Małkiewicz Wybory czerwcowe 1989


Andrzej Małkiewicz
Wybory czerwcowe 1989

L. Wałęsa: Droga do wolności. 1985-1990. Decydujące lala. Warszawa 1991.
J. Wasilcwski: Kontraktowy Sejm jako miejsce formowania się elity politycznej. W: J. Wasilewski, W.

Wesolowski (red.): Początki parlamentarnej..., op. cit.
J. Wasilewski, W. Wesolowski (red.): Początki parlamentarnej elity. Posłowie kontraktowego Sejnm. Warszawa

1992.

J. Waszkiewicz (red.): Zmiany strukturalne w Polsce: diagnoza, analiza, perspektywy. Wrocław 1993.
J. Wiatr, J. Raciborski: Wybory w PRL: doświadczenia i wnioski. Warszawa 1987.
A. Zybertowicz: Wuścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i układ posinomenklaturowy. Komorów 1983.

88

Bibliografia

A. Anusz: Niezależne Zrzeszenie Studentów w latach 1980-1989. Warszawa 1991 (autorstwo lej książki budzi

wątpliwości, wykorzystuję z niej głównie przytoczone tam dokumenty).
W. Beres, J. Skoczyłaś, C. Kiszczak: Generał Kiszczak mówi prawie wszystko. Warszawa 1991.
M. Berezowski: Koniec epoki. Wywiady. Warszawa 1991 [rozmawiają: K. Barcikowski, W. Jaruzelski, Z.

Messner, M. Orzechowski, I. Sekuta, J. Urban].
I. Białecki, B. Heyns: Poparcie dla "Solidarności" a wynik wyborów w 1989 roku. W: L Kolarska-Bobińska, P.

Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów, -t czerwca 19S9. Warszawa 1990.
Z. Bujak: Przepraszam za "Solidarność". Warszawa 1991.
A. Czubiński: Dzieje najnowsze Polski. Polska Ludowa {1944-1989}. Poznali 1992.
J. Czyżewski: Trzęsienie ziemi w MON. Warszawa 1993.
L. Dobrzyńska-Rybicka: Wybory powszednie w świetle psychologii społecznej l etyki. Poznań 1925.
K. Dubiński: Magdalenka-transakcja epoki. Warszawa 1990.
A. Florczyk, T. Żukowski: Nowa geografia polityczna Polski. W: L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasiewicz, Z. W.

Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów..., cip. cit.
H. Galus: Transformacja ustrojowa Polski w XX w. jako problem teoretyczny i badaivczy socjologii polityki. W:

O. Sochacki (red.): Socjologia polityki w Polsce. Gdańsk 1991.
S. Gebethner: Wybory do Sejmu i Senatu 1989 r. (wstępne refleksje). "Państwo i Prawo" 1989, nr 8.
B. Geremek: Od dekompozycji do demokracji?W: P. Smoleński (red.): Szermierze Okrągłego Stołu, Zwippietlia

i nadzieje. Warszawa 1989.

B. Geremek, J. Żakowski -.Rok 1989. Bronisław Geremek opowiada. Jacek Żakowski pyta. Warszawa 1990.
J. P. Gieorgica: Polska lokalna we władzy PZPR. Warszawa 1991.
N. Harrop, W. L. Miller: Electlons and Yoters. A Comparatlvelntroductlon. Houndmills 1987.
J. Hausner (red.): Ekonomiczne uwarunkowania ksztahowania się sytuacji politycznej w Polsce w 1988 roku.

Kraków 1990.

J. Holzer, K. Leski: Solidarność w podziemiu. Łódź 1990.
?. W. Hołubiec, J. W. Mercik: Techniki i tajniki głosowania. Warszawa 1992.
A. Jabłoński, A. Antoszewski (red.): Polski przełom polityczny 1989. Miedzy totalitaryzmem i demokracja

Materiały sympozjum polilologicznego. Wrocław 1990.
K. Jasiewicz: Zachowania wyborcze w świetle badań z serii "Polacy". W: L. Kolarska-Bobińska, P.

Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów..., op. cii.
R. Kałuża (red): Polska, wybory '89. Warszawa 1989.
\. Kania: Marszałkowie i prezesi. Mówią - Dyzma Gala), Stanisław Gucwa, Roman Matinowski. Warszawa

1992.
L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów. 4 czerwca

1989. Warszawa 1990.
\. Koralewicz, M. Ziótkowski: Mentalność Polaków. Sposoby myślenia o polityce, gospodarce i życiu

społecznym w końcu lat osiemdziesiątych. Poznań 1990.
<. Korzeniowski: Ku pojęciu poczucia alienacji. "Przegląd Psychologiczny" 1986, nr 29.
(. Korzeniowski: Poczucie podmiotowości -alienacji politycznej. "Sludia Psychologiczne" 1987, z. 2. -
(. Korzeniowski: Poczucie podmiotowości-alienacji politycznej. Uwarunkowania psychospołeczne. Poznań

1991.
C Koseta: Rota Kościoła katolickiego w kampanii przed wyborami czerwcowymi. W: L. Kolarska-Bobińska, P.

Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów..., op. cit.

S. Kowalski: Drużyna Wulfsy. Uwagi o kampanii wyborczej "Solidarności". W: L. Kolarska-Bobińska, P.

Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki liadiiń -wyniki wyborów..., op. cii.
M. Kozakiewic/.: Byłem marszałkiem koniruklowego. Warszawa 1991.
P. Kuczyński: Sondaż przedwyborczy dla "Lejournal des eleclions ". W: L. Kolarska-Bohiń.ska, P. Łukasiewicz,

Z. W. Rykowski (red.): Wyniki Iwdmi -wyniki wyborów ..., op. cii.
W. Kuczyński: Zwierzenia zausznika. Warszawa 1992.
M. Kudej: Podstawom' problemy systemu wyborczego PKL (w lalach 1984-1988). "Studia loridica Silesiana",

t. 13. Katowice 1990.
J. Kuroń: Mojlizupa. Warszawa 1991.

J. Kuropieska: Juk kaiidydowiilnii mi senatora. "Zeszyły Historyczne" Paryż 1990, z. 91.
A. W. I.ipiński: Plebiscyt i odmowa. Studium lerenoire reakcji wyborczej 1989 roku. Warszawa 1990.
A. W. Lipiński: Solidarnościowy ruch iniodochlopski. W: "Państwo i kultura polityczna. Zeszyty politologicz-

ne" vol. 9, Warszawa 1990.

A. Lusirzykowski (red.): l.okólny synem spo/eczno-poliłyczny w procesie przemian. Warszawa 1990.
E. Łętowska: Baba na świecznik. Warszawa 1992.
P. Łukasiewicz: "Syn legionisty" c:yll sylwetki kandydatów w propagandzie wyborczej. W: L. Kolarska-Bohiń-

sk;i. P. Łukasiewicz. Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki w\'borów.... op. cii.
A. Malkiewicz: Gcncia usiuw \\yziiiinio\\ycli z maja 1989 r. W: Kościół. Państwo. Społeczeństwo. Materiały z

konferencji naukowej Znk/udn Historii Idei Politycznych i Sadu S/nsklego Okręgu Wojskowego. Wroclaw,

czerwiec 1991 r. Wrocław 1991.
A. Małysiak: Kola państwu w transformacji ustroju gospodarczego. W: J. Waszkicwicz (red.): Zmiany

strukturalne w Polsce: diagnoza, wiu/izu, perspektywy. Wrocław 1993.
G. Mink: Silą czy rozsądek. Historia społeczna i poll^cznci Polski {19S<)-19!-i()). Warszawa 1992.
J. Moskalewicz: Przedwyborczy -sondaż "Solldurnosci" w okręgu Wcirszciwa-Mokotów. W: L. Kolarska-Bobiń-
ska, P. Łukasiewicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki hadtlń -wyniki wyborów..., op. cit.
I. Pawlak: Podziały w klubach poselskich. W: J. Wasilcwski, W. Wcsolowski (red.): Początki parlamentarnej

elity. Posłowie kontraktowego Sejmu. Warszawa 1992.
M. Pietrz.ik: Stosunki miedzy państwem i Kościołem w świetle ustaw wyznaniowych z 17 maja 1989 r.. "Państwo

i Prawo"1991, nr l.

Polacy SIS. Dynamika konfliktu a szansę reform. Raport z badania "sprawy Polaków '87". Warszawa 1989.
J. Raciborski: Ryluul, plebiscyt czy wybory? Socjologiczna analiza wyborów do rad narodowych w 198S r.

Warszawa 1989.

J. Raciborski: Wzory zachowań wyborczyoli u dawne modele wyiwrów. W: L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasie-
wicz. Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów..., op. cit.
M. F. Rakowski: Jak to sif stało. Warszawa 1991.
M. F. Rakowski: /.anim siane przed Iryhiiitaicm. Warszawa 1992.
M. Rulkowska: Ruch związkowy w Łodzi i województwie łódzkim (1980-1990). W: A. Lusirzykowski (red.):

Lokalny system ..., op. cii.

A. Rychard, A. Sulek (red.): Legitymacja. Klasyczne teorie i polskie doświadczenia. Warszawa 1988.
B. Rychlowski: Niestabilność Europy Wschodniej u bezpieczeństwomiędzynarodowe. Warszawa 1991.
F. Ryszka: Państwo stanu wyjątkowego. Wrocław 1985.

A. Siciński (red.): Nazajutrz. Reakcje społeczeństwa polskiego na katastrofę w Czernobylu. Warszawa 1989.
F. Siemieński: Kwietniowa nowela konstytucyjna 1989 roku. "Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny"

1989, nr 4.
E. Skotnicka-Illasiewicz: Drogi do Sejmu. W: J. Wasilewski, W. Wcsołowski (red.): Początki parlamentarnej

elity ..., op. cii.

P. Smoleński (red.): Szermierze Okrągłego Stołu. Zwątpieniu l nadzieje. Warszawa 1989.
L. Sobkowiak: Determinanty przełomu politycznego 79iW roku. W: A. Jabłoński, A. Anioszcwski (red.): Polski

przełom polityczny 1989..., op. cii.
J. Sommer: Znaczenie wyiwrów do Sejmu i Senatu w 19S9 roku dla kształtowania się nowego systemu

politycznego. W: A. Jabłoński, A. Antoszewski (red.): Polski przelom polityczny 1989..., op. cit.
H. Suchocka, L. Kański: Zmiany konstytucyjnej regulacji sadownictwa l prokuratury dokonane w roku 1989,

"Państwo i Prawo" 1991, nr l.

E. Śmiłowski: Czerwcowe wybory parlamentarne w sondażach CBOS. W: L. Kolarska-Bobińska, P. Łukasie-
wicz, Z. W. Rykowski (red.): Wyniki badań-wyniki wyborów..., op. cii.
J. Vt\aan:Jajakobyfy. Warszawa 1991.

mogła zgodnie z kontraktem "Okrągłego. Stołu", a nawet więcej - bo zwyciężyła
moralnie.

Ale obok tego PZPR poniosła porażkę nie do naprawienia, która rychło doprowadziła
do jej rozpadu. Wprawdzie i "Solidarność" coś straciła, ale straty były nieporównywalne.
Jak mówił L. Wałęsa: "Planowaliśmy, że wybory będą przy Związku, a okazało się, że
Związek jest przy wyborach, bo one go przysłoniły"3. "Solidarność" oddała do parlamen-
tu swoich najlepszych ludzi. Wielu innych, dla których ruch społeczny, jakim w istocie
była dotychczas "Solidarność", stanowił główną płaszczyznę aktywności społecznej,
przeszło definitywnie do działalności w stowarzyszeniach i organizacjach politycznych
uzyskujących obecnie samodzielność - zwłaszcza w komitetach obywatelskich4.

Po oddaniu najlepszych sił sama "Solidarność" nie była już zdolna, by wrócić do
dawnej liczebności ani wpływów w społeczeństwie. Działał jeszcze jej mit, tradycja,
zwłaszcza zaś charyzma L. Wałęsy, dzięki czemu Związek nie zszedł na margines życia
społecznego. Główną uwagę skupił jednak na sobie Sejm i tam dokonywały się główne
wydarzenia, a płaszczyzna PZPR - "Solidarność" - od sierpnia 1980 r. do kwietnia
1989 r. ogniskująca główne problemy kraju - straciła kluczową rolę.

Wybory zapoczątkowały -jak trafnie określił przenikliwy zawsze Kisiel - "epokę
STWÓRCZEGO CHAOSU"5, rozpad dotychczasowych struktur politycznych i wyłania-
nie się zupełnie nowych, były początkiem generalnej przebudowy państwa i przegrupo-
wania sceny politycznej. Ale to już odrębny temat.

Pewne reminiscencje samych wyborów trwały jeszcze dość długo. Przebieg i wyniki
wyborów do Sejmu stały się przedmiotem licznych protestów wyborczych6. Do Sądu
Najwyższego wpłynęło ogółem 37 protestów dotyczących wyboru posła. Wszystkie
zostały rozpoznane zarówno przez Sąd Najwyższy jak i przez Komisję Regulaminową i
Spraw Poselskich Sejmu. 7 protestów oddalono ze względu na niezachowanie 7-dniowe-
go terminu lub wniesienie przez osobę nieuprawnioną. W 17 wypadkach stwierdzono, że
wbrew treści protestów nie doszło do naruszenia ordynacji.

W 3 wypadkach stwierdzono naruszenia ordynacji, które jednak nie miały wpływu na
ostateczny wynik wyborów. Dotyczyły one przymuszania żołnierzy służby zasadniczej
do udziału w głosowaniu, ale z pozostawieniem im możliwości dokonywania swobod-
nego wyboru na kogo głosują; uniemożliwienia niektórym osobom udziału w drugiej
turze głosowania; odmowy przez komisję wyborczą umieszczenia przy nazwisku
jednego z kandydatów symbolu NSZZ RI "Solidarność". Protestów tych postanowio-
no nie uwzględniać.

Dwa protesty dotyczyły nieumieszczenia na listach kandydatów osób zgłoszonych z
zachowaniem wszystkich zasad prawnych do mandatów przyznanych PZKS, ale skreślo-
nych z listy członków PZKS przez instancje Stowarzyszenia, zresztą decyzjami niepra-
womocnymi - za samowolne zgłoszenie swoich kandydatur do Sejmu. W wypadku

3 L. Watęsa: Będziemy mieli taką Polskę na jaką zasłużymy. TS nr l, 2 czerwca 1989. Zob. też J. Biatecki,
3. Heyns: op. cit., s. 239.

4 A. Chećko: Trzecia noga. "Polityka" nr 26, l lipca 1989.

5 Kisiel: Kolegom z " Tygodnika" do sztambucha. TP nr 24,11 czerwca 1989.
* W. Maszenda: Powyborcze remanenty. ÓW nr 45,11 lipca 1989.

Dariusza Krześniaka, kandydującego w okręgu Warszawa Praga Północ, Sąd Najwyższy i
Komisja sejmowa dopatrzyły się pewnych nieprawidłowości, uznały jednak, że nic doszło
do zasadniczego naruszenia ordynacji. W wypadku okręgu wyborczego w Gdyni jeden z
kandydatów - Henryk Góra - przeszedł do drugiej tury wyborów, po czym został
skreślony i w drugiej turze pozostał tylko jeden kandydat Marian Szalybełko. W rezultacie
wyborcy pozbawieni zostali możliwości rzeczywistego wybierania między kandydatami. W
tej sytuacji Sąd Najwyższy zwrócił się do Sejmu z propozycją uwzględnienia protestu,
podtrzymała ją również po kilkumiesięcznych burzliwych dyskusjach komisja sejmowa.
Kolejna burzliwa debata odbyła się na forum Sejmu. Posłowie reprezentujący PZKS oraz J.
Łopuszański i S. Nicsiolowski z OKP proponowali uznać faktyczny wynik wyborów,
mimo wszelkich uchybień prawnych. Jednak większość OKP i pozostałe kluby opowie-
działy się za uznaniem protestu i tym samym mandat M. Szatybełki uchylono, zarządzono
nowe wybory . Pozostałe protesty Sejm zdecydował się oddalić .

Wyniki wyborów do Senatu nie budziły tak poważnych wątpliwości. 5 lipca Senat
stwierdził ważność wyborów i więcej nic wracano do tej sprawy.

Formalnie nowy parlament rozpoczął pracę 4 lipca 1989 r., tego dnia posłowie i
senatorowie złożyli ślubowanie i wybrali organy kierownicze obu izb. W rzeczywistości
jednak obrady klubów rozpoczęły się już 23 czerwca, od tego też dnia parlament, nazwany
później kontraktowym, zaczął kształtować nowy obraz życia politycznego w Polsce.

7 Slenogram Sejmu, l grudnia 1989, l. 92-127, 132; Mon. Poi. 1989, nr 40, póz. 314. W wyniku powtórnego
głosowania M. Szatybcłko zoslal ponownie wybrany, leraz już bez naruszenia ordynacji.

8 Slenogram Sejmu, l grudnia 1989,1.128-132.

9 Slenogram Senatu, 5 lipca 1989,1.10-15; Mon. Poi. 1989, nr 22, póz. 16,

85

Zakończenie

Od Jałty polityka Zachodu, mimo rozmaitych szczegółowych modyfikacji, opierała
lię na niezmiennym założeniu, że dopóki istnieje Związek Radziecki z jego potencjałem
nilitarnym to położenie polityczne Europy na wschód od Łaby nie może ulec zmianie. W
ej sytuacji główny wysiłek kierowano na umacnianie granicy oddzielającej od imperium,
iowstrzymywanie prób jej przesuwania oraz przygotowywanie zbrojnej rozprawy z jego
[imią. Dopiero sukces militarny mial umożliwić wyzwolenie zniewolonych dotychczas
larodów. Dlatego popieranie ruchów demokratycznych w tej części świata traktowano
ako działanie pomocnicze, osłaniające, odwracające uwagę, jednak pozbawione samo-
Izielnego znaczenia i skazane na niepowodzenie.

Wyniki wyborów czerwcowych w Polsce wykazały błędność tych założeń. Okazało
ię, że nie zewnętrzna przemoc militarna czy też jej groźba, ani wybuch walki zbrojnej o
/olność narodową, ale demokratycznie, bez użycia przemocy wyrażona wola społeczeń-
twa może skruszyć rzekomy determinizm dziejowy. O radykalnej zmianie sytuacji
olitycznej w Polsce nie zadecydowały same tylko przesłanki ekonomiczne, militarne,
omoc Zachodu czy też upadek imperium radzieckiego - choć wszystkie te czynniki
dograły pewną rolę. Decydujące jednak okazały się przekształcenia w mentalności, w
wiadomości społecznej, będące z kolei następstwem zmian, jakie się dokonywały w
olsce i w świecie. Rządzący zdawali sobie sprawę z zachodzenia tych przeobrażeń, choć
ie doceniali ich skali. Pragnęli zmodyfikować mechanizmy sprawowania władzy, jednak
kazali się niezdolni do wyzbycia się odziedziczonych z przeszłości autorytarnych
awyków i wyobrażeń.

Sukces wyborczy "Solidarności" był wynikiem rozczarowania społeczeństwa do
)cjalizmu, do dotychczasowego systemu rządów, wynikiem wieloletniej, pokojowej
alki sił opozycji, ale także rezultatem zaangażowania się w kampanię wyborczą setek
sięcy ludzi, którzy w krótkim czasie zorganizowali olbrzymią strukturę komitetów
lywatelskich, wraz z całym ich otoczeniem, strukturę, która okazała się zdolna do
-zeprowadzenia skromnymi środkami ogromnej kampanii politycznej. Kierownictwo
ŁPR nie przewidziało tego. O ile doceniało skalę społecznego niezadowolenia - i
>awiało się jej - to zarazem nie doceniało możliwości "konstruktywnej" mobilizacji,
) której okazało się zdolne polskie społeczeństwo. Przywódcy partii, przyzwyczajeni do
^kontowania wyuczonej bezradności społeczeństwa1, zachowali się wobec elektoratu
sposób arogancki - i przegrali.

' E. Skotnicka-Illasiewicz: op cit., s. 168-169.

Wybory czerwcowe były wielką próbą: dla opozycji próbą pokojowego przeobrażenia
Polski, uwzględniającą konieczność przejściowego kompromisu z dotychczasową wła-
dzą. Dla PZPR było to usiłowanie oparcia swej władzy na nowych podstawach, z
uwzględnieniem konieczności jej uszczuplenia, podzielenia się nią z opozycją; wybory
były elementem walki o uzyskanie czasu na przegrupowanie sił i przedłużenie swoich
rządów. Wynik wyborów przyniósł przeobrażenia głębsze niż ktokolwiek śmiał przypu-
szczać, wydarzenia zaczęły się od tej chwili toczyć w zupełnie nowym kierunku.

W intencjach obu stron kontraktu zawartego przy "Okrągłym Stole" wybory miały
zapoczątkować okres ograniczonego współudziału opozycji w rządzeniu państwem,
miały zapoczątkować czteroletni proces stopniowej jego przebudowy. W zamierzeniach
kierownictwa PZPR miał lo być okres wytchnienia, który zamierzano wykorzystać na
przebudowanie partii i oparcie władzy związanych z nią elit na bardziej pewnych niż
dotychczas zasadach, zwłaszcza na nowym fundamencie ekonomicznym, czemu służył
rozpoczęty niedawno proces prywatyzacji. Wymagało to wprawdzie podzielenia się
częścią władzy z opozycją, ale nie zamierzano odstępować jej w całości.

W intencjach kierownictwa "Solidarności" czteroletni okres kompromisu miał umo-
żliwić przebudowę, demokratyzację państwa i całego życia politycznego, zbudowanie
silnych struktur opozycji, rozpoczęcie odbudowy gospodarki kraju na nowych zasadach.
Po tym okresie spodziewano się zdobyć, w sposób legalny, pełną władzę.

We wszystkich tych rachubach obie strony kontraktu nie wzięły pod uwagę nastrojów
społeczeństwa, które nic chciało już czekać, pragnęło przebudowy szybkiej, gruntownej.
Uwierzono, że kandydaci z "drużyny Lecha" zapewnią realizację takich właśnie aspiracji,
dlatego też obdarzono ich tak daleko idącym zaufaniem. Stworzyło to nową sytuację,
obligującą zwycięskich parlamentarzystów, reprezentujących opozycję, do działania w
nowym Sejmie i Senacie w sposób bardziej radykalny niż zamierzali w chwili przystępo-
wania do walki wyborczej. Ale również posłowie wybrani z mandatów "koalicyjnych" w
dużej części zawdzięczali ten wybór swej krytyce dotychczasowego systemu, oni więc
także czuli się zobligowani do działań reformatorskich. Wytworzyło to razem całkowicie
nową sytuację polityczną, w której wydarzenia musiały potoczyć się inaczej niż uzgo-
dniono to przed wyborami.

Trzeba podkreślić, że - w obliczu skali istniejących w kraju emocji i napięć
społecznych - kampania wyborcza miała przebieg stosunkowo spokojny. Konflikty,
które miały miejsce podczas jej przebiegu nic wykraczały poza normy przyjmowane
w demokracjach zachodnioeuropejskich, co Maciej Kozłowski ocenił jako "wspólne
zwycięstwo wszystkich uczestniczących w wyborach stron i dobry prognostyk na
przyszłość"2. Wyborcy podeszli do całej kampanii, a zwłaszcza samego głosowania, z
niewiarygodną powagą, przez co wyniki wyborów nabrały tym głębszego znaczenia.

Obie strony rywalizacji odniosły formalny sukces: PZPR stała się, zgodnie z założe-
niami przyjętymi przy "Okrągłym Stole", najsilniejszą partią w nowym Sejmie i mogła
doprowadzić do wyboru "swojego" prezydenta. "Solidarność" uzyskała wszystko co

2 M. Koztowski: Godzina prawdy. TPnr25,18 czerwca 1989.



rży zakładów przemysłowych. Nikt z wymienionych nie wniósł znaczniejszego wkładu w
pracę nowego Sejmu.

Ponadto PZPR uzyskała także kilka mandatów dla postów kadencji wcześniejszych.
Odegrali oni rzeczywiście znaczną rolę w nowym parlamencie - byli to wspomniani już
wyżej: S. Gabrielski, R. Ney, T. Fiszbach, J. Gołaczyński.

Dotychczas kierownicze organy państwa i partii połączone były swoistą "unią
personalną". Członkowie najważniejszego gremium PZPR jakim było Biuro Polityczne
kierowali Sejmem, rządem, najważniejszymi organizacjami społecznymi. Obecnie, gdy
konstytucyjna rola Sejmu została umocniona, legitymizacja władzy PZPR byłaby możli-
wa tylko pod warunkiem umocnienia tej unii personalnej. Tymczasem w wyniku
wyborów spośród 17 członków Biura Politycznego do Sejmu wybranych zostało zaledwie
dwoje: I. Lubowska i M. Orzechowski - nie należący jednak/to czołowych postaci w
tym gronie - oraz jeden spośród 5 zastępców członków BP"-- Z. Sobótka. Wszyscy
zostali wybrani z mandatów dodatkowych. M. Orzechowski został przewodniczącym
Klubu Poselskiego PZPR, wiceprzewodniczącym dwu komisji i przewodniczącym Pol-
skiej Grupy Unii Międzyparlamentarnej. Lubowska i Sobótka nie odegrali w Sejmie
znaczniejszej roli.

Spośród 8 sekretarzy KC, a więc członków roboczego kierownictwa PZPR, wszedł do
Sejmu tylko M. Orzechowski.

W. Jaruzelski, stojący na czele partii, nie kandydował. Przewidywano, że zostanie w
przyszłości prezydentem. Kandydat na nowego pierwszego sekretarza M.F. Rakowsid
)rzepadł na liście krajowej.

Trudno ocenić, w jakim stopniu kierownictwo PZPR zdawało sobie sprawę ze
znaczenia swej nieobecności w Sejmie. Mogło jej zaradzić - poprzez zmianę struktury
derownictwa, usunięcie części polityków, którzy nie sprawdzili się w wyborach, zastą-
)ienie ich posłami. Wymagało to jednak radykalnego przeorientowania w myśleniu
>olitycznym kierownictwa partii, a do tego okazało się ono niezdolne. Gdy 29 lipca 1989
. dokonano częściowej reorganizacji kierownictwa, wybrano 3 nowych członków Biura
'olitycznego, nie było wśród nich ani jednego posła. Natomiast wśród 4 nowych
ekretarzy znalazło się trzech posłów: M. Król, M. Swięcicki (był sekretarzem tylko do 18
września, zrezygnował po wejściu do rządu) i S. Wiatr. Dwaj pierwsi w znacznym stopniu
-rzyczynili się do rozwiązania PZPR. Ostatni - S. Wiatr - wziął natomiast decydujący
idziałw tworzeniu SdRP, partii przynajmniej w części zachowującej tradycje PZPR.

Posłowie reprezentujący PZPR weszli do Sejmu podwójnie napiętnowani: obciążała
;h czterdziestopięcioletnia przeszłość i aktualna kompromitacja wyborcza. Świadomi
'yli braku społecznej akceptacji i wiarygodności .

Ukształtowany w wyniku wyborów Klub Poselski PZPR nie zapewnił realizacji
nnkcji, dla której partia ta zaproponowała przeprowadzenie wyborów i tak spieszyła się z
;h terminami. Po pierwsze, okazał się niezdolny do prowadzenia skutecznej walki z
pozycją, zorganizowaną w Obywatelski Klub Parlamentarny. Wynikało to zarówno z
raku umiejętności prowadzenia skutecznej polemiki, organizowania głosowań, a w

2 J. Pawlak: Podziaty w klubach poselskich. W: J. Wasilewski, W. Wesotowski (red.): op. cit., s. 108; A.W.
ipiflski: Plebiscyt..., op. dt., s. 7.

końcu z niechęci do dyscypliny klubowej, przez co, mimo formalnie większej liczebno-
ści, Klub PZPR nie potrafił być ani ofensywny w inicjatywach, ani skuteczny w
głosowaniach. Po drugie, i ważniejsze. Klub Poselski PZPR już w czerwcu 1989 r., zanim
jeszcze zebrał się nowy Parlament, skonfliklował się z kierownictwem PZPR, nie chciał
(niezależnie od tego, czy potrafił) legitymizować władzy partii - czego formalnym
wyrazem był udział postów PZPR w usunięciu z Konstytucji zapisu dotyczącego
kierowniczej roli tej partii wobec państwa. Konflikt z własnym klubem poselskim stał się
jednym z czynników przyspieszających rozwiązanie PZPR.

W powszschnym odczuciu społeczeństwa wyrazem r/eczywistych pragnień wybor-
ców były wyniki wolnych wyborów do Senatu. Zasiadło w nim 99 senatorów (G.
Białkowski zmarł 29 czerwca 1989 r.), 98 należało do Obywatelskiego Klubu Parlamen-
tarnego, l był niczrzeszony. 95 nic posiadało żadnego stażu parlamentarnego, 4 było
wcześniej posłami w Sejmie PRL, jeden - Ryszard Rciff - był członkiem Rady Państwa od
lutego 1981 r. do maja J 982 r. Skład Senatu był więc wyrazem wejścia do organów władzy
zupełnie nowej ekipy, w nieznacznym tylko stopniu wspomaganej przez osoby związane w
przeszłości z dawną władzą, które jednak już dawno zerwały te kontakty.

Rozdział 13

Wyniki

Klęskę PZPR można rozpatrywać w trzech aspektach: liczbowym, jakościowym i
moralnym. W aspekcie moralnym, zapewne najważniejszym, społeczeństwo jednoznacz-
nie wyraziło swoje preferencje - 4 czerwca ostatecznie potwierdzona została utrata
legitymacji władzy PZPR i nic już nie mogło zmienić tego faktu. Komuniści nie mogli
rządzić dłużej, chyba że za pomocą siły, ale i to było wątpliwe. Ordynacja została
wprawdzie tak skonstruowana, że opozycja nie mogła tych wyborów wygrać - a jednak
je wygrała, osiągnęła druzgocące zwycięstwo. Musiała więc objąć władzę, choć nie była
do tego przygotowana.

W aspekcie liczbowym 4 czerwca i dogrywka 18 czerwca przesądziły o tym, że PZPR
ani jej sojusznicy nie zdobyli ani jednego miejsca w Senacie - co już samo w sobie było
klęską, ale ze względu na ograniczoną w Konstytucji rolę Senatu było do przebolenia.
Zresztą, podczas rozmów w Magdalence, wzięto taką możliwość pod uwagę i tak
określono ordynację, by nie zagroziło to władzy partii. Ale brak reprezentacji w Senacie,
v połączeniu z upadkiem listy krajowej na tyle zmienił układ głosów w przyszłym
)arlamencie, że pozycja PZPR, jako najsilniejszej partii w nowym Sejmie, choć formalnie
została utrzymana, w rzeczywistości stała się iluzoryczna.

Eksponowano wówczas jeden aspekt zagadnienia: problematyczny stał się wybór

-rezydenta. Ale obok tego szczególną rolę odegrał drugi problem: zbyt mało było wśród

-osłów osób o odpowiednim autorytecie i doświadczeniu, zarazem zaś lojalnych wobec
:ierownictwa partii, które mogłyby pokierować klubem poselskim PZPR i zdyskontować
ego liczebność, zapewnioną przez ordynację. Przepadli kandydaci z listy krajowej.
V okręgach wyborcy masowo kreślili zwłaszcza pierwszych sekretarzy, wojewodów,
linistrów. Wielu z nich popełniło błąd kandydując do Senatu, podczas gdy przynajmniej
lektorzy mieliby być może szansę wejść do Sejmu. W ich miejsce wybrani zostali w
/ielu wypadkach reformatorzy, nie zamierzający być potulnymi wykonawcami decyzji
ierownictwa partyjnego.

W okręgach przepadli m. in. członkowie Rady Państwa W. Jonkisz, Z. Messner,
Uziębło, wicemarszałek Sejmu E. Gacek, minister B. Ferensztajn, wiceminister gen.
L. Jasiński, I sekretarze KW PZPR: M. Gorywoda (Katowice), St. Habczyk (Bielsko-Bia-
i), St. Kolasa (Piotrków Trybunalski), J. Wilk (Legnica) oraz tacy czołowi działacze
artyjni jak R. Moric, R. Łukasiewicz, J. Kubasiewicz, gen. R. Paszkowski, gen.
. Szaciło. Prawie wszyscy wymienieni byli posłami poprzedniej kadencji, należeli do
rupy polityków kierujących pracami Klubu Poselskiego PZPR. Był to dla nich cios

zupełnie nieoczekiwany. Pdtótach, gdy nic poza wewnątrzpartyjną rozgrywką nie mogło
zachwiać pozycją decydentów z PZPR, okazało się, że wobec publicznej weryfikacji są
bezradni.

Przepadła większość kierownictw klubów ZSL i SD.

Przepadli także niektórzy działacze zaangażowani w w próbę odnowy w partii w 1981
r. Częściowo był to wynik manipulacji aparatu partyjnego, który starał się tak rozmieścić
kandydatury, by zmniejszyć szansę osób dla siebie niewygodnych, i w kilku wypadkach
odniósł sukces, jak w odniesieniu do Jana Łabęckiego z Gdańska, którego udało się
umieścić na jednym mandacie z Tadeuszem Fiszbachcm. W Warszawie sami reformato-
r/y popełnili błąd umieszczając na jednym mandacie Andrzeja Bratkowskiego i mcc.
Macieja Dubois, który w rezultacie przepadł. W innych wypadkach wyborcy "wycięli"
reformatorów, nie dowierzając ich intencjom, co spotkało Henryka Kubiaka - prezesa
Klubu "Kuźnica", Andrzeja Kur/a - dyrektora Wydawnictwa Literackiego. Byli to
"ostrożni reformatorzy", krytyczni wobec wielu elementów dotychczasowej polityki
PZPR, ale zarazem pragnący zachować ją w zmodyfikowanej postaci. Ich przegrana
osłabiła siły zwolenników przebudowy partii - i przez to, paradoksalnie, być może
przyczyniła się do przyspieszenia jej rozwiązania.

Wynik wyborów do Sejmu określony był z góry kontraktem "Okrągłego Stołu".
Formalnie rzecz biorąc został on zachowany, mimo problemów wynikłych podczas
głosowania. W rezultacie dwu tur wyborów i zmiany ordynacji dokonanej 12 czerwca w
Sejmie zasiadło 458 posłów wybranych w okręgach wyborczych i 2 wybranych z listy
krajowej. Wśród nich było:

-173 posłów z Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej,

-161 posłów z listy Komitetu Obywatelskiego "Solidarność",

-76 postów ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego,

- 27 postów ze Stronnictwa Demokratycznego,

-10 postów ze Stowarzyszenia PAX,

- 8 posłów z Unii Chrzcścijańsko-Społecznej,

- 5 posłów z Polskiego Związku Katolicko-Społecznego .

Jednak rzeczywisty wynik wyborów odbiegał od formalnego. Przede wszystkim, w
nowym Sejmie zasiadła stosunkowo nieliczna grupa -38 postów uczestniczących w pracach
parlamentu poprzednich kadencji. 422 postów zasiadło w Sejmie po raz pierwszy.

PZPR udało się wprowadzić zaledwie 13 posłów zasiadających w Sejmie poprze-
dniej kadencji. Wśród nich znalazł się tylko jeden pracownik aparatu - Józef
Gajewicz, pierwszy sekretarz komitetu krakowskiego; nie odegrał on zresztą poważ-
niejszej roli w nowym Sejmie. Pozostali byli ludźmi polityką zajmującymi się tylko
marginesowo: dwu lekarzy (Andrzej Sidor i Janusz Szymborski), dwu dziennikarzy (Jan
Goczoł i Tadeusz Kijonka), dyrektor biblioteki (Bożena Urbańska), dyrektor kombinatu
rolnego (Tomasz Romańczuk), oficer - profesor WAT (Zbigniew Puzewicz), dyrekto-

' Zob. Sprawozdanie Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia sprawozdania Państwowej Komisji Wybor-
czej oraz dekretów Rady Państwa, przedstawione przez Janusza Trzcińskiego 5 lipca 1989 r. Stenogram Sejmu,
ł. 38-40.

kandydaci z listy krajowej uzyskali ponad 50% głosów, a średni procent oddanych na
nich głosów był najwyższy w Polsce - 62,5%9. Kandydaci PZPR i ZSL w pierwszej
turze otrzymali stosunkowo więcej głosów niż w innych regionach.

W drugiej turze w wyborach do Senatu zwyciężył wprawdzie kandydat Komitetu
Obywatelskiego Zdzisław Nowicki, ale drugiego przedstawiciela "Solidarności" P.
Baumgarta pokonał nie tylko H. Stokłosa, ale także Z. Rosiński, wojewoda pilski. Był to
jedyny w Polsce przypadek zwycięstwa członka PZPR nad kandydatem Komitetu
Obywatelskiego. Najwyższa w kraju była frekwencja wyborcza: w pierwszej turze 70%, i
w drugiej 60%. Oczywiście, wszystkie te zjawiska nie mogły wynikać tylko ze sposobu
rozegrania kampanii wyborczej.

Nie podejmując się pełnego wyjaśnienia sprawy chcę zwrócić uwagę na niektóre tylko
czynniki. Województwo pilskie było (i jest) sztucznym tworem administracyjnym,
łączącym trzy regiony o odmiennej specyfice. Są to skrawki Wielkopolski, z silnymi
tradycjami patriotycznymi, powstańczymi - kandydaci z tych okolic, z różnych zresztą
abozów, chętnie powoływali się na udział rodziców czy dziadków w powstaniu wielko-
polskim. Dalej idą fragmenty Izw. marchii granicznej, należącej przed wojną do Niemiec,
;zęściowo zgermanizowanej, ale ze znaczną liczbą polskich autochtonów. Ludzie ci byli
)becnie głęboko zantagonizowani z powojennymi osadnikami, czuli się dyskryminowani
v Polsce, zresztą niewielu już ich zostało w rezultacie najpierw represji, potem zaś
;xodusu do Niemiec. Na koniec były to fragmenty Pomorza, najsłabiej rozwinięte
gospodarczo i najrzadziej zaludnione, głównie przez potomków tzw. osadników wojsko-
vych, ludzi, którzy zawsze czuli silne związki z "władzą ludową", byli jej zbrojnym
amieniem i w związku z oddaleniem od centrów gospodarczych i kulturalnych oraz
gólnym zacofaniem nie dostrzegali przemian zachodzących w kraju, kryzysu ani
:ontestacji społecznej, wciąż jeszcze gotowi byli do wdzięczności dla tych co dali im
irzed laty ziemię i awans społeczny - niewielki, ale innego przecież nie znali.

Te trzy regiony były słabo zintegrowane1', a partia potrafiła, jak rzadko, wykorzysty-
/ać podziały. Tu nie było żadnej odnowy wewnątrzpartyjnej. I sekretarz KW był ten sam
'd 1975 do 1989 r.; organ KW, wspomniany już "Tygodnik Pilski" w 1988 r. został
znany za najlepszą gazetę terenową partii w kraju - i rzeczywiście był redagowany
nacznie zręczniej niż inne gazety wojewódzkie.

Pewną rolę odgrywały jeszcze dwie specyficzne okoliczności. Województwo było
wyjątkowo silnie nasycone wojskiem, było ponadto bliskie granicy niemieckiej, prowa-
ziły tędy szlaki tranzytowe w głąb kraju, co sprzyjało rozwojowi prostytucji i przestęp-
czości. Wszystko to musiało głęboko frustrować mieszkańców, jednak były to okolicz-
ości jakby "ponadustrojowe", sprzyjały zwątpieniu w sens zmian politycznych i liczeniu

9 A. Florczyk, T. Żukowski: op. cit., s. 289.

10 Warto zauważyć, że podobny charakter miało położone również na skraju Wielkopolski i ziem
chodnich województwo leszczyńskie - tu także kandydaci "Solidarności" uzyskali względnie słabe wyniki
choć ostatecznie zdobyli w drugiej turze większość głosów; lista krajowa zyskała zdecydowaną większość -
b. S. Mizerski: "Solidarność" w "Pentagonie". GW nr 26, 13 czerwca 1989; K. Jasiewicz: op. cit., s. 190 i
st.; J. Białecki, B. Heyns: op. cit., s. 238-242; A. Florczyk: op. cit., s. 288-289.

wyłącznie na sukces indywidualny - którego symbolem stał się Stokłosa. Dlatego
wyborcy uwierzyli właśnie jemu, a nic "Solidarności".

Stokłosa ucieleśniał tęsknotę do skutecznego działania, do sukcesu, nadzieję, że
również tu, w kraju można coś osiągnąć. Wyborcy wierzyli w jego niezależność, opartą
na solidnych podstawach materialnych. Nie oczekiwali, że będzie ich reprezentantem -
tak jak nie byli nimi dotychczasowi posłowie - ale przenieśli na niego swoje prywatne
marzenia, zawierzyli, że jego sukces sianie się początkiem realizacji powszechnych
pragnień poprawy bytu materialnego; na nic więcej nie liczyli.

Rozdział 12

Casus Stokłosa

Żadnemu ugrupowaniu ówczesnej "koalicji" rządzącej nie udało się wprowadzić do
Senatu ani jednego przedstawiciela. Komitet Obywatelski zdobył 99 mandatów (jeden z
elektów, G. Białkowski, rektor Uniwersytetu Warszawskiego, zmarł 29 czerwca, zatem w
Senacie zasiadło początkowo 98 przedstawicieli opozycji), jeden przypadł Henrykowi
Stokłosie wybranemu w województwie pilskim, którego hasło wyborcze brzmiało: "ani z
koalicji, ani z opozycji". Był on bezpartyjnym kapitalistą, "królem mączki"1, właścicie-
lem dużego prywatnego przedsiębiorstwa w pobliżu Piły. Nie odegrał - nie mógł -
znaczniejszej roli w parlamencie, niemniej jego przypadek zasługuje na bliższą uwagę,
jako jedyny przykład niepowodzenia "Solidarności" w omawianych wyborach. Jego sukces
był równie kłopotliwy dla opozycji jak i dla partii rządzącej, był wówczas niezrozumiały2.
Dziś, z perspektywy, można postawić hipotezę, że antycypował on te nastroje, które w półtora
roku później przyniosły względny sukces Stanisława Tymińskiego.

W schyłkowym okresie władzy PZPR w społeczeństwie upowszechniało się przeko-
nanie, że indywidualny sukces każdego obywatela jest możliwy, a przeszkadza mu
jedynie wszechwładza partii i "socjalistyczna" ekonomika. Jeśli usunie się te dwa
ograniczenia, wówczas "wszyscy staną się kapitalistami". Człowiek sukcesu _ postać
tępiona przez cały niemal okres PRL - stał się wzorcem osobowościowym dla
milionów, w tym dla niemałej liczby osób nie posiadających żadnych predyspozycji
charakterologicznych, aby go realizować. Toteż zniesienie wspomnianych ograniczeń
przyniosło tym ludziom głębokie rozczarowanie i frustrację. Niemniej, u schyłku lat
osiemdziesiątych mało kto domyślał się tej przyszłości, natomiast PZPR usiłując dyskon-
tować nastroje społeczne, zaczęła sama lansować "ludzi sukcesu", w tym zwłaszcza
własnych aktywistów, ale także bezpartyjnych, by pokazać, że i oni mają szansę w
"socjalistycznej" Polsce.

Ludzi takich było więcej (np. Kazimierz Grabek w Radomiu3), otrzymali też stosowne
wsparcie partii - ale żaden, poza Stokłosa nie osiągnął sukcesu wyborczego. Wtedy też

' D. Łukaszewski: Cena mandatu. "Wprosi" nr 24, 11 czerwca 1989.

B. Geremek, któremu na ogół nic sposób odmówić przenikliwości i trafności ocen, w tym wypadku
przedstawia naiwną interpretację, jakoby przeważyły rozdawane pizez Stoktosę kiełbaski - GŻR, s. 192.

3 A. W. Lipiński: Plebiscyt..., op. cii., s. 47.

4 "Polityka" nr 22, 3 czerwca 1989.

74

pojawił się po raz pierwszy, jeszcze bez wielkiej reklamy, S. Tymiński, przedstawiany w
"Rzeczypospolitej" jako pozytywny przykład emigranta, który nie zajmuje się polityką,

zdobywa natomiast majątek .

Oczywiście, sztandarowymi "ludźmi sukcesu" mieli być aktywiści partyjni, a wśród
nich na pierwszym miejscu M. Wilczek . Jak już wspomniałem wyżej, propaganda ta
rzeczywiście przyniosła mu pewną popularność, ale błędy w ordynacji nie pozwoliły jej
zdyskontować.

Na sukces Stokłosy złożyły się, jak można przypuszczać, cztery okoliczności. Obok
przedstawionej wyżej naiwnej mody na pewien typ osobowości, była to dość zręczna (w
tym wypadku) polityka PZPR, błędy popełnione przez "Solidarność" oraz specyficzny
charakter województwa pilskiego.

Partia udzieliła mu poparcia dyskretnego, ale stanowczego, zwłaszcza w drugiej turze.
Ale już wcześniej, od początku kampanii, szefem propagandy w jego sztabie wyborczym
został J. Prześluga - dziennikarz "Tygodnika Pilskiego" - organu KW PZPR, gazeta ta
zresztą już od wielu miesięcy lansowała jego osobę.

Partia wiedziała co czyni, związki Stokłosy z dotychczasowym systemem były mało
widoczne, ale mocne. Ostatnio był on jednym z inicjatorów Towarzystwa Wspierania
Inicjatyw Gospodarczych . Wygłosił przy tej okazji przemówienie, które dobrze współ-
grało z intencjami ówczesnej władzy: "Chcąc utorować drogę przedsiębiorczym będzie-
my musieli wypowiedzieć bezpardonową wojnę bezdusznej biurokracji, głupocie, kun-
ktatorstwu, lenistwu, opieszałości i złej woli ludzi. Przyjdzie wreszcie wskazywać tych,
którzy mentalnie przynależą jeszcze do okresu nazywanego "stalinowskim"". A zarazem
usprawiedliwiał brak rzeczywistych reform mówiąc, że "napięty bilans energetyczny
odsunął na lata następne zapowiadaną restrukturyzację gospodarki i przesunięcie akcentu
rozwojowego na jej gałęzie wytwarzające dobra konsumpcyjne" .

"Solidarność" wypowiedziała Stokłosie bezpardonową walkę, której metody także
poniekąd antycypowały sposoby zastosowane szeroko w kolejnych kampaniach wybor-
czych, a które skutecznie zraziły wyborców nie do "opluskwianego" kandydata, ale do
"opluskwiaczy". W 3 numerze "Gazety Wyborczej" pojawiła się informacja, że "z
szeregów PZPR został wykluczony za malwersacje finansowe", którą później "Gazeta"
musiała odwołać.

"Solidarność" w województwie pilskim była ogólnie słaba. W związku z tym kontrkandy-
datem Stokłosy został "spadochroniarz" - przysłany z sąsiedniego Szczecina - Piotr
Baumgart. Wbrew nadziejom propagandy partyjnej w większości województw antagonizmy
regionalne nie wpłynęły na wynik głosowania - tu jednakże miało to miejsce.

Na czym polegała pilska specyfika? Kandydaci "Solidarności" odnieśli tu stosunkowo
niskie zwycięstwo w wyborach sejmowych - Lech Kozaczko uzyskał 56,3%, Kazimierz
Błaszczyk 54,7%. Były to wyniki jedne z najsłabszych w Polsce. Z kolei wszyscy

5 Przyznaj? śle: jestem milionerem. Wywiad R. Simsela z S. Tyminskim. "Rzeczpospolita" nr 103,3 maja 1989.

6 J. Wilczak: Kandydat z pienieckmi. "Polityka" nr 24, 17 czerwca 1989; M. Wilczek: Radzę panu zalozyc
firmę. "Rzeczpospolita" nr 104. 4 maja 1989, M. Wilczek-mężczyzną roku 1989. W: ibidem.

7 J. Prześluga -.Miejsce dla przedsiębiorczych. "Tygodnik Pilski" nr 7, 12 lutego 1989.

8 Przejmujemy tradycje "Bazaru". "Tygodnik Pilski" nr 4, 22 stycznia 1989.

75

odmiennym programem. O ile pomiędzy listami partyjnymi do Sejmu nie mogło być
konkurencji, to jednak doszło do niej w odniesieniu do Senatu. Każda partia wystawiła
odrębnych kandydatów, którzy walczyli pomiędzy sobą; mało efektywnie, ale to już
odrębna sprawa.

Ale również "bezdyskusyjne" mandaty do Sejmu wywołały kontrowersje. Odstąpienie
35% mandatów dla "Solidarności" odbyło się bowiem kosztem m. in. ZSL i SD. W
stosunku do liczby posiadanej w Sejmie IX kadencji ZSL straciło 30 mandatów, tj. 28%
posiadanych dotychczas, SD 8, tj. 23%, podczas gdy PZPR zrezygnowała z 72, tj 29%
mandatów. Pozornie więc straty stronnictw były proporcjonalnie mniejsze, ale przy i tak
niewielkiej reprezentacji, były znacznie bardziej odczuwalne.

Zwłaszcza SD miało podstawy do pretensji o szykanowanie go w ordynacji wybor-
czej. W poprzednim Sejmie miało 35 posłów, teraz otrzymało ogółem 27 mandatów (w
tym 3 z listy krajowej). W 81 okręgach nie było więc mandatów dla tej partii, jej
potencjalni zwolennicy nie mieli zatem możliwości wyrażenia swego poparcia (poza
głosowaniem na listę krajową). Wprawdzie PZPR mogła bronić się argumentem, że z
kolei w 4 okręgach nie było mandatów dla niej (Kępno, Lubartów, Łódż-Widzew, Nowy
Targ), ale dysproporcja była tu znaczna. Ponadto intencje demaskowała geografia
wyborcza. Mandaty tak podzielono, by komitety SD najbardziej pretendujące do samo-
dzielności, zostały ich pozbawione6.

W obliczu nieuniknionej perspektywy zmniejszenia liczby mandatów w nowym
Sejmie, aktyw stronnictw krytykował przyspieszenie wyborów, postulował utrzymanie
terminu ustawowego .

SD coraz wyraźniej, choć jeszcze nie ostatecznie, dystansowało się od PZPR.
"Współpraca PZPR, ZSL i SD musi być wypełniona nową treścią" - deklarował 20
marca J. Jóźwiak - w "nowomowie" oznacza to, że dotychczasowe zasady współpracy
odrzuca się, i żąda ich renegocjowania - "niezbędne jest skoncentrowanie wysiłków nie
tyle na jałowym użeraniu się z tezami opozycji, co na przedstawianiu i popularyzowaniu
naszych własnych możliwości rzeczywiście efektywnego rządzenia państwem ku pożyt-
kowi jego obywateli" . Podobne sformułowania, ale już mające rangę wypowiedzi
programowej zaakceptowanej przez najwyższe gremium Stronnictwa padły z jego ust
podczas XIV Kongresu SD'. Z kolei w przemówieniu na Krajowej Konferencji Delega-
tów PZPR podkreślił, że program SD jest wprawdzie w wielu dziedzinach zbieżny z
PZPR, ale "są też istotne różnice w podejściu do wielu spraw"10 i już jawnie domagał się
renegocjowania zasad współpracy, do czego jednak nic doszło.

W trakcie kampanii wyborczej dawał do zrozumienia, że nie wyklucza możliwości
nawiązania współpracy z "Solidarnością" - "Gotowi jesteśmy - mówił - związać się z

6 GW nr 4,11 maja 1989.

7 Zob. np. wystąpienie R. Siedleckiego (przewodniczącego MK SD w Wałbrzychu) na IV wojewódzkim
zjeździe SD w Wałbrzychu 2 lutego 1989 - "Trybuna Wałbrzyska" nr 7, 14 lutego 1989.

Koalicja, ale jaka. "Rzeczpospolita" nr 68, 21 marca 1989. Zob. też J. Musiot: Trudno budowa/ iia
zgliszczach. "Prawo i Życie" nr 13, l kwietnia 1989.

9 "Kurier Polski" nr 79, 21 kwietnia 1989.

10 "Rzeczpospolita" nr 106, 6 maja 1989.

72

każdym, kto zaakceptuje i uszanuje nasz program" . A niektórzy kandydaci deklarowali,
jak Jan Świtka: "SD z nikim ślubu nie brało, a jeśli nawet, to o rozwód może wystąpić" .
J. Lityński stwierdzał z nadzieją, że niektórzy przedstawiciele SD występują "Ł podo-
bnym do naszego programem", zatem "będzie nas w Sejmie więcej niż 35 procent" '.

Doszło nawet 16 maja do spotkania na Zamku Królewskim w Warszawie J. Jóźwiaka,
przewodniczącego CK SD, z L. Wałęsą. Miało ono charakter czysto kurtuazyjny i w
tym momencie zdawało się nie mieć żadnego praktycznego znaczenia -jednak wkrótce
okazało się, że pewne niedoceniane gesty nabrały znaczenia realnego.

W jeszcze większej skali ferment narastał w ZSL1 . 7 maja grupa działaczy zażądała
zwołania nadzwyczajnego zjazdu, który przekształci stronnictwo w ogólnospołeczną
partię, nawiązującą do tradycji PSL z lat trzydziestych i czterdziestych. Powołano
Społeczną Komisję Kongresową .

By uwiarygodnić się wobec tej presji, kierownictwo ZSL samo zaczęło usztywniać
stanowisko wobec PZPR. Na IV Plenum NK ZSL zgłoszono propozycję przedyskutowa-
nia przez trzy partie zasad dalszego funkcjonowania koalicji w nowych warunkach. Na
KKD PZPR R. Malinowski, używając jeszcze starej terminologii, mówił o potrzebie
nadania nowego wymiaru sojuszowi rohotniczo-chłopskiemu .

Politycy związani z PZPR dostrzegali przemiany w "stronnictwach sojuszniczych",
ale nie doceniali ich skali. "Wewnątrz stronnictw uformują się frakcje prawicowe
sympatyzujące z opozycją, a zarazem konkurujące z nią o kawałki władzy i posady" -
przewidywał J. Urban10 Mimo tej wiedzy przywódcy PZPR zlekceważyli nastroje w
stronnictwach, przekonani, że ich kierownictwa są pod pełną kontrolą i będą w stanie
podporządkować sobie posłów. Jednak podstawą tego przekonania miała być obecność w
Sejmie przywódców wybranych z listy krajowej. Gdy ten element zawiódł, pozycja
liderów osłabła na tyle, że jedyną szansą ratunku dla nich było podporządkowanie się
wkrótce po wyborach nastrojom panującym w stronnictwach, zerwanie z PZPR i
zawarcie nowego sojuszu. Nie ocaliło to Malinowskiego i Jóźwiaka, ale pomogło
przetrwać ich najbliższym współpracownikom.

n J. Jóźwiak: Współpraca z tymi, z którymi nainpo drodze. "Rzeczpospolita" nr 127, l czerwca 1989.

12 S. Mizerski: Głosujcie na mniejsze do. GW nr 16,31 maja 1989; zob. MFRJ, s. 231.

13 J. Lityński: Gdzie nomenklatura, gdzie robotnicy. GW nr 13, 24 maja 1989.

14 GW nr 8, 17 maja 1989.

15 O przemianach wewnątrz Stronnictwa w latach osiemdziesiątych mówi R. Malinowski w: J. Kania: op.
cii., s. 131 i nasi.

16 GW nr l, 8 maja 1989.

17 "Rzeczpospolita" nr 106, 6 maja 1989.

18 J. Urban: Prognoza pogody. "Polityka" nr 20,20 maja 1989.

nego samorządu społecznego35. Spychały zatem w cień kierownictwo "Solidarnofci"36.
To co było koniecznością w okresie gorączki wyborczej, mogło stać się niebezpieczeń-
stwem dla przyszłego umocnienia Związku.

Decyzji o rozwiązaniu komitetów sprzyjały inne jeszcze nastroje. Komitety nie były
demokratycznie wybrane. Procedura wyborów pochłonęłaby zbyt wiele czasu, którym nie
dysponowano. Ten brak dcmokratyzmu budził niechęć37. Ściągały też na siebie
oskarżenia o zbyt silne w nich wpływy "lewicy laickiej". Na nich koncentrowała się
niechęć, rozczarowanie tych kandydatów na posłów i senatorów, których pominięto
podczas typowania "drużyny Lecha". W gorączce kampanii wyborczej większość
spośród nich czynnie zaangażowała się w poparcie "drużyny", ale pozostał żal, który
skupił się na komitetach.

W konsekwencji, choć mogły one odegrać istotną rolę w umacnianiu politycznej roli
opozycji, to jednak z jednej strony stanowiły tym samym potencjalną groźną konkurencję
dla struktur "Solidarności", z drugiej zaś można było wylać na nic wszystkie żale
wywołane niespełnionymi ambicjami. Wszystko to zadecydowało o decyzji KKW38,
decyzji, której część komitetów nie podporządkowała się. W ten sposób, już w chwili
zakończenia wyborów zaczęły się ujawniać przesłanki "wojny na górze", która w
następnym roku doprowadziła do rozbicia obozu solidarnościowego.

35 J. Litynski w ankiecie: Obawy l nadzieje. "Kontakt" 1989, nr 7/8, s. 8-9.

36 Choć zarazem byty z nią silnie powiązane, np. w Katowicach wiceprzewodnicząccy RKW Marian
Krzaklewski byt zarazem sekretarzem KO. Czy jednak, gdyby nic byto decyzji rozwiązującej komitety, dalszą
karierę realizowałby w "Solidarności"?

37 J. Ambroziak: Po spotkaniach. TS nr 2, 9 czerwca 1989.

38 GŻR, s. 201-204; M. Rutkowska: Ruch związkowy w Łodzi i województwie łódzkim (1980-1990). W: A.
Lustrzykowski (red.); Lokalny system spoleczno-polityczny w procesie przemian. Warszawa 1990, s. 141-142.

Rozdział 11

Koalicja

"Fakt, że PZPR po raz pierwszy znajdzie się w Sejmie w mniejszości sprawia, że
będzie ona musiała liczyć na poparcie sojuszniczych stronnictw" - ostrzegał przed
wyborami B. Geremck1. Ale przywódcy tej partii albo nie dostrzegli niebezpieczeństwa ,
albo nie byli już zdolni, by mu się przeciwstawić. Poza rutynowymi gestami wobec ZSL i
SD nie zrobili nic, by przyciągnąć je do rzeczywistej współpracy, gdy tymczasem w obu
stronnictwach narastała wola buntu wobec dotychczasowego hegemona, poczucie włas-
nej ważności i niezależności. Klęska wyborcza uświadomiła niektórym politykom PZPR
potrzebę przewartościowania polityki wobec sojuszników - "koalicja musi bardziej
wyraźnie być koalicją polityczną - mówił 6 czerwca Z. Rykowski". Ale rozważań tych
nie przeniesiono do praktyki. Później już, ostatnią próbą ratowania koalicji metodą "rzutu
na taśmę" był pomysł powierzenia funkcji premiera R. Malinowskiemu - ale był to już
jednak gest spóźniony, niczego nie dał partii, a być może przyczynił się do ostatecznego
skompromitowania R. Malinowskiego wewnątrz stronnictwa i usunięcia go wkrótce z
funkcji prezesa.

Ale rozpad "koalicji" nie dokonał się dopiero w sierpniu 1989 r. Jego przesłanki
narastały wcześniej. Zarówno w ZSL jak i SD uzależnienie stronnictw od PZPR od dawna
już budziło niechęć, zwłaszcza wśród niższego aktywu. Duże znaczenie miał tu "Okrągły
Stół", przy którym przywódcy stronnictw wystąpili po stronic PZPR, ale ku własnemu
zaskoczeniu odkrywali, że w wielu dziedzinach postawa strony "solidarnościowej" jest
im bliższa niż "rządowej"". Choć nie od razu wyciągnęli z tego wszystkie wnioski,
przebieg i wyniki "Okrągłego Stołu" przyspieszyły narastanie fermentu. Uległ on
dalszemu pogłębieniu podczas wyborów. Dotychczasowa koalicja rozpadła się już na
początku kampanii. PZPR, ZSL i SD wystąpiły w wyborach oddzielnie, każda z

' GW nr 4,11 maja 1989.

2 Tak sugeruje Rakowski - MFRJ, s. 204. A przecież opozycja jawnie pisała o swych nadziejach na rozpad
koalicji-zob. P. Moszyński: Ciekawe czasy. "Kontakt" 1989, nr 6, s. 60 (wywiad datowany 18 kwietnia 1989).

3 "Rzeczpospolita" nr 133, 8 czerwca 1989.

4 Ze wspomnieli Cz. Kiszczaka wynika, ze dwukrotnie składano mu oferty: przed mianowaniem Kiszczaka
na premiera i przed jego zdymisjonowaniem -s. 273-276. Sam Malinowski wspomina ojednej tylko ofercie i
to złożonej w sposób niezbyt poważny - M. Malinowski w: J. Kania: op. cii., s. 153 i nast.

5 .1. Urban wspomina, że już w czasie obrad Okrągłego Stołu "wyczuwało się bunt aparatu stronnictw
wobec PZPR" - JUJ, s. 171; zob. też MFRJ, s. 204.

71

Niektórzy PZPR-owscy kandydaci do Sejmu i Senatu, zdając sobie sprawę z
autorytetu Kościoła, usiłowali zapewnić sobie poparcie duchownych20. Popierał takie
działania Cz. Kiszczak, będący w tej sprawie w kontakcie z J. Orszulikiem .
Deklarowali się jako katolicy, agitowali za porozumieniem między PZPR i Kościołem
na wszystkich szczeblach22.

Kandydaci powoływali się, a nawet rozdawali literaturę emigracyjną '. Partyjni
kandydaci na senatorów usiłowali ukryć swoją przynależność, podając się za niezależ-
nych . Nic im to nie pomogło, ale samo występowanie takich postaw rzuca ciekawe
światło na "jakość" partyjnych kandydatów.

Kandydatami zostawali często dyrektorzy wielkich zakładów produkcyjnych, którzy
nic mieli trudności z zebraniem koniecznej liczby podpisów2 . Ich związki z PZPR były z
reguły czysto formalne. Należeli, bo bez tego nie mogliby być dyrektorami - jednak
wielu z nich, uzyskawszy legitymizację dzięki wyborom, straciło jakiekolwiek zaintere-
sowanie dla podtrzymywania dalszych związków z partią.

Nie był to tylko przejaw koniunkturalizmu, ale właśnie wyraz głębszych postaw.
Badania socjologiczne wskazują, że w postawach tych partyjnych kandydatów, którzy
ostatecznie zostali wybrani, dominowały motywacje osobiste, brakowało zaś identyfikacji
z grupą, z partią .

Również SD i ZSL utraciły kontrolę nad wyborami, z ich mandatów wybierani byli
posłowie nie mający poparcia instancji, niekoniecznie zresztą popierani przez "Solidar-
ność" (np. Bożena Marianna Kuc w Siedlcach).

Wybory w II turze odbywały się przy "szyderczo" niskiej frekwencji , wynoszącej
zaledwie 25,1% uprawnionych. Znaczna część wyborców uznała, że po oddaniu głosów
na "Solidarność" wszystko co było istotnego w tych wyborach zostało już rozstrzygnięte,
a wyniki głosowania w obrębie mandatów partyjnych już ich nie interesują28.

Wyborcy w drugiej turze głosowali przede wszystkim na tych kandydatów, którzy
uzyskali jakąś formę poparcia od opozycji. "Gazeta Wyborcza" przy 21 posłach PZPR
odnotowała, że wybrani zostali przy poparciu "Solidarności". Późniejsze badania

20 Z. Ganowski: Ksiądz proboszcz poprze generała. "Trybuna Wałbrzyska" nr 22, 30 maja 1989 (o gen. A.
Slefanowskim, komendancie głównym straży pożarnych); J. Kuropieska: Jak kandydowałem..., op. cii., s. 92; E.
Skotnicka-Illasiewicz: op. dl., s. 174-175.

21 J. Kuropieska: Jak kandydowałem.:, op. cii., s. 107.

22 "Dlaczego proboszcz nic ma rozmawiać z sekrelarzem gminnej czy miejskiej organizacji partyjnej" -
pytał Jan Glemp, brał pymasa, członek PZPR, kandydat (nie wybrany oczywiście) nil senatora w Bydgoszczy
- Z rzeczywistością za bary. "Argumcniy" nr 22, 28 maja 1989. Zob. leż K. Żurawiński: Propagandowy
ffiufa/.GWnrl2,23maja 1989; W. Kalicki: Kościół jako zwierza pociągowe. GW nr 14, 29 maja 1989.

23 J. Kuropieska: Jak kandydowalem..,, op. cii., s. 96.

2-1 J. Hennelowa: Wiosenne przyspieszenie. TP nr 21, 21 maja 1989; PZPR w konspiracji. GW nr 13, 24
maja 1989; J. Kuropieska: Jak kandydowalem..., op. cii., s. 100.

25 J. Litynski: Gdzie nomenklatura, gdzie robotnicy. GW nr 13, 24 maja 1969; J. Kuropieska: Jak
kandydowalem..., op. cii., s. 112.

26 E. Skotnicka-Illasiewicz: op. cit., s. 161-164,166, 170.

27 MFRJ, s. 223.

28 Zob. hipotezy zestawione przez S. Gebethnera: op. cii., s. 12-13.

29 Dogrywka. GW nr 32, 22 czerwca 1989; MFRJ, s. 220.

68

wykazały, że chociaż "wzmocnili oni pulę miejsc mandatowych przeznaczonych dla
strony rządowcj, żywią do swych byłych partii (PZPR, ZSL) nieukrywaną niechęć, a od
pezetpeerowskiej tradycji dystansują się niemal wszyscy . Ogółem takich kandydatów
było po stronic "koalicyjnej" 55 - co oznaczało, że wraz z 260 posłami i senatorami
"bezpartyjnymi" opozycja mogła zdobyć większość w 560-osobowym Zgromadzeniu
Narodowym. Wybór prezydenta stał się więc problematyczny.

W okręgach, gdzie "Solidarność" nie poparła żadnego z kandydatów, wyborcy
oddawali głosy na tych, którzy dawali przynajmniej nadzieję na pewną niezależność,
którzy otrzymali "negatywne poparcie", tj. byli zwalczani przez aparat własnej partii31.

W kilku obwodach do drugiej tury przeszli znani prominenci - choć nie mieli
atrakcyjnych kontrkandydatów, jednak 18 czerwca wyborcy masowo ich skreślali, dzięki
czemu przechodził drugi kandydat. Taka była np. sytuacja w Katowicach, gdzie kandydo-
wał były premier, członek Rady Państwa Zbigniew Messner - wybrany zaś został
Herbert Gabryś, dyrektor "przedsiębiorstwa, przewodniczący MRN w Mysłowicach,
potem zresztą jeden z najaktywniejszych posłów, dla którego dopiero sposób, w jaki
uzyskał mandat stał się zachętą do niesubordynacji wobec władz partyjnych.

Trzeba zauważyć, że PZPR między pierwszą a drugą turą usprawniła swoją taktykę -
niewiele jej to pomogło, bo zbyt wiele błędów popełniono wcześniej. "Solidarność"
natomiast nadal skutecznie rozgrywała zarówno własne pozycje jak i mandaty partyjne.

Co prawda w przededniu drugiej tury popełniła błąd, który nie zdążył już wpłynąć na
kształt wyborów, ale przyniósł w przyszłości rozgoryczenie i konflikty w szeregach jej
zwolenników. KKW 17 czerwca postanowiła rozwiązać komitety obywatelskie, które
wypracowały tak błyskotliwe zwycięstwo . Okoliczności podjęcia lej decyzji nie są dla
mnie w pełni jasne, ale niektóre można określić.

Kampania wyborcza rozbudziła ogromny zapał uczestników, ujawniła talenty organi-
zatorskie, propagandowe, polityczne wielu osób. Społeczna aktywność nakierowana była
na wsparcie "Solidarności", ale zorganizowana została nie w strukturach Związku lecz w
komitetach obywatelskich. W latach 1980-1981, które były płaszczyzną odniesienia dla
wszystkich aktywistów (poza najmłodszym pokoleniem), "Solidarność" stanowiła cen-
trum całego ruchu społecznego, a trzeba dodać - centrum ogromnie, aż do przesady,
dbające o demokratyzm wszelkich decyzji i wyborów. Teraz odzyskała tę rolę tylko
częściowo, bowiem komitety funkcjonowały obok Związku - a poprzez swój spektaku-
larny sukces mogły nawet stanąć ponad nim, same zogniskować społeczną aktywność' .
Socjolodzy stwierdzali, analizując przebieg i wyniki I tury, że "Solidarność wygrała te
wybory raczej jako ruch obywatelski niż związkowy'" . Komitety miały szansę stać się
politycznym zapleczem dla posłów i senatorów, jako społeczny organizm pośredniczący
między wyborcami a ich przedstawicielami w parlamencie, stać się zalążkiem aulcntycz-

30 E. Skotnicka-Illasiewicz: op. cit., s. 171.

31 Ibidem, s. 169.

32 E. Jastrun: Komitety Obywatelskie niepotrzebne ? GW nr 30, 20 czerwca 1989; GŻR, s. 201-204.

33 W końcu maja M. Boni opisywał rozwój społecznego ożywienia wokół warszawskiego KO, i pytał, dość
bezradnie, jak przenieść je do "Solidarności"? M. Boni: "Mazowsze" od jesieni do wiosny. TS nr l, 2 czerwca 1989.

34 Kto głosował na " Solidarność". GW nr 29, 17 czerwca 1989.

69

zamierzali być posłusznymi wykonawcami woli komitetów partyjnych. Ich wysiłki obóz
"Solidarności" początkowo potraktował jako przewrotny chwyt propagandowy aparatu
partyjnego3, wobec czego radzono skreślać wszystkich kandydatów spoza "drużyny
Lecha". Jednak stopniowo stanowisko "Solidarności" uległo ewolucji. Wskazywano tych
kandydatów, których należy skreślać w pierwszej kolejności. Byli to zwłaszcza przedsta-
wiciele partyjnej nomenklatury .

Równocześnie zaś ostra walka, jaką z niektórymi kandydatami podjęły instancje
partyjne', skłoniła opozycję do zmiany stanowiska wobec nich. Jako pierwszy publicznie
wystąpił Maciej Strzcmbosz, pisząc, że po zamanifestowaniu w I tur/e społecznej
dezaprobaty dla PZPR, w II turze "koniecznie należałoby wybierać, co więcej - w
odpowiedniej oprawie propagandowej - otwarcie wcspr/cć tego z kandydatów, który
rokuje - choćby nawet niewielkie, lecz jednak - nadzieje na samodzielność myślenia".
W rezultacie, być może, posłowie ci "poczują się w obowiązku reprezentować nie tylko
koalicyjnc interesy?"'. Głos ten został szeroko podchwycony. "Nie jest bez znaczenia
- pisano - czy znajdzie się w Sejmie odważny partyjny ekonomista czy potakiwacz
[...], zwolennik czy przeciwnik procesu reform" .

Jako jedni z pierwszych poparcie "Gazety Wyborczej" otrzymali Jerzy Modrzejewski
w Jeleniej Górze, który w ł981 r. był tu wiceprzewodniczącym Zarządu Regionu
"Solidarności" , oraz Andrzej Bratkowski w Warszawie, brat znanego publicysty, uczest-
nik konwersatorium "Doświadczenie i Przyszłość", od lat bliższy opozycji niż obozu
rządzącego9. Na krótko przed II turą E. Skalski stwierdzał już otwarcie, że to "opozycja
powinna wybierać kandydatów koalicji rządowej"10, a S. Bratkowski dodawał: "nie tylko
możemy wybrać swoich przedstawicieli, ale i dobrać sobie przeciwników", co więcej,
"niektórzy okazać się mogą naszymi przyjaciółmi" . 12 czerwca na ogólnopolskim
spotkaniu przewodniczących komitetów obywatelskich postanowiono udzielić wsparcia
kandydatom bliskim "Solidarności" .

A kandydaci tacy znaleźli się. Poniżej wymienię tylko kilku - wszyscy, których
nazwiska przytaczam zostali wybrani posłami.

Zgłoszono kandydatury kilku osób związanych w latach 1980-1981 z ruchem
"porozumień poziomych", takich jak np. Wiesława Ziółkowska z Poznania, Tadeusz

3 S. Mizerski: Robry partyjny ?GW nr 4, 11 maja 1989; K. Żwawskr. Propagandowy mutant. GW nr 12,23
maja 1989; J. Lityński: Gdzie nomenklatura, gdzie robotnicy. GW nr 13, 23 maja 1989.

4 Między innymi J. Gajewicz (Ludzki pan. GW nr 16, 31 maja 1989), G. Tuderek, R. t-ukaszewicz, J.
Kubasiewicz - E. Skalski: Moje typy. GW nr 26, 14 czerwca 1989.

5 Zob. Niedobrzy partyjni? GW nr 13, 24 maja 1989; Wydalony : mandatu. GWnr 14, 29 maja 1989; Partia
nie chce partyjnych. GW nr 17, l czerwca 1989.

6 M. Strzembosz: Dobry partyjny?'GW nr 14, 29 maja 1989.

7 J. Dworak: Wybory 1989. TS nr l, 2 czerwca 1989; J. Raciborski: Wzory.., op. cii., s. 228-229.

8 GWnr 4, 11 maja 1989.

9 GW nr 14, 29 maja 1989. Poświęcono mu kilka artykułów, ostatni w przeddzień II tury: W. Pasek: "Nasz"
kandydat na " Ich" liście. GW nr 29, 17 czerwca 1989. Zob. GŻR, s. 211.

10 E. Skalski: Moje typy. GW nr 26, 14 czerwca 1989.

11 S. Bralkowski: Uwagi petitem. W: ibidem.

12 "Rzeczpospolita" nr 138, 14 czerwca 1989.

66

Fiszbach z Gdańska1 , który odbywał wspólne spotkania wyborcze z Lechem Kaczyń-
skim; kandydatury członków PZPR związanych z "Solidarnością", jak Marcin Święci-
cki14, syn prezesa warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, Jan Wróbel15 i in.
Instancje partyjne usiłowały powstrzymać ich przed kandydowaniem, ale w ogólnym

bałaganie niewiele osiągnęły.

O rozkładzie w obrębie partii świadczy fakt, że niektórzy kandydaci nie mający
poparcia komitetów terenowych uzyskali reklamę za pośrednictwem tygodnika "Polity-
ka" (np. Dobrochna Kędzierska-Truszczyńska). Ale i ci kandydaci, którzy zostali
zatwierdzeni na partyjnych konwencjach wyborczych, nie gwarantowali pełnego posłu-
szeństwa. W czasie kampanii obiecywali dwuznacznie, jak Zofia Wilczyńska: "Nie będę
numerem w naszym Sejmie"16. Dalsza działalność udowodniła, że nie były to puste
obietnice, zarówno Wilczyńska jak i wielu jej kolegów postarali się odegrać w Sejmie
rolę samodzielną, nic byli elementem "maszynki do głosowania".

Niektórzy kandydaci wprost zapowiadali nieposłuszeństwo wobec kierownictwa
partii. "Od początku nie mogę pogodzić się z obowiązującą w Sejmie dyscypliną partyjną
[...). Uważam, że powinna obowiązywać tylko w sprawach wyjątkowych" - mówił poseł
IX kadencji ze Szczecina - wybrany potem do Sejmu X kadencji - Jacek Piechota! -
i to powołując się na swój brak dyscypliny już podczas IX kadencji.

Nie wszyscy kandydaci popierani przez komitety PZPR zamierzali bronić socjalizmu.
Przebieg kampanii mógł czynić wrażenie, że wszyscy jej uczestnicy pragną wprowadze-
nia w Polsce stosunków kapitalistycznych, a sporne pozostają jedynie kwestie szczegóło-
we, tempo przemian i zwłaszcza - ich wykonawcy. I wyborcy głosowali na tych
kandydatów PZPR, którzy najbardziej zdecydowanie opowiadali się za kapitalizmem.
Przykładem niech służy Waldemar Henryk Grzywacz, przewodniczący RW PRON w
Szczecinie, który deklarował: "Głęboka restrukturyzacja gospodarki wymaga inwestycji,
które mogą pojawić się za sprawą inwestorów zagranicznych." Jednak "na kredyty nie
mamy co liczyć. Drogą realną jest wiązanie się z obcym kapitałem poprzez różnego
rodzaju spółki z udziałem zagranicznym, albo wprowadzenie na teren kraju samodziel-
nych obcych przedsiębiorstw"18.

Z kolei spośród kandydatów lojalnych wobec władz partyjnych skutecznie zwiększali
swoje szansę ci, którzy eksponowali w swoich wystąpieniach gotowość współpracy z
opozycją, jak np. adm. Piotr Kołodziejczyk, który deklarował otwarcie Polski na kontakty
z zagranicą, potrzebę konstruktywnej dyskusji z opozycją, "jestem zawsze gotowy do
rozmów i współpracy. Umiem dyskutować i potrafię ustąpić przed argumentami" .

13 G.G6iny:N(Kze"{okiepochvodne".G'Wm2S, 16czerwca 1989. Byt on gorąco zwalczany przez tamtejszy
komitet wojewódzki, mimo to został wybrany, został wicemarszałkiem Sejmu. Zob. MFRJ, s. 220; "Głos Wybrzeża"
ar 123, 29 maja 1989; T. Fiszbach: Zaczyna .v f jutro (wywiad). "Wprosi" nr 26,25 czerwca 1989.

14 M. Święcicki: Wole punkty zbieżne (wywiad). GW nr 28, 16 czerwca 1989.

15 J. Wróbel: Lepszy Wróbel (wywiad). GW nr 28, 16 czerwca 1989.

16 "Polityka" nr 20, 20 maja 1989.

17 Niech decyduje rozum (wywiad). "Glos Szczeciński" nr 118, 20 maja 1989.

18 W.H. Grzywacz: Nie obawiajmy się kapitału zagranicznego. "Glos SzczeciUsld" nr 136,10 czerwca 1989.

19 "Głos Wybizeża" nr 138,15 czerwca 1989.

67

kierownictwa i wprowadziła tylko kilku posłów umiejących walczyć politycznie i
równocześnie lojalnych wobec liderów partii. Rozmiary klęski powiększało przepadnie-
cie spośród kandydatów ze stronnictw "koalicyjnych" tych polityków, którzy byli
najbardziej lojalni wobec PZPR. Zmieniło to sytuację zarówno w poszczególnych
klubach jak i we władzach stronnictw, po raz kolejny unaoczniło działaczom stronnictw,
że współpraca z PZPR ani ich stronnictwom, ani im osobiście nic dobrego nie przyniesie.
Rozpad "koalicji", który już od pewnego czasu "wisiał w powietrzu", w rezultacie
wyników wyborów w obrębie listy krajowej i mandatów dodatkowych został znacznie
przyspieszony.

Wynik ten miał również poważne skutki dla rozwoju sytuacji w obrębie PZPR. Oto
grupa działaczy, skazanych przez liderów partii na "śmierć polityczną" okazała się dla
nich "ostatnią rezerwą" kadrową. Ludzie typu R. Neya, J. Oleksego, M. Orzechowskiego,
G. Rembisz mieli odejść od czynnego życia politycznego, a tymczasem niespodzianie
logika rozwoju wydarzeń spowodowała, że kierownictwo partii musiało na nich postawić,
dać im silne pozycje w Sejmie (szefa Klubu Poselskiego, przewodniczących komisji), a w
konsekwencji zapewnić im także współudział we władzach partii. W połączeniu z
pozostałymi wynikami wyborów w obrębie mandatów partyjnych decyzje wyborców
spowodowały także przetasowania w kierownictwie PZPR, wejście do niego grupy
polityków mających nieco większe zaufanie wyborców - ale też nieskłonnych do
posłuszeństwa wobec dotychczasowego kierownictwa. Miało to dwie dalsze konsekwen-
cje: szybkie wyemancypowanie się Klubu Poselskiego PZPR spod kontroli Biura
Politycznego oraz, po pół roku, rozpad PZPR i rozpad jej Klubu Poselskiego.

Rozdział 10

Druga tura

W obliczu wyników uzyskanych 4 czerwca rezultaty drugiej tury, 18 czerwca, choć
dotyczyły większości (295) mandatów do Sejmu (i 8 do Senatu) - nie miały już
znaczenia rozstrzygającego, mogły jedynie porażkę PZPR pogłębić lub złagodzić. "Soli-
darność" mogła jeszcze walczyć o 9 mandatów - i 8 spośród nich zdobyła. Partia (i jej
sojusznicy) miała na pozór zagwarantowane uzyskanie wszystkich mandatów przewidzia-
nych kontraktem, ale okazało się, że "Solidarność" może wpłynąć na to, którzy spośród
członków PZPR, ZSL i SD oraz ugrupowań katolickich mandaty te otrzymają.

Kampania wyborcza, obok wszystkich przejawów indolencji aparatu ujawniła też
ferment dokonujący się wśród członków PZPR. Uległo mu w pewnym stopniu nawet
kierownictwo. By właściwie ocenić wyniki drugiej tury wyborów trzeba cofnąć się do
wydarzeń z maja 1989 r., gdy wyraźnie ujawnił się kryzys w partii i obu stronnictwach,
kryzys, który wpłynął na wynik głosowania w obrębie mandatów "koalicyjnych",
obsadzonych 18 czerwca.

Wśród szeregowych członków partii nastąpił głęboki ferment. "Gazeta Wyborcza" z
satysfakcją informowała, że członkowie PZPR licznie podpisują listy wyborcze Komitetu
Obywatelskiego1. Nastroje wyborców głosujących na kandydatów PZPR trafnie ocenił
Henryk Komar, nauczyciel z Piotrkowa Trybunalskiego, wybrany z listy PZPR, ale dzięki
poparciu udzielonemu przez "Solidarność", który podkreślał, że jego wyborcy "zorientowani
byli na zmiany głębokie, zmiany systemowe"2. Zatem, nawet jeśli głosowali na kandydatów
PZPR, to wybierali spośród nich tego, który dawał największe nadzieje zmian.

Jak wcześniej wspomniałem, ordynacja wyborcza zawierała furtkę, przygotowaną
w celu dywersji przeciw kandydatom "Solidarności", ale dającą się wykorzystać także
przeciw partii. Otóż, w obrębie określonego mandatu mógł kandydować członek
organizacji, której mandat był "przypisany", niezależnie od stanowiska władz tej
organizacji -jeśli tylko zgromadził co najmniej 3000 podpisów wyborców popierają-
cych jego kandydaturę.

Wykorzystując tę możliwość, do mandatów zarezerwowanych dla PZPR zaczęli
zgłaszać się kandydaci, którzy na własną rękę zgromadzili po 3 tysiące podpisów i nie

1 G\V nr 2, 9 maja 1989 i nasi. Badania CBOS w maju 1989 r. wskazywały, że 1/6 członków PZPR, 48%
ZSL i 55% SD będzie głosować na kandydatów KO - MFRJ, s. 224.

2 Stenogram Sejmu, 23 sierpnia 1989 r., Warszawa 1989, ł. 17.

65

Motywując konieczność zmiany ordynacji powoływano się na potrzebę dotrzymania
kontraktu procentowego, był to jednak wybieg, pozwalający obu stronom "zachować
twarz", w istocie zaś szło o sprawę znacznie poważniejszą. Scharakteryzowałem już
wyżej rolę i skład listy krajowej. Jej przepadniecie oznaczało, że partyjni posłowie
pozostaną w Sejmie bez kierownictwa lojalnego wobec partyjnej elity. Przebieg wyborów
z mandatów partyjnych wskazywał, że Biuro Polityczne może utracić kontrolę nad
własną reprezentacją parlamentarną. Tak się zresztą stało już wkrótce. Aby choć w części
zapobiec temu niebezpieczeństwu należało wprowadzić do Sejmu bodaj kilku kierowni-
czych działaczy partii, zdolnych do zdyscyplinowania partyjnych postów, bez czego
posiadanie formalnej największej liczebności niewiele dałoby.

Istniała jednak obawa, że ci właśnie kandydaci będą skreślam w pierwszej kolejności.
W tej sytuacji, wyciągając wnioski z doświadczeń pierwszej tury, kierownictwo PZPR
dokonało karkołomnej operacji: do każdego nowo wykreowanego mandatu wystawiono
po dwu kandydatów, obu spośród czołowych działaczy, co gwarantowało, że niezależnie
od frekwencji i preferencji wyborców połowa z nich wejdzie do Sejmu. Zasadnicza
trudność polegała jednak na tym, że niemal cały "pierwszy garnitur" aktywu PZPR - a
więc większość członków Biura Politycznego, sekretarzy KC, partyjnych członków
rządu, wojewodów, I sekretarzy KW - "spaliła się" w I turze, albo kandydowała jeszcze
na zwykłe mandaty w II turze. Partii zabrakło odpowiednich kandydatów!

Mimo wszystko, znaleziono osoby, które 14 czerwca zarejestrowane zostały przez
komisje wyborcze . Dwa mandaty obsadzono osobami z centralnego kierownictwa. W
Koszalinie kandydowali Kazimierz Cypryniak i Marian Orzechowski, obaj członkowie
Biura Politycznego i wieloletni pracownicy aparatu politycznego, dysponujący doświad-
czeniem pozwalającym odegrać kierowniczą rolę w parlamencie. Ten drugi został potem
przewodniczącym Klubu Poselskiego PZPR. W Ostrowie Wielkopolskim kandydowały
Iwona Lubowska i Gabriela Rembisz, również członkinie Biura Politycznego, ale nie
mające doświadczenia pracy w aparacie politycznym. Wybrana została ta pierwsza, nie
odegrała żadnej roli w pracy Sejmu.

Inne mandaty trzeba było obsadzić osobami spoza ścisłego kierownictwa. W Wodzi-
sławiu Śląskim kandydowali Andrzej Gdula i Sławomir Wiatr, kierownicy wydziałów
KC. Wybrany został ten drugi, naukowiec, od niedawna pracownik aparatu partyjnego;

zapowiadał się na dużej miary polityka, ale jeszcze nie należał do partyjnej czołówki.
Znalazł się w niej zresztą już wkrótce, gdy w obliczu klęski PZPR sięgnęła po nowe
pokolenie działaczy. W Nowym Targu kandydowali dwaj krakowscy profesorowie -
Roman Ney, sekretarz naukowy PAN, w pr/cszłości sekretarz KC PZPR i Marian
Stępień, od pół roku sekretarz KC, a zarazem od dawna wiceprezes Klubu "Kuźnica",
którego prezes Hieronim Kubiak kandydował w Krakowie - i przepadł w drugiej turze.
Stępień zresztą też przegrał, a wybrany został Ney, który okazał się dość aktywny w
nowym Sejmie. O pozostałe mandaty ubiegało się po dwu działaczy ZSMP i ZHP,

/ Sprwozdame Państwowej Komisji Wyborczej..., op. cit.; "Rzeczpospolila" nr 140, 16 czerwca 1989.
Niektóre problemy z wyłanianiem lej grupy kandydatów opisuje Rakowski - MFRJ, s. 233; Zob. leż E.
Skolnicka-Hlasiewicz: op. cii., s. 167-168, gdzie przytoczono wypowiedzi postów wybranych z mandatów
iodatkowych.

funkcjonariuszy MSW, kierowników wydziałów KC, pierwszych sekretarzy czołowych
komitetów zakładowych partii, generałów z MON, działaczy gospodarczych.

Pewnym sukcesem kierownictwa PZPR stał się wybór w Białej Podlaskiej Józefa
Oleksego, ministra do spraw związków zawodowych, jedynego ministra wśród nowych
kandydatów, a później jednego z najaktywniejszych postów - oraz w Łomży Stanisława
Gabrielskiego, mającego duże doświadczenie zarówno w pracy parlamentarnej jak i w
aparacie partyjnym. Pewne znaczenie mógł mieć także wybór Krzysztofa Grzebyka, od
niedawna naczelnika ZHP.

ZSL, SD i stowarzyszenia katolickie nic zastosowały podobnej taktyki, zestawiając
kandydatów różnej "rangi". W rezultacie ugrupowania te zdołały wprowadzić z manda-
tów dodatkowych tylko kilku działaczy większego formatu. Byli to: Aleksander Łuczak,
od niedawna sekretarz NK ZSL, Jerzy Osiński, wieloletni prezes spółdzielczości mleczar-
skiej i Zdzisław Zambrzycki, przewodniczący ZK KZRKiOR. Z SD - Andrzej Bondare-
wski, nowo wybrany przewodniczący Centralnego Sądu Partyjnego, Kazimierz Modzele-
wski - przewodniczący Krajowej Rady Rzemiosła, Zbigniew Rudnicki, prezes Central-
nego Związku Rzemiosła, były minister. PZKS poniósł kolejną porażkę, zgłaszając na
jedyny swój mandat dodatkowy w Jaworznie prezesa Związku W. Gwiżdżą. Decyzję tę
unieważniła PKW, ponieważ Gwiżdż już przedtem kandydował bez powodzenia z listy
krajowej8. W rezultacie w konkurencji pozostał tylko jeden kandydat PZKS - Józef
Starczynowski i wprawdzie został wybrany, ale niemal połowa wyborców i tak go
skreśliła (otrzymał 58,5% głosów).

Ogólnie, o ile całe wybory w obrębie "65%" miały operetkowy charakter, to
mandatów dodatkowych dotyczy to w szczególnym stopniu. Choć spełniły one obie
funkcje, na których zależało kierownictwu PZPR, a więc przywróciły układ procentowy
uzgodniony przy "Okrągłym Stole" i wprowadziły do Sejmu kilku postów spośród
czołowych działaczy partii - to obydwie spełniły jedynie "na granicy przyzwoitości".
Wyraziło się to również w tym, że kandydatami na dodatkowe mandaty z ZSL zostali
politycy popierani przez "Solidarność" - i zostali wybrani (Alicja Kornasiewicz, A.
Łuczak, Jan Rajtar) - a więc i w tym wypadku pozycje dotychczasowej władzy zostały
w części podważone. Wśród wybranych było natomiast niewielu doświadczonych
parlamentarzystów. Znalazł się wśród nich tylko jeden poseł poprzedniej kadencji - K.
Modzelewski z SD i trzech posłów kadencji wcześniejszych - S. Gabrielski (PZPR), A.
Bondarewski i Z. Rudnicki z SD. Ten ostatni, mimo że został wybrany przewodniczącym
Klubu Poselskiego SD, rychło opuścił Klub i Stronnictwo. Wybrani mieli świadomość
swego "nieprawego" pochodzenia, co poważnie zmniejszało ich aktywność w Sejmie .

Przedstawione wyniki potwierdziły raz jeszcze, że upadek listy krajowej był klęską
nie tylko moralną, ale jak najbardziej praktyczną - a zmiana ordynacji nie zmieniła ani
wydźwięku propagandowego tej przegranej, ani nie usunęła jej realnych skutków.
Opozycja wprowadziła mianowicie do parlamentu znaczną liczbę wybitnych polityków,
natomiast PZPR nie zdołała zapewnić mandatów niemal nikomu z członków swego

8 Sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej..., op. ciŁ; zob. leż Komunikat PZKS. "Rzeczpospolita" nr
143, 20 czerwca 1989.

9 Zob. wypowiedzi przytoczone przez E. Skolnicka-Illasiewicz: op cii., s. 168,172-173.

63

przewidziany jest W. Jaruzelski' . Jednocześnie pojawiła się kandydatura M. F. Rako-
wskiego jako jego następcy w roli szefa partii. I początkowo tylko w formie dowcipu
zaczęto wtedy nazywać Rakowskiego sekretarzem pierwszym i ostatnim.

35 "Rzeczpospolita" nr 137, 13 czerwca 1989; J. Kuropieska: op. cit., s. 157. Przeciw oświadczeniu Urbana
zaprotestował J. Onyszkiewicz: Nie ma takwfao zapisu. G W nr 26, 14 czerwca 1989. Równocześnie sam
Jaruzelski, który zdał sobie sprawę z wymowy pierwszej tury wyborów, popadł w depresję i zaoferował
prezydenturę C. Kiszczakowi (C. Kiszczak, W, Bereś, J. Skoczyłaś: op. cii., s. 269). Choć później zmienił

zdanie, nigdy jednak nie odzyskał już pewności siebie - co widać było w sposobie sprawowania funkcji
prezydenta i sposobie zrezygnowania z niej.

60

Rozdział 9

Zmiana ordynacji

Dokonana 12 czerwca dekretem Rady Państwa1 zmiana ordynacji wyborczej do
Sejmu nic była sprzeczna z literą prawa obowiązującego w PRL, natomiast naruszała
zarówno normalne obyczaje'parlamentarne (nie zmienia się ordynacji w czasie wybo-
rów), jak i ogólnego ducha prawa . Niemniej wkrótce nowy Sejm zatwierdził dekret i to
w zasadzie (poza jednym głosem komentarza J. Szymanderskicgo) bez dyskusji, czym
usunął niedostatki prawne'. Na mocy tego dekretu 33 nieobsadzone mandaty przekazano
do okręgów, celem dokonania do nich wyboru spośród całkowicie nowych kandydatów .

Zmiana ordynacji spowodowała zmiany w Państwowej Komisji Wyborczej. Jeden jej
członek - J. Kliś - wycofał się z komisji z powodu kandydowania na posła (zresztą bez
powodzenia), w to miejsce Rada Państwa powołała Zbigniewa Olejnika, również reprezentu-
jącego Unię Chrześcijańsko-Społeczną . Co jednak znacznie ważniejsze, na znak protestu
przeciwko zmianom prawa wyborczego w trakcie kampanii jeden z przedstawicieli KO prof.
Jerzy Ciemniewski złożył rezygnację z pracy w Komisji. Pozostali przedstawiciele KO
ogłosili protest przeciw zmianie, ale w Komisji postanowili pozostać .

1 Dekrel z dnia 12 czerwca 1989 r. o zmianie ustawy - Ordynacja wyborcza do Sejmu Polskiej
Rzeczypospolitej Ludowej X kadencji, na lala 19S9-1993. Uz. U. 1989, nr 36, póz. 198; zob. GW nr 26, 14
czerwca 1989; "Rzeczpospolita" nr 138, 14 czerwca 1989.

2 Opinię taką wyraziła H. Suchocka 4 lipca 1989 r. na posiedzeniu sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do
rozpatrzenia sprawozdania Państwowej Komisji Wyborczej o wynikach wyborów do Sejmu oraz Dekretów
Rady Państwa. - Biuletyn l/X, s. 4.

3 Stenogram Sejmu, 5 lipca 1989, ł. 1/38-41; Mon. Poi. 1989, nr 22, póz. 158. Trzeba jednak zasygnalizo-
wać, że 4 i 5 lipca problem ten byt przedmiotem burzliwej dyskusji na posiedzeniach nadzwyczajnej komisji
sejmowej rozpatrującej dekrety. M. Bednarkiewicz, J. I-ubieniecki i W. Pańko z OKP poddali dekret ostrej
krytyce. Również A. Zieliński (PZPR, później bezpartyjny) krytycznie ocenił jego podstawy prawne. Praeważy-
ło jednak stanowisko H. Suchockiej i P. Łączkowskiego, aby ze względu na polityczne uwarunkowania dekretu,
nie protestować przeciwko jego zatwierdzeniu. -Biuletyn l/X, 2/X. Niezależnie jednak od wszelkich regulacji
prawnych, konieczność posłużenia się tak naciąganym środkiem stanowiła dla PZPR kolejną kompromitację, a
dla jej członków była upokarzająca.

4 Uchwała Rady Państwa z dnia 12 czerwca 1989 r. w sprawie ponownego głosowania do mandatów nie
obsadzonych z krajowej listy wyborczej. Dz. U. 1989, nr 26, póz. 199. Zob. Zamiast listy. GW nr 27,15 czerwca 1989.

5 Sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej..., op. cii.; Uchwała Rady Państwa z dnia 14 czerwca 1989
r. w sprawie zmiany w składzie Państwowej Komisji Wyborczej. Mon. Poi. 1989, nr 20, póz. 134.

6 Uslqpilz PKW. GW nr 27,14 czerwca 1989; Zostają w PKW. GW nr 28,16 czerwca 1989. Sprawozdanie
PanstH'owej Komisji Wyborczej..., op. cit.

61

Opozycji. W. Baka 16 czerwca na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR opowiedział się za

powołaniem "solidarnościowego" premiera .

Bodaj jako pierwsi spośród urzędników państwowych zorientowali się w sytuacji
pracownicy naczelnych organów państwa. J. Kuropicska wspomina, że już 7 czerwca w
Kancelarii Sejmu panowała panika. "Najwyżsi dygnitarze sejmowi wyraźnie się pakują (
przygotowują do rychłej ewakuacji" .

Szok był jednak zbyt duży, aby obydwie strony zdały sobie od razu sprawę z
konsekwencji tego co się stało.

Działacze PZPR usiłowali umniejszyć znaczenie wyników głosowania 4 czerwca,
poprzez stwierdzenie, że wyborcy w istocie nie dokonali wyboru, a jedynie "odreagowa-
li" swoje niezadowolenie z sytuacji, a więc zachowali się niepolitycznie ', lub, że 4
czerwca miał miejsce "plebiscyt", a więc wyniki są znakiem nastrojów, nie stanowią zaś
wyrazu świadomego poparcia dla wybranych kandydatów24.

Ten pogląd był częściowo prawdziwy, bo wyborcy głosowali na "drużynę", a nic na
poszczególnych kandydatów, a kreślili członków PZPR, nic wnikając w ich indywidualne
cechy, ale czynili to właśnie z całą świadomością, natomiast w propagandzie PZPR
usiłowano dokonać znamiennej mistyfikacji, popr/ez wyeksponowanie częściowo plebi-
scytarnego charakteru wyborów próbując umniejszyć znaczenie ich wyników, podczas
gdy rzeczywista wymowa "plebiscytu" uwypuklała klęskę PZPR.

Rzeczywiście, w pełni plebiscytarny charakter miały wybory kandydatów z listy
krajowej. Tego chciało kierownictwo PZPR, tak określiło ordynację - i przegrało.
Plebiscyt miał dotyczyć - w intencjach liderów partii - poparcia lub odrzucenia decyzji
"Okrągłego Stołu", ale wola społeczeństwa przekształciła go w plebiscyt oceniający
bilans 45 lat dotychczasowych rządów . Ta przegrana miała ogromny wydźwięk
moralny - ale w niczym nie umniejszała znaczenia świadomej woli wyborców wyrażo-
nej w odniesieniu do pozostałych mandatów,

Po stronie władzy 5 czerwca rano pojawiły się propozycje unieważnienia wyborów - ale
zostały odrzucone przez kierownictwo. Ograniczono się do koncepcji przeprowadzenia
uzupełniających wyborów na mandaty nie obsadzone w wyniku klęski listy krajowej26.

21 MFRJ, s. 234.

22 J. Kyropieska: op. cit., s. 156.

23 "Indywidualnymi decyzjami wyborczymi kierowała przede wszystkim emocja odreagowania" stwierdził
zastępca rzecznika prasowego rządu Z. Rykowski na konferencji pasowej O czerwca - "Rzeczpospolita" nr
133, 8 czerwca 1989; J. Sommer: Znaczenie naborów do Sejmu i Senatu w 1989 roku dla kształtowania się
nowego systemu politycznego. W: A. Jabłoński, A. Antoszewski (red.): Polski przełom polityczny 1989. Miedzy
totalitaryzmem i demokracją. Materia/y sympozjum poiitologiczucgo. Wrocław 1990, s. 31; A. W. Lipinski:

Plebiscyt..., op. cit., s. 8-9.

~4 J. Bisztyga: Nie cofniemy się z drogi demokracji i reform (oświadczenie rzecznika "koalicji"),
"Rzeczpospolita" nr 132, 7 czerwca 1989; J. Majka: Można zwyciężyć i przegrać. Można przegrać i zwyciężyć.
TLnr 135, 10 czerwca 1989; WIR: Wyborczy plebiscyt. "Argumenty" nr 25, 18 czerwca 1989; MFRJ, s. 227.

25 Zwracał na to uwagę B. Geremek w telewizyjnej rozmowie z. J. Reykowskim 9 czerwca - zob.
"Rzeczpospolita" nr 136, 12 czerwca 1989; zob. też A.W. Lipinski: Plebbcyl..., op. cii., s. 9 i nast.

26 GŻR, s. 200; W. Jaruzelski w: M. Berezowski: Koniec epoki, op. cii., s. 36-38. W. Bereś, J. Skoczyłaś,
C. Kiszczak: op. cit., s. 151-266. J. Kuropieska: op. cit., s. 155; o naciskach przeciwników kompromisu z
opozycją w aparacie partyjnym w dniach 5-6 czerwca - zob. MFRJ, s. 228-229.

58

Opozycja nie była jednak pewna, czy pomysły rozwiązań siłowych nie wrócą. A. Hali
ostrzegał: "Czy są gwarancje, że 13 grudnia nie powtórzy się? [...] nie ma"27. Jeszcze w
lipcu 1989 r. istniały wśród elit politycznych obawy dotyczące możliwości puczu
wojskowego - całkowicie bezpodstawne, ale to stało się wiadome dopiero później 8.

W wyniku obaw przeć taką właśnie, siłową reakcją przywódcy "Solidarności",
chętnie i szybko udzielili wsparcia ekipie kierowniczej PZPR, mając nadzieję, że
powstrzyma ona swoich ekstremistów; uspokajali rządzących - a także własnych
rozentuzjazmowanych zwolenników - że obecnie jeszcze "nie bylibyśmy w stanie
władzy sprawować"29.

Z kolei władza obawiała się nastrojów triumfalistycznych w społeczeństwie, maso-
wych wystąpień z żądaniem natychmiastowej zmiany rządzących , zwrócono się więc
do Kościoła i przywódców "Solidarności" o powstrzymanie takich tendencji, gwarantując
w zamian pełne uznanie wyników wyborów' . W ten sposób obawy obu stron zadecydo-
wały o szybkim porozumieniu między nimi, czego zewnętrznym wyrazem były dwa
równoległe oświadczenia: Biura Politycznego - zapewniającego nienaruszalność wyni-
ków wyborów i J. Onyszkiewicza, rzecznika prasowego "Solidarności", zapewniającego
o trwałości porozumień "Okrągłego Stołu". Zaraz zaś potem spotkała się Komisja
Porozumiewawcza i uzgodniła formułę zmiany ordynacji wyborczej, co uzasadniano
potrzebą utrzymania procentowego podziału mandatów w Sejmie33.

Kierownictwo partii, które w kwietniu i maju dopuściło do daleko idącej demokraty-
zacji stosunków wewnątrzpartyjnych, co przyniosło mu skutki raczej opłakane, zastana-
wiało się obecnie nad zwołaniem plenum KC, aby ten statutowy organ zadecydował o
taktyce w drugiej turze34. Ostatecznie jednak uznano widocznie, że skoro nadmiar
demokracji doprowadził do fatalnych następstw w pierwszej turze, to dla ratowania
drugiej tury należy zaprowadzić w partii dyktaturę. I tak też uczyniono.

Celem rozwiania niewczesnych nadziei, rozbudzonych w społeczeństwie J. Urban
wystąpił 11 czerwca w Dzienniku Telewizyjnym informując, że na urząd prezydenta

27 A. Hali: Hasfa i rzeczywistość. TS nr 2, 9 czerwca 1989; zob. leż jego wypowiedź w ankiecie: Obawy l
nadzieje. "Kontakt" 1989, nr 7/8, s. 5; zob. leż pytanie Konstantego Geberla i odpowiedź Wiesława Górnickiego
podczas konferencji prasowej 13 czerwca - "Rzeczpospolita" nr 139,15 czerwca 1989.

28 Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam za "Solidarność", op. cit., s. 137; M. Kozakiewicz: op. cit., s. 26; K.
Dubinski w książce: C. Kiszczak, W. Berrf, J. Skoczyłaś: op. cii., s. 266.

29 J. Kurort: Nikt w historii tego nie przerabiał. GW nr 27, 14 czerwca 1989; MPRJ, s. 229.

30 Doświadczenia okresu międzywojennego pokazują, że "zważywszy uczuciowe napięcie walczących
stronnictw i złączone z powodzeniem nadzieje, wyniki głosowania wyzwalają potężne masy uczuć radosnych
lub gniewliwych [...], wywołują masowe uczucia i zbiorowe czyny, często niepożądane" - L. Dobrzynska-Ry-
bicka: op. cit., s. 32.

31 K. Dubinski w książce: C. Kiszczak, W. Bereś, J. Skoczyłaś: op. cit., s. 266.

32 J. Bisztyga: Nie cofniemy się z drogi rozwoju demokracji i reform. "Rzeczpospolita" nr 132, 7 czerwca
1989; "Rzeczpospolita" nr 133,8 czerwca 1989; K. Barcikowski w: M. Berezowski: Koniec epoki, op. cit., s. 52.

33 "Rzeczpospolita" nr 135, 10 czerwca 1989; W. Bereś, J. Skoczyłaś, C. Kiszczak: op. cit., s. 266-267;

GŻR, s. 190-196, 200-201, 210; L. Wałęsa: Droga..., op. cit., s. 143.

34 J. Kuropieska: op. cit., s. 157; MFRJ, s. 231 -232.

59

Frekwencja nie była wysoka - 62%12 - ale kandydaci KO przechodzili zdecydowa-
"^ większością głosów, natomiast w obrębie mandatów "partyjnych" masowe były
kreślenia. Najbardziej symptomatyczne były - z założenia - wybory do Senatu.
Kandydaci KO uzyskali w nich przeciętnie 64% ważnych głosów, kandydaci koalicji
Przeciętnie 17%.

W wyborach do Senatu przepadli czołowi działacze partyjni, ci, którzy zaryzykowali
^Indydowanie poza listą krajową: m. in. członkowie Biura Politycznego Zbigniew
^ichałek i Leszek Miller, ministrowie Dominik Jastrzębski, Aleksander Kwaśnie-
ws^ki, Mieczysław Wilczek, sekretarze komisji KC J. Basiak, M. Lubczyński, kierow-
"i^k Kancelarii Sekretariatu KC B. Kołodziejczak, pierwsi sekretarze Komitetów
Wojewódzkich W. Kinccki (Gorzów), J. Kurylczuk (Słupsk), K. Łuczak (Włocławek),
A-. Rączka (Nowy Sącz). Przepadli też: kosmonauta M. Hermaszcwski, przewodniczący
^irządu Krajowego ZMW R. Kupijaj, dyrektor CBOS S. Kwiatkowski, szef Głównego
^łrządu Politycznego Wojska Polskiego T. Szaciło. Odpadli partyjni wojewodowie:

J- Jędykiewicz (Gdańsk), A. Wojciechowski (Przemyśl), dyrektorzy wielkich firm:

^itold Zaraska ("Exbud"), E. Brzoscowski ("Igloopol"). Pozostał wprawdzie w konku-
1'GĄicji partyjny kandydat do Senatu - Z. Rosiński, wojewoda pilski - ale na ostatnim
""(cjscu, więc szansę miał niewielkie i rzeczywiście przepadł w II turze. Przepadły także
oscoby mniej eksponowane, wystawione "na wszelki wypadek", jak długoletni poseł
R- Najsznerski, a także byli prominenci, jak N. Aleksicwicz, K. Kąkol, A. Kopeć.
Przepadli wszyscy "bezpartyjni bolszewicy" i osoby formalnie bezpartyjne, ale na różne
^tbsoby powiązane z dotychczasową władzą, jak minister A. Krawczuk, R. Bender
(^hSS-SP), J. Zabłocki (ChSS-SP), M. Niepokulczycka (Federacja Konsumentów),
E. Mędewski (dziennikarz). Przepadli także wszyscy kandydaci opozycyjni spoza
"drużyny Lecha", a więc m. in. Andrzej Ostoja Owsiany i Marian Miszalski z KPN,
Kalirol Głogowski (Ruch Wolnych Demokratów), Stanisław Kocjan (Grupa Robocza),
-^"nusz Korwin-Mikke (UPR)1". Wyniki uzyskane przez kandydatów PZPR do Sejmu
Przedstawię łącznie omawiając rezultaty II tury.

Wyniki 4 czerwca zaskoczyły wszystkich , ale dla jednych była to niespodzianka
radosna, dla innych zaś ponura.

12 Niska frekwencja była jednym z zaskoczeń podczas tych wyborów. Obiestrony konkurencji spodziewały
sie 2 znacznie wyższego udziału głosujących. ZoL-i. J. Raciborski: W:oiv..., op. cii., s. 206-207; J. Biatecki, B.
^ylyns: op. cit., s. 239-243; GŻR, s. 192-194, 199; I., Wałęsa: Droga...,'op. cii.. s. 143. Z czego wynikała liczna
absencja? Czy z braku zainteresowania, niewiary w skuteczność aktu wyborczego, odrzucenia porozumień
"Nagłego Stołu?

1-' J.KropiwnicU: Liczy/się tylko.'stempel Wafesy.GW M 24, lOczerwca 1989: K. Korwin-Mikke: Wkrótce
"^"" zacznie żałować. W: ibidem - i inne wypowiedzi w tym samym numerze "Gazety Wyborczej".

14 A. Anusz: Niezależne..., op. cii., s. 106; I. Biatecki, B. Hcyns: op. cit., s. 241; K. Jasiewicz: Żarliwi3""1
"y^orcze w świetle badań z serii "Polacy". W: K-BŁRW, s. 165; MFRJ, s. 227-229. L. Sobkowiak:

^^'ennwanty..., op. cii., s. 21. Warto dodać, że w nie mniejszym stopniu zaskoczyły polityków i uczonych
^^darzenia, które miały miejsce w kilka miesięcy później w krajach sąsiednich. Zob. J. Kocka: Ueber-raschung
""a'-'l Erklarung. Was die Umbriiclie von 1V99190 fi'ir die Gesellsciwfissesciilc-lile bedeulen koiiitlen. W: Was is
^^^ellscilaftsgeschichte? Positioiien, Tlieitien, Aiiatysen. Herausgegebcn M. Heltling. C. Huerkamp. P. Nolie,
ll--VIV/. Schmuhl. Munchen 1991. Zaskoczenia wybitnych politologów zestawia W. Myślecki: Wielka transfor-
'"^kja. W: J. Waszkiewicz (red.): op. cit., s. 51-52.

56

Janusz Onyszkiewicz w swoimi pierwszym komentarzu telewizymym w poniedziałek
wieczorem "wydawał się nieco zdumiony rozmiarami zwycięstwa" .

Z kolei wśród ludzi związanych z partią nastąpiło rozczarowanie i zniechęcenie -
pogłębione u wielu poczuciem osobistej porażki. Dotyczy to nie tylko przegranych
kandydatów - ale też członk6'w sztabów wyborczych, dziennikarzy zaangażowanych w
akcję propagandową - cały akt-yw partyjny uczestniczył przecież, choć nieudolnie, w
kampanii i do ostatniej chwili nie. zdawał sobie sprawy z rozmiarów nadchodzącej klęski;

4 czerwca dostał obuchem po głowie16.

Klęsce politycznej towarzyszyła klęska moralna. Porażka "partię jakby sparaliżowała.
Partia czuła się pobita" - mówi 4 W. Jaruzelski1 . Jak wspomniałem wcześniej, w partii
narastały już od pewnego czasu -\.vątpliwości co do własnej legitymizacji. Teraz uzyskały
one tak silne potwierdzenie, że PZPR ostatecznie utraciła w tym momencie zdolność do
życia. Ówczesny rzecznik prasowy MON Ireneusz Czyżewski cytuje w swoich wspo-
mnieniach wypowiedź W.-Jaruzelskiego: "Kiedy stanęliśmy wobec rezultatów - to był
wstrząs, to było trzęsienie ziemi. W sposób bardzo dobitny uświadomiłem wówczas
sobie, że jest to nie tylko podzielenie się władzą, ale jednocześnie przyspieszenie procesu,
który może doprowadzić bardzo formą powolnego ujawniania sl-eutków załamania, które dokonało się nieodwołalnie w
obliczu wyników uzyskanych 4 czerwca. Można tylko zasygnalizować, że na wiadomość
o tych wynikach, już 8 czerwca Marian Orzechowski, wówczas jeden z czołowych
polityków PZPR, rychło wybrana przewodniczącym Klubu Poselskiego PZPR, sformuło-
wał program przekształcenia tesj partii w socjaldemokratyczną Polską Socjalistyczną
Partię Pracujących19. A więc nawet polityk, który miał kierować parlamentarną reprezen-
tacją PZPR, stracił już wiarę w j
Pierwszymi politykami PZ,Pl^, którzy uświadomili sobie znaczenie klęski wyborczej
byli A. Kwaśniewski, M. Rakowski, I. Sekuła, J. Urban, M. Wilczek. Jeśli wierzyć

'Wl

I. Sekule , już 6 czerwca zdali oni sobie sprawę z konieczności oddania władzy w ręce

15 J. Bijak: Ćwiczenia na równo\\-asm, "Polityka" nr 23,10 czerwca 1989.

16 Jeszcze 4 czerwca wieczorem Ręcznik prasowy KC PZPR Jan Bisztyga wyraził zadowolenie z
przebiegu wyborów - "Rzeczpospolita!" nr 131, 6 czerwca 1989. Choć, być może, była to w jego wypadku
jedynie dobra mina dto zlej gry, to jedr* ak aklyw partyjny nie zdawał sobie z tego sprawy i przyjmował lego
rodzaju deklaracje jako szczere.

17 M. Berezowski: Koniec epffki, ops. cit., s. 29.

181. Czyżewski: op. cit., s. l'7-l 8. J. Urban, który wtedy blisko współpracował z W. Jaruzelskim
wypowiada się podobnie, jednak do<łaje, że generał miał jeszcze wtedy nadzieję, że zmiany - choć
nieodwołalne-przebiegać będą powol i-JUJ, s. 101.

19 M. Orzechowski: Przyszłość itŁŁfz^j partii. S czerwca 1989. Maszynopis, przechowany w nie uporządkowa-
nym jeszcze zespole Klubu Poselskiego PZPR w Archiwum Sejmowym. M. Orzechowski twierdzi (w: M.
Bereowski: Koniec epoki, op. cit., s. 1.53), że zaczął pisać ten program już w końcu maja, gdy zrozumiał, że partia
poniesie klęskę w wyborach, choć nie przewidywał jeszcze jej rozmiarów. Orzechowski, formułując otwarcie
program rozwiązania PZPR okazał się c-dważniejszy niż inni politycy tej partii, natomiast niekoniecznie bardziej
przenikliwy, bo podlobne myśli nurtowa ty również innych. M.F. Rakowski 26 maja zanotował w swym "Dzienniku",
że partię trzeba czym prędzej rozwi qza
20 l. Sekuła w: M. Berezowski: Kor-tiec epoki, op. cit., s. 173.

57

Rozdział 8

4 czerwca

Głosowanie w dniu 4 czerwca byto wspaniałą manifestacją woli wolności, wywołaną
przekonaniem, że należy i warto budować w Polsce nową rzeczywistość polityczną. Byto
zarazem najzupełniej jasnym wotum nieufności wobec sił dotychczas rządzących krajem1.

Liderzy obu obozów szybko zorientowali się w sytuacji. Choć społeczeństwo powia-
domiono oficjalnie z pewnym opóźnieniem, to jednak już 5 czerwca rano generalny
wynik, tj. kieska PZPR i sukces "Solidarności" był politykom obu stron znany. PZPR
miała swobodny dostęp do państwowego systemu informacyjnego, natomiast "Solidar-
ność" zorganizowała własny, sprawny system komunikacji. Jej przedstawiciele w komi-
sjach wyborczych natychmiast po podpisaniu protokołu przekazywali dane lokalnym
komitetom obywatelskim, w których były one sumowane i już o 7 rano 5 czerwca Radio
Wolna Europa mogło ogłosić sukces wyborczy opozycji, podając nawet dość dokładne
informacje o liczbie głosów uzyskanych przez niektórych kandydatów2.

Również wojsko i milicja miały szybko dane o wynikach wyborów w obwodach
zamkniętych - okazało się, że wbrew dawnej praktyce również żołnierze i funkcjonariusze
formacji zwanych MO głosowali w dużej c/ęści przeciw kandydatom obozu rządowego'.

Już od popołudnia 4 czerwca zaczęły napływać dane o głosowaniu w placówkach
dyplomatycznych i biurach handlowych za granicą. Głosowali w nich ludzie obdarzeni
szczególnym zaufaniem przez władzę - co było warunkiem wystania na placówkę, na
studia lub do pracy za granicę; w znacznej większości byli to członkowie partii - mimo
to w głosowaniu do Senatu wszędzie zwyciężyli kandydaci KO, a spośród kandydatów
partyjnych ci, którzy uzyskali poparcie "Solidarności"; dotyczyło to nawet placówek,
które znajdowały się pod specjalnym nadzorem i zatrudniały wyłącznie funkcjonariuszy
wszechstronnie sprawdzonych (np. w Tiranie)4. Również inne dane wskazują, że część
członków PZPR musiała głosować przeciw kandydatom własnej partii .

1 Zob. liczne opisy atmosfery tego dnia: L. Wat^sa:Dmga..,, op. dt., s. 142-143; J. Biatecki, B. Heyns: op.
cit., s. 236; J. Kuroń: Moja zupa, op. cit., s. 10-11.

2 J. Kuropieska: Jak kandydowałem..., op. cit., s. 154; MFRJ, s. 227.

3 Na przykład, jak ujawniono zaraz po wyborach, w Warszawskiej Jednostce MSW 1/3 głosów otrzymał A.
Łapicki - "Rzeczpospolita" nr 143, 20 czerwca 1989.

4 Łapicki wygrał w Moskwie. GW nr 21, 7 czerwca 1989; J. Kuropieska: Jak kandydowatem..., op. cit, .
154; MFRJ, s. 227; JUJ, s. 170; J. Urban w: M. Berezowski: Kwilec epoki, op. cii., s. 228-229.

5 GŻR, s. 198.

54

Liczenie głosów trwało długo z powodu złożoności ordynacji i starań członków
komisji, by nie dopuścić do jakichkolwiek uchybień . Opóźnienie ogłoszenia oficjalnych
wyników I tury aż do 8 czerwca7 dało czas na uzgodnienie z kierownictwem "Solidarno-
ści" i Episkopatem kompromisu dotyczącego zmiany ordynacji . Trzeba na marginesie
zauważyć, że ogłoszone komunikaty zawierały znacznie mniej informacji niż w wypadku
wyborów wcześniejszych i późniejszych, co utrudnia interpretację wyników.

Wyniki te były jednak jednoznaczne. "Solidarność" zdobyła 160 spośród 161 mandatów
bezpartyjnych do Sejmu, a jedyny pozostały (w Inowrocławiu) miała prawie pewny. Do
Senatu zdobyła 92 mandaty na 100 możliwych, a uzyskanie pozostałych (po dwa w
województwach leszczyńskim i pilskim oraz po jednym w bydgoskim, łódzkim,
radomskim i słupskim) było wielce prawdopodobne9. Kandydaci KO nie osiągnęli
rozstrzygnięcia przede wszystkim w tych województwach, w których doszło do
rozdźwięków w obrębie "Solidarności". Odrębny był tylko omówiony niżej przypa-
dek województwa pilskiego.

Nieobsadzonych pozostało 295 mandatów do Sejmu. "Koalicja" zdobyła zaledwie 3
mandaty w okręgach (2 ZSL i l PZPR) - wszystkie uzyskali kandydaci związani z
"Solidarnością" i mający jej wyraźne poparcie.

Jedyny zwycięski kandydat PZPR Marian Czerwinski już w lipcu 1989 r. odmówił
podporządkowania się tej partii, głosował przeciw kandydaturze W. Jaruzelskiego na
prezydenta. Wkrótce zresztą opuścił PZPR i jej Klub, stanął na czele Klubu Posłów
Niezależnych, a ostatecznie trafił do Klubu Parlamentarnego Unii Demokratycznej.
Zwycięska kandydatka ZSL - Teresa Liszcz była znaną działaczką "Solidarności"1 ,
wkrótce opuściła ruch ludowy i trafiła do Porozumienia Centrum, natomiast Włady-
sław Żabiński - jeden z twórców (w 1980 r.) NSZZ Rolników Indywidualnych
"Solidarność" - pozostał wprawdzie w ruchu ludowym, ale był jednym z inicjatorów
zerwania ZSL z PZPR. Wszyscy głosowali przeciw W. Jaruzelskiemu11. Co zaś
najważniejsze, przepadła niemal cała lista krajowa, przeszło z niej tylko dwu
kandydatów - Mikołaj Kozakiewicz (ZSL) i Adam Zieliński (PZPR) - i to
minimalną ilością głosów. Przeciętnie kandydaci z tej listy uzyskali 48% głosów, a więc
zabrakło im stosunkowo niewiele -przy nieco innej ordynacji mogliby zostać posłami.

* A. Lawina: Postrach komisji wyborczych (wywiad). GW nr 26,14 czerwca 1989.

7 Obwieszczenie Państwowej Komisji Wyborczej z dmą 8 czerwca 1989 r. o wynikach głosowania i
wynikach wyborów do Sejmu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej przeprowwcizonycli dilia 4 czerwca 1989 r. Stad
pochodzą wszystkie dane analizowane poniżej. Zob. J. Raciborski: Wzory..., cip. cii., s. 231-232.

8 Już 6 czerwca spotkali się przedstawiciele władzy (C. Kiszczak, S, Ciosek i A. Gdula) i "Solidarności" (B.
Geremek i T. Mazowiecki - obecny byt też ks. A. Orszulik) i wstępnie potwierdzili wolę realizacji
postanowień Okrągłego Stołu ("Rzec/pospolita" nr 133 i GW nr 22, 8 czerwca 1989). 8 czerwca spotkała się
Komisja Porozumiewawcza w pełnym składzie i zaakceptowała zasadę wyboru kandydatów z mandatów
dodatkowych - "Rzeczpospolita" nr 135 i GW nr 24, 10 czerwca 1989; MFRJ, s. 232-233; L. Wałęsa: Droga...,
op. cit., s. 143.

9 K. LesU-.Narazle252z261.GW nr 24, lOczerwca 1989.

10 Zob. przeprowadzony z nią wywiad: Zwyciężyła w pierwszej turze, GW nr 26,13 czerwca 1989.

11 Sprawozdanie Stenograficzne Zgromadzenia Narodowego Zat. l, t. 5-6,11-12,19-20.

55

się wznowiony "Tygodnik Solidarność", pod kierunkiem T. Mazowieckiego, który -
choć odmówił kandydowania -wsparł "Solidarność" w wyborach całym swym talentem
i doświadczeniem.

Od początku kampanii zdecydowanego poparcia kandydatom KO udzieliła redakcja
"Tygodnika Powszechnego", który przed powstaniem "Gazety Wyborczej" był najpopular-
niejszym czasopismem w Polsce, zwłaszcza zaś masowo czytany był przez inteligencję. Od
lat już "Tygodnik" pełnił funkcję zastępczą- nieoficjalnego organu opozycji. Teraz podjął
wysiłek, by godnie ją zwieńczyć'4. Dwoje spośród zastępców redaktora naczelnego
kandydowało zresztą do parlamentu (Józefa Hennelowa i Krzysztof Kozłowski).

Dziennikarze "Solidarności" znaleźli się w sytuacji nieco dwuznacznej. Środowisko,
które było ich naturalnym zapleczem przyzwyczajone było do działalności konspiracyj-
nej, do bojkotowania wyborów organizowanych przez władzę35 - i nic do końca
przekonane o potrzebie udziału w kontraktowych wyborach. Warunkiem sukcesu "Soli-
L- darności" było przekonanie tych właśnie ludzi do udziału w akcie wyborczym, a skłonni
oni byli wszelką zbyt jednoznaczną agitację uznawać za przejaw zdrady, kolaboracji z
władzą. Choć nie do końca się to udało - zdołano część przynajmniej wątpiących
pozyskać do współpracy z prasą "solidarnościową", przekonać, że w obozie opozycyjnym
istnieje rzeczywisty pluralizm. W tym celu udostępniono nawet całą kolumnę w "Gazecie
Wyborczej" siłom opozycyjnym wobec L. Wałęsy. Być może stało się to w przyszłości
jednym ze źródeł konfliktu między przewodniczącym "Solidarności" a redakcją "Gazety
Wyborczej", ale niewątpliwie w czasie wyborów uwiarygodniało obóz solidarnościowy,
osłabiało siłę zarzutów dotyczących jego centralizacji.

Ważnym aspektem kampanii wyborczej "Solidarności" było skierowanie mężów zaufa-
nia do wszystkich komisji wyborczych, łącznie z działającymi za granicą, w placówkach
dyplomatycznych36. Gwarantowało to ogłoszenie rzetelnego wyniku wyborów.

Kandydaci KO odbywali ogromną ilość spotkań z wyborcami, na które przychodziły
tłumy. Ich atmosferę opisuje J. Ambroziak: "Nie oczekiwano od nas obietnic, że
załatwimy ten czy inny problem lokalny. Nie chciano, byśmy obiecywali, że będzie
więcej sklepów, telewizorów, szkół czy żłobków. Pytano [...] jak "Solidarność" wyobraża
sobie wyjście z kryzysu. Jak widzimy możliwość poprawy warunków życia [...], czy
wierzymy, że uda nam się zrealizować nasz program. Czy rzeczywiście za cztery lata
będą wolne wybory i czy jest realna szansa na prawdziwą demokrację w Polsce?"
Mówiono: "wierzymy, że chcecie dobrze, ale oni przecież was oszukają"' .

Uczestnicy spotkań śmiało, publicznie mówili o sprawach, o których dotąd rozmawia-
no szeptem - a już sam ten fakt stanowił ogromna zmianę w sposobach społecznego
komunikowania, tworzył nową atmosferę polityczną' . Spotkania nagrywano na wideo i

34 Zob. M. Skwarnicki: Pytania przedwyborcze. TP nr 19, 7 maja 1989, popacz liczne artykuły, aż do M.
Koztowskiego: Policzmy się. TP nr 23,4 czetwca 1989.

35 K. Burnetko: Jak głosować. TPnr 18,30 kwietnia 1989.

16 M. Bajer: Zaczęliśmy, op. cit.

37 J. Ambroziak: Po spotkaniach. TS nr 2, 9 czerwca 1989; zob. też W. Grochola: Wyborczy folklor. TS nr
2,9 czerwca 1989.

38 Zob. np. wypowiedź A. Kerna w ankiecie: Obawy i nadzieje. "Kontakt" 1989, nr 7/8, s. 8.

52

odtwarzano dla tych, którzy nie mogli uczestniczyć osobiście. Największym wiecem na
rzecz "Solidarności" stało się spotkanie L. Wałęsy z uczestnikami pielgrzymki do Piekar
Śląskich - z udziałem ćwierć miliona osób' . Było ono o tyle ważne, że w rejonie tym
- głęboko katolickim - jako kontrkandydat A. Michnika, którego łatwo oskarżyć o
obcość wobec chrześcijaństwa, występował Kazimierz Switoń, znany ze swych związ-
ków z Kościołem .

W wielu wsiach kampanię wyborczą połączono z zakładaniem kół NSZZ Rolników
Indywidualnych "Solidarność", co pozwoliło uczestnikom zaoszczędzić czas, cenny w
okresie prac wiosennych, a zarazem zapewniło dużą frekwencję na zebraniach .

Ostatnim wreszcie zabiegiem obozu "solidarnościowego", o którym należy wspo-
mnieć, było przygotowanie "ściągawek wyborczych", które w przeddzień i w dniu
głosowania rozdawano wszystkim chętnym. Dzięki temu, pomimo złożoności ordynacji
zwolennicy kandydatów KO mogli głosować bez błędów, podczas gdy niezdecydowani i
zwolennicy "koalicji" oddawali często głosy nieważne.

Trzeba zauważyć, że w pewnym zakresie kampania wyborcza "Solidarności" prowa-
dzona była w warunkach luksusowych. Dotychczasowa władza gruntownie udowodniła
swą indolencję w zarządzaniu państwem i gospodarką. Mimo wysiłków, nie zdołano
zahamować narastania kryzysu ekonomicznego. Zwiększeniu wypłat dla pracowników
nie towarzyszyły większe dostawy, więc próby "przekupywania" wyborców wzrostem
płac powodowały jedynie pustki w sklepach i wzrost inflacji (w kolejnych miesiącach
zasoby pieniężne ludności i ceny towarów konsumpcyjnych wzrastały: w kwietniu o 9,7 i
9.8%, maju 10,5 i 7,2% i w czerwcu 2,1 i 6,1%). Gwałtownie drożał dolar (w maju kurs
wolnorynkowy wzrósł o 4,7%, w czerwcu o 17,1% - ale to już był częściowo wynik
nastrojów po wyborach). Sytuacja ekonomiczna kraju była, jak się później okazało, jeszcze
gorsza niż przypuszczali wyborcy, ale nawet dostępna wówczas, potoczna wiedza o
gospodarce wystarczała, by odmówić wszelkiego zaufania dotychczasowej władzy i postawić
na opozycję. Problemy gospodarcze nie były eksponowane w propagandzie wyborczej
"Solidarności" - bo też nie było takiej potrzeby, rzeczywistość mówiła sama za siebie,

39 W tym roku w Piekarach. GW nr 15, 30 maja 1989; L. Wałęsa: Droga do wolności, op. cit., s. 136-137.

40 "Switoń na pewno pójdzie z pielgrzymką do Piekar, a czy Michnik pójdzie?" - pytał przewrotnie G.
Nawnu-ki (ÓW nr 14, 29 maja 1989). Poszedł, w rezultacie wygrał wyjątkowo wysoko zbierając 70,2% głosów,

gdy Switoń otrzymał 8,2% głosów.

41 A.W. Lipiński: Solidarnościowy ruch mtodoclilopsid. W; "Państwo i kultura polityczna. Zeszyty
politologiczne", vol. 9, Warszawa 1990, s. 133-134.

53

cia. Nie będę szerzej omawiał tego problemu, był on już przedmiotem publikacji1 .
Trudno ocenić, w jakim stopniu hierarchia kościelna wywarła wpływ na kształt list
kandydatów. Rozmów oficjalnych nic było, konsultacje prowadzono bardzo ostrożnie i
niewiele ogłoszono dotychczas wzmianek na ich temat 8.

Konflikty okazały się, w ostatecznym rachunku, nieliczne. W obozie "Solidarności"
panowało zadziwiające zdyscyplinowanie. Późniejsze badania socjologiczne wykazały,
że kandydaci Komitetu Obywatelskiego czuli się przede wszystkim przynależni do grupy,
nastawieni byli zadaniowo, zaś motywacje osobiste odsuwali na dalszy plan. Byli
rzeczywiście uczestnikami "drużyny". "Wiedzieli czego nie chcą - komunizmu, a to
czego chcą, nie było programem, tylko zbiorem niewątpliwych, a więc nie dzielących
haseł" . Decyzje KO niewygodne dla kandydatów przyjmowano z zakłopotaniem, ale
akceptowano . Ostateczne decyzje personalne zapadły na spotkaniu KO 23 kwietnia i od
lego dnia obóz "Solidarności" przystąpił energicznie do kampanii propagandowej.
Rozbudziła ona ogromny zapał uczestników, ujawniła talenty organizatorskie, propagan-
dowe, plastyczne, polityczne wielu osób.

Przebieg kampanii propagandowej "Solidarności" był już przedmiotem badań \
z których wynika, że mimo pewnych, niewielkich błędów, była ona prowadzona
w sposób wzorowy, zwłaszcza gdy uwzględni się niesprzyjające warunki, w
jakich przyszło ją odbywać.

Kampania została trafnie dostosowana do krótkich terminów. Postawiono nie na
program, który był dość ogólnikowy2 - opisywał, co w Polsce powinno być, natomiast
nie mówił, jak do tego dojść - ani na jakość poszczególnych kandydatów, ale na
"drużynę" uwiarygodnioną charyzmą przywódcy i zasługami walki opozycyjnej. "Na
razie tylko z rekomendacją Solidamości jest się kimś" - pisał bez osłonek S. Brat-
kowski23, uzasadniając konieczność zrezygnowania w tych wyborach z odrębnych reprezen-
tacji poszczególnych ugrupowań opozycyjnych. "Drużyna" jawiła się jako monolit, była
reprezentacją masowego ruchu społecznego, a nic samodzielną siłą polityczną . W rezultacie
też cała przyjęła jednolity znak rozpoznawczy: zdjęcie z L. Wałęsą. Okazał się on o tyle
trafnie dobrany, że pozwalał wyborcom, zdezorientowanym liczbą kandydatów "bezpartyj-
nych", jednoznacznie odróżnić tych, za których ręczyła "Solidarność" .

17 K. Kością: op. cii., s. 95-141; zob. też nie uwzględnione przez Koscłę wspomnienia B. Geremka -GŻR,
zwłaszcza s. 164 i n.; JUJ, s. 161 i n. Szeroko rozwodzi się nad postępowaniem Kościoła M.F. Rakowski (MFRJ,
zwłaszcza s. 232-233), jednak jego opinie są w tym wypadku wyjątkowo emocjonalne, więc je pomijam.

18 Zob. np. Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam za "Solidarność", op. cii., s. 135.

19 E. Milewicz: Co się stało i "drużyną Wałęsy". GW nr 128, 3 czerwca 1993. Zoli. też E. Skotnicka-Illa-
siewicz: Drogi do Sejmu. W: J. Wasilewski, W. Wesotowski (red.): Początki parlamentarnej elity. Posłowie
kontraktowego Sejmu. Warszawa 1992, s. 160-161, 164-166.

20 Zob. np. Bujak H'ygrulOstrzeszów. GW nr 13, 24 maja 1989; J. Moskalewicz: op. cit., s. 63-64.

21 Zob. S. Kowalski: op. cit., s. 77-94; P. Łukasiewicz: op. cit., s. 143-161.

22 Opublikowany m.in. GW nr l, 8 maja 1989; TP nr 19, 7 maja 1989. Zob. J. Wasilewski: Kontraktowy
Sejm jako miejsce formowania się elity politycznej. W: J. Wasilewski, W. Wesolowski: op. cit., s. 275.

23 S. Bratkowski: Gramy o swój los. TP nr 18, 30 kwietnia 1989.

24 J. Wasilewski: op. cit., s. 275.

25 L. Wałęsa: Droga do wolności, op. dl., s. 139.

50

"Solidarność" potrafiła utworzyć, mimo trudności ze strony organów państwowych,
wzorową, działającą w wielkiej skali machinę organizacyjną i propagandową. W propa-
gandzie na rzecz kandydatów KO brali udział najwybitniejsi polscy artyści (m. in.
Czesław Miłosz) i wielu artystów o światowej sławie (Joan Bacz, Jane Ponda, Vaclav
Havel, Nastasja Kinsky, Yves Montand, Stevie Wonder) 6. Wsparli ją najlepsi polscy
plastycy, dzięki którym propaganda KO posiadała wybitne walory artystyczne2 . Pier-
wszą wielką akcją było zbieranie podpisów osób popierających kandydatury. W większo-
ści przypadków kandydaci uzyskali po kilkadziesiąt tysięcy podpisów, wielokrotnie
więcej aniżeli wymagała ordynacja28.

Zgodnie z kontraktem "Okrągłego Stołu" "Solidarność" uzyskała dostęp do radia i
telewizji. Od 9 maja nadawano w programie I telewizji audycje Studia Wyborczego
"Solidarności". Wprawdzie były krótkie ale przyciągały ogromną uwagę widzów ,
zatem oddziaływanie musiało być wielokrotnie silniejsze niż wynikałoby z samego czasu
ich trwania. Powiększała zainteresowanie atmosfera sensacji, ingerencje cenzury, zdej-
mowanie niektórych programów'0. Od 28 kwietnia zaczęto nadawać w programie I
Polskiego Radia półgodzinne programy wyborcze Komitetu Obywatelskiego.

Zaczęto wydawać czasopisma "Solidarności". Najważniejszym stał się wydawany od
8 maja dziennik "Gazeta Wyborcza", redagowany m. in. przez członków zespołu
wydającego dotychczas "Tygodnik Mazowsze" . Redaktorem naczelnym został Adam
Michnik. S. Ciosek trafnie ocenił (w rozmowie z Z. Bujakiem) znaczenie "Gazety" dla
obozu "Solidarności": "Teraz gdy macie dziennik - mówił - to nas w tych wyborach
rozniesiecie"3 . Tak leż się stało. Wydawana była początkowo tylko w Warszawie, w
nakładzie 150 tyś. cgz.; od 24 maja powstały mutacje terenowe, a ogólny nakład
zwiększono do 370 tyś. egz. "Gazeta" była formalnie własnością spółki "Agora", którą
utworzyli Z. Bujak, A. Paszyński i A. Wajda, z udziałami po 50 tyś. zł. Była to oczywiście
kwota symboliczna, wydawanie "Gazety" stało się możliwe -jak twierdzi Z. Bujak -
dzięki kilkumilionowej pożyczce państwowej '.

Od 6 maja ukazywał się w Krakowie "Głos Wyborczy Solidarności" (red. nacz. J.
Surdykowski, nakład 100 tyś. egz.). W przededniu głosowania, z datą 2 czerwca, ukazał

26 Z. Krzyżanowski; Stevie Wonder na stadionie. "Polityka" nr 22, 3 czerwca 1989; K. Rutkowski: Yves
Montand popiera. GW nr 12, 23 maja 1989; S. Kowalski: Drużyna Wafesy..., op. ci!., s. 87-88. Pośrednio
uczestniczył w niej I-eszek Kotakowski, który nadesłał artykuł optujący za uczestniczeniem w wyborach i
popierający stanowisko Lecha Wałęsy - Czy mamy czekać na cud? TP nr 21. 21 maja 1989. Szefem reklamy
został początkowo Zbigniew Hołdys, ale szybko się obraził i zrezygnował z tej roli (GW nr 13,24 maja 1989).

27 Podkreślił to T. G. Ash: Niewiarygodna, cudowna sprawa. GW nr 14, 29 maja 1989.

28 M. Bajer: Zaczęliśmy. TP nr 22, 28 maja 1989.

29 J. Hennelowa: Wiosenne przyspieszenie. TP nr 21, 21 maja 1989.

30 Telewizja wstrzymała program " Solidarności". GW nr 13, 26 maja 1989; Jak zdejmowano audycje. GW
nr 14, 29 maja 1989.

31 H. Łuczywo: 290 numerów. "Kontakt" 1989, nr 6, s. 63-67.

32 Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam za "Solidarność", op. cit., s. 133. Zob. też L. Wałęsa: Droga da
wolności, op. cit., s. 131-132, 138.

33 Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam za "Solidarność", op. cit., s. 134. Tizeba zauważyć, że twierdzenie to
zostało stanowczo odrzucone przez wydawców "Gazety Wyborczej" w 1993 r. Zob. GW nr 71, 21 marca 1993.
W tej sytuacji historykowi pozostaje czekać na ujawnienie dokumentów.

51

wyłoniła zespół ludzi nazwany niebawem "drużyną Wałęsy". Ta arbitralna decyzja stała
się od razu przedmiotem licznych kontrowersji, jednak późniejsze wydarzenia wykazały,
że - w ówczesnych warunkach - była Cecyzją optymalną5, umożliwiła zdobycie
niemal wszystkich mandatów, które były do zdobycia. Cała prawie "drużyna" zasiadła
rychło w ławach parlamentarnych i tylko z tej perspektywy można oceniać decyzje
podjęte 8 kwietnia.

Odmienne koncepcje mieli Aleksander Hali i Tadeusz Mazowiecki, którzy uważali,
że z miejsc "bezpartyjnych" powinni móc skorzystać wszyscy chętni, nie zgadzali się na
wyłonienie jednolitej reprezentacji KO. O przyjęciu tej ostatniej decyzji rozstrzygnął
pogląd L. Wałęsy6.

Właśnie uzyskany wynik wskazuje, że "Solidarność" zastosowała najlepszą możliwą
taktykę przeprowadzenia wyborów w warunkach określonych ordynacją i zwłaszcza
terminami. Zawieszono wewnętrzną demokrację, powołano sztaby wyborcze pod nazwą
komitetów obywatelskich, ustalono listę własnych kandydatów w ilości ściśle odpowiada-
jącej ilości miejsc do zdobycia. Mimo arbitralnego trybu podejmowania decyzji, postara-
no się, aby "drużyna" była w miarę reprezentatywna dla różnych nurtów opozycji,
akceptujących formułę "kontraktowych" wyborów. Obok działaczy związkowych znaleźli
się wśród kandydatów weterani walk z "władzą ludową" w latach czterdziestych,
aktywiści Komitetu Obrony Robotników, przedstawiciele demokratycznej opozycji lat
osiemdziesiątych, jak Ruch Młodej Polski i PPS, organizacji młodzieżowych - NZS-u i
WIP-u. Choć nie mieli w większości żadnego doświadczenia w pracy parlamentarnej, a
doświadczenie polityczne zdobywali w specyficznych warunkach konspiracji, w większości
okazali się później sprawnymi politykami, parlamentarzystami, natomiast rozdzielili się
pomiędzy rozmaite partie polityczne, często ostro skonfliktowane7. Ale nastąpiło to dopiero
po wyborach. Formułowano i wtedy i potem zarzuty, że dla potrzeb wyborów L. Wałęsa
powołał własną nomenklaturę. Jednak w rzeczywistości KO, który podjął ostateczne decyzje,
kierował się w większości wypadków propozycjami płynącymi z regionów.

Jeszcze przed formalnymi decyzjami KO w wielu regionach zaczęły samorzutnie
powstawać lokalne komitety wyborcze8, najczęściej związane z duszpasterstwem i
Klubami Inteligencji Katolickiej, które też często udostępniały im lokal, oddawały swoich
aktywistów.

Zdarzało się, np. w Bydgoszczy, Łodzi, Radomiu, Suwałkach, że tworzono komitety
równoległe, między którymi powstawała rywalizacja. Komisja do spraw Organizacji
Wyborów przy KO, będąca właściwym sztabem wyborczym, zajmowała się mediowa-
niem. Ponadto przygotowano pulę nazwisk "centralnych", spośród członków KO, uczest-

5 "Wolno uważać, że to niewystarczająca forma plurali/.mu, ale nic udawajmy, że byłoby nas w tej chwili
bez ciężkich szkód siać na cos więcej". J. Wożniakowski: Po kolei. TP nr 20, 14 maja 1989.

6 Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam :a "Solidarność", op. cit., s. 136; A. Hali: Bilans "Okrągłego Slolu".
"Kontakt" 1989, nr 6, s. 46; L. Wałęsa: Droga..., op. cit., s. 119-123.

7 Zob. zestawienie w GW nr 128, 3 czerwca 1993.

8 Na przykład 12 stycznia powstał Komitet Obywatelski "Solidarność" w Bydgoszczy (A. Paszyński:M'e
odnawiać gospodarki. GW nr 12, 23 maja 1989), w W;llhrzyJiu 23 marca - GW nr 6, 15 maja 1989, w Łodzi
4 kwietnia - M. Rulkowska: Ruch związkowy w Łod:i i województwie łódzkim 1980-1990. W: A. Lusirzyko-
wski (red.): Lokalny system społeczno-polityczny w procesie przemian. Warszawa 1990, s. 141, 148.

ników "Okrągłego Stołu"; zgłosiły też swoje propozycje Tymczasowa Krajowa Rada
Rolników "Solidarność", Towarzystwo Gospodarcze, Klub Myśli Politycznej "Dzieka-
nia", Naczelna Rada Adwokacka. Niektóre komitety lokalne same prosiły o przysłanie
znanych nazwisk. KO narzucał też kandydatów "centralnych" tam, gdzie siły lokalne nie

mogły się pogodzić.

Członek Komisji H. Wujec, tłumaczył na łamach "Gazety Wyborczej", że tak wielu
kandydatów wywodzi się z KIK-ów i duszpasterstw bowiem byli oni "neutralni", możliwi
do zaakceptowania przez różne strony lokalnych konfliktów . Konflikty powstały zwłasz-
cza w Łodzi'0, Bydgoszczy11, Szczecinie, a także w Suwałkach, Koszalinie, Koninie,
Piotrkowie Trybunalskim, Tarnowie - wynikały z podziałów zrodzonych w "Solidarno-
ści" w okresie konspiracji. Istniały też między "Solidarnością" miejską i rolniczą , która
uważała, że dostaje za mało miejsc. W województwie włocławskim nastąpił konflikt
między "Solidarnością Chłopską" a "Solidarnością" Rolników Indywidualnych. Niektóre
propozycje lokalne zostały przez KO odrzucone - np. w Lesznie wysunięto kandydaturę
byłego szefa regionu "Solidarności", który poparł wprowadzenie stanu wojennego. L.
Wałęsa przyznawał, że KO podejmował decyzje w sposób nie w pełni demokratyczny,
lecz była to twarda lekcja działania w imię wyższych racji '. Niektórzy czołowi działacze
"Solidarności" odmówili kandydowania - m. in. Aleksander Hali, Tadeusz Mazowiecki,
Zbigniew Bujak. Nie zdecydował się kandydować L. Wałęsa .

Najpoważniejszy spór powstał w województwie radomskim. Biskup sandomiersko-ra-
domski Edward Materski nie tylko nic zechciał pomóc Janowi Józefowi Lipskiemu (prze-
wodniczącemu PPS), jako niewierzącemu i socjaliście oraz jego koledze Stefanowi Bembiń-
skiemu, ale zainspirował wysunięcie dwu kandydatur konkurencyjnych wobec KO -- J.
Pająka, rolnika z Grójeckiego i H. Bąka, również związanego z Grójcem. Jednak L. Wałęsa
nie tylko nie cofnął poparcia dla kandydatów "Solidarności", ale wsparł ich z całą energią ,
dzięki czemu zostali jednak wybrani, choć J. J. Lipski dopiero w drugiej turze. Należy
podkreślić, że pomimo tego incydentu i kilku konfliktów o mniejszym znaczeniu , general-
nie Kościół katolicki udzielił "Solidarności" i komitetom obywatelskim ogromnego wspar-

9 H. Wujec: Góra z dołem się zejdzie, GW nr 3, 10 maja 1989; xob. leż J. Wilczak: Przymiarka w Rzeszowie.
"Polityka" nr 17,29 kwietnia 1989; idem: Przewal na liście. "Polityka" nr 19,13 maja 1989; A. Matalowska: Biuro
wyborcze "Solidarności". "Polityka" nr 18, 6 maja 1989; B. Dunat: Boga nią zawiedli. "Polityka" nr 19, 13 maja
1989; A. Paszyński: Nie odnawiać gospodarki. GW nr 12,23 maja 1989; GŻR, s. 156-160.

10 W. Gietżyński: Wesoło, a/e jakby smutno. GW nr 13, 26 maja 1989.
" W. Pasek: Rulewski, nie przeszkadzaj!G'W m 13,24 m^n 1989.

12 Na przykład w Wałbrzychu - GW nr 6,15 maja 1989; na Podhalu - P. Smoleński: Gorące Podtatrze. GW
nr 15, 30 maja 1989; w Jeleniogórskim - G. Górny: Kandydat na chłopskiego króla. GW nr 19,2 czerwca 1989.

13 L. Wałęsa: Będziemy mieli taka Polskę na jaki) zasłużymy. TS nr l, 3 czerwca 1989. Zob. też GW nr 12,

23 maja 1989.

14 O różnych motywach tych decyzji zob. GŻR, s. 160-163; Z. Bujak J. Rolicki: Przepraszam za

"Solidarność", op. cit., s. 136-13 7; Kisiel: Przcdwyiwrcze zygzaki. TP nr 21, 21 maja 1989.

15 Telegram L. Wałęsy do wyborców ziemi radomskiej. GW nr 13, 26 maja 1989; W. Grochala: Po
owocach ich poznacie je. GW nr 13, 2 czerwca 1989; J. Kuropieska: op. ciL, s. 116, 131; A.W. Lipiński:

Plebiscyt..., op. cii., s. 46 i nast.; S. Kowalski: Drużyna Wafesy..,, op. cit., s. 89.

16 Na przykład w Łodzi, gdzie księża wspierali kandydatów "niezależnych", wysuniętych przez Grupę
Roboczą - W. Gietżyński: Wesoło, ale jakby smutno, op. cit.

49

R. Malinowski, T. Szelachowski) i jeden były podsekretarz stanu (W. Baka) - a więc
grupa osób wystarczająco kompetentnych i doświadczonych by utworzyć trzon nowego
rządu. Późniejsza próba powołania r/ądu Cz. Kiszczaka dowodnie świadczy o przygoto-
wywaniu tej grupy w takich właśnie intencjach.

Charakteryzowałem już małą ofcnsywność propagandy PZPR na rzecz jej kandyda-
tów do Sejmu i Senatu startujących w okręgach wyborczych. W odniesieniu do listy
krajowej propaganda była wręcz znikoma - nie wykraczała w zasadzie poza Dziennik
Telewizyjny (który był wprawdzie oglądany powszechnie, ale zarazem traktowany jako
mało wiarygodny) oraz "Rzeczpospolitą" - gazetę dla urzędników, a więc przekonującą
przekonanych. Jest doprawdy zadziwiające, jak mało uwagi partia poświęciła, by
zapewnić wybór swych najważniejszych kandydatów! Niektórzy w ogóle nie odbywali
spotkań z wyborcami14. Tymczasem, jak wynika z sondaży, wyborcy kandydatów z listy
krajowej po prostu nie znali15, nic więc dziwnego, że wezwania do ich skreślania trafiły
na podatny grunt.

Opozycja początkowo nie interesowała się listą krajową, jednak na początku maja,
spostrzeżono, że ordynacja daje szansę na niewybranic kandydatów z tej listy i w ten
sposób dokonanie zmiany - legalnej, zgodnej z prawem - rzekomo sztywnego, z góry
określonego wyniku wyborów. Opozycja postanowiła z tego skorzystać, rozpoczęła
agitację na rzecz skreślania wszystkich kandydatów z listy krajowej.

Zaskoczyło to PZPR, spowodowało protesty przeciw "łamaniu porozumień"16.
Spowodowały one, że agitację tę prowadzono w sposób aluzyjny, pośredni, co jednak
dawało skutki nie mniejsze od bezpośrednich nawoływań, bowiem społeczeństwo przy-
zwyczajone do wypowiedzi aluzyjnych w lot chwytało sugestie i akceptowało je nawet
chętniej niż zalecenia wyrażone wprost.

14 Na przykład M. Kozakiewicz, który całą kampanię spędził za granicą - M. Kozakiewicz: op. cii., s. 13.

15 E. Śmitowski: op. dl., s. 41.

16 Komisja Porozumiewawcza. GW nr 12, 23 maja 1989; MPRJ, s. 222-223.

46

Rozdział?

Taktyka "Solidarności"

Przejście opozycji od działalności podziemnej, od bezkompromisowej walki z syste-
mem, do jawnych form aktywności i pewnych form kompromisu, było zadaniem trudnym,
zwłaszcza, że nie było na to wiele czasu. Przypomnijmy, że formalna rejestracja "Solidarno-
ści" nastąpiła dopiero 17 kwietnia, a więc dosłownie w chwili rozpoczęcia kampanii
wyborczej. W tej sytuacji porzucenie zasady bojkotu wszelkich akcji wyborczych na
rzecz powszechnego uczestnictwa w tych właśnie wyborach, "zastąpienie etosu walki i
wrogości etosem cywilizowanej gry politycznej" było zadaniem niezwykle trudnym.

Komitet Obywatelski (dalej: KO), będąc potencjalnym sztabem wyborczym, nie był
nim jednak w zamierzeniach twórców i uczestników. Stąd, gdy problem wyborów stał się
aktualny, pojawiły się wątpliwości, czy organ ten, złożony nie z polityków, lecz z
intelektualistów, artystów, lekarzy, powinien być organizatorem wyborów. Jednak termi-
ny nagliły, innych gotowych struktur nie było, przeważyło więc stanowisko L. Wałęsy,
który najszybciej zrozumiał, że trzeba wykorzystać ten instrument, który jest już poniekąd
gotowy, a co ważne, posiada pewien autorytet moralny w społeczeństwie . Zresztą, choć
opozycja w ogóle dysponowała nieznaczną liczbą osób posiadających doświadczenie
"pozytywnej" pracy politycznej, to jednak miała do dyspozycji ogromną rzeszę ludzi
zdolnych i gotowych do podejmowania różnorodnych trudnych zadań, w szczególności
politycznych. "W ogóle opozycja wyrabia, rozwija ludzi!"'.

KKW "Solidarności" zwróciła się do KO o objęcie patronatu nad wyborami i 8
kwietnia, w trzy dni po podpisaniu porozumień "Okrągłego Stołu" i dzień po uchwaleniu
przez Sejm ordynacji wyborczych podjął on decyzję o pokierowaniu akcją wyborczą.
Szczególnie istotne okazało się postanowienie o wyłonieniu jednolitej listy kandyda-
tów4. W tym celu powołano komisję roboczą, która rzeczywiście w krótkim czasie

' GŻR, s. 146. M. Boni stwierdzał, nie bez żalu, że "nasze umiejętności polegające na negowaniu posunięć
władzy [...] straciły na znaczeniu" - Inna skala. TS nr 2, 9 czerwca 1989. Zob. też S. Bralkow&ki: Gramy o
swój los. TP nr 18, 30 kwietnia 1989; T.Garlon Ash: Polskie problemy. W: R. Kałuża (red.): op. cii., s. 89.

2 GŻR, s. 154-155; L. Wałęsa: Droga do wolności, op. cii., s. 119-123.

3 L. Dobrzyńska-Rybicka: op. cii., s. 32.

4 "Komitet Obywatelski uformowany jako Komitet Obywatelski Solidarnosć na podstawie list regional-
nych przedstawionych przez powołane zgodnie z uchwałą KKW regionalne lub wojewódzkie Komitety
Obywatelskie Solidarność utworzy lisię kandydatów opozycyjno-solidarnosciowych w skali krajowej na
wszystkie dostępne w wyborach mandaty" - głosiła uchwala. Cyl. za: GŻR, s. 156.

47

jako "listę hańby" . Twórcy ordynacji przewidzieli istnienie takiej listy, jednak zasugero-
wani doświadczeniem poprzednich wyborów, podczas których lista przechodziła bezpro-
blemowo, nie zadbali o dodatkowe gwarancje. Do ordynacji przeniesiono mechanicznie
zapis o liście krajowej z wyborów 1985 r.6. Twórcy ordynacji skonstruowali w ten sposób
pułapkę dość podobną jak w referendum z 1987 r. Okazało się, że z tamtego doświadcze-
nia nie wyciągnięto żadnych wniosków.

Po to, by uzyskać mandat w okręgu wystarczyło kilkanaście tysięcy głosów. By zostać
wybranym z listy krajowej, kandydat musiał ich uzyskać ponad 8 milionów i 600 tysięcy.
"Był to doskonały sposób na wyeliminowanie czołowych przywódców z przyszłego
Sejmu" - kpi (?) historyk7.

Późniejsze zaskoczenie tym mniej jest uzasadnione, że podczas dyskusji legislacyjnej
podnosiły się głosy na rzecz innego rozwiązania zasad wyboru z listy krajowej, ale
zostały zlekceważone. Podczas obrad sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do Rozpatrzenia
Projektu Ordynacji Wyborczej do Sejmu oraz Ordynacji Wyborczej do Senatu posłanki
Romualda Matusiak i Elżbieta Rutkowska (obie z PZPR) dwukrotnie usiłowały zwrócić
uwagę na niebezpieczeństwo pizepadnięcia listy krajowej, co jednak zostało zlekceważo-
ne przez pozostałych postów, a wicemarszałek Sejmu - współautorka tekstu ordynacji
- Elżbieta Gacek z uporem ucinała dyskusję, stwierdzając, że jeśli nawet ktoś z listy
krajowej przepadnie to po prostu Sejm będzie liczył mniej postów - sprawa niewarta jest
uwagi8. Doprawdy, arogancja pani Gacek i jej współpracowników zasługuje na to, by
nagrodzić ją specjalnym medalem - błędne rozegranie listy krajowej rozstrzygnęło
bowiem nie tylko o kompromitacji partii 4 czerwca, ale także o niemożności późniejszego
zdyskontowania tych mandatów, które PZPR ostatecznie zdobyła. "Był to - powiedział
prof. B. Geremek - monstrualny błąd polityczny i tecliniczny, wypływający nie tylko z
braku wyobraźni, lecz również z grzechu pychy" .

Był to błąd nie jednej, czy kilku osób, ale kierownictwa partii. M. Orzechowski
twierdzi, że gdy na posiedzeniu Biura Politycznego zapytał, co się stanie w wypadku
przepadnięcia listy krajowej, został wyśmiany. "Powiedziano, że to w ogóle nie wchodzi
w rachubę, takiej możliwości nie ma"10. Pytany o możliwość pizepadnięcia J. Urban
zapewniał: "Nie ma takiego niebezpieczeństwa, bo przecież tak ogromna większość
społeczeństwa jest za kontynuacją polityki porozumienia" .

Listę krajową skonstruowano tak, by za jej pośrednictwem wybrani zostali czołowi
politycy PZPR i bliscy jej kierownictwu, gwarantujący sprawne pokierowanie "kontra-
ktowym" Sejmem, to znaczy przede wszystkim Klubem Poselskim PZPR oraz innymi

5 JUJ, s. 166; zob. leź S. Kowalski: op. cit., s. 83-84; A. Olecko: Krajowa lista błędów. W: R. Kałuża (red.):

op. cit., s. 165-171; MFRJ, s. 220-221, 229-230.

* Zmniejszono ją jedynie z 15% do 7,6% - tj. 35 mandatów.

7 A. Czubiński: op. cit., s. 640.

8 Biuletyn 905/IX. Komisja Nadzwyczajna do Rozpatrzenia Projektu Ordynacji Wyborczej do Sejmu oraz
Ordynacji Wyborczej do Senatu. Pos. l - 28 marca 1989 oraz Biuletyny nr 909 i 914 z 2 i 3 posiedzenia tejże
Komisji w dniach 30 marca i 5 kwietnia 1989 r.

9 Cyt. za: R. Kałuża (red.): op. cit., s. 275.

10 M. Orzechowski w: M. Berezowski: Koniec epoki, op. cit., s. 151.

11 Nie można grac na czas. "Rzeczpospolita" nr 129, 3 czerwca 1989.

44

klubami koalicji. W ordynacji przewidziano umieszczenie na liście 10% mandatów, a
więc 46 - wykorzystano jednak tylko 35, pozostałe oddając do okręgów, na rzecz
"Solidarności", która zrezygnowała z udziału w liście krajowej.

Kandydowało w tej formie 15 członków PZPR, w tym 11 należących do najwyższych
władz, 9 członków NK ZSL i 3 członków CK SD. Na liście krajowej znalazło się 26
posłów ustępującego Sejmu (oraz jeden z kadencji VII-VIII - Jerzy Jóźwiak, w kwietniu
1989 r. wybrany przewodniczącym CK SD), w większości pełniących ostatnio kierowni-
cze funkcje parlamentarne:

- marszałek Sejmu: R. Malinowski (prezes NK ZSL);

- 4 przewodniczących komisji sejmowych: J. Czyrek, J. Kaczmarek, St. Kania
K.01esiak;

- 6 wiceprzewodniczących komisji: J. Kawalerowicz, M. Kozakiewicz, B. Króle-
wski, J. Mieloch, J. Szawiec, E. Szymański;

- 2 przewodniczących klubu (koła): K. B. Morawski (UChS), T. Szelachowski

- 2 sekretarzy klubu (koła): M. R. Kabat, E. Szymański;

- 4 wiceprzewodniczących klubu (koła): B. Królewski, W.M. Leyk, K. Olesiak,
Sz. Szumnej;

-przewodniczący Polskiej Grupy Unii Międzyparlamentarnej: J. Maciszewski;

- 3 wiceprzewodniczących Rady Państwa: K. Barcikowski, Z. Komender, T. Szela-
chowski;

- 4 członków Rady Państwa: A. Miodowicz, K. Morawski, K.B. Morawski, W.S.
Szymański.

Na liście znaleźli się prezesi obu stronnictw sojuszniczych (J. Jóźwiak _ SD i
R. Malinowski - ZSL) i trzech ugrupowań katolickich (W. Gwiżdż - PZKS, Z. Ko-
mender - PAX, K. B. Morawski - UChS). Znaleźli się też na niej szefowie kilku
czołowych organizacji współtworzących PRON: K. Barcikowski, St. Ciosek, E. Lęcznaro-
wicz, J. Maksymiuk, A. Miodowicz, a także prezes PAN J. Kaczmarek i prezes NSA
A. Zieliński.

Na listę krajową trafiło stosunkowo niewielu członków aktualnego rządu -zaledwie
czterech: Cz. Kiszczak, K. Olesiak, M. F. Rakowski, F. Siwicki - co było sygnałem, i to
niezależnie, czy konstruktorzy listy uczynili to celowo, że rząd ten jest przez kierownic-
two partii spisany na straty. Skoro w intencjach twórców rządu M.F. Rakowskiego rząd
ten miał stanowić alternatywę wobec "Okrągłego Stołu", a ten wybieg nie dał efektu,
wobec tego można go było poświęcić, zwłaszcza, że sam premier przewidziany był na
szefa partii . Inni jego członkowie (poza wyżej wymienionymi) mogli zatem zniknąć z
areny politycznej. Bałaganiarska forma kampanii wyborczej zadecydowała, że niektórzy
członkowie tego rządu weszli jednak do nowego Sejmu - ale było to wynikiem ich
własnej zapobiegliwości i zręczności13.

Nie znaczy to, aby konstruktorzy listy krajowej sprawy rządu całkowicie zlekceważy-
li. Znalazło się na niej pięciu byłych ministrów (K. Barcikowski, J. Czyrek, Z. Komender,

12 MFRJ, s. 221.

13 Mówi o tym I. Sekuta w: M. Berezowski: Koniec epoki, op dt., s. 183.

45

Podobno pomysłem sekretarza KC J. Czarzastego było przeciwstawienie w obrębie
jednego mandatu K. Świtania i A. Michnika, W. Siły-Nowickiego i J. Kuronia. Ci pierwsi
otrzymali dyskretne wsparcie "nieznanych sprawców". Na mandaty bezpartyjne zgłasza-
no też "bezpartyjnych bolszewików", jak ich złośliwie określił A. Drawicz, myśląc
przede wszystkim o J. Urbanie .

Zablokowano wynegocjowaną przy "Okrągłym Stole" rejestrację NZS1 , licząc na
poróżnienie tej organizacji z "Solidarnością", a także mając nadzieję, że udział studentów
w strajkach protestacyjnych skutecznie odciągnie ich od udziału w kampanii wyborczej
"Solidarności". Rachuby te okazały się błędne - postępowanie władz rozwiało ostatnie
złudzenia studentów, którzy w rezultacie masowo głosowali na kandydatów Komitetów
Obywatelskich, natomiast strajki przerwano wystarczająco wcześnie, aby aktyw NZS
zdążył wziąć znaczący udział w kampanii wyborczej1 . Podobnie też zawieszały akcje
strajkujące zakłady1 .

Największe błędy PZPR popełniła jednak w odniesieniu do listy krajowej i swoich
własnych mandatów - w tym więc zakresie, który wydawał się jej podstawową domeną
i siłą na przyszłość. Trzeba zatem przyjrzeć się bliżej okolicznościom w jakich partia
zlekceważyła swe własne podwórko.

16 A. Drawicz: Bezpartyjny bolszewik J.U. GW nr 4, 11 maja 1989; J. Modlinger: Kuroń kontro
SUa-Nowicki. GW nr 12, 23 maja 1989; W. Woroszylski: Kto sif boi Jacka Kuronia. GW nr 14, 29 maja 1989;

JUJ, s. 169.

17 G. Górny, A. Gzyło: NZS nie może czekać. GW nr 13, 26 maja 1989.

18 P. Rachlan; NZS, Hylmiy, telewizja. TS nr l, 2 czerwca 1989; Strajk zawieszony. GW nr 17, l czerwca
1989; A. Anusz: Niezależne..., op. cii., s. 106 i nasi.

19 Ciąg dalszy po wyborach. GW nr 13, 26 maja 1989.

42

Rozdział 6

Lista krajowa

Kierownictwo PZPR sądziło, że może pozwolić na dość dowolny dobór kandydatów
na posłów w okręgach,-bowiem dotychczasowa praktyka dawała nadzieję, że jakikolwiek
będzie skład partyjnych parlamentarzystów, to jednak zostaną oni zdyscyplinowani przez'
sprawne i dyspozycyjne wobec Biura Politycznego kierownictwo klubu poselskiego.
Otóż, dotychczas zasiadali w Sejmie posłowie PZPR należący do dwu "typów". Rzeczy-
wiści decydenci - pr/cde wszystkim członkowie władz centralnych, I sekretarze
komitetów wojewódzkich, członkowie rządu, wojewodowie - kierowali przebiegiem
debat, określali formy aktywności klubu poselskiego. Pozostali to "przedstawiciele
ludności" - robotnicy, chłopi, nauczyciele, lekarze, dyrektorzy -pełnili w parlamencie
funkcje w istocie dekoracyjne, wygłaszali "uzgodnione" teksty, byli tylko "posłusznymi
wykonawcami decyzji zapadających gdzie indziej"'.

Układ ten był w miarę sprawny dopóki rola opozycji była w Sejmie znikoma.
Kierownictwo PZPR zdawało sobie sprawę, że obecnie skuteczne działanie partyjne-
go klubu poselskiego wobec dużej ilości postów opozycyjnych wymaga powiększenia
liczby polityków, a zmniejszenia udziału "elementów dekoracyjnych" . Była to
kwestia nie tylko umiejętnej dyskusji z opozycją, ale również "uchronienia" własnych
szeregów przed wpływami tej opozycji i zdyscyplinowania posłów PZPR. J. Urban
jeszcze przed wyborami trafnie ostrzegał, że w nowych warunkach "utrzymywanie
klubowej dyscypliny wymagać będzie wielkich wysiłków"'. Stwierdzenie to nic musi
świadczyć o jego wielkiej przenikliwości. Otóż właśnie wiosną 1989 r. zaczęły się
pewne kłopoty partii z posłami, którzy ośmieleni ogólną sytuacją, zaczęli przejawiać

pewną, niewielką zresztą, samodzielność, na którą jednak przywódcy PZPR nie
zwrócili należytej uwagi .

Skuteczną kontrolę kierownictwa partyjnego nad Sejmem, a za jego pośrednictwem
- nad krajem, zapewnić miała "bezpieczna" lista krajowa, którą J. Urban określił później

' GŻR, s. 68; T. Bogucka: Czy górnik może zrozumieć tkaczkę? GW nr 4, 11 maJa 1989. Zob. leż opinie
kolejnych marszałków Sejmu przytoczone w książce J. Kani: op. cii., passim.

2 Konieczne jest wyłonienie "catej nowej elity parlamentarnej" - pisał J. Syski: Myźlenie o meltdej
koalicji. "Polityka" nr 21, 27 maja 1989.

3 J. Urban: Prognoza pogody. "Polityka" nr 20, 20 maja 1989. Żob. też GŻR, s. 93.

4 GŻR, s. 117, 139-140.

będzie nawet szansy na stworzenie rządu koalicji ocalenia narodowego [...]. Utracimy
zaufanie i szacunek w świecie. Gospodarka będzie pogrążać się w chaosie" ild.4.

Zdarzały się przypadki szykanowania działaczy "Solidarności", pobić. Zrywano plakaty,
zakazywano umieszczania ich w witrynach sklepów i innych obiektów państwowych.
Zakładano podsłuchy w lokalach opozycji. Przykłady tego typu działań były liczne5, ate nie
one, jak się zdaje, stanowiły główne narzędzie partii w tym etapie walki z opozycją.

Znacznie częściej propagandziści partyjni stosowali odmienną taktykę - "zagłaski-
wania" opozycji "konstruktywnej", której przeciwstawiano "zwolenników konfrontacji"

- licząc na wzbudzenie tym sposobem wzajemnych podejrzeń i podgrzanie animozji w

- i tak przecież niejednolitym - obozie opozycji. J. Urban cynicznie ujawnił nadzieje
władzy: "Ciągłe różniczkowanie się opozycji sprawi, że jej energia głównie skierowana
zostanie na walki wewnętrzne, a tylko łącząca całą opozycję frazeologia godzić będzie w
obóz socjalistyczny" .

Opozycję "konstruktywną" (i sprzyjających jej wyborców) kokietowano m. in.
zapewnieniami o zgodności między programem "Solidarności" a programem rządu M.F.
Rakowskiego7.

Natomiast w celu skompromitowania poszczególnych kandydatów opozycji przypo-
minano im dawną przynależność do PZPR, lub współpracę z rządami komunistycznymi .
Był to przejaw trafnego pojmowania rzeczywistości: w oczach znacznej części społeczeń-
stwa przynależność ta była istotnie faktem kompromitującym. Nie umiano jednak
wyciągać wniosków: skoro przynależność w przeszłości wystarczała dla umniejszenia
szans wyborczych, to aktualna musiała pogrążać całkowicie. Ale politycy zapatrzeni w
automatyzm 65% nie docenili niebezpieczeństwa. Mimo wysiłków, rozkawałkowanie i
skłócenie opozycji, czego przejawy były uważnie obserwowane przez partię , powiodło
się tylko w małym stopniu, natomiast ceną tych zabiegów stało się rozkawałkowanie
własnych szeregów.

Podobnym celom - dezorientowaniu społeczeństwa i wprowadzaniu antagonizmów
między działaczami opozycji - służyło upowszechnianie różnorodnych "fałszywek":

4 S. Gebethncr: Piec scenariuszy następstw' czerwcowych wyborów. "Życie Warszawy" nr 126, l czerwca 1989.

5 "Gazeta Wyborcza" przytaczała je w niemal każdym numerze. Zob. np. Był podsłuch. GW nr 8, 17 maja
1989; "Nieznani sprawcy" pracują. GW nr 13, 24 maja 1989. Zob. też M. Bajer: Zaczęliśmy. TP nr 22, 28 maja
1989; T.J. Musiał: Sh
6 J. Urban: Prognoza pogody. "Polityka" nr 20, 20 maja 1989. Zob. też A. Anusz: op. cit., s. 106 - o
próbach przeciwstawienia sobie "Solidarności" i NZS; P. Moszyński: Ciekawe czasy. " Kontakt" 1989, nr 5, s.
10. Wyrażone przez Urbana nadzieje spełniły się, ale dopiero po roku. Był to zatem element innej już gry.

7 Zob. wypowiedź J. Urbana: Nie można grac na czas. "Rzeczpospolita" nr 129, 3 czerwca 1989.

8 K. Żurawski: Propagandowy mutant. GW nr 12, 23 maja 1989. J. Urban denuncjował swego kontrkandy-
data Andrzeja Łapickiego: "Był laureatem m.in. nagrody ministra spraw wewnętrznych, jeździł z gen.
Jaruzelskim na poligony, a Gierek dekorował go orderami" etc. - "Rzeczpospolita" nr 129, 3 czerwca 1989.
Zob. na ten temat ocenę P. Wierzbickiego: Uczepienie śle życiorysu. TP nr 23, 4 czerwca 1989. Co ciekawe,
zarzuty podobne do powyższych powtórzył, w rok później, M.F. Rakowski w swoich wspomnieniach - MFRJ,
s. 222. Czyżby zarzutu dawnej współpracy nic traktowano jedynie instrumentalnie, ale dla elity PZPR był to
rzeczywisty dowód hańby? Jaka wobec tego musiała być własna samoocena przywódców partii?

9 Spory w "Solidarności". "Polityka" nr 2, 14 stycznia 1989; J. Uziadul: Opozycja w opozycji. "Polityka" nr
7,4 marca 1989; zob. też W. Gielżyński: Dziel i rządź. GW nr 6,15 maja 1989; MFRJ, s. 211-212.

40

ulotek, paszkwili wymierzonych w poszczególne pisywanych np. przez
"Robotniczą Solidarność" itp. Zdarzało się też że k osohy' Partyjni, nic należący "drużyny Wałęsy", podszywali się w swej propa^?1^' hc/l^rność"10.

Partyjni propagandziści zarzucali, ze kandw] ^.^'y Lccha nie zostali
wyłonieni drogą demokratyczną w terenie, lecz wvtvT' 7' ^W-szawic i zatwierdzeni
przez biskupów"11. Ten oslalni argument był moż d9"' ^ aktywu partyjnego, w
większości laickiego, ale w katolickim w pr/e --obry \v^ .j społeczeństwie był
przecież całkowicie chybiony. Był zresztą fałs wa7'i^cc] czc-4^ Obywatelski podjął
decyzje personalne samodzielnie, a niektóre przyje^' h0 ^mi'^ pewnych kapłanów z
niezadowoleniem12 L. Wałęsa musiał thimaczyc ^'^ Przc'^[nasem J. Gicmpem

dlaczego przyjęto laki właśnie tryb ustalania listyk^S pr/c(1 narzut wytypowania w
Warszawie nic ^i;.'-i.-' - -

.... . .. .^. musiał Umączyć .^Prz^^asem J. GleJ^n

dlaczego przyjęto laki właśnie tryb ustalania listy k^,,. pr/cd, -P^2"1 wytyp0 . p, ,,
Warszawie nie odniósł też skutku nigdzie poza - lów ^ilskin1t gd
Baumgart, wywodzący się ze Szczecina, przegrał "s.atee^1^^^^^, wzorów.

Część opozycji, np. PPS-RD, Solidarność Walczą '"^^ bo)k Y. KO
Inna część wzięła w nich udział, zgłaszając własnych i^PW nic:'"^T/kandy-

Najliczniejszą grupę stanowili członkowie Konfederacji PI1dy,d.(ll(')^^ot"e&cza która
datów do Sejmu i 6 do Senatu. Na drugim miejscu p}^ ^^ y Realnej i

wystawiła swoich zwolenników w Łodzi, Szczecinie j Wr s1^ ^la ' wali
Ruch Wolnych Demokratów zarejestrowały po jednyn, kan?^- ^^"/pS^owcj

kandydaci całkowicie niezależni, Jak "major" Waldemar r. cc- ^ ," nryez Ruch
Alternatywy (otrzymał 1,8% głosów), czy Zbigniew n .^'-yc/^ unię ty P^

AI^W M'y.cn,.(W4 ^" -,,1^^^^;5^
członkowie ugrupowań katolików "koncesjonowanych"-^ - lc'^ f

Janusz Zabłocki (2,8%), Henryk Goryszewski (2,8%). ""^ Ryszź> pn dużym
Te podziały w obrębie opozvcii n r -;""-- it P2

- -t'"ł;ov niezn1'-''-""' "" """"

.tonkowie!K^lS,kl;ndycla-óy^otlle^c': 16 ^
. , "., ^^. Na drugim miejscu p^01^' Ni^upa Robocza, która

wystawiła swoich zwolenników w Łodzi, Szczecinie w a si(? (^/ia polilyk' R -
Ruch Wolnych Demokratów zarejestrowały po jednym i/0^111. L^ ^nadto występowali

kandydaci całkowicie niezależni, jak "major" Wald dydacic--^ z Po^^70^
Alternatywy (otrzymał 1,8% głosów), czy Zbigniew ^ ^yc^unięty przez Ruch
Alternatywnego Myślenia (1,6%)14. Jako niezależni kand^^ ^niektórzy niedawni

członkowie ugrupowań katolików "koncesjonowanych" v/llr1^ rd Bentler(15,4/oJ,
Janusz Zabłocki (2,8%), Henryk Goryszewski (2,8%} ""-''^ ^yszź

Te podziały w obrębie opozycji przyjmowane bvłv Y*1 PZPR z cluzyn,
zadowoleniem. Liczono na to, że istniejący w kraju ulct.,,1 [^ "Par^- -' dwiema siłami
decydującymi: partią i "Solidarnością"-zmieni się w nh'0'^ y^ w P"^0^ ,"
PZPR przewagę nad zdezintegrowaną opozycją. Jcdnai^ ^Y, ^ nieadekwatna do

sytuacji - ordynacja była większościowa, sprzyjająca laica ^^ pola'"11^"1 ' P -
rozgrywania wyborów lak, jak gdyby były one proporcion7^1'1'''"110"1 bt^yfy na klf?skę' .

Aparat PZPR miał nadzieję, że głosy zwolenników opoz sl(azate t/ rozpr0^0^111^'
co pomoże jego kandydatom w wejściu do Senatu, a \v s - -11 "^finą ^./odujc podziały
obrębie "35%". Rachuby te całkowicie zawiodły, a ^tt\lc - spow/^rzypu^czac, ze
zimowa"." -ę rozgrywaniem mandatów opozycyjnych d^1. 'noz^ ^^c ^^^ P3^,

co pomoże jego ^ .
obrębie "35%". Rachuby
zajmowanie się rozgrywaniem mai
nego od własnego podwórka i
nomenklatury partyjnej.

lego podwórka i ułatwiło wybór z list P/DR wrocito u^a^nie^31^1^11 0
partyjnej. " -""^dalow

Kolejne fałszywki. GW nr 13, 24n,aja 1989;Me"^ GW

^s^ssssa::- ^
^sss^^^1-^

GW nr 14, 29

niusza Czykwina, jako kandydata UChS do Sejmu (został wybrany w II turze) i Jana
Piwnika, "niezależnego" kandydata prawosławnego do Senatu '.

PZPR usiłowała dyskontować nawet swoje własne zbrodnie - wystawiając na
kandydatów ludzi w przeszłości głęboko przez siebie skrzywdzonych, ale gotowych,
mimo to, występować w jej barwach , albo przynajmniej przeciw kandydatom Komitetu
Obywatelskiego. Byli to m. in. gen. Józef Kuropicska (3,5%), mec. Władysław Siła-No-
wicki (21,1%) - obaj długoletni więźniowie polityczni. Eksponowano w propagandzie
ich dramaty, aby ich uwiarygodnić i ułatwić zwycięstwo.

Wystawiono też jako kandydatów wybitnych lekarzy, jak: Zbigniew Religa (23,2%),
Piotr Janaszek (25,5%), kosmonautę Mirosława Hermaszewskiego (12,2%), wielu popu-
larnych ludzi telewizji, artystów i znanych prezenterów . W tej roli występowali m. in.
Zdzisława Guca (19,1%), Antoni Gucwiński (11,8%), Jan Płócienniczak (28,8%). "Listy
wyborcze wyglądają często tak, jakby chodziło tu o gigantyczne wybory do władz
SPATiF-u" - ironizował K. T. Toeplitz . Działania te poważnie niepokoiły "Solidar-
ność". K. Żurawski pisał w "Gazecie Wyborczej": "Kampania [PZPR] prowadzona jest ^
inteligentnie, przy użyciu chwytliwych środków, można jej wróżyć pewien sukces" .
Była to jednak pomyłka.

23 Zob. "Tygodnik Podlaski" nr 5, 21 maja 1989.

24 PZPR "jeśli zamierza wylansować kogoś na posła lub senatora, wyraźnie podkreśla, że takiemu
niezależnemu kandydatowi data w przeszłości porządnie po grzbiecie" - K. Żurawski: Propagandowy mutant.
GW nr 12, maja 1989.

25 W odbiorze społecznym był on dość powszechnie kojarzony z opozycją. Jednak w środowisku opozycji
jego postawa budziła co najmniej wątpliwości. S. Bratkowski pisał z rezerwą: "Nikt nie wie, czy pełen ognia
mecenas Siła-Nowicki, kiedyś doradca "Solidarnością, dziś jednoosobowa, samodzielna partia polityczna, to
ktoś z ugrupowania, katolików państwowych pana Morawskiego czy Zabłockiego, zwłaszcza, że do okrągłego
stołu zaprosiła go strona rządowa" - Gramy o swój los. TP nr 18, 30 kwietnia 1989.

26 T. Bogucka pokpiwala, że w wyborach występują Irzy siły: PZPR, "Solidarność" i TYP - Pankracy na
senatora!. GW nr 13, 24 maja 1989.

27 KTT: Image. "Polityka" nr 20, 20 maja 1989.

28 GW nr 6, 15 maja 1989.

38

Rozdział S

Techniki walki z opozycję

Trzeba przyznać, że taktyka propagandy partyjnej znacznie zmieniła się w stosunku
do lal 1982-1988. Przekonano się, ze "opluskwianie" przeciwników stanowi dla nich
najlepszą reklamę. Takie przypadki zdarzały się zresztą i w lej kampanii.

Akcentowano zwłaszcza otrzymywanie przez obóz "Solidarności" środków finanso-
wych z zagranicy . Ten zarzut mógł być skuteczny. Doświadczenie okresu międzywojen-
nego pokazywało, jak pisze L. Dohrzyńska-Rybicka, że "naiwna świadomość Polski
dwudziestego wieku przypomina świadomość Greków w stosunku do sofistów, pogardza
tymi, którzy chcą ją przekonywać za pieniądze. Nie ma większej obelgi rzuconej
agitatorowi jak, ty płatny sługo - dobrze ci płacą za to co mówisz" . W ciągu walk
politycznych następnych dziesięcioleci obserwacja ta zyskała wielokrotne potwierdzenie.
Niemniej, obecnie coś się zmieniło w świadomości społecznej. Być może oskarżenia o
zagraniczne finansowanie opozycji zbyt już często były formułowane, aby mogły jeszcze

budzić emocje. Chociaż więc wzbudziły widoczny niepokój w obozie "solidarnościo-
wym", to wśród wyborców nic miały większego oddźwięku.

Inne zarzuty propagandy partyjnej nic tylko nie były odpierane, ale przeciwnie, były
dyskontowane przez obóz "Solidarności". Na przykład po napaści J. Urbana na A. Wajdę
"Gazeta Wyborcza" przedrukowała dosłownie jego tekst, uznając, że stanowi on właśnie
najlepszą rekomendację: "Andrzejowi Wajdzie zachwyt nad Wałęsą odebrał talent.
Nakręcił politycznie tendencyjny i artystycznie bezwartościowy film pt. Człowiek z

źclaza". Jedyny komentarz "Gazety Wyborczej" brzmiał: "Andrzej Wajda kandyduje do
Senatu z województwa suwalskiego"3.

Propaganda partyjna usiłowała straszyć wyborców dramatycznymi konsekwencjami
ewentualnego zwycięstwa wyborczego kandydatów "Solidarności". S. Gebcthncr ostrze-
gał: "zaktywizują się po obu stronach wszystkie siły i odmiany ekstremalne [...}. Nie

' Zob. np. D. Luliriski: Wyborcze pieniądze z RFN. "Trybuna Ludu" nr 117, 19 maja 1989; GW nr 18, 2
czerwca 1989. Po pewnym czasie hasła te zostały odwrócone przeciw przywódcom PZPR, gdy wyszło na jaw,

że otrzymali oni wsparcie finansowe z ZSRR. Zob. opinie M. Kozlowskiego: Godzina prawdy. TP nr 25, 18

czerwca 1989.

2 L. Dobrzynska-Rybicka: op. cii., s. 25.

3 GW nr 3,10 maja 1989; zob. S. Kowalski: op. cii., s. 81.

Być może złożoność ordynacji przekraczała możliwości percepcji przywódców PZPR ,
czymże bowiem tłumaczyć sposób przeprowadzenia kampanii wyraźnie nieadekwatny do
możliwości stwarzanych przez tę ordynację? Łudzono się oto, że "w tej kampanii kandydat
musi dotrzeć do wyborców z programem indywidualnym, bo wyborcy będą głosować na
człowieka, który da gwarancję, że coś zrobi" - mówił Z. Czarzasty11.

Partia liczyła, że wybory uda się przekształcić w "konkurencję osobowości". Ten
manewr nie przeszedł. Jak pisał A. Szczypiorski: "Swoją zostawiłem w domu, na kołku.
Byliśmy i jesteśmy ekipą, przychodzimy do ludzi z konkretnym programem wielkich
przemian." 4 czerwca obywatele pójdą do urn "by wybierać między kosmetyką kontynu-
acji a wielką reformą państwa"12. Wobec tej sytuacji - trafnie dostrzeżonej przez
Szczypiorskiego - pomysł "konkurencji osobowości" był po prostu naiwny. Wyborcy w
każdych wyborach wybierają między partiami i tego, mimo wszystkich zawiłości
ordynacji, nic usunięto. Owa "konkurencja osobowości" była leź, być może, efektem
nazbyt życzeniowego potraktowania hasła "wyborów nie konfrontacyjnych". Było ono
pewną ofertą wobec opozycji ', ale przez partyjny aparat wyborczy - który sam się do
niego nie zamierzał bynajmniej stosować - potraktowane zostało jako obowiązujące dla
opozycji, i co więcej, jako zaakceptowane przez nią, co nigdy nie miało miejsca.

Powyborcze analizy jednoznacznie wykazały, że "podstawą dla zachowań wyborców
była przede wszystkim opcja polityczna, a nie walory indywidualne kandydatów. Nawet
w tych wypadkach, w których poszczególni kandydaci PZPR uzyskali stosunkowo
wysoki procent głosów, było to następstwem określonej orientacji politycznej przez nich
reprezentowanej -z reguły proreformatorskiej" .

Kampania propagandowa PZPR miała charakter defensywny, obronny. Zabrakło i
jednolitej koncepcji, i wigoru. Plakaty i hasła propagandowe kandydatów PZPR raziły
banalnymi, ogólnikowymi sformułowaniami ("gorący patriota", "ofiarny"), a nawet -
choć może było to mniej rażące dla niezorientowanych wyborców - hasła te były
niekiedy jawnie sprzeczne z programem prezentowanym przez kandydatów . Partyjni
propagandziści nic wiedzieli jak robi się wybory, co najwyżej czytali albo oglądali
reportaże o wyborach w USA i mechanicznie przejmowali niektóre wzorce, nie zdając
sobie sprawy z ich nieadekwatności. Na przykład wielki nacisk położono na "osobisty
urok" kandydatów - ukazując ich na zdjęciach z dziećmi, rodzinami etc. - natomiast

10 Zbysław Rykowski przyznał: "Tak się to wszystko szybko rodziło i robiło, że nie wyobraziliśmy sobie
ani my, ani nasi partnerzy wszystkich możliwych sytuacji przedwyborczych" - Konferencja prasowa w
Centrum "Jnterpress". "Rzeczpospolita" nr 127, l czerwca 1989. Zaś o kandydatach PZPR A.W. Lipiński pisze
(Plebiscyt..., op. cit., s. 64): "Odnosiło się wrażenie, że wielu z nich do końca nie uświadamiało sobie istoty
toczącej się ostrej walki politycznej".

u Z. Czarzasty: Wybory nie głosowanie (wywiad). "Polityka" nr 18, 6 maja 1989. Grę "na postać" zalecało
też Centrum Badania Opinii Publicznej - MFRJ, s. 224.

12 A. Szczypiorski: Pienvs:a runda. GW nr 7, 16 maja 1989; zob. leź S. Kowalski: op. cii., s. 83-84; A.W.
Lipiński: Plebiscyt..., op. cit., s. 9.

13 J. Urban przyznaje: "Wiedzieliśmy, że jesteśmy słabi i prosiliśmy, aby nas nie bili, nie stosowali całego
swojego arsenału" -Jajakobyfy, s. 165, zob. też s. 170.

14 S. Gebethner: Wybory..., op. cit., s. 10; T. Smoliński: op. cit, s. 27-28.

15 Wspomina o tym J. Kuropieska: op. cit., s. 131.

36

wstydliwie ograniczając informacje o działalności partyjnej16 - podczas gdy polski
wyborca mało interesuje się sprawami rodzinnymi kandydatów, natomiast dużą wagę
przywiązuje właśnie do przynależności i działalności politycznej .

Partyjni kandydaci, nic mogąc obiecywać radykalnych zmian w kraju, deklarowali
rozwiązywanie problemów lokalnych: "powiązanie interesów wojewódzkich z moją
pozycją" . Starali się omijać problemy aktualne, obiecując dużo, ale w odległej
przyszłości. Spotkań z wyborcami organizowano niewiele, i to gromadząc po kilku
kandydatów razem. Nic prowadzono agitacji na ulicach. Kandydaci niechętnie podejmo-
wali dyskusję z wyborcami, tak jak w przeszłości występowali z pozycji tych, którzy

"wiedzą lepiej". Wypowiedzi czytali często z kartki, wyczyszczone z wszelkiej spontani-
czności i w języku niezrozumiałym dla słuchaczy.

Propaganda PZPR była źle pomyślana - ale i skutecznie likwidowana przez
sympatyków "Solidarności", spontanicznie rujnowana przez c-oby niczrzeszone, mło-
dzież. Plakaty partyjne masowo zrywano, frekwencja na nielicznych spotkaniach z
kandydatami PZPR była niewielka. J. Kuropieska opisuje spotkanie przedwyborcze, w
którym wzięło udział 5 partyjnych kandydatów do Sejmu i Senatu - i 7 wyborców19. Na
wielu innych główną publiczność stanowiły dzieci lub żołnierze. Oczywiście, nie to było
decydujące. PZPR musiała przegrać te wybory. Również ci kandydaci, których akcja
prowadzona była dość sprawnie, jak A. Kwaśnicwski, też ponieśli klęskę20. Błędy w
propagandzie z pewnością jednak pogłębiły jej ogólne rozmiary.

PZPR liczyła na siłę publikatorów, którymi dysponowała. Dziennik Telewizyjny stał
się środkiem reklamowania kandydatów "koalicji", przede wszystkim listy krajowej21.
Jednak opozycja, dla równowagi, uzyskała możliwość prezentowania swoich kandydatów

w Radiu Wolna Europa, a stopień społecznej wiarygodności obu tych mediów byt
nieporównywalny.

Partia uległa złudzeniu, że wyborcy odrzucą kandydatów "spadochroniarzy", że tylko
miejscowi mają szansę wyboru . Wobec tego wielu czołowych działaczy PZPR, którzy
nie zmieścili się na liście krajowej, kandydowało w swoich rodzinnych województwach
do Senatu, m. in. Leszek Miller w Skiernicwickiem (otrzymał 19,8% głosów), Henryk
Bednarski w Bydgoskiem (8,4%), Dominik Jastrzębski w Łomżyńskiem (23,4%) - i do
Sejmu, np. Ireneusz Sckuła w Zagłębiu Dąbrowskim.

Licząc na mniejszą odwagę grup dotychczas najbardziej zmarginalizowanych obóz
rządzący wystawił kandydatów reprezentujących mniejszości wyznaniowe, m. in. Euge-

16 Co wykorzystywała i wykpiwała "Gazeta Wyborcza". Zob. np. P. Skwieciliski: Jestem kandydatem
spolec:nym. GW nr 12, 23 maja 1989; S, Gebelhner: Wybory..., op. cit., s. 10.

17 JUJ, s. 170.

18 L. Miller: Silne lobby małych województw. Wywiad. "Rzeczpospolita" nr 127, l czerwca 1989.

19 J. Kuropieska: op. dl., s. 139-141. Zob. leź np. P. Skwieciński: Jestem kandydatem społecznym. GW nr
12, 23 maja 1989.

10 Mimo wszystko, uzyskał on jeden z najlepszych wyników spośród partyjnych kandydatów do Senatu -
38,4% głosów.

21 Kandydaci Urbana w DTV. GW nr l, 8 maja 1989; J. IIennelowa: Wiosenne przyspieszenie. TP nr21, 21
maja 1989; A.J. Wicczorkowski: Extru studio wyborcze. GWnr 13, 26 maja 1989.

22 W. Pawłowski: Każda Polka głosuj e na Olka. "Polityka" nr 20, 20 maja 1989.

Rozdział 4

Kandydaci PZPR

Kierownictwo PZPR zrezygnowało z centralnego ustalania partyjnych kandydatów do
Sejmu i Senatu, zadowalając się decydującym głosem przy ustalaniu listy krajowej.
Proces wyłaniania kandydatów w okręgach pozostawiono instancjom wojewódzkim,
które nie sprostały zadaniu. Ponadto zdecydowano się na "pluralizm" wewnątrz własnego
obozu, zasadę rywalizacji między kandydatami - która, jak wynikało z ordynacji,
obowiązywać miała w obrębie mandatów partyjnych do Sejmu - przeniesiono na
mandaty do Senatu oraz mandaty "bezpartyjne".

Zasadę pluralizmu zinterpretowano w starym stylu, rozumiejąc przez nią nie pluralizm
różnych ugrupowań politycznych - ale pluralizm wewnątrz partii. Było to nieporozu-
mienie. Być może jeszcze przed ośmiu laty, gdy aktualny był spór o "porozumienia
poziome" w PZPR, pluralizm taki zyskałby aprobatę bodaj części społeczeństwa, obecnie
jednak wywoływał wzruszenie ramion, nawet wśród członków partii. Społeczeństwo
pragnęło obecnie innego pluralizmu. Będąc zatem nieefektywnym na zewnątrz, pluralizm
taki zarazem radykalnie zmniejszał szansę wyborcze kandydatów na senatorów, wzajem-
nie odbierających sobie głosy, a w wyborach do Sejmu rodził dodatkowe następstwa, o
których będzie mowa niżej.

Aktyw PZPR dał się zwieść pierwszym informacjom ze spotkań obozu "solidarno-
ściowego", na których zgłaszano więcej kandydatów niż było miejsc do zdobycia .
Jednak Komitet Obywatelski szybko zaprowadził tu porządek, powołując dokładnie tylu
kandydatów ile było mandatów do obsadzenia, natomiast aparat PZPR z godną podziwu
nieudolnością nie dostrzegł tej dość oczywistej taktyki.

Partia wysuwała po kilku kandydatów na senatorów, co musiało powodować rozpro-
szenie głosów i dodatkowo obniżało ich szansę. Na przykład w Radomiu Komitet
Wojewódzki PZPR zaakceptował początkowo 10 kandydatów. W Warszawie kandyda-
tów było 292. Na początku maja okazało się, że w całym kraju naprzeciw 100
kandydatów zgłoszonych przez "Solidarność" stoi około 500 związanych z obozem
iządzącym. Nie tylko było ich zbyt wielu, ale kampanię prowadzili każdy osobno, nie

' "Rzeczpospolita" nr 98, 26 kwietnia 1990.

2 J. Urban ironicznie komentuje: "demokracja wewnątrz partii była lak rozpasana, że nie można było już
zdekapitować zbędnych kandydatów i wyłonić trzech [...]. Była taka intencja, ale to się nie udało". J. Urban w
wywiadzie udzielonym M. Berezowskiemu: Koniec epoki, op. cit., s. 227; MFRJ, s. 231.

34

próbowali nawet wzajemnego wspierania się. Doszło do tego, że Jak pisze socjolog, w

kampanii wyborczej do Senatu "oprócz druźyny Wałęsy nie sposób tu właściwie
wyodrębnić innych zbiorowych jej uczestników .

Niemniej, w kierownictwie PZPR panowało przekonanie, że uda się uzyskać co
najmniej 30 mandatów senatorskich. "Nikomu do głowy nic przychodziło, że mogą np.
przegrać wybory min. Wilczek, Kwaśniewski". Liczono też na min. D. Jastrzębskiego,
L. Pastusiaka, gen. S. Kwialkowskicgo. Później liczbę tę zredukowano do 14 mandatów, a
jeszcze w ostatnich szacunkach - na 4 dni przed głosowaniem - oceniano, że "koalicja"
zdobędzie od 4 do 13 mandatów4. Szacunki te nie były zresztą całkowicie bezpodstawne.
Badania prowadzone przez niezależny ośrodek wykazały, że 15,3% respondentów (w
obrębie próby ogólnopolskiej) poparłoby M. Wilczka jako kandydata na prezydenta5, a
więc przy innej ordynacji i innym sposobie prowadzenia kampanii wyborczej miałby on,
być może, znaczne szansę w wyborach do Senatu. Również B Geremek przyznaje, że
był wówczas pewien,-że kandydaci Komitetu Obywatelskiego zdobędą 70-80 miejsc w
Senacie, ale pozostałe, sądził, uzyska "koalicja"6. Przykłady te ilustrują, zjakim talentem
PZPR zaprzepaściła nawet te możliwości, którymi jeszcze dysponowała, ale też

pokazują, jak niedokładne było rozpoznanie nastrojów społecznych przez obie strony
wyborczej rywalizacji.

Na początku maja instancje partyjne postanowiły zredukować ilość partyjnych
kandydatów, odbyły się wojewódzkie konwencje, na których wytypowano, zresztą wśród
gwałtownych sporów, po 3 kandydatów - co i tak było liczbą zbyt wielką. Części
spośród wyeliminowanych zaproponowano -jako rekompensatę - kandydowanie do
Sejmu. Ale nie wszyscy "negatywnie zweryfikowani" podporządkowali się tej decyzji.
Spełnili bowiem jedyny formalny wymóg - zdobyli 3000 podpisów - uważali zatem,
zgodnie z ordynacją, że partyjne poparcie nie jest im niezbędne7 W kilku wypadkach, by

uniemożliwić takie postępowanie dokonano wydalenia kandydatów z partii, przez co _
zgodnie z ordynacją - tracili prawo wybieralności .

Ostatecznie więc o mandaty do Senatu ubiegało się 178 członków PZPR, a ponadto 87

przedstawicieli ZSL, 69 - SD, co musiało prowadzić do rozproszenia głosów i obniżało
szansę wyborcze kandydatów koalicji .

-' K. Jasicwicz: op. cii., s. 181-182. Zoli. leź A. W. Lipiliski: Plebiscyt..., op. cit., s. 48.

4 J. Kuropieska: op. cii., s. 120, 154; J. Urban w: M. Berezowski: Koniec epo/d, op. cit., s. 228; B. Geremek
wspomina, że początkowo PZPR liczyła nawet na połowę mandatów! - GŻR, s. 96, a także 163; zob. leż
wypowiedz W. Jaruzelskiego w: M. Berezowski -.Koniec epoki, op. cii., s. 31. Trudno uwierzyć, ale z różnych źródeł
zyskuje potwierdzenie infonnacja, że szef partyjnej kampanii Z. 0/arzasly martwił się przewidywana przez siebie
klęska wyborcza opozycji i szukał sposobów dopomożenia jej, by zyskała odpowiednia ilość mandatów. Piszą o tym
B. Geremek (op. cii., s. 200), J. Kuropieska (op. cit., s. 96); K. Dubiński i B. Gercmek w książce: C. Kiszczak, W.
Bereś, J. Skoczyłaś: op. cit., s. 265, 267; M. Orzcchowski w: M. Berezowski: Koniec epoki, op. cii., s. 150-152; A.

Czubiński: Dzieje najnowsze Polski. Polska ludowa (1944-1989). Poznali 1992, s. 642; MFRJ, s. 214.
s P. Kuczyński: op. cit., s. 21.

6 GŻR, s. 190.

7 J. Kuropieska: op. cit., s. 129-131.

8 Najgłośniejszy stał się, dzięki "Gazecie Wyborczej", przypadek Czesława Kozaka w Legnicy - GW nr
14,29 maja 1989.

9 E. Śmiłowski: op. cit., s. 39.

M.F. Rakowskiego, który jakby czyniąc ukłon w stronę "Solidarności" stwierdził, że
"program wyborczy opozycji jest niemal żywcem przepisany z partyjnych i rządowych
programów działania" . A trzeba przypomnieć, że jeszcze tydzień wcześniej redaktor
naczelny "Trybuny Ludu" J. Majka dopatrywał się w tym programie "zdrady narodowych
interesów"18. Ta dość radykalna różnica zdań jest dobrym wskaźnikiem głębi zróżnico-
wań wśród kierowniczych gremiów partii.

Przyjęta przez konferencję "Deklaracja wyborcza PZPR" była mdła: obiecywała, że
wszystko się zmieni, ale tylko trochę. Nie miała w sobie nic, co mogłoby przyciągnąć
wyborców .

Przywódcy PZPR rozumieli konieczność systemowych zmian w kierunku demokracji
- okazali się jednak niezdolni do skutecznego działania w tych warunkach20. Przyzwy-
czajeni do lekceważenia społeczeństwa i toczenia subtelnych gier personalnych w obrębie
swej partii, nie potrafili przestawić się na inny styl. Do wyborów podeszli jak do kolejnej
rozgrywki wewnątrzpartyjnej - w której postawili na demokratyzację i decentralizację,
sądząc, że w len sposób poprawią image partii w oczach społeczeństwa . Tyle tylko, że
w poprzednich latach usunięto z PZPR niemal wszystkich zwolenników demokratyzacji i
decentralizacji, w ramach walki z "porozumieniami poziomymi" pozbyto się ludzi, którzy
mogliby taki program uwiarygodnić, zatem jego realizacja znalazła się w rękach partyjnej
biurokracji, co go w oczywisty sposób kompromitowało.

Szefem partyjnej akcji wyborczej został Zygmunt Czarzasty, od grudnia 1988 r.
sekretarz KC PZPR. Poprzednio kierował on partią w odległym województwie słupskim.
"Odkrył" go i wylansował W. Jaruzelski, który lubił podejmować takie "odważne"
decyzje personalne, przełamujące tradycyjne układy i niekiedy zapoczątkowujące udane
kariery. Ale ta decyzja do udanych nie należała. Jak złośliwie pisał J. Urban - Czarzasty
był "niesłychanie gładki, uprzejmy, przyjacielski. O czole nieskalanym myślami" .
Poprowadził kampanię wyborczą wprost ku katastrofie, z taką konsekwencją, że chwila-
mi trudno oprzeć się pytaniu, czy rzeczywiście nic wiedział co czyni?

Ale nie można odpowiedzialnością za klęskę obarczać tylko jego. Organizacja
wyborów była wspólnym dziełem całego kierownictwa PZPR. Za stronę polityczną
odpowiadał Józef Czyrek. Był to polityk niezwykle ostrożny, świetny negocjator, ale
zarazem pozbawiony temperamentu, zdecydowania. Nadawał się bardziej na doradcę niż
na samodzielnego polityka - był później mało widocznym ministrem stanu przy
sfrustrowanym, pozbawionym energii prezydencie Jaruzelskim.

Propagandą wyborczą PZPR kierował Stanisław Ciosek, jeden z twórców "Okrągłego
Stołu", mistrzowsko negocjujący z przywódcami opozycji, jednak nie posiadający

17 TL nr 106,6 maja 1989.

18 J. Majka: Wybory i wybory. TL nr 101, 29 kwietnia 1989.

19 Deklaracja Hyborcza Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. "Trybuna Ludu" nr 107, 8 maja 1969.

20 "Choć uznaliśmy nieodzowność budowy nowego ładu politycznego, to w praktyce nie do końca
rozumieliśmy, że będą w nim obowiązywać zupełnie nowe reguły gry" - MFRJ, s. 213.

21 A przeoczyli moment, w którym wybory - za sprawą opozycji - rzeczywiście uzupełnione zostały o aspekt
wewnątrzpartyjny; gdy mianowicie kandydaci popierani przez "Solidarność" podjęli walkę o mandaty partyjne.

22 JUT, s. 168. Zob. też podobną opinię K. Dubińskiego w: C. Kiszczak, W. Bereś, J. Skoczyłaś: op. cit., s. 265.

32

umiejętności oddziaływania publicznego, ani nie rozumiejący problemów takiego oddzia-
ływania. Zresztą partia skierowała do wyborów najlepszych swych ludzi. Bardziej
kompetentnych nic miała. Jej aparat zdobywał doświadczenia w zupełnie innych warun-
kach - w zakulisowych, kotcryjnych rozgrywkach personalnych, które w PRL zastępo-
wały politykę. Stając otwarcie naprzeciw społeczeństwa okazał się bezradny.

Grubym błędem było opóźnienie startu aparatu PZPR do wyborów, co wynikło po
części z własnej świadomej decyzji. Przywódcom partii wydawało się, że odniosą sukces,
jeśli oddziaływania propagandowe zintensyfikują w ostatnich dniach, a zwłaszcza w
przeddzień głosowania ". Ulegli złudzeniu, że wyborcy przychylą się do racji tego, kto
ostatni zabierze głos. "Jest to słuszne - ocenia L. Dobrzyńska-Rybicka - ale tylko w
odniesieniu do tych biernych jednostek, których ogólny nastrój nic porywa, brak im
bowiem i emocjonalnej indywidualności, i ożywienia umysłowego, wskutek czego
działają pod wpływem chwilowego wrażenia, albo przypadku" . Oto jak przywódcy
PZPR postrzegali społeczeństwo, którym rządzili!

W sobotę 3 czerwca nic ukazała się "Gazeta Wyborcza", wyszły natomiast dzienniki
partyjne. W telewizji zabrał głos M. F. Rakowski, podejmując niezdarną polemikę z
niektórymi hasłami wyborczymi opozycji. "Rząd [...] nic ma łatwego życia" - użalał się
przed wyborcami; obiecywał kolejne podwyżki emerytur i rent, kokietował decyzją z 2
czerwca o zamknięciu zatruwających środowisko zakładów Celwiskoza w Jeleniej Górze.
W sumie było to żałosne25. Nieco lepsze było przemówienie W. Jaruzelskiego, który
wezwał do stworzenia szerokiej powyborczej koalicji . Widoczna była intencja zakoń-
czenia kampanii w wielkim stylu, lecz realizacja wypadła groteskowo.

Nie sprzyjał poparciu wyborców dla dotychczasowych sił rządzących katastrofalny
stan gospodarki kraju, którego nie udało się ju/ ukryć. By poprawić swój image rząd
Rakowskiego dodatkowo pogłębiał deficyt budżetowy, m. in. podnosząc ceny skupu
produktów rolnych, bez podnoszenia cen sprzedaży; od maja ł989 r. deficyt zaczął
lawinowo narastać27. Była to polityka wyjątkowo krótkowzroczna. W okresie wyborów
władze popełniły też fatalne błędy polityczne. M. in. 24 kwietnia 1989 r. na mocy
nadzwyczajnego złagodzenia kary wyszedł z więzienia (na 9 lat przed terminem
określonym w wyroku) W. Chmielewski - jeden z zabójców ks. J. Popiełuszki - co
wywołało zrozumiałe oburzenie społeczeństwa.

23 Rakowski twierdzi, że autorem tej koncepcji był partyjny psycholog, od niedawna członek kierownictwa
PZPR Janusz Reykowski -MFR.I, s. 230-231; A. Czubi ński: Dzieje najnowsze..., op. cit., s. 643.

24 L. Dobrzyńska-Rybicka: Wybory powszechne w świetle psychologii społecznej..., op. cii., s. 30.

25 M. F. Rakowski: Chce Morzyć, ze wybory ule podziela Polaków. "Rzeczpospolita" nr 130, 5 czerwca 1989.

26 "Rzeczpospolita" nr 130, 5 czerwca 1989.

27 MFRJ, s. 219, 223. Biuletyn 62/10, Komisja Nadwyczajna do spraw przeanalizowania i oceny
działalności ustępującego rządu, pos. l, 20 września 1989, s. 11.

33

wiele emocji, przyciągały uwagę i zapał społeczeństwa. L. Dobrzyńska-Rybicka na
podstawie badań Instytutu Socjologicznego w Poznaniu stwierdza, że lud "usiłuje sobie
wyrobić zdanie osobiste co do wyborów, aby wybrać dobrze. Dowodzi tego gorliwość z
jaką przychodzi na zebrania i wiece; lepiej obiadu nie zjeść, a usłyszeć dobrą mowę" .
Do tamtych wzorów chętnie wracano.

Przywódcy PZPR, choć sami zaproponowali przeprowadzenie częściowo wolnych
wyborów, jednak nie w pełni, jak sądzę, uświadamiali sobie konsekwencje tej decyzji. Od
rządów nieformalnych sprawowanych przez 45 lat zbyt łatwo przerzucili się do wiary w
formalizm 65% mandatów zagwarantowanych "koalicji".

Świadczy o tym bałaganiarskie podejście do kampanii wyborczej , do której nie
zmobilizowano sił partii, które były wprawdzie niewielkie, ale i tak nie zostały w pełni
wykorzystane. Niezależnie bowiem od błędnego rozegrania poszczególnych elementów
kampanii zadziwiająca jest po prostu mała aktywność wszystkich ogniw partii, jakby
lekceważenie aktu wyborczego. W aparacie partyjnym nie było poczucia zagrożenia, ani
ducha walki6. Wyraźne sukcesy opozycji podczas trwania kampanii wyborczej spowodo-
wały wreszcie, pod koniec maja, "przebudzenie" PZPR7, ale było ono spóźnione. Jak
wynika z badań socjologów "koalicji, w przeciwieństwie do "Solidarności", nie udało się
zmobilizować potencjalnego elektoratu"8. Rozpoczynając grę o parlament PZPR nie
chciała, bądź nie umiała, podporządkować się jej zasadom. Jedną z nich jest możliwość
utraty władzy i przejścia do opozycji. Kierownictwo PZPR do ostatniej chwili przed
wyborami nie dopuszczało do siebie myśli o takiej ewentualności. Intelektualiści partyjni
aż do 4 czerwca w znikomym stopniu zdawali sobie sprawę ze zmiany sytuacji: "obóz
niezależny - pisano - nigdy owych reform nie byłby w stanie urzeczywistnić
przeciwko dotychczas rządzącej partii, a nawet bez jej pomocy i współdziałania" . Pytany
o możliwość przejścia PZPR do opozycji S. Wiatr powiedział: "Nie potrafię sobie
wyobrazić, co zdarzyłoby się następnego dnia. Sądzę, że partia w swej dzisiejszej
kondycji nie przetrwałaby takiego zwrotu." Z tej trafnej oceny wyciągnął jednak tylko
połowiczny wniosek: partia może oddać tylko część władzy - zachowując "polityczny
pakiet kontrolny" - sprawy bezpieczeństwa państwa i polityki zagranicznej .

Dobre samopoczucie aparatu partyjnego mogło wynikać z tego, że dysponował o
wiele większymi niż opozycja zasobami materialnymi i licznym personelem. Partia
szeroko wykorzystywała instytucje państwa, do jej dyspozycji stały drukarnie, transport,
urzędnicy, wojsko, milicja. W sztabach wyborczych pracowali funkcjonariusze urzędów

4 L. Dobrzyńska-Rybicka: Wybory powszednie w świetle psychologii społecznej i etyki. Poznań 1925, s. 28.
^ O najzwyklejszym bałaganie organizacyjnym pisze E. Śmitowski: op. cit., s. 31, 49.

6 "45 lat sprawowania władzy bez opozycji rozleniwiło PZPR" - przyznał samokrytycznie Rakowski,
MFRJ, s. 223.

7 L. Wałęsa ocenia, że PZPR ruszyła do walki dopiero na dwa tygodnie przed wyborami - Droga do
wolności, op. cit.. s. 138. Zoh. leż S. Kowalski: op. cit., s. 91. Propaganda PZPR stopniowo poprawiła swą
jakość, po 4 czerwca stanęła na zupełnie przyzwoitym poziomie. Ale, cóż z tego, było już za późno i jedynym,
co jej pozostało, było zręczne osłanianie rozpadu partii.

8 E. Śmitowski: op. cit., s. 37.

9 J. Syski: Myślenie o wielkiej koalicji. "Polityka" nr 21,27 maja 1989.

10 S. Wiatr: Partia w opozycji ? (wywiad). "Głos Wybizeża" nr 84,11 kwietnia 1989.

30

państwowych, oficerowie, żołnierze, dziennikarze - w ramach swoich obowiązków
służbowych. "Gdy była potrzebna grochówka - była grochówka, gdy helikopter - był
helikopter"11. Ale wszystkie te środki wykorzystywano nieudolnie.

Propaganda PZPR miała charakter urzędniczy i rutynowy, opierała się na nawoływa-
niu do "ciągłości" i do "doświadczenia", podczas gdy wyborcy właśnie tej "ciągłości"
mieli dość. Z. Rykowski (pełniący obowiązki rzecznika prasowego rządu) w imieniu
rządzącej koalicji zapewniał przed wyborami, że może ona liczyć na sukces, mimo braku
rozmachu propagandowego, bowiem "my jesteśmy znani. Wiadomo czego po nas można
oczekiwać. Jesteśmy gwarantami pewności, stabilizacji tego kraju"12.

Wypowiedź ta dobrze ilustruje sposób postrzegania rzeczywistości wyborczej przez
aparat partyjno-państwowy. Politycy zaliczający się do niego kontaktowali się głównie z
kręgami społecznymi należącymi do "nomenklatury", jej oczekiwania brali za nastroje
całego społeczeństwa. Duża część nomenklatury, aparatu urzędniczego rzeczywiście
mogła obawiać się głębszych zmian, swoje interesy oddawała więc w ręce tych, którzy
obiecywali stabilizację, utrwalenie nieznacznie tylko zmodyfikowanego systemu społecz-
no-politycznego. Ale nawet w tym środowisku nie wszyscy tego pragnęli (czego dowodzą
wyniki wyborów w placówkach dyplomatycznych). Natomiast nastawienie większości
społeczeństwa było całkowicie odmienne. Postępowanie władz w minionych latach
doprowadziło do "jednomyślnej niemal" - choć wychodzącej z bardzo różnych przesła-
nek - krytyki teraźniejszości i przeszłości i'. Choć cele były różne i - na ogół - nie w
pełni określone, to negacja dotychczasowego systemu była wspólna dla większości
obywateli. Przywódcy partii byli zresztą w jakimś stopniu świadomi tej negacji, ona
właśnie skłaniała ich do poszukiwania kompromisu z opozycją. Zarazem jednak łudzili

się, że nieznaczne reformy dokonane przez rząd M.F. Rakowskiego spowodowały,
chwilową choćby poprawę nastrojów1 .

W pierwszych dniach maja zebrała się Krajowa Konferencja Delegatów PZPR.
Przygotowywano ją Od ponad roku, w założeniach miała być wielką imprezą propagando-
wą, miała objawić nowe oblicze partii, która się demokratyzuje, zrywa z resztkami
stalinizmu. Konstanty Gebert - oceniając referat Biura Politycznego przedstawiony na
Konferencji - pisał z niejakim zaskoczeniem, że "idzie dalej niż najśmielsze marzenia
struktur poziomych z lat 80/81"15. Tyle tylko, że efekt tych działań okazał się znikomy16.
Konferencji nikt nie zauważył. Społeczeństwo, w tym także członkowie PZPR, zaabsor-
bowani byli akcją wyborczą, a partyjni propagandziści nie potrafili wpisać Konferencji w
kampanię, toteż minęła bez echa. Warto o niej wspomnieć, głównie ze względu na referat

11 J. Czyżewski: Trzęsienie ziemi w MON. Warszawa 1993, s. 16.

12 Konferencja prasowa w Centrum "Interpress". "Rzeczpospolita" nr 127, l czerwca 1989.

13 K.T. Tocplitz: Społeczeństwo współpracy. "Polityka" nr 20, 20 maj;) 1989.

14 l znów, ujawnia te złudzenia S. Urban: "Wydawało nam się, że reformy rządu Rakowskiego, liberaliza-
cja, np prawo do posiadania paszportów w domu, podniosły naszą popularność [...]. Łudziliśmy się, że niektóre
nasze działania, np. ustawa o prywatnej przedsiębiorczości, zostaną prawidłowo odczytane - jako koniec
realnego socjalizmu"-JUJ, s. 169; podobnie MFRJ, s. 214.

15 D. Warszawski: PZPR na wirażu. GW nr 2,9 maja 1989. Zob. leź L. Łuczak: Bez parasola. "Wprost" nr
22, 28 maja 1989.

16 MFRJ, s. 222-223.

tej jesieni, przewidując rychły wybuch niezadowolenia społecznego. Chcieli więc jak
najszybciej włączyć "Solidarność" do mechanizmu władzy, upatrując w lym - zapewne
słusznie - jedyną szansę na choćby tymczasowe rozładowanie nastrojów. Przewidując
podzielenie się władzą nie sądzili, że będą musieli oddać tak wiele, a niebawem wszystko.
Przyspieszyli własny upadek pr/ez błędne spekulacje, że pospiesznie ustępując z niektó-
rych pozycji, uchronią się dzięki temu przed całkowitą klęską.

Rozdział 3

Taktyka wyborcza PZPR

Rządząca PZPR -jak każda władza autorytarna - przez rałe 45-lecie lekceważyła
Sejm, nie przywiązywała wagi nawet do zewnętrznych form jego pracy1. Wybory lat
1947-1988 można określić jako rytualne, bądź plebiscytarne. Wybory plebiscylarne miały
dostarczyć legitymizacji rządzącej partii poprzez quasi-elckcję, podczas której obywatele
w rzeczywistości niczego nie wybierają, a jedynie głosują. M. Harrop i W. L. Miller
zastanawiając się nad celem, w jakim przeprowadzano wybory w krajach "socjalistycz-
nych", przypisują im liczne funkcje: były formalnym potwierdzeniem doktryny suweren-
ności ludu; legitymizowały rządzących; miały mobilizować i edukować społeczeństwo,
budować jedność narodową; były formą konsultacji i "sprzężenia zwrotnego" między
władzą a społeczeństwem, pozwalały kontrolować nastroje . Oczywiście wszystkie te

funkcje mogły spełniać tylko w ograniczonym zakresie, o tyle, o ile władza korzystała z
innych jeszcze źródeł legitymizacji.

Zdaniem J. Raciborskiego i J.J. Wiatra trafniejsze jest określenie wybory zrytuali-
zowane: "nie odgrywały żadnej większej roli, nie były ani rzeczywistym plebiscytem, ani
aktem wyboru przedstawicieli. Ich rytuał zapewne spełniał jakąś funkcję psychologiczną,
stwarzając z jednej strony iluzję legitymizacji, a z drugiej wzmacniając poczucie, iż

wszyscy zachowują się wobec istniejącego systemu co najmniej biernie, jeśli nie
popierające"'.

Mimo ponadpięćdziesięcioletniej przerwy w praktykowaniu demokracji, w Polsce
zachowały się - zwłaszcza w byłym zaborze pruskim i w byłej Galicji - bogate tradycje
demokratyczne. Warto przypomnieć, że wybory w okresie międzywojennym budziły

' Zob. definicję autorytaryzmu E. Noltego: "Autorytarną można nazwać każda formę ustrojowa, w której
przyznaje się wyższą pozycję innemu składnikowi władzy naczelnej niż parlament" - cyt. za: F. Ryszka:

Państwo stanu wyjątkowego. Wrocław 1985. D. Galaj, marszałek Sejmu w latach 1971-1972 wspomina jak
uświadomiono mu fikcyjnosć władzy parlamentu, bowiem, jak się przekonał, "ośrodkiem władzy politycznej,
który reguluje również działalność Sejmu jest Biuro Polityczne KC" (J. Kania: op. cit., s. 7). Zob. też uwagi J.
Kusopieski: Jak Icandydowalem na senatora. "Zeszyły Historyczne" Paryż 1990, z. 91, s. 87-88; GZR, s. 93.

2 N. Harrop, W.L. Miller: Electlons and Yoters.A Comparative Introduction. Houndmills 1987, s. 24-28.

3 J. Wiatr, J. Raciborski: Wybory w PRL: doświadczenia i wnioski. Warszawa 1987. Zob. też: J.P. Gieorgica:

Polska lokalna we wtady PZPR. Warszawa 1991, s- 131-134; R Zawadzka: Apolla bez skreśleń. "Prawo i Życie"
nr 9, 4 marca 1989; A. W. Upiński: Plebiscyt..., op. cit., s. 17-32; M. Kudej: Podsta\vowe problemy systemu
wyborczego PRL (w latach 19S4-1988). "Studia luridica Silesiana" 1.13, Katowice 1990, s. 23-48.

kampanię rządzącej koalicji . Koncepcja ta okazała się błędna dla jej autorów z co

najmniej trzech powodów.

Po pierwsze, struktury partii i wspierającej ją administracji państwowej okazały się
tak przeżarte biurokracją, że nie były zdolne do szybkiego działania. Mechanizm
wewnętrznych uzgodnień powodował ogromne wydłużenie procesów decyzyjnych. Ich
przyspieszenie, wymuszone wyborami, spowodowałoby, być może, w dłuższej perspe-
ktywie ożywienie strupieszałych mechanizmów, ale w krótkim czasie powodowało
podejmowanie decyzji nieprzemyślanych, błędnych, do reszty kompromitujących .

Partia nie potrafiła wykorzystać przewagi czasowej. Gdy planowano wybory na 21
maja - zamierzano procedurę organizacyjną rozpocząć w styczniu 1989 r. . Pięć
miesięcy być może byłoby wystarczające dla ociężałej machiny partyjno-państwowej.
Jednak rozpoczęcie przygotowań odłożono na później. Pierwsze prace rozpoczęto w
marcu 3989 r., ale dopiero 18 kwietnia Biuro Polityczne zaczęło dyskusję nad taktyką
wyborczą . Wcześniej kierownictwo PZPR cały swój wysiłek skupiało na trzech
zadaniach: "Okrągłym Stole", przełamywaniu oporów w szeregach samej partii przeciw
dialogowi z opozycją, wreszcie na reorganizacji struktury aparatu KC, którą przeprowa-
dzono w marcu 1989 r. Ta ostatnia akcja musi budzić zdziwienie. W obliczu "Okrągłego
Stołu" i licznych problemów występujących w życiu kraju partia zamiast zająć się
otoczeniem, skupiła uwagę na problemach swego aparatu. Świadczy to o kompletnym
wyobcowaniu w stosunku do własnych interesów . Poza tym zajmowano się działalno-
ścią rutynową - była to przecież partia rządząca, i lepiej czy gorzej, cały czas rządziła
państwem, co jest dość absorbujące.

Opóźniony start do wyborów po raz kolejny wykazał indolencję aparatu partyjnego.
W jego otoczeniu byli bowiem ludzie, którzy oceniali sytuację trafnie, przynajmniej do
pewnego stopnia. J. Urban w imieniu rządu już 3 stycznia deklarował publicznie potrzebę

25 Mówi o tym M. Orzcchowski w: M. Berezowski: Koniec epoki. Warszawa 1991, s. 153. Podobnie Roman
Malinowski w: J. Kania: Marsza{km\ie i prezesi. Warszawa 1992, s. 128; A. W. Lipiński: Plebiscyt..., op. cii., s.
43. I rzeczywiście, początkowo opozycja uległa pewnej panice. "Czas gra przeciwko nam. To było dobrze
pomyślane i przewidziane: zalążek demokracji, okruszyna podmiotowości - rozbije się o czas" - pisała E.
Szumańska: Chaos i czas. TP nr 19, 7 maja 1989. Ale ostatecznie okazało się, że opozycja umiała czas
wykorzystać, a "koalicja" nie potrafiła.

26 Mimo oczywistych różnic, może warto uczynić porównanie z sytuacją z lat 1980-1981. Powstanie
nowych uwarunkowań politycznych spowodowało początkowo - jesienią 1980 r. - paraliż pracy aparatu
partyjnego ("władza okazywała się coraz słabsza i bardziej bezradna" - J. Urban: Lisi do S. Kani, op. cit., s.
51), potem, na przełomie lat 1980/81 przez kilka miesięcy prowadził on działania w sposób bardzo aktywny, ale
zarazem chaotyczny, pozbawiony wzajemnego powiązania pomiędzy poszczególnymi akcjami. Od wczesnej
wiosny 1981 r. praca PZPR ulegta stopniowej racjonalizacji, jej aparat podjął skuteczną samoobronę.
Potrzebował jednak pół roku, by uzyskać sprawność realną, a nie tylko biurokratyczną. Wiosną 1989 r. wybory
zaplanowano na termin, w którym wciąż jeszcze partyjna biurokracja owładnięta była paraliżem. Być może, byt
on już nieusuwalny - tylko w takiej sytuacji możnaby decyzje jej kierownictwa uznać za racjonalne.

27 Tak przewidywał opracowany na przełomie 1988/89 r. w KC PZPR Harmonogram prac związanych z
wyborami do Sejmu PRL w 1989 r. Projekt. Warszawa 13 stycznia 1989 - zbiory własne.

28 MFRJ, s. 211-213.

29 Z. Czarzasty argumentował: "Przemiany w sposobie działania wymagają także zmiany struktur" - Czy
jest inny wariant? (wywiad). "Prawo i Życie" nr 6, 11 lutego 1989. Skończyło się jednak na przekształceniu
samych tylko struktur.

26

przeprowadzenia wyborów na nowych zasadach. Wkrótce partyjni intelektualiści zaczęli
alarmować, że "z dyskusją o wyborach nie ma co czekać dłużej"' - lecz szefowie partii,
jak zwykle, zlekceważyli ich ostrzeżenia. Kierownictwo PZPR proponowało opozycji

rozmowy o wyborach' \ rozważało różne ich warianty, ale nie przygotowywało się
organizacyjnie do ich przeprowadzenia.

Tymczasem kierownictwo "Solidarności" dostrzegło niebezpieczeństwo uzyskania
słabego wyniku wyborczego - i być może właśnie dzięki temu o wiele sprawniej
zareagowało' . Jak pisze L. Wałęsa, po spotkaniu inauguracyjnym "w samych rozmo-
wach 0krągłcgo Stołu udziału potem nie brałem [...]. Wiedząc, że sprawy idą we
właściwym kierunku, mogłem zacząć realizację mego planu przygotowania społeczeń-
stwa do wyborów"". A więc - "Solidarność" wystartowała do wyborów już w lutym,
podczas gdy PZPR w kwietniu. Jeszcze wcześniej - 18 grudnia 1988 r. - utworzony
został Komitet Obywatelski przy przewodniczącym NSZZ "Solidarność", który stał się
sprawnym sztabem wyborczym'4. Wkrótce też cały kraj pokryła sieć lokalnych komite-
tów obywatelskich, częściowo tworzonych w oparciu o rozmaite wcześniej powołane
instytucje, niekiedy o doraźnym charakterze, które wykorzystano teraz do nowych zadań.
Przykładem może tu być Obywatelski Komitet Obchodów 70-lecia Odzyskania Niepodle-
głości, powołany jesienią 1988 r. w Lublinie' . Nie było więc mowy o zaskoczeniu.

Obie te okoliczności - własna indolencja i sprawna reakcja opozycji - były
możliwe do przewidzenia, a ich nieuwzględnienie daje kiepskie świadectwo przywódcom
PZPR. Trzecia konsekwencja szybkich wyborów ujawniła się dopiero w przyszłości -
było nią przyspieszone oddanie władzy przez PZPR. Kompromis wypracowany przy
"Okrągłym Stole" dawał kierownictwu partii możliwość sprawowania władzy jeszcze
przez pewien czas. Cały proces wyborów i konstytuowania się nowego parlamentu można
było tak przedłużyć, by do jesieni zachować pełnię władzy. Ale przywódcy partii bali się

30 S. Podemski: Przyczaiła demokracji "Polityka" nr 2,14 stycznia 1989 - i wiele innych.

31 GŻR, s. 48 i n.

32 Zob. np. wypowiedź A. Michnika w dialogu z A. Kwaśniewskim. "Rzeczpospolita" nr 105, 5 maja 1989;

GZR, s. 119 i n., 162-163; zob. też S. Kowalski '.Drużyna Wałęsy. Uwagi o kampanii wyborczej -Solidarności/.

W: K-BŁRW, s. 90; W. Kuczyński: Zwierzenia zausznika. Warszawa 1992, s. 28-29; J. Bocheński: Czym jest l
czym nie jest parlament. GW nr 7, 16 maja 1989.

-'-< L. Wałęsa: Droga do wolności, 19S5-1990. Decydujące lata. Warszawa 1991, s. 112.
34 Spotkania intelektualistów i działaczy "Solidarności" z Lechem Wa/esa w Warszawie. "Kontakt" 1989,
nr l, s. 25-27. W krajowej prasie legalnej informację o jego powstaniu i składzie opublikował "Tygodnik
Powszechny" nr l, l stycznia 1989. Zgoda cenzury na tę publikację świadczy, że władze chciały dać do
zrozumienia społeczeństwu, iż powstanie KO potraktowały poważnie i życzliwie. Jednak późniejszy rozwój
wydarzeń pokazuje, że w istocie potraktowały go niepoważnie i lekceważąco. Świadczy to po raz kolejny o
indolencji i niezdolności do rządzenia, tym bardziej, że znaczenie powstania KO dostrzegli od razu publicyści
partyjni - zob. felieton KTT w l numerze "Polityki" - ale przeoczyli przywódcy. Dodać trzeba, że 18 grudnia
KO został nie tyle utworzony, co sformalizowany, bowiem kontynuował on prace nieformalnej rady działającej
przy przewodniczącym NSZZ "Solidarność" od 31 maja 1987 r.

-'5 O działalności lego Komitetu pisze R. Bender: 11 listopada-koncesjonowany. "Tygodnik Powszech-
ny" nr l, l stycznia 1989. Historia komitetów obywatelskich -zaczynająca się w 1984 r., gdy zaczęło tworzyć
pierwsze "komitety obywatelskie przeciw przemocy" -jest lematem zasługującym na odrębne opracowanie -

zob. J. Holzer, J. Leski: op. cii., s. 95 i n.; Z. W. Rykowski: Komitety Obywatelskie, Warianty strukturalne.
"Biuletyn Analiz Wyborczych" nr 2, Warszawa 1990, s. 45-47.

1~l

Aleksandra Kwaśniewskicgo, polityka na pewno dużego formatu i nie popełniającego
prostych błędów - który kandydował w województwie koszalińskim16.

Nie spodziewano się zwycięstwa. Raz jeszcze warto przypomnieć, że kierownictwo
PZPR wyzbyło się już złudzeń co do własnej legitymizacji, ale liczono, że niedojrzałość i
oportunizm wiejskich wyborców pozwoli na zdobycie pewnej ilości mandatów. Te
rachuby okazały się całkowicie chybione - w województwach rolniczych (z wyjątkiem
leszczyńskiego i pilskiego) kandydaci "Solidarności" zwyciężyli lepszym stosunkiem
głosów niż w uprzemysłowionych1 . Tymczasem, gdyby przyjęto ordynację proporcjo-
nalną - PZPR mogłaby wprowadzić kilkunastu senatorów. Obliczenia ekspertów
"Solidarności" wskazywały, już po wyborach, że pr/y ordynacji proporcjonalnej kandy-
daci Komitetu Obywatelskiego zdobyliby 71 miejsc, "koalicja" uzyskałaby ich 19, a 10
przypadłoby kandydatom niezależnym . Czyżby autorzy ordynacji tak słabo znali
nastroje społeczne, albo tak przeceniali swe zdolności agitatorskie, że łudzili się lepszym
dla siebie wynikiem przy ordynacji większościowej?

W każdym razie cały kontrakt "Okrągłego Stołu" ustalony był świadomie w taki
sposób, by nawet stuprocentowa klęska przedstawicieli obozu władzy w wyborach
senackich nie odebrała "koalicji" większości w Zgromadzeniu Narodowym. "Solidar-
ność" mogła uzyskać maksymalnie 46,43% mandatów19. Można więc przypuszczać, że
przynajmniej niektórzy negocjatorzy partyjni liczyli się z wynikiem zbliżonym do
rzeczywiście uzyskanego20. Przy obecnej dostępności źródeł nic jest możliwe wyjaśnie-
nie przesłanek kierujących takim określeniem ordynacji - być może kierownictwo
partyjno-państwowe zgodziło się z góry ustąpić opozycji jeden - zdawało się, że
najmniej ważny - człon machiny państwowej , licząc, że tym sposobem wciągnie ją w
tryby tej machiny i ułatwi osłanianie swej rzeczywistej władzy formalnym pluralizmem.

Podobnie jak w przypadku większości mandatów do Sejmu, przewidziano dwie tury
głosowania. Zachodziła jedna tylko różnica: wyborca mógł zostawić na liście 2 (w
województwach katowickim i warszawskim 3) nazwiska kandydatów.

Czwartym wreszcie członem systemu wyborczego były mandaty "bezpartyjne". Choć
pozornie podział mandatów był ustalony przed wyborami, to jednak tylko PZPR i jej
sojusznicy wiedzieli z góry, ile ich uzyskają. W obrębie 35% mandatów "bezpartyjnych"
miała odbyć się rzeczywista walka z udziałem nie tylko "Solidarności" i rozmaitych

1(1 Zob. jego własną ocenę motywów i szans kandydowania: Jestem gdzieś pośrodku (wywiad). "Wprost" nr
4,28 słycznia 1990.

17 I. Bialecki. B. Heyns: Poparcie dla "Solidarności" a wynik wyborów w 1989 roku. W: K-BŁRW, s. 248.

18 E. Pleszczyńska, K. Leski: Liczby' przeczą mitom. GW nr 26, 13 czerwca 1989.

19 S. Gebelhner: Wybory..., op. cit" s. 11.

20 W notatkach K. Dubińskicgo z Magdalenki mowa jest o I. Sckule oraz A. Kwaśniewskim (s. 76) - ale z
pewnością nic tylko oni mieli trzeźwe spojrzenie na możliwości PZPR. J. Rcykowski miał deklarować
prywatnie: "w wyborach lego rodzaju mamy nikle szansę, albo wręcz nie mamy żadnych szans" - GZR, s. 90;

J. Urban do "trzeźwych" zalicza oprócz siebie Stanisława Kwialkowskiego (JUJ, s. 166). Z. Bujak podobnie
pisze o S. Ciosku; Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam :ci "Solidarność", op. cit.,s. 133.

21 Taki pogląd wyraża K. Dubinski w książce W. Beres, J. Skoczyłaś, C, Kiszczak: op. cit., s. 264. Podobnie
pisze l. Urban, który przedstawia Stanisława Cioska jako autora koncepcji Senatu, który władza powoła właśnie
po to, by jako mniej ważny organ oddać go opozycji - JUJ, s. 168.

24

ugrupowań do niedawna nielegalnych, a niekiedy nadal jeszcze formalnie nie zalegalizo-
wanych - jak zwłaszcza KPN - a także z udziałem "bezpartyjnych bolszewików",
.takich jak Jerzy Urban, ludzi formalnie nie należących do partii, ale będących jej
wiernymi współpracownikami. Zatem 35% mandatów stanowiło jedynie maksymalną
liczbę, którą opozycja mogła zdobyć, ale (w odróżnieniu od mandatów "koalicyjnych")
nie było to wcale pewne. W intencjach twórców ordynacji wybory do Sejmu miały być
grą do jednei bramki: nasze mandaty mamy zagwarantowane, a o wasze jeszcze
powalczymy . Sukces "Solidarności" w czerwcowych wyborach polegał nie tylko na
tym, że potrafiła lepiej rozegrać pojedynek na narzuconych warunkach - ale ponadto

umiała odwrócić zasady, nie tylko obronić własne pole, ale zagrozić rzekomo niedostę-
pnej pozycji przeciwnika. O tym w dalszej części.

Postanowienia ordynacji były wyjątkowo złożone. Złamano wymóg jednolitości
głosowania na wszystkich kandydatów. To była zapewne przyczyna dużej ilości głosów
nieważnych, oddanych nieprawidłowo. W odbiorze społecznym łatwo powstały niekorzy-
stne dla PZPR stereotypy, a wśród nich przeświadczenie, że wolne i demokratyczne są

jedynie wybory do Senatu, zaś sejmowe są wolne w 35%23, co znakomicie wyraził
sugestywny plakat "Solidarności".

Dodatkowym czynnikiem ułatwiającym grę wyborczą PZPR miały być terminy.
Partia nalegała na szybkie wybory, początkowo proponowała 21 maja 1989 r.24, potem

przedłużenie obrad Okrągłego Stołu zmusiło do przełożenia terminu, ale tylko o dwa
tygodnie, na 4 i 18 czerwca.

Przyczyny tego pośpiechu nie są do końca jasne. Być może przywódcy PZPR pragnęli
zdążyć przed oczekiwanym przez siebie załamaniem gospodarczym. Zapewne przewidy-
wali, że rezerwy towarowe, które uruchomili wiosną - po części poprzez zakupy
zagraniczne za ostatnie kredyty jakie udało się wykorzystać - wkrótce wyczerpią się, a
braki na rynku mogą stać się powodem nowych gwałtownych konfliktów. Pragnęli
wcześniej podzielić się władzą, by część odpowiedzialności oddać opozycji.

Sejm ukształtowany w wyniku porozumień "Okrągłego Stołu" miał powołać nowy
rząd, zobowiązany do przedłożenia nowego programu reform. Ten nowy rząd miał szansę

wydobyć kraj z kryzysu, należało więc uczynić wszystko, by jak najszybciej go
ukształtować.

Gdy legitymizacja władzy rządzącej partii staje się coraz bardziej wątpliwa, gospodar-
ka i finanse państwa sypią się, a żadna grupa społeczna nie chce wziąć na siebie kosztów
ich ratowania - przyspieszenie wyborów parlamentarnych jest elementarnym krokiem
Zalecanym w podobnych sytuacjach przez wszystkie podręczniki działania politycznego
w warunkach demokracji. A te właśnie ówczesne elity władzy zaczynały studiować.

Ale oprócz względów, należących do sfery myślenia politycznego w stylu zbliżonym
do demokracji, istotną rolę odgrywał też zapewne zamysł instrumentalny, politykierski.
Zapewne liczono także na to, że sprinterskie tempo wyborów zaskoczy opozycję, dopiero
wychodzącą z podziemia, nie mającą w pełni ukształtowanych struktur, co ułatwi

22 S. Kowalski: Drużyna Wałęsy..., op. cit., s. 83-84; JUJ, s. 165; L. Wałęsa: Droga do wbmsci, op dt, s. 138-139.

23 MFRJ, s. 231; S, Gebethner: Wybory..., op. cii., s. 4-5.

24 GŻR, s. 57.

Okręgowe komisje wyborcze do 10 maja przyjmowały zgłoszenia kandydatów na
posłów, dokonywane przez naczelne i wojewódzkie wład/.e organizacji tworzących
"koalicję" oraz od wyborców w liczbie co najmniej 3.000. Zarejestrowano ogółem 1760
kandydatów, po rezygnacji -dobrowolnej lub wymuszonej - niektórych spośród nich,
w wyborach w okręgach uczestniczyło ostatecznie 1682 kandydatów. Do poszczególnych
mandatów kandydowało od l (mandat nr 86, "bezpartyjny" w Gdańsku) do 16 osób
(mandat nr 163, dla PZPR, w Kielcach).

W sprawie rejestracji kandydatów do Państwowej Komisji Wyborczej napłynęły 43
odwołania od decyzji komisji okręgowych. Dotyczyły odmowy rejestracji lub cofnięcia
zgłoszenia ze względu na wykluczenie kandydata z organizacji oraz odmowy umieszcze-
nia w obwieszczeniach wyborczych informacji charakteryzujących kandydatów.

Od 23 do 27 maja można było sprawdzać listy wyborcze, co uczyniło 6,5%
uprawnionych, wniesiono 73 reklamacje. Dopiero w dniu wyborów okazało się, że część
spisów sporządzona została na podstawie nieaktualnych rejestrów mieszkańców12. W re-
zultacie dane statystyczne dotyczące frekwencji obarczone są niewielkim, kilkuproccnto*

wym błędem.

Ordynacja wyborów sejmowych określana była jako kurialna, apartheidowa13.
System wyborczy składał się z czterech odrębnych członów, które wymagają bliższego

scharakteryzowania.

Najważniejsze dla PZPR było ustalenie puli partyjnych mandatów do Sejmu. Przy-
wódcy PZPR nie mieli złudzeń, że w demokratycznych wyborach zdołaliby uzyskać
znaczniejszą liczbę mandatów. Dlatego zapewnili sobie dominującą pozycję poprzez
szczególną formę ordynacji, z góry określającej podział miejsc. Zgodzono się, aby PZPR
zmniejszyła swój stan posiadania, utraciła bezwzględną większość, niemniej miała
uzyskać 171 miejsc (156 w okręgach i 15 z listy krajowej, tj. 37,2% mandatów), co
zapewniało jej najsilniejszą pozycję w nowym Sejmie, umocnioną ponadto przez postów
"koalicji", o których lojalności wobec hegemoniczncj PZPR nikt wówczas nie wątpił, a
łącznie z którymi dotychczasowa władza gwarantowała sobie większość 65% mandatów.
Wybory miały decydować nie o sile poszczególnych partii, ale o tym jedynie, którzy
spośród członków będą je reprezentować w Sejmie (system ten dotyczył PZPR, ZSL, SD,
PAX-u, UChS i PZKS).

Podział mandatów koalicyjnych (łącznie z listą krajową) miał więc przedstawiać się

następująco:

12 Sprawozdanie Państwowej KontisjiWyborczej...,df>. cit.

13 J. Raciborski: Wzory zachowań..., op. cit., s. 231; GŻR, s. 120; Z. Bujak, J. Rolicki: Przepraszam za
"Solidarność", op. cit., s. 136.

22



W okręgach Z listy krajowej f.acznie %
PZPR 156 15 171 37,2
ZSL 67 9 76 16,5
SD 24 3 27 5,9
PAX 7 3 10 2,2
UChS 6 2
- 1,7
PZKS 4 1
5 1,1
Bezp. 2 2 0.4

Aby uzyskać mandat kandydat musiał otrzymać albo bezwzględną większość głosów
oddanych w pierwszej tur/e, albo zwyciężyć (niezależnie od tego, jakim stosunkiem głosów)
w drugiej turze, do której przechodzili dwaj zdobywcy największej liczby głosów z pierwszej

tury. Aby głos wyborcy był ważny, musiał on skreślić wszystkich, poza jednym,
kandydatów z danej listy.

Drugim członem była lista krajowa, która w przekonaniu kierownictwa partyjno-pań-
stwowego miała zapewnić bezkolizyjne wejście do Sejmu czołowych jego przedstawicieli.
Aby zostać wybranym kandydat musiał otrzymać ponad 50% głosów w skali kraju. Głos był
ważny niezależnie od liczby dokonanych skreśleń. Drugiej tury nie przewidziano.

Przywódcy "Solidarności" propozycję kandydowania z listy krajowej odrzucili. W tej
sytuacji dwa powyższe człony systemu wyborczego miały być bezproblemowe i powinny
zagwarantować utrzymanie udziału PZPR w sprawowaniu władzy za pośrednictwem
mechanizmów nowego parlamentu. Oba zawiodły. Wrócę do tego.

Trzecim członem były wybory do Senatu, które miały się stać - w intencjach
zarówno rządzącej partii jak i opozycji - swoistym testem prawdy. Nikt bowiem nie
wątpił w znaczne wpływy opozycji w społeczeństwie, ale też nikt nie wiedział jaki jest
ich zakres. Głosowanie na senatorów miało to wyjaśnić. Mimo ostrzeżeń niektórych
partyjnych naukowców przyjęto ordynację większościową, przy której małe ugrupowa-
nia nie miały szans na sukces, a wpływy głównych sił społecznych miały znaleźć
zwielokrotnione odbicie w podziale mandatów.

Być może twórcy takiej właśnie ordynacji oparli się na ocenie geografii wpływów
opozycji, która mogła dawać nadzieję, że uda się przeforsować kandydatów obozu
rządzącego w peryferyjnych, wiejskich województwach, gdzie "Solidarność" została w
przeszłości niemal doszczętnie zduszona, kontrolowanych przez PZPR znacznie silniej
niż regiony uprzemysłowione. Do powstania takich nadziei mogły przyczynić się optymisty-
czne opinie płynące z aparatu wojewódzkiego partii, który z biurokratycznym samozadowole-
niem zapewniał centralę, że w pełni kontroluje nastroje społeczne, a opozycja nie dysponuje
kandydatami o wystarczającej popularności '. Może o tym świadczyć postępowanie

14 S. Gebelhner: Wybory..., op. cit., s. 231.

15 J.P. Oieorgica: Polska lokalna we władzy PZPR. Warszawa 1991, s. 139-140; GŻR, s. 96; JUJ, s. 165;

MFRJ, s. 220; S. Gebelher: Wybory..., op. cit., s. 11.

Rozdział 2

Ordynacja

W wyniku rokowań w Magdalence i przy "Okrągłym Stole" opozycja zaakceptowała
nieco tylko zmodyfikowany system wyborów zaproponowany przez partię .

Prace nad ordynacja były stosunkowo szybkie, ale przecież trwały prawie miesiąc.
Rada Państwa rozpatrywała projekty po raz pierwszy 13 marca 1989 r. Przez Sejm
uchwalone zostały 7 kwietnia 1989 r. wraz z niezbędnymi poprawkami do Konstytucji.
Przyjęto je przy protestach niektórych postów (a także przedstawicieli opozycji) wobec
pospiesznego trybu podejmowania decyzji, które jednak nie miały wpływu na ostateczny
wynik prac'. Zatem, późniejsze tłumaczenia kierownictwa PZPR, że błędy w ukształto-
waniu ordynacji wynikły z opracowania jej w ciągu kilku godzin, są bezzasadne. Czasu
na poprawianie było dość.

Rada Państwa 13 kwietnia zarządziła przeprowadzenie wyborów do obu izb
Parlamentu 4 i 18 czerwca 1989 r. i ustaliła kalendarz wyborczy, określiła, że z krajowej
listy wyborczej wybranych zostanie 35 posłów, utworzyła 108 okręgów wyborczych do
Sejmu i 49 do Senatu oraz określiła liczbę, numery i przeznaczenie mandatów .

Podziału na okręgi 425 mandatów do Sejmu dokonano proporcjonalnie do liczby
mieszkańców w tych okręgach i zgodnie z przeznaczeniem wynegocjowanym przy
"Okrągłym Stole". Nie obyło się bez prób manipulacji. M. in. więcej mandatów

' Oficjalnie koncepcje ordynacji wyborczej do Sejmu zgłosił 18 lutego 1989 r. w Zespole do spraw Reform
Politycznych Okrągłego Stołu sekretarz KC PZPR Kazimierz Cypryniak. Po nieznacznych modyfikacjach
została ona zaakceptowana przez uczestników rokowań. Rakowski (MFRJ, s. 193-200) zwraca uwagę na rolę,
jaką w skonceptualizowaniu zasad wyborów odegrały poufne rozmowy kierownictwa partyjnego i przedstawi-
cieli Kościoła. Właściwymi autorami systemu "kontraktowego" mieliby być ks. Alojzy Orszulik i Stanisław
Ciosek. Propozycję wolnych wyborów do Senatu zgłosił przy Okrągłym Siole Aleksander Kwaśniewski (MFRJ,
s. 203; A. Kwaśniewski: Jestem gdzieś pośrodku (wywiad). "Wprost" nr 4, 28 stycznia 1990). Omówienie
postanowień ordynacji zob. S. Gebelhner: Wybory do Sejmu i Senatu 1989 r. (wstępne refleksje). "Państwo i
Prawo" 1989, nr 8; T. Smoliński: Ordynacje wyborcze do Sejmu X kadencji i Senatu PRL. "Ruch Prawniczy,
Ekonomiczny i Socjologiczny" 1989, z. 4, s. 23-37.

2 Sleiiogran Sejmu, 22 marca 1989 r., ł. 12-17, 24-94; ibidem, 7 kwietnia 1989, ł. 20-75.

3 Ibidem, 22 marca 1989 r., ł. 81-85; "Rzeczpospolita" nr 63, 15 marca 1989; R. Czerniawski: Prezydent,
Senat, wyborcy. "Prawo i Życie" nr 12, 25 marca 1989; GŻR, s. 139-140; MFRJ, s. 203-204. Zob. Ordynacja
wyborcza do Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej X kadencji na lala 1989-1993 i Ordynacja wyborcza do
Senatu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Dz.U. 1989, nr 19, póz. 102, 103.

4 Dz.U. 1989, nr 21, póz. 109, 110; 1989; nr 22, póz. 116; Mon. Poi. 1989, nr 11, póz. 86-89; 1989, nr 13,
póz. 104; 1989, nr 15, póz. 108.

20

"bezpartyjnych" przydzielono województwom, w których "Solidarność" byte słaba5.
Utworzono 9 okręgów 2-mandatowych, 3-mandatowych było 27, 4-mandatowych 34 i
5-mandatowych 38; przeważały więc okręgi 4- i 5-mandatowc. W każdym okręgu
przynajmniej jeden mandat przeznaczono dla kandydatów "bezpartyjnych"6.

Do nadzoru nad przestrzeganiem prawa wyborczego Rada Państwa powołała
Państwową Komisję Wyborczą w składzie 21 osób, wysuniętych przez naczelne władze
ugrupowań biorących udział w wyborach, w tym 6 przedstawicieli Komitetu Obywatel-
skiego. Przewodniczącym został prof. Alfons Klafkowski (prezes Trybunału Konstytu-
cyjnego, członek PAX), sekretarzem Jerzy Breitkopf (szef Kancelarii Rady Państwa),
wiceprzewodniczącymi Zygmunt Czarzasty (PZPR), Bernard Widcra (ZSL), Edward
Zgłobicki (SD) i prof. Andrzej Zoil (KO). Członkami Komisji zostali: Piotr Andrzejewski
(KO), Barbara Blicharz (ZSL), Jerzy Ciemniewski (KO). Roman Drecki (PAX), Józef
Kliś (UChS), Tadeusz Knap (PZPR), gen. Tadeusz Kojdcr (PZPR), Wacław Kuper (SD),
Anatol Lawina (KO), Wojciech Obarski (OPZZ), Wacław Sutkowski (ZSL), Małgorzata
Średzińska (ZSMP), Zofia Wasilkowska (KO), Marek Wiśniewski (PZKS), Janina

Zakrzcwska (KO). Komisja rozpoczęła pracę 20 kwietnia - do 20 czerwca odbyła 12
posiedzeń7.

Do 27 kwietnia prezydia wojewódzkich rad narodowych powołały, w podobnym
trybie, okręgowe komisje wyborcze, w składzie 16-17 osób. Ogółem weszło do nich
1.832 osoby. Zachowano podobny jak w PKW parytet organizacyjny. Przedstawiciele
"Solidarności" stanowili 23% ich składu, pełnili zwykle funkcje wiceprzewodniczących,

PZPR - sekretarzy. Na przewodniczących powoływano bezpartyjnych z "koalicji", ale
zdarzali się też członkowie "Solidarności" .

Utworzono 23 353 obwody głosowania i dla każdego powołano komisję wyborczą -
weszło w ich skład 231 487 osób. Ponadto, do 25 maja kandydaci na postów i senatorów
zgłosili 121 094 mężów zaufania9. Liczby te obrazują skalę społecznej mobilizacji
niezbędnej dla przeprowadzenia kampanii wyborczej - faktyczna mobilizacja była
wielokrotnie większa - zwłaszcza po stronic opozycji; do różnych prac na rzecz
"Solidarności" zaangażowało się społecznie około 100 tyś. osób .

Odrębne obwody głosowania (tzw. "zamknięte") utworzono w jednostkach wojsko-
wych i dla skoszarowanycli funkcjonariuszy MO. Powołano też 205 obwodów za granicą,
w 44 państwach - weszły one w skład okręgu wyborczego nr l dla dzielnicy
Warszawa-Śródmieście; a także obwody na statkach morskich11.

5 Zob. np. W. Gielżyński: Wypełnianie dziury w obwarzanku. GW nr 13, 26 maja 1989. Zob. też niżej,
rozdział 11: "Koalicja".

* S. Gebethner: Wybory..., op. cii., s. 7.

7 Zob. Sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej l wyborów do Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej

Ludowej X kadencji w dniu -/ czenwa 1989 r. oraz z głosowania ponownego w dniu 18 czerwca 1989 r,
Warszawa, 20 czerwca 1989 r. Zbiory własne.

8 Np. Artur Frey w Szczecinie - GW, nr 13, 24 maja 1989.

9 "Rzeczpospolita" nr 129, 3 czerwca 1989.

10 W. Bojarski: Nie ma urlopu dla " Solidarności". GW nr 31,21 czerwca 1989.

11 Sprawozdanie Państwowej Komisji Wyborczej..., op. cii.; o organizacji wyborów za granicą zob. K.
Śliwinski: Głosowanie za granica. GW nr 12, 23 maja 1989.

Wątpliwości w tej sprawie wyrażali bodaj wszyscy politycy. L. Wałęsa mówił o
zdobyciu 20% miejsc w Sejmie i 70% w Senacie . Badacz spraw polskich i
zwłaszcza "Solidarności" T. Garlon Ash szacował przewidywany sukces sejmowy
na 30% . W. Giełżyński przedstawiał dramatyczne konsekwencje możliwej klęski
wyborczej kandydatów Komitetu Obywatelskiego49.

Przywódcy obozu "Solidarności" nie doceniali swojej siły. Obawiano się sfałszowa-
nia wyników, podobnie jak to miało miejsce w wyborach wcześniejszych, a także
unieważnienia rezultatów, gdyby okazały się dla władzy niewygodne. Wątpiono także,
czy parlament będzie miał jakikolwiek wpływ na realne rządzenie krajem. S. Kowalski
analizując propagandę wyborczą "Solidarności" stwierdził nawet, iż "spoza wszystkich
słów wypowiedzianych w kampanii przebijał [...] paniczny niemal lęk o wynik końco-
wy" . Przedstawiciele opozycji ostrzegali, że w razie klęski wyborczej lub ubezwłas-
nowolnienia przyszłego parlamentu - wycofają się z udziału w jego pracach51.
Niemniej kandydaci solidarnościowi oceniali, że "groźba nowego stanu wojennego jest
bardzo mała" i uważali, że należy wykorzystać każdą furtkę demokracji, choćby była
ona nawet niewielka.

Przeciwnicy udziału w wyborach argumentowali, że nie dotyczą one kwestii władzy.
że w ich wyniku nie może dojść do zmiany siły kierującej państwem. Głęboko się mylili,
ale wtedy jeszcze nikt doprawdy nie był w stanie tego przewidzieć. Uważali oni, że
wybory są jedynie kolejnym wybiegiem władzy, a nowy Sejm, nawet z udziałem
rzeczywistej opozycji, będzie atrapą, tak jak poprzednie. Co do intencji władzy mylili się
zresztą tylko częściowo. Gruntownie omylili się co do rzeczywistości. Przeciw udziałowi
w wyborach opowiedziała się niewielka część środowisk emigracyjnych - najbardziej
zdecydowanie środowisko związane z rządem londyńskim.

Liderzy "Solidarności" odpowiadali wątpiącym, że wybory ani nie są demokratycz-
ne, ani nie są pustym rytuałem, a wyborcy mogą decydować nie tylko o podziale 35
procent mandatów, ale także o podziale pozostałych. Przeciwnicy kontraktu "Okrągłego
Stołu" radzili przełożyć ugodę z władzą na później, gdy będzie ona skłonna do
poważniejszych ustępstw, na co L. Wałęsa odpowiedział dramatycznym apelem: "Polska

47 W. Pasek: Rulewski, nie przeszkadzaj! GW nr 13, 24 maja 1989.

48 T. Garton Ash: Niewiarygodna, cudowna sprawa. GW nr 14, 29 maja 1989.

49 W. Giełżyński: Wyspiański ostrzega. GW nr 12, 23 maja 1989.

50 S. Kowalski -.Drużyna Wałęsy. Uwagi o kampanii wyborczej .Solidarności/. W: K-BŁRW, s. 90. Zob. leż
GŻR, s. 162-163; W. Kuczyński: Sprawdzian partyjnych korzeni. "Kontakt" 1989, nr 6, s. 48-49; idem:

Zwierzenia zausznika. Warszawa 1992, s. 28-29. O pewnych aspektach doświadczeń poprzednich wyborów zob.
J. Raciborski: Wzory zachowań wyborczych a dawne modele wyborów. W: K-BŁRW, s. 191-234; idem: Rytuał,
plebiscyt czy wybory? Socjologiczna analiza \vyborów do rad narodowych w 1988 roku. Warszawa 1989; zob.
też JUJ, s. 104.

51 J. Bocheński: Czym jest t czym nie jest parlament. GW nr 7,16 maja 1989. J. M. Rokita: Kontrola władzy
już nie wystarcza. TP nr 20, 14 maja 1989. Kandydaci obiecywali wyborcom lak jak Andrzej Czapski: .Jeżeli
poczujemy się manipulowani, złożymy mandaty" - GW nr 13.14 maja 1989. Trzeba dodać, że lęk o wycofanie
się władzy z bezprecedensowego przecież kontraktu Okrągłego Stołu obecny był wśród opozycji przez cały czas
od chwili jego zawarcia. Zob. K. Smoleński (red.): op.cit., s. 8,14.

52 B. Lis: Odpowiedz. GW nr 7,16 maja 1989.

18

się rozpada - cywilizacyjnie, gospodarczo, duchowo. Nic mamy więc czasu i musimy
ponieść ryzyko teraz"''.

Organizacje związane z "Solidarnością" stanęły przed trudnym wyborem. Od chwili
gdy zapadła decyzja o udziale Związku w wyborach, możliwe było tylko albo udzielenie
jej poparcia, albo faktyczne poparcie dotychczasowej "koalicji". Zarówno bowiem bojkot
wyborów jak i wysuwanie kandydatów "niezależnych" było na rękę władzy . Większość
sił opozycyjnych uznała w tej sytuacji, że mimo wszelkich wątpliwości, należy udzielić
poparcia kandydatom Komitetu Obywatelskiego. Znakomicie wyraził tę postawę anoni-
mowy autor piszący w imieniu Niezależnego Zrzeszenia Studentów: "Nie pytaliście
nikogo o zdanie. Uznaliście się za jedynych reżyserów, a wszystkie inne siły wyłączacie
w dychotomiczny obraz: za nimi, albo za wami. Ale tak nie jest. Ta dychotomia została
przez was narzucona. Stawiając waszą rozgrywką przyszłość całej opozycji na ostrzu
noża nie zostawiliście nam wyboru. Poprzemy was. Poprzemy was wszystkimi siłami, ale
nie dlatego, że to jesteście właśnie wy, ale tylko dlatego, aby to nie byli oni [...]. Nie
będziemy liczyć na wdzięczność, ale na następne wybory" .

53 L-Watęsa: Będziemy mieli taka Polskę na jaka zasłużymy. "Tygodnik Solidarność" nr l, 3 czerwca 1989.
Podobnie wypowiadało się wiele innych autorytetów, np, J. Nowak-Jezioranski (Szansa dla Polski. GW nr 13,
24 maja 1989) w wywiadzie udzielonym J. Fedorowiczowi mówił: "Polska jest w śmiertelnym niebezpieczeń-
stwie i w tej akcji ratowania kraju wszyscy muszą wziąć udział".

54 Co usilnie starała się uświadomić wyborcom cala propaganda obozu "solidarnościowego". Zob. np. S.
Bratkowski: Gramy o swój los. TT nr 18, 30 kwietnia 1989. Wynik tych usiłowań był zresztą niewielki -
wystarczył do sukcesu wyborczego kandydatów Komitetu Obywatelskiego, ale przy niskiej frekwencji i
konieczności walki przeciw innym kandydatom opozycyjnym.

55 Następne wybory. "CIA" nr 55, 24 kwietnia 1989 - cyl. za: A. Anusz: Niezależne Zrzeszenie Studentów
wiatach 1980-1989. Warszawa 1991, s. 102-103.

przejście były czasem monarchia, czasem Kościół, czasem polityczne porozumienie partii
lub grup"'5. Długo zresztą "Solidarność" nie akceptowała formuły kontraktowych
wyborów. Dopiero po kilku turach poufnych rokowań na początku lutego wyrażono
wstępną zgodę, a w marcu ostatecznie zaakceptowano wynegocjowane z panią warunki
- uznając legalizację za sprawę najważniejszą, a nieosiągalną bez takiego właśnie
ustępstwa' . Nowy parlament, mimo niedemokratycznego sposobu powołania, mógł stać
się zarówno trybuną dla opozycji jak i narzędziem odgórnego przekształcania państwa.
Gdy władza pragnęła legitymizacji - opozycja postanowiła "zamiast legitymizować
system [...] uruchomić proces demokratyzacji"' .

Ta ostatnia sprawa miała być może szersze jeszcze znaczenie. Kierownictwo
"Solidarności" - pamiętając sytuację z lat 1580-1981, gdy oddolne działania związkowe
prowadziły do mnóstwa konfliktów, a zarazem okazywały się mało efektywne wobec
sztywnych postaw administracji państwowej - teraz wolało skupić uwagę na działaniach
odgórnych: odgórnym odbudowywaniu Związku i przebudowywaniu państwa38.

Takiemu potraktowaniu sprawy sprzyjała sytuacja zarówno w Związku jak i w partii.
W "Solidarności" istniało silne kierownictwo, dysponujące znakomitym zapleczem
intelektualnym, ale mające słabe powiązania ze strukturami lokalnymi. Doły zostały w
dużej mierze rozbite przez akcje policyjne lat 1981-1988, a także zanarchizowane
doświadczeniami strajków 1988 r. - oddolna odbudowa Związku byłaby więc obecnie
znacznie trudniejsza niż jego budowanie w roku 1980. "Panowie boicie się swojej bazy.
My też boimy się bazy, zwłaszcza niedoświadczonych działaczy" - przyznawał w
Magdalence Władysław Frasyniuk39.

Kierownictwo "Solidarności" skupione wokół L. Wałęsy mogło obawiać się prób
przejęcia steru Związku przez jedną z dwu opcji. Pewne wpływy posiadali przeciwnicy
wszelkich kompromisów z władzą, zwolennicy przekształcenia ładu społecznego na
drodze otwartej walki, nawet zbrojnej. Druga opcja zakładała nadrzędność pracy organi-
cznej, która w dłuższej perspektywie doprowadzić miała do przemiany społeczeństwa.
W obu wypadkach nie dopuszczano możliwości jakiegokolwiek kompromisu z obecną wła-
dzą40. Obie opcje posiadały znaczne wpływy wśród mas członkowskich, natomiast kierow-
nictwo "Solidarności" opowiadało się w większości za kompromisem z rządzącymi.

W kierownictwie PZPR wpływy konserwatywne zostały w dużej mierze pokona-
ne. Uginając się przed koniecznościami kierownictwo to autentycznie chciało porozu-
mienia z opozycją, oczywiście na korzystnych dla siebie zasadach. Natomiast w
instancjach terenowych znacznie więcej było tradycyjnego myślenia, wciąż panowały
w wielu miejscach nastroje wrogie jakimkolwiek ustępstwom wobec dążeń społecz-

35 B. Geremek: Akt nadziei. GW nr 4,11 maja 1989.

36 GŻR, s. 75; K. Dubiński: Magdalenka- transakcja epoki. Walszawa 1990, s. 42; JUJ, s. 169.

37 GŻR, s. 78. -

38 Zob. np. wypowiedzi T. Mazowieckiego w Magdalence 27 stycznia 1989 r. - K. Dubiński: op. cit., s. 41-43.

39 K. Dubiński: op. cit., s. 44. Myli się J. Urban, gdy twierdzi, że kierownictwo "Solidarności" dążyło do
prostego przywrócenia sytuacji z 1981 r. (JUJ, s. 169). Nawet jeśli ktoś tego pragnął, to nie mógł mieć złudzeń,
aby tamten układ sił dało się odtworzyć.

40 L. Sobkowiak: op. cit., s. 9-10.

16

nych4 , wielu działaczy nie potrafiło zrozumieć sytuacji, nie dostrzegało klęski polityki
partii i zamierzało działać nadal po staremu. Nie ujawniali oni z reguły swego stanowiska
publicznie, czynili to co najwyżej mniej znaczni przeciwnicy kompromisu i w zakamuflo-
wanej formie. "Zaprzestać administrowania to nic znaczy -stracić władzę. Wchodzimy
w trudniejszy, ale chyba atrakcyjniejszy okres autentycznego przewodzenia społeczeń-
stwu" - deklarował rektor Uniwersytetu Szczecińskiego, członek KC PZPR, K. Jaskot42.
To nie była tylko tromtadracja i głupota, ale przejaw realnego zamiaru nieustąpienia ani
piędzi z zajmowanej wygodnej pozycji.

Rokowania i kompromisy "u góry" były więc łatwiejsze niż "u dołu". Uzyskawszy
wpływ na centralne organy państwa kierownictwo "Solidarności" mogło łatwiej rozwią-
zywać problemy również w terenie. Tej szansy postanowiono nie zmarnować. Przywódcy
PZPR liczyli na to, że wybory staną się pułapką dla opozycji, utrwalą układ władzy,
choćby nieco zmodyfikowany; kosztem niewielkich ustępstw zapewnią legitymizację
dotychczasowym władcom PRL, pogodzonym z istnieniem opozycji. W rachunku tym
nie uwzględniono jednak jednego elementu: społeczeństwa. Nie przewidziano totalnej
klęski wyborczej rządzących.

Przygotowując się do wyborów opozycja rozważała różne warianty ordynacji. Była
np. propozycja -jak twierdzi B. Geremek, popierana przez braci Kaczyńskich ' - aby
odbyć rodzaj plebiscytu. Obie strony kontraktu ułożyłyby listy kandydatów, a obywatele
przegłosowaliby je en błoć. Stanowczo sprzeciwili się temu J. Kuroń i A. Michnik,
optujący za wyborami konkurencyjnymi. Równocześnie jednak J. Kuroń uważał, że "ci,
którzy rządzą, muszą mieć poczucie bezpieczeństwa"44, aby nic sięgnęli do siły, dlatego
trzeba zgodzić się na przejściową przewagę koalicji partyjnej. Wyrażoną ostatecznie przy
"Okrągłym Stole" zgodę na podział mandatów B. Geremek komentuje w sposób, któremu
nie można nie przyznać racji: "Czy my zgadzaliśmy się na 65 procent dla komunistów?
Czy my im te 65 procent dawaliśmy? Nie, bo oni mieli już 100 procent. My zgadzaliśmy
Się na to, żeby ze swoich 100 procent oddali narodowi 35. Naszym punktem wyjścia nie
były przecież wolne wybory i demokratyczny ustrój. Wychodziliśmy od systemu, w
którym społeczeństwo nie miało do powiedzenia nic"4 .

Pomimo odzywających się od pierwszej chwili krytycznych ocen kontraktu, społe-
czeństwo przyjęło jego zasady z entuzjazmem, nieliczne opinie negatywne zostały
całkowicie zagłuszone i dopiero w następnym roku zaczęły na nowo być słyszalne i
powszechniej dostrzegane. Początkowo dominowało raczej niedowierzanie, czy uda się
rzeczywiście zdobyć przyznaną - lecz warunkowo - pulę mandatów 6.

41 Ostrzegał przed tym A. Gdula w Magdalence - zob. K. Dubiński: op. cit., s. 42; L. Sobkowiak: op. cit.,
s. 10. O oporach wewnątrz partii zob. MFRJ, s. 209.

42 "Głos Szczeciński" nr 11, 13stycznia 1989.

43 GŻR, s. 70.

44 GŻR, s. 72.

45 GŻR, s. 73-74. Zob. leż s. 75, 80: o alternatywnej koncepcji ordynacji wyborczej do Sejmu zgłoszonej
przez prof. J. Zakrzewską; o alternatywnej ordynacji do Senatu proponowanej przez Jarosława Kaczyńskiego i
Piotra Winczorka, ibidem, s. 94.

46 Zob. np. S. Bratkowski: Gramy o mój los. TP nr 18, 30 kwietnia 1989; K. Burnetko: Jak glosować. W:

ibidem; J. Nowak-Jeziorariski: Szansa dla Polski. GW nr 13, 24 maja 1989 (wywiad dla J. Fedorowicza).

a) uniknięcie gniewu społecznego,

b) zachowanie władzy, choćby w forinie okrojonej;

w zamian oferowano: *

c) legalizację "Solidarności",

d) wejście opozycji do systemu władzy,

e) stopniową zmianę systemu rządzenia z pozaprawnych rządów jednej partii w
system zmierzający ku demokracji, w którym parlament jest rzeczywistym podmiotem
władzy, a rządy wynikają z układu sił w Sejmie; kontrakt procentowy gwarantować miał
niesprzeczność tej oferty z warunkiem drugim.

Wynik wyborów miał być przesądzony z góry - na co zgodziły się wszystkie strony
kontraktu. Wynik rzeczywisty przesądził o tym, że ostatni z wymienionych punktów
zrealizowany został szybciej niż ktokolwiek mógł przypuszczać, a kontrakt procentowy,
choć utrzymany, stracił znaczenie. Takiego rozwoju wydarzeń przywódcy partyjni jednak
nie przewidzieli: przygotowali sobie '- co za chwilę zostanie pokazane - wiele
zabezpieczeń, ale nie docenili skali społecznego rozczarowania do swych rządów.
Wydaje się, że na decyzji o zawarciu przy "Okrągłym Stole" kontraktu wyborczego
zaważyły także dodatkowe motywy, tylko pośrednio widoczne w dostępnych dziś
źródłach. Pierwszym było uspokojenie nastrojów społecznych, widoczne wkrótce po
rozpoczęciu obrad, co dla obozu władzy było pierwszym - od długiego czasu -
sukcesem . Kierownictwo partyjno-państwowe przekonało się, że publiczna dyskusja w
znacznym stopniu rozładowała nastroje społeczne. Ale przecież "Okrągły Stół" nie mógł
trwać w nieskończoność. Dostrzeżono więc szansę, by burzliwe i kontrowersyjne obrady
prowadzić nadal w parlamencie, by, jak mówił A. Kwaśniewski "ten .okrągły stół
przenieść do Sejmu, na Wiejską. Tam powinna toczyć się dyskusja na tematy polityczne,
spory i nieskrępowana wymiana poglądów" .

Kierownictwo PZPR mogło też żywić nadzieję, że uda się "wtopić" czołowych
działaczy "Solidarności" do socjalistycznego systemu władzy, uczynić Związek kolejną
"przybudówką", taką, jaką stanowiły dotychczas stowarzyszenia świeckich katolików:

fAX, ChSS, PZKS26.

Dodatkową zachętą mogły być reformy radzieckie. W ZSRR w wyniku pieriestrojki
podważone już zostały pewne elementy wszechwładzy partii - ośrodek centralnej
dyspozycji politycznej przesunął się z Biura Politycznego KC KPZR do Rady Najwyższej
i urzędu jej przewodniczącego. Natomiast lokalne komitety partyjne zachowały w

24 Warto zauważyć, że choć później przyszły rozmaite rozczarowania, to wówczas Okrągty Stół zdawał się
przynieść sukces wszystkim bodaj zainteresowanym. W odczuciu społecznym przyniósł sukces "Solidarności" i
porażkę obozowi władzy - E. Śmitowski: Czerwcowe wybory parlamentarne w sondażach CBOS. W;

K-BŁRW, s. 33 - "Solidarność" zyskała legalizację i współudział w rządzeniu - partia zaś szansę
legitymizacji i tymczasowy przynajmniej spokój społeczny.

25 A. Kwaśniewski: Reformy chcemy i musimy przeprowadzić (wywiad). "Rzeczpospolita" nr 44, 21 lutego
1989. A. Kwaśniewski nie należał jeszcze wtedy do ścisłego kierownictwa PZPR. Ale podobne stanowisko,
choć nieco ostrożniej wyrażone, można było usłyszeć z ust najwyższych dostojników partii. Np. Janusz
Kubasiewicz mówił, że Sejm "powinien być tym forum, na którym ścierają się racje i poglądy wszelkich
odłamów polskiego społeczeństwa" -Dotrzymać słowa. "Argumenty" nr 23, 4 czerwca 1989.

26 Ostrzegał przy tym P. Moszyński: Ciekawe czasy. "Koniaki" 1989, nr 5, s. 10.

14

znacznym stopniu kontrolę nad terenem - w ten sposób w miejsce jedynowładztwa
wytworzył się system swoistej dwuwładzy partyjno-państwowej, przy czym osoba prezydenta
zespalała oba człony władzy i gwarantowała realny wpływ partii na usamodzielnione i
formalnie pozapartyjne organy państwa . Choć system ten w końcu okazał się niestabil-
ny, wtedy jeszcze, w 1989 r. mógł wydawać się trwały i dawać nadzieję na ukształtowa-
nie w Polsce podobnej dwuwładzy, gwarantującej partii utrzymanie części wpływów.

Poseł J. Wałeczek z PAX-u w marcu 1989 r. trafnie odczytywał te intencje, mówiąc iż
"zaczynamy likwidować pluralizm [czytaj: system hegemoniczny z dekoracyjnym udzia-
łem "stronnictw sojuszniczych" i "świeckich katolików"], a wprowadzać dualizm"28.
Również badania prowadzone w Polsce przez niezależne ośrodki socjologiczne wskazy-
wały, że przynajmniej część członków "Solidarności" byłaby wówczas skłonna zaakcep-
tować jakąś formę dwuwładzy29.

Przywódcy "Solidarności" zdecydowali się wziąć udział w kontraktowych wyborach
uważając, że przejęcie pełni władzy nie było jeszcze w tym momencie możliwe' , chyba,
że drogą krwawej rewolucji, czego pragnęli uniknąć' . Liczono natomiast na ewolucyjne
zmiany w mechanizmie funkcjonowania państwa i w ślad za nimi na przekształcenie
mechanizmów funkcjonowania gospodarki3 - co okazało się trudniejsze, niż ktokol-
wiek mógł przypuszczać. "Polska pogrąża się w gospodarczej katastrofie. W sytuacji
gdy statek tonie - mówił B. Geremck - trzeba próbować ratować ten statek. O
błędach kapitana porozmawiamy później"". Zwolennicy udziału w wyborach uważali
- jak Jan Maria Rokita - że nie można zlekceważyć możliwości legalnego działania

opozycji: "Polityka jest sztuką wykorzystywania dnia dzisiejszego, a nie czekania na
lepsze czasy"'4.

Liczono na przeobrażenie państwa jednej partii w państwo narodu. Tenże Geremek
pisał: "Historia nie zna przykładów natychmiastowego przejścia od systemu totalitarnego
do demokracji, ale zna przykłady przechodzenia ewolucyjnego, w których siłą łagodzącą

27 B. Rychłowski: Niestabilność Europy Wschodniej a bezpieczeństwo międzynarodowe. Warszawa 1991,
s. 15-16. B. Geremek interpretuje postawę przywódców PZPR według zbliżonych zasad: "Instytucja prezydenta
miata zastąpić w państwie kierownicza rolę PZPR" - GŻR, s. 93.

28 Kancelaria Sejmu. Biuro Prasowe. Biuletyn Nr 905/IX Kad. (cyt. dalej: "Biuletyn") Komisja Nadzwy-
czajna do Rozpatrzenia Projektu Ordynacji Wyborczej do Sejmu oraz Ordynacji Wyborczej do Senatu. Pos. l,
28 marca 1989, s. 33.

29 Zob. P. Kuczyński: op. cii., s. 20-21.

-' Nie ma racji J. Urban, który na ogół trafnie ocenia intencje "władzy", natomiast często myli się co do
zamierzeń opozycji, gdy pisze, że już wtedy "opozycja stawiała na swe zwycięstwo w walce o władzę" (JUJ, s.
104) - z pewnością, ogół członków "Solidarności" liczył na zmianę władzy, ale jej przywódcy nie oczekiwali
na rychłą realizację lego zamierzenia, iv każdym razie nie w wyniku najbliższych wyborów.

31 Donald Tusk pisał: "Dziś nikt rozsądny nic może gwarantować sukcesu w gwałtownym starciu z władzą
i - co ważniejsze - przewidzieć skutków ewentualnego zwycięstwa. Słuchając pomysłów politycznych i
programowych potencjalnych liderów rewolty dochodzę do wniosku, że byłaby ona przegraną Polaków wtedy
właśnie, gdyby się powiodła". "Gwiazda Morza" nr 9,1989.

32 GŻR, s. 32.

33 B. Geremek: Od dekompozycji do demokracji? W: P. Smoleński (red.): Szermierze Okrągłego Sto/u.
Zwątpienia i nadzieje. Warszawa 1989, s. 33.

34 J.M. Rokita: Kontrola władzy już nie wystarcza (wywiad). TP nr 20,14 maja 1989.

W 1986 r. nastąpiła amnestia wobec więźniów politycznych i- od tego czasu skala
bezpośrednich represji wyraźnie zmniejszyła się. Od połowy lat osiemdziesiątych W. Ja-
ruzelski zapraszał ludzi związanych z (nielegalną) opozycją do swej rady konsultacyjnej,
szereg osób zapraszano, choć formalnie jako osoby prywatne, do rozmaitych gremiów
doradczych, dano ciche przyzwolenie na wybór osób związanych z "Solidarnością" na
kierownicze funkcje w niektórych wyższych uczelniach, gminnych radach narodowych,

niskonakładowych czasopismach1 .

Obie strony zachowywały się dość niekonsekwentnie: władza przyzwalała, ale
niekiedy cofała zgodę, opozycja w zasadzie odmawiała wchodzenia do struktur oficjal-
nych, ale niekiedy jej przedstawiciele przyjmowali oferty. Skala zjawiska była jednak, aż
do 1988 r., niewielka. Wahania władzy, które musiały oczywiście zniechęcać opozycję do
korzystania z tak niezobowiązująco składanych ofert, wynikały z rozbieżności istnieją-
cych w kierownictwie partii. Skrzydło reformatorskie popierane, choć niezbyt zdecydo-
wanie, przez W. Jaruzelskiego, spotykało się ze sprzeciwem zachowawczej części
aparatu, torpedującej wszelkie próby kompromisu .

Prognozy gospodarcze i polityczne na 1989 r. napawały przywódców państwa
lękiem. Kryzys ekonomiczny pogłębiał się i wszelkie prognozy wskazywały na jego
dalsze narastanie17. Rodziło to obawę, że latem lub jesienią może dojść do wybuchu
niezadowolenia społecznego, którego władza nie zdoła już opanować. Mogło to przynieść
nie tylko upadek polityczny rządzących i prowadzonej przez nich polityki, ale klęskę
całego systemu władzy i krwawą rozprawę z tymi, których społeczeństwo uważało za
winnych niepowodzeń i całego zła w kraju. Kierownictwo PZPR targane niepokojem o
swe wpływy, a może i głowy, nabrało wreszcie zdecydowania w swoim dążeniu do
kompromisu, realnie pogodziło się z koniecznością podzielenia się władzą z nieuznawaną
dotychczas opozycją, w tym jedynie dostrzegając szansę ocalenia choć części tejże
władzy. "Pragnęliśmy za wszelką cenę wmontować opozycję w spójny, wspólny układ
polityczny" - pisze J. Urban i zapewne możemy mu wierzyć, o ile tylko będziemy
pamiętać, że nacisk kładzie on na słowo "wspólny" l.

Zmianom politycznym w Polsce sprzyjała sytuacja międzynarodowa: pogłębiający się
kryzys w ZSRR i próby zrewidowania jego polityki wewnętrznej i zagranicznej, co dawało
szansę na rozwiązanie polskich problemów bez ingerencji ze wschodu . Z drugiej

obozowi "Solidarności" po raz pierwszy sformułowana zoslata w obozie władcy w liście J. Urbana do S. Kani z
3 stycznia 1981 r. - zob. "Kultura" (Paryż) 1989, nr 6, s. 50-60 i "Polityka", 22 lipca 1989: JUJ, s. 74-75.

15 Według J. Urbana: "Rada Konsultacyjna to też była próba zinstytucjonalizowania opozycji, włączenia jej
do procesu reform, a poprzez nic do rządzenia" - JUJ, s. 103-104, także s. 143. Zob. też M. Łęlowski: Co
hamuje. "Konfrontacje" nr l, styczeń 1988, s. 6; J. Holzer, K. Leski: Solidarność..., op. cit., s. 114-117, 123 i
nast.; G. Mink: op. cit., s. 165 i nasi.; L. Sobkowiak: Determinanty..., op. cit., s. 8, 12-13; L. Wałęsa: Droga-,
op. cit., s. 50.

16 G. Mink: op. cit., s. 182-186; JUJ, s. 143-144, 151-152.

17 Zob. zwłaszcza J. Hausner (red.): Ekonomiczne uwarunkowania kszlattowania się sytuacji politycznej w
Polsce w 1988 roku. Kraków 1990. Dramatycznie przedstawił wyniki procesów gospodarczych lat 1982-1988
W. Wilczynski: Zostaje tylko haralari. "Polityka" 1988, nr 50.

18 JUJ, s. 169.

19 Zwraca na to uwagę W. Jaruzelski w wywiadzie dla M. Berezowskiego: Koniec epoki. Warszawa 1991,

12

strony, nie ulegało już wątpliwości, że, jak złośliwie napisał S. Kisielewski, "Zachód na
ratowanie socjalizmu forsy nie da, choćby się pan Urban wdzięczył jak primadonna"20.
Sytuacja wewnętrzna i międzynarodowa nie tyle sprzyjały więc reformom, ile domagały
się ich natarczywie, grożąc, w wypadku braku wyraźnych zmian politycznych konse-
kwencjami tragicznymi dla rządzących.

W tej sytuacji kierownictwo partyjno-państwowe zdecydowało się na poszerzenie
oferty wobec opozycji. Przystępując do tworzenia swego rządu M.F. Rakowski zapropo-
nował wejście do niego trzech ministrów "solidarnościowych" - ale bez legalizacji
"Solidarności" - co jej kierownictwo uznało za niemożliwe do przyjęcia: zbyt wiele
należałoby oddać za ustępstwa w istocie kosmetyczne. W następnych miesiącach
propozycje te systematycznie ponawiano w coraz to nowych formach, proponując np.
powołanie Rady Porozumienia Narodowego - jakby superrządu z udziałem przywód-
ców "Solidarności". "Chcieli rządzić wspólnie z nami. Chcieli się z nami podzielić
Polską" - mówił później B. Geremek - natomiast "my nie chcieliśmy się dzielić"21.

Wobec nieustępliwości opozycji przywódcy PZPR proponowali kolejne, coraz dalsze
kompromisy. W końcu 1988 r. sformułowano koncepcję przedterminowych wyborów,
które miałyby z jednej strony umożliwić wejście grupy przedstawicieli "Solidarności" do
kierowniczych organów państwa, z drugiej zaś, zapewnić PZPR reprezentację wystarcza-
jącą dla faktycznego sprawowania władzy . Miały one stanowić swoistą osłonę dla
procesu reformowania państwa i partii, który wymagał czasu i względnego spokoju. 4
stycznia 1989 r. koncepcję tę omówiono poufnie z przedstawicielami Episkopatu23.
Uzyskawszy jego zgodę kierownictwo partii zaproponowało opozycji swoisty handel
wymienny: legalizację "Solidarności" w zamian za wejście jej przedstawicieli do Sejmu
na kontraktowych zasadach i wolne wybory do Senatu w zamian za zgodę opozycji na
wybór partyjnego prezydenta. Taki kompromis musiał wiązać "Solidarność" - ale i
partię - uczynić z nich partnerów (choć bynajmniej nie sojuszników), dawał obu
stronom gwarancje bezpieczeństwa. Taki kompromis - wierzyła władza, zresztą trafnie
-mógł na jakiś przynajmniej czas rozładować nastroje społeczne.

Jeśli wyjdziemy poza sformułowania oficjalne i spróbujemy zrekonstruować motywy
działania kierownictwa PZPR, to jak się wydaje, jego oferta kontraktowych wyborów
opierała się na pięciu kluczowych elementach.

Miała ona zagwarantować PZPR:

s. 14, 34-36. Zob. też A. Werblan: Co naprawdę wydarzyło sif w Europie Środkowo-Wschodmej? "Przegląd
Społeczny" 1993, nr 10, s. 54-60. Ta obiektywna zmiana sytuacji została dostrzeżona przez opinię publiczną, w
której znikł strach przed interwencją - zob. P. Kuczyński: Sonda: przedwyborczy dla "Le journal des
electioiis". W: K-BŁRW, s. 17.

20 Kisiel: O miłośnikach idylli, tudzież o maniakach. "Tygodnik Powszechny" (cyt. dalej: TP) nr 18, 30
kwietnia 1989.

21 B. Geremek, J. Żakowski: Rok 1989. Bronisław Geremek opowiada. Jacek Żakowski pyta. Warszawa
1990 (cyt. dalej: GŻR), s. 98.

" M. F. Rakowski: Jak to się slafo. Warszawa 1991 (cyt. dalej: MFRJ), s. 193-194. Rakowski przypisuje
sobie autorstwo tej koncepcji. Jeśli to prawda (o czym nie jestem przekonany), to był nie tylko ostatnim
sekretarzem PZPR, ale też - niechcący - inicjatorem ostatniej i decydującej jej kompromitacji.

23 Ibidem, s. 194-197.

13

uległości w coraz większym stopniu wypierać będzie postawa lojalno-krytyczna"'. Przed
niekontrolowanym wybuchem społecznym ostrzegali przedstawiciele opozycji .

Decyzję o przystąpieniu do przebudowy systemu politycznego, której jednym z
elementów miały stać się wybory, podjęto pod wpływem dwu fal strajków w 1988 r. -
na przełomie kwietnia i maja oraz sierpnia i września. Strajki te same w sobie nie
stanowiły dla władzy poważnego zagrożenia, jednak kierownictwo PZPR odczytało je
jako zapowiedź wybuchu w nieodległej przyszłości dramatycznego konfliktu społeczne-
go, nad którym -jak się obawiano - nikt już nic zdoła zapanować . Zarazem pojawił
się nowy element sytuacji: w pokojowym zakończeniu strajków znaczną rolę odegrała
mediacja Lecha Wałęsy . Jej pozytywny dla władzy wynik zachęcił kierownictwo PZPR
do zmiany dotychczas nieprzejednanego stanowiska wobec "Solidarności".

Jeszcze 19 sierpnia Rada Ministrów określiła postulat reaktywowania "Solidarności"
jako nierealny. 22 sierpnia gen. Czesław Kiszczak w pełnym pogróżek przemówieniu
radiowo-telewizyjnym wyraził jednak gotowość szukania rozwiązania politycznego, a 26
sierpnia wystąpił z propozycją odbycia spotkania z przedstawicielami różnorodnych
środowisk społecznych i pracowniczych, czyli "Okrągłego Stołu". 31 sierpnia spotkał się
z L. Wałęsą (w obecności biskupa J. Dąbrowskiego), który oświadczył, że golów jest
przystąpić do rozmów z władzami .

Niezależnie od podjęcia dialogu z opozycją władze gorączkowo szukały sposobów
poprawienia sytuacji gospodarczej i społecznej. Gdyby osiągnęły sukces, czy dialog
byłby kontynuowany? Można w to wątpić. Jednak przez cały czas sytuacja gospodarcza
kraju pogarszała się, a to zmuszało władze do ustępliwości. Równocześnie w szeregi
aktywistów partyjnych wkradało się zwątpienie we własne prawo do sprawowania
władzy. "Czy nasza partia autentycznie reprezentuje interesy klasy robotniczej?" - pytał
na X Plenum KC członek prezydium CKKR E. Dobrzyński8. Oczywiście, polscy
robotnicy dawno już nie mieli złudzeń w tym zakresie, ale jest znamienne, że złudzeń
stopniowo wyzbywali się też rządzący. Czy partia, której przywódcy zaczynają wątpić w
swą legitymizację, może nadal sprawować władzę?

"Gra o legitymizację" tocząca się pomiędzy rządzącymi a niezależnymi siłami społe-
cznymi od 13 grudnia 1981 r. nie przyniosła wprawdzie rozstrzygnięcia, ale coraz
wyraźniejsza była perspektywa klęski PZPR w tym zakresie .

3 Sejm Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Kadencja IX - Sesja VII. Sprawozdanie stenograficzne z 39
posiedzenia Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w dniu 13-14 października 1988 r. (cyt. dalej: Slenogram
Sejmu). Wystąpienie S. Seidlera, ł. 46. Zob. J. Kurort: Moja zupa. Warszawa 1991, s. 9.

4 M. Łętowski: Co hamuje. "Konfrontacje" nr l, styczeń 1988, s. 6.

5 Zob. np. J. Urban:M'e byłem Walleiirodem (wywiad). "Wprost" nr 6, 11 lutego 1990.

6 J. Holzer, K. Leski: "Solidarność" w podziemiu. Łódź 1990, s. 145-161; o znaczeniu strajków dla
samopoczucia władzy zob. J. Urban: Jajakobyły. Warszawa 1991 (cyl. dalej: JUJ), s. 153; o próbach
wmanewrowania rzecznika praw obywatelskich w walkę polityczną związaną ze strajkami zob. E. Łętowska:

Baba na świeczniku. Warszawa 1992, s. 22-26.

7 J. Holzer, K. Leski: op. cii., s. 159; G. Mink: op. cii., s. 211-212; JUJ, s. 153; L. Wałęsa: Droga do
wolności. 1985-1990. Decydujące lata. Warszawa 1991, s. 94-95.

8 "Trybuna Ludu" (dalej: TL) nr 299, 27 grudnia 1988.

9 Na utratę przez PZPR legitymizacji władzy wskazują niemal wszyscy autorzy piszący o okresie lat
osiemdziesiątych. Zob. m.in. G. Mink: op. cii.; A. Rychard, A Sutek (red.): Legitymacja. Klasyczne teorie l polskie

10

Utrata legitymizacji mogła stać się jawna w rezultacie wyborów sejmowych, które
zgodnie z konstytucją powinny być przeprowadzone jesienią 1989 r. Nastroje społeczne
kształtowały się w sposób, który przywódcom partyjnym nakazywał wątpić, czy uda się
uzyskać zadowalającą frekwencję i czy uda się zafałszować wyniki tak jak w wyborach
wcześniejszych (. Kompromitacja wyborcza mogła stać się zapalnikiem kolejnego prote-
stu społecznego, grożącego dramatyczną utratą władzy przez ekipę rządzącą.

A jednak przywódcy PZPR pragnęli utrzymać choć część wpływów, poszukiwali
więc jakiejś formy legitymizacji. Ustąpienie części władzy opozycji w zamian za jej
zgodę na utrzymanie w ręku partii najwyższych organów państwa, zwłaszcza prezydenta i
parlamentu - dawałoby PZPR pośrednią legitymizację. Oczywiście, konstrukcja taka

była dość krucha - i jak pokazała przyszłość, runęła szybko - ale czy istniało dla
ówczesnych decydentów inne wyjście?

Trudno dziś jednoznacznie określić, kiedy kierownictwo PZPR przeszło od abstra-
kcyjnych rozważań nad sposobami zapobieżenia swej klęsce do pierwszych, choćby
wstępnych decyzji. Niewątpliwie pewne poufne rozmowy z czołowymi przedstawicielami
opozycji prowadzone byty jeszcze przed 1988 r. Jerzy Zdrada pisze o połowie 1987 r.12.
Cz. Kiszczak w swoich wspomnieniach twierdzi nawet - w sposób co prawda wyjątko-
wo nieprecyzyjny - że już w 1986 lub 1987 r. zaprezentował biskupom B. Dąbrowskie-
mu i A. Orszulikowi koncepcję kompromisu historycznego z Kościołem katolickim i
dopuszczenia opozycji do współrządzenia krajem2'.

Oczywiście, pomijając z pewnością celowe niejasności relacji, nie była to żadna
oficjalna oferta, a jedynie jakaś forma sondażu. W każdym razie, można przypuszczać, że
już przed 1988 r. przynajmniej niektóre osoby ze ścisłego kierownictwa partyjnego brały
pod uwagę możliwość daleko idących ustępstw wobec opozycji, tyle, że jak pisze

Kiszczak - "zabrakło nam odwagi perspektywicznego myślenia", by od luźnych
koncepcji przejść do czynów1 .

doświadczenia. Warszawa 1988; L. Sobkowiak: Determinanty przełomu politycznego 1989 roku. W: A.

Jabłoński, A. Antoszewski (red.): Polski przełom polityczny 1989. Miedzy totalitaryzmem i demokracja.
Materiały sympozjum potitologicznego. Wrocław 1990, s. 7 i nast.

10 O nadziejach podziemia, związanych z przyszłymi wyborami mówi Z. Bujak w wywiadzie udzielonym
Z. Rolickiemu -Przepraszam za..Solidarność". Warszawa 1991, s. 128.

11 Oczywiście, zwolennicy koncepcji spiskowej wskazują takie wyjście: oddanie władzy swoim agentom.
Ale ja wkładani to między bajki, służące doraźnym grom politycznym - przynajmniej tak długo, dopóki
zwolennicy lej koncepcji nie dostarczą przekonywujących argumentów. Oczywiście, nie można negować
rozmaitych gier agemuralnych prowadzonych przez tajne służby. Na ten temat zob. zwłaszcza A. Zybertowicz:

W uścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i ukfad postnomenklaturowy. Komorów 1993. Jednak czym innym
jest posługiwanie się agentami dla sprawowania władzy, a czym innym oddawanie władzy agentom. Tak silne
twierdzenie nie może być przyjęte bez wystarczającego dowodu.

12 J. Zdrada: To jednak jest wielkie zwycięstwo. "Kontakt" 1989, nr 4, s. 10.

13 W. Bereś, J. Skoczyłaś, C. Kiszczak: Generał Kiszczak mówi prawie wszystko. Warszawa 1991, s. 237; o
pewnych późniejszych próbach porozumienia z Kościołem zob. A. Małkiewicz: Geneza usta\v wyznaniowych z
maja 1989 r. W: Kościół. Państwo. Społeczeństwo. Materiały z konferencji naukowej Zakładu Historii Idei
Politycznych l Sądu Śląskiego Okręgu Wojskowego. Wrocław, czerwiec 1991 r. Wrocław 1991, s. 161-172.

14 W. Beres, J. Skoczyłaś, C. Kiszczak: op. cit., s. 257; zob. też s. 259 i n. Zob. też JUJ, s. 148-154 - o
"zespole trzech" pracującym nad koncepcją kompromisu z opozycją. Być może idea oddania części władzy

tych analiz . Pominę też zagadnienie zapewne najważniejsze: genezę tak zdecydowanego
poparcia udzielonego opozycji przez znaczną część społeczeństwa. By to wyjaśnić
należałoby napisać historię PRL, a to już doprawdy zupełnie inne zadanie. Skupmy się
więc na znalezieniu odpowiedzi na następujące pytanie: dlaczego, w obrębie istniejących
możliwości, PZPR uczyniła wszystko, by pogorszyć swój wynik, a opozycja - niemal
wszystko, by powiększyć sukces?

Wyczerpujące opracowanie tak zakreślonego tematu nie jest jeszcze dzisiaj możliwe,
dopóki nie są dostępne wszystkie materiały dotyczące tych wydarzeń, a z drugiej strony
- zbyt silne są wciąż jeszcze emocje, aby badanie mogło być w pełni obiektywne.
Można już jednak sformułować pewne opinie, byleby nie zapominać, że mają one na
razie charakter wstępnych propozycji wyjaśnień, które w przyszłości mogą zostać
potwierdzone lub uchylone.

Możliwość prowadzenia badań wynika z dostępności dwu typów obszernych źródeł.
Podstawowym jest prasa, która od zakończenia "Okrągłego Stołu" była cenzurowana już
tylko w odniesieniu do zagadnień międzynarodowych. Na jej łamach znajdowały
odzwierciedlenie (jawne, bądź pośrednie) działania, intencje i zaniechania poszczegól-
nych ugrupowań. Pozwala ona zwłaszcza ujawnić chwyty i środki, za pomocą których
uczestnicy wyborów usiłowali komunikować się ze społeczeństwem, z wyborcami.

Drugim etapem źródeł są wspomnienia uczestników wydarzeń, których okazało się
już wiele. Oczywiście, zarówno prasa jak i wspomnienia są źródłami mało wiarygodny-
mi. Zwłaszcza wypowiedzi formułowane po kilku lalach i to w ferworze walki politycz-
nej informują nas w mniejszym stopniu o tym, co uczestnik wydarzeń rzeczywiście czynił
w 1989 r., a w większym - jak pragnie tamte wydarzenia wykorzystać dla realizacji
aktualnych celów. Dlatego też wiele tekstów trzeba było pominąć, jako zbyt mało
wiarygodne, a wszystkie pozostałe wykorzystano tylko z największą ostrożnością.

Wykorzystałem też źródła urzędowe: oficjalne wyniki wyborów (których rzetelności
nikt nie kwestionował) i przepisy prawne regulujące głosowanie. Posłużyłem się też
stosunkowo licznymi wynikami badań socjologicznych dotyczących kampanii wyborczej
i przebiegu głosowania.

Nie bez znaczenia była też oczywiście moja własna obserwacja przebiegu wyborów.
Perspektywa uczestnika wydarzeń, a nie tylko badacza, utrudnia osiągnięcie dystansu i
obiektywizmu, jednak - świadomy tych zagrożeń - staram się ograniczyć je na tyle, na
ile jest to możliwe.

W rezultacie, przy zachowaniu tych rygorów, których starałem się przestrzegać, udało
się, jak sądzę, uzyskać obraz wydarzeń o tyle zbliżony do obiektywnego, o ile jest to w tej
chwili osiągalne.

Nie bez wpływu na ostateczny kształt książki pozostały zachęty, uwagi i krytyka
wielu osób, wśród których szczególne podziękowania należą się zwłaszcza prof. prof.
Andrzejowi Kudłaszykowi, Janowi Waszkicwiczowi i Wojciechowi Wrzesińskiemu.

2 Ich. zwłaszcza K-BŁRW; A.W. Lipiński: Plebiscyt i odmowa. Studium terenowe reakcji wyborczej 1989
roku. Warszawa 1990; pewną wartość - głównie źródłową - ma leż wydawnictwo: R. Kałuża (red.): Polska,
wybory '89. Warszawa 1989.

Rozdział l

Motywy udziału w kontraktowych wyborach

Inicjatywa przeprowadzenia kontraktowych wyborów wyszła od kierownictwa PZPR.
Wielu jego członków stopniowo uświadamiało sobie, że czas ich rządów nieodwołalnie

kończy się, a próby kurczowego utrzymania istniejącego systemu politycznego muszą
zakończyć się tragicznie.

Wybory 1989 r. stały się punktem zwrotnym długiego procesu przybliżania się Polski
do wyjścia z opłotków "realnego socjalizmu", procesu, który zaczął się w połowie lat
pięćdziesiątych, wiódł od zmarnowanych szans polskiego października, poprzez kolejne
konflikty społeczne i pozorowane lub zaniechane reformy, aż po sierpień 1980 r., gdy
powstanie NSZZ "Solidarność" przyniosło jakościową zmianę sytuacji, której już ani stan
wojenny, ani kolejne etapy reform wewnątrzsystemowych nie mogły odwrócić. Wybory
stanowiły punkt przełomowy, od którego proces eliminowania systemu socjalistycznego
w Polsce nabrał cech nieodwracalności,

Mieczysław F. Rakowski już w 1986 r. w rozmowie z Mikołajem Kozakiewiczem
mówił, że "historyczny pojedynek komunizmu z kapitalizmem został przegrany. Przegra-
ny ostatecznie i bez możliwości wyjścia z powstałej sytuacji, [...j Oczekuję za kilka lat
nowej eksplozji społecznej"1.

Partia zaprzepaściła -jak się wkrótce okazało, bezpowrotnie - zdolność sprawo-
wania władzy. Obiecała już społeczeństwu wszystko, co można było obiecać - i udowodni-
ła, że niczego dotrzymać nie potrafi. Gospodarka była wyeksploatowana, znajdowała się w
stanie jawnej zapaści. Nastroje społeczne coraz bliższe były wybuchu .

Przywódcy PZPR uświadamiali sobie ten fakt z niechęcią, jednak podjęte działania i
niektóre wypowiedzi świadczą, że przynajmniej część kręgów kierowniczych zrozumiała
że "dotychczasowe metody sprawowania władzy zawodzą [...], miłą dla władzy postawę

1 M. Kozakiewicz: Byłem marszałkiem kontraktowego. Warszawa 1991, s. 134.

2 Zob. m. in.: Polacy 88. Dynamika konfliktu a szansę reform. Raport z badania "sprawy Polaków '87".
Warszawa 1989; A. Siciński (red.): Nazajutrz. Reakcja społeczeństw polskiego na katastrofę w Czernobylu.
Warszawa 1989; K. Jasiewicz: Zachowania wyborcze w świetle badań z serii "Polacy". W: K-BŁRW s.
165-197, zwłaszcza s. 172 i nast.; A. W. Lipirtski: Plebiscyt..., op. cit., s. 34-35; A. Matysiak: Rola państwa w
transformacji ustroju gospodarczego. W: J. Waszkiewicz (red.): Zmiany strukturalne w Polsn: diagnoza,

analiza, perspektywy. Wrocław 1993, s. 5-12; G. Mink: Silą czy rozsądek. Historia społeczna l polityczna Polski
(1980-1989). Warszawa 1992, passim.

4 czerwca 1989 r. skończyła się w Polsce pewna epoka, a 18 czerwca przypieczętował
się ten koniec. Wszystko, co wydarzyło się w kraju przez następne lata, było konsekwen-
cją - niekiedy niemiłosiernie odsuniętą w czasie - woli społecznej wyrażonej w tym
dniu. Przyniósł on_triumf szeroko rozumianej opozycji i ostateczną klęskę rządzącej od'
ponad czterdziestu lat PZPR. Choć zwycięstwo opozycji zostało przesądzone wcześniej, a
zachowania wyborców były wynikiem doświadczeń wielu dziesięcioleci, a zwłaszcza
okresu od sierpnia 1980 r.1 , warto przyjrzeć się samej kampanii wyborczej, która była
wydarzeniem bezprecedensowym w dziejach Polski, zadecydowała o skali, o konkretnym
wymiarze sukcesu obywatelskiego. Wydarzenia te stały się już przedmiotem badań
socjologów, a będą -jestem o tym przekonany - wdzięcznym polem do badań wielu
historyków. Ale już dziś, choć perspektywa czasowa jest niewielka, warto pokusić się o
pewne oceny o charakterze historycznym.

Skupię się na dwu tylko aspektach: przyczynach tak błyskotliwego zwycięstwa opo-
zycji i tak bezprecedensowej klęski PZPR - tkwiących w przyjętej przez obie strony
taktyce. Wyniki te nie polegały, co należy od razu mocno podkreślić, tylko na procento-
wych rezultatach wyborów - ale w nie mniejszym stopniu, choć ten aspekt umknął nieco
uwadze obserwatorów, na składzie wyłonionych w wyborach przedstawicieli poszczegól-
nych ugrupowań. Ten aspekt ujawnił się dopiero po pewnym czasie, dlatego przyjdzie mi
niejednokrotnie wskazywać na zjawiska w perspektywie samych wyborów pozornie
drugorzędne, ale zyskujące znaczenie w przyszłości. Wymaga to zwłaszcza uważnego
przyjrzenia się temu, kto miał zostać wybrany zgodnie z intencjami ustępujących władz, a
kto ostatecznie zasiadł w parlamencie.

Nie będę natomiast analizował bliżej innych, także ważnych problemów, jak geogra-
fia wyborcza, zachowania ZSL, SD, ugrupowań katolickich, jak skala mobilizacji
społecznej, działalność ugrupowań bojkotujących wybory e te. Każdy z nich domaga się
odrębnego opracowania, a niektóre zostały juź(!) zbadane -posłużę się zatem wynikami

1 "Władza, nazywająca się ludowq, osiągnęła arcyniistizostwo w odpychaniu od siebie obywateli
młodych, w sile wieku i emerytów wszystkich warstw" - sarkastycznie, ale jakże trafnie podsumował te
doświadczenia Edmund Osmańczyk: Trzy zdania. "Gazeta Wyborcza" (cyt. dalej: GW), nr 4, 11 maja 1989.
Socjolog zaś ocenił: "Można przeto mniemać, że o udziale w wyborach zadecydowały wcześniej wykształcone
postawy polityczne i gotowość partycypacji, na które kampania wyborcza nie miała już wpływu" -
J. Moskalewicz: Przedwyborczy sondaż "Solidarności" w okręgu Warszawa-Mokotów. W: L. Kolarska-Bobiń-
ska, P. Łukasiewicz, Z. W, Rykowski (red.): Wyniki badań -wyniki wyborów. 4 czerwca 1989. Warszawa 1990
(cyt. dalej K-BŁRW), s. 67. Zob. też H. Galus: Transformacja ustrojowa Polski w XX w. jako problem teoretyczny i
badawczy socjologii polityki. W: O. Sochacki (red.): Socjologia polityki w Polsce. Gdańsk 1991, s. 49-70.

Spis treści

WSIe? .................................................... 7

1. Motywy udziału w kontraktowych wyborach ................. 9

2. Ordynacja ............................................. 20

3. Taktyka wyborcza PZPR ................................. 27

4. Kandydaci PZPR ........................................ 34

5. Techniki walki z opozycją ................................ 39

6. Lista krajowa ........................................... 43

7. Taktyka "Solidarności" ................................... 47

8. 4 czerwca .............................................. 54

9. Zmiana ordynacji ....................................... 61

10. Druga tura ............................................. 65

11. Koalicja ............................................... 71

12. Casus Stokłosa ......................................... 74

13.Wyniki ................................................ 78

Zakończenie .............................................. 82

Bibliografia .............................................. 86

673072

Książka dotowana przez Fundację Stefana Batorego

Recenzent
prof. dr hab. Wojciech Wrzesiński

Redaktor
Jacek Krawczyk

Redaktor techniczny
Ryszard Mi kil Iski

rw- . ^xb,aA

Okładkę projektował
Mariusz Fransowski

Copyright by Instytut Politycznych PAN, 1994

ISBN 83-85479-63-5

Wydawca

Instytut Studiów Politycznych PAN
00-625 Warszawa, ul. Polna 18/20

Realizacja

Wydawnictwo Adam Marszałek
ul. Przy Kaszowniku 27a, 87-100 Toruń

BIIW-EO- ^S-/ 2. /S

4 czerwca, skończy f su w foCsce komunizm"

Joanna. Stcztplywsiiy.

INSTYTUT STUDIÓW POLITYCZNYCH
POLSKIEJ AKADEMII NAUK

Andrzej Małkiewicz

WYBORY CZERWCOWE
1989

Warszawa 1994

Ijlljllllllllil 111111111

:,": .'l:: 2AOEi9



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wybory parlamentarne w 1989 r
Dyrektywa z 14 czerwca 1989 roku o urzędowej kontroli środków spożywczych
Violent Cop (Sono otoko kyobo ni tsuki) 1989 PL
Biznes i zdrowie z 10 czerwca 08 (nr 112)
Tygodnik Prawa Administracyjnego z 18 czerwca 08 (nr 118)
Skrót ustawy z 13 czerwca 2013 r o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi
HYUNDAI SONATA 1989
CHRYSLER TOWN AND COUNTRY 1989 2005

więcej podobnych podstron