Etyczny wymiar sukcesu w Polsce i USA


Ewa Grzeszczyk: „Etyczny wymiar sukcesu

w Polsce i w USA” ....................................2

Dyskusja ................................................27

Ewa Grzeszczyk

ETYCZNY WYMIAR SUKCESU W POLSCE I W USA

Sukces” w ciągu ostatnich dziesięciu lat stał się w naszym kraju niemal symbolem czasów, słowem-kluczem, wciąż przewijającym się zarówno w dyskursie publicznym jak i rozmowach prywatnych. W mediach jest wręcz wszechobecny: w kiosku możemy nabyć pismo „Sukces”, w telewizji obejrzeć „Szansę na sukces”, w kolorowych magazynach poczytać o kobietach sukcesu. Popularność tego terminu wiąże się nierozerwalnie z wprowadzeniem do Polski kapitalizmu oraz związanej z nim ideologii, która oprócz nastawienia na sukces materialny lansuje indywidualizm, optymizm, pozytywne myślenie, samorealizację oraz nastawienie konsumpcyjne.

Oczywiście, termin „sukces” funkcjonował również w Polsce Ludowej; przez oficjalną propagandę przedstawiany był jednak wtedy nie jako osiągnięcie jednostki lecz efekt zbiorowego wysiłku całego narodu pracującego dla dobra socjalistycznej ojczyzny. Przeciętnemu Polakowi kojarzył się on przy tym zazwyczaj negatywnie: z karierą rozwijaną dzięki przynależności do partii lub finansowymi osiągnięciami „badylarza” czy właściciela butiku.

Obecnie indywidualne nastawienie na sukces, rozumiany tak jak w kapitalizmie zachodnim, a zwłaszcza amerykańskim, jako przede wszystkim kariera i pieniądze, uznawane jest przez wielu teoretyków kapitalizmu jak i obserwatorów transformacji za zjawisko jak najbardziej pozytywne, mające ogromny wpływ na rozwój gospodarki rynkowej. „Sukces” lansują nie tylko media ale i międzynarodowe korporacje, które od 1989 roku silnie zaznaczają swoją obecność na naszym rynku pracy. O tym jak odnieść sukces, nie tylko w sferze zawodowej, ale również i w życiu prywatnym pouczają niezliczone poradniki. A jednak wielu Polaków ma wrażenie, że dążenie do sukcesu materialno-zawodowego to zjawisko nie tylko ambiwalentne ale często również moralnie naganne. Część ludzi sądzi, że wiąże się ono z egoistycznym nastawieniem do życia, ignorowaniem potrzeb i uczuć innych, dążeniem „po trupach do celu”. Często zwraca się także uwagę na fakt, że w pogoni za doczesnym, doraźnym sukcesem, człowiek zatraca się, przestaje zwracać uwagę na wyższe wartości. Ponadto częste jest odczucie, że sukces rozumiany głównie jako kariera zawodowa i wiążące się z tym pieniądze to zjawisko „importowane” z Zachodu, obce naszej tradycji. Źródło jego pochodzenia, to według wielu zarówno teoretyków jak i laików Stany Zjednoczone * z racji dominującej pozycji polityczno-ekonomicznej we współczesnym świecie, kraj ten ma największe możliwości propagowania wzorów własnej kultury, a kapitalizm amerykański ściśle związany jest z mitem indywidualnego sukcesu.

W Stanach Zjednoczonych jednak dążenie jednostki do sukcesu zawodowo-finansowego rzadko oceniane jest negatywnie. Wiąże się ono przecież z demokratycznymi ideałami egalitaryzmu oraz opisywaną przez Webera etyką protestancką. Sukces odniesiony dzięki własnej pracy jest oznaką posiadania silnego charakteru, a zwłaszcza cech takich jak pracowitość, wytrwałość, konsekwencja i kreatywność. Poza tym, powszechne jest przekonanie, że jednostkowe sukcesy na polu ekonomicznym przyczyniają się do rozwoju gospodarki a co za tym idzie, polepszenia dobrobytu wszystkich obywateli. A zatem sukces jest powodem do dumy, a nie zakłopotania czy wstydu. Jednostki które odniosły znaczący sukces finansowy są w Stanach Zjednoczonych powszechnie podziwiane. Media przytaczają ich opinie na temat nawet tych zagadnień, na których z racji posiadanego wykształcenia czy doświadczenia, niekoniecznie muszą się znać * przyjmuje się bowiem, że jeżeli ktoś był na tyle inteligentny aby zgromadzić fortunę na pewno potrafi uporać się także z innymi problemami. Ludzi sukcesu kreuje się zatem na ekspertów nie tylko w dziedzinie ekonomii, ale także polityki, edukacji, moralności i dobrego smaku. W kulturze współczesnego kapitalizmu „Być może za wyjątkiem Matki Teresy, trudno dziś pomyśleć o mężczyźnie czy kobiecie, którzy są jednocześnie wielbieni i biedni”.

Mimo iż wielu naukowców i krytyków kultury podkreśla naśladowczy charakter zachodzących w Europie Środkowo-Wschodniej przemian, zachodnie wzory nie rozpowszechniają się w naszym kraju bez przeszkód. Zasadniczą przyczyną tego, że sukces materialno-zawodowy jest tak rożnie waloryzowany w Stanach Zjednoczonych i w Polsce jest odmienna historia i tradycja kulturowa, na kształtowanie której w pierwszym przypadku znaczący wpływ miała etyka protestancka, a w drugim katolicka. Do sformułowania powyższej tezy skłoniły mnie w znacznym stopniu badania empiryczne, które przeprowadziłam w latach 1998-2000. Badania te stanowią ważną część napisanej przeze mnie pracy doktorskiej zatytułowanej Amerykańskie wzory sukcesu w Polsce lat dziewięćdziesiątych. Jednym z zasadniczych elementów tych badań są przeprowadzone w roku 1999 wywiady pogłębione przeprowadzone z 34 młodymi (20-36 lat) mieszkańcami Warszawy i Łodzi oraz przeprowadzone rok wcześniej wywiady pogłębione i rozmowy z 12 młodymi Łodzianami. Respondenci obydwu tych badań reprezentują różne zawody, pracującymi w różnej wielkości firmach prywatnych i państwowych. Są wśród nich właściciele, menedżerowie, osoby pracujące na zlecenie i poszukujące pracy. Ludzie ci są młodzi, mieszkają w dużych miastach, posiadają średnie lub wyższe wykształcenie, znają języki obce, potrafią posługiwać się rozmaitymi programami komputerowymi, a więc mają jak największe szanse na to aby odnieść sukces w zachodnim stylu. A jednak nie wszystkim się udaje, co więcej, nie wszyscy w ogóle wyrażają chęć dążenia do tego typu sukcesu. Ci zaś, którzy go już osiągnęli, często wyrażają związane z tym faktem wątpliwości natury etycznej. Analizując etyczny wymiar sukcesu w Polsce czasów transformacji często odwoływać się będę do wypowiedzi tych ludzi. Są one niezwykle istotne, gdyż to, jakie podejście do sukcesu reprezentują przedstawiciele młodego pokolenia ma, i przez wiele następnych lat mieć będzie znaczący wpływ na to, jak przebiegać będzie transformacja w kierunku gospodarki rynkowej zachodząca w naszym kraju.

Przyjrzyjmy się zatem najpierw jak wygląda związek sukcesu z etyką w Stanach Zjednoczonych, aby następnie przejść na grunt polski.

SUKCES PO AMERYKAŃSKU.

Pisząc o wzorach kulturowych które miały wpływ na ukształtowanie się amerykańskiego kapitalizmu nie sposób nie zacząć od pierwszych Purytan, którzy w siedemnastym wieku zaczęli osiedlać się na Nowym Lądzie. Max Weber w swej szeroko dyskutowanej pracy Etyka protestancka a duch kapitalizmu dowodzi, że między etyką protestancką wyznawaną przez tych kolonizatorów a rozwojem kapitalizmu w Stanach Zjednoczonych istnieje wyraźny związek. Ze związku tego wynika słynny weberowski „duch kapitalizmu”, którego ucieleśnieniem jest Beniamin Franklin, wzorzec osobowy wielu pokoleń amerykańskich adeptów sukcesu.

Traktując niezwykle skrótowo tezy Webera, powiedzieć można, że jakkolwiek żaden z wyznawców idei Kalwina (to głównie ascetycznym protestantyzmem w wydaniu kalwińskim zajmuje się autor Etyki protestanckiej) nie mógł mieć żadnej pewności co do tego czy został przez Boga wybranym aby powiększyć szeregi zbawionych, to jednak istniały pewne oznaki, że tak się właśnie mogło stać. Należał do nich fakt przestrzegania przez wyznawcę zasad cnotliwego życia, a więc między innymi poświęcanie się pracy, samodoskonaleniu i modlitwie oraz materialne powodzenie. Jak z tego wynika, dla purytan praca jest wysoce moralna, a będący jej wynikiem sukces materialny stanowi oznakę przynależności do grona wybranych przez Stwórcę. Warto przy tym podkreślić, że członek społeczności purytańskiej pracuje nie tylko po to, aby zmniejszyć niepokój albo zwiększyć swą pewnośćco do tego, czy zostanie zbawiony, pracuje on też dla zwiększenia dobrobytu społeczności współwyznawców, której jest członkiem. Społeczność ta jest bowiem odpowiednikiem królestwa niebieskiego na Ziemi.

Zgodnie ze wskazaniami etyki protestanckiej, człowiek moralny powinien rozwijać w sobie takie cechy jak pracowitość, oszczędność, zapobiegliwość i wstrzemięźliwość. Wytrwała praca w połączeniu z unikaniem wszelkich ziemskich rozrywek stanowić może doskonałe antidotum na pokusy Szatana, dobry purytanin powinien jednak mimo wszystko wykazywać się dużą dozą samokontroli i nie ustawać w ciągłym dążeniu do doskonałości. W związku z tym wyznawca idei Kalwina nie tylko zagłębia się w systematycznym badaniu własnych postępów ale i poddaje się nieustannej kontroli i ocenie członków społeczności, do której należy. Co przy tym istotne, bogactwo, które osiąga dzięki oszczędności i wytrwałej pracy, w żadnym razie nie może być powodem do wywyższania się nad innymi * byłoby to śmiertelnym grzechem. W myśl etyki protestanckiej dobra ziemskie są jedynie efektem ubocznym kultywowania odpowiednich cnót, można je zatem gromadzić lecz w żadnym wypadku nie należy się nimi nadmiernie cieszyć. Purytanizm przy tym zaleca umiarkowanie: kaznodzieje wcześnie dostrzegli, że bogactwo deprawuje, wiedzie do pychy i chciwości. Cotton Mather zatem zaleca naśladowanie pewnych cnotliwych kupców, którzy postanowili, że jeśli zarobią cokolwiek ponad pewną określoną sumę, przekażą to na świątobliwe cele.

Zasady etyki protestanckiej nie wskazywały przedsiębiorcom czy ludziom parającym się handlem jakie dziedziny pracy są niemoralne. W wieku osiemnastym purytanie bogacą się na handlu rumem i niewolnikami. Duchem czasów jest utylitaryzm. Beniamin Franklin, wzór człowieka sukcesu, deklaruje, że wierzy w Boga, bo jest to użyteczne. Purytańskie cnoty nie tracą jednak na ważność i pomagają wielu zapewnić sobie i własnej rodzinie powodzenie materialne.

Wiek dziewiętnasty to czasy gromadzenia wielkich fortun. Zarazem jednak, dziewiętnastowieczne poradniki na temat tego, jak odnieść sukces, propagują sukces umiarkowany, osiągnięty zgodnie z zasadami etyki protestanckiej. Młody człowiek, najlepiej pochodzący z niewielkiej miejscowości gdzie wciąż panuje zdrowy, amerykański duch i gdzie morale jest wysokie, dzięki pracowitości, wytrwałości oraz temu, że cechuje go odraza do piekielnych pokus takich jak picie alkoholu czy palenie tytoniu osiągnąć może dobrobyt nie narażając się na zwichnięcie charakteru. Autorzy tych podręczników, często duchowni rożnych denominacji protestanckich ostrzegają młodych ludzi przed pokusami wielkiego miasta, gdzie szerzą się nałogi i kwitnie występek. Ganią również bezwzględnych bogaczy, którzy zdobywają swe fortuny kosztem członków społeczeństwa, w którym żyją i bezwstydnie chełpią się bogactwem. Ich dzieci wyrastają na pozbawionych moralnego kręgosłupa słabeuszy, którzy przyzwyczajeni do tego, że bez wysiłku otrzymują wszystko to, czego pragną, nigdy nie będą w stanie odnieść sukcesu dzięki własnej pracy. Za wzór stawiani są milionerzy-filantropi, tacy jak Andrew Carnegie czy Thomas Mellon, którzy w przeciwieństwie do niemoralnych „baronów-rabusiów” (robber-barons) przemysłu i biznesu nie zapomnieli, że bogactwo nie jest celem samym w sobie, ale służyć ma całej społeczności współwyznawców. Pomny tej zasady Andrew Carnegie napisał w w opublikowanej w 1889 Ewangelii bogactwa, że życie człowieka składa się z dwóch części: w pierwszej zajmuje się on gromadzeniem dóbr, w drugiej zaś winien je rozdawać. Teorię poparł praktyką, zanim zmarł rozdał prawie cały swój majątek, w sumie około 475 milionów dolarów. Jako że w dziewiętnastym wieku wciąż silna była wiara w to, że sukces jedynie wtedy jest moralny gdy osiągnięty został dzięki własnej pracy, zaś pieniądze otrzymane bez wysiłku deprawują, nie dziwi fakt, że wielu amerykańskich bogaczy jedynie pewną część swego majątku pozostawiło w spadku dzieciom, resztę przekazując na szlachetne cele. To dzięki podobnym działaniom wiele największych znanych nam dzisiaj fundacji nosi nazwy będące nazwiskami swych założycieli, by wspomnieć tylko fundację Mellona czy Rockefellera.

Oprócz literatury poradnikowej w dziewiętnastym wieku kwitnie nurt powieści typu rags-to-riches czyli „od łachmanów do bogactwa”. Autorzy tych inspirujących historii, z których najsłynniejszy był Horatio Alger, podobnie jak autorzy poradników, wskazują, że etyczne postępowanie i sukces materialny idą w parze. I tak na przykład Charles M. Sheldon, pastor kościoła Kongregacjonalistów i jednocześnie autor niezwykle poczytnych powieści, dowodzi, że miłość, szlachetność i troska o bliźniego nie powinny być relegowane do sfery kościoła, młodych ludzi wkraczających w świat biznesu należy uczyć, że wartości te obowiązują również w sferze pracy.

Na przełomie wieku dziewiętnastego i dwudziestego powszechna dotąd wiara, że cnotliwe postępowanie przyniesie nagrodę w postaci dobrobytu materialnego, zaczyna słabnąć. Wiąże się to nie tylko z rozwojem industrializacji, powstawaniem wielkich organizacji przemysłowych, biznesowych i biurokratycznych. Kryzys wiary w wartość postępowania według zasad etyki religijnej spowodowany był również odkryciami w nauce, popularnością teorii Darwina i rozwojem studiów z dziedziny religioznawstwa porównawczego Odpowiedzią na ten kryzys była nowa „filozofia życia” znana pod różnymi nazwami: New Thought, Mental Science, Harmony, Mind, Metaphysical Healing. Czerpiąc ze źródeł tak rozmaitych jak transcendentalizm Emersona, psychologia Jamesa, psychoanaliza Freuda oraz religia protestancka, ruch New Thought (czyli „Nowa Myśl”) bronił prawa wiary człowieka wyższą instancję, dawał nadzieję i wskazywał drogę postępowania. Propagatorzy tego ruchu uważali, że dzięki sile umysłu i optymistycznemu nastawieniu człowiek jest w stanie przekształcać nawet niekorzystne dla siebie warunki. Praca jest dobra nie tylko dlatego, że wiedzie do zbawienia ale również dlatego, że jest źródłem samorealizacji. Bieda zaś, do tej pory w literaturze inspiracyjnej traktowana jako jeden z warunków kształtowania charakteru, w New Thought interpretowana jest jako zjawisko wiodące jednostkę do negatywnych myśli i występnych czynów.

Ruch New Thought, dzięki temu, że bronił prawa wiary człowieka w transcendencję, częstokroć związany był z Kościołem i wiarą protestancką. I tak, jeden z najsłynniejszych propagatorów pozytywnego myślenia, który wywodzi się z New Thought, Norman Vincent Peale był duchownym protestanckim. W ten sposób połączenie biznesu i religii jest wciąż silne, gdyż pisane w duchu nowego nurtu poradniki uczące „jak żyć” często zawierają odniesienia do wiary. W poradnikach doktora Peale, przeznaczonych dla tracących wiarę w sukces, zniechęconych, ze stresu wyglądających „jak napięta gumka” handlowców czy menedżerów, jako antidotum na wszystkie problemy polecana jest modlitwa, a niektórym bohaterom przykładów przytaczanych przez autora ukazuje się Jezus. Chrystus jest też głównym bohaterem słynnego bestsellera literatury inspiracyjnej, napisanego przez syna kaznodziei, a jednocześnie jednego z założycieli działającej współcześnie w Polsce agencji reklamowej BBDO * Bruce'a Burtona. W swej książce zatytułowanej The Man Nobody Knows (Człowiek, którego nikt nie zna) Burton udowadnia posługując się cytatami z Biblii, że Jezus z Nazaretu był najdoskonalszym menedżerem w historii.

Okres po drugiej wojnie światowej jest w Stanach Zjednoczonych okresem boomu gospodarczego, łatwych kredytów, plastykowych pieniędzy. Wydaje się, że zalecenia etyki protestanckiej tracą na wartości: wielki kryzys lat trzydziestych nauczył Amerykanów, że w czasach zmiennej koniunktury oszczędzanie się nie opłaca, media zaś mocno propagują natychmiastową gratyfikację w postaci wzmożonej konsumpcji. Jak napisał w latach pięćdziesiątych poeta Roland Jarell:

Chociaż wciąż możemy jeszcze chodzić do kościołów metodystów, baptystów, czy prezbiterianów, to jednak protestancka etyka oszczędności i pracy dla samej pracy - już przebrzmiała. Wydaje się, że dla naszego społeczeństwa produkcja stała się tylko wstępnym warunkiem konsumpcji.

W tej sytuacji całe zastępy badaczy obwieściły upadek, a wręcz śmierć etyki protestanckiej. I tak David Riesman stwierdził, że etyka pracy zastąpiona została „zorientowanym na teraźniejszość hedonizmem”. Z kolei, Daniel Bell zaobserwował, że wskazania etyki protestanckiej stoją w ostrej sprzeczności z konsumpcjonizmem i natychmiastową gratyfikacją, które są charakterystyczne dla nowej epoki kapitalizmu * w związku z tym współczesny Amerykanin doświadcza wewnętrznej sprzeczności * najlepiej byłoby gdyby mógł przestrzegać zaleceń starej etyki pracy w dzień, w firmie, a nowej w nocy, oddając się konsumpcji i używając życia na całego. Christopher Lasch z kolei zauważa, że „Wymagania rynku masowego uczyniły etykę pracy przestarzałą nawet dla robotników. Dotychczas bowiem nauczyciele moralności i zdrowia społecznego czynili pracę moralnym obowiązkiem robotnika, dziś z kolei naucza się go, by pracował po to, aby stać go było na konsumpcje reklamowanych dóbr. Robert N. Bellah natomiast wysuwa tezę, że w dzisiejszych czasach praca przestaje być powołaniem, jak w protestantyzmie, a staje się po prostu zajęciem które umożliwia zdobywanie pieniędzy dla siebie i swoich bliskich. W tym sensie praca przestaje być obowiązkiem wobec społeczności a staje się prywatnym interesem. W końcu Inlgehart sugeruje, że w społeczeństwach rozwiniętego kapitalizmu zaobserwować można przejście ku wartościom „postmaterialnym” * samorealizacja i poszukiwanie jakości życia staje się ważniejsze od etyki protestanckiej.

Inna, niemal równie liczna grupa badaczy wierzy w trwałość etyki protestanckiej. I tak Talcott Parsons uważa, że tradycja religijna, a ściślej mówiąc ascetyczny protestantyzm jest źródłem amerykańskiego sytemu wartości. System ten jest doskonale zintegrowany, zinstytucjonalizowany i niemal powszechnie akceptowany. Jednym z jego zasadniczych filarów jest dążenie jednostki do sukcesów. Co przy tym istotne, zmiany w strukturze społecznej powodują jedynie nowe uszczegółowienie tradycyjnych wartości: o ile kiedyś sukcesem był przede wszystkim zysk materialny, o tyle we współczesnym społeczeństwie akcent przeniesiony zostaje na uznanie innych ludzi. Podobną wiarę w trwałość tradycyjnych amerykańskich wartości wyznają także Martin Lipset i Robert Merton.

Obserwując współczesną rzeczywistość amerykańską, wciąż można zaobserwować ślady wpływów etyki protestanckiej. Zarówno najbogatsi biznesmeni, tacy jak Gates czy Soros, jak i gwiazdy show-businessu, takie jak Madonna czy Jennifer Lopez, zgodnie podkreślają, że do wszystkiego, co dziś osiągnęli doszli sami, dzięki ciężkiej i wytrwałej pracy. Nawet bogaci rodzice wychowują swe dzieci w ten sposób, aby od młodych lat nauczyły się wartości samodzielnej pracy. W Stanach nikogo nie dziwi zbytnio widok syna potentata czyszczącego podłogi w McDonalds czy roznoszącego kawę albo herbatę w biurze wielkiej firmy aby zarobić na własne zachcianki. Co więcej, tak zwana Generacja X, która stanowi obecnie znaczącą siłę na rynku pracy, uznawana jest za najbardziej enterpreneurską generację w historii Ameryki, i za to też jest chwalona i podziwiana. Ci młodzi ludzie, w czasach dominacji wielkich korporacji, często potrafią udowodnić, że dzięki przedsiębiorczości, wytrwałości i indywidualnej pracy, a zatem tradycyjnym cnotom etyki protestanckiej, zakładając własną małą firmę można stopniowo dojść do znaczącej nawet fortuny. Tradycyjne wartości etyki protestanckiej w sferze pracy propagują też media: na przykład filmy takie jak Wall Street czy Firma napiętnują nieetyczne postępowanie niektórych przedstawicieli świata wielkiego biznesu.

Przeciętny Amerykanin nie wydaje się przy tym jednostką szarpaną przez wewnętrzny konflikt spowodowany sprzecznymi wymogami tradycyjnej etyki protestanckiej i nowej * konsumpcyjnej. Wydaje się zgrabnie łączyć ciężką pracę w firmie, czy to własnej, czy cudzej z korzystaniem z zarobionych pieniędzy. Być może rację ma angielski socjolog Collin Campbell, który twierdzi, że żadnych wewnętrznych sprzeczności kulturowych w zachodnim kapitalizmie nie ma, jako że równocześnie z etyką protestancką, która kształtowała sferę pracy, wpływała nań etyka romantyczna, która kształtowała sferę konsumpcji.

Trudno byłoby zresztą ustalić datę proklamowanej przez tak wielu socjologów i badaczy kultury śmierci etyki protestanckiej. Czy miała ona miejsce na przełomie wieków, wraz z powstawaniem ogromnych fortun, wielkich firm i organizacji biurokratycznych. Czy też jak chce Bell, zgon nastąpił w latach dwudziestych naszego wieku, na skutek zmian demograficznych, rewolucji w technologii i wyłonienia się społeczeństwa konsumpcyjnego? A może rację ma Inglehart, wskazując na ostatnie dekady naszego wieku jako czas przejścia do społeczeństwa postindustrialnego i wartości postmodernistycznych?

Edward Luttwak, autor napisanej pod koniec lat dziewięćdziesiątych książki Turbokapitalizm, przytacza dowody na to, że etyka protestancka jest w Stanach Zjednoczonych wiecznie żywa. Wskazuje on na przykład Billa Gatesa oraz Warrena Buffetta, jednych z najbogatszych ludzi w kraju, którzy, wzorem Andrew Carnegiego, postanowili oddać swe majątki na cele społeczne: Gates ogłosił publicznie, że rozda 95% swej fortuny, Buffett poszedł nawet dalej i obiecał, że swym dzieciom i ich rodzinom nie przekaże ani grosza. Sukces wciąż uznawany jest za moralny, gdyż jest nie tylko efektem ciężkiej pracy ale również wstrzemięźliwości w konsumpcji. Bogaci Amerykanie mają tendencję do wypełniania czasu wolnego zajęciami, które kojarzą się raczej z wysiłkiem niż przyjemnością: w czasie wakacji na przykład ciężko pracują nad własnym wyglądem uprawiając sporty lub pocąc się w siłowni, albo też biorą udział w konferencjach na temat najbardziej przygnębiających problemów naszego globu. W przeciwieństwie do swych kolegów ze Wschodu, amerykańscy biznesmeni nie afiszują się sekretarką czy kochanką-trofeum * ograniczają się zazwyczaj do posiadania żony-trofeum.

Luttwak twierdzi, że etyka protestancka nie tylko jest w Ameryce wciąż żywotna, ale, co więcej ma niebagatelny wpływ na utrzymanie porządku społecznego. Zdaniem tego autora, system kalwiński doprowadził do wykształcenia się trzech zasad. Po pierwsze, zwycięzcy, poprzez poświęcanie dużych sum na cele publiczne i demonstracyjny często brak radości z powodu osiągniętej wygranej, unikają zawiści tych, którym się mniej powiodło. Po drugie, ci wychowani na etyce protestanckiej „przegrani” winią wyłącznie siebie za brak sukcesu. Po trzecie wreszcie, obie grupy domagają się ostrych kar dla niekalwińskich przegranych, gdy ci zaczynają się buntować.

Dzięki temu, że sukces materialno-zawodowy w Stanach Zjednoczonych zawsze kojarzony był z etyką, a zwłaszcza etyką protestancką, związane z nim konotacje zazwyczaj nie są negatywne. W etyce protestanckiej nie ma więc rozziewu między doczesnym nastawieniem na pracę i pomnażanie dóbr materialnych a przyszłym zbawieniem. Istotna jest przy tym racjonalny aspekt wiary jaki w niej dominuje : jako że protestant wierzy że Bóg zawarł przymierze z człowiekiem, ten ostatni, jeżeli tylko będzie przestrzegał zasad tego kontraktu i postępował etycznie, zostanie wynagrodzony stosownie do swoich zasług. Świecka wersja wiary w Przymierze zakłada, że każdy, jeśli tylko będzie dostatecznie się starał, odniesie sukces materialny. W tym punkcie etyka protestancka łączy się z tak ukochanymi przez Amerykanów ideałami demokratycznymi, w ten sposób wzmacniając społeczną akceptację dla sukcesu materialno-zawodowego. Dlatego też, jak trafnie zauważa Irving Wyllie:

Amerykanin będzie dowodził, że człowiek może dokonać więcej dobra przy pomocy pieniędzy, niż bez nich, że pieniądze są praktycznie warunkiem wstępnym do osiągnięcia szczęścia, i że słyszał duchownych mówiących, że żaden człowiek nie jest milszy Bogu niż moralnie prawy milioner. Może on nawet odczuwać ślad patriotycznej dumy w swym materialnym sukcesie.

SUKCES PO POLSKU

W społeczeństwie polskim ani etyka katolicka ani tradycja historyczna takiej legitymizacji sukcesowi materialnemu nie dają. W etyce katolickiej to raczej pilnie przysłuchująca się Chrystusowi Maria a nie zapracowana Marta jest wzorem osobowym dla tych, którzy chcą dostąpić zbawienia. Poświęcanie się zdobywaniu dóbr materialnych w etyce tej przedstawiane jest często jako zjawisko negatywne, gdyż odwodzi człowieka od wyższych wartości. Ponadto, w kościele katolickim to raczej ideał poświęcenia się bliźniemu a nie indywidualizm stawiany jest na pierwszym planie. Również historia narodu, który często uciśniony był przez opresję z zewnątrz, wojny i długotrwałe zabory wymagały wspólnego wysiłku w celu zachowania narodowej tożsamości. Jak pisze o tym Henryk Domański:

Utrata niepodległości zwiększyła opóźnienia w kształtowaniu się strukturalno-ekonomicznych bodźców dla rozwoju indywidualistycznych orientacji; okres zaborów odcisnął się tez na świadomości przyszłych pokoleń, wysuwając na pierwszy plan zadania ogólnonarodowe, zmniejszając wagę indywidualnych osiągnięć. W opozycji do państw zaborczych i braku swobód obywatelskich rozwinął się kolektywistyczny model Polaka, dla którego naród, rodzina, grupa sąsiedzka i kościół stały się konkurencyjnymi wartościami w stosunku do kariery zawodowej i pomnażania majątku.

Ukształtowana przez historię tradycja kulturowa również nie popiera indywidualnego nakierowania na sukces materialny a wręcz je napiętnuje. W literaturze szlachta zajmuje się szczytnymi celami walki o wolność i oświecania narodu, podczas gdy nastawiona na dobra materialne duża część chłopów i mieszczan kolaboruje z wrogiem. I choć Maria Ossowska w swej Etyce mieszczańskiej wskazuje na przykłady etosu franklinowskiego w dziewiętnastowiecznej literaturze polskiej, to raczej pani Dulska niż Beniamin Franklin przez długie lata kojarzyła się w naszym kraju z etyką mieszczańską. Jedynym sympatycznym biznesmenem z jakim styka uczeń szkoły średniej na zajęciach języka polskiego jest Stanisław Wokulski, kupiec Wokulski jest jednak sympatyczny dlatego, że łączy Pozytywizm z Romantyzmem. W polskiej tradycji kulturowej to raczej artysta niż self-made man jest wzorem osobowym, w tym kraju czyta się dzienniki Gombrowicza a nie Franklina czy Iaccoci.

Czterdzieści kilka lat realnego socjalizmu również nie wpłynęło korzystnie na ukształtowanie się w Polsce pozytywnego wzoru człowieka odnoszącego sukces dzięki indywidualnej pracy. Prywatna przedsiębiorczość co prawda nie była zakazana, dzisiejszych „kupców” czy „handlowców” określano wtedy mianem „spekulantów” lub „handlarzy”. Ze względu na obowiązujące wówczas uregulowania prawne, spektakularny sukces w sektorze prywatnym był w zasadzie niemożliwy, a jeśli już ktoś go odniósł, starał się ten fakt skrzętnie ukryć, gdyż w ślad za inspektorami NIK-u mogła pojawić się milicja, a Dziennik Telewizyjny pokazałby kolejnego spekulanta, który przechowywał w schowku nielegalnie zarobione dolary i złoto. Ponadto w tych czasach samo słowo „sukces” kojarzyło się źle: albo z socjalistyczną propagandą sukcesu albo też z nieetyczną karierą rozwijaną dzięki przynależności do PZPR. Nie dziwi więc fakt, że wzorem osobowym dla wielu był wówczas brodaty kontestator w okularach i kraciastej koszuli, który wędrował po górach, śpiewał protest songi ze stowarzyszeniem gitary, czytał z trudem zdobyte książki i wyznawał zasadę „lepiej być niż mieć”.

Okres wprowadzania gospodarki rynkowej zaraz po 1989 roku również nie wpłynął na polepszenie image'u sukcesu. Zwłaszcza „szybki sukces” kojarzyć się zaczął z działaniami na granicy prawa lub poza prawem: przejęciem majątku postkomunistycznego czy aferami gospodarczymi.

Jak wynika z powyższego, sukces materialno-zawodowy w Polce, przeciwnie niż w Stanach Zjednoczonych nigdy nie był powszechnie szanowaną wartością. Co więcej, często kojarzył się z zachowaniami nieetycznymi. W tej sytuacji rozprzestrzenianie się amerykańskiego wzoru sukcesu w naszym kraju napotyka na poważne opory. W wypowiedziach respondentów przeprowadzanych przeze mnie w latach 1998-99 badań napotkałam wiele wątków świadczących o tym, że sukces na sposób amerykański, rozumiany przede wszystkim jako kariera zawodowa i wynikające z niej pieniądze jest przez młodych ludzi, z którymi rozmawiałam odbierany jako zjawisko co najmniej kontrowersyjne.

Respondentów moich badań podzieliłam na trzy grupy:

  1. Osoby, które dążą do sukcesu zawodowo-finansowego i którym udało się go osiągnąć (świadczyć o tym może kierownicze stanowisko, zadowolenie z osiągniętej pozycji zawodowej, dochody pozwalające na styl życia zgodny z aspiracjami: mieszkanie lub dom, samochód, wakacje za granicą).

  2. Osoby, które dążą do osiągnięcia sukcesu zawodowo-finansowego i którym nie udaje się go osiągnąć (brak pozycji zawodowej i dochodów zgodnych z aspiracjami wyglądającymi podobnie jak w grupie pierwszej).

  3. Osoby, które przynajmniej w warstwie deklaracji, sukces rozumiany na sposób zachodni, kontestują.

Co istotne, nawet przedstawiciele grupy pierwszej, wśród których spodziewać by się można zdecydowanych apologetów sukcesu w amerykańskim stylu, wyrażali związane z nim wątpliwości natury etycznej.

Amerykański wzór sukcesu krytykowany jest przez moich respondentów z dwóch głównych powodów Po pierwsze, pieniądz w kulturze katolickiej nigdy nie był wartością, pieniądze zniewalają gdyż powodują skupienie się jedynie na sprawach materialnych. Ponadto, poświęcanie się zdobywaniu dóbr materialnych uznawane jest za zachowanie egoistyczne. Po drugie, według dużej grupy moich rozmówców, robienie kariery często wymaga takiego typu zachowań, które oceniane są jako nieetyczne: manipulowania innymi, angażowanie się w bezwzględną konkurencję, pozbywanie się „niepotrzebnych” pracowników.

Diabelskie pieniądze

Przyjrzyjmy się najpierw, jak przez respondentów moich badań postrzegane są pieniądze. Duża część badanych, i to zarówno ci, którzy odnieśli sukces materialno-zawodowy, jak i ci, którzy go kontestują, w pieniądzach upatruje źródła wszelkiego zła. Jeden z respondentów, grafik komputerowy, stwierdził z całą mocą: „tam gdzie są pieniądze, tam zawsze ktoś się sprzeda”. Niektórzy rozmówcy twierdzą, że aby osiągnąć sukces finansowy człowiek zaprzedaję swoją wolność, swoją osobowość, a wreszcie swoje marzenia. Jak stwierdziła jedna z respondentek, zajmująca się sztuką komercyjną, większość ofert na dzisiejszym rynku pracy skierowana jest do „młodych ludzi, prężnych, którzy są w stanie za karierę zaprzedać życie. (...) Dla takich ludzi , dla których posiadanie, w dużej mierze, jest o wiele istotniejsze niż to, żeby coś naprawdę przeżyć.”

Kolejna respondentka, pracownica muzeum, twierdzi, że proces zaprzedawania się dla pieniędzy rozpoczyna się wcześnie, już na etapie szkoły średniej :

(...) nie wydaje mi się, żeby z tej rzeszy bankowców, finansistów, ekonomistów i innych księgowych, żeby ich wszystkich rzeczywiście bawiło to co robią. Podejrzewam, że większość idzie na dane studia i zdecydują się wykonywać dany zawód po prostu dlatego, że potrzebują pieniędzy. Bo tych, którzy rzeczywiście mogą z tego czerpać satysfakcję jest nikły procent. Może więcej osób się tym bawi - informatycy. Natomiast generalnie są to ludzie, którzy chcą dużo zarabiać i skłonni są temu poświęcać swój czas. Sprzedali się , i to nawet na wejściu na uniwersytety.

Inni rozmówcy podkreślają narkotyczną naturę pieniądza: jego zdobywanie tak wciąga, że człowiek nigdy nie ma dosyć. I tak jedna z moich rozmówczyń, szefowa działu badań pewnej bardzo dużej firmy państwowej ujęła to w ten sposób: „Masz pieniądze i one mają ciebie, to jest płynna granica. Ja uważam, ze pieniądze, to w ogóle są diabelskim wynalazkiem, one siarą śmierdzą”. Moja rozmówczyni chciałaby w przyszłości założyć własną firmę, ale obawia się, że wtedy zarabianie pieniędzy mogłoby pochłonąć ją ze szczętem. Jak mówi: „Ja pracuję dużo, pracowałabym jeszcze więcej tylko po to, żeby pomnażać dobra, inwestować, rozwijać firmę. Zamiast niezależności miałabym totalne uzależnienie i to na własną prośbę”. Inna rozmówczyni, psycholog i logopeda, uzależniający charakter zdobywania pieniędzy ilustruje przykładem pracy tak zwanego „kreatywnego” w agencji reklamowej:

(...) to jest straszna praca, strasznie niewolnicza praca. Bycie takim kreatywnym. Bo jeżeli rzeczywiście masz coś zrobić w życiu, to ty tracisz całe swoje życie, bo myślisz o proszku do prania cały czas. I wszystko idzie takim torem, twoje myślenie. Bardzo dużo się traci swojego umysłu. Ja myślę, że to jest trudno przestać.

Trudno przestać?

Pieniądze są duże za to. I dla pieniędzy. To tak jak zaczynasz rozwiązywać krzyżówki. Wciąga.

Tak jak układanie pasjansa w komputerze.

Inny respondent, zatrudniony jako barman, który od chęci poświęcania się sukcesowi materialnemu stanowczo się odżegnuje, twierdzi, że sukces finansowy w jakimkolwiek zawodzie uzależnia człowieka od nieustannego zdobywania coraz większej ilości pieniędzy: „Jak osiągniesz sukces, trudno jest się wycofać, powiedzieć, teraz pieprzę, zrobiłem, co chciałem, teraz się zajmę struganiem świątków. Zresztą, jak zaczniesz strugać te świątki, przyjdzie ci do głowy: »a może gdzieś je wystawię, może się komuś spodoba...«”.

Poza swą narkotyczną naturą, sukces finansowy jest o tyle nieetyczny, że powoduje skupienie się jedynie na sobie i osiąganiu swych materialistycznych celów, podczas gdy choć część czasu poświęcanego zdobywaniu pieniędzy można by poświęcić tym, którzy potrzebują naszej pomocy. Cytowana już powyżej szefowa działu badań stanowczo odrzuciła sugestię innej rozmówczyni, pracowniczki mediów, że może nie wszyscy mają predyspozycję do poświęcania się na rzecz potrzebujących: pracy z ludźmi starszymi czy upośledzonymi dziećmi. Jak stwierdziła:

Ale są w stanie pracować 24 godziny w firmie na 46 samochód, są w stanie to znieść. Nieprawda, nie ma czegoś takiego jak predyspozycje, jest tylko wola lub jej brak. Dlatego, że każdy człowiek jest predysponowany i każdy człowiek może żyć dla innych, tylko, czy chce? By pomóc drugiemu człowiekowi nie musisz mieć żadnych predyspozycji.

Wielu respondentów, a przede wszystkim respondentek podkreślało, że zaangażowanie się w osiąganie sukcesu materialno-zawodowego odbiera czas, który można by spędzić z rodziną, a zwłaszcza z dziećmi. Tak więc poświęcanie swego czasu przede wszystkim zarabianiu pieniędzy postrzegane jest jako złe, gdyż jest to zajęcie egoistyczne, które wyzwala w człowieku chciwość i odbiera mu wolność. Istnieje jednak i druga strona medalu.

Pieniądze są do życia konieczne.

Z taką opinią zgodziłaby się zapewne znaczna większość respondentów przeprowadzanych przeze mnie badań. Być może pieniądze są wynalazkiem szatana, ale w dzisiejszym świecie trudno funkcjonować będąc ich pozbawionym. Co więcej, człowiek zwykle nie zarabia jedynie na własne wydatki, często pracuje aby wspomóc tych, którzy są od niego uzależnieni, zwłaszcza członków najbliższej rodziny. Patrząc na kwestię pieniędzy pod tym względem, niechęć do ich zarabiania nie jest wyrazem altruizmu, ale krańcowego egoizmu; kontestator w kraciastej koszuli przestaje być wzorcem osobowym w czasach, gdy należy zarobić na wykształcenie dzieci. Jak ujął to jeden z respondentów, prezes zarządu firmy budowlanej:

Nie da się bez pieniędzy żyć, to znaczy może się da pojedynczo, ale rodzina nie jest w stanie. Człowiek jeden może powiedzieć, dobrze ja jestem eremita, będę żył z masła i wody, w porządku, ale nie rodzina. To znaczy nie mąż, żona, dzieci, to jest już nienormalne, cholera, krzywdę się robi dzieciom.

Odpowiedzialność za bliskich jako główny motyw poświęcenia się osiąganiu sukcesu materialnego wymieniało wiele osób: dwie respondentki zadeklarowały, że głównym motywem podjęcia pracy jeszcze w czasie studiów była dla nich chęć pomocy ich samotnym, zapracowanym matkom, inna uważa, że musi pracować i dobrze zarabiać, aby później dzieci nie wypominały jej, że przez nią nie poszły na studia, kolejna respondentka, mimo iż szczerze nie cierpi międzynarodowych korporacji, zawsze w jakiejś pracuje, gdyż musi opłacać hospicjum ciężko chorej babki, której jest jedyną krewną.

Wspomaganie rodziny niewątpliwie w znacznym stopniu legitymizuje etycznie dążenie do sukcesu materialnego. Gdy zaś sukces ten jest znaczący, można także pomyśleć o wspieraniu nie tylko najbliższych ale i osób całkiem nieznajomych, a znajdujących się w potrzebie * i tak na przykład, jeden z moich rozmówców, właściciel firmy szkoleniowej przyznał, że myśli o jakiejś sensownej działalności charytatywnej, rozważał między innymi ufundowanie stypendiów dla szczególnie zdolnych.

Ci z moich respondentów, którzy osiągnęli sukces zawodowy i związaną z tym gratyfikację finansową, świadomi są faktu, że ich kontestujący równieśnicy zarzucają im, że zaprzedali marzenia. Typową odpowiedź na ten zarzut można by sformułować następująco: aby być należy najpierw mieć. Według ludzi sukcesu z którymi rozmawiałam, dopiero po zaspokojeniu zasadniczych potrzeb, takich jak jedzenie, mieszkanie, dobrobyt własny i rodziny, można pomyśleć o rozwijaniu własnej osobowości. Podkreślają oni, że komfort psychiczny jaki uzyskali dzięki świadomości, że podstawowe potrzeby zostały zaspokojone i o nic już nie trzeba walczyć, pozwalają im na rozwijanie własnego potencjału i zdolności kreatywnych, myślenie o szerszych problemach, takich jak pomoc potrzebującym czy ekologia, poszukiwania metafizyczne. Jeden z tej grupy respondentów, dyrektor okręgowego działu sprzedaży międzynarodowej firmy działającej w branży spożywczej stwierdził, że ludzie, którzy krytykują tych, którzy odnieśli sukces zawodowo-finansowy to w gruncie rzeczy przeżytki dawnej epoki, którzy w ten sposób wyładowują frustracje spowodowane własnym nieudacznictwem:

Kiedyś była akceptacja społeczna, była moda, to było takie bardzo szlachetne, że człowiek jest biedny (być a nie mieć). W tej chwili to nie jest już takie proste ale to dobrze, ciekawiej jest w takiej sytuacji. Bo to była sytuacja w jakiś sposób sztuczna, laboratoryjna, intelektualiści chodzący w dziurawych butach (...) Natomiast teraz trudno by było powiedzieć, że ludzie którzy robią karierę to są ludzie kompletnie wyprani z sumienia, idioci i sprzedawczyki. To są ludzie, którzy robią coś co lubią, robią to dobrze i mają dobrą sytuację materialną. Nie wstydzą się wolności i to jest godne szacunku. Problem polega tylko na tym, że większość społeczeństwa nie potrafi tej wolności odbierać, nie potrafi z niej korzystać, nie potrafi tego zaakceptować i ocenia ludzi według tych starych kryteriów, które już nie mają racji bytu. Co więcej, swoje frustracje leczą w ten sposób, że innych oceniają negatywnie.

Nieetyczne zachowania w pracy

Oprócz przekonania o zniewalającej mocy pieniądza drugim poważnym zarzutem mającym świadczyć o nieetyczności sukcesu materialno-zawodowego jest wyrażane przez wielu respondentów przekonanie, że robienie kariery zwykle pociąga za sobą szereg niemoralnych zachowań Przekonanie to uwidaczniało się wyraźnie również w języku, jakiego respondenci używali opowiadając o swoich doświadczeniach związanych z miejscem pracy. W narracjach tych z niezwykłą częstotliwością pojawiały się metafory gry i sprzedaży; przy czym gra oznaczała najczęściej umiejętność blefu, manipulowania wrażeniami, a zarazem rywalizację, w której naturalne jest, że aby jedni wygrali, drudzy muszą przegrać, „sprzedaż” natomiast używana była jako metafora określająca po pierwsze konieczność umiejętnego zaprezentowania swoich możliwości („Umieć dobrze się sprzedać”) a po drugie konieczność wyrzeczenia się wielu części swej osobowości aby odnieść sukces. Często obydwa te metaforyczne określenia * zarówno „gra” jak i „sprzedaż” używane były do opisu jednej i tej samej sytuacji. Często była to sytuacja rozmowy kwalifikacyjnej, gdzie nie tylko poszukujący pracy musi umiejętnie się „sprzedać” * w odczuciu wielu respondentów między pracownikiem a pracodawcą toczy się mniej lub bardziej subtelna gra. Jak ujęła to jedna z moich rozmówczyń, prawniczka:

(...) chodzi o taką pewną grę między pracownikiem, a pracodawcą, że pracodawca stawia jak najwyższe wymagania, a pracownik również, jak najwyżej ocenia swoje zalety. To jest taki pozór, coś, co trzeba rozegrać. I w tym momencie pracownik sprawdza pracodawcę, a pracodawca pracownika. Jak się w tej wstępnej grze, w tych konwenansach, formach, znajdują. Wstępna selekcja.

Jeśli uda się uzyskać pracę, gra trwa nadal. Chodzi tu nie tylko o rozgrywkę między szefem a podwładnym, ale również o konkurencję między pracownikami. Czasami gra owa przybiera ostre formy. Jak opisuje to cytowany już wcześniej grafik komputerowy:

Trzeba być po prostu twardzielem, nie mieć żadnych skrupułów. Jeżeli trzeba kumpla wysadzić z siodła, kumpla z którym się cały czas pracowało, to się go wysadza. Bo jeżeli nie, to on ciebie później wysadzi. I oczywiście jest to w przyjacielskich stosunkach, nikt tam nikomu noża nie pcha, tylko, no wysadziłem cię, straciłeś stary, przegrałeś.

W takiej sytuacji nie tylko umiejętność odpowiedniego zaprezentowania swojej osoby innym ale i zaprzedanie wielu swoich dotychczasowych wartości czy ideałów wydaje się koniecznością. W opinii wielu moich rozmówców „sprzedaż” stała się niemal symbolem naszych czasów:

W dzisiejszych czasach wszystko jest towarem i wszystko jest na sprzedaż... albo sam się sprzedajesz, albo sprzedają tobie coś, co pomoże ci się sprzedać, albo masz coś do sprzedania, nie ma chyba już takich emocji, uczuć... (była pracownica międzynarodowego wydawnictwa)

Przytoczyłam jedynie kilka przykładów z wielu wypowiedzi, w których respondenci, mówiąc o swych doświadczeniach zawodowych używają określeń „gra” albo „sprzedaż”. Opisywane w taki sposób miejsce pracy jawi się jako arena, na której nieustannie toczy się bezlitosna walka: aby jedni mogli osiągnąć zwycięstwo inni muszą wypaść z gry. Niezwykle przydatne są przy tym zachowania aktorskie, manipulowanie wrażeniami czy zwykłe wprowadzanie w błąd w celu osiągnięcia własnych celów.

W opinii znacznej części respondentów, to przede wszystkim silna chęć odniesienia sukcesu w zachodnim stylu motywuje ludzi do tego typu zachowań. Uważają tak nie tylko ci z moich rozmówców, którzy kontestują „zachodni” sukces jak i w dużej mierze i ci, którzy go już odnieśli, albo też są na najlepszej do tego drodze. Co przy tym istotne, niezwykle często historie na temat nieetycznego zachowania się albo pracodawców (oto jedna z opinii: „Naciągactwo, (...) robienie młodych ludzi w balona, to jest praktyka codzienna, nawet ja się na to nacięłam”), albo pragnących się błyskawicznie wspiąć po szczeblach kariery współpracowników przytaczane są przez kobiety. Prawdopodobnie to one właśnie czują się wyjątkowo niewygodnie w sytuacjach, gdy są świadkami zachowań dalekich od moralnego ideału. Jedna z respondentek, cytowana już szefowa działu badań, wyraziła opinię, że to właśnie z powodu tej wrodzonej wrażliwości kobietom trudniej jest dojść na sam szczyt. Co prawda, pewne umiarkowane sukcesy można odnieść, ale

(...) jest to pewien stosunkowo niski szczebel, ale ja widzę dalej, mam bardzo dobry obraz tej hierarchii w górę. Im wyżej chcesz się wspiąć, tym bardziej wszystko co ludzkie musi zostać w tobie ograniczone. Tym bardziej musisz być bezwzględna, tym bardziej musisz być silna, tym bardziej musisz zamknąć się nie tylko na innych ale i na siebie, dlatego tak naprawdę mało kobiet robi karierę. Nie dlatego, że im cokolwiek przeszkadza, dlatego, że nie tylko musisz się pozbyć swojej kobiecości, ale i swojego człowieczeństwa, w dużym stopniu.

(...) na stanowiskach kierowniczych są jeszcze dziewczyny, już jest mało, ale jeszcze są. A dalej już prawie w ogóle nie ma. Ja teraz widzę dlaczego. Bo trzeba być totalnym kutasem, żeby być dyrektorem. Przykro mi, selekcja negatywna.

Nie tylko pewne rodzaje zachowań z którymi respondenci spotykają się w pracy oceniane są jako nieetyczne. Niektórym z moich rozmówców sam fakt wykonywania pewnych profesji, zwłaszcza tych określanych mianem „nowych zawodów” jakie pojawiły się w Polsce wraz z wejściem na rynek międzynarodowych firm, wydaje się moralnie podejrzany. I tak, cytowana już psycholog-logopeda deklaruje, że nigdy nie zgodziłaby się pracować w nowoczesnym dziale human resources:

To jest tak, to jest jak targ niewolników trochę. Jakim prawem ja mam... jeżeli zakładamy, że te testy które się robi, rzeczywiście dochodzą do tego, do czego powinny dochodzić. Jakim prawem ja mam, wiesz, ja badam ludzi, badam ich wnętrze, te karty przebieram, ten się nadaje, ten się nie nadaje, ze swojej strony nie ... (...) Po prostu okropność. A że ludzie się zgadzają na to, ja bym się nie zgodziła. (...)No wiesz, robić coś, przebierać w ludziach jak w materiale, który się nada do czegoś, przecież to nie można tak. Po to żeby mieć wydajność, wiesz, w firmie reklamowej, czy tak w jakiejś.

Nie tylko kontestatorzy sukcesu, lecz także ci, którzy do niego dążą, wyrażają swe wątpliwości etyczne na temat nowych profesji. Dzieje się to zwłaszcza w takich wypadkach, gdy w wykonywanie takiego zawodu łączy się z codziennym obcowaniem z wysokimi sumami pieniędzy, a efekt wykonywanej działalności jedynie w bardzo pośredni sposób przyczynia się do dobra innych ludzi. Jak mówi jedna z respondentek, pracująca w sponsoringu:

Na przykład ja, czasem wydaje mi się, że powinnam się strasznie wstydzić za to co robię, że nawet sprzątaczka robi więcej pożytecznego niż ja. Bo co ja tak naprawdę robię, że przekonuję kogoś, że sponsoring Mówię na przykład, „Proszę pana, pan jako producent opon powinien, szczególnie w sezonie jesienno - zimowym, sponsorować program Automaniak, biorąc pod uwagę jego oglądalność”. I wyciągam pieniądze od firmy X, na przykład biorę 100 tysięcy i ona płaci telewizji. Kto na tym korzysta, nie ma takiego prostego przełożenia. Pielęgniarka jak komuś zabandażuje rękę, to jest proste przełożenie, nauczycielka, sprzątaczka, a tu taka praca z kosmosu.

Zarówno zatrudnieni, jak i niektórzy pracodawcy, z którymi rozmawiałam w trakcie prowadzonych badań przyznają, że w codziennej pracy nie raz spotykają się z sytuacjami, w których nie wiedzą, jak się zachować, aby działać w interesie firmy a jednocześnie w zgodzie z własnym sumieniem. Oto dwa głosy w tej sprawie * pierwszy należy do właściciela własnej, świetnie prosperującej firmy, drugi, do jednej z szefowych w bardzo dużej instytucji państwowej:

(...) nikt nie powie o tym, co czuje przedsiębiorca, jak musi zwolnić człowieka, i że to nie jest tylko kwestia zysków, ale ze to jest tez kwestia etyki, nie słyszałem, żeby na kazaniu ktoś coś o tym powiedział .

Ja może monotonnie, ciągle powracam do kwestii etyki, czy ktoś nas kiedyś uczył etyki pracy, kto nas uczy szacunku do pracy, kto nas uczy uczciwego wykonywania swoich obowiązków po to, żeby spojrzeć sobie rano przed lustrem w twarz. Kto o tym mówi? Nie mówi o tym szkoła średnia, nie mówi się o tym na studiach, w kościele, we wspólnotach, nigdzie.

Widoczne w tych cytatach są dwa istotne problemy. Po pierwsze, wyrażana jest potrzeba nauczania etyki pracy. Pierwszy z cytowanych respondentów zdradził nawet, że wraz ze znajomymi biznesmenami planuje nawet stworzenie czegoś w rodzaju stowarzyszenia etyki biznesu. Po drugie, wyraźny jest zarzut w stosunku do Kościoła katolickiego, który według moich rozmówców pomija ten problem. A jednak istnieje wiele wypowiedzi Papieża Jana Pawła II, świadczących o tym, że docenia on istotność roli działalności ekonomicznej we współczesnym świecie. Zagadnienia te Papież porusza między innymi w encyklikach: Sollicitudo rei socialis, Redemptor hominis, Laborem exercens i Centessimus annus. Jan Paweł II generalnie akceptując drogę kapitalistycznego rozwoju wskazuje na szereg społecznych i etycznych wskazań, które ten rozwój powinny ograniczać. Wartość jednostki powinna być traktowana jako nadrzędna wobec bezdusznych praw rynku, a chęć zysku nie powinna pozbawiać człowieka zarówno prawa do integralnego rozwoju jak i posiadania pracy pozwalającej na utrzymanie siebie i rodziny. Papież idei konkurencji przeciwstawia ideę solidarności a lansowany obecnie konsumpcyjny styl życia wini za zagrożenie podstawowych wartości i znieczulenie wielu ludzi interesu na los tych, którzy w ramach wolnego rynku sobie nie radzą. Zaś w zaprezentowanym 4 kwietnia 2001 roku orędziu na Światowy Dzień Młodzieży Jan Paweł II w wyraźny sposób potępia wzory sukcesu na sposób zachodni pojmowanego głównie jako kariera i pieniądze. Papież ostrzega, że jest to wzorzec fałszywy, którego naśladowanie grozi potępieniem. Jak informuje PAP:

(...) W przesłaniu Jan Paweł II zachęca młodych ludzi do porzucenia modnych obecnie, lecz fałszywych wzorców egocentryzmu, szybkiej kariery i nieodpowiedzialnego seksu.

Papież zauważa, że w świecie panuje teraz kultura, która za najwyższą wartość ma to, co wydaje się ładne i co się podoba. „Otwórzcie szeroko oczy, bo nie jest to droga życia, lecz droga ku śmierci” * ostrzega młodzież Jan Paweł II.

Jako przeciwieństwo fałszywych wzorców papież przedstawia drogę wiary i zachęca do naśladowania Chrystusa, którego „nie da się zrozumieć zgodnie z przyjętą współcześnie logiką władzy i sukcesu”.

Żaden jednak z młodych ludzi, z którymi rozmawiałam, nie powoływał się na nauki Papieża. Mimo więc tego że stanowisko Watykanu jest dosyć wyraźnie zarysowane, respondenci, którzy skarżyli się na brak wskazówek etycznych ze strony Kościoła mieli zapewne na myśli przede wszystkim niedostateczne odwoływania się do tych nauk w czasie coniedzielnych kazań.

ZAKOŃCZENIE

Podsumowując, w wyniku analizy wypowiedzi respondentów przeprowadzonych przeze mnie badań zauważyć można, że amerykański wzór sukcesu, przez dużą część rozmówców uznawany jest jako zasadniczo nieetyczny, jako że wiele związanych z nim wartości sprzeczne jest z polską tradycją historyczną, kulturową i religijną, kładącą nacisk na poświęcenie się dla innych, altruizm, współpracę. W związku z tym, wzór ten często postrzegany jest jako obcy, propagowany w sposób dość nachalny przez media i międzynarodowe korporacje. Jeden z respondentów, dyrektor handlowy, stwierdził: „wsparcie jest z kręgów rządowych, jest to oficjalna propaganda. Mniej więcej mechanizm jest taki sam jak propaganda sukcesu w latach siedemdziesiątych, też ktoś to lansował”. Ponadto, w wielu wypowiedziach przewija się niewiara, że wzór ten jest możliwy do zrealizowania przez każdego, kto tylko odpowiednio się postara. Inny respondent, przewodniczący zarządu firmy budowlanej mówi o tym w ten sposób:

Ja nie wierzę w takie kariery na zachodzie, ja uważam że ich nie ma. Wiesz, tylko kiedy czytam: przyjdź do Mac Donalda zaczniesz smażyć frytki a zostaniesz dyrektorem firmy to się zastanawiam dlaczego know how firmy na otwarcie własnego ośrodka kosztuje 200 tysięcy dolarów. Ja powiem tak: przyjdź do Mac Donalda, zaczniesz smażyć frytki, skończysz na pilnowaniu tych co je smażą. Nie wierzę w takie kariery w ogóle.

Inny mój rozmówca, celnik, podkreśla, że często wielkie fortuny powstałe niemal z niczego stworzone zostały w sposób niewiele mający wspólnego z moralnością:

Nie wiem, to jest zagadka w pewnym sensie, bo za każdym razem można mówić takie legendy, które są jakby stworzone w Stanach. To też jest bzdura, bo nie istnieje nic bez gotówki, trzeba zainwestować, trzeba wziąć kredyt i trzeba mieć kupę szczęścia. A taki Rockefeller, też kilka świństw zrobił, a taki Ford na przykład, to był niezłym skurwysynem, bo takie prawie, że faszystowskie społeczeństwo chciał stworzyć. Kontrolował własnych ludzi, jak żyją poza godzinami pracy.

Amerykański wzór sukcesu kojarzy się zatem wielu moim rozmówcom z szybką karierą, która co prawda przynosi środki pozwalające na wystawną konsumpcję, ale której kosztem bywa zazwyczaj wyzbycie się wielu wartości moralnych. W Stanach Zjednoczonych sukces materialno-zawodowy kojarzy się zwykle z wolnością, u nas raczej ze zniewoleniem.

Respondenci mówiąc o nowych wzorach sukcesu obecnych w Polsce często umieszczali je w kontekście szerszych zjawisk, w literaturze fachowej określanych mianem globalizacji, amerykanizacji lub makdonaldyzacji. Zazwyczaj nie były to jednak wypowiedzi nacechowane pozytywnie. Oto jeden z przykładów, mówi grafik komputerowy:

Zalewają nas tym wszystkim. Ten cały nasz biznes gdzie się uczył, od Amerykańców. Cartoon Network, marketing, jak sama nazwa wskazuje, przyjeżdżają wszystkie te szkoły, kursy. Oni tam doszli do perfekcji. Odpijaczanie tych wszystkich gwiazd Hollywood. Jazdy, kursy, psychoanaliza. Teraz najlepiej być psychologiem, ilu ludzi pcha się na ten wydział, wszyscy mówią, tak, oni chcą poznać samych siebie. To jest, zaczyna być dobrym zawodem. No bo ludzie dosięgają szczytów i mają po prostu taki stres, że muszą iść na leżankę i się wygadać. (...) Do tego dochodzi: filmy, zalew amerykańskiej pop kultury, muzyka. Ja bardzo lubię Amerykę, podoba mi się ten kraj. I właśnie nie lubię tego co się stało, że Europa stała się takim jednym wielkim bajorem. Bo to jest fajnie, byli Amerykanie, Francuzi, Anglicy i było fajnie, każdy był sobą. Bo każdy jest inny, ma inną kulturę, my mamy swoje sianko, Niemcy mają swoje szklane psy, Francuzi śmierdzące sery, Hiszpanie byki, super. A teraz to taka kołomyja. A że Ameryka tylko w Polsce może zaistnieć, inne kraje już olewają dokumentnie, no to ona tu się wpycha.

(...) to przylatuje, teraz jesteśmy jak lep na muchy, totalna jazda. Klasa średnia, oni się tak moszczą, przyleci z zachodu coś, to do nas leci, a później do Rosji.

Wszyscy moi rozmówcy mieli jednak świadomość nieodwracalności zmian, które w ciągu ostatnich dziesięciu lat zachodzą w Polsce. Większość z nich zmiany te akceptuje. Mimo krytycznego podejścia do sukcesu w zachodnim stylu, duża część moich rozmówców wzór ten realizuje; istotna jest przy tym nie tylko gratyfikacja finansowa ale również poczucie samorealizacji i zwiększenia swoich umiejętności, jakie często daje poświęcenie się karierze zawodowej. Największą przeszkodą w zaakceptowaniu „sukcesu po amerykańsku” są właśnie wątpliwości etyczne wielu moich respondentów. Gdyby jednak warunki panujące w miejscu pracy zmieniły się na tyle, że młodzi ludzie nie odbieraliby ich przede wszystkim jako pola walki wszystkich przeciwko wszystkim, gdzie najważniejsza jest umiejętność manipulacji innymi, gdyby pracodawcy postępowali w taki sposób aby zachęcić pracowników do przywiązania się do firmy na dłużej, gdyby istniały sygnały, że zatrudniony nie jest tylko jednym z elementów w maszynerii firmy, nie tylko łatwo zastąpialnym ale i takim, którego eliminacja przynosi zysk, słowem, gdyby młodzi ludzie widzieli na co dzień, że dążenie do kariery niekoniecznie oznacza odejście od tradycyjnych wartości, wówczas amerykański wzór sukcesu z pewnością miałby większe szanse szerszej akceptacji społecznej. BIBLIOGRAFIA

Barton, B., The Man Nobody Knows, Collier Books, Macmillian Publishing Company, New York, 1987

Bell, D., Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, PWN, Warszawa 1994

Campbell, C., The Romantic Ethic and the Spirit of Modern Consumerism, Blackwell, Oxford, U.K., Cambridge, Massachusetts, 1990

Domański, H., Prestiż, Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej, Warszawa 1999

Inglehart, R., Culture Shift in Advanced Industrial Society, Princeton University Press, New Jersey 1990.

Jarell, R., „Smutny człowiek w magazynie mody” („A Sad Heart at the Supermarket”) z tomu Culture for the Millions?, 1959, tłum. K. Dziewonowski [w:] red. W. Górnicki, J. Kossak, Super-Ameryka. Szkice o kulturze i obyczajach, PIW, Warszawa 1970

Klepper M. i Gunther R., 100 najbogatszych. Od Beniamina Franklina do Billa Gatesa. Ranking najbogatszych Amerykanów. Przeszłość i teraźniejszość, Wydawnictwo Philip Wilson, Warszawa 1997

Lasch, Ch., The Culture of Narcissism. American Life in an Age of Dimnishing Expectations, W. W. Norton and Company, London, New York, 1991

Luttwak, E., Turbokapitalizm. Zwycięzcy i przegrani światowej gospodarki, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2000

Lamont, M., Money, Morals, Manners. The Culture of American and French Upper-Middle Classes, Chicago University Press, Chicago 1992

Misztal, M. Problematyka wartości w socjologii, PWN, Warszawa 1980

Peale, N. V., Żyj pełnią życia, Wydawnictwo Studio EMKA Ltd., Warszawa 1996

Peale, N. V., Możesz, jeśli myślisz, że możesz, Wydawnictwo Studio EMKA Ltd., Warszawa 1996

Weber, M. Etyka protestancka a duch kapitalizmu, Wydawnictwo TEST, Lublin 1994

Weiss, R., The American Myth of Success. From Horatio Alger to Norman Vincent Peale, University of Illinois Press, Urbana and Chicago, 1988

Wright L. i Smye M., Corporate Abuse. How Lean and Mean” Robs People and Profits, Simon and Schuster, London 1997

Wyllie, I., G., The Self-Made Man in America. The Myth of Rags To Riches, Free Press, New York, 1954

DYSKUSJA

Prof. Wojciech Gasparski

Społeczeństwa polskie i amerykańskie różnią się między sobą już w punkcie wyjścia. Społeczeństwo polskie składa się w ogromnej większości z ludności osiadłej tu od dawna, z niewielkim zaledwie procentem elementu napływowego. W społeczeństwie amerykańskim na samym początku nastąpiła selekcja, bowiem ci, którzy przyjechali - najczęściej z Europy Wschodniej, byli to ludzie w przeważającej liczbie odważni, przedsiębiorczy, gotowi do podejmowania ryzyka w zupełnie nowej dla nich rzeczywistości. Nie wszyscy odnieśli sukces w twardej walce o byt, którą postrzegać można w ujęciu niemal darwinowskim.

To, co dzieje się w Polsce w ostatniej dekadzie powoduje, że musimy zmienić nasze podejście do zjawiska sukcesu, przerejestrować je na sposób amerykański, poprzez globalizację naszego życia. Jest to dla naszej mentalności obce i część społeczeństwa nie potrafi zaaprobować takiego stanu rzeczy.

Prof. Salomea Kowalewska

Założenia dotyczące natury człowieka są różne w Polsce i w Ameryce. Przysłowiowe polskie piekło polega na tym, że wszyscy próbujemy wzajemnie do siebie równać, z podejrzliwością obserwując czyjąś karierę. System amerykański zakłada różnorodność, my zaczynamy się tego dopiero powoli uczyć.

Dr Jacek Kamiński

Była tu mowa o różnicach w sposobie odbierania zjawiska sukcesu, zabrakło mi natomiast informacji na temat mierników sukcesu. Mogłoby na przykład okazać się, że rozumienia pojęcia - sukces - w Ameryce i w Polsce jest pozorne inne i sprowadza się w istocie do tego samego, że dylematy, jakie przeżywają pracownicy w obu krajach są zbieżne. Należałoby może przeprowadzić odpowiednie badania porównawcze, które mogłyby to nam wyjaśnić.

Odpowiedź dr Ewy Grzeszczyk

Badania tego typu były przeprowadzone. Wynikało z nich między innymi, że dla Polaków dotkniętych ubóstwem najważniejszy jest sukces finansowy. Ludzie sukcesu określali to jako wartości samorealizacyjne. Młodzi ludzie na pierwszym miejscu stawiali rodzinę i udany związek - skłaniając się ku wartościom afiliacyjnym.

Dr Andrzej Sztylka

Zastanawiam się nad sensem porównań, o których tu mówimy. Istnieją wartości naczelne, rozumiane jako autoteliczne to znaczy nie wymagające uzasadnienia wartościami innymi - wartości same w sobie. Jakie relacje następują w danej strukturze poznawczej czy działaniowej, jakie jest umocowanie tych wartości wśród pozostałych? Wyróżnikiem polskiego rozumienia sukcesu jest rodzina. Czy stanowi ona wartość autoteliczną, czy też jest środkiem do osiągania innych wartości na przykład szczęścia, bo jeśli jest jednocześnie celem i środkiem, nie należy do wartości autotelicznych. Myślę, że umocowanie wartości autotelicznych w strukturze światopoglądowej może być istotnym wyróżnikiem dla badania różnic motywacji, uzasadnienia i rozumienia na przykład zagadnienia kariery i sukcesu w społeczeństwie. Zastanówmy się nad samorealizacją pojmowaną na sposób amerykański i europejski na zasadzie stosunku przeciwieństw. Jeśli charakter dóbr życia podczas budowania kariery i samorealizacji jest ten sam, mówimy wtedy o różnym sposobie użycia tych samych dóbr. Relacja tutaj zachodząca wpływa na owe dobra i na ich kształt. Jeśli pieniądz uznamy za środek, nie ma on wartości deprawującej, zależy to jednak od wartości autotelicznych występujących w danym światopoglądzie. Należy się im przyjrzeć w aspekcie bycia celem i środkiem. Jaka jest treść tych wartości, tego możemy się dowiedzieć ze sposobu używania pieniądza, czy dzieje się to w sposób godny czy niegodziwy.

Jeżeli mówimy o interpretacji zagadnienia sukcesu, pochodzącej z poprzedniej epoki, to trzeba pamiętać, że zmiany w ludzkiej świadomości zachodzą niezmiernie wolno, trwa to nieraz 100-150 lat w stosunku do zmian zewnętrznych.

Dr Grzegorz Szulczewski

Chcę zwrócić uwagę na to, że dylematy dotyczące sukcesu wiążą się w jakiś sposób z Arystotelesem, u którego spotykamy pojęcie eudaimonii oznaczające harmonię, szczęście, pełnię oraz pojęcie pleomaksji - czyli żądzy bogactwa prowadzącej do dezintegracji. W powiązaniu z tym możemy mówić o zajmowaniu się oikonomią czyli organizacją gospodarstwa domowego oraz o chremastyce czyli zarabianiu pieniędzy dla nich samych. Problem sztuki życia i związanych z tym wyborów występuje tu bardzo silnie. Na moich zajęciach w SGH obserwuję studentów, którzy mają problemy z podjęciem decyzji co do własnej przyszłości, czy widzieć ją w aspekcie robienia kariery czy raczej skupić się na rozwoju osobowościowym.

Dr Bolesław Rok

Niedawno oglądałem wykresy sprzed 5-6 lat, badające zależność zachodzącą między poziomem szczęścia a sukcesem materialnym i była to zależność odwrotnie proporcjonalna. Najniższy poziom szcęścia wykazywało społeczeństwo amerykańskie, najwyższy - społeczeństwo Indii. Pani skupiła się tu na sukcesie finansowym, co naturalnie nie wyczerpuje całego zakresu tego pojęcia. Połączyła pani etyczny wymiar sukcesu finansowego z potrzebą dzielenia się z innymi, pokazując, że takie działanie usprawiedliwia niejako posiadanie dużych pieniędzy, w przeciwnym wypadku wydaje się być w tym zjawisku coś niemoralnego. Według mnie ważny jest tu zarówno poziom rozwoju gospodarki rynkowej jak i poziom jej udziałowców. Tradycja amerykańska jest stara, w Polsce dopiero pierwsze pokolenie zaczyna funkcjonować w gospodarce rynkowej. W Ameryce popularne jest hasło: „fifty fifty at fifty”, czyli: dzielę się moimi zasobami pół na pół, gdy skończę pięćdziesiąt lat. I tak jest w istocie, najpierw trzeba osiągnąć pewien poziom finansowy, żeby móc się mądrze dzielić swymi pieniędzmi za pomocą sensownych inwestycji społecznych, na przykład wspierając kulturę i sztukę. Wziąwszy pod uwagę tak niedawne przemiany ekonomiczno-społeczne w naszym kraju możemy być usatysfakcjonowani tym, że obserwuje się już takie zachowania wśród przedstawicieli młodego polskiego biznesu. Czy etyczny wymiar bogacenia się jest wtedy, gdy zaczynamy się dzielić z innymi? Ciekaw jestem pani zdania na ten temat.

Mgr Bronisław Orlikowski

Kiedy mówimy o sukcesie, zastanówmy się również nad jego przeciwnością czyli żebractwem i nad tym, jaki jest odbiór społeczny tego zjawiska. Wiemy, że w XVI wieku w Anglii traktowano je jako wysoce nieetyczne. Jak jest dziś? Czy w naszej rzeczywistości występuje problem, pracy jako powołania? Czy elementy decydujące o sukcesie czyli talent, praca i przysłowiowy łut szczęścia są nimi w istocie, jeżeli występują tak ogromne dysproporcje między talentem a okolicznościami zaistnienia sukcesu? Co tak naprawdę się tu liczy?

Św. Augustyn mówi, że gdy jesteś bogaty, zostałeś obdarzony łaską. Czy biedny nie doświadcza łaski?

Dr Grzegorz Szulczewski

Jak w świetle tezy Maxa Webera widzi pani sukces odnoszony przez protestantów i katolików?

Prof. Ewa Podrez

Myślę, że gdy mówimy o sukcesie, jesteśmy zainteresowani wewnętrzną harmonią pomiędzy kategorią rynkową, społeczną i moralno-psychologiczną, czyli tymi uwarunkowaniami, które nie tylko tworzą etosy związane z sukcesem, ale również zapewniają szerokie pole wartości. W Polsce odbiór sukcesu jest dość zakłamaną kategorią w odbiorze społecznym. Przyczyniła się do tego w dużym stopniu literatura, na której się wychowaliśmy. Do pojęcia sukcesu podchodzimy raczej skażeni piętnem kariery nieudanej, niż poprzez wzory godne naśladowania.

Prof. Wojciech Gasparski

Podczas naszej dyskusji nie padło ani razu słowo „sprawiedliwość”, a pojęcie sukcesu wymaga według mnie kontekstu sprawiedliwościowego. Ujmując rzecz motywacyjnie - kiedy obserwujemy czyjś sukces, oceniamy nasze możliwości osiągnięcia podobnego wyniku przy pewnym nakładzie pracy i, stwierdziwszy, że jest to prawdopodobne , oceniamy ten sukces jako sprawiedliwy. Nie mówię tu oczywiście o typie kariery na przykład Billa Gates'a, czy o laureatach nagrody Nobla, ale kiedy przysłowiowy sąsiad osiąga szczyty finansowe dla mnie niedostępne, pojawia się problem sprawiedliwości, na zasadzie pewnego zakłócenia szans. Sprawa sukcesu postrzeganego jako sprawiedliwy lub nie - wydaje mi się ważna.

Odpowiedzi dr Ewy Grzeszczyk

Nie mówiłam tu o wszystkich wymiarach sukcesu, skupiwszy się jedynie na jego wymiarze zawodowo-finansowym. Jeżeli mówimy o etycznym wymiarze sukcesu to w Polsce największym powodem do jego legitymizacji jest to, że dzielimy się swoimi zyskami, myślimy o rozsądnym inwestowaniu społecznym i jest to zgodne zarówno z tradycją protestancką jak i katolicką. Zjawisko żebractwa nie stanowiło przedmiotu moich badań, ale z obserwacji, jakie poczyniłam w Stanach Zjednoczonych wynika, że żebracy nie są szanowaną kategorią ludzi. W odczuciu opinii publicznej powinni oni pracować tak, jak reszta społeczeństwa. Praca jako powołanie pojawiała się dość często w moich badaniach. W obecnej sytuacji rynkowej, kiedy liczba praktycznie dostępnych i wymaganych profesji jest ograniczona a nie każdy czuje się predestynowany do bycia sprzedawcą, moi respondenci często mówili o swych niespełnionych predyspozycjach, pasjach i powołaniach. Trudno znaleźć dziś sposoby na radzenie sobie z tymi niezaspokojonymi potrzebami wielu ludzi. Czasem przydatna bywa tu pomoc psychologa.

Padło tu pytanie o to, jak osiągnąć sukces. Niewątpliwie łatwiejszy jest on do zdobycia dla osób publicznych, stąd tak ogromna popularność programu telewizyjnego „Big Brother”. Talent jest przydatny na drodze do osiągnięcia wymarzonego celu, ale głównie liczy się tu prawdziwa chęć zdobycia głównej wygranej, upór w tym działaniu oraz oczywiście ciężka praca. Amerykańskie gwiazdy mediów zawsze kładą ogromny nacisk na pracę włożoną w budowanie swej kariery.

Jeśli mówimy o aspekcie sprawiedliwości w odniesieniu do sukcesu, który występuje w naszym otoczeniu, to w Polsce obserwujemy następujące zjawisko. W dawnych elitach nastąpiły podziały i teraz ci, którzy nie zrobili kariery w nowej Polsce, zarzucają swym zamożniejszym kolegom pewien rodzaj zaprzedania, swój wysoki poziom moralny stawiając ponad chęć zysku.

Kiedy przyjmujemy, że o sukcesie stanowi połączenie talentu, pracy i siły przebicia, to umiejętność sprzedawania się odgrywa rolę niebagatelną. Nie każdy to potrafi, ale trzeba też wiedzieć, że za tę cechę płaci się pewną cenę.

Mgr Krzysztof Klincewicz

Chcę powiedzieć o czymś, co nie dość zostało tu wypunktowane. W kontekście literatury amerykańskiej wspomniała pani o samorealizacji i o sukcesie jako możliwości samorealizacji. W badaniach wątek ten się nie pojawił. To, o czym tu mówiliśmy, nie odnosiło się bezpośrednio do zagadnienia samorealizacji w kontekście etycznym. Nie było tu również odniesienia do kultury i etyki europejskiej. Dopuszczalne są różne interpretacje zjawiska sukcesu. W wypowiedziach cytowanych usłyszałam głosy ludzi, którzy tak naprawdę dążyli do wolności, traktując ją jako wartość nadrzędną.

Dr Ewa Grzeszczyk

Co rozumie pan przez termin - samorealizacja? Wydaje mi się, że rozumiemy to inaczej.

Mgr Krzysztof Klincewicz

Samorealizacja w kontekście amerykańskim będzie znaczyła coś innego, niż samorealizacja, będąca odważną interpretacją filozofii europejskich, czyli odwołujących się do wartości potencjalnych, autotelicznych.

Dr Ryszard Banajski

Cała nasz kultura europejska i amerykańska zakorzeniona jest w kulturze antycznej. Gdy mówimy o sukcesie w czasach PRL-u, musimy zwrócić uwagę na wątek społeczny, pojmowany wtedy dość opacznie i nieco patologiczny. Sukces amerykański, również ten indywidualny, posiada też podłoże społeczne.

Prof. Salomea Kowalewska

W referacie są ogromne skróty myślowe. Jest tu mowa o kulturze amerykańskiej, o protestantyzmie, a przecież chodzi tu o purytanizm, w którym czyny stanowiły o drodze do zbawienia. Powołując się na Mertona podział na „być” i „mieć” powstał skutkiem skrótu myślowego wylansowanego przez prof. Suchodolskiego. Dziś nasze myślenie na ten temat musimy poddać pewnej analizie, bo trudno wyobrazić sobie we współczesnym świecie życie bez środków. Badania, które pani przeprowadziła, sugerują pewien sposób myślenia o tych sprawach.

Doc. Anna Strzałecka-Lewicka

Wiem, że poznała pani literaturę kaznodziejską. Nawiązując do słów pani profesor chcę zapytać, jak przekładamy doktrynę podwójnej predestynacji na zalecenia aktywności, zabiegania o sukces materialny i zawodowy. Przecież jedno z drugiego nie wynika. Czy nie uważa pani, że różnica w pojmowaniu sukcesu w Polsce i w Ameryce polega również na tym, że inaczej rozumiany jest czynnik pracy? Przeczytała pani opinie gwiazd, które przyznają się do kilkunastogodzinnej pracy w ciągu doby. Czytałam niedawno wywiad z najlepszym studentem w Polsce, który spytany o swój sukces odparł, że uczył się jedynie w sesji. Jest coś takiego w naszej mentalności i kulturze, co nie pozwala nam przyznać się do systematycznej wytężonej pracy.

Chcę jeszcze dodać, że upatruję pewną szkodliwość w licznych poradnikach, które przekonują nas o tym, iż wystarczy tylko chcieć, by osiągnąć sukces. Jakie jest pani zdanie na ten temat?

Odpowiedzi dr Ewy Grzeszczyk

W literaturze występuje dwojakie rozumienie samorealizacji, pierwsze bazuje na wartościach autotelicznych, drugie wywodzi się od transcendentalizmu amerykańskiego, opierającego się o realizację własnego potencjału, danego nam z góry. Niektórzy z moich rozmówców opowiadali o odkrywaniu swoich nowych możliwości i talentów podczas pracy, zwłaszcza, kiedy musieli się przekwalifikowywać. Samorealizacja, o której mówił pan Klincewicz odnosi się do tych ludzi, którzy odnieśli już sukces a teraz poszukują czegoś więcej. Czasem jest to odkrywanie nowych prądów religijnych, ekologia czy różne formy pomocy innym.

Jeżeli mówimy o uwarunkowaniach społecznych, to trzeba pamiętać o występującej w Polsce dość silnej tradycji współdziałania, nawet Konrad w swym wielkim monologu jednoczy się z narodem. Kult jednostki ma u nas bardzo złe notowania.

Odnoszenie sukcesu materialnego było jedną z oznak predestynacji. W literaturze kaznodziejskiej istnieją wskazania, że wątpliwości targające nami na naszej drodze do zbawienia oznaczają nasze rosnące szanse na życie wieczne. Praca stanowi tu bardzo ważny element, ponieważ nie jest zajęciem grzesznym. Mówię tu oczywiście o czasach purytan.

Co do poradników i ich szkodliwości, mogą powiedzieć jedno, że nawet one wymagają pewnej pracy, tak że ci, którzy liczą na jakieś cudowne przepisy gwarantujące szybki sukces, prędko się do nich zniechęcają.

Prof. Wojciech Gasparski

Porównanie etycznego wymiaru sukcesu finansowego w Polsce i w USA było dla nas bardzo interesujące. Nasuwa się pytanie na koniec naszych rozważań - czy sukces jest pełny czy też nie, kiedy cieszy się uznaniem. Niewątpliwie wymaga on, by odnieśli się do niego inni. Polskiemu sukcesowi towarzyszą często dwie reakcje - z jednej strony zawiść, z drugiej przyzwolenie dla cwaniactwa.

Doc. Danuta Miller

Chcę przekazać państwu trzy informacje, które dotyczą Towarzystwa Naukowego

Prakseologii właśnie w aspekcie sukcesu:

  1. Wydany został specjalny bardzo interesujący numer „Prakseologii” poświęcony profesorowi Wojciechowi Gasparskiemu - Jubilatowi na jego 65-lecie.

  2. Towarzystwo wzięło udział w V Festiwalu Nauki Polskiej. Wystąpiliśmy z referatami i zorganizowaliśmy spotkanie, które miało za temat „Społeczną odpowiedzialność firm”. Wzbudziło ono duże zainteresowanie.

  1. Otrzymaliśmy pismo od prezesa PAN-u, że kapituła Medalu im. Tadeusza Kotarbińskiego w tajnym glosowaniu wyróżniła nasze Towarzystwo Medalem im. Tadeusza Kotarbińskiego w uznaniu wybitnych zasług w dziedzinie Nauk Organizacji i Kierowania. Było wiele zgłoszeń do tej nagrody, tak że nasz sukces jest niewątpliwy.

Dziękuję państwu za uwagę.

L. Wright i M. Smye, Corporate Abuse. How Lean and Mean” Robs People and Profits, Simon and Schuster, London 1997, s. 49.

M. Weber, Etyka protestancka a duch kapitalizmu, Wydawnictwo TEST, Lublin 1994.

Cotton Mather, wpływowy kaznodzieja purytański, w swoich esejach Ku czynieniu dobra dowodził, że powodzenie ziemskie było darem Bożym, a ludzie bogaci jedynie sługami Bożymi, odpowiedzialnymi za czynienie dobra wobec bliźnich. W innym swym dziele Mather wyróżnił nie tylko „powołanie ogólne” (general calling), by służyć Bogu, ale i „powołanie osobiste” (personal calling), by służyć sąsiadom. Co więcej, aby wypełnić swe osobiste powołanie i osiągnąć zbawienie, człowiek jest zobowiązany odnieść sukces w jakimś zatrudnieniu świeckim, zob. I. G. Wyllie, The Self-Made Man in America. The Myth of Rags To Riches, Free Press, New York, 1954, s.12 i 14 oraz Ch. Lasch, The Culture of Narcissism. American Life in an Age of Dimnishing Expectations, W. W. Norton and Company, London, New York, 1991, s. 54.

Zob. R. Weiss, The American Myth of Success. From Horatio Alger to Norman Vincent Peale, University of Illinois Press, Urbana and Chicago, 1988, s. 26.

Zob. Wyllie, 1954 oraz Weiss, 1988.

Zob. ibid.

Historia Johna D. Rockefellera świetnie ilustruje fakt, że to nie dobro rodziny, ale szerzej pojętej wspólnoty uznawane jest za nadrzędne. Dążąc do zdobycia fortuny John D. doprowadzil do bankructwa własnego brata, był również jednak jednym z największych filantropów w historii * za życia rozdał około pół miliona dolarow (Zob. M. Klepper i R. Gunther, 100 najbogatszych. Od Beniamina Franklina do Billa Gatesa. Ranking najbogatszych Amerykanów. Przeszłość i teraźniejszość, tłum. W. Kamińska, Wydawnictwo Philip Wilson, Warszawa 1997).

Zob. Weiss, 1988.

Na przykład w ruch Mind Cure, czyli leczenia siłami umysłu, niezwykle popularny w Stanach Zjednoczonych na przełomie wiekow, aktywnie włączyło się wiele odłamów kościoła protestanckiego, które odwoływały się do uzdrowicielskiej mocy Chrystusa. Najsłynniejszym nurtem Mind Cure był tzw. Emmanuel Movement, zainicjowany przez duchownych Emmanuel Church w Bostonie w 1906. Ibid.

Zob. np. N. V. Peale, Żyj pełnią życia, Wydawnictwo Studio EMKA Ltd., Warszawa 1996 czy Możesz, jeśli myślisz, że możesz, Wydawnictwo Studio EMKA Ltd., Warszawa 1996.

B. Barton, The Man Nobody Knows, Collier Books, Macmillian Publishing Company, New York, 1987.

R. Jarell, „Smutny człowiek w magazynie mody” („A Sad Heart at the Supermarket”) z tomu Culture for the Millions?, 1959, tłum. K. Dziewonowski [w:] red. W. Górnicki, J. Kossak, Super-Ameryka. Szkice o kulturze i obyczajach, PIW, Warszawa 1970, s. 115.

D. Riesman, R. J. Potter i J. Watson, „Sociability, Permissiveness and Equality”, Psychiatry 23, 1960, s. 334-36 w: Lasch, 1991, s. 66.

D. Bell, Kulturowe sprzeczności kapitalizmu, PWN, Warszawa 1994.

Lasch, 1991, s. 73.

Ibid.

Bellah i in, 1985, s. 66.

R. Inglehart, Culture Shift in Advanced Industrial Society, Princeton University Press, New Jersey 1990.

Zob. M. Misztal, Problematyka wartośsci w socjologii, PWN, Warszawa 1980.

C. Campbell, The Romantic Ethic and the Spirit of Modern Consumerism, Blackwell, Oxford, U.K., Cambridge, Massachusetts, 1990.

E. Luttwak, Turbokapitalizm. Zwycięzcy i przegrani światowej gospodarki, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2000.

Wiess, 1988, s. 6.

Wyllie, 1954, s. 55-56 .

H. Domański, Prestiż, Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej, Warszawa 1999, s. 89.

Przykładem innej kultury o tradycji katolickiej, gdzie pieniądz jest często postrzegany jako coś nieczystego, o czym nawet nie wypada rozmawiać, jest kultura francuska. Zob. M. Lamont, Money, Morals, Manners. The Culture of American and French Upper-Middle Classes, Chicago University Press, Chicago 1992, s. 65-71

Postawy tego typu mogą być dowodem na słuszność tezy Ingleharta na temat reorientacji społeczeństw zaawansowanego kapitalizmu na wartości postamaterialistyczne. Zob., Inglehart, 1990.

Watykan: orędzie papieża do młodzieży, PAP, 2001-02-15, [w:] Wirtualna Polska, Wiadomości.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Etyczny wymiar globalnego rozprzestrzeniania się epidemii AIDS, HIV na świecie – zarys problemu (2)
Emerytura reemigranta w Polsce (USA)(1)
System wymiaru sprawiedliwości w Polsce, Prawo
Etyczny wymiar. M.Rojek-1, PEDAGOGIKA
Etyczny wymiar słowa
Wymiar sprawiedliwości w Polsce, Prawo
ETYCZNY WYMIAR OJCOSTWA, do dyplomu
Etyczny wymiar globalnego rozprzestrzeniania się epidemii AIDS, HIV na świecie – zarys problemu (2)
J Ossowski Kurs dolara amerykańskiego na rynku polskim na tle centralnych stóp procentowych w Polsc
Etyczny wymiar przygotowania do roli zawodowej asystenta rodziny
klonowanie-i-jego-wymiar-etyczny

więcej podobnych podstron