Emily Strange - Confessions
Every thing that i've been doin is all bad
I got a chick on the side wit a crib and a ride
I've telling you so many lies aint nothing good it's all bad
And I just wanna confess cause it's been goin on so long
[Usher, Confessions part I]
Popołudniowe słońce zaglądało przez czyste jak kryształ szyby trzypokojowego mieszkania na przedmieściach Londynu. Ognista kula powoli zniżała się, by wkrótce schować się za linią horyzontu, póki co dając jednak ostatnie chwile ciepła.
Promyki igrające wesoło w oknach budynków oświetlały również siedzącego w salonie mężczyznę, pochylonego nad połowicznie zapisaną kartką pergaminu.
Machinalnie przejechał ręką po włosach, jednocześnie zawzięcie ssąc końcówkę cukrowego pióra. Jego mina nie wróżyła nic dobrego. Westchnął ciężko i opadł na poduszki sofy, na której siedział. Przymknął oczy, rozkoszując się ciepłem słońca i letnim wietrzykiem, wpadającym przez uchylone okno. Oddychał głęboko, próbując w ten sposób pozbierać myśli i opanować nieznośne drżenie dłoni.
Jeszcze godzinę temu był wściekły i zdruzgotany. Czuł jak walą się fundamenty zbudowanego przez niego świata. Misternie tworzonej rzeczywistości. Miał wrażenie, że wszystko rozpada się na drobne kawałki. Wszystko, czego tylko się dotknie. Chyba miał racje. Od zawsze tak było.
[flashback]
Czuł na sobie uparte spojrzenie zielonych oczu.
- Dlaczego? - zapytał aksamitny głos, który uwielbiał.
- Bo tak.
- To nie jest odpowiedź i dobrze o tym wiesz - głos był spokojny.
Zbyt spokojny. Draco wolałby, by krzyczał, rozdzierał powietrze niczym tępy nóż - powoli i boleśnie. Ale znów nie dostał tego, czego oczekiwał. W powietrzu wisiał niemy wyrzut, a jego rozmówca był niezwykle spokojny i opanowany.
- I co z tego, że nie jest. Nie i tyle. To koniec. Tak ciężko ci zrozumieć?
Odpowiedziała mu tylko cisza i wyrzut w zielonych oczach. Zacisnął mocno zęby. Ostatnie zdanie kosztowało go zbyt wiele sił. Nie chciał tego mówić. Nie chciał, ale musiał.
- Draco...
- Nie!
- Idź do diabła.
Zielone oczy spojrzały ze smutkiem. Bez cienia złości, lecz z dużą dawką żalu. Chłopak podniósł się z łóżka i podszedł do drzwi. Draco walczył ze sobą. Nie potrafił, nie chciał pozwolić mu odejść. Nie tym razem. Jeszcze nie dziś.
- Przepraszam - to słowo zawisło w przestrzeni między nimi. - Zostań. Proszę.
[end of flashback]
These are my confessions
Just when I thought I said all I can say
My chick on the side said she got one on the way
These are my confessions
Man, I'm thrown and I dont know what to do
[Usher, Confessions part II]
Otrząsnął się ze wspomnień i otworzył swoje stalowoszare oczy. Lustrował nimi pomieszczenie. Mieszkanie nie było ani eleganckie, ani nie było po nim widać zbędnego przepychu. Jednak miało swój styl i zostało urządzone z gustem. Jednak to nie jego zasługa. Zmiął pergamin w nieforemną kulkę i rzucił za stolik. Pisanie tego listu było udręką. Wiedział, że tak będzie, ale musiał go dokończyć. Musiał napisać ten list.
Zabawne, że wcześniej nie spodziewał się takich konsekwencji. Powinien być na taką ewentualność przygotowany, ale wyraźnie był zbyt głupi, by tego oczekiwać. A może wcale nie za głupi - był po prostu facetem - pomyślał, jakby to wszystko wyjaśniało. Nie obarczał siebie całą winą. Do tanga przecież - jak wiadomo - trzeba dwojga. Na miłość boską! Przecież nie spłodził tego dziecka w pojedynkę!
Zamyślił się znowu. Jak mógł być tak samolubny, tak bezmyślny, tak podły? Przecież kocha Harry'ego! Przecież nie umie bez niego żyć. Więc po co? Więc dlaczego? Dobre pytanie - on sam tego nie wiedział.
Mieszkanie wynajął razem z Harry'm wkrótce po ukończeniu Hogwartu. Pięć lat trwała ich sielanka, a on popsuł wszystko zaledwie w kilka godzin. Przekreślił ich wspólną przyszłość, wspólne szczęście.
Ukrył twarz w dłoniach. Jedna noc. Jedna beznadziejnie głupia noc. Spotkał na pewnej imprezie swoją byłą dziewczynę. Cały czas pamiętał ich kłótnie, żale, krzyki. Nie przeszkodziło mu to jednak w spędzeniu z nią upojnej nocy. Poczuł jak łzy bezsilności moczą mu dłonie. Tego ranka dostał od niej wiadomość. Spodziewa się dziecka.
Jak miał to wyjaśnić Harry'emu? Musi. Musi mu się wyspowiadać. Powiedzieć o każdej sprawie, która leży na sercu. Musi powiedzieć, jak bardzo go kocha, jak bardzo mu na nim zależy. Nie miał pojęcia, czy otrzyma wybaczenie. Wątpił w to.
Walizka stała w przedpokoju. Spakowana. Pisał pożegnalny list. Chciał zawrzeć w nim wszystko. Wszystkie łzy, uczucia, żale, troski. Nie wiedział co robić. Wyprowadzka była aktem desperacji.
Nieuchronnie zbliżała się osiemnasta. Właśnie wtedy Harry zazwyczaj wracał z Ministerstwa. Właśnie o szóstej Dracona nie powinno już być w tym miejscu. Spojrzał na zegarek i w pośpiechu napisał kilka zdań na pergaminie. Więcej niż kilka. Wybiegł z mieszkania, chwytając pośpiesznie walizkę.
But you probably believe you got a good man
A man that never would do the things I'm about to tell you I've done
Brace yourself
It ain't good
But it would be even worse if you heard this from somebody else
[Usher, Confessions part I]
* * *
This by far is the hardest thing I think I've ever had to do
To tell you, the man* I love
That I'm having a baby by a woman that I barely even know
I hope you can accept the fact that I'm man enough to tell you this
And hopefully you'll give me another chance
[Usher, Confessions part II]
* * *
- Kochanie?
Drzwi od mieszkania uchyliły się powoli, z dobrze mu znanym zgrzytem. Zielonooki brunet rozejrzał się bezradnie po pomieszczeniu. Uchwyt jednej z niesionych toreb wyślizgnął mu się z dłoni, a jej zawartość potoczyła się po drewnianej podłodze przedpokoju. Wszedł do mieszkania i kopnął drzwi, by się zamknęły. Usiłował łapać wypadające z rąk pakunki.
- Kochanie?! - spróbował jeszcze raz.
Nieporadnie ruszył wąskim holem. Zajrzał do sypialni, a siatki wylądowały na posadzce. Szafa była otwarta i brakował połowy jej zawartości.
Zostawiając na podłodze wszystkie rzeczy ruszył do kuchni, a następnie do gabinetu i salonu. Tam znalazł dwie kartki spoczywające na stole.
Jednak zamiast czytać zostawił je na przeszklonym stoliku i podszedł do okna. Otworzył je na oścież i zamknął oczy. Chłodny, wieczorny wiaterek muskał delikatnie jego skórę. Wdychał głęboko powietrze, starając się uspokoić i powstrzymać łzy cisnące się do oczu. Nie udało się. Spod zaciśniętych powiek poleciały słone krople.
W mieszkaniu unosił się zapach wody po goleniu, której Draco używał. W powietrzu natomiast unosiła się cisza. Światło było zbyt ostre, a cisza zbyt długa. Drażniła go.
Podszedł do sprzętu grającego i szafki płyt, która wypełniała przestrzeń od podłogi do sufitu. Przesunął palcem po grzbietach opakowań, szukając czegoś, czego potrzebował. Czegoś, co pomogłoby mu uwolnić emocje. Zawsze miał z tym problemy. Wyjął jedną z mocniejszych płyt. Podkręcił głośność.
Po chwili w mieszkaniu rozbrzmiewała głośna muzyka. Papa Roach.
Harry osunął się na podłogę koło sofy. Skulił się na miękkim dywanie i objął ramionami kolana. Nie obchodziły go krzyki sąsiadów, nie słyszał dzwonka u drzwi. Nie słyszał nic.
Zwinął się w pozycji embrionalnej, a jego ciałem wstrząsnął szloch. Płakał głośno, bez oporów. Przecież i tak nikt nie widział. Zasnął.
* * *
Everytime you called I told you,
"Baby I'm workin." (No!)
I was out doin my dirt (Oh!)
Wasn't thinkin' 'bout you gettin' hurt
[Usher, Confessions part I]
Obudził się nagle. Po chwili doszedł do wniosku, że zbudziło go zimno - okno nadal było otwarte, a wrześniowe poranki stały się już chłodne. Drżał. Jednak niekoniecznie z zimna. Chyba raczej z pożądania. Śnił mu się Draco. Był tak bardzo realny, że gdy wstał miał mokre ślady łez na bladych policzkach.
Dotykał jedwabistych, długich włosów w kolorze białego złota, pieścił ustami aksamitną skórę, czuł jego dłonie na swoich biodrach, czuł jego język na każdym fragmencie swojego ciała. Wdychał jego słodko-gorzki, podniecający zapach. Mógł go dotykać, przytulać całować. Mógł go kochać. Ale to był tylko sen.
Ciepły strumień wody koił jego obolałe ciało, a przed oczami ciągle miał obrazu ze swojego snu. Zacisnął mocno zęby. Nie będzie płakać. Przecież jest facetem. Duży kubek kawy postawił go na nogi. Niechętnie poszedł do pracy.
Say she 3 months pregnant and she's keepin' it
First thing that came to mind was you
Second thing was how do I know if it's mine and it's true
Third thing was me wishin' that I never did what I did
How I ain't ready for no kid and bye bye to our relationship
[Usher, Confessions part II]
Nawet praca nie pozwalała mu zapomnieć. Każda minuta ciągnęła się w nieskończoność. Patrzył z niecierpliwością na zegarek, mimo, że wskazówki nawet nie zbliżały się do godziny osiemnastej. Wbrew pozorom jednak wcale nie śpieszyło mu się do domu. Wcale nie chciał wracać do pustego mieszkania, w którym czuć było zapach Dracona, a wszystkie rzeczy, nawet meble przypominały o jego osobie i o cudownych, wspólnie spędzonych momentach. Nie chciał płakać, nie chciał pogrążać się w beznadziejnej rozpaczy.
Był otumaniony. Dalej nie ruszył listów leżących w salonie na stoliku. Nie posiadał wystarczającej odwagi. Miał wrażenie, że ktoś wyrwał mu serce. Dokładnie wiedział kto. W pamięci dalej przechowywał wszystkie słowa, gesty, pieszczoty. Nie potrafił zapomnieć. Wiedział, że nigdy nie zapomni.
[flashback]
- Już? - dopytywał się niecierpliwie.
- Już, już. Jeszcze sekundka. Prawie jesteśmy na miejscu.
Draco zdjął opaskę z oczy Harry'ego i pocałował go w kark, jednocześnie obejmując rękami w pasie.
- O rany! Jest cudowne!
Właśnie oglądali nowe mieszkanie. To Ślizgon wszystko załatwiał, na własną rękę - aż do tej pory Harry nawet nie widział nowego lokum. Stali w progu sypialni, która jako jedyny pokój była względnie urządzona.
Harry odwrócił się i przywarł do ust Dracona. Całowali się jednocześnie namiętnie i delikatnie. Chyba tylko oni potrafili łączyć wszystkie możliwe przeciwności w jednym. Palce bruneta niezdarnie rozpinały kurtkę kochanka. Oboje byli rozgorączkowani. Nie mogli opanować drżenia rąk. W końcu razem, sami, na swoim. Zrzucając w pośpiechu ubrania zbliżyli się do łóżka. Draco popchnął go na nie i łagodnie nakrył swoim rozpalonym ciałem. Znowu ich pieszczoty były pośpieszne i namiętne. Nie potrafili kochać się spokojnie i delikatnie. Sama ich wzajemna obecność wzbudzała zbyt wiele emocji i podniecenia, by móc być opanowanym podczas seksu. Za każdym razem kochali się tak niezdarnie, pośpiesznie i nieporadnie jakby to był ich pierwszy raz. Jednak w ich mniemaniu było to dobre. Nigdy nie stracili uczucia nowości i świeżości związku. Cały czas podchodzili do niego tak samo emocjonalnie.
Po osiągnięciu szczytu i spełnienia leżeli oddychając głęboko i wtulając się w swoje ciała.. Było to bliżej niewyjaśnione poczucie wspólnej intymności. Kolejna przeciwność, którą potrafili połączyć w jedność.
[end of flashback]
if I could turn back the hands of time and start all over I would
stead of everything bein all bad beby everything will be all good
I don't wanna lose you but I know what im telling you aint gon' make you wanna stay, probally just make you run away or
mad enough to punch me in my face
[Usher, Confessions part I]
Westchnął głęboko i oparł brodę na dłoniach. Było mu ciężko. Nigdy by się nie spodziewał, że tak trudno jest być samemu.
Gdy wyszedł z Ministerstwa, właśnie zaczynał padać deszcz. Nie przeszkadzało mu to ani trochę. Wydawało się nawet, że natura podziela stan jego duszy i samopoczucie. Wydawało się, że cały świat płacze razem z nim. Ale nie, on nie płakał. A przecież teraz mógłby to robić niepostrzeżenie. Ludzie chowali się pod parasolami, ukrywali twarze za kołnierzami kurtek i płaszczy, nie patrzyli na innych. A słone krople zmieszałyby się z wodą spływającą po jego twarzy, włosach, ubraniu. Ale obiecał sobie, że nie będzie płakać. Wiedział, że długo nie wytrzyma. Długo wzbierane uczucia wezmą górą i pęknie tama, ale póki co się tym nie przejmował. Starał się nie przejmować.
Poszedł w przeciwnym kierunku niż do domu.
* * *
Tydzień później list dalej leżał nietknięty na stoliku w salonie. Harry spędzał wieczory tępo wpatrując się w ścianę lub siedział na parapecie. Jego towarzyszami były popielniczka, paczka papierosów Benson & Hedges i zapalniczka. Czasem dochodziła do nich butelka piwa. Patrzył w niebo, patrzył na gwiazdy, jednocześnie myśląc tylko o Nim. Marzył, żeby Draco wrócił. W snach zawsze go odwiedzał. Nie poprawiało to samopoczucia zielonookiego bruneta. Wręcz przeciwnie - poranki były jeszcze trudniejsze, więc po prostu przestał sypiać. Hermiona, dawna koleżanka szkolna, spoglądała na niego z wyraźną troską, gdy mijali się na korytarzach Ministerstwa. Marszczyła piegowaty nosek i patrzyła z litością. Harry nie pragnął litości. Chciał być sam. Potrzebna mu była tylko jedna osoba.
Któregoś wieczoru najzwyczajniej w świecie podszedł do stolika i wziął do ręki dwie kartki. Jakby nie minęły tygodnie, jakby nie było żadnego wahania i strachu.
"Kochany.
Przepraszam. Nawet nie wiesz, jak mi przykro. Nawet nie wiesz, jak mi źle. Oszukałem cię, zdradziłem. Nie wiem dlaczego, nie wiem po co. Powiem banalnie - tak wyszło.
Nie chcę odchodzić, ale jestem pewien, że nie będziesz w stanie mi wybaczyć.
Zraniłem Cię, wiem. Przepraszam, choć zdaję sobie sprawę, że ot "przepraszam" niczego nie załatwia. Chcę tylko, byś i ty wiedział, że mnie także boli. Kocham Cię, a myśl, że mogłem cię zranić, jest dla mnie największym cierpieniem.
Zachowałem się jak ostatni dupek. Przepraszam.
D."
Samotna łza potoczyła się po policzku.
"Nie będę płakać, nie będę płakać, nie będę płakać, nie będę płakać, nie będę płakać."
"Draco.
Jestem w trzecim miesiącu ciąży. Mam zamiar ją utrzymać. Mam nadzieję, że zachowasz się honorowo i uznasz dziecko.
Potrzebujemy Cię.
Cho"**
Zmiął drugi list w kulkę i wrzucił do śmietnika. Teraz rozumiał. Serce krwawiło, ale tęsknota była silniejsza. Poznał już ból rozstania i cierpienia samotności. Po dwóch tygodniach rozłąki gotowy był wybaczyć.
I've been livin like an idiot and I deserve every bit of it
I know, today is the day that I aint gonna play in a board
Baby, I'm sorry baby im sorry
But I can no longer walk around with this stress on my chest
I confess...
[Usher, Confessions part II]
* * *
Draco wynajął pokój na stancji u miłej, choć nieco wścibskiej staruszki. Nie chciał mieszkać u Chang. Miał zamiar zażądać badań po narodzinach dziecka. Musiał być pewny. Wysłał jej zdawkowy liścik, by dała znać, gdy będzie się zbliżał termin porodu.
Mógł spokojnie cieszyć się ostatnimi chwilami miłej błogości u boku Harry'ego. Mógł, ale nie chciał. Wystarczająco go oszukał. Jak śmiałby z nim być wiedząc, że cały czas go okłamuje i wkrótce będzie musiał odejść. Pragnął wyszarpnąć go ze swojego serca, by później nie bolało bardziej niż teraz. Ale i tak bolało. Jego dni stały się puste i pozbawione uśmiechu. Wiedział, że już nigdy nie będzie szczęśliwy. Nigdy...
Thinkin' I got it and left you sittin' at home
Thinkin' about me
Bein' a good boy*** that you are
[Usher, Confessions part I]
* * *
Harry siedział nad kartką pergaminu od przeszło godziny. Nie wiedział jak wyrazić to, co czuje. Nie miał pojęcia, jak ubrać to wszystko w słowa.
"Kocham cię. Wracaj."
Miał wrażenie, że nie musi pisać więcej. Poszedł na strych, gdzie swoje gniazdko miała Hedwiga.
- Znajdź go - szepnął, przywiązując liścik do jej nóżki. Skubnęła go pocieszająco w palec i zagruchała. Przez małe okno obserwował jak leci wysoko ponad ulicami Londynu, póki nie znikła mu z oczu.
Chciał tylko jednego. Chciał, aby Draco był przy nim.
* * *
Harry jak zwykle siedział na parapecie. Wdychał nocne powietrze i wsłuchiwał się w ciszę. Stracił już nadzieję. Draco nie przyjdzie. Nie wróci. Jest z nią.
Jego rozmyślania przerwało nieśmiałe pukanie do drzwi. Szybko znalazł się przy drzwiach wejściowych i równie szybko je otworzył. Stali chwilę patrząc na siebie i nic nie mówiąc, nie wykonując najmniejszego ruchu. Włosy Dracona rozsypane były w nieładzie, a na jego ramieniu siedziała Hedwiga, która postanowiwszy zostawić ich samych sobie zagruchała wesoło i poleciała na górę.
- Znalazła cię - stwierdził Harry, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo jest szczęśliwy.
- Przed chwilą - wysapał blondyn, gdyż jego oddech wciąż był nierówny i urywany. - Kupiłem ci coś...
Zaczął szukać czegoś po kieszeniach, ale właśnie wtedy brunet wpadł w jego ramiona i rozszlochał się głośno. Draco stał chwilę zdezorientowany. Spodziewał się krzyków, kłótni. Znowu dostał co innego.
Przytulił kochanka mocno i weszli do mieszkania.
- Tęskniłem - wyszeptał Draco, całując płatek ucha Harry'ego i wdychając jego zapach. - Nie wyobrażałam sobie, że życie bez ciebie jest takie trudne. Przepraszam... - zaczął, ale Harry zamknął mu usta delikatnym pocałunkiem.
- Ciii... - wyszeptał, po czym udali się do sypialni.
* Na potrzebę opowiadania "woman" zostało zmienione na "man"
** Tu mnie natchnęło "Być szlachetnym".
*** Ponownie zmiana na potrzeby opowiadania - z "girl" na "boy"