Depresja to zmora dzisiejszych czasów. Ma wiele twarzy i czyha na nas za każdym rogiem.
Jest mroczna, dokuczliwa, dręcząca. Zabiera radość życia, a przynosi bezgraniczne cierpienie, odrętwienie, bezsilność, bezradność i lęk. Jest okrutna dla wszystkich, których wzięła w swoje objęcia. Potrafi zupełnie odebrać możliwość działania, myślenia, odczuwania. Niechęć do życia, jaką ze sobą niesie, zabiera apetyt, sen, zainteresowania, pamięć. Potrafi nawet skłonić do odebrania sobie życia. Bez względu na to, jaki jest jej powód, w efekcie zabiera człowiekowi energię życiową.
Rozwija się skrycie, podstępnie i coraz bardziej nas ogranicza w działaniu. Bywa, że pojawia się gwałtownie w wyniku jakiegoś urazu psychicznego czy choroby ciała. Innym znowu razem chowa się pod płaszczykiem alkoholizmu, anoreksji czy bulimii. To znów, jeżeli przez długi czas tkwimy w stresie, ona już czeka kiedy przechyli się czara naszych problemów, kiedy za wysoko podniesiemy sobie poprzeczkę, kiedy nie akceptujemy siebie. Ona czeka na odpowiedni moment by zabrać nam to, co kochamy - życie. Robi to brutalnie szarpiąc nas po kawałku, aż to, co pozostanie to nicość i bezsens istnienia. Każda jej postać jest czarna, szara, bura, bez wyrazu. Na twarzy maluje cierpienie, pochyla sylwetkę ciała, paraliżuje myśli. Nie trudno ją poznać, ale często trudno z nią podjąć walkę.
Dlaczego tak się dzieje, że pomimo szybkiego jej rozpoznania towarzyszy nam długo?
Co, takiego musi nam zrobić, jak nas skrzywdzić byśmy wreszcie chcieli wyrwać się z jej objęć?
Co, takiego musi się wydarzyć by nasze otoczenie zauważyło, że wobec niej staliśmy się bezradni?
Co ona nam daje, że przez długi czas nie chcemy, ale i chcemy jej towarzystwa?
Może pragnęliśmy od tego wszystkiego, co do tej pory robiliśmy uciec na chwilę, a ona zabrała nas na dłużej i tkwimy tak w beznadziei, bo nie mamy pomysłu na życie. W jej, ramionach się chowamy przed przykrościami, obowiązkami, nakazami, bólem i problemami, które ze sobą niesie rzeczywistość. Gdy tak głęboko się w nią zapadniemy uwolniliśmy się od tego, co nas dręczyło, uciekliśmy przed odpowiedzialnością, przed podejmowaniem decyzji, przed naprawianiem błędów, przed zmaganiem się z dniem powszednim. Tylko do pewnego czasu możemy się z tego labiryntu wycofać i wyjść, każdy krok do przodu pogrąża nas w ciemności. Bywają i takie sytuacje, że nie aż tak wiele zależy od nas. Depresja może być w nas i tam drzemać, a przebudzi się w sprzyjających dla niej okolicznościach.
Czy można uchronić się przed depresją?
Tak i wielokrotnie to czynimy w trakcie całego swojego życia, ale nie bądźmy pewni następnego razu. Każdy z nas może sobie na nią zapracować, chociaż nie zrobi tego świadomie. Nim spróbuje nas ogarnąć smutek czy przygnębienie znajdźmy sobie jakieś interesujące nas zajęcie, rozmawiajmy z ludźmi szczerze o naszych uczuciach, wyznaczajmy sobie jakieś cele i cieszmy się, że do nich zmierzamy, nie śpieszmy się, nie walczmy ze sobą, nie pielęgnujmy nienawiści, bądźmy wyrozumiali i pomagajmy innym. Uśmiechajmy się do siebie nawzajem i nauczmy się śmiać
z samych siebie. Dostrzegajmy otaczającą nas przyrodę i cieszmy się z drobiazgów.
Jeżeli polubimy samych siebie tej czarnej damie będzie do nas nie po drodze.
W niektórych stanach depresyjnych pomaga często rozmowa z kimś bliskim, oparcie, jakie mamy w rodzinie czy wśród przyjaciół. Ten, który pomaga wystarczy by ze zrozumieniem słuchał, nie oceniał i nie radził.
Jeżeli to nie daje efektu to powinniśmy się zgłosić się do psychiatry, który postawi diagnozę i oceni czy dany stan wymaga włączenia środków przeciwdepresyjnych.
Jeżeli tak to zgodnie z jego zaleceniami należy te leki przyjmować, a na kolejnej wizycie, kiedy powróci już chęć życia lekarz zapewne zaleci terapię. Depresja jest chorobą i należy ją leczyć, ponieważ
w innym wypadku albo nas zupełnie zdegraduje albo w wersji najbardziej optymistycznej nie pozwoli rozwinąć skrzydeł i ograniczy nasze możliwości. Nikt nie musi cierpieć, kiedy w dzisiejszych czasach dysponujemy takimi lekami i sposobami postępowania terapeutycznego. Nie ma się, czego obawiać, ponieważ ani psychiatra ani leki przez niego stosowane nie mają szkodzić lecz mają pomóc i pomagają wielu ludziom, którzy sami lub w towarzystwie bliskich zgłoszą się do gabinetu. Psychoterapia to czas rozsądnie spędzony w towarzystwie człowieka, który zna powody powstawania zaburzeń i ma narzędzia w postaci metod postępowania terapeutycznego, za pomocą, których będzie odbudowywał nasze osłabione mechanizmy obronne. Lekarz podając nam leki obniży nam poziom lęku, a terapeuta będzie wskazywał drogi, po których można zacząć stąpać a potem odważnie chodzić, będzie naszym przewodnikiem na drodze poznania i zaakceptowania siebie. Wreszcie znajdziemy trochę czasu by się nad wieloma sprawami zastanowić i sami odkryjemy, w jakich pułapkach naszego własnego myślenia byliśmy. Często, bowiem jesteśmy dla samych siebie największymi wrogami i nikt nam nie robi większej krzywdy niż my sami, tym, co o sobie myślimy, jakie nosimy przeświadczenia i czego jesteśmy pewni.