Treść:
Na samym początku zwrot do czytelnika, że autor podjął się opisu osób i wypadków warstwy społecznej całkiem bezinteresownie. Autor później tłumaczy nazwisko „Rubin”- oznacza to, czym Chawa i jej mąż Symcha chcieli być, ale rzeczywiście tym nie byli. Chawa i Symcha byli biedni, a chcieli być takim rubinem. Pradziad Symechy, który chciał mieć tę nazwę klejnotu nazwał się Rubinem. Ale to nie pomogło nic a nic, nadal żyli w nędzy. Symecha jako husyt- czyli pobożny Żyd, prawowierny wyznawca mozaizmu był przekonany, że pochodzi z „bardzo dobrej familii”- uznawał się za znakomitość, której świat pomoże i nie da zginać. Był on chory „na piersi” (może miał zapalenie płuc) i nie mógł pracować. Po śmierci ojca Symcha dostał w spadku ćwierć domu w Kazimierzu nad Wisłą (była to rudera, okna były poniżej uliczki, kasjer miejski zwolnił ją od podatku jako przeznaczoną do rozbiórki). Pomimo tego Symcha był dumny, bo miał z tego tytuł gospodarza. Do jednej izby Symcha przyjął dwóch lokatorów, z którymi albo się kłócił, albo obiecywał „reperację” (pewnie chodzi o wyrzucenie z domu), lub też siedział na ławce przed domem i wygrzewał się na słońcu lub rzucał łupiny ziemniaków kurom. Choroba, głód, duma rodowa, godność gospodarza- wprawiało to biednego Żyda w bezwład. Gdy się nudził Symcha szedł na rynek i rozmawiał z przechodniami o kupnie jego posiadłości, ale nikt jej nie chciał kupić. Lokatorzy Symchy nie płacili mu.
I tu następuje zwrot do czytelnika: „więc zapytasz czytelniku z czego Symecha z czworgiem dzieci żył?”. Tu autor podpowiada, że do odpowiedzi na to pytanie potrzebna jest Chawa Rubin. Następuje jej opis: 30 lat, piękna kobieta, regularny kontur twarzy, zgrabny nos, ogniste czarne oczy, małe uszy, pociągający uśmiech. Była piękną, ale widać było u niej nędzę. Była pracowita, miała na utrzymaniu męża i 4 dzieci z pracy (handlu) w której jej kapitałem obrotowym były 3 ruble ( była to suma którą obracała). Autor podkreśla, że gdyby była ona katoliczką to dziennie zarabiałaby kilka złotych i żyła by dostatnio, ale jako Żydówka- miała wiele różnych rodzajów pracy: wyłącznie było to pośrednictwo w nabywaniu niezwykłych artykułów życia, co dawało jej 20 -25 groszy dziennie.
Następuje opis jej pracy: rano biegnie do kolonii oddalonej o 3 wiorsty za miastem, odbiera mleko i roznosi po domach; biegnie do wsi kupić garneczki masła lub sera dla żon urzędników; dostarcza nafty, itd. Chawa od świtu do nocy biegała za 25 groszy. Była ona osobą ambitną i odważną. Marzyła o zamożności i o ryzyku.
Pewnego dnia Chawa pobiegła nad Wisłę kupić kilka węgorzów. Zauważyła, że rybacy złowili 4 świeże jesiotry. Postanowiła je kupić, a potem sprzedać za wyższą cenę. Po targowaniu Chawy z rybakami stanęło na złotówce za sztukę. Oddała im 3 ruble i obiecała, że dopłaci ze sprzedaży. Idąc do miasta myślała komu je sprzeda i za jaka cenę. Zaczęła się też bać, co będzie jeśli nikt nie kupi owych jesiotrów. Rozkazała rybakom pójść do jej domu, a sama wzięła jednego jesiotra i poszła do miasta. Chodziła po domach zgodnie z koleją godności. Najpierw poszła do podsędkowej (żona zastępcy sędziego, żona pomocnika sędziego). Po targu kupiła rybę za 3 ruble tj. 11 groszy za funt. Chawa wraca do domu rozmyślając. Z daleka ujrzała męża kłócącego się z rybakami. Żydówka chciała coś utargować, mniej zapłacić za te pozostałe 2 ryby, ale nic się nie dało- rybacy chcieli 5 złotych za te 2 ryby. {Zwróć uwagę na to, że początkowo Chawa kupiła 4 ryby, a teraz transakcje obejmują tylko 3 ryby}. Po odejściu rybaków Chawa usiadła na ławce, wyjęła 2 gruszki, rozgryzła je na pół i dała swoim dzieciom. Potem kazała mężowi zanieść ryby do domu, ale jemu nie chciał się tego zrobić. Chawa nienawidziła męża za lenistwo i chorobę. Symcha unikał najdrobniejszego zajęcia. Symcha jako „pasożyt chory a rozmnażający się”.
Chawa postanowiła sprzedać rybę kasjerowej. Ta jednak powiedział, że ryby tej nie chcą jeść dzieci. Jednak po targu, kasjerowa: 15 groszy i weźmie tylko 30 funtów. Chawa pomyślała, że może kasjerowa weźmie rybę do spółki z burmistrzową. Poszła do niej, ale ta wyrzuciła ją za drzwi, bo Chawa zapomniała o tej kolei godności, zapomniała o hierarchii, od kasjerowej poszła do burmistrzowej, a powinna odwrotnie. Chawa tym się nie przejęła, poszła dalej szukać, ale nikt nie chciał ani całego, ani połowy jesiotra. Obeszła całe miasto i wróciła z rybą do domu. Zastanawiała się, co zrobić. Do jej kapitału (czyli do tych 3 rubli) brakowało 5 złotych- te które dopłaciła rybakom. Tak myśląc przecięła jesiotra na pół i zaniosła do kasjerowej. A ta oświadczyła, że zapłaci 10 groszy i da pieniądze dopiero jutro. Tak więc, Chawa tego dnia nie zarobiła nic i nie odzyskała swojego kapitału. Szła zamyślona do domu. Była 1 godzina po południu. Weszła do izby, ucałowała swoje najmłodsze dziecko, położyła na stole 4 grosze i kazała kupić komornicy funt chleba dla dzieci. Zaś Chawa wzięła jesiotra i wybiegła z domu.
Następnie rozmowa Chawy z pewną staruszką, w której Chawa wyjawia, że idzie do Puław, by tam sprzedać rybę. Dowiadujemy się, że Chawa jeszcze nic nie jadła od rana. Owa staruszka była wdową po ogrodniku książąt Czartoryskich w Puławach. Straciwszy ukochanych przeniosła się do Kazimierza, gdzie mieszkała z ułomną córką. Wdowa przed dwoma laty pożyczyła Chawie owe 3 ruble. Staruszka Włostowicka- Chawa była z nią bardzo szczera, mówiła jej prawdę o tym za ile kupiła jesiotry i po ile sprzedała, a ile zarobiła. W końcu staruszka mówi, aby szła do Puław, bo jest tam podobno dużo gości. Chawa ucałowała ją w rękę i pobiegła. Z Kazimierza do Puław było 10 wiorst. Odpoczęła przy 3 wiorście. Tam przejeżdżający obywatel zatrzymał się, Chawa myślała, że może kupi rybę, ale nie odjechał. Chawa pomyślała, że w Puławach też tak będzie. Pobiegła dalej. Po 2 wiorstach odpoczęła. Ujrzała nadjeżdżającego „biedką” (coś jakby powóz) furmana Franka. Obok niego siedział Żyd. Franek w Kazimierzu był roznosicielem listów, znany z pijatyk. Teraz rozwoził pocztę. Chawa poprosiła by ten podwiózł ją do Puław. On zażądał od niej złotówki za przejazd. Jadąc rozmawiali. Chawa pytała Franka: dlaczego on jedzie- bo Jędrzejowi zmarło dziecko; pyta o to ile listów rozwozi i ile mu płacą. Gdy Franek wymienia, że czasami nawet rubla, Chawa jest wzruszona, bo dla niej rubel więcej znaczy. Dojeżdżają do poczty, Chawa i Żyd wysiadają. Żydówka podziękowała mówiąc: „Bóg zapłać”, ten jednak tak jak wcześniej zażądał złotówki. Chawa nie płaciła, więc Franek zaczął ją szantażować, że ukroi sobie kawałek ryby i dla urzeczywistnienia tego szantażu wyjął nóż. Zrozpaczona Chawa nie miła wyjścia i dała mu 10 kopiejek. Franek odjechał, a Chawa poszła w stronę Instytutu Maryjskiego, bo tam spodziewała się sprzedać owego jesiotra najszybciej, ale tu spotkała się z zawodem. Gospodyni chętnie kupiłaby od niej rybę, ale tylko w większej ilości. Żydówka rozpłakała się. Szła ulicą z nadzieją, że ktoś kupi. Wreszcie jakiś niemłody jegomość kupił rybę za 4 ruble. Podał jej adres i bilecik i rozkazał zanieść do doktora Pryskiego. Chawa z radością biegła do tego domu. Tu autor opisuje jej radość: śmiała się, klaskała w ręce itd.
Chawa uczuła głód . Weszła do pobliskiej karczmy. Tam też siedział Franek z nieznajomym, którego nie zauważyła. Rozmawiali oni o listach, o tym, że w niektórych są pieniądze. Żydówka kupiła 2 placki wyszła przed karczmę, usiadła i jadła. Za chwilę wyszedł za nią pijany Franek, zapytał czy jedzie z nim z powrotem do Kazimierza. Ta odpowiedziała, że nie. Furman roześmiał się i uderzył ją batem po plecach. Chawa płacząc, schowała placki do kieszeni i pobiegła w stronę domu. Myślała o wszystkim co ją spotkało, także i otym, że zarobiła przeszło 3 ruble.
Chawa doszła do sąsiadującej wioski z Kazimierzem. Tam zobaczyła leżącą w rowie „biedkę” Franka. Doszła wreszcie do domu. Cieszyła się z tego, że jej synek (10- miesięczny Icek będzie miał dzisiaj lepsze jedzenie niż zwykle. Poszła na rynek, tam kupiła: mąkę, masło, mleko i jedną figę. Z daleka już usłyszała płacz dzieci. Ojca nie było, bo poszedł udzielać ślubu, a obiadu nie ugotował. Chawa zjadła z dziećmi obiad- kluski z kartoflami. Trzeba zaznaczyć, że kluski były w tej rodzinie rarytasem. W nocy Chawa miała bardzo piękny sen, szczęśliwy, rozkoszny. Rano obudził ją głos Symchy , pytał, gdzie była, i ile zarobiła , ale żona nic mu nie odpowiedziała, bo wiedziała, że gdy powie prawdę, to mąż za jej pieniądze kupi sobie nowy szlafrok. W domu pozostało jeszcze pół ryby. Wzięła ją i poszła na pocztę do pana Chrząstkiewicza. Poczta w Kazimierzu była na wysokiej górze. U dołu Chawa już słyszała rozgniewany głos pana Crząstkiewicza, był zły na Franka. Który zgubił 2 listy, do tego niektóre były rozdarte. Gdy ujrzał Chawę, pan Chrząst. nieco się opanował, posłał Jędrzeja, by ten kupił mu w mieści papier do sporządzenia raportu na Franka. Chawa tymczasem poszła do kuchni, do żony pana Chrząst., próbując ją namówić do zakupienia ryby, gdy nagle do kuchni wszedł pan Chrząst. i zapytał, czy Chawa nie zaniosłaby listu do pana Kopfa. Ta zgodziła się, zostawiła rybę i pobiegła z listem tak szybko, że gdy wróciła, to pan Chrząst. nie zdążył jeszcze napisać do końca raportu na Franka. Pan Kopf wynagrodził Chawę bardzo hojnie, dał jej: garniec grochu, kwartę mąki, kilkanaście marchwi. Powiedział także, by odtąd zawsze ona roznosiła mu listy. Gdy wróciła na pocztę, pan Chrząst. oznajmił, że Franek został zwolniony, zapłacił jej za rybę, którą porzuciła, i zaproponował jej posadę roznosiciela listów.
„Dnia 13 lipca 18.. roku Chawa Rubin została formalnie zatrudnioną w godności roznosicielki listów” za opłatą co łaska. Wieść o tym rozbiegła się bardzo szybko po Kazimierzu. Burmistrz, na podanie pana Chrząst. o aresztowanie Franka odmówił, co więcej głownie za sprawą burmistrzowej zatrudnił go do służby w magistracie. Furman Franek obiecał zemścić się na Chawie. Mimo tych pogróżek Żydówka roznosiła listy, nie porzucając swojego dotychczasowego handlu, co przynosiło jej pół rubla dziennie. Co drugi dzień Chawa gotowała obiad, dobrze im się żyło, z uzbieranych pieniędzy Chawa postanowiła kupić całej rodzinie nowe ubrania. Szczęście Chawy rosło, Franka malało. Gdy burmistrz spostrzegł brak 2 łyżeczek srebrnych, wyrzucił Franka. Ten poszedł do karczmy, z rozmowy z Srulowi dowiedział się że Chawa ma dzisiaj list do Kolanówki. Rozzłoszczony Franek pobiegł za miasto. W tym czasie Chawa wróciła do domu, by ubrać się jak najlepiej, założyła nową spódnicę, trzewiki, biały czepek, niebieską chustkę, Wyglądała bardzo pięknie. Droga do Kolanówki: z jednej strony góry, a z drugiej rzeka. Wszedłszy do wąwozu Chawa zauważyła lezącego przy gościńcu człowieka. Podchodząc bliżej, poznała, że jest to Franek. Szedł naprzeciw jej. Żydówka pomyślała, że przecież w biały dzień ją nie zaatakuje. Franek rozkazał oddanie listu. Chwycił ją za gardło i uderzył kilka razy w skroń. Ukradł jej list i woreczek z pieniędzmi. Stał się zabójcą i złodziejem. Mając list pobiegł do Kolanówki, ale opamiętał się, bo stwierdził, że teraz jego poselstwo nie będzie bezpieczne. Wrócił się tam gdzie leżała jego ofiara i przepadł w krzakach.
Zaś Chawa półmartwa długo leżała na drodze. Dopiero przejeżdżający rzeźnik włożył ją na wóz i zawiózł do domu. Dzieci próbowały ją ratować wraz z Sychą. Ale nic- Chawa nadal była nieprzytomna. Wieść o wypadku szybko się rozbiegła. Przybyła na ratunek do Chawy babcia Włostowicka- stawiała jej pijawki na głowie, które nic nie pomogły, ale przyniosły krótką ulgę. Chawa miała bardzo wysoką gorączkę. Po dwudniowym cierpieniu, Chawa zmarła, nie mówiąc nic, że to Franek ją pobił, i że on ukradł jej pieniądze- 10 rubli, a ona- Chawa, że babci nie oddała tych 3 rubli.
Zakończenie: „Biedna Chawo! Ja ci to, żeś w moim kraju pracować chciała i jego chlebem dzieci swoje żywić chciał- przebaczam”
„Chawa Rubin” to opowieść o Żydówce, która chciała na polskiej ziemi żyć i swoje dzieci karmić. Autor wzywa tu do równouprawnienia Żydów, podejmuje problem żydowski, uznania pełni praw obywatelskich Żydów. Widoczny jest tutaj obraz nędzy, głodu, biedy.
Chawa Rubin, A. Świętochowski