposobów przeprowadzenia międzynarodowego niezależnego śledztwa tak, aby stronie rosyjskiej uniemożliwić manipulowanie i mataczenie.
Nie chce umniejszać dramatu, z jakim mamy do czynienia, ale w tym samolocie nie było ani jednego obywatela naszego kraju. Dlaczego podobnej aktywności i identycznego postrzegania Kremla zabrakło 10 kwietnia 2010 roku, kiedy pod Smoleńskiem wymordowano nam całą delegację z prezydentem, dowództwem armii i wieloma wysokimi urzędnikami państwowymi? Dlaczego wówczas Tusk zrezygnował z pomocy NATO i zapewniał, że strona rosyjska jest w pełni godna zaufania i działa „ponadstandardowo”? Dlaczego 10 kwietnia nie uruchomiono takiej gorącej linii między przywódcami i NATO? Dlaczego panie Donaldzie Tusk?
Jak to się dzieje, że dzisiaj dokładnie te same osoby głosujące w sejmie przeciwko powołaniu międzynarodowej komisji, która miałaby wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej czy bojące się przegłosować uchwały wzywającej rząd do zdecydowanego domagania się od Rosji zwrotu polskiej własności, czyli wraku samolotu, teraz bohatersko i heroicznie takiego międzynarodowego śledztwa żądają, a kwestia zabezpieczenia miejsca katastrofy i wraku jest dla nich priorytetowa?
Towarzyszu redaktorze Michnik czy to przypadkiem nie są pańskie słowa z listu „Do przyjaciół Moskali”: Każda śmierć boli i wydaje się bezsensowna. Ale z waszej reakcji na tragedię pod Smoleńskiem może wyniknąć dobro dla obu naszych tak doświadczonych przez przeszłość narodów.
Czy o takie dobro chodziło? Przecież Rosja zachowuje się dzisiaj identycznie stręcząc generalicę Anodine i MAK oraz załącznik 13 do konwencji chicagowskiej.
Wypadałoby się poważnie zastanowić, kiedy Michnik był trzeźwy, a kiedy pijany skoro dzisiaj uderza w takie oto tony: 298 nieszczęsnych ofiar zamachu to rezultat bezwzględnej i cynicznej polityki Putina. To za jego zgodą, wiedzą i decyzją została uzbrojona kremlowska agentura i piąta kolumna na terenie Donbasu. To oni zabili niewinnych, przypadkowych ludzi. Ten prezydent Rosji o mentalności podpułkownika KGB nie chce zezwolić, by Ukraina podążała własną drogą ku standardom demokratycznym i Europie. Putin chce rekonstrukcji imperium
Przecież 10 kwietnia 2010 roku „ kremlowska agentura i piąta kolumna” nie chciała zezwolić, by Polska podążała własną drogą. Dlaczego Michnik dzisiaj kibicuje Ukrainie, a cztery lata temu nie kibicował Polsce? Czy poznamy kiedyś odpowiedz na to frapujące pytanie?
Zastanawiam się gdzie się podziała aktorka Barbara Brylska, która po smoleńskiej tragedii mówiła do Siergieja Ławrowa: Chciałabym podziękować, zwłaszcza panu ministrowi Ławrowowi. I powiedzieć mu, że go kocham. Bo kocham cały naród rosyjski. I kłócę się z tymi, którzy go nie kochają. Jedyne polityczne moje wywody to jest kłótnia z tymi, co was nie kochają, Nienawidzę ich. Naprawdę. Pan minister jest tak pięknym mężczyzną, że musiałam to powiedzieć
Szanowna komediantko Brylska, czy nienawidzisz dzisiaj Tuska, Komorowskiego i Michnika, którzy jak widać na czyjeś polecenie odkochali się w Putinie i z dnia na dzień stał się on dla nich tak niewiarygodny, że nie chcą się już do niego przytulać i robić z nim żółwików?
Dlaczego milczy marszałek sejmu Ewa Kopacz i nie przekonuje Bialego Domu, aby ten zaufał Rosjanom i nie zapewnia, że oni przekopią i przesieją ziemię w miejscu katastrofy na metr w głąb?
Skąd ten przypływ odwagi wszystkich tych, którzy 6 grudnia 2010 roku stojąc na baczność słuchali rozkazu ówczesnego prezydenta Rosji Miedwiediewa, który z butą i bezczelnością mówił podczas wizyty w Warszawie: „Nie wyobrażam sobie, by polskie i rosyjskie ustalenia w śledztwie po katastrofie smoleńskiej się różniły”
Nazajutrz po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu Putin powiedział: Oczywiście, państwo, na terytorium którego to się stało, jest odpowiedzialne za tę straszną tragedię.
Skoro polscy mężykowie stanu nabrali takiej odwagi to może złapią kremlowskiego satrapę za słowo i przypomną mu, na terytorium jakiego państwa znajduje się Smoleńsk?
To, co dzisiaj obserwujemy w mediach najlepiej opisał w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl ojciec naszych tenisistek, Agnieszki i Urszuli, Robert Radwański: Patrzę z niedowierzaniem na te same gęby, które wygadywały bzdury na temat tragedii smoleńskiej, a teraz przekonują, że MAK może manipulować, że lepiej, żeby czarne skrzynki trafiły do Amerykanów, że to społeczność międzynarodowa powinna się zająć śledztwem. Ci ludzie mówili zupełnie co innego po katastrofie smoleńskiej. Chciałbym zobaczyć miny tych, którzy naigrywali się z ludzi, którzy mieli inne zdanie dotyczące tragedii smoleńskiej, tych, którzy puszczali sobie samolociki itd. Jestem ciekaw ich zdania.
Nikt spośród polityków nie demaskował lepiej prawdziwej twarzy Putina niż śp. Lech Kaczyński i szczęśliwie żyjący jeszcze były prezydent Gruzji, Michaeil Saakaszwili, który po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu powiedział: I oto rakieta, przekazana bez najmniejszych wątpliwości na rozkaz Putina terrorystom, trafia w samolot z kilkuset europejczykami na pokładzie. Putin natychmiast zaczął oskarżać Ukrainę: no bo gdyby Ukraina się nie sprzeciwiała, nie trzeba by było strącać samolotów. Ale Putin wie, do kogo mówi. Kiedy w Gori, bombardowanym rosyjskimi bombami kasetowymi, zginął holenderski dziennikarz, jego europejski kolega, potępiając Rosję, powiedział, że śmierci dziennikarza winna jest również Gruzja, która swoim oporem sprowokowała Rosję (…) Oczywiście, główny winowajca siedzi na Kremlu, ale bez wspólników w Berlinie, Brukseli, Rzymie, jest mało prawdopodobne, że kremlowski wampir ośmieliłby się wychodzić codziennie na krwawe polowanie.
Trzeba wierzyć, że ta potworna zbrodnia otrzeźwi nie tylko świat, ale i polskie społeczeństwo, do którego w końcu dotrze prawda o załganych, sprzedajnych i zdradzieckich „elitach”, które zawłaszczyły sobie Polskę i panoszą się już w niej od 25 lat. Tylko czy ta wiara ma jakieś racjonalne podstawy, skoro nawet to, co stało się 10 kwietnia 2010 roku nie wywołało w nas na tyle masowego sprzeciwu i buntu, by obalić tę okrągłostołową postkomunistyczną i agenturalną sitwę?
I na koniec jeszcze jedno. Gdyby po 10 kwietnia Donald Tusk i wspierające go łże -elity z Gazetą Wyborczą i TVN24 na czele nie uwiarygodniali Kremla na arenie międzynarodowej, a zamiast tego rozpętali ogólnoświatowe larum wzywając międzynarodową społeczność do niezależnego prawdziwego i rzetelnego śledztwa to w czwartek 17 lipca Boeing 777 linii lotniczych Malaysia Airlines bezpiecznie wylądowałby na lotnisku w Kuala Lumpur. Ich łapy po raz kolejny splamione zostały krwią niewinnych ludzi i kiedyś za to będą musieli zapłacić.
Mirosław Kokoszkiewicz