Kacper uwielbiał się uczyć. Mama często opowiadała, jak podczas imienin u cioci, jako dwulatek bezbłędnie policzył do dwudziestu, wprawiając w zachwyt całe towarzystwo.
Obecnie Kacper był uczniem czwartej klasy i nadal chętnie się uczył.
W szkole bywa tak, że dzieci nie lubią dobrych uczniów, czemu dają wyraz, nazywając ich kujonami. Kacpra nikt jednak nie odważyłby się nazwać kujonem, bo był koleżeński i życzliwy. Chętnie pomagał innym w nauce, (nie dawał jednak odpisywać, bo twierdził, że to nieuczciwe), nie śmiał się, gdy komuś nie powiodło się na klasówce, nie chwalił się dobrymi ocenami, a ponadto dobrze grał w piłkę i w ogóle był OK.
Na początku czwartej klasy przybyło do niej kilku nowych uczniów. Pewnego razu jeden z nich, Piotrek, podszedł do Kacpra i powiedział:
Nie umiałem odrobić zadania domowego z matematyki. Daj odpisać.
Szkoda, że nie powiedziałeś mi wcześniej, że nie rozumiesz zadania - zmartwił się Kacper - pomógłbym ci je odrobić, teraz już za późno, a odpisywanie nic ci nie da.
- Co ty! - oburzył się Piotrek. To tak na ciebie można liczyć?
Po lekcjach Piotrek wraz ze swoimi kolegami czekał na Kacpra przed szkołą.
- Ty wstrętny kujonie i lizusie - syknął Piotrek - od dzisiaj będziesz nam dawał każde zadanie do odpisania, a jeżeli nie...
Piotrek nie dokończył zdania, ale miał taki wyraz twarzy, że Kacper zadrżał. Zdarzenia te sprawiły, że Kacper posmutniał, a nauka przestała go cieszyć. O tym, co się dzieje, nikomu nie opowiedział, bo nie był skarżypyta. Tylko Sebastian, jego najlepszy kolega, wiedział o wszystkim i jak mógł, pocieszał go.
Pewnego dnia Piotrek znowu podszedł przed lekcjami do Kacpra i zapytał:
- Dasz odpisać zadanie z matematyki?
- Nie dam - odpowiedział stanowczo.
Po lekcjach Piotrek z kompanami zaczaili się za szkołą i pobili Kacpra, Sebastianowi, który stanął w jego obronie, też się dostało.
- Tego już za wiele - pomyślał Sebek. O wszystkim opowiedział pani, która natychmiast zainterweniowała.
Historia zakończyła się dobrze, ale strach pomyśleć, co jeszcze mogłoby się stać, gdyby Sebastian nie zrozumiał, że są sytuacje, kiedy trzeba zaufać dorosłym i koniecznie poprosić o ich pomoc.
Wiesława Szubarga
MPK 11 (2007) s. 19