Uniwersytet Łódzki
Wydział Filologiczny
Filologia polska
Eliza Błaszak
308311
Współczesna fikcja, a dawne wierzenia — obraz czarownic w literaturze staropolskiej i we współczesnej literaturze fantasy
Praca licencjacka napisana
w Katedrze Literatury Staropolskiej
i Nauk Pomocniczych
pod kierunkiem
dr. hab. Michała Kurana
Łódź 2013
Spis treści
Wstęp 9
Stan badań 11
Literatura staropolska 13
Współczesna literatura fantasy 17
Rozdział I: Geneza procesów o czary. Procesy czarownic w Polsce 23
Rozdział II: Obraz czarownic w literaturze staropolskiej 35
Rozdział III: Obraz czarownic we współczesnej literaturze fantasy 53
Rozdział IV: Porównanie obrazu czarownic zawartego w literaturze staropolskiej i we współczesnej literaturze fantasy 68
Zakończenie 73
Bibliografia 78
Spis ilustracji 82
Wstęp
Niepoznane i tajemnicze elementy rzeczywistości fascynowały ludzkość od niepamiętnych czasów. Niektórzy ludzie próbowali zgłębiać wiedzę powszechnie uznawaną za tajemną. Nie zawsze wychodziło im to na dobre — od ok. XI wieku bywali oskarżani o herezję, wykluczani ze społeczeństwa lub, w najlepszym przypadku, wzbudzali strach. Było jeszcze gorzej, gdy ciekawa świata była kobieta — zwłaszcza w czasach staropolskich, gdyż wtedy łatwo mogła paść ofiarą oskarżenia o uprawianie czarów.
Polowanie na czarownice rozpoczęło się ok. roku 1484 wraz z wydaniem przez papieża Innocentego VIII bulli Summis desiderantes affectibus. Dwa lata później ukazał się Młot na czarownice autorstwa Henryka Kraemera i Jacoba Sprengera. Dzieło to całkowicie ukształtowało obraz czarownic oraz wskazało sposoby wyeliminowania ich ze społeczeństwa. Nierozerwalnie połączyło również osoby zajmujące się magią z diabelską działalnością. Na grunt polski polowania na czarownice dotarły dopiero w XVI wieku, lecz zakorzeniły się tu bardzo mocno. Dzieła takie jak Czarownica powołana czy Nowe Ateny umacniały wiarę w szkodliwą działalność czarownic i wzbudzały ogromny strach. Proces polowań na wiedźmy w Polsce oficjalnie zakończył się dopiero w XVIII wieku. Jednak strach przed czarownicami pozostał aż do niedawna. Przykładem tego jest współczesna literatura fantasy, która w opisie wiedźm czerpie wzorce z literatury dawnej. Porównując czarownice przedstawione w dziełach staropolskich oraz we współczesnych powieściach można dostrzec zmiany w sposobie ich postrzegania. Autorzy tacy jak Anna Brzezińska, Dorota Terakowska czy Milena Wójtowicz kreują w swych powieściach wizerunki wiedźm, jednak starają się wykorzenić w czytelnikach strach przed tymi postaciami. Czarownice stały się hybrydami staropolskich wiedźm i dobrych wróżek. Wszystko po to, by czytelnik poczuł sympatię do przedstawionej postaci. Obraz czarownic od czasów staropolskich do współczesności uległ znacznym zmianom, jednak dawne wyobrażenia wciąż są silnie zakorzenione w wizerunku wiedźm.
Niniejsza praca ukazuje genezę polowań na czarownice, historyczno-kulturowe tło tego procesu oraz metody stosowane do zwalczania czarownic. Staropolskie wiedźmy były postrzegane przez ówczesnych ludzi jako wspólniczki szatana i sprawczynie niemalże całego zła na świecie. Takie wnioski można wysnuć z lektury Młota na czarownice, Czarownicy powołanej i Nowych Aten. Współczesny portret czarownic jest nieco odmienny. W powieściach Córka czarownic, Opowieści z Wilżyńskiej Doliny, Wiedźma z wilżyńskiej Doliny, Wrota czarownice starają się postępować dobrze, nie krzywdząc ludzi, lecz nie zawsze im się to udaje. Porównując oba obrazy wiedźm można wysnuć wniosek, iż ewolucja wizerunku zmierza w stronę niemalże całkowitej antropomorfizacji czarownic, aby już nie były obce, lecz by zaczęły być postrzegane jako jedne z nas — ludzi.
Kim jednak jest czarownica? I czy coś odróżnia ją od wiedżmy? Według Słownika języka polskiego czarownica to „kobieta podlegająca wpływom diabła, który obdarza ją mocą rzucania uroków i czarów”, natomiast wiedźma to „kobieta mająca związek ze złymi mocami, rzucająca uroki”. Definicje są niemalże synonimiczne, jednak nie zawsze tak było. Jak podaje Bohdan Baranowski, na gruncie polskim w dawnych czasach istniały jedynie wiedźmy, zwane inaczej jędzami lub jagami. Były one znachorkami, zielarkami i wróżkami. Słowo „wiedma” oznaczało osobę, która posiadała wiedzę w zakresie ziołolecznictwa i medycyny. Wiedźmy nie miały nic wspólnego z diabłami. W XVI wieku obraz polskich wiedźm zaczął się zlewać z obrazem czarownic, który na ziemie polskie przybył ze wschodu. Wschodnia chrześcijańska czarownica była wspólniczką szatana. Jej nazwa została zaczerpnięta od pojęcia czarów. W XVI wieku określenia „czarownica” i „wiedźma” stały się synonimiczne i tak pozostało do obecnych czasów. W związku z tym w niniejszej pracy te dwa określenia kobiet zajmujących się magią są używane jako synonimy.
Stan badań
Procesy o czary odbywały się głównie w wiekach XV, XVI i XVII. Z tego czasu zachowało się wiele dokumentów obrazujących przebieg zdarzeń, począwszy od posądzenia o czary, skończywszy na samym wykonaniu wyroku. Temat jest dość dobrze opracowany i zbadany. Większość badaczy zajmujących się problematyką polowań na czarownice koncentruje się na tych samych zagadnieniach, przy opisie powielają oni kwestie poruszone przez swoich poprzedników lub dodają kilka innych szczegółów dotyczących badanego tematu. Zawsze jednak opierają swą wiedzę na przykładach procesów o czary.
Amerykański antropolog kulturowy, Marvin Harris, upatruje źródeł polowań na czarownice w europejskich ruchach heretyckich. Kościół, walcząc z zagrożeniem stopniowo tworzył inkwizycję. W roku 1484 papież Innocenty VIII wydał bullę, która pozwalała inkwizytorom na używanie wszelkich środków mających na celu wytępienie czarownic. W Europie zaczęły płonąć stosy. Bohdan Baranowski twierdzi, iż procesy o czary dotarły do Polski znacznie później. Pierwsze z nich miały miejsce w XVI wieku i odbywały się ściśle według niemieckich wzorów. Jak podaje Roman Bugaj, pierwszy proces w Polsce, który zakończył się śmiercią oskarżonej, odbył się w 1511 roku. W 1543 roku polski sejm uchwalił ustawę, która sprawy o czary oddawała pod jurysdykcję sądów duchownych, jeśli jednak oskarżona osoba wyrządziła komuś szkodę majątkową lub spowodowała ubytek na zdrowiu, wtedy sprawę przejmował sąd świecki. Polska była jedynym krajem, w którym takimi sprawami zajmowały się sądy świeckie, w całej Europie sprawy o czary były domeną dominikańskiej inkwizycji.
Procesy o czary zawsze toczyły się w schematycznie. Istniały trzy sposoby wdrożenia procesu przeciwko czarownicom:
Oskarżenie z zobowiązaniem dostarczenia dowodów;
Oskarżenie bez przedstawienia dowodów, powodowane strachem;
Wdrożenie postępowania z urzędu (jeśli w jakimś miejscu szerzy się plotka o występowaniu czarownic).
Według Baranowskiego, najczęstszymi zarzutami były: odebranie krowom mleka, spowodowanie choroby lub śmierci, sprowadzenie burzy lub gradu. Kolejnym etapem procesu była próba na czarownicy. Jak podaje Alicja Zdziechiewicz, sędziowie mieli do wyboru spośród pięciu prób: próba łez, szpilkowa, ogniowa, wodna i wagowa. Po próbach, zazwyczaj niezależnie od tego czy wypadły pozytywnie, następowały tortury. Miały one na celu wydobycie z czarownicy informacji dotyczących konkretnych czarów, które stosowała, oraz poznanie wspólniczek. W Polsce, za przykładem Niemiec, stosowano zaśrubowanie kciuków, sznurowanie ramion, hiszpańskie buty, rozciąganie i przypiekanie. Wyroki składały się z dwóch części: pouczenia i uzasadnienia oraz z ustanowienia kary. Najczęściej nakazywały spalenie czarownicy na stosie. Baranowski stwierdza, że czasami łagodzono wyrok — przed spaleniem oskarżonej kat ścinał jej głowę.
W XVIII wieku wiarę w czarownice w środowiskach inteligenckich zaczęto traktować jak zabobon i przedsięwzięto próby jej zwalczania. Na ziemiach polskich ostatni proces, według Zbigniewa Kuchowicza, odbył się w 1773 roku (natomiast B. Baranowski twierdzi, iż odbył się on w 1775 roku). Bezpośrednim skutkiem tego procesu było ustanowienie przez polski sejm uchwały zabraniającej rozpatrywania procesów o czary. Kuchowicz podaje, iż ustawa została wydana w 1774 roku, natomiast Baranowski wskazuje na rok 1776. Polska ustawa znacznie wyprzedziła kraje europejskie, w których stosowania tortur i prowadzenia procesów o czary zakazano znacznie później. Niestety, nie położyła ona kresu prześladowaniom domniemanych czarownic. Wiara w czarownice utrzymywała się w środowiskach wiejskich jeszcze przez wiele lat i zdarzało się sporo przypadków samosądów. Ostatni taki polski samosąd na kobiecie uważanej za czarownicę miał miejsce 182 lata po uchwaleniu ustawy, w roku 1957. Wiara w szkodliwą działalność czarownic jest wciąż żywa w niektórych kręgach kulturowych, o czym może świadczyć doniesienie prasowe dotyczące tegorocznego przypadku spalenia czarownicy w Papui Nowej Gwinei.
Jak twierdzi Łuczak, ogółem w Polsce osądzono i skazano ok. 15 000 osób, zaś w całej Europie liczba procesów osiągnęła 110 000, z czego 60 000 zakończyło się wyrokiem skazującym. Liczba ta nie oddaje pełnej skali zjawiska, ponieważ nie mieści w sobie licznych przypadków samosądów dokonywanych na kobietach oskarżonych o czary.
Literatura staropolska
Według Roberta Lewandowskiego, najbardziej znaczącym dziełem poświęconym czarownicom był Młot na czarownice autorstwa dominikanów Henryka Kraemera i Jacoba Sprengera. Badacz ten twierdzi, że Kraemer, z lektury różnych dzieł wysnuł wniosek, że wszyscy wrogowie ludzkości mieli do czynienia z szatanem. Dominikanin wszędzie dostrzegał diabelskie dzieło: wśród heretyków, Żydów i kobiet, które „sprośnością i złymi czarami gniew sprawiedliwy na ludzkość” ściągały. Zakonnik nie potrafił przekonać do swoich poglądów ludzi, więc wraz z innym bratem, Jacobem Sprengerem, zaczął wysyłać skargi i petycje do papieża Innocentego VIII. Skutkiem działalności dwóch zakonników było wydanie w 1484 roku bulli Summis desiderantes, w której papież mianował Kraemera i Sprengera inkwizytorami oraz dał im pozwolenie karania ludzi podejrzanych o spiskowanie z diabłem. Jak podaje Alicja Zdziechiewicz, około 1486 roku został wydany podręcznik inkwizytorski autorstwa Kraemera i Sprengera, który odniósł ogromny sukces czytelniczy. Część Młota na czarownice została przetłumaczona na język polski i wydana w 1614 roku. Zdaniem Józefa Putka, tłumaczenie dzieła czytano w całej Polsce, stało się ono podręcznikiem kleru, z którego księża czerpali inspirację do kazań, oraz bardzo mocno rozpowszechniło wiarę w istnienie czarownic na terenie naszego kraju. Młot na czarownice był pierwszą w Polsce książką, która tak silnie występowała przeciw kobietom. Zdziechiewicz uważa, że podręcznik inkwizytorski atakuje przede wszystkim wiejskie znachorki i położne. Za autorami podręcznika podaje, iż wszystkie kobiety, ze względu na błąd pramatki Ewy, mają większe skłonności do zawierania umów z siłą nieczystą i z natury posiadają dużo słabszą siłę woli, niż mężczyźni. Roman Bugaj, cytując dzieło inkwizytorów mówi, iż czarownice składają szatanowi przysięgę, oddając mu swoje dusze i ciała — w zamian czynią niemalże wszystko, czego zapragną. Mogą się przenosić z miejsca na miejsce i przemieniać ludzi w zwierzęta oraz mają bardzo bliski kontakt z szatanem. Według Zdziechiewcz, dzięki lekturze podręcznika społeczeństwo zapoznało się z wszelkimi możliwymi stereotypami na temat akuszerek, zielarek, znachorek i wróżek oraz z opiniami inkwizytorów na temat kobiet i działalności diabła. Badaczka wymienia kilka przesądów, które, dzięki autorom Młota na czarownice, wniknęły na stałe do wizerunku czarownic. Były to między innymi: spółkowanie z szatanem, profanowanie sakramentów świętych, latanie i odprawianie sabatów, powodowanie zaburzeń płodności u ludzi, mordowanie noworodków, umiejętność wpływania na pogodę oraz sprowadzanie chorób na ludzi i zwierzęta. Zdaniem Bugaja, cały Młot na czarownice jest pełen tego typu niedorzeczności. Zdziechiewicz zauważa, iż Kraemer i Sprenger, przydając tak wielką moc diabłu i czarownicom, nieświadomie mogli spowodować zwątpienie w boską moc, gdyż zamiast utwierdzać ludzi w potędze Boga przekonywali, że pozwala on diabłu na niszczenie życia wyznawcom religii katolickiej. Jednak w czasach, w których zostało wydane dzieło inkwizytorów, większość ludzi nie była wykształcona i wierzyła autorytetom — zwłaszcza, jeśli słowa księży potwierdzał sam papież.
Jak twierdzi Putek, poglądy przedstawione w Młocie na czarownice po pewnym czasie zaczęły się spotykać z krytyką, na początku były to ciche głosy protestu, później krytyka stała się bardziej stanowcza. Jednak podważanie autorytetów mówiących o szkodliwości czarownic było czymś bardzo niebezpiecznym — łatwo można było zostać obwinionym o herezję i osądzonym. Z tego powodu autor Czarownicy powołanej, która została wydana w 1639 roku, wolał pozostać anonimowy. Wydawca dzieła zaznaczył, że twórca jest jego przyjacielem oraz że „jest biegły w prawie duchowym i świeckim”. Bugaj twierdzi, że Czarownica powołana była pierwszym dziełem na gruncie polskim, które sprzeciwiało się sposobowi sądzenia kobiet podejrzanych o stosowanie czarów. Zdziechiewicz uważa, że autor dzieła przeciwstawił się nadużywaniu tortur, pławieniu oraz nieuctwu, lekkomyślności i brakowi rozwagi sędziów, którzy torturami zmuszali niewinne kobiety do przyznania się. Autor kwestionował również niepodważalne do tej pory przekonanie autorów Młota na czarownice, iż Bóg obroni niewinnych — twierdzi, że w Biblii nie ma takiego zobowiązania, więc stwórca pozwoli ich sądzić. Bugaj podaje, że Czarownica powołana rozróżnia zabobon od czarów. Bardzo często zabobony bywały przyczyną oskarżeń o stosowanie magii. Według Bugaja, autor dzieła chciał dokładnie rozważyć, czy „są prawdziwe czarownice, czyli tylko zabobonnice, acz niedaleko pokrewne chodzą od siebie”. Autor uważa, że bardzo trudno było osądzić która z kobiet była prawdziwą czarownicą, a która tylko zabobonnicą, więc zalecał sędziom ostrożność. Jak słusznie zauważa Bugaj, twórca dzieła Czarownica powołana miał wiele zdrowego rozsądku twierdząc, że dużą rolę w procesach o czary odgrywają zbyt realistyczne sny, halucynacje w gorączce oraz wybujała fantazja kobieca. Celem utworu nie była walka z zabobonem i odrzucenie wiary w czary. Według Zdziechiewicz, autor wierzył, że czarownice istnieją i że są sektą diabelską, która szkodzi ludziom. Nie ma racji Putek, który uważa, że twórca Czarownicy powołanej „podważył […] wszystkie nieomylne prawdy na punkcie czarownic, w jakie od wieków wierzono”, gdyż autor dzieła uważał, że czarownice mogą między innymi „ciała ludzkie i bydlęce tajemnych chorób nabawiać”. Zdziechiewicz, podobnie jak Bugaj, zauważa, że twórca powtarza cały zestaw stereotypów na temat wiedźm zawartych w Młocie na czarownice: apostazja, herezja, świętokradztwo, loty, sabaty, spółkowanie z diabłem, odbieranie krowom mleka, mordowanie niemowląt. Nie czyni tego jednak bezpodstawnie, lecz twierdzi, iż wie o wszystkim od czarownicy. Baranowski uważa, że tak postępowe dzieło, jakim jest Czarownica powołana, z powodu powtarzania stereotypów, dość mocno wpłynęło na utrwalenie w społeczeństwie wiary w diabły i ich wspólniczki — wiedźmy. Bugaj również zauważył w utworze pewnego rodzaju pomieszanie poglądów polegające z jednej strony na wierze w istnienie czarów, a z drugiej na zachowaniu sceptycyzmu, lecz twierdzi, że niewątpliwą zasługą dzieła było zwrócenie uwagi społeczeństwa na niewłaściwe i zbyt pochopne zachowanie sędziów w procesach o czary.
Dziełem w pełni odzwierciedlającym poglądy epoki, w której powstało jest niewątpliwie encyklopedia Nowe Ateny ks. Benedykta Chmielowskiego wydana w latach 1745-1756. Maria Wichowa twierdzi, że książka ta nie miała dobrej opinii wśród uczonych. Józef Kallenbach nazwał ją „straszliwym kuriozum encyklopedycznej niewiedzy, w której nie wiadomo co bardziej podziwiać, czy naiwność kompilatora, czy jego pracowitość, czy wreszcie dokładność w przytaczaniu rzekomych źródeł”. Julian Krzyżanowski nazwał encyklopedię Chmielowskiego okazem grafomanii naukowej, zaś inni krytycy (Kallenbach, Feldman, Węgierski) uważali ją za dzieło pseudonaukowe świadczące o upadku kultury. Należy jednak pamiętać, że autor encyklopedii był typowym przedstawicielem swojej epoki. Na zachodzie Europy w pierwszej połowie XVIII wieku istniało wiele dzieł, które reprezentowały podobny poziom jak Nowe Ateny. Ks. Chmielowski był bardzo rzetelny i opierał się na ogromnej liczbie źródeł, kompilując zawartą w nich wiedzę w swojej pracy. Intencją autora było dążenie do prawdy, zgłębienie jej i udostępnienie odbiorcy. Dzięki temu Nowe Ateny stały się doskonałym zwierciadłem przekonań społeczeństwa polskiego I połowy XVIII wieku. Niestety, brak opracowań dotyczących poglądów badaczy na temat obrazu czarownic, jaki przedstawił ks. Chmielowski, może dlatego, że opinie autora były jedynie kompilacją przekonań zawartych w innych dziełach. Wiadomo jedynie, że encyklopedysta wierzył w czary, co nie było zbyt powszechne w środowiskach inteligenckich. Nie należy się temu jednak dziwić, gdyż w czasach, w których żył ks. Chmielowski, polowania na czarownice i wiara w magię była czymś normalnym. Dopiero 20 lat po wydaniu Nowych Aten w Polsce zakazano procesów o czary. W konsekwencji realiów, jakie panowały w XVIII wieku, powstało dzieło naukowe, które wciąż rozpowszechniało wiarę w szkodliwe zabobony.
Wszyscy wymienieni badacze utworów staropolskich zgodnie uważają, że autorzy dzieł rozpowszechniali w społeczeństwie stereotypy i zabobony dotyczące czarownic, choć czasem nie czynili tego celowo. Każdy autor miał inne intencje — Kraemer i Sprenger chcieli przestrzec ludzi przed kontaktami z wiedźmami, ich celem było wyeliminowanie zła, autor Czarownicy powołanej chciał zwrócić uwagę społeczeństwa na nieprawidłowości występujące w postępowaniu sądowym, lecz jednocześnie propagował wiarę w magię, natomiast ks. Chmielowski chciał jedynie przekazać dostępną wiedzę na temat czarownic, lecz tym samym umocnił w społeczeństwie wiarę w ich szkodliwą działalność. Wszystkie trzy utwory przekazywały przesłanie mówiące, iż wiedźmy są złe i, że należy się ich wystrzegać. Zdziechiewicz wymieniła kilka przesądów dotyczących czarownic zawartych w Młocie na czarownice, które jednoznacznie świadczyły o złych intencjach kobiet zajmujących się magią. Ta sama badaczka, analizując Czarownicę powołaną dostrzega w utworze cały zestaw cech czarownic, który został im przypisany w Młocie na czarownice. Bugaj uważa, że te cechy miały ogromny wpływ na utrwalenie w społeczeństwie strachu przed wiedźmami. Utwór ks. Chmielowskiego, który powielał obraz czarownicy zawarty w poprzednich tekstach wywarł taki sam skutek jak poprzednie dzieła.
Współczesna literatura fantasy
Obraz czarownic we współczesnej literaturze fantasy nie został dobrze zbadany i zanalizowany przez historyków literatury. W zasadzie jedyne analizy dotyczące tematu, jakie można znaleźć, uwidaczniają się w recenzjach czytelników. Czasami pojawiają się również w artykułach prasowych.
Ewa Nowacka porównuje powieść Doroty Terakowskiej Córka czarownic do twórczości J. R. R. Tolkiena. Według niej, utwór został napisany na podobnym poziomie, co książki Tolkiena. Inna recenzentka, podpisana nickiem Krainaczytania zauważa, że powieść Terakowskiej w 1994 roku została wpisana na Listę Honorową Christiana Andersena, co świadczy o jej wysokim poziomie. Jarosław Zieliński słusznie twierdzi, że książka tylko pozornie jest adresowana dla dzieci — w rzeczywistości zawiera wiele treści przeznaczonych dla czytelników dorosłych. Magia, czary i obecność czarownic, według anonimowej recenzentki, nie znajdują się na pierwszym planie powieści, lecz są jedynie tłem zwykłego świata, który do złudzenia przypomina nasz świat sprzed wielu lat. Czarownice, tak samo jak natura, są nieodłączną częścią przedstawionej w książce rzeczywistości. Wspomniana anonimowa recenzentka wskazuje na brak wszechmocy wiedźm — nie potrafią one zmienić natury, mogą jedynie jej bronić i ją wspomagać. Magia stosowana przez kobiety uważane za czarownice jest tylko i wyłącznie magią służącą dobru, ma ona bronić życia zwykłych ludzi. Według Krainyczytania, wszystkie wiedźmy przedstawione w powieści były dobre — pomagały mieszkańcom Królestwa ponosząc ryzyko zdrady, której skutkiem była śmierć. Prócz tego czarownice były bardzo mądre, Nowacka używa wręcz określenia „przemądre”. Jak zauważa Zieliński, zdarzało im się jednak popełniać błędy. Nie potrafiły wpoić swojej podopiecznej najważniejszych wartości, takich jak współczucie i miłość. Uczyły ją jednak magicznych zaklęć i podstawowych społecznych umiejętności. Zieliński twierdzi, że czarownice, ucząc Luelle (główną bohaterkę powieści), uczą również czytelnika i wpajają dzieciom podstawowe wartości wychowawcze. Krainaczytania zwraca uwagę na bardzo istotny element powieści, który można odnaleźć również w naszej przeszłości — chodzi o poszukiwanie czarownic wśród społeczeństwa. Władca Królestwa bardzo lękał się przepowiedni, która mówiła o jego upadku w związku, z czym domagał się sprowadzania do zamku czarownic, aby wyjaśniły mu, w jaki sposób może ocalić swą władzę. Nie były to jednak prawdziwe czarownice, więc nie potrafiły mu pomóc i zawsze kończyły swe życie w płomieniach stosu. Córka czarownic jest powieścią o dojrzewaniu, tworzeniu własnej tożsamości i odwiecznej walce dobra ze złem, Krainaczytania uważa, że czarownice w powieści spełniają rolę strażniczek całego procesu i zawsze walczą po stronie dobra.
W 2002 roku na polskim rynku księgarskim ukazała się powieść Anny Brzezińskiej Opowieści z Wilżyńskiej Doliny, zaś w 2010 roku wydano jej kontynuację Wiedźmę z Wliżyńskiej Doliny. Beatrycze Nowicka przyrównuje świat przedstawiony w powieściach Brzezińskiej do Polski sprzed lat. Twierdzi, że gdyby z książek zabrać postać wiedźmy, Wilżyńska Dolina mogłaby być typową polską wioską. Jednak postać Babuni Jagódki, wykreowana przez Brzezińską jest nieodłączną częścią towarzyszącego jej świata.
Według anonimowej recenzentki, głównej bohaterki nie można zdefiniować słowami „dobra — zła”. Enedtil mówi o niej, że „ostra i groźna z niej wiedźma, ale serce ma we właściwym miejscu”. Anonimowa recenzentka twierdzi, że Babunia Jagódka krzywdzi, ale jednocześnie opiekuje się mieszkańcami wioski — knuje i jest mściwa, ale nie odmówi prośbie o pomoc. Ewa Białołęcka określa wiedźmę „mistrzynią interpretacji”, ponieważ zwykle rozwiązania Babuni są nieadekwatne do oczekiwań, lecz całkowicie zgodne z prośbami. Jak zauważa Wojciech Orliński, wieśniacy stale potrzebują pomocy czarownicy, gdyż każdemu „przyda się czar miłosny albo lek na hemoroidy”. Jednak zazwyczaj mieszkańcy wsi wolą unikać Jagódki, gdyż jej nastroje są nieprzewidywalne i nie wiadomo, w którym momencie człowiek może ucierpieć. Mimo posiadania negatywnych cech, czarownica dbała o wioskę — „zapewniała ludowi […] dostatek i urodzaj”. Orliński zwraca uwagę na kwestię wieku głównej bohaterki — jest nieustalony. Starożytni Słowianie w mitologii przedstawiali czarownicę jako starą i odrażającą kobietę — tak też jawi się na początku Babunia Jagódka. Jednak czarownica Brzezińskiej chce wyglądać staro. Ma to swój sens. Jak uważa Sławomir Spasiewicz, „chłopi […] urodziwą czarownicę […] załatwiliby cichcem i od tyłu, a przedtem […] jeszcze sobie poużywali”. Jakubowska mówi, że Babunia zrobiłaby wszystko, żeby sprawiać jak najgorsze wrażenie, a wygląd starej kobiety był tylko maską, gdyż wieśniakom łatwiej było się uczyć od staruszki. Czarownica potrafiła dokonać metamorfozy, Jakubowska dopatruje się tu nawiązań do kultury starożytnego Rzymu, w której wiedźmy były zarówno brzydkimi, jak i pięknymi, uwodzicielskimi kobietami. Jagódka używała zaklęcia „piękna i młoda”, by osiągnąć jakiś swój cel lub zdobyć mężczyznę. Anna Gołębiowska zwraca uwagę na fakt, że wiedźma lubiła korzystać z życia — nadużywała alkoholu i często zmieniała kochanków. Byli oni sposobem na ucieczkę przed nudą. Badaczka uważa również, że władza nad wioską należała do Babuni Jagódki. Spasiewicz twierdzi, iż wiedźma nie chciała oficjalnie przejmować rządów, gdyż przysporzyłoby jej to kłopotów. Zarówno Białołęcka, jaki i Orliński są zdania, że czarownica sama wybrała spokojne życie w Wilżyńskiej Dolinie, z dala od prześladowań i inkwizytorów. Jakubowska uważa, że postać wiedźmy wykreowanej przez Brzezińską silnie nawiązuje do przedstawień czarownic w tekstach ludowych i że można ją porównać do Baby-Jagi. Gołębiowska mówi o Babuni Jagódce, że jest ona „jedną z najciekawszych postaci polskiej fantastyki”.
Żerań, autor recenzji książki Mileny Wójtowicz Wrota, określa ją mianem pseudo-baśni. Inny recenzent, Tery, uważa, że powieść ma niewiele wspólnego z baśnią (prócz występowania w niej postaci typowych dla gatunku baśniowego). Anonimowy autor kolejnej recenzji wskazuje na fakt, że w książce nastąpiło odwrócenie klasycznych ról: „zło ma skrupuły, których brak dobru”, czarodziejka jest podstarzałą kobietą, a straszna i okrutna czarownica to młoda dziewczyna przeciętnej urody. Agnieszka Szady zwraca uwagę, że główna bohaterka nie jest wszechmocna — czary nie mogą pomóc jej w nieszczęśliwej miłości. Tery zauważa, że młoda czarownica nie jest również nieomylna, gdyż zdarza jej się popełniać błędy i pomyłki. Według autora recenzji, żaden bohater powieści nie jest jednoznacznie dobry, ani jednoznacznie zły — to samo dotyczy głównej bohaterki. W książce można jednak odnaleźć stereotypy dotyczące czarownic. Szady wymienia zdolność latania oraz zaklinanie demonów w zwierzęta i osoby. Żerań do stereotypów dodaje obecność demonów, które były na usługach Czarownicy z Twierdzy. W powieści zawarto echa staropolskiego polowania na czarownice. Szady mówi o istnieniu na kartach książki egzorcystów, którzy palili ludzi na stosach. Jednak mimo wprowadzenia elementów i postaci, które miały uczynić książkę poważniejszą, „ogólny
klimat pozostaje dość bajkowy”.
Recenzenci i badacze literatury współczesnej zwracają uwagę na niejednoznaczność przedstawionych postaci. Żadna czarownica, prócz bohaterek Córki czarownic, nie jest dobra lub zła. Są one bardzo zbliżone do ludzi — mają swoje słabości, którym czasem ulegają. Wszyscy recenzenci i badacze twierdzą, że wiedźmy przedstawione we współczesnej literaturze fantasy nie są nieomylne i że nie można ustalić ich wieku. Znają wiele magicznych sztuczek i czasami wykorzystują je, aby ułatwić sobie życie. W każdej z opisanych książek można odnaleźć echa staropolskich polowań na czarownice. Recenzentka podpisana Nickiem Krainaczytania zwraca uwagę na poszukiwanie wiedźm w świecie przedstawionym w Córce czarownic, Białołęcka i Orliński dostrzegają w książkach Brzezińskiej element polowań na czarownice — chodzi o obecność inkwizytorów i palenie czarownic na stosach, w powieści Wójtowicz, jak zauważa Szady, tym elementem są egzorcyści, którzy spełniają podobną funkcję jak inkwizytorzy. Badacze i recenzenci są zgodni, co do jednego faktu: w światach przedstawionych we współczesnych powie
ściach fantasy dobrze było mieć czarownice po swojej stronie.
Rozdział I
Geneza procesów o czary
Procesy czarownic w Polsce
Istnieją dwie definicje magii. Jedna jest oparta na wierze w istnienie sił nadprzyrodzonych, „które można opanować dzięki odpowiednim zaklęciom i czynnościom wykonywanym w określony sposób i przez określone osoby”. Druga definicja mówi, że magia to wiara w możliwość „kierowania siłami przyrody przy pomocy tajemniczych, nadnaturalnych środków”. Obydwie definicje zawierają w sobie prawdę, iż zarówno w dawnych czasach jak i współcześnie część sił, które kierują działaniem świata, jest uznawana przez niektórych ludzi za nadnaturalne. Za przykład takiego rozumowania może służyć działanie telewizora. Człowiek bierze do ręki magiczną różdżkę, wciska kolorowy przycisk i w magicznej skrzynce pojawia się ktoś, kogo tak naprawdę wcale tam nie ma. Dla współczesnych ludzi jest to normalne, natomiast dla człowieka średniowiecznego byłoby to tożsame z używaniem sił nadprzyrodzonych i działalnością diabelską.
Magia i czary funkcjonowały w ludzkich społeczeństwach od zawsze. Już ludy pierwotne uprawiały magię, była ona bardzo istotnym elementem ich kultury. Najwcześniejsze ślady magii można dostrzec u neandertalczyków. W pierwszym okresie rozwoju sztuk magicznych wierzono, że czary może rzucić każdy człowiek, dopiero w społecznościach bardziej rozwiniętych pojawiła się instytucja kapłana lub czarownika, szamana czy druida. Osoby zajmujące się magią zawsze pełniły szczególną rolę w społeczeństwie. Istniały przeróżne praktyki magiczne (inaczej zwane czarami), zazwyczaj były one nastawione na osiągnięcie praktycznych celów, takich jak przewidywanie przyszłości, sprowadzanie odpowiedniej pogody, zapewnienie powodzenia w polityce, wygranie bitew i wojen, leczenie chorób czy zapewnienie powodzenia w miłości. W każdym społeczeństwie odczuwano lęk przed osobami zajmującymi się magią. Władcy obawiali się o swe życie, śmierć na skutek czarów była praktycznie nie do wykrycia. Prości ludzie wierzyli, że obrażone czy zdenerwowane czarownice potrafią się srogo zemścić. Z powodu tego lęku w starożytności powstawały instytucje zrzeszające czarowników i czarownice — wyrocznie i organizacje kapłańskie, osoby spoza tych instytucji były karane za zajmowanie się czarami. W wiekach średnich już nie istniały takie instytucje — wprowadzono wyraźny podział na magię białą, czyli służącą dobrym celom i magię czarną, będącą przeciwieństwem białej magii. Czary w życiu codziennym uprawiały kobiety, ale istniała również tzw. magia uczona, uprawiana przez mężczyzn (alchemików, magów i astrologów), należeli oni do elit i działali głównie na dworach .
Religia chrześcijańska, zdobywająca tereny Europy, napotykała wiele miejscowych wierzeń. Niektóre z dawnych praktyk przejmowała w lekko zmodyfikowanej postaci, inne usiłowała wykorzenić wszelkimi dostępnymi sposobami. Pierwotnie Kościół katolicki zaakceptował fakt istnienia czarów i dawał na nie ciche przyzwolenie. Synod, który odbył się w 785 roku nakazał karać śmiercią tych, którzy „omamieni przez diabła, wzorem pogan pomawiają mężczyznę lub niewiastę, że jest czarownikiem lub czarownicą i palą ich na stosie”. W 906 r. papież Sergiusz III wydał Canon Episcopi, dokument dla biskupów zawierający instrukcje postępowania wobec czarnoksiężników i czarownic. Nakazywał on wypędzać ludzi podejrzanych o uprawianie magii i wróżbiarstwo, ale oficjalnie stwierdzał, że nie istnieją latające czarownice:
Niektóre niegodziwe niewiasty nakłonione przez Diabła i na manowce wywiedzione przez omamy i fantazje demonie wierzą, iż nocą dosiadają bestii […]. Wierzą, iż nocą w ciszy wielkie dystanse przemierzają. […] Takie fantazje są wtłaczane w umysły niewiernych nie przez Boga, lecz przez Diabła jeno. […] To umysł jeno to czyni, ale niedowiarkowie wierzą, że rzeczy te takoż udziałem ciała stawać się mają.
Canon Episcopi miał ogromny wpływ na umysłowość epoki. Potwierdził istnienie czarów, zgubny wpływ diabła na ludzi oraz ugruntował pojęcie sabatu. Dokument ten jednocześnie nie pozwalał wierzyć czarownicom, które twierdziły, że na sabacie widziały inne osoby. Osoba opowiadająca takie rzeczy miała zostać ukarana ekskomuniką. Z biegiem czasu przesądy i zabobony dotyczące czarownic ulegały rozwojowi i coraz mocniejszemu zakorzenieniu w umysłach ludzkich.
W XII wieku Kościół zmagał się z powstawaniem w całej Europie ruchów heretyckich. Utworzenie inkwizycji było odpowiedzią Kościoła na mnożące się ruchy wywrotowe. Jako daty początkowe inkwizycji przyjmuje się lata 1231-1233, wtedy papież Grzegorz IX dokonał serii nominacji duchownych na „inkwizytorów heretyckiej przewrotności” — mieli oni zajmować się tylko i wyłącznie zwalczaniem ruchów heretyckich, w tym celu otrzymali również specjalne uprawnienia. Papież zezwolił na stosowanie wobec heretyków kary śmierci przez spalenie na stosie. Z biegiem czasu uprawnienia inkwizycji uległy rozszerzeniu — w roku 1256 wprowadzono pozwolenie na stosowanie tortur podczas procesu. Przez cały okres powstawania inkwizycji oraz walki z ruchami heretyckimi czarownice były bezpieczne, wciąż chronił je Canon Episcopi, ale wkrótce uległo to zmianie. W XIV i XV wieku coraz częściej mówiło się o zagrożeniu jakie niosły ze sobą czary. W 1320 roku Jan XXII nakazał inkwizytorom ściganie osób uprawiających magię. W 1376 roku inkwizytor Nicolau Eymerich nazwał heretykami wszystkich, którzy posiadali umiejętność uprawiania magii dzięki kontaktom z diabłem. Według niego uczestniczenie w sabatach również było herezją. Do roku 1420 opublikowano trzynaście traktatów mówiących o szkodliwym działaniu magii i czarów, w kolejnych pięćdziesięciu latach liczba ta uległa podwojeniu. Sabaty czarownic zostały porównane do heretyckich zebrań, magia została przekształcona w magię heretycką, a same czarownice zaczęto postrzegać jako heretyczki. Świadczą o tym słowa XV — wiecznych teologów: Nicolas Jacquier twierdził, iż „czarownice są sektą, która od zawsze walczy o zniszczenie Kościoła”, Jean Vineti uważał, że:
należy dokonać rozróżnienia pomiędzy czarownicami, które były poprzednio i tymi, które żyją w czasach obecnych. Te ostatnie przewyższają w okrucieństwie dzikie bestie i nie działają w pojedynkę, ale wchodzą w skład sekty czcicieli szatana.
Ostatecznym posunięciem, które oficjalnie zezwoliło na tropienie i karanie czarownic było wydanie w 1484 roku przez papieża Innocentego VIII bulli Summis desiderantes affectibus (Pragnąc z najgłębszym smutkiem). Bulla unieważniała postanowienia Canon Episcopi i dawała inkwizycji szerokie uprawnienia dotyczące prześladowania czarownic. Papież stwierdzał:
Dowiedzieliśmy się, nie bez gorzkiego smutku, że w niektórych rejonach północnych Niemiec, jak również w prowincjach, miastach, okręgach, regionach i diecezjach Moguncji, Kolonii, Trewiru, Salzburga, Bremy, liczne osoby obu płci, nie bacząc na swoje zbawienie i porzucając ścieżkę wiary katolickiej, zadają się z diabłem, inkubami i sukkubami przez zaklęcia, czary, sztuczki magiczne i inne szatańskie przesądy oraz wszeteczne uroki, haniebne zbrodnie i przestępstwa, wytrącają potomstwo kobiet i młode bydło, zarażają chorobami i niszczą owoce wyrosłe z ziemi, owoce winnej latorośli i owoce rosnące na drzewach. Oprócz tego także mężczyzn i kobiety, zwierzęta pociągowe, stadne i wszelkiego innego rodzaju; także winnice, sady, łąki, pastwiska, kukurydzę, owies i inne zboża na tej ziemi.
Ponadto ci przeklęci nękają i dręczą mężczyzn i kobiety, zwierzęta pociągowe i stadne, jak również bydło wszelkiego rodzaju, bólami i chorobami, zarówno zewnętrznymi, jak i wewnętrznymi. Pozbawiają mężczyzn jurności, a kobiety płodności, stąd ani żony ze swymi mężami, ani mężowie z żonami nie mogą oddać się aktowi prokreacji.
Poza tym i przede wszystkim bluźnierczo odtrącają wiarę, którą otrzymali w sakramencie chrztu, a za namową wroga ludzkiego rodu nie cofają się przed popełnianiem najohydniejszych czynów i okrucieństw, wystawiając swoją duszę na niebezpieczeństwo, przez co obrażają majestat boski, są przyczyna skandalu i niebezpiecznym przykładem dla wielu innych. […]
Wspomniani inkwizytorzy są przeto upoważnieni, aby bez żadnych przeszkód i na wszelkie sposoby podejmować środki zaradcze, wtrącać do więzień i karać wszystkich tych, którzy dopuszczają się powyższych obrzydliwości i zbrodni, tak, jakby wszystkie prowincje, miasta, diecezje, regiony i okręgi, a nawet osoby i ich zbrodnie były nazwane i szczegółowo określone w naszych pismach.
Wkrótce po pojawieniu się bulli wydano pracę dwóch inkwizytorów niemieckich, Jakoba Sprengera i Heinricha Kraemera, Młot na czarownice, która była uważana za klasyczny podręcznik dla inkwizytorów oraz źródło wiedzy na temat czarownic. Przedstawione w niej zasady przeniknęły do przepisów prawa cywilnego. W 1532 roku władca Świętego Cesarstwa Rzymskiego, Karol V, uchwalił kodeks karny tzw. Constitutio Criminalis Carolina, który dopuszczał tortury podczas procesów oraz śmierć jako karę za uprawianie czarów. Kodeks ten przyjął się również w Polsce i był bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na kształt polskich procesów.
W Polsce procesy o czary rozpoczęły się znacznie później, niż w pozostałych rejonach Europy. W większości polskich postępowań z XV wieku i z pierwszej połowy wieku XVI brakuje wzmianek o diable. Pojawia się on w polskich procesach dopiero w XVII wieku. W XV i XVI wieku zajmowanie się czarami było traktowane jako przestępstwo przeciwko wierze, natomiast oskarżenie zazwyczaj okazywało się nieuzasadnione, a wyrok nakazywał złożenie przysięgi, iż oskarżona nie zajmowała się czarami i nie zamierza się nimi zajmować. W przypadkach, gdy oskarżenie zostało udowodnione, oskarżona musiała publicznie odwołać swoje błędy i przysiąc, że już nie będzie się zajmowała czarami. Czasem stosowano również karę pokuty kościelnej. Pierwszy w Polsce proces, który zakończył się skazaniem na karę śmierci odbył się w 1511 roku w Waliszewie koło Poznania. Kobieta została oskarżona o „zadawanie ludziom trującego jadu i wyrządzanie im szkód materialnych przez zniszczenie sześciu browarów” oraz skazana na śmierć przez spalenie na stosie. Był to jednak w tamtych latach w Polsce jeden z nielicznych procesów, który miał tak tragiczne zakończenie. Na przełomie XVI i XVII wieku w naszym kraju pojawił się nowy model procesów o czary, ściśle związany z niemieckimi wzorami. Coraz częściej stosowano tortury i wydawano bardziej okrutne wyroki. Początkowo procesy o czary były dużo bardziej powszechne w rejonach Polski, w których istniały duże skupiska ludności niemieckiej, dopiero na początku XVII wieku rozprzestrzeniły się na resztę kraju. W Europie procesami czarownic zajmowały się sądy kościelne, w Polsce w 1543 roku sejm uchwalił ustawę, która sprawy o czary również przekazywała sądom kościelnym, jeśli jednak oskarżona wyrządziła komuś szkodę majątkową lub spowodowała jego uszczerbek na zdrowiu, wtedy sprawę przejmowały sądy świeckie. Zazwyczaj w każdym przypadku oskarżenia o stosowanie czarów zostawała wyrządzona jakaś szkoda materialna, więc procesy prowadziły sądy miejskie lub wiejskie. W skład takiego sądu jako ławnik mógł wchodzić każdy obywatel — zakonnik, szlachcic, chłop lub zawodowy prawnik. Nie każdy sąd miejski czuł się kompetentny w rozpatrywaniu spraw o czary, dlatego zdarzało się, że sprowadzano sędziów z sąsiednich miast, takich, którzy już posiadali doświadczenie w tym przedmiocie. Ludzie Ci byli opanowani strachem przed mocą diabła w związku z czym torturowali oskarżone kobiety w przekonaniu, że w ten sposób służą Bogu i społeczeństwu. Przesądy i zabobony dotyczące czarownic opanowywały nawet najbardziej wykształcone umysły. Jak twierdzi Józef Putek, sędziowie to „fanatycy, ślepi, zaciekli, niemiłosierni, okrutni” . Sędziowie czasem bywali zwykłymi najemnikami, którzy zasiadanie w ławie sędziowskiej traktowali jak okazję do zarobku.
W XVII i XVIII wieku istniały dwa rodzaje procesów o czary: jeden to właściwe procesy czarownic, natomiast drugi to sprawy o niesłuszny zarzut uprawiania czarów. Sądy miejskie, czasami, po pobieżnym zbadaniu sprawy, odrzucały oskarżenie, zdarzało się również, że sąd nie miał zamiaru torturować oskarżonej i wymagał od niej przedstawienia sześciu świadków, którzy potwierdzą jej niewinność. Jeśli okazywało się, że oskarżenie było niesłuszne, osoba, która je wniosła, ponosiła karę — najczęściej była to grzywna, pokuta kościelna, publiczne przeprosiny lub kara cielesna. Takie sytuacje miały miejsce najczęściej w małych miasteczkach, które nie posiadały własnego sędziego kompetentnego w sprawach o czary, wypożyczenie sędziego z innego miasta wiązało się ze znacznymi kosztami. Jednak najważniejszym czynnikiem była pozycja społeczna oskarżającego i oskarżonej. Jeśli oskarżenie zostało wniesione przez człowieka nieposiadającego odpowiedniego stanowiska społecznego ani wpływów, a skierowane było przeciw osobie znaczącej, łatwo mogło zostać zbagatelizowane i odrzucone. Osoby denuncjujące czarownice miały do wyboru dwa sposoby oskarżenia. Mogły obwinić domniemaną wspólniczkę szatana, zobowiązując się dostarczyć dowody obciążające ją i, w przypadku nieudowodnienia winy, ponieść karę. Mogły również donieść o działalności czarowskiej, nie przedstawiając żadnych dowodów i nie oskarżając nikogo formalnie, twierdząc, iż donos jest spowodowany strachem przed klątwą oraz żarliwością religijną. W takich przypadkach rolą sądu, bądź instygatora było znalezienie dowodów przeciw czarownicy. Instygatorem mógł zostać każdy, zazwyczaj było ich trzech i musieli swoje słowa poprzeć przysięgą. Proces mógł również zostać wszczęty przez inkwizycję, jeżeli szerzyła się plotka, iż w jakimś miejscu działają czarownice. Wtedy rolą sędziego było zebranie poszlak i dowodów wystarczających do rozpoczęcia przewodu sądowego. Czarownice podczas tortur bardzo często wymieniały swe wspólniczki — było to tzw. „powołanie”, które stało się przyczyną ogromnej liczby procesów o czary. Poszlaki były przeróżne, prócz powołania i oskarżenia wystarczyło, by jeden z rodziców oskarżonej był skazany za zajmowanie się czarami, lub by oskarżona często zmieniała miejsce zamieszkania. Najczęstsze zarzuty, jakie padały podczas oskarżenia, dotyczyły odebrania krowom mleka, wywołania burzy, gradu lub suszy w celu zniszczenia plonów znienawidzonych sąsiadów, spowodowania choroby lub śmierci ludzi, bądź zwierząt gospodarskich. Również psucie się piwa, kwaśnienie mleka lub zły wzrost chleba podczas pieczenia przypisywano działalności czarownicy. Także problemy z potencją, oziębłością seksualną lub nadmiernym libido były winą czarów.
Pierwszy etap procesu to poddanie czarownicy próbom. Polska praktyka sądowa znała pięć takich prób: próba łez, szpilkowa, ogniowa, wagowa oraz wodna. Próba łez opierała się na przekonaniu, że czarownice nie potrafią płakać. Sędzia „zaklinał podejrzaną na łzy Jezusa Chrystusa, które za zbawienie ludzkie wylewał na krzyżu”, aby zapłakała, jeśli jest niewinna. Najczęściej oskarżone kobiety nie potrafiły zapłakać na rozkaz, co było dowodem ich winy. Jeśli jednak zdarzyło się, iż podejrzana zaczęła płakać, sędzia uznawał jej łzy za oszustwo diabelskie. Kolejną ze stosowanych prób, próbę szpilkową poprzedzało dokładne wygolenie włosów na całym ciele oskarżonej. Wierzono, że gdy czarownica nie będzie miała na sobie żadnych włosów, wtedy diabeł straci nad nią swą moc. Następnie szukano na jej ciele diabelskiego znamienia, które podejrzana miała otrzymać podczas zawarcia rzekomego ślubu z szatanem:
Jeśliby znak wypalony znaleziony był, i pokazowałoby się jakiej rzeczy naznaczenie […] najczęściej jest wyrażony jak stopa zajęcza, i miejsce to, gdzie jest wypalenie, nie jest cierpiętliwe, że luboby igła w to miejsce utknęła i aż do kości przeszła, jednak czarownica żadnego koniecznie bólu nie czuje, ani krew nie płynie.
Badana kobieta była zdana na wyrok sędziów, którzy stwierdzali czy znamię pochodzi od natury czy od diabła. Bardzo często kłuto igłami całe ciało podejrzanej wierząc, iż szatan za sprawą swej mocy mógł uczynić znamię niewidocznym. Rzadziej stosowana była próba ogniowa, która ograniczała się do pytania oskarżonej, czy jest gotowa, by nieść rozpalone żelazo. Jeśli objawiała taką gotowość, nie stosowano tej próby w przekonaniu, iż przy pomocy diabła, wypadnie ona pomyślnie. W społeczeństwie utarło się przekonanie, że za sprawą szatana czarownice są bardzo lekkie (co umożliwiało im latanie na magiczne zgromadzenia — sabaty), w związku z tym stosowano próbę wagową. Przed ważeniem kobietę rozbierano do naga, by nie mogła ukryć żadnego przedmiotu, który by ją dociążył. Jeśli oskarżona mieściła się w przyjętej normie wagowej uznawano ją za niewinną i wydawano certyfikat o wyniku wagi. Niestety, często zdarzało się celowe złe ustawienie wagi, aby móc przeprowadzić proces. Ważenie stosowano głównie we Francji i w Niemczech, w Polsce zdarzało się rzadko i nie miało dużego znaczenia dowodowego. Na gruncie polskim najczęściej stosowaną próbą była próba wodna, inaczej zwana pławieniem. Geneza tej próby sięga czasów pogańskich. W IV wieku nad Renem sprawdzano w ten sposób ojcostwo niemowląt — do wody wrzucano tabliczki oznaczające poszczególne dzieci. Wierzono, iż jeśli tabliczka tonie, to dziecko nie pochodzi z małżeńskiego łoża. Kobiety podejrzane o uprawianie czarów zbierano nad stawem lub rzeką, rozbierano je do naga, związywano w tzw. „kozła” (prawa ręka była przywiązana do lewej nogi, lewa ręka do prawej nogi), obwiązywano sznurem i spuszczano do wody. Zdarzały się również przypadki pławienia ubranych czarownic, w takim przypadku tylko związywano im ręce. Wierzono, że czarownice z pomocą diabła utrzymają się na wodzie, natomiast jeśli są niewinne, zaczną tonąć. Wydawałoby się, że wszystkie kobiety powinny od razu pójść na dno, jednak trochę czasu musiało minąć nim ubrania nasiąknęły wodą (kobiety zazwyczaj miały na sobie kilka warstw halek) i ciągnęły domniemaną wspólniczkę szatana w dół. W przypadku nagich kobiet, związanych „w kozła”, ich ciało przybierało kształt łódki, co uniemożliwiało natychmiastowe tonięcie. Tak mocno traktowano pławienie jako nieomylny dowód spółki z diabłem, że zdarzały się przypadki, iż jeśli w jakiejś okolicy podejrzewano istnienie czarownic, poddawano pławieniu wszystkie okoliczne kobiety.
Zanim domniemaną czarownicę oddano w ręce kata, który miał wymusić na niej zeznania, osadzano ją w miejscowym więzieniu. Wierzono, iż jeśli czarownica nie będzie dotykała ziemi, diabeł nie będzie mógł jej pomóc i nie będzie potrafiła zastosować żadnych czarów. W związku z tym przesądem oskarżone były więzione na dwa sposoby. Pierwszy z nich polegał na związaniu kobiety „w kozła”, umieszczeniu jej w beczce, w której zostały wydrążone otwory na nogi i ręce oraz na zakryciu tejże beczki. Prócz tego na drewnie umieszczano napis „Jezus, Maria, Józef”, aby odgonić złe moce. Drugim sposobem było osadzanie czarownic w kłodzie. Były to dwa kloce drewna dopasowane do siebie, z wyżłobionymi otworami na nogi i ręce. W otwory wkładano kończyny oskarżonej, a następnie obydwa kloce ześrubowywano. Czasami kończyny kobiety unieruchomionej w ten sposób związywano. W konsekwencji podejrzana wisiała w powietrzu.
Stosowanie tortur miało na celu wymuszenie zeznań, których czarownica nie chciała złożyć dobrowolnie. Zgodnie z zasadami prawa stosowanego w Polsce najpierw grożono oskarżonej torturami, jeśli to nie skutkowało, zabierano ją do katowni. Miejsce to zazwyczaj urządzano w podziemiach, tak by nie dochodziły tam promienie słoneczne i by nikt nie słyszał jęków męczonych kobiet (ilustracja 1). W miastach najczęściej mieściło się ono pod ratuszem, a na wsiach w chacie jednego z chłopów, bądź w opuszczonym domu na skraju wsi. W katowni pokazywano oskarżonej narzędzia tortur, wyjaśniano ich działanie oraz grożono zastosowaniem na domniemanej czarownicy. Jeżeli kobieta mimo gróźb nie chciała nic powiedzieć, rozbierano ją i rozpoczynano torturowanie.
Tortury dzieliły się na kilka stopni. Pierwszy stopień to zaśrubowanie kciuków. Do tego celu stosowano specjalną prasę z dwóch desek połączonych śrubami. Powierzchnia desek miała guzy, które, przy śrubowaniu, wbijały się w palce — przecinały je oraz miażdżyły. Pięć pełnych obrotów wystarczało do zmiażdżenia kości. Tortura ta była uważana za najlżejszą. Drugim stopniem było sznurowanie ramion. Ręce wyciągnięte w tył lub w przód obwiązywano włosianymi lub konopnymi linami, dwóch mężczyzn trzymało końce liny, trzeci trzymał ręce torturowanej. Sędzia zadawał oskarżonej pytania, gdy ta nie udzielała odpowiedzi, mężczyźni szarpali końce liny, która wbijała się w skórę i mięśnie, a w konsekwencji przecinała kości. Trzeci stopień tortur to stosowanie tzw. hiszpańskich butów. Były to dwie żelazne płyty z guzami zakładane na łydkę, a następnie ześrubowywane. Często wbijano w nie, za pomocą młota, rożnego rodzaju ostre kliny. Płyty, coraz mocniej ześrubowane, gruchotały kości. W celu zwiększenia cierpień buty te wielokrotnie zdejmowano i zakładano. Czwartym stopniem tortur było rozciąganie. Tortura ta miała wiele wariantów. Najczęściej spotykanym było związanie rąk z tyłu ciała, przymocowanie ich do łańcucha zwisającego z sufitu, związanie nóg i obciążenie ich kamieniami. Kat pociągał za łańcuch, wyłamując w ten sposób ręce ze stawów. Po zakończeniu tortury nastawiano z powrotem wykręcone ze stawów ręce i rozpoczynano torturę na nowo. Piąty stopień tortur — przypiekanie, łączono z rozciąganiem ciała. Pochodnią przypiekano oskarżonego pod pachami. Wlewano też do gardła gorący olej lub polewano ciało spirytusem i podpalano. W większości polskich procesów o czary stosowano tortury czwartego i piątego stopnia, pomijając łagodniejsze formy męki.
Prócz standardowych tortur wynaleziono specjalne narzędzia męczarni stosowane tylko w procesach o czary. Wynalazkiem inkwizycji było tzw. krzesło czarownic. Miało kształt fotela, lecz całe było naszpikowane kolcami. Kobiety były na nim sadzane i przyśrubowywane z coraz większą siłą. Inny wynalazek inkwizycji to kozioł czarownic. Był to kawałek drewna w kształcie piramidy z bardzo ostrym końcem. Czarownice sadzano okrakiem na koźle, natomiast do ich nóg przytwierdzano ciężarki. Drewno coraz mocniej wbijało się w ich ciało. Wobec kobiet oskarżonych o uprawianie stosunków seksualnych z diabłem stosowano gruszkę, która często była naszpikowana kolcami. Gruszkę wkładano do pochwy i z pomocą śruby powiększano jej rozmiar, co prowadziło do nieodwracalnych zmian w ciele kobiety. Okrucieństwo i bestialstwo, którymi cechowały się tortury, najlepiej oddają słowa krytyka polowań na czarownice, Johanna Matthausa Meyfartha, który nie może zapomnieć tego, co widział:
Widziałem rozdarte członki, oczy wyłupywane z głowy, stopy odrywane od nóg, ścięgna wyszarpywane ze stawów, łopatki wyrywane z pleców, nabrzmiałe żyły wewnętrzne, powierzchniowe wpychane do środka, ofiary podnoszone wysoko i już to zrzucane, już to obracane, głową na dół, stopami do góry. Widziałem jak kat chłostał biczem, bił prętami, zgniatał śrubami, parzył siarką, polewał olejem i przypiekał pochodnią. Krótko mówiąc, mogę świadczyć, mogę opisać, mogę boleć, że zadaje się taki gwałt ciału ludzkiemu.
Podczas tortur sędzia zadawał czarownicy pytania, wiele z nich sugerowało odpowiedź. Lista zapytań sędziów z Colmar w Alzacji jest bardzo typowa:
Od jak dawna jesteś wiedźmą? Dlaczego zostałaś wiedźmą? […] Jak brzmiało imię twojego pana spośród demonów? […] Kiedy połączyłaś się z inkubem? Jakie demony i jacy ludzie uczestniczyli w sabacie? Jak przebiegał bankiet podczas sabatu? […] Jakie rany zadałaś takiej to a takiej osobie i jak to zrobiłaś? […] Jakie uroki rzucałaś? […] Jaką maścią smarujesz swoją miotłę i z czego jest zrobiona? W jaki sposób mogłaś latać nocami?
Padały również pytania o wspólniczki, bardzo często zdarzało się, iż oskarżona „powoływała” wiele innych kobiet. Było to okazją do zemsty na znienawidzonych sąsiadkach. Tzw. „powołanie” było przyczyną ogromnej liczby procesów. Według prawa tortury nie powinny trwać dłużej niż godzinę, można je było powtarzać trzykrotnie, jednak zasady te bardzo rzadko były przestrzegane. Jeśli podczas tortur czarownica złożyła zeznania, musiała je powtórzyć kolejnego dnia. Często zdarzało się, iż kobiety następnego dnia odwoływały swoje słowa, co skutkowało ponownym wzięciem na męki. Bywało, iż oskarżona umierała podczas tortur, co tłumaczono zawsze działalnością szatana, który dusił swoją wspólniczkę, aby nie została ukarana przez ludzi. Kobiety bardzo rzadko wytrzymywały potrójne tortury nie przyznając się do niczego, ale nie było to powodem uniewinnienia, ponieważ uważano, że przy zastosowaniu silnych czarów można wytrzymać najgorsze męki. Obrona oskarżonych kobiet była niemożliwa, nawet jeśli któraś z nich posiadała silne alibi, zawsze można było to wytłumaczyć działalnością diabelską. Gdy sąd chciał złagodzić karę lub wydać wyrok uniewinniający uniemożliwiało mu to społeczeństwo domagające się kary. W konsekwencji niemal każde aresztowanie kończyło się skazaniem na śmierć.
Wyroki w sprawach o czary składały się z dwóch części: z pouczenia i uzasadnienia wyroku oraz z ustanowienia kary. Publiczne odczytanie decyzji sądu miało na celu ostrzeżenie innych przed zajęciem się magią i wchodzeniem w konszachty z diabłem. Karą zawsze było spalenie na stosie. Sędziowie mogli jednak złagodzić, bądź zaostrzyć karę. Jeśli czarownica podczas procesu przyznała się do świętokradztwa lub do sprofanowania hostii, wtedy przed wykonaniem egzekucji podpalano jej ręce. Czasami, jeśli oskarżona w toku procesu dość szybko złożyła zeznania i okazała skruchę, sąd nakazywał najpierw ściąć ją mieczem, natomiast później spalić jej zwłoki na stosie. Egzekucje zawsze były ogromną atrakcją dla miejscowej ludności. Aby je jeszcze bardziej uatrakcyjnić, kopano w ziemi dół na którym budowano stos. Jakiś czas po podpaleniu stosu, drewno załamywało się i całość wpadała do dołu — krzyki palonych kobiet brzmiały wtedy jakby dobiegały z piekła. W miejscach, w których żyła duża ilość czarownic, szukano oszczędności. W związku z tym w Nysie zbudowano piec krematoryjny, w którym palono czarownice. W 1651 roku spłonęły w nim 42 kobiety.
W XVIII wieku wiara w szkodliwą działalność czarownic zaczęła słabnąć. Głosy krytyki przebijały się coraz mocniej, a liczba procesów na ziemiach polskich przejawiała tendencję spadkową. Zdarzeniem, które wstrząsnęło polskimi środowiskami inteligenckimi i spowodowało podjęcie radykalnych kroków, było spalenie czarownic we wsi Doruchów w 1775 roku ( Zbigniew Kuchowicz podaje, iż proces miał miejsce w 1773 roku). Żona współwłaściciela wsi Doruchów zachorowała. Znachorki, które ją badały stwierdziły, iż kobiecie został zadany kołtun. W okolicy przeprowadzono śledztwo i aresztowano kilkanaście kobiet. Sędziowie, sprowadzeni z okolicznego miasta, rozpoczęli proces. Kilka kobiet zmarło podczas tortur, natomiast reszta została spalona na stosie. Wiadomość o tym zdarzeniu rozeszła się po całym kraju i była ostatecznym powodem uchwalenia ustawy z 1776 roku (według Z. Kuchowicza był to rok 1774) zabraniającej stosowania tortur oraz rozpatrywania spraw o czary. Niestety, ustawa nie była odzwierciedleniem pragnień społeczeństwa, a jedynie przedstawiała poglądy nielicznych przedstawicieli sfer inteligenckich. W związku z tym w ciągu kolejnych wieków odbyło się bardzo wiele samosądów na czarownicach. Nawet w latach pięćdziesiątych XX wieku zdarzyło się kilka przypadków pobicia kobiet posądzonych o czary. Ostatnią śmiertelną ofiarą ponurego zabobonu w Polsce była kobieta zamordowana w 1957 roku.
Trudno jest ustalić dokładną liczbę spalonych kobiet w Polsce. Szacunkowo podaje się, że na ziemiach polskich na podstawie prawomocnych wyroków zostało skazanych ok. 10 000 kobiet. Prócz tej liczby, z powodu samosądów, zginęło ok. 5 000-10 000 domniemanych czarownic. W całej Europie liczba oficjalnych procesów wyniosła 110 000 z czego 60 000 zakończyło się wyrokiem skazującym na śmierć. Liczba ta nie oddaje pełnego obrazu zbiorowego obłędu, ponieważ wiele materiałów dokumentujących procesy o czary zostało zagubionych lub zniszczonych.
Rozdział II
Obraz czarownicy w literaturze staropolskiej
W staropolskiej literaturę poświęconej magii i czarownicom można wskazać trzy grupy. Do pierwszej zaliczają się utwory opisujące czarownice, ich szkodliwą działalność oraz sposób postępowania ze wspólniczkami szatana. Bezwzględnie potępiają praktyki czarowskie i nakazują karanie śmiercią ludzi zajmujących się magią. Do drugiej grupy należą utwory, które są odbiciem powszechnie panujących opinii na temat czarownic, lecz nie mówią o procesach sądowych i ewentualnych karach. Autorzy prac należących do trzeciej grupy są krytykami systemu polowań na czarownice. Uznają oni szkodliwość czarów, ale zalecają daleko posuniętą ostrożność w rozpoczynaniu procesów i w skazywaniu ludzi na karę śmierci przez spalenie na stosie.
Najbardziej znaczącym dziełem czasów staropolskich, należącym do pierwszej grupy literatury poświęconej czarownicom, jest Młot na czarownice. W 1474 roku dominikanin Henryk Kraemer, „człowiek o osobowości emocjonalnie zaburzonej, który własne obsesje czyni drogowskazem”, został mianowany niemieckim inkwizytorem. Rozpoczął on poszukiwania diabelskiej działalności, a za największe zło uznawał czarownice. Nie udało mu się jednak przekonać do własnych poglądów zbyt wielu ludzi i w konsekwencji, wraz z innym inkwizytorem, Jakubem Sprengerem, zaczął wysyłać do papieża Innocentego VIII wiele listów traktujących o szkodliwej działalności czarownic i o paktowaniu przez nie z diabłem. Pod naciskiem obu inkwizytorów papież w roku 1484 wydał bullę zezwalającą na tropienie i karanie czarownic, a Sprengera i Kraemera uczynił głównymi inkwizytorami. Dwaj dominikanie mieli otwartą drogę do walki ze złem. W 1486 roku wydali oni podręcznik inkwizytorski, Malleus maleficarum, do którego został dołączony tekst bulli papieskiej. Młot na czarownice odniósł ogromny sukces, był tłumaczony na wiele języków i wielokrotnie wznawiany. Oryginalny utwór składa się z trzech części: część pierwsza — „O trzech niezbędnych składnikach czarostwa, którymi są: diabeł, czarownica i dopuszczenie boskie”; część druga — „O tym, w jaki sposób czarownice odprawiają swe obrzędy i o skutecznym leczeniu czarów”; część trzecia — „O prowadzeniu procesu, w kościelnych i świeckich sądach przeciwko czarownicom i wszystkim heretykom”. Polskim tłumaczeniem Młota na czarownice zajął się Stanisław Ząbkowic, książka została wydana w 1614 roku. Ząbkowic wyjaśniał, dlaczego zdecydował się przetłumaczyć ten utwór:
Rozumiałem być za potrzebą opisać zwierzchowy postępek i sposoby, których zażywają czarownice w odprawowaniu swej bezbożności […], mając nadzieję, że za ta pracą moją ludziom się oczy na te zbrodnie otworzą i urzędy do odprawowania powinności swojej się pobudzą, i wiele ludzi czarów albo ochroną, albo leczeniem uchodzić będzie.
Polskie tłumaczenie nie jest dosłownym przekładem oryginału. Ząbkowic przetłumaczył fragmenty pierwszej i całość części drugiej Malleus maleficarum, całkowicie pomijając część trzecią. Przekład wniósł znaczący wkład w rozwój wiary w czarownice na gruncie polskim, nieprzypadkowo dopiero w XVII wieku zaczęto masowo oskarżać czarownice o kontakty z diabłem i skazywać je na karę śmierci. Polski Młot na czarownice składa się z dwóch części: część pierwsza opisuje działalność czarownic, natomiast część druga mówi o sposobach leczenia czarów.
Młot na czarownice dzieli wspólniczki diabła na trzy rodzaje. Pierwszy rodzaj to czarownice, które mogą tylko szkodzić, natomiast nie są w stanie pomagać. Do drugiego rodzaju zaliczały się kobiety, które, z niewiadomej przyczyny, mogły tylko pomagać ludziom. Trzeci rodzaj czarownic mógł zarówno szkodzić, jak i pomagać. Rozróżnić, do jakiego rodzaju należy konkretna czarownica, można było tylko poprzez obserwację i analizę zachowań kobiety. Taki podział był czysto teoretyczny, ponieważ podczas procesów przynależność do którejkolwiek grupy nie chroniła przed spaleniem na stosie. Karę śmierci stosowano z dwóch powodów: pierwszym było powoływanie się na Pismo Święte, które mówiło: „Nie pozwolisz żyć czarownicy”, drugim powodem natomiast była niemożliwość zerwania paktu zawartego przez czarownicę z diabłem, w związku z czym należało ją „wykorzenić” z powierzchni ziemi. Czarownice były bardzo niebezpiecznymi osobami, każde narażenie się takiej kobiecie mogło przynieść fatalne skutki. Według Młotu na czarownice potrafiły one powodować choroby, również śmiertelne:
Choroby zaś cielsnej iż mniemasz żadnej, której by czarownice za Bożym dopuszczeniem sprawić nie mogły, bądźby to trąd, bądź kaduk, bądź też insza główna choroba była, watpić nie potrzeba. Doktorowie abowiem wszyscy żadnej zgoła w tej mierze choroby nie wyjmują.
Jeśli choroba była spowodowana przez czarownicę, bardzo trudno było ją wyleczyć. Jedynym wyjściem było odnalezienie kobiety, która wywołała daną przypadłość i przebłaganie jej, aby cofnęła swoje czary. Wspólniczki szatana znane były również z tego, iż potrafiły szkodzić bydłu oraz zabrać krowie mleko. Autorzy Młota na czarownice twierdzą, iż niemalże w każdej wiosce w Europie zdarzały się przypadki wywoływania choroby lub śmierci bydła. Czasem wystarczyło złe spojrzenie czarownicy, czasem musiała dotknąć zwierzę, którego śmierci pragnęła, zdarzały się też przypadki zakopywania „czarów” pod progiem stajni lub obory. Agnieszka z Rawensburga zeznała, iż zakopała kości zwierzęce pod progiem obory, inna oskarżona, Anna, twierdziła, iż wykopała dołek, do którego szatan włożył różne rzeczy — nie wiedziała jednak jakie. Obserwując takie wydarzenia inkwizytorzy stwierdzili, że czarownice są wrogami Boga i gdyby nie one, szatan nie mógłby wyrządzać na świecie tak wiele zła jak czynił to ówcześnie. W porównaniu z wywoływaniem chorób i powodowaniem śmierci inwentarza, zarzut odbierania krowom mleka wydaje się dużo lżejszy. Dwaj dominikanie dokładnie opisali sposób, w jaki się to dokonywało: kobieta w nocy siadała w kącie swojego domu, między nogami trzymała wiaderko, a w ścianę wbijała nóż lub jakiekolwiek ostre narzędzie i wzywała szatana, mówiąc mu, z którego domu i od której krowy chce uzyskać mleko. Za sprawą diabła mleko zaczynało ciec z narzędzia wbitego w ścianę, a krowa, której mleko zostało zabrane, dawała go dużo mniej swoim właścicielom. Czarownice potrafiły zniszczyć całe plony, ale i mogły je uratować — wszystko zależało od ich intencji i od stosunków, jakie utrzymywali z kobietą inni ludzie. Urażona wspólniczka szatana, zmoczywszy miotłę w wodzie i pokropiwszy nią w górę, potrafiła spowodować ulewne opady deszczu, a nawet burzę. Zbyt duża ilość wody mogła zniszczyć całe uprawy na polach, lecz podczas ogromnych upałów mogła jednak być jedynym ratunkiem. Czarownica również w ten sposób mogła się pozbyć swoich wrogów i znienawidzonych ludzi — wystarczyło, by któryś z piorunów podczas burzy trafił w danego człowieka. Wiara w umiejętności dotyczące zmiany pogody pochodziła jeszcze z czasów pogańskich.
Kobieta podejrzana o uprawianie czarów cieszyła się ogromnym autorytetem, który wynikał po części ze strachu, a po części z niemalże nieograniczonych możliwości pomagania ludziom. Wieśniaczki, a nawet i szlachcianki w potrzebie przychodziły do czarownicy. Gdy którejś z nich zdarzyła się nieplanowana ciąża, czarownica potrafiła wywołać poronienie. Niektóre z czarownic były tak biegłe w tej sztuce, że wystarczyło jedno dotknięcie i brzemienna kobieta traciła dziecko. Kobiety, które były nieszczęśliwie zakochane, bardzo często udawały się po pomoc do czarownicy, gdyż ta znała zaklęcia miłosne i potrafiła spowodować, by wybranek odwzajemnił uczucie. Miłość wywołana czarami była bardzo gwałtowna, przesłaniała wszystkie istotne sprawy. Pożądanie drugiej osoby stawało się nie do opanowania. Jeśli w społeczeństwie zdarzał się mezalians, bardzo prawdopodobne było, iż jest on spowodowany działaniem czarów. Stan cywilny wybranka również nie miał znaczenia. Zdarzały się przypadki, „gdy kto […] nadobną żonę opuściwszy, przystanie do jakiej szpetnej”. Czarownice potrafiły sprawić, by mężczyznę pociągała tylko jedna kobieta, wszystkie inne napawały go obrzydzeniem. Bywało, iż mąż nagle odczuwał ogromny wstręt do swojej małżonki, z którą przeżył wiele lat.
Wspólniczki szatana potrafiły również powodować niepłodność w niektórych związkach „przeszkadzając nasieniu […], żeby nie przychodziło do członków rodzajnych, abo żeby stamtąd nie wychodziło”. Czyniły to zakopując skórę lub głowę węża pod progiem domu lub chowając ją w innym miejscu mieszkania. Była to bardzo silna broń, zwłaszcza w domach, w których z utęsknieniem czekano na kolejnego dziedzica. Kobieta, która nie urodziła mężczyźnie chłopca, popadała w niełaskę, a mąż bardzo często płodził nieślubne dzieci. Takie sytuacje były źródłem ogromnych frustracji i dużej ilości nieszczęść. Bardzo wiele problemów związanych z seksualnością ludzką ówcześnie tłumaczono działaniem czarów. Impotencja była uważana za niechybny znak działalności czarów. Czarownice potrafiły również „odbierać” męskie członki, „żeby ani widziane, ani dotknione być nie mogły”. Młot na czarownice podaje przykład człowieka, który „członek męski zgubił” i udał się do czarownicy z prośbą o przywrócenie go. Kobieta kazała mu wejść na pewne drzewo, na którym znajdowało się gniazdo pełne męskich przyrodzeń i wybrać to, które mu się najbardziej spodoba. Mężczyzna chciał zabrać największy ze wszystkich członków, lecz czarownica nie pozwoliła mu na to mówiąc, iż jest to część ciała „plebana jednego”. Jeśli chodzi o księży, czarownice mogły odbierać członki tylko tym spośród nich, którzy nie przestrzegali celibatu, tym samym popełniając grzech ciężki. A. Zdziechiewicz twierdzi, iż zniknięcie członka było traktowane jak kara boża za nadużywanie go. Karę tą wykonywał szatan.
Inkwizytorzy uważali, iż ani czary, ani diabeł nie mają mocy fizycznego odebrania jakiejkolwiek części ludzkiego ciała. Sztuczki diabelskie mogą jedynie wpływać na zmysły, sprawiając, że człowiek nie widzi pewnych rzeczy, bądź widzi je w zmieniony sposób. Na tym samym mechanizmie opiera się rzekoma umiejętność czarownic przemieniania ludzi w zwierzęta. Młot na czarownice podaje wiele przykładów takiej działalności. Jednym z nich jest przypadek marynarza, który podczas postoju swojego okrętu przypadkowo zawitał do domu kobiety zajmującej się czarami. Czarownica, widząc postawnego i silnego mężczyznę, zamieniła go w osła, żeby nie mógł odpłynąć. Marynarz, aby odzyskać swoją dawną postać, musiał przez trzy lata służyć w gospodarstwie czarownicy, wykonując drobne prace gospodarcze. Innym ciekawym przypadkiem przemiany jest zamiana pewnej kobiety w klacz. Kobieta ta nie chciała pozwolić pewnemu młodzieńcowi na cudzołóstwo, rozgniewany młody człowiek udał się więc do czarownicy prosząc o przemienienie tejże kobiety w konia. Niewiasta zapewne pozostałaby w takiej postaci do końca swego życia, gdyby nie ludzie, którzy zaprowadzili ją do św. Makarego. Jako że Makary był bardzo wierzący i bogobojny, szatan nie mógł omamić jego zmysłów i Makary widział kobietę w jej prawdziwej postaci. Uwolnił ją za pomocą żarliwych i długich modlitw. Przykład ten pokazuje, że magia stosowana przez czarownice mogła dotknąć tylko tych osób, które grzeszyły i nie były wystarczająco religijne.
Niestety, pobożność nie zawsze była wystarczającą bronią przeciwko szatanowi, ponieważ najbardziej starał się on zwieść świątobliwe kobiety. Często nękał je tak bardzo, że niewiasty, nie mogąc już znieść pokus i sztuczek szatańskich, skuszone obietnicą posiadania ogromnej władzy i otrzymania niezliczonych przyjemności, ulegały mu tak samo jak pramatka Ewa. Diabeł nie zawsze kusił takie kobiety samodzielnie, bardzo często pomagały mu w tym jego wspólniczki — czarownice, dzięki czemu otrzymywały jeszcze większą moc. Szatan bardzo często rekrutował również czarownice spośród zranionych i odrzuconych kobiet, które pragnęły zemsty. Mężczyźni musieli liczyć się z ewentualnymi konsekwencjami niedotrzymania obietnicy zawarcia związku małżeńskiego, gdyż kobieta, która straciła dzięki temu dobre imię, mogła skorzystać z pomocy diabła, by szkodzić niedoszłemu mężowi lub jego nowej żonie. Poprzez takie sytuacje ogromna liczba kobiet decydowała się na zawarcie paktu z diabłem. Kobieta, która już doznała rozkoszy cielesnych i została porzucona, bardzo chętnie przystawała do diabła, ponieważ szatan mógł odbywać z nią stosunki płciowe, a nawet sprawić, by zaszła w ciążę. A. Zdziechiewicz uważa, iż jest to jeden ze stereotypów rozpowszechnianych przez Młot na czarownice. Podczas stosunku tylko czarownica widziała postać diabła, obserwatorzy nie mogli nic dostrzec. Niewiasty oskarżone o spółkowanie z diabłem często widywano leżące na polach lub w lasach, wykonywały one ruchy wskazujące na uprawianie stosunku. Czasami po zakończeniu aktu, znad ciała kobiety unosiła się w górę czarna chmurka wielkości człowieka, jednak były to przypadki sporadyczne. Jeśli czarownica podczas spółkowania z szatanem zaszła w ciążę, poświęcała swe nowo narodzone dziecko diabłu. Szatańskie dzieci były „nędzne, płaczliwe i choćby pięć matek abo mamek zaledwieby mu potrzebę pokarmu dodały, nigdy wszakże nie tyją, ale bardzo ciężkie są”. Zwykły rytuał akuszerek, które po odebranym porodzie podnosiły dziecko do góry, był traktowany jak poświęcenie noworodka siłom nieczystym. Rodząca kobieta musiała bardzo uważnie wybierać kobiety, które odbiorą jej poród, gdyż czarownice miały zwyczaj zabijania niemowląt. Podczas procesu w Dann oskarżona zeznała, iż zabiła około 40 dzieci, wbijając głęboko w ich główki igłę. Matki musiały strzec swoich nowo narodzonych dzieci, zwłaszcza jeśli nie były one jeszcze ochrzczone, gdyż czarownice, za pomocą swoich obrzędów, zabijały niemowlęta. Aby osiągnąć swój cel wspólniczki szatana potrafiły nawet zmienić postać. Jedna z nich zdradziła, iż znała dwie wiedźmy, które dusiły niemowlęta, zakradając się do domów pod postacią kotów (m. in. dlatego zaczęto kojarzyć czarownice z kotami). Inna kobieta uprawiająca czary mówiła o dalszych czynnościach związanych z nieżywym dzieckiem:
[…] ktore […] z grobów potajemnie kradniemy i w kotle warzymy aż gdy kości odpadną wszystko ciało się rozpłynie z gęstszej materie czyniemy maść, naszej nauce potrzebną […] resztą zaś napełniamy flaszki, Abo bukłaczek.
Maść ze szczątków niemowląt była potrzebna czarownicom, aby mogły latać na spotkania z szatanem. Smarowały nią stołki, albo jakiekolwiek drewno (stąd wziął się stereotyp latania na miotle) i unosiły się w powietrze. Mogły przy tym stać się niewidzialne. Jest to kolejny stereotyp utrwalany przez „Młot na czarownice”. Na spotkania z diabłem zawsze udawała się duża liczba czarownic. Podczas takich zebrań omawiały ze swoim zwierzchnikiem najistotniejsze sprawy, uczyły się czarów oraz przyjmowały nowe członkinie. Szatan uczył je także zachowania w kościele oraz postępowania ze świętymi rzeczami. Jedynie w kościele diabeł nie miał wpływu na swoje wspólniczki, dlatego często się zdarzało, że czarownice przychodziły tam dużo wcześniej, niż pozostali ludzie i wychodziły dużo później. Jednak podczas mszy św. musiały się zachowywać w określony sposób: podczas podnoszenia hostii pluły na ziemię lub myślały o plugastwach. Czasami też szeptały plugawe słowa. Gdy kapłan pozdrawiał lud, czarownica zawsze odpowiadała: „wymieć mi zadek językiem”. Prócz tego, kobiety zajmujące się czarami nigdy nie udawały się do spowiedzi, za to zawsze przyjmowały sakrament komunii św. Nie brały hostii bezpośrednio na język, lecz chowały ją pod nim, by móc później wydobyć ją z ust i wykorzystać podczas czarów. A. Zdziechiewicz podaje przykład takiego świętokradztwa. Kobieta, która ukradła hostię, schowała ją do garnka i zakopała obok czyjejś stodoły. Stał się jednak cud — hostia zaczęła płakać ludzkim głosem w związku z czym świętokradztwo się wydało. Czarownice bezcześciły również krucyfiksy i święte obrazki — wbijały w nie noże lub biczowały, przy czym wypowiadały wiele obelżywych słów. Podczas aresztowania wspólniczki szatana nie zawsze były bezbronne. Wszystko zależało od tego, kto dokonywał ich pojmania. Jeśli był to zwykły człowiek mogły wpłynąć na jego postępowanie. Z tego powodu aresztowaniami czarownic zajmowali się głównie inkwizytorzy. Oskarżone próbowały za pomocą czarów zmieniać ich zachowanie, jednakże nigdy się to nie udawało. Podczas samego procesu mogły jednak oczarować sędziów i pozostałych urzędników — wystarczyło tylko odpowiednie spojrzenie i ludzie ci nie mogli zaszkodzić czarownicy. Dlatego tak ważna podczas procesu była obecność inkwizytora, który czasami jako jedyny zachowywał zdrowy rozsądek. Gdy nawet w czasie najgorszych tortur czarownica nie chciała nic zeznać tłumaczono to zastosowaniem przez nią czarów. Jednak tak długo ponawiano próby wydobycia z niej zeznań, że czary w końcu przestawały działać.
Według autorów Młota na czarownice, wspólniczki szatana były bardzo niebezpieczne i każdy człowiek musiał uważać, by nie popaść w niełaskę u takiej kobiety. Winą za niemalże wszystkie nieszczęścia inkwizytorzy obarczali czarownice. Potrafiły one powodować choroby i śmierć, ale umiały też leczyć. Jednak najprawdopodobniej wszystkie przypadki uleczeń były tylko zdjęciem czarów z chorego człowieka. Kobiety oskarżone o zajmowanie się czarami miały wręcz nieograniczoną władzę nad ciałami i umysłami ludzkimi. Umiały powodować poronienia, impotencję, oziębłość seksualną, niepłodność, ale i potrafiły wzbudzać miłość i pożądanie. Miały wpływ na zmysły ludzkie — gdy tego chciały ludzie widzieli rzeczy, których nie ma, lub nie widzieli tych, które faktycznie istniały. Wiele domniemanych czarownic było akuszerkami zabijającymi noworodki. Wykorzystywały ich szczątki do magicznych obrządków. Kobiety, które potrafiły pomagać innym i miały niezwykłe umiejętności prawie zawsze były oskarżane o zawarcie paktu z diabłem. Skoro nie były zbyt pobożne i nie otrzymały tych umiejętności od Boga, to od kogo innego mogły je dostać? Tylko szatan miał podobną moc. Na szczęście ludzie bogobojni i pobożni nie musieli się obawiać czarów, gdyż wiara chroniła ich przed takim wpływem. Czary działały tylko na grzeszników.
Utworem należącym do drugiej grupy tekstów na temat magii i czarownic są, wydawane w latach 1745-1756, Nowe Ateny ks. Benedykta Chmielowskiego. Ksiądz Chmielowski stworzył czterotomową encyklopedię adresowaną głównie do ludzi wykształconych. Jego celem było „oświecanie umysłów i szerzenie postępu”. Niestety, autor, odzwierciedlając w swym dziele poglądy współczesnych sobie ludzi, nie stanął po stronie postępu, lecz utrwalał przesądy i ciemnotę umysłową. Cała wiedza zawarta w utworze jest poparta ogromną liczbą poważnych lektur. Każde informacje, nawet te najbardziej niewiarygodne, były zaczerpnięte z dzieł naukowych. Ks. Chmielowski był przy tym pełen bezkrytycznego szacunku wobec naukowych autorytetów. Właśnie z tego powodu dzieło znakomicie odzwierciedla upadek „zarówno zdrowej myśli, jak poczucia piękna” i jest mocno krytykowane przez badaczy. Jednak należy pamiętać, iż autor „Nowych Aten” był przedstawicielem ówczesnej kultury. Nie wyrastając ponad nią, przedstawił rzetelny obraz świata widzianego oczami współczesnych mu ludzi.
Ks. Chmielowski z rzetelnością dokumentalisty, wymienia wszystkie cechy i zachowania przypisywane wspólniczkom diabła. Twierdzi, iż trzy najgorsze grzechy czarownic to: odstępstwo od Boga, sodomia (rozumiana jako współżycie z diabłem pod postacią kozła) oraz świętokradztwo. Kobiety zajmujące się magią wyrzekały się wiary chrześcijańskiej, Jezusa, Matki Boskiej, świętych oraz aniołów. Ich jedynym opiekunem stawał się diabeł. Czarownice starały się jednak stwarzać pozory, iż są przykładnymi chrześcijankami — chodziły do spowiedzi, lecz robiły to tylko na pokaz, przyjmowały komunię świętą, ale jedynie po to, by uzyskać dostęp do hostii, były obecne na mszach świętych, po to tylko, by móc znieważać cały obrzęd. W kościołach zdarzały się kradzieże, których sprawczyniami zazwyczaj okazywały się wspólniczki diabła. Zabierały one święte rzeczy, aby móc je zanieść swojemu Panu oraz splugawić i zbezcześcić. Czarownice zawierały pakt z szatanem — w zamian za wielką moc obiecywały cyklicznie składać mu ofiary, czcić go jak Boga oraz szkodzić ludziom. Przysięgały, iż nigdy nie będą adorować Najświętszego Sakramentu, będą niszczyć obrazy i szczątki świętych oraz bezcześcić krzyż, sól i poświęcone zioła. Obiecywały również poświęcać swoje dzieci szatanowi. Właśnie z tego powodu córki sądzonych czarownic również były oskarżane o stosowanie czarów i skazywane na śmierć. Podczas zawierania paktu kobiety otrzymywały od diabła znamię na ciele. Jednak siła, którą dostawały, była pod stałą kontrolą diabła, bez jego pomocy nie potrafiły nic zdziałać. Nie potrafiły pomóc ludziom opętanym, chyba, że szatan wyraził na to zgodę. Niektóre czarownice jako pomocników otrzymywały diabłów znajdujących się na samym dole hierarchii piekielnej. Diabły takie zazwyczaj przyjmowały postać zwierzęcia (stąd wziął się stereotyp posiadania przez czarownicę czarnego kota) lub były ukryte w pierścieniach. Pomocnicy służyli do raportowania tego, co działo się w okolicy lub do zdradzania wszelkiego rodzaju sekretów. Czarownice, które nie miały na własność diabłów, radziły sobie w inny sposób. Kładły się na lewym boku wypuszczając z ust dużą ilość pary, w niej, jak w lustrze, widziały co się dzieje w konkretnym miejscu. Jeśli kobieta przez dłuższy czas unikała zbliżeń z partnerem, bardzo łatwo mogła zostać posądzona o zajmowanie się magią. Wspólniczki szatana, jeśli pozostawały w związku małżeńskim, obiecywały nie współżyć z mężem po to, by mieć większą ochotę na spółkowanie z diabłem. Najczęściej odbywało się ono podczas zebrań, na które czarownice przybywały w dużej liczbie. Zazwyczaj dostawały się na miejsce schadzki lecąc w powietrzu. Autor Nowych Aten przedstawia trzy punkty widzenia teologów na temat rzekomego latania wspólniczek diabła. Pierwsza grupa wierzyła, że przemieszczanie się w powietrzu działo się tylko w umyśle, natomiast przebywanie na zgromadzeniu było „czartowskim omamieniem”. Druga grupa teologów uważała, iż dusze kobiet oddalały się od ciała i podczas gdy fizyczna powłoka znajdowała się w łóżku sprawiając wrażenie, że czarownica śpi, jej dusza była obecna na diabelskiej schadzce. Trzecia grupa twierdziła, że szatan, przyprowadziwszy do kobiety kozła, psa, trzcinę, miotłę lub kij, nakazywał jej wsiąść na jedno z tych zwierząt lub jedną z tych rzeczy i przenosił ją na docelowe miejsce spotkania. Jednak istniał jeden warunek takiej podróży — czarownica musiała uprzednio posmarować swój środek transportu maścią zrobioną z tłuszczu niemowląt. Spotkania zawsze odbywały się na szczytach gór lub pagórków. Centralne miejsce zgromadzenia zajmował tron, na którym siedział „prezydent kongresu” wyglądający jak pies lub kozioł. Czarownice musiały przynieść mu ofiarę (mogły to być świece kościelne, pępek niemowlęcia, ludzkie nasienie czy hostia), uklęknąć przed nim i pocałować go w zadek. Na diabelskich bankietach wspólniczki szatana otrzymywały od niego różnego rodzaju proszki, poznawały nowe czary, odprawiały mszę na cześć czartów, parodiowały sakramenty kościelne, bezcześciły rzeczy święte, deptały hostie oraz bez umiaru bluźniły. Jeśli którejś z czarownic udało się ukraść biskupią infułę, przebierano jednego z czartów za biskupa, to samo czyniono z habitami zakonnymi. Podczas takich spotkań szatan organizował swoim podwładnym bankiety, suto zastawiając stoły. Po posiłku wszystkie kobiety rozpoczynały taniec i śpiewały pieśni sławiące diabła, czasami były to psalmy, których treść modyfikowano. Niektóre czarownice w tym czasie uprawiały stosunki z szatanami. Podczas zebrań, będąc instruowane przez swoich zwierzchników, wspólniczki diabłów często przygotowywały magiczne maści i mikstury. Przykładowe spotkanie pokazuje ilustracja 2. Po każdym bankiecie siła czarownic rosła. Niektóre z nich potrafiły zamienić siebie, bądź innych ludzi w zwierzęta. Jeśli ktoś podejrzewał, że ma do czynienia z czarownicą pod postacią zwierzęcia, mógł ranić owo zwierzę. Po jakimś czasie okazywało się, że wspólniczka szatana ma ranę dokładnie w tym samym miejscu, co okaleczone stworzenie. Autor Nowych Aten, za przykładem teologów, twierdzi jednak, że przemiana jest tylko iluzją i że diabeł nie ma aż takiej mocy, by zamienić jedno żyjące stworzenie w inne. Iluzje potrafiły być bardzo silne i wprowadzić w błąd wiele osób. Czarownica, jeśli chciała, mogła sprawić, że niewinna dziewica wyglądała jakby była w ciąży, mimo że w jej brzuchu nie było płodu. Można z tego wysnuć wniosek, że za problemy gastryczne takie jak na przykład wzdęcia, obwiniane były czary, tym bardziej, że siostry zakonne potrafiły leczyć takie przypadłości. Nie tylko rzekome ciąże były sprawką czarownic, posądzano je również o powodowanie poronień, sprowadzanie ciężkich porodów, wysuszenie pokarmu w piersiach matek lub mamek oraz niepłodność. Kobiety, które stosowały czary, potrafiły skłócić małżonków poprzez podanie im do jedzenia czarnego gołębia rozdzielonego na dwie części, jeśli natomiast chciały ich pogodzić lub spowodować u kogoś uczucie miłości, całowały tą osobę, trzymając w ustach hostię. Hostia była również wykorzystywana przy wpływaniu na pogodę — czarownice, chcąc pozbyć się nieurodzaju, kruszyły opłatek i rozsypywały go po polu. Jeśli jednak chciały sprowadzić burzę lub grad, kopały w polu dołek, do którego wlewały wodę, mieszając ją dopóki na niebie nie pojawiły się chmury. Wspólniczki szatana potrafiły także powodować ogromne wichury łamiące drzewa, zrywające dachy z domów oraz niszczące wszystkie plony. W niszczeniu plonów pomagał im pewien proszek, otrzymany od diabła, wystarczyło nim posypać ogród lub pole, by w ogromnej ilości rozmnożyły się w tych miejscach owady niszczące całą roślinność. Czarownice umiały także na pewien czas zatrzymać bieg małych rzek, zatkać ich źródło oraz zatruć wody i powietrze. Umiejętności te miały ogromne znaczenie podczas wojen — jeśli przeciwnik nie miał nic do picia lub jeśli pił wodę z trucizną, znacznie łatwiej było go pokonać. Znaczenie strategiczne miała również inna umiejętność kobiet zajmujących się czarami — było to zabijanie całego gospodarskiego inwentarza. Do tego celu wzywały diabła, prosząc go, aby zabił wszystkie zwierzęta lub by dał im truciznę, która to uczyni. Takie działania, prócz wpływu na losy bitew i wojen, miały lokalne skutki. Niejeden gospodarz został doprowadzony na skraj ubóstwa z powodu zazdrości i mściwości czarownic. Wspólniczki szatana nie zawsze zajmowały się sprowadzaniem nieszczęść. Potrafiły na przykład spowodować stan podobny do zastosowania dzisiejszej narkozy — cierpiący człowiek przez długi czas pozostawał uśpiony i nie czuł bólu. Niektórzy twierdzili, iż czarownice potrafią przywrócić młodość, tak, by człowiek żył o wiele dłużej, niż przeciętny śmiertelnik. Nie były jednak w stanie zapewnić nieśmiertelności. Kobiety zajmujące się czarami umiały też zapewnić niektórym ludziom wielkie bogactwa, ale, jak się okazywało później, pieniądze zamieniały się w łupiny, kawałki węgla czy w szkiełka. Czarownice najłatwiej było rozpoznać w dzień św. Jerzego, w Zielone Świątki oraz w noc św. Jana, gdyż wtedy chodziły nago i zbierały kawałki drewna ze wszystkich drzwi we wsi, rano zbierały również rosę na drodze. W miejscach, w których przebywało bydło, zakopywały swoje czary, czasem czarowały także nad wodą, z której piły zwierzęta gospodarskie. Do swoich praktyk wspólniczki szatana potrzebowały przeróżnych rzeczy takich jak kawałek ubrania jakiejś osoby, olejki, zioła, kawałki ciała umarłego lub łój z lamp kościelnych. Czasem zdobycie tych rzeczy wymagało dużego trudu, lecz czarownice zawsze mogły liczyć na pomoc diabła.
Tak naprawdę bardzo niewiele wystarczyło, by paść ofiarą podejrzeń o czary. Posiadanie ziół, zbyt długie przebywanie w pobliżu wodopoju lub rana w nieodpowiednim miejscu były wystarczające do aresztowania. Jeśli w okolicy zdarzyła się choroba bydła lub klęska żywiołowa, od razu szukano winnych wśród kobiet. Jeśli coś zginęło z kościoła lub ksiądz położył to w innym miejscu, niż zwykle i o tym zapomniał — winne były czarownice. Jeśli któraś kobieta lunatykowała i ktoś to zobaczył — była nazywana czarownicą. Wszystkie wieśniaczki musiały mieć się na baczności i bardzo uważać na to, co robią, gdyż bardzo wiele nieprzemyślanych zachowań mogło je doprowadzić do śmierci.
Dzieło anonimowego autora, wydane w 1639 roku, Czarownica powolana abo krotka nauka y przestroga z strony czarownic należy do trzeciej grupy prac mówiących o czarach i czarownicach. Celem utworu nie była walka z zabobonem, lecz z nadużyciami występującymi w postępowaniu sądowym. Był to pierwszy w Polsce głos krytyki wobec sposobu sądzenia, stosowania tortur i wobec okrucieństwa sędziów. W XVII wieku było to dzieło niezwykłe, nie tylko na terenie Polski, ale i w całej Europie. Do tej pory nikt nie ośmielił się krytykować systemu polowań na czarownice, gdyż groziło to śmiercią i publicznym napiętnowaniem. Właśnie z tego powodu twórca dzieła nie odważył się ujawnić swoich personaliów. O autorze wydawca, Wojciech Regulus, powiedział tylko, iż jest to „jego przyjaciel, biegły w prawie duchownym i świeckim”. Utwór, z jednej strony, uznawał istnienie i szkodliwość czarów (powtarzając wszystkie stereotypy, które można znaleźć w Młocie na czarownice), lecz z drugiej strony, zalecał zachowanie pełnego sceptycyzmu, by nie skazywać niewinnych kobiet.
Autor zauważał wiele nieprawidłowości w rozpoczynaniu i w prowadzeniu procesów. Twierdził m. in., że człowiek poddany torturom przyzna się do wszystkich zarzucanych mu czynów, choćby nie były prawdziwe. Zarzucał sędziom, iż są niewykształceni, bezmyślni oraz okrutni, w związku z czym nie dają kobietom żadnej możliwości obrony. Występował przeciwko stosowaniu prób na czarownicach oraz zalecał daleko posuniętą ostrożność w skazywaniu na karę śmierci mówiąc, że lepiej wypuścić sto winnych czarownic, niż skazać jedną niewinną kobietę. Autor rozróżniał czary od zabobonów. Chciał dokładnie przeanalizować różnice, jakie między nimi istnieją. Zarówno jedne, jak i drugie, znajdowały się bardzo blisko siebie, Kościół i społeczeństwo nie pochwalały stosowania żadnych z nich. Różniły się jedynie tym, iż czary były dane od szatana, natomiast zabobony nie miały z nim nic wspólnego. Sędziowie powinni byli zwracać baczną uwagę na to czy mają do czynienia z czarownicą, czy jedynie z zabobonnicą. Kobiety miały zdecydowanie większe skłonności do stosowania czarów, niż mężczyźni, ponieważ dużo łatwiej ulegały pokusom:
Białegłowy […] są rozsądku niedoskonałego, do tego małej experiencyi, abo wiadomości w rzeczach, łatwie uwierzą, sposobniejsze do oszukania, aniżeli mężowie. Nad to zbytnie ciekawe wywiadując się o tym i o owym. […] Do zbytków i pożądliwości nader skłonne […]. Do tego lekkomyślne, słabe w smutku i zapalczywości niepohamowane.
Przy takim połączeniu cech nie należy się dziwić, że wśród ludzi zajmujących się czarami zdecydowaną większość stanowiły kobiety. Już sam termin Maleficium, czyli „złoczyństwo, abo trucizny zadawanie” mówił bardzo wiele o działalności osób, które się parały czarami. Obowiązkiem czarownicy było szkodzenie na wiele różnych sposobów. Jednym z nich było wpływanie na pogodę. Kobiety zajmujące się czarami potrafiły wywołać burzę, zarówno na ziemi, jak i na morzu, umiały sprowadzić grad, pioruny, wichury, trzęsienia ziemi oraz niekończące się deszcze, które skutkowały lokalnymi powodziami. W ten sposób przewracały drzewa i domy, zrywały dachy, niszczyły lasy oraz plony. Potrafiły również rzucić czary na wszystkie uprawy, tym samym powodując nieurodzaj, choroby roślin lub nadmiar szkodników. Innym sposobem szkodzenia było wywoływanie „tajemnych” chorób, zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. Takiej chorobie żaden lekarz nie mógł zapobiec, gdyż była spowodowana nieznaną trucizną. Nie mógł jej też wyleczyć, ponieważ czarownice potrafiły „odjąć moc przyrodzoną lekarstwom i innymi różnymi sposobami przeszkadzać lekarzom”. Jedyną możliwością wyleczenia była wizyta u kobiety zajmującej się czarami i przekonanie jej by uleczyła gnębiącą danego człowieka lub zwierzę przypadłość. B. Baranowski uważa, iż głoszenie takich poglądów miało znaczący wpływ na utrwalenie w społeczeństwie wiary w czarownice. Autor Czarownicy powołanej… przestrzegał przed obwinianiem za wszelkie choroby czarów: „zaboli palec, pewne czary […] jakoby już na świecie ustały wszystkie choroby, a na ich miejsce nastąpiły same czary”. Czarownice, prócz powodowania chorób, umiały również sprowadzić śmierć. Do tego celu musiały zebrać ziele, które rośnie tylko na łysej górze, sporządzić z niego napar i tym naparem pokropić zwierzę lub człowieka, którego śmierci pragnęły, obracając się przy tym wokół własnej osi. Zgon następował natychmiast, ale kobiety musiały uważać, by ktoś nie skojarzył jej obecności z nagłą śmiercią danego stworzenia. Wspólniczki szatana miały ogromny wpływ na ciała i umysły, zarówno ludzkie, jak i zwierzęce. Potrafiły wzbudzać uczucia miłości, gniewu i nienawiści. Umiały również zmienić wygląd danego człowieka czy zwierzęcia „z powietrza i z waporów inną tworząc powierzchowną postać”. Czasami taka przemiana następowała tylko w umyśle oczarowanej osoby. Autor Czarownicy powołanej… przywołuje przykład ludzi, którzy nagle zaczęli się zachowywać jak wilki — chodzili na czterech kończynach i, tak jak wilki, zaczęli napadać na ludzi, kąsając ich, a nawet pożerając. Autor przestrzegał jednak, że nie każdemu dziwnemu zachowaniu są winne czary. Melancholikom i ludziom szalonym
się […] dziwne rzeczy zdadzą, choć to wewnętrzne humory w nich robią. Jakom o jednym melancholiku słyszał, że nic nie chciał jeść mieniąc iżem ja już umarł, a umarli nie jedzą. Rzecze mu drugi, że też ani gadają a ty gadasz, co on usłyszawszy począł jeść.
Gdyby zachowanie tego człowieka było spowodowane czarami, żadne próby perswazji by nie pomogły. Potrzebna by była albo czarownica, która cofnie rzucone zaklęcie, albo wielokrotne wizyty u duchownych.
Wspólniczki szatana nie były wszechmocne. Ich szkodliwą działalność skutecznie blokowały różnego rodzaju święte przedmioty. Pewne czarownice chciały zaszkodzić rodzinie, która była wobec nich bardzo niechętna, w związku z czym prosiły szatana, by sprowadził nieszczęście na żonę gospodarza, która była brzemienna. Diabeł nie mógł nic zdziałać, ponieważ kobieta „nawieszała […] na sobie plotek i wymysłów”. Tym określeniem został nazwany relikwiarz, który pani domu nosiła na szyi. Pewnego dnia kobieta, wychodząc z kąpieli zapomniała go na siebie założyć. Tej samej nocy poczuła uderzenie w brzuch — od tego momentu nie czuła już ruchów dziecka i niedługo po tym urodziła martwego noworodka. Kobiety będące w ciąży lub krótko po porodzie musiały bardzo uważać, by nie paść ofiarą czarów, ponieważ czarownice zabijały nieochrzczone dzieci. Wspólniczki szatana często oferowały również pomoc przy porodach, lecz później mordowały noworodki. Szczątki zabitych dzieci wykorzystywały do robienia maści i proszków. Ówczesne społeczeństwo uważało, iż za pomocą tychże maści kobiety zajmujące się czarami zostawały przeniesione na miejsce diabelskiego bankietu, jednak autor Czarownicy powołanej… uważa, iż nie jest to pogląd zgodny z prawdą. Według niego, szatan usypiał swoją wspólniczkę i zsyłał na nią bardzo realne sny, w których czarownica wraz z innymi ludźmi brała udział w uczcie diabelskiej. Podczas takiego bankietu kobiety jadły, piły oraz tańczyły w rytm muzyki, którą bies wygrywał na radle. Aby jednak mogły być obecne na uczcie, wcześniej musiały zawrzeć umowę z diabłem i własną krwią podpisać cyrograf. Po podpisaniu umowy szatan przekazywał im ogromne pokłady gniewu na ludzi. Czarownice wyrzekały się Boga, wiary katolickiej, chrztu św. i wszystkich świętości. Diabłu ślubowały wiarę aż do śmierci i oddawały mu się w wieczne niewolnictwo. Przyrzekały wypowiadać wszelkie możliwe bluźnierstwa oraz popełniać świętokradztwa, a ukradzione rzeczy święte wykorzystywać do swoich czarów i profanować.
Mimo iż diabeł miał ogromną moc, nie był w stanie (lub nie chciał) ocalić swoich wspólniczek. Aresztowane kobiety nie mogły liczyć na jego pomoc, lecz mimo to nie chciały wyjawić swoich sekretów. Czyniły to dopiero na skutek zastosowania na nich tortur. Wtedy też ujawniały inne okoliczne czarownice. Strach przed dalszym niewyobrażalnym bólem był tak wielki, że kobiety mówiły wszystko, co sędziowie chcieli usłyszeć. Jak twierdzi J. Putek, oskarżone wolały przyspieszyć swoją śmierć fałszywym samoobwinieniem się, niż narażać się na ciągłe powtarzanie bolesnych tortur.
Wspólniczki szatana, nawet gdyby chciały komuś pomóc, nie za bardzo mogły to zrobić — były tylko służącymi diabła i musiały czynić zło. Poza tym szatan zmieniał ich osobowość i zachowanie nieustannie sącząc w nie pokłady gniewu. W związku z tym kobiety nie były całkowicie winne popełnionym przez siebie czynom. Największą ich winą było zawarcie paktu z diabłem i oddanie mu się, ponieważ nie było takiej mocy, która mogłaby zerwać tą umowę. Wszystko, co robiły, czyniły po to, by się przypodobać szatanowi. Wywoływanie burz, niszczenie plonów, powodowanie chorób, śmierci i omamów, zabijanie noworodków — prawdziwa czarownica musiała robić takie rzeczy, gdyż w przeciwnym razie prawdopodobnie zostałoby to odebrane przez diabła jako nieposłuszeństwo i kobieta musiałaby ponieść konsekwencje swojego zachowania. Poza tym niewiele czarownic było w stanie oprzeć się korzyściom, jakie oferował im szatan. Zdecydowana większość kobiet zajmujących się czarami wywodziła się z chłopstwa. Niektóre z nich miały dość codziennej rutyny i swoich mężów gburów, a takie rozrywki jak uczty z biesami czy współżycie z diabłem (który prawdopodobnie był wspaniałym kochankiem) były bardzo nęcącą perspektywą. Należy również pamiętać, że kobiety zajmujące się czarami miały poważanie w całej wsi. Aż do chwili zdemaskowania cena, jaką musiały płacić za swoje uciechy była niewielka w porównaniu z zyskami.
Mimo, iż wszystkie trzy utwory zaliczają się do różnych kategorii to jednak przedstawiają podobny obraz wiedźm. Młot na czarownice ukształtował ich wizerunek i rozpoczął polowania na czarownice na całym świecie. Nowe Ateny i Czarownica powołana są odbiciem ówcześnie panujących poglądów dotyczących czarownic. Choć utwór Czarownica powołana stawał w obronie niesłusznie skazywanych kobiet, to jednak rozpowszechniał i umacniał stereotypy na ich temat, gdyż autor wierzył w szkodliwą moc wspólniczek szatana. Ks. Chmielowski w Nowych Atenach chciał w jak najbardziej rzetelny sposób przedstawić dostępną mu wiedzę na temat czarownic. Udało mu się to, ale jednocześnie w warstwach inteligencji umocnił wiarę w szkodliwą i wielką moc kobiet zajmujących się magią.
Czarownice przedstawione w utworach staropolskich jawią się jako istoty z gruntu złe. W dziełach tych można odnaleźć wiele wspólnych elementów tworzących obraz wspólniczki szatana. Autorzy wszystkich utworów uważają, że czarownice miały ogromny wpływ na pogodę — potrafiły sprowadzić deszcze, burze oraz susze. Ks. Chmielowski twierdził ponadto, iż mogły zatrzymać bieg rzek oraz zatruć powietrze. Poza tym potrafiły bardzo zaszkodzić plonom, sprowadzając na nie wszelkiego rodzaju robactwo. Kolejną cechą wspólną staropolskich czarownic była umiejętność wywoływania chorób i śmierci, zarówno bydła, jak i ludzi. Jednak, jak uważał autor Czarownicy powołanej, prócz powodowania chorób, kobiety zajmujące się czarami potrafiły również leczyć wszelkiego rodzaju dolegliwości. Czarownice, tylko dla swoich korzyści, umiały odbierać krowom mleko i sprowadzać do swojego gospodarstwa urodzaj, który uprzednio musiały odebrać innym. Staropolskie wspólniczki szatana umiały wywoływać poronienia, mogły również powodować niepłodność. Właściwie każdy przypadek impotencji był spowodowany działalnością czarownic. Mężczyźni musieli mieć się na baczności, gdyż kobiety zajmujące się czarami potrafiły odbierać im członki. Poza tym umiały sprowadzić na człowieka nagły i gwałtowny stan zakochania. Rzeczą absolutnie pewną było, iż czarownice mogły przemienić człowieka w jakiekolwiek zwierzę. Według Nowych Aten same również mogły zmieniać swoją postać. Jednak nie do końca było wiadomo, czy przemiana ta jest realna, czy też jest spowodowana jedynie omamieniem zmysłów ludzkich. Kobiety zajmujące się czarami nie miały żadnych skrupułów zabijając noworodki — zwłaszcza te, które nie zostały jeszcze ochrzczone. Szczątki tych dzieci były im bardzo potrzebne do warzenia rozmaitych mikstur. Wspólniczki szatana najczęściej robiły z nich maść, która umożliwiała im latanie na sabaty — tajemne zgromadzenia czarownic i diabłów. Zdania na temat rzekomej umiejętności latania były podzielone. Ks. Chmielowski przedstawił trzy punkty widzenia dotyczące tego problemu. Według jednych loty były tylko złudzeniem, inni twierdzili, iż szatan przenosi duszę kobiety, natomiast trzecia grupa uważała, że czarownice, za sprawą diabła, były przenoszone zarówno duchem, jak i ciałem. Podczas sabatów działy się niewyobrażalne rzeczy. Kobiety oddawały cześć diabłom, tańczyły, biesiadowały, profanowały święte przedmioty i uczyły się przyrządzania rozmaitych mikstur. Następowało wtedy również przyjęcie nowych członkiń zgromadzenia, które musiały wyrzec się wiary katolickiej, Boga oraz Maryi i przysiąc, że będą szkodzić ludziom oraz oddawać cześć szatanowi. Przyszłe czarownice obiecywały również, że będą dokonywać świętokradztw oraz profanacji.
Posiadanie czarownicy w wiosce dla człowieka staropolskiego mogło być zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Taka kobieta potrafiła uratować plony oraz bydło, ale i mogła je doszczętnie zniszczyć. Mogła uratować kobietę i dziecko podczas ciężkiego porodu, ale i mogła je zabić. Dla kobiet, chcących usunąć niechcianą ciążę lub spowodować wzajemność u swojego wybranka serca, czarownica była wybawieniem. Również kobiety pragnące zemsty na niewiernym kochanku mogły udać się po pomoc do czarownicy. Jednak mężczyźni, którzy doświadczyli działania czarów, czy kobiety, którym odebrano w ten sposób miłość męża, traktowali czary jako najgorsze zło na świecie. Mając do czynienia z czarownicą trzeba było bardzo uważać, gdyż było to jak igranie z ogniem — nie wiadomo było, w którym momencie człowiek się sparzy. Należało również pamiętać o pakcie zawartym przez wiedźmę z diabłem, gdyż korzystając z jej usług, pośrednio korzystało się z pomocy szatana.
Rozdział III
Obraz czarownicy we współczesnej literaturze fantasy
Z biegiem czasu oraz z rozwojem nauki wiara w magię zanikała. Wierzenia również podlegały zmianom. Rzeczy, które były traktowane jako oczywiste w XVI i XVII wieku, obecnie są w większości uważane za całkowicie błędne. Wiara w czarownice i ich szkodliwą moc również zanika. Nawet szkodliwa diabelska działalność jest coraz częściej negowana. Jednak echa dawnych wierzeń pozostały w społeczeństwie i znalazły swoje miejsce w literaturze fantasy. Współczesna literatura fantasy dowolnie czerpie z utrwalonego przez wieki obrazu czarownic. Niektóre cechy są całkowicie pomijane, inne zaś są dodawane. Wszystko po to, by stworzyć taką postać literacką, jaka akurat jest potrzebna. Czarownice współcześnie nie zawsze są negatywnymi bohaterkami. Czasami trudno ocenić, czy dana postać jest dobra, czy też nie. Natomiast czasem w głównej bohaterce ujawnia się pewnego rodzaju ambiwalencja. Średniowieczne cechy czarownic są jednak wciąż widoczne w utworach współczesnych.
W 1998 roku została wydana powieść Doroty Terakowskiej Córka czarownic. Powieść przedstawia świat Wielkiego Królestwa, które zostało podbite i oczekiwało na magiczne wyzwolenie. Bardzo ważnymi ogniwami prowadzącymi do wyzwolenia było pięć czarownic. Kobiety władające magią były opiekunkami Luelle — królewskiej potomkini, która miała uwolnić Wielkie Królestwo spod władzy brutalnych najeźdźców.
Z opowieści opiekunek poznajemy historię państwa, które zostało zniewolone, a przy okazji historię ich samych. Do czasów rządów króla Luila XIII kobiety posiadające „nadprzyrodzony dar magii, zwane Czarownicami”, z powodu prześladowań ukrywały się w lasach i wśród gór. Jeśli któraś z nich zostawała schwytana, czekała ją śmierć na stosie lub utopienie w jeziorze z ogromnym kamieniem przywiązanym do szyi, gdyż ludzie bali się wszystkiego, co było inne, niż oni sami. Luil XIII zmienił podejście poddanych do kobiet zajmujących się magią. Czarownice otrzymały od niego glejty nietykalności. Jako pierwsi ucieszyli się z tego wieśniacy, którzy od zawsze chronili kobiety zajmujące się magią, gdyż wiedzieli, że potrafią one skutecznie pomagać. Król posunął się jednak dalej — stworzył Akademię Magiczną, w której czarownice kształciły swe przyszłe następczynie. Adeptkami szkoły były głównie dziewczynki, gdyż tylko one miały w sobie „naturalny instynkt magii”. Dzieci te potrafiły zaklinać pogodę, odtruwać studnie, leczyć oraz przebywać wśród dzikich zwierząt. Niektóre z dziewczynek doznawały najwyższego wtajemniczenia. Wraz z podbiciem kraju przez najeźdźców Akademia została zniszczona, a kobiety, które nie zdążyły uciec — spalone. Agresorzy, kierowani ogromnym lękiem, starali się wyłapać wszystkie czarownice i uśmiercić je na stosie. Jednak bardzo rzadko udawało im się złapać prawdziwą wiedźmę. Najczęściej ofiarami najeźdźców padały kobiety i dziewczęta, które nie miały nic wspólnego z magią.
Czarownice posiadały umiejętność zmiany swojego wyglądu, lecz wszystkie były do siebie podobne. Ich oczy zawsze miały szary kolor. Gdy przebywały z dala od siedzib ludzkich były młodymi silnymi kobietami. Jednak gdy przybywały do miasta lub wsi „proste plecy garbiły się, gładka twarz przyoblekała się w zmarszczki, a ostrość wejrzenia zostawała przymglona starczym bielmem”. Stare kobiety mniej się rzucały w oczy i większość ludzi traktowała je z pobłażaniem, mając je za żebraczki. Staruszki były niegroźne, a najeźdźcy wiedząc, że czarownice wyglądają młodo, zostawiali je w spokoju. Czarownice nie posiadały wieku. Długość życia każdej z nich była czymś niemożliwym do przewidzenia. Gdy przeczuwały, że zbliża się ich koniec, odnajdywały uzdolnioną magicznie dziewczynkę, której przekazywały całą swą wiedzę, natomiast w momencie śmierci oddawały jej swą świadomość. Jednak ciało, mimo, że rozpadało się w pył, nie znikało całkowicie. Niektóre drobiny pyłu wpadały ludziom do oczu. Jeśli wpadły do oczu dziewczynki, stawały się zalążkiem przyszłego magicznego daru. Życie czarownic było bardzo samotnicze. Nie mogły założyć rodziny, ani pokochać jednego człowieka lub zwierzęcia. Swoją miłością musiały obdarzać wszystkich po równo. Nikt nie mógł również ich pokochać: „Skoro kochamy wszystkich, nas nie kocha nikt. Ludzie pragną mieć czyjąś miłość na wyłączność i tylko wówczas ja odwzajemniają”.
Czarownice były bardzo mądrymi i doświadczonymi kobietami. Miały moc sterowania losami innych oraz umiejętność rozbudzania miłości, lecz czyniły to jedynie dla dobra ludzi. Uczyły wszystkich życia w zgodzie z naturą. Zawsze twierdziły, że nie wolno działać przeciw niej. Potrafiły porozumiewać się z gwiazdami i zwierzętami oraz rozumiały mowę drzew. Jeśli chciały, mogły nawiązać kontakt ze strzygami żyjącymi w lasach oraz z upiorami przebywającymi w Podziemnym Królestwie. Musiały przestrzegać świętych praw, które mówiły, że nie wolno czarować dla zabawy, z chęci zemsty i dla własnej korzyści. Magia miała służyć tylko i wyłącznie czynieniu dobra, pomaganiu innym lub ratowaniu życia. Czarownice znały „magiczną medycynę” w związku z czym potrafiły leczyć nie tylko dolegliwości fizyczne, ale również „choroby duszy i umysłu”. Umiały także przyrządzać różnego rodzaju napary i napoje, które mogły przywracać siły oraz radość czy usprawniać pamięć. Przykładem użycia magii w celu ratowania życia jest sytuacja, w której spadająca lawina kamieni zagrażała grupie dzieci. Czarownica podniosła ręce i zatrzymała pędzące głazy, dając im czas na ucieczkę.
Czary miały swą praktyczną stronę, ułatwiającą codzienne życie. Były również pomocne w razie niebezpieczeństwa. Pierwsza opiekunka dziewczynki za pomocą magii sprzątała każdy ich nowy dom. Potrafiła wyczarować najpotrzebniejsze sprzęty, przegonić myszy i rozpalić lampę, której światło nie wydostawało się na zewnątrz. Czarownice nie musiały także obawiać się głodu, gdyż zawsze miały przy sobie magiczne suchary i magiczne mięso. Potrafiły także przenikać przez ściany, zarówno fizycznie, jak i za pomocą zmysłów. Ostatnia opiekunka Luelle, by móc przejść przez gąszcz roślin, wyczarowała magiczny miecz, który nie raniąc roślin umożliwił im dojście do celu. Za pomocą magicznego ziarenka uchroniła je także przed ukąszeniami żmij. Czarownice posiadały umiejętność wyczuwania zła i zagrożenia, więc łatwiej było im go uniknąć. Kiedy jednak im się to nie udało — potrafiły się obronić. Gdy Luelle uciekała z zamku najeźdźców, jej opiekunka wyczarowała bardzo gęstą mgłę, która pochłaniała wszystkie odgłosy. Na wszelki wypadek dodała do niej aromat strachu, by nieprzyjaciele bali się ruszyć w pościg za zbiegami. W razie ogromnego zagrożenia czarownice mogły zmieniać zarówno swoją postać, jak i postać człowieka, który z nimi przebywał. Miały możliwość przemienienia się w jakąkolwiek roślinę lub zwierzę, lecz musiały się odczarować przed zachodem słońca — w przeciwnym razie pozostałyby w takiej postaci już na zawsze. Każda kobieta posiadająca magiczny dar miała prawo do trzech takich przemian w ciągu całego życia. Możliwość ostatniej przemiany czarownice zachowywały zazwyczaj na „godzinę stosu”. W momencie, gdy stos był podpalany, kobiety zamieniały się w ptaki i już na zawsze pozostawały w takiej postaci, lecz ceną za zachowanie życia była dożywotnia niemota.
Moc czarownic nie była niewyczerpana. Gdy któraś z nich żyła w zbyt wielkim napięciu lub gdy nadużywała magicznego daru, ich siła słabła. Wówczas jedynym wyjściem było duchowe zstąpienie do Królestwa Podziemi i napicie się z „krynicy mądrości Prastarych Mocy”. Należało to jednak zrobić w taki sposób, by nie zbudzić drzemiących pod ziemią sił. Kobiety, schodząc do Królestwa musiały znaleźć jak najbezpieczniejsze miejsce do ukrycia swojego ciała, gdyż zapadało ono w pewien rodzaj letargu i stawało się całkowicie bezbronne.
Czarownice przedstawione w powieści Terakowskiej były bardzo mądrymi kobietami. Znały mnóstwo magicznych sztuk — mogły zmieniać pogodę, stwarzać coś z niczego oraz leczyć. Potrafiły przemieniać zarówno siebie, jak i innych ludzi. Posiadały tzw. szósty zmysł, który pomagał im wyczuwać nadchodzące zagrożenie. Jednak wszystkie swoje umiejętności wykorzystywały głównie w celu pomocy potrzebującym. Znały odwieczne prawa rządzące magią i ich przestrzegały — nie były więc wszechmocne. Żyły w całkowitej symbiozie z naturą i potrafiły się z nią porozumiewać. Jednocześnie akceptowały wszystkie ograniczenia, jakie wiązały się z posiadaniem ludzkiego ciała. Były bardzo pokorne, gdyż wiedziały, że ich jedynym zadaniem na ziemi jest ochrona dobra. Zawsze stały po jego stronie i nic nie mogło sprawić, by przeszły na stronę zła, gdyż wtedy prawdopodobnie utraciłyby swą moc.
W roku 2002 w Polsce wydano powieść Anny Brzezińskiej Opowieści z Wilżyńskiej Doliny oraz jej kontynuację z 2010 roku — Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny. Autorka stworzyła w powieściach świat bliski światu średniowiecznemu. W utworach możemy odnaleźć opactwa, zamki, rycerzy, mnichów, królów, smoki, utopce oraz czarownice. Miejscem centralnym tych utworów jest Wilżyńska Dolina, w której znajdowała się mała wioska. Jako że leżała ona z dala od traktów handlowych, z rzadka docierały do niej różnego rodzaju nowinki i raczej była środowiskiem hermetycznym. Właśnie w tej wiosce, z dala od cywilizacji, żyła bardzo ważna bohaterka powieści — Babunia Jagódka. Jej chatka znajdowała się w pewnym oddaleniu od pozostałych siedzib ludzkich, ale mimo to Babunia była pełnoprawną mieszkanką wsi. Dom Babuni Jagódki na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od pozostałych domostw. W jego otoczeniu stała studnia, po podwórku chodziły kury, kozioł i kocur oraz rosły różnego rodzaju rośliny. Jednak „w obejściu Babuni Jagódki rzeczy tylko z rzadka były tym, czym się wydawały”. Sztachety w płocie potrafiły się unieść i uderzyć człowieka, który nieopatrznie znalazł się w ich pobliżu. W studni mieszkał magiczny szczupak spełniający życzenia — zwłaszcza te najgłupsze. Studnia miała jeszcze jedną niecodzienną właściwość, jeśli tylko chciała, potrafiła pokazywać przeszłość i przyszłość. Kozioł biegał za młodymi dziewczynami i podnosił im spódnice — potrafił się nagle przemienić w mężczyznę. Kury, w razie potrzeby, zionęły ogniem. Nie były one jedynymi mieszkankami kurnika, musiały współdzielić miejsce z bazyliszkiem, który umiał przemieniać żywe istoty w kamień. Nawet jabłonka, rosnąca niedaleko domu, nie była zwykłym drzewem. Owocowała przez cały rok, a gdy nieproszony gość wszedł na podwórko, bombardowała go jabłkami. Jako że zwyczaj wymagał, by czarownica miała swojego pomocnika, w domu Babuni Jagódki mieszkał kot. Był on jednak nadzwyczaj duży, zajadły i bardzo złośliwy. Nic więc dziwnego, że wieśniacy woleli unikać okolic domu wiedźmy i przychodzili do niej tylko w ogromnej potrzebie. Żadna osoba w wiosce nie wzbudzała w ludziach takiego lęku, jak wioskowa wiedźma, więc traktowali ją z należytym szacunkiem. Nikt jednak nie myślał o pozbyciu się jej z okolicy, gdyż Babunia była pewnego rodzaju strażnikiem:
Wiedźma pożyteczna […], my […] w dziczy żyjemy, a wiedźma jest kobieta bywała, jak choroba nastanie, to ziołami człekowi zdrowia przyczyni, jak baba zlegnie, to dzieciaka odbierze. […] kto nas niby bronić będzie […]?.
Gdy sprawy się komplikowały, można było mieć pewność, że wiedźma znajdzie na to jakąś radę. Nic więc dziwnego, że wieśniacy próbowali okazywać czarownicy wdzięczność. Wiedząc, że Babunia uwielbia powidła śliwkowe, zostawiali całe kosze śliwek pod jej drzwiami. Wiedźma nie musiała się również martwić o opał na zimę, gdyż co roku mieszkańcy wioski dostarczali do jej drewutni szczapy drewna.
Średniowieczni mieszkańcy wsi nie zastanawiali się zbytnio czy przekazywana z pokolenia na pokolenie wiara w istnienie sił nadprzyrodzonych jest zgodna z nauką Kościoła. W świecie Wilżyńskiej doliny żyły utopce i nikt nie wątpił w ich istnienie — jedynie Babunia Jagódka potrafiła się z nimi porozumiewać i była jedynym łącznikiem, między światem nadnaturalnym, a fizycznym. Prawdopodobnie w umysłach mieszkańców wsi nie zachodziły konflikty pomiędzy wiarą w naukę Kościoła, a wiarą przekazywaną przez przodków. Dotyczyło to również duchowieństwa, zwłaszcza zaś wiejskich proboszczów. Znakomitym przykładem tego typu symbiozy są kontakty Babuni Jagódki z miejscowym plebanem. Dla wiedźmy drzwi na plebanię zawsze pozostawały otwarte. Na utrzymanie dobrych stosunków między tą dwójką niebagatelny wpływ miał problem zdrowotny kapłana — hemoroidy. Babunia potrafiła przyrządzać czopki kojące ból, więc ksiądz, w obawie przed utratą tego specyfiku, wielokrotnie powstrzymywał się przed przeciwstawieniem się Jagódce. Pleban i czarownica darzyli się wzajemnym szacunkiem oraz często prowadzili długie dyskusje, którym nierzadko towarzyszył alkohol. Babunia zresztą lubiła nadużywać alkoholu, zawsze miała przy sobie jego zapas, który nosiła „na wszelki wypadek”. Zdarzało jej się również urządzać pijatyki, które mogły się różnie skończyć. Pewnego razu spiła się z jednym z wieśniaków, po czym przez całą noc biegała z nim nago po wzgórzach, „czyniąc tam wszelakie możliwe sprośności”. Zresztą bardzo lubiła korzystać z uciech cielesnych i, gdy tylko miała po temu okazję, lubiła „swawolić” z młodymi mężczyznami. Zdarzało się również, że któryś z nich zostawał w jej chatce na dłużej. Nowy kochanek był urozmaiceniem w życiu wiedźmy i jedyną ucieczką przed nudą. Lecz gdy tylko zaczynała się nim nużyć lub gdy zaczynał ją denerwować, w obejściu nagle pojawiał się nowy kozioł, a mężczyzna znikał. Kochankowie nie byli jedynymi ludźmi, których czarownica przemieniała. Pewnego razu Babunia miała dość namolnych adoratorów, więc na jedną noc zamieniła ich w ogrodowe rzeźby. Potrafiła również przemieniać ludzi w żaby, świnie czy nietoperze. Czarownica umiała także przemieniać własną postać — wraz ze swoimi przyjaciółkami „miała zwyczaj zmieniać się w nietopyrki i dołączać do stadka u powały”. Najistotniejszą przemianą wiedźmy było jednak stosowanie zaklęcia „piękna i młoda”. Babunia na co dzień wyglądała jak stara, pokręcona reumatyzmem baba. Jej twarz była pomarszczona, na nosie miała ogromną brodawkę, dłonie były pokrzywione, chodziła przygarbiona. Był to przez wieki utrwalony, ludowy wizerunek wiedźmy. Jagódka chciała, by taką widzieli ją wieśniacy, gdyż łatwiej uczyć się od starej i doświadczonej kobiety. Jedynie zbójca Waligóra zrozumiał, że wygląd wiedźmy jest tylko maską i zarzucał jej brak staranności w kreowaniu siebie: „[…] czysta fuszerka. Dwa zęby jednym razem, a potem znowu cztery, paznokcie żółte, czarniawe, raz chyba siny się trafił. Nos nawet wam się zmienia, to wydłuża to skraca”. Prawdziwy wygląd Babuni Jagódki uwidaczniał się po użyciu przez nią zaklęcia „piękna i młoda”. Wiedźma przemieniała się w młodą, śliczną, czarnowłosą kobietę:
[…] siedziała na kufrze z nogą założoną na nogę, zalotnie odsłaniając rąbek jedwabnej pończochy. Wijące się, kruczoczarne włosy upięła pojedynczym srebrnym grzebieniem i luźno puściła na plecach, usta ukarminowała, rzęsy ani chybi podkręciła i węglikiem pomalowała […]. Suknię z czerwonej kitajki miała na gorsie przybraną falbanką i tak wyciętą, że […] aż pokraśniał ze wzburzenia.
O zdolnościach czarownic do magicznej przemiany wspominają mitologie i źródła z czasów prehistorycznych. Wiedźma z Wilżyńskiej doliny korzystała z zaklęcia odmładzającego w taki sam sposób, w jaki inne kobiety korzystały z kosmetyków. W młodym ciele nie miała żadnych problemów ze znalezieniem kochanka — zaklęciu „piękna i młoda” nikt nie był w stanie się oprzeć. Babunia doskonale radziła sobie również z zatrzymaniem mężczyzn w wiosce — wystarczyło tylko rzucić zaklęcie powodujące splątanie ścieżek.
Wszelkie próby buntu wieśniaków przeciw czarownicy były tłumione w zarodku. Jagódka uważała, że zły przykład należy tępić, więc, w ramach kary, zamieniała ludzi w świnie, zamykała dziewczyny w ognistych kręgach pośrodku lasu lub zmuszała ludzi, by co noc tańczyli boso przed świątynią. Wiedźma czasami czarowała tylko dlatego, że czuła się znudzona — dla rozrywki wsiadała na sztachetę, na której latała i rozpoczynała swoje harce: wyczarowywała robaki w mące, powodowała psucie się piwa czy łamała osie w powozach. Mieszkańcy wioski musieli uważać, by niczym nie rozzłościć czarownicy, gdyż zła Babunia Jagódka potrafiła być nieobliczalna. Wtedy najlepiej było zejść jej z drogi — w przeciwnym razie człowieka mógł spotkać przykry los. Najłagodniejszą formą zemsty czarownicy była zmiana koloru męskiej brody, lecz zdarzały się także gorsze przypadki, takie jak zadanie kołtuna, odjęcie przyrodzenia, nagła plaga mszyc, wysyp liszai na skórze, choroba bydła lub gradobicie. Jednak wiedźma nie zawsze używała magii, by szkodzić. Czasem stosowała ją, by pomóc innym, aczkolwiek czyniła to niechętnie, gdyż jak sama mówiła: „Czasami lepiej się magii nie imać, wystarczy umysł natężyć”. Zdarzały się sytuacje, w których wykorzystanie magicznych mocy było nieuniknione — jak w przypadku pozbycia się nikczemnego grabarza. Babunia tak zmniejszyła jego wzrost, że kot czarownicy mógł go porwać i wynieść na zewnątrz. Od tego momentu nikt już o nim nie słyszał. Potrafiła również uzdrawiać osoby śmiertelnie chore. Gdy istnienie wioski i spokojne życie jej mieszkańców było zagrożone, Babunia nie wahała się użyć magii i właśnie za jej pomocą pozbyła się najeźdźców. Najpierw sypnęła na nich ogniem, podpalając ubrania, później sprowadziła potężny wicher, który z pyłu stworzył ogromną ciemną chmurę spowijającą wszystkich wokół. Wiedźma, wykorzystując takie warunki, wyprowadziła najeźdźców z dala od wioski, po czym przemieniła ich w kamienie, by już nigdy nie mogli powrócić. Magia była czasami wykorzystywana przez Babunię Jagódkę tylko w celu ułatwienia sobie codziennej egzystencji. Po co rozpalać ogień w kominku tradycyjnymi metodami, skoro można to zrobić uniesieniem brwi? Po co trudzić się chodzeniem po wodę, jeśli można nalać ją do dzbana bezpośrednio z rękawa? Jako że czarownica miała ogromną słabość do rydzów osnuła zaklęciem polankę, na której był ich szczególny urodzaj. Skutek był taki, że na polanie przez cały rok panowała złota jesień i nikt się na nią nie zapuszczał, więc Babunia mogła mieć dostatek grzybów przez cały rok.
Jak przystało na prawdziwą czarownicę, Jagódka zajmowała się produkcją i sprzedażą różnego rodzaju magicznych substancji. Sporządzała napary miłosne, trucizny i mieszanki ziołowe ułatwiające zajście w ciążę. Z dziewięćsiła przygotowywała napar, który dawał człowiekowi ogromną siłę. Umiała również przyrządzić eliksir przywracający młodość. I, co najważniejsze, sprzedawała lekarstwa na różnego rodzaju choroby:
Za chatą uzbierała własną pryzmę obornika, używanego z upodobaniem do rozmaitych destylatów. Potem butelkowała je jako niezawodne remedium na czyraki, albo wzdęcia i z upodobaniem raczyła nim wioskową starszyznę lub mieszczan z najbliższego miasteczka. Po prawdzie dostarczało jej to wiele z gruntu nieszlachetnej uciechy.
Przygotowywała również różnego rodzaju maści i mikstury z kozich odchodów. Szczęśliwie dla Babuni, nikt nie znał tajnej receptury medykamentów, więc wciąż mogła zarabiać na ich sprzedaży.
Co ciekawe, mieszkańcy świata stworzonego w powieściach Brzezińskiej słyszeli o polowaniach na czarownice, jednak odbywały się one w dalekich krainach. Co jakiś czas do wioski przybywali zakonnicy przekonani o konieczności uśmiercenia wszystkich czarownic, ale zawsze przegrywali starcie z Babunią Jagódką i wieśniakami broniącymi swej wiedźmy. Przykładem jest choćby nowy pleban, który chciał przepędzić czarownicę świętymi olejami i cudownymi obrazami, a w najgorszym razie „w ogień palący wrzucić niby chwast pospolity”. Bez wsparcia wieśniaków nie mógł zbyt wiele zdziałać i w konsekwencji, z upływem czasu, przyzwyczaił się do jej obecności. Również opat próbował pozbyć się czarownic i co jakiś czas wysyłał zakonników, by wyszukiwali i zabijali wiedźmy. Jednak bardzo szybko uciekali oni z Wilżyńskiej Doliny. Opat, poza wysyłaniem kapłanów w teren, rozpowszechniał również poradniki dla spowiedników. Jeden z egzemplarzy zdobyła Babunia Jagódka:
[…] zaległa na posłaniu ze wzruszająco niemądrym podręcznikiem dla spowiedników. […] kapłani mieli wypytywać wieśniaczki o sposoby warzenia magicznych napojów oraz spędzania płodów. Chichotała jak młódka […], osobliwą radością napełniały ją zwłaszcza obrazki […] przedstawiające wielką mnogość powabnych i ze szczętem zepsutych niewiast z rozmaitymi kociołkami, miotłami oraz rogatymi monstrami, a wszystkie długowłose, urodziwe, cycate. I co do jednej gołe. Cóż, świątobliwym braciszkom też się widać cniło w skryptorium.
Babunia, jak każda prawdziwa czarownica, nie bała się takich publikacji, gdyż wiedziała, że w żaden sposób nie mogą jej zagrozić.
Bohaterka powieści Brzezińskiej była najprawdziwszą wiedźmą. Nie była jednak odległą i niedostępną czarownicą. Autorka nadała jej bardzo wiele ludzkich cech. Babunia Jagódka była mieszkanką wsi, troszczyła się o nią i o jej mieszkańców i nie pozwała, by coś zniszczyło jej wioskę. Była przy tym osobą mądrą, ale i jednocześnie egoistyczną. Zgładzenie wioski spowodowałoby zniszczenie jej wygodnej egzystencji, a do tego Babunia nie chciała dopuścić. Wiedźma dbała, aby wśród wieśniaków nie zanikł zdrowy strach przed nią, gdyż to naraziłoby ją na konieczność mozolnego odbudowywania szacunku i świętego spokoju, jaki sobie zapewniła. Była przy tym osobą porywczą i wybuchową. Jak każda czarownica, Jagódka potrafiła używać czarów, ale nie wykorzystywała ich do czynienia zła. Stosowanie magii było dla niej sposobem na ułatwienie życia sobie i innym. A takie drobiazgi, jak zadanie kołtuna czy rozmnożenie robaków w mące, były dla niej tylko małymi psikusami. Nie można jednoznacznie ocenić postaci wykreowanej przez Brzezińską — Babunia Jagódka kierowała się własnym kodeksem moralnym, który niekoniecznie przystawał do ogółu zasad moralnych stosowanych w społeczeństwie.
W roku 2006 została wydana książka Mileny Wójtowicz Wrota. Nie bez powodu jest ona nazywana bajką dla dorosłych. Autorka bawi się motywami baśniowymi — w powieści stworzyła takie postacie jak książę, rycerze, czarodziejka, demony czy mężczyźni przemienieni w żaby. Obecność tych istot w tekście jest typową cechą baśni. Jednak porządek klasycznej baśni został w powieści został całkowicie zmieniony. Książę przy pomocy demona przemienia się w wielkiego bohatera, czarodziejka jest wiecznie podpita, demony nie są całkowicie złe, a zaklęte żaby wcale nie chcą zmienić swojej postaci. Sama główna bohaterka jest bardzo nietypową czarownicą, gdyż posiada tytuł księżniczki. Jej ród obarcza ogromny ciężar — każdy ostatni potomek rodziny jest strażnikiem Wrót, które przebywają w jego głowie. Wrota nie są niczym innym, jak bramą do piekieł. Z całego rodu tylko obecny strażnik ma świadomość, do czasu jego śmierci kolejni są „pustą skorupą”. Główna bohaterka, Salianka, do momentu zgonu swojego ojca nie była w stanie myśleć, czuć, ani zapamiętywać. W chwili, gdy Wrota dostały się do jej umysłu, musiała nauczyć się nad nimi panować, co wcale nie było łatwe, gdyż miały one własną świadomość. Skutkowało to tym, że czasami przejmowały ciało Salianki i mówiły oraz działały zamiast niej. Prócz tego wypuszczały demony. Czasami czyniły to celowo, czasem zaś przypadkiem.
Otoczenie, w którym przyszło żyć królewnie, odpowiadało wizerunkowi złej czarownicy. Mieszkała w twierdzy, która była ponurym, czarnym zamczyskiem. Stała ona na szczycie łysej góry, a „u jej stóp rozciągały się oparzeliska i puszcza, którą w najlepszym wypadku można było nazwać ponurą”. Wygląd Salianki nie przystawał do wyobrażeń na jej temat. Ludzie widzieli ją jako staruchę z haczykowatym nosem i kurzajkami, z poczerniałymi zębami, spiczastymi uszami oraz ze skrzeczącym głosem. Niektórzy mężczyźni wyobrażali ją sobie jako zjawiskowo piękną, kobietę-demona. Natomiast Salianka nie była ani piękna, ani przerażająco brzydka:
miała zbyt wyrazisty nos, zbyt duże usta i zbyt mocno zarysowane kości policzkowe, żeby choć podawać się za piękność. Proste, ciężkie włosy splecione w nieciekawy warkocz nie dodawały jej urody.
Jedynie spojrzenie zdradzało pochodzenie dziewczyny: „z taką butą i lekką wzgardą na świat mogła patrzeć tylko Czarownica z Twierdzy”. Mało kto wiedział, jak księżniczka ma na imię. Wystarczyło nazywać ją czarownicą, wiedźmą, krościastą staruchą lub diabelskim pomiotem. Wśród poddanych była również określana „uosobieniem zła wszelkiego” i „ciemiężycielką niewinnych”.
Dzięki Wrotom dziewczyna miała dostęp do wspomnień wszystkich swoich przodków, ale nawet z nudów wolała do nich nie sięgać, gdyż nie były ciekawe — zbyt wiele było w nich agresji i krwi. Salianka nie była typową przedstawicielką swojego rodu. Nie znosiła niepotrzebnej przemocy i rozlewu krwi. Mało kto potrafił dostrzec, że prócz bycia czarownicą i księżniczką, dziewczyna była również człowiekiem. Czasami wywoływało to u niej ogromne rozterki, między tym, co chciała zrobić, a tym, co powinna uczynić. Miała zwykłe ludzkie uczucia, najlepszym dowodem na to jest fakt, że się zakochała. Nawet, mimo że wybranek serca próbował ją zabić, nie pozwoliła zrobić mu krzywdy. Była również odważna — cały czas groziło jej, że któryś z wychodzących demonów pozostanie w jej ciele i ją opęta, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Zagrożeniem byli dla niej egzorcyści, których z każdym dniem przybywało. Wyganiali oni demony z ludzi, lecz razem z demonami odchodziła również cala świadomość danego człowieka. Każdy wyegzorcyzmowany był następnie palony na stosie. Przegonione demony udawały się w okolice Twierdzy — księżniczka musiała je wpuszczać z powrotem do piekła, co było dla niej bardzo wyczerpujące.
Czarownica raczej nie zachowywała się zgodnie z wyobrażeniami na jej temat: nie brała kąpieli w krwi dziewic, nie kazała zrzucać pachołków z murów, nie nadzorowała tortur w lochach i nie piekła dzieci w piecu. Starała się nie być okrutna. Wcielała w życie jedynie takie wizje dotyczące czarownic, które były zgodne z jej pragnieniami: „Wredne wiedźmy w bajkach zawsze miały równie wrednych kompanów. Nie było powodu, dla którego Czarownica z Twierdzy nie miałaby mieć ulubieńca-demona”. Wszystkie demony wypuszczone przez Wrota były wobec niej bardzo lojalne i musiały być posłuszne.
Salianka, jako czarownica i strażniczka Wrót, miała nadnaturalne umiejętności. Niektóre z nich były bardzo praktyczne. Dziewczyna sprawiała, że szmaty same czyściły podłogę, gdy chciała wejść do komnaty, której drzwi były zamknięte, bez większego problemu mogła je wyważyć. W przypadku zagrożenia potrafiła sprawić by konary drzew lub broń, sterowane siłą jej woli, uderzały w napastników. Czarownica miała również umiejętności potrzebne do odczarowania człowieka zaklętego w zwierzę. Z pomocą Wrót mogła odmieniać zwykłych ludzi — znajomemu księciu dała możliwość przemieniania się w wielkiego bohatera Ulka. Mało kto wiedział, że Ulk był połączeniem księcia i demona. Salianka umiała stwarzać coś z niczego, czego przykładem jest wyczarowanie korony dla Jontka zaklętego w żabę. Wiedźma miała wpływ na naturę — w sytuacji ogromnego zagrożenia spowodowała trzęsienie ziemi. Jednak najważniejszą umiejętnością czarownicy było latanie. Do tego celu nie potrzebowała żadnych rekwizytów, po prostu unosiła się w powietrzu i leciała. Jeśli miała taką ochotę, mogła zabrać ze sobą dowolną istotę. Nie była jednak wszechmocna. Nie potrafiła się wydostać z więzienia, wokół którego było wielu strażników i egzorcystów.
Czarownica stworzona przez Wójtowicz jawi się jako zwykła dziewczyna. Może dlatego, że Salianka chciała być zwykła i tęskniła za normalnością. Obecność Wrót traktowała jako zło konieczne. Była rozdarta między własnymi pragnieniami, a powinnościami pani Twierdzy. Można stwierdzić, że była „czarownicą z przypadku”, gdyż została nią tylko za sprawą Wrót. Również z ich powodu zaczęła korzystać z magii. Posiadała wiele nadnaturalnych umiejętności — umiała latać, sterować zachowaniem demonów oraz przedmiotów martwych. Potrafiła wyczarować coś z niczego oraz wywoływać kataklizmy. Choć była dobrą osobą, to jednak kreowała się na złą czarownicę.
Obraz czarownic przedstawiony we współczesnej literaturze fantasy jest dość zróżnicowany. Istnieje jednak kilka elementów łączących wszystkie opisane postacie. Każda z kobiet była swego rodzaju strażniczką — Babunia Jagódka pilnowała wioski i porządku w niej, czarownice z powieści Terakowskiej strzegły rodu królewskiego, natomiast Salianka pilnowała, by demony nie wydostawały się przez Wrota. We wszystkich przedstawionych postaciach można dostrzec człowieczeństwo. Były one kreowane w taki sposób, by każdy pamiętał, iż czarownica to nie istota oderwana od świata fizycznego, lecz, że jest człowiekiem, który otrzymał dar magiczny. Jak wszyscy ludzie, tak i wiedźmy miały swoje słabości, emocje i nie były nieomylne oraz wszechmocne. Kosztem korzystania z magii, a co za tym idzie, posiadania władzy, nieodmiennie była samotność czarownic. Żadna z nich nie miała rodziny ani nikogo bliskiego, lecz nie odczuwały również takiej potrzeby. Wyjątkiem była jedynie Salianka, która odnalazła swoją matkę, lecz nie potrafiła dojść z nią do porozumienia. Każda czarownica miała za to swojego kompana, ale były to istoty, które nie przebywały z wiedźmami przez całe ich życie. Wszystkie przedstawione postacie były kobietami posiadającymi mądrość. Babunia Jagódka oraz Salianka nabyły ją na drodze doświadczenia i praktyki, natomiast czarownice stworzone przez Terakowską nauczyły się jej od swoich poprzedniczek. Efektem posiadania mądrości był szacunek, jakim czarownice były otoczone. Innym elementem łączącym wiedźmy jest ich kontakt ze światem nadnaturalnym. Bohaterka Brzezińskiej potrafi się kontaktować z utopcami, czarownice Terakowskiej rozmawiają ze strzygami i upiorami, natomiast wiedźma Wójtowicz umie przywoływać demony. Każda z opisanych kobiet posiada umiejętność przemiany ludzi w inne istoty. Wszystkie, prócz księżniczki, mogły zmienić człowieka w jakiekolwiek stworzenie. Salianka zaś potrafiła wpuszczać w ludzi demony — tym samym ich wygląd ulegał przemianie. Czarownice znały wiele magicznych sztuk i używały ich według potrzeby. Stosowane przez nie czary można podzielić na trzy rodzaje: obronne, służące celom praktycznym oraz mające za zadanie niesienie pomocy. Do czarów obronnych zaliczały się wpływ na pogodę oraz umiejętność zmiany własnej postaci. Jedynie Salianka nie potrafiła się przemieniać. Czary służące celom praktycznym to na przykład zdolność latania (choć czarownice Terakowskiej nie mogły tego czynić, będąc w postaci ludzkiej), która umożliwiała szybkie przemieszczanie się. Natomiast magia mająca pomagać innym to zdolność uzdrawiania oraz umiejętność tworzenia naparów i eliksirów. Jedynie Salianka nie potrafiła uzdrawiać w ten sposób — pomagała jedynie, wpływając na psychikę człowieka. Wszystkie wiedźmy wyglądały niepozornie i nie rzucały się w oczy, jednak każda z nich posiadała zdolność przemiany własnej postaci. Babunia Jagódka i czarownice przedstawione w Córce czarownic z pozoru wydawały się staruszkami. Była to jednak tylko maska, pod którą ukrywały swe prawdziwe oblicze i jeśli chciały mogły stać się młodymi kobietami. Natomiast Salianka była młodą, niewyróżniającą się dziewczyną — taką, jakich wiele. Gdy chciała zmienić swój wygląd siadała przy toaletce zastawionej ogromną ilością kosmetyków i korzystała z nich. Efekt był piorunujący. Co ciekawe, w każdej opisanej powieści zauważalne są jakieś elementy staropolskiego polowania na czarownice. Babunia Jagódka znała stanowisko Kościoła na temat czarów, jednak traktowała je z pobłażaniem, gdyż wiedziała, że i tak nic jej nie groziło. Nie tolerowała jednak żadnych wzmianek o stosach. Bohaterki Córki czarownic żyły w nieustannym napięciu. W ich świecie istnienie wiedźm nie było tolerowane i każda schwytana kobieta, która była podejrzana o zajmowanie się czarami, płonęła na stosie. Salianka była zagrożona działalnością egzorcystów, którzy wypędzali z ludzi prawdziwe, ale i domniemane demony. Nie było wiadomo, w jaki sposób mogłoby się dla niej zakończyć spotkanie z egzorcystami, jednak najprawdopodobniej bezpowrotnie utraciłaby Wrota i swoją świadomość, a jej ciało spłonęłoby na stosie.
Niektórych bohaterek nie można jednoznacznie ocenić. Babunia Jagódka kierowała się własnym kodeksem moralnym. Wieśniacy nie potrafili stwierdzić czy ich wioskowa wiedźma jest dobra czy zła. W sytuacjach, w których ratowała wioskę i jej mieszkańców była pozytywną postacią, jednak, gdy czyniła szkodę dla samej przyjemności czy z powodu złośliwości, była odbierana negatywnie. Dobro i zło toczyło w niej nieustanną walkę, a szala zwycięstwa raz przechylała się na jedną, a raz na drugą stronę. Salianka starała się być dobrą osobą. Ograniczyła wyprawy łupieżcze swoich poddanych i starała się zaprowadzić względny pokój na podległych jej ziemiach. Utrzymywała również znajomość z bohaterem Ulkiem, który bez wątpienia był pozytywną postacią. Jednak ukrywała kontakty z nim, gdyż ujawnienie tego faktu mogłoby zniszczyć wizerunek złej czarownicy. Poza tym nie miała skrupułów w skazywaniu na śmierć nielojalnych poddanych. Dobro i zło mieszały się w niej, prowadząc do wielu sytuacji, których jednoznaczna ocena moralna była niemożliwa. Jedynie postacie czarownic z powieści Terakowskiej były jednoznacznie dobrymi bohaterkami. Stały na straży królewskiej córki, lecz nie wyrządzały przy tym nikomu krzywdy. Zamiast bezpośredniej konfrontacji wolały ucieczkę. Nie czyniły krzywdy nawet najeźdźcom. Były bardzo mocno skoncentrowane na swoim zadaniu, ale umiały znaleźć czas na udzielenie pomocy potrzebującym.
Rozdział IV
Porównanie obrazu czarownic zawartego w literaturze staropolskiej i we współczesnej literaturze fantasy
Obraz czarownic w ciągu wieków ulegał stopniowej metamorfozie. Ludzie starali się oswoić lęki związane z magią, więc wiedźmy były częstymi bohaterkami bajek dla dzieci oraz innych utworów literackich. Wiele cech przypisywanych staropolskim czarownicom zanikło, a ich miejsce zajęły inne, bardziej pozytywne przymioty.
Wiedźmy w literaturze staropolskiej są przedstawiane jako złe istoty, przeciwne Kościołowi i wierze katolickiej. Całkowicie wyrzekały się wiary i wszystkich sakramentów, utrzymywały kontakty z diabłem przybierające również formę współżycia fizycznego. Regularnie latały na sabaty, podczas których czyniły wiele sprośności oraz bezcześciły święte przedmioty. Nie wzbraniały się przed uczęszczaniem na mszę św., lecz biorąc w niej udział wypaczały cały rytuał. W świecie współczesnych czarownic w ogóle nie ma religii. Wyjątkiem jest Babunia Jagódka — w jej wiosce stoi kościół, mieszka pleban oraz są regularnie odprawiane msze św. Jednak czarownica ma neutralny stosunek do religii. Poza tym wie, jak ważna jest ona dla mieszkańców wsi i utrzymuje poprawne stosunki z całym duchowieństwem, które przybywa w jej okolice.
Moc staropolskich czarownic pochodziła od diabła, współcześnie kobiety zajmujące się magią czerpały ją bądź z własnego wnętrza, bądź z natury. Utrzymywały jednak kontakty ze światem nadnaturalnym, lecz w jego skład wchodziły istoty dużo mniej szkodliwe i mniej przebiegłe od szatana, takie jak utopce, upiory czy demony. Poza tym czarownice wykreowane we współczesnej literaturze fantasy, w przeciwieństwie do swych poprzedniczek, nie były niewolnicami nieznanych sił. Potrafiły się kontaktować z istotami należącymi do innego świata, jednak owe istoty nie miały bezpośredniego wpływu na ich decyzje. Natomiast staropolskie wiedźmy bezpośrednio podlegały szatanowi i musiały się zachowywać zgodnie z jego wytycznymi. Jedną z nagród dla najbardziej posłusznych czarownic było ofiarowanie im diabelskiego pomocnika, który zazwyczaj przyjmował postać zwierzęcia (najczęściej czarnego kota) i zdradzał kobietom sekrety oraz składał raporty dotyczące tego, co działo się w okolicy. Współczesne wiedźmy również posiadały pomocników, choć niekoniecznie spełniali oni taką rolę jak dawniej. Na przykład Babunia Jagódka miała kota, lecz tylko dlatego, że „zwyczaj wymagał, aby wiedźma miała swojego pomocnika”. Również Salianka korzystała z usług demonów między innymi po to, by podtrzymać swój wizerunek złej czarownicy. Stereotyp mówiący o tym, że każda wiedźma ma pomocnika utrwalił się tak mocno w umysłach ludzi, że nawet, jeśli kobieta nie potrzebowała pomocy i towarzystwa, lecz chciała być traktowana z należytym szacunkiem, musiała zapewnić sobie obecność jakiejś istoty, najlepiej takiej, przed którą pozostali ludzie odczuwali lęk.
Wszystkie czarownice były szanowane w swoim otoczeniu, jednak szacunek nie zawsze miał takie samo podłoże. Wiedźmy z powieści Córka czarownic cieszyły się dużą estymą wynikającą z ich ogromnej wiedzy i możliwości niesienia pomocy. Ludzie wiedzieli, że służą one słusznej sprawie. Poważanie, jakie miała Babunia Jagódka, wynikało po części ze strachu przed jej możliwościami, a po części z wiedzy, iż w razie potrzeby kobieta pomoże potrzebującym i obroni wioskę. Natomiast Salianka była szanowana głównie z powodu strachu przed tym co może uczynić — lepiej było ją szanować, niż doświadczać niemiłych skutków jej złości. Staropolskie czarownice budziły szacunek z tego samego powodu — potrafiły robić rzeczy, których nie zrobiłby normalny człowiek. Budziły w ludziach strach i przy nadarzającej się okazji lepiej było je usunąć ze swojego otoczenia.
W otoczeniu staropolskich czarownic nikt nie potrafił spowodować impotencji czy niepłodności, a one czyniły to dla własnych korzyści. Z tego samego powodu zabijały noworodki i płody w brzuchu matki oraz powodowały śmierć zwierząt gospodarskich. Życie nie miało dla nich absolutnie żadnego znaczenia. Inaczej jest z czarownicami przedstawionymi w literaturze współczesnej. W większości szanują one każdy przejaw życia, począwszy od roślin, poprzez zwierzęta, skończywszy na ludziach. Bohaterki Córki czarownic broniły słabych i leczyły chorych — życie innych było dla nich wartością nadrzędną. Nie zabijały nawet swoich prześladowców. Trochę inaczej rzecz się ma z Babunią Jagódką. Nie unicestwiała innych istnień dla czyjegoś kaprysu, a wrogów, zamiast zabić, wolała przemienić w kamień. Jednak zdarzały się przypadki, w których była sprawczynią chorób ludzi i bydła, lecz choroby te nigdy nie kończyły się śmiercią. Salianka zasadniczo szanowała cudze życie, lecz z początku nie wahała się przed odebraniem go komuś, by utrzymać własny autorytet. Dopiero z czasem nauczyła się pełnego poszanowania dla czyjegoś istnienia.
Mimo szacunku, jakim współczesne czarownice darzyły życie zdarzało im się, podobnie jak ich staropolskim poprzedniczkom, wpływać na uczucia ludzi. Czyniły to jednak tylko dla dobra innych, a że były mądre, ich ingerencje zawsze miały pozytywny skutek. Podobnie było z umiejętnością wpływania na pogodę. Staropolskie wiedźmy zmieniały aurę miedzy innymi po to, by zniszczyć plony lub komuś zaszkodzić. We współczesnych powieściach kobiety zajmujące się magią wywoływały takie zjawiska atmosferyczne, jakie mogły im w jakiś sposób pomóc. Jedna z bohaterek Córki czarownic zmaterializowała mgłę, która miała sprzyjać ucieczce jej podopiecznej. Tego rodzaju działalność nie miała negatywnego wpływu na ludzi.
Staropolskie czarownice dla zemsty lub dla własnych korzyści przemieniały ludzi w zwierzęta. Jedna z nich zaklęła marynarza w osła po to tylko, by mieć pomoc w gospodarstwie. Babunia Jagódka, przemieniając mężczyzn w kozły, nie odbiegała zbytnio od zachowania swoich poprzedniczek z jedną tylko różnicą — jej kochankom nie przeszkadzało, że jakiś czas spędzą w skórze zwierzęcia — Babunia miała ich zgodę na tego rodzaju działalność. Pozostałe nowożytne czarownice również były sprawczyniami przemian ludzi, jednak zawsze kierowały nimi szlachetne pobudki. Czyniły to bądź w razie ogromnego niebezpieczeństwa, bądź też z chęci czynienia dobra. Wszystkie wiedźmy potrafiły zmieniać nie tylko wygląd innych ludzi, ale także swój. W czasach staropolskich kobiety umiały przemieniać się w koty i pod ich postacią wyrządzały wiele krzywd. Zarówno Babunia Jagódka jak i bohaterki Córki czarownic mogły przeistaczać się w zwierzęta z tym, że wiedźmy z powieści Terakowskiej miały prawo tylko do trzech takich przemian w ciągu całego życia. Prócz tego zmieniały swój wygląd — z młodych kobiet stawały się staruszkami. Salianka nie umiała przemieniać się w zwierzę, jednak potrafiła z niepozornej dziewczyny stać się pięknością.
Wszystkie czarownice, prócz bohaterek Córki czarownic, posiadały umiejętność latania. W przypadku staropolskich wiedźm zdolność ta była jednak ograniczona. Najpierw musiały one sporządzić maść ze szczątków niemowląt, a następnie posmarować tym specyfikiem narzędzie, na którym miały lecieć. Babunia Jagódka i Salianka nie znały takich ograniczeń. Pierwszej bohaterce do latania była potrzebna miotła, sztacheta lub jakikolwiek inny kij. W przypadku drugiej postaci wystarczyło tylko dopuścić Wrota na skraj umysłu. Latanie było bardzo praktyczną umiejętnością — w ciągu bardzo krótkiej chwili można było przebyć wiele kilometrów, nie tracąc czasu na zbędne podróże.
Staropolskie czarownice zawsze mogły wybierać czy chcą stać się wspólniczkami szatana czy też jednak wolą żyć jak normalne kobiety. Gdy decydowały się służyć diabłu zawsze czyniły to dla egoistycznych celów. Chciały się zemścić na niewiernym kochanku, zaszkodzić swoim wrogom oraz uzyskać dla siebie jak najwięcej korzyści. Inaczej rzecz się miała z czarownicami przedstawionymi we współczesnej literaturze. Nie miały one prawa wyboru. Były wiedźmami od urodzenia, ten fakt był zdeterminowany zewnętrznymi czynnikami. Jedyne, na co miały one wpływ w tej kwestii, to rozwijanie swoich zdolności, co skutkowało jedynie tym, że kobieta znała mniej lub więcej sztuk magicznych. Mimo tego nie wykorzystywały swojej mocy do złych celów i nie kierowały nimi egoistyczne pobudki. W ciągu całego życia zdobywały doświadczenie i mądrość, w konsekwencji były szanowane i ludzie ufali ich wyborom i osądom. Żywot współczesnych czarownic był dużo trudniejszy i dłuższy, niż ich staropolskich poprzedniczek. Nikt, nawet one same, nie wiedział jak długo będzie trwało ich życie, gdyż nigdy się nie starzały, co najwyżej słabła ich moc, którą zawsze można było odbudować. Długość życia staropolskich czarownic nie wykraczała ponad przeciętną. Wiadomo było jednak, że dusza tych kobiet znajdzie się w piekle. Nie miały one zdolności odmładzania się, lecz przynajmniej mogły posiadać rodzinę i, w przeciwieństwie do współczesnych wiedźm, nie spędzały swojego życia samotnie. Czarownice przedstawione we współczesnych utworach brak rodziny w pewnym stopniu zastępowały naturą. Mogły porozumiewać się z roślinami i zwierzętami, co wypełniało pustkę w ich życiu. A skoro natura czyniła dla nich tyle dobrego, to należało ją chronić i żyć z nią w zgodzie. Życie współczesnych czarownic było również o tyle trudniejsze od życia staropolskich wiedźm, że miały one bardzo dużo pracy. Każda z nich musiała czegoś strzec — Babunia Jagódka swojej wioski, Salianka Wrót, a kobiety z Córki czarownic królewskiego rodu. Prócz pełnienia roli strażniczki współczesne czarownice musiały pomagać ludziom — leczyć, chronić oraz doradzać. W swoim świecie były bardzo pożyteczne i bardzo często zamiast używać magii wolały korzystać ze swego bogatego doświadczenia życiowego. Były z gruntu dobrymi osobami stojącymi i walczącymi zawsze po stronie dobra.
W ciągu wieków obraz czarownicy znacząco się zmienił. Z biegiem czasu przestały już być one niedostępnymi kobietami służącymi siłom zła, nabrały typowo ludzkich cech i słabości, więc łatwiej było akceptować ich obecność. Poza tym zaczęły pomagać ludziom — leczyć ich oraz w znaczący sposób poprawiać jakość ich życia. Moc wiedźm nie brała się już od istot, których wszyscy się obawiali, lecz była czerpana z otoczenia lub z własnego wnętrza. Stała się naturalną właściwością czarownic. Ludzie wreszcie mogli bez strachu i obaw zaufać kobietom, które zajmowały się magią. Czarownice zaczęły szanować ludzką odrębność, nie chciały przy tym pokazywać własnej wyższości — czyniły to jedynie wtedy, gdy było to nieuniknione i zagrażało ich pozycji w społeczeństwie. Rozpoczęła się pewnego rodzaju współpraca pomiędzy ludźmi i wiedźmami, gdyż wszyscy mieli tego samego wroga — zło i niesprawiedliwość.
Zakończenie
Czarownice są przedstawione w literaturze staropolskiej jako złe kobiety. Wszystkie ich uczynki były spowodowane egoistycznymi pobudkami. Miały one ogromny wpływ na otaczające je środowisko i ludzi, a że zawarły pakt z diabłem, który dawał im niemalże nieograniczoną moc — były obwiniane za wszystkie nieszczęścia, jakie spotykały poszczególne jednostki. Nieurodzaj, susza, czyjaś choroba lub śmierć, niepłodność — wszystko było winą czarownicy. Były oskarżane o zabijanie noworodków i przygotowywanie z ich szczątków magicznych maści, które służyły do latania. Ludzie w czasach staropolskich wierzyli, że wiedźmy latają na sabaty, podczas których współżyją z diabłami i bezczeszczą święte przedmioty. Wierzono również, iż czarownice potrafią wzbudzić w człowieku miłość, ale i nienawiść. Przy takim zestawie cech i możliwości rzeczą naturalną był strach przed wiedźmami. Strach był jednak zmieszany z szacunkiem, gdyż kobiety zajmujące się magią umiały to, czego inni nie potrafili zrobić. Staropolskie społeczeństwo było bardzo religijne, więc oskarżenia mówiące, że wiedźmy zawarły pakt z diabłami, wywoływały wrogość. Wszystkie utwory staropolskie potępiały praktyki magiczne, co z pewnością odbijało się szerokim echem w społeczeństwie. Jednak ludzie, którym nie straszne było obcowanie ze wspólniczkami szatana, mogli z tych kontaktów wynieść dla siebie wiele korzyści. Kobiety nieszczęśliwie zakochane lub będące w niechcianej ciąży miały możliwość udania się po pomoc do czarownicy. Dalsi krewni właścicieli majątków, niebędący w pierwszej kolejności do dziedziczenia, mogli prosić czarownicę, by spowodowała czyjąś niepłodność lub impotencję, gdyż w przypadku braku potomka właściciela majątku cała własność przechodziła w ich ręce. Osoby chore, dla których nie było lekarstwa, mogły udać się po pomoc do czarownic, ponieważ znały one właściwości lecznicze ziół. Wiedźmy, tak potępiane przez Kościół potrafiły zdziałać wiele dobrego, więc nie można jednoznacznie stwierdzić, że były złe. Ocena zależała jedynie od punktu widzenia.
Czarownice przedstawione we współczesnej literaturze fantasy mają w sobie wiele cech swoich staropolskich poprzedniczek. Potrafią wpływać na pogodę, zmieniać postać, powodować niepłodność, mają wpływ na ludzkie uczucia, umieją latać i mają kontakt ze światem nadprzyrodzonym. Jednak zazwyczaj nie wykorzystują tych umiejętności w złych celach. Chcą postępować słusznie, bronić słabszych i czynić dobro. Autorki wszystkich przedstawionych tu współczesnych powieści fantasy podkreślają typowo ludzkie cechy wiedźm. Nie potrafią one zrobić wszystkiego, nie są nieomylne, często zdarza im się kierować emocjami, co nie zawsze ma dla nich korzystny skutek. Mają one uczucia, więc tak samo jak inni są podatne na zranienie. Współczucie czytelników budzi fakt, że czarownice są skazane na samotność. Nawet, jeśli tak jak Babunia Jagódka z powieści Brzezińskiej mają męskich towarzyszy — nie jest to trwały stan. I choć bohaterki są pogodzone ze swoją samotnością, to nie zawsze jest im z tym dobrze. Samotność czarownic wynika z faktu, że muszą one czegoś strzec. Wiedźmy z powieści Terakowskiej strzegą królewskiego rodu, Babunia Jagódka pilnuje swojej wioski, a Salianka z książki Wójtowicz czuwa nad Wrotami. Rodzina czy też jakikolwiek stały towarzysz mógłby rozproszyć uwagę czarownic, a wtedy nie mogłyby we właściwy sposób wykonywać swoich zadań. Sympatię czytelników zaskarbia czarownicom fakt, że niosą one ludziom pomoc i potrafią uzdrawiać. Staropolskie wiedźmy również posiadały tą umiejętność, jednak wynikała ona z diabelskiej pomocy, więc należało się jej obawiać. Czarownice przedstawione we współczesnej literaturze fantasy są otoczone szacunkiem, jednak nie wynika on ze strachu, tak jak było to w literaturze staropolskiej, lecz z mądrości współczesnych wiedźm. Nie można ocenić czy czarownice przedstawione we współczesnej literaturze fantasy są jednoznacznie dobre czy jednoznacznie złe, gdyż zdarza im się popełniać wiele pomyłek, które nie najlepiej o nich świadczą. Jednak owe pomyłki wynikają z faktu, że wiedźmy nie są wszechmocne i, że czasami w swych wyborach kierują się emocjami.
We współczesnej literaturze fantasy czarownice posiadają wiele ludzkich cech, które sprawiają, że wiedźmy nie są traktowane jak istoty oderwane od świata. Są tylko ludźmi, którzy potrafią więcej. Mają one moc staropolskich wiedźm, lecz w większości zachowują się jak życzliwe wróżki, które chcą czynić dobro. Posiadają swój własny kodeks moralny, w którym nie ma miejsca na trwałe szkodzenie innym ludziom czy powodowanie ich śmierci. W odróżnieniu od staropolskich czarownic, czarownice współczesne szanują życie w każdym jego przejawie. Wszystkie te cechy zapewniają im poszanowanie i sympatię
ludzi.
.
.
Bibliografia podmiotowa
Brzezińska A., Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny, Warszawa 2010.
Brzezińska A., Opowieści z Wilżyńskiej Doliny, Brok 2002.
Czarownica powołana albo krótka nauka i przestroga z strony czarownic, [w:] http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/doccontent?id=133350&from=FBC
J. Sprenger, H. Institor, Młot na czarownice. Postępek Zwierzchowy w czarach, a także sposób uchronienia się ich, i lekarstwo na nie w dwóch częściach zamykający, Wrocław 1992.
Ks. B. Chmielowski, Nowe Ateny albo Akademia Wszelkiej Sciencyi Pełna, Kraków 1966.
Terakowska D., Córka czarownic, Kraków 1998.
Wójtowicz M., Wrota, Lublin 2006.
Bibliografia przedmiotowa
A. Łuczak, Czary i czarownice - wczoraj i dziś, Tarnów 1993.
A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004.
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981.
Biblia Tysiąclecia, Poznań—Warszawa 1980.
Canon Episcopi, [b. m.] 906, [w:] J. B. Russell, Krótka historia czarownictwa, Wrocław 2003.
Czarownica, [w:] Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. 1, Warszawa 1978.
E. Jakubowska, Nigdy nie mów za plecami prawdziwej czarownicy, że jest stara i brzydka!, „Guliwer” 2007, nr 4.
Innocenty VIII, Summis desiderantes affectibus, Rzym 1484, [w:] N. Cawthorne, Wiedźmy i czarownice. Historia prześladowań, Warszawa 2006.
J. B. Russell, Krótka historia czarownictwa, Wrocław 2003.
J. Czechowicz, Praktyka kryminalna to jest wzór rozważnego i porządnego spraw kryminalnych sądzenia według prawa przyzwoitych y przystosowanych zdaniem autorów poważnych, Chełmno 1769, [w:] A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004.
J. J. Lipski, Przedmowa, [do:] Ks. B. Chmielowski, Nowe Ateny albo Akademia Wszelkiej Sciencyi Pełna, Kraków 1966.
J. Kallenbach, Przyczyny upadku Polski, [b. m] 2010, [w:] Czasy saskie. Wybór źródeł, oprac. J. Feldman, Kraków 1928. Cyt. za: M. Wichowa, Ksiądz Benedykt Chmielowski jako uczony barokowy, „Napis” 1999, seria V.
J. Putek, Mroki średniowiecza, Warszawa 1947.
K. Baschwitz, Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971. Cyt. za: A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004.
M. Bogucka, Gorsza płeć. Kobieta w dziejach Europy od antyku po wiek XXI, Warszawa 2006.
M. Harris, Krowy, świnie, wojny i czarownice, Warszawa 1985.
M. Wichowa, Ksiądz Benedykt Chmielowski jako uczony barokowy, „Napis” 1999, seria V.
Mały słownik antropologiczny, red. T. Bielicki, Warszawa 1976.
N. Benazzi, M. D'Amico, Czarna księga inkwizycji. Najsłynniejsze procesy, Kraków 2003.
N. Cawthorne, Wiedźmy i czarownice. Historia prześladowań, Warszawa 2006.
R. Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce- Mistrz Twardowski, Wrocław 1985.
R. Lewandowski, Wprowadzenie [do:] H. Institor, J. Sprenger, Młot na czarownice. Postępek zwierzchowny w czarach, także sposób uchronienia się od nich i lekarstwo na nie w dwóch częściach się zamykający. Księga wiadomości ludzkiej nie tylko godna i potrzebna, ale także z nauką Kościoła powszechnego zgadzająca się, z pism Jakuba Sprengera i Henryka Insystora, Zakonu Dominika św. Teologów w Niemieckiej ziemi, Inquizytorów po większej części wybrana, Kraków 1992.
Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. 3, Warszawa 1978.
Słownik rodzajów i gatunków literackich, red. G. Gazda, S. Tynecka-Makowska, Kraków 2006.
Z. Kuchowicz, Obyczaje staropolskie XVII - XVIII wieku, Łódź 1975.
Źródła internetowe
[b. aut.], [b. tyt.], [online], dostęp 03 paźdzernika 2013, forum.eksiazki.org, dostępny: <http://forum.eksiazki.org/post37457.html#p37457>
[b. aut.], „Wrota” — Milena Wójtowicz, [online], dostęp 05 paźdzernika 2013, zagubionywslowach.wordpress.com, dostęp: <http://zagubionywslowach.wordpress.com/2011/07/14/%E2%80%9Ewrota%E2%80%9D-%E2%80%93-milena-wojtowicz/>
[b. aut.], Anna Brzezińska „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny” — recenzja, [online], dostęp 05 paźdzernika 2013, www.students.pl, dostęp: <http://www.students.pl/kultura/details/50099/Anna-Brzezinska-Opowiesci-z-Wilzynskiej-Doliny-recenzja-ksiazki>
A. Gołębiowska, Opowieści z Wilżyńskiej Doliny, wyd. 2, [online], dostęp 05 października 2013, www.efantastyka.pl, dostęp: <http://www.efantastyka.pl/content/opowie%C5%9Bci-z-wil%C5%BCy%C5%84skiej-doliny-anna-brzezi%C5%84ska>
A. Szady, Będąc młodą królewną…, [online], dostęp 05 października 2013, esencja.stopklatka.pl, dostęp: <http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=3659>
B. Nowicka, Anna Brzezińska, „Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny”, [online], dostęp 05 października 2013, esencja.stopklatka.pl, dostępny: <http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=11205>
E. Białołęcka, Anna Brzezińska — „Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny”, [online], dostęp 05 października 2013, www.empik.com, dostęp: <http://www.empik.com/anna-brzezinska-wiedzma-z-wilzynskiej-doliny-empik-poleca-empikultura,73441,a>
E. Nowacka, Rywalizacja z klasykami, „Nowe książki” 1992, nr 5, [online], dostęp 03 października 2013, terakowska.art.pl, dostępny: <http://terakowska.art.pl/recenzje/corka1.htm>
Enedtil, „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny”— Anna Brzezińska, [online], dostęp 05 października 2013, fantastyczne-zaczytanie.blogspot.com, dostęp: <http://fantastyczne-zaczytanie.blogspot.com/2011/02/opowiesci-z-wilzynskiej-doliny-anna.html>
J. Winiarski, Fantasy upupione (Milena Wójtowicz, „Wrota”) [online], dostęp 23lipca 2013, literaturajestsexy.pl, dostępny: <http://www.literaturajestsexy.pl/fantasy-upupione-milena-wojtowicz-%E2%80%9Ewrota%E2%80%9D/>
J. Zieliński, Dojrzewanie do wolności, [online], dostęp 03 października 2013, terakowska.art.pl, dostępny: <http://terakowska.art.pl/recenzje/corka2.htm>
J. Żerański, Wójtowicz Milena — „Wrota” [online], dostęp 23lipca 2013, katedra.nast.pl, dostępny: <http://katedra.nast.pl/art.php5?id=1856>
Krainaczytania, Terakowska Dorota, „Córka czarownic”, [online], dostęp 03 paździenika 2013, czytamyfantastyke.blox.pl, dostępny: <http://czytamyfantastyke.blox.pl/2012/07/Terakowska-Dorota-Corka-czarownic.html>
Encyklopedia PWN, [online], dostęp 23 marca 2013, encyklopedia.pwn.pl, dostępny: <http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/3936032/magia.html>
P. Bazylak, Czarownice — kulturowy obraz na tle historii, [online], dostęp 06 października 2013, wiedzaiedukacja.eu, dostępny: <http://wiedzaiedukacja.eu/archives/2160>
S. Spasiewicz, Powrót Babuni, „Creatio Fantastica” [b.r], nr 42/2, [online], dostęp 05 października 2013, www.creatio.art.pl, dostęp: <http://www.creatio.art.pl/index.php?menu=aktualny&artid=390>
Tery, „Wrota” — Milena Wójtowicz, [online], dostęp 05 października 2013, fantasybook.idl.pl, dostępny: <http://fantasybook.idl.pl/modules.php?name=Reviews&rop=showcontent&id=47>
Tłum spalił czarownicę, dostęp 15 kwietnia 2013, www.rp.pl, dostępny: <http://www.rp.pl/artykul/11,978422-Tlum-spalil--czarownice-.html>
W. Orliński, Sprawa prowincjonalnego smoka, „Gazeta Wyborcza” 2010, [online], aktualizacja 27.10.2010, dostęp 05 października 2013, wyborcza.pl, dostęp: <http://wyborcza.pl/1,75475,8566929,Sprawa_prowincjonalnego_smoka.html>
Żerań, Wójtowicz Milena — „Wrota”, [online], dostęp 05 października 2013, katedra.nast.pl, dostępny: <http://katedra.nast.pl/art.php5?id=1856>
Spis ilustracji
Ilustracja 1: M. Molinos, The Persecution of the Famous Molinos, 1745.
Ilustracja 2: Karta tytułowa do: C. de Plancy, Dictionnaire Infernal, 1863.
Czarownica, [w:] Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. 1, Warszawa 1978.
Wiedźma, [w:] Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. 3, Warszawa 1978.
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 210.
P. Bazylak, Czarownice — kulturowy obraz na tle historii, [online], dostęp 06 października 2013, wiedzaiedukacja.eu, dostęp: <http://wiedzaiedukacja.eu/archives/2160>
B. Baranowski, op. cit.
P. Bazylak, op. cit.
M. Harris, Krowy, świnie, wojny i czarownice, Warszawa 1985, s. 205.
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 16 -17.
R. Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce — Mistrz Twardowski, Wrocław 1985, s. 153.
Ibidem, s. 155.
A. Łuczak, Czary i czarownice — wczoraj i dziś, Tarnów 1993, s. 78.
B. Baranowski, op. cit., s. 20.
A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004, s. 120 - 122.
A. Łuczak, op. cit., s. 105.
B. Baranowski, op. cit., s. 27.
Z. Kuchowicz, Obyczaje staropolskie XVII - XVIII wieku, Łódź 1975, s. 142.
B. Baranowski, op. cit., s. 33.
Z. Kuchowicz, op. cit., s. 142.
B. Baranowski, op. cit., s. 33.
Ibidem, s. 239.
Tłum spalił czarownicę, [online], dostęp: 15 kwietnia 2013, www.rp.pl, dostępny: <http://www.rp.pl/artykul/11,978422-Tlum-spalil--czarownice-.html>
A. Łuczak, op. cit., s. 70.
R. Lewandowski, Wprowadzenie [do:] H. Institor, J. Sprenger, Młot na czarownice. Postępek zwierzchowny w czarach, także sposób uchronienia się od nich i lekarstwo na nie w dwóch częściach się zamykający. Księga wiadomości ludzkiej nie tylko godna i potrzebna, ale także z nauką Kościoła powszechnego zgadzająca się, z pism Jakuba Sprengera i Henryka Insystora, Zakonu Dominika św. Teologów w Niemieckiej ziemi, Inquizytorów po większej części wybrana, Kraków 1992, s. 9.
Ibidem, s. 7.
Ibidem, s. 8.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 76.
Ibidem, s. 78.
J. Putek, Mroki średniowiecza, Warszawa 1947, s. 103.
Ibidem, s. 83.
Ibidem, s. 84.
R. Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce — Mistrz Twardowski, Wrocław 1985, s. 172.
Ibidem, s. 171-172.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 83.
Ibidem, s. 86-106.
R. Bugaj, op. cit., s. 173.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 112-113.
J. Putek, op. cit., s. 126.
B. Baranowski, op. cit., s. 29.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 153.
Ibidem, s. 154.
R. Bugaj, op. cit., s. 173.
Ibidem, s. 173.
Ibidem, s. 175.
Ibidem, s. 174.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 149.
J. Putek, op. cit., s. 127.
B. Baranowski, op. cit., s. 30.
R. Bugaj, op. cit., s. 112.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 149.
B. Baranowski, op. cit., s. 30.
R. Bugaj, op. cit., s. 176.
M. Wichowa, Ksiądz Benedykt Chmielowski jako uczony barokowy, „Napis” 1999, seria V, s. 45.
J. Kallenbach, Przyczyny upadku Polski, [w:] Czasy saskie. Wybór źródeł, opr. J. Feldman, Kraków 1928, cyt. za: M. Wichowa, op. cit., s. 45.
J. J. Lipski, Przedmowa [do:] Ks. B. Chmielowski, Nowe Ateny albo Akademia Wszelkiej Sciencyi Pełna, Kraków 1966, s. 5.
Ibidem, s. 6.
Ibidem, s. 7, 17.
M. Wichowa, op. cit., s. 47.
J. J. Lipski, op. cit., s. 7.
R. Lewandowski, op. cit., s. 9.
B. Baranowski, op. cit., s. 29.
J. J. Lipski, op. cit., s. 7.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 86-106.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 149.
R. Bugaj, op. cit., s. 112.
E. Nowacka, Rywalizacja z klasykami, „Nowe Książki” [online] 1992, nr 5, dostęp 03 października 2013, terakowska.art.pl, dostępny: < http://terakowska.art.pl/recenzje/corka1.htm>
Krainaczytania, Terakowska Dorota, „Córka czarownic”, [online], dostęp 03 października 2013, czytamyfantastyke.blox.pl, dostępny: <http://czytamyfantastyke.blox.pl/2012/07/Terakowska-Dorota-Corka-czarownic.html>
J. Zieliński, Dojrzewanie do wolności, [online], dostęp 03 paździenik 2013, terakowska.art.pl, dostępny: <http://terakowska.art.pl/recenzje/corka2.htm>
[brak autora], [brak tytułu], [online], [\dostęp 03 października 2013, forum.eksiazki.org, dostępny: <http://forum.eksiazki.org/post37457.html#p37457>
[brak autora], [brak tytułu], [online], dostęp 03 października 2013, forum.eksiazki.org, dostępny: <http://forum.eksiazki.org/post37457.html#p37457>
Ibidem.
Krainaczytania, op. cit.
E. Nowacka, op. cit.
J. Zieliński, op. cit.
Krainaczytania, op. cit.
J. Zieliński, op. cit.
Krainaczytania, op. cit.
Krainaczytania, op. cit.
B. Nowicka, Anna Brzezińska, „Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny”, [online], dostęp 05 października 2013, esencja.stopklatka.pl, dostępny: <http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=11205>
[brak autora], Anna Brzezińska „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny” — recenzja, [online], dostęp 05 października 2013, www.students.pl, dostępny: <http://www.students.pl/kultura/details/50099/Anna-Brzezinska-Opowiesci-z-Wilzynskiej-Doliny-recenzja-ksiazki>
Enedtil, „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny”— Anna Brzezińska, [online], dostęp 05 października 2013, fantastyczne-zaczytanie.blogspot.com, dostęp: <http://fantastyczne-zaczytanie.blogspot.com/2011/02/opowiesci-z-wilzynskiej-doliny-anna.html>
[brak autora], op. cit.,
E. Białołęcka, Anna Brzezińska — „Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny”, [online], dostęp 05 października 2013, www.empik.com, dostęp: <http://www.empik.com/anna-brzezinska-wiedzma-z-wilzynskiej-doliny-empik-poleca-empikultura,73441,a>
W. Orliński, Sprawa prowincjonalnego smoka, „Gazeta Wyborcza” 2010, [online], aktualizacja 27.10.2010, dostęp 05 października 2013, wyborcza.pl, dostęp: <http://wyborcza.pl/1,75475,8566929,Sprawa_prowincjonalnego_smoka.html>
E. Jakubowska, Nigdy nie mów za plecami prawdziwej czarownicy, że jest stara i brzydka!, „Guliwer” 2007, nr 4, s. 54.
W. Orliński, op. cit.
E. Jakubowska, op.cit. s. 51.
S. Spasiewicz, Powrót Babuni, „Creatio Fantastica” [b.r], nr 42/2, [online], dostęp 05 października 2013, www.creatio.art.pl, dostęp: <http://www.creatio.art.pl/index.php?menu=aktualny&artid=390>
E. Jakubowska, op. cit.,
Ibidem, s. 54.
A. Gołębiowska, Opowieści z Wilżyńskiej Doliny, wyd. 2, [online], dostęp 05 października 2013, www.efantastyka.pl, dostęp: <http://www.efantastyka.pl/content/opowie%C5%9Bci-z-wil%C5%BCy%C5%84skiej-doliny-anna-brzezi%C5%84ska>
E. Jakubowska, op. cit., s. 55.
A. Gołębiowska, op. cit.
S. Spasiewicz, op. cit.
E. Białołęcka, op.cit; W. Orliński, op. cit.
E. Jakubowska, op. cit., s. 52.
A. Gołębiowska, op. cit.
Żerań, Wójtowicz Milena — „Wrota”, [online], dostęp 05 października 2013, katedra.nast.pl, dostępny: <http://katedra.nast.pl/art.php5?id=1856>
Tery, „Wrota” — Milena Wójtowicz, [online], dostęp 05 października 2013, fantasybook.idl.pl, dostępny: <http://fantasybook.idl.pl/modules.php?name=Reviews&rop=showcontent&id=47>
[brak autora], „Wrota” — Milena Wójtowicz, [online], dostęp 05 października 2013, zagubionywslowach.wordpress.com, dostępny: <http://zagubionywslowach.wordpress.com/2011/07/14/%E2%80%9Ewrota%E2%80%9D-%E2%80%93-milena-wojtowicz/>
Ibidem.
A. Szady, Będąc młodą królewną…, [online], dostęp 05 października 2013, esencja.stopklatka.pl, dostępny: ,http://esensja.stopklatka.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=3659>
Tery, op. cit.
A. Szady, op. cit.
Żerań, op. cit.
A. Szady, op. cit.
A. Szady, op. cit.
Krainaczytania, op. cit.
E. Białołęcka, op.cit; W. Orliński, op. cit.
A. Szady, op. cit.
Krainaczytania, op. cit.; [brak autora], Anna Brzezińska „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny” — recenzja, op. cit.; [brak autora], „Wrota” — Milena Wójtowicz, op. cit.
Magia, [w:] Encyklopedia PWN, [online], [dostęp 23 marca 2013], encyklopedia.pwn.pl, dostępny: < http://encyklopedia.pwn.pl/haslo/3936032/magia.html>
Mały słownik antropologiczny, red. T. Bielicki, Warszawa 1976, s. 250-251.
M. Bogucka, Gorsza płeć. Kobieta w dziejach Europy od antyku po wiek XXI, Warszawa 2006, s. 169-170.
K. Baschwitz, Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971, s. 47, cyt. za: A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004, s. 72.
Canon Episcopi, cyt. za: J. B. Russell, Krótka historia czarownictwa, Wrocław 2003, s. 65.
N. Benazzi, M. D'Amico, Czarna księga inkwizycji. Najsłynniejsze procesy, Kraków 2003, s. 273.
Ibidem, s. 273-274.
Ibidem, s. 275.
Ibidem, s. 276.
Summis desiderantes affectibus, cyt. za: N. Cawthorne, Wiedźmy i czarownice. Historia prześladowań, Warszawa 2006, s. 44-45.
N. Cawthorne, op. cit., s. 47.
R. Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce — Mistrz Twardowski, Wrocław 1985, s. 152.
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 16-17.
R. Bugaj, op. cit., s. 153.
Ibidem s. 155.
J. Putek, Mroki średniowiecza, Warszawa 1947, s. 106.
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 22 - 23.
Stanowisko odpowiadające współczesnemu prokuratorowi.
J. Putek, op. cit., s. 112.
A. Łuczak, Czary i czarownice — wczoraj i dziś, Tarnów 1993, s. 79.
B. Baranowski, op. cit., s. 20.
J. Putek, op. cit., s. 111.
J. Czechowicz, Praktyka kryminalna to jest wzór rozważnego i porządnego spraw kryminalnych sądzenia według prawa przyzwoitych y przystosowanych zdaniem autorów poważnych, Chełmno 1769, s. 209, cyt. za: A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004, s. 121.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 122.
Z. Kuchowicz, Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku, Łódź 1975, s. 140.
B. Baranowski, O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach, Łódź 1988, s. 120.
A. Łuczak, op. cit., s. 105.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 133.
M. Harris, Krowy, świnie, wojny i czarownice, Warszawa 1985, s. 200-201.
J. B. Russell, Op. cit., s. 98-99.
B. Baranowski, W kręgu upiorów… s. 25-26.
B. Baranowski, O hultajach… s. 127.
A. Zdziechiewicz, op. cit., s. 140.
B. Baranowski, O hultajach… s. 99.
Z. Kuchowicz, op. cit., s. 142.
W średniowieczu wierzono, iż sklejony pęk włosów na głowie był skutkiem czarów.
Z. Kuchowicz, op. cit., s. 142.
B. Baranowski, O hultajach, s. 99.
Ibidem, O hultajach, s. 96.
A. Łuczak, op. cit., s. 70.
System rozumiany jest tu jako zbiór wszystkich elementów wchodzących w skład procesu, czyli m. in. osoby sędziów, dowody przeciwko czarownicom, stosowanie tortur itp.
R. Lewandowski, Wprowadzenie do H. Institor, J. Sprenger, Młot na czarownice. Postępek zwierzchowny w czarach, także sposób uchronienia się od nich i lekarstwo na nie w dwóch częściach się zamykający. Księga wiadomości ludzkiej nie tylko godna i potrzebna, ale także z nauką Kościoła powszechnego zgadzająca się, z pism Jakuba Sprengera i Henryka Insystora, Zakonu Dominika św. Teologów w Niemieckiej ziemi, Inquizytorów po większej części wybrana, Kraków 1992, s. 7, cyt. za: A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004, s. 73.
A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004, s. 76.
A. Zdziechiewicz, op. cit.,, s. 77.
J. Putek, Mroki średniowiecza, Warszawa 1947, s. 102.
R. Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce — Mistrz Twardowski, Wrocław 1985, s. 171.
Biblia Tysiąclecia, Poznań — Warszawa 1980, ks. Wyjścia 22:17.
J. Sprenger, H. Instytor, Młot na czarownice. Postępek Zwierzchowy w czarach, a także sposób uchronienia się ich, i lekarstwo na nie w dwóch częściach zamykający, przeł. S. Ząbkowic, Wrocław 1992, s. 178.
Kaduk, czyli epilepsja.
J. Sprenger, H. Instytor, op. cit., s. 112-113.
Ibidem, s. 138.
Ibidem, s. 139.
Ibidem, s. 118, 142.
A. Zdziechiewicz, op. cit.,, s. 103.
Ibidem, s. 84.
Ibidem, s. 192.
Ibidem, s. 187.
Ibidem, s. 187.
Ibidem, s. 195.
Ibidem, s. 85.
Ibidem, s. 91.
A. Zdziechiewicz, op. cit.,, s. 99.
Ibidem, s. 87.
Ibidem, s. 197-198.
Ibidem, s. 89.
Ibidem, s. 43.
A. Zdziechiewicz, Staropolskie polowania na czarownice, Katowice 2004, s. 86.
J. Sprenger, H. Instytor, op. cit.,, s. 77.
A. Zdziechiewicz, op. cit.,, s. 88.
J. Sprenger, H. Instytor, op. cit, s. 133.
Ibidem, s. 132.
Ibidem, s. 96.
Ibidem, s. 51.
Ibidem, s. 64.
A. Zdziechiewicz, op. cit.,, s. 91.
Ibidem, s. 48.
Ibidem, s. 76.
Ibidem, s. 35.
Ibidem, s. 81.
A. Zdziechiewicz, op. cit.,, s. 91.
Ibidem, s. 128.
Ibidem, s. 23.
Ibidem, s. 47, 128.
Ibidem, s. 47.
R. Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce — Mistrz Twardowski, Wrocław 1985, s. 17.
M. Wichowa, Ksiądz Benedykt Chmielowski jako uczony barokowy, „Napis” 1999, seria V, s. 50.
J. J. Lipski, Przedmowa, [do:] Ks. B. Chmielowski, Nowe Ateny albo Akademia Wszelkiej Sciencyi Pełna, Kraków 1966, s. 7.
Ibidem, s. 7-8.
Ibidem, s. 5.
Ks. B. Chmielowski, Nowe Ateny albo Akademia Wszelkiej Sciencyi Pełna, Kraków 1966, s. 136.
Ibidem, s. 130.
Ibidem, s. 130.
Ibidem, s. 131.
Ibidem, s. 131.
Ibidem, s. 125.
Ibidem, s. 126.
Ibidem, s. 122.
Ibidem, s. 134-135.
Ibidem, s. 135.
Ibidem, s. 131-133.
Ibidem, s. 122, 126.
Ibidem, s. 128.
Ibidem, s. 127, 130.
Ibidem, s. 133.
Ibidem, s. 127.
Ibidem, s. 131.
Ibidem, s. 123.
Ibidem, s. 129.
Ibidem, s. 134.
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 29.
Ibidem, s. 29.
A. Zdziechiewicz, op. cit.,, s. 149.
Czarownica powołana abo krotka nauka y przestroga z strony czarownic, Gdańsk 1714, s. 42.
Ibidem, s. 7, 19.
Ibidem, s. 55, 56.
Ibidem, s. 20.
R. Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce — Mistrz Twardowski, Wrocław 1985, s. 173.
Czarownica powołana abo krotka nauka y przestroga z strony czarownic, Gdańsk 1714, s. 20.
Ibidem, s. 36-37.
Ibidem, s. 30.
Ibidem, s. 49.
Ibidem, s. 30.
Ibidem, s. 33.
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 30.
Ibidem, s. 78.
Ibidem, s. 26.
Ibidem, s. 33.
Ibidem, s. 32.
Ibidem, s. 32.
Ibidem, s. 32-33.
Ibidem, s. 83.
Ibidem, s. 83.
Ibidem, s. 34.
Ibidem, s. 31, 58.
Ibidem, s. 34.
Ibidem, s. 65.
Ibidem, s. 26.
Ibidem, s. 26.
Ibidem, s. 42.
J. Putek, Mroki średniowiecza, Warszawa 1947, s. 127.
Postać literacka to fikcyjna osoba świata przedstawionego w utworze literackim.
D. Terakowska, Córka czarownic, Kraków 1998, s. 20.
Ibidem, s. 64.
Ibidem, s. 20.
Ibidem, s. 41.
Ibidem, s. 86.
Ibidem, s. 149.
Ibidem, s. 230.
Ibidem, s. 18.
Ibidem, s. 42.
Ibidem, s. 79.
Ibidem, s. 23.
Ibidem, s. 35.
Ibidem, s. 82.
Ibidem, s. 23.
Ibidem, s. 169.
Ibidem, s. 23.
Ibidem, s. 125.
Ibidem, s. 16.
Ibidem, s. 148.
Ibidem, s. 192, 222.
Ibidem, s. 174.
Ibidem, s. 166.
Ibidem, s. 28.
Ibidem, s. 234-235.
Ibidem, s. 77.
Ibidem, s. 37.
Ibidem, s. 137.
Ibidem, s. 68, 146.
Ibidem, s. 146.
Ibidem, s. 210.
A. Brzezińska, Opowieści z Wilżyńskiej Doliny, Warszawa 2009, s. 323.
Ibidem, s. 324.
Ibidem, s. 13-14.
Ibidem, s. 352.
A. Brzezińska, Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny, Warszawa 2010, s. 10-11.
Idem, Opowieści, s. 357.
Ibidem, s. 52.
Ibidem, s. 256.
Ibidem, s. 91.
Ibidem, s. 243.
Idem, Wiedźma, s. 168.
B. Baranowski, W kręgu upiorów i wilkołaków, Łódź 1981, s. 34.
Idem, Wiedźma, s. 13.
Idem, Opowieści, s. 176.
Ibidem, s. 257.
Ibidem, s. 127.
E. Jakubowska, Nigdy nie mów za plecami prawdziwej czarownicy, że jest stara i brzydka!, „Guliwer” 2007, nr 4, s. 55.
Idem, Wiedźma, s. 389.
Ibidem, s. 101.
Idem, Opowieści, s. 107, 175, 215.
Ibidem, s. 25.
Ibidem, s. 61.
Ibidem, s. 275.
Idem, Nigdy nie mów, s. 53.
Idem, Opowieści, s. 240.
Ibidem, s. 270.
Idem, Nigdy nie mów, s. 53.
Idem, Opowieści, s. 213.
Idem, Wiedźma, s. 76.
Idem, Opowieści, s. 21-22.
Idem, Wiedźma, s. 128.
Idem, Opowieści, s. 92.
Ibidem, s. 56.
Ibidem, s. 243.
Ibidem, s. 316.
Idem, Wiedźma, s. 127.
Idem, Opowieści, s. 58.
Idem, Wiedźma, s. 144.
Idem, Opowieści, s. 201-207.
Idem, Wiedźma, s. 82.
Ibidem, s. 142.
Idem, Opowieści, s. 216.
Ibidem, s. 65.
Ibidem, s. 24.
Ibidem, s. 245.
Idem, Wiedźma, s. 75.
Idem, Opowieści, s. 101.
Ibidem, s. 256.
Idem, Wiedźma, s. 163-164.
J. Winiarski, Fantasy upupione (Milena Wójtowicz, „Wrota”) [online], dostęp 23 lipca 2013, literaturajestsexy.pl, dostępny: <http://www.literaturajestsexy.pl/fantasy-upupione-milena-wojtowicz-%E2%80%9Ewrota%E2%80%9D/>
J. Żerański, Wójtowicz Milena — „Wrota” [online], dostęp 23 lipca 2013, katedra.nast.pl, dostępny: <http://katedra.nast.pl/art.php5?id=1856>
Baśń, [w:] Słownik rodzajów i gatunków literackich, red. G. Gazda, S. Tynecka-Makowska, Kraków 2006, s. 79 - 80.
M. Wójtowicz, Wrota, Lublin 2006, s. 357.
Ibidem, s. 74.
Ibidem, s. 7.
Ibidem, s. 11.
Ibidem, s. 5.
Ibidem, s. 129.
Ibidem, s. 231.
Ibidem, s. 260.
Ibidem, s. 94.
Ibidem, s. 97.
Ibidem, s. 227.
Ibidem, s. 232.
Ibidem, s. 352.
Ibidem, s. 150-151.
Ibidem, s. 65.
Ibidem, s. 230.
Ibidem, s. 158.
Ibidem, s. 446.
Ibidem, s. 174.
Ibidem, s. 479.
Ibidem, s. 38.
Ibidem, s. 60.
Ibidem, s. 162, 500.
Ibidem, s. 110.
Ibidem, s. 111.
Ibidem, s. 500.
Ibidem, s. 199.
Ibidem, s. 42.
Ibidem, s. 467.
Idem, Wójtowicz.
A. Brzezińska, Opowieści z Wilżyńskiej Doliny, Warszawa 2009, s. 245.
1
72
82
83
Ilustracja 2
XIX-wieczny obraz ukazujący wyobrażenie sabatu czarownic. Znajdują się tu standardowe wyznaczniki takiego spotkania: oddawanie czci diabłu, tańce, przyrządzanie mikstur ze szczątków niemowląt oraz loty w powietrzu.
Ilustracja 1
XVIII-wieczna rycina przedstawiająca wygląd standardowej sali tortur oraz sposoby torturowania, wśród których znajdują się między innymi wyłamywanie ramion ze stawów (tzw. strappado), przypiekanie oraz rozciąganie na stole.
Pracę dedykuję kobietom, które padały i wciąż padają ofiarami prześladowań spowodowanych niesłusznymi oskarżeniami o stosowanie czarów
„Czarownice to nie są osoby, które mają nadprzyrodzony dar i kontakt z mocami piekielnymi, one tylko wiedzą to, co powinni wiedzieć inni. Głupota ogółu robi z mądrych kobiet wiedźmy.”
Hanna Kowalewska, Tego lata w Zawrociu