Zakazana Miłość prolog 15

background image

1


Autor : KaarOoOoOlkaaa

background image

2

Prolog ………………….………………………………. 3

Rozdział I ……….……………………………………….4

Rozdział II ………………………………………………. 6

Rozdział III ………………………………………………10

Rozdział IV ………………….…………………………..14

Rozdział V …………….…………………………………19

Rozdział VI ……………….…………………………….22
Rozdział VII ………….…………………………………25

Rozdział VIII …………………………………………..27

Rozdział IX …………………………………………….30
Rozdział X ……………………………………………..34
Rozdział XI …………………………………………….36
Rozdział XII ……………………………………………38

Rozdział XIII ……………………………………….…40

Rozdział XIV ……………………….…………………43

Rozdział XV ………………………………………….46


background image

3

Prolog

BPOV

Bella. Tak mam na imię. Żyję w Forks odkąd pamiętam. Maja matka zmarła przy moim porodzie. Od tego
czasu razem z ojcem nawzajem się sobą opiekujemy. Mam trzy przyjaciółki, Angela, Alice i Rosalie. Angela
tak jak ja zwykła dziewczyna. Szczerze mówiąc to nie mogę uwierzyć, że te dwie pozostałe się ze mną
przyjaźnią. Alice to krucha dziewczyna z twarzą chochlika i kruczoczarnymi sterczącymi włosami. Rosalie
to bogini piękności. Ma długie blond loki, a swoim spojrzeniem powala każdego chłopaka.
A ja... Cóż, tata mówi, że jestem piękna, ale mnie nadal to nie przekonuje.



EPOV

Edward. Taa... Tak właśnie mam na imię. Żyję tam gdzie popadnie, czyli tam gdzie
Esme-moja matka-znajdzie prace. Mam dwóch braci, Jaspera i Emmetta. Choć jesteśmy trojaczkami, nie
jesteśmy do siebie wcale podobni. Jasper to wysoki, chudy blondyn. Emmett jest napakowanym brunetem,
wyglądającym jak miś-jak to kiedyś ujęła Esme.
A ja... Hmm... Mam miedziane włosy. Wszyscy ciągle: "ale on piękne", "ahh... tylko po zazdrościć". Ludzie.!
To tylko włosy.! I jestem jaki jestem.




background image

4

Rodzina



BPOV

Piątek, koniec tygodnia w szkole. W KOŃCU.! Jestem już zmęczona wiecznymi sprawdzianami. Po szkole jak
zwykle do domu. Zrobiłam obiad i do domu wszedł Charlie, mój tata.
-Bells, musimy porozmawiać.-krzyknął siadając na sofie.
-Dobra.-powiedziałam zszokowana. Co ja zrobiła.? Usiadłam koło taty. Ten odwrócił się
i chwycił za ręce.
-Bells, kochanie. Wiesz, że spotykam się z kimś od pary miesięcy.
-No tak. I bardzo cieszę się.
-No, właśnie. Chciałbym...chciałbym, żeby Esme z nami zamieszkała. Niedaleko znalazła pracę i...
-Tylko to mi chciałeś powiedzieć.?-uśmiechnęłam się.-Tato, spokojnie. To Twoje życie. Niech się
wprowadza.
-Serio.? Myślałem, że będziesz zła. Jest jedno ale... Esme ma trójkę synów.
-I rozumiem, że oni też się wprowadzą. No cóż, jakoś przeżyjemy.-zaśmiałam się.
-Bells, kocham Cię.!-powiedział tata, po czym mnie przytulił.-Przyjadą jutro koło 17, ok.?-spytał. Kiwnęłam
potwierdzająco głową i zabrałam się do sprzątania. Posprzątałam cały dom w ciągu kilku godzin. Nawet nie
wiem kiedy zasnęłam.Obudził mnie mój telefon.
-Bella, jesteś już gotowa.?-spytała Alice.
-Alice, o co chodzi.?-ziewnęłam.
-Halo.? Sobota, zakupy.!
-O cholera, zapomniałam. Bądź u mnie za 15 minut. Pa.-powiedziałam i rozłączyłam się.

-Co.? Trójka synów.?-krzyknęły radośnie Alice i Rose.
-No, podobno trojaczki ale nie są do siebie podobni.-odpowiedziałam nudnie. Całe przedpołudnie
spędziłyśmy w trójkę na zakupach. Potem pojechały ze mną na małe zakupy do jakiegoś marketu. W domu
byłam przed 15. Udało mi się nawet zrobić ciasto marchewkowe. Mniamm. Poszłam się przebrać i nagle
usłyszałam dzwonek. Zbiegłam na dół, otworzyłam drzwi i doznałam szoku. Stała przede mną czwórka
nieziemsko pięknych ludzi.
-Bella.!-na szyję rzuciła mi się Esme.
-Proszę, wejdźcie.-pokazałam ręką salon. Zrobili to o co prosiłam. Za kobietą do domu weszła trójka
chłopaków z torbami.
-Bella, pokaż chłopakom ich pokoje.-wtrącił Charlie. Weszłam po schodach i pokazałam sypialnie.
-A tak po za tym to jestem Bella. Ale to już chyba wiecie.-uśmiechnęłam się.
-Ja jestem Jasper.-odezwał się blondyn.-To jest Emmett, a to Edward.-mówiąc
to pokazał braci. Spojrzała na nich. Moją uwagę przykuł miedzianowłosy. Moje serce zabiło szybciej, gdy
nasze spojrzenia się spotkały. Pożegnałam się z chłopakami i weszłam do pokoju, bo czułam, że robię się
czerwona. Do moich drzwi zapukał Jasper.
-Bella, wszystko ok.?-spytał zmartwiony.

background image

5

-Tak, tylko zakręciło mi się w głowie.-skłamałam. Po chwili do pokoju weszli Emmett
i Edward. Usiedliśmy na podłodze i zaczęliśmy rozmawiać. O szkole, okolicy i ludziach.
-Jest ktoś z kim nie radzisz się kolegować.?-zaśmiał się Emmett.
-Hmm...Jessica Stanley. Chyba, że chcesz cały wolny czas spędzić z nią w łóżku
i by ciągle o tobie mówiono.-uśmiechnęłam się kwaśno.
-Ok, zapamiętam sobie. Hej.! A co to za ślicznotki.-mówiąc to wziął do rąk zdjęcie,
na którym znajdowała się Alice, Rose, Angela i ja.
-To moje przyjaciółki. Ta najmniejsza to Alice. Ta następna to Angela. Blondynka
to Rosalie. A to ja.
-Mam nadzieję, że nas z nimi poznasz.-zaśmiali się Jasper i Emmett. Edward o czymś ciągle myślał.
-Coś jeszcze chcielibyście wiedzieć.?
-Czy ta, Rozalinda jest samotna.?-uśmiechnął się Emm.
-Na imię ma Rosalie. I tak jest sama.-zaśmiałam się
-A no tak.
-Emmett, tak bardzo podoba Ci się ta laska, że nawet zapominasz Jej imienia.?-zaśmiał się Edward.
Odezwał się po raz pierwszy. Jego delikatny głos pieścił moje uszy, a serce zabiło szybciej.-Dobra, dajmy
już Belli spać. W końcu jutro nowy dzień. Trza do szkoły. Dobranoc.-powiedział, wstał i wyszedł. Jego
bracia patrzeli na Niego zdziwieni.
-Edward ma racje. Dobranoc Bello.-uśmiechnął się Jasper i razem z Emmettem wyszedł
z pokoju.
A ja... Ja zasnęłam i śniłam o... sami sobie odpowiedzcie.


background image

6

Szok

Całą noc śniłam o Nim. Obudziło mnie pukanie do drzwi.
-Mogę.?
-Taa. Wejdź.-powiedziałam zaspana. Do pokoju wszedł Jasper w dziwnymi ognikami w oczach.
-Mmm... Charlie poprosił byś zaprosiła Alice oraz Rosalie i przejechała się z nami do wesołego miasteczka
w Port Angeles.
-Aaa...To już wiem, dlaczego masz ogniki w oczach.-zaśmiałam się.-Dobra to ja się przebiorę, zjemy
śniadanie i możemy jechać. A i jeszcze zadzwonię po dziewczyny.
-My już jedliśmy. Ale do dziewczyn możesz już zadzwonić.-do pokoju wpadł roześmiany Emmett.
Wyszli z pokoju a ja się przebrałam, zadzwoniłam do dziewczyn i zeszłam na dół zjeść śniadanie.
Chłopcy siedzieli w salonie i oglądali jakiś mecz. Gdy byłam w kuchni rozmowę zaczął Jasper.
-Hey. I co, jak z dziewczynami.?-było słychać, że jest szczęśliwy.
-Będą tu za 15 minut. Najbardziej szczęśliwa była Alice. Totalna wariatka. Ale polubicie je.-
odpowiedziałam. Nie myliłam się. Po 15 minutach przed moim domem stał czerwony cabriolet Rose.
-Cześć dziewczyny.!-przywitałam się z każdą.-To jest Jasper, Emmett i Edward.-przedstawiłam chłopaków.
-Cześć Wam.! Jest jeden problem. Nie zmieścimy się w szóstkę w moim samochodzie.-powiedziała smutno
Rose.
-Nie ma sprawy Bella i ja pojedziemy moim samochodem.-wtrącił Edward. Moje serce znowu zaczęło bić
szybciej.
-To nie będzie problem.?-spytała Alice z uśmiechem na twarzy.
-Nie, w końcu i tak musimy się poznać.-zaśmiałam się.-Spotkamy się na miejscu. Rose, tylko nie szalej
na drodze. Wiesz o co mi chodzi.-uśmiechnęłam się. Tak. Rosalie uwielbia szybką jazdę. Za szybką.
W ciągu kilku sekund cała czwórka zniknęła mi z oczu. Poczułam na swojej tali czyjąś dłoń. Nie czyjąś ale
Jego dłoń.
-Chodź. Nie pozwólmy im czekać.-uśmiechał się łobuzersko i ścisnął uścisk.
-Tak.-tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Weszliśmy do srebrnego volvo. Cały samochód przepełniał Jego
zapach. Jechaliśmy szybko, szybciej od Rose. Po chwili Edward włączył radio. Leciała w nim jakaś nieznana
mi melodia ale On znał ją bardzo dobrze, bo zaczął ją nucić. Na moich ustach ni stąd ni zowąd pojawił się
uśmiech. Dobrze czułam się w Jego towarzystwie, ale moje serce jeszcze się nie przyzwyczaiło.
Do wesołego miasteczka przybyliśmy pierwsi. Postanowiliśmy kupić karnety na wszystko co możliwe.
Po paru minutach dołączyła do nas reszta. Ku mojemu zdumieniu Alice szła pod pachę z Jasperem,
a Rose z Emmettem. Nie wiem co kierowało Edwardem, może zazdrość, ale gdy Ich zobaczył podszedł
do mnie w chwycił w tali.
-Mam nadzieję, że to Ci nie przeszkadza.-zamruczał nad moim uchem, a mnie przeszedł dreszczyk.
-Nie.-odpowiedziałam, podchodząc do reszty.
-To co, chodźmy kupić karnety.-uśmiechnął się Jasper.
-Już to zrobiliśmy.-powiedzieliśmy równo z Edwardem. Jasper z Emmettem rzucili Mu znaczące
spojrzenie, ale On pokiwał tylko przecząco głową. Po chwili rozeszliśmy się w różne strony,
Emm z Rose, a Alice z Jasperem.

background image

7

-Świetnie, znowu zostaliśmy sami.-rzucił. Co.? Najpierw się do mnie tuli, a potem tak gada. Dzięki.
Zrzuciłam Jego dłoń z mojej tali.
-Jeśli nie odpowiada Ci moje towarzystwo, możesz pochodzić sam.
-Nie, nie o to chodzi. Przepraszam. Chodź.-powiedział ze skruchą, po czym chwycił za rękę i pociągną
w stronę "Diabelskiego młyna". Na mój pech była tam Jessica Stanley ze swoją przyjaciółką. Już chciałam
zawrócić, kiedy mnie zawołała.
-Bella.? Hej.!-pokiwała. Pech chciał, że Edward pociągnął mnie w jej stronę.
-Cześć Jess. Poznajcie się. Jess to Edward. Edward to Jess.-powiedziałam smutno. Nagle na twarzy
dziewczyny pojawił się ten uśmiech. Ten, okropny uśmiech. Nienawidziłam go. Uśmiechała się tak gdy tylko
spodobał jej się jakiś chłopak.
-Hej. Jestem Jessica.-rzuciła mi karcące spojrzenie i wyciągnęła rękę. Edward ją chwycił i... POCAŁOWAŁ.!
Myślałam, że zwymiotuję.!
-Yyy... Sory, muszę do toalety. Zrobiło mi się niedobrze.-rzuciłam odchodząc. Świetnie. Nie mogłam trafić
na Mike tylko na Jess.? On by przynajmniej Go nie podrywał. Hej.! CO.? Nie, niemożliwe. Jestem
zazdrosna.! O kogoś kogo w ogóle nie znam.
-Alice. Źle się poczułam. Przejdę się do domu. Odwieźcie bezpiecznie chłopaków do domu. Poinformuj
jeszcze Edwarda, ok.?-mówiłam tak szybko, byle by nie było słychać tego, że jestem zła.
-Bells, coś się stało.?-było słychać, że zaniepokoiło ją mój telefon.
-Jessica. Na resztę pytań sama sobie odpowiedz. Tylko, nie leć od razu na ratunek Edwardowi.
Jest już dużym chłopcem-zakpiłam.-Dobra. Do zobaczenia jutro w szkole. Pa-rozłączyłam się. Szłam szybko
oddychając powoli by się uspokoić. Nie wiem jakim cudem ale w ciągu godziny doszłam do domu.
-Hej.! Już jestem.-powiedziałam wchodząc do salonu.
-A gdzie chłopcy.?-spytał zaspany Charlie.
-Zostali w wesołym miasteczku. Ja się poczułam źle i postanowiłam wrócić. Nie chciałam psuć im zabawy.
Przeszłam się.
-Co.?-krzyknęła Esme.-Nikt Cię nie odwiózł.?-było widać, że jest zła na chłopaków.
-Esme, spokojnie. Nie bądź na nich zła. Nie powiedziałam im, że idę. Jak byłam już na zewnątrz
to zadzwoniła i ich powiadomiłam.
-To dobrze. Już myślałam, że nie chcieli. Dobrze. A co Ci się stało, że poszłaś.?-była zaniepokojona.
-Źle się poczułam. Pójdę już spać. Dobranoc.-powiedziałam, po czym pocałowałam Esme i Charliego
w policzek i poszłam na górę. Weszłam do swojego pokoju, zabrałam piżamę-dokładniej krótkie czerwone
sportowe spodenki i białą koszulkę na grubych ramiączkach- i poszłam pod prysznic. Nie wiem ile tam
siedziałam ale słyszałam jak chłopcy wrócili do domu. Opowiedzieli o wszystkim Esme. Nie słyszałam krzyku,
więc chyba przyjęła to do świadomości. Postanowiłam nie zajmować dłużej łazienki i wyszłam. Od razu
doznałam szoku. Przy moich drzwiach stał Edward i pożerał, dosłownie pożerał mnie wzrokiem.
-Mmm...Yyy... Przepraszam. Pójdę już do siebie.-za jęknął się i wszedł do siebie. O co Mu chodziło.?
Nagle na korytarz wyszedł Emmett.
-Bella, kocham Cię za to, że masz takie zaje...-przerwał Mu Jasper.
-Urokliwe przyjaciółki.-uśmiechnął się.-Co się stało, że poszłaś.?-widać było, że się przejął.
Nie, nie mogę Mu powiedzieć prawdy.
-Źle się poczułam. Nie chciałam nikomu psuć zabawy, więc się przeszłam.-skłamałam.
-A Edward.? Przecież był z Tobą.

background image

8

-No właśnie był. A potem zajął się Jess. No ale cóż. Jest dużym chłopcem, nie mogę pokazywać Mu ludzi,
z którymi ma się zadawać. Przepraszam. Pójdę już spać. Dobranoc.-powiedziałam i weszłam do pokoju.
To co powiedziałam zdziwiło a jednocześnie zmartwiło braci. A może nie powinnam była niczego mówić.
Ehh... Trudno. Położyłam się do łóżka. Znów nie pamiętam kiedy zasnęłam. Obudził mnie budzik. Poniedziałek.
No tak. Szkoła. Wstałam i w piżamie zeszłam na dół. Czekała tam na mnie rodzinka. To znaczy nie pełna.
Nie było Esme i Charliego. Oboje w pracy. Gdy weszłam do kuchni zauważyłam, że Edward znów pożera mnie
wzrokiem. Poczułam, że robię się czerwona.
-Dzień dobry, wszystkim.-uśmiechnęłam się tylko do Jaspera i Emmetta.
-Cześć ślicznotko.-zaśmiał się Emmett a ja oczywiście spłonęłam rumieńcem.
-Jak się dziś czujesz.?-spytał Jasper.
-Dobrze. Już dobrze. Mmm... Dziewczyny będą po mnie o 7:40. Jeśli chcecie możecie jechać za nami,
możecie też jechać sami szybciej. Jak Wam pasuje.
-Zaczekamy na Was.-uśmiechnął się uroczo Jasper. Zjadłam śniadanie i poszłam na górę się przebrać.
Gdy wychodziłam z pokoju wpadłam na Edwarda i rozsypały mi się wszystkie książki.
-O.! Przepraszam. No tak mój pech się mnie nadal trzyma.-uśmiechnęłam się do Niego. A On.!? Zamroził
mnie spojrzeniem i zszedł na dół nawet mi nie pomagając. Z pokoju wyszedł Em. I od razu pomógł
mi z zebraniem książek. On i Jasper byli zupełnie inni niż ten cały Edward. Mili. Nie aroganccy,
nie chamscy. Zwykli chłopacy. Nagle usłyszałam klakson. Emmett od razu się ożywił.
-Emmett, spokojnie. Tak to one.-zaśmiałam się. Razem z chłopakami wyszłam z domu i znów doznałam szoku.
Nie było srebrnego volvo Edwarda. W ciszy wsiedliśmy do samochodu. Rose i Alice rozmawiały coś
o zakupach, a chłopacy o jakimś samochodzie. Ja siedziałam cicho. Gdy zaparkowaliśmy na parkingu szkolny
doznałam znów szoku. Nie kto inny a Jessica Stanley całowała się z Edwardem. Co.? Tak. Całowała się z nim.
Zna Go nie cały dzień a już się z Nim całuje. Super. Ahh... Tak jestem o Niego zazdrosna.
-Czy tam z Jess jest Edward.?-spytała Alice. Ja z niedowierzaniem pokiwałam głową potwierdzająco.
Nie chcąc na to patrzeć, ruszyłam w stronę szkoły. Od razu znalazła się przy mnie Alice. Wiedziała o co
chodzi. Z Nią jedyną dogadywałam się bez słów. Przytuliła mnie. Lekcje minęły szybko ale za to lunch dłużył
się za bardzo. Gdy weszliśmy do stołówki, my to znaczy Rose z Emmettem, Alice z Jasperem i ja, doznałam
kolejnego szoku tego dnia. Przy stoliku słodkich idiotek siedział Edward a na Jego kolanach nie kto inny
tylko Jess.
-Chyba z nami dziś nie usiądzie.-usłyszałam smutny głos Jaspera.
-Wątpię w to, że jeszcze kiedyś z nami usiądzie. Chyba, że zmęczą Go plotki na temat Jego i Jess.
No cóż.-powiedziałam obejmując pocieszająco Jaspera ramieniem. Doszliśmy do naszego stolika.
Dołączyła do nas jeszcze Angela, ale nie posiedziała długo bo zadzwonił dzwonek. Angielski. Ostatnia lekcja.
Potem dom. Weszła do klasy i ZNÓW doznałam szoku. Mike Newton, "przyjaciel" Jess zajął inne miejsce.
Hmm... Ciekawe dlaczego.? Spojrzałam na Jego ławkę. Jego miejsce zajął nie kto inny a Edward. Powoli
zajęłam miejsce koło Mike.
-Hej Bella.-uśmiechnął się.-Ten Twój brat zaczyna szaleć.-uśmiechnął się kwaśno.
-Po pierwsze, nie jest moim bratem. Po drugie, niech robi co chce i z kim chce. Mnie to nie obchodzi.-
uśmiechnęłam się do Niego. Do klasy wszedł nauczyciel tym samym przerywając mi niezwykle ciekawą
rozmowę. Przez całą lekcje czułam na sobie spojrzenie Edwarda. Takie samo jak wtedy, przy mojej sypialni
i w kuchni. W końcu zadzwonił dzwonek. Ku mojemu zdziwieniu Mike pocałował mnie na pożegnanie w
policzek. Po chwili przy mojej klasie zjawiła się zakochana czwórka. Czułam się jak piąte koło u wozu.

background image

9

-Wiecie co, przejdę się. Musze pobyć sama.-uśmiechnęłam się.
-Na pewno.? Bella, dobrze się czujesz.?-przejął się Jasper.
-Tak. Na pewno. Tylko muszę coś przemyśleć. Nie bój się. Dojdę do domu.
-Jasper, dajmy Belli spokój. Popieram. Spacer dobrze jej zrobi.-powiedziała Alice wciągając chłopaka
do samochodu. Rzuciłam Jej dziękujące spojrzenie. Nie zorientowałam się kiedy odjechali. Szłam do domu
wolno. Wolno, ale doszłam. Gdy weszłam do domu zobaczyłam, że Emmett uśmiecha się do mnie z ulgą,
jakby się o mnie martwił.
-Przepraszam, że się o mnie martwiliście.-powiedziałam. Podeszłam do sofy i oby dwóch uściskałam.
To nie było do mnie podobne ale zrobiło mi się ich żal.
-Już Ci lepiej.?-spytał się Jasper.
-Taa. Dzięki. Idę do siebie. Poradzicie sobie z obiadem, prawda.?
-Tak, spokojnie. Bella, nie mamy dwóch lat.-zaśmiał się Emm.
-To dobrze. Ja nie mam ochoty na jedzenie. Idę do siebie.- powiedziałam i weszłam na górę. Siedziałam
w pokoju cały wieczór. Koło godziny 20. wzięłam prysznic. Jakieś 20 minut później zgłodniałam i zeszłam
na dół. I doznałam kolejnego szoku. Jessica Stanley, w moim domu, w moim salonie, na mojej sofie całuje
się z Edwardem. Super.!
-Ups... Przepraszam, że przeszkadzam Wam w moim domu.-powiedziałam oschle. Ale tak miało być.
-Oj, Bella. Nie przesadzaj, to teraz także mój dom więc mam prawo zapraszać kogo chcę.-oderwał się
na chwilę od ust Jess, po czym na nowo zaczął ją całować. Myślałam, że oderwę jej łeb. Chciałam ją zabić,
ale nie. Za bardzo bym potem cierpiałam. Przez kilka minut kipiał we mnie gniew ale nagle poczułam wszech
ogarniający spokój. Po kilku minutach do kuchni wszedł Jasper.
-Chodź. Nie powinnaś na to patrzeć.-powiedział pomagając mi wstać. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się
w swojej sypialni.
-Jak chcesz, możesz na mnie zawsze liczyć.-uśmiechnął się Jasper tuląc mnie do siebie i głaskając po
głowie.
-Chodzi o to, że...-nie dane było mi dokończyć, bo do pokoju wpadł Edward.
-Co to miało znaczyć.? Jakim prawem pytasz się Jess co tu robi.?-zaczął się na mnie wydzierać.
-Yyy... Wiesz, Jessica nie jest, nie sory nie była tu mile widziana.-odpowiedziałam z sarkazmem.-A teraz
jeśli możesz, wyjdź z mojego pokoju.-mówiąc to wtuliłam się w ramię Jaspera. Edward zrobił to co
chciałam, zniknął.
-Chodzi o to, że zakochałaś się w jakimś dupku, prawda.?-dokończył za mnie przyjaciel. Tak mogłam Go już
nazwać przyjacielem.
-Tak. I to chyba bardzo dobrze Ci znanym dupku.-usiadłam po turecku, tak żeby spojrzeć chłopakowi
prosto w oczy.-Tylko błagam, nic Mu nie mów, dobrze.?
-Spokojnie. Nie będzie Cię już ranił. Nie kiedy masz mnie i Emmetta. Możesz na nas liczyć. Przyjaciele.?-
mówiąc to wyciągnął rękę. Chwyciłam ją i "przybiłam sztamę".
-Przyjaciele. Dziękuję.-przytuliłam Go znów i ziewnęłam.
-Nie będę Ci dłużej przeszkadzał. Musisz się wyspać. Dobranoc.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
Po czym wyszedł z pokoju. Po chwili zmorzył mnie sen...

background image

10

Bliskość

BPOV

Dwa miesiące minęły od czasu gdy mieszkają z nami(Charliem i mną) "piękni". Tak mogę ich

nazwać. Ich uroda jest nieziemska. No cóż. Niewiele się zmieniło przez te dwa miesiące. Może oprócz tego,
że paczka moich przyjaciół powiększyła się o Jaspera i Emmetta. Oni zaś chodzą z moimi przyjaciółkami.
Rose znalazła szczęście w wielkich ramionach Emmetta, a Alice w nadzwyczaj opanowanej osobie Jaspera.
Następną rzeczą która się zmieniła to to, że Jess i Edwarda ogłoszono w szkole parą. Całują się na każdym
kroku. Wrr... Zazdrość, aż każe mi urwać jej łeb. Nie zmieniła się natomiast miłość Esme i Charliego.
Z każdym dniem jest większa. Nie zmieniło się też zachowanie Edwarda w stosunku do mnie. Nadal jest
chamski i arogancki. Ehh... Nic na to nie poradzę. Nadal o Nim śnię. Wszystko wydawało mi się "normalne",
aż do pewnego ranka. Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Spojrzałam na zegarek. 6.! Świetnie.!
Ale obudziło mnie coś innego niż godzina. Obudziła mnie czyjaś dłoń na tali. Nie, to tylko sen. To tylko sen.
Obróciłam się na drugi bok. Doznałam szoku. Na moim łóżku leżał nie kto inny tylko Edward. Oszołomiona
zamknęłam i otworzyłam oczy, chcąc wyrwać się ze złego snu. Nie... To na pewno nie jest zły sen.
W złym śnie nie zaszczycili by mnie Jego obecnością. Gdy otworzyłam oczy On nadal leżał na łóżku
wpatrywał się we mnie z...czułością. Nie z pożądanie, złością czy czymkolwiek tylko z czułością. Gładził mnie
dłonią po plecach. Po chwili Jego dłoń znalazła się na moim policzku, a Jego twarz przybliżała się do mojej.
Nasze usta dzieliło najwyżej pięć centymetrów. Nie.! Nie chce tego. Oderwałam się od Niego.
-Co Ty wyprawiasz.?-spytałam się siadając po turecku.
-Jak to co.? Przytulam Cię.-zakpił.
-Słucham.? Przytulaj lepiej kogoś innego.!-prawie krzyknęłam.-Nie masz co robić.?
-Nie.-uśmiechnął się.-Jess jest chora, a ja nie chcę być następny. Więc chcę się z kimś innym poprzytulać.-
zamruczał nachylając się nade mną.
-Chyba sobie żartujesz.?-krzyknęłam odpychając Go od siebie. W tym momencie do pokoju wpadł Jasper.
-Co Ty tu robisz.?-zapytał.
-Co ja tu robię.? Może powiedz co Ty tu robisz.! Bo ja miałem zamiar się wspaniale bawić.-żachnął się
Edward, znów przybliżając do mnie. Nie wytrzymałam. Odepchnęłam Go z taką "silą", że zleciał z łóżka.
Gdy wstał rzucił mi groźne spojrzenie i wyszedł z pokoju. Ja siedziałam zszokowana na łóżku.
-Hej.! Wszystko w porządku.?-podszedł do mnie Jasper.
-Tak. Dziękuje. Wszystko ok. Ale jak On... Po co.?-nie dane mi było dokończyć.
-Nie wiem. Sam się zastanawiam. Edward nigdy taki nie był. Nic nie rozumiem.-powiedział smutno siadając
obok mnie.-Muszę z Nim porozmawiać.
-Yyy... Tylko błagam nic Mu...-znów mi przerwał.
-Spokojnie. Nie mam zamiaru Mu mówić jak cierpisz. Wtedy robił by to częściej.-przytulił mnie do siebie.
Szczerze mówiąc, gdyby zobaczyła nas Alice byłaby bardzo zazdrosna. Nie dziwę Jej się. Tuliliśmy się
do siebie jak para zakochanych, ale wiedzieliśmy, że nic między nami nie ma, oprócz przyjaźni.

background image

11

Po chwili wyszedł z pokoju. Szybko dopadłam swojego telefonu.
Już wybierałam numer, gdy spojrzałam na budzik. 6:34. Nie, nie mogę budzić nikogo o tej godzinie. Chwilę
siedziałam na łóżku, zażenowana całą sytuacją. Ubrałam się i już miałam schodzić na dół, gdy coś mnie
tknęło. Mianowicie, Jasper bardzo się o mnie martwił. Postanowiłam uprzedzić Go, że wychodzę. Zapukałam
do drzwi, po chwili usłyszałam ciche "proszę". Weszłam do pokoju. Chłopak siedział przy biurku i coś pisał.
-Przyszłam Ci powiedzieć, że wychodzę na spacer. Jest za wcześnie, żeby kogoś budzić, a wiedziałam,
że Ty nie śpisz.-uśmiechnęłam się kwaśno na samą myśl, co by było gdyby nie Jasper.-Mówię to bo wiem,
że się o mnie martwisz.
-Dobra. Tylko się nie zgub.-uśmiechnął się.-Nie przejmuj się tym kretynem.
-Taa... Łatwo mówić. Ale ok. Zapomnijmy o tej sprawie. To ja idę.-powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Zeszłam po schodach tak cicho jak tylko mogłam. Czekała na mnie nie miła niespodzianka. W salonie siedział
Edward. Gdy Go zobaczyłam wyszłam najszybciej jak mogłam z pokoju. Nie minęła chwila jak znalazł się
przy mnie. Złapał nie za ramię i odwrócił, tak bym patrzyła na Niego.
-Zostaw mnie.!-próbowałam się wyrwać.
-Nie. Nie chce.
-Czego nie chcesz.? Nie może inaczej, czego chcesz.? Chcesz żebym Cię pocałowała.? Proszę.!-wrzasnęłam i
cmoknęłam Go w usta. To trwało moment tak jak planowałam. Ale niestety. On chciał czegoś więcej.
Przysunął mnie do siebie i położył dłoń na tali. Zaczął napierać na moje usta. Po chwili udało mi się od Niego
oderwać.
-Skończyłeś.?
-Taak.
-I jak Ci było.?-spytałam z nutką sarkazmu.
-Cudownie.-uśmiechnął się sam do siebie.
-To dobrze. Bo dla mnie to było obleśne.-rzuciłam oschle i poszłam w drugą stronę. Nie szedł już za mną.
Tak na prawdę nie myślałam, że uda mi się Go od siebie odstraszyć. Chodziłam bez celu po miasteczku.
Ciągle słyszałam Jego głos : "Jess jest chora, a ja nie chcę być następny. Więc chcę się z kimś innym
poprzytulać.", "I jak Ci było.? Cudownie.". Czemu On musi być takim masochistą.? Nie wiem jak długo
chodziłam bez celu. Nagle zatrzymał się przy mnie jakiś samochód. Czarny van Mike.
-Hej.! Bella.? Słyszysz mnie.?-spytał zszokowany. Dopiero po chwili się ocknęłam.
-O, Mike.! Hej, przepraszam. Zamyśliłam się.
-Wsiadaj. Odwiozę Cię do domu.-powiedział otwierając drzwi.
-Nie sądzę żeby to było teraz miejsce, w którym chcę przebywać. Możesz mi tylko powiedzieć, która jest
godzina.?
-Jest po jedenastej. Wsiadasz czy nie.? Bo mam randkę z Jess i ...-przerwałam mu w połowie zdania.
-Czy Ty właśnie powiedziałeś, że masz randkę z Jess.?
-No, tak. Coś nie tak.?-moje pytanie zbiło go z pantałyku.
-Mmm... Nie, wszystko ok. Wiesz co, mógłbyś mnie jednak odwieźć do domu.?-uśmiechnęłam się sztucznie.
-Jasne. Wsiadaj.-otworzył drzwi. Wsiadłam do vana. Cały samochód wypełniała okropna woń potu. Niestety
musiałam wytrzymać. Po jakiś 10 minutach byliśmy przy moim domu. Mike jeździł dużo wolniej niż Rose albo
On. Gdy już wysiadałam zatrzymała mnie dłoń Mike.
-Bello, co byś powiedziała na kino. Ty i ja. Jutrzejszy wieczór. Hmm.?
-Jutro jest niedziela, tak.?

background image

12

-No.-przyciągnął mnie jednym ruchem do siebie. Nasze twarze dzieliło 5 centymetrów.
-Mike.! Przestań.! Weź te łapy. Nie wiem, zastanowię się. Dam Ci odpowiedź jutro. Cześć.!-rzuciłam
i wyszłam z samochodu. Jak on śmie.? Jest taki jak...Edward. No nie.! To się wymyka z pod kontroli.
Cały czas o Nim myślę. Gdy weszłam do domu od razu na szyję rzuciła mi się Esme.
-Gdzie byłaś kochanie.?-spytała zszokowana.
-Mmm... Przecież, mówiłam Jasperowi, że idę się przejść.
-Tak, ale Bella to było pięć godzin temu.-usprawiedliwił się chłopak idąc po schodach.
-Bardzo Was przepraszam. Musiałam coś przemyśleć, a potem spotkałam Mike i tak jakoś.
Jeszcze raz przepraszam.-mówiąc to przytuliłam kochaną Esme.
-No już dobrze. Czy Ty coś w ogóle dziś jadłaś.?-zapytała. W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową.-Tak
też myślałam. Idź się przebierz i chodź coś zjeść.-mówiąc to wepchnęła mnie na schody.
Zrobiłam to o co poprosiła mnie Esme. Cały czas zastanawiałam się dlaczego Jess się umówiła z Mikem.
Przecież jest z Edwardem, nie.? Postanowiłam się czegoś dowiedzieć. Po śniadaniu w domu zostali tylko
chłopcy i ja. Powoli usiadłam na sofie między Emmettem a Jasperem.
-Hej, mam pytanie.
-Wal.!-uśmiechnął się Emm.
-Czy Edward nie jest już z Jessicą.?-spytałam skromnie.
-Co Ci przyszło do głowy.? Przecież wczoraj się jeszcze...-przerwałam mu.
-Tak, całowali się. No właśnie. Dzisiaj Mike mi powiedział, że umówiła się z nim. Dziwi mnie to. Skoro jest
z...-nie dane mi było dokończyć.
-CO.? Jess jest na randce z tym padalcem.?-do salonu wbiegł zły Edward.
-Hej. Spokojnie. Mówię to co słyszałam. Nie wiem czy to prawda. Z resztą to nie moja sprawa.-rzuciłam
patrząc w telewizor, w którym leciał jakiś mecz.
-Tak. Racja. Nie Twoja sprawa.! Więc lepiej się nią już nie interesuj.!-rzucił. Nie, nie wytrzymam.
Wstałam i zaczęłam się na Niego drzeć.
-Tak, nie moja sprawa. Chociaż jeśli Ty całujesz mnie i leżysz u mnie w łóżku, to dlaczego Jessica nie może
iść na randkę z Mikem.?
-Co.? Całowaliście się.? Byłeś z nią w łóżku.?!-powiedział zszokowany Emmett.
-Tak. Gdyby nie Jasper, nie wiem co jeszcze by zrobił. Ale cóż. TO NIE MOJA SPRAWA.! Prawda
Edwardzie.?-krzyknęłam wychodząc z salonu. Wbiegłam do swojego pokoju. Mimo, że ją i salon dzieliło
piętro i kilka grubych ścian słyszałam całą kłótnię.
-Co Ty sobie wyobrażasz.?-krzyczał zazwyczaj opanowany Jasper.-Najpierw się do Niej tulisz, potem
jesteś z Jess, a pod jej nie obecność znów chcesz być przy Belli. Czy Ty nie wiesz, że ludzie mają
uczucia.?! Nie tylko Ty.!
-Boże, co ja zrobiłem. Ja ją krzywdzę...
-No brawo.!-wtrącił się Emm.-Jak mogłeś się jej wpakować do łóżka.? Chłopie.!-zaczął się wydzierać. Nie,
już nie mogę. Nie chcę tego słuchać. Rzuciłam się na łóżko, zakrywając głowę poduszką. Łzy sam pociekły mi
po policzkach. Po jakiej godzinie postanowiłam zadzwonić do Mike.
-Halo.?
-Mike.? Hej, sory, że przerywam randkę. Ale chcę tylko powiedzieć, że z jutrzejszego wypadu nici. Sory,
mam dużo rzeczy na głowie.-powiedziałam rozłączając się. Nagle do drzwi ktoś zapukał. Uchylił lekko je.
Kto.? Edward.

background image

13

-Mogę.?
-Nie. Sory, ale muszę coś zrobić, więc jeśli możesz to...-nie dokończyłam bo drzwi się zatrzasnęły. Zniknął.
A ja tak szczerze powinnam Go wysłuchać. Wybiegłam z pokoju i zapukałam do Jego drzwi."Odejdź".
Tylko tyle usłyszałam, bo swoją uwagę zwróciłam na to by się nie rozpłakać. Świetnie, jakbym to mało łez
przez Niego wylała.

background image

14

Impreza


BPOV

-Dosyć tego.!-krzyknął Charlie podczas sobotniego śniadania.-Bella możesz mi wytłumaczyć, dlaczego
Ty i Edward nie spędzacie ze sobą czasu.? Dlaczego całymi dniami albo siedzisz sama w pokoju albo
wychodzisz na długie spacery.?
-Oj, tato. Nie chcesz tego wiedzieć.
-Właśnie, że chcę.! Nie rozumiem tego waszego zachowania. Jeśli jesteście w tym samym pomieszczeniu
to albo się do siebie nie odzywacie albo któreś z was wychodzi. O co w tym wszystkim chodzi.?-wydawał się
być zmartwiony.
-Ok. Nie wiem jak wam to powiedzieć.-spojrzałam na Edwarda. Z ruchów Jego ust wyczytałam "Błagam,
nie mów im o łóżku i pocałunkach".-Chodzi o to, że...No nie. Nie wiem jak to ująć.
-Chodzi o to, że nie mamy wspólnych tematów.-wtrącił Edward.
-Ale to nie powód żeby się do siebie wcale nie odzywać. A jak odzywać to tylko kłócić.-odszczeknął się
Charlie.
-Mam pomysł. Będzie teraz długi weekend. Cały tydzień wolnego. Bella, zaproś Alice i Rosalie i pojedźcie
w szóstkę pod namiot.-wtrąciła Esme.
-Ale...-jęknął Edward.-Ja mam plany na ten czas...
-Hmm...Pomyślmy...Jess.?-rzuciłam sarkastycznie.
-Hej.! Spokój.! Żadnego ale, Edwardzie. Musisz odwołać to co zaplanowałeś. Wyjeżdżacie pojutrze, jasne.?-
widać było, że Esme nie znosi odmowy.
-Tak, dobrze.-odparliśmy wszyscy. Po śniadaniu poszłam do pokoju skontaktować się z dziewczynami.
Potem zeszłam na dół. Okazało się, że znów nie ma Esme i Charliego. W salonie siedzieli Emmett i Jasper,
jak zwykle oglądając jakiś mecz.
-I co, dziewczyny jadą.?-spytał Emm.
-Ta, są wniebowzięte.-uśmiechnęłam się.-Nie to co ja.-dodałam po cichu do siebie.
-Hej, nie będzie tak źle.-uśmiechnął się Emm.-My też tam będziemy, więc nic złego nie powinno się stać.
-Ta. Módlmy się o to. To jak zaplanujemy nasz wolny czas.?Hmm... Pomyślmy. Na pewno połowę wolnego
czasu chcecie spędzić z dziewczynami...
-Tak. To dobry pomysł.-uśmiechnął się Jasper.-Czy jest tu gdzieś w okolicy jakiś aqua park albo coś w tym
stylu.?
-Ta, jest aqua park ale jakieś sto kilometrów drogi stąd.
-Sto kilometrów.? Hmm... To nie tak daleko. No czyli już mamy dwa punkty. Czas wolny i basen. Co wy na...-
nie dane mu było dokończyć. Do salonu wszedł Edward.
-Co wy na wypad do klubu.? Mamy się poznać. A najlepiej poznaje się przy...-teraz to Jemu przerwano.
-Przy czymś mocniejszym.-zaśmiał się Emm.-Jestem za.Jasper.?
-Ta. To dobry pomysł. Bells.?-spojrzał na mnie znacząco.
-Za. Ale tylko...-przerwano mi.

background image

15

-Hej, a może to nie my wyjedziemy tylko Charlie i Esme. Hmm.?-zaproponował Emmett.
-Hmm... Myślę, że przydałby im się czas wolny.-zaśmiał się Edward.-Co Ty na to Bella.?-spytał. Co.? Czy On
się do mnie odezwał.? I to po imieniu. Coś mi tu nie gra...
-Myślę, że to wspaniały pomysł. Niech odpoczną od codziennego życia.-mówiąc to wstałam i poszłam
na schody.
-Hej.! A Ty dokąd.?-zapytał Jasper.
-Idę zadzwonić do Charliego.-powiedziałam i wyszłam z pokoju. Po jakiś pięciu minutach ktoś zapukał
do drzwi.
-Proszę.-powiedziałam. Do pokoju wszedł Edward i usiadł koło mnie na łóżku. Byliśmy bardzo blisko siebie.
Moje serce dało o sobie znać. Znów zaczęło bić szybciej.
-Bello, co o mnie myślisz.?-spytał skromnie.
-To bez znaczenia.-palnęłam bez namysłu.
-No właśnie ma znaczenie. Wiesz dlaczego Esme jest taka smutna.? Przez nas. Przez to, że się nie
dogadujemy. Inaczej to sobie wyobrażała.
-To dlatego chcesz wiedzieć.?-spytałam patrząc Mu w oczy. Jako odpowiedź kiwnął potwierdzająco głową.-
Hmm... Wiesz, wydajesz się całkiem miły jeśli nie jesteś w towarzystwie Jess. Ale jak jesteśmy sami to...to
robisz się zupełnie inny. Zachłanny, arogancki i pożerasz mnie wzrokiem. I...-urwałam.
-Krępuje Cię to jak na Ciebie patrzę.?-uśmiechnął się sam do siebie.
-Tak. Trochę tak. Wiesz nie jestem przyzwyczajona do tego, że...Że jakiś chłopak mi się przygląda.
Nigdy nikt mi się nie przyglądał tak jak Ty.-dodałam skromnie. Czułam jak robię się czerwona.
-Słodko się rumienisz.-powiedział dotykając delikatnie palce mój policzek. Zadrżałam.
-Przepraszam. Nie powinienem.-powiedział zabierając palec. Po chwili wyszedł z pokoju.
-Nic się nie stało.-powiedziałam do siebie. Po jakiś 2 godzinach do domu wrócili Esme i Charlie.
Gdy zaproponowaliśmy im naszą wersję tygodnia, zgodzili się bez namysłu. Potem poszli się pakować.
Koło godziny siedemnastej wyjechali z domu. Gdy zamykałam drzwi chłopcy zastawili mi drogę.
-O co chodzi.? Jeśli mogę wiedzieć...-spytałam zszokowana.
-Słuchaj.-zaczął Jasper.-Nie ma starszyzny. Chata wolna. Więc.?-uśmiechnął się znacząco.
-Więc chcemy zrobić bibę.!-zaśmiał się Emmett.-Mówimy Ci to godzinę przed bo wiemy, że dziewczyny
muszą się uszykować i takie tam. Więc.?-uśmiechnął się.
-Czyli mam rozumieć, że mam się przebrać i wszystko uszykować, tak.?-zagotowało się we mnie.
-Nie..-odpowiedział Jasper.-My się wszystkim zajmiemy. No. Leć.! Przebierz się.-uśmiechnął się.
-Serio.? Poradzicie sobie.?-zakpiłam.
-Bello, nie mamy dwóch lat. Po za tym, już nie raz robiliśmy imprezy.-uśmiechnął się łobuzersko Edward.
Popchnął mnie ręką w stronę schodów. Zrobiłam co chcieli. Nigdy się jeszcze tyle nie szykowałam.
Umyłam i wysuszyłam włosy. Zostawiłam rozpuszczone, bo tak według Alice było mi ładniej. Ubrałam czarną
bluzkę w różowe paski na ramiączkach i krótkie, czarne spodenki, do tego baleriny. Około osiemnastej
piętnaście ludzie zaczęli się schodzić. Jakieś pięć minut później postanowiłam zejść na dół. Otworzyłam
drzwi i wzięłam wdech.
-Raz się żyje.-pomyślałam. Zeszłam na dół. Na początku nic się nie działo. Ale po chwili patrzyli się na mnie
chyba wszyscy goście. Postanowiłam jednak nie iść. Już byłam przy drzwiach sypialni, gdy ktoś złapał mnie
za rękę.
-Hej.! A Ty gdzie.?-uśmiechnął się. Było tak ciemno, że było widać tylko Jego zęby.

background image

16

Ale ja wiedziałam kto to był. Edward. Poznałam po cudownym głosie.-Przecież, impreza dopiero się zaczęła.
Coś się stało.?-posmutniał.
-Yyy...Nie, tylko wszyscy się na mnie gapią.
-Dziwisz się.?-zaśmiał się.-Wyglądasz prze...-przerwałam Mu.
-Błagam nie kończ.-poczułam jak robię się czerwona.
-No, dobra. Ale chyba wiesz co chciałem powiedzieć. No.! Nie daj się prosić. Chodź na dół.-uśmiechnął się
znów.-Więc, jak będzie.?
-Hmm...No dobra. Chodź.-próbowałam wyrwać rękę z Jego uścisku ale tylko mocniej ją ścisnął.
-To Ci chyba nie przeszkadza, prawda.?-przejechał palcem po wewnętrznej części mojej dłoni. Przeszedł
mnie przyjemny dreszcz.
-No nie. Ale wiesz co sobie pomyślą ludzie. Po za tym jesteś z Jess. Nie mam zamiaru się z nią kłócić.-
w końcu udało mi się wyrwać rękę.-No, chodź.-powiedziałam i udałam się w stronę schodów. Nie usłyszałam
Jego kroków. Odwróciłam się by sprawdzić co się stało. Edward stał przy drzwiach i patrzył się na mnie
z nieodgadnioną miną.
-Coś się stało.?-zszokowało mnie Jego zachowanie.
-Nie, tylko...-przerwał. Podchodził do mnie powoli, biorąc głęboki wdech. W końcu przycisnął mnie do ściany,
a sam przysunął się do mnie.-Jesteś taka...piękna.
-Edward, błagam. Mówiłam już, że wolę jak tam nie mówisz.
-Ale ja tylko stwierdzam fakt. Dobra, jak nie chcesz tego słuchać to chodź.-mówiąc to znów wziął mnie
za rękę i zeszliśmy na dół. Po chwili zobaczyłam Rose i Alice.
-O cholera.! Wyglądasz ślicznie.-uśmiechnęła się Rose.
-Dzięki.-odpowiedziałam zszokowana. Po jakiś piętnastu minutach przyszli Angela z Erickiem. Usiedliśmy
w salonie i zaczęliśmy rozmawiać. Nagle zaczęła lecieć wolna piosenka. Eric porwał Angelę do tańca.
Spojrzałam na parkiet. Byli tam już Emmett z Rosalie, Jasper z Alice, wiele innych par i...Edward z Jessicą.
Znów ogarnęła mnie wielka chęć oderwania jej głowy. Ale nie. Nie zrobię tego Edwardowi. Po chwili znowu
zaczęła lecieć wolna piosenka. Podszedł do mnie Eric.
-Mogę panią prosić.?-uśmiechnął się.
-Mmm... Nie chcę Cię zabić.-zaśmiałam się. Popatrzył na mnie znacząco.-No dobra.-odparłam i wstałam.
Tańczyliśmy na uboczu. Nagle zauważyłam Edwarda stojącego przy ścianie i patrzącego na Erica ze złością.
Po chwili zaczął iść w naszą stronę.
-Odbijamy.-mruknął i "przejął" mnie od Erica. Gdy poczułam Jego dłoń na tali moje serce znów zaczęło bić
szybciej. Tańczyliśmy normalnie, lecz po chwili coś się zmieniło. Chłopak zrobił się zachłanny. Przyciągnął
mnie do siebie i zaczął się nade mną nachylać. Jego twarz od mojej dzieliło kilka centymetrów. Już byśmy
się pocałowali ale przerwał nam piskliwy głos.
-Hej.! Odbijamy.!-krzyknęła.
-Jess...-szepnął smutno.
-Ależ oczywiście. Edward, sądzę że to ona powinna stanowić dalszą część tego co chciałeś...Nie ważne.-
uśmiechnęłam się kwaśno. Poszłam do kuchni. Musiałam...Nie chciałam na to patrzeć. Dlaczego On to robi.?
Z rozmyślań wyrwał mnie Mike.
-Hej Bella.!-zaczął iść w moją stronę.-Czemu nie tańczysz.?
-Zmęczyłam się.-mówiąc to usiadłam na jednej z szafek kuchennych.
-Hmm... Może to Ci poprawi humor.-szepnął, delikatnie całując moją szyję. Nie byłam w stanie go

background image

17

odepchnąć. Nagle jego usta zaczęły iść w górę. Całował mnie po linii szczęki, po policzku i ruszył w stronę
ust. Wyrwałam się.
-Mike, myślę że to nie odpowiedni pomysł. Przepraszam.-powiedziałam i chciałam wyjść z kuchni gdy
wpadłam na Edwarda.
-Hej Mike. Myślę, że tym razem nic nie wygrasz...-zakpił.
-Tu nie chodzi o żadną wygraną.-odszczeknął się chłopak.
-A o co.? Nie wmówisz mi, że ją kochasz.-zaśmiał się.
-Przestańcie.!-krzyknęłam wybiegając z kuchni. Wchodziłam już do sypialni kiedy zatrzymała mnie czyjaś
ręka.
-Co Ty robisz.?-spytał.
-Idę spać. Więc mnie puść.
-Nigdzie nie idziesz.-powiedział ciągnąc mnie w stronę schodów.
-Czego Ty ode mnie chcesz.?-krzyknęłam wyrywając rękę.-Po co ja tam na dole.? Beze mnie bawisz się
lepiej więc...
-Chcę po wkurzać jeszcze Mike.-uśmiechnął się. Co za palant.! Faceci to jednak idioci. Wszystko jak jakieś
wyścigi.-A po za tym chciałbym jeszcze raz z Tobą zatańczyć. Wyglądasz dziś tak...uroczo.
-Przestań, bo zbiera mi się na wymioty.-tu akurat skłamałam.-Idź mów to Jess a nie mnie. Cześć.-
powiedziałam wchodząc do pokoju. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamę i usiadłam na łóżku. Nie wiem
ile tak siedziałam. W końcu zmorzył mnie sen.

Szłam z kimś za rękę przez las. Bardzo ciemny las. W końcu zatrzymaliśmy się na jakiejś polance.
Była cudna. Pełna ślicznych kolorowych kwiatów. Przez delikatne słońce wyglądały jeszcze ładniej.
Niestety nadal nie wiedziałam z kim idę. Nagle moje oczy przysłonił jakiś materiał.
-Bello.-szepnął Ktoś.-Chodź ze mną.
-Hej, kim jesteś.?-spytałam oszołomiona.
-To nie jest ważne.-powiedział i pociągnął mi za sobą. Szliśmy tak chwilę. Nagle się zatrzymaliśmy.
Materiał zsunął się z moich oczu. Zobaczyłam koc, świece, jedzenie. Łzy poleciały mi po policzkach.
Obróciłam się i zobaczyłam...Edwarda. Stał i uśmiechał się do mnie słodko. Ujął moją twarz stanowczo
w obie dłonie. Zaczął się nade mną pochylać. Nasze usta dzieliło kilka milimetrów. Nagle coś wyskoczyło
zza krzaków i skoczyło na Edwarda.

-Nie.!-krzyknęłam i obudziłam się.

Na moim czole wystąpił pot i trzęsłam się ze strachu.

Po chwili do pokoju przybiegł Edward.
-Hej, wszystko w porządku.?-spytał się a w Jego oczach zagościła czułość.
-Tak. Chyba tak.-odpowiedziałam nadal się trzęsąc. Podszedł do mnie i przytulił.
-Już dobrze. Ciii...Już wszystko w porządku. To tylko sen.-powiedział, po czym pocałował mnie w czoło
i mocniej przytulił. Nagle do pokoju wpadła Jess. Chciałam się wyrwać ale On mi na to nie pozwolił.
-Eee...Co wy to robicie.?-spytała zła.
-To nie najlepszy pomysł na pogawędkę Jess. Wyjdź.-powiedział sucho.
-Że co proszę.?-krzyknęła. Chłopak odsunął się ode mnie, wstał i podszedł do niej.
-Wyjdź.-powiedział powoli po czym wypchnął ja z pokoju. Zamknął drzwi i podszedł do mnie. Znów mnie

background image

18

objął.-Już dobrze. Jestem przy Tobie. O nic się nie martw.-powiedział kołysząc się lekko na boki.
W Jego objęciach czułam się bezpieczna. Siedzieliśmy tak nie odzywając się do siebie. Było nam dobrze
w ciszy. Nie wiem kiedy zasnęłam w objęciach Morfeusza... Było tak cudownie...

background image

19

Zwrot akcji

BPOV

Rano obudziłam się wypoczęta. Zupełnie zapomniałam o koszmarze. Pamiętałam o tym, że był przy mnie
Edward. Podniosłam się na łokciu i zobaczyłam Go. Siedział na fotelu. Patrzył na mnie. Jego oczy wyglądały
jak dwa szkiełka.
-Dzień dobry.-podchodząc do mnie uśmiechnął się i usiadł na łóżku.-Jak się spało.?
-Dobrze.
-Dlaczego tak krzyknęłaś.? Wtedy. Boże, myślałem, że ktoś chce Ci coś zrobić. Tak się przestraszyłem.
-Miałam zły sen. Właściwie koszmar. Czekaj...Bałeś się o mnie.?-spytałam zszokowana. Może czuje to co ja.
Nie... To niemożliwe. Przecież jest z Jess.
-Eee...Tak. A i przepraszam Cię za Jessicę.
-Nie przepraszaj. Szczerze mówiąc też bym tak zareagowała, gdyby mój chłopak przytulał się z inną...
-Byłabyś zazdrosna.?
-A Ty nie byłbyś zazdrosny, gdyby Jess przytulała innego.? Na przykład Mike.?
-Nie. Nie byłbym zazdrosny.
-Żartujesz,prawda.?-zszokowała mnie Jego odpowiedź.
-Hmm...Nie. Mówię serio.-uśmiechnął się pod nosem.-Dobra, nieważne. Dziś chcemy się wybrać do tego aqua
parku, jedziesz.?-Jego zalśniły tak, że nie mogłam odmówić.
-Czemu nie. Yyy...tylko jest problem... Nie mam stroju kąpielowego.
-Chyba sobie żartujesz.?-zaśmiał się. Na moich ustach też pojawił się uśmiech.
-Nie. Wyrosłam ze wszystkich.-uśmiechnęłam się.
-Hmm...No cóż. Będziemy musieli jakiś kupić. Dobra mam pomysł. Ty się ubierz, ja Ci zrobię śniadanie i jak
będziemy jechać na basen to wstąpimy do jakiegoś sklepu. I co Ty na to.?
-A Jasper i Emmett.?-przeraziła mnie myśl, że będę musiała się im pokazywać w strojach.
-Poszli jakąś godzinę temu po dziewczyny. Pojadą cabrioletem Rose. A my moim volvo. Dobrze.?
-No dobra. No to spadaj z mojego pokoju.-zaśmiałam się.-A i dziękuję Ci za wczoraj.
-Nie ma sprawy.-przytulił mnie.-A...Bella, chciałbym Cię przeprosić za to co palnąłem. To o tym, że chciałem
po wkurzać Mike. To była nieprawda. Jeszcze raz przepraszam.-zawahał się.-No to idę.-powiedział
i wyszedł z pokoju.
-Nie ma za co.-uśmiechnęłam się pod nosem. Zrobiłam to o co mnie poprosił Edward. Jakieś dziesięć minut
później byłam na dole i jadłam śniadanie. Potem poszłam wziąć prysznic i się przebrać.
Okazało się, że Edward spakował już wszystkie potrzebne nam rzeczy:klapki, ręczniki, itp.
Koło godziny trzynastej wyjechaliśmy. Przez całą opowiadał mi jakieś dowcipy i anegdoty. Śmialiśmy się
do płaczu. Gdzieś koło czternastej byliśmy w wielkim centrum handlowym.
-No to idziemy na zakupy.!-zaśmiał się.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz.? Ja i zakupy w takim centrum.? O nie...-już chciałam wychodzić kiedy
zatrzymała mnie Jego dłoń.
-Nie żartuje.-zrobił poważną minę, która to potwierdziła.-Piękny strój dla pięknej dziewczyny. No, chodź.-
powiedział i pociągnął mnie w stroję jakiegoś sklepu ze strojami. Przymierzyłam chyba dwadzieścia stroi.

1

-

background image

20

Tak.! Bingo.! To jest ten.-uśmiechnął się znów pożerając mnie wzrokiem. Poczułam jak robię się czerwona.
Weszłam do przebieralni a On za mną. Odwrócił mnie do siebie i położył dłonie na tali. Przyciągnął mnie do
siebie.
-Bella...Jesteś piękna...-szepnął i wpił się w moje usta. Cała silna wola zniknęła gdy nasze usta się zetknęły.
Najpierw całowaliśmy się normalnie ale po chwili coś się zmieniło. Usta chłopaka zrobiły się bardziej
zachłanne, a palce wolnej dłoni wplótł mi we włosy. Całowaliśmy się tak chwilę. Gdy myślałam, że zemdleję
odczepił się ode mnie i spojrzał złowrogo.
-Powinna byłaś mnie odepchnąć.-powiedział smutno.
-Eee...Przepraszam.-odpowiedziałam. Po chwili wyszedł z przebieralni. Przebrałam się i wyszłam. Wziął ode
mnie strój i poszedł do kasy.
-Mogę sama zapłacić.-powiedziałam gdy Go dogoniłam.
-Zrobię co za Ciebie.-uśmiechnął się. Nie rozumiem tego faceta. Najpierw mnie uwodzi, potem całuje,
następnie żałuje, a potem znów uwodzi. Czy wszyscy faceci są tacy.? Ehh... Bez słowa wyszliśmy ze sklepu
i doszliśmy do samochodu. Gdy jechaliśmy już na basen, Edward przerwał ciszę.
-I jak było.?-Jego pytanie zbiło mnie z pantałyku.
-Co jak było.?
-Podobało Ci się jak Cię całowałem.?-uśmiechnął się pod nosem.-Bo mi...bardzo.
-Mi...też.-uśmiechnęłam się do siebie. Po chwili spostrzegłam, że jesteśmy na miejscu a na parkingu czeka
nasza paczka. Gdy wysiadłam z samochodu podszedł do mnie i objął w tali. Tak do nich doszliśmy.
-Hej.! Długo czekacie.?-uśmiechnęłam się do nich. Żadne nie patrzało na moją twarz. Wszyscy patrzyli
na dłoń Edwarda na mojej tali. Po chwili Rose podniosła wzrok. No wreszcie.
-Yyy...Nie, czekamy tylko chwilę. Dopiero przyjechaliśmy.
-To co.? Idziemy.?-zaśmiała się Alice. Poszłyśmy do przebieralni.
-O cholera.! Gdzie kupiłaś sobie taki zarąbisty strój.?-spytała Rosalie.
-Hmm... Nie wiem jaki to był sklep. Edward mnie tam zaciągnął.-oczy moich przyjaciółek z orbit.
-Czy Ty i On...no wiesz...Hmm.?-zapytała
-Yyy... Raczej nie...-skłamałam. Niestety.-Kurde, zostawiłam w torbie ręcznik. No cóż.-westchnęłam.
Po jakiś dziesięciu minutach wyszłyśmy na basen. Chłopcy czekali na nas przy przebieralni. Emmett i Jasper
jak zwykle dorwali swoich dziewczyn. A Edward mnie.
-Eee... Mam pytanie. Nie powiedziałeś nic chłopakom, nie.?
-Nie. A Ty dziewczynom.?-w odpowiedzi pokręciłam przecząco głową. Chłopak się uśmiechnął.-No to mamy
mały sekrecik.-uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Potem poszliśmy na wielką zjeżdżalnie.
Bałam się ale oczywiście nie powiedziałam Mu tego. A On i tak usiadł ze mną i zjechaliśmy razem.
Bawiliśmy się świetnie prawie cały dzień na basenie. Niestety przyszedł na nas czas.
-Eee...Edward nie dałeś mi ręcznika.
-Ups...Dobra, poczekaj chwilę.-powiedział po czym wszedł do szatni. Po chwili wyszedł z ręcznikiem.-
Proszę.-powiedział i dał mi ręcznik.-Do zobaczenia za chwilę.-uśmiechnął się delikatnie i zniknął.
Poszłam się przebrać. Po jakiś dwudziestu minutach wyszłyśmy z dziewczynami z przebieralni.
Od razu wsiedli do samochodu i pojechali. Znów zostaliśmy z Edwardem sami.
-Gdzie teraz pani rozkaże.?-uśmiechnął się otwierając mi drzwi.
______________________________________________________________

1

-

http://www.lianasims2.net/preview.php?cat=fashion&id=168&age=Adult&section=Swimwear

background image

21

-Tam gdzie pan zechce.-odwzajemniłam uśmiech wsiadając do samochodu. Byłam na tyle zmęczona dniem,
że zasnęłam w samochodzie. Obudziłam się gdy ktoś mnie niósł. Otworzyłam oczy. Było ciemno ale
zorientowałam się, że to Edward.
-Edward.? Postaw mnie na nogi.-powiedziałam się cicho.
-Spokojnie. Nikogo nie ma w domu...Zaniosę Cię tylko do pokoju. Wyglądasz jakbyś miała paść.-zaśmiał się.
Jak powiedział tak zrobił. Gdy byliśmy w pokoju ocucił mnie.
-Bella, weź prysznic i się połóż spać. Chyba, że ja mam to zrobić.-uśmiechnął się łobuzersko.
-Dobra, już idę.-powiedziałam zaspana. Wstałam i poszłam pod prysznic. Woda nie pomogła mi się ocucić.
Wręcz przeciwnie. Zrobiłam się bardziej senna. Gdy wyszłam z łazienki poczułam jak sucho mam w gardle.
Poszłam na dół. W kuchni siedział Edward. Gdy tylko weszłam znów zaczął pożerać mnie wzrokiem. No tak.
Pidżama.
-No wiesz, tak zazwyczaj skonstruowane jest kobiece ciało. Gdybym mogła zostawiłabym je na górze
i przysłała same gardło.-zaśmiałam się.
-Nie, spoko. Już się przyzwyczaiłem do Twojej pidżamy.
-Nie sądzę. Patrzysz na mnie jakbyś mnie pierwszy raz widział na oczy. Co.? Mam coś na twarzy czy co.?
-Nie. Ale jeśli stoi przede mną piękna dziewczyna do patrze.-uśmiechnął się pod nosem.-Co.? Też nie
możesz spać.?
-Nie, tylko zaschło mi w gardle i przyszłam się napić.-mówiąc to nalałam sobie do szklanki wody i wzięłam
łyka. Gdy w końcu ugasiłam swe pragnienie postanowiłam wyjść z kuchni.
-Dobranoc.-szepnęłam i pocałowałam Edwarda w policzek.
-Ta. Kolorowych snów.-zaśmiał się. Wyszłam z kuchni i poszłam na schody. Zasnęłam od razu. Ocknęłam się
było ciemno. Spojrzałam na zegarek. Była już druga. Postanowiłam się przespać. Znowu przyśnił mi się
ten sam koszmar i tak samo na niego zareagowałam.
-Nie.!-krzyknęłam i się obudziłam. Po chwili ktoś mnie przytulił.
-Już dobrze. Cii... Jestem przy Tobie.-powiedział kołysząc lekko. Od razu rozpoznałam kto to. Ten głos.
Ten zapach.
-Edward.?-zadałam to pytanie chociaż i tak wiedziałam, że to On.-Co Ty tu robisz.?
-Siedzę. Patrzę. A teraz Cię tulę.-powiedział powoli.-Nie przeszkadza Ci to chyba.?
-Nie, ale powinieneś iść spać. A może już spałeś. O kurde.! Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić.
-Nic się nie stało. Nie spałem jeszcze. Postanowiłem sprawdzić co u ciebie i wtedy krzyknęłaś. Znowu ten
sen.?-w odpowiedzi pokiwałam głową.-Ten sam.?-wyglądał na zszokowanego.
-Niestety ten sam...-westchnęłam.-No cóż. Jeszcze raz przepraszam. Chyba pójdę już spać.-powiedziałam
i położyłam się z powrotem pod kołdrę. Będąc na krawędzi snu i jawy poczułam jak Edward kładzie się
za mną na łóżku i przytula do mnie. Poczułam błogi spokój. Zasnęłam od razu.

background image

22

Horror

EPOV

Dlaczego.? Dlaczego Ona jest taka...idealna.? Dlaczego działa na mnie inaczej niż inne.? Dlaczego gdy Ją
widzę w miejscu gdzie jest serce czuję jak robi się gorąco.? Dlaczego Emm i Jasper mogą z Nią normalnie
rozmawiać.? Nie znam na żadne z tych pytań odpowiedzi. Cóż, nie mogę Jej skrzywdzić. Gdy położyłem się
przy Niej wtedy, po przyjeździe z basenu, chciałem powiedzieć Jej co do Niej czuję. Ale nie mogłem. Po
jakiś pięciu minutach spała. Podniosłem się delikatnie i złożyłem na Jej czole, powiekach i nosie pocałunki.
Gdy zbliżyłem się do ust głos w mojej głowie kazał mi iść ale nie posłuchałem go. Obrysowałem językiem
kontur Jej ust. Po chwili złożyłem na nich delikatny pocałunek. Wyszedłem z Jej pokoju. Następnego dnia
zostawiłem w kuchni tylko kartkę.

Wyjechałem z Jessicą. Wracam w piątek. Jeśli Charlie i Esme będą dzwonid i powiedzą, że wracają wcześniej zawiadomcie
nas.
Edward

Wiedziałem, że ranię tym Bellę ale stwierdziłem, że tak będzie dla Niej lepiej. Nie chciałbym Jej
skrzywdzić. Jest taka piękna, delikatna i ...Dobra. Koniec. Odchodzę od rzeczy. Co do liściku, nie napisałem
prawdy. To znaczy napisałem ale nie do końca prawdę. Zgadzało się o że wyjeżdżam z Jess oraz to, że
wracam w piątek. Nie prawdą było to, że spędzę z nią ten cały czas. Postanowiłem ją zabrać na jednodniową
wycieczkę. Oczywiście bez spania. Byłem już świadom do czego Jessica była zdolna. O godzinie szóstej
wyjechałem po nią. Gdy tylko po nią przyjechałem skakała ze szczęścia. A mnie aż mdliło. Ale musiałem
podtrzymywać wersję, że jestem jej "chłopakiem". Jasne... Ale wracając do tego co się wydarzyło później.
Zabrałem ją na wycieczkę w góry. Chodziliśmy tam jakieś 3-4 godziny. Na moje szczęście Jess się potknęła
na samym końcu i musiałem ją odwieźć do domu. Cieszyłem się jak dziecko.! Odwiozłem ją i pojechałem
do jakiegoś hotelu. Wziąłem jakiś pokój i zaniosłem tam torbę. Potem postanowiłem wybrać się na miasto.
To było jakieś małe miasto niedaleko Forks. Chodząc po ulicach, uświadomiłem sobie, że czegoś, a raczej
kogoś mi brakuje. Bez chwili namysłu wsiadłem w samochód i pojechałem pod nasz dom. Wszedłem
normalnie, mając nadzieję, że jeszcze śpi. Nie myliłem się. Gdy wszedłem do Jej pokoju ujrzałem
najpiękniejszą dziewczynę. Nie, najpiękniejszą kobietę na całym świecie. Jej włosy pachnące szamponem
truskawkowym, porozrzucane były po poduszce. Na Jej twarzy gościł spokój. Jej piękne malinowe usta były
lekko rozchylone. -Boże, jaka Ona piękna.-pomyślałem. Podszedłem do Jej łóżka i usiadłem koło Niej.
Momentalnie chwyciłam moją rękę. Zrobiło mi się gorąco na sercu. Siedziałem tak jakieś pół godziny,
gdy usłyszałem nadjeżdżający samochód. Cholera... Podniosłem się i delikatnie odłożyłem Jej dłoń na
kołdrze. Spojrzałem na Nią. Była taka śliczna. Nachyliłem się i złożyłem delikatny pocałunek na Jej ustach.
Potem wyszedłem i poszedłem do swojego pokoju. Wziąłem trochę kasy. Na dole napotkałem na Emmetta,
który oglądał jakiś mecz.
-Hej.! A co Ty robisz w domu.?
-Nie no, fajnie się wita brata. Przyjechałem po trochę kasy, bo nie mogłem znaleźć nigdzie bankomatu.
Dobra, lecę. Nara.-rzuciłem. Wyszedłem z domu i odjechałem...

background image

23




BPOV

Dzień po wyjeździe na basen, w kuchni, na stole zastałam tylko małą kartkę.

Wyjechałem z Jessicą. Wracam w piątek. Jeśli Charlie i Esme będą dzwonid i powiedzą, że wracają wcześniej zawiadomcie
nas.
Edward

Wyjechał z Jess.? Po tym wszystkim co między nami zaszło.? Jak On mógł.? Czy każdy facet jest taki
sam.? Tak też przez resztę tygodnia popadłam w małą depresję. Nie robiłam nic co przypominało mi
Edwarda. A że praktycznie wszystko mi Go przypominało nie robiłam nic. Siedziałam całymi dniami w pokoju.
Okna były pozasłaniane, więc nie byłam w stanie powiedzieć czy jest dnień czy już noc. Nadszedł piątek,
wielki powrót pana E. i panny J. Postanowiłam siedzieć nadal w swoim pokoju. Około godziny 17 usłyszałam
jak Edward wchodzi do domu. Dosyć.! Postanowiłam nie interesować się Nim. Nie może zobaczyć tego jak
cierpię. Nie może zobaczyć moich spuchniętych od płaczu oczu. Będę udawała, że nic między nami nie
zaszło... Nie...Tak się nie da... Za dużo dla mnie znaczy. Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.
-Mogę.?-za drzwi wyłoniła się głowa Emmetta.
-Jasne. Coś się stało.?
-Czy coś się musi stać, żebym do Ciebie przyszedł.?-uśmiechnął się. Pokiwałam przecząco głową.-No właśnie.
Chciałem się spytać czy skusiła byś się na...-zaciął się.
-No co.?-uśmiechnęłam się.
-Nie, żebym chciał Cię utuczyć lub w coś w tym stylu. Ale zjadłabyś sobie dużą porcję nachos'ów
z sosami.?-popatrzałam na niego jak na wariata. Chyba to zauważył bo kontynuował.-No bo Jaspera nie ma.
Jest na randce z Alice. Rosalie pojechała z rodzicami do rodziny. A ja słyszałem, że bardzo lubisz nachos.
A Edka nie mam co się pytać, bo gdy przyjechał wściekły pobiegł do pokoju i się w nim zamknął.
-E...Edward wrócił.?-spytałam chociaż i tak znałam odpowiedź. "Idiotka...-skarciłam się w myślach."
-Tak. No to co.? Możemy włączyć jakiś film, bo w najbliższym czasie niestety nie będzie meczy.
Więc nie będziesz się musiała tak męczyć.-zaśmiał się. Na mojej twarzy również zagościł uśmiech.
-Dobra. Ale Ty wybierasz. Tylko błagam byle nie romans, ok.?
-Wow.! Jesteś dziewczyną i nie lubisz romansideł.? Kocham Cię za to jeszcze bardziej.!-uśmiechnął się.
Ale z mojej twarzy znikł uśmiech i pojawiło się przerażenie.-Jak siostrę.!-zaśmiał się i pociągnął mnie
w stronę salonu. Jak na faceta przystało wybrał horror. Ale to nie był byle jaki horror. "Świt żywych
trupów". Najgorszy horror jaki w życiu widziałam. Darłam się prawie cały czas. A Emm się tylko z śmiał.
-Z czego rżysz.?-zapytałam lekko wkurzona.
-Z Ciebie.-uśmiechnął się.-Jeszcze nigdy nie widziałem kogoś, kto by tak przeżywał film.
-Wiesz, że na sto procent będę miała koszmary.?-zapytałam. I ogarnął mnie wielki niepokój. Cholera.
Ja sama w moim pokoju. Brr...- Dobra idę. Może jak coś poczytam to przejdzie mi.-powiedziałam po chwili
namysłu. Wstałam i zaczęłam iść w stronę schodów. Nagle coś upadło. A ja.? A ja zaczęłam się drzeć na całe
gardło. W jednej sekundzie znalazł się przy mnie Emmett i przytulił do siebie.

background image

24

-Cii...Bella, przepraszam nie chciałem Cię przestraszyć. To tylko miska po nachos'ach...-przytulił mnie
mocniej.
-Cholera...Mam przechlapane...Na przyszłość: żadnych horrorów.!-uśmiechnęłam się krzywo. Niestety
zauważył to Emmett.
-Kurde, sorki. Nie chciałem, żebyś się potem bała. Hmm...To może obejrzymy teraz jakąś komedię.?-
wyszczerzył się.
-Niee...-ziewnęłam.-Idę spać. Pa.-pocałowałam chłopaka w policzek i poszłam na górę. Poszłam do łazienki
wziąć prysznic. Myślałam, że gorąca woda sprawi, że zapomnę o filmie, niestety nie. Zrobiłam się bardziej
senna. W końcu nie wytrzymałam i zasnęłam.

Wieczór. Las. Cisza. Za duża cisza. Zaczęłam się nerwowo rozglądać po lesie. Nic. Tylko drzewa i ja. Nagle
coś poruszyło krzakiem. Ale nic zza niego nie wyskoczyło. Ponownie zapanowała zupełna cisza. Nie było nic
oprócz ciemności i mnie. Po chwili zauważyłam cień. Zza drzewa wyłonił się wysoki mężczyzna. Przez to,
że był wieczór, prawie nie było widać Jego twarzy. Jego oczy świeciły się w świetle księżyca, a na twarzy
zagościł łobuzerski uśmiech. Uśmiech, który już skądś znałam. Był podobny do uśmiechu...Edwarda... W tym
samym momencie mężczyzna podniósł rękę. I wtedy zobaczyłam co w niej trzymał. Trzymał zakrwawiony
już nóż. Wyglądał jakby już kogoś...zabił...Przestraszyłam się nie na żarty. Facet zaczął powoli iść w moją
stronę. Moje ciało rozumiało szybciej niż mózg i zaczęłam się cofać, nie spuszczając mężczyzny z oczu.
Na Jego twarzy nadal widniał łobuzerski uśmiech. W pewnej chwili przerwał ciszę.
-Witaj Bello. Nie spodziewałem się, że właśnie Ciebie tu zastanę.-wyznał nadal się uśmiechając.
-K...Kim jesteś.?-jąkałam się. Ale tak właśnie działa na mnie strach.
-Jak to kim.? Przecież znasz mnie.-zaśmiał się.-Edward. Nie pamiętasz mnie.?
-Niee... To nie jest prawda...Błagam powiedz, że to nie jest prawda.
-Przykro mi.-ponownie się zaśmiał.-A co, boisz się mnie.? Mnie.? Osoby, która Cię całowała.?
-Czego Ty ode mnie chcesz.?-zapytałam. Wychodziłam już z równowagi.
-Chcę tylko...Ciebie. Twojego ciała, krwi, zapachu i...-zaciął się.-I ust.
-Co.? Nie.! Błagam nie zabijaj mnie.! Proszę.!
-Myślisz, że Twoje prośby się na coś zdadzą.?-uśmiechnął się. Ale teraz szyderczo.-W najlepszym
dla Ciebie przypadku, zabiję Cie szybko. Tak, że nie poczujesz nic.-szepnął i podbiegł do mnie. Podniósł
drugą rękę i pogładził mnie po policzku.-Jeśli ja Cię nie będę miał to nikt inny też Cię nie będzie miał.-
mówiąc to nachylił się nade mną i pocałował w czoło. Po chwili się odsunął i podniósł nóż...

background image

25

Co jeśli się domyśli .?



BPOV


Minęły trzy miesiące od pierwszego koszmaru. Od tego czasu śni mi się to co noc. Nie mogłam już tego
wytrzymać. Postanowiłam z kimś porozmawiać. Zapukałam do drzwi Jaspera.
-Mogę.?-zapytałam otwierając je.
-Jasne.-uśmiechnął się. Musiał zobaczyć moją przerażoną minę bo uśmiech zniknął tak szybko jak się
pojawił.-Bells, co się stało.?-zapytał. Weszłam do pokoju i usiadłam na jego łóżku. Westchnęłam.
-Wiesz, nie wiem od czego zacząć...
-Może najlepiej od samego początku.-uśmiechnął się słabo.
-Okey. Hmm...Zaczęło się trzy miesiące temu. W domu był tylko Emm i ja. No i Edward. Do mojego pokoju
wleciał Emmett i spytał czy obejrzymy jakiś film i napchamy się nachos'ami. To i oglądaliśmy. To był chyba
"Świt żywych trupów". Tak, to był ten. Film. Potem coś spadło. Zaczęłam się drzeć, ale Emmettowi udało się
mnie uspokoić. Poszłam spać i miałam koszmar. Gonił mnie jakiś psychopata z nożem w ręce. Ale nie to jest
najgorsze. Wyglądał dokładnie jak...-wzięłam wdech.-Jak Edward. Od tego czasu śni mi się to co noc...
-Od trzech miesięcy.?!
-Tak...Nie wiem co robić. Co jeśli ten sen jest jakiś, nie wiem, proroczy.?
-Bella, nie wydaję mi się żeby sny były prorocze.-przytulił mnie. Ta... Wziął mnie za wariatkę.
-Masz mnie za wariatkę, nie.?-westchnęłam.-Ja idę do siebie. Dzięki, że mnie wysłuchałeś...-powiedziałam
i wstałam.
-Bella, nie uważam Cię za wariatkę, bo sam miałem kiedyś koszmar, który śnił mi się przez pół roku.-zawiesił
się. Co.? Pół roku.? Ja się zabiję.!-Ale nic nie znaczył. Też miałem go po horrorze. Myślę, że Ci przejdzie.
-Mam nadzieję. Dobra. Serio, ja idę.-powiedziałam i wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie i długo, naprawdę
długo rozmyślałam o tym co powiedział Jasper.
******

EPOV


Z rozmyślań o Niej wyrwało mnie pukanie do drzwi od mojego pokoju.
-Proszę.!-krzyknąłem. Zza drzwi wyłoniła się głowa Jaspera.
-Hej. Stary, musimy pogadać.-rzucił wchodząc do pokoju i siadając na krześle.
-Zamieniam się w słuch.
-Bella ma problem i może być związany z nami...
-Że co.?
-Cicho. Posłuchaj mnie i nie przerywaj. Jakieś trzy miesiące temu Bells oglądała z Emmettem "Świt żywych
trupów" i...-przerwałem mu.

background image

26

-Żartujesz.? Co za idiota.! Przecież dziewczyny nie powinny oglądać tego filmu. Robi im sieczkę w głowie.-
zażartowałem. On jednak był cały czas poważny.
-No właśnie. Od tego czasu Bella ma koszmar. Co noc ten sam. Jesteś w nim...Ty. Jesteś jakiś
"psychopatą", jak to ujęła, i latasz za nią z...z nożem w ręce. Ona boi się, że ten sen może być proroczy...-
uciął.-Stary, co jeśli On się domyśli kim jesteśmy.?
-Cholera...Hmm...Musimy pogadać z Esme. Nie chce się znów przeprowadzać...
-Myślę, że się nie przeprowadzimy. Esme za bardzo zależy na Charliem. Co nie zmienia faktu, że musimy
z nią pogadać.-powiedział. Nagle do pokoju wpadł wystraszony Emmett.
-Bella...Ona...-uciął bo wyczytałem już z jego myśli, że Bell miała wypadek. Spadła ze schodów, zbiła wazon
i rozcięła sobie udo. Boże.! Ona...krwawi. Kazałem Emmettowi zostać z Jasperem. Jako jedyny miałem dużą
samokontrolę. Zbiegłem na dół i zobaczyłem Ją. Leżała zapłakana na ziemi. Całą nogę miała we krwi.
Wyciągnąłem komórkę i zadzwoniłem na pogotowie. Podszedłem do Belli.
-Bella...Cholera. Co ja mam robić.?
-Nic. Daj mi coś zimnego i jakiś szal albo coś muszę to zawiązać, żeby się nie wykrwawić-zadrżała.-Krew.
Bleee...-powiedziała. Stałem jak wryty.-Pospiesz się, bo zaraz puszczę pawia.-krzyknęła. Pobiegłem ludzkim
tempem do kuchni i wziąłem kostki i wsadziłem je do woreczka. Próbowałem jak najmniej
oddychać. Podszedłem do Niej. Delikatnie przyłożyłem na Jej nodze woreczek. Mimowolnie zadrżała.
Spojrzała na mnie oczyma pełnymi tęsknoty. Nie wiem jakim cudem, ale odległość między naszymi twarzami
co chwilę się zmniejszała. W końcu nasze usta się spotkały. Znowu. Głos w mojej głowie kazał przestać,
ale nie umiałem. Moje usta zrobiły się bardziej zachłanne. Napierały na Jej. Po chwili odepchnęła mnie od
siebie.
-Przestań. Jak mogłeś.?-krzyknęła. Popatrzyłem na Nią. I znów doszedł do mnie zapach krwi. Popatrzałem
na Nią. Zemdlała. Wyglądała wtedy tak...Pięknie. Jak we śnie. Szybko zdjąłem koszulę i zawiązałem
Jej przy ranie. Po jakiś pięciu minutach przyjechała karetka. Zabrali ją...

background image

27

Ponowne spotkanie



JPOV

Przywieźli Ją. Mimo, że noga i brzuch były we krwi, wyglądała pięknie. Jak zwykle zresztą. Podszedłem do
pielęgniarki.
-Co się stało.?-zapytałem.
-Bella Swan. Spadła ze schodów. Stłukła wazon i szkło wbiło się jej w udo. Straciła dużo krwi.
-Bierzemy Ją na salę. Muszę wyciągnąć szkło. Zapisz proszę, że zajmę się tą sprawą. Dobrze Marie.?
-Tak, Jake. Tylko powiadomię twojego przełożonego, tak.?
-Dobrze. Mark Witser. Znajdzie do pani w jego gabinecie. Ja idę.-rzuciłem i pobiegłem za ratownikami na
salę operacyjną. Przebrałem się szybko i umyłem ręce. Zacząłem operacje. Biedna dziewczyna. Miała w
nodze sześć części wazonu. Po operacji udałem się pod Jej salę, sądzą że znajdę kogoś z rodziny.
Nie myliłem się. Zauważyłem dwóch wysokich chłopaków i kobietę.
-Dzień dobry. Nazywam się Jacob Black. Przeprowadzałem operację Belli. Jesteście Jej rodziną, prawda.?-
spytałem podając każdemu z nich dłoń.
-Tak. Jestem Jej macochą. To moi synowie. Proszę, niech mi pan powie co z Nią.?-pokazała podbródkiem
dziewczynę.
-Hmmm...Jej stan jest już stabilny ale straciła bardzo dużo krwi. Musi tu poleżeć jakieś dwa tygodnie.
-Ale po za tym, wszystko okey.?-zapytał miedzianowłosy.
-Jest bardzo osłabiona. Miała szczęście, że ktoś ucisnął Jej nogę. To któreś z was.?-zapytałem.
-Ja. W sumie to Ona mi kazała przynieść zimny okład i coś do zatamowania krwi. Niestety wcześniej
zemdlała od zapachu krwi niż zawiązałem nogę. Potem przyjechała karetka.-odpowiedział ponownie
miedzianowłosy. Nagle podbiegła do nas pielęgniarka.
-Proszę pana, stan Belli się nagle pogorszył.
-Bardzo państwa przepraszam.-rzuciłem i pobiegłem do sali, w której leżała Bella. Oddychała bardzo
szybko. Rzucała się po łóżku. Po chwili spostrzegłem, że ma zamknięte oczy.
-Marie, tylko coś Jej się śni. Możesz iść.-powiedziałem uśmiechając się. Gdy pielęgniarka wyszła usiadłem
przy Belli. Chwyciłem Jej dłoń i spojrzałem na twarz. Uśmiechnęła się delikatnie przez sen. Siedzieliśmy
tak chwilę w spokoju, gdy Bella zaczęła krzyczeć.
-Co.? Nie.! Błagam nie zabijaj mnie.! Proszę.!-wydzierała się przez sen. Chcąc Ją uspokoić przytuliłem Ją.
Natychmiast otworzyła oczy.
-Jake.?-uśmiechnęła się.-Jake, to Ty.?
-Tak, to wciąż ja.-zaśmiałem się, na co Ona mnie uściskała.-Hmm...Widzę, że się za mną stęskniłaś.
-A Ty byś się nie stęsknił za kimś kogo nie widziałeś rok.?-uśmiechnęła się krzywo. Rok. Tyle nie było
mnie w Forks. Studia.
-Bells, przecież wiesz, że byłem na studiach w Vancouver.
-Tak. Ale przecież masz telefon, prawda.?-zapytała smutno. Zraniłem ją. Zraniłem. Byliśmy super parą.
Chodziliśmy ze sobą rok i trzy miesiące. Zerwaliśmy przed moim wyjazdem. Nie chciałem Jej ograniczać.
Jak by to wyglądało. Każdy chłopak się w Niej bujał. Pewnie nadal się w Niej bujali.

background image

28

Szokiem było dla mnie to, że Jej tata nie miał nic przeciwko naszemu związkowi, mimo że jestem od Niej
starszy o dwa lata. Może to dlatego, że znamy się od zawsze. Może stwierdził, że ze mną nic Jej nie grozi.
Niestety nie. Zraniłem Ją. Ale postanowiłem naprawić to co zepsułem.
-Bell, co Ty na to, że jak wyjdziesz ze szpitala to pójdziemy do kina.?-uśmiechnąłem się do Niej.
Jej oczy zabłysły.
-Mówisz serio.?-uśmiechnęła się. Kiwnąłem potwierdzająco głową.-Pewnie.!-zaśmiała się i znów mnie
przytuliła.
******

Z PUNKTU WIDZENIA BELLI

Jacob. Jacob. Jacob. Jacob. Jacob. Jacob. Jacob. Jacob. Jacob. Jacob. To imię przechodziło mi cały czas
przez myśli. Nie było już Edwarda. To znaczy był, ale nie w mojej głowie. Jake, mój były chłopak. Indianin,
mierzący ponad dwa metry. Miał krótkie, czarne włosy i śliczny tatuaż na prawej łopatce. Zawsze darzyłam
Go wielkim uczuciem. Byliśmy razem przez prawie półtora roku. Głupio to mówić, ale zerwał ze mną.
Myślałam, że ma inną albo mnie już nie kocha. Gdy przyjechałam do Jego domu, okazało się, że wyjechał.
Zostawił mi tylko liścik.
Kochana Bello.!
Wiem, że jesteś smutna i zła, że z Tobą zerwałem. Ale musiałem. Wyjechałem na studia do Vancouver. Zrozum. Zrobiłem
to dla Ciebie. Chciałem, żebyś mogła żyd normalnie. Umawiad się na randki, nie mając na głowie chłopaka. Chłopaka, który
jest czterysta kilometrów od Ciebie. Wiedz, że zawsze będę Cię kochał. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy i mi
wybaczysz.
Na zawsze, Twój Jacob.

Żyłam z dnia na dzień. Codziennie budziłam się z nadzieją, że może przyjedzie. Po jakiś trzech miesiącach
odpuściłam. Popadłam w depresję. Jakieś cztery miesiące później zaczęłam normalnie funkcjonować
(Czytaj: chodziłam "uśmiechnięta", wychodziłam ze znajomymi, udawałam, że wszystko w porządku).
Potem przyjechali Cullenowie. I tak życie toczyło się do dnia gdy spotkałam Jacoba. Leżałam dwa tygodnie
w szpitalu, tak jak zalecił przyszły doktor Black. Odwiedzał mnie co dzień. Przyszedł też ostatniego dnia
mojego pobytu w tym okropnym miejscu. Opowiadał mi o tym co robił przez ten rok. Ja również musiałam
się "wyspowiadać".
-Ja.? Żyłam normalnie. Chyba.-szepnęłam.
-Bells.?-pogładził mnie ręką po policzku.-Opowiedz mi, proszę.-również szepnął. Westchnęłam.
-Załamałam się po Twoim wyjeździe. Żyłam z dnia na dzień czekając na Twój powrót. Potem popadłam
w depresję. Później udawałam, że wszystko jest w porządku. Potem Charlie zaczął się spotykać z Esme.
Kilka tygodni później się wprowadziła z synami. Jasperem, Emmettem i Edwardem. I teraz spotkałam
Ciebie.-uśmiechnęłam się.
-Bella...Ja...Ja przepraszam.-powiedział spuszczając głowę. Nie mogła patrzeć jak się smuci. Przytuliłam
Go szybko. Schował twarz w moich włosach. Po chwili zamruczał mi do ucha słodkie "Kocham Cię".
Gdy odsunęliśmy się od siebie, długo patrzeliśmy sobie prosto w oczy, do momentu gdy nasze twarze
dzieliły milimetry. Delikatnie musnęliśmy się ustani. Potem połączyliśmy się w pełnym tęsknoty i namiętności
pocałunku. Przerwało mi otwieranie drzwi. A wiecie kto w nich stał.? Edward.

background image

29

-Ja...Ja bardzo przepraszam.-szepnął. Nim zdążył wyjść zobaczyłam w Jego oczach smutek
i rozczarowanie. Dlaczego.? Tego nie wiem i na razie nie chcę wiedzieć. Z rozmyśleń wyrwał mnie aksamitny
głos chłopaka, za tak bardzo się stękniłam.
-Czytałaś list, który Ci zostawiłem.?-w odpowiedzi kiwnęłam potwierdzająco głową.-Czy ten pocałunek,
to było wy...-przerwałam Mu.
-Tak. Przebaczenie. Już dawno Ci przebaczyłam.-uśmiechnęłam się.
-Wiem, że nie powinienem o to pytać ale czy dasz mi drugą szansę.?-spytał. Patrzył na mnie oczami pełnymi
czułości i tęsknoty.-Tęsknię ze Tobą.-szepnął. Druga szansa. "Tęsknię za Tobą". Ja za Nim też. Nie
zasłużył na drugą szansę ale za bardzo Go kochałam by Mu jej nie dać. Zresztą nie miałam na co liczyć,
Edward jest Jess.
-Tak.-uśmiechnął się.
-Mogę.?-spytał biorąc moją twarz w dłonie.
-Jasne.-szepnęłam i oddałam się Jemu. Nasze usta znów złączył pocałunek pełen tęsknoty i namiętności.
Było mi tak dobrze....

background image

30

Ból



BPOV

Czas mijał bardzo szybko. Za szybko. Był grudzień. Od mojego nieszczęsnego wypadku minęły dwa miesiące.
Dla miesiące jak znów byłam z Jacobem. Dwa miesiące jak chodziłam "uśmiechnięta". Dwa miesiące jak
starałam się ignorować Edwarda. I trzy tygodnie do Bożego Narodzenia.
Był wtorek. Jakiś festiwal związany ze sztuką. W ten dzień nie mieliśmy normalnych lekcji. Koło godziny
dwunastej czterdzieści uczniowie klas drugich mieli się zebrać w sali gimnastycznej. Weszłam w ostatniej
chwili. Nie było wolnych miejsc, więc stanęłam przy ścianie. Nagle poczułam na mojej tali czyjąś dłoń.
Po chwili siedziałam na czyiś kolanach.
-Chyba nie masz zamiaru stać przez półtora godziny po ścianą, prawda.?-zamruczał mi do ucha. Od razu
poznałam ten głos. Poznałabym ten głos wszędzie, a słysząc go, obudziłabym się w środku nocy-ba, mogłabym
się założyć, że obudziłabym się i w grobie. Za tym głosem poszłabym w ogień.*
Edward.
Próbowałam wstać ale Jego dłonie na mojej tali tylko wzmocniły uścisk. Odwróciłam się i spojrzałam Mu
w oczy.
-Co Ty wyprawiasz.?-szepnęłam znów chcąc wstać. Moje starania poszły na nic.
-Ja.? Nic. Troszczę się o Ciebie.-uśmiechnął się tak jak lubiłam.-Po prostu nie chcę byś musiała stać.
-Hmm...To może ustąp mi miejsca, bo nie mam zamiaru wysłuchiwać kazań Jess na temat, jaka to jestem
puszczalska i głupia myśląc, że jestem od niej ładniejsza. Więc daruj sobie.-powiedziałam już głośniej
i wstałam. Patrzyła na mnie jak na wariatkę. Odeszłam na bok i zsunęłam się po ścianie na dół. Po chwili
dołączył się do mnie Edward.
-Co miałaś na myśli, mówiąc, że nie chcesz wysłuchiwać jej kazań.? Nie do końca Cię zrozumiałem.-
powiedział i przysunął się do mnie tak, że nasze ramiona się stykały. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Tak. Nie zwierzyła Ci się.?-zapytałam sarkastycznie.-Hmm...Może Ci nie...-nie dokończyłam bo do sali
wszedł bardzo przystojny mężczyzna. Indianin zapewne, sądząc po kolorze jego skóry.
-Rumba. Czy ktoś wie jaki to taniec.?-zapytał. Na sali panowała cisza. Nikt najwidoczniej nie wiedział.-
Hmm...Nie wiecie. Rumba to taniec namiętności. Partnerka w rumbie kusi i wymyka się, partner zaś
prezentuje swą wybrankę i pozornie podejmuje jej grę, ale tak naprawdę to on prowadzi.-powiedział.
Rozejrzałam się po sali. Wszystkie pary się do siebie uśmiechały.
-Potrzebuję dwoje z was. Hmmm....Ty.-powiedział wskazując na Edwarda.-Teraz trzeba Ci partnerki.-
kontynuował. Po dłuższej chwili jego wzrok zatrzymał się na mnie.-Ty, chodź.
-Yyy... Ja...nie...-nie dane mi było dokończyć, bo podszedł do mnie i podciągnął do góry i zaprowadził
na środek sali.-Ja nie umiem tańczyć.-dokończyłam, gdy stałam blisko Edwarda. Za blisko...
-Spokojnie kochanie. Nie będziecie tańczyć. Będziecie poznawać swoje ciało.-Ha.! Myślę, że już mamy
za sobą-pomyślałam. Podszedł do Edwarda od tyłu i zawiązał na oczach ciemną wstążkę. Mnie również.
-No dalej.-zaśmiał się. Nie wiedziałam co robić. Nagle na mojej twarzy poczułam dłoń Edwarda.
Wędrowała po moim policzku, aż dojechała do ust. Mimowolnie je rozchyliłam i westchnęłam. Później
"wzięłam się do roboty". Podniosłam dłoń i również dotknęłam Jego policzka, potem powiek i ust.

background image

31

Postąpił tak jak ja wcześniej. Rozchylił je i westchnął. Na sali panowała cisza. Nagle poczułam oddech
Edwarda na mojej szyi, a na plecach Jego dłonie.
-Dziękuję Wam.-powiedział mężczyzna. Po chwili zdjął nam opaski z oczu i doznałam szoku. Sala była pusta.
-Czułem to co Ty. Chciałem Ci coś tym przekazać. Nazwiesz to jakoś.?-szepnął mi do ucha Edward
i wyszedł. Stałam tam chwilę.
-Czy Was coś łączy.?-z rozmyślań wyrwał mi głos mężczyzny.-Przepraszam, że pytam, ale po prostu Wasze
zachowanie mnie zaciekawiło. Wyglądał to tak jakby On złamał Ci serce i teraz chciał to odbudować.
-Hmm... Nie pomylił się pan zbytnio. Złamał mi serce ale wątpię, żeby chciał to naprawiać. Ma w końcu
dziewczynę.-uśmiechnęłam się do niego.-A ja chłopaka. Do widzenia.!-krzyknęłam i wyszłam ze szkoły.
Będąc na parkingu zauważyłam czarnego mercedesa. Hmm...Ciekawe czyj. Szłam już w stronę domu, gdy
właściciel samochodu wyszedł.
-Jake.!-krzyknęłam i uwiesiłam mu się na szyi. On pocałował mnie namiętnie i otworzył drzwi od strony
pasażera.-Gdzie mnie zabierasz.?-spytałam, gdy byliśmy już w środku.
-Zobaczysz.-uśmiechnął się uwodzicielsko.
**********
JPOV

Gdy mnie przytuliła do moich nozdrzy uderzył zapach męskich perfum. Jak Ona może.? Jest ze mną a mizia
się z jakimś inny. No to sobie trochę porozmawiamy.
***********
BPOV

Jechaliśmy jakiś czas w ciszy. W końcu postanowiłam ją przerwać.
-Powiesz mi gdzie mnie porywasz.?-uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Zobaczysz.-rzucił. Zabrzmiało to niemal groźnie. Po jakiś piętnastu minutach jazdy przyjechaliśmy pod
jakiś dom. Był bardzo nowoczesny. Byłam tak w niego wpatrzona, że nie zauważyłam, że Jacob stał przy
moich drzwiach, chcąc pomóc mi wyjść.
-To Twój dom.?-spytałam zszokowana.
-Tak. Fajny nie.?-uśmiechnął się. Pociągnął mnie za rękę i weszliśmy do Jego "królestwa". Staliśmy właśnie
w przedpokoju.
-Chcesz się czego napić.?-zapytał prowadząc mnie do kuchni. Usiadłam na jednym ze szklanych krzeseł
i czekałam na napój. Po chwili otrzymałam sok pomarańczowy.
-Po co mnie tu przywiozłeś.?-spytałam w końcu. Nurtowała mnie ta sprawa.
-Chciałem spędzić z Tobą trochę czasu, a przy okazji o coś zapytać.
-Pytał śmiało.-uśmiechnęłam się. Chłopak zaczął się lekko trząść.-Jake, wszystko w porządku.?
-Nie. Nic nie jest w porządku.-krzyknął.
-O co Ci Chodzi.?-spytałam lekko przestraszona. W jednej sekundzie stanął przy mnie i pociągnął za włosy.-
Jake to boli.!-krzyknęłam. Po chwili zrzucił mnie na ziemię.
-O co mi chodzi.? Nie wiesz.?-krzyknął.-To tak. Jak się ma innego to się go ukrywa, prawda.?-wrzasnął
i uderzył mi w twarz. Bolało. Cholernie bolało. Podniosłam się. Chłopak patrzył się na mnie z przerażeniem.
-Bell... ja...ja....-chciał mi pomóc. Odepchnęłam Go.
-Jesteś porąbany. Nie miałam nikogo oprócz Ciebie. Teraz nie mam nikogo.To koniec.-krzyknęłam

background image

32

i zmierzałam do wyjścia. Na korytarzu poczułam na przedramieniu silną dłoń. Przyciągną mnie do siebie.
-Po pierwsze: nie jestem porąbany. Po drugie: to nie koniec. Nie pozwolę by jakiś idiota zniszczył nasz
związek.
-Sam go zniszczyłeś.!-krzyknęłam próbując wyrwać się z Jego sideł. Nie udało mi się. Chłopak przerzucił
mnie sobie przez ramię i wpadł do sypialni. Rzucił mnie na łóżko i zaczął okładać pięściami. W pewnym
momencie dostałam w głowę. Straciłam przytomność...
*********
JPOV

Zdenerwowałem się. I to bardzo. Poniosło mnie. Boże, jak Ona wygląda. Co ja Jej zrobiłem.? Podniosłem Ją
i wyszedłem na podjazd. Wsadziłem Ją do samochodu i odjechałem. Mam nadzieję, że żaden z Jej rodziny
nie widział jak wsiadała ze mną do mercedesa. Jechałem jakieś 180km/h. Gdy podjechałem po Jej dom
wyciągnąłem Ją i Jej plecak z samochodu i położyłem na schodach. Wiem, że zachowałem się jak jakiś
psychopata ale nie wiedziałem co zrobić.
*********
EPOV

Koło godziny piętnastej postanowiłem wyjść na zakupy. Nasza lodówka świeciłam pustkami. Gdy wyszedłem
na ganek doznałem szoku. Bella, cała posiniaczona leżała nieprzytomna na schodach.
-Jasper.! Dzwoń po Charliego i Esme. Powiedz im, że jestem w szpitalu.-krzyknąłem wkładając ciało Belli
do samochodu. Po chwili wybiegł przed dom i krzyknął "Cholera". Nie patrząc już na niego wsiadłem i jak
najszybciej pojechałem do szpitala. Jechałem jakieś pięć minut. Na parkingu wyciągnąłem Bellę i szybkim
krokiem udałem się do środka. Postanowiłem, że poszukam tego Jacoba, w końcu był lekarzem. Okazało się,
że nie było go w szpitalu cały dzień.
-Przepraszam, może mi pani pomóc.?-zaczepiłem w końcu jakąś pielęgniarkę.
-O mój Boże.! Co jej się stało.?-krzyknęła.
-Nie wiem. Znalazłem Ją pod domem.-podczas gdy jej się "spowiadałem" zaprowadziła mnie na salę i kazała
położyć Bellę na jednym z łóżek.-Czy...czy mogę z Nią zostać.?
-Jest pan kimś z rodziny.?-spytała. Hmm....Właściwie nie, ale musiałem pamiętać, że Jej ojciec i moja
matka byli razem. Czyli tak.
-Tak.-odpowiedziałem nie patrząc na pielęgniarkę.
-No dobrze. Ja idę po lekarza. Zaraz wracam.-powiedziała wychodząc z sali. W czasie jej nieobecności
Bella się ocknęła.
-Edward.?-spytała słabym głosem. Próbowała się podnieść ale udało mi się Ją znów położyć.-Gdzie...gdzie ja
jestem.? Gdzie jest Jacob.? Co się stało.?
-Ciii...Jesteś bezpieczna.-szepnąłem. W tym momencie mnie oświeciło. Spytała się gdzie był Jacob.
Czyli była z nim przed wypadkiem.-Bella, czy Jacob był z Tobą dziś.?-zastanawiała się chwilę, w końcu
kiwnęła potwierdzająco głową.-Czy możesz...czy możesz mi powiedzieć co robiliście.?-spytałem. Przez
chwilę patrzyła na mnie jak na debila, ale zaczęła opowiadać.
-Tuż po zajęciach przyjechał po mnie mercedesem. Granatowym albo czarnym. Potem...mam Ci wszystko
opowiadać.?-spytała nieufnie. Pokiwałem głową, na tak.-Potem się całowaliśmy. Później zabrał mnie jakiegoś
domu. Chyba Jego domu. Był bardzo nowoczesny. Poszliśmy do kuchni, dał mi napój i zaczął się trząść.

background image

33

Chwycił mnie za włosy i przewrócił na podłogę. Zaczął krzyczeć, że Go zdradzam bo... bo pachniałam męskim
perfumem. Twoim perfumem. Potem z Nim zerwałam, uderzył mnie w twarz i jak chciałam wyjść, chwycił
mnie i zaniósł do sypialni. Już myślałam, że chce mnie...no wiesz. Ale zaczął mnie bić i dostałam w głowę
i straciłam przytomność.- szepnęła. Podczas gdy opowiadała co zrobił Jej ten idiota po Jej policzkach
płynęły niezliczone łzy. Gdy skończyła rozpłakała się na dobre i wtuliła we mnie. Nie protestowałem.
Wręcz przeciwnie. Mocno, na tyle ile mogłem przytuliłem Ją do siebie...

____________________________________________________________________

*cytat z "Księżyc w nowiu"

background image

34

Lód

BPOV

I znów wylądowałam w szpitalu. I znów z własnej głupoty. Siedziałam w szpitalu jakieś dwa tygodnie,
bo podejrzewali wstrząśnienie mózgu. Po wyjściu ze szpitala Jacob próbował się ze mną skontaktować.
Za każdym razem gdy dzwonił odkładałam słuchawkę.
Była grudniowa sobota. Pełno śnieg. W końcu. O godzinie trzynastej ktoś zapukał do drzwi.
-Alice.? Hej.! Wchodź.
-Cześć Jasper. Bella.! Chodź tu.-krzyknęła tak głośno, że prawie spadłam z łóżka. Po chwili zeszłam na dół.
Przywitałam się z dziewczyną i usiadłam w salonie na sofie.
-Mam propozycję nie do odrzucenia.
-Zamieniam się w słuch.-rzuciłam i przeniosłam wzrok na Emmetta grającego w Fifę na Xbox'ie. Wyglądał
tak słodko. Jak malutkie dziecko.
-Jest grudzień. Pada śniegu. A pamiętasz co robiłyśmy jak padał śnieg.?-spytała. Hmmm... Nie pamiętałam.
Pokiwałam przecząco głową.-LODOWISKO.!
-W sumie czemu nie. Ja jestem za. Emm.?-tym razem głos zabrał Jasper.
-Ja jestem też za. Muszę wyrównać rachunki z Edkiem.-zaśmiał się. Tak, wyrównać rachunki. Oni są jak
dzieci. Jakieś dwa dni temu Edward "przypadkowo" wylał kawę na ulubione spodnie Emmetta.-Oczywiście
nasza kochana Bell, idzie z nami. I nie ma odmowy.-rzucił wciąż grając. Westchnęłam. No cóż. I tak nie
mam co się z nimi kłócić.
-No a mam inny wybór.?-szepnęłam.-Dobra idę, bo i tak nie miałabym nic do roboty w domu. Kiedy idziemy.?
-Myślałam, że może dziś.? Hmm.? Co wy na to.?
-Ja jestem za. Dobra. Ja idę.-powiedział Emm wstając z fotela.-Pojadę po Rose i będziemy tu za jakieś pół
godziny. Jeśli w tym czasie zdąży się uszykować.-rzucił wychodząc na korytarz. Wszyscy wybuchnęliśmy
śmiechem. Gdy już wyszedł Alice kazała iść powiedzieć Edwardowi, że wychodzimy na lodowisko. I On też.
Po chwili dziewczyna siedziała przy mnie.
-Ej, zgadnij jaka plotka krąży po mieście.-szepnęła.
-Nie mam pojęcia. Ale zgaduję, że związana z naszą kochaną Jes.-zaszydziłam cicho. Alice się zaśmiała.
-Zgadłaś. Słyszałam, że Edward z nią zerwał, bo nie podobało mu się, że jest na Jego temat tyle plotek
i nie podoba Mu się jak traktuje Jego znajomych. Ciekawe kogo...-zamyśliła się. Przypomniał mi się dzień,
w którym zostałam pobita. Sala gimnastyczna i rozmowa z Edwardem.
-Mnie...-szepnęłam, sama w to nie wierząc.-On zerwał z nią przeze mnie.-dokończyłam.
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Bells, o czym Ty mówisz.?
-W dzień mojego pobicia w szkole był jakiś instruktor tańca, pamiętasz.?
-Tak, ale co to wszystko ma wspólnego z Jessicą i Edwardem.?
-Ma. Tego dnia wleciałam do sali i prawie się spóźniłam. Nie było wolnych miejsc. I nagle ktoś mnie pociągnął
i wylądowałam na Jego kolanach. To był Edward. Pamiętasz jakie kazania prawiła mi Jess jak tańczyłam
z Nim na imprezie u nas w domu.?-spytałam. Dziewczyna się zaśmiała.

background image

35

-To, że jesteś, czekaj zacytuję:"najpuściejszą dziewczynką jaką zna".? Tak pamiętam. Pamiętam też to,
że ona ma "ładniejsze nóżki i dupencję od ciebie". Tak, to pamiętam. Nawet za dobrze.-znów się zaśmiała.
-No więc, wracając do...do sedna sprawy.-powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.-Gdy siedziałam Mu
na kolanach powiedziałam Mu o tym, chcąc by mnie puścił. Musiała Mu tego nie powiedzieć, bo patrzył
na mnie jak Ty wtedy co powiedziałam, że przeze mnie z nią zerwał.-dokończyłam. Siedziałyśmy jakieś
dziesięć minut wspominając głupie teksty Jess. Było ich wiele. Na przykład "Mam taaaakie wielgaśne
usteczka", "Chłopcy są jak para rajstopków, jak się przerwą to idą do kosza" albo "czy ktoś mi powie,
dlaczego mnie nikt nie lubi.?". Tak. Ten ostatni był zdecydowanie najlepszy. Powiedziała to na lunchu.
Cała szkoła się z niej śmiała. Po dziesięciu minutach na dół zeszli Jasper z Edwardem. Byli ubrani.
-Ja idę się przebrać. Za chwilę przyjdę.-powiedziałam i wbiegłam do pokoju. Przebrałam się. Gdy zeszłam
na dół byli już wszyscy łącznie z Rose i Emmettem. Po chwili wyszliśmy. Postanowiliśmy skorzystać, że jest
śnieg i pójść pieszo. Emmett jak zwykle zachowywał się jak małe dziecko. Zaczął rzucać w nas śnieżkami.
W pewnym momencie wycelował we mnie. Zakryłam się rękoma, ale i tak nic nie poczułam. Otworzyłam oczy,
w które wcześniej pospiesznie zamknęłam i doznałam szoku. Stał przede mną Edward ze śniegiem na klatce.
Musiał być moją tarczą.
-Dzięki.-uśmiechnęłam się do Niego a On go odwzajemnił. W końcu dotarliśmy na lodowisko. Jeździło się
nawet fajnie, jeśli jazdą można nazwać trzymanie się barierki i odpychanie się lekko nogami. Postanowiłam
przełamać strach i puściłam się jej. Jechałam powoli. Nagle ktoś mnie popchnął i na kogoś wleciałam.
Zgadnijcie kto to był. No oczywiście. Edward. Leżałam na Nim i przygniatałam Go śmiejącego się do lodu.
-Ja...Ja bardzo przepraszam.-szepnęłam.
-Musisz coś dla mnie zrobić. Samo przepraszam nie wystarczy.-uśmiechnął się łobuzersko.-Pocałuj mnie...-
szepnął. Cóż, inaczej będzie mnie męczył całą wieczność-pomyślałam. Moje rozmyślania trwały bardzo
krótko. W końcu nachyliłam się i gdy byłam tuż przy Jego ustach odwróciłam twarz i pocałowałam Go w
policzek. Gdy spojrzałam w Jego oczy kryło się w nich zdumienie. Chciał mnie pocałować, ale nachyliłam się
i szepnęłam Mu na ucho.
-Wstawaj. Co se ludzie pomyślą.
-Może gdzie indziej.?-uśmiechnął się. Kiwnęłam głową na tak. W Jego oczach zagościła radość. Podniósł się
i mnie. Nie patrząc na siebie zeszliśmy z lodu. Szedł przede mną. Prowadził mnie. Ja nie wiedziałam gdzie.
Nagle się zatrzymał. Staliśmy przed wejściem do kawiarni. Gdy do Niego podeszłam chwycił moją dłoń.
Nie protestowałam. Trzymając się za ręce weszliśmy do kawiarni. Wybraliśmy najbardziej ukryty stolik
i zamówiliśmy gorącą czekoladę. Dostaliśmy ją bardzo szybko. Nagle Edward podniósł głowę do góry.
Powtórzyłam Jego ruch. Zobaczyłam wiszącą nad nami jemiołę. Po chwili spojrzeliśmy sobie w oczy i
zaczęliśmy się całować...

background image

36

Listy

EPOV

Nie wiem jak to się stało...My...Ona...Ja...Na samo wspomnienie tamtego dnia i czasu spędzonego w
kawiarni z Nią na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech(banan xd). Jej usta. Gorące a
zarazem lodowate. Gorące od całowania. Lodowate od temperatury powietrza. Możliwość całowania
ich przez połowę dnia była dla mnie jak zbawienie...

BPOV

Siedząc w swoim pokoju, po powrocie z "lodowiska" nie mogłam zapomnieć tamtego dnia. Dnia
wypełnionego niczym innym niż pocałunkami.
Drogi Pamiętniku.!
Dzisiejszy dzień były jednym z niewielu najlepszych dni w moim życiu. Jest na pewno na dalszym
miejscu niż dzień, w którym po raz pierwszy spotkałam Edwarda. Dziś razem z Alice, Rose,
Jasperem, Emmettem i Edwardem byłam na lodowisku. Było super. Ale to co działo się później było
lepsze. Razem z Edwardem poszliśmy do kawiarni i siedząc pod jemiołą zaczęliśmy się całować... To
było cudowne przeżycie....
Pisanie przerwało mi pukanie do drzwi. Już chciałam je otworzyć gdy przez szparę między nimi a
podłogą wleciała kartka. Wzięłam ją i usiadłam na parapecie.

Bello.!
Nie wiem, czy Ty czułaś to co ja.? Ten prąd, który przechodził przez ciało za każdym razem gdy
nasze usta się spotykały. Wiedz, że to co się dzisiaj stało, było jedną z najlepszych rzeczy jakie
mi się przytrafiły. Oczywiście po za dniem, w którym Cię pierwszy raz spotkałem. Sądząc po tym
jaką plotkarą jest Jess, domyślam się, że już wiesz, że z nią nie jestem. Zgadnij dlaczego...
Edward

Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie przeczytałam. Też czuł ten prąd. To nie mogło być
przypadkowo. Szybko wstałam i podeszłam do biurka. Z jego szuflady wyciągnęłam ozdobną
papeterię. Kończąc pisać list wciąż na mojej twarzy gościł delikatny uśmiech. Po chwili patrzenia
na mój list, założyłam go w pół i wyszłam po cichu z pokoju. Gdy dotarłam pod pokój Edwarda, bez
najmniejszych obaw wsunęłam list przez szparkę między drzwiami a podłogą i lekko zapukałam.
Szybko pobiegła do łazienki wziąć prysznic.



background image

37

EPOV

Siedziałem na parapecie wpatrując się księżyc. Nagle usłyszałem lekkie pukanie. Podniosłem się i
zobaczyłem list. Wziąłem go i siadając na łóżku, zacząłem go czytać.

Drogi Edwardzie.
W tym liście będą głównie potwierdzać to co Ty napisałeś. :)
Także czułam ten prąd. Wydaje mi się, że to nie przypadek. Ale nad tym można się kiedy indziej
zastanowić. Dzisiejszy dnień był dla mnie równie cudowny jak dzień, w którym po raz pierwszy się
spotkaliśmy. Mam pewne teorie co do Twojego zerwania z Jessicą. Ale wolałabym je usłyszeć od
Ciebie.
Bella
P.S.

Jak widzisz, podkreśliłam wyraz "usłyszeć". Mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi

chodzi.
Tak. Ona czuła to co ja. I chce widzieć czemu zerwałem z Jess. Poderwałem się i
poszedłem do Niej. Stojąc przed Jej drzwiami wiedziałem, że jest między nami coś, czego
nie mogę zniszczyć. Delikatnie zapukałem do drzwi. Po chwili je otworzyła. Stała w tej
piżamie, której widok ciemnieją mi oczy.
-Cześć.-szepnąłem cicho. Nie odzywała się. Podszedłem do Niej tak blisko, że czułem Jej
gorący oddech na gołej klatce piersiowej. Nie odzywała się przez jakieś pięć minut, aż nie
wytrzymałem. Przytuliłem Ją do siebie i szepnąłem do ucha: "To dla Ciebie jej nie będzie w
moim życiu.". Delikatnie mnie od siebie odepchnęła i spojrzała głęboko w oczy. Mógłbym tak
patrzeć godzinami.
-Dla mnie.?-spytała piskliwym głosem a w Jej oczach zagościły łzy. Popłynęły po Jej
policzku jedna po drugiej. Podniosłem i otarłem jedną z nich.
-Tylko i wyłącznie dla Ciebie.-szepnąłem. Nie wiem po co szeptaliśmy, ale nadawało to
romantycznej atmosfery. Po Jej policzkach nadal płynęły łzy. Nie odpowiedziała. Tylko
przytuliła się do mnie. Staliśmy tak chwilę. Po chwili odsunęła się ode mnie.
-Kocham Cię...-szepnęła tak cicho, że ledwo usłyszałem.
-Ja Ciebie też Bell.-powiedziałem i pocałowałem Ją delikatnie. Potem moje usta stały się
bardziej zachłanne, a palce wolnej dłoni wplotłem w Jej włosy. Ona nie pozostawała mi
dłużna. Głaskała mnie po nagim torsie i plecach. Nagle oderwała się ode mnie i podeszła do
drzwi. Myślałem, że chciała uciec. Ale Ona najzwyczajniej w świecie zakluczyła drzwi i
wróciła do całowania mnie. Noc spędziliśmy na rozmawianiu(jakąś godzinę) i na oddawaniu
sobie pocałunków...

background image

38

Wycieczkę czas zorganizować

BPOV


Święta, Sylwester i Nowy Rok minęły mi bardzo przyjemnie. Bo z moim Edwardem. Tak. Moim. Jesteśmy
ze sobą od czasu lodowisko. Więź, która nas łączy jest już niezwykle silna. Z każdym dniem kocham Go
coraz mocniej. Czas mijał nieubłaganie.
Był luty. Piątek. Trzynastego... Wstałam wcześnie rano. To znaczy, zostałam brutalnie obudzona.
Na moją twarz została polana woda.
-Bella.! Wstajemy słonko.!-krzyknął ktoś, kogo mogłabym już zabić.
-Emmett.! Zabiję Cię.!-krzyknęłam i wybiegłam za Nim z pokoju. Znalazłam Go w łazience. Siedział w wannie
z słuchawką od prysznica w ręce.
-Ani kroku więcej. Mam broń i nie zawaham.-krzyknął. A ja.? Ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
W pewnym momencie zostałam polana lodowatą wodą. Byłam przemoczona od stóp do głów.
-O nie.! Emmett teraz nie żyjesz.-krzyknęłam i podbiegłam do Niego, po drodze zabierając pastę do zębów.
Będąc tuż przy Nim otworzyłam ją i całą zawartość umieściłam na Jego najnowszej koszulce.
-Coś Ty zrobiła.? Rose mnie zabije.-jęknął smutno. Zrobiło mi się Go żal. Ale tak tyci tyci.
-Hmm...Sądzę, że tego nie zrobi...
-Tak myślisz.? Jakby ją udobruchać...-zamyślił się.
-Tak, myślę, że tego nie zrobi bo ja to zrobię szybciej.!
-To nie jest śmieszne...
-Kupie Ci taką samą. Pasuje.?-spytałam. To w sumie Ty powinieneś mi za coś płacić a nie ja, ale dobra-
pomyślałam.
-Serio.? Jasne.! To chodź już.
-Emm jest piątek. A w takie dni chodzimy do szkoły jakbyś zapomniał.-uśmiechnęłam się do Niego.-Dobra
idę się przebrać a Ty się umyj brudasie.-powiedziałam i w tym samym momencie do łazienki wszedł mój
zaspany książę.
-Co wy tu robicie o siódmej rano.?-spytał ziewając. Podszedł do mnie i już chciał mnie przytulić ale
odskoczył.-Czemu jesteś mokra.?-zapytał się patrząc to na mnie to na Emmetta. Po chwili wybuchnął
śmiechem. Przysunęłam się do Niego i stanęłam na palcach by moje usta były dość blisko Jego ucha by mnie
usłyszał.
-Lepiej się nie śmiej bo Ciebie też poleje.-szepnęłam. Jego mina od razu spoważniała. Powoli wyszedł ze mną
z łazienki. Gdy byliśmy przed moimi drzwiami pociągnął mnie za rękę za sobą. Weszliśmy do Jego pokoju.
Zamykając drzwi wpił się w moje usta. Nie sposób było się oprzeć Jego delikatnym wargom. Po jakimś
czasie niestety się od siebie oderwaliśmy. Nasze oddechy były szybkie i bardzo nie równe. Jak po biegu.
Czułam jak poje policzki zalewa purpura. Uśmiechając się i patrząc mi w oczy, Edward przejechał palcem
po moim gorącym policzku.
-Tak słodko się rumienisz...-zamruczał.
-Hmm... Ja...ja już pójdę...

background image

39

-Co.? Coś źle zrobiłem.?-spytał zaniepokojony.
-Nie skarbie.-uśmiechnęłam się do Niego.-Po pierwsze: Ty nic nigdy nie robisz źle. Po drugie: jestem cała
mokra. Po trzecie: idziemy za pół godziny do szkoły. A po czwarte: Muszę się przyszykować psychicznie
na zakupy z Emmettem. Muszę mu odkupić koszulkę.-mówiąc ostanie zdanie jęknęłam. Edward mnie
przytulił do siebie i szepnął do ucha "Mogę Ci potowarzyszyć jeśli chcesz...".
-Oczywiście, że chcę. Nie zniosę choćby piętnastu minut z Alice w sklepie a co dopiero z Nim. Brr...
Koszmar.-zaśmiałam się. Pocałowałam Edwarda przelotnie i poszłam do siebie. Ubrana
i wyszykowana zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Chłopcy w komplecie(oczywiście bez Charliego)
siedzieli i oglądali coś w telewizji. Po piętnastu minutach wyjeżdżaliśmy do szkoły. Byliśmy tam po około
siedmiu minutach. Nie zdążyłam wyjść z samochodu a podleciały do mnie Alice i Rose.
-Bella, chodź musimy Ci coś powiedzieć.-krzyknęła Alice i pociągnęła mnie w kierunku szkoły. Po chwili
dotarłyśmy do damskiej toalety.
-Bella, w sobotę wypadają Walentynki nie.?-na potwierdzenie kiwnęłam głową.-I są dwa miesiące jak jesteś
z Edwardem. Trzeba to uczcić.!
-Dlatego wpadłyśmy na pomysł, że wybierzemy się w szóstkę pod namioty na weekend. Co Ty na to.?-spytała
Rose.
-Hmm.... Czemu nie. Może pogoda nadal będzie sprzyjać. To jest najcieplejsza zima w Forks. Zima.-
prychnęłam.-To już nie jest zima. Więc. Tak. Zgadzam się, ale...
-Ale co.?-zapytała Alice.
-Rose, nie złość się ale zniszczyłam koszulkę Emmetta.-powiedziała i skulona czekałam na atak z Jej strony.
-Jaką koszulkę.? Ja Mu nic nie kupowałam.
-Nie.?-spytałam zszokowana.-A to świnia.!-krzyknęłam i wybiegłam z toalety. Po chwili szukania Emma na
szkolnym korytarzu śmiejącego się z Jasperem i Edwardem.
-Już wiecie, tak.?-spytałam smutno. Edward podszedł do mnie i przytulił.
-Nie martw się kochanie.-zamruczał mi do ucha. Zadzwonił dzwonek i poszliśmy na lekcje. Wszystkie z moją
zwariowaną piątką. Dzień zleciał mi szybko. Bardzo szybko. Nawet nie pamiętałam drogi powrotnej
ze szkoły. Nie pamiętałam jak znalazłam się w kuchni. Nie pamiętałam co robiłam na obiad. Nie pamiętałam
czy w ogóle go jadłam i jak smakował. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Emmett, krzyczący "Gol.!". Zaśmiałam
się cicho. Dzięki Emm.-pomyślałam. Wstałam z krzesła na którym wciąż siedziałam i poszłam w kierunku
salonu. Edward siedzący na fotel, z którego tylko było widać czy ktoś stoi w drzwiach, patrzał na mnie
z czułością. Uśmiechnęłam się do Niego delikatnie a Ten wstał i zaczął iść w moją stronę. Gdy do mnie
doszedł pocałował mnie czule i chwycił za rękę idąc w stronę schodów. Po chwili weszliśmy do Jego pokoju.
Gdy zamknął drzwi na klucz, podszedł do mnie i zaczął delikatnie muskać moją szyję, żuchwę, aż w końcu
doszedł do ust. Po chwili wylądowaliśmy na Jego łóżku namiętnie się całując. Gdy się od siebie oderwaliśmy
znów mieliśmy przyspieszone oddechy. Rozmawialiśmy ze sobą przez jakiś czas i nawet nie zauważyłam
kiedy zmorzył mnie sen...

background image

40

Wycieczka

BPOV

Obudziłam się gdy promienie słońca próbowały się przedrzeć przez okno do pokoju. Ale nie byłam w swoim
pokoju. Przestraszona zaczęłam się rozglądać. Pokój był bardzo jasny a na półkach przy łóżku leżało
mnóstwo płyt. A na łóżku...No właśnie. Na łóżku spał mój Książę. Edward. Nie chcąc Go obudzić delikatnie
przytuliłam się do Niego. Gdy spał wyglądał jak małe bezbronne dziecko. Dziecko, które trzeba chronić.
Gdy skończyłam Go podziwiać położyłam głowę na Jego klatce. Po chwili poczułam czułe pocałunki we
włosach. Odsunęłam się trochę by przyjrzeć się Jego twarzy. Widniał na niej ten zabójczy uśmiech, który
tak kochałam. A w oczach tak uwielbiana przeze mnie miłość. Nachylił się lekko ujmując moją twarz w
dłonie i pocałował mnie delikatnie.
-Dzień dobry.-zamruczał między pocałunkami.
-Która godzina.?-spytałam podrywając się. Edward spojrzał na mnie zaskoczony, po czym wziął telefon do
ręki i spojrzał na wyświetlacz.
-Siódma.-powiedział ziewając. Ja szybkim krokiem wyszłam z pokoju i poszłam do siebie. Zaczęłam pakować
mój malutki plecak. Po chwili wzięłam telefon i wysłałam Rose sms'a.
Hej.! Możecie już przyjechad po chłopaków. Ja zabiorę Edwarda Jego volvo. A i pamiętajcie, żeby zasłonid im oczy.! xd

Po jakiś dziesięciu minutach byłam spakowana i zeszłam na dół. Chłopcy oczywiście oglądali jakiś mecz.
Zrobiłam se śniadanie i gdy skończyłam otworzyły się drzwi, w których stały rozpromienione Alice i Rose.
Al puściła mi oczko i poszły do salonu. Po pięciu minutach wychodzili. Zaczepiłam Rose.
-Ej, poczekajcie na nas. Bo nie chcę się zgubić, ok.?-szepnęłam.
-Spoko.-odpowiedziała również szeptem i wyszła z domu. Ja natomiast poszłam po cichu po Edwarda.
Jego drzwi były lekko uchylone. To co zobaczyła przyprawiło mnie o łzy. Siedział na łóżku z twarzą
schowaną w dłoniach. Nie myśląc czy dobrze robię podbiegłam do Niego i kucnęłam przed Nim. Delikatnie
dotknęłam Jego dłoni.
-Edward.?-szepnęłam.-Coś się stało.?
-...
-Edward. Proszę.-powiedziałam już przerażona. W moich oczach pojawiły się łzy. Po chwili podniósł wzrok.
W Jego oczach kryło się przerażenie, zszokowanie i ogromna dawka czułości. Kciukiem starł mi łzę
z policzka. Patrzyliśmy sobie długo w oczy. Po chwili Edward pochylił się nade mną i zaczął całować.
Nagle przewróciliśmy się i leżeliśmy na podłodze, dokładniej na ja na niej na On na mnie. Nagle podniósł się
i zaczął śmiać w niebo głosy.
-Co Cię tak rozśmieszyło.?-spytałam zszokowana.
-Ta...Sytuacja...Tak...Łatwo...Cię...Wzruszyć...-powiedział między atakami śmiechu. Zrobiłam minę
obrażonego dziecka i usiadłam prosto.
-Zrobiłeś to specjalnie.? Chciałeś zobaczyć jak płaczę.? Nie mogłaś mnie po prostu uderzyć.?-krzyknęłam
na Niego. Chciałam wychodzić ale złapał mnie za rękę, uniemożliwiając mi wyjście. Łzy leciały mi ciurkiem.
Szybko do mnie podszedł i mocno przytulił, na tyle mocno żebym przestała się wiercić. W końcu przytuliłam
się do Niego i zaszlochałam. Zaczął mi całować obojczyk, szyję i wgłębienie za uchem. Gdy doszedł do ucha
zatrzymał się.
-Przepraszam. Nie chciałem Cię zranić...-szepnął.-W ramach przeprosin mam coś dla Ciebie, co już dawno

background image

41

chciałem Ci dać. Zamknij proszę oczy.-znów szepnął przygryzając mi delikatnie ucho. Przez moje ciało
przeszedł ciepły dreszcz. Zamknęłam oczy, za Jego prośbą. Po chwili na szyi poczułam zimno.

2

Gdy

otworzyłam oczy ujrzałam śliczne serduszko. Po policzkach nów pociekły mi łzy. Odwróciłam się do Edwarda.
Widząc moje łzy szybko się odezwał.
-Pomyślałem, że lepiej jest podarować Ci moje serce niż tylko literę z imienia.-uśmiechnął się słodko. Nic
nie mówiąc przytuliłam Go.
-Dziękuje. Jest śliczny.-szepnęłam. Edward odsunął mnie lekko.
-Podoba Ci się.?-spytał. Pokiwałam twierdząco na tak, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.-Serio.? Gdy
zobaczyłem, że płaczesz myślałem, że Ci się nie spodobał, albo już taki masz, czy coś.
-Jest prześliczny. Wzruszyłam się. Dlatego się popłakałam.-uśmiechnęłam się do Niego ścierając z policzka
niecieknące już łzy.-A co do prezentów. To...to ja też coś mam dla Ciebie.-chciał mi przerwać ale mu nie
pozwoliłam.-Zobaczysz później. Teraz chodź.-powiedziałam i pociągnęłam Go na parter. Gdy byliśmy przy
drzwiach zawiązałam Mu oczy chustą tak aby nie podglądał. Całując Go wyciągnęłam Mu z tylnej kieszeni
spodni klucze od samochodu.
-Dziś ja kieruję.-szepnęłam i trzymając Go za rękę doszliśmy do volvo. Edward wsiadł bez problemów.
Wsiadając do samochodu widziałam z jaką złością patrzy na mnie Rose. Ruszając wargami powiedziałam bez
dźwięczne "Przepraszam". Od razu się rozpogodziła. Po chwili ruszyły a ja za nimi. Jechaliśmy krótko, bo
jakieś dziesięć minut. Ostrożnie wyciągnęłam z samochodu Edwarda. Po chwili to samo zrobiły dziewczyny.
Doszliśmy do cudownej łąki, gdzie ustawione były trzy namioty a nieopodal leżał już koc i jakieś jedzonko.
Podeszliśmy do niego i na trzy cztery ściągnęłyśmy chłopakom chusty.
-Wesołych Walentynek.!-krzyknęłyśmy. Spojrzeli na nas jak na wariatki.
-No co.? Nie wiecie którego dzisiaj mamy.? Czternasty luty.
-Hmm...Wiemy. To znaczy ja wiem.-Jasper spojrzał znacząco na Emmetta.-Ale...ale my...to znaczy ja dla
Ciebie nic nie mam Alice.-szepnął smutno. Dziewczyna objęła Go czule ramieniem.
-Rose...ja też nie...-szepnął smutny Emm.
-To nic. Ważne, że spędzicie z nami weekend.-powiedziała Rosalie.
-Dokładnie.-dodała po chwili Al. Usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy jeść. Otwierając paczkę sucharków
przecięłam sobie skórę i wszystko potoczyło się bardzo szybko. Oczy Edwarda pociemniały i zaczął się
wpatrywać we mnie jak w coś do jedzenie. Przestraszona nie wiedziałam co zrobić.
-Jasper uspokój Go.!-krzyknęła Alice.-Ja zabieram stąd Bellę.-powiedziała ciągnąc mnie w stronę
samochodu. Ostatnie co widziałam to jakiegoś wilka przygniatającego Edwarda do ziemi. Przerażona
krzyknęłam "Nie.!". Alice pociągnęła mnie mocniej.
-Alice, muszę...ja nie mogę pozwolić, żeby coś Mu...się stało...-krzyknęłam próbując się wyswobodzić z Jej
uścisku. -Kurde, to będzie trudniejsze niż myślałam...-westchnęła.-Wszystko będzie dobrze, Bells. To tylko
Black.
-Dobrze.? Wilk skacze na człowieka i mówisz, że będzie dobrze.?
-Bella, wszystko Ci wytłumaczę w domu, ok.?-powiedział i nie czekając na moją odpowiedź wpakowała mnie
na tylne siedzenie, a razem z Rose zajęły przednie. Do domu dojechałyśmy w niecałe pięć minut.

______________________________________________________________________

2

-

http://http://www.siudek.com.pl/wisiorki-naszyjniki/mniejsze/n101.jpg

>

background image

42

Gdy weszłyśmy do domu dziewczyny zaprowadziły mnie do mojego pokoju. Gdy usiadłam na łóżku Alice
zajęła miejsce na krześle przy biurku.
-Co się w ogóle dzieje.? Wytłumaczycie mi w końcu dlaczego Edward....?-nie dokończyłam, bo wiedziałam,
że mnie rozumieją.-I jeszcze nazwałaś tego wilka Black.
-Okej. Bella, to nie jest łatwe. Mogłyśmy Ci to powiedzieć wcześniej ale stwierdziłyśmy, że to nie jest
potrzebne. Mamy Cię za siostrę i nie chciałyśmy, żebyś od nas uciekła. To było bardzo egoistyczne.
-Ale co to ma do rzeczy.?
-Otóż...Rose, Emmett, Jasper, Esme, Edward i ja...-wzięła głęboki wdech.
-No.?...
-Jesteśmy...wampirami...-szepnęła. Wampir...Żyłam z wampirami przez dwa lata i nic nie zauważyłam.?
Przetwarzałam to wszystko w głowie. No tak. Niezwykle piękni, zimni, ich oczy zmienią kolor i czasami
mówią tak, jakby pochodzili z innej epoki. To wszystko łączyło się ze sobą.
-Jesteście .... wampirami. Ale czemu nazwałaś tego wilka nazwiskiem...mojego eks.?
-Cóż, nie jesteśmy jedynymi potworami rodem z piekła.
-Rodem z piekła.?-zadrwiłam.
-Tak, rodem z piekła. Ten wilk, to tak naprawdę wilkołak. A dokładniej Jacob Black.-do naszej rozmowy
włączyła się Rose. Wi...wilkołak.?
-Ale czy one nie potrzebują pełni.?-spytałam zaskoczona.
-Nie. To tylko wymysł reżyserów z Hollywood. Mogą się zamieniać kiedy chcą. Dostają wtedy takich
dreszczy....-powiedziała Al. Dreszcze...Jacob miał dreszcze tego dnia, kiedy mnie pobił... Wzięłam wdech.
-Ale dlaczego.? Dlaczego, rzucił się na Edwa...-nie dane mi było dokończyć, bo oczy Alice zrobiły się dziwnie
zamglone. Rose dopadła Jej jednym skokiem.
-Alice.? Alice, co widzisz.?-zapytała. Co widzisz.? Nie rozumiem.
-Edward.-szepnęła. W moich oczach zebrały się łzy. Szybko do Niej podbiegłam.
-Alice.? Co się stało.?-pokręciłam głową nie mogąc uwierzyć w to co mówię. Uwierzyłam, że ona na serio
widzi coś z...hmm...przyszłością.?-Alice, proszę Cię.
-On...On chce uciec.-powiedziała i szybko dorwała telefon komórkowy i nerwowo pukała palcami o blat stołu.
-Jasper.! Edward chce...-nie dokończyła bo przerwał Jej głos chłopaka.-Jak to pobiegł.? Co.? Pozwoliliście
Mu odejść.?-znów otrzymała odpowiedź.-Aha. Ale dlaczego.?-ponownie można było usłyszeć cichy głos
Jaspera.-Cholera...-szepnęła sama do siebie i rozłączyła się. Spojrzała na mnie smutno.
-Bells...Edward...On uciekł...
-Co.?! Dlaczego.?-zaszlochałam.
-Twierdzi, że nie chcesz Go znać i nie może Cię więcej krzywdzić...-powiedziała.-...i, że Cię...nie...kocha...-
szepnęła..."Nie kocha..." Te słowa cały czas przewijały się w mojej głowie. Nie zauważyłam kiedy mój umysł
przesłoniła czerń i pustka...Pustka w umyśle...Ogromna dziura w sercu....

background image

43

Upadek

BPOV

Byłam jak stara rudera...Dom, którego już się raczej nie dało naprawić.... Dwa miesiące.?
Trzy miesiące.? Cztery miesiące.? Ile to już nie było Go przy mnie.? Nie wiem, bo każda
godzina, każda minuta, każda sekunda to dla mnie jak wieczność... Wieczność bez Niego...
Bez Edwarda...
***********
APOV

Była połowa czerwca. Końcówka drugiej klasy liceum. Czwarty miesiąc patrzenia na Bellę.
Przez depresję,
w którą popadła wyglądała prawie jak my. Była strasznie blada i miała wory pod oczami. Od
czego.? Od płakania. Jasper opowiadał, że nie może już tego słuchać. Co noc płakała.
Strasznie schudła. Od jakiś dwóch tygodni udawała, że już Jej przeszło. Zaczęła się
normalnie ubierać, próbowała normalnie spać i próbował się normalnie zachowywać.
Pff...Normalnie. Przez trzy miesiące zachowywała się nie tak, jakby ktoś ją...zostawił...ale
tak jakby...jakby... ktoś umarł.
Była sobota. Nie mając nic do roboty poszłam do Jaspera. Drzwi otworzyła mi Esme z
smutną miną.
-Cześć Esme. Coś się stało.?-spytałam. Ona tylko westchnęła i wpuściła mnie do domu.
-Nie. Zupełnie nic się nie dzieje. I to jest najgorsze.
-Ale chodzi Ci o Bellę, prawda.?
-Tak. Ale przez to w jakim Ona jest nastroju w takim samym jesteśmy i my. Emmett
nawet przestał grać
w te swoje durne gierki. A sama Bella...ehh...To wszystko mnie przeraża. Ona tego już nie
wytrzymuje.
-Co się dzieje.?
-Udaje, że wszystko jest w porządku. Próbuje się uśmiechać, ale wychodzą z tego tylko
grymasy. Ona...sama nie wiem...zachowuje się jakby Edward umarł...a nie wyjechał...jakby z
Jego wyjazdem umarła część Jej...
*********
BPOV

Przez przypadek słysząc rozmowę Alice i Esme uświadomiłam sobie, że swoim zachowaniem
ranię wszystkich dookoła. Skończyłam myć naczynia i pobiegłam do siebie do pokoju.
Ściągnęłam z siebie stary dres i ubrałam się dosyć normalnie. Zbiegłam na dół i rzuciłam
"cześć". Chodziłam po mieście nie wiedząc co ze sobą zrobić. Po jakimś czasie natknęłam
się na Angelę i Erica siedzących na ławce i zawzięcie o czymś dyskutujących. Chciałam
przejść nie zauważona,
ale mój plan nie wypalił.
-Bella.?-spytała Ang. Gdy się do Niej uśmiechnęłam podbiegła do mnie i uściskała.-Cześć.!

background image

44

Co u Ciebie.? Słyszałaś o balu.?-wyrzucała z siebie zdania jak Jess, co było do Niej nie
podobne. Odchrząknęłam.
-Cześć. Eee...Nie, nie wiem nic o żadnym balu. Co to za bal.?
-Bal przebierańców. Taki bal na koniec roku. Idziesz.?-spytała.
-Hmm...Myślę, że pójdę.
-Serio.?-jako potwierdzenie pokiwałam głową.-A może pójdziemy po sukienki.?
-Hmm... Sądzę, że powinnyście same wybrać sobie sukienki, żeby nikt Was nie rozpoznał.-
wtrącił Eric.
-Wiesz co.? Masz rację. Sorki, Bella. Zaproszenie na zakupy odwołane.-powiedziała a ja w
duchu dziękowałam chłopakowi.-Ale i tak masz się pojawić na balu. Jasne.?
-Taa...Postaram się. Nara.-powiedziałam i poszłam nad klif. Przychodziłam tam jak byłam
dzieckiem, zawsze jakiś problem. Znów tam przychodziłam. Przychodziłam tam od
czterech miesięcy. Położyłam się przy krawędzi, tak że moje nogi swobodnie sobie wisiały.
Myślałam o całym swoim życiu. Uświadomiłam sobie,
że bez Edwarda było niczym. Niczym w porównaniu z tym życiem, które wiodłam gdy był
obecny. Bez Niego nie miało sensu. Powoli wstałam i zaczęłam iść w stronę domu. Po chwili
odwróciłam się i spojrzałam w dal. Nie mając nic do stracenia stawiałam małe kroki w
stronę przepaści...
***********
JPOV

Siedzieliśmy z Alice i Emmettem spokojnie w salonie, gdy Al krzyknęła niespodziewanie
"Nie.!", a Jej oczy wyraźnie się zamgliły.
-Alice.? Al, co widzisz.?-spytałem lekko Nią potrząsając.
-Bella...ona...chce...umrzeć...chce...się...rzucić...z klifu...-powiedziała łapiąc spazmatycznie
powietrze, chociaż wiedziała, że to nie potrzebne. Nie czekając na reakcję innych,
sięgnąłem po telefon. Dzwoniłem do Edwarda.
-Halo.?-zapytał zachrypniętym głosem.
-Ed, wracaj. Bella jest nad klifem. Chce się...zabić.
-Co.? Żartujesz, nie.?-wrzasnął.
-Nie. Ja już do Niej jadę, ale wątpię żebym coś zdziałał. To Ty jesteś najważniejszy...
-Dobra. Zaraz będę nad klifem.-powiedział i się rozłączył. Na serio nie sądziłem, żebym się
na coś tam przydała ale i tak musiałem jakoś pomóc. Bez słowa popędziłem w las...
**************
EPOV

Biegłem ile sił w nogach. Moja Bella...chciała się zabić... Nie mogłem na to pozwolić...Po
prostu świat bez Niej to jak świat bez słońca...
***************
BPOV

Stąpając delikatnie bosymi stopami po klifie słyszałam jak ktoś woła moje imię. Nie
chciałam wiedzieć kto. Nie było mi to do szczęścia potrzebne. Do szczęścia potrzebny był
mi tylko On. On jedyny zmienił moje życie tak, że wyglądało jak bajka. Niestety moja

background image

45

bajka nie zakończyła się na cytacie "I żyli długo
i szczęśliwie...". Stawiając ostatni krok poczułam jak od tyłu oplotły mnie czyjeś silne
ramiona....

Spotkanie

background image

46

BPOV

Stąpając delikatnie bosymi stopami po klifie słyszałam jak ktoś woła moje imię. Nie
chciałam wiedzieć kto. Nie było mi to do szczęścia potrzebne. Do szczęścia potrzebny był
mi tylko On. On jedyny zmienił moje życie tak, że wyglądało jak bajka. Niestety moja
bajka nie zakończyła się na cytacie "I żyli długo
i szczęśliwie...". Stawiając ostatni krok poczułam jak od tyłu oplotły mnie czyjeś silne
ramiona....*
-Bells, nie rób tego...-szepnął. Nie...To nie był Edward. To był Jasper.
Chciałam się Mu wyrwać, ale trzymał mnie na tyle mocno bym nie mogła.
-Jasper, błagam wypuść mnie...
-Nie...Pomyśl o Esme, Charliem, Alice, Rose, Emmecie i...o Edwardzie...-powiedział
odciągając mnie od brzegu. Gdy byliśmy dość daleko, odwrócił mnie do siebie przodem i
mocno przytulił. Nie wiem ile tak staliśmy, ale w końcu dotarło coś do mnie. Skacząc z klifu
skrzywdziłabym wszystkich dookoła. Nie myślałam o tym wcześniej. Nie chciałam by mnie
opłakiwano, by za mną tęskniono. Po prostu byłoby lepiej gdybym w ogóle nie istniała. Po
chwili urwał mi się film...

*****************
EPOV

Gdy przybiegłem nad klif stała już w objęciach Jaspera...
Spóźniłem się.....
*****************
BPOV

Obudziłam się w swoim pokoju. Mając zamknięte oczy wiedziałam, że i tak ktoś
tu jest. Po za tym słyszałam czyjś głos. W moim sercu zawitała odrobina nadziei. Może
to...Nie to była Alice i Esme.
-Alice, czy widzisz Go w naszej przyszłości.?-spytała zmartwiona Esme.
-Na razie nie. Ale czasami mam przebłyski dotyczące Jego. Myślę, że...-urwała, gdy
zobaczyła, że Jej się przyglądam.-Bella, nareszcie.!-krzyknęła. Już po chwili byłam w
objęciach Esme.
-Bell, błagam Cię, już nigdy więcej tak nie rób, ok.? Wiesz, co przeżywał Charlie.? Wiesz,
co my wszycsy przeżywaliśmy.? Błagam Cię kochanie, już nigdy więcej...-zaszlochała.
-Przepraszam Cię Esme...-szepnęłam.
Kilka dni przesiedziałam w domu. W piątek postanowiłam wybrać się na zakupy na
nadchodzący bal.
Ubrana w

ciuchy

od Alice wyszłam z domu koło godziny trzynastej. Szłam powoli, bo

nigdzie tak na prawdę mi się nie spieszyło.
Gdy doszłam do nowego "centrum" handlowego roiło się tam od ludzi.
A w szczególności dziewczyn. Mogłabym się założyć o trzymiesięczne kieszonkowe, że

background image

47

większość z nich przyszła po sukienki na bal. Przeszukałam chyba z siedem sklepów i nic
nie znalazłam. Gdy weszłam do ósmego znalazłam odpowiednią. Szybkim krokiem podeszłam
do stoiska z tym wzorem i wzięłam mój rozmiar. Okazało się, że była to była ostatnia
sukienka tego kroju. Od razu poszłam do przymierzalni. Pasowała na mnie jak ulał. Pewna
swojej decyzji przebrałam się i podążyłam do kasy. Na sukienkę wydałam dwu miesięczne
kieszonkowe, ale nie żałowałam. Po raz pierwszy w życiu zakupy sprawiły
mi radość. Z ogromną torbą udałam się do sklepu z maskami. Wybrałam tą, która w stu
procentach pasowała do sukni. Około godziny siedemnastej wróciłam do domu. W salonie
spotkałam tylko Emmetta, który jak zwykle grał w jakąś grę wyścigową. Gdy zakluczyłam
drzwi odwrócił się i spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Bella.? To Ty.?
-Yyy...No...-powiedziałam zdezorientowana.
-Co się stało z starą Bellą.?
-Emmett, o co Ci chodzi.?!
-O to, że Ty nigdy nie byłaś sama na zakupach. I...No, to takie trochę dziwne.
-Aha...O to Ci chodzi. Byłam na zakupach bo...-zawachałam się.
-Bo...?
-Bo...Nie ważne.!-pokazałam Mu język niczym pięciolatka.-Zobaczysz w swoim czasie.-
krzyknęłam wbiegając na górę. Gdy byłam już u siebie w pokoju, podbiegłam do komody.
Gdy wpakowałam tam moją kreację, zakluczyłam szufladę na kluczyk, który zawiesiłam
sobie na łańcuszku, na szyi....
Przyszedł następny dzień. Sobota. Dzień balu. Po raz pierwszy cieszyłam z jakiejś tego
typu imprezy. Nie wiedzieć czemu. Po prostu przeczuwałam, że będzie fajnie. Obudziłam
się po trzynastej z bardzo dobrym humorem. Mimo, że położyłam się spać po czwartej nad
ranem, nie wyglądałam tak źle. Moje włosy wyglądały jak po jakiś zabiegach
upiększających, pod oczami nie było worków,
a ja sama czułam się wyspana. Po zjedzonym śniadaniu sprzątnęłam kuchnię, salon i swój
pokój. Skończyłam koło godziny piętnastej. Jak na zawołanie zadzwoniła do mnie Alice.
-Halo.? Alice.? Co jest.?
-

Bella.? Serio idziesz na bal.?

-Może, a co.? Widziałaś sukienkę.?-spytałam przestraszona.
-

Nie, ale widziałam, że idziesz na bal. To dziwne, że nie widziałam tej kiecki. Ale to lepiej,

przynajmniej mnie zaskoczysz.-zaśmiała sią.-No...To pa. Ja się idę szykować, Ty

też powinnaś.! Pamiętaj, o szesnastej trzydzieści w auli.-powiedziała i się rozłączyła. Tak
jak powiedziała tak też zrobiłam. Uczesana i pomalowana([

fryzura

][

makijaż

]) z suknią w

pokrowcu wyszłam do szkoły około godziny szesnastej. Gdy do niej doszłam od razu
skierowałam się do toalety, gdzie przebrałam się w suknię. Wychodząc założyłam maskę,
tak aby nikt mnie nie rozpoznał. Poszłam jeszcze schować torbę do szafki i udałam się do
auli. Była już przepełniona ludźmi. Po chwili dyrektor wygłosił jak zwykle nudzącą
przemowę, na temat, że nie można rozmawiać i się ujawniać. Tuż po niej zgasło światło i
zabrzmiała pierwsza piosenka. Ludzie zaczęli tańczyć. Ja poszłam się napić. Tańczyłam z
kilkoma facetami. Ostatni, z którym tańczyłam był inny niż poprzedni. Gdy z Nim
tańczyłam przechodziła jakaś iskra. Był bardzo elegancki. Ubrany był w brązowy

garnitur

,

a na twarzy miał oryginalną

maskę

...

background image

48


*************

TajemniczyPOV

Była piękna. Chociaż nie widziałem Jej twarzy mogłem przysiądź, że była piękna. Ubrana
była w

kremową suknię

, która idealnie leżała na Jej delikatnym ciele, a twarz przyodziała

cudowną maską

. Wirowaliśmy na parkiecie przez trzy piosenki. Około godziny

dziewiętnastej ucichła muzyka, a na scenę wszedł dyrektor, a za Nim jakaś para, która
niosła coś.
-Moi drodzy. Jak wiecie, co roku na takim balu wybieramy...Królową i Króla balu.-na Jego
słowa wszyscy zaklaskali.-Zwycięscami tegorocznego balu są...Ty-powiedział i na
dziewczynę, z którą tańczyłem padł strumień światła.-Oraz Ty...-mówiąc to światło padło
też na mnie.-Zapraszam na scenę Królową i Króla.-krzyknął i zaczął klaskać. Zawtórowała
Mu cała sala. Powolnym krokiem doszedłem do dziewczyny, ukłoniłem się i podałem Jej
rękę. Gdy ją chwyciła przeszedł mnie znów przyjemny dreszcz. Po chwili oboje staliśmy na
scenie z koronami na głowach.
-A teraz...-zaczął dyrektor.-czas na...
-NA POCAŁUNEK.!-dokończyli za Niego ludzie. Spojrzałem przestraszony na dziewczynę.
W Jej oczach również krył się strach. Na Jej policzkach wystąpiły dwa ogromne rumieńce.
Nie odrywając od siebie oczu zaczęliśmy się do siebie przybliżać...
*************
BPOV

Moje rumieńce paliły mnie żywym ogniem.* Uparcie wpatrywałam
w Jego szmaragdowe oczy. Nasze usta dzieliły milimetry, a po chwili złączyły
w niezwykłym pocałunku. Jego usta tak delikatne, były mi skądś znane. Nie odrywaliśmy się
od siebie przez jakiś czas. Za moim plecami w końcu odchrząknął.
-Yyy...Tak. Więc pocałunek królewskiej pary mamy za sobą, czas abyście zdjęli maski. Na
sam początek Wy, a na koniec królewska parka.-jak powiedział, tak też zrobili. Po chwili
nie było osoby, która miałaby na twarzy maskę. Wszyscy
z podekscytowaniem patrzyli na nas. Daleko, na końcu sali dostrzegłam Alice, Rose,
Jaspera i Emmetta. Powoli odwróciłam wzrok, spoczął on na moim towarzyszu. Również na
mnie spoglądał.
-No to na trzy. Raz...Dwa...I...Trzy.!-krzyknął dyrektor a ja zamykając oczy ściągnęłam
maskę. Na sali zapanowała cisza. Słychać było tylko jak ktoś głośno wciąga powietrze
ustami. Powoli podniosłam powieki. Doznałam szoku...
***************
TajemniczyPOV

Gdy otworzyłem oczy doznałem nie małego szoku. Stała przede mną...Widok Jej twarzy był
dla mnie ogromnym prezentem. Wpatrywała się we mnie z zaskoczeniem...
**************

background image

49

BPOV

Stał przede mną. On. Moje serce zaczęło bić tak jak zawsze, przed Jego odejściem.
-Edward.?-szepnęłam.-To Ty.?-w moich oczach pojawiły się łzy. Nie zastanawiając się nad
tym co robię rzuciłam Mu się na szyję i zaczęłam Go namiętnie całować. Nie oponował.
Przytulił mnie mocno i oddawał pocałunki...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zakazana Miłość 16 31
Ogarnij miłość prolog roz 20
Ogarnij miłość prolog roz 20
Zakład o miłość prolog i pierwszy rozdział
Ashley Anne Tajemnice Opactwa Steepwood 06 Zakazana miłość
Zakazana miłość
Zapomniana Miłość Prolog Rozdział I(1)
Zaklad o milosc prolog i pierwszy rozdział
Zakazana miłość
Zakazana miłość
095 Ashley Anne Zakazana miłość (Tajemnice Opactwa Steepwood 06)
2013 11 30 Nabokov i zakazana miłość
Miłość 2 [15 słówek]
Barok 15, Miłość jako temat literatury XVI i XVII wieku
Milość której nie ma prolog
1996 15 Wakacyjna miłość 1 Laura Parker Skrywanie uczucia
Ostenso Marta Prolog miłości (Baskijski dzwonek)

więcej podobnych podstron