Nie łączyć tradycji z nowoczesnością
Autor - Wiesław Matuch Wrocław, 25-02-2008
Czy łączyć tradycję z nowoczesnością? Nie powinno się tego nigdy robić. Mądry Jezus już o tym mówił: "nie wlewa się młodego wina do starych bukłaków, bo popękają". Na całym świecie, można to łatwo określić: wszystkie fabryki, biura, szkoły, zakłady pracy, wytwórnie - tętnią nowoczesnością. Nie da się już tych faktów zmienić.
Każda epoka wytwarza na swojej drodze technologicznej różnego rodzaju produkty. Dawnych wieków ze współczesnością nawet nie da się porównać - nastąpił ogromny postęp. Elektro-mechanizacja oraz totalna komputeryzacja, zrewolucjonizowała nasz wiek. Skok w dziedzinie wszystkich nauk zmienił obraz rzeczywistości nieodwracalnie. Sięgać do tradycyjnych rozwiązań minionych wieków, czy nawet ostatnich lat, to wracać wstecz. Było by to brakiem zdrowego rozsądku. Owszem, są gałęzie gospodarki, gdzie np. przepisy na wina, nie zmieniają się zbyt często, ale to nie oznacza, że linia produkcyjna nie została zmodernizowana i unowocześniona.
Podobnie ma się rzecz z różnego rodzaju ideami, sposobami pojmowania świata i koncepcją na istnienie boga. Tradycyjne nauki, pod tym względem, są niestety daleko w tyle. Archaizm dawnych poglądów nie przystaje do tego, co się wie dzisiaj o Wszechświecie, Gwiazdach, Galaktykach i cząsteczkach materii, o życiu. Dzięki doskonałym instrumentom badawczym, precyzyjniej możemy wnikać w mikro i makro świat, zaglądać w reakcje bioelektryczno-chemiczne i coś konkretnego się z nich dowiadywać. Nowoczesne elektro-teleskopy naziemne i orbitalne, pokazują nam Kosmos w coraz to szerszej perspektywie. Wnioski, dzięki bardzo zaawansowanej technologii, nasuwają się zupełnie nowe. Wiedza dawnych wieków przestaje być ważna. Ugięła się pod naciskiem nowoczesnej nauki. Postęp obecnie jest tak ogromny, że nie da się w żaden sposób go porównać z osiągnięciami przeszłości. Po prostu przepaść.
Dlatego jest rzeczą naturalną, że w stosunku do idei filozoficznych i religijnych, sprawa ma się podobnie. Nie można kultywować starych pojęć, starych wizji świata i sposobów na życie. Nie da się dziś kroczyć za ludźmi starych epok, których wiedza i rozumienie świata było bardzo ograniczone. Szablonu przeszłości nie sposób przyłożyć do osiągnięć współczesnej myśli naukowej. To niewykonalne. Ślepej tradycji i wiary, tylko wiary, niemożliwe jest pogodzić z współczesną wiedzą.
W takiej sytuacji, pojęcie boga, tak samo powinno ulec radykalnej zmianie. Skoro technologia i nauka poczyniła postępy, nie można sobie odmówić nowych rozwiązań w stosunku do wiary, religii i boga. To oczywiste.
Stare formuły filozoficzne, religijne - powinny być zastąpione naukową wiedzą empiryczną. To co stare, niestety się wypaliło. Dlatego nie da się w dobie nauk ścisłych i nowoczesnych odkryć naukowych, tolerować i uznawać za filary to, co przeminęło i już nie powróci. To proste - stara, niekompletna wiedza, nie przysłuży się już nikomu do niczego.
Koncepcja boga, jedynego ojca, wypaliła się, pomimo tego, że papieże, aby jej bronić, ogłosili siebie nawet nieomylnymi. To już nic nie pomoże. Wszystko przepadło. Wiara, zwłaszcza ta szkieletowa, hierarchiczna, odkrywszy swoje podłoże interesownej niewiedzy, ciemnoty, zacofania i braku jakiejkolwiek w tej kwestii chęci zmiany punktu widzenia, czy postępu - nie ma szans starcia się z wiedzą, jaką zdobył człowiek w ostatnich latach. Bazować na osiągnięciach myśli dawnych wieków - graniczyło by z jakąś poważną chorobą.
Umysł dzisiejszy, który sięga głębiej i szerzej, rozumie rzeczywistość już całkiem inaczej. Odrzuca prastarą myśl o jedynym potężnym bogu, jednym ogromnym mózgu - niczym gigantycznym komputerem, ogarniającym wszystko i wszystkich, który jednym w nagrodę za wiarę i uwielbianie go na kolanach - obiecuje niebo, a innych za niewiarę, własne przekonania i herezje nowoczesnej wiedzy, etyki bez 10 przykazań bożych - wtrąca do piekła. Dziś nie da się tego już zaakceptować. Sprawę hiperprzestrzeni, wybuchających i kurczących się wszechświatów, rozrzuconego po wielu Kosmosach, mniej lub bardziej inteligentnego życia, dopiero co rozpoczynającego się, lub już znacznie wyewoluowanego, doskonałego, dla niektórych istot wiecznego - należy rozumieć po nowemu, a nie po staremu.
Bóg to oczywiście pojęcie, można powiedzieć - filozoficzne. W wielu minionych cywilizacjach, bardzo dawno, nim powstał judaizm i chrześcijaństwo, istnieli różni bogowie. Bóg Ojciec, to wynik praktycznego podejścia do problemu porządku w świecie, nie skąpo włączony w przemyślaną ideologiczną myśl i strukturę władzy. W tym przypadku - hierarchię. Oczywiście, że to potrzeba władzy i nadania światu pewnego rodzaju porządku, wypracowała idee Jednego Ojca. Kiedy pojawił się natchniony Jezus, wykorzystano po raz kolejny ten sam mechanizm dla podtrzymania władzy. Ponieważ Jezus był najbardziej popularny pośród innych niezwykłych ludzi, postanowiono uczynić go równym Bogu Ojcu. Wymyślono również Ducha św. który niby pojawił się w postaci gołębicy, jak również w ognikach, nad głowami apostołów. I tak w III wieku uczyniono z trzech "filarów" wielką "Trójcę Świętą", o którą trwały ogromne spory wewnątrz wyznaniowe.
Po skonstruowaniu "tój-boga", świat miał się stać lepszy i bardziej uporządkowany. Ale oczywiście tak się nie stało. Ażeby osiągnąć większy spokój w sprawowaniu władzy, postanowiono wszystko, co się dzieje dobrego albo złego w świecie, zrzucić na "Wolę Boską". Przekonywano wszystkich, że jeśli dzieje się coś złego, np. tragedie, wojny itd., - to dopust, a jeśli coś dobrego - że to łaska Boga. W ten sposób umyto ręce od odpowiedzialności i miłości bliźniego. Wielki spryt i bezsens. Niestety dzieje się to do dziś.
Dzisiaj, co inteligentniejsi, nie dopuszczają tradycyjnego, wbudowanego w aparaturę władzy kościelnej - boga. Dodam na marginesie, iż niższe cywilizacje, rozsiane po galaktykach, tak samo nie są w stanie zrozumieć więcej i pozostają przy prostym rozumieniu rzeczywistości, czyli bajeczkach o bogu, bogach, aniołkach, diabełkach itd. Z powodu ograniczeń umysłowych i lęku przed śmiercią, wytwarzają sobie pojęcie mocnego boga, który się nimi opiekuje, towarzyszy im w życiu, a po śmierci daje niebo. Taki archaiczny pogląd i przekonanie funkcjonuje na wielu galaktykach. Ziemianie są już - można powiedzieć - w przedsionku wieczności, dlatego ten obraz powinni zdecydowanie zmienić. Jeśli tego nie zrobią na ziemi, po śmierci czeka ich kontynuacja starego. I powtórne narodziny. Dlatego im wcześniej się to dokona, tym większa korzyść i szybsza podróż do przyszłości.
Człowiek postępowy, myślący szerokokątnie, wyzbyć się powinien zaszłej, skostniałej, niekompetentnej, iluzorycznej i zakłamanej tradycji, a pójść w nowy świat, świat w jakim żyją wyższe i mądrzejsze istoty. Odrzucić pomniki sztuki i wiedzy stworzonej na kanwie historii religijnych, zapomnieć o psychologicznym chwycie spowiedzi, która pozwala ludziom spać spokojnie, nawet gdy mocno kogoś skrzywdzili. Spowiedź? - Dzisiejsza psychiatria te problemy rozwiązuje o wiele szerzej i sto procent lepiej, niż wyznając swoje intymności człowiekowi w konfesjonale, często, gęsto nie przygotowanemu do tego rodzaju terapii. Pomimo, że ta "instytucja - nasz kościół katolicki" jest najbogatsza na całym świecie i z całą pewnością bogatsza już nie istnieje, i to jest zaskakujące iż mając tyle pieniędzy i środków, nie kształci obiektywnie i rzetelnie swoich kapłanów.
Powinno odejść się od wszelkiej religii i wiary. W katolicyzmie chlubimy się procesjami, monstrancjami, kielichami z winem, i komunią. Warto przypomnieć, że takie obrzędy, ceremonie z udziałem opłatków oraz kielichów, istniały przed chrześcijaństwem. To o czymś może świadczyć.
Tiary, pastorały i inne insygnia władzy, kościół przejął od cesarzy. Chrzszczenie na siłę już w niemowlęctwie, by zmyć grzech pierworodny - to oczywiście przemyślna, programowa ideologia. Dzięki chrztowi, dosłownie paru kropel wody, zdobywano rzesze wyznawców. Kościół mógł w ten sposób rozszerzać się i bogacić, mieć pełnię władzy w świecie. Oczywiście, że chrzest nie zmywa żadnego grzechu, bo go nie ma i nigdy nie było. Chrzciny są jedynie widzialnym symbolem, aktem włączenia kogoś do określonej organizacji, grupy wierzących, z taką czy inną ideologią filozoficzno - teologiczną. Było nawet tak, że nikt z poza kościoła katolickiego nie miał prawa wejść do nieba. Ale ten bezsens na szczęście zmieniono. Od niedawna, papież zmienił kolejny absurd, że dzieci nieochrzczone, zmarłe w łonie matki, lub zaraz po urodzeniu, mogą w końcu iść do nieba. Do roku 2007, przepis zabraniał im iść do nieba i biedne, niewinne bobaski musiały przebywać gdzieś w czeluściach otchłani.
Fałszerstwa i wprowadzanie ludzi w błąd w kwestii życia i śmierci, początku oraz końca świata, było i jest ogromnie popularne, na dodatek łatwo przyswajalne. Wszystko, co nazywamy tradycyjną myślą, trzeba zdecydowanie odrzucić. Zrobić to należy w podobny sposób, jak odrzuca się stare rozwiązania technologiczne, zastępując je nowoczesnymi.
Koncepcja Boga Ojca oraz wymyślona w pierwszych wiekach "Trójca Święta, zwodnicze dogmaty - muszą zostać odrzucone, i raz na zawsze pogrzebane. Nowa wiedza o wszechświecie, o rasach żyjących na różnych planetach, w przeróżnych galaktykach, będzie musiała być przyjęta. Trzeba będzie przyjąć "Nowe", to znaczy, że nie jakiś niezwykły bóg nas stworzył, a inne inteligentne istoty uczyniły nam tę łaskę, obdarowując nas życiem, chęcią, rozwojem i miłością. Trzeba będzie przyjąć, że boga nie ma, a życie samo w sobie jest "bogiem". Trzeba będzie przyjąć, że życie istniało zawsze, z tendencją do rozmnażania się, powielania i czynienia poszczególnych istot coraz piękniejszych, inteligentniejszych i szczęśliwszych, a nawet wiecznych. Trzeba będzie przyjąć, że żadna istota we wszechświecie nie zna początku, ani końca świata, z prostej przyczyny, bo nigdy nie było początku i nie będzie końca.
To, że obserwujemy wybuchy gwiazd, tworzące się galaktyki, a następnie w ogniu zderzeń i eksplozji - ginące, nie oznacza, że to koniec świata. Jeżeli już, to koniec malutkiego skrawka kosmosu, a właściwie jest to rozpad na mgławice i pyły. Z tak powstałego gazu, tworzą się następne gwiazdy, galaktyki i światy. Nic bardziej mylnego, że życie się kończy. Ono się wciąż zaczyna na nowo i rozrasta w nieskończoność. Światy nieustannie powstają i przyjmują zarodki nowego życia z rąk innych istot, obdarzonych ogromną wiedzą oraz niewyobrażalnymi możliwościami twórczymi. Tak było i jest od niepamiętnych czasów, w różnych przestrzeniach i na różnych poziomach materii.
Istnieje nieustanny rozwój, tworzenie się życia i nieustanne poznawanie osiągnięć wyższych, niebiańskich cywilizacji. Poznawanie to daje nam możność kosztowania niezliczonych przyjemności. I do tego nie potrzeba wcale modlitw, praktyk duchowych, religijnych, a jedynie edukacja i wychowanie w miłości i dobru. Żeby się rozwijać i być szczęśliwym, wystarczy się uczyć i całym sercem kochać wszystkich.
Przypomnijmy sobie, że bogowie mitologiczni, tak samo bóg żydowski, potem chrześcijański, powstali w ludzkich umysłach, bez żadnych dowodów naukowych i namacalnego doświadczenia. Wszystko, co o nich wiemy, przekazane jest w formie opowiastek, alegorii, bajeczek i zmyślonych historyjek. Niekiedy, jak w przypadku narodu żydowskiego, włączono boga do historii narodowej.
Jeden Bóg, czy też trój-bóg, a wcześniej dwójca święta, ma się nijak do rzeczywistości oraz nieskończonej ilości istnień w mega światach. Koncepcja boga była od początku wielkim niewypałem, nieodpowiednia i zła. Przyjęta na siłę koncepcja wiary w jednego boga, formowała narody i pokolenia, aż do dziś, gdzie rozwój nauki i nowoczesnej myśli, wyjaśnia nam wiele i obala praktycznie tą trójwymiarową teorię boga.
Wspaniałe Istoty, które naszą rasą się opiekują, cały czas podpowiadają nową wiedzę, ale mało kto z niej chce korzystać. No cóż, potrzebna jest do tego, oprócz otwartego umysłu, cywilna odwaga, a jej wszędzie brak. Nikt nie chce się narażać, być krytykowanym czy nawet wykluczonym z własnych kościołów. Tak to wygląda, niestety. W ten sposób upadek świadomości wciąż się pogłębia, a zyskują najwięcej na tym właściciele owych doktryn, sławę i majątek. A wierzący jak nic nie wiedzieli o świecie, tak nadal nic nie wiedzą, poza wtłaczaną im w kościołach i na lekcjach religii, bardzo interesowną, materialistyczną ideologię religijną.
Życie prawdziwe widzimy oczami. Docieramy też do szerszej świadomości, że może ono istnieć wszędzie we wszechświecie. I oto pytanie: Kto stworzył boga? Proste pytanie, ale odpowiedzi brak. Po prostu, życie jest bogiem - jeżeli już mówić o bogu. Życie nigdy nie miało początku. Wygodniej i praktyczniej było jednak ten brak początku przypisać zmyślonemu bogu, niż życiu samemu w sobie. Boga można było wykorzystać, zrobić na nim ogromny biznes i zdobyć władzę. Życie bez mocnego, autorytarnego boga nadzorcy, było mało kuszącym kąskiem.
Ludzie nawzajem się sobą opiekują. To samo dzieje się pomiędzy cywilizacjami w całym wszechświecie. Istnieje tam pełna współpraca i wymiana informacji. Ludzie tworzą rodziny i społeczeństwa. Każdy chce się przysłużyć do tego, by było jak najlepiej, wygodniej, aby każdy mógł opływać we wszelkie dobra. Stworzono nawet w tym celu ekonomię. Życie stwarza się tak: mężczyzna kocha się z kobietą z wielką przyjemnością i powstaje życie - dziecko, nowa krew, nowy łańcuszek genetyczny. Powstaje nowa świadomość. Bóg do tego nie jest potrzebny. Tak jest w całym Wszechświecie.
A jeśli chodzi o niewidzialne energie i niewidzialne światy, owszem, można je i naszymi oczami zobaczyć, ale do tego potrzebna jest zgoda Istot, które nas stworzyły. Bez ich akceptacji nie jesteśmy w stanie zobaczyć ich wspaniałości. Jeśli kogoś zaproszą w podróż do siebie, to zrobią to z niezwykłym kunsztem i ugoszczą przeuroczo.
Światy są prowadzone, kontrolowane i stymulowane przez inteligentniejsze istoty od nas. Są one wolne, mądre i piękne, dlatego nie gwałcą niczyjej wolnej woli. Obserwują i w ostateczności dopiero ingerują, ale o tym nawet nie musimy wiedzieć. Robią wszystko dla naszego dobra. Jednak bardziej im zależy na tym, abyśmy sami doświadczali życia, rozpoznawali jego sens i cel. Byśmy mieli kontrolę nad tym, co się dzieje na ziemi i byli za to odpowiedzialni. Tym, którym zależy na czymś wspanialszym, na większej wiedzy i szczęściu, podają swoją szczerą dłoń i gratulują. Nie ulega wątpliwości, że pomagają każdemu, ale odważniejszym - więcej dają.
W tym wieku i następnych również, zdecydowali ujawnić ludziom więcej faktów z tamtego świata. Delikatnie pozwalają zepchnąć dawne, tradycyjne nauki na bok, aby zastąpić je zdrowszą wiedzą.
1