21. Nowelistyka Aleksandra Świętochowskiego- kompozycja i problematyka. Chawa Rubin, Karl Krug, Klemens Boruta.
Nowele to tylko niewielki procent twórczości Świętochowskiego, wśród: kilku tysięcy artykułów publicystycznych i felietonów, kilkunastu dramatów i obrazków dramatycznych, kilku powieści, prac krytycznoliterackich, tłumaczeń, dzieł naukowych i popularno-naukowych.
W ciągu 70 lat jego działalności, tylko przez 25 pisał nowele.
Przyczyny małego zainteresowania nowelami Świętochowskiego:
(1) Jego nowelistyka była zawsze przysłonięta inną jego twórczością, gł. publicystyką i dramatami.
(2) Był to czas (1878-1904) królowania prozy fabularnej (nowele Sienkiewicza, Prusa,
Orzeszkowej, Konopnickiej, Dygasińskiego, Reymonta, śeromskiego, Orkana, Niedźwiedzkiego).
(3) Świętochowski odbiegał w swoich nowelach od panującej i teoretycznie przez niego
respektowanej poetyki i konwencji prozy nowelistycznej (weryzm, szczegółowość). Początkowo do
tej poetyki się naginał (cykl O Ŝycie), ale szybko poszedł swoją drogą.
KLEMENS BORUTA
Geneza opowiadania pt. Klemens Boruta wiąże się ściśle z ogromnym zaangażowaniem społecznym Świętochowskiego na rzecz pomocy dla ludności Górnego Śląska dotkniętej głodem i epidemią tyfusu pod koniec lat siedemdziesiątych XIX w. Na apel Karola Miarki ze Śląska Świętochowski zainicjował na łamach warszawskich Nowin publicystyczną kampanię, efektem której były zbiórki pieniędzy na zakup najpotrzebniejszych artykułów żywnościowych.
Tytułowego bohatera poznajemy w sytuacji, kiedy po śmierci swego ojca, Wawrzyńca, przygarnia go owczarz dworski Szymon Brzost, który zajmuje się także pleceniem koszyków z korzeni i tej sztuki nauczył młodego Klimka. Chłopak, zarobiwszy kilka talarów na sprzedaży tych wyrobów, kupił sobie dymkowy surdut i pod presją Brzosta, który nie miał za co utrzymywać siedemnastoletniego młodzieńca, wyruszył w szeroki świat za chlebem. Po siedmiu latach jednak powrócił, ale popadł w konflikt z dworskim rządcą Gerhardem Kleinem, gdyż wstawił się za serdecznym swym opiekunem Brzostem, którego Niemiec nieustannie poniżał. I znów Klimek musiał opuścić rodzinną wieś. Przez następne 25 lat pracował w Tarnowicach (Tarnowskich Górach) w kopalni ołowiu. W międzyczasie Boruta żeni się, ale wkrótce jego żona umiera na tyfus, a bohater wraca do Nędzy w 1879 r. z córeczką Marcysią. Zatrudnia się przy budowie dworskiej stodoły, stara się być dobrym pracownikiem, mając nadzieję na stałe zatrudnienie we dworze, ale nowy rządca Dornfisch nie docenia jego zaangażowania w pracy. Załamany popada w depresję. W Nędzy wybucha epidemia tyfusu. Brzost i Marcysia umierają. Jednakże nadchodzi pomoc z „kongresówki”, dzięki której Klemens powraca do zdrowia.
Losy mieszkańca Nędzy Świętochowski przedstawił na tle sytuacji społeczno-obyczajowej i politycznej środowiska, które rozdarte pomiędzy działaniami niemieckiej administracji rządzącej a realiami codziennego, beznadziejnego życia, zmuszane jest do bytowania w poniżających warunkach socjalnych (bezrobocie, głód, epidemie, brak perspektyw życiowych).
Opowiadanie Klemens Boruta należy do najpopularniejszych i najbardziej cenionych w całej twórczości Aleksandra Świętochowskiego, w którym znalazła się realizacja programowego hasła polskiego pozytywizmu - praca u podstaw, jako praca nad ludem i dla ludu. Świętochowski zawarł w tym dziele główny postulat walki o oświatę środowiska wiejskiego, apelując głównie do solidarności społecznej, mającej na celu pomoc upośledzonym warstwom społeczeństwa polskiego w przezwyciężeniu zacofania, które stało się główną przeszkodą na drodze dążeń niepodległościowych.
CHAWA RUBIN
Autor na wstępie informuje czytelnika, że opisywane wydarzenia należą do warstwy społecznej i opisywania ich podjął się bezinteresownie. Nazwisko "Rubin" oznacza marzenia bohaterki i jej męża (Żyda Symcha) o tym, czym być chcieli. A byli bardzo biedni. Po śmierci ojca, Symcha dostał w pewną ruderę w Kazimierzu nad Wisłą. Był z tego powodu bardzo dumny - obdarzyło go to tytułem "gospodarza". Nic nie robił, chociaż miał na utrzymaniu czworo dzieci. Pewnym usprawiedliwieniem był fakt, że był chory. Utrzymywaniem rodziny zajmowała się więc piękna, 30-letnia Chawa. Była bardzo pracowitą handlarką. Trudniła się pośrednictwem w nabywaniu niezbędnych artykułów żywnościowych. Dziennie zarabiała 20-25 groszy. Była ambitna i odważna. Wierzyła, że kiedyś wyjdzie na prostą. Nie bała się ryzyka. Pewnego razu kupiła od rybaków 4 świeże jesiotry - miała nadzieję na zysk. Na początek pobiegła z nimi do żony zastępcy sędziego. Ta kupiła jednego za 3 ruble. Następnie pobiegła do pani kasjerowej, która początkowo nie chciała kupić ryb - wreszcie zgodziła się kupić część. Chawa pobiegła do burmistrzowej, ale została wyrzucona, bo najpierw poszła do kasjerowej. Żydówka obleciała całe miasto, ale nikt nie chciał kupić od niej ryb. Wróciła więc do domu bardzo przygnębiona. Wkrótce postanowiła udać się do Puław. Po drodze zaczepiła ją kobieta siedząca na garnku. Kupiła od niej połowę ryb. Chawa zwierzyła się jej ze swoich problemów. Następnie Chawa ruszyła w dalszą drogę. Była bardzo glodna i zmęczona. Nagle zauważyła furmankę, którą jechał Franek - listonosz. Jechał z jakimś Żydem. Zabrał ją do miasta. Ale gdy wysiadła, kazal jej zapłacić za drogę pod groźbą zabrania ryby. Zapłaciła i poszła do guwernantek, lecz tam kupowali żywność tylko hurtowo. Gdy szła ulicą, zaczepił ją pewien mężczyzna, który kupił towar za 4 ruble i kazał jej go odnieść do domu doktora Pryskiego.
Do domu wracała, jak na skrzydłach, ale zmęczenie dawało o sobie znać. Omdlała wstąpiła do karczmy, w której obok mlodego nieznajomego siedział Franek i pili wódkę. Kobieta kupiła dwa placki i wyszła przed karczmę. Kiedy Franek wyszedł z karczmy zaproponował, że ją odwiezie, ale ona odmówiła. Wtedy uderzył ją biczem, a następnie odjechał. Popłakała chwilę i ruszyła w drogę. Kiedy doszła do Kazimierza , poszła na rynek, aby kupić jedzenie na kolację dla dzieci. Rano mąż wypytywał ją, ile zarobiła, ale ona nic mu nie chciała powiedzieć, bo obawiała się, że zażąda od niej pieniędzy na szlafrok, o którym marzył.
Została jej jeszcze połówka ryby, więc, pomimo że obawiała się spotkania z Frankiem, poszła na pocztę do pana Chrząstkiewicza. Zbliżając się do poczty, usłyszała awanturę. Schowała się za krzaki i zaczęła podsłuchiwać. Poczhalter krzyczał i bił kogoś. Okazało się, że Franka, który wybiegł z poczty i wpadł na Chawę, a następnie uciekł. Żydówka zapytała poczhaltera, co się stało. Ten wyjaśnił, że Franek kradł listy. Kobieta poszła do żony poczhaltera, żeby sprzedać jej rybę. Nagle wpadł do nich Chrząstkiewicz i poprosił Chawę, aby poszła z listem do pana Kopfowa, ktory za przyniesienie listu wynagrodzi ją dużą ilością jedzenia. Tego dnia Chawa została listonoszką. Najbardziej nie podobało się to burmistrzowej, która zatrudniła Franka jako struża.
Franek postanowił zemścić się na Żydówce. Burmistrz szybko wyrzucił Franka z pracy, gdyż podejrzewał, że to on ukradł dwie srebrne łyżeczki. Ten dowiedział się, że Chawa ma list do Polanówki, a tam dawano rubla za przyniesienie listu. Kobieta na tę okazję specjalnie lepiej się ubrała i ruszyła w drogę. Nagle zauważyła Franka. Chciała go ominąć, ale ją zaczepił, chcąc odebrać jej list. Uderzył ją, przewrócił, odebrał list i woreczek z pieniędzmi, który zawsze nosiła przy sobie, a potem pobiegł z listem, zostawiając konającą Chawę samą. Nie odniósł jednak listu. Po godzinie idący do Kazimierza rzeźnik zabral ją do domu. Nikt nie chciał jej pomóc - zrobiła to dopiero babcia. Chawa jednak cały czas miała gorączkę i majaczyła. Nie mieli jednak pieniędzy na kurację. Po dwóch dniach zmarła, nie powiedziała o Franku i kradzieży jej dziesięciu rubli.
KARL KRUG
Karl Krug urodził się na Śląsku, nazywał się Karol Kruk, ale Niemcy zmienili mu nazwisko. Słabo mówił po polsku, oŻenił się z Niemką, był mularzem. Gdy Ŝona krzyczała, Ŝe nie ma pieniędzy, szczególnie zimą, szedł do Franza Klotza (Franciszka Kłosa), portiera stacji mysłowickiej (niem. Myslowitz). Franz byłwielbicielem jego Ŝony i potrafił rozładować jej gniew, zajmując się nią, gdy Karl pracował w miejscu, które
sam mu załatwił.W 1877 r. urodziło się Karlowi piąte dziecko, a w lecie stracił pracę. Okazało się, że pewien Żyd chce kilkudziesięciu mularzy do pracy w Warszawie. Karl pojechał. Krug przyjechał z 15 Niemcami - miał być przewodnikiem jako mówiący po polsku. Miejscowi mularze niechętnie przyjęli Niemców, którzy zmniejszają im wypłaty, bo godzą się pracować za mniejsze pieniądze. Jeden z polskich mularzy chwalił się, jak kiedyś jednego Niemca zdzielił cegłą przez łeb.
Bić ich moŜna bezkarnie, do sądu nie pójdą, bo mowy nie znają, poza tym nikt za lutrem nie poświadczy. Najwięcej wyrzekał Rafał Czapla. Był powszechnie lubiany, bo zawsze występował w obronie interesów gromady. I Niemcy, i Polacy szydzili z Karla, ale on
pocieszał się perspektywą zarobku. To nie zniewaga jest najgorsza dla biedaka, ale bezrobocie.Czapla z kolei wciąż prześladował Kruga. Raz oszukał go, że jest święto i Niemcy nie przyszli pół dnia do pracy. Innym razem poŜyczył od niego pieniądze i nie chciał oddać, ale Krug nie ustępował, o pieniądze mógł walczyć jak lew. Gdy za któryś razem Czapla uderzył go, Niemcy ruszyli na pomoc. Majster przerwał bójkę, obiecał Czaplę oddać pod sąd i pieniądze zwrócić. Pomimo zniewagi, Krug był zadowolony z obrotu sprawy.
Karl dostał list od Klotza - dzieci się uczą, Ŝona jest w ciąŜy, wszystko w porządku. Myślał o przenosinach do Warszawy, bo łatwo tu o robotę. Towarzysze go zachęcali. Po obiedzie Krug spadł z rusztowania, które wcześniej popsuł Czapla. Zanim zmarł oddał pieniądze Niemcowi i polecił, by jego żona z synami przyjechała do Warszawy. Gazety jedynie nadmieniły o śmierci Karla, ale więcej narzekały.
2