Państwo
Człowiek jest istotą społeczną i nie żyje jako odosobniona jednostka, ani nawet nie w odosobnionych grupach, ale w relacjach i wzajemnej zależności wobec innych jednostek i grup społecznych. Wiąże się to z powstawaniem różnorakich struktur społecznych, zajmujących się np. edukacją, prawem i porządkiem. Tradycyjne nauczanie katolickie stwierdza, że państwo stanowi najwyżej i najszerzej zorganizowaną grupę osób, której celem jest dobro wspólne. Arystoteles uważał greckie miasto-państwo za najwyższą postać naturalnej i koniecznej skłonności człowieka do uporządkowanego życia. Idea ta, podjęta i rozwinięta przez św. Tomasza z Akwinu, stała się przyjętym nauczaniem katolickim. Wielcy współcześni papieże używali słowa "państwo" na oznaczenie wspólnoty najbardziej uporządkowanej w sensie politycznym.
Ostatecznym celem ludzkiej egzystencji jest wieczne szczęście w niebie. W trakcie swego ziemskiego życia człowiek ma dwojaki cel. Po pierwsze ma zasłużyć na prawo do wiecznej szczęśliwości a po drugie osiągnąć pewien stopień szczęścia doczesnego, niesprzecznego z celem pierwszym.
Celem państwa jest doczesne szczęście człowieka. Wiąże się to z zadaniem, jakim jest ochrona zewnętrznego porządku prawnego oraz zapewnienie wystarczającej i godziwej liczby środków służących ludzkiemu rozwojowi obywateli państwa i ich potomkom.
Na państwo składają się dwa zasadnicze elementy: władza i lud. Władza nadana jest tym, którzy rządzą. Papież Leon XIII naucza w Immortale Dei: "Żadne społeczeństwo nie może przetrwać, jeśli ktoś nie stoi ponad wszystkimi, by skłaniać ich ku gorliwemu dążeniu do wspólnego dobra; każda cywilizowana wspólnota musi mieć rządzącą nią władzę, a źródło tej władzy, nie mniej aniżeli źródło samego społeczeństwa, tkwi w naturze, jej więc autorem jest Bóg. Wynika stąd zatem, że wszelka władza publiczna musi pochodzić od Boga; sam Bóg jest bowiem prawdziwym i doskonałym Panem świata. Wszystko, bez wyjątku, musi Mu być podporządkowane i musi Mu służyć, gdyż ktokolwiek ma prawo rządzić, otrzymał to prawo z jednego, jedynego źródła, jakim jest Bóg, Najwyższy Władca nad wszystkim. "Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga" (Rzym 13, 1)".
Fakt, że wszelka władza pochodzi od Boga, a ci, którzy rządzą, robią to jako Jego przedstawiciele, jest aksjomatem w katolickim nauczaniu o państwie. Skoro rządzący otrzymują swoją władzę od Boga, to żaden rząd nie ma prawa tworzyć ustawodawstwa sprzecznego z prawem Bożym. Kościół nie jest przywiązany do żadnej szczególnej formy rządu, o ile tylko przyjmuje się, że wszelka władza ma swe źródło w Bogu: "Jednakże prawo do sprawowania władzy nie jest koniecznie powiązane z jakimś konkretnym rodzajem rządu. Może on przyjmować tę czy inną postać, pod warunkiem, że jego zamiarem jest zapewnienie ogólnie rozumianej pomyślności. Jakakolwiek jednak będzie natura rządu, rządzący zawsze muszą pamiętać, iż to Bóg jest najwyższym Władcą świata - to On ma być dla nich wzorem i prawem w administrowaniu państwem".
Jak wyjaśniono w rozdziale trzecim, Kościół nie jest przeciwny demokracji, jeśli rozumiemy pod tym pojęciem, że władza wybierana jest w powszechnym głosowaniu. Natomiast Kościół jest przeciwny demokracji, jeśli ma ona oznaczać, że źródłem władzy jest lud i że rządzący sprawują władzę jako przedstawiciele ludu. Papież Leon naucza: "W społeczeństwie zbudowanym na takich zasadach wszelki rząd jest ni mniej, ni więcej, jak tylko wolą ludu i to lud, znajdujący się pod władaniem samego siebie, jest swoim władcą. Tym niemniej lud wybiera [przedstawicieli], których obciąża tym, co może sam na siebie przyjąć, ale w taki sposób, że i tak nie daje im żadnego prawa do rządzenia w jego imieniu.
"Władza Boga pomijana jest milczeniem, tak jakby Boga nie było lub jakby społeczeństwo Go nie obchodziło; tak jakby ludzie, jako poszczególne jednostki czy też jako jednostki powiązane ze sobą stosunkami społecznymi, nie byli Bogu nic winni; tak jakby mógł istnieć jakikolwiek rząd, którego źródło, siła i władza nie spoczywa w rękach samego Boga. W ten sposób, co oczywiste, państwo staje się niczym innym, jak tylko tłumem - tłumem, który sam sobie jest panem i władcą".
Jak to zostanie poniżej wyjaśnione, Kościół nie uważa bynajmniej, iż zadaniem państwa jest zapewnienie człowiekowi samego tylko szczęścia doczesnego, zaś zadaniem Kościoła - szczęścia wiecznego. Państwo musi troszczyć się o ogólne dobro swych obywateli. Pod tym pojęciem kryje się również cel ostateczny człowieka, jego życie wieczne. Państwo powinno więc współpracować z Kościołem w rozwijaniu tego, co pomaga człowiekowi osiągnąć cel ostateczny, i w poskramianiu tego, co ten cel niweczy.
W czerwcu 1945 r. o. Murray prawidłowo zdefiniował państwo jako inkluzywną społeczność polityczną, "zorganizowaną społeczność, posiadającą organy władzy." Państwo, podobnie jak jednostka, ma swą naturę moralną i funkcje moralne. Papieże objaśniali, że państwo to osobowość zbiorowa, która jest obowiązana szanować Boga i odnosić się do Niego zgodnie z nauką Kościoła katolickiego. Jak pisał w 1945 r. o. Murray, prawo naturalne nakłada na państwo "obowiązek uznania Boga za swego Stwórcę, czczenia Go w taki sposób, w jaki On tego pragnie oraz podporządkowania oficjalnego życia i działania państwa prawu Bożemu".
Msgr Ryan wyjaśnia tradycyjne nauczanie w następujący sposób: "Jeśli istnieje tylko jedna prawdziwa religia i jeśli jej panowanie jest najważniejszym w życiu dobrem, zarówno dla państw, jak i dla jednostek, to jedną z najbardziej oczywistych i fundamentalnych powinności państwa staje się publiczne wyznawanie tejże religii, ochrona i wspieranie tej religii, a także prawne zakazanie wszelkich na nią ataków. Jest bowiem sprawą państwa gwarantować i przyczyniać się do pomyślności ludzi we wszystkich dziedzinach życia".
O. Murray tak samo sądził w 1945 r. Pisał wówczas, że państwo ma "prawo przy pomocy środków prawnych ograniczać rozpowszechnianie takich opinii i zabraniać takich działań, które zmierzają do zniszczenia w społeczeństwie wiary w Boga oraz wierności wobec norm moralnych".
Jak to zostanie później wykazane, państwo ma taki obowiązek dlatego, że jest - w stopniu nie mniejszym niż jednostka - podporządkowane zwierzchnictwu Chrystusa Króla. Sytuacja idealna polega na zjednoczeniu Kościoła i państwa. Msgr Ryan tak wyjaśnia ten ideał: "Państwo winno oficjalnie uznać katolicyzm za religię państwową: przyjmować błogosławieństwo i uroczysty udział Kościoła w pewnych jego istotnych funkcjach, takich jak otwieranie sesji legislacyjnych, wznoszenie budowli publicznych itp., a także delegować swych przedstawicieli do uczestnictwa w niektórych ważniejszych uroczystościach Kościoła. Państwo powinno uznawać i sankcjonować prawo kościelne; powinno także chronić prawa Kościoła, jak również religijne (i wszelkie inne) prawa członków Kościoła".
Wspomnieliśmy już o długiej liście teologów, do których msgr Shea odwołuje się, gdy broni stanowiska tradycyjnego. W artykule opublikowanym przez "The American Ecclesiastical Review" z lipca 1950 r. msgr Shea przedstawia streszczenie ich poglądów, podkreślając iż odnoszą się one do państw, w których przytłaczającą większość ludności stanowią katolicy. "Mowa tu o państwie, które jest strukturą polityczną katolickiego ludu". Wielu autorów określa uwarunkowania państwa katolickiego jako "tezę". Całkowicie odmienna sytuacja ma miejsce tam, gdzie katolicy stanowią mniejszość - mówi się wówczas o "antytezie". Msgr Shea wyjaśnia: "Jedynie w skrócie można powtórzyć to, co mają na ten temat do powiedzenia filozofowie i teologowie. Podstawowa doktryna katolicka głosi, że człowiek ma obowiązek nie tylko indywidualnego, ale i społecznego oddawania czci [Bogu]. Mówiąc o obowiązku społecznego oddawania [Bogu] czci autorzy posuwają się do stwierdzenia, że nawet państwo jako takie, nie tylko jako Ťspołeczeństwoť, ale jako wspólnota zorganizowana politycznie, społeczeństwo świeckie jako takie - jest zobowiązane wyznawać prawdziwą religię, czcić Boga w taki sposób, który jest Mu miły; obowiązek ten nakłada nań prawo naturalne. Oczywiście przyjmuje się, że państwo to osoba moralna, która może być podmiotem powinności i która może je wypełniać tylko za pośrednictwem osób fizycznych - poszczególnych członków składających się na państwo. Konkretnie - państwo wyznaje i praktykuje religię, tj. czci Boga, poprzez oficjalne działania, które podejmują władze. Aby wypełnić swe obowiązki religijne, państwo musi oddawać Bogu cześć nie tylko pośrednio, potencjalnie, administracyjnie, ale także bezpośrednio i uroczyście. Na przykład: nie chodzi tylko o to, żeby państwo powstrzymywało się od tego, co jest sprzeczne z prawem Boskim, nie tylko o to, by wspierało religię publiczną, nie tylko o ustawodawstwo, ex motivo religionis, wymierzone przeciwko krzywoprzysięstwu, publicznym bluźnierstwom, pismom szkodzącym publicznej religii i moralności itd., ale także o to, aby państwo oficjalnie uczestniczyło w aktach czci, słusznie tak nazywanych - w adoracji, modlitwie dziękczynnej, błagalnej, itd.
Państwo jest dziełem Boga, gdyż to On jest twórcą społecznej natury człowieka, wszelkiej władzy w państwie, wszystkich dóbr, które są udziałem państwa. Dlatego państwo musi uznawać swą zależność od Boga - poprzez stosowne akty czci. Jeśli państwo jest faktycznie Ťrezultatem prawa naturalnegoť, trudno tej tezie zaprzeczyć. Ponadto jeżeli przyjąć, że teza ta jest słuszna w przypadku jednego państwa, będzie ona słuszna dla wszystkich jego form, i tych znanych, i tych, o których jeszcze nie pomyślano, będzie słuszna dla demokracji i w przypadku wszystkich innych, nowych postaci, jakie jeszcze przyjmie lub już przyjmowało Ťpaństwoť w wyniku przemian historycznych.
Kontynuując streszczenie: państwo jest dziełem Boga i ma obowiązek czcić Go tym bardziej, że faktyczny porządek rzeczy jest porządkiem nadprzyrodzonym; że religia nadprzyrodzona, jaką jest katolicyzm, obowiązuje wszystkich ludzi; że nadprzyrodzona społeczność religijna, tj. Kościół katolicki, została przez Boga ustanowiona po to, ażeby Go czcić. Biorąc pod uwagę powyższe fakty, powinnością państwa, któremu prawo naturalne nakazuje wyznawać prawdziwą religię i czcić Boga zgodnie z Jego wolą (Ťprzypuszczalny obowiązek przyjęcia wyższej wiary, prawa oraz sposobu oddawania czci, jeśli Bóg objawia je jako swą wolęť), jest przyjęcie katolicyzmu - katolickiej wiary, zasad postępowania i kultu. Powinność obiektywna dotyczy wszystkich; gdzie zaś powinność obiektywna jest poznana w stopniu wystarczającym, staje się również powinnością subiektywną. Ta druga sytuacja ma miejsce w przypadku społeczeństwa katolickiego, tam bowiem państwo nie musi starać się odkrywać prawdziwej religii. Nie musi szukać tego, co już zostało znalezione i co jest bardzo dobrze znane ludowi katolickiemu, który jest zorganizowany poetycznie w państwo. Państwo ma tu jedynie uznać to, co uznaje katolicka ludność, czyli Boski charakter Kościoła katolickiego. To jednak, że państwo - za pośrednictwem swych katolickich obywateli - traktuje w ten sposób Kościół, nie oznacza, że nie ma ono wobec Kościoła bezpośrednich obowiązków. W porządku nadprzyrodzonym bowiem, nie mniej niż w naturalnym, państwo pozostaje dziełem Boga, a skoro tak, oraz skoro społeczeństwo doskonałe rzeczywiście różni się od Kościoła, państwo ma własny obowiązek składania Bogu hołdu, czczenia Go w miły Mu sposób - obowiązek, którego nie może wypełnić poza Kościołem.
Taka wydaje się być opinia reprezentatywnych autorów, do których sięgnęliśmy. Co z tego wszystkiego wynika dla kwestii teologicznej potrzeby religii państwowej? Trudno pojąć, dlaczego powyższe rozważania nie prowadzą do wniosku, że - w społeczeństwie katolickim - państwo ma obowiązek być państwem katolickim, że ma obowiązek ustanowić katolicyzm religią państwową i tak go traktować. Ustanowienie katolicyzmu religią państwową (gdy mowa o społeczeństwie katolickim) - czyli formalne, oficjalne i wyłączne wyznawanie i uznawanie przez państwo katolicyzmu za jedyną religię - wydaje się być koniecznie zawarte w samej idei ciążącego na państwie obowiązku dotyczącego przyjęcia i wyznawania prawdziwej religii, to jest religii katolickiej, wraz z jej wiarą, zasadami postępowania i kultem. Jak inaczej państwo jako takie, mogłoby naprawdę przyjąć i wyznawać katolicyzm, który uważa się za jedyną prawdziwą religię?".
Powyższe streszczenie rozważań uznanych autorów stanowi wyraz sumiennej refleksji nad nauczaniem papieskim. Jak zauważa msgr Shea, o. Murray przyznawał, iż papież Leon XIII przy niejednej okazji przychylał się do idei religii państwowej. O. Murray twierdzi jednak, że nie należy jej postrzegać jako zasady zawsze ważnej, ale jako "wówczas potrzebną, po to, by ochronić Kościół przed atakami kontynentalnego liberalizmu". Msgr Shea gotów jest przyznać, iż tego rodzaju przypadkowe powody rzeczywiście mogły się przyczynić do pozytywnej postawy papieża Leona wobec idei "religii państwowej", stwierdza jednak, że: "Papież podał co najmniej jeden argument natury doktrynalnej, obowiązujący stale, na rzecz religii państwowej, a zatem nauczał o teologicznej konieczności takiej religii. Jaki to argument? Państwo jako takie, musi czcić Boga, ponieważ jest dziełem Bożym."
W maju 1953 r. w "The American Ecclesiastical Review" kardynał Ottaviani potępił tych, którzy usiłują pomijać stale obowiązujące nauczanie zawarte w encyklikach papieskich, twierdząc, że jest ono przejściowe i miało zastosowanie tylko w tych warunkach historycznych, które były powodem ich powstania. Kardynał skupił się szczególnie na problemie wzajemnych stosunków Kościoła i państwa:
"Pierwszy błąd, jaki popełniają takie osoby, polega właśnie na ich nieumiejętności przyjęcia w pełni arma veritatis oraz nauk, których na ten temat udzielali katolikom papieże w przeszłych stuleciach, szczególnie Pius XII, w swych encyklikach, przemówieniach i różnego rodzaju pouczeniach.
Ludzie ci usprawiedliwiają się twierdząc, iż w nauczaniu Kościoła należy wyróżnić dwa elementy: stały i przejściowy. Ten ostatni miałby stanowić rezultat namysłu nad konkretnymi warunkami, które niegdyś istniały [tj. w momencie powstawania danego dokumentu]. Niestety - taktykę tę stosuje się również do nauczania zawartego w papieskich dokumentach, do zasad, które stanowią o stałości papieskiego nauczania, gdyż są częścią samej istoty doktryny katolickiej" .
Po omówieniu nauczania papieskiego dotyczącego Kościoła i państwa, w tym także "obowiązku, jaki spoczywa na rządzących państwem katolickim, obowiązku chronienia religijnej jedności ludu, który jest jednomyślny co do tego, iż posiada religijną prawdę, przed wszystkim, co mogłoby tę jedność naruszać", kardynał Ottayiani przygląda się temu nauczaniu poprzez kolejne pontyfikaty, aż do papieża Piusa XII i stwierdza: "Zasady te są niezmienne i niewzruszone. Były słuszne w czasach Innocentego III i Bonifacego VIII. Są słuszne za Leona XIII i Piusa XII, który to potwierdził je w niejednym dokumencie (...). Jestem pewien, iż nie da się wykazać jakiejkolwiek różnicy, jeśli idzie o te zasady, pomiędzy - z jednej strony - Summi pontificatus Piusa XII oraz encyklikami Piusa XI: Divini Redemptoris przeciw komunizmowi, Mit brennender Sorge przeciw nazizmowi i Non abbiamo bisogno przeciw faszyzmowi państwowemu, a wcześniejszymi encyklikami Leona XIII: Immortale Dei, Libertas i Sapientiae christianae - z drugiej strony.
"Podstawowych, zasadniczych, fundamentalnych norm społecznych, - mówi Ojciec święty w bożonarodzeniowym przemówieniu radiowym z 1942 r., - nie może zniszczyć ingerencja ludzkiego ducha. Ludzie mogą im zaprzeczać, mogą je ignorować i lekceważyć, mogą się im nie podporządkowywać, ale nie są w stanie ich uchylić z mocą prawa."
Owe "niezmienne i niezwruszone zasady" zostały jasno przedstawione we fragmentach encyklik, które przytacza msgr Shea w swym słynnym artykule, zamieszczonym przez "The American Ecclesiastical Review" z września 1950 r.: "Papież Leon XIII stwierdzał w encyklice Humanum genus z 20 kwietnia 1884 r., iż: "W sprawach publicznych brak troski o religię, w strukturze i zarządzaniu sprawami państwowymi uwaga poświęcona Bogu nie większa, niż gdyby Bóg nie istniał - to brak rozwagi, nieznany nawet poganom (...). Społeczeństwo, dla którego w samej rzeczy zostaliśmy uformowani przez naturę, zostało ustanowione przez Boga - Twórcę natury; i to od Boga spływa wszelka moc i trwałość niezliczonych dóbr, w które społeczeństwo obfituje, a podstawą i źródłem których jest Bóg. Tak jak każdego z nas sama natura wzywa do uwielbienia Boga w pobożności i świętości, do wielbienia Go jako Tego, który daje nam życie i wszystko, co w nim dobre, tak również - i z tych samych powodów - narody i państwa (populi et civtates) są zobowiązane do wielbienia Boga. Jasne jest zatem, iż postępowanie tych, którzy zwalniają społeczeństwo (civilem communitatem,) z wszelkiej powinności religijnej, jest nie tylko niesłuszne, ale także nacechowane ignorancją i szaleństwem."
Jeszcze bardziej pouczająca jest encyklika Immortale Dei z l listopada 1885 r.: "W rezultacie państwo (civitas) - w tej postaci, w jakiej istnieje - jest wyraźnie zobowiązane do działań sięgających aż po wielorakie i doniosłe powinności łączące je z Bogiem, a działania te polegają na publicznym wyznawaniu religii. Natura i rozum, które nakazują każdemu pojedynczemu wyznawcy wielbić Boga w świętości - gdyż należymy do Niego i musimy powrócić do Tego, od Kogo przybyliśmy - niczym prawo wiążą również wspólnotę obywateli. Ludzie bowiem, którzy żyją razem w społeczeństwie, nie są w mniejszym stopniu poddani Bogu, aniżeli poszczególne jednostki, zaś społeczeństwo, nie mniej niż jednostki, winne jest wdzięczność Bogu, który dał mu istnienie, który zapewnia mu trwanie i którego najobfitsze dobra wzbogacają to społeczeństwo niezliczonymi błogosławieństwami. Dlatego nikt nie ma prawa zaniedbywać się w służbie Bogu i dlatego głównym obowiązkiem wszystkich ludzi jest trwać przy religii, zarówno jeśli idzie o nauczanie, jak i praktykę - i to nie przy takiej religii, jakiej się być może chce, ale przy religii, która jest miła Bogu i która według pewnych i wyraźnych oznak jest jedyną prawdziwą religią. Publiczną zbrodnią jest natomiast postępować tak, jak gdyby Boga nie było. Grzechem jest więc również, jeśli państwo nie dba o religię, jeśli traktuje religię jak coś, co leży poza jego zasięgiem lub jak coś bez praktycznego pożytku; grzechem jest także, jeśli spośród wielu form religii państwo przyjmie tę, którą sobie po prostu upodoba; państwa mają bowiem bezwzględny obowiązek czcić Boga w taki sposób, który On sam ukazał jako zgodny ze swoją woła. Wszyscy rządzący winni są zatem szanować święte Imię Boże, jedną zaś z ich podstawowych powinności musi być sprzyjanie religii, chronienie jej (...)."
W tej samej encyklice Leon XIII określa jako naganne następujące poglądy: "Państwo (civitas) nie uważa, iżby posiadało jakiekolwiek powinności względem Boga. Co więcej, sądzi, że nie ma obowiązku publicznego wyznawania jakiejkolwiek religii, dociekania, która spośród wielu religii jest jedyną prawdziwą, przedkładania jednej religii ponad inne, okazywania którejś z form religii szczególnych względów, ale przeciwnie - sądzi, że ma obowiązek zagwarantować równe prawa wszystkim wyznaniom, tak aby żadna konkretna postać wierzeń religijnych nie naruszała porządku publicznego."
Może najbardziej znamienny jest ustęp z encykliki Libertas z 20 czerwca 1888 r. autorstwa tego samego papieża: "Z tego rodzaju wolności (tj. z wolności kultu religijnego), rozpatrywanego w odniesieniu do państwa, wyraźnie wynika, że nie ma żadnej przyczyny, dla której państwo powinno składać Bogu hołd lub pragnąć publicznego Jego uznania; że żadna forma oddawania Mu czci nie ma być przedkładana ponad inne, lecz że wszystkie są sobie równe, i to bez względu na to, jaką religię wyznaje naród, nawet jeśli jest to katolicyzm. Aby powyższe poglądy obronić, należałoby uznać za prawdziwe twierdzenie, iż państwo nie ma względem Boga żadnych obowiązków lub że obowiązki te, jeśli istnieją, można bezkarnie pominąć; twierdzenie to zaś jest jawnie fałszywe. Nie ma bowiem wątpliwości, że ludzie, zgodnie z wolą Bożą, są złączeni w społeczeństwo, niezależnie od tego, czy mamy na uwadze jego części składowe, czy też jego formę, z której wynika rodzaj władzy, czy też cel jego istnienia, czy też obfitość usług, jakie oddaje ono człowiekowi. Właśnie Bóg uczynił człowieka istotą społeczną i umieścił go pośród istot doń podobnych, tak że to, czego brakowało jego naturze, i czego nie byłby w stanie uzyskać w oparciu o własne tylko siły, może osiągnąć poprzez związek z innymi. Dlatego też społeczeństwo świeckie (civilis societas, quia societas est) musi traktować Boga jak swego Stwórcę i Ojca oraz by ć Mu posłusznym i poważać Jego moc i władzę. Sprawiedliwość zatem i sam rozum nie pozwalają, aby państwo było bezbożne, albo żeby przyjęło taką linię postępowania, która do bezbożności prowadzi - to znaczy aby traktowało różne religie (jak siebie nazywają) tak samo i aby nadawało im jednakowe prawa i przywileje bez uporządkowania .Skoro więc państwo powinno wyznawać jedną religię, religia ta musi być tą jedyną, która jest prawdziwa i którą bez trudności da się rozpoznać, szczególnie w państwach katolickich, gdyż jest na niej niejako wyryte piętno prawdy."
Nie będziemy przytaczać kolejnych wypowiedzi papieży związanych z tą kwestią. Zacytujmy jeszcze tylko słowa Piusa X z encykliki Vehementer nos (11 lutego 1906 r.) "Teza, jakoby państwo powinno być oddzielone od Kościoła, jest całkowicie błędna i zgubna, przede wszystkim dlatego, że opierając się na zasadzie mówiącej, iż religia nie powinna mieszać się do spraw państwa, wyrządza Bogu ogromną krzywdę - Bogu, który jest stwórcą i opiekunem społeczeństwa, tak samo, jak i poszczególnych ludzi. Z tej to przyczyny Bóg powinien być czczony nie tylko prywatnie, ale i publicznie."
Moim zdaniem powyższe wypowiedzi papieskie odnoszą się do państwa jako państwa, nie zaś jedynie do Ťspołeczeństwať rozumianego jako struktura przedpolityczna, której państwo udziela politycznej Ťformyť. Państwo, ku któremu popycha człowieka dana mu od Boga społeczna natura, jest dziełem Bożym; jako takie ma wynikający z prawa naturalnego obowiązek oddawania Bogu czci i to w sposób, który jest Bogu miły. Jeśli przyznajemy, że tak jest, to nie musimy już dłużej szukać sensu podobnych wypowiedzi papieskich, odnoszących się do różnych kwestii omawianych w poprzedniej części tego artykułu."
Michael Davies