Ojciec Józef Maria Bocheński 2


Józef Mrowca-Ciułacz

Ojciec Józef Maria Bocheński

(1902-1995)

Wielu jego współczesnych widziało go ...jako ekscentryka: duchownego, który
z powodu paru historycznych przypadków przywdział dominikański kaptur, kaznodzieję, który czerpie specjalną przyjemność z głoszenia swoich kazań w przynajmniej pół tuzinie języków, księdza, który jednocześnie uwielbia prowadzenie szybkich samochodów i w zaawansowanym wieku uzyskuje licencję pilota, zrównoważonego i dowcipnego mówcę, który nigdy nie straci okazji powiedzenia w czasie wykładu jakiejś uwagi powodującej że sala wykładowa wybucha śmiechem.

Ojciec Józef Maria Bocheński urodził się 30 sierpnia 1902 roku w Czuszowie niedaleko Krakowa. Jednak całe jego dzieciństwo jest związane z inną miejscowością. Kiedy miał cztery lata jego rodzice Adolf i Maria przeprowadzili się do Ponikwy, miejscowości położonej na wschód od Lwowa, niedaleko Zbaraża , Brodów i Złoczowa.

Genealogia Bocheńskiego po mieczu znana jest już od XVII wieku. Dziadek(Ojciec Ojca) był z pochodzenia Niemcem a Ojciec Matki Mazurem z twardej rasy panów krakowskich. Matka matki Bocheńskiego była Dzieduszycka pochodziła z rodziny ruskiej.

Adolf Bocheński urodził się w 1870 roku w Warszawie. Studiował ekonomię polityczną w Getyndze. W 1894 uzyskał doktorat na podstawie pracy „Beitrag zure Geschichte der gutsherrlich-bauerlichen Verhältnisses in Polen“. Był także czołowym jeźdźcem sportowym. W 1896-1899 coroczny zwycięzca w gonitwach pławieńskich. Poza tym zbudował wiele domów, stworzył kilka zakładów przemysłowych m.in. browar, wielkie tartaki i duże zakłady hodowli ryb. Był człowiekiem energicznym, gdziekolwiek się znajdował praca szła do przodu. Był także rolnikiem. Odziedziczył mały Czuszów a poprzez ożenek i pracę zdobył wielkie latyfundia ziemskie. Adolf Bocheński to także wielki miłośnik lasów. Twierdził, że leśnictwo jest najlepszą pracą ponieważ nigdy się nie zbiera owoców tego co się zasadziło.

Maria Bocheńska była odmiennego pokroju od swego męża. Miała ogromną wolę i silny charakter. Rządziła swoim mężem i całym domem. Była osobą bardzo pobożną. Wieczorem zwoływała wszystkich na modlitwy i prowadziła je sama pomimo obecności kapelana domowego. Jedynie pozwalała biskupowi ją zastąpić, kiedy ten był gościem w ich domu . Znana również jako tercjarka karmelitanek bosych, głęboko wierząca, żyła wyłącznie dla służby Bożej. Nie miała wykształcenia wyższego, ale była bardzo oczytana i umiała dobrze pisać. Przełożyła z języka francuskiego życiorysy św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Awilli.

Bocheński miał dwóch braci Aleksandra i Adolfa oraz siostrę Olgę.

Aleksander był jednym z najbardziej oryginalnych pisarzy politycznych. Równocześnie przyznawał się do wiedzy katolickiej i żył w przyjaźni względem Moskwy bolszewickiej.

Jako żołnierz brał udział w różnych kampaniach. W polskiej, norweskiej, francuskiej, afrykańskiej i włoskiej. Podwójny zdobywca Krzyża walecznych oraz Virtuti Militari. Poległ pod Ankoną.

Olga reprezentowała w domu Bocheńskich religie, odziedziczyła charakter po matce. Bocheński pisze o niej we „Wspomnieniach” następujące zdanie: Była jedną z najgłębiej wierzących i zarazem najpogodniejszych osób, jakie w życiu spotkałem. Cynik, którym poniekąd jestem, ma szacunek do niewielu ludzi, ale moja siostra jest na pewno jednym z nich. Niestety poznałem ją naprawdę z późno, aby mogła wywrzeć na mnie większy wpływ.

Parafia w Ponikwie nie odbiegała swoim charakterem od innych parafii Polskich z tamtych czasów. Nabożeństwa niedzielne poza Mszą Świętą, były głównym wydarzeniem. Przed sumą śpiewano godzinki Matki Bożej a po południu odbywały się nieszpory. Zarówno godzinki jak i nieszpory nie były obowiązkowe, ale kościół był co tydzień wypełniony po brzegi. Wynikało to z pobożności ludu jak i ze specyficznego charakteru proboszcza.

W parafii była również cerkiew unicka, a proboszcz greckokatolicki był częstym i mile widzianym gościem w domu Bocheńskich.

Wraz z wybuchem wojny w 1914 roku zaczyna się długa tułaczka Bocheńskich. Najpierw wyjechali do Lwowa, następnie ruszyli do Zakopanego gdzie spędzili pewien czas mieszkając w willi „Koliba”. Po ustaleniu się frontu postanowili powrócić do Ponikwy okrężną drogą przez Rumunię. Niestety nie na długo pozostali w domu. Kiedy na nowo rozgorzały bitwy, Bocheńscy postanowili przeprowadzić się do Brodów, małego miasteczka niedaleko Ponikwy. Pobyt w Brodach też nie należał do najdłuższych. Właśnie to w tym czasie wybuchła rewolucja „demokratyczna” Kierniewskiego i Bocheńscy decydują się na dalszą podróż. Tym razem ruszyli do Lwowa, przez Szwecję. Najpierw odwiedzili Kijów, który Bocheński opisuje w następujący sposób „miasto mlekiem i miodem płynące” Nigdy nie mógł się pogodzić z tym, ze Kijów zwany spichlerzem europy został tak bardzo zniszczony.

Z Kijowa ruszyli do Pietrogrodu. Tam już nie było tak spokojnie. Łatwo można było wyczuć napięcie związane z nadchodzącym niebezpieczeństwem wojny, więc szybko z Pietrogrodu udali się koleją do Szwecji co było nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę dokładne kontrole na granicy. Kilka miesięcy pozostali w Sztokholmie, a kiedy uzyskali pozwolenie na wyjazd do państw centralnych ruszyli do Lwowa mieszkając po drodze w Tarnowie, Warszawie i w końcu udało im się w 1918 roku dotrzeć do celu.

Bocheński jako młody chłopak uczył się w Gimnazjum Adama Mickiewicza. W 1920 roku zdał maturę i zaraz po egzaminie udało mu się zaciągnąć do wojska i brać udział w końcowej fazie wojny bolszewicko-polskiej. Służył w ósmym pułku ułanów. Nie był to najlepszy pułk pod względem doświadczenia wojennego, gdyż składał się głównie z świeżo pobranych żołnierzy, ale za to słyną ze 134- letniej nieprzerwanej tradycji i został zorganizowany przez ks. Józefa Poniatowskiego.

Po wojnie zaczął studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. W 1922 roku przeniósł się na ekonomię do Poznania, gdzie słuchał wykładów m.in. F. Znanieckiego i Cz. Znamierowskiego. Podczas studiów był związany z ugrupowaniami monarchistycznymi.

W roku 1926 opowiedział się po stronie legalnego rządu. Rok 1926 to nie tylko problemy społeczno polityczne w życiu Bocheńskiego, to również data wstąpienia do zakonu. W tym czasie Bocheński zaczął się zastanawiać nad swoim podejściem do życia. Zauważył, że czas spędzony na uniwersytecie nie był wykorzystany najlepiej. Stwierdził, że nic porządnego nie zrobił w życiu. Równocześnie uważał, że sam nie jest w stanie uporządkować swojego życia, że musi, ktoś mu pomóc. I właśnie wtedy zrodziła się decyzja o wstąpieniu do zakonu. Po wcześniejszym odrzuceniu ewentualnego wstąpienia do jezuitów i do franciszkanów, pozostało mu tylko wybierać spośród dwóch dominikanów i benedyktynów. Ostatecznie wybrał zakon dominikanów. Tam poznał o.Woronieckiego, który wywarł na nim ogromnie pozytywne wrażenie. Ten wielce pobożny zakonnik, profesor, całkowicie oddany Bogu, był wielkim wzorem dla Bocheńskiego.

To właśnie On go zachęcił do studiów teologicznych w Poznaniu trwających siedem lat, stwierdzając, że czas studiów to jedyny okres kiedy można zrobić coś dla siebie, bo później już nie ma na to czasu. O. Innocenty - takie właśnie imię przybrał wstępując do zakonu, powołanie traktował bardzo poważnie. Nigdy nie popierał wystąpień z zakonu po okresie próbnym. Uważał, że jak się już na coś decyduje to naprawdę. Twierdził, że powołanie nie jest jakimś bezpośrednim i nadzwyczajnym wołaniem Boga. Uważał, że jest to konsekwentne, rozumowe rozpoznanie swojej drogi życiowej. Oczywiście powołanie pochodzi od Boga, ale dzieje się to poprzez obdarowywanie człowieka wieloma łaskami, podobnie jak przy czynieniu dobrych uczynków.

W 1928 roku 4 października o. Bocheński złożył śluby czasowe, a w 1932 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Dwukrotnie brał udział w Międzynarodowych Kongresach Tomistycznych w 1932 i 1934roku. Doktorat z filozofii uzyskał we Fryburgu Szwajcarskim w 1931 a z teologii w rzymskim Collegium Angelicum w 1934 roku. Od 1934 do1940 z przerwą na prywatną docenturę w Uniwersytecie Jagielońskim, gdzie habilitował się na podstawie pracy „Z historii logiki zdań modalnych”, wykładał logikę w Angelicum. Również w tym czasie nadsyłał z Rzymu korespondencje do Lwowskiej ”Gazety Kościelnej”, a na łamach tygodnika „Prosto z Mostu” rozpoczął dyskusję na temat stosunku katolicyzmu do nacjonalizmu.

Bocheński interesował się nacjonalizmem nie tylko w sposób filozoficzny, ale również i polityczny. Znał wielu narodowców polskich, ale jak twierdzi we „Wspomnieniach” nigdy nie był organizacyjnie związany z nimi. Za ojca teorii narodu uważał o. Woronieckiego, który o narodzie powiedział następujące zdania Naród jest zespołem ludzi odznaczających się szczególnie zrozumieniem pewnych odcieni obyczajów (wartości moralnych) właściwych danemu narodowi. A jeśli tak jest, członek danego narodu ma nietykalne prawo i obowiązek pielęgnować te właśnie odcienie wartości moralnych i bronić ich.

Poza studiami teologicznymi i filozoficznymi studiował archeologię. Podczas pobytu w Rzymie o.Innocenty spotkał wielu ciekawych ludzi i przeżył interesujące zdarzenia związane z tymi osobami. Jednym z ciekawszych zdarzeń było niewątpliwie spotkanie z prałatem Moutinim przyszłym Papieżem Pawłem IV. Dominikanin rozmawiając z ekscelencją zapytał, co słychać z konkordatem austriackim - toczyły się w tym czasie rokowania o jego podpisanie. Montini ściskając rękę o.Bocheńskiemu powiedział: Te rokowania, caro padle, si fanno e si disfanno się robią i się odrabiają, i tak w koło. Do widzenia, drogi Ojcze”. Po południu o. Innocenty dowiedział się, że właśnie konkordat został podpisany. Wtedy dowiedział się jak pisze we „Wspomnieniach”, że można z kimś rozmawiać bardzo długo a tak naprawdę nic z tej rozmowy nie wynieść.

Lata 1934-1939 to żywe stosunki z Polską. Jest to jedyny czas do lat 80-tych kiedy mógł swobodnie jeździć do Polski i publikować w kraju. Miał okazję trafić na rzeczy wielkie w Polsce. Jedną z nich były odwiedziny Niepokalanowa w 1936 roku.

Celem wyjazdu był reportaż o tym niezwykłym miejscu religijno - przemysłowym Tutaj spotkał o. Maksymiliana Kolbego, tą świętą i niezwykłą postać. Drukarnia, którą kierowali Franciszkanie z o. Maksymilianem na czele budziła podziw. Cała organizacja pracy, ubóstwo zakonników pozostały na zawsze w pamięci Dominikanina. Drukarnia wydawała w szczytowym momencie ok. 700 tys. Egzemplarzy „Rycerza Niepokalanej”. Dobrze zorganizowana praca 8.5 godz. Dziennie przeplatana modlitwami w sumie 3.5 godziny pozwalała mimo kryzysu na rozwój przemysłu.

Jakie wrażenia o. Bocheński odniósł będąc w Niepokalanowie najlepiej opisują jego słowa Już dawniej słyszałem o ubóstwie Niepokalanowa; ale muszę przyznać, że to zupełne ogołocenie celi sypialnej i pracowni kierownika całego dzieła wywarło na mnie silne wrażenie. W celi o. Maksymiliana nie widać nawet owej pospolitości, tak uderzającej przy wejściu; jest w niej niezaprzeczalnie styl, wielki styl wyrzeczenia i prostoty.

Wojna zastała o.Innocentego w Warszawie. Dowiedział się o wybuchu 1-szego września kiedy spadły pierwsze bomby na Warszawę, a on w tym czasie odprawiał Mszę Świętą. Niebo było opanowane przez samoloty niemieckie. Tylko w przerwach wylatywał mały samolocik Polski w celu oszacowania zniszczeń. Dominikanin opuścił Warszawę z grupą narodowców, którzy go nakłonili do opuszczenia stolicy, gdyż tam można było tylko liczyć na śmierć. Po drodze spotkał znajomych profesorów z Uniwersytetu Jagielońskiego, po czym przyłączył się do batalionu gen. Kleeberga, podążającego na wschód w kierunku Podlasia. Tam poznał m.in. ppr. Pruszyńskiego, który o Bocheńskim zapisał w swoich pamiętnikach następujące zdania A niekiedy… głośne wybuchy śmiechu rozlegające się wśród kolumny maszerujących żołnierzy nieomylnie wskazywały, że tam znajdował się o.Innocenty. Nieraz wieczornym, wymarszem słyszałem głosy żołnierzy: Księże kapelanie dziś prosimy maszerować przy nas. Dziś nasz dzień. Bo ja bym się chciał wyspowiadać znowu wołał inny

Pewnego razu pod nieobecność dowódcy przez parę godzin o.Innocenty dowodził grupa żołnierzy jako najstarszy i również walczący w roku 1920. A jak to się stało, że otrzymał zgodę na dowodzenie najlepiej sam opisuje. Natomiast tego, co opisuje, nie jestem tak pewny. Siedzimy tedy w owym gaju i ja mówię porucznikom: „No panowie, regulamin - najstarszy z was niech obejmie dowództwo.” Na to, jak rycerze w „Potopie” do Zagłoby, wszyscy trzej chórem: „Kto najstarszy? Wuj, to jest ja, najstarszy!”… Tak więc w moich wspomnieniach dowodziłem przez parę godzin batalionem.

Pomimo, że przez parę godzin dowodził jak pisze we „Wspomnieniach” uważał, że księża nie powinni prowadzić działalności bojowej.

Oddział, w którym walczył najdłużej z całej polski nie poddawał się pomimo iż rannych było coraz więcej, szpitala polowego nie było i do tego dochodziły do nich informacje, że Warszawa się poddała. Dopiero 6-ego października skapitulowali.

Kilka słów jeszcze o stroju o.Innocentego jaki nosił podczas tych dwóch miesięcy od momentu opuszczenia Warszawy. Kiedy ruszyli pieszo na dzień robili ok.60 km. O. Bocheński nie przystosowany do takich wędrówek szybko musiał wyrzucić buty z powodu obtarcia nóg. Całą drogę przemierzył boso jak również, czas kiedy był kapelanem w batalionie gen. Kleeberga. Wśród żołnierzy został nazwany świętym, ale on sam pisze we „Wspomnieniach” że chodził boso bo było mu wygodniej niż w butach. Poza tym miał na sobie czarne spodnie i biały sweter no i na dodatek nie był ogolony. Tak więc kiedy został złapany przez Niemców po kapitulacji batalionu został uznany za Żyda. Nie pomogły tłumaczenia, że jest dominikaninem i idzie do Rzymu.

Tak więc trafił do niewoli trochę z powodu zaistniałej sytuacji a trochę z powodu ubioru.

Długo w więzieniu nie pozostał. Według zasady poznanej z opowiadań starych żołnierzy, która mówi, że jeśli cię wezmą w niewolę to jak najprędzej uciekaj. Wziął sobie o.Innocenty tę zasadę do serca i jeszcze tego samego dnia uciekł przez małe okienko pomieszczenia, w którym był przechowywany.

Następnie z Podlasia gdzie został schwytany i gdzie wałczył w batalionie gen. Kleeberga przedostał się pociągiem do Kielc a stamtąd do Krakowa. W Krakowie nie było do końca bezpiecznie o czym świadczy wywóz Polskich profesorów z Uniwersytetu Jagielońskiego do obozu w Dachau m.in. dobrych znajomych Bocheńskiego, ks.Michalski i ks. Salamucha.

O.Innocenty uszedł z życiem tylko dlatego, że właśnie w dniu schwytania profesorów z UJ nie został wpuszczony do środka przez policję pomimo, że tak bardzo się upierał, aby wejść do budynku.

Długo w Krakowie nie pozostał. Pojechał do Katowic gdzie spotkał się z ks. Adamskim, który mu poradził wyjazd do Włoch i tak też uczynił. Po drodze zatrzymał się u braci w Wiedniu. W czasie tego krótkiego pobytu w Austrii miał okazje zobaczyć jak tamtejsi dominikanie modlą się o dobry przebieg wojny dla Niemiec. Zdziwiony informacją zapytał przeora co oni robią a ten mu odpowiedział, że mają prawo ponieważ Niemcy zostały pokrzywdzone w traktacie wersalskim. Po tej rozmowie o.Innocenty nie miał wątpliwości, że cały naród chciał wojny nie tylko Hitler. Po opuszczeniu Wiednia wyruszył na zachód do Włoch gdzie dostał się bez większych przeszkód.

Będąc w Rzymie podjął się akcji uwolnienia Polskich profesorów. Zorganizował komitet do którego należeli m.in. ks.prał.Meysztowicz, ks. dziek. Z. Borotyński, prof. Turyn i inni.

W ramach komitetu interweniowali w ambasadzie USA i w ministerstwie spraw zagranicznych Włoch. O uwolnieniu (oczywiście nie wszystkich - większość zginęła w hitlerowskich obozach zagłady) profesorów zdecydowało ostatecznie interwencje Ministra Spraw Zagranicznych, Cieno. Przez ręce tego ministra o.Innocenty podarował Mussoliniemu album „Stanisława Wyspiańskiego” z dedykacją. W 1944 roku 3 Dywizja Strzelców Karpackich odnalazła ten album w Predappio , wsi rodzinnej Mussoliniego, i ofiarowali go gen. Andersowi.

Po dłuższych staraniach o.Innocenty otrzymał zgodę na wyjazd do Francji. Tam dostał się do polskiego obozu w Carpiagne pod Marsylią, gdzie poznał kapelana o. Marcin Chrostowskiego, późniejszego kawalera orderu Virtuti Militari. Następnie razem z 80- osobowym oddziałem polskich żołnierzy przedostał się do Anglii. Po krótkim pobycie w Anglii, jedzie do Szkocji gdzie pełni rolę oficera oświatowego . W 1943, 28 sierpnia przeniósł się do Edemburga gdzie pełnił już nie tylko rolę kapelana ale i proboszcza. Również prowadził w duszpasterstwie różne wykłady. Wydawał co miesiąc broszurkę „Nauka Chrystusa” jedyne w czasie wojny pismo religijne w europie. Będąc w Szkocji od grudnia 1940 roku do listopada 1943 wydał 29 zeszytów.

W dniu 16 lutego 1944 roku został mianowany kapelanem do zleceń ks. Biskupa polowego i awansowany do stopnia starszego kapelana(majora). Miesiąc spędził na Devonie Road w Londynie z ks. bp. Radońskim w Polskiej Misji Katolickiej.. 20 marca 1944 roku odlecieli z Londynu do Portreath w Kornwalii. Na pokładzie oprócz Bocheńskiego byli m.in. naczelny wódz gen. Sosnkowski, szef sztabu gen. Kopański i ks. bp Gawlina.

Z Portreath 21 marca udali się do Gibraltaru a stamtąd do Algieru. Po czterodniowym pobycie w Algierze polecieli z zamiarem lądowania w Neapolu. W końcu dotarli pod Monte Casino gdzie miała się odbyć decydująca bitwa. O. Innocenty służył jako kapelan w 2. Korpusie Polskim, który był pod dowództwem gen. Andersa. Skład tego korpusu był następujący: 3.Dywizja Strzelców Karpackich z gen. Duchem, 5.Kresowa Dywizja Piechoty z gen. Sulikiem, 2.Brygada Czołgów z gen. Rakowskim.

Przebieg walk najlepiej opisuje Bocheński we „Wspomnieniach” :Ale tu jest kawałek historii. W chwilach gdy ryk dział zdaje się zbliża, płachty namiotu falują i świeczki trzeba ochraniać, aby nie gasły. Ks. bp odmówił prefację, gdy artyleria zamilkła, tym razem natarcie jest naprawdę w toku. Słyszę słowa konsekracji: „Ten jest kielich krwi mojej…” i wiem, ze ksiądz biskup modli się z nami wszystkimi za tych, którzy teraz giną.

Bitwy były bardzo krwawe cały czas setki rannych były dowożone. Okazało się, że pierwsze natarcie nie powiodło się mimo ogromnych strat. W końcu następne natarcie, i 18 maja przychodzi zwycięstwo, za które trzeba było zapłacić prawie tysiącem ofiar.

Lata 1945 - 1972 to pobyt we Fryburgu, przeplatany licznymi podróżami. Na uniwersytecie we Fryburgu wykładał historię filozofii XX wieku a od 1952 roku także historię filozofii nowożytnej. Jak wykładał o.Inocenty można się dowiedzieć od Mikołaja Lobkowicza jednego z najświetniejszych uczniów dominikanina, późniejszego prezydenta Monachijskiego Uniwersytetu. Twierdzi , że Bocheński różnił się od innych dominikanów. Jego wygląd zewnętrzny był niezwykły: wysoki z wielkimi dłońmi i chodem olbrzyma. Jego oczy rzucały srogie spojrzenie, ale pomimo to potrafił być sympatyczny. Oryginalność uczyniła Bocheńskiego najlepszym nauczycielem wszechczasów. Wielu jego współczesnych widziało go ...jako ekscentryka: duchownego, który z powodu paru historycznych przypadków przywdział dominikański kaptur, kaznodzieję, który czerpie specjalną przyjemność z głoszenia swoich kazań w przynajmniej pół tuzinie języków, księdza, który jednocześnie uwielbia prowadzenie szybkich samochodów i w zaawansowanym wieku uzyskuje licencję pilota, zrównoważonego i dowcipnego mówcę, który nigdy nie straci okazji powiedzenia w czasie wykładu jakiejś uwagi powodującej że sala wykładowa wybucha śmiechem.

Bocheński czytał bardzo dużo różnojęzycznych lektur, więcej niż większość filozofów tamtych czasów. Nie czytał wszystkiego tak jak czyta większość dla odkrywania nowych idei.

Opracowywał problem do czasu aż znalazł klucz, model, który pasował do problemu dokładnie. Następnie kontynuował opracowanie zawiłych szczegółów przez kolosalną pracę myśli. Na wykładach pokazywał, że nie ma jednej myśli, ale jest wiele dróg do odkrycia prawdy.

W latach 1950/51 i 1951/52 był dwa razy dziekanem wydziału na uniwersytecie we Fryburgu Szwajcarskim, a w 1964 roku został wybrany na rektora na dwa lata. Równolegle z pracą naukową i administracyjną na uniwersytecie zajmował się także duszpasterstwem polskim. Założył również Instytut Europy Wschodniej i czasopismo „Studies in Sowiet Thought” oraz wydawał serię „Sovietica”. Przez dwa lata (1961-62) był dyrektorem Ost-Kolleg w Kolonii. Był także prezesem Światowego Związku Towarzystw Logiki i Metodologii Nauk, a od 1994 roku członkiem Polskiej Akademii Nauk. Jego dzieła filozoficzne i logiczne takie jak „La logiquede Theophraste”(1947), Precis de logique mathematique”(1948), „Ancient Formal Logic”(1951), Formale Logic(1956) tłumaczono nawet na flamandzki i japoński.

Otrzymał doktoraty h.c. Uniwersytetu Notre Dame w USA w 1966 roku, uniwersytetów w Buenos Aires(1977) i Mediolanie(1981) oraz ATK i UJ.

Mimo, że jego prawne miejsce pobytu było we Fryburgu od roku 1955 spędził wiele czasu w Ameryce. Był zapraszany na wiele uniwersytetów w stanach zjednoczonych. Poza tymi gdzie uzyskał doktoraty h.c. był również na Uniwersity of California at Los Angeles(UCLA) w 1958/59 , Lawrence w stanie Kansas w 1960/61 gdzie zapoznał się z profesorem Richardem De George. W latach 1967-1977 wykładał jako profesor zaproszony na 7 uczelniach amerykańskich, a mianowicie w studium w River Forest (Chicago 1967), w Boston College(1970), w Uniwersity of Alberta(Edmonton, Kanada, 1971), w Catholik University (1974) na uniwersytecie katolickim w Medellin (Kolumbia 1976) i w uniwersytecie państwowym Buenos Aires(1977).

Dużą część swojego życia poświęcił dla zainteresowań komunizmem, nie tylko z przyczyn politycznych, ale i naukowych. Uważał, że wielu inteligentów amerykańskich i zachodnioeuropejskich nie rozumie poprawnie komunizmu i czym on jest. W tej sytuacji postanowił wydać książkę o filozofii komunistycznej. Ogłosił ją pod pseudonimem „Mische” w roku 1964 po włosku i po polsku. Okres w którym zajmował się najbardziej intensywnie komunizmem, trwał cztery lata - od 1955 do 1958. W latach 1955 - 1956 brał udział w procesie niemieckiej partii komunistycznej przed trybunałem konstytucyjnym w Karlsruhe. Miał za zadanie udowodnić przed trybunałem konstytucyjnym, że zasady i działalność partii są sprzeczne z przedmową do konstytucji. Ponieważ sprawa wkraczał w obszar filozofii komunistycznej, rząd niemiecki zwrócił się w tej sprawie właśnie do niego jako specjalisty od filozofii komunistycznej, którą w tych czasach mało kto studiował. W podobnej sprawie również zwrócił się do Bocheńskiego rząd południowo afrykański gdzie przed trybunałem było oskarżonych sto pięćdziesiąt osób o zdradę. Był również zapraszany przez inne rządy, wszystkich razem z niemieckim było pięć.

Znaczną część życia Bocheński spędził podróżując. Odbył wiele podróży interkontynentalnych do Afryki, Ameryki i Azji. Też bardzo dużo odbył podróży kontynentalnych głównie samochodem. Bardzo dużo podróżował samolotem turystycznym, który sam prowadził. W wieku siedemdziesięciu lat zrobił licencję na pilota i wiele podróżował latając samotnie. Podróży interkontynentalnych odbył przez 50 lat 35, obejmując w tym 52 loty poprzez oceany. Był zawsze fanem samochodów. W życiu przejechał 26-cio różnymi modelami poczynając od 2CV i Minis do Jaguara E i Mercedesa 450.

O. Bocheński odwiedził w swoim życiu miedzy innymi w 1964 Meksyk i w 1973 Hawaje, gdzie spędził urlop wakacyjny dzięki hojności przyjaciela. W 1977 odwiedził Argentynę odpowiadając na zaproszenie konsula argentyńskiego w Medellin w Kolumbii, który zorganizował mu pobyt i wykłady. W 1983 odbył podróż naokoło świata.

Jeśli chodzi o filozofię, stanowisko Bocheńskiego przez ponad pół wieku uległo takiej zmianie, że sam pod koniec życia czuł się zmuszony do ustawicznego podkreślania swoich aktualnych przekonań. Do początku lat pięćdziesiątych zajmował się Tomizmem. Z ważniejszych dzieł z tego okresu można wymienić takie dzieła jak „ABC tomizmu”(Londyn, 1950) i „Zarys etyki wojskowej” wydany dopiero w 1992 roku. Bocheński ogłosił również 18 prac(265stron) mogących uchodzić za tomistyczne w latach 1931-40. Połowa to były sprawozdania i recenzje, ukazujące się w „Atemeum Kapłańskim” redagowanym przez ks. Stefana Wyszyńskiego.

Po roku pięćdziesiątym minionego stulecia Bocheński zaczyna się interesować filozofią analityczną. W tym okresie powstaje szereg dzieł m.in. „Ku filozoficznemu myśleniu” (Fryburg 1959), „Wprowadzenie do podstawowych pojęć filozoficznych”(Warszawa 1986),

„Współczesne metody myślenia”(Bern 1954,Poznań 1993), „Logika religii”(New York 1965, Warszawa 1990), „Logika i filozofia. Wybór pism”(Warszawa 1993)

Zaufanie Bocheńskiego do zdrowego rozsądku pozwalało mu śmiało wskazywać liczne „zabobony”, czyli wierzenia będące w wysokim stopniu fałszywe. Na ten temat powstaje w 1987 w Paryżu dzieło pt. „Sto zabobonów. Krótki filozoficzny słownik zabobonów”

Twierdził, ze największym zabobonem jakim człowiek wymyślił jest prawdopodobnie marksizm-leninizm czyli najważniejsza - bodaj jedyna naprawdę ważna - odmiana marksizmu Wyznawców marksizmu traktował, jako typową sektę z typowym guru

Na temat filozofii komunistycznej również napisał kilka dzieł m.in. „Marksizm-Leninizm. Nauka czy wiara?”(Warszawa 1988), „Lewica, religia, sowietologia”(Warszawa 1996)

Podobnie jak filozofia taki i przekonania polityczne Bocheńskiego uległy ewolucji. Przed wojną uważał się za katolickiego nacjonalistę, ubolewając tylko nad ubóstwem teoretycznym polskiego nacjonalizmu. W 1938 roku powstaje m.in. praca pt. „Szkice o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim”. Bocheński w tej pracy ukazuje mocną podbudowę uniwersalistyczną w katolicyzmie, i twierdzi, że uzasadnia ją nakaz wprzęgnięcia narodu w służbę Bogu. Tym samym nacjonalizm katolicki nie jest zaprzeczeniem katolickiego uniwersalizmu, ale właśnie umożliwia ten uniwersalizm, wprowadzając do ogólnoludzkiej cywilizacji harmonię różnych odcieni kultury. Lekarstwem na błędy niektórych nacjonalizmów nie jest „internacjonalizm” ale pełna spirytualizacja doktryny narodowej. O. Innocenty twierdzi, że z nacjonalizmu muszą być wykluczone te elementy, które są sprzeczne z nauką Chrystusa, takie jak szowinizm i rasizm. Bocheński mocno polemizował z poglądami J. Maritaina i całego liberalnego nurtu we współczesnej myśli katolickiej. Nie wahał się określić tych poglądów mianem herezji. Uważał, że w tradycyjnej koncepcji chrześcijańskiej liberalizm polityczny jest błędem i pacyfizm jest błędem.

Po 1939 roku Bocheński zamienia pojecie nacjonalizm na patriotyzm, ale to tylko zmiana semantyczna, bo zespół wartości pozostaje taki sam o czym świadczy dzieło o. Innocentego „O Patriotyzmie” wydane w Warszawie 1989 w Warszawie. Bocheński przypisuje wysoką rangę obowiązkom toczenia wojny i promieniowaniu kulturą ojczystą

Można powiedzieć, że O. Bocheński jako dominikanin, ksiądz spędził stosunkowo wiele czasu poza kościołem, walcząc na froncie, latając samolotem, wykładając na wielu uniwersytetach całego świata. Nigdy go nie opuszczał dobry humor jak i zaciętość w pracy, o czym świadczy jego spory dorobek naukowy. Zajmując się filozofią nie był odcięty od świata. Podróżował po całym świecie, obserwując jak ludzie żyją, jakie maja problemy co ich gnębi. Sprawy narodowe nie były dla niego obojętne pomimo, że jego stan duchowny nie pozwalał mu na czynny udział w polityce. W 1995 roku ósmego lutego Polska i cały świat straciły sławnego logika, filozofa, sowietologa i publicystę. Zapewne Śp. o. Bocheński będzie żył wśród nas dopóki jego dzieła nie będą zapomniane i będą czytane przez współczesnego czytelnika.

„Wspomnienia” Józef Bocheński

”Wspomnienia” Józef Bocheński

”Wspomnienia” Józef Bocheński

”Wspomnienia” Józef Bocheński

„Wspomnienia” Józef Bocheński

Tekst z „Wspomnienia” Józef Bocheński

”Wspomnienia” Józef Bocheński

Józef Bocheński, „Wspomnienia”

„Encyklopedia białych plam” Tom III

„Encyklopedia białych plam” Tom III

„Encyklopedia białych plam” Tom III

„Encyklopedia białych plam” Tom III

8



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Józef Maria Bocheński Komunizm 2
Józef Maria Bocheński Sens życia
O Patriotyzmie prof Józef Maria Bocheński
Józef Maria Bocheński Komunizm
Józef Maria Bocheński [ www potrzebujegotowki pl ] docx
Turrini Peter JÓZEF I MARIA
KS DR JÓZEF MARIA BARTNIK CUD NAD WISŁĄ
KS DR JÓZEF MARIA BARTNIK CUD NAD WISŁĄ
Bocheński J. - Prawda względna, TEOLOGIA, FILOZOFIA ALL, wykłady różne, Bocheński Józef
zarys historii filozofii, Józef BOCHEŃSKI
Bocheński J. - Człowiek i dobro, TEOLOGIA, FILOZOFIA ALL, wykłady różne, Bocheński Józef
Bocheński Józef M Wspomnienia
Bochenski Jozef Wspolczesne metody myslenia
Bocheński Józef M Współczesne metody myślenia
Ks Józef Warszawski Ojciec Paweł Biogram ks Józefa Warszawskiego Biogram Tomasza Strzyżewskiego
JÓZEF BOCHEŃSKI STO ZABOBONÓW (Krótki filozoficzny słownik zabobonów)

więcej podobnych podstron