Ogarnij miłość
Prolog
Bella
Latanie… to nie dla mnie… Przez cały lot siedziałam jak na szpilkach. No jak to ja. Renee i Charlie jak zawsze wyluzowani słuchali cichej muzyki na słuchawkach. Kurde ale mam dziwnych rodziców, pomyślałam rozbawiona. Zostało jakieś 15 minut lotu, wyszłam do kibla. Wzięłam też BRAVO do poczytania i jakiś odświeżacz bo strasznie tam śmierdzi… Wróciłam na miejsce i wyjrzałam przez okno, lot się zniżał. Widziałam już miasto. Spojrzałam na Emma, mojego brata. Spał… ehh on to ma zdrowie. Po kilku minutach wylądowaliśmy. Emmett i rodzice wysiedli a ja powlokłam się za nimi.
- Wolność!!! - krzyknęłam uradowana. Nareszcie czułam grunt pod nogami.
Rozdział 1.
Bella
Właśnie oglądaliśmy nowy dom. Był dość duży… łącznie z moim największym pokojem.
Emmett jak zawsze się do mnie przyczepił i wybrał pokój obok. Nie żeby mi to przeszkadzało… ale czasem mnie wkurza.
- Emmett weź z przejścia swoje torby! - wrzasnęłam na brata, jednak na mojej twarzy był mały uśmieszek.
- Taa… i co jeszcze frytki do tego? - powiedział Misiek rozbawiony. - Panna Ruda się zdenerwowała… - parsknął śmiechem.
No to teraz byłam już na maksa wkurzona. Podeszłam i stanęłam z nim prosto w twarz.
- Ja nie mam rudych włosów daltonisto!!! - walnęłam go w brzuch, aż zwinął się w pół. Jak ja lubiłam się z nim bić…
- To jest rudy - syknął Misiek zza zaciśniętych zębów.
- To są tylko pasemka małpiszonie! - zatrzasnęłam drzwi mojego pokoju zapominając, że szłam do kuchni coś zjeść. Emmett był na serio uciążliwy… ale i śmiechowy. Wyszczerzyłam się sama do siebie.
Renee zrobiła naleśniki i aż mi do pokoju ten zapach zaleciał. Zbiegłam po schodach do kuchni.
- Hej mama - cmoknęłam ją przelotnie w policzek i ukradłam z talerza naleśnika. - Dzięki… - rzuciłam przez ramię i wyminęłam tatę i Emma, którzy już szli na kolację.
Weszłam do mojego pokoju i włączyłam laptopa.
Sprawdziłam pośpiesznie pocztę i włączyłam muzykę. Westchnęłam zrelaksowana i wyjrzałam przez okno. Forks było takie pochmurne…pomyślałam sobie. Naprzeciwko dostrzegłam ludzi wysiadających z jakiegoś wypasionego auta, było trochę podobne do mojego pierwszego cacka. Wyglądali na szczęśliwą rodzinę (nie żeby moja nie była ;)). Kobieta była dość wysoka i miała długie, rude loki.
Mężczyzna miał blond włosy średniej długości związane w kucyk. Po chwili z auta wysiadła blond lalunia i jakiś chłopak, ich dzieci pomyślałam. To się dorobili potomstwa… Zaśmiałam się z własnych myśli. Dziś chyba jakiś dzień zaludniania dziur zabitych dechami…
Nie wytrzymałam i parsknęłam gromkim śmiechem. Drzwi mojego pokoju otworzyły się z hukiem i wszedł Emm. Kurde ale on kulturalny… uśmiechnęłam się do niego głupio.
- No co tam braciszku? - spytałam grzecznie z diabolicznym uśmiechem.
- Jajeczko siostrzyczko! - rzucił we mnie ugotowanym jajkiem, które trzymał w dłoni. Dostałam prosto w twarz.
- Tyyy …!!! - krzyknęłam - Ty kretynie wsać sobie te jajko w dupę! - otarłam to świństwo z twarzy i rzuciłam w niego - A masz ty wieśniaku!
- Sama je… - nie dokończył, bo kawałek bomby jajkowej wpadło mu do rozdziawionej szeroko buźki. Parsknęłam śmiechem. Misiek wypluł szybko zawartość swojej jamy gębowej i spojrzał na mnie wilkiem.
- To jest przeterminowane debilko!!! - wrzasnął.
No nie! Tego już kurde za wiele! Krzyczałam w myślach.
- Jak sam we mnie tym rzucałeś czubku! - wypchnęłam go z pokoju, już i tak zakażonego Emmettem.
Walnęłam się na łóżku zaraz po tym jak zamknęłam drzwi na klucz. Zaczął padać deszcz, bębnił nieprzyjemnie w parapet i dach. Jaki żal…pomyślałam z westchnieniem. Usłyszałam przez deszcz nadjeżdżający samochód.
Zerwałam się z łóżka i podeszłam szybko do okna. Ujrzałam szybko przejeżdżające czarne Volvo XC60. Nie ma co, znam się na markach… zresztą na marginesie to moje hobby. Auto zajechało do naszych sąsiadów. Wytężyłam wzrok. Wysiadł z niego przystojny chłopak w mniej więcej moim wieku. Muszę go poznać. Już zacierałam ręce w myślach. Jednak po chwili w ramiona Miedzianowłosego wpadła niska brunetka z nastroszonymi, krótkimi włosami. Super, jego dziewczyna… ehh szybka jestem. Jak mogłam się nie domyślić, że takie ciacho jest zajęte. Odeszłam od okna zrezygnowana. Wyszłam na działkę drugim wyjściem, no tak nie lubię deszczu, ale co mam robić… Usiadłam na ławce pod drzewem. Tam nie padało tak bardzo. A zresztą wypadało się by w końcu umyć, wyszczerzyłam się głupio. Obok mnie zjawił się jak duch Emmett.
- Czy ty mnie śledzisz…? - uniosłam lekko jedną brew - no ale pierwszy prysznic kiedyś musi nastąpić… co nie braciszku? - parsknęłam śmiechem.
- A ha ha… - zlustrował mnie wzrokiem - Ty lubisz deszcz?
- Taa… i gadamy o jakieś idiotycznej pogodzie? Tak masz zamiar poderwać jakąś laskę w tej dziurze? - pokazałam rządek swoich białych zębów.
- Tak, czytasz mi w myślach? - spytał rozbawiony.
- Down. - skwitowałam. Podniosłam się i zaczęłam uciekać przed goniącym mnie bratem. Ten kretyn podstawił mi nogę i przeleciałam przez ogrodzenie.
- Pogięło cię Emmett?! - podniosłam się i otrzepałam z błota. - Niech cię szlag kutafonie!
- Nawzajem - wypiął na mnie jęzor jak pięcioletnia dziewczynka i pognał do domu. Za chwilę usłyszałam głośny śmiech. Co za… szlag to ONI! Wrzasnęłam w myślach spanikowana.
- Witam sąsiadkę na swej skrooomnej posiadłości…- odezwał się mój przystojniaczek… Zaraz, chwila jaki mój?! Ach ta wyobraźnia…
- Witam… uroczą parę. - Odpowiedziałam cała różowa na twarzy. Nagle dziewczyna z nastroszonymi włosami stojąca obok greckiego boga odwróciła się i udawała, że wymiotuje. On natomiast zaniósł się śmiechem.
- Że niby ja i ON?! - pisnęła chochlika cała czerwona ze śmiechu. - Chyba w snach!!!
- Dokładnie… - koleś tez się śmiał - To jest moja siostra… yyy? - spojrzał na mnie pytająco.
- Bella Swan jestem - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Ja jestem Edward Cullen, a to moja SIOSTRA Alice. - uśmiechnął się do chochlicy szeroko.
Widzę, że zainwestował w dentystę i ma nienaganne kły. Zaśmiałam się cicho.
- Ja muszę iść… dorwać mojego brata, rodzinnego przygłupa. - Posłałam im uśmiech i tym razem wyszłam kulturalnie przez furtkę.
Rozdział 2.
Edward
Przyglądałem się Belli gdy wychodziła przez furtkę. Czułem się jak gdybym znał ją już wcześniej. Anioł nie dziewczyna… pomyślałem. I ten głos… mmm… Aż mi coś drgnęło… w spodniach. Popatrzyłem niewidzącym wzrokiem na Alice. Co się ze mną do cholery dzieje?! Przecież to tylko jakaś głupia nieznajoma… Ale mogę ją poznać. xD.
Przeniosłem wzrok na jej dom dorównujący wielkości naszemu. Nie dało się nie zauważyć iż ta rodzinka również jest przy kasie. No cóż… jeśli u innych walały się po kątach jakieś bezużyteczne drobiazgi to u nas były to zielone banknoty.
Bella
Weszłam do domu, lecz nie byłam wkurzona na Emmetta (choć powinnam). Poszłam do mojego pokoju i wyjęłam pamiętnik. Dawno do niego nie zaglądałam… Wzięłam długopis i zaczęłam pisać: `Pan” Edek jest cudny i (chyba) wolny… Muszę spróbować nawiązać z NIM rozmowę sam na sam… Uśmiechnęłam się lekko do swojego lustrzanego odbicia. Nie ma co, niecny plan. Zerknęłam na zegarek, dochodziła północ, a jutro miałam pierwszy dzień szkoły… Skrzywiłam się lekko na tą myśl. Na szczęście nie tylko ja będę przeżywała tę żenującą i pożałowania godną „imprezę”… Nie zapominajmy o Miśku. Poszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Potem wróciłam do pokoju tylko w ręczniku i przebrałam się w koszulkę nocną. Położyłam się na łóżku lekko ziewając. Sen nadszedł bardzo szybko. Śniło mi się, że Emmett jest pedałem i przystawia się do „mojego” Edwarda Cullena. Obudziłam się gwałtownie. Przetarłam sobie oczy i zerknęłam na zegarek na telefonie. Świetnie pomyślałam, budzę się o 4 nad ranem… na dodatek pewnie teraz już nie zasnę. Westchnęłam cicho zrezygnowana. Wyciągnęłam rękę po moją mp4 leżącą na stoliku nocnym. Nałożyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Oderwało to na chwilę moje myśli od tamtego koszmaru lecz zaraz przed oczami znowu stanął mi obraz miziających się jak pedały Edwarda i Emmetta. Kurwa mać ja zaraz zgłupieję! Wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic mając nadzieję zmyć to wszystko ze swojej świadomości. Weszłam znowu do pokoju trochę bardziej trzeźwa niż przedtem i założyłam jakieś ciuchy leżące na krześle. Wyszłam na korytarz i poszłam prosto do kuchni. Po drodze jednak zerknęłam do pokoju Emmetta… spał jak suseł. Weszłam do kuchni i zapaliłam światło (za oknem było dość ciemno). Wyciągnęłam z szafki swoje ulubione płatki śniadaniowe i zalałam je mlekiem. Zaczęłam jeść je powoli myśląc o zbliżającym się katastroficznym dniu.
Edward
Alice kręciła się po kuchni szykując nam kolację. Od kiedy ona umie gotować…? Carlisle i Esme nie wrócili jeszcze z restauracji (mieli swoją 18 rocznicę). Coś im się przeciągało… Zasiadłem przed telewizorem. Jakieś gówniane romansidło. Na innym programie „Kuchenne rewelacje” (coś dla Alice xd). Żal. Na innym „Moda na sukces”… mam odruch wymiotny. Zastanawiam się kiedy będzie ostatni odcinek…? Może jak spikerowi zabraknie czasu na wypowiedzenie numeru odcinka na czasie dla całego programu? (nadzieja). Zdrzemnąłem się. Jednak po półgodzinnym śnie Alice obudziła mnie swoim dźwięcznym głosem wołając coś w stylu:
- Edward kolacja na stole! - zaśmiała się przy tym melodyjnie - rusz swoje cztery litery!
Normalna rodzinna patologia! Westchnąłem ciężko i ruszyłem się z kanapy (bardzo wygodnej z resztą). Wszedłem do przestronnej kuchni i usiadłem na stole na którym stały tylko kanapki z szynką.
- A gdzie jest ta kolacja? - uniosłem lekko jedną brew i spojrzałem na siostrę z lekkim uśmiechem.
- To jest kolacja Ed. - rzuciła spokojnie All.
- Yyy…? To niby ma być ta KOLACJA? - spojrzałem na nią z niedowierzaniem (pół godziny marnować się z kanapkami?!?!) Alice tylko wywróciła oczami i pokazała świeżo pomalowane paznokcie w kolorze ostrego różu.
- Aha. To ja lepiej zamówię pizzę. - Uśmiechnąłem się ironicznie, cała Alice.
Wyjąłem telefon i zamówiłem coś do żarcia. Po 15min przyjechał jakiś plastik z pizzą. Szybko podziękowałem i spławiłem lodziarę. Co za dziwka. Pognałem z pizzą do Alice. Jeszcze będzie mi wdzięczna…Postawiłem ciepłe żarcie na stole i czekałem na reakcję siostry.
- Mam wspaniałomyślnego brata - skwitowała All z chochlikowatym uśmiechem.
- Miło mi - syknąłem i otworzyłem pizzę - a gdzie zapłata co? - spojrzałem na Alice z błyskiem w oku. All otworzyła już usta żeby coś powiedzieć ale się powstrzymała.
- No co? - uniosłem brew - chyba się należy nie?
- Taa… prędzej z głodu umrę niż za tą pizzę zapłacę. - syknęła siostrzyczka lekko podenerwowana. Wzruszyłem ramionami, usiadłem i zacząłem jeść.
- Mmm… jakie to pyyyszne Alice - wyszczerzyłem się jak idiota - To chcesz?
Nim się spostrzegłem Alice ukradła mi połowę pizzy i zwiała do swojego pokoju. Pobiegłem za nią lecz ta zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
- Jeszcze cię dopadnę ty mała chochlico! -krzyknąłem do zamkniętych drzwi, lecz odpowiedział mi tylko zduszony śmiech. Chcąc nie chcąc zszedłem do kuchni i usiadłem znowu przy stole. Zjadłem pizzę i usłyszałem cichy stukot obcasów. Obejrzałem się przez ramię i zobaczyłem stojącą w drzwiach Alice.
- Hej Edziu - uśmiechnęła się niewinnie - Co mój najukochańszy braciszek porabia, hęę?
- Nic takiego mała, czarna bestio. - spojrzałem na nią spod zmrużonych oczu.
- Jak ty mnie nazwałeś?! - zaraz jednak jaj atak furii minął - A słyszałeś o tej nowej kolekcji ciuchów…
Dalej jej słowa utonęły w błogości snu. Jak ja ją za to kochałem… wystarczyło parę słów o modzie a już odpływałem.
~9 godzin później~
Ocknąłem się… z policzkiem przyciśniętym do szklanego blatu. Czułem się jakbym miał niezłego kaca. Wszystkie kości bez wyjątku mnie napierdzielały jakbym nadział je na igły;
Spojrzałem na zegarek i wybałuszyłem oczy. Budzę się o 4 nad ranem?! Nie no brawa dla mojego metabolizmu. Westchnąłem zrezygnowany i luknąłem przez okno. Ze zdziwieniem dostrzegłem smukłą sylwetkę w oknie sąsiadów. Mojej sąsiadki. Coś mnie zabolało w kroczu. Kurwa poranny wzwód!
Rozdział 3.
Bella
Po zjedzonym (dość wcześnie) śniadaniu poszłam do pokoju przebrać się w dres. Regularnie ćwiczę, by moja sylwetka była wyględna;). Włosy związałam w kitkę i wyszłam na dwór. Od razu zerknęłam w stronę domu boskiego sąsiada. Zauważyłam ruch firanki. Swan ktoś cię podgląda. Mówiła mi podświadomość, ale ją zignorowałam. Postanowiłam pobiegać, wychodziłam furtką i swoje szybkie kroki kierowałam, by przemknąć obok posiadłości Jego. Aż w momencie przede mną znalazł się ON!
- Dzień dobry Piękna.- powiedział i przesłał mi czarujący uśmiech. Normalnie mnie zatkało. Szybko się ocknęłam.
- A bardzo dobry sąsiedzie. - uśmiech jego się powiększył i przyjrzał mi się uważnie.
- Ktoś tu chyba ma zamiar doskonalić formę. Choć i tak już nie musi. - te drugie zdanie powiedział tak cicho, jakbym miała go nie usłyszeć.
- Widać, że wzrok nie szwankuje. - uśmiechnęłam się.
- Czy mogę Ci towarzyszyć? Nie chcę, by moją sąsiadkę jakieś zwierzę dopadło po drodze. Zresztą ja jestem tu dłużej i mniej więcej zapoznałem się z okolicą, a ty, jak wnioskuje nie. - cały czas głupio się uśmiechał, straszny z niego flirciarz, rycerz od siedmiu boleści. Nie wiem kiedy, ale jeszcze utrę mu ten śliczny nosek.
- Jak chcesz możesz ze mną pobiegać, przy okazji oprowadzając.- jego uśmiech trochę zbladł, widocznie się skapnął, że nie przepadam za takimi gierkami.
- No to super.
Edward
Gdy wziąłem prysznic, by pozbyć się mojego nie tak małego „problemu”, ubrałem się w dres liczy się wygoda xD i pognałem do kuchni, żeby zobaczyć czy moja bogini jest jeszcze widoczna.
Zobaczyłem przez firankę, że jest przed swoim domem i spogląda na mój. Mój uśmiech się poszerzył. Szybko i cicho wybiegłem na dwór, żeby JĄ zaskoczyć.
~1 godzinę później~
Cały ten czas z Bellą przebiegliśmy truchtem rozmawiając.
- Może już wracajmy? - spytałem, bo, cóż dawno tyle nie ćwiczyłem. Cullen olałeś sport, więc co się dziwisz?!
- Noo… - odpowiedziała przeciągle.
Gdy wracaliśmy, z krzaków wyskoczył duuuuży pies, który warczał.
- O jaki słodki. - powiedziała Bella i zaczęła się do niego zbliżać. Pojebało ją?!
- Bella, won od niego! - krzyknąłem i ją przytrzymałem. Zaczęła się wiercić.
- Nic mi nie zrobi, mam świetne podejście do zwierząt, puść mnie! - wyrwała mi się i podbiegła do niego. Miał ją już ugryźć, ale odskoczyła i zaczęła krzyczeć. - Chodu! - zaczęliśmy uciekać.
- Czy ktoś tu mówił o świetnym podejściu do zwierząt czy mi się tylko wydawało?!?!?! - ledwo co wykrzyknąłem.
- Wydawało ci się!! - te bydle cały czas za nami biegło.
- Niech go szlak!! - na tyle było mnie stać.
- Boże help! Ocal mi dupę, a przysięgam, że nie będę już tyle dokuczała Emmett'owi, będę posłuszną siostrą i córką, będę miła dla nie miłych, … - krzyczała na całe gardło. Gdyby nie sytuacja w jakiej jesteśmy, to śmiałbym się do rozpuku. - AAA!! Won ode mnie ty jebany futrzaku, weź Edwarda, od ma lepszy tyłek!!
Serio?? Ej, czemu ja mam cierpieć?? Zauważyłem mój house, więc szybko złapałem Bellę i przerzuciłem ją przez moje ogrodzenie. Gdy sam miałem wykonać ten ruch, poczułem na lewym pośladku lekkie draśnięcie. Fuck! W momencie przeskoczyłem płot i wylądowałem obok Belli.
- Ale jazda, co nie?? - szturchnęła mnie.
- Taaa… zajebiście. - mruknąłem leżąc na klacie.
- Adrenalina i w ogóle, Edward jesteś gejem??
- Że co?! - ja? Męski łamacz serc wszystkich ziemskich niewiast! - Nie, nie jestem. Skąd ten pomysł?
- Po prostu tak tylko spytałam. - to niby jest odpowiedź? - Myślałam, że mężczyźni jak ty nie noszą różowych bokserek.
- Bo nie. - odpowiedziałem.
- Ty masz takie - pokazała na moją dziurę w spodniach z tyłu. Jak śmiał ten pchlarz ugryźć mnie TAM?! Tak w ogóle ja i różowe bokserki?! Też mi coś! Luknąłem w tamto miejsce i… CHOLERA!!!!!! Ale jak?!
- Bella to nie tak jak myślisz, wiesz że mam siostrę i no tego my lubimy sobie dokuczać i ona mi je podmieniła, ja musiałem mieć zamknięte oczy, gdy je zakładałem i no ten tak wyszło…- gadałem jak najęty.
- Dobra nie tłumacz się. Rozumiem, że lubisz TAK stylową bieliznę. - przerwała mi i uciekła, śmiejąc się, do domu. Alice, pożałujesz tego!!
Bella
Nieźle rozpoczęty dzień. Ten pies, ja naprawdę myślałam, że jest fajny, chciałam być miła, a on mi tu z pyskiem. Ale kto by pomyślał, że taki boski Edward nosi różowe gatki. Lepiej zacznę się przygotowywać do szkoły. Cicho przemknęłam do mojego pokoju. Wzięłam prysznic, umyłam włosy moim ulubionym truskawkowym szamponem i zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. Chce, żeby to było coś seksownego, ale bez przesady w końcu to szkoła . Trzeba zrobić wrażenie na chłopakach, a szczególnie na jednym ;)). Postanowiłam, że założę typowy mundurek. (zob. dodatki) Będzie mi w nim zajefajnie. Włożyłam ten strój i zaczęłam robić sobie makijaż. (zob. dodatki) Gotowa pobiegłam do pokoju Em'cia, zrobić mu pobudkę. Zobaczyłam go zakopanego pod kołdrą. Użyję popularnej techniki i wyleję na niego wodę. Poszłam do jego łazienki, nalałam do miski wody. Wróciłam, odkryłam mu głowę i wylałam całą zawartość.
- AA!! To było nie chcący, nie topcie mnie!!! - zaczął wrzeszczeć. Debil.
- Mówi się „Dzień dobry kochana siostrzyczko”, a nie wrzeszczy. - powiedziawszy to, pomknęłam do kuchni.
Rozdział 4.
Edward
Po dość niefortunnym zdarzeniu poszedłem do łazienki, żeby się ogarnąć. Wziąłem prysznic, ubrałem się w czarne dżinsy, ciemną bluzkę, skórzaną kurtkę i sportowe buty (zob. dodatki) i pognałem do kuchni na śniadanko. Poczułem zapach jajecznicy. Mmm, najlepsze śniadanie jakie mogę sobie wymarzyć.
- Hejka Mamuś! - krzyknąłem z uśmiechem. Trzeba będzie popytać się o miniony wieczór.
- Dzień dobry skarbie. - powiedziała, po czym pocałowała mnie w policzek. Nie żebym jej nie kochał, ale to było dziecinne, a JA stanowczo nie jestem dziecinny. Uśmiechnąłem się ponownie, bo co miałem powiedzieć „Sorry Mamuśka, ale z takim tekstem to do Alice albo Taty.”? Wątpię. Zacząłem zajadać się jajecznicą, aż w momencie pojawiła się Alice krzycząc:
- Dzień dobry rodzinko!
- Dowiedziałaś się o nowej dostawie ubrań jakiegoś Siusiumaja, że się tak cieszysz?? - zapytałem wiedząc, że to ją wkuuuuuuuuuurzy, bardzo wkuuuuuuuuuurzy. W końcu to nie ona zbłaźniła się przed super, fajno, zajebiście zajebistą laską, …
Dobra Edzio nie zapędzaj się tak, to nie pierwszy i ostatni raz, kiedy się przed nią wygłupisz, a to że jest mega WOW to obydwoje wiemy. Dzięki za pocieszenie stary, a tak w ogóle nie nazywaj mnie EDZIO!!!!
Wyluzuj Edzio
Wkurwi…rzył mnie, więc postanowiłem z nim nie rozmawiać. Normalnie żal.pl przedrzeźniam się ze swoim drugim ja. Jeju powinienem się leczyć.
Taaaaa, W końcu zmądrzałeś, powinieneś ze sobą wziąć również Alice.
Wiesz co??
Co??
SAM SIĘ LECZ!!
On to ma tupet, jeszcze kłóci się ze mną. Bezczelny.
- … więc jak?? - zapytała mnie Alice. Że co? Trzeba było jej się słuchać pacanie.
Pierdol się.
- Super Alice, a mogłabyś jeszcze raz mi to wyjaśnić??
- No więc… - cały czas jej słuchałem jak jakiś niedorozwinięty.
- Że co kurwa?!- krzyknąłem. Przecież ja nie mogę być modelem, i to w dodatku Alice! - Nie ma mowy! - ryknąłem.
- Edward! Słownictwo! A tak w ogóle to do szkoły!- krzyknęła Esme, znaczy się Mama.
Bella
Po śniadaniu poszłam do garażu, żeby przywitać się z moim cudeńkiem. Uwielbiam samochody, a szczególnie szyyyyyyybką jazdę. Jeśli doda się super głośną muzę to już wg odjazd. Po „przywitaniu” się z moim kochaniem, ruszyłam z włączoną na full muzą (zob. dodatki). Zajebiście. Drogę do szkoły mniej więcej znałam, więc bez problemu się do niej dostałam. Wjeżdżając na parking zrobiłam niezłe show. Wszyscy patrzyli się na moje auto. Niech poczekają aż sama Ja wyjdę się pokazać. Zachichotałam na tę myśl. Nie myślcie, że jestem jakimś głupim plastikiem. O nie, ja takie zarazy tępie. Nienawidzę tych podrób, tylko jakaś mi się nawinie to poobijam ten cały plastik. Wyszłam i od razu zamknęłam mój samochód. Niedaleko mnie zauważyłam Alice. Podreptałam od razu do niej.
- Cześć Alice! - krzyknęłam od razu.
- Hej Bella! - powiedziawszy to takim samym głosem jak ja, rzuciła mi się na szyje i pocałowała mój policzek. WOW! Takie małe, a jakie zwinne.
- Czekasz na kogoś? - spytałam niby nie mając na myśli Edwarda.
- Na tego mojego brata - powiedziała dziwnie się marszcząc. - Poszedł do sekretariatu po plan mój i swój i nie wraca, a ja nie mam wieczności, żeby łaskawie na niego czekać.
- OMG! Zapomniałam o planie! Wezmę przy okazji dla Emmetta, bo mu zejdzie zanim swoją dupę tu przywlecze. Jeśli spotkam tam Edwarda powiem mu, że się niecierpliwisz. Pa.
- Dzięki. Do zobaczenia. Usiądziemy na stołówce razem co nie?- spytała i pokazała swoje oczka wzorowane na oczach kota ze Shreak'a.
- No jasne. To ja lecę.
Pod drzwiami sekretariatu oczywiście stał wielmożny pan E. z jakąś pindzią. Niech ich cholera weźmie. Cholera! Ta pindzia to moja nowa sąsiadka.
- Naprawdę Ed?? Ha ha… - ha hi... bardzo zabawne, normalnie boki zrywać. Muszę grać niedostępną. Tak Swan! Pokaż kto tu rządzi! Taaa.
Przeszłam obok nich jakby ich tam w ogóle niebyło. Gdy wchodziłam do środka usłyszałam „Cześć Bella” wypowiedziane z ust miedzianowłosego. Udałam, że go nie słyszę.
- Dzień dobry. - powiedziałam do starszej pani uśmiechając się lekko.
- Dzień dobry. Przyszłaś odebrać plan lekcji? - spytała z uśmiechem. Jest miła, więc i ja będę miła.
- Tak. Jestem Bella Swan i jakby pani mogła to poproszę również o plan dla mojego brata Emmetta.
- Oczywiście. Już daje. - szukała w jakiś kartkach, aż wreszcie znalazła. - Proszę dziecinko.- bleeee dziecinko?! A zresztą nieważne. - Na tej kartce poprosisz nauczycieli o podpisy. Życzę udanego dnia. Pozdrów brata.
- Wzajemnie. Pozdrowię brata. Dziękuję i dowidzenia. - Wyszłam i zobaczyłam tam ICH! Jeju jeszcze tu stoją? Dziwne że nie przyglądają się bliżej nawzajem swoim twarzom. A najlepiej się, że się jeszcze nie migdalą!
- Cześć Bella! Wołałem cię wcześniej, ale mnie chyba nie usłyszałeś. - zawołał mnie E. Fuck!
- O cześć nie zauważyłam cię. - uśmiechnęłam się niewinnie. Zmieszał się. YEES!! Usłyszałam chrząknięcie. Czego blondi?!
- Bella To jest Rosalie, Rosalie to jest Bella. - przedstawił nas. Jakby to było dla mnie ważne.
- Cześć. - powiedziałam i niechętnie podałam jej rękę.
- Cześć - powiedziała tak jak ja. Powtarzalska.
- Ja muszę już iść i dać Em'owi plan. A tak w ogóle Alice czeka na ciebie.
- No tak zapomniałem! - krzyknął i uderzył się ręką w czoło. - Chodźcie dziewczyny.
Pff! Wychodząc przed szkołę usłyszeliśmy piosenkę Gummy Bear (zob. dodatki).
Nie no Em przebijasz samego siebie.
Em wjechał swoim samochodem jak zwykle z odpowiedni muzyką.
Rozdział 5.
Edward
Z Bellą i Rose wyszliśmy przed szkołę słysząc piosenkę Gummy Bear. Na parking wjechał srebrny Jeep, zatrzymał się on obok … OMG! Austin Martin! Czyj to samochód?! Miałem go sobie kupić, ale przez mały wybryk dostałem szlaban i nici z nowego auta. Jeżdżę, już starym jak dla mnie, Volvo, stanowczo potrzebna mi zmiana. Muszę zrobić wrażenie na Bells. Kocham tak na nią mówić, choćby w myślach. A wracając, z Jeep'a wyszedł duuuuuuuuuży chłopak, jeśli dobrze pamiętam brat Pięknej, ale pewności nie mam. Nawet nie pamiętam, kiedy znaleźliśmy się przy Alice.
- O łaskawie przyniosłeś swojej KOCHANEJ SIOSTRZE plan Eddy?! - błagam nie przy ludziach. Czy ona naprawdę tak mnie nazwała?
Już miałem jej powiedzieć to i owo, gdy zauważyłem tego chłopaka MOCNO przytulającego moją Bellę. To musi być brat Belli, bo jak nie to mu porządnie w mordę dam. Żaden chłopak, oprócz mnie i jej chyba brata, nie powinien jej dotykać. Zauważyłem, że obok mnie spięła się Rosalie.
- To ON z NIĄ. - powiedziała tak, abym tylko ja to usłyszał. O co jej kaman??? Myślałem, aż w końcu zakapowałem. Nasz plan. Mówiła, że podoba jej się jakiś chłopak, ale widziała go z jakąś dziewczyną. Zaproponowałem, żeby udawała dla niego niedostępną (przy okazji ja również na tym skorzystałem - Bella musiała się trochę rozłościć, widząc mnie z Rose).
- Cześć wszystkim, jestem Emmett, brat tej oto Belli.- zachichotał, a ja gwałtownie razem z Rose wypuściliśmy powietrze. To rodzeństwo na całe szczęście.
- Hej jestem Alice, to Edward mój brat, a to yyy…
- Jestem Rosalie, miło mi. - jaka szybka, przejęła inicjatywę.
- Cześć - powiedziałem trochę spóźniony i uścisnąłem jego dłoń. Usłyszeliśmy dzwonek i wszyscy poderwaliśmy się szukać klas. Super będzie spóźnienie.
Bella
Gdzie jest sala nr 5??? Help! Jeju jak się spóźnię będzie bardzo, ale to bardzo źle z moją dupcią.
Stanęłam na „skrzyżowaniu”. W prawo? Czy w lewo? Prosto. Biegnę … sala 4 i jest sala 5. Wbiegłam do Sali niczym tajfun. Spojrzałam na biurko nauczyciela i fiuuu… nie ma go. Jednak jeszcze trochę mam szczęścia. Cała klasa była przepełniona, więc gdzie ja mam łaskawie usiąść? Na dupie Swan. Konkretniej! Rozglądając się zauważyłam, że jakiś miodzio-chłopak macha … do mnie? A może koło mnie? Przekręciłam głowę i innej stojącej osoby nie zauważyłam. Podeszłam do niego z pytającym wzrokiem, a on wskazał mi ręką na siedzenie obok. Jeju, ale ja jestem spostrzegawcza. Od razu usiadłam posyłając mu serdeczny uśmiech.
- Cześć, jestem Jasper, twój nowy sąsiad - nie tylko w ławce - powiedział, po czym puścił do mnie oczko. O co mu…
- To Twoje miodowe włosy widziałam, jak… - nie dokończyłam z wiadomych przyczyn. Czemu po prostu nie zapytałam się: Więc to ty jesteś nowym sąsiadem z naprzeciwka? Ale nie ja jestem przecież Isabella Marie Swan i musiałam się jakoś wygłupić. - tzn. jestem Bella i … - nie dokończyłam, a dlaczego? Bo ten głupi nauczyciel musiał wejść do klasy i nas uciszyć. Akurat wtedy, kiedy chciałam coś powiedzieć. Musieliśmy się przestawić, potem facet od maty zaczął jakieś, jak dla mnie, głupoty gadać. Nie słuchałam go, bo był nudny jak flaki z olejem. W końcu zadzwonił dzwonek. Wychodząc Jasper mnie zatrzymał.
- Usiądziesz ze mną na lunchu? - wow zaskoczył mnie.
- Jasne, tylko, że umówiłam się już Alice i prawdopodobnie mój brat też ze mną usiądzie, więc jak chcesz to z nami usiądź.
- Ok. Spotkamy się przed stołówką?
- Pewnie.
Edward
Szedłem teraz z Alice do stołówki. Pierwszy dzień zawsze jest najgorszy.
- Usiądziemy razem z Bellą i Emmettem. - oznajmiła Alice. Zresztą jak z Bellą to ja nie mam nic przeciwko. Zauważyłem, że przed wejściem do stołówki Bella i jakiś chłopak rozmawiają i co chwila chichrają. Jeju oni omal się nie całują. Zagrzało się we mnie. Jak on śmie!! Czemu ona cały czas się tak do niego uśmiecha. Zauważyłem jeszcze jak do nich dołączył Emmett z Rose. Nie no, oni też dziwnie się do siebie uśmiechają! Wyglądają jak jakieś mega szczęśliwe pary. A ja to co?! Alice mi została, ale helo! - to moja siostra.
Dołączyliśmy to tej roześmianej grupy. Aż mi się rzygać zachciało.
- Cześć! - krzyknęła jak zwykle pobudzona Alice.
- To jest Jasper - więc tak masz na imię cwaniaczku, co?! - poznałam go na matematyce - Ojej! Jakie to romantyczne! - To jest Alice, a to Edward. - Uśmiechnąłem się mimo wszystko z wyższością i ścisnąłem mu mocniej dłoń. Na początku dziwnie na mnie spojrzał, a potem zachichotał. Przepraszam, ale czy ja jestem śmieszny?! NIE!!! Edward Anthony Cullen nie jest śmieszny!
- To co idziemy zająć stolik i w końcu coś zjeść? - spytał z jękiem Emmett, na co wszyscy się zaśmialiśmy z jego apetytu i zgodnie pokiwaliśmy głowami.
Bella
Wszyscy udaliśmy się po jedzenie. Wzięłam dwa kawałki pizzy i sok.
- To który stolik bierzemy? - spytałam, choć wyboru nie mieliśmy dużego. Najbardziej irytowały mnie te spojrzenia i szepty. Jakbym nie wiedziała, że jestem nowa.
- Może ten pod oknem, stamtąd będziemy wszystko widzieli. - powiedziała Alice.
- Mi pasuje. - odpowiedziała Rosalie. Wszyscy się zgodziliśmy
Wszyscy usiedliśmy i zaczęliśmy spożywać nasz lunch. Polubiłam Rose, dlatego że mi powiedziała o sprawie z Edwardem pośmiałam się i dlatego, że jest fajna. Zresztą ona nie jest pusta jak lalka Barbie. Jasper też jest miły, pomoże mi wzbudzić zazdrość w Edwardzie. Jeśli już tego nie zrobił.;)
Rozdział 6.
Edward
Przerwa na lunch zbliżała się do końca. Sprawdziłem mój plan i zobaczyłem, że czeka mnie biologia.
- To ja lecę na biologię - powiedziałem i zacząłem wstawać od stolika.
- To pójdziemy razem, ok.?? Ja też mam biolę. - spytała Bella.
- No pewnie. - po co się głupio pyta. Ze mną wszędzie. Może byśmy mogli po drodze zahaczyć o jakąś pustą salę? Cullen wyluzuj, jesteś w szkole. Co inni pomyślą, gdy zobaczą ciebie z wielkim namiotem ?? Hej, to nie moja wina. Jestem napalonym nastolatkiem z hormonami. Cholera, drgnął mi, jak śmiał! Cullen, myśl o jakiś starych zwisających cycach. Dzięki, od razu mi się rzygać chce.
- Cos się stało?? - spytała Bella, gdy podążaliśmy korytarzem.
- A niby czemu miałoby się coś stać?? - nie ma co, udawaj głupiego Cullen.
- Strasznie się skrzywiłeś i wyglądałeś jakbyś miał zwymiotować. - po jaka cholerę ona jest tak spostrzegawcza, nosi jakieś soczewki czy co???
- Ymm…. ja… - kłam Cullen!! - bo mi zapach zgniłych jaj zaleciał. - dziwnie się na mnie spojrzała, po czym zaczęła się … obwąchiwać??
Bella
Jak mi powiedział o tych zgniłych jajach, to pomyślałam, że ja jeszcze nimi śmierdzę przez Emmetta. Musiałam to sprawdzić. Nic nie poczułam oprócz moich perfum. I tak zresztą się myłam. Na wszelki wypadek jeszcze raz się popsikam.
- Muszę iść ma chwilę do łazienki. Spotkamy się w klasie! - krzyknęłam na odchodne.
- Ale zaraz … - nic dalej nie usłyszałam, bo zniknęłam za zakrętem. Weszłam do łazienki i zaczęłam się ogarniać.
Edward
Po wejściu do klasy od razu zająłem miejsce dla siebie i Belli.
- Kochanieńki zająłeś te miejsce dla mnie?? - zdziwiony i przestraszony skrzeczącym głosem podniosłem głowę. Ujrzałem przede sobą marną podróbkę Paris Hilton. Skrzywiłem się.
- Oczywiście, że nie dla ciebie, platyno. - powiedziała Bella. Podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Dzięki Ci ukochana ;*. Nie wiem jakim cudem tak szybko przyszła, ale będę JĄ wielbił do końca swego istnienia. Niezrażony plastik podsunął pod mój nos swoje implanty.
- Zaraz cofnie mi się powietrze. - powiedziała Bella na tyle głośno, że reszta uczniów w pomieszczeniu ją usłyszała. Wszyscy zachichotali … no oprócz tej blondyny, ale jej nie wliczam.
- Jestem Jessica Stanley. - powiedziała ... zmysłowo?? Dla mnie to było jak kumkanie żaby na wzdęciach.
- Umm, Jessico Jebana Stanley mogłabyś odsunąć się od mojego kolegi, bo go zanieczyszczasz?? - powiedział mój Anioł.
- Taa, z łaski swojej odsuń się, mimo że rodzice mnie szczepili, wolę nie złapać żadnej zarazy. - powiedziałem już trochę wkurzony. Popatrzyła na mnie z wielkim szokiem w oczach i oburzona odeszła machając dupą pewnie też sztuczną.
Odetchnąłem z ulgą i … świeżym powietrzem.
Na wszelki wypadek pomachałem ręką, żeby ten zaaaaaaaa słodki zapach zniknął.
- Jeju, ta to ma silikonowy tupet. - mruknęła Bells.
- No cóż są takie co się robią ala'plastic. - powiedziałem z uśmiechem. Do klasy wszedł nauczyciel. Trzeba dać mu kartkę do podpisania. Kurde, nie chcę mi się dupska ruszać.
Bella
Jak mnie ta blond wkurzyła, szmata z pewnością się puszcza po kątach. Jak ona śmiała do Edwarda zarywać. Właśnie zadzwonił dzwonek, więc zaczęłam iść w stronę sali gimnastycznej.
- Hej! Poczekaj! - krzyknął Edward. Jak ja mogłam o nim zapomnieć?!
- Wybacz zamyśliłam się. - posłałam mu przepraszający wzrok.
- Też masz teraz w-f? - spytał.
- Tak, bo co??
- Ja z Emmettem też mamy. - uśmiechnął się zawadiacko. Ja również się uśmiechnęłam. Po pierwsze na tej lekcji będzie Edward, a po drugie będę mogła dokuczać Emm'owi.
- Lepiej ruszmy tyłki, bo musimy się jeszcze przebrać. - Edward kiwnął głową na znak zgody.
Weszłam do szatni i zajęłam miejsce obok ciemnowłosej dziewczyny. Zaczęłam się przebierać. Założyłam bardzo obcisłe spodenki i bokserkę. Zadzwonił dzwonek, więc wyszłam na halę. Na sali był już trener. Przedstawił się, pogadał jakieś pierdoły i jako, że to pierwsza lekcja w-fu, dziewczyny mogły posiedzieć i pogadać. Zauważyłam, że chłopacy nie mają tak dobrze i już robią rozgrzewkę. Pomachałam do Emma i Eddiego, oni odwzajemnili gest. Stanowczo na następną lekcję w-fu muszę zrobić braciszkowi jakiś psikus. Jako, że się nudzę postanowiłam zapoznać się z jakąś nową koleżanką. Na swój cel obrałam dziewczynę przy której się przebierałam. Akurat siedziała sama dla mnie to lepiej ;)
- Hej, jestem Bella Swan - powiedziałam poczym przytuliłam ją i dałam jej buziak w policzek. Zawsze tak się witam z dziewczynami. Dziewczyna podskoczyła z zaskoczenia.
- Ymmm…. Ja jestem Angela Weber. - powiedziała i uśmiechnęła się uprzejmie. Już ją lubię, w końcu to nie jakaś Jebana Stanley.
Edward
Zaczął się w-f. Jak mi Bella pomachała to myślałem, że ze szczęścia zacznę robić fikołki i inne akrobacje. Cullen żal mi ciebie, ona również pomachała do Emmett'a, dla niej to nic nie znaczący gest. Jak zwykle przesadzam. Na lekcji byłem cały czas rozkojarzony. Co chwila spoglądałem na Moją Boginię. Rozmawiała z jakąś ciemnowłosą dziewczyną w okularach, często się śmiały. Zapatrzony w NIĄ biegnąc przywaliłem w nauczyciela.
- Cullen co ty wyprawiasz?! - starał się mówić spokojnie, co mu niezbyt wychodziło.
- Nic wodzu, tylko się zamyśliłem.
- Chyba zapatrzyłeś! - krzyknął Emmett ze śmiechem. Wszyscy mu zawtórowali. Posłałem mu mordercze spojrzenie i już szykowałem na niego zemstę. Z pewnością Bella mi pomoże.
Rozdział 7.
Bella
Z Angelą świetnie mi się rozmawiało. Z pewnością będziemy przyjaciółkami, zresztą mogę powiedzieć, że już jesteśmy. Dowiedziałam się, że podoba jej się jakiś Ben, ale jakoś nie zwraca na nią uwagi. Muszę tu wyczaić o co kaman. Z pomocą Alice i Rosalie coś wymyślimy. Teraz była pora wracać do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do domu. Wjeżdżając do garażu zauważyłam, że jest samochód mamy. Jeśli chodzi o jej pracę, to ma ona agencję modelek. W różnych godzinach może być w domu, więc nie zdziwiłam się, że już jest. Wyszłam z samochodu i dobrze go zamknęłam. Przeszłam przez drzwi od garażu i od razu udałam się do kuchni. Zastałam tam mamę gotującą obiad.
- Hej mamuś. - powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
- Cześć. - bardzo, ale bardzo uśmiechnęła się na mój widok. Oczy bardzo jej błyszczały. Przeraziłam się trochę.
- O nie, na pewno nie, cokolwiek mamo wymyśliłaś na pewno się nie zgodzę. - i właśnie w tym momencie zaczęła robić maślane oczka, więc czym prędzej pognałam do swojego pokoju, by jej nie ulec. Choć i tak się pewnie zgodzę, jak zawsze. Będzie później chodziła ze smutnym wzrokiem, szlochała co jakiś czas, a mi będzie się serce krajało. No i nie pozostanie mi nic jak zgodzenie się na kolejny zwariowany pomysł. Szlag! W łazience się orzeźwiłam i przed obiadem zaczęłam już odrabiać lekcje. Na całe szczęście było ich naprawdę mało i szybko się z nimi uwinęłam. Już miałam odpalić mój sprzęt czyt. laptopa, gdy usłyszałam krzyk mamy.
- Bello, gdzie Emmett? - skąd mam wiedzieć?
- Nie wiem. - odkrzyknęłam. Chwilę pomyślałam i przypomniało mi się, że miał pojechać do sklepu po nowe gry na Play Station. Nudziarz. - Już wiem! Przypomniało mi się, że pojechał po gry.
- Aha. - tylko tyle już usłyszałam. Włączyłam w końcu upragnioną rzecz. Najpierw uruchomiłam folder z muzyką. Bardzo ją kocham, jest dla mnie cudna. Przeglądałam różne strony internetowe, aż usłyszałam wołanie na obiad. Wyłączyłam komp i zeszłam na dół. Emmett i tata już byli i czekali bardzo wygłodniali. Myślałam, że zaślinią cały obrusek. Sztućce trzymali w rękach, a Emmett co jakiś czas stukał nimi o stół i wołał:
- Chcemy jeść! Chcemy jeść! - Jeju co za debil. I pomyśleć, że jesteśmy bliźniakami. Ciekawe ile by mi dali pieniędzy za filmik z jego udziałem. Mogłabym zbić fortunę. Aż westchnęłam.
- Co siostrzyczko, też nie możesz się doczekać obiadu? - pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Idiota. - poszłam mamie pomóc w przenoszeniu jedzenia. Szybko wzięłam co musiałam i usiadłam z mamitą do stołu. Emmett wszystko pochłaniał w całości. Tata wcale nie lepszy. Włożył na talerz taką ilość jedzenia, że ja przez trzy dni bym ją jadła. Gdy kończyliśmy mama, zaczęła mówić smutnym głosem.
- Miałam taki fajny pomysł, ale nic z niego nie wyjdzie. Nie wiem co mam zrobić, może mi doradzicie, pomożecie?? - Jeju, zaczyna się. Emmett mamy nie słuchał, bo zbytnio zainteresował się jedzeniem, tata kiwał co jakiś czas głową na mamy gadkę, a mi pozostanie się zgodzić na to coś. Chciałam mieć to już z głowy, wiec od razu powiedział:
- Okej zgadzam się, tylko nie chcę brać udziału w nic zbytnio szalonego. - Mama zaczęła piszczeć i podskakiwać na krześle. Gdy się trochę uspokoiła, zaczęła mówić z wielkim bananem na ustach:
- To z pewnością nie jest zwariowane. Dobrze wiecie, że zajmuje się modelkami i takie tam. Znalazłam świetnego fotografa, który mówię JEST BOSKI - te słowa podkreśliła, żeby tata w końcu zaczął jej słuchać, ale chyba się zawiesił. Emmett jeszcze resztki jadł, więc te my było kierowane do mnie. Super. - Zgodził się na współpracę z moją agencją. Rozmawialiśmy co, kiedy i jak, gdy na moim biurku zauważył twoje zdjęcie. I wiesz co powiedział?! Że chce byś była jego główną modelką!!! A ja się oczywiście zgodziłam. Super nieprawdaż?!?! Moja kochana córeczka! - teraz moja rodzicielka mnie ściskała, gdy ja wciąż siedziałam sparaliżowana. Ja modelką?!?!
- Ale mamo wiesz, że ja nienawidzę tych całych modelek, to tylko zwykłe szkapy i w ogóle. - powiedziałam z odrazą w głosie.
- Ale skarbie, ty jesteś idealna, nie za gruba, nie za chuda i nie będziesz mi tu głupot gadała. - NIEEE!!!!!
Edward
Po szkole, jak wróciłem, zjadłem obiad, odrobiłem lekcje i … nudziłem się jak cholera. Nie miałem co ze sobą zrobić. Na fortepianie nie chciało mi się grać, w gry też nie, bo samemu to głupio, nic mi się nie chce oglądać, po prostu NUUUUDA. Główkowałem tak, gdy pomyślałem, że zadzwonię do Belli, może coś razem porobimy. Wiem jestem genialny, może myślę z opóźnieniem, ale i tak jestem mądry. Chwyciłem komórkę i zacząłem szukać jej numeru. Wkurzyłem się, bo go nie znalazłem. A dlaczego go nie znalazłem?! Bo głupi jej o go nie porosiłem!! Debil ze mnie nie geniusz. Czasami jestem takim zamulem, ze aż żal dupę ściska. No i co mam zrobić?? Może Alice go ma?? Pójdę i spytam. Podszedłem i zapukałem w drzwi raz-nic, drugi raz-też nic. Słyszałem włączoną muzykę. No cóż do trzech razy szuka. Też nic. Zdenerwowany chciałem otworzyć drzwi, ale one były zamknięte. Niech ją szlag!! Rozczarowany wróciłem do swojego azylu. Oparty o drzwi myślałem. Tak!! Pójdę do niej pod pretekstem, żeby się wymyślić zemstę na Em'ie. Umyłem twarz, przebrałem się i użyłem moich nowych perfum. Za chwilę zacząłem się dusić. Trochę zbytnio się popsikałem. Co za dużo to nie zdrowo. Przebiegłem cały dom, żeby trochę zapach znikł i wyleciałem z domu jak burza, nie uprzedzając wcale mamy. Zatrzymałem się na chwilę. A co jeśli będzie się martwiła?? Nieeee, jestem już prawie dorosły, jak coś to na komórkę zadzwoni. Zresztą idę do sąsiadów, nie zgubię się.
Ustałem przed drzwiami, wziąłem ostatni głęboki wdech i zadzwoniłem. Chłopie wyluzuj, gorzej z tobą. Zaraz wyłoniła mi się sylwetka … Emmett'a. Jęknąłem z rozczarowania.
- Też się cieszę, że cię widzę brachu! - zawył Em. - Pewnie przyszedłeś Do Bellusi. - Bellusi?? - Chodź. Teraz ćwiczy swoje wygibasy. - tu się zaśmiał. - Jak zrobisz to co musisz to wpadnij do mojego pokoju. Idź za hałasem. - zaprowadził mnie przed drzwi, za których słyszałem muzykę. Otworzyłem je i mnie zamurowało. Bella sexownie się wyginała do piosenki 4-3-2-1 (zob. dodatki). Wyglądała świetnie w obcisłym stroju (zob. dodatki). Zaczęło mnie tam w dole strasznie uciskać.
- O kurwa. - wymsknęło mi się.
- Słucham??!!
Rozdział 8.
Bella
Tańczyłam sobie do mojej jednej z ulubionych piosenek, gdy przypadkowo zauważyłam, że ktoś wszedł do mojej sali. Zdenerwowałam się, bo nie lubię, gdy ktoś mi w takiej chwili przeszkadza. Ściszyłam muzykę i odwróciłam się; osobą obierającą się o drzwi był Edward. Raptem usłyszałam:
- O kurwa. - Że co proszę?!?! Spojrzałam w dół jego ciała i zauważyłam, … że ma problem!! Erotyk, debil, … teraz to się wściekłam.
- Słucham??!! - wściekłam się. Nie wiem czemu, ale poczułam się jak dziwka pokroju Stanley. - Ty zasrańcu!! - rzuciłam się na niego i zaczęłam bić go po twarzy, brzuchu. - Hormonów nie umiesz upilnować!!!!?? - w tym momencie uderzyłam go tam. Jego jęki przybrały na sile. Dla mojego ucha, to był jakiś skowyt.
- Ale ja… ałłłłłł - próbował się tłumaczyć, ale nie zbyt mu to wychodziło. Nawet nie chciało mi się go słuchać.
- Wynocha!!!! - krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam.
Edward
Ja pierdolę niedolę! Jak to kurwa boli!! Moja wina, że mi stanął??!! Oczywiście, że nie!!! To było niechcący. Mogła się tak kusząco nie wyginać. Moje ciało zawładnęło umysłem, który całkowicie przestał myśleć. Nawet nie dała mi się wytłumaczyć, z resztą nie mam pojęcia, co bym jej powiedział. Czołgając się zbliżyłem się do drzwi pokoju Emmetta. Tak myślę. Chciałem złapać za klamkę, ale przerwał mi krzyk:
- Wara od mojego pokoju!!! - błagam, nie!!!!!
- Ale Bello… - znów mi nie dała dokończył.
- Dla ciebie Isabello Marie Swan! - sprawnie mnie wyminęła i zamknęła się w swoim sanktuarium. - Za chwilę zza sąsiednich drzwi wyłonił się Emm.
- O brachu!! Co to za krzyki?! Moja siostrzyczka dała ci popalić??!! - zarechotał głośno.
- Błagam cię daj mi lodu!!!!!!!!!!
- Oooł, współczuję, raz mi się oberwało od niej, bo wiesz .. - chciał mówić dalej, ale tak na niego spojrzałem, że szybko pobiegł na dół. Doczołgałem się na środek pokoju Niedźwiedzia.
- Łap! - wbiegł i rzucił mi kostkami lodu. Od razu przyłożyłem je tam, gdzie były mi bardzo potrzebne.
- Oooh jak dobrzeeeeee….
- Weź mi nie jęcz, co?!! Gumę żuję!
- W dupę ją sobie wsadź!
- A wiesz, że jak byłem mniejszy to tak chciałem zrobić?? Już wkładałem ją tam sobie, gdy do pokoju wbiegła Bella. Zaczęła krzyczeć i płakać. Gdy rodzice zobaczyli co zacząłem wyrabiać, dali mi takie kazanie, że nigdy więcej nie chciałem tego powtórzyć. - Jejuu jakie to interesujące.
Bella
Jak on mnie zdenerwował. Weszłam do swojego kochanego pokoju. Musiałam wziąć prysznic, więc od razu udałam się łazienki. Zaczęłam się rozbierać. gdy doszłam do dolnej części garderoby, podczas zdejmowania bielizny, zauważyłam czerwoną plamę. Fuck!!!!!!!!!!!!!!!!!! Głupi, cholernie irytujący okres!!!! To wszystko przez niego!!! Zbytnio się wydarłam na Edwarda. W ogóle zbytnio to wszystko wyolbrzymiam. Przecież każdemu może się coś takiego zdarzyć. To, że mu stanął, to powinno być dla mnie pochlebstwo, że jestem taka seksowna. Ale oczywiście musiałam coś odwalić, po prostu jestem ŻAL. Teraz się ogarnę, uspokoję i pójdę przeprosić. Jeju, przecież on będzie się na mnie bał spojrzeć. Jęknęłam wewnętrznie. Szybko wzięłam prysznic, trochę krwisty, no ale nic na to nie poradzę. Postanowiłam się posmarować kwiatowym balsamem. Ponieważ zbliżała się pora snu, postanowiła założyć piżamę, nie byle jaką. Może to pomoże mi z Edwardem. Wybrałam czarną koszulę nocną, nie dziecięcą ani nie zbyt dużo odkrywającą (zob. dodatki.). Włosy zostawiłam rozpuszczone, usta pomalowałam malinową pomadką, by były bardziej kuszące. Wychodząc z pokoju modliłam się, żeby Edward był jeszcze u Emmett'a. Zapukałam do jego drzwi.
- Proszę!!!! - usłyszałam przygłupa, czyt. mojego brata. Powoli i niewinnie weszłam do pokoju. Spojrzałam na greckiego boga i zauważyłam, że uciekł do kąta. Emmett widząc to zaczął tarzać się po podłodze ze śmiechu.
- Chyba chcecie zostać sami, pójdę do łazienki się odlać, bo z tego śmiechu narobię w gacie.
- Idź. - powiedziałam o dziwo spokojnie. Gdy zniknął, postanowiłam przerwać ciszę. - Edward, bo ja…
- Ja nie chciałem, co teraz zrobiłem…?!?! - gadał jakieś bzdury, ale zbytnio go nie rozumiał, bo ze zdenerwowania trochę seplenił, znaczy się nie wyraźnie mówił.
- Cicho! - krzyknęłam , na co Edward się wzdrygnął. - Chciałam cię przeprosić za moje wybuchową reakcję. Trochę mnie poniosło, no bo dostałam okr…
- Ok! Nie kończ! - tu się skrzywił. - Rozumiem, to i tak nic w porównaniu jaka jest Alice. Ale naprawdę go masz?? Teraz tak ślicznie wyglądasz. Alice w takich dniach ubiera się w dres. Jest wściekła na wszystkich, że raz zamknąłem ją w garderobie. Całe szczęście nic mi nie zrobiła, bo była w swoim świecie mody. - teraz zaczęliśmy rozmawiać na łóżku Emma. Pochylaliśmy się ku sobie, mieliśmy się już pocałować, gdy Emmett wyskoczył z łazienki krzycząc:
- BUUUUU!!!! - myślałam, ze go wzrokiem zabije. - Myślę, że gołąbki już sobie pogruchały, bo z tego czekania zacząłem się myć, dacie wiarę??
Edward
Nie mogę!!!! Jak Emmett mógł mi zrobić coś takiego w takim momencie. No już bym ją pocałował, a on tu raptem wyskakuje. Normalnie się załamie, wpadnę w depresję i skończy się, wszyscy zapomną jaki boski był Edward Cullen. Już wychodziłem z ich domu, gdy przypomniało mi się po co tu w ogóle przyszedłem. Dobrze, że ona mnie odprowadzała do drzwi.
- Bello?? Bo ja tu w ogóle przyszedłem, żebyś mi pomogła zemścić się na Emm'ie.
- A co on ci zrobił?? - na ustach jej grał diaboliczny uśmiech.
- Eeee… nie ważne, po prostu pomóż mi się na nim odegrać. - chwilę na mnie popatrzyła, po czym ochoczo pokiwała głową.
- Na jutro coś wymyślę.
- Dziękuje. - powiedziałem i dałem je całusa w policzek. Zaskoczyłem ją tym. - Dobranoc.
- Miłych snów. - odpowiedziała i teraz ona mnie cmoknęła. Do domu wracałem z uśmiechem na ustach. Zaraz gdy otworzyłem drzwi do domu, usłyszałem:
- Edward gdzieś ty był!!!! - Ups.
Rozdział 9.
Edward
- Łazić ci się zachciało?!?! - krzyczała wkurzona (mówiąc delikatnie) Alice. - Miałeś być u mnie w pokoju!! Co tak się gapisz?? Marsz do mojej garderoby!! - patrzyłem na nią jak na idiotkę. No bo jak miałem inaczej patrzeć, no nie?? - Ile to ja mam czekać?!!! W tej chwili cię tu nie ma!! Na górę!! - nie wiedząc o co jej chodzi, podreptałem po schodach do jaskini lwa.
Bella
Po odprowadzeniu Edwarda do drzwi, poszłam od razu do łóżka. Na Emmett'a mam już kilka pomysłów, ale Edward wybierze tę jedną. Jak dobrze, że po moim przedstawieniu Edward normalnie ze mną rozmawia. Przed całkowitym zaśnięciem, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.- wymamrotałam.
- Córeczko, jutro zaczną się przymiarki dla ciebie - popatrzyłam na nią dziwnie - pamiętasz?? Zgodziłaś się być modelką, nie zrezygnujesz prawda?! Nie zrobisz mi tego?! - spytała zdenerwowana mama.
- Spoko mamcia. - stanowczo powinna pić melisę.
Z tą myślą zasnęłam.
Obudził mnie mój kochany przyjaciel czyt. budzik. Wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki. Jak by nie było, musiałam się wywalić. Łamagą aż taką to ja nie jestem, a od czasu do czasu muszę w coś przyrżnąć. Upadłam na tyłek. Zaraz wstałam z jękiem, pomasowałam moje półdupki i ruszyłam dalej. Prysznic mnie orzeźwił. Ubrałam się i umalowałam (zob. dodatki). Wzięłam swoją torbę z książkami i pognałam na śniadanie.
Edward
- Jeju! - zajęczałem rano, gdy usłyszałam budzik. Wczoraj Alice dała mi w kość. Cztery godziny musiałem robić za jej modela. To było straszne. Ubierz się, przejdź się, przebierz się, itd. To była taka męczarnia, że w nocy miałem z tego powodu koszmary. Jednym zdaniem: nie wyspałem się. Po umyciu się i innymi głupimi rzeczami pognałem do kuchni.
- Dzień. - mruknąłem do rodzinki i usiadłem do stołu.
- Mówi się dzień dobry. - powiedziała uśmiechnięta Alice mając w buzi jeszcze trochę jedzenia.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. A tak w ogóle nie mówi się z pełną buzią, kultura tego wymagania, no nie mamita?
- Dzień dobry synku. - powiedziała do mnie, po czym zwróciła się do Alice - Edward ma rację. Zachowuj się córeczko, nie tak cię wychowaliśmy z ojcem. - i tu się zaśmiała, a Alice mruknęła coś pod nosem i zaczęła udawać zagniewaną. Po śniadaniu rzecz jasna pojechałem do szkoły i czekałem na parkingu na „naszą paczkę”. Alice oczywiście już była.
Bella
Gdy wjechałam na szkolny parking, zauważyłam tam Alice i Edwarda. Wysiadłam z samochodu i szybko do nich podbiegłam.
- Cześć wam! - wykrzyknęłam głupio.
- Hej! - Alice mnie uścisnęła i cmoknęła w polik.
- Cześć. - powiedział Edward i tylko się uśmiechnął. Już myślałam, że mnie oleje, ale nie cmoknął mnie jeszcze głośniej od Alice. Usłyszeliśmy trukanie i zobaczyliśmy, że to Emmett macha nam zza kierownicy. Idiota.
Edward dla żarów wysłał mu całusa, na co Emmett specjalnie się zarumienił i odwrócił wzrok. Zachichotałam z Chochlikiem. Zauważyłam, że to scenę widziało kilka innych uczniów, w tym Rosalie - bóstwo Emmetta. Wszyscy dziwnie się na nich patrzyli. Teraz to ja z Alice byłyśmy najgłośniejsze. Śmiałyśmy się do rozpuku. Emmett ma znacznie mniejsze szanse u Rose, jeśli je w ogóle miał;)
Edward
Nie wiem co mi odwaliło z tym całusem do Emmetta. Całe szczęście, że głównie z niego się śmieją i wytykają go palcami. Jeju, ale mina Rose była najlepsza, biedna nie wiedziała czy ja i jej Książe naprawdę nie jesteśmy pedałkami. Po beznadziejnych lekcjach z głupimi plastikami, które na każde pytanie nauczyciela robiły minę Wtf?, nadszedł czas na upragniony lunch. Ledwo doczłapałem się do stolika z jedzeniem. Siadając, Bella uśmiechnęła się do mnie, to przywróciło mi siły.
- Co się stało, że przed chwilą miałeś taką niewyraźną minę? - spytała mnie Piękność.
- Ach, po prostu większość dziewczyn w tej szkole są jak twoja butelka. - W tym momencie wskazałem na jej puste, plastikowe opakowanie po napoju. Zaśmiała się i po chwili spytała:
- Ja chyba nie należę do tych osób??
- Oczywiście, że nie!!! - zaprzeczyłem od razu, żeby nie mogła pomyśleć więcej o czymś takim. I w tej chwili znowu wyszedłem na debila. Ona chciała się ze mną przekomarzać, poflirtować, a ja wziąłem wszystko na serio. Jestem bardziej żelowy niż długopis. Na całe szczęście przyszedł Emmett i zaczął walić kawałami.
- Do baru przychodzi facet. Za ladą siedzi super laska, na ścianie menu:
kanapka z serem - 2 zł
kanapka z szynką - 3 zł
obciągnięcie dłonią - 5 zł
Mężczyzna patrzy na seksowną sprzedawczynie i pyta:
- To ty obciągasz ręką?
- Tak skarbie - mruczy uwodzicielsko laska.
- To umyj dobrze łabska i daj mi kanapkę z serem. - Gdy skończył ten dowcip, nie zdążyliśmy nawet się zaśmiać, bo zadzwonił dzwonek na lekcje.
- O kurwa.- Całej naszej szóstce się wymsknęło. Szybko wstaliśmy od stolików i zaczęliśmy biec do swoich klas. Biegłem najszybciej jak potrafiłem, aż tu nagle drobna postać mnie wyprzedziła.
- Bella?!
- Radzę ci się pospieszyć! Ostatni wykona zadanie wygranego - krzyknęła i zniknęła za zakrętem. Ona mnie wyprzedziła!!!! O nie, tak nie będzie. Przyspieszyłem jak tylko mogłem. Już prawie byłem przy „mecie”, ale oczywiście coś musiało się stać. Wypierdoliłem się na jebanej skórce od banana! Zajebiście!!!! Pozbierałem się i już normalnie poszedłem do klasy. Przeprosiłem pana Bannera za spóźnienie i usiadłem w ławce. Nauczyciel zaczął nawijać, a ja dostałem karteczkę od Belli:
Dziś u mnie o 1700.
Rozdział 10.
Bella
Super, naprawdę jest zajebiście. Co ja gadam, jest nuda, beznadzieja i w ogóle. Przymiarki - żal. Za niedługo powinien być Edward, a ja latam w jakimś gównie, w którym nie wiem gdzie znajduje się górna część lub tył, ale kto by się tym przejmował.
- Kochanie to będzie ostatnia suknia. - powiedziała mama i chwała jej za to. Już się zacieszałam, w końcu będę miała z tym spokój.
- Więc gdzie ona jest?? - spytałam szybko.
- Chodź na górę. - raz dwa i byłyśmy. Szok. - I oto ona. Cudowna prawda?? - eeeeeee i co ja mam powiedzieć??
- Ale to suknia ślubna!!!!!!!! (zob. dodatki)
- Naprawdę?? Nie zauważyłam. - czy moja mama w tym momencie użyła sarkazmu? Teraz nie wiem z jakiego powodu mam głupią minę. Ale szybko się otrząsnęłam.
- Mamo, czy ty wiesz ile ja mam lat?? Mam suknię ślubną prezentować??
- Skarbie tak zostaniesz odpicowana, że będziesz poważniej wyglądała, zresztą tu nie ma co się przejmować, no ale już mi ją przymierz.
Nic już nie mówiłam, tylko zaczęłam zdejmować ubranie. Zaraz jak mama mi pomogła założyć suknię, zadzwonił dzwonek do drzwi i komórka mojej rodzicielki.
- Och, to pewnie Charlie. Odbiorę, a ty idź otworzyć drzwi.
- Mamo, ale ja … - nawet nie zdążyłam dokończyć, a jej już nie było.
- Oby to nie był Edward, oby to nie był Edward,... - powtarzałam tak w kółko, schodząc. Zamknęłam oczy i …
- Ymm, ooo… ja, bo yyy cześć. - A jednak.
Edward
Zamurowało mnie. Bella otworzyła mi drzwi, mając na sobie suknie ślubną! Czy ja o czymś nie wiem? Z trudem powiedziałem jej cześć. Otworzyła oczy, przywitała się ze mną i zaprosiła do środka. Trochę chyba była zdenerwowana.
- Przeszkadzam w czymś? - oczywiście zaakcentowałem słowo `czymś'.
- Skądże, już skończyłam.
- A można wiedzieć co?? - nie zdążyła mi odpowiedzieć, bo do pomieszczenia wkroczyła jej … mama?
- Dzień dobry. - powiedziałem uprzejmie.
- Bardzo dobry. - uśmiechnęła się tak jakby diabolicznie. Tak, wiem, trochę to głupio brzmi.
- O nie. - powiedziała Bella z przestrachem. Powinienem się bać??
Bella
- Mamo to Edward. Edward poznaj moją mamę. - powiedziałam szybko, aby mieć to z głowy i uciekać.
- Miło mi pa… - Edward oczywiście musi błyszczeć.
- Super, że już się znacie, ale musimy już iść. Prawda Edward??
- Przecież nam się nie spieszy. - dziwnie spojrzał na mnie Edward, szukając potwierdzenia w moich oczach.
- Skoro wam się nie spieszy to mam propozycję do Edwarda. - Oj nie podoba mi się to. - Razem z Bellą świetnie wyglądacie. - Czy ona naprawdę to powiedziała?? Teraz z pewnością wyglądam jak pomidor i nie pasuje do Edwarda. - Edward świetnie byś się prezentował na zdjęciach jako mąż Belli. - w tym momencie moja szczęka leżała na podłodze.
~15 minut później~
- To może jeszcze zrobisz nam zdjęcie dla próby?? - spytałam się sarkastycznie. Moja kochana mamusia miała niestety, podkreślam niestety, mieć ślubny strój dla Edwarda. No oczywiście pasował na niego idealnie! Cudo! - sarkazm.
- To cudowny pomysł kochanie! - mama od razu rzuciła się do pokoju po aparat.
- OMG! MAMO TO BYŁ SARKAZM!!!!! ŻART, NAZWIJ TO JAK CHCESZ, TYLKO DAJ Z TYM SPOKÓJ!! PLIS! - krzyknęłam, aż Edward się skrzywił. - Wybacz, musiałam. Szkoda tylko, że to gówno dało. - Drugie zdanie wypowiedziałam znacznie ciszej.
- Siema wszystkim! - do domu wbiegł Emmett. Cudownie, jeszcze jego brakuje, żeby coś odpierdolił.
- Ooooooo. - jego inteligencja - stanie w bezruchu z wielkimi oczami i otwartą gębą - blee. - To wy już? - no i nastąpiło otrząśniecie i jeszcze większa inteligencja.
- A co gołąbek nie doleciał z zaproszeniem?? Przecież od mojego do twojego pokoju nie jest daleko. - odpowiedziałam oczywiście z sarkazmem, którego ten debil nawet nie wyłapał. Edwardowi oczywiście było do śmiechu. Wystarczyło moje spojrzenie i od razu zamilkł.
- Oj Belluś nie ładnie używać na swoim mężusiu tego zabójczego wzroku. - Emmett powiedziawszy to, pokiwał na mnie palcem na znak przestrogi. O nie, to co wymyśliłam na zemstę będzie za łaskawe, pożałuje tego idiota.
Edward
W sumie było zabawnie. Mama Belli jest trochę dziwna, ale pozytywnie, ma w sobie duuuuużo energii. Jak się dowiedziałem, że mam z Bellą pozować to po prostu byłem zszokowany. Ja jako model, WOW. Ciekawe jaka będzie reakcja Alice , pewnie będzie skakać, piszczeć i nawijać jak to świetnie będę z Bellą wyglądał, bo do siebie idealnie pasujemy, itp., itd.
- Już jestem!!! - pani Swan, ma pani głos. Po Belli jeszcze mnie uszy bolą. - O Emmett już jesteś??
- Jak widać mamusiu. Czemu mi nie powiedziałaś, że oni ten tego? - spytał z wyrzutem.
- A jednak oni ten tego?? - zadumała się, poczym uśmiechnęła. - To w tej chwili nie ważne, no kochani ustawiajcie się.
- Jak? - mruknęła Bella.
- Najpierw się przytulcie. Potem…
- Myślałam, że zrobisz jedno zdjęcie, a nie jakąś sesję zdjęciową.
- Oj Isabella nie marudź. - powiedział Emmett, na co Bella poczerwieniała na twarzy.
- Będzie bolało. - powiedziała tylko cicho. - Oj będzie. - diaboliczny uśmiech.
Rozdział 11.
Edward
Bella biegała po pokoju jak jakaś szalona.
- Komórka, nie najpierw ubranie, nie, nie to, to też nie. - mamrotała pod nosem.
- W czymś Ci pomóc?? - spytałem się.
- Nie, albo tak. Pomóż mi z tym suwakiem w sukni.
- Ok. - głośno przełknąłem ślinę. Kroczyłem do niej powoli, żeby opanować drżenie rąk. Ciekawe czy ma coś po spodem?? Powolutku zacząłem go rozsuwać. Brak stanika. Postanowiłem, że nie będę się cackał. Zachowuje się jakbym nagiej kobiety nie widział na oczy. Przecież widzę tylko nagie plecy. Ale jakie!! Czułem dreszcze.
- Yhm, już. - musiałem odkaszlnąć.
- Dzięki. - przytrzymując suknię z przodu, odkręciła się do mnie i posłała słodki uśmiech. Oczywiście natychmiast go odwzajemniłem. Rzecz jasna normalny, nie jestem jakimś gejem, żeby robić słodkie rzeczy.
- Zaraz przyjdę, tylko się przebiorę. - powiedziała.
- Ok, też tak zrobię. - biorąc ubrania poszedłem do Emmetta.
Bella
OMG!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Edward ma takie delikatne ręce. Wciąż czuje przyjemne mrowienie na plecach. Musiałam się szybko otrząsnąć. Kara czeka na Emmetta. Przebrałam się w obcisłe ciemne rurki i również obcisłą podkoszulkę. Muszę zrobić na Edwardzie wrażenie. Gdy weszłam do pokoju, Edwarda jeszcze nie było. Dziwne, żeby chłopak przebierał się dłużej od dziewczyny. No chyba, że jest… nie to niemożliwe. Ale przecież poszedł do Emmetta… o nie przypomniał mi się głupi sen i jeszcze ta scenka przed szkołą. Szybko pobiegłam do pokoju Emmetta, który na całe szczęście był obok i wtargnęłam bez zapowiedzi. Stanęłam jak wryta. Edwarda nie widziałam, ale Emmett był w samym ręczniku.
- Gdzie Edward?? .
- Przebiera się.
- Jeszcze?? - spytałam podejrzliwie i z przerażenie.
- Tak. - powiedział z irytacją.
- Dlaczego jesteś w samym ręczniku??
- Bo się myłem????
- Gówno prawda!! Ty się nie myjesz
- Żebyś się nie zdziwiła.
W tym momencie w pokoju pojawił Edward. Na całe szczęście ubrany. Czasami mi naprawdę odbija.
- Co tak długo??? - spytałam się.
- To przez Emmetta. - wyjaśnił normalnie. Widząc moją minę, pospieszył z dokładniejszymi wyjaśnieniami. - To znaczy, bo zanim się ogarnął, to chciał porozmawiać ze mną o R…… - nie dokończył, ponieważ mój braciszek zakrył mu usta swoją łapą.
- Emmett, niby mówiłeś, że się myłeś, ale dla bezpieczeństwa Edwarda, zdejmij swoją rączkę, ok?? - powiedziałam przesłodzonym tonem.
- Może później, jak stąd wyjdziesz. - odpowiedział nie zrażony. Ja mu wyjdę! Podbiegłam do niego i z całej swojej siły, popchnęłam go. Edward niestety też trochę oberwał w sensie tym, że upadając chwycił za ręcznik Emmetta.
- AAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!
Edward
To działo się tak szybko. Bella biegnąca do Emmetta. Ja i on przewracający się. Ja zdesperowany. Ja chwytający ręcznik Emmetta. Nagi Emmett. Krzyk Belli.
Leżałem sparaliżowany. Bella w momencie wybiegła z pokoju krzycząc „pomocy”.
- Cudownie! - wyraził swoje zdanie Emmett. - Czyja to wina, no oczywiście moja. Z pewnością będę miał pogadankę, jakiś zakaz, albo jeszcze coś innego. - mamrotał pod nosem. Sam nie wiedziałem co mam zrobić.
- Ten, no.., może ja już pójdę. - powiedziałem i wyszedłem z jego pokoju szukać Belli. Znalazłem ją w salonie. Mama ją uspokajała.
- Już spokojnie, szybko o tym zapomnisz. - kołysała ją w ramionach. A już myślałem, że moja rodzina jest dziwna. Po tych słowach, Bella mnie zauważyła.
- Pójdę do pokoju. - powiedziała do mamy i złapała mnie za rękę. Od razu poczułem przyjemny dreszcz. Gdy weszliśmy do jej pokoju od razu zaczęła się tłumaczyć.
- Wybacz, że tak zareagowałam, ale mam uraz z przeszłości. - widząc moją minę od razu powiedziała. - Raczej się nie dowiesz dlaczego.
- Ok. Więc jak z naszą zemstą?? - spytałem.
- Chwila. - sięgnęła po komórkę i usiadła na łóżku. Wskazała ręką, żebym do niej dołączył. Wybrała jakiś numer i wzięła na głośnomówiący.
- Słucham?? - usłyszałem przesłodzony, męski głos. Spojrzałem pytająco na Bellę. Ona tylko się uśmiechnęła i wzruszyła ramionami.
- Hej Jacob. Dzwoni Bella, nie wiem czy pamiętasz, ale jestem siostrą Emmetta.
- Tego dużego słodziaka?? - spytał bardzo ożywiony. W tym momencie oczy wyszły mi na wierzch.
- Tak, tego. Wiesz, on tęskni za tobą. Nocami jęczy twoje imię przez sen. Miło by było, gdybyś go odwiedził.
- Z przyjemnością!! -krzyknął podekscytowany. Bella zaczęła podawać mu adres, a ja byłem w szoku.
- Pa. - usłyszałem końcówkę rozmowy. Bella się do mnie szczerzyła.
- Chyba się czegoś domyślasz. - pokiwałem głową. - Kiedyś Jacob podkochiwał się w Emie, no ale on nie był nim zainteresowany. Były małe kłopoty, bo Emmett nie mógł się od niego odczepić. Z dziewczynami nie najlepiej mu w tedy szło. Teraz ten idiota zapłaci za wszystko. Jacob zrobi mu niespodziankę w szkole.
- Wow, z tobą lepiej nie zadzierać.
Bella
Jeju, moje oczy cierpiały, widząc takiego Emmetta. Przeszłość mnie dręczy. Edward był zszokowany, tym co się działo i będzie się dziać z Emmettem, gdy Jacob przywita do Forks.
- Cholera, ja już spadam, bo w domu będzie nie przyjemnie. - powiedział Edward, patrząc na zegarek.
- Odprowadzę cię. - i znowu dzisiejszego wieczora złapałam go za rękę.
- Czy trochę nie przesadzamy z Emmettem?? - spytał, stojąc przy drzwiach.
-Skądże. - odparłam. - On wcale bezbronny nie jest.
- Skoro mówisz. - tu się bosko uśmiechnął. -Dobranoc. - nachyliłam się w jego stronę, żeby dać całusa w policzek, ale w ostatnim momencie zmieniłam kierunek, natrafiając na jego cudowne wargi. Na chwilę był zdezorientowany, ale równie szybko zaczął mi odpowiadać na pocałunek.
- Hmm. - usłyszałam chrząknięcie za plecami.
Tata?!?!
Rozdział 12.
Edward
- Dzie.. Dobry wieczór. - z przerażenia zaplątał mi się język.
- Dobry wieczór.
- Hej tato. - powiedziała spokojnie Bella.
- Hej córeczko. Przedstawisz mnie swojemu koledze?
- Jasne. - odpowiedziała.
- Tato to Edward - nasz sąsiad. Edward to mój tata - Charlie. - Charlie Swan poniósł swoją rękę na przywitanie.
- Cześć. - cześć? W ogóle co on tak się szczerzy?
- No skoro już się zapoznaliście, to ja odprowadzę Edwarda. - w tym momencie zostałem wypchnięty za drzwi przez Bellę.
- Dobranoc.
Bella
- No, ja też już pójdę spać. Dobranoc. - powiedziałam i już miałam iść do pokoju, gdy usłyszałam tatę.
- Lubisz tego chłopaka?
- Edwarda.- warknęłam zirytowana. Przecież on ma imię, no nie?.
- Okej, lubisz go. - tata znacząco się uśmiechnął i poszedł do kuchni. Odrazy usłyszałam otwieranie lodówki. Jak tu z nim wytrzymać?
Następnego dnia
- Bello! Wstawaj! Bo spóźnisz się do szkoły! - ktoś krzyczał.
- Cholera! - ten ktoś to moja mama. Zaspałam, chyba po raz pierwszy. Czym prędzej wygrzebałam się z łóżka i podreptałam do łazienki.
Po 30 minutach pędziłam do szkoły swoją furą. Trochę długo się stroiłam. Wychodząc z samochodu, jednocześnie zadzwonił dzwonek i wjechał z piskiem opon samochód. Odwróciłam się i zobaczyłam Edwarda.
Edward
Dziś się nie wyspałem, bo przez większość nocy myślałem o pocałunku z Bellą. Efektem stało się moje spóźnienie. Na bank był już dzwonek. Zmierzając do wejścia szkoły, trafiłem na … Bellę.
- Hej. - bardzo cicho powiedziała.
- Cześć. Ślicznie wyglądasz. - powiedziałem i cmoknąłem ją lekko w usta. Stała zszokowana. Nie dziwię się jej, bo też jestem zaskoczony swoim spontanicznym pocałunkiem. Odchrząknąłem. - Idziemy? Jesteśmy spóźnieni.
- Co? A tak, chodźmy.
Lekcje dłużyły mi się na złość. Nie mogłem doczekać się lunchu. Śniadania nie zdążyłem zjeść i teraz, że tak to ujmę jeździ mi w brzuchu. Czekam, czekam, czekam i…
Dryń, dryń.
- Yeah! - wykrzyknąłem podskakując. Oczywiście wszyscy popatrzyli się na mnie jak na idiotę. - No co? Głodny jestem. - i już mnie nie było.
Bella
Na całe szczęście nie dostałam żadnej kary albo coś podobnego za spóźnienie. Nie mogłam się doczekać lunchu, w końcu zobaczę Edwarda. Kiedy zadzwonił upragniony dzwonek, wybiegłam w podskokach z klasy. Wzięłam dwa kawałki pizzy i colę i udałam się do „naszego” stolika. Był tylko Jasper.
- Hej. - przywitałam się i od razu zaczęłam jeść.
- Cześć. Widzę, że jesteś bardzo głodna. - zachichotał. - Pobrudziłaś się. - powiedział i wytarł mi kciukiem policzek.
- Yhm. - ktoś odchrząknął. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Edwarda i Rosalie.
- Czy my wam nie przeszkadzamy? - spytała Rose z niewinną miną.
- Nie. - równo odpowiedzieliśmy. Edward tak jakoś się dziwnie na mnie patrzył. Może nadal jestem brudna?
- Jasper, hm. - poruszyłam znacząco brwiami.
- Co? - spojrzał na mnie nie wiedząc o co chodzi. Od razu przewróciłam oczami.
- Już? - spytałam.
- Co już? - Jeju, ale ten człowiek mnie irytuje. Nachyliłam się do niego nad stołem i wywarczałam:
- Czysta jestem?
- Aaaaaa, noooo.
- Co tam sobie szepczecie? - ni stąd ni z owąd wyrósł obok nas Emmett z Alice.
- Nic. - odpowiedziałam i już sięgałam po moją pizzę, gdy zobaczyłam, że jej nie ma.
- Gdzie… - przerwałam, bo zobaczyłam, Emmett, za przeproszeniem, wpierdala mój kawałek pizzy.
- Smaczna? - spytałam zła.
- I to jak. - powiedział.
- Zauważyłeś może, że to mój kawałek pizzy?
- No tak, ale byłaś tak zajęta Jasperem, że uznałem iż nie jesteś głodna. - bardzo inteligentnie zakończył swój wywód.
- Wcale nie byłam zajęta Jasperem. - zaprotestowałam. - I jestem bardzo głodna.
- Chcesz? - spytał, dając mi nadgryziony kawałek. Reszta się zaśmiała.
- Nie dzięki. - mruknęłam.
- Może chcesz kawałek mojej pizzy? - spytał Edward.
Edward
Na początku byłem na nią zły. Najpierw mnie całuje, a potem flirtuje z Jasperkiem. Bleeee. No dobra, to ja ją całowałem, a z Jasperem to nie do końca był flirt. Ale jak zobaczyłem jej smutną minkę, bo brat zjadł jej pizzę, to nie mogłem tak tego zostawić. Zaproponowałem jej swój kawałek. Całe szczęście, że wziąłem ich więcej. Jakoś się najem.
- Dzięki. - powiedziała Bella uśmiechając się do mnie.
- Oh, jakie to słodkie. -zagruchała Alice. Ehh, ona to wszystko umie obrzydzić. - Emmett, mówiłeś mi, że Bella też się dziś do szkoły spóźniła jak mój kochany braciszek. - jak tak dalej pójdzie to porzygam się. Kochany? Serio? - Dziwnie to podejrzane, co nie? Ciekawe co oni takiego robili wczoraj wieczorem?
- Całowali się. - powiedział Emmett z uśmiechem, na co Jasper i Rosalie zagwizdali.
- A ty skąd wiesz? - spytała zdenerwowana Bella.
- Więc potwierdzasz? - spytała Rose. Bella w momencie się zarumieniła.
- Dajcie spokój Belli. To już całować się nie można? - musiałem stanąć w obronie. W końcu o mnie też chodziło.
- Oh, rycerz się odezwał. - powiedział Jasper, na co wszyscy się zaśmiali. No oprócz mnie i Belli, rzecz jasna. Już miałem mu coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek i gucio. Jeszcze się kiedyś doigra. Miałem teraz z Bellą biologię, więc razem udaliśmy się do klasy.
Po lekcjach
- Bello! Poczekaj! - darłem ryja na cały parking szkolny. W końcu Bella mnie zauważyła i się zatrzymała. Podbiegłem do niej.
- Tak? - spytała. Odetchnąłem głęboko i powiedziałem:
- Czyposzłabyśzemnąjutronakolację?
Rozdział 13.
Bella
- Co? - spytałam zdezorientowana.
- Czy poszłabyś ze mną jutro na kolację? - oczy miałam szeroko otwarte, a moja szczeka leżała pomiędzy moimi nogami. On chce się z tobą umówić idiotko! Powiedz coś! Od razu się otrząsnęłam.
- Jasne. - wydukałam. Jednak jeszcze nie doszłam do siebie.
- To super. - na jego twarzy zauważyłam ulgę. Za chwilę się uśmiechnął. - Jutro w szkole dam ci znać gdzie i o której, ok.?
- Okej. No to pa.
- Pa. - powiedział i nachylił się nade mną. Serce od razu zaczęło mi mocno walić. Już czekałam na pocałunek, gdy poczułam muśnięcie na policzku. Nie powiem, trochę się rozczarowałam, no dobra bardzo.
Usłyszałam jak Edward, idąc do swojego samochodu, powiedział pod nosem tchórz. Mam nadzieję, że mówił o sobie. Postanowiłam dłużej nie stać jak słup soli i ruszyłam do mojego autka.
Gdy dojechałam do domu, akurat zadzwoniła moja komórka. Uśmiechnęłam się widząc kto dzwoni.
- Hej Jacob.
- Hej Bells. Dzwonię, aby powiedzieć, że jutro będę w Forks.
- To super. Wiesz dobrze by było, gdybyś pokazał się Emmettowi już w szkole. Z pewnością będzie weselszy, no wiesz zacznie się weekend i będzie miał na ciebie czas. - powiedziawszy to uśmiechnęłam się chytrze. - Oczywiście nocować będziesz u nas.
- Okej. Dzięki. To do jutra.
- Pa. - powiedziałam i się rozłączyłam. Już nie mogę się doczekać jutra i to z dwóch powodów - odegranie się na moim durnowatym bracie i randka z boskim Edwardem.
Edward
Rano nie miałem jakiś oporów przed pocałowaniem Belli, ale teraz nie wiadomo dlaczego stchórzyłem. Ja naprawdę jestem dziwny.
Gdy wszedłem do domu, od razu poczułem na sobie coś. Te coś to nie kto inny, jak moja cuuudowna siostrzyczka. - żeby nie było, to był sarkazm.
- I co umówiłeś się z nią? Widziałam jak rozmawialiście na parkingu. Na pewno się umówiłeś! Prawda?! - nie ma to jak skacząca Alice.
- Bez obrazy, ale to nie twoja sprawa. - mówiąc to, starałem się ją delikatnie odepchnąć.
- Jak nie moja, jak moja, w końcu jesteś moim bratem! Więc jak? - ona nadal swoje. Żeby się ode mnie odczepiła, postanowiłem jej odpowiedzieć.
- Tak, umówiłem się. Zadowolona?
- Bardzo! - myślałem, że jak jej powiem to się uspokoi. Nie ma co marzyć, zaczęła jeszcze wyżej podskakiwać i klaskać w dłonie. Najwyraźniej jej dobrze nie znam.
- Co się stało Alice? - no nie, mamy tu jeszcze brakowało.
- Edward umówił się z Bellą! Mieszka obok nas i pasuje do Edwarda idealnie. Będą cudowną parą. - papla.
- No Edward, już nie mogę się doczekać jej poznać. Jaka jest? - wiadomo w kogo poszła Alice.
- Normalna, w przeciwieństwie do was. - no może nie do końca, ale cii. Spotkałem się oczywiście z oburzeniem.
- No wiesz co?! - wyczucie mamy i Alice.
- Nie wiem i idę do pokoju. - powiedziałem.
- Za 15 minut będzie obiad. - powiedziała mama i zaczęła wypytywać Alice o Bellę. Nie ma spokoju w tym domu.
Bella
Po obiedzie poszłam do pokoju, żeby odrobić lekcje. Szybko się z nimi uporałam i zaczęłam się nudzić. Postanowiłam iść do pokoju Emmetta. Zapukałam. W końcu trzeba być kulturalnym, no nie? Nic. Cisza. Delikatnie otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że ten Niedźwiedź w najlepsze sobie śpi. Nici z dokuczania.
Zeszłam na dół do salonu i zobaczyłam rodziców oglądających telewizję. Był to jakiś program, gdzie ludzie śpiewali piosenki. Nie bardzo interesujące, ale usiadłam na fotelu.
- Ten facet próbuje na siłę śpiewać z chrypą, której nie ma. - powiedziała mama. Zgodziłam się z nią. Facet jest jakiś dziwny.
- On pomylił programy. Dla idiotów jest godzinę później. - Nie ma co, mój tata zawsze komentuje. Nie wiem po co oni to oglądają. Wróciłam do swojego pokoju.
Pomyślałam, że zadzwonię po Rosalie i Alice. Najpierw wybrałam numer Rose.
- Cześć. - powiedziałam, gdy odebrała.
- Cześć. U ciebie też nuda zawitała?
- I to jaka. Pomyślałam, ze spotkamy w trójkę, no wiesz ty, ja i Alice, i pooglądamy jakieś filmy, czy porobimy jakieś babskie rzeczy.
- Super. - ucieszyła się Rose. - Zadzwonię do Alice i spotkamy się u ciebie za 15 minut.
- Okej. To do zobaczenia.
- Pa. - gdy się rozłączyłam, wpadłam na genialny pomysł. Idealny na jutrzejszą wizytę Jacoba.
~15 minut później~
- Wchodźcie. - wpuściłam dziewczyny. - Tylko proszę bądźcie cicho. Nie możemy obudzić Emmetta.
- Okej. - powiedziała Rose. - A tak w ogóle fajna chata.
- Dzięki. - powiedziałam i zaprowadziłam dziewczyny do swojego pokoju.
- Zanim zaczniemy babskie pogaduszki, musimy wykonać operację „Różowy Misiek”.
- Dokładniej?- spytała Alice.
- Emmett jeszcze śpi, a sen ma mocny. Jeszcze wam nie powiedziałam, ale z Edwardem musieliśmy odegrać się na moim braciszku. Zadzwoniłam do kumpla geja, którym się w nim bujał. Jutro zawita w naszej szkole. Wiecie wcisnęłam kit, że Emmett za nim tęskni i w ogóle. Teraz przefarbujemy mu włosy na różowy kolor, żeby wyglądał sweet.
- Jeju, z tobą lepiej nie zaczynać. - powiedziała Alice, na się zaśmiałyśmy.
- A masz różową farbę? - spytała Rosalie.
- Mam na całe szczęście.
- Więc do dzieła.
Poszłyśmy do pokoju Emmetta. Na całe szczęście nadal spał. Wzięłyśmy ręcznik z łazienki i miskę z wodą. I zaczęłyśmy operację.
Po jakimś czasie skończyłyśmy. Nie wiem jak do tego doszło, ale Rosalie siedziała na moim bracie. Wzięłam się z Alice za sprzątanie. Raptem usłyszałyśmy jęk.
- Cholera, Emmett się budzi. - powiedziałam i zobaczyłam jak Emmett odkręca się i przygniata Rose swoim ciałem. Z Alice chwyciłyśmy miskę i ręcznik i uciekłyśmy do łazienki Emmetta. W końcu tu było najbliżej.
- Nie powinnyśmy jej tam zostawiać. - powiedziała Alice.
- Wiem, ale z pewnością jej się to podoba. - powiedziałam i obie się cicho zaśmiałyśmy.
Usłyszałam krzyk Emmetta i głos Rose.
- Dzień dobry kochanie. Jak się spało?
Rozdział 14.
Bella
Siedzimy z Alice w łazience już jakieś 15 minut. Rosalie bardzo dobrze zajęła się Emmettem, nie ma co, całowanie to najlepszy patent.
- Co robimy? - spytała Alice.
- Nie wiem. - cicho jęknęłam. - Żebyśmy miały komórkę, to by raczej pomogło.
- Ja mam. - powiedziała Alice.
- Teraz o tym mówisz? - spytałam trochę zła, w końcu tyle męczenia przeszłam. No wiecie jęki Emmetta.
- Przecież dopiero teraz mnie o nią spytałaś. - powiedziała obronnie.
- Dobra, napisz sms do Rose, żeby wyprowadziła stąd tego przygłupa.
Alice chwilę postukała na klawiaturze i zaraz można było słyszeć dzwonek komórki Rose.
- Emmett masz ochotę na loda?
Co?!
- Jakiego kochanie? - zamruczał Emmett. A jednak, mój brat jest zboczony.
- Takiego na patyku. - powiedziała normalnie Rosalie.
- Aaaa, może być. Tylko pójdę do łazienki się ogarnąć.
- Nie! - krzyknęłam razem z Rose, za co oberwałam od Alice.
- Co jest? - spytał jakimś dziwnym głosem Emmett. Usłyszałam chrząknięcie Rosalie.
- Po prostu pójdziemy do mnie, a wyglądasz dobrze, więc nie musisz się ogarniać. - powiedziała słodko, a mnie trochę zemdliło. Zaczęłam pochylać się nad sedesem, ale ponownie oberwałam od Alice, która w momencie otworzyła mi otwór gębowy i psiuknęła czymś miętowym. Zaczęłam się lekko krztusić. Po raz kolejny oberwałam od Alice, tym razem w plecy.
- Lepiej? - spytała Alice.
- Lepiej. - odburknęłam.
- Chyba już poszli. Wychodzimy. - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. Zaprowadziła mnie do mojego pokoju.
- Wiesz, że sama bym trafiła? - spytałam.
- Możliwe, ale wolałam nie ryzykować szukaniem cię po domu, gdybyś zaginęła. - odpowiedziała ironicznie, za co oberwała poduszką. - Ej! - no i brawo, zaczęłyśmy się bić poduszkami. Widać naszą dojrzałość.
- Dobra, koniec. - padłyśmy zmęczone i potargane na moje łóżko.
- Tak w ogóle co zakładasz na randkę z moim braciszkiem? - spytała. Nie wiem czemu się zarumieniłam. Na szczęście Alice tego nie zauważyła, bo i tak byłam czerwona na twarzy po bitwie na poduszki.
- Nie mam pojęcia, nie wiem gdzie idziemy.
- Pewnie jeszcze sam nie wie. - mruknęła pod nosem Alice. - Ale to nic. Jutro z Rose będziemy u ciebie, chwila o której jesteście umówieni?
- Tego też nie wiem, o wszystkim dowiem się jutro.
Alice westchnęła.
- Nie ważne, ja już wszystko załatwię. Jutro będziesz mega, super, zajebistą, …….
~ 5 minut później~
- ….. boską, sex bombową Bellą.
- O skończyłaś.
Edward
Co ja bym zrobił bez pieniędzy. Nie wiele. W końcu znalazłem restaurację, do której zabiorę Bellę. Faktem jest to, że randka jest jutro i wypadało by mieć rezerwację, więc przy pomocy paru banknotów, ją mam! Inaczej byłaby kicha. Było już późno, więc postanowiłem wziąć prysznic i iść spać. Będąc w kabinie usłyszałem jakiś szmer.
Postanowiłem to zignorować.
- Tu jesteś!
- Aaaaa! Alice, co tu kurwa robisz?! Nie widzisz, że biorę prysznic?! - zacząłem się wydzierać.
- No widzę. - gdy to powiedziała, szybko przypomniało mi się, że nadal jestem nagi i chwyciłem ręcznik, zakrywając mojego przyjaciela.
- Bądź tak miła i stąd wyjdź! - warknąłem. Ona tylko przewróciła oczami i posłusznie wyszła. Co jej w ogóle odwaliło? Założyłem swoje bokserki i poszedłem do pokoju, gdzie zastałem Alice.
- Co takiego chciałaś, że musiałaś wejść do łazienki, gdy brałem prysznic?
- Chciałam się spytać, gdzie zabierasz jutro Bellę? W ogóle o co robisz takie halo? Przecież już widziałam cię nagiego.
- Tak, jak miałem jeszcze smoczka w buzi. - powiedziałem zirytowany. Przecież wtedy mój przyjaciel był mały i to się nie liczyło. Co nie?
- Więc odpowiesz mi na pytanie? - najwidoczniej nie tylko ja się zirytowałem. Tylko, że ja miałem powody.
- Do restauracji.
- Wow, co ty nie powiesz. Dokładniej?
- Do Belli Italii. - wziąłem ją głównie ze względu na nazwę.
- Tej w Seattle? - spytała, na co ja pokiwałem głową. - Tam podobno jest super, no wiesz dobre jedzenie, kli… - nie dałem jej dokończyć, tylko wyprowadziłem ją z pokoju. Z pewnością zaczęła by mi mówić recenzję tego miejsca. Wolę iść spać.
Następnego dnia (w szkole)
Wjechałem na parking. Od razy wyszedłem z samochodu i poszedłem szukać Belli. Nie zajęło mi dużo czasu. Stała przy wejściu do szkoły.
- Cześć. - powiedziałem i cmoknąłem ją w policzek. Prawdziwy pocałunek zostawię na wieczór.
- Hej. - zauważyłem, że jest jakoś podekscytowana.
- Jacob ma dzisiaj do szkoły przyjechać. - powiedziała uśmiechnięta.
- To już dziś? W ogóle o tym zapomniałem. - nie ma co się dziwić, skoro myślałem tylko o Belli.
Już miałem jej powiedzieć o której dziś po nią podjadę, gdy zadzwoniła jej komórka.
- Cześć. - powiedziała. Chwilę coś tam szumiało w komórce i znowu odezwała się Bella. - Jasne. Mama jest w domu i o twoim przyjeździe wie. Więc śmiało wchodź i się odśwież. - domyśliłem się, że rozmawia z Jacobem.- Więc będziesz na lunchu, to super, do zobaczenia.
- Więc przedstawienie z Jacobem zacznie się na lunchu? Dobrze zrozumiałem? - spytałem
- Dokładnie. Lepiej chodźmy już do klas. - zgodziłem się i ruszyliśmy w odpowiednim kierunku, każdy w inną stronę.
Bella
W końcu nadeszła pora lunchu. Już nie mogę się doczekać miny Emmetta na widok Jacoba. Szkoda, że nie zobaczyłam jej, jak zauważył swój nowy kolor włosów. Dziś będzie się działo. Oj będzie.
Na stołówkę szłam z Jasper i jego też wtajemniczyłam w dzisiejsze wydarzenie.
- Rada na przyszłość: nie zadzierać z Bellą Swan. - powiedział i zachichotał Jazz.
Szybko wzięliśmy jedzenie i udaliśmy się do stolika. Byli prawie wszyscy. Nie było tylko dzisiejszej atrakcji.
Gdy usiadłam od razu powiedziałam z uśmiechem:
- To już zaraz się zacznie.
- Ty chyba tylko tym żyjesz. - powiedziała Alice.
- Nie tylko. - powiedziawszy to mrugnęłam do niej porozumiewawczo. Oczywiście chodziło mi o Edwarda.
Chłopacy spojrzeli na mnie pytająco. Nie musiałam odpowiadać, bo usłyszeliśmy krzyk Emmetta.
Zemsta jest słodka.
Rozdział 15.
Edward
Emmett wbiegł do stołówki. Szybko odszukał wzrokiem nasz stolik i podbiegł do nas. Był cały czerwony i …. przerażony.
Tak w ogóle to miał czapkę na głowie, nie wiem po co. Na dworze nie jest aż tak zimno i nie pada deszcz, a ważnym szczegółem jest do, że znajduje się on w szkole. Nie wiem czy go kiedykolwiek zrozumiem.
Emmett zaczął gestykulować rękami. Usiłował coś powiedzieć, ale nie bardzo mu to wychodziło.
Zaraz za nim pojawił się ciemnowłosy chłopak. Prawdopodobnie Jacob.
Gdy Emmett go zauważył zaczął łapać powietrze jakby miał zaraz urodzić. Mówię serio.
Bella
Nie mogłam z reakcji Emmetta. Zastanawiam się nawet czy on przypadkiem nie jest w ciąży. Tak dziwnie sapał.
Postanowiłam przywitać się z Jacobem i przedstawić go reszcie.
- Cześć Jacob! Co za niespodzianka! - wykrzyknęłam i podbiegłam do niego.
Oczywiście wszyscy w stołówce przypatrywali się nam.
- Cześć Bella. - tradycyjnie cmoknęliśmy się w policzek. - Jeszcze bardziej wypiękniałaś. - zaśmiałam się.
Kiedyś, gdyby nie był gejem, to zarywałabym do niego. Jest nawet przystojny. No, ale teraz mam Edwarda. No może nie do końca.
- Dzięki. A ty ściąłeś włosy. - zauważyłam.
- Przeszkadzały mi. - teraz to on się zaśmiał.
- Przedstawię cię przyjaciołom. - zaprowadziłam go do stolika.
- To Alice, Jasper, Rosalie i Edward. - mówiąc, wskazywałam na każdego ręką. - A to Jacob.
- Cześć. - wszyscy powiedzieli chórem.
- Emmett, dołączysz do nas? - spytałam i zaraz przybliżyłam się do niego, „niechcący” zwalając jego czapkę.
- Oooo. - udałam zdziwienie. - Różowy, serio?
Zauważyłam, że wszyscy w stołówce patrzą z rozbawieniem na mojego słodkiego braciszka. Ale nikt nie odważył się powiedzieć jakiegokolwiek komentarza.
Edward
Podejrzany był dla mnie ten Jacob. Na geja to on dla mnie wygląda i w ogóle nie zachowuje się jak gej. Za dużo patrzy się na Bellę, a nie na Emmetta.
Mówiąc o Emmecie, siedzi teraz skulony pomiędzy mną a Jasperem. Chyba uznał nas za ochroniarzy. Ten jego kolorek na włosach jest dosłownie powalający. Z pewnością to sprawka Belli.
- Jak długo zamierzasz zostać? - spytała Bella z uśmiechem skierowanym do tego „gejka”.
- Zostaje na weekend. - powiedział wpatrzony w Bellę.
On na bank nie jest homo!
- Więc możesz zostać u nas na ten czas.
Gdy Bella to powiedziała to Emmett pisnął.
Czy on na serio niczego nie zauważa?
Myślę, że nie tylko ja zorientowałem się co do tego Jacoba. Ślepymi osobami są tylko Bella z Emmettem. Teraz widzę podobieństwo bliźniacze.
- Jasne, dzięki. - powiedział z tym obrzydliwym uśmiechem.
W końcu muszę wkroczyć do akcji. Niech wie, że Bella jest moja.
- Bello, jeśli chodzi o naszą dzisiejszą randkę, to wpadnę do ciebie o osiemnastej. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej seksownie.
Ona słodko się zarumieniła i kiwnęła głową.
Temu dupkowi zrzedła mina.
I co, podskoczysz?
Bella
Kończył się lunch, więc Jacob pojechał do domu. Cud, że dyro się nie zjawił i go nie przepędził
Szłam z Edwardem na biologię. Był jakoś dziwnie milczący.
- Coś się stało? - spytałam.
- Czy Jacob jest naprawdę gejem? - spytał po chwili.
- A co? Podoba ci się? - zażartowałam.
On jednak się nie zaśmiał. Miał poważny wyraz twarzy.
- Nie. - powiedziawszy to, już więcej się do mnie nie odezwał.
Lekcje szybko się skończyły. Jechałam teraz do domu.
Emmettowi oczywiście się przypomniało, że czegoś nie kupił i natychmiast musi po to jechać do sklepu. Ciekawe czy ten tchórz chociaż na kolację wróci.
Od razu jak weszłam do domu, spotkałam Jacoba. Był poważny.
On też?!
- Możemy porozmawiać? - spytał.
Lekko przestraszona kiwnęłam głową.
Zaprowadziłam go to mojego pokoju.
- Więc…?
- Chce ci powiedzieć, że… - wziął głęboki oddech - janiejestemgejem.
CO?!
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że nie jesteś gejem? - spytałam dla upewnienia.
Przytaknął głową, a ja po prostu siedziałam oszołomiona.
- Ale…, przecież… - nic mi się nie zgadzało.
A te jego zaloty do Emmetta?
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę.
- No myślę.
- Ja nigdy nie byłem gejem. Te moje podwalanie się do Emmetta było przegranym zakładem.
- Więc po co tu przyjechałeś? Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy?
- No cóż, domyśliłem się, że z jakiegoś powodu chcesz odegrać się na bracie, więc postanowiłem, że ci pomogę. A dlaczego nie powiedziałem ci prawdy to sam nie wiem. - na chwilę zamilkł. - Skoro już mam ci powiedzieć prawdę, to do końca będę szczery. Zakochałem się w tobie.
Zamurowało mnie.
- Tylko, że ja….
- Nie martw się. Przecież nie będę cię zmuszał, żebyś wyznawała mi miłość. - zaśmiał się ponuro. - Jeśli chodzi o Emmetta, to zostanę do niedzieli i mu podokuczam. Tak w ogóle to ktoś tu ma randkę, prawda? Nie powinnaś się przygotować do niej?
Kompletnie zapomniałam o randce, ale nie ma co się dziwić, po tym co przed chwilą usłyszałam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
To pewnie dziewczyny.
Rozdział 16.
Edward
Stałem przed drzwiami domu Belli.
Spojrzałem na zegarek w komórce.
17:59
Jeszcze chwila.
18:00
Ledwie co wcisnąłem dzwonek do drzwi, a one się otworzyły.
Szybko się uśmiechnąłem.
Czyżby Bella też nie mogła się doczekać naszej randki?
Raczej nie, bo w drzwiach ukazała się Alice.
Uśmiech od razu zszedł mi z twarzy.
- Ty? - mruknąłem rozczarowany.
- Ja. - odpowiedziała skwaszona.
Chyba ją uraziłem.
Zaraz za Alice pojawiła się Rosalie.
- Jaki punktualny. - powiedziała tylko i zawołała Bellę.
Jak to w filmach, moja randka pojawia się na szczycie schodów i zapiera mi dech w piersiach.
Wyglądała po prostu bosko (zob. dodatki).
- Wow. - udało mi się tylko wydusić. To i tak dużo.
Bella
Domyślam się, że w takiej odsłonie podobam się Edwardowi. Przez chwilę bałam się, że się udusi. Ale gdy wydusił „wow” trochę się uspokoiłam.
- Wychodzimy? - spytałam.
Edward tylko pokiwał głową. Oczywiście przepuścił mnie w drzwiach i zaprowadził do swojego auta.
- Daleko miałeś. - stwierdziłam z rozbawieniem. Musiał tylko kawałek przejechać samochodem.
- Rzeczywiście. - powiedział i się roześmiał. Chyba się już otrząsnął.
Gdy zasiadł na miejscu kierowcy, odwrócił głowę w moją stronę.
- Tak w ogóle wyglądasz cudownie. - powiedział na jednym wdechu.
Yeah!
- Dziękuje. - powiedziałam i się nie zarumieniłam. Dacie wiarę?!
Edward jechał nawet szybko. Wie co lubię. Zatrzymał się pod restauracją „Bella Italia”. Widząc tę nazwę, uśmiechnęłam się.
Otworzył mi drzwi i zaprowadził do wejścia. Zaraz przed nami pojawił się jakiś naburmuszony facet.
- Nazwisko? - spytał
- Cullen. - powiedział Edward.
- Zapraszam do stolika. - tym razem jego głos brzmiał weselej.
Zauważyłam, że Edward „dyskretnie” dał facetowi jakiś banknot.
- No, no. - powiedziałam pod nosem.
Edward tylko puścił mi oczko. Oczywiście musiałam powstrzymać jęk, bo w tym momencie wyglądał cholernie seksownie.
Edward
No cóż, byłem mało dyskretny, po prostu się jeszcze nie wprawiłem.
Teraz przeglądałem z Bellą menu.
- Jeju, ile tu pyszności, nie wiem co zamówić. - powiedziała.
Nie dziwiłem się jej, sam nie wiedziałem co wybrać do jedzenia.
- Chyba wezmę ravioli z grzybami. - powiedzieliśmy jednocześnie. Od razu na twarzy miałem banana. To przeznaczenie działa.
Nie zwlekając, machnąłem ręką na kelnera..
Gdy już miałem się spytać Belli co chce do picia, to pisnęła. Zaskoczony spojrzałem na nią.
- Przecież ja miałam coś dla ciebie wymyślić.
Zdziwiony, nie odezwałem się. Nie miałem pojęcia o co chodzi.
- Kto pierwszy dobiegnie do klasy. - powiedziała ze zwycięskim uśmiechem.
Zrobiłem facepalm. No przecież, kto przewrócił się na skórce od banana? JA!! A któżby inny.
- Aaaaaa... - tylko na tyle było mnie stać.
- Już ja coś wymyślę. - powiedziała Bella.
- Tego się właśnie obawiam. - mruknąłem pod nosem.
~ 20 minut później~
- A jednak! Miałem rację! Ha! I kto tu jest mądry? JA, oczywiście! - właśnie wykonywałem swój taniec zwycięstwa. No wiecie, ten ruch rękoma, a zresztą nie ważne. Ważne, że miałem rację co to tego pseudo geja.
- I niby to ja jestem nienormalna. Emmett nie wie co mówi. - Bella mówiła do siebie.
Po zjedzonym deserze, zabrałem Bellę na spacer.
- Już wiem! - wykrzyknęła raptem.
- Co wiesz? - spytałem bardzo ciekawy.
- Będziesz podrywał Emmetta. - powiedziała, na co natychmiast pożałowałem pytania.
- Niby dlaczego? - spytałem przerażony.
- Takie jest twoje zadanie.
- Takie?? No proszę, każde tylko nie takie. - błagałem ją, bo myśl, że miałbym podrywać Emmetta, napawała mnie obrzydzeniem.
- Nie martw się, będziesz to robił w moim domu, nie w szkole. No bo przecież jeszcze ktoś pomyślałby, że mam chłopaka geja.
- Chłopaka? - spytałem zaskoczony.
Bella
O.oł. Za bardzo się rozpędziłam.
- Powiedziałam chłopaka?? Wybacz, przejęz… - nie zdążyłam powiedzieć, bo wargi Edwarda zaatakowały moje usta.
Przez chwilę stałam zszokowana, ale szybko oprzytomniałam i zaczęłam odpowiadać na jego pocałunki.
W końcu mój organizm zaczął się dopominać o powietrze, więc siłą rzeczy musieliśmy przerwać.
- Jak dla mnie bycie twoim chłopakiem jest czymś czego pragnę. - powiedział po chwili, patrząc mi prosto w oczy. Zrobiło się jeszcze goręcej.
- To dobrze. - zdołałam tylko tyle wydusić.
- Tylko dobrze?? - spytał z tym uśmiechem, a mi zrobiło się tam na dole raptem mokro.
Zamiast mu odpowiedzieć, po prostu go pocałowałam.
~3 godziny później~
Słyszę jakiś hałas. Otwieram oczy zła, bo ktoś przeszkadza mi w spaniu i śnieniu o Edwardzie.
Zauważam postać przed sobą, która po chwili przemówiła.
- Ciiii… to tylko sen.
- Nikt we śnie nie mówi takich rzeczy, debilu. - warknęłam i uderzyłam go.
Rozdział 17.
Bella
- Ałaaaaaaaa….. to boli. Złaź ze mnie. - ten debil próbuje mnie z siebie zwalić. Nic z tego.
- Było się wkradać do mojego pokoju, co?? Pytam się! - warknęłam zła i nadal skakałam po Emmecie.
- Nie twój interes. - wywarczał.
Pisnęłam oburzona. Nie to, że wkradł się do mojego pokoju, to w dodatku na mnie warczy.
Zaczęłam ciągnąć go za włosy.
- Nie mój interes?! Po pierwsze jesteś w moim pokoju, po drugie próbujesz mnie atakować i jeszcze śmiesz mówić, że to nie mój interes?!?!
- Hmm… - ktoś zaczął chrząkać.
Zła zaczęłam odkręcać głowę.
- Co do… mama! Tata! Chyba was nie obudziłam?? - widząc ich miny, szybko zmieniłam zdanie. - Głupie pytanie.
Edward
- Chodzę z Bellą, chodzę z Bellą……… - śpiewałem i tańczyłem jednocześnie wchodząc do domu.
W progu kuchni zauważyłem swojego stworzyciela.
- Dobry wieczór. - zaśpiewałem.
- Dobry wieczór. - odpowiedział zdziwiony moim zachowaniem. No cóż, tak już jest, jak się jest zakochanym.
Zakochanym?!
W momencie mnie sparaliżowało.
- Coś się stało?
- Nieee... - odpowiedziałem trochę nie pewnie.
- Na pewno?? - kiwnąłem głową.
Carlisle tylko wziął szklankę wody i wyszedł.
- Zakochany? - powtórzyłem na głos. - Zakochany! Zakochany! - zaczęło mi się to coraz bardziej podobać i z tymi słowami poszedłem do pokoju.
Bella
- ……. Zrozumiano? - kiwam głową, chociaż nie wiem o co chodzi. W sumie to rzadko słucham kazań rodziców. - Teraz do pokoi. - jak sobie pomyślę, że teraz mam wejść po schodach, to od razu mi się wszystkiego odechciewa. Tata naprawdę potrafi uśpić, nawet mama w połowie tej gadki poszła do sypialni. No ale jak mus to mus. Z westchnieniem podniosłam swoja dupę. Mój braciszek jak zwykle idiota, chciał wparować do mojego sanktuarium. - Każdy do swojego. - powiedział tata, widząc gdzie zmierza Emmett.
- Debil. - mruknęłam pod nosem.
- Isabello!
- Luz tato. Po co te nerwy?? - dla efektu podniosłam dłonie do góry. Niepotrzebnie, bo tata zrobił się czerwony na twarzy.
- Okej, już idę. Branoc. - powiedziałam i już mnie nie było.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i na wszelki wypadek postawiłam przy nich krzesło. Gdyby Emmett znowu próbował się wkraść, to powinnam go usłyszeć. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie i że nie ma podrobionych kluczy. Ciekawe czego on tak naprawdę ode mnie chciał. Przez chwilę się nad tym zastanawiałam, aż w końcu się domyśliłam.
On chce zemsty.
No bo przecież co innego.
Rano
- Kurwa!! - nie zdziwię się, jeśli mnie słychać w całym domu. A wiecie dlaczego?? A dlatego, że zaspałam. - Fuck!! - tylko tego mi brakowało - wąchania podłogi.
Po chwili usłyszałam pukanie do moich drzwi.
- Proszę. - powiedziałam i zaczęłam się podnosić.
W drzwiach ukazał mi się Jacob.
- Co się stało? Masz szczęście, ze rodziców nie ma, bo prawdopodobnie by ci się oberwało za takie słownictwo.
- Ja zaspałam do szkoły! - krzyknęłam nadal zdenerwowana.
- Przecież dzisiaj jest sobota.
- Sobota?? - spytałam zdziwiona
- Tak sobota.
- O.m.g. - powiedziałam powoli.
W tym momencie zaczęła mi dzwonić komórka.
- To ja nie przeszkadzam. - powiedział Jacob i już go nie było.
Śpisz jeszcze kochanie? Edward
Edward
Przez moje odkrycie, nie mogłem spać. Całą noc przeleżałem w łóżku myśląc o Belli. Mam nadzieję, że tego nie zalicza się do nienormalnego zachowania. No wiecie, nie chciałbym wylądować w psychiatryku.
Gdy było już po ósmej, postanowiłem się ogarnąć.
Przy wstawaniu z łóżka, raptem poczułem wielką potrzebę skorzystania z łazienki. Czym prędzej do niej pobiegłem, nie chcąc mieć mokrych bokserek.
Po 15 minutach wyszedłem, ubrałem się i zszedłem na dół.
- Dzie… - chciałem się kulturalnie przywitać. Szkoda tylko, że w kuchni nie ma nikogo. - Jest ktoś?! - krzyknąłem, Niestety odpowiedziała mi cisza.
Podszedłem do lodówki, licząc, że ktoś zostawił dla mnie jakąś karteczkę. Oczywiście niczego nie było. No bo kto by się interesował Edwardem.
Zły postanowiłem niczego nie jeść i wróciłem do swojego pokoju. Aby mój nastój się pogorszył, przypomniałem sobie, że czeka mnie podrywanie Emmetta. Pomyślałem, że skoro jestem teraz chłopakiem Belli, to uda mi się ją przekonać do jakiegoś innego zadania.
Śpisz jeszcze kochanie? Edward
Po napisaniu tego smsa modliłem się, aby faktycznie nie spała. Po doświadczeniach z Alice, doszedłem do wniosku, że lepiej nie drażnić dziewczyn z samego rana.
Nie śpię, ale tęsknie za Tobą;*
Postanowiłem nie zwlekać i szybko odpisałem.
Ja też kotku, więc jeśli chcesz to jestem u Ciebie za niecałe 5 minut.
Po chwili moja komórka znowu zabrzęczała.
Czekam;*
O tak. Ja też.
Szybko podbiegłem do lustra.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ten bałagan na głowie. Przeczesałem włosy dłonią, co tylko pogorszyło sprawę.
- Chuj z tym. - mruknąłem pod nosem i ruszyłem do wyjścia.
Idąc w stronę domu Belli, usłyszałem dochodzącego z niego krzyki. Zaniepokojony, podbiegłem szybko do drzwi. Już łapałem za klamkę, gdy poczułem na twarzy uderzenie.
- O kurwa. - powiedziałem i odpłynąłem.
Rozdział 18.
Bella
- Emmett, ty debilu, zobacz co zrobiłeś!! - wydzierałam się na niego, stojąc w koszuli nocnej na dworze.- Jak mogłeś zrobić coś takiego Edwardowi?!
- Przecież to było niechcący, nie walnąłem go tymi drzwiami specjalnie, skąd mogłem wiedzieć, że akurat będzie do nas szedł?
- Nie do nas, tylko do mnie. - poprawiłam go. Do nas. Pff. Prychnęłam w myślach. Kto by do niego chciał przychodzić.
Po chwili usłyszałam jęk Edwarda. Kompletnie o nim zapomniałam.
- Skarbie, możesz się podnieść? - spytałam, klękając przy nim.
Zauważyłam, że się uśmiecha.
- Nie powinieneś się raczej skrzywiać z bólu?
- Nazwałaś mnie skarbem, więc jak tu się nie uśmiechać?.
No i bum. Zarumieniłam się oczywiście.
Edward
Nazwała mnie skarbem!!!!! Ooh yeah!! Skakałbym z radości, gdyby nie fakt, że głowa jednak mnie boli. Nie zdziwię się jeśli będę miał ogromnego guza. O fuck!! A jak ja będę wyglądał na sesji?? Pani Swan zrobi mi przecież większe kuku.
Bez paniki. Powiedziałem sobie i próbowałem o tym zapomnieć. Później będę się martwił.
- Zaraz pomogę ci wstać. - Bella próbowała mnie podnieść, co nie bardzo jej wychodziło. - Emmett! Ty tak nie stój, tylko pomóż, bo to z twojej winy Edward teraz leży.
Więc to on mnie tak załatwił. Może wie, że to ja chciałem się na nim zemścić.
Emmett podszedł do mnie i postawił mnie na nogi. Od razu zakręciło mi się w głowie.
- Nie dobrze.- wymamrotałem, powstrzymując odruch wymiotny. Jednak Emmett mocno mi zasadził tymi drzwiami.
Zaczerpnąłem głęboko powietrze i zrobiło mi się trochę lepiej.
- Zaprowadź go do kuchni. - rozkazała mu Bella. Gdy spojrzałem na nią w całej okazjonalności, zauważyłem, że ma na sobie bardzo seksowną koszulę nocną (zob. dodatki).
- Bardzo ładnie wyglądasz. - powiedziałem uśmiechając się szeroko i zapominając o bólu. - Od razu mi lepiej.
Bella
Trochę mi się zapomniało o fakcie, że jestem tylko w koszuli nocnej i czymś świecę. Po dostaniu od Edwarda smsa, że zaraz będzie, spanikowana i nie przebrana wybiegłam na korytarz, szukając jakiegoś wsparcia.
Retrospekcja
- I co ja teraz zrobię?! Przecież nie zdążę się ogarnąć.
Ledwo pojawiłam się na korytarzu, a przede mną pojawił się krzyczący i piszczący Emmett. Długo to on tu nie został, bo zaraz gdzieś pobiegł.
Po chwili odkręciłam głowę i najnormalniej w świecie wybałuszyłam oczy.
- Jacob?! - spytałam dla upewnienia, no bo jeszcze nigdy nie widziałam chłopaka w różowych, bardzo obcisłych slipkach i w dodatku z bitą śmietaną na klatce piersiowej, a dokładnie na sutkach.
- No co. - wzruszył ramionami. - Wykonuje tylko swoje zadanie.
Koniec retrospekcji.
Zaraz po tym usłyszałam jakiś grzmot i pobiegłam do drzwi, gdzie zastałam padniętego Edwarda i Emmetta, który nie wiedział co robić. No, ale wracając do teraźniejszości, skoro Edwardowi się poprawiło, to myślę, że się wstrzymam z przebieraniem. No dobra, żartuje. Chodziłabym w tedy cała czerwona i to nie byłoby wcale fajne.
- Do kuchni. - powiedziałam tylko, bo nadal byłam czerwona na twarzy.
- Ale ty pierwsza wejdziesz. - powiedział Edward starając się sugestywnie poruszyć brwiami. Niestety to go już musiało boleć, a ja byłam bardziej czerwona.
Mam już tego dość, to przez niego tak się tyle rumienię. No, ale pozostało mi tylko westchnięcie i wejście do domu.
Czekałam na nich w kuchni, ale niestety się nie doczekałam, bo usłyszałam krzyk. Pobiegłam do holu i zobaczyłam nieprzytomnego Edwarda i Emmetta.
Przekręciłam głowę na bok i zobaczyłam Jacoba.
- To nie moja wina. - starał się bronić.
- Dobrze, że już nie masz na sobie tej bitej śmietany. - stwierdziłam. Taki widok jest odrobinę mniej szokujący. - Idź się ubrać, co?
- Jesteś pewna, że nie chcesz sobie popatrzeć?? - zapytał z bananem na twarzy.
- Dzięki, ale już się napatrzyłam. - mruknęłam i podeszłam do chłopaków. Emmetta zdzieliłam po twarzy, a nad Edwardem się nachyliłam. Usłyszałam jęk Emmetta.
Jeden z głowy.
- Edward, obudź się. - powiedziałam i zaczęłam lekko go szturchać.
Zero reakcji.
Może skarbie zadziała.
- Skarbie mój, obudź się. - wyszeptałam mu do ucha. Zaraz ujrzałam uśmiech na jego twarzy. - Jeszcze mógłbyś oczy otworzyć.
- Już otwieram. - powiedział nie przestając się uśmiechać.
- Bardzo jesteś poobijany??
- Jakoś przeżyję.
- Powinnam ci teraz przyłożyć lód na ten guz.
Usłyszałam prychnięcie Emmetta. On tu jeszcze jest?!
- Szkoda, tylko, że mnie jakoś przyjemniej nie obudziłaś, ani się nie zaopiekowałaś. - powiedział Emmett i naburmuszony poszedł do swojego pokoju. Dodam, że szedł przy ścianie i co jakiś czas zerkał, czy aby na pewno Jacob gdzieś tu nie chodzi.
Edward
Właśnie Bella przyciska do mojego giganta na głowie torebkę z lodem. Nie powiem, ulga jest.
- Tak w ogóle, to gdzie jest Jacob? - spytałem. Ostatnim razem widziałem go prawie gołego. Trochę zdrętwiałem na jego widok, ale reakcja Emmetta była bardziej okazała. Przerażony podskoczył i krzyknął. Nie zapominajmy, że w tym momencie pomagał mi iść, więc się jebnęliśmy nawzajem głowami. Resztę już znacie.
- Poszedł się ubrać. Żebyś widział go wcześniej, miał na klacie bitą śmietanę.
- Aha. - powiedziałem i zacząłem to sobie wyobrażać. Zaraz pokręciłem głową, bo to nie był najfajniejszy widok. - Myślę, że już wystarczy. - powiedziałem, a Bella z powątpieniem odłożyła lód. - Nawet się jeszcze nie przywitaliśmy. - uśmiechnąłem się seksownie. Przynajmniej mam nadzieję, że tak było.
Bella usiadła mi na kolanach i pochyliła do pocałunku.
Ding dong.
- Nie. - jęknąłem razem z Bellą, która się ze mnie sturlała i poszła otworzyć drzwi.
- Riley?!?! - usłyszałem Bellę, a po chwili Emmetta:
- Tak!!!
Pobiegłem szybko do drzwi i zobaczyłem jakiegoś dupka obejmującego Bellę. Zaraz zrobiło mi się czerwono przed oczami.
- Kim ty kurwa jesteś??!! - wywarczałem.
Rozdział 19.
Edward
- Zadałem ci pytanie. - powiedziałem do tego kutasa, który się tylko uśmiechał.
- Jestem Riley, były chłopak Belli. - przerwał na chwilę, po czym kontynuował swoją śmieszną gadkę. - Chodź chciałbym zmienić w tym jeden wyraz. - dokończył z tym jebanym, krzywym uśmiechem. To sprawiło, że jeszcze bardziej mnie wkurzył.
- Wątpię, że da się coś zmienić. Prawda kochanie? - zapytałem się Belli, jednocześnie ją odciągając od tego padalca.
Bella
Nie powiem, byłam zdziwiona, ale od razu zorientowałam się, że Riley znalazł się tylko z powodu Emmetta. Idiota myśli, że zepsuje coś między mną a Edwardem.
Gdy tak byłam wtulona w mojego byłego, do akcji wkroczył Edward. Jego zazdrość była nawet słodka.
Edward odciągnął mnie od Riley'ego i mocno przycisnął do siebie. Nie dałam rady mu przytaknąć, ponieważ zazdrosny Edward robi się bardzo silny.
- Skarbie? Dusisz mnie. - wymamrotałam w jego pachę.
Całe szczęście, że się nie spocił. Nie wiem, czy wtedy pozostałabym przytomna.
- Ooo… to znaczy ups. - powiedział i rozluźnił uścisk. Od razu wzięłam głęboki oddech.
- Aż tak śmierdziało? - spytał Riley.
No tak, całkowicie zapomniałam o jego poczuciu humoru. Przecież ma tak wiele wspólnego z Emmettem.
A mówiąc o Emmecie, raczył łaskawie przywlec tu swoją dupę.
- Siema. - powiedział do Riley'ego i przywitał się z nim „po męsku”. Czytaj: ściskał go jak jakiegoś pluszaka.
- Siema. - wykrztusił Riley.
- Kogoś chyba przytkało. - powiedział Edward z tym wywyższającym uśmieszkiem.
Przekręciłam na to oczami i mruknęłam pod nosem: dzieci. Za co obydwaj spiorunowali mnie wzrokiem.
Westchnęłam. Wątpię, że się zakumplują.
Edward
Jak Bella mogła nazwać mnie dzieckiem? No proszę was czy ja wyglądam jak dziecko? No raczej nie, mam w domu lustro i wiem jak wyglądam.
No dobra, myślę, że nie czas teraz na pogaduszki z samym sobą.
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, ponieważ Emmett był najbliżej wyjścia, więc to on je otworzył.
- Siemasz mamuśka! - wykrzyknął z bananem na twarzy.
Trochę się zdziwiłem, bo zamiast Renee, która wcale nie musiałaby dzwonić, stała Victoria.
- Jeszcze nie mamuśka dla ciebie. - powiedziała z małym rozdrażnieniem.
- Dobrze wiemy, że to nieuniknione. - odpowiedział Emmett z westchnięciem i położył swoja dłoń na jej ramieniu.
- Nie byłabym tego taka pewna. - powiedziała i strzepnęła jego dłoń z ramienia, po czym zwróciła się do Belli. - Słonko, twoja mama miała mi zostawić pewne projekty. Mówiła ci o nich? - Emmett na te słowa zrobił obrażoną minę. Pewnie dlatego, że on tak miło nie został potraktowany.
- Nie wiem, nic mi mama o nich nie mówiła. - powiedziała Bella.
- A ja wiem o co chodzi!! - wykrzyknął raptem Emmett.
Wszyscy spojrzeliśmy się na niego zdziwieni.
- Wiesz? - spytała z powątpieniem jego „teściowa”.
- Wiem. - powtórzył i dumnie wypiął pierś.
Przewróciłem na niego oczami. I kto tu zachowuje się jak dziecko?
- Zaraz je przyniosę. - gdy to powiedział, to od razu wybiegł i był z powrotem w 10 sekund.
- Jaki szybki. -mruknęła pod nosem Victoria, po czym zwróciła się do nas. - Do widzenia.
- Do widzenia. - powiedzieliśmy chórem.
- Jaka ona jest piękna. - rozmarzył się Riley, gdy Victoria wyszła.
Wszyscy spojrzeliśmy się na niego zaskoczeni.
- Dzięki Riley za pomoc. - wymamrotał Emmett i sobie po prostu wyszedł.
- O co mu chodziło? - zapytałem trochę głupiejąc.
- Edward, nie domyślasz się? - spytała Bella uważnie mi się przyglądając.
Postanowiłem wytężyć swoją mózgownice i ….
- Aaaaaa….
Bella
Po tym jak Edward zajarzył o co chodzi, a Riley dodał komentarz o jego „jajku” na głowie, który spowalnia jego myślenie, mogłam się w końcu ubrać.
Gdy ja poszłam się przebierać, to Edward został na dole z Jacobem i Riley'em. Obawiam się, że gdy do nich zejdę, to ktoś może być uszkodzony. Szczerze współczuje Jacobowi, bo to on musi się z nimi użerać.
Ubrana (zob. dodatki) zeszłam na dół. Uważnie oglądałam wszystkie rzeczy wokół mnie i z ulgą stwierdziłam, że są nienaruszone. Długo się nie nacieszyłam spokojem, bo zaraz usłyszałam krzyki.
- Chłopaki spokój!!! - wykrzyknął Jacob, gdy ja wkroczyłam do salonu.
Doznałam szoku, ponieważ byłam przekonana, że Edward i Riley biją się, a oni co prawda bili, ale nie siebie tylko telewizor.
- Yyyyyyyy. - na mój „komentarz” chłopacy odwrócili głowy i popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Dawniej byłaś bardziej rozmowna i wygadana.
- Bardzo zabawne Riley.
Jak mi mógł się podobać ten jego bezczelny uśmieszek?
- Co wy robicie? - spytałam z „nutą” złości w głosie.
- Bardzo ładnie wyglądasz. - powiedział Edward z tym uśmiechem, a ja dosłownie się rozmarzyłam.
- Ej! - po dłuższej chwili się ocknęłam.
- My tylko graliśmy, więc Bella, z łaski swojej, uspokój się. - powiedział Jacob.
- No dobra. - mruknęłam, bo doszłam do wniosku, że trochę przesadziłam. - Ale telewizor moglibyście w spokoju zostawić, on wam nic nie zrobił.
Chłopacy, nie zdążyli mi nic powiedzieć, bo usłyszeliśmy trzask drzwiami i zaraz w salonie pojawił się Emmett.
- Ooo, wrócił pan obrażalski? - Riley i sarkazm, bez którego nie przeżyje.
- A w pysk chcesz? - zapytał Emmett z tą „groźną” miną.
- Skarbie, uspokój się. - powiedział Jacob, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Padłam.
Dosłownie padłam na podłogę i zaczęłam się śmiać.
~ 10 minut później~
- Już się wyśmiałaś? - spytał Emmett, gdy ja wycierałam sobie łzy. Riley i Edward jakoś potrafili uspokoić się, tylko ja tak się tarzałam na podłodze.
- Myślę, że tak.
- No więc w co gramy?
- Na pewno nie w coś logicznego, bo to by było zbyt trudne dla Emmetta. - powiedziałam i znowu się zaczęłam śmiać.
Co się dziś ze mną dzieje?
Po chwili poczułam, że się unoszę.
O oł.
Rozdział 20.
Bella
- Emmett przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy - w tym czasie kiwnęłam przecząco głową do Edwarda, żeby wiedział, że wcale tak nie myślę. Dalej kontynuowałam zwisając z Emmetta. - Nigdy nie będę mogła odwdzięczyć się rodzicom za stworzenie ciebie, jesteś dla mnie bohaterem, nigdy…
- Och, proszę cię, skończ z tymi bzdetami. Na rzygi mi się zbiera. - przerwał mi ten idiota.
- No wiesz co?! Ja się tak staram, mówię od serca… - znowu nie dokończyłam, bo przerwał mi kto? Oczywiście wspaniały braciszek.
- Gdyby tak naprawdę było, to Jacoba wcale by u nas teraz nie siedział - wywarczał.
- No wiesz co kochanie?! Ranisz mnie - powiedział Jacob i teatralnie złapał się za serce.
- Koniec z tym. Idziemy pod prysznic. - warknął Emmett.
Od razu zaprotestowałam.
- Ale jesteśmy rodzeństwem Emmett! Dodam, że nie jesteś w moim typie.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. - powiedział, kierując się do schodów.
- No właśnie nie wiem, więc może usiądziemy i spokojnie porozmawiamy. Napijemy się kawki, albo jak wolisz piwka. Co ty na to? - spytałam się, przy okazji próbując się wyrwać z rąk tego bezmózga.
Na chwilę się zatrzymał.
Tak! Krzyknęłam cicho w myślach. Jednak jest głupi.
- Poczekaj chwilę, niech pomyślę… Nie!
Tego się nie spodziewałam. On POMYŚLAŁ!
Nie poddając się tak łatwo, zawołałam Edwarda.
Tak w ogóle to gdzie on jest? Powinien być przy mnie!
- Kochanie!!!
- Zaraz, skończę grę. Ok? - odkrzyknął.
- Co proszę?! - nie wierzę, że jakaś gra jest ważniejsza ode mnie.
- Żartowałem skarbie. - powiedział, nie wiadomo skąd pojawiając się. Dodam, że byłam co raz bliżej łazienki.
- Może byś mi pomógł, co? - warknęłam.
- No wiesz, nie chce się wtrącać między rodzeństwo. - mówiąc to, unikał mojego wzroku.
O nie! Nie ze mną te gierki!
- Co?! A zerwać z tobą?! - zagroziłam, po czym dodałam, a raczej wykrzyczałam. Zadanie! - Byłam mega wkurzona
- Jakie zadanie? - zapytał. Najwidoczniej zdanie o zerwaniu nie robiło na nim największego wrażenia.
W ogóle mi się przykro nie zraniło. Naprawdę.
To była ironia, tak dla jasności.
Musiałam mu oczywiście przypomnieć o przegranym przez niego zakładzie.
- Banan.
- Jaki banan? - spytał jeszcze bardziej zdziwiony. Błyskotliwy to on nie jest. Ja po prostu nie chce go kompletnie skompromitować, więc powinien się cieszyć, że mówię mu skojarzenia. Ale nie, on musi się dziwić.
Edward
Banan, zadanie, banan, zadanie, ban… aaa…. o kurwa.
- Ale, że teraz?? - spytałem spanikowany. - Mój ty najwspanialszy skarbie, a może byś zmieniła te zadanie, co?? - zrobiłem „słodkie oczka”, ale nie dane było odpowiedzieć Belli, ponieważ Emmett wszedł już do łazienki i zamknął się od środka.
- Co za pech. - mruknąłem pod nosem.
Chociaż, czy ja wiem.
Moment, przecież dostanę opieprz od Belli.
Ja pierdolę, co za życie.
- Emmett otwórz te drzwi! - krzyknąłem, waląc w nie i próbują bardziej siebie uratować niż Bellę.
Odpowiedzią ta moje słowo był zduszony krzyk Belli i odgłos tryskającej o kafelki wody.
Taaa, będę miał przejebane. Definitywnie.
Po chwili drzwi się otworzyły i wybiegł z nich rozweselony Emmett.
Zajrzałem do środka i zobaczyłem całkowicie mokrą Bellę. Rozumiecie: całkowicie i mokrą.
- Kochanie ... - już chciałem ją skomplementować, gdy raptem posłała mi mordercze spojrzenie. Zamilkłem, nie wiedząc co robić. Długo nie musiałem się zastanawiać, bo poczułem na twarzy wodę tryskającą ze słuchawki prysznicowej.
- Jak miło. - powiedziałem w chwilowej przerwie oblewania mnie.
- Miło?! Ja ci dam miło! - wykrzyczała Bella i po chwili byłem całkowicie przemoczony. - Fajnie, co? - dodała jak już skończyła i uznała, że jestem wystarczająco mokry.
- No w sumie. - powiedziałem na przekór. - Ja jestem mokry, ty jesteś mokra więc, może powinniśmy się razem przebrać. - uśmiechnąłem się szeroko.
Bella poczerwieniała na twarzy. Nie wiem czemu. Wydaje mi się, że moja propozycja jest niczego sobie.
Prawda?
Bella
Pomimo, że powinnam być na niego wściekła, to jednak w tym momencie nie jestem, ponieważ Edward wygląda cholernie seksownie. Ale na serio! Dlaczego on zawsze musi wyglądać gorąco?
Ale wracajmy do mnie.
Po słowach o wspólnym przebraniu się, poczerwieniałam, bo mimo wszystko ta propozycja była ciekawa. I to bardzo. Ale powinnam dać mu jakąś nauczkę. Problem polega na tym, że mam teraz ochotę na cos zupełnie innego. Moje bicie się z myślami, spowodowało, że chyba jeszcze bardziej się zrobiłam się czerwona.
To trochę śmieszne, czerwienienie się tylko dlatego, że jest się wkurzonym na samego siebie. No ale cóż, taka właśnie jestem. Dziwna.
W sumie później mogę się z nim policzyć.
Po tym postanowieniu, rzuciłam się na Edwarda i zaczęłam gorączkowo go całować. Przez chwilę nic nie robił, trochę zaszokowany moją reakcją.
No co, kobieta zmienną jest.
Po tym jak Edward się otrząsnął chwycił mnie za tyłek i przyparł do ściany, zachłannie całując.
Edward
Nie powiem, nie tego spodziewałem się po Belli, ale ta reakcja jak najbardziej mi się podoba.
Nasz pocałunek zmienił się w macanie. Myślę, że tak to mogę nazwać. Następnie te macanie zaczęło się przeradzać w rozbieranie.
Na chwilę przerwałem, bo wiedziałem do czego to może doprowadzić.
- Jesteś tego pewna? - gdy to mówiłem, głęboko patrzyłem jej w oczy.
Nie odpowiedziała, tylko kiwnęła głową i znowu zaczęła mnie całować.
Po chwili nie miałem podkoszulki, tak jak i Bella.
Już miałem się zabierać za odpinanie stanika, gdy ktoś z hukiem otworzył drzwi.
Akurat teraz?!