Józef Weyssenhoff Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego
Wstęp
Autor, Józef Weyssenhoff przebywa w arystokratycznym towarzystwie, posiada bankierskie pieniądze, pisze wiersze, jest redaktorem „ Biblioteki Warszawskiej” i wiceprezesem warszawskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych. W roku 1898 ukazuje się utwór „Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego”. Fikcyjne dzieło nie mniej fikcyjnego Jacka Ligęzy, opisującego fikcyjną postać Podfilipskiego wzburzyło opinię salonów. W formie powieściowej słowami Jacka Ligęzy opowiedział Weyssenhoff fragmenty z życia stworzonego przez siebie bohatera, bywalca tychże salonów, uczestnika zabaw, stałego gościa knajp lub kasyna w Monte Carlo, wielbiciela Paryża i zachodniej cywilizacji. Opinia świata arystokratycznego uznała książkę za oskarżenie całej klasy społecznej. Weyssenhoff był członkiem arystokratycznego klubu przez kilkanaście lat. W ten sposób bardzo dobrze poznał tę klasę społeczną. Klub nazywał się „Myśliwski”. Postać Podfilipskiego ma znaczenie ogólniejsze niż sportretowanie jednego jakiegoś członka Klubu Myśliwskiego. Ligęza mówi, że Zygmunt Podfilipski zrodził się z „atmosfery subtelnych półtworów moralnych”. W rzeczywistości jest to kanalia, łajdak, oszust, cynik, szuler. Majątek jego powstał i rośnie w związku z podejrzanymi aferami. Bratu swemu okaże pomoc finansową tylko po to, by uwieść mu lub próbować uwieść żonę. Samotnej kobiecie obieca małżeństwo, a w rezultacie doprowadzi ją do ruiny. Podfilipski nie poucza lecz sam się uczy kapitalizmu. Uczy także kapitalizmu swojego wiernego towarzysza- Jacka Ligęzę. Podfilipski jest kapitalistą, wielbicielem zachodu. Czuje się źle w kraju, ale przyjeżdża często, w rzeczywistości dla robienia podejrzanych interesów. W swojej klasie społecznej jest osobnikiem przodującym. Lepiej od innych zrozumiał kapitalizm i pogardza ludźmi swojej klasy, tkwiącymi jeszcze w pojęciach szlacheckich. Książka Weyssenhoffa, wbrew zamierzeniu autora, ukazała głębię cynizmu ówczesnej epoki. Czyniąc swego bohatera rzekomym filozofem, mówiącym po prostu praktyczne prawdy kapitalizmu, zdemaskował autor w rzeczywistości całą nędzę jego filozofii. Postacie powieści i jej pomysły zrodziły się z własnych przeżyć pisarza, z jego bystrej obserwacji pisarskiej. Cały utwór jest satyrą nie tylko potępiającą Podfilipskiego, ale jest satyrą na takiego na przykład Ligęzę , poddającego się fałszywym urokom swego mistrza, nie umiejącego przejrzeć go do końca. Można stwierdzić, że spory kawał Weyssenhoffa kryje się pod samym Podfilipskim. Pisarz także obracał się w towarzystwie ludzi bogatych i rozbawionych. W Paryżu bawił w hotelach, klubach, pałacach. Dzieło Weyssenhoffa posiada więc wielorakie znaczenie i różnorodne aspekty. Jeden z nich to niewątpliwie nurt liryczny. Wiele w nim jest z osobistych wyznań, tyle że zaprawionych autoironią, autosatyrą, autokrytycyzmem. Jeśli chodzi o rodowód literacki „Żywota i myśli Zygmunta Podfilipskiego” to wskazać należy na takie wzory jak Renan, Hipolit Teaine, a przede wszystkim Anatol France i jego „Żywot i myśli księdza Hieronima Coinarda” oraz '`Gospodę pod Królową Gęsią Nóżką”. Utwory te oparte są na tej samej zasadzie, na której Weyssenhoff oparł „Podfilipskiego”. Oto życiorys skreślony przez naiwnego ucznia, przedstawiającego swojego mistrza jako wzór cnót i mądrości, podczas gdy cnót wszystkich jest on zaprzeczeniem. Do worów tych wniósł Weyssenhoff swój znakomity talent satyryczny, świetny styl i język, dzięki czemu książka jego stała się wybitnym dziełem satyrycznym literatury polskiej.
TREŚĆ
Gazety donoszą o śmierci Zygmunta Podfilipskiego, który zmarł w Paryżu w wieku lat 46. Ligęza jeszcze za życia Z.P. ( zastosowany skrót imienia i nazwiska bohatera) , oświadczył mu, że jest on człowiekiem wyższym nad innych ludzi i zasługuje on na to, by poświęcić mu powieść. Jacek Ligęza ten zamiar powstania zrealizował, by przedłużyć pamięć o swoim mistrzu. Ród Podfilipskich już w XVI w. zasiadał w senacie, pełnili oni różne obywatelskie funkcje. Z. P. ma brata Tomasza. Zygmunt od samego początku lubił życie wystawne; uważał, że na takie zasługuje. Jako młody człowiek dorobił się dużej fortuny. Nie był zbytnio lubiany, ponieważ dobrze mu się wiodło. Chciał się żenić, lecz hrabina odmówiła mu ręki. Uważał, że instynkty płynące z serca są przebraną głupotą. Zdecydował się na córkę fabrykanta, lecz panna go nie kochała. Jego życie płynęło jednostajnie, wspaniale, nie mąciły go żadne dramatyczne wydarzenia. Pod słowami tego ustępu podpisał się uczeń Z. P. - Jacek Ligęza.
Rozdz. I „Na prowincji”
Narrator w pierwszej osobie opisuje podróż pociągiem. Obserwuje on mgłę, która zaległa mazowiecką równinę. Cytuje fragment Kochanowskiego: „Wsi spokojna, wsi wesoła!”. Stwierdza jednak, że ziemia ta nie jest piękna i może się w niej rozkochać jedynie marzyciel. Nagle spotkał Z. P., który jedzie do Lublina, a potem do swego brata, Tomasza. Zjawia się Hans - strzelec, który służy Z. P. Przedział, w którym jedzie Zygmunt jest bogato wyposażony. Z. P. stwierdza, że lubi wyszukanie w czystości i wygodzie. Opowiada o tym, jak był gościem na jakichś imieninach. Zajmował się obserwowaniem. Dostał pokój z niewygodnym łóżkiem, gdzie mysz hałasował w nocy. Nie było ręczników, ani warunków do umycia się. Okazuje się, że ten pokój to kancelaria pana domu. Z. P. nie może patrzeć na brud chłopów, Żydów, domów, ulic i dlatego wyjeżdża za granicę. Później Ligęza i Z. P. spotkali się w restauracji (w Lublinie). Ludzie rozmawiali o koniach, Ligęza mówi, że umilkłby, gdyby wiedzieli, że obok nich siedzi jeden z najlepszych znawców koni i wyścigów w całej Polsce, czyli Z. P.. Następnie rozmawiają o gazetach. Zygmunt woli czytać gazety zagraniczne, bo one dają mu obraz walki i sporów politycznych. Z. P. uważa, że z gazet polskich można się dowiedzieć rzeczy pierwotnych, wiadomości miejscowych. Zygmunt osądził, że zamówiona potrawa nie była zła, jednak powiedział kucharzowi, czego było brak. Z. P. potrzebuje słuchać pulsu świata, tam, gdzie bije najmocniej, czyli w Paryżu. Tam może on pójść do najlepszego banku świata, wysłuchać wykładu o wynalazku Edisona. Jeśli chce się coś kupić, to w promieniu pół kilometra jest do kupienia wszystko. Na obiad można pójść do najlepszej restauracji świata. Za średnie pieniądze jest mu dostępne wszystko - „od bułki, aż do cnoty i sławy”. Człowiek instynktownie pragnie rozkoszy. Z. P. stwierdza, że ci, którzy do niej nie dochodzą są nieoświeceni, chorzy lub należą do klas roboczych. Uważa on, że: „gdzie dobrze, tam ojczyzna” - jest kosmopolitą.
Rozdz. II „Europejskie spotkanie”
Do restauracji wchodzi smukła, ubrana na czarno kobieta, a wraz z nią mężczyzna, którego Z. P. i Ligęza poznali - jest to Henryk Kostka. Weszli i od razu wyszli. Ta kobieta to Liza, której małżeństwo się psuje. Henryk Kostka okazuje się protektorem przeciwko jej mężowi. Z. P. nie ma dobrego zdania o kobietach; uważa, że ich główną cechą jest zalotność. Z. P. i Ligęza chcą porozmawiać z Lizą. Jest ona w trakcie podróży do Karlsbadu, bo jest chora. Zygmunt proponuje wieczorem wspólne spotkanie z hrabią Sierpskim i Księciem Stefanem. Liza nie godzi się na nie. Następnie prosi Ligęzę o przewiezienie jej jednej paczki. Liza jest chłodna w stosunku do Z. P., więc ten odchodzi. Mówi w tajemnicy Jackowi, że nie ma żadnej paczki. Ona bała się Zygmunta, bo mało go zna. Jacek na jej prośbę mówi, co sądzą o niej ludzie. Okazuje się, że komentują jej związek z Henrykiem. Mówią o jej podróży z nim do Włoch. Liza to wszystko dementuje. Nie wytrzymała w poprzednim związku. W czasie pobytu w Nastówce na Polesiu wraz z mężem przybyło jej na skroni kilka siwych włosów. W końcu Liza wyznaje prawdę: nie jedzie do Karlsbadu, tylko przyjechała do Konsystorza po rozwód. Bardzo mocno zakochała się w Henryku Kostce, bo jest on wykształconym, sławnym podróżnikiem. Potem Ligęza spotkał się na obiedzie z Z. P., spotkanie było męką, bo nie mógł on niczego zdradzić. Jednak Zygmunt domyśla się prawdy. Zygmunt wydaje osąd kobiet, stwierdzając, że są słabe i zdradliwe, zaś mężczyźni są silni i rozumni. Wg Z. P. mądrość życiowa polega na liczeniu się z wadami i ułomnościami bliźnich. Świat jest z gruntu zły i trzeba go znać, by w ten sposób wyzyskać złość, jaką jest pospolita natura ludzka. Zygmunt wygrywa z kobietami, bo nie liczy na ich zalety, tylko na ułomności. Na to Ligęza staje w obronie kobiet, mówiąc, iż pomiędzy mężczyzną a kobietą istnieje uczucie miłości, przyjaźni, poświęcenia. Jednak Zygmunt od razu zbijał argumenty Jacka.
ROZDZIAŁ III „HISTORIA TOMASZA”
Z Lublina wyjechali oni do Cisowa, do państwa Tomaszów Podfilipskich. Tomasz był przeciwieństwem swojego brata: marzyciel chcący urzeczywistnić w życiu różne mrzonki. W Dorpacie zaczął studia historyczno - filologiczne. Był dobrym towarzyszem, rozjemcą sporów. Tomasz pragnął rozpowszechniać piękne i dobre uczucia, był idealistą. Miał talent poetycki, pisał wiersze. Zygmunt i Tomasz pokochali tę samą kobietę - Alinę Wyżewską. Jej matka nie była im przychylna. Śmierć ojca Aliny ujawniła bardzo zły stan majątkowy. Opiekę nad gospodarstwem wzięła na swoje ręce wdowa po Wyżewskim. Zygmunt wycofał się z konkurów, bo stracił stronnika w osobie Wyżewskiego, poznał nieprzychylne usposobienie matki i zły stan majątkowy. Tomasz wynajdywał projekty dochodów, starał się o ekonomów i kupców. Namawiając jednego kupca na starodrzew w Cisowie obiecał mu od siebie dużą sumę pieniędzy. Zamiast starać się wzbogacić, on wkładał potajemnie pieniądze do jej kasy. Był człowiekiem niepraktycznym. Tomasz żył przez pewien czas na łasce u brata. Uciekł od nieśmiałej Aliny i nieprzychylnej matki. Zygmunt opowiada Jackowi, jak przyszedł do niego bankier i zapytał, dlaczego odmówi puszczenia w obieg akcji tramwajowych. Okazało się, że to Tomasz odmówił kurtażu, czyli wynagrodzenia pośrednika przy umowie kupna - sprzedaży. Tomasz brzydził się szybkich zysków nie opartych na pracy osobistej. Matka Aliny jechała bryczka i zmarła z powodu przeziębienia. Wreszcie sama Alina ofiarowała swą rękę Tomaszowi. Mieli na swojej głowie długi. Po roku żałoby odbył się ślub Aliny i Tomasza. Żyli szczęśliwie Az do śmierci Tomasza na suchoty. Alina musiałą zająć się majątkiem oraz wychowaniem dwóch córek.
ROZDZIAŁ IV „NA ŁONIE RODZINY”
Z.P. i Ligęza wyjechali do położonego na prowincji Cisowa. Tam miał Zygmunt osobne mieszkanie, otaczano go szczególnym względami. W trakcie posiłku Tomasz był smutny. Jacek domyślił się potem, że czuł on wyższość brata nad sobą. Rano Jacek z Tomaszem udali się na polowanie. Do Zygmunta przyszła spóźniona depesza, w związku z tym bardzo się zdenerwował; powiedział, że Kraj jest zapadły i ludzie do niczego. Po południu udali się oni na rydze, oprócz Zygmunta, który miał do napisania dużo listów. W lesie było bardzo wesoło. Później znów powróciła sprawa spóźnionego telegramu. Alina i Zygmunt docinali sobie, a Tomasz próbował łagodzić sytuację. Alina w końcu wyszła. Ligęza mówi, że znów miał sposobność obserwacji taktu Z.P. Jego potężny umysł umiał zawsze opanować zły humor. W końcu poprosił brata, by przyniósł wina z Francji. Atmosfera zmieniłą się na miłą i radosną. Zygmunt przedstawia swoją teorię: trzeba ulepszać nasz kraj, aby doganiać inne narody. Tomasz mówi, że mamy swoje zwyczaje, na to Zygmunt, że te zwyczaje to niedbałość, brud. Uważa, że nigdy nie byliśmy narodem cywilizowanym. Zygmunt mówi, że „obojętność jest podstawą mojej filozoficznej twórczości” (styl Schopenhauera).
ROZDZIAŁ V „FALBANKA”
Jacek z Zygmuntem dużo rozmawiali o kobietach, dla których Z.P. miał surowy stosunek. Jacek nie podzielał jego poglądów, ale z perspektywy czasu stwierdza, że były one doniosłe. Z.P. jest jak posąg jednolity, pełen harmonii. Zygmunt serce nazywa „pierworodnym osłem”. Ligęza stwierdza, że Zygmunt mógł się uważać za doskonałego w swoim rodzaju. Lizie udało się uzyskać rozwód i wzięła ślub z Henrykiem Kostką. Zygmunt wspomina o kobiecie zwanej Falbanką i proponuje Jackowi, by się z nią spotkali. Okazuje się, że jest to Anna Darnowska, z domu Falb. Mąż ja opuścił. Bardzo często spotykała się z Z.P. Jacek opisuje tę kobietę, która jest wytworną damą. Rozmowa schodzi na malarstwo. Anna lubi Chełmońskiego, który malował pejzaże mazowieckie, błota, czajki. Zjawia się „Książę Zbarazki” (?), mówią na niego Fred. Właśnie wrócił on z polowania. Wraz z przybyciem Księcia Zbarazkiego stała się coraz weselsza kolacja. Anna jest zakochana w Zygmuncie. Anna pod koniec kolacji stała się weselsza. Wypiła kilka kieliszków, sam Zygmunt zachęcał ją do tego. Wtem siedząca przy stole Malwina, towarzyszka Anny, Zwraca uwagę na to, że Książę jest bardzo czarujący. On przyklęka przy niej i woła, by ona wyszła za niego. Nagle podbiega do Anni i prosi ją, aby wyraziła zgodę na ich związek. Zygmunt lubił Księcia Zbarazkiego za to, że był „dobrze” urodzony i miał majątek. Wśród takich ludzi widział przyszłość narodu, dzięki czemu moglibyśmy zbliżyć się do Europy. Z.P. Uważa, że kobietę należy tak uformować, by była zakochana. Celem jego jest „ulepienie” sobie z Anny przyjaciółki „na obraz i podobieństwo swoje”. Ligęza pyta o przyszłość, a Z.P. Mówi, że kobieta na starość stanie się nieużytkiem. Zygmunt nie chce się żenić, bo widzi w tym zagrożenie. Ceni on Annę, bo ona podróżuje, wszędzie wywiera korzystne wrażenie. Za granicą człowieka oceniają według pozorów, środków i form towarzyskich.
ROZDZ. VI „Z ODDALENIA”
Gdy Z. P. przekroczył 4o lat, przebywał coraz dłużej za granicą. Ligęza słabo go pamięta z tego okresu. Jego umysł szybował we wszystkich sferach myśli. Sumienie dawało sobie radę z życiem, a szczęście pozostawało mu wierne. Wieści przychodzące o nim z zagranicy, były jednostajne: zrobił interes, wygrał, widziano go w towarzystwie takim a takim. „Umiał sobie życie urządzić” - te słowa, odnoszące się do Z.P zawierają więcej mądrości niż traktat Cycerona „De officiis” i „Pan Podstoli” Krasickiego. Gdy przebywał za granicą powierzał swoje interesy bratu Tomaszowi. Był pewien jego uczciwości. Tomasz wiele czasu poświęcał sprawom brata, dlatego Alina zaproponowała mu objęcie majątku w zarząd. Ich związek układał się bardzo dobrze. Ligęza jest wdzięczny Z.P. Za to, że tyle mógł się od niego nauczyć. Spotkanie z Z.P. Jest dla niego tak ważne, jak uściśnięcie ręki rektora podczas immatrykulacji.
ROZDZ. VII „WYŚCIGI”
Zygmunt nie miał własnej stajni wyścigowej. Był znawcą tego końskiego sportu, członkiem towarzystw wyścigowych, chciał posiadać stajnię pierwszorzędną, która by podniosła poziom wyścigów do wysokości europejskiego. W pewien piękny dzień Z.P i Ligęza wybrali się na wyścigi koni. Zygmunt wita się z przybyłymi. Pieniądze bez nazwiska wita ruchem cylindra, nazwiska bez pieniędzy ukłonem wyrażającym litość. Dopiero nazwiskom z pieniędzmi okazuje szacunek. Przysiada się on w loży Darnowskiej. Następnie stawia na klacz, której nie wróży się wygranej. Decyduje się postawić na nią Ligęza. Wyścig wygrał koń Ferment, Iris była druga. Okazało się, że siedzący na Fermencie stracił 8 funtów wagi, a Iris niosła 15 funtów więcej. Wzięli pieniądz, bo Iris wygrała. Ligęza stawia na konia Nikanora. Wygrywa on ten wyścig, jednak złamał nogę i zostanie zastrzelony. Jackowi spodobał się ten sport, zaczął konie darzyć szacunkiem. Z.P mówi, że jest to zabawa bardzo szlachetna, a to właśnie zabawa jest celem życia. Zygmunt zwierza się, że Anna staje się zazdrosna. A on nie ma wobec niej żadnych obowiązków, on się nią tylko opiekuje. Zygmunt spotyka Lizę wraz z Henrykiem Kostką. Chce się z nimi spotkać w Ustroniu.
ROZDZ. VIII „USTRONIE”
Po wyścigach dochodzi do spotkania w restauracji Z. P. z Granowskimi, Księciem Zbaraskim i Henrykiem i Lizą Kostkami. Była to dobra Knajpa, w której jedli oni śledzie, wędliny, kawior. Henryk mówił o podróżach, które odbywał z Elizą (tak inaczej mówiono na Lizę) do Afryki i Azji. Zygmunt opowiedział anegdotę o 2 znajomych, którzy kochali się w jednej kobiecie, ale się pogodzili ze sobą. Granowski wypił za zdrowie Kostków, a następnie zaprosił ich do siebie. Eliza mówi, że przybyli do Ustronia na dłuższy czas. Jacek mówi Kostkom, że będą oni bardzo popularni, że ludzie będą się nimi interesować. Towarzystwo zaczyna tańczyć.
ROZDZ. IX „OPINIA”
po obiedzie w Ustroniu, Ligęza postanowił spotkać się z panią Wegdamit - Odęcką. Była to starsza pani, która dawniej skupiała wokół siebie wykwintne towarzystwo. Wywodziła się z rodu, który swe korzenie miał w Prusach Królewskich. Oznajmiła ona Jackowi, że za jej czasów panie nie chodziły do Karczmy, nie piły, nie tańczyły. Chodzi o pobyt w Ustroniu. Jest zorientowana i wie kto tam był, jednak nie może przypomnieć sobie nazwiska jednej lafiryndy, jak ją nazywa. Ligęza próbuje ją przekonać, że w Ustroniu nic złego się nie działo. Przy wyjściu spotyka Łatackiego, który mówi o tym, jak ludzie opowiadają, że mierzyli oni włosy Elizie i Darnowskiej. W końcu Ligęza spotyka Zygmunta, który idzie do Odęckiej, żeby jej „zakneblować gębę”. Z.P. mówi, ze urządził spotkanie w Ustroniu, lecz nie przyczyniał się do zabaw i rozpuszczania włosów pani Elizie, jest zdenerwowany całą sytuacją. Ligęza poszedł do państwa Szreńskich i opowiedział o całym spotkaniu w Ustroniu, przecząc fałszywym plotkom. Jacek mówi, ze w tej historii nie było nic złego, na to Szreński, ze historia pomnożona wiele razy staje się smutna. Szreński konkluduje: „wszystko, co czynicie, jest puste”. Oskarża on mierność klasy społecznej. Obiad w Ustroniu jest symbolem hedonistycznego życia wyższych sfer.
ROZDZ. X „OPINIA” (CIĄG DALSZY)
Ligęza udał się do pani Darnowskiej, która wypytuje go, co się stało w Ustroniu. On mówi, że nic takiego. Mówi mu o plotce, według której i ona tam była. Ona nie wie, co ze sobą począć, nie widzi przed sobą celu. Skarży się na Darnowskiego, który nie dba o nią. Jest to kobieta zrozpaczona. Książę Zbarazki mówił jej, ze mogłaby zostać aktorką. Jednak jego rad ona nie traktuje serio. Matacki widział ją, jak przypatrywała się kto jedzie do Ustronia. Może dlatego powstała plotka o jej pobycie tam. Ligęza spotyka Z.P., który tłumaczy mu, w jaki sposób zachował się wobec plotek o Ustroniu. Najpierw informuje on, że z każdego postawionego kroku trzeba wyciągnąć korzyść oraz nie należy odkrywać mechanizmu swych działań. Odęckiej powiedział, ze cały obiad byłby osłonięty powagą, gdyby ona tam była. A następnie zaprasza ja na obiad właśnie. Szreńskiemu powiedział kilka dosadnych zdań. Powiedział Jackowi, ze popełnia jeden błąd, który zaćmiewa jego zmysł filozoficzny - kocha ludzi.
ROZDZ. XI „PRZEZNACZENIE FALBANKI”
Z.P. robił interesy zarówno w Warszawie, jak i w Paryżu. Jednak ostatnie lata swego życia spędził we Francji „z której moralnie pochodził”. Postanowił wspomóc Falbankę, czyli Annę Darnomęką. Napisał list do Aliny - żony Tomasza, w którym rekomendował Annę jako guwernerkę dla ich dzieci. Mówi ona biegle po francusku oraz po niemiecku. Zostaje zaakceptowana przez rodzinę Tomasza. Brat wysyła list do Zygmunta, w którym dziękuje mu za przysłanie takiej guwernantki. Wszyscy są z niej zadowoleni. Zygmunt tłumaczy Jackowi, że tak naprawdę to zajęcie dla Anny jest tylko iluzją, by miała poczucie, ze jest potrzebna. Z.P. zastosował wobec niej rodzaj kuracji.
ROZDZ. XII „WĘDRÓWKA PO ŚWIATACH”
Po wyścigach ustały zabawy w mieście, bo nadszedł czas polowań. Zygmunt został w mieście. Zapraszano go na biesiady, bo umiał rozmową zabawić towarzystwo. Najbardziej cenił obiady w swojej sferze; zaliczał do niej Granowskich, Kostków, Zbarazkich. Zygmunt wiedział o istnieniu „innych światów”, do których schodził, by roztaczać blaski swej osoby. Działał w gronie szlachty miejskiej, jednak garnął się do sfer wyższych. Zstępował do grona ludzi pracujących głową: literatów, artystów, prawników. Nie chciał olśniewać. Objawiał się tylko kilku uczniom. Pewnego razu poproszono go, by przyszedł na ucztę jubileuszową, gdzie ma być zebrana inteligencja, głównie literaci.
ROZDZ. XIII „BIESIADA”
Na biesiadę wchodzi Z.P. Ligęza przedstawia go, jako najlepiej ubranego z całego towarzystwa. Od niego bił największy blask. Później wszedł jubilat - blady, chory, oparty na kimś. Rozpoczyna się dyskusja o literaturze. Zygmunt uważa, ze nasza literatura ma zakrzepłą formę. Stwierdza, ze krytyka jest potrzebna i istnieją jej dwa rodzaje: filozoficzna - ścisła, niemiecka; literacka - smaczna francuska. Z.P. zarzuca polskiej literaturze parafialność, prowincjonalność. Do rozmowy wtrącają się Delicki i Kołczanowicz. Delicki mówi, ze u nas nie ma talentu, dowcipu. Zygmunt uważa, że nawet pod względem literatury nie jesteśmy na wysokości Europy. Literaci nie mają o czym pisać. Jacek podziwia to, ze Zygmunt nie podaje przykładów, a przez to rzuca na temat szerokie światło. Delicki wznosi toast, zachęcając do odrzucenia tradycji. Wtem powstaje Kołczanowicz z zamiarem pobicia Delickiego. Zostaje on uspokojony przez towarzyszy. Zygmut zwraca się do Delickiego, że urządzą to, po czym wychodzi, a następnie za nim Delicki. Chcą się rozmówić na jakiś temat.
ROZ. XIV „KATZENJAMMER”
Zygmunta odwiedza Jacek, który jest ciekawy, jak przedstawi się sprawa Delickiego z Kołczanowiczem. Zygmunt jest oburzony, że prawie doszło do bójki na uroczystym zebraniu. Ligęza proponuje pojedynek między nimi, ale Z.P. odrzuca ten pomysł. Rozpoczyna swoje filozofowanie: twierdzi, że honor jest przeznaczony dla wyższych warstw społeczeństwa. Jest bliski przepisom ubioru, formy przywitania. Są to umiejętności życia, czyli savoir vivre. Ludzie są jak zwierzęta: polują na siebie, zabijają i pożerają. Cnota, piękno, miłość to fikcja. Istnieje jedna rzecz, czyli walka człowieka z człowiekiem. Świat dzieli się na pożerających i pożeranych. Walka toczy się o pieniądze. Ligęza potwierdza, że w jego słowach jest cała prawda, Z.P. każe ją dla siebie zachować i ogłosić dopiero po jego śmierci. Ligęza ukazując myśli Z.P., czyni zadość życzeniom nieboszczyka.
ROZ. XV „HAUTE SAISON” (FRC. - PEŁNIA SEZONU)
Zabawy karnawałowe w tym roku były liczne i świętne. Najbardziej wystawne bale odbywały się u Kostków lub Granowskich, jednak oba te domy były ze sobą poróżnione. Chodzi o różne docinki między nimi, np.: Granowska mówiła o sztucznych zębach Elizy. Kostkowie w oczach ludzi urośli, byli przez nich podziwiani. Z.P. wrócił uznanie pani Elizie, mówił, że jest to kobieta wyjątkowa. Jednak nic nie mówił o Henryku, bo był to człowiek skryty w sobie. Kostkowie urządzili bal. Henryk stał i witał gości. Przybyła też Odecka. Zjawili się Granowscy. Książę Fred Zbarazki pojawił się ze swą ciotką. Niepostrzeżenie wszedł też Z.P. Nagle Jacek dostrzegł Kołczanowicza. Jest on nazwany Kasierem Kostki, bo z powodu awantury stracił miejsce na kolei. Ligęza mówi Z.P. kto jest na balu, na to on się strasznie oburza. Zaczęto tańczyć. Najpierw w walce i kadryle. A następnie skoczny mazur. Wszyscy dobrze się bawili.
ROZ. XVI „HAUTE SAISON” (C.D.)
Ligęza dostrzegł Z.P. i Elizę rozmawiających ze sobą. Postanowił ich podsłuchać. Zygmunt mówi, że jest jej skrytym wielbicielem, że ona wywyższyła i zbliżyła Warszwę do europy. Ujęła wszystkich swym osobistym dźwiękiem i czarem. Kolację przygotowano bardzo wykwintną. Na ścianach wisiały gobeliny. Zygmunt chwali gospodarzy oraz przepych jakim otoczony jest bal. Zwraca uwagę na potrawy: pstrągi rzeczne, szpinak, wyborne wina. Po kolacji jeszcze tańczono. Pod koniec zostały pary wyborowe: panny brzydsze poszły spać. Eliza wyznaje Jackowi, że razi ją dwulicowość towarzystwa bawiącego się u nich. Z najprostszego wydarzenia stworzą oni potworną historię, plotkę ułożoną przez ludzi bez czci i sumienia. Na to Henryk mówi, że ci ludzie nie mają pragnień, celów i dlatego z bezczynności rodzi się marazm. Arystokracja warszawska nie jest skupiona w imię niczego, więc jest niczym. Jacek uważa, że to Kostkowie winni stworzyć nowe, idealne towarzystwo, a Henryk mówi, że do tego trzeba wspólnych działań i miłości oraz wzajemnego zaufania ludzi dobrej woli. Jackowi zdawało się, że teoria Henryka zbliżona jest do teorii Z.P., ale stwierdza, że Henryk mniej był zafascynowany zachodem.
Roz. XVII „OKOŁO WIELKIEJNOCY”
Była Wielka Sobota. Wejścia do kościołów były oblężone przez wielu ludzi. Jacek podziwiał w Z.P. nawet to, w jaki sposób wchodzi do kościoła. Lecz były to tylko pozory, bo wiarę katolicką nazywał „wesołym pogaństwem”. Uważał, że przechadza po wystrojonych grobach, oczekiwanie święconego nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, jest to tylko objaw używania świata. Według Z.P. religia ma źródła w pogaństwie, które jest kultem życia, a nie śmierci. Zygmunt uważa, że Kościół jest potrzebny, bo pełni rolę hamulca dla tłumu, bez którego ludzie by się porozdzierali. Szczęście, które daje wiara przeznaczone jest dla ludzi bojaźliwych. Z.P. mówi, że nosi całokształt świata w sobie i przez to jest bardzo szczęśliwy. Weszli do mieszkania Szreńskich. Zygmunt, zapytany o encyklikę papieża, pochwalił ją. Po wyjściu powiedział do Jacka, że nie wygłasza pewnych poglądów tam, gdzie go nie rozumieją. Następnie idą oni na obiad.
Roz. XVIII „U BRUEHLA”
W restauracji spotkali się Zygmunt, Jacek, książę Fred Zbarazki, a także Dudar - ceniony przez Z.P. malarz koni. Oczekiwano tylko na Falbankę. Fred nie może uwierzyć, że Anna została guwernantką. Nastroje są wesołe: Fred gra na fortepianie. Anna ciągle nie przychodzi, wkrótce przychodzi list do Z. P., w którym ona zawiadamia, że nie może przyjść. Zaczynają jeść sami, a wesołość podtrzymywana jest sztucznie. W związku z tym, że przy stole siedzi malarz, zaczynają rozmawiać o sztuce. Artysta był sporstmenem, więc malował sceny wyścigów koni. Daje popis swych możliwości, szybko malując konia w galopie. Według Dudasza obraz powinien być tak zgrabny, harmonijny i ozdobny jak zegar ścienny z epoki Ludwika XV. Z. P. mówi, że sądzi, ocenia sztukę według własnych zasobów intelektualnych. Coś mu się podoba, zatem jest piękne. Lubi on dzieła Dudasza, bo idą razem z epoką, dopełniają życie codzienne. Dudasz mówi, że w obrazie jest nastrój i jego zadaniem jest go wydobyć. Na koniec Zygmunt mówi Jackowi, że kobietę trzeba trzymać w rygorze i nic nie warto dla niej robić. Jest zły na Fabankę.
ROZDZIAŁ XIX „MIŁOSIERDZIE”
Jacek odwiedza Tomasza, który z rodziną przybył do Warszawy i dowiaduje się, że Anna Darnowska nie będzie u nich opiekunką. Alina, żona Tomasza, odwiedziła kilkanaście osób, które opowiadały jej złe rzeczy na temat Anny, np. to, że żyła ona z księciem Zbarozkim. Alina tego dowiedziała się od pani Odęckiej. Jacek zapewnia Tomasza o tym, że Anna nie była w Ustroniu. Alina, której żadna nieczystość nie skalała nie może mieć żadnej litości wobec Anny. Tomasz jeszcze by się ugiął. Mają oni zamiar dopiero powiedzieć Annie. Ligęza Idzie do Z. P., by zaradził sytuacji, jednak on wyjechał do Berlina. Następnego dnia Tomasz opowiada Jackowi, jak wyszli z tej sytuacji. Alina rozmówiła się z Anną na osobności. Do Tomasza i dzieci dochodził tylko płacz Anny, która wyznała swe winy, resztę oszczerstw odmówiła. Alina wzięła ją w opiekę, lecz dziećmi już się nie będzie zajmować. Rodzina Tomasza wyjeżdża. Alina i Anna przybywają do powozu spóźnione, są ubrane tak samo. Alinka wydaje się Jackowi pospolitą. Dobrze, że jej wtedy nie widział Zygmunt.
ROZDZIAŁ XX „DZIEŁO PODFILIPSKIEGO”
Z. P. przygotowywał się do wyjazdu z kraju, likwidował te interesy. Ligęza spotyka się z nim w jego mieszkaniu, w którym panuje luksus i zbytek: gabinet wyłożony skórami, meble z Anglii. Ubieralnia, w której stają szafy z bardzo wytwornymi ubraniami, butami. Z. P. pokazuje Jackowi zeszyt, w którym naszkicował teorię życiową. Pokazywał to przedtem komuś, lecz on nie zrozumiał. Szkic, który miał się stać przyczynkiem do książki jest napisany po francusku. Jego tytuł brzmi: „Szczere wyznania szlachcica”, zaś motto to słowa Pic de la Mirandole: „O wszystkich rzeczach, które można poznać.” Z. P. pisze o tym, że urodzi się jeszcze jeden Darwin czy Schopenhauer, a ich teorie i tak zostaną zalane przez falę głupoty ludzkiej. To jej poświęca swoje studium, aby wyciągnąć z niej korzyści. Prawdziwy wynalazca to taki, który potrafi opanować porządek rzeczy i wyzyskać go dla rozkoszy i ozdoby własnego życia. Swą teorię pragnie uczynić własnością osób ze swojego świata. Swój altruizm nazywa rozszerzonym egoizmem. Nie obawia się tego, że jego teoria stanie się powszechną, bo gmin jej nie zrozumie. Rozdziały tej książki będą mówić o: I Historii głupoty ludzkiej, II Rozwoju instynktów przyrodzonych. Modyfikacja ras przez zmianę klimatu i otoczenia, III. Na czym zależy szczęście człowieka? Progresja tego pojęcia przez wieki i sfery, IV Formy rozkoszy. Charakterystyka Napoleona I, V Sztuka jako ozdoba życia. Stół. Wygoda. Wytworność form, VI Formy rozkoszy. Kobieta (mój zbiór listów), VII Rozkoszy nie osiąga się bez walki. Walka egoizmów jest stanem normalnym społeczeństw (Schopenhauer i moja rozmowa z Ligęzą), VIII Walka międzynarodowa, IX Zbiorowa walki przekonań, X Walk o rozkosz bytu, XI Sposoby walki. Pieniądze. Istota zysku. XII Sposoby walki. Przywilej urodzenia i staniu, XIII Sposoby walki. Działanie przez pogardę. Wyższość jako sposób walki, XIV Filozofia, XV. Szczegółowy opis urządzenia dnia, roku i sposobu życia hrabiego X, mego przyjaciela (ja).
ROZDZIAŁ XXI „NACH MONACO” (NIEM. DO MONAKO)
Jacek ma wiele wspomnień związanych z Z. P. Jego słowa i czyny pobudzają go do refleksji nad nim, nad życiem. Jadą razem na Rivierę. W przedziale siedzi też człowiek i czyta gazetę. Zygmunt zaczyna filozofować: teorie o altruizmie, które mają - jak każdy idiota - dobrą reputację, przeznaczone s dla mas bezmyślnych. Tymczasem świat od wieków stoi na egoizmie. Podróżny wyszedł z przedziału, Z. P. zastanawia się kim jest ich towarzysz podróży, może fabrykantem makaronu. Z.P. przegląda prasę, którą on czyta. Następnie mówi o tym, że nie znosi obcowania z ludźmi, którzy są źle wychowani pod względem filozoficzno-społecznym. W naszym kraju człowiek skazany jest na pospolitość. Podaje przykład Freda, który boi się swych rodziców. By wiedzieć jak żyć, trzeba wyjrzeć z naszego kraju, który on nazywa budą. To nie nauka uniwersytecka daje prawdziwą szkołę życia, tylko obracanie się w wirach cywilizacji. Z. P. jest zaintrygowany współpasażerem, chce dowiedzieć się, kto to jest. Ktoś mówi mu, że to książę Janusz Zbaraski. Zygmunt czuje się źle, że powiedział przy nim trochę niepotrzebnych rzeczy. Jest to stryj Freda. Zamartwił się swym niewłaściwym zachowaniem i stwierdził, że jego teorie „nie są nigdy absolutne”.
ROZ. XXII „MIĘDZY KOLUMNY NA NIEBIE SIĘ KREŚLĄC”…
Ligęza wspomina swą ostatnią podróż zagraniczną z Z.P. do Monte Carlo. (…) on krytykował, bo czuł się świetnie zagranicą. Pogoda była upajająca: morze, błękitne niebo. Udają się oni do Grand Hotelu. Ligęza zwraca uwagę także na ubiór Z.P., który był ubrany jak najwytworniejsi z przechodniów. Morze warto malować, a nie „Wisełkę starą”. Udali się do kasyna. Słysząc brzęk złota, Z. P. mówi do Jacka: „Słyszy pan ten ciągły puls? - to letni kram świata”. Jacek daje się wciągnąć do gry. Wygrał tylko trochę, Zygmunt każe mu przerwać grę i tłumaczy zasady panujące w kasynie. Mówi, że w tym miejscu trzeba mieć twarde zasady. Zygmunt i Jacek udają się wykwintnej restauracji na obiad. Tam poznają dwie kobiety. Z. P. jest nimi zachwycony, bo są oczytane, ładne, wesołe. Spędzali oni na Riwierze sielankowe dni. Jacek wspomina ostatni wieczór, kiedy musiał wyjechać do Paryża. Nigdy już nie spotkał Z.P., który żył potem dwa lata. Zygmunt zwraca uwagę na piękno miejsca. Uważa, że człowiek jest przeznaczony do używania świata i rozkoszy, a nie zaparcia się ich. To tylko ponure filozofie, jak pierwszych chrześcijan
Więcej nie ma ;/