Podgl
Podgl
Podgl
Podgl
ą
dddd
a
cz(e)
cz(e)
cz(e)
cz(e)
Prolog
Edward
- Chłopaki! Ruszcie swoje dupska!!! Spóźnimy się! –
krzyknąłem do Jazza i Emma.
- Już idziemy! – odkrzyknął Jasper. Za chwilę ujrzałem
chłopaków.
- One już są, a zanim dobiegniemy na plaże to nam wieki miną
– powiedziałem wkurzony. – Co jeśli już się posmarowały?
- Spoko Eddy zdążymy. – zakomunikował Em. Zaraz mu
przywalę.
- Nie chcesz zobaczyć swojej blondyny smarującej się po
jędrnym ciele?? – choć lepsza jest ta brązowowłosa.
- Biegiem! – krzyknął spanikowany Emmett. Zaczęliśmy biec.
Rozdział 1.
Edward
- A co jeśli nas zauważą? – spytał z obawą Jasper.
- Nie zauważą, jesteśmy mistrzami w kamuflażu, wujek
Emmett wszystko obmyślił. – odpowiedział Misiek pukając
się w głowę. Razem z Jazzem parsknęliśmy śmiechem.
- Wujek Emmett nie mógłby nic wymyślić, bo nie ma mózgu,
więc Emmett nie rób z siebie JESZCZE większego głupka,
nieprawdaż Ed? – powiedział Jasper. Pokiwałem głową z
uznaniem.
Emmett naprawdę jest głupi;) Chciałem mu jakoś pomóc, ale z
Jasperem jednak uznaliśmy, że to dla niego za późno.
Siedzimy teraz na plaży osłonięci parasolami, by dziewczyny
nas nie zauważyły. Są one śliczne, ale jedna szczególnie
przypadła mi do gustu – piękna brązowooka. Jest po prostu
niebiańska, niezwykła, jedyna w swoim rodzaju. Trochę mi
głupio, czuje się jak jakiś psychopatyczny podglądacz. Bo nim
jesteś idioto.
Sześć dni temu idąc z chłopakami ulicami Miami,
zauważyliśmy idące trzy dziewczyny. Właśnie w tym
momencie staliśmy się jacyś napaleni. Od razu nam się w dole
ciaśniej zrobiło. Patrząc na NIĄ myślałem, że od razu się
spuszczę. Od tamtego dnia z chłopakami staramy się je
ś
ledzić. Na początku, normalnie chcieliśmy do nich zagadać,
umówić się, ale na całe szczęście ktoś czyt. jakieś ułomy nas
wyprzedziły. Ci chłopacy niezłego obciachu sobie zrobili.
Dziewczyny grzecznie im sugerowały, że nie są nimi
zainteresowane. No ale oni byli STRASZNIE namolni i
dziewczyny wkurzyły się bardzo mocno i wykrzyknęły takie
rzeczy, że ludzie wokoło patrzyli na nich z obrzydzeniem lub
rozbawieniem. Krzyczały o jakimś publicznym macaniu,
molestowani, itp. Jakiś starszy facet nawet chciał im pomóc,
ale dupki całe czerwone zdążyły już zwiały. Nie mieliśmy
zamiaru się zrażać po tym, ale to nie był jedyny przypadek.
Byli też inni nimi zainteresowani. Zresztą nie dziwię się im.
Może też jest taki błyskotliwie jak ja i też je podgląda. Zostali
oni również szybko spławieni. Niektórzy nawet wracali
poobijani. No ale cóż, ja z chłopakami postanowiłem, że tak
łatwo się nie poddamy. Mi na mojej piękności zbytnio zależy,
więc żeby ją zdobyć muszę coś o niej wiedzieć, a najlepiej
DUŻĄ większość. Na Niej zależy mi bardziej niż na moich
byłych, one były pospolite. Nie wiem jak ja z nimi
wytrzymałem, w większości sztuczne i głupie. Czyli nie mogę
zmarnować okazji. Tak właśnie postanowiliśmy je śledzić.
Teraz zamierzały wejść do wody. Jęknąłem wraz Emmem i
Jazzem. Zawsze, gdy tam idą lubią się wygłupiać i ich górna
część faluje, a sutki twardnieją. To jest taki boooski widok.
Tylko, że my przez to mamy problemy, bo nie to, że nie
możemy ich dotknąć, tylko ledwo co oglądać to jeszcze staje
nam mały problem, który w kąpielówkach, mimo wszystko
widać. Nie wypada nam tak paradować po plaży, gdzie bawią
się dzieci. No i oczywiście sami musimy się zaspokajać jak
jacyś nastolatkowie.
- Dobra idziemy, tylko lepiej nie zwracajmy na siebie uwagi. –
powiedziałem dla przypomnienia.
- Jejuu Edek cały czas nam to powtarzasz. Jakbyś nie wiedział
pamiętamy! – odpowiedział Emmett.
- Ja i Jazz wiemy, ale tobie jak zwykle trzeba przypomnieć.
Nie pamiętasz jak ostatnio nas omal zauważyły? Kłóciłeś się
z dziesięcioletnim dzieckiem o kolejkę po loda. Zrobiłeś taką
aferę, że wyrzucili cię z kawiarni. Po czym my, jako twoi
znajomi, też zostaliśmy wyprowadzeni z lokaju. Dobrze, że
mieliśmy kaptury, żeby zakryć głowę i twarz.
- Oj odwal się! To nie była moja wina, tylko tego
rozkapryszonego dzieciaka, bezczelnie się przede mnie
wepchał!
- Dobra, skończcie chłopaki, idziemy do wody. – powiedział
Jasper. Już w momencie się w niej znajdowaliśmy, w pobliżu
pięknych. To co one wyczyniały, naprawdę nas pobudzało.
Czy one robią to specjalnie?? Będę musiał znowu sobie ręką
robić. Udajemy, że chodzimy w wodzie, a tak naprawdę się
masturbujemy. Gdy doszedłem, w końcu poczułem to
uwolnienie.
- Mamo?! Co to za maź? – usłyszałem z bliska chłopięcy głos.
Razem z Jasperem spojrzeliśmy w tamtą stronę. Jego
mamuśka spojrzała zszokowana na … Emmetta?! Co on już
zrobił??
- OMG!!! – razem się skapnęliśmy. - Nie wiem jakim cudem
ta część Emmetta się tam znalazła, ale wiem, że musi spadać
jeśli nie chcemy mieć przypału. – powiedziałem i pobiegłem,
by się ubrać. Wziąłem swoje rzeczy i z Jazzem schowaliśmy
się za budce z lodami i napojami.
- Jak myślisz powinniśmy mu pomóc? – spytał Jazz.
- No wypadałoby, w końcu to nasz kumpel. – odpowiedziałem
szczerze. Gdy mieliśmy do niego iść, usłyszeliśmy:
- Ty samcze! Jak ci nie wstyd! Tu są dzieci!... – wrzeszczała ta
babka.
- Ja nie idę.- powiedziałem równo z Jasperem. Taki przypał!
- Co robimy??
- Musimy śledzić dziewczyny, żeby wiedzieć co dziś robią. –
odpowiedziałem inteligentnie. – Emmett da sobie jakoś radę.
Bella
Wracałam do naszego domku z dziewczynami. Śmiałyśmy się
z jakiegoś kolesia, na którego jakaś kobieta krzyczała
odnośnie chyba sprośnych rzeczy. Nie widziałyśmy jego
twarzy, ale ten mięśniak z pewnością był cały czerwony na
twarzy.
- To co dziś robimy?? Musimy świętować póki jeszcze mamy
wakacje. W końcu to już ich koniec. – spytałam Rose i Alice.
- Może pójdziemy do jakiegoś klubu?? – spytała błyskotliwie
Al.
- Taaaak!! – zgodziłam się z Rose.
- Do Eclipse! Tam jest bosko! – wszystkie trzy razem
wykrzyknęłyśmy, po czym się zaśmiałyśmy.
W domu zrobiłyśmy sobie dzień relaksu. Cudowna kąpiel,
manicure, pedicure. Po tym wszystkim musiałyśmy się
umalować i ubrać.
Edward
- Że gdzie idą?? – spytał Jazz. Ale z niego down.
- Nie słyszałeś?! Wyraźnie wykrzyknęły, że do Eclipse. –
odpowiedziałem.
- No to się dziś zabawimy. – obydwoje się uśmiechnęliśmy.
- Chłopaki, gdzie jesteście????!!!!! – usłyszeliśmy krzyk z
daleka.
- Cholera! Całkowicie o nim zapomniałem. – powiedział Jazz
z dziwną miną.
- Witaj w klubie. – powiedziałem ponuro. Emmett da nam
wpierdol.
Rozdział 2.
Edward
- Gdzie byliście głupki, co?!!?!! – krzyknął Emm żądając
odpowiedzi.
- Ej ty się jeszcze zastanów kto tu jest głupkiem. Z nas trzech
ja nie jestem, Edward też nie, więc wypada na ciebie. Bez
takich pojazdów mi tu! – odparował Jasper. Albo mi się zdaje,
albo już nie wiem co, ale Emmett poczerwieniał na twarzy.
- Te rumieńce to ze złości czy z zawstydzenia?? – spytałem,
bo byłem ciekawy.
- Chyba i z tego i z tego. – powiedział ciszej
Jazz.
- Nie, ze złości!!! – wrzasnął nasz pomidorek.
- Jasne, takie kity to możesz wciskać swojej babci. –
odburknął Jasper. Emmett, o ile to było jeszcze możliwe,
bardziej zrobił się czerwony, a może już mocno malinowy??
Nie wiem, nie jestem specjalistą od kolorów.
- Wara od mojej babci, okej?!!!! – jeszcze głośniej krzyknął
Emm, tak że kilka babci spojrzało się w naszym kierunku.
Postanowiłem go w końcu uspokoić, bo naprawdę dojdzie do
rękoczynów.
- A mówiłem ci, że dziś dziewczyny wybierają się Eclipse??
Mówię ci, będzie jazda, tylko że będziemy musieli niektórym
napaleńcom dać wpierdol, jak będą się do nich przystawiać
zbytnio. – zakomunikowałem mu.
- Serio??? Normalnie boskoooo. – powiedział od razu
szczęśliwy. Czy on jest w ciąży, że ma taki zmienny nastrój??
- Jakbyście nie widzieli to one zawsze same się świetnie
bronią. – Jazz jak zwykle inteligent.
- No może będzie im ciężej jak się upiją, wtedy my im
pomożemy? Będziemy ich wybawicielami. – powiedziałem
mu, sugestywnie unosząc brwi.
- Podoba mi się. – Emm zaczął się szczerzyć jak głupi do sera.
- Powinniśmy iść się już ogarnąć. Musimy zdobyć jeszcze
wejściówki.
- Jasper spokojnie, mam tam znajomości, bez problemu się
tam dostaniemy. – na moich ustach pojawił się diaboliczny
uśmiech.
Bella
Już nie mogłam się doczekać naszej szalonej zabawy. Z
dziewczynami postanowiłyśmy założyć czarne sukienki i
odpowiednie dodatki: ja srebrne, Alice czerwone, a Rose złote
(zob. dodatki). Z odpowiednim makijażem i całe
wyszykowane wyszłyśmy na dwór czekając na taksówkę. Gdy
dojechaliśmy pod wyznaczone miejsce, uradowane
podeszłyśmy do ochroniarzy. Jak zwykle poszło sprawnie,
kilka seksownych spojrzeń i uśmiechów wystarczyło, by
wejść do klubu. Muzyka oczywiście zajebista. Od razu
chciałam iść na parkiet, ale dziewczyny zaciągnęły mnie na
drinka. No tak, pijane, jeszcze bardziej odważne.
Edward
- No w końcu!! – krzyknął Emmett, gdy weszliśmy do klubu.
– Czas na zabawę!
- Pamiętaj, żebyś nie podrywał innych lasek, bo nie dadzą ci
spokoju, a nas interesują inne, prawda?? – powiedział Jazz.
- Wiem. – powiedział zbulwersowany Emm. Zaczął coś tam
jeszcze gadać, ale muzyka była bardzo głośna i nic nie
zrozumiałem. Najpierw wypiliśmy po jednym piwie i
zaczęliśmy sprawdzać teren, czyt. szukać dziewczyn.
Mieliśmy się rozchodzić, gdy usłyszeliśmy piosenkę Lady
marmalade (zob. dodatki). Na scenę weszły…
- OMG!!!!!!!!! – wrzasnąłem razem z chłopakami. Nasze
piękności właśnie seksownie tańczyły w rytm. Bardzo, ale
bardzo to było boooooskie i podniecające. Najgorsze jednak,
ż
e nie jestem jedynym facetem w tym klubie. Jest tu tyle
napaleńców, że każdemu skopałbym dupę, twarz, wszystko
krótko mówiąc. Zagotowało się we mnie, gdy zauważyłem, że
facet przede mną omal nie zaczął się masturbować, patrzy na
NIĄ tak pożądliwym wzrokiem, normalnie ją rozbiera
wzrokiem, dupek! Kiwnąłem na chłopaków dając znak co
mamy zrobić. Zaczęliśmy się zbliżać do środka widowiska.
Wbiegliśmy na scenę i przerzuciliśmy dziewczyny przez
ramię. Nawet nie protestowały, bo wnet usnęły. Szybkie są.
Raptem usłyszeliśmy głośne jęki rozpaczy. Omal nie dostałem
szklanką w głowę, w ostatniej chwili ją uchyliłem. Gdybym
nie miał Belli na sobie, znalazłbym tego gnoja i zajebał.
Szybko wybiegliśmy klubu, bo niektóre chamy zaczęły nas
gonić i nie wiadomo co z nami chciały zrobić. Czułem się jak
w jakimś filmie akcji. Dawaliśmy taki sprint, że mi nogi w
dupę wchodziły. Ale z nas debile. Biegliśmy między
budynkami, jakimiś ciemnymi uliczkami. Ja pierdolę niedolę,
rymować mi się zachciało. Gdy byliśmy już znacznie dalej od
miejsca przestępstwa, zwolniliśmy. Zatrzymaliśmy się w
jakimś … zaułku? Z resztą nie ważne. Ja z Jazzem ustaliśmy
pod ścianą z dziewczynami na rękach, żeby odpocząć.
Dyszeliśmy jak stare dziady. Nie wiem czemu, ale
wysportowany Emmett został w tyle. Nagle wybiegł zza
zakrętu i wpadł … do kontenera na śmieci. Usłyszeliśmy jęk i
zrzucane przekleństwa ze strony Miśka. Podeszliśmy do nich.
Emcio zaczął nucić kołysankę, by blondynę uśpić. Ponieważ
Emmett to nie najlepszy śpiewak, dziewczyna zaczęła głośniej
jęczeć.
- Wyłączcie Paris Hilton, niech już nie wyje! … Ej,
dziewczyny czemu tak tu śmierdzi, która się zjebała?? Mówić
mi tu! Zero kultury. … Aaaaa, głowa mnie boli i w ogóle spać
mi się chcę … – gadała i gadał aż zasnęła. W końcu.
- Dziwna. – powiedziałem razem z Jasperem.
- Sami jesteście dziwni! – warknął Em.
- Książe się znalazł, co swej księżniczki zawsze bronić będzie.
– mruknął Jazz. Emmett posłał mu złowrogie spojrzenie.
Pomogliśmy mu, sorry im, wyjść i udaliśmy się do ich
mieszkania.
- Która z nich ma klucze?? – spytał Em.
- My jełopie mamy. – powiedział Jasper lekko już
zirytowany. Otworzyliśmy drzwi i od razu poczuliśmy ich
zapach. Wszystko było nimi przesiąknięte. Mimo iż każda
inaczej pachniała, czułem truskawkowy zapach Belli. Każdy z
nas udał się do sypialni dziewczyn. Łóżko mojej piękności
było duże. Stworzone dla nas dwojga.
Zaraz miałem przed oczami obraz mnie i jej robiące te rzeczy.
Szybko go wyrzuciłem z głowy, bo to nie był czas i miejsce na
marzenia. Położyłem ją i zacząłem rozbierać, żeby przebrać w
piżamę. Szokiem było to, że nie miała na sobie stanika i
widziałem, co prawda nie pierwszy raz, jej idealne półkule.
No, ale wtedy to było z daleka. Musiałem się skupić na czymś
innym, jeszcze ją zgwałcę i będzie bardzo źle. W końcu ją
ubrałem. Spociłem się przy tym jak cholera. Nie mogąc tu
dłużej być, pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z pokoju.
Ona tylko jęknęła z przyjemności i przewróciła się na drugi
bok.
Rozdział 3.
Bella
Obudziłam się z mega wielkim bólem głowy. Otwierając
oczy, zobaczyłam, że jestem w swoim pokoju. Nie wiem
jakim cudem tu się znalazłam. Kompletnie nic nie pamiętam.
Ciekawe czy dziewczyny są. Z taką myślą wyczołgałam się z
łóżka i poszłam do kuchni. Były w niej wcześniej
wymienione.
- Bom dia. – powiedziałam po portugalsku dzień dobry.
- Yymy. – mruknęły niewyraźnie dziewczyny.
- Dajcie mi coś na głowę. – wymruczałam.
- Załóż czapkę. – cicho zachichotała Alice z wypowiedzi
Rose.
- Ja mówię poważnie! – krzyknęłam, co spowodowało, że
wszystkie trzy się skrzywiłyśmy.
Edward
Właśnie z chłopakami skończyliśmy oglądać mecz. Mi się
baaaaardzo nudziło, najlepiej to oglądałbym teraz Bellę.
Niestety dziś to nie wypali, ponieważ jutro zaczyna się szkoła
i musimy kupić pewne duperele. Zacząłem więc rozmyślać o
Pięknej, gdy Emmett brutalnie mi przerwał:
- Idziesz z nami Ed??
- Gdzie?? – powiedziałem z nadzieją, że podglądać
dziewczyny.
- NA PIZZĘ!!!! – krzyknął E. – Musimy przed zakupami
dobrze zjeść, żeby się nie zmęczyć szybko. – powiedział
inteligentnie.
- Ty zawsze musisz DOBRZE zjeść. – mruknął Jazz. On też
raczej pragnie iść gdzie indziej. Tylko Emmettowi to zbytnio
nie przeszkadza. Albo Rose, albo jedzenie. Taki ma wybór.
Dzisiaj jest on oczywisty.
- Dobra, ja idę. – powiedziałem, bo mimo wszystko trochę
byłem głodny.
~2 godziny później~
- Głodny jestem. – jęczy nam od pół godziny Em.
- Kurwa Emmett zamknij się!!! Nie tak dawno jedliśmy, a ty
już głodny! Jak skończymy zakupy to coś zjemy! –
„powiedział lekko” zirytowany Jazz. Emmett zaczął udawać,
ż
e płacze.
- OMG. - powiedziałem razem z Jasperem.
Bella
Leżałyśmy z dziewczynami na łóżku i słuchałyśmy muzykę.
Głowa już mniej mnie boli, na całe szczęście. Każda
rozmyślała o czymś innym.
- Ej, jutro szkoła, a my nic nie mamy. – powiedziałam trochę
spanikowana.
- Spokojna twoja rozczochrana. Wszystkim się zajęłam.
- Alice jesteś boska. – we trzy się zaśmiałyśmy. Po chwili
zaburczało nam w brzuchach. Znowu zaczęłyśmy się śmiać.
- Może pójdziemy coś zjeść?? – spytała Rose.
-No, nie chce mi się nic gotować. – odpowiedziałam. Alice
zgodziła się ze mną. Jak dla nas to szybko się ogarnęłyśmy i
poszłyśmy do naszej ulubionej knajpki. Rozmawiałyśmy,
czekając na nasze zamówienie. Zamilkłyśmy i z uwielbieniem
wpatrywałyśmy się w zajebiście boskich chłopaków. Dopiero
co przeszli przez drzwi, a ja już oceniłam ich wygląd – nie
ż
eby to było najważniejsze. Najbardziej mi przypadł do gustu
Miedzianowłosy. Jego uroda przyćmiewała greckich bogów.
- Ej dziewczyny, ten Wielki Miś jest boski, nie?? – powiedział
Rose. – Jest tak umięśniony jak ten chłopak z plaży z wpadką.
- Mi tam bardziej podoba się ten z brązowymi, lekko
kręconymi włosami. – Alice oczywiście rozmarzona.
- Ja uważam, że .. – nie zdążyła dokończyć, ponieważ On
spojrzał się na mnie. Chciałam zobaczyć jakiego koloru ma
oczy, ale jestem trochę ślepa. Mimo wszystko, on mnie nimi
zahipnotyzował. Parzyłam się na niego i patrzyła, aż
dziewczyny zaczęły się chichrać.
- Dobra nie musisz kończyć, wiemy. – i dalej się śmiały. Na
całe szczęcie przyszło nasze jedzonko. Podziękowałyśmy.
Jedząc, rozmawiałyśmy o naszych bóstwach. Zauważyłyśmy,
ż
e co jakiś czas na nas spoglądali. I to tak jakoś dziwnie.
Edward
Z zakupami szybko się uporaliśmy. Emmett w dużej mierze
się do tego przyczynił. Nie byłem z Jasperem na niego aż tak
bardzo wkurzony. Jego miny nas rozwalały, gdy mijaliśmy
jakiekolwiek jedzenie. Po męczarniach jakie Emmett
przeszedł, weszliśmy do knajpki. Myślałem, że ze szczęścia
Emmett się spuści. Gdy się w niej (knajpce) znaleźliśmy, od
razu poczuliśmy spojrzenie. Odwracając głowę, zamurowało
mnie.
Tam
była
Bella
z
dziewczynami!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Parzyłem na nią, a ona na mnie. Dobrze, że dostały jedzenie,
mogłem usiąść.
- WOW. – powiedzieliśmy we trzech.
- Ja to mam szczęście, mogę jeść i na Nią patrzeć. – Emmett
uśmiechał się tak szeroko, że cudem nie bolą go policzki. Po
zamówieniu i otrzymaniu posiłku, co jakiś czas spoglądaliśmy
na nie. Nadal byłem trochę zszokowany, bo nie spodziewałem
się JEJ spotkać.
- Więc jemy i idziemy?? – spytał Jazz.
- No raczej, bo co innego możemy zrobić?? – odpowiedziałem
tak jakby. Zauważyłem, że Emmettowi prawie oczy wyszły z
jego dołków. Za chwilę usłyszałem:
- Cześć chłopaki. – Oooooooooooooooooooooooo.
Rozdział 4.
Bella
Boże co ja robię?? To przez nie, głupie cipy.
- Cześć chłopaki. – ja tego nie powiedziałam? Prawda, pewnie
powiedziały to dziewczyny, a mi się w głowie echem odbiło.
Czemu oni się tak na mnie patrzą, Jeju pewnie teraz jestem
cała czerwona na twarzy. Swan spokojnie, czego tak się
stresujesz?? Opanuj się!!!!
- Ymm, cześć. – wydukałam.
- Siema dziewczyny! - powiedział trochę głośno, wypluwając
trochę jedzenia napakowany koleś.
- Idiota. – powiedzieli cicho jednocześnie jego kumple i
puknęli się w czoło.
- Ja jestem Edward, to Jasper, a ten dziwoląg to Emmett. –
powiedział przystojniak.
- Ej, czy ty mnie obraziłeś?? Trochę cicho mówisz. – odezwał
się Emmett.
- Nie, nie obraziłem cię.
- Aha, to spoko. – rzeczywiście idiota, ale wydaje się
sympatyczny, tak jakby.
- Ja jestem Alice, to Rosalie, a to Bella. Pomyślałyśmy, że
może byśmy mogły się dosiąść do was chłopaki. – żeby nie
było, nie zabrakło słodkich uśmiechów dziewczyn. OMG.
- Oh, jasne, oczywiście. – powiedział Jasper i zaraz zrobił nam
miejsce.
- My nie lepsi. – znowu powiedziała dwójka chłopaków,
ponownie waląc się w czoło. Nie wiem o co im chodzi, ale to
jest zabawne.
Edward
Jeju, ale przypał. Najpierw Emmett, potem my. Gentelmani za
dychę. Na początku trochę się zdziwiłem, bo Bella zaczęła do
siebie jakieś głupoty bredzić. Coś tam echo, głowa, czerwona,
nie wszystko zrozumiałem. Na razie zwyczajnie
rozmawialiśmy, rzecz jasna. W końcu zapłaciliśmy za
rachunek i wyszliśmy. Postanowiliśmy się przejść na plażę.
- Jeju kocham słońce!! – wykrzyknęły dziewczyny razem i
wszyscy się zaśmialiśmy. Zaraz usłyszeliśmy piosenkę Justina
Biebera Baby (zob. dodatki) z głośników będących na scenie.
Nie wiedziałem nawet, że tak umilają czas. Emmett
oczywiście musiał to skomentować.
- Czy to piątek, czy sobota
Justin Bieber to idiota!
Szminka, brokat, klej
Każdy wie, że to gej!
- Masz rację!! – wykrzyknęła Rosalie. Dziewczyny dziwnie na
nią spojrzały.
- Przecież ty go uwiel… - Alice zaczęła mówić, ale Rosalie
przewróciła ją na piasek, zatykając rękoma jej usta.
- Alice czasami wypadało by pomyśleć, zanim coś powiesz. –
Rosalie w tym momencie przeszywała ją wzrokiem. Bella
zaczęła się histerycznie śmiać jakby wszystko rozumiejąc.
- A ty się lepiej przymknij, bo znowu się zsikasz w majtki. –
oł, z Rosalie lepiej nie zadzierać. Bella w momencie przestała
się śmiać i rzuciła się na blondynę. To będzie interesujące.
Bella
Jak ona mogła to powiedzieć!! Ja zawsze muszę mieć jakiś
przypał. Ok, może kiedyś, niechcący popuściłam, no ale to nie
jest powód do śmiechu, drwin czy zastraszania. Przecież jej
też mogło się coś takiego zdarzyć.
Długo się nie zastanawiałam, rzuciłam się na nią wściekła.
- To nie było zabawne! – wysyczałam, przygniatając ją. –
Alice, do wody z nią. – poleciłam przyjaciółce. Trochę było
ciężko, bo ta głupia Hale się szarpała.
- To nic ci nie da. – z trudem wyjęczała Alice.
- Raz. – powiedziałam.
- Dwa – teraz Alice.
- Trzy! – wykrzyknęłyśmy i wrzuciłyśmy Rose do wody.
Szybko pobiegłyśmy do śmiejących się chłopaków.
- To oznacza wojnę! – wykrzyknęła wściekła i cała mokra
Blondi. Błyskawicznie znalazła się przy nas. Nie wiem jakim
cudem, ale wepchnęła do wody całkowicie zszokowanego
Emmetta. Chłopak przecież tego się nie spodziewał. Ja
korzystając z okazji, złapałam za śmiejącego się Edwarda,
który już leżał, a raczej pływał w wodzie. Alice podobnie
postąpiła z Jasperem. Potem z dziewczynami dołączyłyśmy do
chłopaków. Świetnie się bawiliśmy. W końcu zrobiło się
późno i postanowiliśmy w końcu wyjść z wody.
- Ale z nas inteligenci, nawet ubrań nie zdjęliśmy. –
powiedział Jasper.
- Idąc ulicą, będziemy ciekawym obiektem. – zaśmiał się
Edward.
- Chłopaki poczekacie na nas chwilę?? Skoczymy tylko do
jakieś łazienki. – spytała się Alice.
- Ok. – powiedzieli chórkiem.
- Jeju, jak ja wyglądam. – jęknęła Alice przeglądając się w
lusterku.
- Nie lepiej niż ja. – powiedziała Rose. Dziewczyny
oczywiście przesadzały, nie wyglądały jak jakieś straszydła.
- Oni są super, co nie?? - spytałam z głupim uśmieszkiem.
Postanowiłam zmienić temat, bo te ich użalanie nad swoim
wyglądem trwało by wieczność.
- I to jak, a w szczególności ten Jasper, ma te cudowne włosy i
oczy i … - Alice oczywiście zaczynała się już rozkręcać.
Rosalie postanowiła szybko to przerwać.
- Szkoda, że to koniec wakacji i nie spotkałyśmy ich
wcześniej. – powiedziała z nutką żalu.
- Lepiej późno, niż wcale. – i tu mrugnęłam do dziewczyn.
Zaśmiałyśmy się i w końcu dołączyłyśmy do chłopaków.
Edward
Długo, jak nam się zdawało, nie musieliśmy czekać.
Dziewczyny w miarę szybko się ogarnęły. Dla mnie i tak
wyglądały normalnie, no oprócz Belli. Nawet cała mokra z
poplątanymi włosami wyglądała pięknie.
- Chłopaki, my już musimy iść, jutro szkoła, a my w końcu
powinniśmy się wyspać. – zakomunikowała nam Alice. Cała
nasza trójka jęknęła z niezadowolenia. Nie to, że jutro będzie
beznadziejny dzień, to ten skończył się dla mnie za szybko
- To już jutro?? – Emmett miał bardzo dziwną minę.
- Tak idioto. – powiedział Jasper. – Może was
odprowadzimy?? – zaoferował.
- Z miłą chęcią. – odpowiedziały we trzy. Co za zgodność.
Zaczęliśmy prowadzić je we właściwym kierunku, co było
błędem. Debil ze mnie, że go popełniłem.
- A wy skąd wiecie, w którą stronę iść?? – spytała ze
ś
miechem Bella.
Rozdział 5.
Bella
Gdy zadałam te pytanie, chłopacy dziwnie pobladli na
twarzach. Nie wiem o co im chodzi.
- Coś się stało?? – spytała Alice.
- Nieeeeeeeeeee. – odpowiedzieli chórkiem.
- To dlaczego macie takie miny, jakbyście ducha zobaczyli??
- Bo może właśnie go zobaczyliśmy?? – powiedział z
przestrachem Emmett. Wystarczy niecały dzień, aby
wywnioskować, że ten osobnik jest trochę bardzo dziwny.
- On czasami tak ma, wiec wybaczcie mu dziewczyny. –
powiedział rozluźniając się Edward.
- Taa, nawet z tego powodu brał leki. – dopowiedział Jasper.
Emmett miał jeszcze dziwniejszą minę. Chciał coś
powiedzieć, ale chłopacy go uciszyli.
- To idziemy?? – spytałam się.
- Jasne. – powiedziawszy to Edward, niebiańsko się
uśmiechnął. Zawirowało mi w głowie.
Spacer był krótki i cichy, każdy myślał o czymś innym.
- Skoro już jesteśmy na miejscu, czas się pożegnać. –
powiedziała Rose z błyskiem w oku. Ona jak zwykle o
jednym. Każdego z chłopaków przytuliłam, a Edward
dodatkowo dostał buziaka w policzek.
- Dobranoc. – szepnął mi do ucha. Zadrżałam. Odsunęłam się i
zaczęłam otwierać drzwi. Gucio z tego wyszło, bo Edward
pociągnął mnie i szybko pocałował w usta. Nie zdążyłam
odpowiedzieć na pocałunek, a jego już nie było.
Edward
Musiałem to zrobić, a potem dać dyla. Trochę się
wystraszyłem swoją szybką reakcją, ale warto było poczuć jej
miękkie usta na swoich. Teraz wracając do siebie, nadal czuje
przyjemne dreszcze na wargach.
- Było bosko. – podskoczyłem, bo Jasper mnie zaskoczył. Ten
głupek oczywiście zaczął się śmiać, za co oberwał.
- Ej no.. – zaczął masować bolące miejsce.
- Gdzie Emmett?? – spytałem.
- Nie wiem, może żegna się jeszcze z Rosalie.
- BUUU!!!! – ktoś wyskoczył zza zakrętu i zaczął biec w
naszym kierunku. Spojrzałem na Jaspera, który miał trochę
przerażoną minę.
- Uciekamy. – powiedziałem. Dawaliśmy sprint, ale to coś
miało kondycję i wrzeszczało na nas.
- Tu skręcamy.
- OK.
Znaleźliśmy się w jakimś zaułku. Cisza jaka panowała,
nadawała nastrój z horrorów.
- Ciekawe co z Emmettem.
- Poradzi sobie. – odpowiedziałem.
- Co teraz robimy? – spytał się Jazz.
- Na razie czekamy. – cisza, cisza, cisza, …. , cisza i …
- MAM WAS!!!!!
- Aaaaaaaaaa!!!! - to byłem ja i Jasper.
- Po co wy mi kurwa spierdalaliście?! – warknął…
- EMMETT?!?!
- Nie, kurwa.
- Ja pierdole, ale nas wystraszyłeś. – powiedział Jasper, po
czym walnął Emmetta w ramię.
- Ciebie wystraszył, nie mnie. – szybko odparłem, żeby nie
było. Blefowałem.
- Zapomniałeś aaaaaa!!??
- Nie, tak darłeś ryja, że nie zdziwiłbym się, gdyby cię
dziewczyny usłyszały. – odpowiedziałem Jasperowi. Już coś
chciał coś odpowiedzieć, ale Emmett go uciszył.
- Idziemy, bo padam. – ryknął.
Bella
- Dziewczyny wstawać!!!!!!!! – krzyknęłam na całe gardło. –
Spóźnimy się!! – po raz pierwszy zaspałam, a jak ja zaspałam
to dziewczyny również.
- Która godz.. aaaaaa!! Już późno! Bella czemu mnie nie
obudziłaś wcześniej?!?! – spytała wzburzona Rose.
Usłyszałam huk.
- Jasna cholera!! – ups, to Alice. Wściekła jest baaaardzo nie
przyjemna. Zaraz mi się oberwie. – Swan masz pojęcie która
godzina?!
- Maam. – odpowiedziałam lekko drżącym głosem. Alice
pojawiła się w moim pokoju.
- To dlaczego o tej porze jestem jeszcze nie ubrana?!?!
- Nie wiem??
- To ja ci po… - Rose zatkała usta Alice.
- Spokój! Lepiej zacznij się ubierać, bo naprawdę nie zdążysz.
– „delikatnie” powiedziała do zszokowanej Alice. Ta odeszła
naburmuszona do swojego pokoju. Zaczęłam się szybko
ogarniać. Założyłam jasne rurki i białą koszulkę na
ramiączkach (zob. dodatki). Włosy rozpuściłam, oczy
pomalowałam tuszem, a usta pomalowałam bezbarwnym
błyszczykiem. Śniadanie sobie odpuściłam.
- Jestem gotowa! – krzyknęłam do dziewczyn, stojąc już przy
drzwiach wyjściowych.
- Chwila!- obydwie odkrzyknęły.
~15 minut później~
- Już?! – krzyknęłam zniecierpliwiona, no bo ile ta chwila
trwa. A zdążyłabym zjeść śniadanie.
- Już. – powiedziała Rose i stanęła obok mnie.
~15 sekund później~
- Mogłaby się pospieszyć, nogi mnie bolą od stania. – zaczęła
marudzić Rosalie.
- Ty to rzeczywiście się nastałaś.- odpowiedziałam jej
rozdrażniona.
- Chodźcie dziewczyny, a nie tak stoicie jak kołki.
- w momencie zjawiła się Alice i zaczęła nami rządzić. Ja z
Rose tylko prychnęłyśmy.
W miarę szybko dostałyśmy się pod „upragniony” budynek.
- Ooo, nie spóźniłyśmy się. – powiedziała Alice.
- Ja też jestem zaskoczona. – mruknęłam pod nosem.
- Teraz trzeba znaleźć sekretariat. – powiedziała Rose.
- Nie trzeba, wcześniej odebrałam plan. – powiedziała Alice i
wręczyła nam kartki.
- A to można było?? – spytałam trochę zdziwiona.
- Nie. – Alice i jej sarkazm. No ale rzeczywiście zadałam
retoryczne pytanie.
- No to pa. – powiedział Rosalie. – Później się jakoś
spotkamy.
- Ok, pa. – pożegnałam dziewczyny.
Zaczęłam szukać sali, aż usłyszałam.
- Bello, kochanie! – po chwili poczułam na ustach wargi
Edwarda.
WTF?
Rozdział 6.
Edward
Całuję Bellę!!
Bella
Całuję Edwarda!!
Powinnam przestać.
Nie!
Tak!
Z trudem oderwałam się od Edwarda. Sapałam jak
lokomotywa.
- Co … - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ usłyszałam
piszczenie.
- Eddi, co robisz z……
- Moją narzeczoną?? Całuje się. – odparł swobodnie Edward,
a mnie zatkało. Narzeczoną?!
Tą farbowaną dziunię też zatkało, ale nie na długo.
- A gdzie ma zaręczynowy pierścionek?? – spytała ze
ś
miesznie wygiętymi brwiami, patrząc na moje ręce. Edward
przyjrzał się mojej dłoni i zmarszczył słodko brwi. Cholera
odwala mi. Słodko?!
- Kochanie, gdzie pierścionek? – no nie, jeszcze ja mam mu
pomagać. Widząc moją minę uśmiechnął się czarująco.
Później się z nim policzę.
- Bałam się, że go zgubię. – świetna wymówka Swan, jesteś
genialna. Lala prychnęła.
- Jasne. Eddi ty nigdy byś się tak młodo nie zaręczył. –
oświadczyła wyniośle. Zdaje mi się, czy oni już dawno się
znają? Na całe szczęście zadzwonił dzwonek. Koniec tej
głupiej szopki.
Edward
Jest źle. Po pierwsze spotkałem swoją byłą, która jeszcze
(chyba) nie zrozumiała, że nie jesteśmy razem. Po drugie
wkopałem Bellę, uznałem ją za swoją narzeczoną - wątpię, że
jest z tego powodu zadowolona. Po trzecie ta blondyna
nazwała mnie Eddi’m przy Belli. Czy to tak ciężko zrozumieć,
ż
e mam na imię Edward??! Dobra na razie koniec z tymi
rozmyślaniami. Teraz lepiej będzie jak pójdę na zajęcia.
- Bello, co masz teraz? – spytałem się. Odpowiedzi nie
usłyszałem. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że tylko ja jestem
na korytarzu. Super.
Właśnie wracałem z chłopakami do mieszkania.
- Coś nie w humorze jesteś Eddi. Powiedz co się stało?
- Emmett, debilu jakbyś nie wiedział. – powiedziałem
podirytowany.
- Emmett, daj mu spokój. – teraz Jasper zwrócił się do mnie. -
Ja zadzwonię do Alice i spytam się czy Bella jest bardzo
wściekła na ciebie.
- Ok.
~20 minut później~
Biedny Jasper. Rozmawia z Alice już dobre 20 minut. W
sumie to on za często się nie odzywa, jedynie od czasu do
czasu przytakuje.
- Pa. – powiedział Jazz i się rozłączył.
- I? – spytałem.
- Co?? Aaaaaaaa. Oooooo. Zapomniałem się zapytać. – tu
teatralnie walnął się w czoło.
- Super. – mruknąłem i poszedłem do swojego pokoju.
Postanowiłem, że sam zadzwonię do Belli.
- Tak, słucham? – usłyszałem.
- Cześć Bello.
- Cześć. – jak na razie nie słyszałem gniewu w jej głosie.
- Bardzo jesteś na mnie wkurzona?
- Nie bardzo.
- Więc miałabyś czas, żeby się ze mną spotkać.
- Jasne. Gdzie?
- Yymm... może w tej nowej lodziarni koło ciebie. Podobno
mają bardzo dobre lody. – usłyszałem jej śmiech. No tak –
lody.
- Tak mają tam bardzo dobre lody. – zabrzmiało to trochę
dwuznacznie, przez co moja wyobraźnia dała o sobie znać –
Widzę, a raczej słyszę, że dobrze znasz te tereny, w których ja
mieszkam. Trochę to podejrzane, nie uważasz? – spytała. Od
razu się otrząsnąłem.
- Nie? – zamiast odpowiedzieć zapytałem. – Chyba nie
myślisz, że cię śledzę. – zaśmiałem się nerwowo.
- No nie wiem, może ty mi powiesz? – na całe szczęście się
zaśmiała, więc raczej nie powinienem się denerwować.
- Więc spotykamy się za pół godziny?
- Okej. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Bella
Nie jestem wściekła na Edwarda. Po rozmowie z
dziewczynami doszłam do wniosku, że jednak fajnie będzie
być (chwilowo) jego narzeczoną.
Teraz zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. Rano nie
potrzebnie założyłam dżinsy, w ogóle nie wiem co mnie
napadło, przecież jest tu tak gorąco. Postanowiłam założyć
sukienkę i buty na lekkim obcasie (zob. dodatki). Stojąc przed
lustrem zastanawiałam się, czy za bardzo się nie wystroiłam,
w końcu to nie randka. A szkoda.
- Alice! Rose! – krzyknęłam. Dziewczyny w momencie
pojawiły się w moim pokoju.
- Co się stało? – spytała wystraszona Rosalie.
- Nic. – westchnęły z ulgą. - Po prostu umówiłam się z
Edwardem, no wiecie, żeby porozmawiać o dzisiejszym
zdarzeniu, no i czy ja nie przesadziłam? – tu pokazałam na
siebie. – przecież to nie będzie randka. – dziewczyny zaczęły
mi się przyglądać.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? Z miłą
chęcią wybrałabym dla Ciebie strój. – tu spojrzałam na Alice
wymownie. – No dobra, wyglądasz cudownie.
- Zgadzam się z Alice. – powiedziała Rosalie. – Dla mnie na
takie spotkanie wyglądasz w sam raz. W niczym nie
przesadziłaś. O dziwo. – te ostatnie zdanie powiedziała ciszej,
ale i tak je usłyszałam, przez co warknęłam.
- Dobra, no to idę.
Szybko znalazłam się w umówionym miejscu. Edward już tam
był.
- Cześć. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Wolałabym w inne miejsce.
- Cześć. Ślicznie wyglądasz. – no i masz, zarumieniłam się, a
on zaśmiał się cudownie.
- Dziękuje.
- Więc może zaczniemy od wybrania sobie deseru lodowego?
– spytał w taki sposób, że przeszły mnie ciarki po plecach.
- Z miłą chęcią.
Rozdział 7.
Edward
Szybko wybraliśmy desery i zaczęliśmy je jeść, rozmawiając
na luźne tematy.
- Więc może przejdźmy do sedna sprawy. – powiedziała Bella
z uśmiechem.
- Nie zapomniałaś.
- W końcu po to tu jesteśmy. – powiedziała ze śmiechem
Bella.
- Ja wolę myśleć, że to nasza pierwsza randka. –
powiedziałem szczerze. Bella momentalnie się zarumieniła. –
Słodko teraz wyglądasz. – musiałem to powiedzieć. O ile to
możliwe, Bella jeszcze bardziej się zarumieniła.
- Yhm. Dziękuje. – nie pozostało mi nic innego, jak tylko się
uśmiechnąć.
- No dobra, czas na wyjaśnienia. Ta dziewczyna ma na imię
Tanya. Była kiedyś moją dziewczyną. – widząc jej wzrok,
abym zagłębił się w tym szczególe, powiedziałem – Nie pytaj,
sam nie wiem jak do tego doszło. Rada na przyszłość, nie
przesadzaj z alkoholem, bo może to się dla ciebie skończyć
bardzo źle. Ja to poczułem i żałuję.
- Ten twój zły przypadek jest związany z Tatianą?
- Tanyą. Niestety tak. Więc, ta dziewczyna jest jak rzep. Ja z
tym rzepem męczyłem się trzy miesiące. – wspominając je, aż
się skrzywiłem.
- Wow. Ja raz miałam takiego rzepa, ale nie trzymał się on aż
trzy miesiące. – powiedziała, poczym mruknęła do siebie. -
Całe szczęście.
- Wracając do rzepa, pech chciał, że go, a raczej ją znowu
spotkałem. Nie wiem jakim cudem dostała się do tego collegu,
a nie, już wiem, tatuś pewnie zapłacił, no ale to nie ważne.
Tanya dziś myślała, że do niej wróciłem i w ogóle, mówiła, że
też za mną tęskniła i takie tam, po prostu koszmar. Ponieważ
ciebie polubiłem i byłaś najbliżej mnie w tamtym momencie,
postanowiłem, że zostaniesz moją narzeczoną.
- A dlaczego narzeczoną, a nie dziewczyną? – spytała.
- Dziewczyna to dla niej nie problem, szybko by się ciebie
pozbyła. Niby w narzeczoną nie wierzy, ale mam nadzieję, że
mi pomożesz to zmienić.
- Okej, pomogę ci. W sumie to będzie niezła zabawa. A tak w
ogóle, dlaczego nie wierzyła, że możesz mieć narzeczoną?
No i masz.
Bella
Edward w tym momencie się zarumienił. Najwidoczniej nie ja
jedna od czasu do czasu walne buraka.
- No bo ja ten, miałem trochę bujne życie towarzyskie. –
powiedział bardzo cicho, że ledwie go usłyszałam. Myślę, że
w tym momencie byłam zazdrosna.
- Trochę? – spytałam.
- Czy to ważne? Zresztą teraz trzeba załatwić sprawę z
pierścionkiem zaręczynowym. – nie ma co, szybko zmienia
temat. – W sumie nie jest aż tak późno, żeby go nie kupić.
Więc w drogę.
Złapał mnie za rękę.
I znowu te dreszcze.
Edward
Nawet szybko znaleźliśmy czynny sklep. Od razu do niego
weszliśmy. Za ladą stała uśmiechnięta blondynka.
- Witam państwa. W czym mogę pomóc? – spytała.
- Chcielibyśmy kupić pierścionek zaręczynowy. –
powiedziawszy to uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem
Bellę w czoło.
- Oh, to cudownie. Zapraszam tutaj.
Podeszliśmy do wskazanego miejsca i ujrzeliśmy mnóstwo
pierścionków.
- Wow. – wymsknęło się Belli. Nie ma co, sporo było tych
błyskotek.
Usłyszeliśmy dzwonek telefonu
- Przepraszam państwa na chwilę. – tylko kiwnąłem głową.
- Edward, na pewno tu jest drogo. Ja w domu mam
pierścionki. Z pewnością, któryś będzie pasował na rolę
zaręczynowego. – prychnąłem tylko.
- Nie ma mowy, skoro masz być moją narzeczoną, będziesz
miała pierścionek ode mnie.
- Ehh.. Czy warto wydawać kasę na niby narzeczoną?- dalej
ze mną dyskutowała.
- Kochanie, mam wystarczającą pieniędzy, mogę szaleć.
- Po co ja się zgadzałam. – mruknęła pod nosem.
- Po to, że mnie lubisz skarbie. – zacząłem się szczerzyć, lubię
używać słów typu: skarbie, kochanie względem Belli.
- Więc mają państwo jakiś na oku? – nawet nie zauważyłem
jak tu podeszła.
- Bello? – spytałem.
- Nie wiem, trudny wybór. – sam zacząłem się przyglądać.
Sporo ich było i każdy inny. Ale jeden przyciągnął moją
uwagę (zob. dodatki).
- A ten Bello? – spytałem, wskazując na pierścionek z
brylantami.
- Ohh… jest cudowny Edwardzie.
Bella
Ten pierścionek był przepiękny i … z pewnością drogi.
- Czy moglibyśmy go zobaczyć z bliska? – zapytał Edward.
- Oczywiście. Ten elegancki pierścionek wykonany jest z
ż
ółtego i białego złota, próba 0,585 z brylantami 0,23 kr. …-
mówiła dalej o jakimś szlifie, ale ja nie słuchałam, bo Edward
uklęknął i zaczął wkładać pierścionek na mój palec. Na pewno
robił to dla pokazu, ale ja czułam się jak w bajce. Widziałam
tylko jego.
- Bierzemy. – powiedział Edward wstając, ale nie odrywając
wzroku ode mnie. Ja wciąż patrzyłam na niego
zahipnotyzowana. Szybko zapłacił i już wychodziliśmy, jak
usłyszałam.
- Ahh ci zakochani.
Przyjrzałam się mojej dłoni.
- Pasuje idealnie. – powiedział Edward, chwytając ją. Dla
mnie trochę przesadzał, żeby kupić taki pierścionek na same
udawanie. Najwidoczniej naprawdę jest przy kasie. –
Odprowadzę cię.
Pokiwałam tylko głową. Nie byłam w stanie nic mówić.
Szliśmy w milczeniu trzymając się za ręce. Byliśmy już pod
moim mieszkaniem.
- Dobranoc. – powiedziałam.
- Słodkich snów Bello - i mnie pocałował. Ledwo ruszyłam
ustami, a jego już nie było.
Otworzyłam drzwi i krzyknęłam do dziewczyn:
- Chyba się zakochałam!
- W kim? - usłyszałam głos … Jaspera?
Ups.
Rozdział 8.
Bella
- Nie w kim, tylko w czym. W pierścionku. – odpowiedziałam
siląc się na normalny ton.
Jasper tylko poniósł brwi.
- Co, to już nie można się zakochać w rzeczy? Tak w ogóle co
ty tu robisz? – spytałam podejrzliwie.
- Przyszedł do mnie. A co, nie można? – ta dam, pojawiła się
Alice w…. czy to w ogóle jest ubranie?
- Można. – powiedziałam i uniosłam ręce w obronny geście.
Udałam się do swojego pokoju i na wszelki wypadek
założyłam słuchawki na uszy. Muzykę włączył najgłośniej,
wolę nie słyszeć niepożądanych odgłosów.
Edward
Otwierając drzwi, usłyszałem jakieś jęczenie. Trochę się
przeraziłem, bo wychodząc zostawiłem chłopaków samych,
no i oni raczej razem no wiecie, nie robią tego, co nie?
Udałem się do salonu i zobaczyłem, Emmetta obściskującego
się z Rosalie.
Nie wiedziałem czy im przeszkodzić. Zdecydowałem się
jednak tak zrobić, w ten sposób istnieje szansa, ze nie będą
tego robić, wiedząc o mojej obecności. Oszczędzę sobie
niepotrzebnego cierpienia.
- Yhm. – odchrząknąłem.
Nic.
Zdecydowałem się wrócić i jeszcze raz zamknąć drzwi. Ty
razem znacznie głośniej.
- Już jestem! – krzyknąłem na wszelki wypadek. Usłyszałem
huknięcie.
Pobiegłem do salonu.
- Co się stało? – spytałem, widząc leżącego Emmetta na
podłodze. Oczywiście był czerwony na twarzy.
Postanowiłem się zabawić.
- Biedactwo, znowu spadłeś z kanapy. Teraz z pewnością
uszkodziłeś sobie resztki mózgu. A mówiłem ci tyle razy z
Jasperem, żebyś nie wchodził na coś, na co się nie mieścisz.
Rosalie zachichotała, a Emmett stał się jeszcze bardziej
czerwony.
- Tak w ogóle to cześć Rosalie.
- Cześć.
- Dla własnego bezpieczeństwa usuń się stąd. – powiedział
„groźnie” Emmett.
Tylko się zaśmiałem i poszedłem do swojego pokoju. Nie było
jeszcze późno, więc walnąłem się na łóżko i włączyłem
telewizor.
~ 3 godziny później ~
Przekręciłem się na bok i jęknąłem. Zasnąłem w ubraniach.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że jest godzina 23:57. O
dziwo telewizor był wyłączony. Ponieważ nadal byłem śpiący,
z wielkim trudem zdjąłem ubrania i poszedłem dalej spać.
~Rankiem~
Od razu jak się obudziłem, podreptałem do łazienki. Zacząłem
się ogarniać.
Miałem lekki zarost, więc postanowiłem zobaczyć w lusterku
czy bardzo jest odstraszający. To co zobaczyłem, nie było
odstraszające, ale… DZIWNE!
Na twarzy miałem narysowane jakieś kwiatki i serduszka.
Napis na czole oczywiście wszystko przebił: I love Bella,
czyli normalnie wyznanie miłości.
Szybko chwyciłem mydło i zacząłem szorować twarz… bez
zamierzonego efektu.
- EMMETT!!! – ryknąłem. To na pewno jego sprawka.
Wytarłem twarz ręcznikiem i ruszyłem do jego pokoju.
Nie było go tam, więc poszedłem do kuchni. Na pewno się
obżera. No i nie myliłem się.
- Ty dupku, myślisz, że to zabawne?!
Dla niego to oczywiście było zabawne, bo ze śmiechu zaczął
się dławić kanapką.
Do kuchni wszedł Jasper i widząc co się dzieje z Emmettem,
zaczął, że tak to ujmę, reanimować.
- Co się tak kurwa gapisz, może byś mi pomógł? – spytał Jazz.
- Nie. – powiedziałem i wyszedłem.
Niech się bydlak dławi.
Jednak po chwili przypomniało mi się, że na twarzy wciąż
mam głupie zdobienia i zawróciłem.
Niestety lub stety z Emmettem wszystko już było w porządku.
Jasper, gdy mnie znowu zobaczył, musiał się odezwać.
- Edward, ja wiedziałem, że podoba ci się Bella, ale żeby od
razu miłość. Ona w ogóle wie czy to taka niespodzianka?
Zacząłem ciężko oddychać, może trochę sapać.
Postanowiłem się uspokoić i zignorować Jaspera. Później go
wytargam za włosy, a ponieważ ma takie bujne, będzie więcej
zabawy.
Teraz postanowiłem skupić się na Emmecie.
- Jak to zmyć? – spytałem, wskazując swoją twarz. – Bo to się
da zmyć, prawda?
- Nie jestem głupi. – na jego stwierdzenie podniosłem tylko
brwi. – Po prostu musisz użyć rozpuszczalnika.
Jęknąłem.
Skąd ja do cholery wezmę teraz rozpuszczalnik.
Tak w ogóle to on nie podrażni mi skóry? Bo wiecie, szkoda
by było takiej ładnej buzi.
- Masz takowy rozpuszczalnik? – spytałem Emmetta.
- Mam.
- Wiec mógłbyś mi go dać?
- Może.
Teraz to się kurwa zirytowałem.
Przecież się odegrał, tak? Wiec mógłby mi dać bez gadania
ten rozpuszczalnik.
- Proszę? – spytałem kulturalnie Emmetta, co nie jest
codziennością.
- Już ci daje. – powiedział. Wyszedł z kuchni i po minucie
wrócił.
Patrzyłem na niego wyczekująco.
- Masz. – rzucił mi butelkę i zwiał.
I się mu nie dziwię.
Tego rozpuszczalnika było tyle, że nie wiem czy starczy na
mały, jebany kwiatek.
Jeszcze bardziej wkurzony wróciłem do łazienki.
O dziwo na serduszka i kwiatki starczyło. Gorzej z napisem.
Postanowiłem założyć czapkę z daszkiem, może jakoś
pomoże.
Bella
- Dziewczyny idziemy, bo się spóźnimy. – krzyknęłam.
- Już panno zakochana. – powiedziała Alice, za co miałam
ochotę ja trzepnąć. Musiałam się powstrzymać, bo jeszcze
zniszczyłabym jej fryzurę, wiec spóźnienie byłoby
gwarantowane.
A ja naprawdę chcę się uczyć.
- Dobra idziemy. – powiedziała Rose.
Przed wejściem do budynku spotkaliśmy chłopaków.
Jak na zawołanie, cała nasza szóstka krzyknęła cześć.
Zaraz po chwili odezwała się Alice.
- Jasper, co ty taki potargany? – spytała.
Przyjrzałam się Jasperowi i zobaczyłam, że jego bujne włosy
stoją jak u wiedźmy.
On tylko posłał Edwardowi wkurwione spojrzenie i zwalił mu
czapkę z głowy.
- Ooooooooo. – to była moja reakcja z dziewczynami.
Rozdział 9.
Bella
Tego się nie spodziewałam. Na czole Edward miał napisane: I
love Bella, tylko, że love zastępowało serduszko.
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
Trochę zeszło mu, zanim coś powiedział.
- To na wypadek wątpliwości Tanyi.
Chłopacy wybuchli śmiechem.
- Aha. – odpowiedziałam. Skoro taki przekaz miłości ma
pomóc, to co się będę spierać.
Edward
Może moje wytłumaczenie nie było najlepsze, ale na taki czas
to cud, że coś wymyśliłem.
Zauważyłem, że przygląda nam się Tanya. Postanowiłem
skorzystać z okazji.
Przybliżyłem się do Belli i mrugnąłem.
Zorientowała się o co chodzi i po chwili zaczęliśmy się
całować.
- Fuuj. – Emmett oczywiście musiał skomentować.
- To my nie będziemy przeszkadzać. – powiedziała Rosalie. –
Pa gołąbki. – usłyszałem, nadal nie przestając całować Belli.
Mógłbym całować ją cały czas, gdybym nie potrzebował
tlenu. Więc niestety musiałem się od niej odsunąć.
Oboje dyszeliśmy jak lokomotywy.
- Chyba zadziałało. – powiedziała Bella widząc skwaszoną
minę Tanyi.
- Oj tak. Prawdopodobnie często będziemy musieli używać tej
sztuczki. – powiedziałem szczerząc się.
Bella
Ogłaszam wszem i wobec, że kocham całować Edwarda. On
ma takie cudowne usta. Oczywiście co chwila o nich
marzyłam.
Ale wracając do rzeczywistości. Zajęcia w końcu się
skończyły. Strasznie mi się dłużyły. Ciekawe dlaczego.
Czekając na dworze, na dziewczyny, zauważyłam Edwarda z
Tanyą.
Wyraz twarzy Edward był bliski zwariowania.
Nie ma co, trzeba mu pomóc.
Podeszłam do nich i od razu wpiłam się w usta Edwarda.
Tęskniłam za tym.
Edward przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
Oczywiście Tanya musiała coś dodać od siebie i był to pisk.
Nie było opcji, żebym na takie coś się nie skrzywiła, więc
niestety pocałunek się skończył.
Edward
Oczywiście musiał się do mnie przyczepić jakiś
niezidentyfikowany obiekt. W dodatku jakieś dziwne dźwięki
wydawał, kompletnie nic nie rozumiałem. Dobrze, że na
ś
wiecie są jeszcze anioły, które wybawiają.
A pro po tego obiektu, chodzi rzecz jasna o Tanyę, musiał
nam przerwać w takiej cudownej chwili.
- Mogłabyś odejść? Przeszkadzasz nam. – lubię taką Bellę.
- Nie mogłabym. – powiedziała czerwona na twarzy Tanya.
- A dlaczego? – spytała Bella zirytowana.
- Bo…., bo lubię tu stać. - to dopiero jest wyjaśnienie.
- Więc my odejdziemy. – powiedziała Bella i pociągnęła mnie
za sobą kawałek dalej, żeby dalej się całować.
Żyć nie umierać.
Tanya tylko prychnęła.
- Nie wierz temu śmiesznemu napisowi na czole, on kłamie. –
postanowiła zmienić taktykę atakując Bellę.
- Żal mi ciebie Tanya. Nie możesz przyjąć prawdy do siebie,
ż
e Edward nie jest tobą zainteresowany. Specjalnie dla ciebie
przyniosłam pierścionek. – pokazała jej dłoń. – Myślisz, że
wydawałby tyle pieniędzy ot tak sobie?
Bella
Ona jest naprawdę irytująca. Z nią nie można wytrzymać.
Na całe szczęście pojawiły się dziewczyny z Jasperem i
Emmettem.
- Idziemy? – spytała Rosalie podnosząc brew na Tanyę. Ona
tylko podniosła głowę i odeszła dumnym krokiem. Szkoda, –
no może nie do końca - że nie zauważyła wystającej płyty
chodnikowej. Runęła prosto na twarz.
- Mogła tak wysoko głowy nie podnosić. – powiedziałam.
Cała nasza szóstka zaczęła się śmiać. W sumie znalazło się
kilka innych osób, które zauważyły niefortunne zdarzenie
Tanyi.
- Kurwa, zaraz się zsikam ze śmiechu. – powiedział Emmett i
pobiegł szukać prawdopodobnie jakiegoś krzaku.
Ktoś zlitował się nad Tanyą i pomógł jej wstać.
- Dziewczyny idziemy? – spytała po raz drugi Rose.
- Idziemy. – powiedziałam.
Mimo, że nigdzie nie zauważyłam Tanyi, postanowiłam
cmoknąć Edwarda w usta.
To było bardzo szybkie.
Zauważyłam, że Alice z Jasper zaczęli się całować.
To oni są razem i ja nic o tym nie wiem?!
- Emmett!!! – krzyknęła Rosalie.
Ałł. Mało kto potrafi się wydzierać jak ona.
- Już idę żabko! – odkrzyknął.
Rosalie poczerwieniała na twarzy. Emmett w tym czasie
zdążył do nas wrócić.
- Czy. Ja. Wyglądam. Na. ŻABĘ?! – wysyczała Rose.
- Nie myszko. – odpowiedział trochę zdenerwowany Emmett.
No dobra, bardzo zdenerwowany.
- A. Na. MYSZ?! – wywarczała.
Emmett tylko się skulił.
Postanowiłam zabrać stąd Rosalie zanim dojdzie do
rękoczynów.
Machnęłam ręką do Alice i zaczęłyśmy ciągnąć Blondynę.
- Pa chłopaki. – powiedziałam razem z Alice.
~1,5 minuty później~
Nie jest łatwo z Rose. Nadal jej wściekłość nie minęła.
- Rosalie, a wiesz, że Bella zakochała się w Edwardzie? –
spytała Alice.
Rosalie w momencie się uspokoiła i spojrzała na mnie
zaciekawiona.
Dlaczego ja?!
Rozdział 10.
Bella
Milczę, co raczej nie jest dobrym pomysłem, bo Rosalie
znowu się wścieka.
- Więc? – spytała Rose, trzymając dłonie na biodrach i tupiąc
prawą nogą. Nie zabrakło również podniesionej brwi.
Muszę jakoś odwrócić uwagę.
- Gorąco dziś, co nie? – mówiąc to, zaczęłam machać rękami,
robiąc wachlarz.
- Nie pierdol mi tu o pogodzie, tylko o Edwardzie. –
powiedziała zirytowana Rosalie.
To by było na tyle jeśli chodzi o odwrócenie uwagi.
- Więc Edward jest wysokim, zielonookim ….
Rosalie krzyknęła.
- No dobra, już mówię. - wzięłam głęboki oddech.
Edward
Wracając, nabijałem się z Jasperem z Emmetta. To sobie
nagrabił u Rosalie.
- Więc nie będzie sesyjki na kanapie, co? – powiedziałem i
wybuchłem śmiechem.
- I znowu będzie tylko zimny prysznic. –powiedział Jasper i
westchnął. – Biedactwo.
Zauważyłem, że mu wargi drżą. On też nie mógł wytrzymać i
zaczął się śmiać.
- Dajcie mi spokój! – krzyknął i uderzył nogą w ziemię - jak
naburmuszony pięciolatek.
- Dziecko, nie krzycz. – musiałem to powiedzieć.
- Nie jestem dzieckiem.- wywarczał.
- To dlaczego tak się zachowujesz? – mówiąc to poniosłem
jedną brew.
Tak! Dobrze słyszycie! Podniosłem jedną brew! Tygodniami
się tego uczyłem i w końcu się opłaciło.
- Nie szpanuj już tą brwią, co? – powiedział Emmett.
- Mówisz tak, bo sam nie umiesz, zazdrośniku. –
odpowiedziałem.
Emmett już się do mnie zbliżał z wypisaną na twarzy furią.
- Spokój chłopaki! – Jasper jak zwykle próbował nas
uspokoić.
- Nie wtrącaj się gównianowłosy! – odezwał się Misiek i
popchnął Jaspera w krzaki.
No i się zaczęło.
Jasper przestał być opanowany. Jak tylko uwolnił się od tych
krzaków, co mu trochę zeszło, to wskoczył na plecy Emmetta.
- Odezwał się pustogłowy. – wywarczał Jazz.
Teraz przyszła kolej, abym ja zainterweniował.
Nawe nie zdążyłem zrobić kroku, a Emmett odezwał się do
mnie.
- W dwa tygodnie nauczę się tego triku z brwią.
- Jasne. – prychnąłem. – Zakład?
- Zakład. Ale o co?
- O to, kto będzie musiał się przebrać za dziewczynę. No i
oczywiście w takim stroju będzie musiał paradować na ulicy.
- Wchodzę w to. – powiedział Emmett i uścisnęliśmy dłonie.
Jasper próbował przeciąć nam dłonie, ale będąc wciąż na
Emmie, miał nie łatwe zadanie.
Trochę już zdenerwowany Misiek, ruchami ramion próbował
go jakoś zepchnąć.
- Co ty robisz debilu. – warknął Jazz, zwisając z Emmetta.
- Gówno. – odpowiedział mu.
- Fleeeee. – to była moja i Jaspera reakcja ta te słowo.
Jazz próbował się z niego zsunąć, co nie było proste, nie
pomijając faktu, że Emmett wciąż ściskał moją dłoń.
Końcowy efekt jest taki, że we trójkę leżymy na ziemi i
szarpiemy się.
- O kurwa, nie mogę oddychać. – wysapał Jasper. – Ty
potworze, przygniatasz mnie.
- Do kogo ty mówisz? – spytał się Niedźwiedź.
- Do ciebie, a do kogo?? – odburknął mu.
- Gdzie do cholery jest moja dłoń?! – zdesperowany i
przerażony próbowałem tych idiotów przekrzyczeć.
- Mnie się pytasz? Sam to powinieneś wiedzieć. – bardzo
pomocny Emmett, z resztą jak zwykle.
- Bardzo dziękuję za pomoc, przyjacielu. – warczałem.
- Aaaa, bo ty się martwisz, że nie będziesz mógł sobie
walić…. – nie dokończył, bo usłyszeliśmy głos:
- Co tu się dzieje?!
Super, jeszcze tego brakowało.
Bella
Dziewczyny przyglądały mi się uważnie. Gra na czas, nie jest
łatwa. W końcu zaświeciła mi się lampka nad głową
- Prawie zapomniałam. Alice co jest między tobą a Jasperem?
– szybka jestem, już wcześniej mogłam ją tak zaatakować.
- No ten… lubimy się. – powiedziała, trochę się jąkając.
- Lubicie się?? Wczoraj to trochę poważniej wyglądało, jak
was spotkałam.
Rosalie miała zdezorientowane spojrzenie.
- Ktoś tu się będzie grubo tłumaczył. – zaraz jej wzrok stał się
ostrzejszy.
Ha! Udało mi się!
- O tobie nie zapomniałam, więc nie ciesz się tak. –
powiedziała, na co jęknęłam.
~ 5 minut później~
Więc Alice i Jasper tylko tak się po prostu całują, dużo
wyjaśniania, co nie?? Nic więcej nie powiedziała na ten temat,
więc przyszła kolej na mnie.
- Czekamy Bello. – Rose jest dziś naprawdę drażliwa.
- To sobie czekajcie, ja nic nie powiem, bo nawet nie wiem co.
– nie ma co, będę udawać głupią.
- Już nie udawaj, że nie wiesz. – powiedziała Rose.
- Ja ci mogę przypomnieć. – odezwała się wszechwiedząca
Alice.
- No dobra. – mruknęłam. – Tak mi się tylko zdawało.
- Ale co? – teraz to Rosalie jest głupia.
- No, że go kocham!! – wykrzyknęłam zła, że w ogóle muszę
o tym mówić.
- Aaaa…., ooo….
- Serio Rose?? Na tyle cię tylko stać?
- Oj daj spokój. – powiedziała. – Więc go kochasz czy nie??
- Przecież nie dawno powiedziałam, że nie jestem pewna. –
odburknęłam. No proszę was, czy ja jestem na jakimś głupim
przesłuchaniu?
- Jak ty irytujesz. – powiedziała Alice.
- Nie bardziej niż wy. – powiedziałam kończąc ten temat.
Raptem zadzwoniła mi komórka.
- Halo? – spytałam.
- Wiem gdzie mieszkasz. – usłyszałam tylko i połączenie
zostało zakończone.
Rozdział 11.
Edward
- Ale my nic nie zrobiliśmy.- tłumaczyłem się po raz setny
policjantowi.
- Jak to nic nie robiliście, przecież widziałem. W miejscu
publicznym bawiliście się w jakieś gejowskie trójkąciki. –
powiedział policjant, a mi mowę odjęło.
- Gejowskie trójkąciki?! – wykrzyknął Jazz z Emmettem.
- My nie jesteśmy gejami, my nawet mamy dziewczyny. –
powiedział Jasper.
- A ja, to nawet mam narzeczoną! – krzyknąłem zadowolony
ze swojego odkrycia.
- Więc wasze dziewczyny i narzeczona - tu spojrzał na mnie
ironicznie, za co miałem ochotę mu przypierdolić, ale
opanowałem się, wystarczy na dziś kłopotów. – przyjadą was
odebrać z komisariatu.
- CO?!?! – wykrzyknęliśmy w zdumieniu.
No litości. Komisariat?? Serio?!
Bella
Stałam sparaliżowana ze strachu. Dziewczyny oczywiście
patrzyły na mnie pytająco.
- On wie gdzie mieszkam. – ledwo wydusiłam.
- Kto?? – spytały równocześnie.
- Nie wiem!! – krzyknęłam.
Za chwilę rozdzwoniły się nasze komórki.
Dziewczyny swoje odebrały, ale ja na moją nawet nie
spojrzałam.
- Co?! ... Co ty tam robisz?? … I myślisz , że ci pomogę, po
tym jak mnie nazwałeś? … To będzie pierwszy i ostatni raz. –
powiedziała Rose i zakończyła rozmowę. – Ten dupek jest w
komisariacie.
- Jasper też, wiec na bank Edward też. – odezwała się Alice, a
ja domyśliłam się, że tym razem dzwonił do mnie Edward.
- A co oni zrobili? – spytałam zdziwiona.
- Według Emmetta nic. – powiedziała ironicznie Rose.
- Dobra dziewczyny, idziemy. – powiedziała Alice i
ruszyłyśmy po tych głupków.
Edward
Dlaczego ona nie odbiera?
Zrozpaczony zacząłem walić głową w ścianę.
- Co, narzeczona cię olała?
Jak ten palant mnie wkurwia, przyczepił się do mnie jak rzep
psiego ogona. Jakim cudem on jest policjantem?
- Chyba ciebie. – warknąłem zirytowany do granic
możliwości.
Gdy to powiedziałem, to zrzedła mu mina.
Ha! Mam cię frajerze!
Na całe szczęście tą głupią pogawędkę przerwał nam jęczący
do komórki Emmett.
- No proszę cię skarbie. Błagam.
Mogłem się tego spodziewać. Rosalie łatwo mu nie przebaczy.
Jakieś 10 minut później pojawiły się nasze zbawienia.
Odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem, że Bella również tu jest.
Chwilę pogadały z tym debilem i zanim się obejrzałem stałem
już na ulicy.
- Wow, szybko poszło. – skomentował Jazz.
- Teraz do cholery macie nam powiedzieć jak to się stało, że tu
wylądowaliście. – szczerze, to takiej Rose ja się trochę boje.
Jasper nie miał też za ciekawej miny, więc skoro Emmett z nią
kręci, to on będzie się tłumaczył.
- To była wina Emmetta. Niech on ci powie. – musiałem się
odezwać, bo ten głąb nadal by stał i nic nie mówił.
- Moja wina?! – wykrzyknął z oburzenie.
- Czy ktoś chce tu wrócić?! – usłyszeliśmy „pana policjanta”
- Ja pierdole, ale on jest pojebany. – mruknął Jasper, gdy od
razu postanowiliście stąd odejść, ignorując tego faceta.
- Mi to mówisz? – powiedziałem i parsknąłem. W końcu to do
mnie się przyczepił ten debil.
Bella
Chłopacy wyjaśnili nam powód pobytu na komisariacie.
Oczywiście to były tylko wygłupy. Jakżeby inaczej. W
ramach podziękowań zaprosili nas na lody. Nie obyło się bez
jęczeń Rose i Alice, ponieważ koniecznie muszą się przebrać,
więc teraz idziemy do nas. A propo Rose, szybko zapomniała,
ż
e była wściekła na Emmetta. Normalnie złość jej tak szybko
nie mija, więc jestem trochę zaskoczona.
Ponieważ szłam ostatnia, więc zatrzymanie się całej naszej
bandy przed drzwiami spowodowało, że walnęłam w Jaspera,
ten z kolei w Alice, a ona w Emmetta. Szczerze to nie
spodziewałam się, że jest ona taka silna, ponieważ Emmett
przewrócił się na Rose. Jedynie Edward ocalał i gapił się teraz
na drzwi. Interesujące. Dziewczyny oczywiście zaczęły
jęczeć jak teraz wyglądają. Szczerze to ja ich nie ogarniam,
przecież specjalnie przyszłyśmy się przebrać.
- Edward, a ty co tak stoisz jak słup soli?? – zapytałam
podnosząc się.
Gdy już wstałam i spojrzałam na drzwi, to od razu odechciało
mi się uśmiechać.
Mówiłem, że wiem gdzie mieszkasz.
- Co do..
Nie dokończyłam, bo przewał mi głośny krzyk.
- Ha!! Mam cię!!
Spojrzałam się w stronę odchodzącego głosu i na chwilę
zamarłam.
- Ja pierdolę. – wydusiłam i po chwili zaczęłam piszczeć.
Edward
Czy ktoś mi może powiedzieć kim do chuja jest ten koleś, na
którym wisi piszcząca Bella?.
- Hmm… - ktoś odchrząknął. – A ja to co??
No nie, jeszcze jednego brakowało.
- Riley?!
Oby to byli geje. Błagam. No bo przecież nie mogą mi tu
jakieś dwa czubki wyskoczyć i zabrać mi Bellę. No sory, ale
ja ją pierwszy zaklepałem.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteście!! – krzyczała
uśmiechnięta Bella, a ja z Rose, Alice, Emmem i Jazzem,
patrzyliśmy na to wszystko zdezorientowani.
Po chwili Belli przypomniało się o nas. Jak miło.
- Och, wybaczcie to Riley i Demetri, moi…
Rozdział 12.
Edward
- … - o to chwila prawdy. Zamknąłem oczy, choć sam nie
wiem dlaczego. – … bracia.
Zamurowało mnie. Bracia? Miałem różne opcje, które nie
były ciekawe, jak na przykład, że to jej byli, albo, że to jacyś
gejowscy kumple, no ale bracia - nie jest tak źle.
Wait a minute!
Nie byłoby źle, gdy nie to, że jestem jej „narzeczonym”.
- … a to mój narzeczony Edward. - Czy ona mnie właśnie
przedstawiła?
Od razu otworzyłem oczy.
- Narzeczony? – zapytali obaj bracia uważnie mi się
przyglądając.
Gdy ja nie odzywałem się, bo znając życie tylko bym
pogorszył swoją sytuację, oni zaczęli niebezpiecznie zbliżać
się do mnie. Zrobiłem krok w tył. Nie był to duży krok, bo
oczywiście z moim szczęściem uderzyłem w ścianę.
Dlaczego ona tu jest?!
- Dajcie już spokój. – powiedziała Bella przewracając oczami.
O dziwo jej przemili braciszkowie tylko wzruszyli ramionami.
Odetchnąłem z ulgą, chociaż i tak wiedziałem, że prędzej czy
później „ta rozmowa” nastąpi.
Bella
Weszliśmy do mieszkania. Powiem, że trochę zrobiło się
tłoczno.
- Bella dlaczego nigdy nie pokazałaś nam zdjęcia swoich
braci? Przecież to takie……
- Przystopuj Rose. – serio nie chciałam słyszeć nic o tych
przygłupach, którzy wystraszyli mnie na śmierć. – Po prostu
uznałam, że skoro boisz się klaunów, to nie będę ci
pokazywać ich zdjęć.
- Po pierwsze: ja nie boje się klaunów, po drugie: a Emmett to
co? Klaun oczywiście. – ten drugi argument powiedziała
trochę głośniej, przez co wszyscy spojrzeli się na nas, a w
szczególności Emmett.
- Słucham?! – krzyknął oburzony.
- Misiu, daj już spokój. – powiedziała Rose podchodząc do
Emmetta i dając mu całusa.
Nie ma to jak odwrócenie uwagi.
- Więc może zamiast iść na lody pójdziemy na piwo? –
zapytałam.
Wszyscy się zgodzili, dla chłopaków to oczywiście fajniejsza
opcja.
~15 minut później~
- Spadaj! – krzyknął Riley do mnie.
- Ale chciałam tylko spróbować, przecież nie wypije
wszystkiego. – mówiłam do niego „trochę” naburmuszona.
- Jasne. – prychnął. – Próbowałaś już od pozostałych, to piwo
jest takie same, więc odczep się od mojego.
- Nie e. – powiedziałam. To nie fair, sobie kupili normalne
piwa, a nam jakieś babskie.
- Nie. Dam. Ci.
- Czy oni zawsze się tak sprzeczają? – spytał Jasper.
- Zawsze. – odpowiedział Demetrii.
- To on/ona zawsze zaczyna. – powiedzieliśmy jednocześnie z
Riley’m.
- Ja?! – krzyknęłam z znowu z nim. Frajer. Bezczelnie po
mnie powtarza.
- Uspokójcie się. Chcecie znowu być wyrzuceni? – spytał
Demetri.
- Znowu? – zapytali chórkiem pozostali.
- Jejuu, to zdarzyło się raz, a ty zamierzasz wypominać nam to
do końca życia? – wywarczałam.
Dlatego nikomu nie mówię, że mam braci. Kto chciałby się z
nimi zadawać z własnej woli?
- Tak, zamierzam. Do dziś żałuje, że nie nagrałem was jak
rzucaliście się jedzeniem.
- Daj już spokój. – wyjęczał Riley.
- Może w końcu mi powiecie o co poszło.
- Nieważne. – burknęliśmy razem. Znowu.
Oparłam się o ramię Edwarda.
Wpadłam na genialny pomysł. W sumie tym sposobem
mogłam sobie poprawić humor.
Zaczęłam jeździć ręką po torsie chłopaka. Spojrzał na mnie
zaskoczony. Przybliżyłam swoją twarz do jego i po chwili go
całowałam. Edward chwycił mnie w tali i przybliżył do siebie.
Nie powiem, był to bardzo namiętny pocałunek, co
pozostałym nie bardzo się spodobało. Wyrazili swoją opinię
jękami.
- Dobra, masz te piwo, tylko przestań. – usłyszałam głos
Riley’ego, na co szeroko się uśmiechnęłam i z lekką niechęcią
odsunęłam od Edwarda.
Zawsze dostaje to czego chce.
Edward
Czy ona właśnie mnie wykorzystała?! I to w dodatku dla
jakiegoś głupiego piwa, które w dodatku próbowała ode mnie,
Jaspera, Emmetta i jej drugiego brata.
Więc myślę, że należą mi się wyjaśnienia.
- Bello? – spytałem cicho.
Ignorancja. Super.
Ż
yć nie umierać.
Naburmuszony siedziałem i postanowiłem nikogo nie słuchać.
Miałem oficjalnie wszystko w dupie.
Bella
Wiem, że postąpiłam nie ładnie, jak to się mówi, ale co
miałam mu powiedzieć? Że jestem jębnięta i sama czasami
siebie nie rozumiem?
Po chwili zauważyłam, że siedzi z założonymi rękami. Trochę
się naburmuszył.
Czy on nie jest przypadkiem na to za stary?
Zresztą nie ważne, wygląda słodko.
Przysunęłam się do niego i wyszeptałam mu do ucha:
- Później porozmawiamy.
Na całe szczęście się uśmiechnął i przytulił mnie do swojego
boku.
- Yhm. – usłyszałam chrząknięcie.
- Co znowu? – zapytałam znudzona, dopiero co przyjechali i
już zdążyli mnie nieźle wkurzyć.
- Z miłą chęcią…
Oczywiście nie zdążył skończyć, bo ja jak zwykle musiałam
się wtrącić.
- Z miłą chęcią to ja mogę ci przypier…
Ty razem Demetrii mi przerwał.
- Hola, hola, kto cię takiego słownictwa nauczył?
- Wy, a niby kto? – spytałam retorycznie.
Idioci.
- My?! Zresztą nie ważne. Powiedz mi jak to się stało, że
jesteś zaręczona, a nikt z rodziny o tym nie wie??
No i zaczęło się.
Rozdział 13.
Bella
- Co tu dużo gadać, wpadłam z Edwardem i bum trzeba się
ożenić. – powiedziałam niby od niechcenia.
- Co?! – wykrzyknęli wszyscy przy okazji plując na mnie.
- Dzięki, naprawdę nie przeżyłabym bez waszej śliny. –
wymamrotałam wycierając się.
- To wy…? Ale kiedy? I nic nam nie powiedziałaś? –
odezwały się dziewczyny, które się pierwsze otrząsnęły.
Jakby nie wiedziały, że to gierka. Czasami są naprawdę głupie.
- Ale ja nawet nie pamiętam, że to robiliśmy – powiedział
Edward, a ja spojrzałam na niego jak na kosmitę.
Dobra jestem skoro nawet on się nabrał.
Edward
Jak to się stało, że ja tego nie pamiętam? Coś ze mną jest nie
tak.
Bella spojrzała się na mnie tak jakbym był idiotą. Szczerze,
jakaś część mnie właśnie tak uważa.
Moje przemyślenia przerwali troskliwi bracia Belli
przyciskający mnie do ściany.
Jak miło.
- Zapłodniłeś naszą siostrę i nawet o tym nie wiesz?! –
wykrzyczał mi do twarzy Demetrii, po czym zwrócił się do
Belli. – A ty jesteś nieodpowiedzialna gówniaro! Jesteś w
ciąży i pijesz piwo! Ty w ogóle myślisz?
Bella przez chwilę świdrowała go wzrokiem, a następnie
wybuchła śmiechem.
Szczerze, mnie w cale nie było do śmiechu, ponieważ ledwo
mogłem oddychać. Jej troska o mnie była naprawdę godna
pochwały.
- Muszę państwa poprosić o wyjście z lokaju. – oznajmił jakiś
paker.
- Dlaczego? – spytał „trochę” oburzony Emmett.
- Ponieważ wasze zachowanie jest nieodpowiednie.
- Nieodpowiednie? Dobre sobie. My tylko stoimy przy
ś
cianie. – powiedział Riley i zaraz dodał. - Nie wiedziałem, że
to jakaś zbrodnia.
- A ja nic nie zrobiłem! Niech oni sobie idą, ja tu zostaje. –
Emmett powiedział z buntowniczą miną, dalej próbując się
kłócić.
- Moglibyście mnie puścić. – wychrypiałem.
Chłopaki chwilę na mnie popatrzyli i puścili.
- Jaka ulga. – westchnąłem, po czym nabrałem głęboki wdech.
- Dobra idziemy i nie będziemy robić żadnej szopki. –
zarządziła Bella, która do tej pory milczała.
- Ale… - Emmett próbował zaprotestować.
- Bez dyskusji. – raptem odezwała się Rosalie.
Ja cicho się zaśmiałem widząc, że Emm pokornieje.
- Edward! Nie śmiej się. – powiedziała moja słodka
narzeczona.
W momencie spuściłem głowę skarcony.
Bella
Co to się porobiło. Pomyślałam sobie, wychodząc z lokaju.
Zachciało mi się bawić w aktoreczkę.
- Chłopaki. – powiedziałam na głos. Każdy zwrócił głowę w
moją stronę, nie wyłączając dziewczyn. Ciekawe. – Mam na
myśli moich braci. – te słowa nic nie zmieniły, bo i tak każdy
patrzył na mnie. Niech im będzie. – Ta cała ciąża jest
zmyślona. Chciałam was trochę podrażnić.
- Uff, co za ulga. – powiedział Edward. W momencie
przeszyłam go wzrokiem. – Żartuję, zajarzyłem. – dodał,
przekręcając oczami.
- Taa, po jakim czasie. – powiedziałam zirytowana.
- Lepiej późno niż wcale. Co nie? – Przy drugiej części
szturchnął łokciem Demetriego. Ten tylko spojrzał się na
niego, powiedzmy, że nieprzyjemnie.
- Dziewczyno, nie baw się tak z nami, okej? – powiedział
Riley, po czym zwrócił się do Edwarda. – Sory stary za tamto.
- Jestem pewna, że miał na myśli te małe przyduszenie przy
ś
cianie.
Edward
- Sory stary za tamto. – mówiąc to Riley, „delikatnie” klepnął
mnie w plecy.
Tak na serio mógłby mnie uprzedzać, bo jak zwykle robię nie
wiadomo jaką minę i wyglądam jak mięczak. Mój wizerunek
na tym cierpi. Nie zdziwię się, jeśli Bella w końcu zacznie
uważać mnie za ciotę. A to nie jest czymś miłym. Serio. Tylko
proszę się ze mnie nie śmiać, raczej współczuć.
Dobra, koniec z tą gadką to samego siebie.
Po chwili odprowadziliśmy dziewczyny i braci Belli do
mieszkania, a sami zamierzaliśmy się zmyć.
Emmett z Jasperem normalnie pocałowali się na pożegnanie z
Rosalie i Alice. Tylko ja miałem małe opory, no bo Riley i
Demetrii zawsze mogą wyskoczyć z czymś, co zapewne nie
będzie dla mnie miłe. W sumie powinienem zacząć się do tego
przyzwyczajać.
A wracając do Emma i Jaspera. Od kiedy oni są oficjalnie z
dziewczynami? Jeśli w ogóle są. Przez Bellę trochę się
zamuliłem.
Raptem wszyscy zaczęli mi się badawczo przyglądać. To
sprawiło, że poczułem się skrępowany.
- Co się tak na mnie patrzycie? – zadałem pytanie, uważnie się
im przyglądając. Zobaczą jak to fajnie jest.
- A ty co tak mrużysz oczy? Tu nie ma światła, żeby cię raziło.
– powiedział Demetrii z irytującym uśmieszkiem.
Wiedziałem, że tak będzie. Teraz to ja będę pośmiewiskiem.
Zrobiłem obrażoną minę.
Ja chce wrócić do czasów, kiedy to śmialiśmy się z Emmetta!
Prawie zapłakałem na tę myśl.
Kiedy wszyscy się już się ze mnie pośmiali, a tak na
marginesie to w ogóle nie wiem co było w tym takiego
ś
miesznego, ale jeszcze nadejdzie taki moment, kiedy to ja
będę się śmiał. Zobaczycie. No ale skończmy z tym, teraz
wrócę do pierwszej części zdania. Postanowiłem pożegnać się
z Bellą, no wiecie, buzi buzi, gdy nagle Demetrii wykrzyknął:
- Bella! Mamy dla ciebie niespodziankę!
Po tych słowach….. No nie… again?