Jacek Kaczmarski Pamietnik niebieskiego mundurka(1)


Jacek Karczmarski

WSPOMNIENIA NIEBIESKIEGO MUNDURKA

Pary 1985

BEDEKIER PO PAMITNIKU, CZYLI WPROWADZENIE.

Na pocztek tych zapisków co daje do druku, chc wy­kaza wasne przemylenia w sprawach obywatelskich. Rozchodzi si o to, czy my Milicjanci - jestemy zwykymi obywatelami, czy te nie. Owszem, przyznaje te jestemy tylko ludmi, ale jest zasadnicza rónica. Kady mianowicie zwyky obywatel ma swoje prawa i obowizki. Dla nas jednak, dla milicjantów, licz si tylko obowizki. Prawo si nie liczy.

Dlaczego chwyciem s pióro? Mianowicie ta myl (tak i To nie adna pomyka - myl, gdy jestem nietuzinkowym funkcjonariuszem) nasza mnie wczoraj w naszym kasynie, gdy obserwowaem prywatnie sieranta siedzcego przy stoliku awista (awista, to jest obce sowo, które oznacza, te kto siedzi naprzeciwko nas). Ja, w swym pamitniku, chc uprzedzi, bd uywa poniektórych sów obcego pochodzenia, konkretnie - szeciu sów, bo mam do tego uprawnienia z racji mego stopnia starszy kapral. Dla po­równania - szeregowiec nie mi prawa uywa wcale, porucz­nik pitnacie sów, major trzydzieci, natomiast od ge­neraa w gór mona uywa samych obcych sów. Zreszt potwierdza to moja obserwacja, bo kiedy trzy miesice te­mu mieli my wizytacj generaa, to genera tak mówi, e nikt z chopaków nic nie zrozumia. Pamitam tylko na po­cztku powiedzia: "zdrastfujtie riebiata", czy co takie­go i bardzo si mia, wida to by jaki kawa.

No to wtedy nasz kapitan te si zacz mia i potem co tamten nie powiedzia, to kapitan w miech. Pewnie zna akurat te obce sowa. Dziwne tylko, e od tamtego czasu ju kapitana nie widziaem.

Troch mi nawet tskno za nim, bo ze wszystkich szar, z jakimi miaem do czynienia, on mia najwiksz smykak. Ten to dopiero umia sprzedawa z radiowozu wódk! Zawsze stawalimy na Wilczej, albo przy placu Zbawiciela i kapitan. jak tylko wyczu, e obywatel klient znajduje si w stanie wskazujcym, to i pótora tysica wycign za flaszk. We flaszkach bya, rzecz jasna, woda, eby oby­watele - jak mawia kapitan - na zdrowiu nie podpadli. No i jako si wizao koniec z kocem. Zreszt kapitan lubi unie. Nieraz przy naszych chopakach mówi.

- Ty Kowalski daleko zajdziesz, bo wiele ci mona zarzuci, ale nadmiaru intelektu (intelekt to takie obce so­wo, dotyczy tych internowanych i innych pod obserwacj) nikt ci nie zarzuci.

Wszyscy podziwiali Mnie...Teraz na jego miejsce jest major, te swój chop, ale o nim - innym razem.

PODSUMOWANIE AKCJI.

Wczoraj zrobili nam odpraw. Doprawdy, e a nie by­o si z czego mia. Major by cay w nerwach i powie­dzia, emy banda niedorajdów i emy ormowcy, a nie funkcjonariusze, sól tej ziemi. Major zawsze, jak mówi o tej soli, to s potem nieprzyjemnoci, no to kady sie­dzia cicho, nawet ja - starszy w kocu kapral.

- Najwyszy czas zrobi porzdek! - krzycza major - ro­zumiecie?!

Na to wsta nasz sierant Wolny i zameldowa, e z tymi porzdkami, to trzeba bdzie troch poczeka, bo wszyst­kie mioty, kuby i fartuchy w ramach akcji niwa-82" zostay poyczone trzem tysicom kolegów z wydziau "C" dziki czemu nasi koledzy mog bez wzbudzania podejrze krci si po caym placu, no bo kto by zwróci uwag na mieciarzy. Wtedy major zapyta, czy wszyscy u nas s tacy gupi - a sierant wyszepta, te nie rozumie pytania i usiad. To Bajor rykn:

- Jestecie wolni!

To sierant wsta i wyjani, e faktycznie - on jest sierant Wolny, a dopiero gdyby go byo dwóch, to by byli Wolni. Major wtedy zamkn oczy i zacisn szczeki. Potem umiechn si i zapytal:

- A czy to nie wy, sierancie, mielicie dopilnowa, eby z placu zosta raz na zawsze usunity ten krzy?

- Tak jest! - powiedzia sierant - dopilnowaem i, mimo pocztkowych trudnoci, po krzyu nie ma ladu.

- Co wy mi tu chrzanicie!? - krzykn major (major lubi mocne sowa) - przed godzin tam byem i widziaem krzy jak... jak...jak...

- Nosoroec! - podpowiedziaem majorowi. W zamian za to major powiedzia, e modo wygldam.(Czyli, te od tej chwili jestem zwykym kapralem).

- Opowiedzcie, sierancie - kontynuowa major - jak wy­glda przebieg akcji.

No i sierant zacz po kolei, e dnia takiego a takiego pobra wyposaenie w iloci trzy tysice sztuk, dokona przegldu, po czym otworzy zalakowan kopert i prze­czyta: "Ciocia Wacia zrzuca azbestowe poczochy", co wedug ksigi szyfrów oznacza "Zlikwidowa krzy na Pla­cu Zwycistwa".

- No wanie! - krzykn major - a wycie gdzie pojechali?

- Tak jak mówi - na ten plac. Tam szukaem dugo tego krzya, a wreszcie si kapnem, e to musi si rozcho­dzi o kolumn, co stoi na niej król Jagieo, bo prze­niós stolice do Sztokholmu, no i on wanie trzyma w r­kach taki krzy. No to kazaem przywie od straaków drabin, wzili my omy i ...

- Milcze! - krzykn major - ty... ty... cywilu! To to Plac Zamkowy! Plac Zwycistwa jest tam, gdzie Grób Nieznanego onierza!

- Ale dlaczego tam akurat jest zwycistwa? - spyta sierant - przecie my tam ostatnio oberwali, a wygrali my koo tego Jagiey, to em myla...

- Myla! Dure! - krzycza major - a po jak choler!? (major lubi mocne sowa, szkoda gada)… Wiecie, co on zrobi? - zwróci si major do nas - rozkaza odrba krzy temu królowi, a to by podobno szwedzki król i te­raz Szwedzi wystosowali protest. Zapewne bd sankcje.

- adnych sankcji nie bdzie - wtrci sierant - poda si w gazetach, e to akcja ekstremy.

- Ekstremy!? - a zapia major - trzy tysice ekstremis­tów w biay dzie z kubami i miotami ciga krzy z pomnika! Jeszcze cae szczcie, e to nie by pomnik ko­go zaprzyjanionego, chocia po prawdzie to w Szwecji te socjalici rzdz. Wyobracie sobie - zaartowa ma­jor - e obecny tu plutonowy Wolny…

- Starszy sierant sztabowy Wolny - sprostowa sierant.

- A moe si zaoymy? - zaartowa major - od dzi plu­tonowy Wolny. A wiec ten obywatel wyposay waszych kole­gów w kuby z wymalowanymi olbrzymimi literami KGMO. Wy­cie Wolny uczyli si konspiracji chyba na Grenlandii.

- Taki by rozkaz co do napisów - wyszepta blady plutonowy.

- A co za idiota wyda taki rozkaz? - krzykn major.

- Melduje, e obywatel minister - zameldowa Wolny.

Major dosta ataku miechu. To my te zaczli si mia, plutonowy te nie chcia by gorszy, to mówi do majora:

- Wiecie, toszu Majorze, nasz minister, jak obj resort to powiedzia, e zna si na ludziach i rozkaza na wszystkich sprztach wymalowa te litery, eby funkcjonariusze nie rozkradli i nie opylili na lewo. W naszym kasynie to on wanie kaza kubki przyrubowa do stolików, tak e trzeba byo stolik przechyla, eby si kompotu napi. Potem dopiero kto wpad na pomys, eby pi przez rurki.

- Ale te rurki - wczyem si do rozmowy - wydawano tylko funkcjonariuszom, co maj papiery, e pokoczyli klasy, no to nikt nie pi. Zreszt pamitam, e i panu majorowi te nie wydali rurki, pamita pan?

No i zrobio si, nie wiem dlaczego, bardzo cicho. Po chwili do rozmowy wtrci si plutonowy Wolny, e on nic takiego nie pamita, natomiast pamita jak majorowi wydano pi rurek, bo major niejedn klas pokoczy. Poniewa major by podobnego zdania, to plutonowy Wolny znów jest starszym sierantem sztabowym, ja natomiast jestem co praw­da znów starszym, ale za to szeregowcem.

WIELOBÓJ.

Niedawno ogosili u nas alert, czyli gotowo bojow. Major zrobi przegld, no i nie by zadowolony. Krzycza:

- Prezentuj bron! Do nogi bron! Na rami bro! - a aden z nas nie umia macha pak tak, jak chcia major. Wtedy sierant zacz tumaczy majorowi, e mamy nowe paki, jeszcze nie wywiczone, które dostay si do nas z blis­kiej zagranicy przez tzw. suchy port w beczkach z koncen­tratem pomidorowym, to i lepi si do rk nie tak jak trze­ba, ale zostay ju zamówione pokrowce z adamaszku, wiec niech si major uspokoi, bo na paradzie wszystko bdzie byszcze, jak psu...

- Na jakiej paradzie!? Co wy chrzanicie!? - krzycza major (ech ten nasz major, lubi mocne sowa, nie ma co) - dzi wieczorem rozpoczynamy akcj pod kryptonimem "Grzebie 82". Akcja ta zostaa wczona do Wieloboju Swobód Obywatelskich i nie chciabym, bycie we wspózawodnictwie znowu byli os­tatni! No i z czego si cieszycie, sierancie!? Gratuluje, wietnie si spisalicie ju w pierwszej konkurencji wielo­boju, któr stanowia akcja pod kryptonim - "May Dywersant" Wtedy to mielicie za zadanie zatrzyma na kilka dni produk­cje w Hucie Warszawa. No i obywatel sierant, wówczas star­szy sierant, tak naprowadzi przez radio ogie modzierzy ze wsparciem lotniczym, e jedynym skutkiem ostrzau byo zmiecenie z powierzchni ziemi biurowca Komitetu Zakadowego Partii, w zwizku z czym produkcja nie tylko nie zostaa zatrzymana, ale wrcz wzrosa o 50%, a ja musiaem si z tego tumaczy. Zero punktów we wspózawodnictwie!

Potem bya druga konkurencja. To, co mówi, miao by tajne, ale doszedem do wniosku, e lepiej was uwiadomi. Konkurencja miaa nazw "Dzie otwarty” i polegaa na tym, e Mielicie wpuci spoeczestwo do komisariatu celem przyblienia naszych problemów. I wszystko byoby dobrze, ale wycie tych ludzi, sierancie, wypucili z powrotem!

- Nie byo adnych instrukcji, obywatelu majorze - wymam­rota sierant.

- Nie byo, bo spoeczestwo wam je wykrado! - krzycza major - ca kartotek wynieli, kódki, aresztowanych, wszystko! W innych komisariatach to tyle ludzi pozamykali, e mury prawie pkay, zgiek, pacz... tylko u was cisza, niby w - przepraszam za wyraenie - biurze paszportów. No i znów zero punktów.

Ostatnio, jak pamitacie, bya rozgrywana konkurencja "Bibulizm", kiedy o oznaczonej godzinie na miasto wyruszy­y patrole celem przechwycenia kolporterów nielegalnych wy­dawnictw wraz z dowodem rzeczowym. No i ówczesny sierant, dzi plutonowy Wolny, nie tylko nie przechwyci adnej ulot­ki, ale da sobie odebra ksik szyfrów! Efektem tego jest konieczno wydrukowania miliona ksiek z nowymi szyframi. Oczywicie, plutonowego nie interesuje to, e mój syn nie bdzie mia podrcznika do wuefu i co z niego wyronie. No i znów otrzymalimy zero punktów. Nawet OKON z Mokotowa nas wyprzedzi! I to maj by funkcjonariusze, sól naszej ziemi?!

Troch markotno si nam zrobio, bo jak major o tej soli zacznie gada, to nigdy nic dobrego z tego nie wynika.

- Dzi macie szans si zrehabilitowa (to jest obce sowo zwizane z Gomuk - nie wiem, co major chcia przez to po­wiedzie) - powiedzia major - dzisiejszej nocy zostanie ro­zegrana kolejna konkurencja, akcja "Grzebie 82". Bdzie ona polega na zatrzymaniu i spisaniu kadego podejrzanego osob­nika, jaki podczas trwania akcji pojawi si w waszym rejonie: Czas trwania - od drugiej do czwartej rano. Wylosowalicie teren Puszczy Kampinoskiej. Odmaszerowa!

No i zawieli nas po pónocy do Puszczy Kampinoskiej. eby dobrze wykona zadanie, ustawili my si szykiem czeszcym, tzn. tyralier gsiego. Jeden od drugiego by oddalony o pi kroków, no a eby si nie pogubi, to co pi minut nawoywalimy si umówionym kwileniem pelikana. Tak czy ina­czej w kocu i tak my si pogubili, a najgorsze, e nikogo nie spotkaem i miaem uzasadnione przeczucie, e kolegom te si nie poszczcio. No to wpadem na pomys, e mog spisa jakiekolwiek nazwisko jakie mi przyjdzie do gowy, w zwizku z czy wycignem swój dowód (nosze go zawsze przy sobie, zgodnie z surowy prawem etanu wojennego) i spisaem swoje dane.

A potem do poudnia to szukali nas helikopterami po pusz­czy, nawet prawie wszystkich znaleli i potem odstawili nas do majora. No to major zebra od wszystkich kartki - poza moj byy czyste. Major spojrza na mnie z uznaniem, ale potem zacz czyta i powiedzia:

- Gratuluje, kapralu. wietnie ecie si spisali, No i jestem kapralem.

JAK MONA PRZYJEMNIE ZABI CZAS.

Wczoraj zapali my trzech modocianych z nielegaln dru­karnia. Nawet my i m bardzo dupy nie zoili, bo drukarnia bya w dobry stanie, papier te dobry i w duych ilociach, to bdzie mona drukowa ulotki i podrzuca po fabrykach, eby strajki robili to zawsze si kogo wyowi i potem b­dzie zabawa. Major zawoa nas do siebie i powiedzia, ze jest z nas dumny i zapomni nam fakt, emy si dali zapa onierzom, jak po cywilu, zgodnie z rozkazem rzucali my kamieniami w czogi.

- Usidcie - mówi major - chopaki, nie ma co chrzani (major lubi uywa nocnych sów) tylko si napijmy. Na to kapral Bdek od nieletnich przyniosa skrzynk wódki. Tro­ch gupio nam si zrobio, ale major umiechn si i rozkaza: kapzle zdj! No to my zdjli, a tu w butelkach - oranada! A to byo radoci, bo my ubiny oranad, ale regulamin nie zezwala. Wypili my po dwie, zrobio si przyjem­nie, niektórym zaczo si ju odbija, no - strasznie przyjemnie. To major mówi, e dla zabicia czasu opowie nam par kawaów. Róne takie opowiada, a najmieszniejsze byy o tych internowanych. Z powodu, em si tak umia, przyto­cz kilka, co pamitam z gowy:

1. Dlaczego internowani maj na rkawach ubra poprzyszywane guziki?

- eby nie wycierali rkawami nosa.

A dlaczego im si te guziki wiec?

- Bo mimo wszystko wycieraj!

2. Dlaczego internowany chodzi na subie z psem?

- Bo co dwie gowy to nie jedna!

3. Wymylono specjaln kostk Rubika dla internowanych - skada si z samych niebieskich pól!

To dopiero byo miechu. Tak po prawdzie, to niektórzy, ci nisi stopniem (ja jestem w randze starszego kaprala, owszem) nie miali si s tego ostatniego kawau. Major musia, dla lepszego zrozumienia, powiedzie, e to jest kawa abstrakcyjny, a na abstrakcyjne (to jest obce sowo znane majo­rowi) to trzeba mie poczucie humoru. Ja oczywicie mam. No wiec wtedy zameldowaem Majorowi, e te opowiem. Zezwoli. To mówi:

Jeden internowany kaza drugiemu sprawdzi czy na ich radiowozie, znaczy na tym ich wozie, dziaa to wiateko co si obraca. Tamten wyjrza i mówi - dziaa, nie dziaa, dziaa, nie dziaa, dziaa, nie dziaa...cha, cha, dobre, co?

To major spyta co dalej. To ja mówi, to koniec. To Major na to, e ci internowani faktycznie gupie, bo z tego co on syszy, to na pewno nie kontaktowa jaki przewód w radiowozie.

AKCJA "REFORMA".

No, do licha, przypomnieli sobie o nas. Jut prawie od roku obowizuje wszystkich tzw. reforma gospodarcza, no i w kocu musiao to dopa take milicj. W zwizku z tym major zebra nas wszystkich w wietlicy i zacz tumaczy, e musimy zaznaczy swoj obecno w nurcie przemian, bo takie zadania stawia przed funkcjonariuszami nowa rzeczywisto. To wtedy wsta nasz sierant Wolny, cay blady, i zapyta po co ta nowa rzeczywisto, bo on do tej poprzed­niej rzeczywistoci, takiej gazety, napisa dwa listy od czytelników i pienidze za to dosta z góry, to nie wie, czy tych pienidzy nie bdzie musia teraz zwróci. Major powie­dzia na to, e cuda si jeszcze zdarzaj, bo nawet taka dupa woowa (ech, ten nasz major, zawsze taki dosadny, no ale w kocu by na froncie, to musi tak mówi) jak jego przedmówca, potrafi zasygnalizowa pewne problemy.

- Chodzi mianowicie o to - wyjani major - eby milicja, ja­ko przedsibiorstwo, bya samowystarczalna finansowo. A wiec wy, funkcjonariusze, sól naszej ziemi, macie by dochodowi.

No to emy zaczli si zastanawia nad profilem produkcji i usug. Ja wpadem na pomys, eby wzi w ajencj kopalnie wgla, bo poprzednio wzio wojsko i dobrze na ty zarobio. Sierant doda, te warto te wzi huty, no i rzemioso, bo te podobno przynosi dochód. Rolnictwo te, bo kto ma ywno ten ma wadz. Kapral Bdek od nieletnich zgosia wniosek, eby przej wydawnictwa ksikowe, to bdzie mona sprzeda wszystko droej na bazarach. To em si podpali i zameldowaem, te warto by wzi w ajencje komunikacje, ale major powiedzia, te to gówniany interes, tom wyjani, na czym ma to polega. Otó - mówi - przejmujemy tabor, ale nie drukujemy biletów. Ludzie jedzi musz, zatem bd je­dzi na gap, a my apiemy - i kary, i kolegia, i konfis­katy. To major si ucieszy, e mówi, jak prawdziwy pa­triota i z takimi ludmi jak ja, to mona tu stworzy dru­g Kub.

- No i wtedy - uzupeniem - wemiemy w ajencje przemys papierniczy, eby papieru na kartki starczyo.

- No dobra - ucieszy si raz jeszcze major - plan gospo­darczy mamy, a teraz trzeba bdzie ustali zasad w myl, której bdziemy dziaa. Wszystkie przedsibiorstwa dzia­aj zgodnie z zasad 3S. To sierant zapyta co to zna­czy, a major przyzna, e nie dosta co do tego instrukcji. No to my zaczli zgadywa, znaczy przypomina sobie wszyst­kie sowa, co si zaczynaj na liter S. Ja zanotowaem pierwsze trafienie - pierwsze S, to na pewno socjalizm. Major si zgodzi i doda, te drugie S, to wedug niego na pewno od sowa sól, bo my, funkcjonariusze, jestemy sol tej ziemi.

- Natomiast trzecie S - wtrci sierant - to pewnie jest od sowa solidarno. Major zrobi si blady i kaza sierantowi wyplu to sowo, co te sierant uczyni. W kocu zrezygnowali my z tego trzeciego S i major postanowi, eby nasza reforma odbywaa si pod hasem "SS".

NA KOMISARIACIE.

Motto: Nikt nie zna dnia ani godziny"

(Czesaw Kiszczak, Budowniczy PRL)

Zaczem tym razem od motta autorstwa naszego minis­tra, bo wczoraj mieli my zwiedzanie komisariatu. Trzeba przyzna, e byo nudno. Najpierw dali nam takie sukien­ne kapcie na buty, potem zaprowadzili nas do izby tra­dycji aresztu, gdzie wywietlali slajdy z najsynniejszych akcji, a potem pokazywali róne eksponaty. Bya tam prehistoryczna paka wykopana pod Goldzinowem, szkielet Nieznanego Milicjanta w akcji, pod który staa warta honorowa, a w ostatniej sali ogldali my pomiertn mask radiowozu. Potem my przez godzin wpisywali nazwiska do ksigi pamitkowej (do dugo, ale trzeba pamita, e byo nas szeciu) i potem zrobili nam pamitkowe zdjcie na tle Bitwy pod Grunwaldem, niby e i tam nas nie zabrako. Potem dali nam pi, ale tylko wod sodow, tak e kady musia dosadza wasnym cukrem. Jako smtnie si zrobi­o, no to major dla rozrywki wczy telewizor, nawet faj­nie byo bo akurat leciay napisy z programem dnia i major ogosi konkurs - kto zdy odczyta cho jeden. Prawd mówic zadanie byo trudne, ale my w kocu nie jestemy od atwych. Mnie przypada do odczytania audycja (jak si potem okazao) pod nazw "dziennik telewizyjny”. Nawet odgadem trafnie dwie pierwsze litery, znaczy "dz" to ma­jor zacz si mia, e jestem budzik, no i potem przysza kolej na sieranta. No i zapada cisza, a sierant si zaczerwieni. No to, to by oywi towarzystwo, niepos­trzeenie zmieniem temat, a e snów zapada cia, to zmieniem program w telewizji, a na drugim programie szed wanie festiwal "Koobrzeg 82" w wersji dla niesyszcych. To byo miechu, jak stuosobowy chór huzarów macha rkami, a ci z orkiestry Debicha to rozoyli rce i tylko gowami krcili. Major powiedzia, eby wyczy to rozkadanie rk, bo bynajmniej sytuacja ogólna nie jest za. Za granic - mówi - jest na pewno gorzej. To ja mówi:

- Kto to moe /wiedzie jak u nich jest, skoro nikt tam nie wyjeda, bo paszportów nie daj, znaczy: nie dajemy.

- Owszem, dajemy, byo takie zarzdzenie - powiedzia major - dajemy dla odwiedzenia najbliszej rodziny. Konkretnie chodzi w tym zarzdzeniu o rodzin wicepremiera Rakowskiego, eby Rakowski móg wyjecha na Zachód i od­wiedzi swoich synów, którzy tam spie... znaczy przeby­waj na pobyt stay.

To ja mówi, e dziwne, e ten wicepremier chce wycho­wywa cae spoeczestwo a synów tak wychowa, e ci teraz…

- Lepiej by nie chrzani! - przerwa major (major lubi mocne sowa, kady wie) - dzi sobota, a ja w sobot lubi si zabawi. Zmie program. No to przeczyem na pierwszy program. Major ucieszy si. By dziennik. Pokazywali jak w Mongolii witaj Przymanowskiego. Czyby - pomylaem - udao mu si zbiec przez tak zwan zielon granic?

E, chyba nie. Pewnie po prostu pojecha odwiedzi najbli­sz rodzin!

NIESTRAWNOC.

W zeszy czwartek rzucili do naszego kasyna pasztetow. Ustawili my si w kolejce. Ze wzgldu, e kady mia przy so­bie legitymacje, to wszyscy stanli w kolejce dla uprzywi­lejowanych. aowaem, e nie zostawiem legitymacji w domu, bo wtedy bym stan w normalnej kolejce, której nie byo. Sierant, który stan jako pierwszy, bardzo si znerwi dlaczego ta pasztetowa taka droga, ale bufetowa powiedziaa, te to jest ta lepsza, z dziczyzny i dlatego drosza. No to sierant kupi pó kilo, zapaci dwanacie zotych i po­szed na bazar, eby - jak powiedzia - sobie odbi. Po nim wszyscy brali tyle samo i te szli na bazar. Zostali my we dwóch z majorem i major poradzi mi ebym tam nie laz, bo dzi WSW walczy ze spekulantem, wiec mona wpa. e obydwa z majorem lubimy dobrze zje, to wzili my po kilo, podjed­li i major powiedzia, e warto si zdrzemn, ale jako nie mogli my zasn. Major kaza mi liczy barany. Ja, na szczcie do dwóch licz bezbdnie, ale sen nie przycho­dzi, no to w kocu major rozbi ampuk z gazem usypiaj­cy i jako si udao.

Spaem pewnie dugo, bo kiedy si obudziem to majora ju nie byo. No to wyszedem na ulic, oczywicie w mundurze no i widz dziwne rzeczy. Ludzie umiechaj si do mnie, kaniaj, e a mdli zaczo. Chc wsiada do tramwaju, a tu zatrzymuje si nieznajomy czowiek w Wartburgu i pyta dokd podwie. To ja mówi na wariata - do klubu Stodoa, bo chc potaczy. Przed klubem dziewczta prosz mnie o autograf i, co mieszniejsze, do szybko mi ten podpis wychodzi. Wchodz do rodka - i co ja widz? - Dyskotek prowadzi nasz sierant w pócywilu, znaczy w -czapce i z pak, taaak malutk. Na sali jest wesoo i porzdek - najpierw tacz chopcy, potem na gwizdek sieranta dobiegaj dziewczta, po minucie znowu gwizdek i odchodz chopcy i tak dalej. Emerytowani kombatanci z Odsieczy Wiedeskiej i spod Baru rozrzucaj konfetti s patków owsianych i serpentyny s obierzyn. Bufet okupuj spoecznicy z PRON-u. nad nimi haso „POROZUMIENIE", z któ­rego odpady litery "PO ROZUMIE i zostao tylko "NIE". Przechodz do ubikacji, gdzie bryluje rzeczownik Urban z ge­neraem w klapie, nad nim neon "00" przypominajcy zaplano­wan dynamik przyrostu produkcji. Wszdzie porzdek - pra­wie sejm. Spoeczestwo zebrane w holu spaceruje czwórkami i prawoskrzydowy kadej czwórki pyta mnie ile mam lat i kady si dziwi, e mam czterdzieci i mimo tak modego wieku jestem ju starszym kapralem. A mi troch gupio byo, e wszyscy tacy uprzejmi, umiechnici, no - naprawd nie byo nawet kogo pak poczstowa. Koszmar. No to, prawd mówic, zaczem szuka zaczepki. Nawet szybko to poszo, bo podszed do mnie redaktor Górnicki i poprosi, ebym do naszej gazetki ciennej przeprowadzi z nim wywiad. Tu si naci, bo ja skdind wiem, e wywiad to jest normalne przesuchanie, tyle e robione przez cywila. No to u­miechnem si i, prawd mówic, przyoyem, a nakry si nogami. Wtedy dopiero zauwayem, te ten redaktor ma twarz majora i to w dodatku naszego. No i zorientowaem si, te jestem u nas w bufecie i wanie obudziem si, bo przes­ta ju dziaa gaz.

No i w stopniu szeregowca wsadzili mnie do aresztu, a major da mi jeszcze swój pas i sznurowada, ebym si powiesi. Wszystko to przez niestrawno po tej drogiej pasz­tetowej. Od tego czasu nie wolno nam, funkcjonariuszom sprzedawa w kasynie wdlin w cenie powyej 20 zotych za kilo.

Dzi Maj rzuci baleron po 18,50.

RESOCJALIZACJA.

Wanie wyszedem z aresztu. Tym razem, wstyd si przyzna, byem aresztowany. Trzymali mnie prawie dwadziecia godzin, tylko o suchym chlebie, znaczy - o suchej kie­basie i piwie "Warka", czyli nie byo si z czego mia, ale trzeba pamita, e jest kryzys, wiec nie rozumiem dla­czego ci inni aresztowani maj czelno narzeka. Poszedem do majora i regulaminowo zameldowaem swe przybycie:

- Szeregowy Kowalski melduje... - na co major umiechn si i powiedzia, e aden szeregowy tylko starszy kapral Kowalski, tak jak przed aresztowaniem. To em, prawd po­wiedziawszy gb rozdziawi ze zdziwienia, bo si przecie podczas pobytu w areszcie niczym nie zdy zasuy na taki awans, nawet upomniano mnie, te skórek pomaraczowych po niadaniu nie posprztaem. Wtedy major kaza mi zamkn gb wasnorcznie i wyjani, e obja mnie amnestia z okazji wita narodowego.

- Jakiego znowu wita? - zdziwiem si niepotrzebnie. To major si zaczerwieni i wyzna, te widocznie si przejzyczy, bo chodzio mu nie o wito, ale raczej o wielk a­ob narodow, która panuje u nas od czasu mierci zaprzy­janionego przywódcy. To ja wtedy w zwizku z ty zapytaem na jaki stopie mog liczy w przypadku mierci naszego przywódcy. - Pewnie sieranta bym dosta najmniej - mówi - bo wito, znaczy - aoba narodowa byaby ogromna. Major nic na to nie odpowiedzia, tylko rzuci we mnie popiersiem z bródk, ale zdyem uciec.

A potem my z chopakami ogldali film pod tytuem ''Maa Ziemia”, no to spytaem sieranta Wolnego czy tu chodzi nie daj Boe o Ameryk, ale sierant zaprzeczy, bo chodzi wrcz przeciwnie o naszych przyjació.

- Sierancie, nie chrzacie - odpowiedziaem wulgarnie (pra­wie jak major, ale jemu wolno, bo by na froncie) - u naszych przyjació wszystko jest due, ziemia te.

A póniej, to przyszed jaki nieznajomy pukownik i stwierdzi, ze mier wiadomego przywódcy obcia w caoci administracje Pentagonu, bo narzucia ona wysokie tempo wy­cigu zbroje i serce nie wytrzymao tego tempa. To my poki­wali gowami, a potem wczyli radio i nastawili Warszaw I. No a tam podali, ten nastpca tego zmarego przywódcy zaape­lowa do wszystkich, by zaprzestali wycigu zbroje, a po­dejmowali rozbrojenie.

Jako pierwsze odpowiedziao na apel nasze spoeczestwo. Wczoraj w nocy rozbrojono piciu moich kolegów.

Dlatego te nasz minister podj suszn decyzje, by wszystkie audycje w jzyku polskim, bez wzgldu na usytuowanie radiostacji, byy odtd zaguszane.

KOPOTY Z PRZYNALENOCI.

Rano trzeciego wrzenia (pamitam dokadnie, bo to byo w pitek) jechaem tramwajem i widziaem w gazecie, co j wyrzuci jeden obywatel, tak wiadomo, co j na gos prze­czyta inny obywatel i mia si przy tym gono:

- „Przywódca nasz, genera armii, nazwisko i imi znane re­dakcji (tak czyta), zoy niezapowiedzian wizyt w warszawskiej szkole. W trakcie wizyty uda si do jed­nej z klas, gdzie wzi udzia w lekcji jzyka polskiego." Lepiej póno, ni wcale - powiedzia ten obywatel i wysiad z tramwaju, prawd mówic, w moim towarzystwie. Tumaczy si potem, e jemu chodzio o to, e gdyby genera odwiedza z wojskiem uczniów ju w ubiegy roku szkolnym, to uczniowie by nie mieli powodów odwiedza wojsko i nasze suby na ulicach. Ale z naszym sierantem rozmowa jest krótka.

- Mord w kube - mówi - opróni kieszenie! No i znaleli u niego bon na dziesi centów, to byo ju wiadomo przez kogo jest finansowany. To sierant powiedzia, em jest chwat i kaza mi pisa raport, te my z sierantem zapali agenta na gorcy uczynku. Potem sierant obieca, e za to czeka mnie nagroda, mianowicie udzieli mi rekomen­dacji na podaniu o przyjcie do partii. To em powesela, bo jak dotd mi z przynalenoci nie szo. Bo jak raz si dowiedziaem, e u nas socjalizm, to napisaem, e chc do partii socjalistycznej, albo jak mówili, e partia ma bro­ni robotników, to chciaem do tej partii, co ma Komitet Obrony Robotników, no i zawsze miaem z tego powodu same kopoty, cznie z przejciowym samoaresztowaniem.

Tak po mojemu, to w tych partiach maj pewnie komplet i nowych ju nie chc. No to zapytaem sieranta, jakie mam moliwoci wyboru sporód tych, co przyjmuj i co on mi radzi. Sierant poleci mi partie robotnicz, ale e ja z robotnikami ju miaem do czynienia i wicej nie chce, to mówi - wolnego, wolnego - i gupio mi si zrobio, bo przecie sierant nazywa si Wolny. Na szczcie nasz sierant jest koleeski i nigdy nie myli o sobie, to nie zauway aluzji, tylko trzasn mnie pak w dugopis i zapyta, czy ja musze zawraca jego dup na subie. To ja mówi, te syszaem o Zwizku Walki Modych, ja mody, to chce do nich. To sierant powiedzia, e zasadniczo boli go rka i nic mi nie podpisze.

A niech to licho. Znów si nie zapisze. A trzeba byo nie by gupim i zapisa si rok temu! Pamitam akcje pod kryp­tonimem "Tektura", co to przywozili z caego kraju pod KC legitymacje na ciarówkach, no i mona byo bra, ile kto chcia. Masz kapitan, jak raz przywieli trumn z legity­macjami, to trumn kaza zatrzyma, bo to si zawsze przyda, a legitymacje kaza porozdawa albo zniszczy, bo - jak po­wiedzia - s gówno warte.

Z t wartoci, to chyba nie mia racji, bo za legitymac­je Gierka to mój kolega dosta na bazarze zegarek na baterie bez baterii i gum Donald. Pamitam, jak wtedy u nas na maga­zynie leaa sterta tych legitymacji i chopaki sobie wybierali. Sierant mówi tak:

- Ja wam dobrze radz! Nie bierzcie nowych, tylko te sta­re, bo jak w enerefie za sanacji Hitler doszed do wadzy, to ci, co byli w partii nazistowskiej i mieli na legitymac­jach niskie numery, to te wszyscy przeszli na wysokie stanowiska. To ja wykapowaem, e trzeba szuka niskie numery, bo jak u nas robotnicy dojd do wadzy, to mnie wezm wtedy do rz­du. No i znalazem wreszcie legitymacje z numerem 348. To si ucieszyem, te mam taki niski numer. Ale po miesicu okazao si, e aktualnie jest to jeden z najwyszych numerów.

No i jestem bezpartyjny.

WRÓG CZYHA WSZDZIE.

Na pocztku wrzenia wezwa nas major i by jakby nieza­dowolony.

- Suchajcie - mówi - my, funkcjonariusze, nie jestemy zwykymi obywatelami. Jestemy obywatelami z duej litery.

- Wiem o tym - wtrciem - bo jak pisz raport do obywate­la majora, to sowo "obywatel" pisz zawsze przez due zero.

Majorowi to si chyba spodobao, bo nawet mi w pysk nie przyoy, tylko powiedzia, e z takim rozumem to pewnie niedugo zostan rzecznikiem, a potem zapyta mnie, ile w ostatnia kwartale miaem skutecznych zatrzyma. To ja mówi, e dwa, a Major na to, e dobrze si skada, bo bd nóg niedugo podreperowa ten kiepski bilans, gdy caa nasza grupa wemie udzia w akcji pod pseudonimem "Purpurowe Gody"* Akcja ta ma na celu - wyjania major - dogbn pe­netracj rodowisk modzieowych celem wychwycenia jednos­tek o wypaczonym obliczu. W zwizku z tym od nastpnego dnia mamy si uda do wybranych szkó rednich w charakte­rze uczniów. - Kto ma siwe wosy, zmarszczki lub ysin - instruowa major - udawa drugorocznych! No i rzecz jasna mamy i po cywilnemu, czyli w mundurkach szkolnych. Nosze­nie paek i radiostacji kategorycznie zabronione. No i tar­cze poprzyszywa do rkawów! - krzykn major, po czy kaza nam si wynosi.

No to zaczli my kombinowa, jakim cudem przyszy te nasze tarcze. Sierant nawet skombinowa wiertark, dziury wywierci i grub dratw przyszy, ale rkaw si urwa od ciaru, no to my zdecydowali, e pójdziemy bez tarczy. Dopiero w szkole zobaczyli my te ich tarcze i a mnie brzuch rozbola ze miechu - taka maa tarcza ze szmaty! Przecie to nie ochroni nawet przed kamieniem!

Najgorzej jednak, e zaczli nas pyta i to w dodatku nauczyciele. Mnie przez zoliwo sierant posa do klasy maturalnej i tam, na lekcji matematyki (o ile dobrze pami­tam) nauczyciel zawoa mnie do tablicy i kaza rozwiza zadanie tekstowe: "Z radomia do Warszawy wyjecha motocyk­lista s prdkoci 100 kilometrów na godzin, a w dziesi minut póniej samochód z prdkoci 120. Kiedy si spotka­j?" To ja mówi, e nigdy si nie spotkaj, natomiast obydwaj dostan mandaty najmniej tysic zotych, a bez wypisywa­nia - po piset do rki. No i siadam spokojnie w awce, a nauczyciel do mnie - dostaniesz pak.

Wtedy em zrozumia, e to prowokacja. Wstaem i mówi:

- Jak dostan t pa, to inaczej sobie porozmawiamy, a w ogó­le prosz si do mnie zwraca przez "obywatelu starszy kap­ralu" i nie obraa funkcjonariusza na stubie! No i wyszed­em z klasy i potem opisaem wszystko dokadnie w raporcie, w zwizku z czym jestem tylko zwyky kapralem.

Najgorzej jednak, e przesunito mnie do równolegej akcji pod kryptonimem "Dzicio", w ramach której penetrowalimy rodowisko uczniowskie szkolnictwa podstawowego. Musz te nadmieni, e kady z nas uywa w trakcie wszyst­kich tych akcji pseudonimu. Ja wpadem na pomys eby mie pseudonim Kowalski. Wprawdzie moje nazwisko jest te Kowals­ki, ale dlatego nikt nie bdzie podejrzewa, e to ja, tak to chytrze wymyliem. Wróc teraz do waciwego tematu, to jest do akcji "Dzicio". Otó pocztkowo aden z naszych chopaków nie chcia si na to zgodzi, ale major obieca, e te klasy, do których bdziemy uczszcza, zostan zaliczone jako ukoczone i to na pimie, no wic my si zgodzili. Nawet fajnie byo w tej szkole - w pik my grali, w ponie­dziaki byy apele, na których mona si byo podwala do dziewczyn - no, palce liza. Na wagary, trzeba przyzna, nie chodziem - nasze przepisy zabraniaj. Z nauk radziem sobie dobrze, nawet nie ze wszystkiego miaem dwóje, kiedy padem ofiar ohydnej prowokacji. Otó na lekcji wuefu biegalimy dookoa boiska szkolnego, a nauczyciel mierzy kademu czas. No, prawd mówic, po trzydziestu metrach uzyskaem zadyszk, a e zostao mi do przebiegnicia jeszcze trzydzieci, to nauczyciel rykn do mnie - gazu!

Stanem, jak wryty. A wic wiedz o mnie. No dobrze - myl - skoro tyle o mnie wiecie, to wypiera si nie bd. Ale jeli tak bardzo chciae tego gazu, to masz! No i wycignem par pocisków z gazem zawicym i w niego!

Niestety, po tym incydencie major zdecydowa, e wicej do szkoy nie pójd. Tak wiec zakoczyem udzia w akcji "Dzicio" w stopniu starszego szeregowca. To major zaarto­wa, e skoro jestem taki starszy, to pewnie bd si chcia odmodzi, a on mi w tym dopomoe. W ten sposób znalazem si w samym centrum akcji majcej na celu penetracj rodowiska modziey przedszkolnej. Akcja otrzymaa kryptonim „Wróg czyha wszdzie” - Major zawoa nas z koleg, który te nie jest wyronity, da nam po dropsie, woreczki z kap­ciami i do nauczenia teksty piosenek. Nawet wesoe te pio­senki byy, zwaszcza My jestemy krasnoludki, hopsasa". Nastpnego dnia odwióz nas do przedszkola radiowóz, z tym, e dla zmylenia wroga troch my si przygarbili, no i pie­wali. Tu przed przedszkolem zaczli my piewa piosenk:Jad, jada misie - hop, siup, tralala,

miej im si pysie - cha cha cha cha cha!"

A potem na sowa - "Przyjechali do lasu, narobili haasu" - kierowca wczy syren, a my walili piciami po masce ra­diowozu. Dzieci i Pani bardzo si ucieszyli na nasz widok i zaprosili do kóeczka. Oj, ale si potaczyo, popiewao, no, e nie wiem. Potem Pani kazaa wszystkim usi i pytaa dzieci kto jest najwikszym przyjacielem czowieka. Jedne dzieci mówiy e pies, inne - e ksika. Dyskusj uci mój kolega, który powiedzia, e najwikszy przyjacielem jest na pewno ksika o psie. Potem Pani pytaa dzieci, co jest najwikszy wrogiem czowieka. No i jedne dzieci mówiy, e smok, inne, te Baba Jaga albo choroby. Wtedy Pani spytaa jakie jest moje zdanie. To ja, nie zastanawiajc si, powiedziaem, te najwikszym wrogiem czowieka jest ekstrema.

W ten sposób zostaem zdemaskowany i musiaem opuci przedszkole, co te zrobiem. Po tej historii zosta mi tylko pseudonim "Ekstrement", bo tak nazwali mnie moi koledzy z przedszkola.

WITO

Sowa te pisz w niedziel 10 padziernika. Od dwóch dni obchodzimy nasze wito. Najpierw byli my na akademii. No, trzeba przyzna, e byo wesoo - wszyscy w czystych koszulach, przy pasach dynday odwitne paki z koci soniowej, no i wszyscy z orderami, co kto tylko ma. Po praw­dzie - to al byo patrze na niektórych, co nie zdyli si odznaczy. Ja, nie taj, przypiem sobie tak zwanyOrder Umiechu", com go wyniós niedawno z przedszkola, no i oczywicie odznak "Zasuony dla województwa suwal­skiego", któr dostaem za to, e tam mnie jeszcze nie by­o.

miesznie byo w tej Sali Kongresowej, bo przemawia nasz minister, oczywicie z kartki, eby przekona zagraniczne orodki, e owiata u nas dotara take do mili­cji i umie czyta. Potem mao nie spadem z krzesa, jak do mikrofonu podszed nasz major po cywilu i powiedzia, e w imieniu spoeczestwa dzikuje naszym organom za wprowadzenie adu i porzdku, a potem przekaza naszemu mini­strowi pamitkow plakietk od cechu piekarskiego numer 5. To my zarechotali, bo przecie nasz major nazywa si Pie­karski.

No, a potem bya cze artystyczna.

Wystpowali popularni artyci scen warszawskich w programie "Wesoy radiowóz". Byo wesoo, bo jeden znany aktor, co gra Klossa, ten Mikuowski, zapyta takiego pio­senkarza - jak si zwiesz?, no a tamten odpowiedzia: Adam Zwierz... no to my si posikali ze miechu. To znaczy ci ze stopniami (ja jestem starszym kapralem), bo zwykli szeregowcy dopiero póniej jak zrozumieli art, jut w us­tpie.

Potem o sowiaskiej duszy piewa pan Kowalski (ja, nie chwalc si, te nazywam si Kowalski), a na koniec pani Ksikiewicz piewaa piosenk o muszkieterach (to tacy zagraniczni milicjanci).

No a potem odbyo si uroczyste otwarcie nowego kasyna które w gosowaniu (tak, w gosowaniu, gdy jest u nas demokracja, to znaczy jest w milicji) otrzymao nazw "Pod zalan pa" - wszyscy funkcjonariusze siedzieli przy stolikach, graa do taca orkiestra, a mode funkcjonariusz­ki pod kierownictwem kapral Bdek od nieletnich roznosi­y darmow oranad.

Szkoda jednak, e nie byem tam, bo major - po wyj­ciu z Sali Kongresowej powiedzia nam, e wito witem, ale my jestemy sol tej ziemi (major zawsze, jak tylko zacznie o tej soli, to potem s kopoty) i musimy jecha do gmachu Sejmu, bo ma by jakie walne gosowanie. My­laem, e bdziemy, jak zwykle, pilnowa porzdku, ale okazao si, e tym razem zrobiono na odwrót: na korytarzach porzdek utrzymywali posowie, a my gosowalimy.

Byo to konieczne, bo - jak powiedzia major - na milicj zawsze mona liczy, a to bya bardzo wana ustawa o jakich zwizkach zawodowych, czy co w ty rodzaju. Nie zawiedliy majora. Wprawdzie kilku moich kolegów troch spónio si z podniesieniem rki we waciwym czacie, co odnotowano jako gosy przeciwne lub wstrzymujce si, tym niemniej ustawa zostaa przyjta.

Po skoczeniu gosowania pan marszaek Sejfu, ten podo­bny do tego francuskiego aktora, co gra role milicjantów, nazywa si Defunes, podszed do naszego Majora i powiedzia, e jest z nas zadowolony. W zwizku z tym major przyzna nam specjalne nagrody pienine (ja dostaem 68 zotych - chyba kupie za to dwa kilo szynki u nas w bufe­cie) oraz odznaczenia. Wanie przed chwil w Urzdzie Rady Ministrów udekorowano nas odznaczeniami "Za zasugi dla ruchu zwizkowego w PRL”.

WIGILIA.

Prawd owic, to bardzo em si cieszy na t Wigili. W zeszym roku nie obchodziem, bo akurat wysali nas do górników, by zapewni im witeczny spokój, no to ty bar­dziej byem stskniony.

W pitek, 24 grudnia, zebra nas na wietlicy major i powiedzia, e zgodnie z tradycj i instrukcjami odbdzie si, nie kolacja wprawdzie, ale niadanie wigilijne. Punkt pierwszy - dzielenie si opatkiem. Dzieli major - spra­wiedliwie, to znaczy opatek zjad sam, papier da sierantowi, a nam kaza piewa kold wieck pod tytuem "Gdy Polska da nam rozkaz". Potem major zapowiedzia punkt nastpny, to znaczy skadanie ycze,  zastrzeleniem, eby byy szczere. No to skadalimy - eby ci szlag trafi, zdechnij baranie, czy - oby si utopi ty czerwona winio. Atmosfera bya przyjemna, tylko e sierant obrazi si na sowo "czerwona, wycign pak i zacz czstowa najbli­szych, no to major kaza si wszystkim wynosi, no i rozesz­limy si do domów. Ja miaem daleko, to zanim doszedem, zrobio si jut ciemno. Rodzina siedziaa przy stole. Bra­kowao tylko wujka Wacka spod Wyszkowa, mego chrzestnego, ale podobno przysa telegram, e nie ma zamiaru siada do stou z takimi jak ja. To mi si, prawd mówic, gupio zrobio, bo wujek by do mnie przywizany. No, ale trudno, siadam.

Te wyciga opatek i zaczyna dzieli si nim - z teciow, moj ona, dziemi, o mnie jakby zapomnia. No to wstaem i mówi:

- ycz tacie wszystkiego...

Te na to, e nie interesuj go bynajmniej yczenia gliniarzy i ebym si odczepi. To ja wtedy do ony, a ona odwraca si, dzieci te.

- Co jest? - mówi - przecie jest Wigilia, my jedna rodzina.

- No, no! - przerwaa teciowa - ty mnie do swojej rodziny nie mieszaj, zbóju.

- Ja zbój? - pytam - przecie mam czyste rce, nikogo nawet nie uderzyem, spokoju tylko pilnowaem!

- Jak kto w gównie siedzi - rzek te - to niech si nie dziwi, e gównem mierdzi.

- Ale przecie ja wszystko dla dobra ogóu - tumacza - eby byo lepiej, sprawiedliwiej, no i socjalizm ratowa, sabych broni... - nikt nie sucha, tecie w miech, a ona tylko gow spucia i pakaa przez cay wieczór.

Potem wszyscy wycigali prezenty spod choinki. Nie li­czyem na to, e co bdzie dla unie, ale byo. Szybko rozpakowaem - yletka. Dziwne, bo przecie wszyscy wiedz, e uywam golarki elektrycznej. Po godzinie zrozumiaem aluzj. Wypiem dla odwagi szklank wódki i wyszedem z domu. Nies­tety, po paru minutach zatrzyma mnie patrol milicyjny, a e byem po cywilu i zapomniaem dokumentów, to odwieli mnie na komisariat, do aresztu.

Wchodz ja za te kratki i co ja widz? W celi siedzi po cywilu nasz major, sierant, kapral Bdek od nieletnich i jeszcze paru chopaków, no - prawie komplet. Na biurku dyurnego podoficera ley stos yletek odebranych aresztantom. Nikt z nas nawet nic nie powiedzia, sycha byo tylko sapanie, powarkiwanie jakie… Podobno w noc wigi­lijn zwierzta mówi ludzkim gosem. Wida z nami, funkcjo­nariuszami jest odwrotnie. Tak mina noc.

Kiedy rano nas wypuszczali, major poda kademu rk i powiedzia:

- Tak, tak, chopcy. A jednak jestemy kolektywem, tyle, e zgranym.

PODSUMOWANIE ROKU.

No i skoczy si rok. Trzeba przyzna, e by udany, cho nie udao mi si dosta awansu na plutonowego. Oczywicie byy take pewne straty, przykadowo porzucia minie ona, no ale major powiedzia, e za to udao si w minio­nym roku uzyska, po raz pierwszy w dziejach, wspóczynnik wykrywalnoci zabójstw okoo 120%. Jeeli nawet nie dosta­niemy za to Leninowskiej Nagrody Pokoju, to jego ju, zna­czy majora gowa w tym, eby kady z nas dosta nowy du­gopis i to z wkadem. Potem major wi, e w tym roku osignito aresztowalno ponad 50 obywatelogodzin na go­w Mieszkaca. Zreszt przygotowuje si jut plan pobicia tego rekordu w przyszym roku i liczy si na pomoc spoe­czestwa. Zwaszcza, e odmowa pomocy, w ramach paragrafu 997 powoduje natychmiastowe aresztowanie. Tak wiec, kto tylko zechce - moe siedzie, a kto nie zechce - musi sie­dzie. W ten sposób MO trafi do Ksigi Guinessa.

Potem rozeszli my si do pracy w zespoach, znaczy jedni na piwo, inni spa, a ja siadem, eby zanotowa ostatnie swe osigniecie w ty roku a moe i nawet w yciu, z racji zawieszenia stanu wojennego. Otó wyreyserowaem w telewizji program rozrywkowy pt. "Szopka noworoczna. Poniewa by to program bardzo wesoy i satyryczny, wiec nie mogem firmowa go swoim prawdziwy nazwiskiem Kowalski, a uyem pseudonimu (jest to obce sowo zwizane z partyzantk). Pocztkowo wybraem sobie pseudonim Dolar, ale ze wzgldu na zapowiedziane przez naszego premiera restrykcje antyamerykaskie musiaem go zmieni. Poradzono mi bym sobie wybra co z krgu RWPG, no to wybraem sobie Forint. Potem dopiero, przy kolaudacji programu, z powodu wartoci artys­tycznych, zmieniono mi Forint na Filler i tak ju zostao. Szkoda tylko, e nie pokazano caej szopki w telewizji, bo na koniec, jak piewa nasz generalissimus, co liczy, e za udzia w obecnej wojnie dostanie marszaka, to ci, któ­rzy daj te wysokie stopnie, to si nie zgodzili. No i ustanowiono specjalnie stopie genera obrony pokoju, to b­dzie zygzak i pi gwiazdek. Za par miesicy, jak si co ruszy, to dadz mu stopie generaa rozbrojenia, sze gwiazdek, a potem nastpne. Wreszcie, jak gwiazdki przes­tan si mieci na pagonach, to bd schodzi na piersi, na plecy i dalej. W kocu, po kilku latach nasz genera bdzie wyglda jak flaga amerykaska i stanie si to po­wodem tragedii, gdy omykowo zostanie zastrzelony w Bu­garii przez baterie przeciwlotnicz im. Ali Agcy. Niestety ta historyjka zostaa wycita, eby nie zapeszy.

NA FALACH ETERU.

Przeyem bardzo ciki dzie, no doprawdy, e nie byo z czego si mia. Najpierw mieli my szkolenie. Trzeba przyz­na, e spao nam si dobrze, bo dali mikkie krzesa. Nies­tety, póniej postanowili zrobi nam wiczenia praktyczne, no i si zaczo. Przedmiotem wicze byo prowadzenie walki ideologiczno-dyweryjnej. O ile jeszcze w czci telefonicznej sprawdzianu wikszo sobie radzia (trzeba byo wic powie­dzie do suchawki ciepym gosem "rozmowa kontrolowana”), to potem wzili nas do nasuchu radiowego i odechciao si mia. Najpierw major kaza sierantowi nastroi si, to sierant za­cz czyci buty lin i przypi sobie order Polegy na polu chway", który wypoyczy z depozytu jeszcze przed dniem milicjanta, eby dobrze wypa i nie zdy jeszcze zwróci. No i sierant powiedzia, te jest gotów i na któr stacj ma si uda. To Major zapyta go, czy faktycznie on chce by polegy, bo on, znaczy major, moe mu to uatwi, wysyajc do kolegów w Nowej Hucie, do tzw. trójkta bermudzkiego. Na to sierant usiad, odpi order, zabrudzi na powrót buty i udawa, e pi. Wtedy major zatelefonowa, eby przyszli onierze. No i przyszo kilku i zaczli krci jakimi ga­kami, powciskiwali jakie guziki przy takim duym radiu na ca cian i powiedzieli, te mona zaczyna.

Wtedy major, zakadajc susznie luki w naszej wiedzy, przeprowadzi instrukta, w jaki sposób powinno przebiega zaguszanie Wolnej Europy, czy innych wolnych - czyli wro­gich radiostacji i kaza nam rozpocz nasuch.

To ja zameldowaem, e chyba zasza pomyka, bo ja mia­em zagusza niejaki Gos Ameryki, a sysz wyranie w su­chawce, e mówi po polsku. Major zrobi si wtedy blady i kaza mi nie chrzani (major a do przesady lubi uywa mocnych sów - to przyzwyczajenie jeszcze z frontu), tylko zagusza, bez wzgldu na to w jakim jzyku mówi. No to wzili my si z chopakami do roboty - najpierw mówiem do mikrofonu "uu-uu-uu", potem gwizdaem, prychaem, no - zabawa bya strasznie fajna. No a potem jako tak si porobio, e syszaem naoon na moj rozgonie jak inn audyc­je, nie po polsku, ale w podobnym jzyku. No to te zagu­szyem. I tak mina noc.

O ósmej rano przysza nastpna grupa, a nas pucili do domu, znaczy do koszar, znaczy do hotelu "Solec". Zjedli my po ja­jecznicy, wypili po piwie, nawet jeszcze mi si nie odbio, jak przyjechaa kapral Bdek od nieletnich i kazaa mi si natychmiast stawi u majora. No i major, jak tylko mnie zo­baczy, odpru mi z naramienników dystynkcje starszego kapra­la i wyrzuci na zbity pysk. To zaczem pyta kolegów, czy czego nie wiedz. To sierant powiedzia, e on nic nie wie, ale podejrzewa, bo funkcjonariusz ma podejrzewa, a nie wie­dzie. Sierant mianowicie podejrzewa, te to moe mie zwi­zek ze mierci tego zaprzyjanionego przywódcy.

- Ten przywódca - mówi sierant - umar wczoraj rano, ale wiadomo o tym nie dotara do naszego radia, no i we wie­czornych wiadomociach jeden redaktor, jak co dzie, tak i tym razem powiedzia, e ten przywódca spotka si z naszymi wadzami i zapewni o przyjani. No a przecie on ju nie y, tylko nikt u nas o tym nie wiedzia, bo kto z pracujcych wczoraj na nasuchu zaguszy radziec­k rozgonie radiow.

I tak to, z mojej winy, ludzie nadszarpnli swe zaufanie do rodków masowego przekazu.

NA STANOWISKU POETY.

Par dni temu major wyrazi niezadowolenie z powodu, jak powiedzia, nastrojów bojowych niegodnych funkcjonariu­szy - soli naszej ziemi. Ciarki nam po plecach przeszy, bo jak major zacznie tylko gada o tej soli, to potem s zaw­sze kopoty. Tym razem nasze subowe wyczucie zawiodo nas. Major kaza bowiem, ebymy si uczyli piosenek poprawiaj­cych nastrój funkcjonariuszy wyruszajcych na akcje. Ponie­wa nikt nie zna adnych piosenek, major powiedzia, e wobec tego trzeba bdzie te piosenki napisa. To ja poradzi­em, e najpierw trzeba ustali o czym ma by piosenka, komu ma suy i jak lini ma reprezentowa, a potem te dane przekaza na komputer i komputer uoy. Ale major sprzeciwi si temu pomysowi, bo jak rok temu chcieli na komputer da program partii, to wszystkie komputery si popaliy i teraz minister skarbu musi dochód narodowy liczy na palcach. Dobrze, e ma wszystkie, to mu wystarcz do oblicze, ale gdyby tak dalej poszo, to by trzeba byo inwalidów usuwa s rzdu, co si w gowie nie mieci.

- Ju wiem - powiedzia major - ty napiszesz.

Próbowaem si broni, ale major jest uparty, no to na­pisaem. Poniej podaj peny tekst tego naszego nowego hymnu. Nut nie podaj, bo nie maj znaczenia. Wane tylko, by melodia bya skoczna i wesoa.

PIOSENKA WESOYCH CHOPAKÓW

Pdzi radiowóz wród grania syren

Kto si nie cieszy, sam sobie winien.

Leci kto patriota - ten Ma atrakcj

I z nami, w wozie, pdzi na akcj.

REFREN: Kady ci to powie

Spytaj w kadym sklepie!

Najlepszy jest proszek ZOMO

- ZOMO pierze najlepiej!

Zdrowo si trzeba namacha pa

By spoeczestwo si porozumiao.

A gdy dooy armatki wodne

To si rozchodz - jut cakiem zgodne.

REFREN: Kady ci to powie...

Czy robotnikiem, uczniem, czy ksidzem

Moesz by pewny, e was rozpedziem.

Nie my, lecz ty mie bdziesz przykroci,

Za nami bowiem stoi prawo!

Za nami bowiem stoi prawo!

Za nami bowiem stoi prawo!

(Na szczcie w do duej odlegoci).

BOJKOT.

No, ostatnio dziay si u nas takie rzeczy, e nie wiem! Tym nie mniej dla lepszego zrozumienia chce cofn kartotek mej pamici do miesica grudnia 81 roku. Uczciwie chciabym w tym momencie przyzna, e kiedy to ja telewizji nie lubiem, bo te filmy byy jakie takie gupie, albo satyr pokazywali tak, e nikt si z nas nawet nie pomia. No, tym niemniej my si w kocu doczekali. W te­lewizji zaczli puszcza w kóko te same stare filmy, to jak si par razy zobaczyo to i móg czowiek co zrozu­mie. Z tego zadowolenia to my postanowili wtedy z cho­pakami, eby napisa do pana Prezesa list dzikczynny. To znaczy nie tyle napisa, co uoy bo pisa jako najstar­szy stopniem sierant Wolny. To emy si ucieszyli, jak ten list odczytali w dzienniku, tyle e ten Racawski si troch pomyli, bo powiedzia, e list napisali robotnicy z Ursusa. No ale nie mona mu mie za ze bo sierant na­pisa ten list jedynym alfabetem jaki zna, to znaczy al­fabetem Morse'a. W kadym razie byo wesoo i przyjemnie a major da nam po dwa dni urlopu z realizacj w latach 1995-2000, no to my si ucieszyli.

Dopiero potem okazao si, e ten program w telewizji jest taki dobry dlatego, e aktorzy prowadz tak zwany bojkot (jest to obce sowo, zdaje si e zwizane z os­tatni olimpiad).

Tu musz z przykroci obywatelsk zauway, e nasze wadze, które dostay od nas mandaty zaufania (to takie

Mandaty, jakie si daje za przekroczenia, gdy si wierzy e kto je zapaci) tym razem nie popisay si, no i - bez konsultacji z nami - zaczy publicznie narzeka na aktorów, e postpuj nieadnie. No a przecie zapowie­dziano zakoczenie stanu wojennego, to my si przestraszy­li, e bojkot te si skoczy. Na szczcie nasz minister ma gow, czyli - jak u nas mówi - pa na karku i zwoa narad co by tu zrobi, eby nie przerwali tego bojkotu i eby ratowa kultur narodow. No i na tej na­radzie uchwalono, eby rozwiza ten cay zwizek aktorów. Bardzo dobrze, bo teraz ci aktorzy si zezoszcz i pew­nie dalej bdzie bojkot, cho stan wojenny si skoczy. A wiec kultura, a przynajmniej telewizja, bdzie uratowana. Bdziemy z chopakami mieli co oglda!

ROZSTANIE Z PIÓREM.

Na wstpie chciabym nadmieni, e nie jestem tuzinkowy milicjantem, a - wrcz przeciwnie - starszym kapralem. W zwi­zku z tym nikt si chyba nie dziwi, e przysza do mnie nie­dawno myl, e trzeba przesta pisa. Bynajmniej nie z powo­du bojkotu, e si stan wojenny ma skoczy. To znaczy - wy­jani, eby nie martwi swych wielbicieli - nie bdzie tak, ebym w ogóle przesta pisa, a przynajmniej nie od razu. Zostaem bowiem na pniu zaangaowany przez reysera Bohdana Porb do napisania scenariusza filmu fabularnego na kanwie komunikatów rzecznika Urbana dla INTERPRESS-u. Tak, w skrócie, to bdzie si ten film zaczyna od sceny przemówienia tele­wizyjnego jednego wojskowego w ciemnych okularach, no i sie­dzi on przed kamer i rkami co maca po stoliku. Wszyscy myl, e co mu si zgubio, a on po prostu czyta tekst prze­mówienia, zapisany alfabetem Brale'a. No i potem zawizuje si intryga, która spowodowana jest przez czarny charakter filmu - ja nazwaem go kowboj Rega, bo film jest w konwencji westernu. No i póniej s sceny, jak Rega nie chce sprzeda zboa czerwonoskórym, no i piewa piosenk "eby Dziki Zachód by Dzikim Zachodem”, gdy w midzyczasie niepostrzeenie zmieniona zostaje konwencja filmu na wodewil. Nie chc tu streszcza caego scenariusza, powiem tylko, e w finale filmu, przedstawiony ty razem w konwencji sensacyjnej, redaktor Cielak dopada Regaa uciekajcego rakiet redniego zasigu, no i krzyczy do niego - Rega, ty winio, poddaj si!

No i Rega rzuca na ziemi te dwa colty i jest koniec. Tytu filmu jest wanie "Dwa zote". Dlatego "Dwa zote", e takie s wanie przewidywane wpywy kasowe z projekcji filmu. No, oczywicie wraz z filmem bdzie w kinach wywietlany dodatek krótkometraowy wedug mojego scenariusza pt. "Dzieje demo­kracji w PRL". Czas trwania okoo 2 minut.

Potem zamierzam wykona zamówienie na scenariusz widowis­ka estradowego dla modziey w ramach festiwalu "Koobrzeg 83" pt. „Wesoe przygody narodowej zgody". No i tu, prawd mówic mój portfel zamówie pustoszeje. Zreszt, nie oszukujmy si. Skoro stan wojenny si skoczy to i y, nie tylko pisa si odechciewa. Znów si okae, e wgla brakuje, energii brakuje, nie mówic o papierze. Ponadto major powiedzia nam wczoraj poufnie, e po wojnie maj po ulicach chodzi patrole cywilów i tylko patrze, jak zaczn aresztowa tych, co czytaj legalne wydawnictwa.

I w takich niespokojnych czasach miabym gow, eby pisa!?

0x01 graphic




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wspomnienia niebieskiego mundurka, Lektury Szkolne - Teksty i Streszczenia
Wspomnienia niebieskiego mundurka, krĆ³tkie streszczenia lektur
28.05.2005, Jacek Kaczmarski
Wspomnienia niebieskiego mundurka, Filologia polska UWM, Pozytywizm
Wspomnienie niebieskiego mundurka-Gomulicki, Lektury - szkoła podstawowa
zsdc, Jacek Kaczmarski
historia niebieskiego mundurka
Postmodernizm Jacek Kaczmarski
TEST ZE ZNAJOMOŚCI LEKTURY ā€žWSPOMNIENIA NIEBIESKIEGO MUNDURKAā€ WRAZ Z ODPOWEIDZIAMI
Modlitwa o wschodzie słońca Jacek Kaczmarski 2
Mury Jacek Kaczmarski 2
Gomulicki Wspomnienia niebieskiego mundurka [LitNet]
E book Wspomnienia Niebieskiego Mundurka Netpress Digital
Jacek Kaczmarski NapĆ³j AnankĆ³w (2000)
LIMERYKI I NARODACH JACEK KACZMARSKI
Jacek Kaczmarski Rejtan czyli raport ambasadora
Jacek Kaczmarski w świecie tekstĆ³w
JAŁTA (Jacek Kaczmarski) chwyty

więcej podobnych podstron