41
IV
Gdy takim oddawałam się; myślom nagle zaturkotały pod gankiem koła, a turkotowi temu
zawtórowało przyspieszone bicie mego serca.
Ktoś przyjechał, pierwszy gość, którego ujrzeć miałam w domu mej matki. Pierwsza osoba
z jej świata, która mnie miała zobaczyć. Trwoga mię zdjęła. A tu jeszcze matki mojej nie ma
w bawialnym pokoju. Tuż, tuż gość wejdzie... Jakże się ukłonię, jakie pierwsze słowo wymówię?
Zerwałam się z krzesła na równe nogi.
"Ucieknę"
pomyślałam i frunęłam przez pokój.
Niestety! U wejścia do drugiego pokoju musiałam stanąć na progu jak wryta: bulion od
portiery zaplątał się w szerokiej, białej frędzli, którą oszyta była moja błękitna suknia. Pochyliłam
się i drżącymi rękami zaczęłam rozplątywać frędzle. Ale niełatwa była z nią sprawa.
Jedwab okręcił się i zamiast rozwikłać go, jeszcze gorzej plątałam. W przyległym pokoju
posłyszałam męskie stąpanie. Czułam, że rumieńce uderzają mi do twarzy.
"Otóż
myślałam
zamiast polepszyć, pogorszyłam moje położenie. Będę musiała powitać
gościa, nie mogąc ruszyć się od progu!"
Targnęłam raz jeszcze i zrobiłam to tak silnie, że uwikłanie mojej odzieży jeszcze się
wzmocniło.
Do pokoju wszedł młody mężczyzna. W stanowczej chwili wróciła mi odwaga. Wyprostowałam
się rezolutnie, o ile pozwalała mi na to przymocowana do portiery suknia, i ozwałam
się:
Bardzo przepraszam pana, że nie mogę ani kroku postąpić na powitanie, ale frędzla od
sukni splątała mi się z portierą.
Mówiłam to prawie z płaczem, tak upokarzało mię śmieszne, jak mi się zdawało, moje
położenie.
Młody człowiek z uśmiechem podszedł do mnie i rzekł:
Wszak to zapewne kuzynkę Wacławę widzę?
Tak
odpowiedziałam.
Jestem Franciszek W.
wymówił z ukłonem i podał mi rękę.
Kuzynek Franuś!
zawołałam odzyskując zupełnie śmiałość
o! jakże się to stało, że
nie poznałam kuzynka !
Trudno to kogoś poznać, jeżeli się go widziało dwunastoletnim malcem, a spotyka na
nowo dorosłym człowiekiem. I ja bym kuzynki może nie poznał, gdybym nie wiedział, że ją
tu znajdę.
O, niechże mi kuzynek pomoże wyplątać się z uwięzi, bo doprawdy poruszyć się nie
mogę!
Najchętniej to uczynię
odpowiedział kuzynek i przyklęknąwszy na jedno kolano zaczął
mocować się z poplątanymi nićmi jedwabiu.
Ależ, jak widzę, kuzynka w formalną popadłaś niewolę!
wymówił z uśmiechem.
Wyraz niewola przypomniał mi przed chwilą rozmowę moją z matką i wywołane nią moje
rozmyślania. Spoważniałam nagle i wyrzekłam bardzo serio:
Rozplącz co prędzej moje frędzle, kuzynku, bo znieść nie mogę niewoli.
Kuzynek, który ciągle klęczał na jednym kolanie, podniósł nagle głowę i prosto w twarz
mi popatrzył.
A jednak
rzekł uchylając się znowu nad splątaną frędzlą
kuzynka często spotkasz się
w świecie z niewolą.
Kiedy kuzynek patrzył na mnie, pierwszy raz spostrzegłam, że ma błękitne oczy z bardzo
miłym wyrazem, a gdy wymawiał ostatnie słowa, zdało mi się, że głos jego był trochę smutny.
W tej chwili z sąsiedniego pokoju weszła moja matka; spostrzegłszy mię stojącą nieruchomie
i kuzynka klęczącego, zatrzymała się na progu zdziwiona.
Co to jest?
spytała
Franusiu, w jakiejże romantycznej znajduję cię postawie?
Wyrzekła to ze śmiechem, ale zdawało mi się, że śmiech ten był nieco przymuszony. Kuzyn,
który właśnie co uwolnił moją suknię, częścią porwawszy, częścią rozplątawszy jedwab,
w którym utkwił nieszczęsny bulion, zerwał się spiesznie i z wielkim uszanowaniem powitawszy
moją matkę opowiedział jej historię całego zdarzenia. Wysłuchawszy go z uśmiechem,
matka moja rzekła do mnie:
Jest to dla Waci mała nauczka, że panna dorosła, która przestała już być pensjonarką i
nosi długie suknie, powinna na każdym kroku być bardzo uważną i ostrożną.
Z tonu, jakim matka moja to mówiła, i ze spojrzenia, jakie rzuciła na mnie, poznałam, że
wyrazy jej nie były tak proste, jakimi się być zdawały, ale miały podwójne jakieś znaczenie.
Kuzyn zajął się rozmową z moją matką i przestał zwracać na mnie uwagę. Ośmielona tym,
przypatrywałam się mu ciekawie.
Przed wyjazdem na pensję widywałam go małym chłopaczkiem, gdy go do rodziców moich
przywoziły w odwiedziny dwie ciotki mojej matki, a jego dalekie krewne, które, jak mi
mówiono, miały go na opiece. Jakże się od tej pory odmienił. Z małego chłopaczka, trochę
niezgrabnego i wiecznie rozczochranego, stał się wcale przystojnym młodym człowiekiem.
Już wtedy, kiedy klęcząc przede mną spełniał wielkie dzieło rozplątywania mojej frędzli,
uważałam, że miał błękitne oczy z miłym wyrazem; teraz zobaczyłam jeszcze światłopłowe,
gęste włosy, odrzucone w tył nad czołem niezbyt wysokim, ale białym i pogodnym. Rysy
miał ściągłe, delikatnością przypominające twarz kobiecą, i małe jasne wąsiki.
Podano herbatę, przy której kuzynek rzekł do mojej matki:
Ciotka Hortensja i ciotka Ludgarda przysłały mię tu z oświadczeniem, iż pragną co prędzej
zobaczyć kuzynkę Wacławę.
Wiedziałam, że mówił o krewnych swych, które go wychowały, a były rodzonymi ciotkami
mojej matki.
Matka moja odpowiedziała:
Jak tylko Wacia opatrzy się trochę w domu, natychmiast pojedziemy do Rodowa i zaprezentuję
ją ciotkom. Czy pamiętasz babki twoje, Waciu?
zwróciła się do mnie z zapytaniem.
Odpowiedziałam, że pamiętam tylko długie szeleszczące ogony ich sukien i białe koronkowe
ich czepce.
Uśmiechnęła się na to moja matka.
Ciotki moje
rzekła
lubo są już w podeszłym wieku, pilnie dotąd strzegą wszystkich
zwyczajów światowych. Zobaczysz w nich prawdziwe wzory dam wielkiego świata, które do
późnych lat zachowały w ubiorze, układzie i obejściu się dystynkcję wyższych towarzystw. A
jakże tam idzie gospodarstwo w Rodowie?
zwróciła się z zapytaniem do kuzynka Franusia.
Kuzynek zarumienił się trochę.
Doprawdy... nie wiem
odpowiedział z .zakłopotaniem.
Przecież jesteś niby zarządcą gospodarstwa ciotek?
zaśmiała się moja matka.
Przyznam się kuzynce
odpowiedział zawsze z pewnym zakłopotaniem się Franuś
nie
mam szczególnego zamiłowania w gospodarstwie. Potem ciotka Hortensja sama się miesza
bardzo do rządów, a mnie pozostaje tylko spełnić niekiedy jej polecenia.
Gdy to mówił, spostrzegłam, że po twarzy jego przemknął się wyraz smutku. Po herbacie
matka moja wyszła z salonu, a kuzynek przysunął się do mnie.
Czy pamięta kuzynka
rzekł
jak to, gdy przyjeżdżałem z ciotkami do jej rodziców,
.uczyliśmy się razem przez sznur skakać, a kuzynka śmiała się ze mnie, że niezgrabnie skakałem?
O, pamiętam!
odpowiedziałam
a kuzyn pamiętasz, jak rozbiłeś piłką lustro w mamy
pokoju?
O! pamiętam, ciotka Hortensja kazała mi wtedy klęczeć za karę, a kuzynka tak mię żałowałaś,
że aż zanosiłaś się od płaczu.
O! pamiętam, pamiętam! I potem ojciec na pocieszenie nas przywiózł nam z miasta
książkę z obrazkami.
W której była powiastka o jakimś grzecznym Franusiu, a kuzynka mówiłaś, że to ja jestem
taki grzeczny...
Spodziewam się, że kuzynek i teraz jest grzeczny...
Do usług kuzyneczki.
Ostatnie słowa wymówił z bardzo zgrabnym ukłonem.
A ileż to już lat upłynęło od tego czasu, jak kuzynek przyjeżdżałeś do nas?
O wiele, wiele! Kuzynka nie miałaś wtedy więcej jak lat ośm.
A kuzyn ile lat miał wtedy?
Dwanaście.
Więc kuzyn o cztery lata ode mnie starszy?
Tak.
Więc teraz ma rok dwudziesty drugi...
Dwudziesty drugi.
A ja siedemnaście lat skończyłam miesiąc temu.
Tośmy to oboje starzy!
Okropnie!
Co widzę? Kuzynka masz już siwe włosy.
Kuzynek pełno zmarszczek na czole!
I śmialiśmy się długo, głośno, wcale nie po staremu.
Ależ kuzynek tak się odmienił...
zaczęłam znowu rozmowę.
A kuzynka wcale nie
przerwał Franuś
jak była, tak i jest prześliczną.
Musiałam zarumienić się po uszy, bo poczułam na twarzy straszne gorąco. Męczyłam w
palcach moją nieszczęśliwą frędzlę i nie mogłam oczu podnieść na kuzynka, tak byłam zmieszana
jego komplementem.
Gdy nareszcie wzrok podniosłam, zobaczyłam, że patrzył na mnie ciągle, a błękitne jego
oczy były błękitniejsze niż wprzódy.
,,Podobam się mu!"
mignęła mi myśl przez głowę i pierwszy raz w życiu poczułam
przyjemność, jaką myśl taka sprawia. Była ona tak żywą, że aż mi serce żywiej uderzać zaczęło.
W tej chwili weszła do pokoju moja matka i powiedziała, że ponieważ muszę być zmęczoną
podróżą, powinnam już udać się na spoczynek. Miałam wielką ochotę zostać jeszcze trochę
z nią i z kuzynkiem i oświadczyłam, że nie czuję się wcale zmęczoną.
Co mi tam prawisz
łagodnie odpowiedziała matka
wiem ja, że takie jak ty nowicjuszki
w świecie nigdy spać nie chcą. Pomimo to zbyt długiego czuwania strzec się należy,
bo źle wpływa na piękność cery. Idź więc, idź i odpocznij po tak dalekiej drodze!
Niechętnie powstałam, aby być matce posłuszną, i widziałam, jak kuzynek aż do drzwi
przeprowadził mię wzrokiem.
W gabinecie moim paliły się świece i przy toalecie stała oczekując mię panna służąca.
Jaką suknię mam panience przygotować na jutro?
spytała.
Nad rozstrzygnięciem tej kwestii myślałam długie dwie minuty, ale niestety nie mogłam
ogarnąć pamięcią kolorów i form wszystkich sukien, jakie były w mym posiadaniu. Służąca
szafy znowu pootwierała przede mną, a ja, po półgodzinnych wahaniach się, wybrałam na
jutro bladoliliową suknię ozdobioną czarnymi koronkami. W kwadrans potem leżałam już w
mięciuchnym łóżeczku zasłanym haftowaną bielizną, a przy mnie stała moja Binia, która jak
zwykle przyszła mię przeżegnać przed nocą. Alabastrowa lampka z przyćmionym światłem
paliła się na kominku i łagodnie oświetlała zielony sypialny pokoik. Zgrabne sofki i fotele
wychyliły się z cienia, po stolikach błyskały złocone kubeczki i flakony, zielona firanka w
miękkich fałdach zasłaniała do połowy otwór alkowy, w której stało łóżko, napełniając ją
dziwnie przyjemną ciszą i półświatłem.
Jakiż śliczny ten mój pokoik! To raik prawdziwy!
rzekłam do Bini.
Daj Boże
odpowiedziała
aby ci w nim dobrze i spokojnie było.
Ja nie chcę, Biniu, aby było spokojnie!
zawołałam ze śmiechem.
Przeciwnie, chcę,
aby u mamy bywało wiele, wiele gości, ażebym się wszystkim podobała, aby mię wszyscy
chwalili, aby mama co najprędzej wydała u siebie tańcującą zabawę i abym pierwszego mazura
tańczyła z kuzynkiem Franusiem!
Binia nic nie odpowiadała, tylko uśmiechnęła się i znacząco pokiwała głową. Ucałowałam
ją w oba policzki; a gdy odeszła, zaczęłam rozmyślać nad tym pierwszym dniem, co mi upłynął
w domu matki.
"Jakże szczęśliwa jestem, że mam taką dobrą, śliczną, miłą matkę!"
pomyślałam i przy
tej myśli zaczęły mi się zamykać do snu powieki, a przed rozmarzonym wzrokiem przesuwały
się piękne pokoje domu naszego, szafy pełne sukien, cacka toaletowe, pomiędzy którymi
zamigotały parę razy błękitne oczy kuzynka.
Błogość nieokreślona ogarnęła mię całą, serce uderzało mi w piersi z wolna, rozkosznie...
poduszki, na których spoczywała moja głowa, były tak miękkie... alkowa taka cicha... wpółoświetlona...
wpółciemna... Zamknęłam zupełnie oczy i zdawało mi się, że firanka, przysłaniająca
alkowę, kołysze się powoli, fałdy jej pochylają się ku sobie, z cichym szmerem coś
szepczą do siebie, niby te drzewa, co na polach dotykają się szczytami, wietrzykiem poruszane.
Coraz mgliściej, coraz niewyraźniej snuły się przed mym wzrokiem obrazy w dzień widziane,
coraz ciszej, coraz tajemniczej szeptała nade mną firanka...
Nagle otworzyłam uśpione już oczy i usiadłam na łóżku. Wyraźnie, wyraźnie posłyszałam,
jak ktoś obok mnie wymówił:
"Nie ufaj zbyt połyskom, dziecię moje, i nie oddawaj im całego serca twego!"
Obejrzałam się wokoło z instynktowną trwogą i naturalnie nikogo nie zobaczyłam. Na stoliczku
tylko przy łóżku leżał list mego ojca, który wyjęłam z kieszonki od sukni i tam położyłam.
Oparłam twarz na ręku i zamyśliłam się. Wtedy na pamięć przyszedł mi ojciec mój.
"Dlaczego nie jest on tutaj z nami?"
myślałam. Wyobraziłam go sobie w krajach dalekich,
cudzych i łzę poczułam w oku.
KONIEC ROZDZIAŁU
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Waclawa79Waclawa57Waclawa82Waclawa52Waclawa24Waclawa83Potocki Wacław PoezjeWaclawa49Waclawa87Waclawa10Waclawa58Waclawa8Waclawa20więcej podobnych podstron