LIST O MILOSCI OSTATNI I PIERWSZY
Pewnego zimowego dnia, bardzo wiele lat temu, dzieki niezbadanym zrzadzeniom Mojr - tych mitycznych bostw Losu i Przeznaczenia - mielismy to szczescie(?) poznac sie
Jakie byly te lata??? Zdecydowanie zle??? .. a moze? Moze byly wlasnie takie jakie byly.
Wiem ze w zdecydowanej wiekszosci byly to dni, tygodnie i miesiace pelne udreki i niespelnionych nadziei.
Byly chwile, kiedy te lata zdawaly sie dla mnie koszmarem, zlym snem!
Ale wyznam szczerze, ze byly takze chwile radosne, niezapomniane, chwile ulotnie krotkie, lecz na zawsze zapadajace w pamieci.
Czesto,,,niejednokrotnie dzien w dzien powracalem w swoich duchowych wspomnieniach do chwil. w ktorych moglem przebywac z toba. Jakze czesto teraz wykorzystujac gre wyobrazni, pragne ujac twoje delikatne dlonie, sciskajac je kurczowo…i jak dawniej…przytulic je do serca…lecz nie moge tego uczynic tak naprawde.
Widze wiec i patrze w twoje jasne oczy, pytajace ,,co dalej?”.., twoje pozadajace usta nie wydajace dzwieku,.. twoja dusze z ufnoscia patrzaca w przyszlosc.
Pamietam cie tchnaca cieplem i pozadaniem, ktore chwyta za serce ,,oplata mnie jak pajak swa zdobycz”…i oczarowuje.
Przypominaja mi sie te przerazliwie piekne minuty, godziny, dni, gdy ,,pilismy dlugimi haustami” Nasza Milosc. Wszak jest ona ,,Niebiosow Wladczynia” i z nieba pochodzi plynaca z niej sila..a sila jej jest ogromna, gdyz - wiekszy jej lyk prowadzi do calkowitej zatraty siebie.
Przez glowe przebiegaja mi mysli, tysiace mysli, ktorych nie potrafie ubrac w slowa…mysli…moze pozbawione sensu…ktore ulecialy, nie zdazywszy nabrac konkretnego ksztaltu, ktore rozwialy cala krzatanine pragnien, projektow i marzen, jakimi karmi sie codziennosc zycia.
Patrze wiec na ciebie..mowie i milcze…widze i pragne!..pragnec ciebie , choc zdaje sobie sprawe, ze jest to nierealne…wiec pragne zachowac, chocby twoj najpiekniejszy obraz w glebi mojej skolotanej duszy.
Nie jednokrotnie zdarzalo mi sie - o czym wiesz - iz zrzerala mnie zazdrosc, a teraz ?..jakze jestem zazdrosny, lecz jakze inaczej! Teraz moja zazdrosc, to zazdrosc o wszystko, co bezpowrotnie minalo.
Wprawdzie pozostal mi obraz..lecz jest to ,,nierzeczywisty obraz mojej wyobrazni”…sa to ulotne chwile,ktore znikaja jak mgla w blaskach porannego slonca - wprawdzie dajacego juz swiatlo - lecz nie przynoszacego ciepla, w radosci poranka - radosci na ktora czekac przychodzi zawsze, wszystkim…. Jakze ciezko przychodzi to teraz…chcacym ogrzac sie w jego blasku, kiedy slonce wstaje do ,,nowego zycia”
Powtarzam sobie wowczas fragmenty wiersza..wiersza, ktory umacnia mnie i moja wole przetrwania :
,,Och spiesz sie sconce! Zbyt wschodzisz powoli!
Nad przepasciami czlowieczych niedoli!
Och spiesz sie slonce! Niech dzien nowy wstaje!
Wszak tylko swiatlo - zwycieza odchlanie”
Zdawalo mi sie , ze istniejace okolicznosci i wszystko, co przeszlismy, pozwoli mi zapomniec, zniszczyc w sobie to uczucie, ze patrzac realnie…ta milosc nie ma sensu, a tym bardziej w zaistnialych okolicznosciach szans przetrwania i racji bytu…..lecz byly to tylko moje mzonki.
Kazdy dzien bez ciebie umacnia we mnie to uczucie coraz bardziej…na nowo ksztaltuje i hartuje moj charakter.
Jestem rowniez pewny, ze to co przeszlem i przechodze potwierdza tylko sile tej milosci. A jesli juz ja poznalem, to wiem rowniez , ze im bardziej pragnalbym ja w sobie zniszczyc - tym bedzie ta milosc silniejsza. To wlasnie dzieki tobie poznalem to uczucie, ktorego zadna sila - procz smierci - nie jest w stanie zniszczyc.
Powstaja zatem pytania….
Coz dalej???? A nasze zycie??? A te wszystke lata naszej znajomosci????
Coz my?????
My to doswiadczenie!!!!!!
….dla ciebie!!!…dla mnie!!!….dla nas!!!...
….a moze tez dla innych!!!....
Remarque powiedzial:
,,kto kocha prawdziwie, nigdy nie ponosi winy
gdyz zawsze jest przekonany, ze kocha z wzajemnoscia”
Coz dodac do tych slow moich ostatnich?????
Nie wiem.
I choc tak wiele chcialem ci powiedziec…nie powiedzialem wszystkiego….