"Non Gratum Anus Rodentum"
- Nie wart szczurzej dupy
Poniższy tekst będzie o moim skromnym zdaniem, najlepszych specjalnych oddziałach na świecie. Na pytanie " Która specjalna formacja jest najlepsza na świecie?". Zaraz rozpocznie się wyliczanka, "może to SAS, albo Specnaz, głupiś to na pewno Sayeret, e tam to chyba GSG9, co ty wiesz najlepszy jest nasz GROM" zacznę jednak inaczej.
Tak się składa, że otrzymałem sporo maili abym nadal kontynuował, przyznam mój ulubiony temat - wojny wietnamskiej. Przyrzekam cały czas nad tym pracuję a ten tekst, będzie pośrednio związany z tą tematyką. W artykule tym chciałbym wam przedstawić, odziały, które nigdy formalnie nie zostały utworzone, nigdy nie otrzymały specjalnego wyposażenia, jednym słowem były krótkim, lecz niezmiernie ważnym wydarzeniem w historii wojsk amerykańskich i jednocześnie wojny w Wietnamie. Szczury tunelowe - bo to ich mam na myśli, i tak ich nazywali, powstały specjalnie po to aby przeciwstawić się masowo kopanym przez Wietnamczyków tunelom. Brzmi to dziwnie ale tak było. Wietnamskie tunele nie były jakimiś tam norami, jakie kopali żołnierze I i II wojny światowej.
Tunele dystryktu Ch Chi bo głównie w tym rejonie "szczury" walczyły, w szczytowym okresie wojny w Wietnamie, liczyły setki kilometrów, łączące wioski, miasta, dystrykty, zawierały całe fabryki uzbrojenia, szpitale, i praktycznie wszystko co było potrzebne do prowadzenia wojny przez żołnierzy viet kongu. Sam głównodowodzący w Wietnamie gen. Westmoreland tak je opisywał "Nikt dotąd nie zademonstrował jeszcze większej umiejętności ukrywania swoich obiektów niż viet kong. Byli ludźmi - kretami". Rozmiary przejść były ściśle określone, szerokość 1,2 metra, wysokość -0,8- 1,8 metra, minimalna grubość stropu -1,5 metra. Co dwadzieścia, trzydzieści metrów znajdował się otwór odwadniający , aby zapobiec zalewaniu tuneli. Ponadto co 100 m. znajdowały się syfony z zatęchłą wodą, które całkowicie zabezpieczały przed wtłaczanym przez amerykanów gazem i acetylenem. Tunele te także doskonale zabezpieczały przed amerykańskim ostrzałem, i choć ciężko w to uwierzyć, nawet 200 kg bomby padające w odległości 10 metrów od tuneli, nie wyrządzały im żadnych szkód. Oczywiście tunele te a właściwie swoisty system fortyfikacji był zabezpieczony, zarówno minami kierunkowymi, minami pułapkami, a dodatkowo w samych tunelach, było drugie tyle pułapek co na powierzchni. Dodatkowo istniały tam, przemyślne zapadnie z wężami, skorpionami i innymi śmiercionośnymi robalami.
W kwietniu 1966 po fiasku operacji "Crimp" mającej na celu likwidację viet kongu w rejonie Ch Chi, MACV (naczelne amerykańskie dowództwo w Wietnamie) opublikowało raport: "Te kompleksy stanowią groźne i niebezpieczne przeszkody dla obecnych operacji z którymi należy się uporać w systematyczny, staranny i profesjonalny sposób [...] wyszkolona grupa tunelowa jest niezbędna do prowadzenia szybkiego i dokładnego badania oraz zneutralizowania tuneli viet kongu.
Błyskawicznie rozpoczęto formować te specjalne oddziały. Zwano je różnie, z początku określano mianem "tunelowi gońcy", Australijczycy nazywali ich "fretkami" z czasem określenie , "szczury tunelowe' stało się ich oficjalną nazwą. Pierwsze oddziały powstały w słynnej "wielkiej Czerwonej Jedynce" (1DP), wydzielone z pododdziałów chemicznych, a także z innych jednostek piechoty. Twórcą ich był kapitan Herbert Thorton.
Początkowo nie przynosiło to oczekiwanych efektów, wielu żołnierzy skierowanych odgórnie do tych jednostek, błyskawicznie wpadało w panikę w ciemnych wilgotnych tunelach pod ziemią. Co gorsza często ginęli w zaskakujący i straszliwy sposób. O pułapkach viet kongu, zarówno tych zwykłych i "przyrodniczych" pisałem. Lecz naturalnie głównym wrogiem był żołnierz viet kongu. Jego częstym sposobem walki było podrzynanie żołnierzowi amerykańskiemu gardła lub duszenie go garotą w chwili, gdy on przechodził przez właz łączący poszczególne sekcje tunelu. Innym sposobem , była budowa fałszywej ścianki tunelu z cienkiej warstwy gliny, za tą ściana ukrywał się partyzant z włócznia i w milczeniu obserwował skradającego się "szczura" i w odpowiednim momencie dźgał Amerykanina. Pułapki i zasadzki powodowały nieproporcjonalnie wysoka liczbę ofiar wśród piechoty i pozostawały źródłem niepokoju taktyków w Wietnamie. Były przyczyną aż 11 procent ofiar śmiertelnych i 17 procent zranień. Jak opisuje użycie węży jedne z bardziej doświadczonych "szczurów" porucznik Flowers: "Brali węża - nazywanego przez nas "jeden krok" bo po jednym kroku się umierało, następnie przywiązywali ją drutem wewnątrz bambusa, gdy któryś z nas przechodził dołem, potrącał bambus , żmija wypadała i gryzła go w kark albo w twarz, krew wtedy błyskawicznie docierała do serca" - wyobrażacie sobie jaką odwagę musieli mieć ci mali wzrostem amerykanie? W związku z tym Thorton brał do swoich oddziałów tylko ochotników, nie cierpiących na klaustrofobię, gdyż doprowadziłaby ona niechybnie do śmierci pod ziemią.
Przeciętny oddział "szczurów" składał się z dwunastoosobowej grupy. Podczas schodzenia do tunelów zawsze działali w parach. Nie tak jak sobie każdy wyobraża, tylko po prostu, drugi "szczur" czołgał się w odległości 5 metrów za pierwszym aby wybuch pułapki, czy granatu nie załatwił także i jego. Drużyny szczurów powstały właściwie tylko w dwóch dywizjach : wspomnianej 1Dp i 25 DP ("tropikalnej błyskawicy"). Odbywali bardzo intensywne szkolenie: strzeleckie, walka wręcz, nożami. W wydzielonym kompleksie tuneli - poznawali wszelkie możliwe sztuczki viet kongu. Często ich instruktorami byli komunistyczni partyzanci, którzy sami budowali owe tunele a następnie przeszli na stronę wojsk rządowych.. W sierpniu 1967 roku założona została specjalna szkoła tunelowa, gdzie oddelegowani na pewnie czas najlepsi z nich przekazywali swoje bezcenne doświadczenie innym młodszym "szczurom".
Typowy "szczur" był szczególnym rodzajem człowieka, wyróżniających się od innych formacji ze względu na swe specjalne i przerażające zadania. Żadne inne oddziały (no może LRPP- patrole zwiadowcze dalekiego zwiadu) nie mogły się z nimi równać. Wykonywały oni zadania o których inni nie chcieli nawet myśleć. Każdy z nich był gotów zabijać bez zastanowienia, często niektórzy z nich byli psychicznie okaleczeni, poprzez grozę zadań, które realizowali, w samotności pod ziemią. Byli to dobrze umotywowani zawodowcy w każdym calu, dysponujący własnym kodeksem i zasadami postępowania. Z reguły przebywali oni w Wietnamie nie rok jak przeciętny żołnierze, lecz dwa a nawet trzy lata. Do tej arcytrudnej służby zgłaszano się z różnych powodów, czasem by zrekompensować sobie problemy w domu, czasem aby udowodnić swoją męskość w najtrudniejszych warunkach. Godzili się w milczeniu z ciasnotą tuneli, gdzie cała wietnamska wojna sprowadzała się w ostateczności do starcia jeden na jednego. Wraz z upływem wojny poczucie więzi "szczurów" wzrosło do tego stopnia, że otrzymali swoją własną odznakę, przedstawiającą szarego gryzonia, trzymającego pistolet oraz latarkę oraz łacińską sentencję "Non Gratum Anus Rodentum".
W odróżnieniu od innych typowych specjalnych oddziałów, objuczonych drogim i kosztownym sprzętem, "szczury tunelowe" wyróżniali się prostotą ekwipunku. Nie dla niego były hełmy, kamizelki kuloodporne, sprzęt łączności, typowy mundur polowy , ładownice czy nawet karabin M16 wręcz przeciwnie, jedyne jego wyposażenie to latarka, wojskowy model Colta lub Smith&Wesson , nóż, bagnet - to wszystko. Doskonale wiedzieli, że tam pod ziemią, żadne wynalazki i nowoczesna technika nie zapewnią im przewagi nad niewidzialnym wrogiem. Odkrywali oni satysfakcje płynąca z walki sam na sam, obsesyjnie dbali o czystość swojej broni, rozprawiali o zaletach różnych kształtów noży. Każdy po omacku nauczył się składać i rozkładać swoją broń czy latarkę. Którą zresztą nosili w specjalny sposób a by nie być łatwym celem. Bagnet, nóż, pistolet broń równie stara jak ta wojna to jedyni przyjaciele "szczura", nóź oprócz zabijania używany był jako sonda do wykrywania pułapek. Delikatnie nim sondowali podłogę, boki oraz sklepienie sufitu, zdając się tylko na własny instynkt. W ciemnościach , których najgłośniejszym dźwiękiem było brzęczenie komarów, ich słuch musiał być idealnie wyczulony. "Szczury" w tunelach posuwali, się wręcz komicznie, z prędkością paru centymetrów na sekundę, bacznie nasłuchując i badając otoczenie Na każdym metrze istniało niebezpieczeństwo śmierci, poprzedzonym gwałtownym rozbłyskiem uruchomionej miny-pułapki.
Właściwie jedyną doskonałą bronią "szczurów" było ich perfekcyjnie wyszkolone ciało i własne zmysły, wyostrzone do niebywałych rozmiarów. Według przeprowadzonych badań, typowy "szczur" po roku służby, miał słuch i węch o 60 % bardziej czuły niż przeciętny człowiek. Niektórzy z nich dosłownie na "węch" wyczuwali znajdującego się przed nimi wroga. Konsekwencją tego było to, ze absolutnie nie mogli oni używać środków czystości, aby "czystość" nie była przyczyną śmierci. Rzecz jasna, ci doskonali żołnierze byli minimalnego wzrostu, choć i tak w ciasnych tunelach mieli kłopoty z poruszaniem, byli "zabijakami z którym nikt wołał nie zadzierać w knajpach". Większość żołnierzy innych formacji darzyło ich niewyobrażalnym szacunkiem.
Walka w tunelach toczyła się ze zmiennym szczęściem, czasem ginęły prawie całe oddziały "szczurów", jednak wraz ze wzrostem doświadczenia były one coraz bardziej skuteczne. Niektórzy z nich mieli na "rozkładzie" dziesiątki Wietnamczyków. Legenda "szczurów" - Pete Rejo, zlikwidował ponad stu żołnierzy viet kongu. Niestety zawsze oddziałów tych było za mało, zaczęto więc używać coś przeciw czemu Wietnamczycy byli bezradni. B 52, bo o nich mowa, użyto w 1969 roku do masowych bombardowań prowincji Ch Chi i żelaznego trójkąta - dwóch regionów, "nasyconych" tunelami. Opóźniające 350 kg bomby B52, które eksplodowały po zagłębieni się ponad 2 metry w ziemie, wywoływały miejscowe trzęsienia ziemi, jakim nie mogły się oprzeć najtrwalsze nawet ściany tuneli. Niszczyły całe systemy tuneli, otwory wentylacyjne zasypywała wyrzucona w powietrze ziemia. Powietrze nie mogło krążyć i uwięzieni pod ziemią ludzi, dusili się. Dywanowe naloty B52 odniosły skutek. Tam gdzie wcześniej bezskutecznie próbowano używać acetylen i gaz Cs, vietn kong nie mógł już korzystać z tuneli. Dodatkowo operacja wywiadowcza "phoenix" i zdziesiątkowanie partyzantów viet kongu podczas ofensywy Tet w 1968 roku, doprowadziły do tego, że do smętnych resztek tuneli - penetrowanych przez "szczury tunelowe" nie miał już kto powrócić. Likwidacja tuneli nastąpiła jednak zbyt późno aby decydująco wpłynąć na losy wojny w Wietnamie. Wojny , której nie można było wygrać na polu walki. Amerykanie przegrali ją na ulicach miast i uniwersyteckich campusach. To jednak temat na odrębną historię.
Mam nadzieje, że powyższy tekst potwierdził moją tezę, że "szczury tunelowe' to najlepsze specjalne oddziały na świecie. Oczywiście istnieje wiele świetnych specjalnych formacji. Oprócz wspominanych na początku, doskonałe też są amerykańskie "zielone berety", rangersi czy choćby odziały rozpoznawcze legii cudzoziemskiej i wiele innych. Jednak te wszystkie oddziały działają zawsze w grupach 6-8 osobowych, wspomagani przez najnowocześniejsi sprzęt na świecie. Zaś "szczury" walczyły praktycznie sam na sam. Nie wiem jak wam ale mnie ich pojedynki kojarzyły się ze średniowiecznymi pojedynkami rycerzy, czy kowboi na dzikim zachodzie. Nie były może tak szlachetne bo tu liczyło się tylko własne wyszkolenie, spryt i podstęp. Amerykanie zawsze pod ziemią byli w gorszej sytuacji niż zaczajony i lepiej uzbrojony żołnierz viet kongu. To była przerażająca walka. Zresztą wyobraźcie sobie to sami: Jesteście 5-10 metrów pod ziemią w k.....sko ciasnych korytarzach, (pomijam fakt, ze większość ludzi nawet nie wie o tym, że cierpi na klaustrofobię) najeżonych mnóstwem pułapek, poruszasz się powoli, badając centymetr po centymetrze, wąskie światło latarki oświetla tylko bezpośredni odcinek tuneli przed tobą, myślisz tylko o czających się w pobliżu skośnookich komunistach, wyposażonych w mocarne AK47 i marzących tylko o tym aby wpakować ci kulkę w łeb, a ty masz przecież do wykonania swoje zadanie.
Nie wiem jak wy, ale ja w takiej sytuacji bym się chyba zesrał ze strachu. Dlatego uważam, że ci dzielni mali żołnierze - "szczury" jak ich zwali - zasługują miano na najlepszych żołnierzy na świecie, a już na pewno na najodważniejszych. Jednocześnie w pełni zdaję sobie sprawę, ze jednostki te były ściśle wyspecjalizowane, lecz środowisko w którym przyszło im działać to czysty horror.
Źródła:
"Podziemna wojna" T.Mangold, J.Penycatee
"SOG Tajne wojny amerykańskich sił spec. w Wietnamie" J. L.Plaster
"Wojna w Wietnamie" J.Pilmott