Tak sobie rozmyślając, spostrzegłem ku polskiej stronie-pod górę na dole-bydła, koni, wozów, kobiet, dzieci i mężczyzn gromadę. Widząc tamże rozległy na milę zapust, po którym onych niegdyś zagonów jeszcze wznosiły sie grzbiety, domyślałem sie, że to jest nowa obsada. Pobiegłem ku niej z radośćią. Błogosławiąc, chciałem jej życzyć szczęsliwego początku.
Moja radość trwała niedługo. Usłyszałem, że to są ludzie, którzy uciekają z Polski za granicę z tych przyczyn: że złych mieli panów, na których sprawiedliwości nie mają, że chłop polski większy daje podatek niżeli chłop zagraniczny, że za granicą sprawiedliwość, obronę i bezpieczeństwo majątku ich stanu człowiek odbiera, przychodnie podatku żadnego przez dziesięć lat nie zapłacą i ich dzieci do żołnierzy brane nie będą etc.
Z żałośćią mówiłem do nich:"A komu się uskarżacie, jeżeli wam nie dotrzymają tej obietnicy?"-Odezwało sie kilka razem:"W tym kraju niedotrzymać słowo może tylko jeden monarcha; w Polszcze kazdy szlachcic". Na to odpowiedzieć nie umiałem."Szczęść wam Boże"-rzekłem tylko.[...]