Mieczyslaw Zywczynski Kosciól i rewolucja francuska


Mieczysław Żywczyński -Kościół i Rewolucja Francuska.

  1. Wstęp.

Czasy nowożytne oceniane są zwykle przez historyków jako czasy upadku wpływów Kościoła i stopniowej dechrystianizacji. Początek tego stanu rzeczy widzą oni w Reformacji XVI w., która zniszczyła jedność religijną Europy. Drugim etapem w dziejach pogłębiania się tego konfliktu jest, ich zdaniem, wielka rewolucja francuska z lat 1789-1799. Zwłaszcza we Francji zostawiła ona skutki trwające aż po dziś dzień.

We Francji zapoczątkowała rządy mieszczaństwa, oparte na systemie kapitalistycznym. Wywarła wpływ ogromny i na całą Europę. Jeden z największych i najgłębszych historyków Kościoła w ostatnich czasach, Albert Ehrhard, powiedział o tej rewolucji, że podminowała ona katolicyzm.

  1. Kościół we Francji przed wielką rewolucją, jego stanowisko polityczne i społeczne.

Ludzi podróżujących po Francji w przeddzień 1789 r. Uderzała ogromna potęga Kościoła katolickiego w tym kraju. Wszędzie natrafiali na jej przejawy, widoczne w olbrzymiej liczbie świątyń i duchowieństwa wszelkiego rodzaju, widoczne w ogromnych majątkach kościelnych. Kościół był istotnie we Francji czynnikiem mającym zarówno bardzo silne podstawy materialne i moralne, jak również całą armię ludzi sobie całkowicie oddanych. Licząca w r. 1789 około 27 milionów mieszkańców Francja byka podzielona na 139 diecezji, wraz z wyspą Korsyką i okręgiem Venaissin na 144, w których znajdowało się około 70 tysięcy duchownych świeckich (w tym przeszło 50 tysięcy proboszczów i wikariuszów) oraz około 60 tysięcy zakonników i zakonnic. Duchowni ci, świeccy i zakonni, to była armia, rekrutująca się ze wszystkich warstw społeczeństwa, żyjąca wyłącznie z Kościoła i jemu oddana.

Mogli oni liczyć na posłuch w społeczeństwie, bo z bardzo niewielkimi wyjątkami było ono katolickie. Protestantów było co najwyżej 2,5%, jeszcze mniej Żydów, bo tylko niecałe 0,25%. Zresztą byli oni wszyscy rozproszeni po miastach, protestanci w większych grupach występowali tylko w niektórych okręgach.

Byt materialny Kościół też miał zapewniony całkowicie. Należało o niego około 10% ziemi uprawnej w całym państwie, ale do tego dochodziły dochody z dziesięcin, co razem dawało, nie licząc jałmużny, około 180 do 200 milionów liwrów rocznie4. A nie można powiedzieć, by od tej sumy odchodził spory procent na podatki, bo i szlachta, i kler, jako stany uprzywilejowane, były zwolnione od większości opłat na rzecz państwa. Kler francuski dawał państwu corocznie bardzo niewielką stałą opłatę, tzw. „zwykłą dziesięcinę" (decima ordinaria) oraz uchwalaną co pewien czas w dowolnej wysokości „ofiarę darmową" (donum gratuitum). O ile pierwsza nigdy nie przewyższała pół miliona liwrów rocznie, to druga dawała państwu w ciągu ostatnich 43 lat przeciętnie 4 250 000 liwrów rocznie.

Ale ten przywilej finansowy wcale nie był jedynym przywilejem duchowieństwa. Nie licząc przywilejów honorowych, nie licząc pierwszeństwa przed wszystkimi, mającego być wyrazem szacunku dla sług Kościoła, kler miał nadto własne sądownictwo, był sądzony przez własnych sędziów, trzymających się tylko prawa kanonicznego.

Ułatwieniem działalności Kościoła było jednak to przede wszystkim, że we Francji XVIII w. religia katolicka była religią panującą. Od r. 1685 tylko księża katoliccy mieli prawo publicznego wykonywania ceremonii religijnych, oni tylko prowadzili akta stanu cywilnego, nikt nie miał prawa porzucić religii katolickiej pod groźbą surowych kar. Samo prawo państwowe czuwało nad tym, by heretycy nie zmniejszyli stanu liczebnego wiernych Kościoła. Ale i poza tym państwo pomaga Kościołowi, każdy król zaprzysięga to zresztą uroczyście podczas koronacji. Ludwik XV (1715-1774), mimo rozwiązłego trybu życia, mimo usunięcia jezuitów, kontynuował tradycyjną politykę kościelną, wnuk zaś tego ostatniego i z kolei następca, Ludwik XVI (1774-93), był człowiekiem pobożnym i Kościołowi szczególnie oddanym. Wszyscy oni i ' h rządy obronę Kościoła uważają za swój obowiązek, nawet Ludwik XV wydaje w r. 1757 edykt, grożący karą śmierci każdemu, kto by pisał lub drukował pisma, atakujące religię rzymsko-katolicką. Dopiero w r. 1787 król wydał edykt tolerancyjny dla protestantów, pozwalał w nim jednak tylko na nabożeństwa prywatne i prowadzenie ksiąg stanu cywilnego. W dziedzinie naukowej, społecznej, charytatywnej Kościół ma pełną swobodę działania, nikt go nie krępuje. Księża świeccy i zakonni są członkami wszystkich towarzystw naukowych, sprawują cenzurę nad całym piśmiennictwem poruszającym tematy religijne, mogą czuwać, by nic szkodliwego dla wiary nie docierało do czytających, mogą polemizować z każdą błędną książką, mogą po imieniu zwalczać niedowiarków z ambony.

Opieka prawa, silne podstawy materialne, nieograniczona swoboda działania, stara tradycja katolicka, słabość praw a przeciwników wszystko to dawało Kościołowi potęgę ogromną.

Kościół we Francji podczas rewolucji zachwiał się pod ciosami swoich własnych wiernych, pod ciosami ludzi, których sam wychował we własnych szkołach i zakładach wychowawczych.

  1. Opozycja ideowa przeciwko kościołowi.

Już za czasów rewolucji, w samych jej początkach, publicysta angielski Edmund Burke w listopadzie 1790 r., a za nim lekarz i historyk niemiecki Krzysztof Girtanner w wydanej przez siebie w lutym 1791 r. książce pisał, że filozofowie francuscy postanowili zniszezyć całkowicie religię chrześcijańską, choćby nawet przy tym miało upaść i państwo. Aż do ostatnich czasów historycy Kościoła powtarzają zdanie, że rewolucja była dzieckiem Oś lecenia, a następstwem rewolucji było prześladowanie Kościoła. Okazuje się, że Kościół nie miał zbyt głębokiego wpływu na społeczeństwo, skoro tak łatwo mógł się zachwiać. Jeśli jednak miał tak świetne, jak mówiliśmy, narzędzia pracy, to albo pracował źle, albo coś musiało mu w tej pracy przeszkadzać.

Już powiedziano wyżej, że Kościołowi utrudniało pracę Oświecenie. Tak nazywamy szerzący się ogólnie od w. XVII, początkowo w krajach rozwijającego się kapitalizmu (Holandia, potem Anglia) i mający najwięcej zwolenników wśród mieszczaństwa światopogląd, przeciwstawiający się panowaniu religii objawionej (i powołujących się na nią autorytetów) nad życiem ludzkim, dążący do wyjaśnienia świata przyczynami, które tkwią w samym świecie (immanentyzm) i do urządzenia świata w sposób rozumny i praktyczny8. Oświecenie było protestem przeciwko kulturze opartej na Kościele i teologii. Spory teologów, prowadzące do krwawych walk religijnych, wiodły zarazem do sceptycyzmu wobec pewników teologicznych, budziły w kołach inteligencji zwątpienie w możliwość stwierdzenia, które prawdy religijne są naprawdę objawione i czy w ogóle Objawienie da się stwierdzić, wywoływały przekonanie, że pewne jest tylko to, co jest oczywiste, co każdy może zbadać, na co wszyscy się zgadzają. Ideałem myślenia stała się matematyczna jasność, tak jak to było w rozwijających się teraz ogromnie naukach przyrodniczych, stanowiących również jedno ze źródeł Oświecenia.

  1. Związek z monarchią, ołtarz i tron.

Słabością Kościoła we Francji w XVIII wieku był jego szczególny związek z monarchią. Król francuski miał zgoła inne znaczenie w oczach katolików francuskich, w oczach kleru francuskiego, niż inni królowie wobec swych poddanych.

W pewnym związku z powyższym pozostaje dążność króla i kleru francuskiego do utrzymania własnej autonomii wobec Rzymu i ograniczenia wpływów papieskich, zwana gallikanizmem3. Gallikanizm, sięgający swymi początkami bodaj XI w., o ile nie wcześniej, był wyrazem teoretycznym szeregu elementów, a więc nacjonalizmu, który czasem potrafiono wywoływać przeciwko Rzymowi, zwłaszcza gdy uprawiał politykę, którą uważano za szkodliwą dla Francji, był wyrazem niechęci do dawania wymaganych przez papieża opłat, co uwidoczni się jeszcze w roku 1788, oraz różnych koncepcji prawniczych, które miały swą tradycję w walce kleru świeckiego z zakonami żebraczymi w XIII w., w rozkwicie prawa rzymskiego w wieku XIV i w humanizmie w wieku XV i XVI.

Podobne dążności antyrzymskie pod różnymi nazwami występują wieku XVIII i w innych krajach Europy, w Niemczech, we Włoszech, a nawet, choć najsłabiej, i w Polsce. A poza tym gallikanizm króla i biskupów francuskich wcale nie był jakąś dążnością antykościelną. Hołdowali mu nawet ludzie bardzo religijni.

Gallikanizm w polityce był zjawiskiem, które towarzyszyło procesowi powstawania nowożytnych państw absolutnych, był wnioskiem z teoretycznego uzasadnienia interesów państwa, to jest „racji stanu". W wielu państwach utrudniało stosunek wzajemny państwa i Kościoła. Ale inaczej b ło we Francji. Tu gallikanizm wzmacniał stosunek ich wzajemny.

Konkordat zawarty w ł3ohmii I ti sierpnia 1516 roku był następstwem takiego przechylenia się, przymusowego zresztą, papieża Leona X na stronę francuską. Król Franciszek I i jego następcy otrzymali wówczas prawo mianowaniu wszystkich biskupów, opatów i przeorów we Francji, wszystkie niemal sprawy kościelne miały być i w najwyższej instancji sądzone we Francji. W zamian za to król przekreślał u siebie skrajne, antypapieskie tendencję gallikańskie. Ten konkordat, choć krytykowany żywo przez współczesnych, oddał Kościołowi zaraz po kilku latach ogromną usługę. Gdy podczas Reformacji dobra kościelne stały się w wielu krajach łupem panujących i magnatów, gdy zabierał je król angielski i książęta niemieccy, król francuski przeciwnie-widział swój interes w obronie Kościoła. Przecież nie kto inny, lecz król rozporządzał tymi majątkami, to były w gruncie rzeczy dobra królewskie. Magnaci nie mieli się o co kusić. Tu nie było co sekularyzować, bo to już było zrobione uprzednio, odpadał zatem ten bezpośredni powód, który np. w Niemczech wielu książąt skłaniał do Reformacji.

Król francuski utożsamił się z Kościołem, państwo i Kościół stanowiły jedność nierozerwalną, inne kościoły chrześcijańskie o odmiennej strukturze mogły być co najwyżej tolerowane tylko dlatego, że z państwowego punktu widzenia były szkodliwe. To wszystko jednak stawiało króla francuskiego w dziwnej jak na czasy nowożytne sytuacji. Przede wszystkim musi on być katolikiem, tego wymaga i zakorzeniona w masach tradycja, i dobrze zrozumiany interes monarchii. Musi być, co więcej, władcą stale podkreślającym swą łączność z Kościołem i papieżem, władcą zwalczającym wszelkie herezje jako przeciwne z samej swej natury jego władzy, skoro jest faktycznie materialną głową Kościoła. Jest zatem w dalszym ciągu, mimo nowych teorii państwowych z okresu Absolutyzmu oświeconego, władcą średniowiecznym.

Szerząca się w wieku XVIII ideologia Oświecenia, zwracając się przeciwko Kościołowi, musiała tym samym zwracać się i przeciwko królowi. Ale i odwrotnie, występująca przeciwko absolutnej monarchii burżuazja musiała być zarazem wroga Kościołowi skoro Kościół stanowił wraz z monarchią jedność nierozerwalną.

Zachwianie się jednego z tych dwóch czynników ( monarchii i kościoła) prowadziło nieuchronnie do zachwiania drugiego. I dlatego też trzeba powiedzieć, że Kościołowi francuskiemu groziła ruina niezależnie od rewolucji. Rewolucja tylko przyspieszyła proces, który i bez niej był nieunikniony.

  1. Skład społeczny kleru francuskiego w przeddzień rewolucji.

W żadnej dziedzinie nie ujawnił się tak dobitnie związek Kościoła z istniejącym stanem rzeczy jak w składzie społecznym duchowieństwa francuskiego w XVIII w. To był już nie tylko związek z monarchią absolutną, to był, co więcej, związek z ustrojem społecznym ancien regime'u. Ten kościół stał się odbiciem panującego ustroju feudalnego, był w swym składzie tak samo feudalny jak cała Francja ówczesna, był niejednolity, lecz wyraźnie pod względem społecznym dwuwarstwowy. Wszędzie w Koście katolickim istnieje hierarchia władz, we wszystkich diecezjach istnieje biskup z pomocną sobie kurią i zależne odeń duchowieństwo parafialne. Biskupa dzieli od kleru stopień święceń i władzy, ale poza tym obecnie każdy ksiądz może zostać biskupem. Do roku 1516 biskupów we Francji wybierały kapituły, papież zatwierdzał. Brały ich zwykle spośród szlachty, tak zresztą było w całej Europie średniowiecznej, ale czasem wybór padał na plebejuszów, tj. mieszczan, bardzo rzadko na chłopów z pochodzenia. Po roku 1516 zdarza się to dość rzadko, od roku 1783 nie ma ani jednego biskupa nieszlachcica. Wszystkich mianuje król, wszyscy w 100% należeli do szlachty. Niektóre biskupstwa są stale w ręku jednej rodziny. Godności i stanowiska kościelne stały się dziedziną, do której przechodzili ci spośród „lepszych" rodzin, którzy nie mogli liczyć na czysto doczesne powodzenie bądź z powodu swej ułomności, jak słynny Talleyrand, bądź dlatego, że nie urodzili się pierworodnymi, bądź wreszcie dlatego, by ratować zubożałą rodzinę.

A ratować jest czym, bo biskupstwa francuskie przynoszą swym posiadaczom znaczne dochody. Nie wszystkie, co prawda, trzech biskupów miało tylko po 7 000 liwrów, dwunastu miało od 12 000 do 15 000 liwrów, reszta biskupów otrzymała jednak znacznie więcej. Najbogatszy był biskup strasburski z 400 000 liwrów rocznego dochodu. Poza tym jednak prawie każdy biskup miał jedno lub par opactw albo przeoratów, dochody z dziesięcin i praw feudalnych.

Proboszczów i wikariuszów jest we Francji w przeddzień rewolucji około 50-60 tysięcy. Poza nielicznymi proboszczami w większych miastach ogół kleru parafialnego rekrutuje się z mieszczan i chłopów. Młody ksiądz, plebejusz z urodzenia, musiał naprzód starać się, by go ktoś z proboszczów wziął na wikariusza, potem zaś zabiegać, by patron, tj. potomek lub spadkobierca praw fundatora kościoła, zaproponował go biskupowi na probostwo, samowolnie bowiem biskup może obsadzać tylko część parafii. Patronem może być szlachcic ziemianin, kapituła, opactwo, biskup lub król. Otrzymując probostwo z trudem i za cenę kłaniania się możnym tego świata ksiądz parafialny niewiele poprawia swą sytuację materialną. Tylko nieliczni proboszczów w miastach są bogaci, ale oni się też zwykle rekrutują ze szlachty. Wielu księży na wsi jest bardzo biednych, niektórzy są w nędzy. Ich sytuacja staje się jeszcze bardziej drastyczna, gdy się ją porówna z sytuacją finansową biskupów: przeciętnie biskup we Francji przed rewolucją miał SO 000 liwrów rocznie, to znaczy 90 razy tyle co przeciętny proboszcz i 100 razy tyle co wikary.

Poza tym ten proboszcz-plebejusz ma drogę zamkniętą do kariery duchownej, choćby był i wykształcony, i gorliwy. Wobec swego biskupa jest właściwie pariasem, który nie ma często nawet odwagi zbliżyć się do jaśniepańskiej ekscelencji39, nie umie się znaleźć w pałacu biskupim, stoi społecznie niżej niż lokaj biskupi. Ale też gdy wróci od biskupa i pomyśli, za czyje pieniądze roztacza się przepych tego ostatniego, musi ulegać uczuciom niechęci, czasem nienawiści, niekiedy zaś i pokusom przeciwko wierze i instytucji, która w ten sposób funkcjonuje.

  1. Kościół i burżuazja francuska przed rewolucją.

Wytworzenie się świadomości klasowej w stanie średnim i lego późniejsza niechęć do istniejących stosunków politycznych była procesem nieco odmiennym, niż to miało miejsce z burżuazją górującą. I tu właśnie Kościół odegrał poważną rolę. Nie tylko przez to, że ludzi tych musiał drażnić widok bogatych prałatów francuskich, często nic nie robiących, oddanych używaniu, ale także przez swoją naukę społeczną. Przeciętni mieszczanie dowiadywali się o niej nie z traktatów naukowych, ale głównie z tego, co głosili księża, przeważnie z kazań, i one to przyczyniły się poważnie do wytworzenia samowiedzy tej grupy mieszczańskiej., W tym nauczaniu kościelnym, w tych kazaniach na temat społeczny mówiono, że są bogacze i biedacy, możni tego świata i prostaczkowie. Pierwsi są ze zrzędzenia Bożego, ich obowiązkiem społecznym jest pomaganie biedakom, bo są właściwie tylko zarządzającymi darami, które Bóg stworzył dla wszystkich, ale rozdaje za ich pośrednictwem. Grzeszą, jeśli nie okazuję miłosierdzia, grzeszę także pychę, jeśli Zapominają, że to wszystko maję od Boga. Śmierć dla możnego na tym świecie jest odebraniem mu włodarstwa i obróceniem jego ziemskiej potęgi w nicość. Istnienie biednych jest również zgodne z wolę Bożą; grzeszą, jeśli się buntują przeciw niej. Śmierć jest dla nich szczęśliwym wybawieniem, o ile los swój znosili z poddaniem się woli Bożej.

Mieszczanin francuski XVII i XVIII wieku, nie będący ani bogaczem, ani biedakiem, ani potentatem, ani nieoświeconym prostakiem, musiał sobie uświadamiać własną odrębność społeczną. Niewielki majątek otrzymywał nie zrządzeniem losu, lecz musiał go ciężko zdobywać. Nie uważał, że grzeszy, nie okazując miłosierdzia biedakom, bo nie miał nic zbędnego (superflua) do rozdania, nie grzeszył pychą wobec Boga, nawet chełpiąc się z tego, co miał, bo wszystko zdobywał własną pracą. Nie grzeszył szemraniem czy buntem przeciwko Bogu jak biedak, bo miał utrzymanie wystarczające. Jego stosunek do zagadnienia grzechu jest nieco inny niż w dotychczasowej ideologii feudalnej. Dla człowieka ustawicznej pracy, niewielkich możliwości finansowych, żyjącego i współpracującego z żoną i dziećmi grzech stracił swą grozę, samo zagadnienie grzechu ciężkiego stawało się obojętne, podobnie jak straciło swą grozę i zagadnienie śmierci. Nie jest grzesznikiem, a więc nie boi się i śmierci. Śmierć staje się dla niego faktem naturalnym, koniecznym, skoro nie może on już dłużej pracować i byłby ciężarem dla rodziny. Zmienia się nawet stosunek do Boga. Przeciętny bourgeois uważa, że Bóg jest obowiązany wziąć go do nieba, bourgeois bowiem nie jest grzesznikiem, nie grzeszy pychą jak potentat ani buntem przeciw woli Bożej jak biedak. Bóg staje się w jego oczach jak gdyby monarchą konstytucyjnym, jest związany prawem, nie może postępować samowolnie. Mieszczanin pełni wprawdzie wolę Bożą, spełnia swe zwykłe obowiązki dewocyjne, chodzi do kościoła, poza tym jednak kieruje się własnym rozsądkiem w trosce o utrzymanie się przy życiu. To ostatnie, troska o chleb codzienny, jest dlań najważniejszym zagadnieniem, które przysłania wszystkie inne, przysłania myśl o śmierci i życiu pozagrobowym. Jest to pogląd na świat, który sam sobie wystarcza, światopogląd oparty a doczesności, ideologia świecka, odmienna od dawnej kościelnej.

Przeciętny mieszczanin odcina się w swej świadomości także od biednego, nieoświeconego proletariatu, tak jak uważa się za coś wyższego od równie nieoświeconych mas chłopstwa francuskiego. Jest więc czynnikiem najważniejszym w narodzie, jest po prostu narodem.

Ta świadomość swej ważności, przykład mieszczańskiego państwa Ameryki Północnej, rozkład moralny warstw wyższych sprawiały, że w chwilach krytycznych mieszczaństwo francuskie zlekceważy zakazy kaznodziejów i spowiedników-przyzwyczaiło się zresztą nie przejmować się nimi, o ile dotyczyły życia doczesnego - i wystąpi gwałtownie przeciwko Kościołowi. Nie przeciwko jego dogmatyce, bo w większości jest ono nawet przywiązane do świątyń j, i kultu, nie ma wątpliwości metafizycznych, ale przeciwko materialnemu stanowi posiadania Kościoła, przeciwko biskupom i bogatym prałatom. Związanie się ówczesnego Kościoła francuskiego z feudalizmem i dostosowanie do tego jego doktryny społecznej, modyfikowanie tej doktryny zbyt późno, gdy już mieszczaństwo, nie licząc się z nią, własną drogą doszło do samowiedzy, stały, zbyt uparty nakaz trwania w obrębie stanów i niesięgania po prawa stanów wyższych - zemściły się srodze na Kościele francuskim podczas rewolucji.

  1. Jansenizm.

Jansenizm, nazwany słusznie chorobą Kościoła francuskiego49. Historycy kościelni uważają go zwykle za doktrynę teologiczną, która się przeciwstawiała nauczaniu i tradycji Kościoła, za spór wśród teologów katolickich. W rzeczywistości było to coś znacznie większego, był to ruch teologiczno-społeczny albo raczej teologiczny. Nazwa pochodzi od Holendra, profesora, potem biskupa, Korneliusza Jansena, który zmarł w r. 1638. Dwa lata potem w Lowanium wyszła jego książka pod tytułem Augustinus na temat łaski Bożej i przeznaczenia. Uznając przemożną moc łaski, Janseniusz dowodził, że wola ludzka jest zbyt słaba, by sama z siebie mogła się zdobyć na czyny dobre, to ostatnie jest możliwe tylko wówczas, gdy Bóg daje człowiekowi łaskę, tej zaś oprzeć się nigdy nie można. Bóg daje j4 tym tylko, których do zbawienia przeznaczył. Pozornie prowadziła ta doktryna do fatalizmu, do bierności religijnej, w rzeczywistości jednak przyjmując, że człowiek ma prawie pewność zbawienia, jeśli czyni dobrze, bo to znaczy, że Bóg w nim działa, prowadziła do praktykowania surowej moralności. Janseniści zwalczali zatem naukę moralną najwpływowszych wówczas we Francji jezuitów o czynach zasługujących lub usuwających łaskę z duszy, w Kościele widzieli instytucję skupiającą przeznaczonych do zbawienia, ale lekceważyli odpusty i ekskomuniki papieskie, bo to - kłóciło się z przeznaczeniem. Doktrynę jansenistyczną Rzym potępił już w roku 1641. Jansenizm, głoszący teorię przeznaczenia bez względu na stan społeczny oraz potrzebę surowej moralności, potępienia wojen, zbytku i przepychu, zjednał sobie zwolenników wśród mieszczaństwa, najprzód wyższego, potem zaś i w kołach szerszych, nawet wśród „petits gens", nawet wśród kleru niższego. Była to zatem forma, w której mieszczaństwo francuskie wyrażało swą opozycję wobec rządów szlachty w Kościele, wobec feudalizacji Kościoła. Z największą zaciekłością janseniści zwalczali przede wszystkim jezuitów, widząc w nich główny filar istniejącego stanu rzeczy, główny filar tego feudalnego Kościoła.

Z pism choćby najwybitniejszego jansenisty, matematyka i filozofa Błażeja Pascala5z widać, że chciał się przeciwstawić dotychczasowej kazuistyce moralnej, która potrafiła - jak sądził - wszystko uzasadnić, wszystko obronić, która była tak wygodna dla ówczesnej grupy społecznej rządzącej w Kościele francuskim. Pascal chciałby wprowadzić w życie Kościoła etykę surowszą, zbliżoną do etyki pierwszych wieków chrześcijaństwa, chciałby uczynić z Kościoła widzialnego jakąś grupę ludzką, wyróżniającą się od ogółu praktykowaniem cnót chrześcijańskich. Jansenizm odegrał zatem taką rolę, jak szereg owych „reformatorów" w XV w.

  1. Kościół i proletariat przed rewolucją.

Przejście Francji z ustroju feudalnego do ustroju kapitalistycznego było procesem naturalnym i nieuniknionym. Rewolucja przyspieszyła go tylko, oddając władzę w ręce mieszczaństwa, właściwie górnej warstwy mieszczańskiej. Rewolucja prawników w maju i czerwcu 1789 r., miała charakter mieszczański. Bogatsze mieszczaństwo zaczęło rewolucję i doprowadziło do zwycięskiego końca; obaliwszy w dniu 9 thermidora r. II (27 lipca 1794 r.) Robespierre'a, zakończyło proces tworzenia republiki „burżuazyjno-demokratycznej"56. Wprawdzie ta grupa burżuazji, która po 9 thermidorze chwyciła władzę, skompromitowała się szybko i doprowadziła Francję nad brzeg przepaści, ale ostatni, końcowy akt rewolucji, napoleoński zamach stanu 18 brumirea r. VIII (9 listopada 1799 r.) był znowu dziełem bogatej burżuazji. Rewolucję ocalił proletariusz francuski i chłop francuski. Ocalił ją wewnątrz kraju, stanąwszy zdecydowanie po stronie burżuazji przeciwko ancien regime'owi, ocalił na zewnątrz, na polach bitew z wojskami królów Europy. Stał się narzędziem w ręku burżuazji, dzięki któremu jedynie mogła ona odnieść zwycięstwo, choć w rezultacie doli swej nie poprawił, swej sytuacji prawnej nie zmienił.

Ale co nas tu najwięcej interesuje, to zjawisko, że ci proletariusze i chłopi dali się użyć także przeciw Kościołowi. Nie wszyscy oczywiście, co najmniej połowa pozostała mu wierna do końca. Pod koniec XVIII w. dechrystianizacja Francji była daleko posunięta i zjawisko obojętności chłopów na losy Kościoła dość powszechne.

Biskupi bywali niejednakowo gorliwi pod względem kościelny , ale na ogół starali się o popieranie dzieł miłosierdzia. Budowali i utrzymywali szpitale, przytułki i schroniska. Podobnie postępowały opactwa i kler niższy. Często w razie klęsk żywiołowych chłopi szukali oparcia w najbliższym klasztorze lub biskupstwie. W wieku XVIII troskę o chorych i biednych dzieli z Kościołem państwo oraz nieliczni zresztą prywatni filantropi.

Biedni mają prawo domagać się od bogatych zaspokojenia swych potrzeb, trafia na grunt podatny wśród niższego kleru francuskiego. Wystąpi to wyraźnie w instrukcjach (cahiers) kleru dla deputowanych do Stanów Generalnych. Wiele z nich przechodzi do porządku dziennego nad teorią o konieczności istnienia bogatych i biednych i zwraca się ostro przeciwko bogactwom biskupów i wyższego kleru, domaga się ograniczenia tych bogactw, niektóre żądają nawet zniesienia beneficjów, nie połączonych z duszpasterstwem, i utworzenia z nich kasy centralnej pod świeckim jednak zarządem. Ta niechęć do biskupów jako bogaczy ujawni się także podczas samych wyborów do Stanów Generalnych, gdy biskupom na zebraniach odbierano głos, atakowano ich, nie chciano wybierać na reprezentantów.

Jeżeli już w czasie rewolucji zjawi się wśród mas przekonanie, że bogactwo i ubóstwo nie jest czymś ustanowionym przez Boga, lecz może być przy pomocy prawa zniesione, to do pojawienia się takiego przekonania przyczynili się w poważnym stopniu niżsi księża francuscy, choć skrajni radykałowie społeczni spośród księży, jak głośny Jakub Roux czy Chabot lub „komunista" Petitjean byli niewątpliwie wyjątkami, które się zresztą ujawniły dopiero podczas rewolucji.

Chłopstwo francuskie czy też proletariat miast i miasteczek był na ogół ciemny, większość bodaj nie umiała nawet czytać. Cała ich etyka społeczna, ich poglądy na temat sprawiedliwości ustroju społecznego były tylko odbiciem tego, co mówił do nich na kazaniu i w konfesjonale proboszcz czy wikary. To była ich wiedza i zarazem wędzidło, to im było dawniej jedyną pociechą wśród trosk życia i to ich dawniej powstrzymywało, choć nie zawsze, od buntu przeciwko bogaczom. W razie pogorszenia się sytuacji ekonomicznej ci chłopi byli zdolni do rozruchów, nie byli zdolni do rewolucji. Nie mieli dawniej pełnej świadomości swej sytuacji gospodarczo-społecznej, nie mieli „uświadomienia klasowego". I oni, jak ich proboszcz, sądzili, że muszą być na świecie biedni i bogaci. Stopniowo jednak, gdy sam proboszcz zaczął tracić przekonanie o słuszności dawnej doktryny, gdy sam zaczął podkreślać słabe jej strony, a zarazem radykalne konsekwencje, gdy sam ulegał uczuciu goryczy, to wszystko musiało promieniować i na wiernych.

Ołtarz tak silnie związany z tronem i jego nadużyciami musiał się zachwiać, gdy zachwiał się tron. Kościół mógłby tylko wtedy przeciwstawić się jarzmu państwowemu i wykorzystać ruch wolnościowy do strząś ięcia tego jarzma, gdyby się połączył z ludem przeciwko „tyranii”.

  1. Papiestwo w XVIII wieku.

Papiestwo decyduje w sprawach wiary, ono nadaje kierunek polityce ziemskiej Kościoła, od niego w ostatniej instancji będzie zależała decyzja o tym, jaki ma być stosunek do nowych idei i faktów, które wystąpiły pod koniec XVIII wieku we Francji. Potężne, dyktujące nawet cesarzom i królom swą wolę w Średniowieczu, papiestwo zachowuje, a nawet wzmacnia, swa władzę duchową w czasach nowożytnych. Sobór trydencki (1545-1563) uroczyście podkreślił tę władzę orzekając, że biskupów powołuje papież, l stwierdzając, że uchwały soboru muszą mieć zatwierdzenie papieskie.

Papieża otacza ogromny szacunek biskupów, kleru i mas ludowych. Biskupi są teraz w większym stopniu zależni od papieża niż to miało miejsce w Średniowieczu. Ich listy do niego są pełne formuł, wyrażających najwyższy szacunek, ich zachowanie wobec niego jest nacechowane niekiedy nawet uniżonością.

Wiele uroczystych aktów papieży było dla monarchów i polityków Oświecenia, nawet dla tych, którzy byli katolikami, wspaniałą ceremonią bez treści, bez mocy obowiązującej.

W tej sytuacji nawet ważniejsze akty papieży przyjmowane były z rezerwą, poddawane krytyce, niedoceniane.

Obniżenie powagi papieskiej płynęło zgaru źródeł, a ujawniać się zaczęło szczególnie od końca XVII w. Źródłem głównym, nie wątpliwie najważniejszym, była Reformacja. Rozbiła ona jedność duchową Europy, odebrała papieżowi charakter jedynego, naczelnego czynnika moralnego w Europie, wywołała całą literaturę antypapieską, której echa docierały i do krajów katolickich. Zobojętnienie religijne, będące następstwem wojen religijnych XVI i XVII w. jeszcze bardziej zmniejszyło w Europie wrażliwość na głos papieża. Coraz mniej liczyły się z nim rządy nowożytnych państw absolutnych, nawet katolickich, nie uznające - jeśli nie w teorii, to w praktyce - innej suwerenności w państwie poza monarszą. Nawet drobni władcy europejscy, mimo pełnej uszanowania korespondencji z papieżem, w praktyce nie liczą się z jego głosem. Stawiają opór jego żądaniom i protestom, lekceważą kary kościelne, nawet ekskomuniki, którymi grozi. Bo już w roku 1707 ks. sabaudzki Wiktor Amadeusz II na wiadomość o takiej ekskomunice, rzuconej nań z powodu lekceważenia prawa kościelnego, pisał do cesarza Józefa I, że Stolica św. jest mocna tylko w słowach, ale tchórzliwa i ustępliwa w stosunku do tych, którzy niewiele mówią, ale odważnie postępują.

Papiestwo osiemnastowieczne niewiele się interesowało zachodzącymi wówczas procesami społecznymi i ekonomicznymi, zapatrzone było w dawną, świetną przeszłość, od teraźniejszości domagało się tylko uszanowania i uznania możliwie największej liczby tych przywilejów przeszłości. To zmuszało je do postawy obronnej. Obrona praw Stolicy Apostolskiej - to była główna, najważniejsza działalność papieży XVIII w. O przyszłości wiedziano na pewno, że się ją przetrwa, ale nie próbowano iść naprzeciwko niej, nie zastanawiano się wcale nad coraz widoczniejszymi dla wszystkich zmianami społecznymi, jak gdyby to były rzeczy dla Kościoła obojętne.

  1. Kościół i zgromadzenie narodowe francuskie 1789 -1791.

Wydawało się, że w Zgromadzeniu Narodowym, pierwszym parlamencie za czasów rewolucji, duchowni, nawet wyżsi, chcą odrobić niejako swe zaległości w dziedzinie społecznej. Gdy wieczorem 4 sierpnia 1789 r. wicehrabia de Noailles zaproponował Zgromadzeniu zniesienie pańszczyzny i usług osobistych chłopów na rzecz dworów oraz płacenie podatków przez wszystkich, poparli go skwapliwie księża. Pierwszy z nich, arcybiskup paryski, Juigne, radził wniosek de Noaillesa rozciągnąć i na dobra kościelne. Drugi z nich, biskup z Nancy, La Fare, potępiał prawa feudalne panów duchownych. W dniu 11 sierpnia paru księży zaczęło domagać się zniesienia dziesięcin, poparł ich znowu arcybiskup Juigne. On też w dniu 26 września zaproponował Zgromadzeniu oddanie na skarb państwa wszystkich kosztowności kościelnych, które nie były bezpośrednio potrzebne dla kultu. Nie tylko zwykli księża, lecz także biskupi, zrozumieli doniosłości przemian społecznych, ujawniających się co prawda od dawna, teraz jednak wchodzących w nową fazę.

Było to niestety za późno. Stary ustrój feudalny walił się w gruzy, ale jego ideologia nadal przyświecała zarówno obrońcom jak i burzycielom dotychczasowego ładu. W tych warunkach musiało dojść do walki Zgromadzenia Narodowego z Kościołem. Nie poprzestało ono na zaborze dóbr kościelnych, choć walki tej bynajmniej nie chciało. Członkowie Zgromadzenia wcale nie myśleli zrywać z Kościołem.

Przede wszystkim ogromna większość członków Zgromadzenia byli to ludzie religijni; zdecydowanych bezbożników, którzy by chcieli zniesienia religii w ogóle, było w tym Zgromadzeniu bardzo niewielu.

Złożona z przedstawicieli arystokracji i zamożnej burżuazji, instytucja zgadzała się całkowicie na to, że religia jest potrzebna ludowi, by powstrzymywała biedaka od szemrania przeciwko bogaczowi, a tym bardziej od rzucania się na jego mienie. Potrzebna wydała się i dlatego, że jedynie duchowni mogli na wsi, odczytując z ambon rozporządzenia rządowe, wpływać na masy w tym duchu, jak tego pragnęło Zgromadzenie. Dekret z 2 listopada 1789 roku o zaborze dóbr kościelnych zdawał się przeczyć tej życzliwości Zgromadzenia dla Kościoła, ale tak było tylko pozornie. Przyjąwszy zasadę suwerenności narodu sądziło ono, że ma te same prawa, jakie dotąd posiadał monarcha, a ponieważ król francuski był właściwie administratorem majątków kościelnych, on decydował, komu oddawać je w dożywotnie posiadanie, przeto i Zgromadzenie stało na stanowisku, że może robić to samo. Obiecując duchownym pensje w zamian za ziemię, obiecywało m inny tylko rodzaj utrzymania, ale nie pozbawiało go zupełnie.

Dekret Zgromadzenia z 13 lutego 1790 r. rozwiązujący wszystkie zakony z wyjątkiem nauczających i charytatywnych.

W zniesieniu ogromnej liczby klasztorów w roku 1790 we Francji nie można zatem widzieć tylko wrogiego stosunku Zgromadzenia Narodowego do Kościoła; było to także następstwo rozkładu ustroju feudalnego, krok zrozumiały na tle kurczowego trzymania się przez wyższy kler francuski starych form, na tle jego konserwatyzmu społecznego, umożliwiony zaś dzięki postawie niższego kleru, który straciwszy wiarę w naturalność podziału na bogatych i biednych, działalnością swą sam podkopywał nie liczące się z nową świadomością społeczną instytucje.

Zabór dóbr kościelnych pociągnął za sobą konieczność uregulowania sytuacji materialnej duchowieństwa, a przedtem określenia liczby i pensji poszczególnych księży. Taka była geneza trzeciego prawa kościelnego Konstytuanty, tj. słynnej ustawy cywilnej o duchowieństwie (constitution civile du clerge), uchwalonej 12 lipca 1790 roku, ale dyskutowanej już od 25 maja. Zmniejszała ona liczbę biskupstw we Francji do 83, wprowadzała wybory proboszczów i biskupów przez wszystkich obywateli uprawnionych w parafiach i diecezjach, zatwierdzanie wyborów przez biskupów w stosunku do proboszczów i przez metropolitów w stosunku do biskupów, zakazywała próśb o potwierdzenie do papieża, którego rolę ograniczono do przyjmowania informacji o dokonanych faktach, ograniczała władzę biskupów, znosiła kapituły.

Z niechęci do bogatych biskupów, rekrutujących się wyłącznie ze szlachty, wielu wówczas księży domagało się, by biskupi byli wybierani spośród proboszczów. To właśnie wprowadzała ustawa. Ci księża domagali się także, by władza biskupów była ograniczona na rzecz proboszczów, a władza papieża na rzecz biskupów, by nadto kapituły zostały zreorganizowane.

Ustawa z 12 lipca 1790 r. rozbiła katolicyzm francuski na dwa ostro zwalczające się kościoły: prawowierny rzymski i schizmatycki konstytucyjny, zniechęciła masy katolików do ewolucji, a niechęć ta wzrastała w miarę zwiększania się protekcji państwowej dla kościoła konstytucyjnego i prześladowania wyznawców dawnej wiary. Parlamenty francuskie po roku 1790 chciały koniecznie utrzymać jedność Kościoła związanego z państwem, jak to było za czasów feudalnych, i zależnego od państwa, jak ongiś. Stąd też katolicy, którzy nie chcieli i nie mogli pogodzić się z owym kościołem urzędowym, stawali się zarazem wrogami i tego kościoła, i tego państwa, które go popierało.

10 marca 1791 roku w breve do biskupów francuskich, zasiadających w Zgromadzeniu Narodowym, Pius VI całkowicie odrzucił ustawę cywilną o duchowieństwie i uznał ją za nieważną.

Papież potępił zasadę, że nikt nie powinien być niepokojony z powodu swej religii, że każdemu wolno na jej temat sądzić, mówić, pisać i drukować, co mu się podoba.

  1. Kościół i rewolucja w latach 1791 -1799.

Następny z kolei parlament francuski, Zgromadzenie Prawodaw­cze (1791-1792), nie miał wcale zamiaru zrywać z polityką religijną Konstytuanty; przeciwnie, stosował ją jeszcze bardziej konsekwentnie. Księży opornych chciano złamać karami więzienia lub deportacji nie pozwalano im odprawiać nabożeństw w dotychczasowych świątyniach, wytworzono sytuację, wskutek której masy księży musiały emigrować, pozostali zaś ukrywać się i w tajemnicy sprawować sakramenty oraz nabożeństw.

Każdy antykościelny krok Legislatywy i Konwentu poszerzał przepaść dzielącą już teraz katolików od rewolucji. Po jasnym i niedwuznacznym oświadczeniu papieża na temat ustawy cywilnej i kościoła konstytucyjnego - dla katolików sytuacja była zupełnie wyraźna. Zgodzić się na wymagania rządu w dziedzinie kościelnej nie mogli, jeśli chcieli pozostać w łączności z Kościołem katolickim. Wskutek ich oporu powstało zjawisko nietolerancji i prześladowania religijnego z jednej strony, cierpienia za wiarę i nawet często męczeństwa z drugiej. Ten opór katolików szedł znacznie dalej. Stawali się oni przeciwnikami nie tylko polityki rewolucji w sprawach religijnych, ale rewolucji i jej rządów w ogóle. Zaczęli potępiać całe dzieło rewolucji, nawet w dziedzinie czysto świeckiej, doczesnej, w której Kościół nie zabiera głosu. Wychowani na ideologii ancien regime'u, przyzwyczajeni do bezwzględnego związania Kościoła z monarchią, nie mogli sobie wyobrazić innego we Francji ustroju politycznego.

W dniu 10 sierpnia tego roku Zgromadzenie Prawodawcze zniosło dawną przysięgę na wierność państwu, prawu i królowi oraz konstytucji, uchwalonej przez Zgromadzenie Narodowe, a wprowadziło nową formułę: W imię narodu przysięgam utrzymać wolność i równość albo umrzeć na swym stanowisku. Tę formułę rozciągnięto 15 sierpnia i na duchownych. Znaczna część prałatów francuskich odrzucała tę przysięgę tylko dlatego, że była ona równoczesna z uznaniem republiki, z wyrzeczeniem się monarchii. Była to oczywista przesada. Tekst przysięgi był sformułowany dość ogólnikowo, wprost antykrólewski był tylko przy pewnej interpretacji. Ale nawet takiego tekstu nie chciano przyjąć. Przysięgi, nie wspominającej wyraźnie króla czy choćby tylko suponującej, że może go nie być, nie uznawano. W ten sposób jednak zdradzano wyraźnie chęć powrotu do dawnego stanu rzeczy, stwierdzano niemożność pogodzenia się z warunkami zmienionymi, z odmienną od dotychczasowej rzeczywistością. Pochodziło to, jak już wyżej była o tym mowa, z nieufności do republiki, było częściowo zrozumiałe wskutek prześladowania Kościoła, ale było także następstwem społecznego składu episkopatu, było wynikiem konserwatyzmu tego episkopatu, który procesów społecznych, wokół niego zachodzących, zrozumieć nie chciał i nie potrafił.

Jeżeli ustawa cywilna o duchowieństwie była czynem, który wszystkich katolików francuskich postawił w opozycji wobec polityki kościelnej rządu rewolucyjnego, to „dni wrześniowe" wykopały między katolikami a polityką kościelną rewolucji przepaść nie do zapełnienia. W związku z tym i króla Ludwika XVI, zgilotynowanego w dniu 21 stycznia 1793 r., uważali oni za męczennika, walkę nawet zbrojną z rewolucją, np. wojnę w Wandei, za rzecz słuszną i godną pochwały, całą zresztą rewolucję za dzieło złe, szatańskie. Z drugiej zaś strony polityka kościelna rewolucji zmienia się stopniowo nawet w stosunku do kościoła konstytucyjnego. Z życzliwej staje się obojętna, z obojętnej - wroga. Już od roku 1793 zaczyna się w niektórych okolicach Francji walka z chrześcijaństwem w ogóle. 5 października 1793 r. wprowadzono nowy kalendarz, by zapomnieć o chrześcijańskim, nakłoniono biskupa pary­skiego, Gobela, by uroczyście wyparł się biskupstwa, a do wyparcia się kapłaństwa namówiono lub zmuszono dziesiątki księży, w listo­padzie tegoż roku wprowadzono w Paryżu święto rozumu, którego symbolem miała być artystka opery paryskiej, zamykano i profanowano kościoły, niszczono relikwie, krzyże, posągi i obrazy, urządzano procesje bluźniercze. Stawała się widoczna dążność do dechrystianizacji narodu francuskiego, aczkolwiek większość Konwentu była w duchu przeciwna tej akcji, potępiał ją Danton i Robespierre. Ten ostatni jako jeden z głównych zarzutów przeciwko skrajnej grupie rewolucyjnej, hebertystom, wysuwał jej działalność antychrześcijańską. Mimo to nawet po straceniu Heberta i jego towarzyszy w dniu 24 marca 1794 r. proces dechrystianizacji odbywa się dalej. Od marca 1794 r. nie wypłaca się pensji duchownym kościoła konstytucyjnego, w dniu 18 września zostały one zniesione przez Konwent, co podkopuje byt materialny tego kościoła. Przedstawiciele Konwentu na prowincji srożą się przeciwko klerowi bez przerwy nawet po upadku Robespierre' a. Skazywanie na śmierć księży i zakonnic trwa bez przerwy. Dopiero w roku 1795 prześladowanie nieco słabnie, choć dekret Konwentu z 3 ventóse r. III (21 lutego 1795), wprowadzający ograniczoną wolność wyznania, nie cofał praw ogłoszonych dawniej przeciwko księżom opornym.

W wyższym jeszcze stopniu charakter religijny miały kulty rewolucyjne: kult Istoty Najwyższej, propagowany przez Robiespierre'a, będący w gruncie rzeczy dalszym ciągiem kultu rozumu, i teofilantropizm, zainicjowany przez księgarza Chemin-Dupontes. W obydwu występowała wyraźnie wiara w Boga i nieśmiertelność duszy. Teofilantropi wprowadzili modlitwy, kazania, nabożeństwa, nawet imitację sakramentów.

Gdy ten kult zaczął upadać, dwaj członkowie Dyrektoriatu, Filip Merlin de Douai i Mikołaj Francois de Neufchateau zaczęli szerzyć kult dekadowy, zbliżony w swej istocie do kultu rozumu, ale mający swe święta, nabożeństwa, kazania.

Inne próby, jak np. kult adoratorów głoszony przez Daubermesnila lub tzw. religia społeczna Benoist-Lamotha nie miały żadnego znaczenia.

To wszystko zrażało katolików coraz więcej do rewolucji, to wszystko wyrabiało w nich przekonanie, że całość rewolucji jest na wskroś zła, to wszystko uniemożliwiało im rozróżnienie między stroną społeczną a religijną rewolucji. Tylko garść katolików zdawała sobie sprawę, że w społeczeństwie francuskim poza urzędową dechrystianizacją, poza terrorem, zachodzą jednak pewne procesy społeczne, rozwija się demokratyzacja, której się nie da cofnąć, nie da już odwrócić. Wskutek całkowitej niechęci do rewolucji większość kleru francuskiego widziała swój cel na przyszłość nie w pogodzeniu tych wyzwalających się nowych sił społecznych z Kościołem, ale w powrocie do przeszłości, do dawnej monarchii. O uznaniu przez nich republiki jako formy rządu we Francji nie mogło być mowy.

Dekret Konwentu z 11 prairiala r. III (30 maja 1795 r.) zwracał katolikom świątynie pod warunkiem, że wykonujący w nich kult księża złożą przysięgę posłuszeństwa dla praw republiki i uznania suwerenności narodu. Ale i tej przysięgi nie chciano składać, choć dawała ona możliwość częściowego odrodzenia Kościoła, dawała możliwość tak istotnych dla niego rzeczy jak odprawianie mszy i sprawowanie sakramentów. Tylko część księży z cytowanym wyżej X. Jakubem Emery'm na czele uznała za możliwe złożyć tę przysięgę, większość była temu przeciwna uważając, że ci księża, którzy ją złożyli, niegodnie sprawują sakramenty.

Prawo z 19 fructidora r. V (5 września 1797) nakładające na księży obowiązek złożenia przysięgi nienawiści do monarchii i powtórzenie praw o deportacji, a następnie całe antykościelne postępowanie Dyrektoriatu było skutkiem tej postawy politycznej księży. Nawet po zamachu stanu Bonapartego, gdy ten żądał od księży tylko obietnicy na wierność dla konstytucji, wielu biskupów i księży nie chciało jej złożyć, woląc upadek życia religijnego w swych diecezjach niż wyrzeczenie się związku z monarchią.

Rewolucja była dziełem mieszczaństwa francuskiego, które ostatecznie władzę swą potrafiło utrzymać i które, mimo wszystko, uważało republikę za swe dzieło, nie myśląc wracać do dawnej monarchii stanowej. Zdobycze uzyskane podczas rewolucji mieszczaństwo to uważało za rzecz słuszną i konieczną. Od Kościoła częściowo odwykło i zaczęło ten Kościół z powodów, które omówiliśmy, uważać za czynnik wsteczny, reakcyjny, chcący powrotu do przeszłości. Ten proces będzie kontynuowany w XIX wieku. Część chłopów francuskich, która się wzbogaciła za czasów rewolucji m. in. przez nabycie dóbr kościelnych, także była, jak to powiedziano wyżej, niechętna Kościołowi i obawiała się przywrócenia jego znaczenia.

  1. Kuria rzymska i Francja 1791 -801.

Po roku 1791 papież Pius VI był zdecydowanym przeciwnikiem republiki i dopiero zagrożony bezpośrednio przez ofensywę francuską Bonapartego zgodził się na ciężki dla siebie rozejm w Bolonii 21 czerwca 1796 r. i na wydanie słynnego breve Pastoralis sollicitudo w dniu 5 lipca 1796 r. W breve tym wzywał katolików francuskich do posłuszeństwa dla władzy istniejącej. Aczkolwiek wymuszone i aczkolwiek nawet dyplomaci papiescy poza Rzymem nie chcieli wierzyć w jego autentyczność, mogło mieć ogromne znaczenie w dziejach stosunku Kościoła do rewolucji, gdyby zostało urzędowo ogłoszone we Francji. Nie zależało jednak na tym żadnej ze stron. Dla Dyrektoriatu mówiło zbyt mało, dla papieża była to ciężka ofiara osobista, złożona dla ratowania państwa kościelnego. Wkrótce potem papież musiał zawrzeć niekorzystny pokój w Tolentino 17 lutego 1797 r.

Konkordat papieski z 15 lipca 1801 roku przywrócił we Francji swobodę kultu katolickiego, usunął dotychczasowych biskupów, dał pierwszemu konsulowi prawo mianowania (nominabit w tekście łacińskim, nommera we francuskim) biskupów, od tych ostatnich wymagał przysięgi na wierność i posłuszeństwo rządowi republikańskiemu, dał zgodę papieża na dokonany przez ewolucję zabór dóbr kościelnych, dał pensję duchowieństwu. Artykuł 16 konkordatu orzekał, że jego świątobliwość uznaje, iż pierwszy konsul republiki francuskiej ma te same prawa i przywileje, które posiadał dawny rząd.

Pertraktacje konkordatowe były żmudne, papież Pius VII wykazał w nich dużą ustępliwość, jego sekretarz stanu kardynał Consalvi - ogromną zręczność. Trudności stawiał nie tylko pierwszy konsul i jego doradcy, trzeba było też pokonać opór części francuskiego kleru, przywiązanego do Burbonów. Aż 45 biskupów odpowiedziało odmownie na żądanie papieża, by zrzekli się swych biskupstw. Poddała się wprawdzie większość (52), ale do tego przyczyniły się i trudne ich warunki bytu na emigracji. Oporni zarzucali papieżowi nadużycie władzy, niektórzy biskupi ogłaszali nawet modlitwy o nawrócenie papieża.

Jeśli się zwróci uwagę na sytuację prawną Kościoła we Francji przed rokiem1801 i sytuację po konkordacie, to rzuca się w oczy, że Kościół ten zyskał ogromnie, choć musiał się wyrzec swych dawnych majątkówl4°. Zyskała i Stolica Apostolska, która zniosła tyle upokorzeń w latach 1796-99 od rządów republikańskich.

A choć konkordat w 1801 r., jak każdy konkordat, był dzie­łem kompromisu, choć zarówno Napoleon jak i późniejszy, od roku 1815, król francuski Ludwik XVIII próbowali go zmienić, to jednak przetrwał on do roku 1905, będąc zatem przez całe stulecie podstawą stosunków prawno- kościelnych we Francji, a nawet wzorem dla konkordatów papieża z innymi państwami. Konkordat z 1801 roku był następstwem rewolucji, nie przywracał Kościołowi tego znaczenia, jakie miał on przed rokiem 1789, nie czyni Kościoła panującym ani potężnym pod względem materialnym.

  1. Kościół i wspomnienia rewolucji w latach 1801 -1830.

Zwycięstwo Kościoła po roku 1801, a zwłaszcza po 1815, po pokonaniu Napoleona, było istotnie znaczne.

Zmniejszyła przede wszystkim ogromnie liczbę księży i prawie uniemożliwiła ich rekrutację. O ile przed rewolucją święcono ich do 6 000 rocznie, to w roku 1800 wszystkich w całej Francji było - jak podaje Madelin - około 5 000, a nawet po konkordacie, w ciągu 12 lat, wyświęcono tylko 500, tj. 41-42 rocznie. Nawet z księżmi, którzy wrócili z emigracji po roku 1799, ilość duchowieństwa była zupełnie niewystarczająca i ogromna ilość parafii nie obsadzona. Mimo wszystko ludzie odzwyczajali się od kościoła, od sakramentów i modlitwy liturgicznej. Wzrastała liczba niechrzczonych, młodzież wychowywała się bez nauki katechizmu, często w ogóle bez religii. Większość Francuzów od 10 niemal lat nie słyszała kazania, nie była na mszy, nie błogosławiła w kościele swych małżeństw ani nie chrzciła swych dzieci w kościele.

Gdy na dwa lata przed podpisaniem konkordatu, tj. w roku 1799 otwarto kościoły, to rzuciły się do nich przede wszystkim tłumy ludzi ze sfery najniższej (de petits gens), burżuazja pozostała temu ruchowi obca, klasy tzw. kierownicze okazały się pogardliwie obojętne, świat umysłowy nawet wyraźnie wrogi. Nie należy, oczywiście, tego zdania uogólniać, nie należy sądzić, że wszyscy z klasy najniższej wrócili do Kościoła.

Mieszczaństwo francuskie w roku 1799 miało dosyć Dyrektoriatu, dla utrwalenia swej władzy potrzebowało człowieka energicznego, który by zaprowadził poszanowanie prawa wewnątrz kraju, łamiąc opór monarchistów i jakobinów, potrzebowało generała, który by ostatecznie skończył z niebezpieczeństwem wewnętrznym, utrwalił nowy stan rzeczy we Francji wobec Europy. Do takiej roli, jak się zdawało, nadawał się generał Bonaparte, stąd też witano go radośnie, gdy wracał z Egiptu, porzuciwszy tam haniebnie swą armię, stąd też pchano go do zamachu stanu. Niezależnie od tytułu, który przyjął, miał to być w gruncie rzeczy król mieszczański. W ten sposób mieszczaństwo chciało utrwalić swoją pozycję, swoje zdobycze z czasów rewolucji. Do tego celu miał służyć i Kościół katolicki. Wyznaczono mu tę samą rolę, jaką w intencji dawnych feudałów pełnił za czasów regime'u, jaką w intencji rządów mieszczańskich miał pełnić za czasów rewolucji. Miał być tedy podporą państwa, a właściwie podporą nowego ustroju społecznego. Miał z jednej strony rozbrajać monarchistów, którzy się powoływali na prawo Boże króla, bo to prawo Boże dzięki Kościołowi mogło być po stronie republiki. Miał z drugiej strony utrzymywać w posłuszeństwie masy, by się nie burzyły przeciwko nowej formie tej samej krzywdy społecznej. Katolicyzm miał się znowu stać religią państwową, jako jeden z organów państwa do pilnowania porządku społecznego. Pierwszy konsul kontynuował zatem politykę kościelną Zgromadzenia Narodowego, choć nie powtórzył jego błędu. Nie chciał zmieniać wewnętrznej organizacji Kościoła ani osłabiać jego związku z papieżem, wiedząc, że ten pozornie niezależny Kościół będzie lepiej spełniał funkcję Kościoła państwowego niż zreformowany przez państwo, i lepiej także niż jakiś sztuczny kult państwowy.

Wielu wybitnych ludzi odzyskuje swą wiarę, pracuje gorliwie na jej usługi. Kler francuski nie odgrywa prawie żadnej roli w odrodzeniu umysłowym Kościoła francuskiego, duchowni ustępują miejsca świeckim doktorom.

Wszędzie też rządy konserwatywne i szlachta, na której znowu starały się głównie oprzeć, popierają religię jako czynnik wzmacniający tron i powstrzymujący masy od buntu.

Warto podkreślić to zastanawiające zjawisko, że mimo całej wolności Kościoła, mimo jego niekrępowanej niemal pracy duszpasterskiej, mimo ogromnej pomocy ze strony monarchii, znowu bezbożność, która przed rewolucją była przywilejem jednostek, która za czasów rewolucji przeszła do mas mieszczańskich, teraz nie słabła jednak, ale ustawicznie wzrastała. Jeszcze wówczas była pewnikiem doktryna, że monarcha jest głową Francji, że bez głowy nie może ona niemal istnieć w spokoju, że modlić się za monarchę to to samo, co modlić się za państwo.

Kler francuski, jak w wieku XVIII, znowu zlekceważył dokonujące się procesy społeczne. Znowu wiążąc się z warstwą górną, rządzącą, zapomniał o niższych, uciskanych. Wielka rewolucja nie nauczyła go niczego. Straty przez nią zadane mógł odrobić na początku XIX w. Zaniedbał to, a po roku 1830 już się one odrobić nie dały.

1

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kościół i rewolucja francuska Mieczysław Żywczyński
Historia Kościoła, Rewolucja francuska - duże znaczenie dla HK
Ks. M. Poradowski Dziedzictwo rewolucji francuskiej, Kościół
Kościół i wielka rewolucja francuska
Stany Zjednoczone, Rewolucja Francuska
Sukcesy rewolucji francuskiej, Hstoria
Rewolucja francuska (1789-1795), ważne wydarzenia historyczne
Dorobek pedagogiczny rewolucji francuskiej, Dorobek pedagogiczny rewolucji francuskiej
Rewolucja francuska
Chronologia rewolucji francuski Nieznany
Wielka Rewolucja Francuska

więcej podobnych podstron