BONES
To nie możliwe. Jak do tego mogło dojść? Co ja teraz zrobię? O Boże, i jak ja mu to powiem?
1.
Stała w łazience wpatrując się w lustro. Była blada, a jej zawsze niebieskie oczy stały się czerwone. Jeszcze raz popatrzyła na 2 kreski, mając nadzieję, że się pomyliła. To nieprawdopodobne, że takie rzeczy mogą być zgodne w ponad 90 procentach.
- Jak mogłam być tak nie ostrożna? - krzyknęła wycierając kolejne łzy.
Dlaczego się nie zabezpieczyłam? Byłam, aż tak pewna, że nic się nie stanie? Takie
nastawienie nie naprawi jej problemu. Już nie mogła cofnąć czasu. Sześć tygodni temu nie
chciała nic innego niż zaspokoić swoje biologiczne pragnienia z człowiekiem z, którym czuła
się dobrze. Chwila! Dlaczego się obwiniam? Po jaką cholerę tak dbałam o kontrole urodzeń w tym kraju? Po co łykałam pigułki skoro teraz coś we mnie rośnie, a moje ciało jest pełne hormonów?
Widząc te dwie różowe linie nie mogła powiedzieć czy jest szczęśliwa czy nie. Jednak to już
się zdarzyło i teraz musiała się skupić nad kolejnym krokiem. Miała trzy wybory.
I co teraz zrobię? Jak mogę to naprawić? Nigdy tego nie chciałam. Nie jestem gotowa na bycie matką.
Weszła z powrotem do łóżka. Mogłabym to szybko zakończyć. Dzień w klinice by wystarczył. Potrząsnęła głową z przerażeniem. Co ja wygaduję? Jak mogłabym zakończyć życie, które miało nawet nie zaistnieć? Przecież to nie jest jeszcze życie. Nie posiada nawet swojego kręgosłupa.
Adopcja? To chyba najlepsza decyzja. Uniknęła by spekulacji i pytań, gdyby udało jej się
ukryć poród. Oddać dziecko do adopcji i żyć jakby nic się nie stało. To by było proste.
Oczywiście słyszała o rodzicach, którzy zgodzili się na adopcję by po jego narodzeniu z niego zrezygnować. Czy ze mną też tak będzie? Nawet jeżeli nie mam żadnych matczynych instynktów, to czy byłabym z nim jakoś związana emocjonalnie? Czy pozostawiłabym przybranych rodziców rozczarowanych?
Będę miała dziecko. Przecież to nigdy miało się nie zdarzyć. Ciężko pracowała na to, co ma dziś. Jej praca jest jej życiem. Wszystko co zobaczyła nie miało opcji by wprowadzać kogoś nowego do jej poukładanego świata. Jedyna osoba, która by mogła ją zrozumieć była Angelą.
O rany, gdyby się dowiedziała pewnie nie mogłabym słyszeć na uszy przez parę dni. Zadawała by wiele pytań. Po opadnięciu jej emocji zadała by to najtrudniejsze pytanie. Kto jest ojcem?
Tak, ojciec. On jest tego dużą częścią. Ma prawo wiedzieć, prawda? Dał jasno do zrozumienia, że nie chce następnego dziecka. Ma już syna, którego kocha do szaleństwa. Nie był z nim od początku przez jego matkę. I teraz jego prawa do niego są bardzo ograniczone. On musi znać prawdę, nawet jeżeli ma go zranić.
Zrobiło jej się niedobrze wstając z łóżka. Weszła do kuchni biorąc telefon. Z drżącymi rękami wystukała dobrze znany jej numer.
- Booth - usłyszała natychmiast tak dobrze znany jej głos. Nie wiedziała co powiedzieć.
Wszystkie słowa ugrzęzły jej w gardle.
- Ja.ja...
- Bones, to ty?
Szybko odłożyła słuchawkę. Nie mogę tego zrobić. Z płaczem siadła na podłodze. Jak ja mogę mu powiedzieć? Jak mogę powiedzieć mojemu partnerowi, mojemu najlepszemu przyjacielowi, że jestem w ciąży z jego dzieckiem? Nie mogę teraz tego zrobić. Muszę to ukryć przez jakiś czas. Będzie to mój największy sekret
2.
Coś jest nie tak coś jest nie tak. Ta jedyna myśl przechodziła przez jego umysł. Brzmiała jakoś dziwnie. Zrobiłem jej coś? Jest na mnie zła ponieważ dla niej było to za szybko? Nie była na to gotowa? Booth nie znał odpowiedzi. Jedyną odpowiedź może mu dać tylko Bones.
Chwycił kurtkę i szybko wyszedł z mieszkania. Jadąc próbował uspokoić swoje nerwy. To koniec? Chce ze mną zerwać? Jeżeli tak, to dlaczego mi nie powiedziała? Nie jestem na nią zły, jednak mogła powiedzieć. Całe to dziecinne podkradanie bardzo zmieniło ich relacje. Jeszcze trzy miesiące temu nie wyobrażał sobie, że jego marzenia mogą się spełnić. Że on i Bones nie będą tylko partnerami z pracy, ale też kimś więcej.
***
Po kilku podróżach do łazienki Brennan zdecydowała się, że długi gorący prysznic byłby dla
niej jak najbardziej dobry. Chwyciła ręcznik i zniknęła w łazience. Strumień ciepłej wody spływał po jej ciele. Już mogła zauważyć niewielkie zmiany. Jej piersi były nieznacznie powiększone i bolące. Instynktownie położyła dłoń na jeszcze płaskim brzuchu. Nie mogła uwierzyć, że gdzieś tam w środku niej jest mała rosnąca istotka. NIE! Nie mogę być emocjonalnie przywiązana! W tej chwili to tylko płód, nie dziecko. Wyszła z łazienki po drodze susząc włosy. Powiem mu, tylko muszę znaleźć odpowiedni czas i moment.
Uderzenie na drzwiach wyrwało ją z myśli. Szybko do nich podbiegła patrząc przez wizjer.
O mój Boże! Booth!
- Booth co ty tu robisz? - spytała otwierając drzwi.
- A "cześć" na powitanie? - powiedział ostro. - Przeszkodziłem ci w czymś?
Brennan odsunęła się by mógł wejść do środka.
- Nie, nie przeszkodziłeś. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co ty tutaj robisz?
Booth chwycił jej rękę. - Byłaś zdenerwowana przez telefon, więc przyjechałem sprawdzić czy wszystko w porządku.
Bones poczuła jak jej ciało się napina od bliskości jego ciała. - Nic się nie stało Booth, czuję się dobrze.
Chciał jej uwierzyć, jednak coś wewnątrz, mu w tym przeszkadzało.
- Wiesz Bones, że nie musisz przede mną nic ukrywać. Jeżeli chcesz mi coś powiedzieć, po prostu to zrób. Jeżeli chcesz ze mną zerwać, błagam zrób to szybko. Chodzi o mnie? - szybko spytał.
- Nie! Absolutnie nie! Dlaczego tak uważasz?
Zmęczony usiadł na kanapie.
- Cóż nie wiem. Może dlatego, że nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi? - jego głos z minuty na minutę stawał się coraz bardziej poruszony.
Pojedyncza łza spłynęła z jej oka. Zauważył to, natychmiast stając na przeciwko niej.
- Przepraszam - powiedział przed przytuleniem jej do siebie. - Co się dzieje? Przecież możesz mi powiedzieć.
Brennan nie mogła powstrzymać szlochu. - Nie mogę ci powiedzieć Booth. Na pewno nie teraz.
- Więc kiedy będziesz na to gotowa? - nie chciał o to pytać, ale ta myśl mu bardzo przeszkadzała. - Jest ktoś inny?
- Nie! Jak mogłeś sobie nawet tak pomyśleć? - nagle to poczuła. Mdłości. Bez żadnego wytłumaczenia szybko pobiegła do łazienki.
Booth przyłożył ucho do drzwi, nie wiedząc czy wejść czy też nie. - Bones wszystko w porządku?
Cisza. Jednak po chwili usłyszał dźwięk spuszczanej wody. W końcu wyszła blada i zmęczona
- Nie wyglądasz dobrze. Chodź, idziemy do łóżka. - biorąc ją na ręce, zaniósł ją do łóżka.
- Booth, nic mi nie jest. - odepchnęła go zdenerwowana.
- O co chodzi? Próbuję ci tylko pomóc.
To muszą być hormony. - Przepraszam - szepnęła.
- Chcesz bym ci coś przyniósł? Mleko? Wodę? - nigdy wcześniej nie widział jej takiej wyczerpanej i "chorej". To musi być coś poważnego.
- Jestem tylko zmęczona Booth. - Fakt był faktem, że naprawdę była bardzo śpiąca. Booth położył się koło niej, zawijając swoją rękę dookoła jej talii. Jej włosy nadal były wilgotne od wcześniejszego prysznica, to go nie obchodziło. Po prostu chciał przy niej być . Wystarczyło mu nawet to, ze leży z nią w jednym łóżku przytulając ją do siebie.
Brennan obudziła się cztery godziny później, szybko biegnąc do łazienki. Booth obudził się słysząc odgłos dobiegający z łazienki. Dla niego był to już wystarczający argument by zadzwonić po lekarza. Gdy Bones wróciła z łazienki, miał już telefon w swojej ręce.
- Co robisz? - spytała.
- A na co to wygląda? Już czwarty raz byłaś w łazience, więc dzwonie po lekarza.
- Nic mi jest Booth. - próbowała go uspokoić, jednak chyba jej się nie udawało. - Nie potrzebuję lekarza. - chwyciła telefon z jego ręki rzucając przez pokój.
- Co do cholery? Psiakrew Bones co w ciebie weszło? Wyglądasz na chorą, być może to coś poważnego!
- Nie jestem chora Booth! Chociaż by było lepiej, gdybym właśnie była!
- W porządku! - minął ją, kierując się w stronę drzwi. - Jeśli nie chcesz żadnej opieki od osoby, która się o ciebie troszczy i martwi to w porządku! Jak zmienisz zdanie to wtedy do
mnie zadzwoń.
- Booth! Nie wychodź! - płakała.
Booth obrócił się. - Jest coś co muszę ci powiedzieć, ale nie wiem jak.
Odwrócił się od niej szybko łapiąc klamkę drzwi.
- Jestem w ciąży Booth.
3.
Brennan stała sparaliżowana. Właśnie powiedziała Boothowi o rzeczy na, którą nie była jeszcze gotowa.
Czy ona powiedziała to co właśnie powiedziała? Czy ona jest poważna? Przecież to niemożliwe. Tak bardzo troszczyła się o kontrole urodzeń.
- Nic nie powiesz? - spytała rozbijając ciszę.
- Bones ja naprawdę.
Jej szept przerwał to co właśnie miał powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić. Dla mnie to był taki sam szok, jaki właśnie dla ciebie. Zrozumiem jeżeli nie będziesz tego chciał. Są różne rozwiązania. Masz Parkera, który jest twoim synem i naprawdę nie oczekuję. - nagle łzy zaczęły spływać po jej policzkach. - P..., przepraszam Booth.
Po chwili był przy niej, ścierając łzy z jej policzków. - Bones, Temperance.
Słysząc jej imię popatrzyła do jego czekoladowych oczu. Czuła się tak jakby przenikały jej duszę.
- Chciałem powiedzieć, że och zapomnij o tym. - Uśmiechnął się. - Temperance Brennan właśnie spowodowałaś, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
- Co? Czy ja dobrze usłyszałam? Czy on przed chwilą powiedział, że jest szczęśliwy? Nie jesteś rozgniewany albo na mnie wściekły?
Booth położył swoje ręce na jej ramionach. - Oczywiście, że nie. Dlaczego bym miałbym być? Przecież jesteś w ciąży z moim dzieckiem.
- Ponieważ powiedziałeś mi, że nie chciałeś więcej dzieci, po tych komplikacjach z Parkerem.
To były przecież twoje słowa.
Booth był zaskoczony, że po tylu rzeczach, których jej mówił tak dobrze zapamiętała właśnie to. - Masz rację Bones, ale to nie znaczy, że nie chciałbym mieć jeszcze jednego dziecka.
Brennan usiadła na kanapie. Było jej słabo po tylu ilościach wymiotów. Jak ja będę dawała radę wykładać na studiach, jak co chwila będę musiała biegać do łazienki?
- Więc co teraz robimy?
- Nie jestem pewna. Nigdy wcześniej nie byłam w ciąży. Nie mam żadnego doświadczenia z dziećmi, nie wiem nawet jak sie nimi zająć. Co z moją pracą, z moją karierą? Nie mogę tego tak po prostu zostawić.
Booth wiedział jak poważnie ona traktuje pracę. Zdawał sobie też sprawę, że będzie musiała wziąć wolne, ale też wiedział, że wiele przyszłych mam potrafiły zachować równowagę miedzy rodziną, dzieckiem i pracą. - Poradzimy sobie Bones. Będziesz miała we mnie całe poparcie, jednak ty też będziesz musiała mi w tym pomóc.
- Ok.
- Na początku będziemy musieli iść do lekarza, by ci powiedział o wszystkich rzeczach o, których powinnaś wiedzieć. - Wyjaśnił. Czuł się tak jakby tylko pięć minut temu przechodził to samo z Rebeccą, ale teraz była to zupełnie inna sytuacja. Bones była jego partnerem, jego najlepszym przyjacielem, jego kochankiem i teraz najpiękniejszą matką jego dziecka.
***
Angela odetchnęła z ulgą widząc Brennan wchodzącą do swojego biura. Mało brakowało, a by wynajęła grupę poszukiwawczą.
- Skarbie. - krzyknęła, zauważając bladą twarz Brennan. - Gdzieś ty była?
- Wyłączyli mi prąd i mój elektryczny zegarek niestety mnie nie obudził. - kłamała. Jednak w tej sytuacji kłamstwo było o wiele lepsze niż prawda.
Angela podejrzewała, że kłamie lub może tylko trochę naciąga prawdę. Zawsze wiedziała kiedy kłamie, a kiedy mówi prawdę.
- Co się stało? Wiesz, że nigdy nie byłaś dobra w kłamaniu.
- Nic się nie stało. Angela ma rację nie umiem ją okłamywać. Jeśli już musisz wiedzieć po prostu się nie wyspałam. Potem byłam chora i dlatego jestem tak zmęczona. Hormony też w tym nieźle namieszały.
- Chora? Chcesz mi powiedzieć, że wielka Temperance Brennan, która nigdy w życiu nie wzięła dnia wolnego nagle się tym usprawiedliwia? - Uśmiechnęła się szeroko. - Byłaś z
Boothem prawda? Przyznaj się.
- Dobrze powiem ci prawdę. Tak byłam z nim, ale on przyszedł tylko mnie odwiedzić. I to nie jest to co myślisz.
Angela pisnęła. - Bren jestem twoim najlepszym przyjacielem, więc powiedz mi lepiej wszystko.
To będzie trudniejsze niż myślała. Gdyby Angela wiedziała, że pomiędzy nią, a Boothem coś jest, wtenczas byłoby to łatwiejsze.
Właśnie w tym momencie Booth ukazał się w drzwiach z nosem w książce. Wszedł prosto do jej biura nieświadomy, że Angela jest w środku. - Myślałem nad imieniem dla dziewczynki.
- Booth! - Brennan krzyknęła próbując uświadomić mu obecność jej przyjaciółki.
- Imię dla dziewczynki. - Angela wtrąciła ciekawa dlaczego Booth dyskutowałby z Bren imię dla dziecka.
- Och Angela! - powiedział szybko odkładając książkę.
Brennan stała z przerażeniem wymalowanym na jej twarzy. No to klops
- Booth dlaczego czytasz. - popatrzyła na okładkę książki. - "Sto najpopularniejszych imion dla dziewczynek i chłopców?" Czy ja o czymś nie wiem? - Popatrzyła na przyjaciół. Wtenczas do niej dotarło. - O mój Boże! Nie mów mi, że jesteś!
- Angela proszę. - Brennan poszła zamknąć drzwi. - Nie chcę by całe laboratorium się dowiedziało.
- Więc to prawda? To zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
- Tak. - powiedziała cicho.
- Więc jak kto.
Booth zakaszlał dostając jej uwagę.
- Nie mówcie mi, że wy dwoje! Niemożliwe! - Booth i Brennan nic nie powiedzieli. Nie zaprzeczając Angela już miała swoją odpowiedź. - Zrobiliście to! To jest nieprawdopodobne!
- Angela podbiegła do Brennan przytulając ją mocno. - Jestem z ciebie taka dumna skarbie. Już rozumiem dlaczego mi nic nie powiedziałaś, bo miałaś swoje powody. - Po chwili podbiegła do Bootha, który tego nie oczekiwał, i pocałowała go mocno w policzek. - Nawet nie wiecie jak długo na to czekałam. Od razu wiedziałam, że was do siebie ciągnie.
Brennan była nieźle zaskoczona. - Czekałaś na to, gdy wreszcie prześpię się z Boothem czy na to, kiedy będziemy mieli dziecko?
- Na obydwie rzeczy, oczywiście. Jedna rzecz sprowadza do drugiej. Och już słyszę tupot małych stópek.
Booth zaśmiał się.
- Tak jestem tym ekscytowana, że nie wiem od czego zacząć.
Uderzenie na drzwiach przywróciło ich wszystkich do rzeczywistości. To był strażnik Charlie. - Agencie Booth to dla pana.
Booth wziął teczkę i zaczął szybko czytać.
- Co to jest? - Brennan spytała z ciekawością.
- Wygląda na to, że mamy sprawę.
Bones szybko chwyciła swój płaszcz. - Więc na co czekamy?
Booth szybko ją zatrzymał. - Wow przepraszam Bones, ale ty zostajesz tutaj.
- Co?! - krzyknęła.
- Jesteś teraz odpowiedzialna za jeszcze jedno życie, więc zostajesz.
- Możesz mnie tam potrzebować. Nawet jeżeli ci się to podoba lub nie idę z tobą.
4.
To było długie, męczące dwadzieścia minut. Booth wydawał się prowadzić o wiele wolniej niż zazwyczaj, co bardzo zaskoczyło Brennan.
- Booth mogę cię zapytać, czemu jedziesz o wiele wolniej niż zazwyczaj?
Booth tylko się uśmiechnął nie odrywając oczu z drogi.
- I dlaczego jak jedziemy wolniej, zapinasz swój pas, oczywiście nigdy wcześniej tego nie robiąc, dopiero jak mamy jakąś akcję i musimy kogoś ścigać, wtedy w ostateczności to robisz? - spytała z kpiną.
- Jeśli musisz wiedzieć to teraz wszystko się zmieniło, a poza tym wiozę bardzo delikatnego pasażera. To właśnie spowodowało bym jechał wolniej i zapiął pas. Nie masz nic przeciwko?
- Sarkazm nic ci nie pomorze, jestem tylko w ciąży, co nie znaczy, że musisz traktować mnie jak porcelanową lalkę. - nie słysząc żadnej odpowiedzi od swojego partnera Brennan obróciła się w stronę okna, nie odzywając już się do końca podróży.
***
Podjechali pod miejsce zbrodni. Było to poza jakimś miasteczkiem bardzo blisko kolein. Niedaleko były stare budynki z powybijanymi oknami. Bardzo dziwne miejsce na znalezienie
ciała. Gdy tylko samochód się zatrzymał Brennan od razu podeszła do agentów, którzy narobili niezłego bałaganu wokół zwłok
- Bones zaczekaj. - Booth krzyknął próbując ja dogonić.
Już zaczynała się wkurzać, a jeszcze nie widziała ciała.
- Uspokój się Bones, robisz z igły widły. - Booth próbował ją uspokoić. - Oni pewnie nie zrobili tego umyślnie.
Brennan zatrzymała się patrząc na swojego partnera z furią w oczach. - Booth nie masz zielonego pojęcia ile moja praca wymaga precyzji, wiec proszę cię nie każ mi się uspokoić. Gdy zastrzelę tych facetów, wtedy będziemy mogli pogadać.
Booth wzruszył tylko ramieniem. Być może są to hormony, a być może Bones jest po prostu Bones? Jak długo ze sobą pracują wiedział, że ta kobieta mogła go jeszcze nieźle zaskoczyć.
Młody agent, którego Booth nie bardzo rozpoznał pomachał do nich z rowu, gdzie prawdopodobnie znajdowało się ciało.
- Agencie Booth - pozdrowił po chwili zwracając się do Brennan. - A ty musisz być sławną doktor Temperance Brennan, dużo o tobie słyszałem.
Bones przewróciła oczami skupiając się na znalezionym ciele. - Jak dawno odkryliście ciało?
Gdy schodziła do rowu Booth szybko złapał jej rękę. - Ostrożnie Bones. Nie chcę byś się poślizgnęła.
- Nic mi nie będzie Booth. - nie miała nastroju, argumentować jego charakterystycznego zachowania samca alfy.
- Dwoje dzieci znalazło ciało. Zawiadomiliśmy was od razu. - Agent powiedział patrząc na słynnego antropologa. Słyszał wiele rzeczy o tej pani doktor, szczególnie w centrali. Zawsze
była ona najbardziej ulubionym tematem rozmowy. Teraz wiedział dlaczego.
- Czy ktoś z was był blisko ciała? - spytała.
Agent zadrżał nieznacznie. - Cóż... podszedłem tylko by zobaczyć co jest w rowie, ale niczego nie dotykałem, przysięgam.
Booth delikatnie klepnął go po plecach. - Nic się nie stało, ona tylko nie ma dziś dobrego humoru. - Booth powiedział przed wyciąganiem jego notesu i długopisu. Brennan spojrzała na niego widząc, że jest gotowy. - Kobieta, powiedziałabym między 20-25 rokiem życia. - zaczęła szturchać kawałek tkanki. - Wielokrotne rany kłute w prawe jelito i dolną część pleców. Złamane nadgarstki na prawej jak i na lewej ręce. Powiedziałabym, że się broniła. I to mocno.
Booth zatrzymał się czując współczucie do zmarłej kobiety. Wiedząc, że walczyła z całych sił, jednak nie dane było jej wygrać. Teraz leżała martwa, na odludziu. Jej życie skończyło się przez jakiegoś drania, który nie czuł żadnej litości, i z całą pewnością żadnego wyrzutu
sumienia.
- Ciało jest w początkowej fazie rozkładu, co znaczy, że leży tu jakiś tydzień. Będę
wiedziała więcej, gdy przewieziemy ciało do laboratorium. - Wstała w górę. Coś było nie tak.
Zaczęło jej się kręcić w głowie, gorąco opanowało jej ciało - Booth, chyba nie czuję się
dobrze.
- Dr Brennan wszystko w porządku? - Agent spytał delikatnie kładąc Brennan na ziemi.
Booth w mgnieniu oka był przy niej. - Bones! - Delikatnie poklepał jej policzek. Tego nigdy
nie przerobił. Rebecca tylko miała mdłości i wymioty, jednak nigdy nie mdlała.
Młody Agent wyglądał na poruszonego. - Agencie Booth czy wszystko z nią w porządku?
Mam zadzwonić po karetkę?
- Dzięki, ale nic jej nie jest. To pewnie ten burger, którego zjadła rano. - Skłamał. Nie chciał rozgłaszać, że była w ciąży. To by dało więcej tematów rozmów w centrali. - Czy mógłbyś zebrać ciało i przetransportować do Instytutu Jeffersonian?
- Tak sir.
***
- Masz napij się. - Booth wręczył Bones butelkę wody. Teraz już siedziała wygodnie w samochodzie, masując swój bardzo wrażliwy żołądek.
- Nie mogę już Booth. Jestem antropologiem, i właśnie tym się zajmuję. Co jest w tym dobrego, że będę co chwile leciała do łazienki, by wymiotować przez kilka miesięcy, lub mdleć przy miejscach zbrodni?
Booth wiedział o co jej tym razem chodzi. - Właśnie dlatego chcę byś pozostała w
laboratorium. Może nawet lepiej by było byś w ogóle przestała pracować. Mogłabyś napisać kilka nowych rozdziałów do swojej książki. Zach jest bardzo zdolny, na pewno utrzyma poziom. Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałem. Mówiłaś też, że twój wydawca domaga się następnej książki. - Uśmiechnął się szeroko. To wystarczyło by ją przekonać.
- W porządku. Ale nie przerwę pracy w laboratorium. Gdy nudności i zawrotu głowy opadną będę mogła z powrotem pracować z tobą w terenie. Zgoda?
- Zgoda.
Nagle usłyszeli komórkę Bootha.
- Booth. Tak, w porządku, dzięki.
- Coś o zaginionych osobach?
- Nikt nie zgłosił zaginięcia od dwóch tygodni w pobliżu stolicy. Ta dziewczyna musiała być z poza miasta.
- Być może nie miała żadnej rodziny, która mogłaby zgłosić jej zaginięcie.
***
Brennan wzięła radę Bootha. Siedziała w swoim biurze pisząc na laptopie, gdy nagle Angela delikatnie zapukała. Nie czekając na odpowiedź przyjaciela weszła do pomieszczenia.
Brennan spojrzała z nad ekranu.
- Czy ta wizyta oznacza, że coś dla mnie masz?
Angela zignorowała sarkazm w głosie Bones. - Właściwie to tak. Udało mi się zrobić twarzową rekonstrukcję, wraz z dentystycznym opisem. Wszystko się potwierdziło. - Angela siadła na przeciwko swojej przyjaciółki podając jej plik dokumentów.
Brennan otworzyła kartę. Na samym środku widniała twarz zamordowanej dziewczyny.
- Rachel McAdams. Dwadzieścia lat. Studentka prawa na uniwersytecie Georga Washingtona.
Więc nie była anonimowym dzieckiem.
Angela uniosła brwi.
- Więc dlaczego nikt nie zgłosił jej zaginięcia?
- Dobre pytanie. Muszę to dostarczyć Boothowi. - powiedziała wstając i chwytając kurtkę po drodze.
- Bren słyszałam, co się stało na miejscu zbrodni.
Bones popatrzyła na Angelę.
- Booth ci powiedział?
- On się tylko o ciebie martwi, skarbie. Nie bądź na niego zła. Ma prawo być o ciebie zaniepokojony. W końcu nosisz jego dziecko i mojego przyszłego chrześniaka lub chrześnicę.
- Co?! - krzyknęła analizując co właśnie jej przyjaciółka powiedziała.
- Wiesz, że Booth jest Katolikiem i pewnie by chciał ochrzcić dziecko, wiec pomyślałam sobie czy bym nie mogła być matką chrzestną.
- Myślę, że to o wiele za wcześnie by myśleć o takich rzeczach. Wiesz jaki mam stosunek do religii.
- Tak, jestem tego świadoma. I nie lubię ci tego mówić, ale to nie jest tylko twoja decyzja prawda?
Brennan skrzyżowała ręce patrząc w sufit. - To dziecko się jeszcze nie urodziło, a już przejmuje całe moje życie.
5.
- To było łatwiejsze, niż myślałem. - Booth powiedział do siebie. Zwykle przekonanie Brennan by pozostała w laboratorium było bardzo trudne, jednak tym razem poszło mu bardzo łatwo. Czuł aluzję rozczarowania zostawiając ją tam samą, ale wiedział, że podjął dobrą decyzję. Jego następnym planem było znaleźć Bones dobrego lekarza. Gdy Rebecka była w ciąży, miała właśnie takiego. Nazywa się Dr Matthews i jest jednym z najlepszych lekarzy w stolicy. Ponieważ był też dobrym znajomym Bootha, to wiedział, że zgłosi się do niego jako pierwszy. On dopilnuje, by cała ciąża Brennan przebiegała w spokoju i w zdrowiu. Wtedy też potwierdzą oficjalnie, że Bones jest w ciąży. Miał nadzieję, że będzie szczęśliwa.
Gdy wszedł do centrali kierując się do gabinetu dyrektora Cullena, od razu poczuł jak niektórzy agenci spoglądają na niego z ukrycia.
- Agencie Booth.
Booth obrócił się stając twarzą w twarz z agentem z miejsca zbrodni. - Agent. - szukał w mózgu jego nazwiska, ale za żadne skarby nie mógł sobie przypomnieć.
- Quinn. - poinformował Bootha zdając sobie sprawę, że ani Agent Booth, ani Dr Brennan nie spytali go o jego nazwisko. Jednak to nie miało znaczenia. Wiedział, że Brennan była bardzo zajętą kobietą, zajmującą się sprawą i jeszcze do tego piszącą książkę. Nie mógł zrozumieć nawet jej relacji z Agentem Boothem. - A propos jak się czuje Dr Brennan?
Booth skinął głową.
- W porządku. Tak jak wcześniej mówiłem, musiała coś zjeść.
Booth patrzył na Agenta Quinna z zaskoczeniem. Ledwie znał tego faceta, a już po chwilowej rozmowie czuł się przy nim bardzo nie komfortowo. Mówił tak o Bones jakby znał ją osobiście. Zamilkł, mając nadzieję uciec od tej rozmowy.
Quinn kontynuował.
- Przepraszam Agencie Booth, widzę, że jesteś zajęty. Mam nadzieję, że Dr Brennan będzie się czuła lepiej. - po chwili zniknął zostawiając Bootha samego w korytarzu.
Spotkanie z jego szefem poszło dobrze. Cullen wymagał by trzymał cały czas wysoki poziom, także na tym przypadku. Oczywiście nie miał dużo czasu, jednak miał nadzieję, że gdy wróci do Instytutu Jeffersonian, Brennan nie będzie miała już dużo pracy. Pojechał szybko do swojego biura, szukając telefonu do Dr Matthews. Po chwili go znalazł.
- Biuro Dr Matthews. - usłyszał żeński głos po drugiej stronie telefonu.
- Chciałbym ustalić spotkanie z Dr Matthews.
- Proszę chwilę poczekać.
Booth czuł się nerwowy, a może nawet podekscytowany. Czy będę kochał to dziecko jak Parkera? Czy Bones będzie je kochała? Czy rozmyśli się na donoszeniu dziecka? Jego umysł był tak pełen wątpliwości. Nie! Muszę uwierzyć, że ona chce go tak bardzo tak jak ja chcę. Po za tym mogła zrobić wiele rzeczy bez mojej decyzji i tu jest różnica. Coś wewnątrz mówiło mu, że ona była szczera w swoich uczuciach.
Głęboki głos, który zastąpił żeński wyrwał go ze swoich myśli.
- Tu Dr Matthews.
- Dzień dobry, mówi Seeley Booth, chciałbym umówić się na spotkanie z moją dziewczyną Temperance Brennan.
- Dr Temperance Brennan sądowa antropolog i autorka książek?
Booth mógłby usłyszeć podekscytowanie w jego głosie. - Tak, ona jest w szóstym tygodniu ciąży, i chciałbym umówić spotkanie najszybciej jak tylko można.
- Tak oczywiście, tylko sprawdzę wolny termin. - Chwila ciszy. - W piętek o jedenastej, jeżeli to Panu pasuje. Czy Pani Brennan przyjdzie sama, czy będziecie oby dwoje?
Booth chciał jej dać całe poparcie, więc to oczywiste, że tam będzie. - Będziemy we dwoje. - powiedział lekarzowi.
- Dobrze. Więc widzimy się w piątek.
Booth podziękował i przerwał rozmowę. Minęła chwila jak odłożył telefon, by po chwili znowu zadzwonił. Popatrzył na ekranik. To była Brennan. Miał nadzieję, że wszystko jest w porządku.
- Bones wszystko ok? - zadał pytanie, zanim sama zaczęła mówić.
- Booth, uspokój się. Czuję się dobrze. Chciałam ci tylko powiedzieć, że zidentyfikowaliśmy ofiarę.
Booth sięgnął po notatnik i długopis. - Dobrze, mów.
- Rachel McAdams, lat dwadzieścia. Studentka prawa na Uniwersytecie Georga Washingtona. Właśnie tam jadę.
- Co?! - Booth nie był zadowolony, tym co mu właśnie powiedziała. - Bones, przecież coś uzgodniliśmy, miałaś pozostać w laboratorium. - Szybko wstał, kierując się do swojego auta. Teraz nie przeszkadzało mu zapiąć pasy i zignorować ograniczenie prędkości.
- Booth, nic mi nie będzie. Nie mamy jej żadnego adresu, więc pomyślałam, że pojadę na uczelnię i popytam paru studentów. Może nam pomogą zdobyć jakąś informację. - wiedziała, że Booth jest teraz bardzo wrażliwy na jej zachowanie, jednak nie miała żadnych mdłości rano, więc nie widziała żadnej przeszkody.
- Poczekaj tam na mnie Bones. Będę tam zanim wejdziesz do budynku.
***
Brennan nie musiała czekać zbyt długo, zanim Booth podjechał na parking uniwersytecki. Trzasnął drzwiami i podszedł do niej, z niezbyt zadowoloną miną.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że masz zamiar sama tu przyjechać? - spytał wchodząc w górę schodów.
- Czy ja zawsze muszę z tobą wszędzie chodzić? Po za tym jestem już dużą dziewczynką, na pewno ta wizyta pomoże w śledztwie.
- Nie Bones, to nie jest tak ważne byś szła sama. Widzisz potrafię to zrobić sam. A z tobą
mam się kontaktować jak jesteś w LABORATORIUM.
Brennan chwyciła swój brzuch, czując następną falę mdłości. - Czy tak już zawsze będzie? Powiedziałeś mi, że ta ciąża nie przejmie mojego życia. - Spytała ze złością.
- I nie kłamałem. Przejmie twoje życie tylko przez trzy miesiące, to wszystko Bones. Błagam cię siedź w laboratorium tylko przez ten czas.
- Masz rację Booth.
Oczy Bootha rozszerzyły się z zaskoczeniem. Uśmiechnął się z satysfakcją, że to on miał rację, a jeszcze do tego ona zgodziła się z nim. - Naprawdę?
- Tak. Ta ciąża nie przejmuje mojego życia. Ty to robisz!
6.
Booth i Brennan weszli do środka w ciszy. Booth czuł się tak jakby ktoś mu przywalił w żołądek. Gdzieś w środku jego wiedział, że w jakimś stopniu ona ma rację. Nie mógł uwierzyć, jaka ona była uparta. Być może ona nie chce tego dziecka. Kogo ja nabieram. Bones ma wiele niechęci, by zostać matką. Być może wchodząc w teren spodziewa się, że coś się stanie i wtedy je straci? NIE! Co ja wygaduję! Na pewno by tego nie zrobiła. Jakim ja człowiekiem jestem?
- Wyglądanie jakbyście kogoś szukali, ale niestety zapisy na uczelnię już się skończyły - żeński głos wyrwał go z myśli.
Booth potrząsnął głową. Popatrzył na kobietę stojącą przed nimi. Miała grube purpurowe okulary i wyglądała na osobę po czterdziestce.
- Zapisy? - Brennan spytała z zaskoczeniem. Chciała coś jeszcze powiedzieć, gdy Booth stanął przed nią pokazując swoją odznakę. - Agent Seeley Booth, a to moja partnerka Dr Temperance Brennan. - powiedział.
- Och. - twarz kobiety stała się czerwona.
- Badamy morderstwo młodej kobiety, która prawdopodobnie się tutaj uczyła. - kontynuował.
- Nazywa się Rachel McAdams.
Twarz kobiety stała się blada.
- Powiedziałeś Rachel McAdams?
- Tak.
- Ona była dobrą przyjaciółką mojej córki Lidii. Miała pojechać z jakimś swoim chłopakiem do Europy. - odetchnęła. - Rachel, była śliczną dziewczyną. Mogę się spytać jak to się stało?
Booth współczuł kobiecie, jednak nie mógł jej wszystkiego powiedzieć. - Właśnie tego próbujemy się dowiedzieć.
- Czy moglibyśmy zobaczyć jej kartotekę? - Brennan spytała, odrzucając pragnienie by pobiegnąć do łazienki. Zaczęła się czuć tak samo jak przy miejscu zbrodni.
Booth zauważył jej chwilowe zawahanie. Podszedł do niej chwytając ją za ramię - Bones, wszystko ok?
- Tak, tylko muszę usiąść. - powiedziała.
- Jak długo? - kobieta spytała z za swojego biurka.
- Słucham? - Booth spytał z zaskoczeniem.
- Nazwij to kobiecym instynktem. Mam swoją piątkę.
- Szósty tydzień. - Chociaż Booth był tutaj by badać sprawę, wiedział, że jakaś pomoc na pewno się przyda. - To już drugi raz ma takie zawroty. Myślisz, że powinienem się martwić?
- Jej ciało w tym stadium przechodzi wiele zmian. Ale według mnie dlatego tak się czuje ponieważ za mało je. - kobieta przechyliła się do Bootha. - Powinna przytyć jakiś kilogram lub dwa.
- Słyszałam to. - Brennan powiedziała wrażliwie.
- Może to też być spowodowane niskim poziomem cukru we krwi. Czy masz poranne wymioty?
- Tak! - odpowiedzieli obaj.
- Dobrze, to wszytko wyjaśnia. Powinnaś więcej jeść. Jedz małe posiłki kiedy tylko możesz. Gwarantuję ci, że mdłości ustąpią. Teraz wybaczcie pójdę po akta. Powinniście porozmawiać z profesor Robins, bardzo dobrze się znały.
- Było by wspaniale. - Booth zgodził się.
- W porządku. Sprawdzę czy jest w swoim biurze. - podniosła telefon wymieniając parę zdań.
- Musicie jechać na 2000G Street. Jest tam dział prawa. Profesor Robins jest w swoim biurze.
***
- Pan to pewnie Agent Booth. - kobieta uśmiechnęła się. Po chwili skierowała spojrzenie na Brennan, która nie wyglądała zbyt dobrze. - A pani musi być Dr Brennan. Witam jestem Profesor Henrietta Robins. Słyszałam, że chcieliście ze mną porozmawiać.
Wszyscy trzej usiedli. - Zostaliśmy poinformowali, że bardzo dobrze znałaś, jedną z twoich studentek Rachel McAdams.
- Tak. O Boże, mam nadzieję, że nie wpadła w żadne kłopoty. Wiem, że teraz przechodzi bardzo zły okres, ale jest bardzo dobrym studentem.
- Rachel nie żyje Profesor Robins. Uważamy, że została zamordowana. - Booth powiedział.
Profesor Robins złapała oddech w szoku. - Nie żyje?
- Czy możesz coś nam o niej opowiedzieć? - Brennan spytał, czując opadające nudności.
- Była jedną z najlepszych studentów. Pochodziła z bardzo bogatej rodziny. Jej ojciec jest prawnikiem, a matka sekretarką. Tak mocno pracowała. Czasami znajdowałam ją bardzo późno w bibliotece, zakopaną w książkach. Ale ostatnio przechodziła bardzo trudny okres. Zauważyłam, że przez jakiś czas jej stopnie bardzo się obniżyły, a potem znalazłam ją w sali całą we łzach. Na początku nie chciała mi powiedzieć co się dzieje.
- To znaczy? - Booth spytał z ciekawością.
- Po wielu przekonaniach wreszcie się zgodziła. Wyjawiła mi prawdę.
- Jaką prawdę? - Booth czuł, że pani Profesor jest zbyt tajemnicza.
- Że jest w ciąży.
- W ciąży?! - Booth i Brennan krzyknęli w jednym momencie.
- Tak. Powiedziała, że to zrujnowało całe jej życie. Doradzałam jej dobrze jak tylko mogłam.
Jednak bycie studentem prawa nie jest takie łatwe.
- Co z jej rodzicami? Powiedziała im? - Brennan spytała.
- W żadnym wypadku. Oni byli ostatnimi ludźmi, którym by powiedziała.
- Czy kiedykolwiek wspominała kto jest ojcem dziecka?
- Nie. Nigdy mi tego nie powiedziała. Nawet nie wiedziałam, że ma chłopaka. Zawsze mówiła, że chłopcy byli ostatnią rzeczą o, której myśli. Studia były dla niej najważniejsze.
- Co zrobiła z ciążą? - Brennan spytała bojąc się odpowiedzi.
- Powiedziała mi, że chce usunąć ciążę, więc zaproponowałam jej dobrego lekarza w centrum. Dr Helen Hamilition. Ona może wam dostarczyć więcej informacji niż ja.
- Dziękujemy za pomoc. - Booth wstał.
- Mam nadzieję, że znajdziecie tego łajdaka, który ją zabił Agencie Booth. - Pani Profesor powiedziała ostro.
***
Gdy tylko Booth i Brennan byli mile od centrum medycznego, Booth zaczął rozmowę.
- Myślisz, że Rachel została zabita ponieważ była w ciąży? Albo nie chciała usunąć dziecka?
Brennan wydawała się myśleć o czymś zupełnie innym. - Co?
- Być może ojciec dziecka odkrył, że była w ciąży i się wkurzył. I ponieważ nie chciał tego dziecka zrobił tak by się od niego uwolnić.
Bones zawsze uczyła się by nie wyciągać pochopnych wniosków. - Dowiemy się resztę od lekarza dobrze? - uczciwie przyznała się, że ten przypadek jest trudny. Byc może stawało się to dla niej zbyt osobiste? Przecież nigdy wcześniej jej to nie przeszkadzało. Nigdy nie była związana emocjonalnie z żadną ofiarą. Ta młoda kobieta był w ciąży z dzieckiem, które
zniszczyło by jej przyszłą karierę. Oczywiście ona była nieodpowiedzialna i nieostrożna, ale kto jej to powie? Bones była trzydziesto jedno letnią dojrzałą kobietą, bez żadnego pragnienia by mieć swoje własne dziecko. Wybór aborcji, nie jest łatwym wyborem, ale nigdy wcześniej nie potępiała kobiety, które właśnie to zrobiły.
***
Spotkanie z lekarzem odbyło się wyjątkowo dobrze. Powiedziała, że Rachel był w ósmym tygodniu ciąży, jednak nie była zdolna skupić się na tym co rośnie wewnątrz niej. Także okazało się, że poddała się zabiegowi tylko trzy dni przed dokonaniem zabójstwa. Gdy wracali do samochodu, Booth nie mógł przestać myśleć. Co kierowało tą kobietą, by zabić swoje własne dziecko? - Nie rozumiem tego.
- Czego? - Spytała. Już w gabinecie lekarza widziała, że coś było w nim nie tak.
- Jak mogła zabić własne dziecko? Przecież to było jej ciało i krew.
- Technicznie do dwunastego tygodnia był to tylko embrion. Później dopiero staje się płodem. Jednak większość ludzi mówi, że to jest już dziecko.
- Więc mówisz, że to jest w porządku?
Brennan wyglądała poruszona przez ten komentarz. - Oczywiście, że nie. Nie oczekuję, byś
zrozumiał. Jesteś katolikiem, więc pewnie jesteś przeciw aborcji. Jednak jest to wybór kobiety. To ona została zmuszona by mieć dziecko przez jakiegoś faceta, który miał ochotę na sex. Sam mówiłeś, że dziecko potrzebuje obojga rodziców.
To pewnie dlatego Bones nazywa to kontrolą urodzeń. Nie ma tu żadnego wytłumaczenia. Jest tysiące samotnych rodziców wychowujących swoje dzieci. Jednak są dziewczyny, które się puszczają, a potem zachodzą w nie planowaną ciążę. I dla nich wtedy aborcja jest najlepszym wyborem.
- Booth to naprawdę nie jest czas by dyskutować o aborcji. Nie zgadzam się z ludźmi, którzy chcą mieć aborcję tylko dlatego, że wpadło się na jakiejś dyskotece. Booth nie chcę o tym rozmawiać.
- Myślę, że najlepszym wyborem będzie, że to ty odwiedzisz tą klinikę aborcji. Ja nie dam rady w tym momencie.
Brennan wyczuła w jego głosie niechęć. - Dobrze. Ten przypadek oddziałuje na nas dwoje.
- A propos zarejestrowałem cię na wizytę do Dr Mattwes w przyszły piątek. On jest bardzo dobrym lekarzem.
- Dzięki Booth. - powiedziała rozczarowana. To nie tak, że ona nie była wdzięczna, tylko nie
chciała by Booth robił wszystko za nią. To tylko dało mu dowód, że Bones nie była zadowolona bycia w ciąży.
Gdy samochód się zatrzymał, Booth szybko podbiegł dookoła samochody otworzyć jej drzwi. Odpiął jej pas podając jej rękę.
- Poradzę sobie Booth! - warknęła.
Chcąc odejść jeszcze jedna myśl mu zaświtała. - Bones?
- Tak?
- Chcę byś teraz powiedziała mi prawdę. Rozważałaś nad usunięciem naszego dziecka?
Odwróciła się nie zdolna patrzeć mu w oczy. To było pytanie na, które trudno jej odpowiedzieć. Wiedziała też, że nie może go okłamać. - Tak Booth rozważałam taką możliwość.
13