Suwalszczyzna wirujące, w pełni obrotowe pogranicze


Igor Strumiński

Suwalszczyzna - wirujące, w pełni obrotowe pogranicze

(materiał na sympozjum Pogranicze - Unikat w Krasnogrudzie, czerwiec 2013)

Nie będę tu nostalgicznie wspominał setek suwalskich eskapad, nie poszukam w pamięci innych, równie pogranicznych włóczęg po kraju i za granicą ani tzw. studenckiego bazowania czy rajdowania - a byłoby tego sporo. Wystarczyłby sam Szelment Wielki, mój cichy powiernik, i to, co nad nim przeżyłem przez ponad 35 lat, wśród lasów, łąk, szuwarów, mokradeł, glin zwałowych, pośród pogody kapryśnej i wabiącej zmiennością jak niewiasta, wśród ostępów terenowych, duchowych i osobowościowych wiraży, w świecie zapomnianych PGR-ów i GS-ów oraz - last, but not least - wspaniałych ludzi. Zrobią to zapewne koledzy, zresztą mało kto jest naprawdę ciekaw wybryków plecakowców i wiecznych, niespożytych studentów. O tych harcach niech huczą knieje, szumią zboża, a ryby niech bezgłośnie nucą w jeziorach - o przyjaciołach suwalskich nie mówiąc. Zainteresowanych odsyłam na karty Rękopisu zagubionego w Jeleniewie, powieści opasłej i do szpiku suwalskiej, jak twierdzi wielu, którą wspólnie z Jurkiem Socałą wydaliśmy w 2005 roku, czy np. na łamy pisma „Zabytki”, gdzie w latach 2000-2002 sporo pisaliśmy o tej ziemi. Teraz chciałbym o czymś zupełnie innym. Ogólnie, refleksyjnie i dyskusyjnie - z tak zwaną tezą, twardo rzuconą zebranym jak rękawica. Czy ktoś ją podejmie?

Profesor Pimko z Ferdydurke rzekłby niewątpliwie, że cudowna Suwalszczyzna, będąc cudowną i będąc Suwalszczyzną, nie może nie zachwycać, zatem - zachwyca. I kropka. Cóż, tutaj pełnia zgody, bo to oczywista oczywistość. Ziemia suwalska, w czasach przedmotoryzacyjnych mało znany świat „w bok od Warszawy”, wciągnęła mnie w swój wir w licealnych latach wczesnego Gierka. Na poły kresowiak, dziadka po mieczu miałem z Ukrainy, babcię z Podlasia. Musiało więc zaiskrzyć. Wypady do babcinego Białegostoku, gdzie z wiaduktu PKP nie tylko Taplarscy ogarniali Wszechświat, znany takim jak ja wewnętrzny mus kazał przekształcać w penetrację tajemniczego Narożnika. Może chciałem sprawdzić, czy w Szypliszkach, w uroczo zapyziałej i pełnej tzw. aligatorów gospodzie „Przygraniczna”, naprawdę siedzi diabeł i nie puszcza dalej, bo tam już definitywny koniec świata - nastojaszczyj pizdiec wsiemu - i asfalt zwijają, by w piekle dać do recyklingu? Może kusił splot puszcz, jezior i osad jak ze snu, inny niż gwarne latem Mazury, tajemniczy, trochę syberyjski z tą straszliwą zimą spod Wiżajn, możliwą do przetrwania tylko dla wybranych i w stanie „po”? A może zadziałał suwalski wir? Jeśli tak, to skąd owo dziwo?

To nie tylko wirujące na mapie pogody czarne kłęby meteorologicznej piazdy, jak barwnie mawiają tu i tam równie kolorowi suwalszczanie. Nie tylko historia i polityka, wciskające kraj zapuszczański Rzeczypospolitej Obojga Narodów, XIX-wieczną „maczugę” departamentu Kongresówki, suwalski wyrostek II Rzeczypospolitej czy biegun powojennych województw ze stolicą w Białymstoku „pomiędzy”. Zawsze „pomiędzy”. To wir wynikający także - i przede wszystkim - z pełnej obrotowości tutejszego pogranicza. Pogranicza co się zowie, pełną gębą i pełnym trzystusześćdziesięciostopniowym obrotem. Pełniejszym niż półobrót kolejnych naszych ścian wschodnich. Dlaczego tak właśnie?

Jeśli spojrzeć na przebieg kolejnych pograniczy, kolejnych „przedmurzy”, zauważymy bez trudu ich daleko posuniętą linearność. Owszem, nieco upraszczam, linie te kręcą nieraz zawiłe, znaczone krwią i bólem pokoleń esy floresy, ale fakt jest faktem. Pojęcia „przedmurze”, jak sam „mur”, i „pogranicze”, jak biegnąca środkiem owego pasa „granica”, zawierają w sobie ex definitione ową wspomnianą linearność. Nawet zagmatwanie przebiegu typowego „przedmurza” i „pogranicza”, dalekie odejście od linii prostej, nie zmienia zasady. Linearność ta dotyczy rzecz jasna także sfery duchowej i społeczno-kulturowej, a nie jedynie geograficzno-politycznej. My i oni. Tu i tam. Nasze - obce. Z jednej strony - z drugiej strony. Niszczymy się nawzajem - żyjemy w zgodzie, wzajemnie się poznajemy lub przynajmniej próbujemy. Wzajemność - nas i was, tego i tamtego, nienawiści i dobrosąsiedztwa - wynika z obustronności, a zatem - tak czy siak - linearności pogranicza światów, ludzi, kultur. Obrót jest możliwy, to się zdarzało, zdarza i będzie nadal zdarzać w historii. Ale obrotowość klasycznego pogranicza - a myśl biegnie tu do ziem wschodnich, do Kresów, do naszego mikroświata - to sto osiemdziesiąt stopni. Raz napiera Wschód, innym razem Zachód. Bronimy się to tu, to tam. Przed tym lub przed tamtym. Z nimi przeciwko tamtym albo z tamtymi przeciwko nim. Linia obrony jest zatem obracalna, ale tylko o 180 stopni.

Są wszakże pogranicza „nietypowe”. I jest ich niemało. Ba, mnóstwo! Może nawet więcej niż „klasycznych”. Bałkany ze swym etniczno-kulturowo-politycznym przekładańcem, nierzadko krwawym. Wschodnie i południowe obszary Rosji. Zachodnie obszary Chin. Spore połacie Indii. Kraje-zlepki, jak Irak bądź Pakistan. Sztuczne twory afrykańskie, utrwalające dawne granice kolonii europejskich. Liczne kraje latynoskie. Kaukaz. Mołdowa i Naddniestrze. Belgia, a zwłaszcza okolice Brukseli. Niektóre obszary Hiszpanii. Irlandia Północna. Diaspory, w zasadzie wszystkie. Można by mnożyć, ale nie ma potrzeby. A wśród pograniczy „nietypowych”, nielinearnych, prócz ww. „przekładańców” znajdziemy także pogranicza wirujące, o obrocie większym niż 180 stopni.

Wyobraźmy sobie terytorium „przyrośnięte” do krawędzi danego obszaru, etnicznie i kulturowo mniej lub bardziej jednolite, ale od zewnątrz „obrośnięte” obszarami innych kultur i etni. Wówczas taki obrót, o pełne 360 stopni, jest zrozumiały i przejrzysty. Obracając wirówkę takiego pogranicza - imaginacyjnie oczywiście, za każdym razem „natkniemy się” na inny obszar kulturowo-etniczny, czy to istniejący w przeszłości, a dziś wspominany, widoczny w śladach, w spuściźnie wieków - czy wciąż aktualny. Po pełnym obrocie takiego wieloobszarowego pogranicza trafiamy do punktu wyjścia, ale w odróżnieniu od pograniczy dwuobszarowych rozmaicie możemy się tutaj „ustawić” - co rusz trafiając na ciekawy układ, inny od poprzedniego. Układ polityczny, graniczny, gospodarczy, kulturowy, religijny, etniczny, obyczajowy, mentalny, skonstruowany w ludzkich głowach albo widoczny gołym okiem - każdy.

Łatwo zilustrować to sobie na przykładzie Suwalszczyzny. Krainą tą da się - zarówno myślowo, jak i niemal dosłownie, dotykalnie - obracać o pełne 360 stopni. Niczym korbą od śluzy w Kanale Augustowskim. Może zresztą ona sama wykonuje magiczne obroty, ciągnąc za sobą w wir - na przykład - moich kolegów z Unikatu i mnie samego? Którzy - być może z tego właśnie powodu - wybraliśmy Suwalszczyznę na swój drugi, duchowy dom. I przebywamy, tkwimy w nim do dziś, myślowo, emocjonalnie, systemem wartości lub fizycznie. To ostatnie z rzadka, gdyż dziś Uniwersytecki Klub Turystyczny „Unikat” to raczej marka i sposób postrzegania rzeczywistości niż aktywny klub turystyki studencko-kulturalnej.

Ale do rzeczy, rzeczy suwalskiej. Tutaj z każdej strony wirującego koła Sudawii jest jakieś pogranicze. A to litewskie, litewsko-tatarskie, litewsko-żydowskie, a to karaimskie. To znów białoruskie, litewsko-ruskie, rusko-żydowskie, rusko-tatarskie, rusko-wołoskie i tak dalej... Tu szczególna obfitość. A to dla odmiany podlasko-ruskie, podlaskie, podlasko-polsko-tatarskie, polsko-żydowskie. A to łącznik z etnią polską, augustowsko-rajgrodzko-łomżyńsko-mazowiecką. Cieniutki, ale utrwalony od XVI wieku osadnictwem uruchomionym w czasach Bony i przyspieszonym w XVII stuleciu w dobie wzmożonej eksploatacji Puszcz Perstuńskiej, Przełomskiej i Mereckiej. No i wreszcie pogranicze pruskie - jeśli Jaćwingów uznamy za nie-Prusów, co dyskusyjne. Również krzyżackie, prusackie, niemieckie. I polsko-mazurskie. A na dziejową dokładkę nowe pogranicze rosyjskie.

Dodajmy, że szczęściem Suwalszczyzny - przy tylu pograniczach żywych historycznie i kulturowo - jest stosunkowo niewielka liczba aktualnych granic politycznych (trzy: z Rosją, Litwą i Białorusią), co daje szanse na pokojowe współżycie z sąsiadami. Czasy województwa trockiego Wielkiego Księstwa Litewskiego I Rzeczypospolitej okazały się bardziej niebezpieczne, choć granic politycznych - wyjąwszy koronno-litewską w rejonie Augustowa - było tu mniej niż obecnie. Zwłaszcza gdy zignorujemy granicę lenna pruskiego, dopiero od 1657 roku, od traktatów welawsko-bydgoskich między RP a elektorem Brandenburgii, trwale oddzielającą dawną Jaćwież zachodnią nurtem Rospudy i czyniącą z tego terenu - powoli, ale skutecznie - wschodnie Mazury.

Uzupełniają ten obraz pogranicza wewnętrzne. W tym przypadku Suwalszczyzna, choć wciąż w pełni obrotowa - pozostańmy w naszej lekko żartobliwej konwencji, upodabnia się do wspomnianych wyżej kulturowo-etnicznych „przekładańców”. Żydzi - zwłaszcza od schyłku XVII wieku, staroobrzędowcy od wieku XVIII, Niemcy, Szkoci, Tatarzy, pojedynczy Łotysze i tacyż Wołosi, Rusini i Litwini, gęsto przenikający się z Polakami i Prusakami, wreszcie kolejne fale osadników polskich - bo ci z XVI-XVII wieku dali początek zupełnie innej społeczności - rudników, wszelkiego typu budników (ze smolarzami na czele), osoczników, bartników itd. - niż ci późniejsi, a szczególnie nowi przybysze po roku 1945. To właśnie skrzyżowanie pełnej, 360-stopniowej obrotowości pogranicza suwalskiego z jego wewnętrznym przekładańcem kulturowym dało efekt owej szalonej wirówki, co wciąga i wciąga coraz to nowych, mniej lub bardziej dobrowolnych przybyszy. Działa to jak jakiś imperatyw suwalski, czekający na pełne zdefiniowanie przez swego Kanta.

Obraz prawie pełny? Prawie. Pozostają przywabieni magią Suwalszczyzny i siłą jej pełnego, soczystego obrotu przybysze innej maści. Tacy jak my tutaj, z Pogranicza i Unikatu. No i oczywiście - prócz wakacjuszy namiotowych i agroturystycznych - coraz liczniejsi uciekinierzy z miast, którzy właśnie tu, na stałe lub na pół stałe, we własnym, alternatywnym wobec miast domu, lub okresowo, „na daczy”, rozpoczęli modny ostatnimi czasy żywot neowieśniaczy. Z dala od zglobalizowanego świata, także tutaj, niestety, wyciągającego swoje drapieżne szpony. Ale to już całkiem osobna historia.

Igor Strumiński



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Geog-atmosfera, Atmosfera - Powłoka gazowa otaczająca Ziemie , wykonuje wraz z nią ruch obiegowy i o
zawieszenie silnka przenoszenie momentu obrotowego
Żuraw obrotowy
9 Kapital obrotowy w przedsieb Nieznany (2)
3 3 Ruch obrotowy 40 46
Pogranicza psychiatrii rozdz 11 OSTRE REAKCJE NA STRES
Polska na pograniczu wielkich struktur geologicznych Europy, ● EDUKACJA, ♦ Geografia
Leszcz po suwalsku
bryły obrotowe powtorzenie - lekcja otwarta w III g, Matematyka dla Szkoły Podstawowej, Gimnazjum
Zestawienie obrotów i sald jest to tak zwany bilans próbny
Wypracowanie,?lladyna, Na podstawie poniższego fragmnetu oraz znajomości?łej lektury napisz charakte
Dylemat osobowości pogranicznej (borderline personality)
oznaczanie wytrzymalosci scianraka obrotowa
Odkształcanie na zimno stali przez zgniatanie obrotowe
96 Jaka funkcje pelni ucho srodkowe
7 Dynamika ruchu obrotowego bry Nieznany

więcej podobnych podstron