Kilka słów o bezlusterkowcach i przyszłości lustrzanek


Kilka słów o bezlusterkowcach i przyszłości lustrzanek

Ostatnimi czasy wśród amatorskich fotografów coraz częściej pojawia się opinia jakoby bezlusterkowce stały się jedyną przyszłością fotografii a lustrzanki i wszystkie duże, profesjonalne aparaty były skazane na naturalną śmierć przez ewolucję. Cóż… rzeczywistość może zaskoczyć nadmiernych optymistów - w tym artykule chciałem pokazać krótki rzut oka na świat fotografii, dlaczego moim zdaniem wszyscy posiadacze lustrzanek mogą spać spokojnie. Zachęcam także do zapoznania się z artykułem dla osób zastanawiających się nad wyborem lustrzanki czy bezlusterkowca.

0x01 graphic

Ale na sam początek powiem Wam skąd pomysł na napisanie tego artykułu: LA-EA2 - plotki o tym adapterze wywołały sporą burzę w internecie. Pozwala on na podłączenie lustra do bezlusterkowca NEX i użycie wszystkich obiektywów Sony Alpha A z aparatami i kamerami systemu NEX. Andrea który opublikował plotkę sugerował, że zapowiada to koniec aparatów z bagnetem A. Oczywiście był to początek wielu głośnych dyskusji ze sporym udziałem posiadaczy NEXów którzy widzieli perspektywy na gigantyczny rozwój swojego systemu kosztem Alf i wielką przyszłość dla swoich aparatów w której przyczyniają się one do śmierci systemu m4/3, EOS i F. Moment później ktoś “połączył kropki” i NEX7 wpisał się jako profesjonalny aparat który miał być początkiem i końcem wszystkich wymagań fotografa, aparatem przyszłości, podczas gdy Alfa 77 i 65 to jedne z ostatnich klasycznych dużych aparatów.

Dla mnie część argumentów obijała się o absurd, ale najwyraźniej nie dla wszystkich pewne rzeczy są oczywiste, więc myślę, że warto byłoby podjąć dyskusję.

Ekonomia i w pełni modułowy aparat

Moim głównym argumentem za tym, że bagnet A w żaden sposób nie jest zagrożony i bezlusterkowce nie są jedyną przyszłością fotografii jest… Ekonomia.

Sony jaki i każda inna firma pracuje, żeby mieć zyski. Od 2006 roku firma uzyskała około 12% rynku, co prawda nie spełniając jeszcze swojego początkowego celu: zostać numerem dwa w fotografii, ale będąc na dobrej drodze, co roku powoli zwiększając swój udział (głównie kosztem Pentaxa i systemu 4/3).

Pod koniec 2008 roku na rynku pojawił się dziwoląg o nazwie Panasonic G1, pierwszy aparat który miał dać początek temu, co teraz nazywamy bezlusterkowcami (lub kompaktami z wymienną optyką jeśli ktoś preferuje tą wersję). Boom popularności aparaty tego typu przeżywają od 2010r., szczególnie poza Europą. Funkcjonują albo jako uzupełnienie lustrzanki w rękach bardziej zaawansowanych fotografów, albo zajmują miejsce lustrzanek entry level w rękach ludzi którzy lustrzanki tak naprawdę nigdy nie potrzebowali.

0x01 graphic

Teraz wyobraźmy sobie to co skanduje część osób: Sony rezygnuje ze sprzedaży lustrzanek. W zamian za to tworzy jeden system - `modułowy' NEX z adapterem pozwalającym na użycie obiektywów z bagnetem A, oraz ewentualnymi akcesoriami pozwalającymi na upodobnienie takiego aparatu do lustrzanki - wizjerem (czy to elektronicznym, czy optycznym zintegrowanym z adapterem na podobieństwo Visoflexa), uchwytem pionowy, itp. W optymistycznym scenariuszu modularna byłaby też matryca, czy inne kluczowe komponenty aparatu (gniazdo kart pamięci, wyświetlacze, etc).

Tym samym firma praktycznie skazałaby się na odejście z rynku lustrzanek - dla wszystkich analityków rynku  czy firm handlujących aparatami połączony system byłby dalej bezlusterkowcem z akcesoriami, a nie nowym rodzajem lustrzanek jak są choćby SLT. O ile bardziej świadomi fotografowie nie mieli by problemu z takim systemem to gro osób kupujących pierwszą lustrzankę lub mniej świadomych najpewniej nawet nie brałoby takiego rozwiązanie pod uwagę zamiast lustrzanki z tysiąca powodów, więc Sony ograniczyłoby sobie znacznie grono odbiorców.

Problemem byłoby też zrezygnowanie z przychodów generowanych przez akcesoria i obiektywy z dwóch oddzielnych systemów - aktualnie Sony generuje przychody często sprzedając obiektyw o identycznej ogniskowej i podobnej światłosile dwa razy - i do lustrzanki i do bezlusterkowca. Podobnie z innymi akcesoriami. Dodatkową (małą ale zawsze) kopalnię zysków stanowią adaptery A->E dla osób które posiadają obydwa systemy. Ograniczenie się tylko do jednego systemu byłoby jak obcięcie sobie jednej ręki z nadzieją, że dzięki temu być może druga urośnie dwa razy większa. Może i z pewnej perspektywy to jest jakiś pomysł, ale stanowczo nie zbyt dobry na dłuższą metę.

Nowe korpusy ciągle zmagałyby się też z problemami natury konstrukcyjnej - jeśli aspirowałyby ponad lustrzanki entry-level musiałyby mieć odpowiednie uszczelnienia i solidną budowę, co w połączeniu z wyjmowanymi częściami typu adaptera E->A, wizjerem, czy podobnymi pociągałoby za sobą wysokie koszta, a niestety Sony nie jest w tej pozycji rynkowej którą może chwalić się choćby Nikon i kasować klienta nieproporcjonalnie wysoko do oferowanych rozwiązań. Gigantycznym problemem byłyby też wymienne matryce czy inne podzespoły które pociągnęłyby za sobą bardzo wysokie koszta R&D (nikt jeszcze na to się nie odważył) podczas gdy producent byłby tylko stratny - umożliwienie wymiany jednej części na której zależy klientowi za znacznie mniejsze pieniądze niż cały aparat który musi wymienić teraz jeśli chce lepszej jakości obrazu leży wbrew logice księgowych.

Teoretycznie korzyścią byłaby ilość klientów którzy przeszliby na nowy system. Praktycznie jednak trzeba się liczyć z wielką liczbą klientów którzy byliby niezadowoleni z porzucenia (lub ewolucji jak to wolą nazywać zwolennicy tej teorii) bagnetu A i przeszliby na inne systemy.

Wielkim problemem dla Sony byłaby też utrata wiarygodności jako producenta poważnego systemu fotograficznego. O ile teraz część osób powątpiewa, że Sony traktuje poważnie fotografię, to po porzuceniu systemu A, bo praktycznie z tym mielibyśmy do czynienia, nie byłoby żadnych wątpliwości i Sony oddałoby siłą rzeczy pole walki o profesjonalnych fotografów dając klientom konkurencji niepodważalny argument przeciwko angażowaniu w jakiekolwiek wynalazki Sony. A to jest z pewnością ostatnia rzecz na jaką firma by się zdecydowała przy ostatnich premierach profesjonalnych korpusów i planach szturmu aparatami pełnoklatkowymi w przyszłym roku w branży gdzie opinia profesjonalistów jest tak kluczowa.

Nawet sami klienci byliby stratni - czyli między innymi ci którzy postulują za stworzeniem profesjonalnych  modularnych NEXów  łączących system E z system A. Siłą rzeczy kupno pełnego zestawu o funkcjonalności lustrzanki byłoby droższe niż gotowej lustrzanki -  płaciłoby się za samą lustrzankę oraz dodatki: złącza umożliwiające łączenie elementów, większe upakowanie elementów niż w tradycyjnym aparacie, dodatkowy adapter bagnetu E->A (obecnie bezlusterkowiec kosztuje tyle co lustrzanka, a sam adapter tyle co tani obiektyw, lub najtańsza lustrzanka) oraz koszty R&D które firma na pewno chciałaby sobie zwrócić. Zresztą, wystarczy spojrzeć na ceny zestawu który można stworzyć z obecną generacją aparatów:

0x01 graphic

Czy detekcja fazy na matrycy lub poprawiona detekcja kontrastu uśmierci lustrzanki?

Teoretycznie detekcja kontrastu mogłaby zastąpić detekcję fazy w lustrzankach tworząc całkowicie bezlusterkowy aparat. Wtedy lustrzanki SLT byłyby tylko etapem przejściowym który zginie jak tylko udoskonalona zostanie detekcja kontrastu. Zresztą: detekcja kontrastu ponoć już jest wystarczająco doskonała, żeby dorównać szybkością lustrzanką co rzekomo mają pokazywać bezlusterkowce m4/3 Panasonica.

Z tą teorią jest jednak problem: otóż aby szybko ustawiać ostrość w detekcji kontrastu potrzebne są odpowiednio zaprojektowane i skonstruowane obiektywy. Wiele osób zapomina, że detekcja kontrastu w lustrzance wymaga aby obiektyw przeszedł przez punkt ostrości ustalając gdzie się on znajduje i następnie powrócił do ostatniej lokalizacji z maksymalną ostrością. Zwykłe obiektywy do lustrzanek ustawiają ostrość od razu w punkt i są skonstruowane specjalnie pod tym kątem. Nie można po prostu zastosować detekcji kontrastu w lustrzankach i liczyć na dobre efekty. Zresztą: widzimy jak to działa w NEXach ze zwykłym adapterem LA-EA1, czy w tradycyjnych lustrzankach które ustawiają ostrość w Live View przy detekcji kontrastu lub podczas filmowania - szybkość jest taka, że nadaje się praktycznie tylko do fotografowania martwej natury.

Alternatywą jest wykorzystanie detekcji fazy na matrycy do ustawiania ostrości. Fujifilm wykorzystał tą technologię po raz pierwszy w kompaktach F300 EXR i Z800 EXR. Sztuczka polega na umieszczeniu połówkowych mikrosoczewek i detektorów na samej matrycy aparatu. Tracimy trochę pikseli obrazu, ale algorytmy przetwarzania obrazu bez problemu mogą sobie z tym poradzić. Co ciekawe - Sony samemu opatentowało technologię detekcji fazy na matrycy pod patentem opublikowanym jako US 2009/0225217 A1. Podobne patenty mają też inni producenci, choćby Nikon (patent powiązany: JP 2010-243772 A).

0x01 graphic
Dlaczego w takim razie żaden producent nie zaprezentował jeszcze lustrzanki czy choćby bezlusterkowca z detekcją fazy? Dlaczego nie używa się detekcji fazy w zaawansowanych kompaktach?

Przecież czujniki detekcji fazy w miniaturowej formie byłyby korzystne i dla lustrzanek i kompaktów. Kompakty znacznie zyskałyby na szybkości, podczas gdy w przypadku lustrzanek skonstruowanie układu AF byłoby bez porównania tańsze - produkcja płytki półprzewodnika z detektorem to tylko niewielki ułamek kosztów produkcji całego czujnika AF lustrzanki z zestawami soczewek, lustrem, kilkoma matrycami liniowymi i maskami. Czy nowy czujnik byłby umieszczony na matrycy, czy w miejscu obecnego czujnika AF - korzyści finansowe dla producenta byłyby spore.

Tutaj właśnie dochodzimy do punktu o którym większość osób widzących nieodległą przyszłość w bezlusterkowcach nigdy nie wspomina. Obecnie detekcja fazy na matrycy boryka się z wieloma problemami technologicznymi i jesteśmy na etapie w którym nie można stworzyć nawet aparatu polegającego tylko i wyłącznie na takich czujnikach - nawet kompakty Fujifilm, czy bezlusterkowce Nikon 1 tak naprawdę korzystają z hybrydowej detekcji ostrości. Problemy z technologią sprowadzają się do trzech elementów: celności, czułości oraz kąta padania światła na czujnik.

0x01 graphic

Problemy z celnością wynikają z fizycznej wielkości czujnika. W rozwiązaniu zastosowanym przez Fujifilm pojedynczy logiczny czujnik składa się z zestawu dziesiątek tysięcy pikseli na matrycy (gdzie każdy ma jedną połówkę przesłoniętą) - bazując na porównaniu obrazów z różnych stron soczewki algorytm oblicza przesunięcie obiektywu - niestety, rozwiązanie to pozwala tylko na bardzo ogólne określenie przesunięcia, większą dokładność można by uzyskać zwiększając ilość pikseli wykorzystanych do detekcji, ale automatycznie zacznie się to odbijać na jakości obrazu, a i nawet wtedy nie dorówna klasycznemu czujnikowi. Tutaj też wychodzi na jaw problem z kątem padania światła - bo jeśli czujnik centralny da się rozwiązać przez maskowanie połowy piksela to sztuczka ta nie zadziała już w przypadku czujników na krawędzi kadru, szczególnie przy obiektywach typu zoom lub w aparatach z wymienną optyką. Przy tych dwóch przypadkach kąt padania promieni światła na matrycę jest zmienny w bardzo dużym zakresie i nie można po prostu przesłonić połowy czujnika kiedy przy najkrótszej ogniskowej wiązka światła o którą nam chodzi pada na prawą połówkę czujnika a przy najdłuższej jest na środku (przepraszam tutaj za bardzo duże uproszczenie, ale to chyba najlepsza metoda, żeby zilustrować problem). Dlatego właśnie w obecnej wersji detekcja fazy na matrycy może mieć tylko jeden logiczny czujnik (złożony z zestawu dziesiątek tysięcy fizycznych detektorów), co jest bardzo problematyczne w świecie gdzie lustrzanki chwalą się 15 czujnikami krzyżowymi. Trzeci problem to czułość - zwykły czujnik AF otrzymuje skupioną wiązkę światła z pewnego obszaru, czujniki na matrycy otrzymują tylko połowę światła które pada na jeden piksel matrycy. W zwykłym czujniku można zwiększyć czułość matryc bez problemu, w przypadku czujnika na matrycy nie można zwiększyć czułości tylko kilku wybranych pikseli, nie wspominając o problemach wywołanych szumem. Fujifilm poradziło sobie z tym przełączając aparaty na detekcję kontrastu kiedy ilość światła była niewystarczająca dla czujnika detekcji fazy, ale prawdziwy aparat zbudowany w oparciu o detekcję fazy na matrycy nie może być do tego stopnia nieprzewidywalny, żeby raz mieć dobry AF a raz bezużyteczny.

Tak więc moim zdaniem najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest pozostanie przy obecnej formie autofokusa przez kilka(naście) najbliższych lat i tak do końca nie wiadomo, czy postęp technologiczny w ogóle pozwoli na integrację czujników detekcji fazy na matrycy w sposób pozwalający na dorównanie sprawnością zwykłym czujnikom. “Nigdy nie mów nigdy“, ale obecnie ta technologia jest równie odległym śpiewem przyszłości co konstrukcja obiektywów do lustrzanek z płynnymi soczewkami (które można stosować tylko w telefonach komórkowych i technologicznie ich wykorzystanie w czymkolwiek większym jest niewykonalne). A niestety prawie nikt sobie z tego nie zdaje sprawy i wiele osób żyje z nastawieniem, że tradycyjne lustrzanki to przeszłość, SLT to tylko krótki okres przejściowy, a wkrótce zobaczymy pierwsze aparaty bez lustra ze sprawnie działającą detekcją fazy na matrycy. Niestety: jest to wysoce nieprawdopodobny scenariusz.

Mała lekcja z historii fotografii

W 1938r. Leica zaprezentowała moduł podobny do współczesnego adaptera Sony LA-EA 2 - nazywał się Visoflex i był modułem z lustrem i wizjerem optycznym pozwalającym na zamontowanie specjalnie przystosowanych obiektywów do dalmierzy. Visoflex miał udostępnić właścicielom dalmierzy to z czego mogli korzystać tylko posiadacze aparatów lustrzanych - możliwość skorzystania z obiektywów długoogniskowych. I tak pierwszym obiektywem dla systemu Visoflex była Leica 200mm f/4.5 Telyt. Jednak wraz ze zdobywaniem popularności przez zwykłe lustrzanki i szybko rosnącą ich popularnością po 2 wojnie światowej Leica odświeżyła pomysł prezentując Visoflex'a II w 1960r i Visoflex'a III w 1964r. Nowy moduł umożliwił wykorzystanie różnych obiektywów Leici od 65mm do 560mm przez odpowiednie adaptery, w najnowszej reinkarnacji zawierał również zautomatyzowane lustro które nie wymagało już ręcznego opuszczania po wykonaniu fotografii tworząc tak dobrą alternatywę dla lustrzanki w dalmierzu jak tylko się dało, co miało naprawdę spory potencjał w związku z popularnością systemu Leica M.

0x01 graphic
Teoretycznie rozwiązanie tego typu jest genialne - zalety lustrzanki jako możliwość dopięcia do małego aparaciku. W praktyce jednak Visoflex nigdy nie powalczył na równej stopie z lustrzankami i produkcja Visoflexów od innych producentów nigdy nie osiągnęła masowego poziomu. Dlaczego? Otóż wynalazki pokroju Visoflexa wykończyły tańsze i solidniejsze aparaty małoobrazkowe. A dalmierze które w czasach pierwszego Visoflexa były niezwykle popularnymi aparatami zeszły do niszy w której Leica doskonale się zadomowiła.

Można postrzegać LA-EA2 jako adapter pełniący podobną rolę co Visoflex z którego Sony zaczerpnęło pomysł, jednak nowa wersja cierpi na te same wady co stara. Za cenę znacznie większą niż lustrzanka otrzymuje się pokraczny zestaw aparatu z adapterem który daje “prawie lustrzankę” tylko mniej solidną, łatwiej brudzącą się, z gorszą ergonomią i gorszym balansem przy użyciu jakiegokolwiek obiektywu większego niż najtańsze plastiki.

Sony wyprodukowało ten adapter przede wszystkim dla kamery NEX FS100 i pozostałych kamer NEX (jak choćby VG10). Sam system NEX nie ma obiektywów potrzebnych aspirującym filmowcom, nie w ilości i maksymalnym otworze przysłony który mógłby zaspokoić ich potrzeby. Więc jeśli Sony chce sprzedać swoją główną kamerę systemu E to musi zapewnić odpowiednie wsparcie szkieł - od samego początku tą rolę miały pełnić obiektywy systemu A, jednak dotychczasowy adapter nie umożliwiał wykorzystania automatycznego ustawiania ostrości w czymkolwiek poważnym. Więc Sony musiało zaprezentować adapter dający możliwość w pełni sprawnego korzystania ze szklarni Alf.

0x01 graphic

Podejście producentów do bezlusterkowców

Poza samymi kwestiami zdroworozsądkowymi pozostaje jeszcze kwestia podejścia samych producentów. Najlepszym przykładem tego jest Nikon którego system bezlusterkowy został tak zaprojektowany, żeby nie stanowić żadnego zagrożenia dla lustrzanek. Jest to praktycznie aparat kompaktowy do którego dodano możliwość wymiany obiektywów. Nawet Nikon V1 którego odbiorcami rzekomo mają być entuzjaści w żaden sposób nie jest w stanie zastąpić nawet najtańszej i najgorszej lustrzanki Nikona w poważniejszych zastosowaniach.

Sony obrało trochę inną taktykę i nie dość, że jego bezlusterkowce mają te same matryce co lustrzanki to jeszcze z punktu widzenia ergonomii i możliwości są znacznie bardziej dopracowane. Wybija się tutaj choćby NEX7 z funkcjami i dostępem do funkcji prawie równie wygodnym co w lustrzance. Ale nawet Sony nie przychyla się do zebrania swoich lustrzanek DSLR czy SLT i zastąpienia ich systemem E. Zgodnie z tym co usłyszałem od przedstawicieli Sony bagnet E będzie intensywnie rozwijany do wyczerpania podstawowego planu, po czym zobaczymy znacznie spowolnienie w prezentowaniu nowych obiektywów, ponieważ dla firmy nadal głównym systemem z wymienną optyką pozostaje Sony A.

Zresztą wystarczy popatrzeć na specyfikacje obiektywów dla bezlusterkowców - w większości to ciemne półprofesjonalne lub amatorskie szkła. Oczywiście są sporadyczne wyjątki, szczególnie u producentów którzy nie prowadzą własnej linii lustrzanek, ale nadal nigdzie nie znajdziemy zoomu 400mm, obiektywu 70-200 f/2.8 czy zestawu jasnych stałek f/1.4 więc wciąż jesteśmy kilometry od sytuacji w której lustrzanki będzie można zastąpić kompaktami z wymienną optyką na wszystkich frontach i producentom systemów bezlusterkowych nie jest śpieszno do tego momentu.

Jaka jest przyszłość lustrzanek i bezlusterkowców?

Jeśli miałbym zgadywać to w perspektywie najbliższych 2-3 lat raczej niewiele się zmieni. Bezlusterkowce pozostaną małymi aparatami między lustrzankami a kompaktami wyżerając sprzedaż lustrzanek entry-level i zaawansowanych kompaktów. Wrócimy trochę do okolic 2005r kiedy istniał dość jasny podział na kompakty, hybrydy i lustrzanki, tylko tym razem miejsce hybryd zajmą bezlusterkowce i to właśnie one mają sporą szansę na zostanie najpopularniejszymi aparatami na rynku, podczas gdy lustrzanki przesuną się bliżej do swojej poprzedniej roli: aparatów do pracy i dla pasjonatów fotografii, a nie `aparatów dla każdego' jak dzisiaj. Lustrzanki zostaną w swojej klasycznej formie, ewentualnie mogą się pojawić nowe aparaty SLT, swój patent na nie ma zarówno Canon jak i Nikon, ale chwilowo dla tych firm znacznie większym priorytetem jest zajęcie rynku bezlusterkowców zanim będzie na to za późno.

Co dalej? Kompakty z wymienną optyką zadomowią się na stałe i będą najpewniej pełniły podobną rolę co małe lustrzanki w czasach analogów. Lustrzanki będą istnieć jako aparaty dla zaawansowanych fotografów, jednak ewoluują. Być może zobaczymy lustrzanki SLT od innych producentów, być może zobaczymy aparaty z hybrydowymi wizjerami (patent Canona), być może ktoś wpadnie na nowy pomysł umieszczenia czujników detekcji fazy na sensorze, być może (na co mam wielką nadzieję) w końcu zobaczymy aparaty z matrycami trójwarstwowymi, podobnymi do Foveona (matryce z filtrem Bayera to ślepa uliczka). Są patenty też na matryce RGBW które pozwoliłyby osiągnąć zakres wyższych czułości i większej dynamiki tonalnej niż obecnie. Są też pomysły na recykling pomysłu Minolty RD-175, czyli aparatu z trzema matrycami, po jednej dla każdej barwy, co powinno pozwolić na osiągnięcie niesamowitych czułości i jakości obrazu (o ile nie zaczną się kombinacje z interpolacją dla absurdalnie wysokich rozdzielczości).

Czas pokaże, w każdym razie moim zdaniem (nad czym bardzo, ale to bardzo boleję) lustrzanki z wizjerem optycznym w perspektywie 5-10 lat odejdą do niszy podobnie jak miało to miejsce z dalmierzami. Wizjer optyczny w obecnej formie stawia zbyt wiele ograniczeń przed producentami. Nowe aparaty jednak nie odetną się od swoich poprzedników i będziemy obserwować stopniową ewolucję sprzętu i systemy kompaktów z wymienną optyką będą współistnieć z lustrzankami (nawet jeśli te nie będą miały lustra w znaczeniu znanym z lat 90′).

Spojrzenie w przyszłość…. sprzed 2007 roku

Przygotowując ten artykuł nauczyłem się jednego - przewidywanie przyszłości na tym rynku jest jak wróżenie z fusów. Czytając prognozy pisane w 2006 roku i wcześniej na temat przyszłości fotografii byłem zszokowany jak wiele z rzeczy nadal pozostaje tylko marzeniem.

Zgodnie z przewidywaniami opublikowanymi w internecie 5 i więcej lat temu do dnia dzisiejszego mieliśmy mieć:

Zaskakujące ile z tych rzeczy czytałem też na różnych stronach czy forach w ciągu ostatniego miesiąca. Postęp technologiczny jest o wiele wolniejszy niż się wszystkim wydaje, to co kiedyś postrzegano jako `niedaleką przyszłość` nadal pozostaje niedaleką przyszłością ale za to pojawiają się zupełnie nowe rzeczy których nikt nie przewidywał (choćby system micro4/3, czy wyłonienie się i popularność tanich ale dobrych obiektywów manualnych).

I tego życzyłbym wszystkim - wielu pozytywnych niespodzianek w przyszłości. A malkontentom i profetom bardziej trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość. 0x01 graphic

Zobacz pokrewne tematy: Bagnet E, spekulacje

Opublikowano: 18 09 2011 17:17,
ostatnia aktualizacja: 14 04 2014 15:15

Przeczytałeś cały artykuł? Ocen go!

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

ocen: 27
średnio: 4.48

0x01 graphic

Komentarze

  1.  

glus ________ dnia 21 09 2011 o godz. 15:20

Co to jest profet? Czy to taki co sie ufetował?

  1.  

Sky_walker ________ dnia 21 09 2011 o godz. 16:40

Profeta to jest coś jak wróżka, tylko myśli, że ma rację i rozwija działalność charytatywną zamiast komercyjnej . 0x01 graphic

  1.  

glus ________ dnia 21 09 2011 o godz. 19:36

Ale po polsku? Myślałam, że po polsku jest prorok. Tyle że prorok to zgrane słowo, klisza 0x01 graphic

  1.  

Sky_walker ________ dnia 21 09 2011 o godz. 19:42

Prorok to tak bardzo… biblijnie, a akurat tego skojarzenia wolałbym uniknąć w tym kontekście….

  1.  

focjusz ________ dnia 01 10 2011 o godz. 21:18

Wydaje się że detekcaj kontrastu w nowych Penach i Panasach jest już wystarczająco szybka dla amatora.
Zdaje się też że nowy Nikon N1 oferuje dalsze przyśpieszenie więc może więc tradycyjna detekcja kontrastu zostanie wyparta już wcale nie tak długo a trochę dłużej pozostanie jedynie w najdroższych modelach jako druga ( bo przy filmowaniu i tak nie może być używana poza SLT) topowych modelach …

  1.  

Walery ________ dnia 04 01 2013 o godz. 16:03

Artykuł z błednych przesłanek przechodzi do błednych wniosków;) Klasyczna lustrzanka skazana została na śmierć techniczną w chwili pojawienia na rynku pierwszego aparatu cyfrowego, wykonanie wyroku pozostaje tylko kwestia czasu i … ekonomii;) Nie po to przez wiele lat producenci wpompowali miliony dolarów w marketing lustrzanek jako “najwyzszego dobra” by je po prostu wywalic do kosza. Z pelna swiadomoscia hamowano wprowadzenie oczywistych rozwiazan w aparatach cyfrowych i podtrzymywano sztucznie przy zyciu lustrzanki cyfrowe jako jedyne bogato wyposazone dla zastosowan profesjonalnych itd…
A rzecz jest prosta: lustrzanka jako taka wynikla juz w XIX wieku jako konstrukcyjne dazenie do spelnienia glownego marzenia wszystkich fotografow: podgladu obiektu w czasie fotografowania tak, jak zostanie utrwalony na nosniku. Rozprzestrzenienie sie lustrzanki maloobrazkowej jako standardu przed II WS hamowane bylo ograniczeniami patentowymi, stad producenci aparatow wysokiej klasy: Zeiss i Leitz stosowali wspomniane lustrzane “wynalazki” i inne dziwadla. Idea prawie nieprzerwanego podgladu przez obiektyw konstrukcyjnie byla najwyzsza formą spelnienia marzenia, przy zastosowaniu tradycyjnego zapisu obrazu. Jednak mozliwosc bezposredniego podgladu z matrycy cyfrowej pobila te metode w calosci, rzecz sprowadzala sie tylko do technicznych szczegolow do rozwiazania, jakosci matryc i wyswietlaczy a takze wydajnosci procesorow i innych drobiazgow.

  1.  

Sky_walker ________ dnia 12 02 2013 o godz. 10:55

Ja bym powiedział, że Pana argumentacja wychodzi z błędnych założeń dochodząc do błędnych argumentów.
Zaczyna Pan od argumentu na poziomie “samochody zostały skazane na śmierć wraz z wprowadzeniem silnika odrzutowego. Teraz wykonanie wyroku to tylko kwestia czasu i ekonomii“.
Rzecz jest banalnie prosta - podgląd obrazu przez obiektyw mamy już od kilkudziesięciu lat i już rynek dojrzał do faktu, że możliwość podglądu obrazu z perspektywy obiektywu sama w sobie nie jest wartością. Wprost rewelacyjnie pokazuje to rynek kompaktów, gdzie co raz odradzają się kompakty z dalmierzami lub prostymi wizjerami optycznymi, przemieszane z kompaktami z wizjerami elektronicznymi (które Pana zdaniem powinny zabić wszystkie alternatywy) i projektami bez wizjerów, a samym “LiveView”.

Więc lustrzanki nie umrą tak długo jak ktoś nie wymyśli bezlusterkowca z dobrym wizjerem optycznym, pozbawionym paralaxy… ale moment, już ktoś coś takiego wymyślił! Przecież właśnie tym jest lustrzanka!
Po drugie lustrzanki nie umrą tak długo jak ktoś nie wymyśli aparatu zdolnego do ciągłego ustawiania ostrości w słabym świetle. Obecnie bezlusterkowce mają problemy nawet z AF-S przy gorszym świetle, a co dopiero AF-C. I nie zapowiada się, żeby nadchodzące lata cokolwiek w tej kwestii zmieniły. Szczególnie, że rynek bezlusterkowców w ogóle nawet nie zahacza, ani nie ma ambicji zahaczać o działy fotografii w których ta cecha jest niezbędna.
I po trzecie lustrzanki nigdzie się nie wybiorą dopóki ktoś nie zbuduje lamp błyskowych dobrze balansujących się z korpusami i bezlusterkowców które Europejczyk będzie mógł pewnie chwycić jedną ręką - Panasonic GH3 z pewnością jest przełomem w tej kwestii, tylko niestety, ale dla fotografów nie oferuje niczego ponad to co mają lustrzanki, więc od początku jest skazany na porażkę na rynku foto.
No i po czwarte - tak długo jak Canon oraz Nikon nic nie znaczą na rynku foto - bezlusterkowce pozostaną bocznym torem, następcami hybrydowych kompaktów / superzoomów, a nie lustrzanek. A te firmy nie mają żadnego interesu w wycinaniu swoich lustrzanek Entry-level, a tym bardziej średniozaawansowanych, ponieważ tam zarabiają najwięcej.

Także jeśli ta informacja jest rozczarowująca to jest mi przykro, ale bezlusterkowce zajmują niszę w rynku którą kiedyś zajmowały dalmierze - małych, przenośnych aparatów dla amatorów i profesjonalistów którzy są w stanie się obyć małym aparacikiem. I nawet pojedyncze wyjątki tego nie zmienią (tak jak niektóre modele dalmierzy z odpowiednimi adapterami nie stały się nagle alternatywą dla luster). Bezlusterkowce z lustrzankami będą współistnieć i nie zapowiada się na jakiekolwiek zmiany w tym temacie. (Szczególnie, że w przeszłości te małe aparaciki miały materiał światłoczuły 35mm, a teraz nie mamy żadnego belusterkowca wychodzącego z matrycami ponad rozmiar APS-C)

Wiem, że żyjemy w dziwnych czasach, gdzie wśród fahofców (użyłbym słowa “fotografów”, ale ludzie napędzający ten trend rzadko robią zdjęcia) “hype” na bezlusterkowce jest wprost obłędny i ślepy, ale czasem warto się opamiętać i spojrzeć na rzeczywistość.

  1.  

Sviekla ________ dnia 15 07 2014 o godz. 08:01

Przekroczyliśmy połowę 2014 roku. Okazuje się, że mamy bezlusterkowce i z pełną klatką i z APS-C. Ale jak zauważyli przedmówcy z poprzednich lat - ekonomia…
Polowałem na aparat fotograficzny zdolny rejestrować na początek moje dzieci i mieszczący się w skromnym budżecie. Zenit 122 w 2009 roku nie był wcale najgorszy, minus? brak podglądu rejestrowanych obrazów i dość kosztowna “zabawa” w przeliczeniu na finalną dobrą fotkę. Panasonic FZ7 - spoko, ISO 100 i ładna pogoda no i zakres ~430mm całkiem nieźle. Niestety dzieci robią największe postępy i uzyskują najwięcej uznania w zamkniętych pomieszczeniach gdzie ISO 100 nie daje rady a lampa wielkości paznokcia nie pomaga.
“Zaawansowanym” kompaktem zrobiłem 150GB zdjęć i filmików i już się wysłużył. Postanowiłem poszukać kolejny raz nieomal przypłacając to obłędem. Okazuje się, że każdy sprzęt spełnia pierwszą część założenia i tylko operator białkowy jest omylny, nie umie złapać dziecka w biegu lub robiącego słodką minkę. Druga część założenia hmm, są bezlusterkowce 4/3 z kitowym obiektywem, które mieszczą się w budżecie i mają niezaprzeczalny atut w postaci małej masy i możliwości schowania w kieszeni lub torebce ukochanej żony, jednak pojawia się 3 aspekt - lenistwo..
Dlatego ekonomia i lenistwo popchnęły mnie ku leciwej lustrzance (żeby nie robić reklamy to pierwszej filmującej w HD) z niedoskonałym obiektywem 18-200. Ludzie pytają “gdzie tu lenistwo? To dziadostwo waży ponad 1.5kg..” Ale wybacza moje ograniczenia, na monitorze komputera jak i na odbitkach widzę miód, postprocessing ograniczam do korekty naświetlenia i ewentualnie do zabaw z filtrami. Często (90%) odbitki rodzinne idą prosto z puszki a nie tak jak w kompakcie dopiero po guziku “szczęśliwy traf” w jednym z programów. Gdyby nie lenistwo i “męski” grip lustrzanki pewnie w domu zagościłby nowiuśki bezlusterkowiec z krótkim i długim kitem, kręcący lepsze filmy..
Jeżeli się pomyliłem to zmiana systemu będzie kwestią kasy.

Początek formularza

0x01 graphic

Dół formularza

Nick

0x01 graphic



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kilka słów o nerwicy języka
Kilka słów o Różańcu świętym
Historia doktryn politycznych i prawnych, doktryny,  Kilka słów o przedmiocie:
Kilka słów o niebie, CIEKAWOSTKI,SWIADECTWA ####################
Kilka słów o pracy, S E N T E N C J E
Kilka słów o Edisonie
Kilka slow o Wspolnym Slowniku Nieznany
Kilka słów o dawniejszych bożnicach drewnianych w Polsce Z 1 1900
Kilka słów o sepsie
Kilka słów w kwestii Chińskiego Pokoju
sprawozdanie 10, Kilka słów wstępu
Nitoglia Curzio, Kilka słów o mordach rytualnych
Kilka słów
Kilka słów prawdy, ! PSYCHOLOGIA PSYCHIATRIA, 0 0 NA DOBRY POCZĄTEK, 0 samorozwoj
Kilka słów na temat Andrzejek, CIEKAWOSTKI,SWIADECTWA ################
Kulturystyka Sterydy kilka słów refleksji
Kilka słów o odchudzaniu ciekawostki
Kształt życia, czyli kilka słów o terapii Gestalt
KUP PAN NA SZCZĘŚCIE KILKA SŁOW O TALIZMANACH

więcej podobnych podstron