Seweryn Goszczyński Dziennik podróży do Tatrów


SEWERYN GOSZCZYŃSKI - DZIENNIK PODRÓŻY DO TATRÓW

Opracowanie utworu

1. Autor i dzieło

+ „Dziennik…” jest po części źródłem biograficznym, jego powstanie i treść wiąże się z wypadkami z życia poety. Autor pozostawił więcej takich własnych relacji, skąd czerpać można bezpośrednie informacje. Do nich należą „Podróż mojego życia”, „Noc belwederska”, niepublikowany „Dziennik sprawy” z okresu towiańszczyzny i obfita korespondencja poety.

+ Na uwagę zasługuje porównanie koncepcji najbliższego „Dziennikowi…” poematu „Sobótka”, w której Góral pasowany jest na obrońcę ojczyzny z pomysłem przeprowadzonym w „Zamku kaniowskim”, gdzie bohater był tylko mścicielem społecznej krzywdy. Oprócz „Sobótki” tematykę góralską posiadają jeszcze utwory „Straszny strzelec” i „Oda”.

+ Goszczyński zawsze wyżej stawiał dydaktyczne wartości literatury od jej walorów estetycznych, że namiętnie zwalczał uprawianie czystej sztuki. Uwagi na ten temat znalazły się w „Dzienniku…” i są zbieżne z myślami, jakim dał wyraz w rozprawach: „Stanowisko poetów w społeczności” i „Z dziennika artysty” oraz z tymi, które przewijają się w recenzjach. Według nich poeta winien być „człowiekiem przyszłości, to jest widzieć ideał przyszłości”., dalej: „być człowiekiem całej społeczności, a nie pewnej tylko jego części”, „na koniec powinien być człowiekiem czynu”, a sama poezja „połączeniem prawdy i piękności w jednym utworze”. I te zasady również stanowić muszą przesłanki do interpretacji „Dziennika…”.

2. Z dziejów powstania i publikowania „Dziennika…”

+ Pewne części „Dziennika…” ukazywały się jeszcze przez ukazaniem się całości. Pierwsze pełne i jedyne za życia autora wydanie utworu ukazało się w 1853 roku w Petersburgu, nakładem Bolesława Maurycego Wolffa. Rękopis przesłał autor wydawcy w grudniu 1851 roku. Wydania tego nie można jednak uznać za autentyczne, gdyż nie posiadało ono całkowitej aprobaty Goszczyńskiego, który przebywał wtedy we Francji. Nie mógł mieć zatem realnego wpływu na korektę.

+ W całości przedrukowany był „Dziennik…” tylko raz. Wszedł do „Dzieł zbiorowych” poety, wydanych u Altenberga w 1911 roku we Lwowie, opracowanych przez Zygmunta Wasilewskiego. Wydawca unowocześnił ortografię i spostrzegł niektóre błędy wydania petersburskiego, na którym się opierał, wprowadził drobne poprawki, nie odnotował ich jednak w przypisach ani nie uzasadnił.

+ Pierwszy urywek „Dziennika…” ukazał się w 1834 roku, a więc w dwa lata po odbyciu podróży i spisaniu notatek. Umieścił go autor w „Ziewonii”, noworoczniku redagowanym przez Augusta Bielowskiego. Ogółem ukazały się jedynie dwa tomu „Ziewonii”. Kolejny wyszedł w 1839 roku. W nim również znalazły się utwory Goszczyńskiego.

+ Pierwsza „Ziewonia” zawierała „Sobótkę” jako część poematu osnutego na motywach tatrzańskich oraz prozaiczny fragment zatytułowany „Wyjątki z dziennika podróży po zachodniej części Galicji”. Urywek ten zawiera wstęp, odmienny od zamieszczonego później w wydaniu petersburskim, oraz datowane zapiski z 20 kwietnia, 11 lipca, 23 kwietnia, 28 kwietnia, 26 września 1832. Daty wyrwane są wiec niemal z całego okresu objętego „Dziennikiem…”. W skład omawianego fragmentu weszły: opis Wojnicza, Góry Panieńskiej, Melsztyna, Zakliczyna, Lusławic, Bruśnika i Czrosztyna. Zamieścił też tu poeta kilka podań ludowych z okolic Tarnowa. Zapewne ze względu na cenzurę pominął wszelkie wzmianki autobiograficzne, nie wymienił Mikołajowic ani nie wspomniał o rodzinie Tetmajerów. Warto też dodać, że urywek z „Ziewonii” jest jedynym opublikowanym pod nazwiskiem autora. Wszystkie inne ukazywały się anonimowo.

+ Pod tym samym tytułem co w „Ziewonii” w okresie od stycznia do lipca 1835 roku „Wyjątki z dziennika…” drukuje w ośmiu odcinkach warszawskie „Muzeum Domowe”. W Warszawie niepodobna było oczywiście wymienić nazwiska autora skazanego zaocznie na śmierć za udział w powstaniu. Ale pośrednią wskazówką bibliograficzną jest zaznaczenie po ukończeniu pierwszego odcinka: „Z noworocznika Ziewonia”.

+ Mniej więcej analogiczne fragmenty, chociaż znowu w nieco zmienionym układzie i stylizacji, a ponadto pomnożone o nowe wątki, ukazały się drukiem w tym samym roku w Krakowie. Przy poważnym udziale Goszczyńskiego grupa młodych literatów i uczonych, a jednocześnie konspiratorów, rozpoczęła wydawanie „Powszechnego Pamiętnika Nauk i Umiejętności” (pierwszy numer ukazał się w kwietniu 1835 roku). Goszczyński napisał wstęp i wyłożył cele wydawnictwa. Drukował w nim „Nową epokę poezji polskiej” i recenzje literackie. W pierwszym tomie „Pamiętnika” ukazały się dwa artykuły zatytułowane „Podróż do Tatrów” i „Opis doliny Kościelska”, a w tomie drugim „Podróż do Tatrów: Górale tatrzańscy”. Jednak i ta redakcja nie jest poprawna. Zawiera ważne stosunkowo błędy, które potem zostały przeniesione do petersburskiego wydania.

+ Trzy kolejne publikacje w „Ziewonii”, w „Muzeum Domowym” i w „Powszechnym Pamiętniku Nauk i Umiejętności”, poza różnicami układu i przeróbkami stylistycznymi, wykazują największą zmianę w zawartości, każda następna jest obszerniejsza od poprzedniej.

+ Pożyteczne okazało się odnalezienie publikacji poprzedzającej już bezpośrednio ukazanie się wydania petersburskiego, a mianowicie drukowanej pt. „Wyjątki ze wspomnień podróży do Tatrów przez autora Kościeliska” w „Dzienniku Warszawskim” z roku 1852. Zawiera ona partie odpowiadające w większości ogłoszonym już wcześniej, tym razem w redakcji całkowicie zgodnej z petersburską, ale również i nowe, dotąd nigdzie nie publikowane, jak np. rozdział zatytułowany „Konfederat barski”, „Świat duchowy Podhalan”, „Zbójnicy w górach”, „Świat duchowy Podchalan”. Przypuszczać należy, że wyjątki te drukowane były albo z tego samego rękopisu co wydanie petersburskie, albo z wiernej kopii. Być może, że celem opublikowania wyjątków z dzieła, które miało się niebawem ukazać w całości, było zainteresowanie nim czytelników albo też próba stanowiska cenzury.

+ Wydanie „Dziennika…” w roku 1853 nie położyło kresu przedrukom. Nie wnoszą one nic nowego do znajomości historii dzieła ani nie mogą służyć do porównań. Jeśli zaznaczy się, że późniejsze przedruki umieszczane były w czasopismach i w wielu wydaniach wypisów szkolnych, nasuwa się wniosek o ogromnym wpływie Goszczyńskiego na rozbudzanie zaciekawienia Tatrami.

+ W 1833 roku Goszczyński zawiera znajomość z Lucjanem Siemieńskim. Spotkali się oni w Juźkowicach. Znajomość przerodziła się w przyjaźń, a połączyła ich współpraca polityczna w konspiracjach, literacka również na emigracji. Wyznawali podobne poglądy i mieli wiele wspólnych zainteresowań. Goszczyński był bogatszy doświadczeniem i dorobkiem literackim. Patronował więc Siemieńskiemu i wywarł znaczący wpływ na jego twórczość. Utwory Siemieńskiego były kontynuacją tej „poezji ukraińskiej”, jaką zapoczątkował Goszczyński swym „Zamkiem kaniowskim”. Można więc się domyślać, że i to, co wyniósł Goszczyński z poznania ludu góralskiego, w równej mierze interesowało też Siemieńskiego. Mniej więcej w tym samym czasie obaj poeci zmuszeni byli opuścić Galicję i wkrótce po Goszczyńskim przybył Siemieński do Strasburga. Tam wspólnie z Leonem Zienkowskim redagowali „Pszonkę”.

+ W 1843 roku Siemieński opublikował w „Orędowniku Naukowym” poznańskim rozprawę pt. „Rysy Góralów tatrzańskich” Porównując zawartość tej pracy z „Dziennikiem…” Goszczyńskiego, wydanym dopiero dziesięć lat później, można łatwo posądzić Goszczyńskiego o plagiat. Odnaleźć bowiem tam można legendy i pieśni niemalże w dosłownym brzmieniu, opublikowane dopiero po raz pierwszy w „Dzienniku…”, ale obok takich, które były już wcześniej w różnych tekstach cząstkowych, a więc zarzut plagiatu zwracałby się w tym wypadku pod adresem Siemieńskiego.

+ W 1845 roku ukazało się w Poznaniu dziełko Siemieńskiego pt. „Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie”. Zawiera ono 158 podań ludowych prozą, numerowanych i opatrzonych tytułami, a w spisie rzeczy podaje ponadto autor, skąd je zaczerpnął, zresztą bardzo niedokładnie. Siemieński odnotowuje czerpanie z Goszczyńskiego. Dowodem na wykorzystywanie notatek autora „Zamku kaniowskiego” jest także przenoszenie błędów, np. mylnej pisowni „Charklowa” zamiar „Harklowa”.

+ Na tym nie kończą się podobne publikacje. W 1854 roku, czyli już po ukazaniu się „Dziennika…”, ukazuje się w Wilnie trzeci tom dzieła pt. „Wieczornice, powiastki, charaktery, życiorysy i podróże zebrane przez Lucjana Siemieńskiego z rozdziałem „Rysy Górali tatrzańskich”, przedrukowanym z „Orędownika”. Tym razem jednak autor nie wspomina o tym, że zaczerpnął je od Goszczyńskiego, który nie tai swojego żalu za ten czyn w swojej korespondencji.

+ Goszczyński w swoim liście do Jóżefa Łukaszewicza, współredaktora „Orędownika Naukowego” wyraża, że chce dowiedzieć się jak bardzo daleko posunął się Siemieński przy wykorzystywaniu jego notatek, gdyż nie chce dokonać powtórzenia tego, co zostało już powiedziane. Nasuwa się więc pytanie, czy niektóre teksty, jakie podał Siemiański, a których nie ma u Goszczyńskiego, nie pochodzą również z tego samego źródła, skoro Goszczyński przeprowadzał selekcję.

+ Na podkreślenie zasługuje wielkoduszność Goszczyńskiego. Sprawa powyższa nie wpłynęła na serdeczność stosunków z Siemieńskim, czego dowodem jest dalsza korespondencja.

+ Legendy i pieśni spisane przez Goszczyńskiego poczesne miejsce zajęły w dziele nowszym, książce Kazimierza Przerwy Tetmajera, „Bajeczny świat Tatr” z 1906 roku. Tym razem jednak dzieło rozpoczyna się ciepłym wspomnieniem o Goszczyńskim i autor nie tai, za kim powtarza fantastyczne, staroświeckie klechdy i zanikające już, a utrwalone tak skrupulatnie pieśni.

+ W czasopiśmie „Rok 1884” umieścił Seweryn Goszczyńki anonimowo rozprawę pt. „Wyjątki z rzeczy o Góralach tatrańskich”. Pisana po przełomie światopoglądowym nie jest ona odmianą redakcji jakiejś części „Dziennika…” lecz raczej wykładem teoretycznym, ogólnym przedstawieniem tych zasad i poglądów, które rozwinął autor w dodanym później komentarzu, zmianach i naświetleniach, uzupełniających notatki do „Dziennika…”. Na artykuł ten po raz pierwszy zwrócił uwagę Stanisław Pigoń, który nazwał go „rozprawą dużej wagi, bogatą w rozwinięte poglądy folklorystyczne, estetyczne, religijne”.

+ Zasadniczych informacji o artykule i zamiarach autora co do tej publikacji dostarcza korespondencja przeprowadzona z Wolffem w sprawie wydania „Dziennika…”. Na propozycję wydania „Dziennika…” przez Wolffa (sierpień 1851) odpowiedział Goszczyński listem z listopada tegoż roku. Pisarz chciał, aby rozprawa ta została włączona do wydania „Dziennika…”. Nie wiadomo dlaczego wydawca tego nie spełnił.

+ Podobnie jak cały „Dziennik…” tak i tak rozprawa ma dwie warstwy, zawiera podwójny sens. Goszczyński występuje tu m.in. jako teoretyk i krytyk piśmiennictwa naukowego. Żąda od badacza sumienności, przestrzegania pewnych ważnych reguł. Wskazuje słusznie na to, że wartości nauki potwierdza się praktyką, a poglądy powinny być sprawdzane w działaniu.

+ Możemy uznać za fakt bezsporny, że w roku 1832 powstał rękopis złożony ze spisywanych na bieżąco notatek poety. Bezpośrednią przyczyną podjęcia tego rodzaju zapisków była okazja poznania nowego zakątka kraju. Goszczyński utrwalał być może wtedy dla pamięci wszystko, co się nasuwało, bez wyboru i selekcji, to co tam przeżył i widział, jak i to, co mu opowiadano. Niestety nie znamy tych pierwotnych notatek. Domyślamy się jedynie co zawierały.

+ Ani prowadzenie notatek autobiograficznych, ani zbieranie legend i pieśni ludowych z wędrówek krajoznawczych nie było czymś wyjątkowym u Goszczyńskiego. Wiemy, że robił to i w innych okresach życia, również już wcześniej, na Ukrainie. Zebrane materiały historyczne i folklorystyczne służyły mu później w pracy literackiej, tak było np. przy pisaniu „Zamku kaniowskiego”. Czy jednak Goszczyński od razu powziął zamiar pisania pamiętnika po to, aby powstało z tego dzieło literackie przeznaczone w całości do ogłoszenia, czy tylko notował dla siebie, aby mieć tworzywo literackie i poddać je później obróbce artystycznej, spożytkować w jednym lub kilku utworach - ta właśnie kwestia jest wątpliwa.

+ Redakcja petersburska w porównaniu z fragmentami wcześniej publikowanymi zawiera partie analogiczne, ale nieco zmienione, najczęściej tylko pod względem stylistycznym. Ponadto ostateczna redakcja pomnożona została o nowe ustępy i o całe nowe rozdziały. Te dodatki można podzielić z grubsza na dwa rodzaje:

+ Do rękopisu podhalańskiego wracał Goszczyński wielokrotnie. Kolejne redakcje artykułów w czasopismach były dokonywane w ten sposób, że autor wybierał odpowiednie cząstki z rękopisu, nadawał im nowy układ i niekiedy przerabiał nieco stylistycznie. Każda następna publikacja była obszerniejsza, a więc skupiała coraz to nowe zapiski.

+ Na przestrzeni lat obejmujących tworzenie utworu, Goszczyński wprowadzał liczne zmiany. Obok idealizacji w myśl pewnych ogólnych założeń mogły również niektóre opinie ulec zmianie na podstawie nowych faktów, jakie zaszły między rokiem 1832, względnie 1836 a 1851. O takim zjawisku zdaje się świadczyć wysoce ujemna ocena ludu tarnowskiego. W żadnej poprzedniej redakcji fragment ten nie był zamieszczany, nie da się więc sprawdzić, czy i w jakiej wersji znajdował się w notatkach pierwotnych, ale na sformułowanie w „Dzienniku…” wywarły chyba wpływ wydarzenia późniejsze, czyli wypadki 1846 roku, zwłaszcza, że zginęło wówczas kilku znajomych Goszczyńskiego z konspiracji galicyjskich.

+ Spośród czynników wpływających na ostateczny kształt dzieła nie można pominąć prawdopodobieństwa ingerencji obcej. Pewne zmiany mogły pochodzić od wydawców czy cenzury, a zniekształcenia tekstu i omyłki od zecerów i korektorów. Zwłaszcza wydawca edycji petersburskiej Wolff mógł być sprawcą jakichś przekształceń tekstu, by do tego, jak wynika z korespondencji, upoważniony przez autora.

+ W „Dzienniku…” przejawia się raczej zbieżność z ówczesnymi tendencjami niż zależność od nich, a tym mniej naśladownictwo. A jednak i „Dziennik…” posiada swe literackie podłoże, swą prehistorię w upodobaniach epoki, we wpływie lektury na jego autora i na współczesne pokolenie. Źródła odkrywczego dla literatury, a - jak się okazało - również i dla nauki, pędu do zwiedzania, do podejmowania podróży i pieszych wędrówek szukać trzeba na początku ubiegłego stulecia we wpływie Byrona, a zwłaszcza jego poematu „Wędrówki Child Harolda”, o Walter Scotcie wspomina nawet wyraźnie w „Dzienniku…”, pisząc, że chciałby zrobić dla gór polskich to, co tamten dal gór Szkocji, utrwalić w literaturze ich przyrodę i lud.

+ Równocześnie z Goszczyńskim i niedługo po jego podróży w Tatry znaleźli się i inni pisarze, którzy uświadamiali sobie głębszy sens turystyki krajoznawczej i zdawali sobie sprawę z wielorakich aspektów tego zagadnienia dla literatury i nauki. Pasja wędrowania po kraju, w warunkach polskich, zyskała specyficzne zabarwienie. Udostępniano raz po raz autentyczne próbki samorodnej twórczości ludu, skrzętnie zbierano pieśni i posiadania, opisywano obrzędy i zwyczaje, publikowano relacje z podróży, podejmowano teoretyczne zagadnienia etnograficzne, rodziło się ludoznawstwo polskie, a motywy ludowe i motywy przyrody przenikały głęboko do literatury narodowej. Do pisarzy poruszających tę tematykę należy zaliczyć m.in. Zoriana Dołęgę Chodakowskiego, Wacława Zaleskiego, Wincentego Pola, Władysława Syrokomlę.

+ „Dziennik..” połączył w swym nowatorstwie kult przyrody i gór, zainteresowanie ludem, dziejami ziemi, zabytkami historii z szeregiem innych cech typowych dla romantyzmu. Autor skorzystał z tej swobody, jaką przyniósł nowy prąd literacki, z możliwości przejawiania w dziele psychiki twórcy, jego pragnień, niepokojów, poglądów, uczuć ogólnoludzkich i specyficznie polskich - wiary religijnej, demokratyzmu, umiłowania wolności i patriotyzmu.

+ To, co przekazał odbiorcom Goszczyński w „Dzienniku…”, pochodzi z jego własnych obserwacji i przeżyć. Ale musiał on też nawiązywać do tego, co było współcześnie o Tatrach wiadomo, korzystać z książek i informacji, zabiegać o zebranie jak największej ilości potrzebnych wiadomości. Autor nie przemilcza źródeł zasobu wiedzy, jakie uzyskał od innych, ale nie podaje ich metodycznie i dokładnie. Niewielka jest liczba dzieł na które się powołuje, gdyż nie było wiele prac, które mogłyby mu się przydać.

+ Przy nawiązywaniu do dziejów, przy legendach historycznych wspomina Gosczyński Bielskiego („Kronika Polska”) i „autora żywotów świętych”, ma tu więc zapewne na myśli Floriana Jaroszewicza i jego dzieło: „Matka świętych Polska albo żywoty świętych”.

+ W ciągu siedmiomiesięcznego zaledwie pobytu na Podhalu niewiele tylko mógłby sam autor dowiedzieć się o Tatrach i Góralach, gdyby nie przejmował wielu wiadomości w gotowej już formie, przekazywanych mu przez ludzi tutaj zasiedziałych, znających stosunki miejscowe. Po części informatorami byli przedstawiciele inteligencji, ale z Góralami chciał autor zapewne także nawiązywać kontakty, zwłaszcza że miał na oku, poza literackimi, również cele polityczne.

+ Odgadnąć informatorów Goszczyńskiego możemy dziś tylko częściowo, brak nam bowiem pełnego obrazu jego stosunków na Podhalu, brak danych o osobach, z którymi mógł się tam zetknąć. Poeta wspomina przede wszystkim rodzinę swoich gospodarzy i opiekunów, czyli Tetmajerów. Z autentycznych osób zapisanych w „Dzienniku…” można jeszcze wymienić Wojciecha Kareckiego, staruszka spotkanego w ruinach zamku melsztyńskiego i proboszcza we Frydmanie, a był nim w tym czasie ksiądz Jan Ewangelista Nalepka, Spiszak, rodem z Łapsz Niżnych.

+ Nie wiadomo kto dostarczał Goszczyńskiemu tekstów, próbek góralskiej twórczości oraz materiałów do słowniczka gwarowego, informacji rzeczowych, takich jak np. topograficzne wraz z danymi liczbowymi odnoszącymi się do wysokości szczytów, rozległości i głębokości jezior, a i to, co podaje o przyrodzie Tatr i ludzie góralskim, po części tylko mogło być zaobserwowane. Najbardziej intrygujące jest wyrażenie przez Goszczyńskiego wdzięczności jakiemuś nieznanemu informatorowi, którego nazwiska, zobowiązany do tajemnicy, nie podał. Wzmiankę o nim znajdujemy w dwu wersjach: w „Muzeum Domowym” i w „Dzienniku…”. Badacze prawdopodobnym odbiorcą tych podziękowań ustanawiają Franciszka Kleina, zarządcę dóbr kuźnickich, później leśniczego w Bukowinie i Jaworzynie. Klein miał być człowiekiem bardzo uczynnym, chętnie udzielającym turystom pomocy przy zwiedzaniu Tatr i wiadomości, jakie o tym regionie sam zebrał.

3. Charakterystyka dzieła

+ Tytuł wskazuje na formę, jaką autor obrał dla swojego dzieła, i na zasadniczą jego konstrukcję - chronologiczny układ datowanych relacji. Przyjęcie takiej struktury, przemawiane bezpośrednio od siebie jest jednoznaczne z deklaracją autentyczności podawanych faktów, wiarygodności informacji i przyznawaniem się do wypowiadanych sądów.

+ „Dziennik podróż do Tatrów” pisał poeta romantyczny, autor wierszy lirycznych i powieści poetyckich, ale również publicysta, pisarz polityczny, krytyk literacki - równocześnie działacz, powstaniec, konspirator; kończył go i uzupełniał emigrant, towiańczyk. Wszystkie te okoliczności wpłynęły na strukturę i zawartość dzieła i wszystkie trzeba brać pod uwagę przy jego ocenie.

+ „Dziennik…” jest utworem częściowo autobiograficznym, o zakresie tematyki o wiele obszerniejszym, poświęconym opisowi Tatr i ich ludu, zawiera bardzo wiele luźnych motywów i dygresji. Formalnie czynnikiem konstrukcyjnym jest następstwo czasowe fragmentów, ramy chronologiczne i przestrzenne, bardzo wątłej zresztą akcji. Istotne znaczenie ma jednak w dziele więź tematyczna, a przejawiło się to wyraźnie w nadawaniu tytułów rozdziałom i ustępom, a także wprowadzenie później do realistycznego utworu dodatków refleksyjnych. Rozluźniło to w pewnej mierze nie nazbyt spoistą kulturę przyczynowo - logiczną, to jednak przybył w ten sposób jeszcze element organizujący całość, czyli pewną koncepcją abstrakcyjną, dla której poszczególne motywy stanowić miałyby uzasadnienie lub ilustracje.

+ Nie jednym wprawdzie, ale jednym z najważniejszych wątków „Dziennika…” jest stosunek do gór i w przedstawieniu go najdobitniej występuje jakby wewnętrzna melodia utworu, zmiany w rodzajach i natężeniu uczuć. Odczuwamy z autorem oczekiwanie oraz wszystkie inne jego pragnienia i nastroje.

+ Poeta poznaje kilka zaledwie dostępniejszych miejsc w Tatrach, opisuje trzy większe wycieczki. Wszystko, co widział, zachwyca go, ale nie zadowala. Gromadzi wrażenia w pośpiechu, chciwie, z lękiem, że nie starczy czasu i okazji na powiększenie skarbu. Chce w pamięci utrwalić obraz jak najpełniejszy, ceni każdy szczegół, nie selekcjonuje, nie wybiera, ale też i nie zacieśnia się do jakiejś jednej strony przedmiotu, coraz bardziej rozszerza zasięg interesujących go zagadnień, chciałby choć zaznaczyć wszystkie możliwe punkty widzenia, jeśli nie może ich rozwinąć, przejawia zadziwiającą wszechstronność. Przewiduje nieuchronny kres swych wędrówek, niecierpliwość poznania przygasa wobec konieczności bliskiego odjazd.

+ Autor nie pominął wprowadzenia czytelnika w swoje zamierzenia, pragnie zorientować go w sytuacji, wyjaśniając genezę utworu, przedstawić założenia i cele pracy. Ekspozycję stanowi wstęp. Dwa znane nam wstępy, drukowany z „Ziewonii” i napisany do wydania petersburskiego, to jak dwie uzupełniające się części, odsłaniają razem i pierwotny i wtórny stosunek autora do dzieła, zmianę w jego zamyśle, a więc i odmiennie stanowisko wobec czytelnika. Z zestawienia tych dwóch „Wstępów” mamy prawo wnioskować, co stanowiło organiczną część dzieła, a co w nim nie było konieczne z punktu widzenia pierwotnego zamysłu, co jest jakby nadbudową i pewną deformacją. Tylko pierwsza, fundamentalna część podlegać może ocenie wiarygodności rzeczowej i rozbiorowi co do zakresu tematyki, w o wiele też większym stopniu odsłania wartości artystyczne utworu, droga musi być analizowana głównie pod względem ideologicznym, jako wyraz świadomych, a nie zawsze ze strukturą dzieła zgodnych przeróbek.

+ Styl „Dziennika…” najbliższy jest temu, jakim posługiwał się później Goszczyński w utworach prozaicznych, artykułach publicystycznych, wspomnieniach autobiograficznych i listach do przyjaciół.

+ Właściwości stylu Goszczyńskiego są po części wynikiem warunków zewnętrznych, a po części głębszych cech psychiki i rodzaju talentu. Pomiędzy językiem środowiska poety a poznawaną z książek polszczyzną (czytał wiele, i to często, dzieł starych) zachodziły zapewne znacznie różnice, co we własnym jego języku dawano niekiedy połączenia odbiegające od normy w określonej, historycznej fazie życia literackiego. Nawet jeżeli język Goszczyńskiego ma wady, to wykazuje jednak naturalną zgodność wyrazu i treści, jest oryginalny, nie ulega wpływom i naśladownictwu.

+ Goszczyński chętnie wyraża stany swych uczuć i nastroje nie bezpośrednio, lecz przez zmiany w krajobrazie. Opisy przyrody kończą się często zachmurzeniem nieba, zerwaniem wiatru, jakimś zewnętrznym dysonansem równoległym do odczuwalnego znużenia, smutku, jakichś gorzkich refleksji. Odmawiano Goszczyńskiemu zdolności malarskich, zarzucano, że jego mało barwne obrazy nie posiadają ponadto określonych ram.

+ Przyjęcie formy dziennika i posługiwanie się prozą nadaje wielu fragmentom „Dziennika…” dużo swobodnego wdzięku, którego nie miały wiersze podporządkowane wymogom metryki. Między autorem a czytelnikiem nie ma żadnej przegrody, autor nie używa pośrednictwa fikcji, nie dramatyzuje uczuć, przemawia bezpośrednio, bez żadnej pozy.

+ Jedną z wartości „Dziennika…” jest to, że stwarza on tło dla porównań i że dlatego jest cytowany niemal w każdej pracy, czy to naukowej, czy literackiej, odnoszącej się do Tatr od przeszło setki lat po czasy najnowsze, że wskazuje na pierwociny różnych dyscyplin naukowych i motywów literackich.

+ Tematem konstrukcyjnie głównym, ale merytorycznie podrzędnym, są wiążące wszystkie sprawozdania te wiadomości, których nam autor udziela o sobie, swych poczynaniach, zamiarach, przeżyciach, doznaniach, stosunkach z ludźmi i poglądach. Głównym przedmiotem zaciekawienia Goszczyńskiego, przynajmniej z początku, były Tatry i na to wskazuje tytuł utworu.

+ Podróż swą rozpoczął Goszczyński z Mikołajowic pod Tarnowem i najpierw opowiada pokrótce o poznanych wówczas okolicach. Same Tatry były tylko celem specjalnie podejmowanych wycieczek, bo właściwą siedzibą autora w ciągu siedmiu miesięcy stała się Łopuszna, wioska położona u stóp Turbacza, na południe o Gorców. Szlak wędrówki między Mikołajowicami a Łopuszną omawia autor dość dokładnie, zatrzymując się przy miejscach bardziej interesujących. Jechał przez Wojnicz, Janowice, Lusławice, zboczył do Bruśnika, potem drogą przez Pleśnicę, Zbyszyce podążał wzdłuż Dunajca do Sącza, stamtąd do Jazowska, Łącka, mijał wsie Kamienicę, Ochotnicę, Tymlanową, zbliżał się do Pienin. Na drodze między Krościenkiem a Czorsztynem przeżył ogromną emocję, gdy odsłonił mu się rozległy widok na Tatry. Skręcając na zachód od Dunajca, przez Maniowy i Harklową, osiągnął pierwszy cel podróży, znalazł się w Łopusznej.

+ Do Łopusznej przybył poeta w ostatnich dniach kwietnia. Reszta wiosny i część lata zeszła mu przeważnie na zwiedzaniu najbliższej okolicy i zbieraniu o niej informacji. Dwukrotnie przerywał pobyt i wyjeżdżał w Tarnowskie, na pewno na spotkania konspiracyjne. Pierwszą okazją do wycieczki w Tatry stał się przyjazd dwu dawnych towarzyszy, udających się na emigrację do Francji szkolnego jeszcze przyjaciela Bohdana Zaleskiego i Staniława Worcella.

+ W sierpniu Goszczyński był na Turbaczu. Oczarował go jeden z najpiękniejszych w ogóle i najrozleglejszych widoków w naszych górach i znalazł w nim pierwszego entuzjastę, który utrwalił to wrażenie w piśmiennictwie. Od tego momentu następują opisy właściwych wypraw w Tatry. Nikt nigdy nie wątpił, że Goszczyński chciał najdokładniej podać, gdzie był i co widział, toteż powtarzano za nim bez sprawdzania i wymieniano kolejno, co w Tatrach zwiedził.

+ W dniach 21 - 23 sierpnia Goszczyński odbywa wycieczkę do Doliny Kościeliskiej. 22 sierpnia zwiedził jeszcze jaskinię pod Pisaną, zapisując się tym wyczynem w dziejach speleologii polskiej. We wrześniu po raz trzeci wyjeżdżał Goszczyński w Tarnowskie. Widocznie coraz bardziej dojrzewały plany akcji konspiracyjnej, bo obawiał się, że już nie wróci, niemal żegna się z górami i pospiesznie gorączkowo pragnie jeszcze dowiedzieć się o nich jak najwięcej. Jednakże wrócił. W październiku zaszło coś, co prawdopodobnie było zagrożeniem politycznym dla poszukiwanego i ukrywającego się pod obcym nazwiskiem emigranta. Schronienie znalazł poeta u proboszcza we Frydmanie, a dało mu to okazję do zwiedzenia jeszcze zamku w Niedzicy.

+ Ostatnią już wycieczkę w Tatry podjął poeta 26 października. Zwiedził wówczas dolinę Zakopanego, był na Kalakówkach, obejrzał „banię” w grzbiecie Magury. Pożegnanie z górami odbyło się na szczycie Turbacza.

+ Autor starał się określać dokładnie opisywane miejsca i ta dążność ułatwia mu sprawdzanie wiarygodności relacji, przyczynia realizmu sprawozdaniom i czyni z „Dziennika…” ciekawy dokument dla historyków nazewnictwa. Szereg nazw podawano mu na pewno ustnie, dlatego popełniał błędy w zapisie.

+ Ogólny obraz okolicy, jaki mógł sobie wytworzyć przez obserwację, uzupełnia pisarz wszystkim, czego się o niej dowiaduje. Z zapisków wyłania się pewien porządek zagadnień. Jest mowa o rozległości, granicach politycznych, ukształtowaniu fizycznym, geologii, szczytach, dolinach, jaskiniach, wodach, wielkości i głębokości jezior, sieci rzek i potoków. Goszczyński interesuje się fauną i to również dość wszechstronnie, owadami, rybami, ptakami i zwierzyną.

+ Żaden opis, ani z tych poetyckich, ani ze sprawozdawczych, nie jest całkowicie chłodny, w każdym przejawia się stosunek do przedmiotu, stosunek emocjonalny człowieka, który nie odbywa swej podróży dla celów utylitarnych, lecz szuka zaspokojenia ciekawości i wrażeń, ceni przeżycia estetyczne.

+ Dzieło, w którym autor jest bezpośrednim narratorem, bez fikcyjnej fabuły, poświęcone Tatrom, ma jednak bohatera obdarzonego największą dozą sympatii i zainteresowania, a jest nim lud góralski.

+ Nie bez znaczenia dla tego sentymentu był ogólny stosunek autora do ludu, poglądu socjalne i upodobania literackie, przejawiane wcześniej, ale odegrały tu rolę jeszcze inne, szczególniejsze powody. Górale przypadku poecie do serca o wiele głębiej, a różnica widoczna jest choćby w zestawieniu z bardzo krytyczną oceną ludu tarnowskiego.

+ Charakterystyczne dla utworu jest przedstawienie i ocena zbójnictwa. Widzi w nim poeta walory literackie i zauważa problem etyczny, sprzeczności w ocenie z zewnątrz i przez samu lud, nie pomija żadnych ewentualnych przyczyn, np. psychologicznych, wtórnych, ale dostrzega podłoże gospodarcze i społeczne i stwierdza, że „położenie czyni Górala niekiedy zbójem”.

+ „Ojcem etnografii Podhala” stał się autor przez wszechstronność i sumienność opisu materialnego życia i kultury góralskiej. Nie szukał śladów pogańskich kultów w zwyczajach i nie poprzestawał na notowaniu próbek twórczości, aby je parafrazować w literaturze, lecz badając różne strony bytowania rozpatrywał kolejno warunki geograficzne, gospodarcze i społeczne na określonym terenie.

+ Specjalnie zajął się autor językiem, zauważył odrębności gwary góralskiej, próbował je wyjaśnić i podjął trud zebrania przykładów. Jego zapisy nie mogły być ścisłe; sam fakt jednak, że korzystali z nich i korygowali je później jezykoznawcy, że poszli śladem pierwszych pionierskich poczynań romantycznego poety, daje miarę jego bystrości w dostrzeganiu problemów pozaliterackich.

+ Skrzętne gromadzenie szczegółów, aby poznać możliwie wierne życie ludu, pogłębiająca się sympatia do niego musiały doprowadzić poetę do powzięcia zamiaru, aby obserwacje, wrażenia i uczucia zawrzeć w dziele literackim, aby Górali wprowadzić do literatury i poezji. Zamiar dojrzewał powoli i krystalizował się już na Podhalu. Nie przeceniał Goszczyński swych możliwości, nie był pewny czy uda mu się plan wykonać, natomiast z całym naciskiem i to niezależnie od własnych projektów, sformułował postulat adresowany do literatów, aby zajęli się wskazanym tematem.

+ Dzieło, które zakłada odtworzenie rzeczywistości, względnie przekazanie cudzych informacji, w przeciwieństwie do utworu typowo literackiego, gdzie zajmować się możemy tylko motywacją artystyczną, prawdopodobieństwem akcji, charakterów itp.,. podlega w całości ocenie wiarygodności rzeczowej, a autor sprawdzeniu sumienności, dokładności i dobrej wiary w relacjonowaniu. Ogólny wynik badania „Dziennika…” pod tym względem potwierdza, że Goszczyński nigdzie nie rozmijał się z obiektywną prawdą, jaka była dostępna jego poznaniu.

4. „Dziennik…” na tle piśmiennictwa tatrzańskiego

+ Samo określenie „piśmiennictwo tatrzańskie” jest terminem nie dość dokładnym. Można je pojmować w znaczeniu szerszym, obejmującym wszystkie dokumenty w jakimkolwiek związku z Tatrami, a więc wszelkiego rodzaju opisy, rozprawy naukowe, jak i utwory literackie, w węższym zaś - tylko dzieła literatury pięknej, związanej z regionem.

+ Chcąc jakieś dzieło ocenić właściwie, trzeba nawiązać do przeszłości czy to podobnej formy, czy tematyki, aby zyskać odpowiednie tło. W przypadku Goszczyńskiego, uważanego za pierwszego poetę, który wprowadził Tatry do literatury, na podkreślenie zasługuje raczej brak tła. To, co było przed nim, można zarejestrować tylko dla ścisłości, uważając jednak za prehistorię, a nie za dzieje literatury tatrzańskiej.

+ Goszczyńskiego zazwyczaj zestawia się z następcami, a fakt, który sam w sobie winien stanowić największy tytuł do przyznania zasługi piewcy Tatr, staje się źródłem krzywdzących i zbyt surowych sądów. Goszczyńskiemu wymawia się niedostatki zestawiając z utworami takich twórców jak Asnyk, Witkiewicz, Tetmajer czy Kasprowicz.

+ Rozpatrując pierwociny piśmiennictwa tatrzańskiego okazuje się, że jego najdawniejszymi zabytkami, istniejącymi jeszcze zanim do Tatr przybył Goszczyński, są tzw. spiski, czyli przewodniki dla poszukiwaczy skarbów w górach, znane z rękopisów, a krążące zapewne w odpisach, kopiowane i zmieniane tak, że dysponując dziś dochowanymi, domyślać się możemy jakichś dawniejszych jeszcze pierwowzorów i źródeł nie znanych.

+ Do kultury polskiej jako pierwszy Tatry wprowadził Stanisław Staszic. Jednak jego wyprawa miała na celu racjonalne zamiary naukowe. Nie można zatem uznać go za pioniera turystyki górskiej. Mimo tego w dziele Staszica znajdują się już pewne akcenty, które rozbrzmiewały później w dyskusjach nad ustaleniem stosunku człowieka do gór, w rozważaniach na temat specyficznych podniet i refleksji, jakie rodzą się przez obcowanie z górską przyrodą. Choć w „Ziemiorództwie Karpatów” znalazło się nieco wiadomości ogólniejszych na temat Tatr, to miały one tylko charakter marginesowy.

+ W pierwszej połowie XIX wieku rozpoczyna się zwiedzanie Tatr przez różnych przygodnych turystów i znajduje to skromne odbicie w relacjach publikowanych po czasopismach. Ciężko jednak powiedzieć, iż są to prace o wielkich walorach literackich. Mają one raczej charakter informacyjny. Do najważniejszych z nich zalicza się m.in. artykuł Ambrożego Grabowskiego, zamieszczony w „Dzienniku Warszawskim” (1826), pt. „Kilka godzin pobytu w Tatrach nad jeziorami Morskie Oko i Czarny Staw w Galicji w cyrkule sandeckim”.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Goszczynski Dziennik podrozy do Tatrow [opr
63 S Goszcyński, Dziennik podróży do Tatrów
Goszyński dziennik podróży do Tatrów
63 S Goszcyński, Dziennik podróży do Tatrów
Dziennik podrozy do Tatrow
Podróż do początku wszechświata Nasz Dziennik, 2011 03 13
Podroze do wnetrza siebie
Podroze Do Wnetrza Siebie Fragment Pd
Illustrowany przewodnik w podróży do Krynicy
Dziennik księgowań do 31 12
podroz do ziemi swietej neapolu Nieznany
Linux Kernel Podróż do wnętrza systemu cz 1
Rozkład jazdy podróżujących do nieba, Dokumenty(3)
podroze do wnetrza siebie
rekolekcje, NAUKA REKOLEKCYJNA(Podróż do nieba II), NAUKA REKOLEKCYJNA - PODRÓŻ DO NIEBA: POJAZD
18. B. Gombrowicz - Dzienniki part 1 , Dzienniki Gombrowicz do 140 strony
Literatura współczesna - stresazczenia, opracowania1, Gombrowicz - Dzienniki part 1, Dzienniki Gombr
podroze do wnetrza siebie

więcej podobnych podstron