Bobkowski cechy eseistyki, motywy


5. Andrzej Bobkowski, szkice piórkiem - cechy charakterystyczne eseistyki Bobkowskiego

Urodził się w Wiener Neustadt w Austrii 27 października 1913 roku. Zmarł w 1961 w Gwatemali.
Był synem profesora, wykładowcy Theresianische Akademie, późniejszego generała w wojsku polskim. Rodzina wielokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania. Bobkowski przebywał między innymi w Lidzie, Wilnie i Modlinie. Maturę zdał w Krakowie w 1933 roku. W latach 1933-36 studiował ekonomię w SGH (Szkoła Główna Handlowa). W marcu 1939 roku wraz z żoną wyjechał do Francji i podjął pracę w fabryce broni w Chatillon pod Paryżem. Po napaści Niemiec na Francję został wraz z fabryką ewakuowany na południe. Nie powiodły się próby wstąpienia do polskiego wojska. W tej sytuacji Bobkowski postanowił wrócić do Paryża. Wkrótce okazało się, że jedynym dostępnym środkiem lokomocji pozostaje rower. I tak rozpoczęła się niezwykła podróż zrelacjonowana później dzień po dniu w Szkicach piórkiem.

W swojej twórczości Andrzej Bobkowski krytykował kolektywizm (poświęcenie się jednostki dla dobra ogółu. Dominuje harmonia, skromność. Istnieje podział na swój - obcy), był gorącym orędownikiem indywidualizmu i szerokiej autonomii jednostki.

Szkice piórkiem oprócz bacznego opisu Francji po klęsce 1940 roku są też gorzkim szkicem kondycji Europy doby międzywojennej. W książce widać również przywiązanie autora do detali i ich symboliki. Tuż po II wojnie światowej Bobkowski związał się ze środowiskiem paryskiej Kultury i publikował na jej łamach. Formułował dosyć wyraźne i kontrowersyjne poglądy na temat roli jednostki w społeczeństwie, krytykował postawy polskich emigrantów. Jego emigracja do Gwatemali stanowiła swoistego rodzaju protest przeciw Europie, która wedle Bobkowskiego skompromitowała już swoje wartości.

"Szkice piórkiem" - dziennik czasu okupacji obejmujący przeszło cztery lata - od najazdu Hitlera na Francję i upadku Paryża, gdzie wówczas mieszkał z żoną i pracował, do wyzwolenia stolicy Francji, i Europy, 25 sierpnia 1944 roku.

"Szkice" to dziennik z okresu II wojny światowej. Dziennik, dla którego tytuł "Wojna i spokój", wymyślony przez samego Bobkowskiego, jest o niebo lepszym wyborem, niż "Szkice piórkiem"
Czytając, nie wierzy się, że wojna się toczy. Bobkowski bardziej opisuje "spokój" niż "wojnę". Wojna jest zaledwie tłem wydarzeń. Przez kilkadziesiąt pierwszych stron czytam o ucieczce z Paryża, o rozłące z ukochaną żoną, o tym, że B. może jej już nigdy nie zobaczyć, a nie czuję grozy i rozpaczy. Przeciwnie, zapiski są pogodne, pełne nadziei, celnych spostrzeżeń i zachwytu nad rozbłyskami codzienności. Wojna jest tak odrealniona, tak nieprawdopodobnie daleka, że w ogóle nie przyjmuję jej do wiadomości. Bombardowania, rozstrzeliwanie jeńców, brak żywności, przedmiotów codziennego użytku, a B. maluje obraz przesycony radością samego istnienia, radością samą w sobie, obraz niczym niezmąconej szczęśliwości. B. czyta książki, odwiedza księgarnie, chodzi do kina i teatru, na koncerty, ma na to czas, nie brak mu funduszy.„Piszą, że nasi rzucali się z butelkami benzyny na czołgi. To już trochę lepiej niż z kawalerią, ale jeszcze źle, jeżeli to prawda. Nie - jesteśmy bez konkurencji.”
„Trzeba korzystać z ostatnich błysków tego kraju taniego jedzenia, napojów i książek. Równowaga to urok Francji. Bo cóż mi z taniej książki, gdy jedzenie drogie, lub taniego jedzenia, gdy książka droga?”
„Cieszę się każdym głupstwem, każdym rondelkiem, puszką, nożykiem. Układam starannie, a na widok aluminiowego talerzyka z cytryną, pomidorami i jajkiem na tle kraciastej serwetki popadłem w zachwyt. Położyłem na to nożyk; nabrał życia i sensu. A gdy postawiłem obok tego małą solniczkę z zielonym czubkiem i kromkę chleba, stwierdziłem, że to prawie przeżycie. Miałem ochotę malować. I to koniecznie jak Cezanne.”

„Wyobrażam sobie, ze generał ten wspominał do końca życia, nie to, że się wydostali, lecz pełne patosu przemówienie, w którym „wszyscy gotowi byli umrzeć”. Wcale nie wszyscy. Na przykład mnie byłoby potrzeba bardzo wiele, żebym tak był całkiem „gotów”. I chyba każdemu. Ale u nas uchodzi to za rzecz nieprzyzwoitą mówić o tym po prostu, bez tego jakiegoś specyficznego zakłamania.”
„Dlaczego Byron twierdził, że najładniejsza kobieta jedząca i pijąca co innego niż langustę i szampana, wygląda zawsze wulgarnie? Snob, ale świetnie pływał. Ciekaw jestem, jakim stylem. Heksametrem - śmieję się do siebie.”
„Dziś rozłożyła przede mną całe pudło kolorowych widokówek, otarła fartuchem pot z czoła i przewracała je z lubością, zachwycając się każda po kolei i objaśniając co oznacza [...] W końcu na każdej kartce najważniejsze było to, czego nie było na niej widać, ale monsier [...]
A ja patrzyłem na jej wąsy i brodę marząc o widokówce, na której byłaby tylko ona.”
„Uwalniają nas, oswabadzają, dają wielką i niepodległą Polskę. Pięć długich lat czekaliśmy i nareszcie zajaśniała „jutrzenka swobody”, czerwona gwiazdka. No, cieszmy się, śmiejcie się, klaskajcie w raczki, pajace! Śmiejcie się, psiakrew - jazda, chórem, ochoczo! Obsypcie kwiatami termity Nowego Świata, posłańców z Raju, wolnych obywateli generalissimusa Stalina. Piszcie ody. Jeszcze Polska nie zginęła, póki ONI żyją.
Jestem śmieszny, patetyczny i uparty. Bo ja widzę tylko, że walcząc z totalizmem, brniemy w jeszcze gorszy. Wszystko skręca się we mnie z bólu. I to nie z bólu polskiego, nie - z kosmicznego.”
„Bądźmy szczerzy, ale tak naprawdę: emigracja, to nie ucieczka DLA Polski, to ucieczka OD Polski, od grobów, od nieszczęść, od ciągłych próżnych wysiłków. Ucieczka od ciągłego kłopotu, od ciągłej pracy bez wynagrodzenia, od entuzjastycznej śmierci. Można chować się za wiele pozorów, na dnie pozostaje zwyczajne i bardzo ludzkie uczucie prawa do szczęścia. Nie można zaznać go tam, szuka się go gdzie indziej. Oczywiście gdy nie ma się skłonności do samoudręczania się i do nadawania temu także szczytnych pozorów. Ale to zrozumiałe - samo gołe nieszczęście jest nie do zniesienia i zawsze będzie wymagało bukiecika kwiatów takiego lub innego. To dlatego, że K. Powiedział mi dziś z gorzkim uśmiechem „Z emigracji nie wraca się”. I pewnie nie wrócę.”
Bobkowski ma dar obserwacji, cieszenia się drobnymi rzeczami, czasem pobłażliwego, ale zawsze pełnego czułości mówienia o żonie, ironicznego stosunku do Francji i Polski, bez padania na kolana... A okupowana Francja we wspomnieniach B. bardzo mi przypomina tę z „Allo! Allo!”...

Andrzej Bobkowski, Dziennik 1940-44

Ciężko mówić o tej książce inaczej, jak tylko - fenomen. Tak jest przynajmniej w przypadku piszącego te słowa. Dziennik Bobkowskiego powstawał w latach 1940-1944, jednak dopiero w 1956 r. udało się go wydać w całości nakładem Instytutu Literackiego w Paryżu (wcześniej, w pismach krajowych, drukowane były jego fragmenty). Dlaczego fenomen? Zapisków wojennych pojawiło się dotąd wiele, mało jednak (a może nie ma ich wcale?) wśród nich takich, których lektura tak bardzo wzmaga apetyt na życie.

W momencie wybuchu wojny Bobkowski przebywał w Paryżu. Miał wtedy 26 lat. Pracował w fabryce broni, jako urzędnik w Biurze Polskim i po napaści Niemiec na Francję zmuszony był, wraz z resztą pracowników, ewakuować się na południe Francji. Kiedy Francuzi ogłosili kapitulację, Bobkowski postanowił przebić się z powrotem do Paryża, gdzie została jego żona Basia. Środek transportu wybrał dość nietypowy, choć jedyny wtedy możliwy - rower. Zapiski z tej podróży, choć stanowią jedynie część całego dziennika, stały się chyba najbardziej rozpoznawalnymi kartami w dorobku Bobkowskiego. Trudno się zresztą dziwić, kiedy się je czyta z pełną świadomością tego, gdzie i kiedy zostały napisane (choć i bez tego tła wciąż zachwycają).

"Wracam o zmroku, jadąc wśród winnic. Winogrona już dojrzewają. Zsiadłem z roweru i zerwałem ciężką kiść czarnych owoców, pokrytych prześlicznym, sinawym puszkiem. Wgryzłem się w nie spragniony - było mi gorąco i usta miałem wyschnięte. Niebo już pociemniało i tylko nad górami, w stronie słońca, było jeszcze popielatobłękitne. Wiał wiatr. Siedziałem na rozgrzanym kamieniu, patrzyłem w niebo głaskany gorącym wiatrem, a po brodzie ciekł mi purpurowy sok zerwanych z krzaka winogron. Znowu nic nie myślałem - jadłem winogrona. Czułem tylko, jak intensywność życia wzmogła się we mnie do ostateczności. Czułem swoją młodość, przeżyłem ją w tych kilku chwilach tak, że krew powinna była mi trysnąć ze wszystkich por i pomieszać się z sokiem winogron. Złapałem życie, na moment, ale wyraźnie. To było wspaniałe."

"Słońce, oślepiające słońce, w dole wije się Garonna. Wdechuję zapach rozgrzanych łąk i przymykam oczy, bo wypolerowany asfalt lśni jak lustro. Denerwują mnie miasta. Mijam je szybko i z ulgą oddycham przy wyjeździe. Wspaniałe, zwierzęce uczucie rozkoszy, w której cała uwaga koncentruje się na szybkości, drogowskazach, jedzeniu i znalezieniu noclegu. Mam wrażenie, że jeszcze nigdy w życiu nie miałem wszystkiego do tego stopnia, tak absolutnie gdzieś - i pewnie dlatego jest mi tak dobrze."

Do końca wojny Bobkowscy mieszkają w Paryżu. Andrzej pracuje w Biurze Polskim, gdzie pomaga polskim robotnikom, roztaczając nad nimi opiekę socjalno-prawną. Chociaż nie jest im łatwo żyć w okupowanym mieście, starają się egzystować możliwie normalnie. Znajdują czas na spacery, przejażdżki rowerowe, kino, teatr, a nawet wypady iście wakacyjne. W tym też czasie Andrzej pochłania olbrzymie ilości książek i pomimo otaczającej, a niewesołej, atmosfery, następuje w nim jakaś duchowa eksplozja, którą wyraźnie widać w tekście dziennika. Recenzuje, bacznie obserwuje, wytyka, krytykuje ale i kocha, snuje wizje przyszłości wskazując przyczyny aktualnego stanu w historii. Nie ma rzeczy, która by go nie interesowała, która nie mówiła by mu czegoś o świecie. Z jednakowym zaangażowaniem pisze o sztuce, polityce, jak i o codziennym życiu Paryża. W pozornie błahych zdarzeniach potrafi dostrzec nastroje narodu, przewidzieć bieg wydarzeń. Na kształt soczewki zbiera rozproszone drobiazgi i zamienia je w skondensowany promień myśli.

"Jest mi tak dobrze. Nieraz, gdy w zawrotnym tempie uwijam się po ulicach na rowerze, gdy świeci słońce, jestem tak szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Odkryłem uśmiech myśli. Nie umiem tego inaczej nazwać. Mam ochotę błaznować sam do siebie, robić głupstwa sam dla siebie; rozsadza mnie jakaś głupia radość i lekkość. Wszystko mi się podoba, wszystko wokoło jest jak muzyka. Chwytane w przelocie nastroje poszczególnych ulic i widoki wiją się wewnątrz mnie jak jakiś roztańczony korowód par, każda w innym stroju. Piję coś wielkimi łykami, czego nie umiem określić. Młodość? Dobrze mi, bo jestem młody i silny; dobrze mi, bo jestem sobą i myślę tak swobodnie, jak nigdy dotąd. I mam Basię. Czego więcej potrzeba?"

"Wcale nie jest tak trudno opisać rzeczy dostrzeżone. O wiele trudniej jest dostrzegać. Prawdziwy pisarz to nie ten, który dobrze pisze - to ten, który najwięcej dostrzega."

Z potoku zagadnień, które porusza, wyłaniają się te, które potem będą się najczęściej pojawiały w jego twórczości. Polska, Europa, intelektualizm, człowiek, wolność. Narasta w nim, wynikająca z ogromnego rozczarowania, niechęć do Europy, do jej kapitulujących jedna za drugą ideologii. Z drugiej strony rozkwita miłość do wolności i do człowieka.

"Człowiek, ta wieczna niespodzianka nie da się ująć w system. Jeśli ktoś dziś zapytałby mnie w jaki ustrój, ideologię lub system wierzę, byłbym w kłopocie. Nie wierzę w żaden ustrój, wszystkie ideologie mam gdzieś i systemami w odniesieniu do człowieka pogardzam. Byłbym raczej skłonny odpowiedzieć, że wierzę w każdy ustrój, ideologię czy system, w którym jest n a p r a w d ę mowa o człowieku. Pozwolić człowiekowi ŻYĆ - oto jedyny system i ideologia. Pozwolić żyć, a nie KAZAĆ żyć, zostawić mu wybór celu jego życia, a nie narzucać mu z góry. I skończyć z gloryfikacją śmierci."

"To, co doprowadza mnie do szału, to mówienie o Rosji, jakby to był zupełnie normalny kraj, partner Anglii i Ameryki itd. Naprawdę ciemnota, naprawdę zupełne średniowiecze. Jest to taki sam totalizm, jak każdy inny, ale nie wolno o tym mówić. Odwracając sławne powiedzenie Ulricha von Huttena ma się ochotę ciągle mówić: „Umysły zasnęły, tak źle jest żyć”. I totalizm sowiecki jest w sumie straszniejszy od hitlerowskiego, bo przeżera także duszę, wgryza się głębiej, atakując całego człowieka. Ale nikt nie chce WIDZIEĆ."

"Tylko człowiek nie jest fikcją - wszystko inne jest fikcją. Cały świat może być ojczyzną i każdy człowiek bratem. Bo świat to człowiek, przede wszystkim człowiek."

Szkice piórkiem to książka bardzo zróżnicowana i można ją rozpatrywać na wielu płaszczyznach (szukającym rzetelniejszej analizy polecam szkic "Wojna i spokój" Romana Zimanda). Jednak co by nie mówić, tę książkę po prostu wspaniale się czyta.

Motywy w twórczości

Opinie i proroctwa wojenne

Gdy myślę o tej wojnie, zawsze kojarzy mi się to z wojnami napeleońskimi. Jest to mój tak zwany 'hobby', czyli konik. Hitler ma źle skomentowany podręcznik epopei napoleońskiej i według niego wydaje rozkazy i polecenia. Napoleon też chciał lądować, skoncentrował nawet wojska nad Kanałem, narobił Anglikom strachu i rozeszło się po kościach. Wojna obecna jest szeregiem kampanii niemieckich w Europie i ciągłym stanem wojennym z Anglią, z którą nie dochodzi do spotkania decydującego. Niemcy mają już prawie całą Europę, a właściwie nie mają jej. No i najważniejszy w tym problem, to ROSJA. Czy w końcu i tu będzie podobieństwo do wojen wielkiego cesarza? Ostatnio widzi się sporo fotografii Stalina. Czy chytrze uśmiechający się 'batiuszka' powie pewnego dnia: 'A teraz chodź do mnie - miejsca u mnie dużo'? Niemcy wkroczą do Rosji i rozpuszczą się jak kostka cukru w szklance herbaty. A potem Anglicy i Amerykanie strzępią ich pod jakimś Waterloo. (Szkice piórkiem, 20 listopada 1940)

Słowo 'Europa' rzucane jest tymczasem dyskretnie jak pierwsze piłki tenisowe, gdy przeciwnicy nazwajem 'wymacują' reakcję. Ostrożnie, cicho i dyskretnie to wielkie słowo 'Europa' zastąpi w oficjalnym języku 'Niemcy'. Żołnież niemiecki przestanie się bić za wielkość Niemiec, będzie się bił za szczęście Europy i dla Europy. Zdobywczy nacjonalizm, chcąc utrzymać w ryzach coraz więcej podbitych narodów, musi rzucać międzynarodowe i idealistyczne hasła i slogany.(Szkice piórkiem, 25 listopada 1940)

Na tle tych słów, tego miotania się, na tle anglosaskich 'wyczynów' wojennych, jakoś złowrogo i majestatycznie, imponująco i przerażająco rysuje się postać Stalina. Nie ruszył się z Kremla, milczy, wytrzymał i teraz, podpisawszy układ z zimą, ruszył naprzód. I ciągle milczy. Jego nikt nie zaskoczył - to on zaskoczył cały świat. Bije stamtąd jakaś złowroga i tajemnicza poezja, wielkie i nieodgadnione 'X', niewiadoma w tym równaniu, które nastąpi po wojnie. (Szkice piórkiem, 13 grudnia 1941)

Albo Niemcy pękną w tym roku i wojna wejdzie wówczas w fazę końcową, albo nie pękną i historia pociągnie się jeszcze dwa lata. Jeżeli Rosja pobije Niemcy, zacznie się nowy dramat - bolszewizm w Polsce, sowiecka okupacja i kto wie czy nie bolszewizm w Europie. (Szkice piórkiem, 31 grudnia 1941)

Wojnę jest o wiele łatwiej prowadzić aniżeli ją skończyć. Do tego taką wojnę, w której sprzymierzeni patrzą sobie bardzo na palce. Niemcy przegrają ją na pewno, ale trudno sobie wyobrazić, aby Anglia, Ameryka i Rosja równocześnie ją wygrały. Z grona wygrywających musi się kogoś wyeliminować, bo w wojnie, tak samo jak w pokorze, naprawdę wygrać może tylko jeden. Jednoczesne zwycięstwo kilku jest początkiem nowej wojny. A to właśnie grozi obecnie. Pozostawienie Rosji w jej obecnej postaci i dopuszczenie jej do głosu po wojnie przez oddanie pod jej wpływy nas, krajów bałtyckich i Bałkanów, byłoby zalążkiem nowego konfliktu za dziesięć, piętnaście lub dwadzieścia lat. (Szkice piórkiem, 16 grudnia 1942)

Histeryk wolności

Człowiek wolny, intelektualista, pisarz i poeta naprawdę wolny, który chce być wolny, będzie do końca tego świata miał coś z chuligana. Flaubert, już stary, napisął w jednym z listów: 'Wszystkie sztandary zostały do tego stopnia splamione krwią i gównem, iż byłby juz czas nie mieć żadnego'. Czyż to nie typowe zdanie chuligana? Otóż ja, jako chuligan wolności, nie chcę się poddać kontroli. (z listu do stryja)

Spytaj człowieka XX-go wieku spotkanego na ulicy, jak wyobraża sobie wolność. Zacznie od słów: 'Najpierw trzeba zlikwidować i wytępić, zamknąć i unieszkodliwić...' Każdy program wolnościowy zaczyna się dziś od kryminału i szubienicy, miejsc odosobnienia i odstrzeliwania pewnej klasy ludzkich ssaków. (Szkice piórkiem, 11 kwietnia 1942)

Wierzę w koty i w rum, i w słońce, i w zielone drzewa, i w wolność. Chcę mieć prawo zdechnąć z głodu, jeżeli sobie nie dam rady. I żyć na litość boską, żyć trochę tak, jak mnie się podoba, a niekoniecznie tak, jak się podoba jakiejś zaś... ideologii. Amen. Mam pragnienie. 'Rumu Darby Mc. Graw', jak wołał kapitan Flint w Savannah. Po czym wykitował. Ale co se użył, to se użył (Szkice piórkiem)

Jestem nareszcie wolny, tak wolny, iż mogę nawet swobodnie umrzeć z głodu. Pozwolą mi. I to jest to najwspanialsze uczucie. Intensywnością tego radosnego poczucia i zarazem jego niedorzecznością mierzę stopień przerażającego już «zesklawizowania się» człowieka dzisiejszej Europy. (Na tyłach, Kultura 16/17, 1949)

Jeszcze czekają mnie miesiące ciężkich dni. Za to dni, w których mogę być zawsze w zgodzie z samym sobą, swobodny, niezależny, w pozycji 'spocznij', z papierosem w ustach. A nie na baczność w 'Europalanger' (Na tyłach, Kultura 16/17, 1949)

Jeżeli umrę, to nie w tłumie… Wyjeżdżając z Europy przysiągłem sobie, że więcej w moim życiu nie będę pisał żadnych podań, próśb, zwracań się itd., że nie będę stał w ogonku, że nie będę się pchał i że jeżeli umrę, to nie w tłumie… (z listu do Anieli Mieczysławskiej, 27 września 1951)

W sumie błogi klimat, który można streścić owym wierszykiem 'Sram na cały ziemski padół rzadkim gównem z góry na dół, sram na miasta i na wioski, na ulice i na kioski' (z listu do Jerzego Giedroyca o Gwatemali)

Widzi Pan, ja nie chcę być płatny z funduszów, nie chcę posady. Muszę być wolny (jestem histerykiem na tym punkcie), muszę jeść za moje pieniądze, muszę kląć w żywy kamień egzystencję. Może tu zdziczeję, ale czuję, że w tej chwili ta, a nie inna egzystencja jest mi do szczęścia potrzebna. (z listu do Jerzego Giedroyca)

O Europie

Mam dość tej całej kolebki kultury i obozów koncentracyjnych, zwanej Europą, mam dość poczukiwania absolutu - ja chcę żyć, po prostu żyć. (Szkice piórkiem, 18 marca 1942)

Właściwie jestem ostatnio w dość pesymistycznym nastroju w stosunku do tzw. całokształtu naszej zachodniej półkuli. Ciągle szukam błędu i nie mogę odnaleźć. Czasem wydaje mi się, że ten błąd tkwi w połowiczności, że w końcu po tej stronie nie robi się niczego konsekwentnie, że kapitalizm haftuje się czerwoną nitką jakichś socjalizmów, a socjalizm zabarwia znowu na biało, że tkwi się w zasadach moralności i etyki, które nasi ojcowie jeszcze szanowali, nie szanując ich zupełnie, że w końcu tkwimy po tej stronie w czymś co nie jest ani polityką, ani ustrojem już, a po prostu jakimś rozpędem nadanym dość dawno. (z listu do Jerzego Giedroyca)

W Europie ciągle trwa wojna, ciagle trwa okupacja, niemiecka, fizyczna skończyła się wprawdzie, ale po niej przyszła od razu, z dnia na dzień sowiecka. Właściwie, w powietrzu, w pyłkach kurzu na ulicach, we wszystkim czuje się dalszą okupację. Rosjanie jeszcze nie weszli, ale Europa jest już okupowana. (z listu do Jerzego Giedroyca)

Europa? Wygodna i tchórzliwa pars pro toto zastąpiła pojęcie Europy, a jej istota i treść rozpuściły się w tym tak dokładnie, iż najbystrzejsi Europejczycy nie zdają sobie z tego sprawy. ("Pytania dzikich ludzi", Kultura nr 50,1951)

Zawiedziony kochanek Francji

Jakże inaczej przedstawia się naród w czasie pokoju i w czasie wojny. Wojna jest dla narodu jak rzucenie monety na marmurową płytkę; i choć nienawidzę wojny, to wydaje mi się, że trudno o lepszy probierz. Przypominam sobie, co myślałem o Francji za dawnych lat. Dziś zrozumiałem jedno; cechy, które są czarujące w czasie pokoju, które ceni się wysoko - te cechy farncuskie są zgubne w tej epoce. W czasie pokoju zapomnieli o wojnie, w czasie wojny nie potrafili zapomnieć o pokoju. (Szkice piórkiem, 24 VI 1940)

Właściwie Francuzi nigdy nie mają złudzeń; nie mają tego, co można określić "pędem do osiągnięcie niemożliwości"(...) Posiadają fenomenalnie rozwinięty, a tak trudny dla nas do osiągnięcia, zmysł życia bez ideału i bez iluzji(...) Potrafią mówić godzinami o sprawach codziennego życia, które jest dla nich jedynym istotnym zagadnieniem. Dziś lubi się ich, jutro nienawidzi, pojutrze znowu skokietują jakąś błyskotką lub łatwością podejścia do tego, co uważa się za "PROBLEM". Jakaś wspaniała umiejętność materializowania ducha, która jest chyba właśnie ich duchem. Niepokoją mnie, nie pozwalają nie myśleć, nie pozwalają wykręcić się jakimś ogólnikiem, który sam ciśnie się teraz na usta. (Szkice piórkiem, 31 VII 1940)

Coś we mnie pękło, coś bulgoce, do ust podchodzą słowa, których dotąd nie ośmieliłbym się wypowiedzieć głośno. W caałym swoim życiu żeniłem się ze wszystkim z miłości. Nie uznawałem innych małżeństw. To nie jest wygodne, ale co robić, gdy nie można inaczej? Z Francją ożeniłem się z wielkiej miłości młodego. I nagle tu, w Tulonie widzę, przeczuwam wszystko, domyślam się; domyślam się tej perfidnej korespondencji i flirtów, uprawianych między Sztabem niemieckim i Clermont-Ferrand, między Clermont-Ferrand i Tulonem. Tu widzę Francję nagą, leżącą w Tulonie, jak dziwka. Czeka i uśmiecha się z rezygnacją, rozchyla nogi... Zdradza mnie. (Szkice piórkiem, 1 IX 1940)

Bo we Francji nie jest ważne to, CO się mówi, ale nieskończenie ważne jest to, JAK się mówi. Dlatego można tutaj tak wiele powiedzieć - byleby zachować formę. Podziw i uznanie dla formy są tak głębokie i wrodzone, że kapitulują prze nimi i treść, i nawet sprzeczne z tą treścią uczucia. Jeżeli umiesz mówić, to wolno ci powiedzieć wszystko. (Szkice piórkiem, 8 stycznia 1942)

Kochałem Francję - dziś napawa mnie zwyczajnym wstrętem i nienawiścią. Ostatnio kojarzy mi się z 'Camembertem' - pikantne to, dobre, ale śmierdzi, psiakrew, pełne gnilnych bakterii, siarkowodoru i innego świństwa. (z listu do Jerzego Giedroyca)

W tym co się tam w tej chwili dzieje, zaczyna wyłazić pewien moment, o którym zapomniano chcący czy niechcący. Dotyczy to głównie Francji. Teraz, własnie teraz, wychyla się z przeszłości i szczerzy zęby 1940 r. Teraz dopiero w pełni odbija się francuski czerwiec z Petainem, w Belgii Leopold[...] początku trzeba szukać wśród tych słonecznych dni czerwca, kiedy tanki niemieckie wjeżdżały do miast z odkrytymi wieżyczkami, a żołnierze zierali karabiny w naręcza i rzucali je po nie[...] Francja dziś to Ci sami ludzie. (z listu do Jerzego Giedroyca)

Kosmopolak

'Pechowe' cechy charakteru, nie 'ujemne', bo może naszym największym nieszczęściem są te głupie i tak trudne do sprecyzowania wady - na tle wielkich zalet - które psują i odbierają tak często cenę i wartość naprawdę niespotykanym gdzie indziej walorom. Jest coś irytującego w charakterze polskim, są te jakieś irytujące drobne cechy, i to objawiane najczęściej w jakiś bezmyślny i nietaktowny sposób. Nie wolno ci zarabiać dla zarobku, a jeżeli nawet to robisz, to nadaj temu cechy 'pracy dla kraju'. Polska Polską, ale nieraz mam wrażenie, że ta biedna Polska dosłownie usiadła nam na mózgach i nieraz wręcz ogłupia. Po czym służy do usprawiedliwiania popełnianych głupstw. (Szkice piórkiem, 27 września 1941)

Polactwo jest zastanawiające. Wszyscy dają sobie radę, mają pieniądze, handlują, zarabiają, wydają i jedzą, jeżdżą na wakacje, leczą się. Polacy wszystko potrafią: robotnik fabryczny lub mechanik umie utuczyć świnię, dochowa kur, wszystko naprawi, sam zrobi mydło, świece, kiełbasy, szafę, posadzi tytoń, ma najładniejsze pomidory itd. Jesteśmy narodem stworzonym do życia na emigracji, bo tylko na emigracji potrafimy dokonać cudów. U siebie tracimy jakoś cały rozpęd i każdy marzy tylko, aby być - urzędnikiem państwowym. (Szkice piórkiem)

Nie potrafiłem i nie potrafię zatłumanić się narodowo. Bardzo być może, że nacjonalizmu nie znoszę jeszcze bardziej niż komunizmu, i gdybym był bardzo bogaty, to ufundowałbym na jakiś naszym uniwersytecie katedrę kosmopolityzmu i przytomności. (Szkice piórkiem, 26 grudnia 1942)

Bądźmy szczerzy, ale tak naprawdę emigracja to nie ucieczka DLA Polski, to ucieczka OD Polski, od grobów, od nieszczęść, od ciągłych próżnych wysiłków. Ucieczka od ciągłego kłopotu, od ciągłej pracy bez wynagrodzenia, od entuzjastycznej śmierci. Można chować się za wiele pozorów, na dnie pozostaje zwyczajne i bardzo ludzkie uczucie prawa do szczęścia. Nie można zaznać go tam, szuka się go gdzie indziej. Oczywiście gdy nie ma się skłonności do samoudręczania się i do nadawania temu szczytnych pozorów. (Szkice piórkiem, 7 sierpnia 1944)

Nie jestem żadnym emigrantem, nie mam żadnych tęsknot, znam smak pszenicy i skowronków, ale i inne smakują mi tak samo. Jestem Polakiem, nigdy nim nie przestanę być, ale te wszystkie ojczyzny, więzy nierozerwania, łkania i patryjotyczne rzępolenia to nie dla mnie. Polska jest dziś dla mnie takim samym krajem jak inny za żelazną kurtyną, krzywda Polaka w Krakowie boli mnie tak samo jak Czecha w Pradze czy Litwina lub Estończyka. Nie rozdzielam niczego, sprawy poszły już znacznie dalej poza pojęcia ojczyzny, kraju, “mojej ziemi”, to pojęcia z lamusa, naftalina.(z listu do Jerzego Giedroyca)

Dla mnie osobiście orzeł polski, czy inne ptaszysko jest mi już zupełnie obojętne. Wynarodowianie się? Nie - po prostu doszedłem do wniosku, że myśleć kategoriami narodowymi w dzisiejszym świecie to przezytek.(z listu do Jerzego Giedroyca)

Dziwi mnie, że jeszcze dziś nawet wśród nas można poważnie brać pod uwagę jakiekolwiek PSYCHICZNE aspekty tego kurwienia się, "przełomów", "walki ideologicznej wewnatrz dusz", trwania przy Polsce pomimo wszystko" itd. Bzdury, mydlenie oczu, zakłamywanie się takie samo jak to, że ktoś z entuzjazmem idzie na wojnę broni ojczyzny. Na dnie jest strach, zwykły strach bydlęcia i zwyczajnie marksistowski materializm. Jak się urządzić najmniej boleśnie - to jedyny problem. Reszta jest ordynarną superstrukturą, tak samo jak facet zdradzający żonę szuka naukowych wytłumaczeń psychoseksualnych zamiast otwarcie sobie powiedzieć, że po prostu miał ochotę spróbować inej dziurki i koniec. (z listu do Jerzego Giedroyca)

...Jeżeli chodzi o mnie, egzystuję i bardzo mi z tym dobrze. Ubóstwiam mój przybrany kraj, czuję się tu świetnie i wróciłbym do Kraaaaaju chyba tylko wtedy, gdybym upadł na głowę. (...) nikt mnie nie nabierze, bo w tym systemie, nawet popaździernikowo-socjalistycznym, niczego nigdy się nie zbuduje. (z listu do Andrzeja Chciuka, 1957)

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Cechy niemetryczne czaszki
Uwarunkowania i charakterystyczne cechy klimatu w Polsce
Cechy podaży turystycznej1
CECHY JENDOSTKI NS
CECHY SPRZEDAWCY
Wymogi, cechy i zadania sprawozdawczośći finansowej
CECHY OSOBOWOSCI CHARYZMATYCZNEJ, NEUROTYCZNEJ,
ROŚ oczyszczalnie hydrofitowe, cechy charakterystyczne, zalety, wady, koszty
CECHY STRUKTUR ORGANIZACYJNYCH PRACA GRUPOWA 17 KWIETNIA[1]
cechy i funkcje rachunkowości
Cechy drożdży winiarskich
Aksjologia Geneza, wartości, cechy, podział
Współczesne konflikty zbrojne cechy, przyczyny i skutki
motywy literackie matura 2016 język polski

więcej podobnych podstron