JAK JACEK CHCIAŁ BYĆ ŚWIĘTYM
Jacek wrócił ze szkoły wyjątkowo zamyślony. Wieści o wielkich świętych, ich dokonaniach i sławie, nie dawały mu spokoju.
Ksiądz katecheta mówił ostatnio o św. Maksymilianie, którego Jacek poznał ze wspólnie czytanych w domu lektur. Często bowiem mama lub tata czytali różne ciekawe książki. Cieszył się, że już tyle wie o tym męczenniku i rycerzu Niepokalanej, gdy inni tego wszystkiego dowiadywali się dopiero na religii. Mógł więc zadawać ciekawe pytania i wykazać się znajomością wielu szczegółów z życia ojca Kolbego.
Jacek zainteresował się św. Maksymilianem także dlatego, że podobało mu się postanowienie: "Muszę być świętym. I to jak największym świętym!" Wiedział, że to bardzo trudne zadanie. Sam nieraz próbował być dobry; ale i tak nie trwało to długo - zawsze coś go skusiło do złego, chociaż potem zrobił wszystko, aby to naprawić. Ale chcieć zostać świętym, to naprawdę nie byle co!
Nasz mały bohater dużo czasu poświęcał temu postanowieniu. Już pewnie kilka razy przeczytał życiorys św. Maksymiliana, jego poświęcenie, ofiarną i wyczerpującą służbę. Choć bardzo pragnął być świętym jak on, a może jeszcze większym, to nie bardzo chciało mu się nad tym pracować. Nawet nauka w szkole to za ciężki trud, a co mówić o służbie innym, modlitwie, apostolstwie... Ciągle myślał nad innym, łatwiejszym sposobem.
Któregoś dnia dowiedział się na lekcji religii, że każde imię nadane na chrzcie, oznacza misję i powołanie człowieka. Imię Jezus" oznacza Tego, który zbawia lud od grzechów; Zbawiciela. Podobnie imię św. Jana Chrzciciela mówi o jego misji. Tak też jest z imieniem Krzysztof, Piotr... Rozmyślając nad tym wpadł na genialne rozwiązanie swojego problemu. Nareszcie wie, dlaczego nie jest święty i co zrobić, aby nim szybko być!
Ze szkoły wracał z pewnością i zadowoleniem wielkiego odkrywcy. Z niecierpliwością przekraczał próg domu i zapominając o przywitaniu się, natychmiast pobiegł do taty.
- Mam! Znalazłem sposób! Wiem, co trzeba zrobić! - krzyczał rozpromieniony.
- Spokojnie - próbował go pohamować ojciec. - Powiedz, o co ci chodzi? - Znalazłem sposób, jak zostać szybko świętym! Tato, gdybym ja się nazywał św. Maksymilian, to bym był święty!
- A, o to ci chodzi - odrzekł spokojnie tato, nie przerywając czytania "Rycerza Niepokalanej". - To cudownie, że chcesz być jak Maksymilian. Ale - pogłaskał malca z uznaniem - czy wiesz, jakie imię otrzymał św; Maksymilian na chrzcie w Zduńskiej Woli?
- Zdaje się, że Mundek - odpowiedział niczego nie przeczuwając. -
Rajmund, znaczy się... - poprawił.
- No, właśnie! - potwierdził ojciec patrząc w rozpromienioną twarz synka. - Ten właśnie Rajmund Kolbe stał się św; Maksymilianem. Na pewno wiesz, jak.
Jacek dopiero teraz zrozumiał odpowiedź taty. Entuzjazm, z jakim przyszedł pochwalić się odkryciem, zamienił się teraz w zadumę. Dobrze przecież wiedział i znał drogę do świętości owego Szaleńca Niepokalanej.
- Widzisz Jacusiu, że samo imię nie czyni nikogo świętym - wyjaśniał dalej tato. - Nie czyni świętym także stan zakonny czy święcenia kapłańskie. Świętość dla wszystkich jest jednakowo dostępna. Receptą na nią nie są imiona i tytuły, ale bezgraniczna miłość Pana Boga i ludzi.
Taka, jaką poznałeś u św; Maksymiliana.
Zamyślony chłopiec popatrzył na tatę bez słowa, a potem odszedł do swego pokoiku. Gdy tylko tam wszedł skierował swój wzrok na figurkę Niepokalanej, która zawsze stała na jego biurku. - Więc co mam zrobić, aby nie zmarnować szansy? - pytał siebie. - Kto mnie poprowadzi, tak jak św. Maksymiliana?
Wpatrzony w rozłożone dłonie Niepokalanej na to znalazł odpowiedź. Teraz już wszystko zrozumiał.
- Tak, chcę być świętym - obiecał swojej pani. - Twoim świętym! - dodał pełen wewnętrznej radości i mocnego postanowienia.
RyM
Mały Rycerzyk Niepokalanej 2 - 2002