Na skrzyżowaniu
Kubuś był na długim spacerze z babcią. Wracając do domu, stanęli przy przejściu dla pieszych. Paliło się czerwone światło.
Przejdźmy szybko - rzekł chłopczyk. - Nic nie jedzie. Zdążymy. Chodźmy!
Nie ma mowy! - babcia przytrzymała go mocno. - Nie wolno łamać przepisów. To zawsze grozi wypadkiem. W dodatku dalibyśmy zły przykład. Czekamy na zielone.
* * *
Romek i Waldek wracali ze szkoły w doskonałym humorze. Pierwszy poprawił notę z historii, a drugi strzelił dwa gole w międzyszkolnym meczu piłki nożnej, zapewniając swojej klasie zwycięstwo w stosunku trzy do jednego.
- Wygrałem zakład z Kubą. Trzy dy
chy. Ale miał minę! - śmiał się Waldek.
Stanęli na skrzyżowaniu.
- Cześć, koledzy! - usłyszeli nagle
za sobą. Odwrócili się. To przechodzący
chodnikiem Karol poklepał ich po plecach.
- Jaki wynik meczu?
Trzy do jednego! - wykrzyknął z dumą Waldek. - Strzeliłem dwie bramki.
To świetnie! Moje gratulacje. Spieszę się do kina. Muszę lecieć. Pa! - Karol pomachał chłopcom i pobiegł dalej.
Do kina. Pewnie z Renatką - mruknął Waldek. Odwrócił się i szybkim krokiem wbiegł na jezdnię. - Chodź, Romek. Mamy zielone.
Co robisz, wariacie! - kolega rzucił się za nim. - Już jest czerwone! Nie widzisz? - szarpnął Waldka gwałtownie i ściągnął go z powrotem na chodnik. Rozległ się donośny dźwięk klaksonu. Kierowca beżowego fiata postukał się palcem w czoło. Stojący na trotuarze przechodnie byli poruszeni, jakaś pani kręciła głową zgorszona.
Warto by wam spuścić porządne lanie! - stwierdził dobitnie starszy mężczyzna. - Głupole bez wyobraźni!
Chłopcy milczeli zawstydzeni.
- To się nazywa wtargnięcie na jezd
nię - powiedział Romek, kiedy szli wraz
z innymi na drugą stronę ulicy. - Bardzo
częsta przyczyna wypadków. Nagłe wtar
gnięcie. Tuż pod koła samochodu. Ten ja-
sny fiat... O, Boże! To cud, że cię nie potracił!
Bardzo dziękuję, że... mnie zatrzymałeś - Waldek ujął Romka za rękę. -Dzięki! Jak mogłem nie zauważyć, że światło się zmienia. Myślę wciąż o tym meczu. Rzeczywiście - głupol bez wyobraźni.
Chodź - rzekł Romek. - Wstąpimy do kościoła podziękować Panu Bogu, że nas uchronił przed nieszczęściem.
* * *
Po południu zaczął padać deszcz. Babcia i Kubuś skrócili spacer i spiesznie wracali do domu. Na skrzyżowaniu stanęli z grupą czekających na zielone światło.
- Paulinka uczy się znaków drogo
wych - rzekł chłopczyk. - Przy okazji tłu
maczy także mnie. Już wiem, co oznacza
białe kółko w czerwonej obwódce...
Nagle usłyszeli pisk opon i jakieś okrzyki. Tłumek czekających zafalował, cofnął się.
Co się stało? - zapytała babcia kogoś ze stojących na przedzie.
Dziewczyna wpadła pod samochód - odrzekła pani w kurtce z kapturem. - Mój Boże! Taka ładna, młoda... Wbiegła na jezdnię, zanim zapaliło się zielone światło. Śpieszyła się. Jest nieprzytomna.
Ale podobno żyje - dodał jakiś pan. - Karetka zaraz przyjedzie.
Kubusiu, chodźmy stąd - powiedziała babcia. - Tutaj taki tłok. Pójdziemy przez park. Widzisz, jak trzeba uważać, kiedy przechodzi się przez jezdnię.
-Wiem. Babcia mnie kiedyś przytrzymała. A tej dziewczyny nikt nie przytrzymał. Pomodlimy się dziś wieczorem o to, żeby nie umarła, dobrze, babciu?
- Tak, pomodlimy się, Kubusiu.
Zofia Śliwowa