„Zakład o miłość”
Prolog
Kiedyś byłam zupełnie inna… Dawna ja była grzeczna, nie paliła, nie piła
bardzo dużo, a na pewno nie jeździła ponad 180 km/h, nie zakładała się z
przyjaciółmi. Zmieniłam się na gorsze przez jedną sytuację w moim życiu.
Na pewno myślicie, że to koniec zmian, ale jeszcze jedną metamorfozę
przeszłam, a wszystko przez jeden, mały zakład z przyjaciółką…
Rozdział pierwszy
Bella
Nazywam się Bella Swan i mam 22 lata. Od czterech lat mieszkam, a
także studiuję prawo w Port Angeles. Moi rodzice Renee i Charlie nie żyją już
pieprzone trzy lata i nadal nie mogę pogodzić się z ich śmiercią,
ale uświadomiłam sobie, że życie jest tylko jedno, czyli trzeba korzystać
z niego!! Postanowiłam niedługo po odejściu kochanych staruszków, że nie
będę w nieskończoność opłakiwać ojczulka i matkę.
Retrospekcja
Minął już tydzień od pogrzebu. Prawie nic nie jadłam, piłam. Ciągle leżałam
w łóżku i nie chciałam z niego wychodzić. Ten dom, bez nich jest strasznie
pusty…
Dosyć Bello! Już tyle czasu minęło, a ty ciągle o Charliem i Renee. Oni już
odeszli i nie zmartwychwstaną!! Otrząśnij się kobieto!! Musisz żyć, w końcu
masz tylko jedno! Trzeba je wykorzystać! Czas na zabawę!!
Koniec_retrospekcji
Dlatego od tamtego czasu zakładam się ze znajomymi, mam chłopaka na
jedną noc, piję, palę, przeklinam, jeżdżę ponad 180 km/h moim cudownym
kabrioletem (autko, dom w Forks, a także 1 milin zostawili mi w testamencie).
Jutro zaczyna się pierwszy semestr na uczelni dlatego dzisiaj z Alice
i Rosalie (najwspanialsze przyjaciółki, które poznałam je cztery lata temu)
dlatego jesteśmy w klubie „Escalipse” zabawić się w ostatni dzień wakacji.
Założyłam granatową, bez ramiączek sukienkę kończącą się w połowie uda, do
tego czarne dziesięciocentymetrowe szpilki, czarną torebeczkę, srebrne dodatki.
Ally postawiła czarno-białą sukienkę z cieniutkimi ramiączkami, na stopy
wybrała czarne szpilki. Rose natomiast wybrała dla siebie czerwoną sukienkę
z cekinami plus do tego czerwone szpilki.
Siedzimy w loży i czekamy na nasze trunki. Uznajemy zasadę, że trzeba
wypić kieliszek za nim pójdzie się na parkiet tańczyć.
- No to co dziewczyny? Pijemy za zabawę! – powiedziałam, jak dostałyśmy
swoje zamówienia.
-Kto idzie ze mną pokazać jak się tańczy? – zapytała Rose po 2 minutach.
-Idź sama ja muszę dokończyć swój trunek. – stwierdziła Alice puszczając
oczko do Rosalie. Na pewno coś knują, ale gówno mnie w tym momencie to
interesuje. Będę martwić się o to później.
- Znasz mnie muszę zapalić jeszcze za nim wyjdę na parkiet. –powiedziałam
szczerząc się do niej.
- No dobra. – mówiąc to poszła.
Wyjęłam papierosa i go zapaliłam.
- Bello! Dobrze wiesz o tym, że nie pochwalamy twojego palenia. Wiesz o
tym… -zaczęła swój monolog chochlica, ale jej przerwałam.
- A ty dobrze o tym wiesz, że nie rzucę palenia.
- Ale Bello…
- Nie ma żadnego ale. Proszę cię nie psuj mi zabawy.
- No dobrze, ale ja odnośnie twojego palenia jeszcze nie skończyłam.
- Pewnie będziesz mi teraz truła do końca życia, dopóki nie rzucę mojego
trzyletniego nałogu.
- Właśnie, że nie.
- Przepraszam, kurwa co? Dobrze słyszę, że Alice Brandon kiedyś się w końcu
podda?!
- Nie. Doskonale o tym wiesz, że ja nigdy się nie poddaję. Dlatego wymyśliłam
zakład.
- Oo… super… kurde… wreszcie gadasz z sensem. Dawno się nie zakładałam,
to się trochę zabawię, bo widzę, że nici z podrywów dzisiaj. Brak fajnego
towaru w postaci faceta.
- Zakład jest taki, że musisz wytrzymać z jednym facetem jak najdłużej. A tym
szczęściarzem będzie… kolega Jaspera. Ja natomiast muszę przestać spać jak
najdłużej z moim misiem „ Panem Króliczkiem”. Jeżeli przegrasz to rzucasz
palenie, jeżeli ja to nie chodzę na zakupy przez miesiąc. Jeszcze jedno!
Nie możesz mieć innego nawet na jedną noc.
- Hmm… Ciężkie zadanie, lecz tym bardziej będzie lepsza zabawa. A kiedy
przybywa kolega twojego wspaniałego Jazza?
- Zapomniałam powiedzieć, że dzisiaj chłopaki, czyli Jazz i Emmet przyjdą do
nas za jakieś półgodzinki. Edward z nimi, czyli twój cel.
- No dobra… Idę teraz na parkiet, bo pewnie Rose zaraz będzie zła na nas,
że nie dołączyłyśmy do niej szybko.
- Ok. Ja zaraz też pójdę, tylko jeszcze wypiję drinka jabłkowego.
- Spox.
Wychodziłam właśnie z loży, kiedy Rosalie przyszła do nas.
- Ja właśnie szłam do ciebie. – zwróciłam się do niej.
- Postanowiłam odpocząć chwilę i się napić.
- Ok. To idę sama potańczyć.
Przetańczyłam 4 piosenki, po każdej szłam do baru się napić drinka.
Postanowiłam wrócić do swoich towarzyszek. Kierowałam się w stronę loży,
kiedy zobaczyłam, że Emm i Jazz już są, a wraz z nimi przyszedł ten cały
Edward. Muszę przyznać, że ma dobry pieprzony gust. Założył na siebie czarną
koszulę z długim rękawem, który podwinął do łokci, ale zostawił odpięty
pierwszy guzik. Do tego założył ciemne jeansy.
- Cześć chłopacy! – powiedziałam, kiedy doszłam do loży.
- Witamy ciebie i nisko się kłaniamy! – jak zwykle humorek dopisuje
Emmetowi.
- Bello, chcę ci przedstawić mojego kolęgę Edwarda.
Spojrzał na mnie Ed i myślałam, że utonę w tych jego zielonych oczach. A te
miedziane włosy….
- Cześć, miło cię poznać.- powiedziałam to i uśmiechnęłam się seksownie.
-Wzajemnie.-przemówił pięknym barytonem. Zaraz, kiedy baryton może być
piękny?! Kurwa…
- Zamawiasz coś kochana Isabello? Bo idę złożyć zamówienie. – zwrócił się do
mnie Emmet jak siadałam obok miedzianowłosego Edwarda.
- Emm! Tyle razy tobie kurwa mówiłam, żebyś się tak do mnie nie zwracał! –
krzyknęłam do niego. Tak tylko do mnie Renee, mogła mówić.
- Dobrze, już dobrze, nie unoś się tak, bo ci żyłka pęknie.
- Emmet! Idź już po to zamówienie, bo nie dostaniemy go do rana. Weź mi
podwójną whisky z lodem.
- Tak jest! – zasalutował mi i poszedł.
- On tak zawsze? – zapytał mnie Edward.
-Tak. Emmet jest wiecznym dowcipnisiem.
-Panie i panowie wujek Emmet uratował wasze gardła od suchości przynosząc
wasze zamówienia! – wykrzyczał misiek przynosząc drinki.
-Kurwa Emm! Gdzie moje podwójne whisky z lodem!?
-Przykro mi Bello, ale dzisiaj będziesz piła same drinki tak jak moja kochana
Rose i Aliece...-przepraszał misiu.
-Kurde! Przepraszam ciebie Emmet! Alkohol to alkohol, nie ważne jak dużo ma
procentów, ważne, że ma. – powiedziałam uśmiechając się przepraszająco.
Zaczęłam pić swój drink.
-Idę zatańczyć- stwierdziłam po chwili.
Jedną piosenkę przetańczyłam sama, ale przy Justinie Timberlaku „Love
stoned” poczułam czyjeś ręce na biodrach. Od razu rozpoznałam, że to Edward,
ponieważ poczułam elektryczność między nami, jaka była też przy stoliku
siedząc obok niego. Zaczęłam po pierwszym refrenie ocierać się o niego, a on
na chwilę zamarł, by po chwili docisnąć moje plecy do swojej klatki piersiowej.
Nasz taniec zaczął się robić co raz bardziej zmysłowy. Pod koniec piosenki
Edward zaczął całować mój kark, łopatki, policzki. Na koniec melodii
odwróciłam się gwałtownie, by stanąć naprzeciwko jego twarzy i pocałować go
namiętnie w usta. Zaskoczyłam go trochę tym, ale nie był dłużnym i szybko
oddał mój pocałunek równie namiętnie jak ja. Całuje tak dobrze....Za chwilkę
prosił o wstęp do mojej buzi, a ja oczywiście natychmiast tego wstępu
udzieliłam. Smakował równie wyśmienicie jak całuje… mięta z odrobinką
alkoholu wymieszana… Zaczęłam się zatracać, w tym pocałunku, kiedy odsunął
się ode mnie by nabrać trochę powietrza do płuc, bo już nie miał go ani grama,
tak samo jak ja. Zauważyłam przez ramię Eda, że Alice się szeroko do mnie
uśmiecha, a ja nie wiem czemu. Kurwa! Idę z nią pogadać, bo naprawdę nie
wiem o co chodzi.
-Przepraszam, ale muszę na chwilkę zostawić ciebie samego.- szepnęłam do
niego na ucho i przygryzłam płatek ucha.
-O co kurwa tobie chodzi Ally? – zapytałam prosto z mostu, jak tylko do loży
podeszłam, gdzie ona siedziała. Na szczęście siedziała sama, co się rzadko
zdarza.
-O nic. –odpowiedziała dalej się szczerząc.
-Kurwa Alice!! Zawsze o coś chodzi, jak ty się tak szczerzysz! –ryknęłam na
nią, ale ta dalej miała banana na twarzy.
-Zmieniłaś się… Jesteś szczęśliwsza niż wczoraj.
-Upadłaś kurwa na swoją tępą głowę!! Dobrze wiesz, że ja się nie zmieniłam, bo
nie miałam przez co się zmienić! I wiesz co jeszcze ci powiem?!
-Co?
-Że popsułaś imprezkę i wychodzę z klubu!!