Chory z opętania Piotr Krysa
Egzorcyści wychodzą z cienia, by przypomnieć, że szatan istnieje naprawdę
Ksiądz Tadeusz Czapiga, doświadczony egzorcysta ze Szczecina, tygodniowo przyjmuje około pięciu osób. Większość z nich potrzebuje raczej lekarza. Ksiądz Czapiga w swojej długoletniej praktyce spotkał się z kilkudziesięcioma przypadkami opętania. Wśród tych łagodnych było kilkanaście ciężkich przypadków, w których osoby opętane przejawiały wiele nadprzyrodzonych zdolności, jak nadludzka siła, znajomość cudzych myśli i grzechów, czy bardzo silny wstręt do sakrum. Większość „klientów” egzorcystów to osoby mające problemy z własnym sumieniem, osobowością, cierpiące na choroby psychiczne. Zdaniem wielu znawców problemu, na tysiąc zgłaszających się osób zaledwie pięć, sześć jest pod faktycznym wpływem szatana.
Księdza Adama Wawro na co dzień można spotkać w parafii w Sycowie. Od trzech lat dekretem ordynariusza diecezji kaliskiej jest diecezjalnym egzorcystą. Obecnie w Polsce taki status posiada niewiele ponad pięćdziesięciu kapłanów, kilku może kilkunastu kolejnych egzorcyzmuje bez dekretu. Jeszcze kilka lat temu było ich prawie trzy razy mniej...
— Praktycznie każdy ksiądz, który sobie uświadamia istnienie złego ducha, zaczyna pełnić rolę egzorcysty — zauważa ks. Czapiga, który chociaż nie ma dekretu z diecezji, jest w tych sprawach uznanym w kraju autorytetem. Na pytanie, od kiedy zajmuje się egzorcyzmowaniem, odpowiada w tym samym tonie — odkąd zostałem księdzem. Pamiętam, że chodząc po kolędzie, zauważyłem, że dzieje się coś dziwnego przy poświęcaniu mieszkania. Ludzie też zachowywali się jakoś dziwnie. Dopiero po czasie uświadomiłem sobie, że miałem tam do czynienia ze złym duchem. Oglądając się za siebie, dostrzegam wiele takich przypadków, które wcześniej jedynie wyczuwałem — wspomina ks. Czapiga.
W pierwotnym chrześcijaństwie prawo do egzorcyzmowania mieli wszyscy kapłani. Dopiero papież Innocenty zdecydował w 416 roku, że egzorcyzmy będą mogli odprawiać jedynie kapłani „licencjonowani” przez biskupa. Dla porządku taki stan rzeczy w zasadzie utrzymuje się do dzisiaj, choć zdarzają się wyjątki — na Lubelszczyźnie złe duchy wygania siostra zakonna. Modlitwę o uwolnienie od złego ducha może odmawiać także rodzina, grupa modlitewna, a nawet sam opętany, o ile jeszcze może się modlić, stąd pewnie brakuje tutaj bardziej wyrazistego rozróżnienia.
Egzorcyści to najczęściej dobrzy teolodzy i ludzie najwyższej jakości moralnej, bo szatan, przebiegły teolog i znawca natury ludzkiej, bynajmniej ich nie oszczędza i wykorzysta każdą ich słabość.
— Nie boję się tego, że opętany zacznie dokładnie wymieniać i nazywać moje grzechy. W starciu ze złym duchem czuję się znacznie pewniej, wiedząc, że działam w imieniu Kościoła. Potrzebna jest niezachwiana wiara w Chrystusa, bo to Chrystus działający w Kościele wypędza złego ducha, a nie egzorcysta — puentuje ks. Tadeusz Czapiga.
Jest bardzo głośno
Tym samym głosem mówi ks. Wawro. — Trzeba mieć wiele wiary i pokory, aby stanąć naprzeciw złego ducha, który może być naprawdę niebezpieczny — mówi. Przyznaje, że z tego powodu modli się nie tylko o opętanego, ale i o siebie. Znane mu są przypadki, że osobę opętaną trzeba było krępować, ponieważ zły duch reagował bardzo agresywnie i z siłą, która przeciętnego człowieka najzwyczajniej przeraża. Sam nigdy nie musiał się uciekać do takich środków, ale wie to z relacji innych egzorcystów — w Polsce spotykają się przecież dwa razy do roku, raz na dwa lata pielgrzymują do Rzymu.
Sam w ciągu swojej trzyletniej praktyki spotkał się z czterema przypadkami poważnych opętań. Odprawiał więc tak zwane duże egzorcyzmy. Modlitwy odmawiał kilkakrotnie, trwało to ponad trzy godziny.
— Najpierw dokładnie zamykam wszystkie drzwi, żeby się nie niosło po okolicy. Jest bardzo głośno, bo ujawniony i wypędzany szatan walczy jak... wściekły pies — porównuje ks. Adam. — Jest agresywny, nie szczędzi kpin, obelg, bluźnierstw, krzyczy, miota się — opowiada.
Po wygnaniu złego ducha wyczerpana osoba wraca do siebie, a zmiany widać gołym okiem. Czasami męki opętanego ustają na jakiś czas, by potem wrócić. Wielokrotne odprawianie egzorcyzmów wcale nie należy do wyjątków. Tylko, że na tym sprawa wcale się nie kończy...
Rzucają klątwy
— Modlitwa nad człowiekiem opętanym trwa czasami kilka lat. Poza tym on musi chcieć współpracować z łaską Bożą. Musi chcieć się nawracać — kontynuuje ks. Wawro. Pomaga mu w tym najczęściej cała rodzina, która często cierpi razem z nim. Najtrudniejsze do zrozumienia są cierpienia dzieci, które najczęściej mimowolnie uczestniczyły bądź były ofiarami jakiś praktyk otwierających drzwi szatanowi.
— To jakby pokuta za cudze grzechy — zastanawia się ks. Wawro.
Zły duch może uzyskać dostęp do człowieka na bardzo różne sposoby.
— Zdarza się, że domy nawiedzają duchy zmarłych. Złe duchy, które wcale nie proszą o modlitwę. Czasami ktoś w rodzinie posiada pewne zdolności i „zabawia się” magią, medycyną naturalną czy bioenergoterapią, ale także mogą to być skutki jakiś długotrwałych zapiekłych sporów rodzinnych, a nawet przekleństw rzucanych na poszczególne osoby czy całe rodziny. Można by to nazwać magią ludową — ostrożnie określa sycowski egzorcysta.
Powiem ci grzechy twoje...
Ojciec Cezary Jenta nie jest egzorcystą. Jest dyrektorem dominikańskiego Ośrodka Informacji o Sektach w Poznaniu. — Do centrum trafia wiele osób z prośbą o odprawienie egzorcyzmów, ale ja w swojej praktyce w Szczecinie i Poznaniu spotkałem się z kilkoma rzeczywistymi przypadkami wpływu demonicznego — mówi o. Cezary.
W jednym z nich był młody, 18-letni chłopak, który miał za sobą doświadczenia satanistyczne. Zdradzał bardzo wyraźne objawy opętania — cierpiał na wstręt do sakrum, bardzo źle czuł się w kościele, a przede wszystkim znał cudze grzechy.
— Takie świadectwa docierały do mnie z ust osób trzecich, które zszokowane mówiły mi o tym, że bardzo konkretnie wypominał im coś, o czym mogły wiedzieć tylko one same — mówi ojciec Cezary.
To jeden z pewniejszych dowodów na obecność złego ducha, ale już wstręt do sacrum bywa jednym z objawów, wcale nie musi być jednoznaczny z opętaniem.
— Tu trudno ustalić jasne i przejrzyste reguły rozpoznawania opętanią. To nie jest chemia ani fizyka — zauważa o. Cezary.
W swojej praktyce ojciec Jenta spotykał się nawet z przypadkami, gdzie myliły się całe rodziny. W jednym domu wszyscy byli przekonani o tym, że nawiedza ich jakiś zły duch, czy też wiele duchów. Jedną z przesłanek było tutaj samoistne włączanie się sprzętów elektrycznych. Okazało się, że była to zbiorowa psychoza. Do tego, z punktu widzenia psychologii i psychiatrii, były to w większości osoby absolutnie zdrowe. Takie sytuacje zbiorowego widzenia najczęściej jednak inicjalizuje osoba chora.
Z wiedzy ojca Jenty, i materiałów Ośrodka Informacji o Sektach wynika, że bramę szatanowi najczęściej otwierają sami poszkodowani. Udział w sektach satanistycznych czy rozmaite praktyki okultystyczne, które odwołują się do sił zła są zaproszeniem dla szatana. Otwarciem drzwi zamkniętych od wewnątrz przez sakrament chrztu. Takie zagrożenie może się kryć za seansami spirytystycznymi, wróżbami, przepowiedniami z tarota i innego rodzaju jasnowidztwem, a nawet za medytacją czy bioenergoterapią.
— Zależy to oczywiście od tego, na ile jakaś osoba parająca się którąkolwiek z tych dziedzin odwołuje się do czarnej magii — zastrzega dyrektor centrum.
Bardzo często nasycone okultyzmem są różnego rodzaju nowe ruchy religijne, sekty czy chociażby bardzo pojemne zjawisko new age.
Panu Bogu świeczkę...
Wiele kłopotów, a wręcz prawdziwego zła czynią różnego rodzaju świeccy amatorzy-egzorcyści, specjaliści od oczyszczania domów z duchów, czy też szamani działający bezpośrednio na ludzkiej psychice.
— W jednym ze znanych mi przypadków taka ingerencja cudem nie skończyła się samobójstwem. Osoba, która pojechała szukać pomocy u takiego specjalisty, została doprowadzona na krawędź załamania nerwowego i właściwie cudem nie udało jej się wyskoczyć z pociągu — opowiada o. Cezary.
Dopiero po wszystkim ludzie często przyznają się, że zanim przyszli do księdza, szukali pomocy u wróżki czy jasnowidza, o ile nie robili tego jednocześnie. Jest to jeden z powodów, dla których Kościół zaczął przypominać o istnieniu egzorcystów, bo jeszcze kilka, kilkanaście lat temu niewiele o tym wiedzieli nawet sami księża.
— Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że ilość osób podejrzewających opętanie jakoś w ostatnich czasach wzrosła. Był taki moment, kiedy Kościół niejako wyciągnął z cienia swoich egzorcystów, podał fakt ich istnienia do publicznej wiadomości. Egzorcyści stali się przez to jakby bardziej dostępni i rozreklamowani. Dlatego zaczęło do nich trafiać więcej osób z problemami, ale tylko nieliczni byli rzeczywiście opętani — ocenia ojciec Jenta.
Zdaniem ojca Cezarego, do wszystkich przypadków trzeba podchodzić niezwykle ostrożnie i poddawać je bardzo wnikliwej weryfikacji. Twierdzi, że w szczególnych przypadkach egzorcyzmy mogą nawet zaszkodzić. Podaje przykład choroby psychicznej. Po egzorcyzmach za sprawą autosugestii stan chorego może się jedynie chwilo poprawić. Finalny skutek będzie jeszcze gorszy, bo w chorym utrwali się poczucie beznadziejności, co, jeśli nie zablokuje, to bardzo wyraźnie spowolni jego leczenie. Zapewne jest to jeden z powodów, dla których pomiędzy egzorcystami częścią psychiatrów i psychoterapeutów nie ustaje spór o naturę opętania — ziemska czy nadprzyrodzona. Na szczęście są i tacy, którzy nie boją się łączyć ciała z duchem.
Szatan się ukrywa
Sukces diabła polega na tym, że ludzie w niego nie wierzą i czasami nie zdając sobie z tego sprawy, zaczynają handel z siłami demonicznymi. Sataniści oddają mu cześć, ale na ogół nie są świadomi konsekwencji tego kultu. Pewnie nigdy by tego nie zrobili, gdyby mieli choć odrobinę szacunku dla własnej duszy. Często skazują się na wieloletnie męczarnie, bo ich nowy pan ma ich za nic. Wpływu szatana nie można jednak ograniczać jedynie do tej grupy. Borykają się z nim osoby na pozór przypadkowe, a historia Kościoła zna także opętania późniejszych świętych. Współczesna nauka zdjęła społeczne odium opętania z wielu osób cierpiących na skutek najróżniejszych chorób, choćby na anoreksję. Jednak spór ten wydaje się być wieczny, bo i dziś trudno jednoznacznie orzec, czy tak powszechna, często tragiczna dolegliwość jak depresja, jest tylko chorobą psychiczną, czy jako sama choroba w niektórych przypadkach jest następstwem wpływu demonicznego. Szatan najlepiej czuje się nierozpoznany. Największym upokorzeniem złego ducha podczas odprawiania egzorcyzmów jest chwila, w której Chrystus zmusza go do wyznania swojego imienia. |
Szatan rękę ci poda
Maciej Kąkolewski, poznański psychiatra potwierdza, że granica pomiędzy opętaniem a chorobą psychiczną jest bardzo cienka. Na ogół rzekomy wpływ szatana jest tylko konstrukcją pomocniczą chorego umysłu, który „czuje się” lepiej, wyrzucając zło poza obszar swojej odpowiedzialności — w świat nadprzyrodzony.
— W dzisiejszym świecie stale nabierającym tempa i coraz bardziej opartym na konsumpcji dóbr materialnych ludzie zaniedbują sferę ducha. Takie słowa jak depresja czy stres opanowały nasz codzienny język na równych prawach z grypą i katarem — mówi Maciej Kąkolewski.
Może to być powód, dla którego raz po raz z różnych środowisk dochodzą głosy o słabej psychice obecnego pokolenia. Czy to przekłada się na większą ilość chorych psychicznie czy opętanych?
— Teraz psychiatra, psychoanalityk czy psycholog przestał być tabu i coraz więcej ludzi decyduje się odwiedzić jego gabinet. Kiedyś wiele schorzeń najprawdopodobniej w ogóle nie było ujawnianych — uspokaja doktor Kąkolewski.
Wyrzuć pan diabła i będzie git
Podobny mechanizm zaobserwowało w Polsce wielu egzorcystów. Nie twierdzą, że w ostatnich latach ilość opętań znacznie wzrosła, za to na pewno znacznie wzrosła liczba klientów egzorcystów. Niektórzy, wcale nie należący do wyjątków, przychodzą do egzorcysty jako duchownego psychoanalityka, niektórzy wręcz po jednorazową usługę, jak na detoksykację po zatruciu alkoholowym.
Zdaniem psychiatry, problemy psychiczne wielu osób wynikają z zachwianego systemu wartości i w takim ujęciu stres czy depresja może się nie tylko przydać, ale czasami jest wręcz potrzebna. Nasz rozmówca porównuje jej działanie do hamulca bezpieczeństwa, który powinien zmotywować człowieka do odmiany swego życia.
— Nie potrafimy cieszyć się życiem, nie traktujemy go jako największego daru, a tym samym często otwieramy furtkę chorobie psychicznej — ocenia doktor.
Ze swojej praktyki wyciąga jeszcze jeden smutny wniosek. Pytając swoich pacjentów, głównie zdeklarowanych chrześcijan, o najważniejsze rzeczy w ich życiu, dowiaduje się, że jest to praca, dom, rodzina, kariera. Bóg najczęściej pojawia się dopiero na... piątym, szóstym miejscu.
— Gdyby był na pierwszym, większości problemów ze zdrowiem psychicznym najpewniej by nie było — twierdzi.
Doktorowi Maciejowi Kąkolewskiemu, praktykującemu psychiatrze zdarza się wysyłać swoich pacjentów do egzorcysty.
— Decyduje się na to wtedy, kiedy pacjent nie „idzie na lekach” — odpowiada slangiem doktor. Chodzi o to, że leki, które normalnie w wypadku zaburzeń psychicznych dają taki a taki efekt, po prostu nie działają — wyjaśnia.
Nie w każdym przypadku musi to oznaczać opętanie, ale doktor Kąkolewski konsultacji kapłana nie unika. Po chwili namysłu ocenia, że do księdza Piątkowskiego, cenionego egzorcysty z poznańskiej diecezji, wysyła około pięciu procent swoich pacjentów.
Zostawia go na koniec
Tak symbioza nauki z religią często działa w dwie strony. Ksiądz Tadeusz Czapiga nauczony wieloletnim doświadczeniem podchodzi do tego metodycznie.
— Teraz ludzie gotowi są lekarza zostawić i szukać księdza, chociaż w głowie mają guz wielkości pomarańczy. Ja stawiam jeden zasadniczy warunek. Najpierw konsultacja z lekarzem, a dopiero potem szukanie złego ducha — mówi.
W swoim życiu spotkał się z wieloma faktycznymi opętaniami, ale zdecydowana większość z nich to raczej łagodne formy. Przyznaje się, że czasem nawet odprawia małe egzorcyzmy, nic o tym nie mówiąc rodzinie czy innym świadkom.
Modlę się po łacinie, więc raczej nikt tego nie zrozumie, a czasami te teksty mogą być zbyt mocne. Jeśli nie ma takiej potrzeby, to o obecności złego ducha nawet nie wspominam, bo w psychice całej rodziny może to zostawić ślad znacznie głębszy, niż to potrzebne — opowiada ks. Czapiga. Niektórzy egzorcyści postępują wprost przeciwnie, bo rodzina za nic nie chce uwierzyć w istnienie szatana.
Na prywatny użytek nasz rozmówca stworzył sobie typologię spraw, z którymi przychodzą do niego ludzie. Pierwsze pochodzą z porządku naturalnego. Kolejne dwie z nadprzyrodzonego, w którym mogą działać siły dobre i siły złe.
— Często pewne wrażenia to jedynie skutek nadwrażliwości, a nawet działania żyły wodnej. Wykluczyć trzeba niemal wszystkie naturalne problemy, zanim zaczniemy doszukiwać się działania szatana — mówi.
Boi się konfesjonału
Bramę szatanowi najczęściej otwierają sami poszkodowani. Udział w sektach satanistycznych czy rozmaite praktyki okultystyczne, które odwołują się do sił zła |
Z całego mnóstwa „śledztw”, długich godzin rozmów z ludźmi szukającymi u niego pomocy, ksiądz Czapiga wyniósł przekonanie, że szatańskie problemy najczęściej dotykają ludzi przez wiele lat zaniedbujących spowiedź.
— Czasami nawet do niej przystępowali, ale bez właściwego przygotowaniai szacunku dla sakramentu. Jeśli człowiek nie zmieni swojej postawy, to egzorcyzm nie zmieni jego życia. Egzorcyzm służy jedynie odrzuceniu złego ducha, kiedy człowiek dopuści go tak blisko, że nie jest w stanie otworzyć ust przy spowiedzi, a nawet wykrztusić z siebie modlitwy — mówi.
Jego wniosek zapewne rozczaruje ludzi poszukujących sensacji, objawień, opętań dla ugruntowania swojej wiary. Jest bardzo prosty.
Sakrament jest o wiele ważniejszy od egzorcyzmów. Spowiedź jest pojednaniem z Bogiem. Nie analizą grzechów, tylko ich wyznaniem. Bez tego zwrotu do Boga można zapomnieć o nawróceniu. Wielu ludzi myśli, że ksiądz w konfesjonale zastąpi psychologa. Ale spowiedź nie powinna być psychoanalizą, bo jest sakramentem.