wiersze i opowiadania


„Woda”

T. Ferenc


„W sadzie jej pełno:

w studni aż dudni,

w deszczu pluszcze głośno,

w rzece płynie,

na samym morza dnie utopiona,

nie ginie.

W chmurze lekka jak para,

w wiadrze ciężka jak ołów,

piękna jak Wodospad Niagara,

w ogrodzie jak rosnący ogród.

A co drzewa mówią,

gdy im brak wody?

Co kwiaty,

Gdy nie ma deszczu?

Co powiesz ty,

Gdy przez dnie całe

sucho w kranie

i sucho w powietrzu?

Co powie żółta trawa

i popękana ziemia,

pusta studnia i rzeka,

i Sahara bez cienia?”

- Gdzie znajduje się woda?

- Co by było, gdyby wody zabrakło?


„Źródło w zaczarowanej dolinie”, D. Bryl

„Żyła raz pewna wdowa. Miała jedynego syna, którego bardzo kochała. Oczy jego zawsze były pełne uśmiechu, a ręce nigdy nie próżnowały, bo każda praca sprawiała mu radość. Dzięki temu w małym domku nie było biedy. Ale nie było też i zbytku, bo matka uczyła syna, że należy dzielić się z innymi. Aż kiedyś wydarzyło się nieszczęście. Matka ciężko zachorowała. Syn sprowadził najlepszych medyków - ale żaden nie umiał pomóc chorej. Pewnego dnia, kiedy wracał z apteki z miasta, naraz koń zarżał i stanął. Jakaś postać majaczyła w mroku. Była to Łukaszowi. Prosiła, aby ją podwiózł do wioski, bo już nogi stare i wzrok słaby. Zeskoczył chłopak z wozu i pomógł wsiąść starej zielarce. Starowina usadowiła się wygodniej i zaczęła chłopcu opowiadać o tajemniczej dolinie, w której pośrodku zaczarowanego ogrodu, źródełko żywej wody bije. Kto tej wody spróbuje, zaraz zdrowie mu wraca, choćby i najciężej chorował. Zielarka przestrzegała chłopca, że ci, co po wodę poszli już stamtąd nie wrócili. Ludzie o całym świecie zapominali. Chłopiec przed świtem do lasu wyruszył. Pierwszy promień słońca, drogę mu wskazał. Szedł śmiało, bez lęku, w las coraz gęstszy

i ciemniejszy. Szedł po ratunek dla matki. Kiedy słońce zachodziło, chłopak stanął na skraju rozległej doliny. Po środku doliny majaczyła żelazna brama, która była uchylona. Zobaczył cudowne kwiaty. Wyglądały, jakby ich płatki wyrzeźbiono z rubinów i tak pięknie pachniały. Usłyszał głos. Odwrócił się gwałtownie. Tuż za nim stała piękna pani i uśmiechała się tajemniczo, zaproponowała, że zerwie dla niego kwiat.  Nagle usłyszał skowronka i przypomniał sobie słowa matki, która mówiła, że nie zawsze w pięknym ciele kryje się piękna dusza. Chłopak podziękował wróżce i powiedział, że nie przyszedł tu po kwiaty, ale po żywą wodę dla chorej matki. Wróżka zaproponowała mu bogactwo i drogie kamienie. Chłopiec znowu odmówił, a wróżka zniknęła. Poszedł dalej przed siebie. Ponownie spotkał wróżkę, która kusiła go złocistymi owocami. Chłopiec wyciągnął rękę, bo był bardzo głodny, gdy ponownie usłyszał skowronka. Przypomniał sobie o matce i zaczął iść dalej aż dotarł do źródełka. Kiedy nachylił się by zaczerpnąć wody wróżka mu zabroniła twierdząc, że zginie ona i wszyscy ludzie w ogrodzie. Ale

w tej chwili skowronek zaśpiewał głośno i radośnie. Młodzieniec zaczerpnął wody

i prysnął nią na ludzi, którzy się obudzili, a wróżka zamieniła się w młodą, piękna dziewczynę. Tak zdjął czar, który rzucił na wszystkich zły czarownik. Chłopiec wraz

z dziewczyną wrócił do domu, a na progu ujrzał swoją matkę zdrową. Wypadł mu z rąk dzbanuszek z żywą wodą. Woda nie była już potrzebna. To miłość syna uzdrowiła matkę. Tam, gdzie woda wsiąkła w ziemię wyrosły niezapominajki, były takiego koloru jak oczy matki.”

„Zimowe zabawy”

R. Pisarski


dużo na boisku śniegu po pas,

cieszy się, skacze każdy z nas.

Srebrzystą śnieżkę w rękę bierz,

Bałwanka ulep jeśli chcesz!

Dziś na saneczkach pisk i śmiech

Gdy zjeżdżasz z górki, wstrzymaj dech.

Nie bój się zjazdu, nie bój się nic,

Pędź po pagórkach hyc, hyc, hyc!

Dziś na ślizgawce szum i gwar,

Na szklanej tafli tysiące par.

Już od południa taki ruch.

Ślizgaj się z nami, jeśliś zuch!

Ani mróz, co szczypie w uszy

Ani śnieg, co w oczy prószy,

Ani wiatr, co czoło chłodzi,

Nic zabawie nie zaszkodzi!


„Biegały ptaszki”

T. Kubiak


Biegały ptaszki, biegały,

Po śniegu, jak płótno białym.

Stukały dziubkiem w okienko:

- czy o nas nikt nie pamięta?

Wybiegły dzieci ze szkoły,

Sypią ziarenka na pola.

Ptaszki ziarenka zebrały

I dalej - frrr - poleciały.


INSCENIZACJA

Dorota Gellner „Głodny ptaszek”

(Dzieci stoją w półkolu. Ptaszek biega dookoła, machając rękami - skrzydełkami)

Dziecko 1: Lata ptaszek po ulicy

w pierzastym śliniaczku

Dziecko (razem): Chodź tu do nas, chodź tu do nas

mały, głodny ptaszku!

Dziecko 2: Lata ptaszek po ulicy,

lata po podwórku...

Dzieci (razem): Chodź tu do nas głodny ptaszku,

w pierzastym kapturku!

Ptaszek: (tupie nóżkami i podskakuje)

Zimno w łapki!

Pusto w brzuszku!

Dziecko 3: (udaje, że rozsypuje okruszki po podłodze)

Dam ci zaraz garść okruszków!

Dziecko 2: Nie rób takiej smutnej minki!

Dam ci chleba i słoninki!

(Ptaszek udaje, że odlatuje ze sceny)

Dzieci: (razem, łapiąc Ptaszka)

Ptaszku! Ptaszku! Dokąd lecisz?

Ptaszek: Ja? Po żonę i po dzieci!

Po kuzynkę i kuzyna...

(Na scenkę wbiegają Ptaszki, kucają i dziobią coś z podłogi)

Dzieci: (łapią się za głowy)

Strasznie duża ta rodzina!

Ale jeśli będzie trzeba,

przyniesiemy więcej chleba!

Dziecko 1: Jedzą ptaszki podwieczorek

na środku podwórka.

Patrzcie! Śmieją się im w oczy!

Śmieją ptasie piórka!

„Usypianie strumyka”

Karolina Kusek,


Zima

chce uśpić strumyk.

Nie chce, by płynął dalej.

Chce mu wytrącić w biegu

pulsujące wiosełko.

Usztywnić płetwy, fale.

Chce go w ślizgawkę zaczarować

i szaleć na niej na wyścigach.

Pokonać wiatr,

co na łyżwach srebrzystych śmiga.

Ale strumyk spać nie chce

albo zasnąć nie może.

Im zima mocniej śniegiem prószy,

tym on głośniej gaworzy.


„A jak będzie słońce, a jak będzie deszcz, wiersze, opowiadania, teatrzyki, przysłowia i zagadki dla przedszkoli, Wyd. WSiP, Warszawa 2001

„Jedzie zima”

Cz. Janczarski,


Przypłynęła chmura sina.

Od północy wiatr zacina.

Kot wyjść z izby nie ma chęci.

Coś się tam na dworze święci!

Kraczą wrony na parkanie:

- Jedzie zima, groźna pani!

I już lecą z nieba śnieżki,

Zasypują drogi, ścieżki,

Pola, miedze i podwórka,

Dach, stodoły, budę Burka.

Kraczą wrony na jabłoni:

- Jedzie zima parą koni!

Mróz ściął lodem brzeg strumyka.

Zając z pola w las pomyka.

Krasnoludki zmarzły uszy,

Już spod pieca się nie ruszy!

Kraczą wrony na brzezinie:

- Oj, nieprędko zima minie!


„A jak będzie słońce, a jak będzie deszcz, wiersze, opowiadania, teatrzyki, przysłowia i zagadki dla przedszkoli, Wyd. WSiP, Warszawa 2001

„Zimowa piosenka”

Irena Suchorzewska,

Lubię śnieżek, Lubię śnieg.

Chociaż w oczy prószy.

Lubię mrozik, lubię mróz.

Chociaż marzną uszy.

Lubię wicher, lubię wiatr.

Chociaż mnie przewiewa.

Lubię zimę! Idę w świat i wesoło śpiewam.

„A jak będzie słońce, a jak będzie deszcz, wiersze, opowiadania, teatrzyki, przysłowia i zagadki dla przedszkoli, Wyd. WSiP, Warszawa 2001

„Spacer maluchów”

Irena Suchorzewska,

Pada śnieżek biały,

Puszysty i suchy,

Idą na spacerek

Z przedszkola maluchy.

Chrupią pod nogami

Zmarznięte kałuże,

Gubi Jaś kalosze,

Bo trochę za duże.

Pada śnieżek biały

Z drzewa okiść leci.

- Trzymaj, Małgorzatko,

Czerwony berecik.

Patrzcie, co się dzieje

Wesola Irenka

Jedzie, jak na sankach,

Na własnych spodenkach.

Pada śnieżek biały,

Już jest po kolana,

Lepią dzieci razem

Śmiesznego bałwana.

Ulepiły pięknie:

-Do widzenia panu!

Jutro znów przyjdziemy,

Zaraz po śniadaniu!

„A jak będzie słońce, a jak będzie deszcz, wiersze, opowiadania, teatrzyki, przysłowia i zagadki dla przedszkoli, Wyd. WSiP, Warszawa 2001

„Wakacje z zimą”

Wincenty Faber,

Zimne są w górach w zimie wakacje.

Mieszkam w niewielkim domku pod lasem.

W ciepłym pokoju siedzę spokojnie,

A zima chce się wprowadzić do mnie.

Właśnie przegląda się w moim oknie czaruje szyby,

Gdy mróz je dotknie.

„A jak będzie słońce, a jak będzie deszcz, wiersze, opowiadania, teatrzyki, przysłowia i zagadki dla przedszkoli, Wyd. WSiP, Warszawa 2001

„Lodowy pociąg”

D. Gellner,

Na stację Mrozy rankiem zimowym

Zajechał nagle pociąg lodowy.

Wokół komina miał szalik w paski

I dym w błyszczące lodowe gwiazdki.

A wiózł ten pociąg

Łyżwy i sanie

Dla Pani Zimy na powitanie.

Sam to widziałem na stacji Mrozy

Rankiem srebrzystym,

Rankiem zimowym.

„A jak będzie słońce, a jak będzie deszcz, wiersze, opowiadania, teatrzyki, przysłowia i zagadki dla przedszkoli, Wyd. WSiP, Warszawa 2001

,,Pożegnanie zimy"

E. Romaniec - Zawadzka

Ostatnie wzgórki śniegu
już znikają na łące.
Cala ziemia paruje,
i wyżej świeci słońce.
Bałwanek na podwórku
już się zamienia w wodę,
a wierzby wokół domu
puszczają pędy młode.

Lecz wiosna nie przychodzi
choć ciągle o niej śnimy,
bo boi się Marzanny
złej wróżki śnieżnej zimy.
Nie zakwitną pierwiosnki,
nie zazielenią się zboża,
dopóki zła Marzanna
nie odpłynie do morza.

Niechaj wiosna przybywa,
a zima szybko znika.
Zrobimy dziś Marzannę
ze słomy i z patyka.
Śpiewając pieśń o wiośnie,
spotkamy się nad rzeczką,
wrzucimy w nią Marzannę
niech płynie hen daleko

http://www.psp5.pionki.pl/tsecret/marzanna/marzanna.html

„Chmury”

J. Ratajczak, „

Zimą, o nowiu

Chmury są ciężkie, jakby odlane z ołowiu.

Wiosną topnieją niczym kry na rzece,

Kiedy je słońce oświeca.

Latem kwitną jak kwiaty,

Płyną białe na wszystkie strony świata.

Jesienią - żółkn, rudzieją,

Wicher w nie chłodny wieje.

A zima znowu są szare, ciężkie, jakby odlane z ołowiu.

A jak będzie słońce, a jak będzie deszcz, wiersze, opowiadania, teatrzyki, przysłowia i zagadki dla przedszkoli, Wyd. WSiP, Warszawa 2001

„Wrony”

Cz. Janczarski,

Siadły wrony na parkanie

Zaczynają narzekanie.

Stary gawron mówi:

- Pono zmarzłaś w łapy pani wrono?

Usiądź sobie w kominie.

Tam dym ciepły w kuchni płynie.

Ciepły dymek

Z smolnej szczapy

Ogrzeje ci, wrono, łapy.

Na to wrona:

- Oj, gawronie, jeszcze mi spódnica płonie!

„A jak będzie słońce, a jak będzie deszcz, wiersze, opowiadania, teatrzyki, przysłowia i zagadki dla przedszkoli, Wyd. WSiP, Warszawa 2001

„Sarenki”

Cz. Janczarski,

W lesie po śniegu miękkim

Biegną, biegną sarenki.

Wśród dębów, wśród sosenek

Jest stołówka sarenek.

Są tam drabinki z sianem

- Smacznego, sarenki kochane!

„Wrona”, J. Ratajczak

Mam wronę,

Która mieszka na balkonie.

Gdy chleba nakruszę,

Do drzwi podchodzi, chociaż śnieg prószy

Gdy karmnik wystawię,

Wygania z niego wróble za balkonu krawędź.

Jednak pod koniec zimy,

W nocy lub wczesnym ranem,

Ucieka ode mnie wrona bez słowa pożegnania.

„A jak będzie słońce, a jak będzie deszcz, wiersze, opowiadania, teatrzyki, przysłowia i zagadki dla przedszkoli, Wyd. WSiP, Warszawa 2001

„Doktor niedźwiedź”

Andrzej Szmarło,

Do kliniki zwierzęcej dziś kolejka od rana,

A to skrzydło zwichnięte, a to nóżka złamana.

W nocy przeszła nad lasem przeokropna ulewa.

Poskręcała konary, połamała drzewa.

Doktor niedźwiedź ma stale pełne ręce roboty.

Po poradę przychodzi, każdy kto ma kłopoty:

Wiewiórka - bo jej na deszczu zmokła skórka,

Sroka - bo zgubiła piórka na bokach

Sowa - bo ją od wichru boli głowa,

Żuk - bo mu odpadła jedna z nóg,

Dzik - bo mu racica wpadła we wnyk,

Kret - bo sobie w tunelu otarł grzbiet,

Łasica - bo ją przeraziła nawałnica.

Przyniesiono też kunę porażona piorunem.

Doktor dobre ma słowo dla każdego pacjenta.

Umie leczyć choroby, dba o swoje zwierzęta.

Każdy doktora chwali, są pacjenci z oddali:

Z Lasu Stumilowego był Puchatek z kolegą,

Chociaż doktor się spieszy i choć późna jest pora,

Nie ubywa pacjentów przed kliniką doktora.

W końcu doktor zmęczony sam podupadł na zdrowiu.

Już nie może przyjmować zwierząt w swym pogotowiu.

Więc pamiętaj, zwierzaku, ze gdy późna jest pora

I gdy sprawę masz błahą, oszczędź swego doktora.

Na słoneczne i deszczowe dni, wiersze i opowiadania, teatrzyki, Teresa, Dzierzyńska, Hanna Ratyńska, Elżbieta Stójowa, WSip, Warszawa 1998,

„Zuzia i zima”, Beata Mróz - Gajewska, Na słoneczne i deszczowe dni, wiersze i opowiadania, teatrzyki, Teresa, Dzierzyńska, Hanna Ratyńska, Elżbieta Stójowa, WSip, Warszawa 1998,

Patrzy Zuzia przez okienko.

- Mamo, świat się przykrył białą kołderką,

Ja chcę tak samo!

Idzie Zuzia przez podwórko.

Wiatr za kaptur złapał.

Mróz w policzki Zuzię drapał.

Lód bucikom drogę plączę.

Oj, kłopoty ma nasz bączek!

- Zuziu - na zimowe prztyczki

Najlepsza czapka, szalik i rękawiczki.

„Zimowe słońce”, Jadwiga Aleksandra Hokuba, Na słoneczne i deszczowe dni, wiersze i opowiadania, teatrzyki, Teresa, Dzierzyńska, Hanna Ratyńska, Elżbieta Stójowa, WSip, Warszawa 1998,

Zimą słońce późno wstaje z różowego łoża.

Rozsuwa chmur zasłony,

Wysyła w dół jeden promyk - jaka tam dzisiaj pogoda?

Może zostanę w pościeli

I udam, że jestem chore?

Poleżę dzionek cały

- co tam wszystkie zegary -

I zajdę tak, jak wieczorem!

„Wędrówka zimy”, Jan Boratyński, Na słoneczne i deszczowe dni, wiersze i opowiadania, teatrzyki, Teresa, Dzierzyńska, Hanna Ratyńska, Elżbieta Stójowa, WSip, Warszawa 1998,

Płynie zima nad lasami,

Nad łąkami i polami.

Łodzią z lodu wyrzeźbioną,

Srebrnym szronem ozdobioną.

Nad dachami, kominami,

Nad domami, fabrykami.

Patrzy na dół z łodzi, z góry,

Na te jakieś czarne chmury.

Płynie dalej, lecz się krztusi:

To ten czarny dym ją dusi!

To ta sadza1 te opary!

Co zbrudzily śnieżek biały.

Na ulicach czarne błoto!

Nawet mróz, chodząc piechotą,

Nie potrafi go zamrozić

Tam w nim dużo siedzi soli!

- Cóż - dorośli mnie nie lubią -

Szepsze Zima, myśląc długo.

- komu skarby podarować.

Gwiazdkę z lodu ofiarowac.

Komu okna przyozdobić,

Mroźny ogród na nich zrobic

a… czy warto mi się starać,

przecież dym to zniszczy zaraz!

Już wiem! Dzieciom dam to wszystko!

Zrobię dla nich zimowisko!

W gęstym lesie, na polanie,

Prawdziwa chatka stanie!

Śnieżną gwiazdką ozdobiona,

Białym puchem przyprószona,

Dzieci wezmą się za ręce

Zaśpiewają mi piosenkę.

„Zaspa”, Laura Łącz, słoneczne i deszczowe dni, wiersze i opowiadania, teatrzyki, Teresa, Dzierzyńska, Hanna Ratyńska, Elżbieta Stójowa, WSip, Warszawa 1998,

Narobiłem rano gwałtu,

Że nam złodziej ukradł auto!

Pół domu się ze mnie śmiało,

Bo mi tylko się zdawało.

Wstałem wcześnie (bo tak lubię)

I do okna lecę biegiem.

A tam wszystko jest pod śniegiem!

Patrzę, aż przecieram oczy

- Tyle puchu spadło w nocy,

Ze przykryło, jak pierzyną,

Domy, chodnik, sklepy, kino,

Nasz samochód - koła, maska,

Reflektory - istna zaspa!

Nie widać go było wcale!

No, może tylko kawałek.

Tata mówi: „Ochotnicy

Schodzą ze mną do piwnicy

Po łopaty - i idziemy.

Zaraz auto odkopiemy”.

Zawsze zgłaszam się z ochotą,

Nie ociągam się z robotą -

I nim minął ten poranek,

Sam samochód odkopałem!

Nie, ja wcale się nie chwalę -

Kopać umiem doskonale!

Ale żeby nikt nie myślał

Że nadymam się i zmyślam,

Ze to wszystko zwykła błaga -

Tata… trochę mi pomagał.

„Zimowy dzień”, A. Jureczka

W moim bliku mieszka starszy pan. Pan Karol, bo tak ma na imię, to naprawdę przedziwny gość. Ciągle biegają za nim jakiejś zwierzęta, jak za jakimś „zwierzątkowym czarodziejem”. Oto właśnie on, popatrzcie; ma na głowie ten śmieszny kapelusz i okulary w drucianej oprawce.

Patrzcie tylko, jak zimny wiatr rozwiewa jego szalik w czerwone paski, a on nic - brnie po kolana w śniegu. Czy ktowidział, by wychodzić z domu w taką pogodę? Ciekawa jestem, dokąd ten mój sąsiad idzie? Może do sklepu po słodkie bułeczki albo po gazetę do kiosku? Oj, nic z tego, dawno już minał i kiosk, i sklep ze słodyczami. Nic, tylko idzie prosto przed siebie. Spójrzcie, właśnei wchodzi do parku. Co też on będzie robił w tym parku? Może chce się pohuśtać? Ależ skąd, na to jest już przeciez za stary. A może usiądzie na ławce, by trochę odpocząć…. Chyba nie, jest przecież za zimno! Sąsiad idzie drogą, która prowadzi prosto do parkowego stawu. Spójrzcie tylko, pan Karol wyjmuje coś z kieszeni, chyba będzie karmił ptaki! Już podpływają do niego zziębnięte łabędzie, na gałęziach przysiadły wróble, a przy brzegu rozsiadła się wrona.

Pan Karol sprawiedliwie rozdaje przyniesiony pokarm. Nawet wronie dostało się trochę okruszków. W torbie jest już pusto, więc sąsiad pomachał ptakom na „do widzenia”. Oj ten pan Karol, zamiast wracać do domu, idzie dalej w głąb parku. Popatrzcie, stanął pod największym drzewem i do kogoś macha ręką.

Sąsiad wyciąga dłoń ku gałązce, a na jego rękawie siada mała wiewióreczka. Czy pan Karol też coś dla niej ma? Mój sąsiad pomyślał o wszystkich zwierzętach w parku. Dla wiewiórki znalazło się trochę orzechów. W parku robi się coraz zimniej, więc pan Karol pożegnał już małą wiewiórkę. Ciekawa jestem, czy mój sąsiad jutro znów odwiedzi swoje zwierzątka?

„Zima”, Lech Konopiński, Polscy autorzy „Cztery pory roku”, Wyd. Podsiedlsk - Raniowski i spółka, Poznań 2001r.

Gdy zima do nas przychodzi Zima - to taka jest pora,

ze śniegiem, wiatrem i mrozem, gdy stary niedźwiedź śpi mocno,

dziwią się starsi i młodzi, a w swoich dziuplach i norach

że świat tak zmieniać się może. Inne zwierzątka odpoczną.

A ja się cieszę szalenie, Śpią wszystkie rybki w jeziorze

z radości skaczę jak zając, i nikt nie zbudzi ich chyba,

gdy z białych chmurek na ziemię bowiem przed śniegiem i mrozem

miliony gwiazdek spadają. lodowa chroni je szyba.

To śnieg tak prószy i prószy Na ziemi śniegu aksamit,

na lasy, pola i drogę, a na nim ptaszki drżą bose.

a mróz wciąż szczypie mnie w uszy, Głodne są chyba czasami,

choć ja go szczypać nie mogę. Więc im okruszki przyniosę!

Mróz inne lubi też żarty:

kwiaty do okien przyciska

i wodę zmienia w lód twardy,

by rzeka stała się śliska.

„Pod świerkiem”, Danuta Gellnerowa, Polscy autorzy „Cztery pory roku”, Wyd. Podsiedlsk - Raniowski i spółka, Poznań 2001r.

Stoję sobie. Świerk w tej czapce

Gdzie? będzie spał!

Pod świerkiem. a jak skończy

Śnieg otulił sen zimowy,

Świerk futerkiem. wtedy zdejmie

Czapkę mu czapkę z głowy!

Z pomponem dał -

„Biało”, Joanna Kulmowa, Polscy autorzy „Cztery pory roku”, Wyd. Podsiedlsk - Raniowski i spółka, Poznań 2001r.

Śnieg pada

coraz to bielej.

Las pięknieje na śnieżne wesele.

płyną w bieli białe sosny - żaglowce.

Brodzą w bieli białe boćki - jałowce.

Biegną w bieli białe świerczki - owieczki.

Słońce na nich zapala dzwoneczki.

I tak jest jakby się wszystko zasłuchało

w jedno słowo - BIAŁO.

„Zmarzlak”, Danuta Gellnerowa, Polscy autorzy „Cztery pory roku”, Wyd. Podsiedlsk - Raniowski i spółka, Poznań 2001r.

Krasnal Zmarzlak zwinął się w kłębuszek.

- Zimno mi w nos!

Zimno mi w uszy!

Dajcie mi ciepłą czapkę!

Dajcie mi kożuszek!

Owińcie mi szyję szalikiem

dłuuuuugim - jak rzeka!

Włączcie mi sto piecyków!

Zagrzejcie mi kubeł mleka!

Nie wyjdę zza pieca dopóty,

Dopóki nie staną tu ciepłe buty,

i poduszek caął fura,

i pierzyna wielka jak góra!

A jak nie zawiesicie na niebie słońca,

to będę siedział za piecem bez końca!

„Puszek śniegu”, Maria Czerkawska, Polscy autorzy „Cztery pory roku”, Wyd. Podsiedlsk - Raniowski i spółka, Poznań 2001r.

Siadł na grzędzie puszek śniegu. Wszystkie zgodnie zawołały:

Zaraz zwołał swych kolegów. „Będziemy tu zimowały”

Zleciało się tyle puszków, grzały kiełki i nasionka.

Jakby pękła gdzieś poduszka. Aż zadzwoni pieśń skowronka

„Michały”, Joanna Papuzińska, Polscy autorzy „Cztery pory roku”, Wyd. Podsiedlsk - Raniowski i spółka, Poznań 2001r.

Wędrowały dwa Michały

ścieżka wśród wysokich zasp.

W sypki śnieg się przewracały

naumyślnie, raz po raz.

Hej - siup! Niechaj się kurzy

za tym małym i dużym!

Niech wystrzela jak fontanna,

jak pióropusz śnieżny puch,

bo najmilej jest od rana

w śnieg zapadać się po brzuch!

Lecz się zmęczył Michał mały,

sznurowadło zgubił gdzieś…

Więc go musi duży Michał

na barana dalej nieść.

Hej - siup! Droga się dłuży

ledwo idzie ten duży…

- Ech, uczniaki - nieboraki,

wsiadać, to powiozę was!

Odjechały dwa Michały,

a wam kłaniać się kazały w pas.

„Księżycowy domek”, Natalia Usenko, Polscy autorzy „Cztery pory roku”, Wyd. Podsiedlsk - Raniowski i spółka, Poznań 2001r.

Przyszły w nocy chmury pełniuteńkie śniegu.

Cały świat jest biały jak północny biegun!

Wybiegniemy z domu w pole zaśnieżone,

ulepimy sobie księżycowy domek.

Wszyscy tam wejdziemy, wszyscy się zmieścimy.

Jak zmarzniemy trochę, to się przytulimy!

Roztańczone płatki śniegu, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r.

Roztańczone płatki śniegu

W bielutkim kolorze

Lecą z nieba, zawsze w biegu

W szampańskim humorze.

Tylko tańczyć by wciąż chciały,

Chociaż przyszła zima.

Proszą dzieci na bal biały

Gdy mróz mocno trzyma.

Piekne, srebrne baletniczki

Kręcą się, spadają,

Gdy rozłożą swe spódniczki,

Wszędzie będzie biało.

Coraz więcej płatków wkoło

Biały bal do ranka,

A dzieci z minką wesolą

Ulepią bałwanka.

Zjazd we wtorek u sikorek, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r.

Stoi karmik, obok chatki,

w nim sikorki dwie, bogatki

mają już przysmaki wszystkie i są bardzo towarzyskie.

Wpadły raz na pomysł taki,

By zaprosić inne ptaki,

by zaprosić inne ptaki,

do wspólnego ucztowania

na obiad i śniadania.

Jeszcze trzeba wybrać porę,

może za trzy dni, we wtorek?

Gdy już termin ustaliły,

ogłoszenie wywiesiły:

„zjazd we wtorek sikorek,

Rano, w obiad i wieczorem.

Będzie dużo smakołyków

w naszym gościnnym karmiku”.

A we wtorek, wczesnym rankiem

stoi miska ze śniadankiem:

chlebek, ziarno i słoninka,

proso, siana odrobinka,

skwarki, woda na spodeczku,

a sikorki z kokardeczką

ptasich gości wypatrują,

nóżką w miejscu przytupując.

Przyleciały trzy wróbelki:

„Mamy dziś apetyt wielki

na te skwarki w tłustym sosie”

„Ależ jedzcie, bardzo proszę!

Świeże mamy tu skraweczki!”

- cieszą się dwie sikoreczki.

Sierpówka - gołąbek leci,

wraz z nim dwoje jego dzieci:

„Przybyliśmy tu z rodzinką,

poczęstujcie nas słoninką!”

„Proszę, u nas wszystko świeże!

może podać wam talerze?”

„Nie, dziękuję, syn i córka

i ja zjemy ją ze sznurka.”

Skaczą sikorki z radości:

„Tylko popatrz! Ile gości!”

Nadlatują z prawej strony

trzy wesołe, czarne wrony:

„chleba, prosa, ziarna dacie,

potem po nas posprzątacie!”

Ptaków, ptaszków jest bez liku,

ciasno robi się w karmiku!

Krzyk podniosły dwa gawrony:

„Kto tu wpuścił te trzy wrony!

Pchają się, i tylko kraczą!

A ustąpić nam nie raczą!”

Mała kawka drze się:” Z drogi!

Bo nadepnę wam na nogi!”

Nagle wielki, czarny kruk

puka w drzwi karmika: puk, puk.

Wrona woła, zła, na kruka:

„Czego pan tu u nas szuka!

Wszyscy pchają się od rana!

Nie ma miejsca, proszę pana!”

Kruk zezłościł się okropnie”

„Niech cię wrono, kawka kopnie!”

Tupnął, aż ścianki zadrżały

i rozwalił karmik cały!

Pospadały ptaki wszelkie,

i gołębie, i wróbelki

wrony, kawka, ziarnka wszystkie

i sikorki towarzyskie!

Kruk potrząsnął tylko głową:

„Co za dużo, to niezdrowo!

Po co tak się kłócić, pchać,

trzeba swoją wartość znać!

Bo gdy wejdziesz między wrony,

krakać będziesz jak i one!”

Od tej pory dwie sikorki nie świętują już we wtorki.

Srebrny szron, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r.

Szron roślinki dziś pościnał,

skrzy się, lśni na pajęczynach.

Trawa cała jest w diamentach

- a to rosa zamarznięta!

Oj, przymrozek już nadchodzi,

znak, że bardzo się ochłodzi.

Może nawet śnieżek spadnie

- w listopadzie będzie ładnie,

Jakby zima wielka była,

Gdy roślinki szron pościnał.

O tym, jak Grudzień na sankach przyjechał, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r.

Wozem przez świat jechał Grudzień,

ale szło mu jak po grudzie.

Tu coś trzaśnie, tu zaskrzypie

a mróz trzyma i śnieg sypie.

Zima zbliża się, to prawda

nie dla Grudnia taka jazda!

W ziemi grudy, koleiny

a świat szary, smutny, siny.

aż zatrzymał się w kałuży

Skutej lodem - to źle wróży!

„Co też począć” - myśli Grudzień,

wóz popycha w wielkim trudzie.

Ale na nic ta robota

lód się topi, tworząc błota.

„Jaką wybrać teraz drogę?

Przecież spóźnić się nie mogę?

Każdy Grudnia wypatruje

świąt ze śniegiem oczekuje.

Oj, do wiosny tu zostanę!”

Nagle drogą idzie Janek:

„Mówi się, że grudzień - trudzień,

Wszystko idzie jak po grudzie!

Prawda to jest, widzę sam

Lecz ja radę na to mam!

Pomysł to małego Janka:

„Lepiej, Grudniu jedź na sankach!

Ja swe sanki dam z ochotą

Sam zaś wrócę już piechotą”

I pomknęły sanki w dal,

Mignął tylko ciepły szal.

I mówili potem ludzie,

Że na sankach jechał Grudzień!

Grudzień ziemię grudzi, a izby wystudzi, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r.

Grudzień - studzien ziemie grudzi,

śniegiem sypnie, izby studzi.

Droga zamarznięta cała,

już niedługo będzie biała.

Gęsty śnieg okryje wszystko.

staw zamieni w lodowisko,

a kałużę w ślizgaweczkę,

rybkom zamknie lodem rzeczkę.

Pojawią się bałwanki,

łyżwy, narty oraz sanki,

i weselej jest na świecie,

kiedy śnieżek z nieba leci.

Ale życie w mroźny grudzień

często bywa w wielkim trudzie.

Ziemia przecież skuta lodem,

ciężko jeździć samochodem.

Na ulicach bardzo ślisko,

zła widoczność jest, gdy mglisto.

Zima daje się we znaki,

marzną ludzie, marzną ptaki,

nawet leśne też zwierzęta

-trzeba o nich więc pamiętać!

Ptaszkom karmik pobudować,

ziarna, chlebka nie żałować.

Pan leśniczy zimą właśnie

w lesie stawia wielki paśnik,

a w nim sianko świeże, syte

sarny zjedzą z apetytem.

Pośród śniegu grudniowego

- życzymy zatem im smacznego!

Pani zima, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r.

Idzie srebrna pani Zima,

srebrny sopel w ręku trzyma.

Szal i płaszcz ze srebrnych nitek

w śnieżny puch i szron spowite.

Z lodu cała jest korona

gwiazdeczkami ozdobiona.

Gdy po świecie Zima chodzi,

sypie śniegiem, w zaspach brodzi.

Pyta dziadka Mroza, czyby

pomalował ludziom szyby.

Mróz i Zima chodzą w parze,

za to ich szacunkiem darzę.

A choć czasem szalik zgubię

zimę z mrozem bardzo lubię.

Ptaszki w karmiku zimą, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r

Dziś w karmiku poruszenie

Ptaszki mają swe jedzenie.

Tatuś zrobił domek z drewna

Ptasia to stołówka pewna!

Od tej pory pamiętamy

Chętnie ptaszki dokarmiamy.

Przyleciały dwa wróbelki:

„Tu jest coś na głód nasz wielki,

Ziarno, proso, ryż i chlebek,

Smaczny bar pod mroźnym niebem!”

Na sznurku wisi słonina

„Już niestraszna sroga zima.”

- sikoreczka ćwierka, słyszę

Na słonince się kolysze.

Nawet stara, siwa wrona

Przyfrunęła, bo i ona

Czuje głód, gdy śnieg wokoło

A w karmiku jest wesoło!

Bo bez jadła mroźną zimą

Ptaszki mogą przecież zginąć.

A tak zawsze jest weselej,

Gdy za oknem słychać trele

I radosne: kra, kra kra!

Ptasia to orkiestra gra.

Kto o ptaszki zimą dba,

Ten wesołą minkę ma!

Sopelki, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r

Przysiadły sopelki

jak szklane wróbelki.

Aż z dachu zwisają,

i się przyglądają

w lustrzanej kałuży:

raz mały, raz duży,

bo w promieniach słońca

migocą bez końca.

I kto z was odgadnie,

co błyszczy się ładniej:

w kałuży kropelki

czy szklane sopelki?

Jak to Luty zgubił buty, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r

Ubrał Luty ciepłe buty,

bo świat lodem cały skuty.

Poszedł w dal, zgubił szal

i zrobiło mu się żal.

Wracać czas, lecz przez las,

idąc - gdzieś zapodział pas.

Potem znów kilka sów

zepchnęło go w leśny rów.

Niedźwiedź tam chrapał sam,

gdy się zbudził, zrobił „bam”.

Musiał Luty oddać buty,

a do domu szedł na skróty.

Zrobimy lodowisko, Małgorzata Lewicka, Rok wierszem malowany, Wyd. Iwanowski, Płock 2005r

A gdy mróz zamrozi wszystko,

to zrobimy lodowisko.

Trzeba tylko wylać wodę,

a mróz w mig ją skuje lodem.

Kto poślizgać się odważy,

będzie mistrzem wśród łyżwiarzy.

Piruety, taniec w parach

kto ma łyżwy, niech się stara!

Kulig

Bierzcie sanki,mili moi,
Śnieżna frajda dziś się kroi.
Choć mróz chrzęści,pod nogami
- Na wycieczkę,wszyscy z nami.

Niech się kulig wężem wije,
W białych polach niech ożyje
- Kolorowym sznurem sanek :
Ten słoneczny mroźny ranek.

Wio kasztanki,wio z ochotą
-W dal iskrzącą,srebrnozłotą,
Wio kasztanki,wio wesoło
- Chociaż zima lśni wokoło !

http://www.fabrica.civ.pl/artykul,69.html

Zimowa Wyprawa

Stary królik, doktor znany,
Przez posłańca był wezwany,
Do małego Kłapouszka,
Który dostał bółu brzuszka :

Czy on mieszka hen za lasem,
Gdziem za młodu hasał czasem ?
Lecz iść trzeba,trudna rada
- Myśli doktor... i powiada :

Za oknami zawierucha,
Chyba drogę mi zadmucha
- Muszę ubrać szare futro,
Gdyż do domu wrócę jutro.

Chodźmy zatem, mój kamracie,
Przebiegnijmy pól połacie,
By zanurzyć się w gęstwinie
- Wówczas trop nasz,wnet zaginie.

Już pomknęli, zgodną parą :
Doktor powiódł drogą starą
- Wprost przed siebie,w bór sosnowy,
Poprzez chruśniak malinowy,

Przez dąbrowy i ruczaje...
Doktor sapie,często staje
- On już wiekiem utrudzony,
Mknąć nie może,jak szalony :

Więc przycupnie sobie czasem,
Gdzieś w remizie,lub pod lasem,
I nabrawszy wiatru w płuca,
W dalszą drogę raźnie rusza.
Wciąż się wzmaga zawierucha:
Sypie śniegiem,w oczy dmucha,
Wielkie zaspy,z lewa,z prawa...
Oj,doktorze - trudna sprawa!

W śnieżnym puchu utoniemy,
Nim szczęśliwie tam dobrniemy,
Gdzie Kłapouch z mamą mieszka
- Z podstawówki,mój koleżka.

Nie bądź płochy,jak zające
-Jeszcze będziesz jadł na łące:
Koniczynkę,rajgras,ziele,
W piątek,świątek i niedzielę,

A popijesz z kwiatów rosą,
Nim ją kosiarz strąci kosą,
Zanim zsiecze trawę rankim,
By pachniała,łąka siankiem.

Lecz zostawmy wspomnień chwile,
Będzie na nie czasu tyle
-Przy herbatce u kłapciaka,
Gdy wyleczę już dzieciaka,

Z pospolitej przypadłości :
Z bólu brzuszka, i nudności,
I przyczyny niestrawności,
Która w jego trzewiach gości.

Po kwadransie dym ujrzeli
I po chwili byli w norze:
Witj,witaj nam doktorze!

Wchodźcie mili przyjaciele
- W kuchni miejsca jest niewiele,
Proszę zatem na pokoje,
Nim przebadasz dziecię moje.

Wielkie dzięki,cna mateczko
-Wpierw zobaczę chore dziecko...
Prowadź zatem do małego!
Czy marchwiankę masz dla niego ?

Zaraz wstawię,jeśli trzeba...
Dałam mu suchego chleba,
Mało picia,trochę siana,
Jednak cierpi wciąż od rana.

Tutaj leżysz mój chorasku,
Zamiast kozły fikać w lasku ?
-Brzuszek niczym mała beczka,
Nadmuchany,jak piłeczka.

Czyś jadł wczoraj koniczynę ?
- Owszem....Tylko odrobinę,
A objawy opłakane,
Wystąpiły - już nad ranem.

Mięta wcale nie pomaga,
Lecz biegunkę, jeszcze wzmaga.
- Proszę miętę więc odstawić,
Wywar z marchwi wnet nastawić :

Bardzo drobno poszatkować,
Trzy kwadranse pogotować,
Dodać węgla aktywnego....
To mikstura,dla małego.

Aby wzdęcia ustąpiły
-Zaraz wstawaj,bracie miły :
Zrób przysiadów - w mig , dwanaście...
No i pompek - sześć,nim zaśniesz !

http://www.fabrica.civ.pl/artykul,69.html

Niespodzianka dla ptaków , Krystyna Marciniak

Usiadły na gałęzi trzy gile czerwone
Siedzą osowiałe, zziębnięte, zmęczone
Tuż obok na śniegiem pokrytym dębie
Przysiadły zmarznięte dwa gołębie
Siedzą ptaszki wkoło popatrują
Jak dzieci z przedszkola maszerują
Idą dzieci, raźnie wesoło śpiewają
Jakiś dziwny domek zawieszają
Sypia na podłogę, ptasie przysmaki
Już nie będą głodować ptaki !
Pierwsze podleciały do domku wróbelki
Są ziarenka dla ptaszków, są i kartofelki
Dla sikorek słoninka i słonecznika ziarenka
Ależ dla ptaków to radość wielka

http://www.publikacje.edu.pl/publikacje.php?nr=1970

Ćwir, ćwir - pomocy! Krystyna Marciniak

Wkoło biało dużo śniegu napadało
Ćwir, ćwir - Hałas wielki taki
Co się stało ? Co się stało?
Dziwią się wszystkie ptaki.
Ćwir, ćwir - Nic do jedzenia nie ma
Wszędzie biało, zimno, chłodno
Śniegiem pokryta cała ziemia
A nam ptaszkom bardzo głodno!

http://www.publikacje.edu.pl/publikacje.php?nr=1970

Bałwan Grubasek

Tańczy bałwan - grubasek
w swym śniegowym kaftanie,
gra zimowa muzyczka,
dzwonią dzwonki u sanek.

Zając, borsuk i wrona
usłyszeli to granie.
Zaprosili sarenkę,
niech zatańczy z bałwanem.

Tańczy bałwan z sarenką,
zając kic, kic, za nimi,
wrona ogon zgubiła,
borsuk kroki pomylił.

http://www.miastodzieci.pl/tekst.php/id,234,d,6,p,0.html

„Co można rzec o śniegu, H. Szayerowa

O śniegu można dużo:

że pada, że prószy,

że kurzy... O śniegu można rozmaicie:

że nim miecie, śnieg skrzypi,

że śnieg wali, śnieg skrzy się,

że się kłębi, śnieg sypie,

że kotłuje się, i spoiwa świat

wiruje...i ziębi ! w senną baśniowość...

Zimowe kłopoty, Ludwik Wiszniewski

Wróble głośno świergoczą:                W polu płaczą zajączki:

                              - Przyszła zima dziś nocą,                  - Śnieg zasypał nam łączki,

                             głód dokucza, mróz szczypie,             smacznej trawki oj! szkoda,

                             a śnieg sypie i sypie!...                        co jeść będzie na obiad?...

                             - Tam gdzie okno                                 - Wiatr, co hula

                             otwarte,                                                 po świecie,

                             dadzą prosa                                         śnieg z ozimin

                             wam kwarte!...                                      wymiecie!...

 

                                                              Wrona kracze na płocie:

                                                              - Jestem w wielkim kłopocie -

                                                             głód dokucza, śnieg pruszy,

                                                             jam bez grosza przy duszy!...

                                                              - Z kureczkami

                                                             pospołu,

                                                             na podwórku się stołuj

Ludwik Wiszniewski, Inscenizacje, wierszyki i piosenki okolicznościowe w przedszkolu, 2003r.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zbiór wierszy i opowiadań na temat pór roku, Przedszkole, Wierszyki
Wiersze opowiadania,rymowanki 3 latki
zabawy na każdy dzień wiersze i opowiadania
ptaki zimą wiersze i opowiadania
opowiadania i wiersze jesienne, odlot ptakĂłw, M

więcej podobnych podstron