Ogarnij miło
Ogarnij miło
Ogarnij miło
Ogarnij miłość
Prolog
Bella
Latanie… to nie dla mnie… Przez cały lot
siedziałam jak na szpilkach. No jak to ja. Renee i
Charlie jak zawsze wyluzowani słuchali cichej
muzyki na słuchawkach. Kurde ale mam dziwnych
rodziców, pomyślałam rozbawiona. Zostało jakieś
15 minut lotu, wyszłam do kibla. Wzięłam też
BRAVO do poczytania i jakiś odświeżacz bo
strasznie tam śmierdzi… Wróciłam na miejsce i
wyjrzałam przez okno, lot się zniżał. Widziałam
już miasto. Spojrzałam na Emma, mojego brata.
Spał… ehh on to ma zdrowie. Po kilku minutach
wylądowaliśmy. Emmett i rodzice wysiedli a ja
powlokłam się za nimi.
- Wolność!!! – krzyknęłam uradowana. Nareszcie
czułam grunt pod nogami.
Rozdział 1.
Bella
Właśnie oglądaliśmy nowy dom. Był dość duży…
łącznie z moim największym pokojem.
Emmett jak zawsze się do mnie przyczepił i wybrał
pokój obok. Nie żeby mi to przeszkadzało… ale
czasem mnie wkurza.
- Emmett weź z przejścia swoje torby! –
wrzasnęłam na brata, jednak na mojej twarzy był
mały uśmieszek.
- Taa… i co jeszcze frytki do tego? – powiedział
Misiek rozbawiony. – Panna Ruda się
zdenerwowała… - parsknął śmiechem.
No to teraz byłam już na maksa wkurzona.
Podeszłam i stanęłam z nim prosto w twarz.
- Ja nie mam rudych włosów daltonisto!!! –
walnęłam go w brzuch, aż zwinął się w pół. Jak ja
lubiłam się z nim bić…
- To jest rudy – syknął Misiek zza zaciśniętych
zębów.
- To są tylko pasemka małpiszonie! – zatrzasnęłam
drzwi mojego pokoju zapominając, że szłam do
kuchni coś zjeść. Emmett był na serio uciążliwy…
ale i śmiechowy. Wyszczerzyłam się sama do
siebie.
Renee zrobiła naleśniki i aż mi do pokoju ten
zapach zaleciał. Zbiegłam po schodach do kuchni.
- Hej mama – cmoknęłam ją przelotnie w policzek
i ukradłam z talerza naleśnika. – Dzięki… -
rzuciłam przez ramię i wyminęłam tatę i Emma,
którzy już szli na kolację.
Weszłam do mojego pokoju i włączyłam laptopa.
Sprawdziłam pośpiesznie pocztę i włączyłam
muzykę. Westchnęłam zrelaksowana i wyjrzałam
przez okno. Forks było takie
pochmurne…pomyślałam sobie. Naprzeciwko
dostrzegłam ludzi wysiadających z jakiegoś
wypasionego auta, było trochę podobne do mojego
pierwszego cacka. Wyglądali na szczęśliwą
rodzinę (nie żeby moja nie była ;)). Kobieta była
dość wysoka i miała długie, rude loki.
Mężczyzna miał blond włosy średniej długości
związane w kucyk. Po chwili z auta wysiadła
blond lalunia i jakiś chłopak, ich dzieci
pomyślałam. To się dorobili potomstwa…
Zaśmiałam się z własnych myśli. Dziś chyba jakiś
dzień zaludniania dziur zabitych dechami…
Nie wytrzymałam i parsknęłam gromkim
ś
miechem. Drzwi mojego pokoju otworzyły się z
hukiem i wszedł Emm. Kurde ale on kulturalny…
uśmiechnęłam się do niego głupio.
- No co tam braciszku? – spytałam grzecznie z
diabolicznym uśmiechem.
- Jajeczko siostrzyczko! – rzucił we mnie
ugotowanym jajkiem, które trzymał w dłoni.
Dostałam prosto w twarz.
- Tyyy …!!! – krzyknęłam – Ty kretynie wsać
sobie te jajko w dupę! – otarłam to świństwo z
twarzy i rzuciłam w niego – A masz ty wieśniaku!
- Sama je… - nie dokończył, bo kawałek bomby
jajkowej wpadło mu do rozdziawionej szeroko
buźki. Parsknęłam śmiechem. Misiek wypluł
szybko zawartość swojej jamy gębowej i spojrzał
na mnie wilkiem.
- To jest przeterminowane debilko!!! – wrzasnął.
No nie! Tego już kurde za wiele! Krzyczałam w
myślach.
- Jak sam we mnie tym rzucałeś czubku! –
wypchnęłam go z pokoju, już i tak zakażonego
Emmettem.
Walnęłam się na łóżku zaraz po tym jak
zamknęłam drzwi na klucz. Zaczął padać deszcz,
bębnił nieprzyjemnie w parapet i dach. Jaki
żal…pomyślałam z westchnieniem. Usłyszałam
przez deszcz nadjeżdżający samochód.
Zerwałam się z łóżka i podeszłam szybko do okna.
Ujrzałam szybko przejeżdżające czarne Volvo
XC60. Nie ma co, znam się na markach… zresztą
na marginesie to moje hobby. Auto zajechało do
naszych sąsiadów. Wytężyłam wzrok. Wysiadł z
niego przystojny chłopak w mniej więcej moim
wieku. Muszę go poznać. Już zacierałam ręce w
myślach. Jednak po chwili w ramiona
Miedzianowłosego wpadła niska brunetka z
nastroszonymi, krótkimi włosami. Super, jego
dziewczyna… ehh szybka jestem. Jak mogłam się
nie domyślić, że takie ciacho jest zajęte. Odeszłam
od okna zrezygnowana. Wyszłam na działkę
drugim wyjściem, no tak nie lubię deszczu, ale co
mam robić… Usiadłam na ławce pod drzewem.
Tam nie padało tak bardzo. A zresztą wypadało się
by w końcu umyć, wyszczerzyłam się głupio.
Obok mnie zjawił się jak duch Emmett.
- Czy ty mnie śledzisz…? – uniosłam lekko jedną
brew – no ale pierwszy prysznic kiedyś musi
nastąpić… co nie braciszku? – parsknęłam
ś
miechem.
- A ha ha… - zlustrował mnie wzrokiem – Ty
lubisz deszcz?
- Taa… i gadamy o jakieś idiotycznej pogodzie?
Tak masz zamiar poderwać jakąś laskę w tej
dziurze? - pokazałam rządek swoich białych
zębów.
- Tak, czytasz mi w myślach? – spytał rozbawiony.
- Down. – skwitowałam. Podniosłam się i
zaczęłam uciekać przed goniącym mnie bratem.
Ten kretyn podstawił mi nogę i przeleciałam przez
ogrodzenie.
- Pogięło cię Emmett?! – podniosłam się i
otrzepałam z błota. – Niech cię szlag kutafonie!
- Nawzajem – wypiął na mnie jęzor jak
pięcioletnia dziewczynka i pognał do domu. Za
chwilę usłyszałam głośny śmiech. Co za… szlag to
ONI! Wrzasnęłam w myślach spanikowana.
- Witam sąsiadkę na swej skrooomnej
posiadłości…- odezwał się mój przystojniaczek…
Zaraz, chwila jaki mój?! Ach ta wyobraźnia…
- Witam… uroczą parę. – Odpowiedziałam cała
różowa na twarzy. Nagle dziewczyna z
nastroszonymi włosami stojąca obok greckiego
boga odwróciła się i udawała, że wymiotuje. On
natomiast zaniósł się śmiechem.
- Że niby ja i ON?! – pisnęła chochlika cała
czerwona ze śmiechu. – Chyba w snach!!!
- Dokładnie… - koleś tez się śmiał – To jest moja
siostra… yyy? – spojrzał na mnie pytająco.
- Bella Swan jestem – odparłam z lekkim
uśmiechem.
- Ja jestem Edward Cullen, a to moja SIOSTRA
Alice. – uśmiechnął się do chochlicy szeroko.
Widzę, że zainwestował w dentystę i ma
nienaganne kły. Zaśmiałam się cicho.
- Ja muszę iść… dorwać mojego brata, rodzinnego
przygłupa. – Posłałam im uśmiech i tym razem
wyszłam kulturalnie przez furtkę.
Rozdział 2.
Edward
Przyglądałem się Belli gdy wychodziła przez
furtkę. Czułem się jak gdybym znał ją już
wcześniej. Anioł nie dziewczyna… pomyślałem. I
ten głos… mmm… Aż mi coś drgnęło… w
spodniach. Popatrzyłem niewidzącym wzrokiem
na Alice. Co się ze mną do cholery dzieje?!
Przecież to tylko jakaś głupia nieznajoma… Ale
mogę ją poznać. xD.
Przeniosłem wzrok na jej dom dorównujący
wielkości naszemu. Nie dało się nie zauważyć iż ta
rodzinka również jest przy kasie. No cóż… jeśli u
innych walały się po kątach jakieś bezużyteczne
drobiazgi to u nas były to zielone banknoty.
Bella
Weszłam do domu, lecz nie byłam wkurzona na
Emmetta (choć powinnam). Poszłam do mojego
pokoju i wyjęłam pamiętnik. Dawno do niego nie
zaglądałam… Wzięłam długopis i zaczęłam pisać:
‘Pan” Edek jest cudny i (chyba) wolny… Muszę
spróbować nawiązać z NIM rozmowę sam na
sam… Uśmiechnęłam się lekko do swojego
lustrzanego odbicia. Nie ma co, niecny plan.
Zerknęłam na zegarek, dochodziła północ, a jutro
miałam pierwszy dzień szkoły… Skrzywiłam się
lekko na tą myśl. Na szczęście nie tylko ja będę
przeżywała tę żenującą i pożałowania godną
„imprezę”… Nie zapominajmy o Miśku. Poszłam
do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Potem
wróciłam do pokoju tylko w ręczniku i przebrałam
się w koszulkę nocną. Położyłam się na łóżku
lekko ziewając. Sen nadszedł bardzo szybko. Śniło
mi się, że Emmett jest pedałem i przystawia się do
„mojego” Edwarda Cullena. Obudziłam się
gwałtownie. Przetarłam sobie oczy i zerknęłam na
zegarek na telefonie. Świetnie pomyślałam, budzę
się o 4 nad ranem… na dodatek pewnie teraz już
nie zasnę. Westchnęłam cicho zrezygnowana.
Wyciągnęłam rękę po moją mp4 leżącą na stoliku
nocnym. Nałożyłam słuchawki i włączyłam
muzykę. Oderwało to na chwilę moje myśli od
tamtego koszmaru lecz zaraz przed oczami znowu
stanął mi obraz miziających się jak pedały
Edwarda i Emmetta. Kurwa mać ja zaraz
zgłupieję! Wstałam i poszłam do łazienki.
Wzięłam zimny prysznic mając nadzieję zmyć to
wszystko ze swojej świadomości. Weszłam znowu
do pokoju trochę bardziej trzeźwa niż przedtem i
założyłam jakieś ciuchy leżące na krześle.
Wyszłam na korytarz i poszłam prosto do kuchni.
Po drodze jednak zerknęłam do pokoju Emmetta…
spał jak suseł. Weszłam do kuchni i zapaliłam
ś
wiatło (za oknem było dość ciemno).
Wyciągnęłam z szafki swoje ulubione płatki
ś
niadaniowe i zalałam je mlekiem. Zaczęłam jeść
je powoli myśląc o zbliżającym się
katastroficznym dniu.
Edward
Alice kręciła się po kuchni szykując nam kolację.
Od kiedy ona umie gotować…? Carlisle i Esme nie
wrócili jeszcze z restauracji (mieli swoją 18
rocznicę). Coś im się przeciągało… Zasiadłem
przed telewizorem. Jakieś gówniane romansidło.
Na innym programie „Kuchenne rewelacje” (coś
dla Alice xd). Żal. Na innym „Moda na sukces”…
mam odruch wymiotny. Zastanawiam się kiedy
będzie ostatni odcinek…? Może jak spikerowi
zabraknie czasu na wypowiedzenie numeru
odcinka na czasie dla całego programu? (nadzieja).
Zdrzemnąłem się. Jednak po półgodzinnym śnie
Alice obudziła mnie swoim dźwięcznym głosem
wołając coś w stylu:
- Edward kolacja na stole! – zaśmiała się przy tym
melodyjnie – rusz swoje cztery litery!
Normalna rodzinna patologia! Westchnąłem
ciężko i ruszyłem się z kanapy (bardzo wygodnej z
resztą). Wszedłem do przestronnej kuchni i
usiadłem na stole na którym stały tylko kanapki z
szynką.
- A gdzie jest ta kolacja? – uniosłem lekko jedną
brew i spojrzałem na siostrę z lekkim uśmiechem.
- To jest kolacja Ed. – rzuciła spokojnie All.
- Yyy…? To niby ma być ta KOLACJA? –
spojrzałem na nią z niedowierzaniem (pół godziny
marnować się z kanapkami?!?!) Alice tylko
wywróciła oczami i pokazała świeżo pomalowane
paznokcie w kolorze ostrego różu.
- Aha. To ja lepiej zamówię pizzę. –
Uśmiechnąłem się ironicznie, cała Alice.
Wyjąłem telefon i zamówiłem coś do żarcia. Po
15min przyjechał jakiś plastik z pizzą. Szybko
podziękowałem i spławiłem lodziarę. Co za
dziwka. Pognałem z pizzą do Alice. Jeszcze będzie
mi wdzięczna…Postawiłem ciepłe żarcie na stole i
czekałem na reakcję siostry.
- Mam wspaniałomyślnego brata – skwitowała All
z chochlikowatym uśmiechem.
- Miło mi – syknąłem i otworzyłem pizzę – a gdzie
zapłata co? – spojrzałem na Alice z błyskiem w
oku. All otworzyła już usta żeby coś powiedzieć
ale się powstrzymała.
- No co? – uniosłem brew – chyba się należy nie?
- Taa… prędzej z głodu umrę niż za tą pizzę
zapłacę. – syknęła siostrzyczka lekko
podenerwowana. Wzruszyłem ramionami,
usiadłem i zacząłem jeść.
- Mmm… jakie to pyyyszne Alice –
wyszczerzyłem się jak idiota – To chcesz?
Nim się spostrzegłem Alice ukradła mi połowę
pizzy i zwiała do swojego pokoju. Pobiegłem za
nią lecz ta zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
- Jeszcze cię dopadnę ty mała chochlico! –
krzyknąłem do zamkniętych drzwi, lecz
odpowiedział mi tylko zduszony śmiech. Chcąc nie
chcąc zszedłem do kuchni i usiadłem znowu przy
stole. Zjadłem pizzę i usłyszałem cichy stukot
obcasów. Obejrzałem się przez ramię i zobaczyłem
stojącą w drzwiach Alice.
- Hej Edziu – uśmiechnęła się niewinnie – Co mój
najukochańszy braciszek porabia, hęę?
- Nic takiego mała, czarna bestio. – spojrzałem na
nią spod zmrużonych oczu.
- Jak ty mnie nazwałeś?! – zaraz jednak jaj atak
furii minął – A słyszałeś o tej nowej kolekcji
ciuchów…
Dalej jej słowa utonęły w błogości snu. Jak ja ją za
to kochałem… wystarczyło parę słów o modzie a
już odpływałem.
~9 godzin później~
Ocknąłem się… z policzkiem przyciśniętym do
szklanego blatu. Czułem się jakbym miał niezłego
kaca. Wszystkie kości bez wyjątku mnie
napierdzielały jakbym nadział je na igły;
Spojrzałem na zegarek i wybałuszyłem oczy.
Budzę się o 4 nad ranem?! Nie no brawa dla
mojego metabolizmu. Westchnąłem zrezygnowany
i luknąłem przez okno. Ze zdziwieniem
dostrzegłem smukłą sylwetkę w oknie sąsiadów.
Mojej sąsiadki. Coś mnie zabolało w kroczu.
Kurwa poranny wzwód!
Rozdział 3.
Bella
Po zjedzonym (dość wcześnie) śniadaniu poszłam
do pokoju przebrać się w dres. Regularnie ćwiczę,
by moja sylwetka była wyględna;). Włosy
związałam w kitkę i wyszłam na dwór. Od razu
zerknęłam w stronę domu boskiego sąsiada.
Zauważyłam ruch firanki. Swan ktoś cię podgląda.
Mówiła mi podświadomość, ale ją zignorowałam.
Postanowiłam pobiegać, wychodziłam furtką i
swoje szybkie kroki kierowałam, by przemknąć
obok posiadłości Jego. Aż w momencie przede
mną znalazł się ON!
- Dzień dobry Piękna.– powiedział i przesłał mi
czarujący uśmiech. Normalnie mnie zatkało.
Szybko się ocknęłam.
- A bardzo dobry sąsiedzie. – uśmiech jego się
powiększył i przyjrzał mi się uważnie.
- Ktoś tu chyba ma zamiar doskonalić formę. Choć
i tak już nie musi. – te drugie zdanie powiedział
tak cicho, jakbym miała go nie usłyszeć.
- Widać, że wzrok nie szwankuje. – uśmiechnęłam
się.
- Czy mogę Ci towarzyszyć? Nie chcę, by moją
sąsiadkę jakieś zwierzę dopadło po drodze. Zresztą
ja jestem tu dłużej i mniej więcej zapoznałem się z
okolicą, a ty, jak wnioskuje nie. – cały czas głupio
się uśmiechał, straszny z niego flirciarz, rycerz od
siedmiu boleści. Nie wiem kiedy, ale jeszcze utrę
mu ten śliczny nosek.
- Jak chcesz możesz ze mną pobiegać, przy okazji
oprowadzając.- jego uśmiech trochę zbladł,
widocznie się skapnął, że nie przepadam za takimi
gierkami.
- No to super.
Edward
Gdy wziąłem prysznic, by pozbyć się mojego nie
tak małego „problemu”, ubrałem się w dres liczy
się wygoda xD i pognałem do kuchni, żeby
zobaczyć czy moja bogini jest jeszcze widoczna.
Zobaczyłem przez firankę, że jest przed swoim
domem i spogląda na mój. Mój uśmiech się
poszerzył. Szybko i cicho wybiegłem na dwór,
ż
eby JĄ zaskoczyć.
~1 godzinę później~
Cały ten czas z Bellą przebiegliśmy truchtem
rozmawiając.
- Może już wracajmy? – spytałem, bo, cóż dawno
tyle nie ćwiczyłem. Cullen olałeś sport, więc co się
dziwisz?!
- Noo… - odpowiedziała przeciągle.
Gdy wracaliśmy, z krzaków wyskoczył duuuuży
pies, który warczał.
- O jaki słodki. – powiedziała Bella i zaczęła się do
niego zbliżać. Pojebało ją?!
- Bella, won od niego! – krzyknąłem i ją
przytrzymałem. Zaczęła się wiercić.
- Nic mi nie zrobi, mam świetne podejście do
zwierząt, puść mnie! – wyrwała mi się i podbiegła
do niego. Miał ją już ugryźć, ale odskoczyła i
zaczęła krzyczeć. – Chodu! – zaczęliśmy uciekać.
- Czy ktoś tu mówił o świetnym podejściu do
zwierząt czy mi się tylko wydawało?!?!?! – ledwo
co wykrzyknąłem.
- Wydawało ci się!! – te bydle cały czas za nami
biegło.
- Niech go szlak!! – na tyle było mnie stać.
- Boże help! Ocal mi dupę, a przysięgam, że nie
będę już tyle dokuczała Emmett’owi, będę
posłuszną siostrą i córką, będę miła dla nie
miłych, … - krzyczała na całe gardło. Gdyby nie
sytuacja w jakiej jesteśmy, to śmiałbym się do
rozpuku. – AAA!! Won ode mnie ty jebany
futrzaku, weź Edwarda, od ma lepszy tyłek!!
Serio?? Ej, czemu ja mam cierpieć?? Zauważyłem
mój house, więc szybko złapałem Bellę i
przerzuciłem ją przez moje ogrodzenie. Gdy sam
miałem wykonać ten ruch, poczułem na lewym
pośladku lekkie draśnięcie. Fuck! W momencie
przeskoczyłem płot i wylądowałem obok Belli.
- Ale jazda, co nie?? – szturchnęła mnie.
- Taaa… zajebiście. – mruknąłem leżąc na klacie.
- Adrenalina i w ogóle, Edward jesteś gejem??
- Że co?! – ja? Męski łamacz serc wszystkich
ziemskich niewiast! – Nie, nie jestem. Skąd ten
pomysł?
- Po prostu tak tylko spytałam. – to niby jest
odpowiedź? – Myślałam, że mężczyźni jak ty nie
noszą różowych bokserek.
- Bo nie. – odpowiedziałem.
- Ty masz takie – pokazała na moją dziurę w
spodniach z tyłu. Jak śmiał ten pchlarz ugryźć
mnie TAM?! Tak w ogóle ja i różowe bokserki?!
Też mi coś! Luknąłem w tamto miejsce i…
CHOLERA!!!!!! Ale jak?!
- Bella to nie tak jak myślisz, wiesz że mam siostrę
i no tego my lubimy sobie dokuczać i ona mi je
podmieniła, ja musiałem mieć zamknięte oczy, gdy
je zakładałem i no ten tak wyszło…- gadałem jak
najęty.
- Dobra nie tłumacz się. Rozumiem, że lubisz TAK
stylową bieliznę. – przerwała mi i uciekła, śmiejąc
się, do domu. Alice, pożałujesz tego!!
Bella
Nieźle rozpoczęty dzień. Ten pies, ja naprawdę
myślałam, że jest fajny, chciałam być miła, a on mi
tu z pyskiem. Ale kto by pomyślał, że taki boski
Edward nosi różowe gatki. Lepiej zacznę się
przygotowywać do szkoły. Cicho przemknęłam do
mojego pokoju. Wzięłam prysznic, umyłam włosy
moim ulubionym truskawkowym szamponem i
zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. Chce,
ż
eby to było coś seksownego, ale bez przesady w
końcu to szkoła . Trzeba zrobić wrażenie na
chłopakach, a szczególnie na jednym ;)).
Postanowiłam, że założę typowy mundurek. (zob.
dodatki) Będzie mi w nim zajefajnie. Włożyłam
ten strój i zaczęłam robić sobie makijaż. (zob.
dodatki) Gotowa pobiegłam do pokoju Em’cia,
zrobić mu pobudkę. Zobaczyłam go zakopanego
pod kołdrą. Użyję popularnej techniki i wyleję na
niego wodę. Poszłam do jego łazienki, nalałam do
miski wody. Wróciłam, odkryłam mu głowę i
wylałam całą zawartość.
- AA!! To było nie chcący, nie topcie mnie!!! –
zaczął wrzeszczeć. Debil.
- Mówi się „Dzień dobry kochana siostrzyczko”, a
nie wrzeszczy. – powiedziawszy to, pomknęłam do
kuchni.
Rozdział 4.
Edward
Po dość niefortunnym zdarzeniu poszedłem do
łazienki, żeby się ogarnąć. Wziąłem prysznic,
ubrałem się w czarne dżinsy, ciemną bluzkę,
skórzaną kurtkę i sportowe buty (zob. dodatki) i
pognałem do kuchni na śniadanko. Poczułem
zapach jajecznicy. Mmm, najlepsze śniadanie jakie
mogę sobie wymarzyć.
- Hejka Mamuś! – krzyknąłem z uśmiechem.
Trzeba będzie popytać się o miniony wieczór.
- Dzień dobry skarbie. – powiedziała, po czym
pocałowała mnie w policzek. Nie żebym jej nie
kochał, ale to było dziecinne, a JA stanowczo nie
jestem dziecinny. Uśmiechnąłem się ponownie, bo
co miałem powiedzieć „Sorry Mamuśka, ale z
takim tekstem to do Alice albo Taty.”? Wątpię.
Zacząłem zajadać się jajecznicą, aż w momencie
pojawiła się Alice krzycząc:
- Dzień dobry rodzinko!
- Dowiedziałaś się o nowej dostawie ubrań
jakiegoś Siusiumaja, że się tak cieszysz?? –
zapytałem wiedząc, że to ją wkuuuuuuuuuurzy,
bardzo wkuuuuuuuuuurzy. W końcu to nie ona
zbłaźniła się przed super, fajno, zajebiście
zajebistą laską, …
Dobra Edzio nie zapędzaj się tak, to nie pierwszy i
ostatni raz, kiedy się przed nią wygłupisz, a to że
jest mega WOW to obydwoje wiemy.
Dzięki za pocieszenie stary, a tak w ogóle nie
nazywaj mnie EDZIO!!!!
Wyluzuj Edzio
Wkurwi…rzył mnie, więc postanowiłem z nim nie
rozmawiać. Normalnie żal.pl przedrzeźniam się ze
swoim drugim ja. Jeju powinienem się leczyć.
Taaaaa, W końcu zmądrzałeś, powinieneś ze sobą
wziąć również Alice.
Wiesz co??
Co??
SAM SIĘ LECZ!!
On to ma tupet, jeszcze kłóci się ze mną.
Bezczelny.
- … więc jak?? – zapytała mnie Alice. Że co?
Trzeba było jej się słuchać pacanie.
Pierdol się.
- Super Alice, a mogłabyś jeszcze raz mi to
wyjaśnić??
- No więc… - cały czas jej słuchałem jak jakiś
niedorozwinięty.
- Że co kurwa?!- krzyknąłem. Przecież ja nie mogę
być modelem, i to w dodatku Alice! – Nie ma
mowy! – ryknąłem.
- Edward! Słownictwo! A tak w ogóle to do
szkoły!- krzyknęła Esme, znaczy się Mama.
Bella
Po śniadaniu poszłam do garażu, żeby przywitać
się z moim cudeńkiem. Uwielbiam samochody, a
szczególnie szyyyyyyybką jazdę. Jeśli doda się
super głośną muzę to już wg odjazd. Po
„przywitaniu” się z moim kochaniem, ruszyłam z
włączoną na full muzą (zob. dodatki). Zajebiście.
Drogę do szkoły mniej więcej znałam, więc bez
problemu się do niej dostałam. Wjeżdżając na
parking zrobiłam niezłe show. Wszyscy patrzyli
się na moje auto. Niech poczekają aż sama Ja
wyjdę się pokazać. Zachichotałam na tę myśl. Nie
myślcie, że jestem jakimś głupim plastikiem. O
nie, ja takie zarazy tępie. Nienawidzę tych podrób,
tylko jakaś mi się nawinie to poobijam ten cały
plastik. Wyszłam i od razu zamknęłam mój
samochód. Niedaleko mnie zauważyłam Alice.
Podreptałam od razu do niej.
- Cześć Alice! – krzyknęłam od razu.
- Hej Bella! – powiedziawszy to takim samym
głosem jak ja, rzuciła mi się na szyje i pocałowała
mój policzek. WOW! Takie małe, a jakie zwinne.
- Czekasz na kogoś? – spytałam niby nie mając na
myśli Edwarda.
- Na tego mojego brata – powiedziała dziwnie się
marszcząc. – Poszedł do sekretariatu po plan mój i
swój i nie wraca, a ja nie mam wieczności, żeby
łaskawie na niego czekać.
- OMG! Zapomniałam o planie! Wezmę przy
okazji dla Emmetta, bo mu zejdzie zanim swoją
dupę tu przywlecze. Jeśli spotkam tam Edwarda
powiem mu, że się niecierpliwisz. Pa.
- Dzięki. Do zobaczenia. Usiądziemy na stołówce
razem co nie?- spytała i pokazała swoje oczka
wzorowane na oczach kota ze Shreak’a.
- No jasne. To ja lecę.
Pod drzwiami sekretariatu oczywiście stał
wielmożny pan E. z jakąś pindzią. Niech ich
cholera weźmie. Cholera! Ta pindzia to moja nowa
sąsiadka.
- Naprawdę Ed?? Ha ha… - ha hi... bardzo
zabawne, normalnie boki zrywać. Muszę grać
niedostępną. Tak Swan! Pokaż kto tu rządzi! Taaa.
Przeszłam obok nich jakby ich tam w ogóle
niebyło. Gdy wchodziłam do środka usłyszałam
„Cześć Bella” wypowiedziane z ust
miedzianowłosego. Udałam, że go nie słyszę.
- Dzień dobry. – powiedziałam do starszej pani
uśmiechając się lekko.
- Dzień dobry. Przyszłaś odebrać plan lekcji? –
spytała z uśmiechem. Jest miła, więc i ja będę
miła.
- Tak. Jestem Bella Swan i jakby pani mogła to
poproszę również o plan dla mojego brata
Emmetta.
- Oczywiście. Już daje. – szukała w jakiś kartkach,
aż wreszcie znalazła. – Proszę dziecinko.- bleeee
dziecinko?! A zresztą nieważne. – Na tej kartce
poprosisz nauczycieli o podpisy. Życzę udanego
dnia. Pozdrów brata.
- Wzajemnie. Pozdrowię brata. Dziękuję i
dowidzenia. - Wyszłam i zobaczyłam tam ICH!
Jeju jeszcze tu stoją? Dziwne że nie przyglądają się
bliżej nawzajem swoim twarzom. A najlepiej się, że
się jeszcze nie migdalą!
- Cześć Bella! Wołałem cię wcześniej, ale mnie
chyba nie usłyszałeś. – zawołał mnie E. Fuck!
- O cześć nie zauważyłam cię. – uśmiechnęłam się
niewinnie. Zmieszał się. YEES!! Usłyszałam
chrząknięcie. Czego blondi?!
- Bella To jest Rosalie, Rosalie to jest Bella. –
przedstawił nas. Jakby to było dla mnie ważne.
- Cześć. – powiedziałam i niechętnie podałam jej
rękę.
- Cześć – powiedziała tak jak ja. Powtarzalska.
- Ja muszę już iść i dać Em’owi plan. A tak w
ogóle Alice czeka na ciebie.
- No tak zapomniałem! – krzyknął i uderzył się
ręką w czoło. – Chodźcie dziewczyny.
Pff! Wychodząc przed szkołę usłyszeliśmy
piosenkę Gummy Bear (zob. dodatki).
Nie no Em przebijasz samego siebie.
Em wjechał swoim samochodem jak zwykle z
odpowiedni muzyką.
Rozdział 5.
Edward
Z Bellą i Rose wyszliśmy przed szkołę słysząc
piosenkę Gummy Bear. Na parking wjechał
srebrny Jeep, zatrzymał się on obok … OMG!
Austin Martin! Czyj to samochód?! Miałem go
sobie kupić, ale przez mały wybryk dostałem
szlaban i nici z nowego auta. Jeżdżę, już starym
jak dla mnie, Volvo, stanowczo potrzebna mi
zmiana. Muszę zrobić wrażenie na Bells. Kocham
tak na nią mówić, choćby w myślach. A wracając, z
Jeep’a wyszedł duuuuuuuuuży chłopak, jeśli
dobrze pamiętam brat Pięknej, ale pewności nie
mam. Nawet nie pamiętam, kiedy znaleźliśmy się
przy Alice.
- O łaskawie przyniosłeś swojej KOCHANEJ
SIOSTRZE plan Eddy?! – błagam nie przy
ludziach. Czy ona naprawdę tak mnie nazwała?
Już miałem jej powiedzieć to i owo, gdy
zauważyłem tego chłopaka MOCNO
przytulającego moją Bellę. To musi być brat Belli,
bo jak nie to mu porządnie w mordę dam. Żaden
chłopak, oprócz mnie i jej chyba brata, nie
powinien jej dotykać. Zauważyłem, że obok mnie
spięła się Rosalie.
- To ON z NIĄ. – powiedziała tak, abym tylko ja
to usłyszał. O co jej kaman??? Myślałem, aż w
końcu zakapowałem. Nasz plan. Mówiła, że
podoba jej się jakiś chłopak, ale widziała go z
jakąś dziewczyną. Zaproponowałem, żeby udawała
dla niego niedostępną (przy okazji ja również na
tym skorzystałem - Bella musiała się trochę
rozłościć, widząc mnie z Rose).
- Cześć wszystkim, jestem Emmett, brat tej oto
Belli.- zachichotał, a ja gwałtownie razem z Rose
wypuściliśmy powietrze. To rodzeństwo na całe
szczęście.
- Hej jestem Alice, to Edward mój brat, a to yyy…
- Jestem Rosalie, miło mi. – jaka szybka, przejęła
inicjatywę.
- Cześć – powiedziałem trochę spóźniony i
uścisnąłem jego dłoń. Usłyszeliśmy dzwonek i
wszyscy poderwaliśmy się szukać klas. Super
będzie spóźnienie.
Bella
Gdzie jest sala nr 5??? Help! Jeju jak się spóźnię
będzie bardzo, ale to bardzo źle z moją dupcią.
Stanęłam na „skrzyżowaniu”. W prawo? Czy w
lewo? Prosto. Biegnę … sala 4 i jest sala 5.
Wbiegłam do Sali niczym tajfun. Spojrzałam na
biurko nauczyciela i fiuuu… nie ma go. Jednak
jeszcze trochę mam szczęścia. Cała klasa była
przepełniona, więc gdzie ja mam łaskawie usiąść?
Na dupie Swan. Konkretniej! Rozglądając się
zauważyłam, że jakiś miodzio-chłopak macha …
do mnie? A może koło mnie? Przekręciłam głowę
i innej stojącej osoby nie zauważyłam. Podeszłam
do niego z pytającym wzrokiem, a on wskazał mi
ręką na siedzenie obok. Jeju, ale ja jestem
spostrzegawcza. Od razu usiadłam posyłając mu
serdeczny uśmiech.
- Cześć, jestem Jasper, twój nowy sąsiad – nie
tylko w ławce – powiedział, po czym puścił do
mnie oczko. O co mu…
- To Twoje miodowe włosy widziałam, jak… - nie
dokończyłam z wiadomych przyczyn. Czemu po
prostu nie zapytałam się: Więc to ty jesteś nowym
sąsiadem z naprzeciwka? Ale nie ja jestem
przecież Isabella Marie Swan i musiałam się jakoś
wygłupić. – tzn. jestem Bella i … - nie
dokończyłam, a dlaczego? Bo ten głupi nauczyciel
musiał wejść do klasy i nas uciszyć. Akurat wtedy,
kiedy chciałam coś powiedzieć. Musieliśmy się
przestawić, potem facet od maty zaczął jakieś, jak
dla mnie, głupoty gadać. Nie słuchałam go, bo był
nudny jak flaki z olejem. W końcu zadzwonił
dzwonek. Wychodząc Jasper mnie zatrzymał.
- Usiądziesz ze mną na lunchu? – wow zaskoczył
mnie.
- Jasne, tylko, że umówiłam się już Alice i
prawdopodobnie mój brat też ze mną usiądzie,
więc jak chcesz to z nami usiądź.
- Ok. Spotkamy się przed stołówką?
- Pewnie.
Edward
Szedłem teraz z Alice do stołówki. Pierwszy dzień
zawsze jest najgorszy.
- Usiądziemy razem z Bellą i Emmettem. –
oznajmiła Alice. Zresztą jak z Bellą to ja nie mam
nic przeciwko. Zauważyłem, że przed wejściem do
stołówki Bella i jakiś chłopak rozmawiają i co
chwila chichrają. Jeju oni omal się nie całują.
Zagrzało się we mnie. Jak on śmie!! Czemu ona
cały czas się tak do niego uśmiecha. Zauważyłem
jeszcze jak do nich dołączył Emmett z Rose. Nie
no, oni też dziwnie się do siebie uśmiechają!
Wyglądają jak jakieś mega szczęśliwe pary. A ja to
co?! Alice mi została, ale helo! – to moja siostra.
Dołączyliśmy to tej roześmianej grupy. Aż mi się
rzygać zachciało.
- Cześć! – krzyknęła jak zwykle pobudzona Alice.
- To jest Jasper - więc tak masz na imię
cwaniaczku, co?! – poznałam go na matematyce –
Ojej! Jakie to romantyczne! – To jest Alice, a to
Edward. - Uśmiechnąłem się mimo wszystko z
wyższością i ścisnąłem mu mocniej dłoń. Na
początku dziwnie na mnie spojrzał, a potem
zachichotał. Przepraszam, ale czy ja jestem
śmieszny?! NIE!!! Edward Anthony Cullen nie jest
śmieszny!
- To co idziemy zająć stolik i w końcu coś zjeść? –
spytał z jękiem Emmett, na co wszyscy się
zaśmialiśmy z jego apetytu i zgodnie pokiwaliśmy
głowami.
Bella
Wszyscy udaliśmy się po jedzenie. Wzięłam dwa
kawałki pizzy i sok.
- To który stolik bierzemy? – spytałam, choć
wyboru nie mieliśmy dużego. Najbardziej
irytowały mnie te spojrzenia i szepty. Jakbym nie
wiedziała, że jestem nowa.
- Może ten pod oknem, stamtąd będziemy
wszystko widzieli. – powiedziała Alice.
- Mi pasuje. – odpowiedziała Rosalie. Wszyscy się
zgodziliśmy
Wszyscy usiedliśmy i zaczęliśmy spożywać nasz
lunch. Polubiłam Rose, dlatego że mi powiedziała
o sprawie z Edwardem pośmiałam się i dlatego, że
jest fajna. Zresztą ona nie jest pusta jak lalka
Barbie. Jasper też jest miły, pomoże mi wzbudzić
zazdrość w Edwardzie. Jeśli już tego nie zrobił.;)
Rozdział 6.
Edward
Przerwa na lunch zbliżała się do końca.
Sprawdziłem mój plan i zobaczyłem, że czeka
mnie biologia.
- To ja lecę na biologię – powiedziałem i zacząłem
wstawać od stolika.
- To pójdziemy razem, ok.?? Ja też mam biolę. –
spytała Bella.
- No pewnie. – po co się głupio pyta. Ze mną
wszędzie. Może byśmy mogli po drodze zahaczyć o
jakąś pustą salę? Cullen wyluzuj, jesteś w szkole.
Co inni pomyślą, gdy zobaczą ciebie z wielkim
namiotem ?? Hej, to nie moja wina. Jestem
napalonym nastolatkiem z hormonami. Cholera,
drgnął mi, jak śmiał! Cullen, myśl o jakiś starych
zwisających cycach. Dzięki, od razu mi się rzygać
chce.
- Cos się stało?? – spytała Bella, gdy podążaliśmy
korytarzem.
- A niby czemu miałoby się coś stać?? – nie ma co,
udawaj głupiego Cullen.
- Strasznie się skrzywiłeś i wyglądałeś jakbyś miał
zwymiotować. – po jaka cholerę ona jest tak
spostrzegawcza, nosi jakieś soczewki czy co???
- Ymm…. ja… - kłam Cullen!! – bo mi zapach
zgniłych jaj zaleciał. – dziwnie się na mnie
spojrzała, po czym zaczęła się … obwąchiwać??
Bella
Jak mi powiedział o tych zgniłych jajach, to
pomyślałam, że ja jeszcze nimi śmierdzę przez
Emmetta. Musiałam to sprawdzić. Nic nie
poczułam oprócz moich perfum. I tak zresztą się
myłam. Na wszelki wypadek jeszcze raz się
popsikam.
- Muszę iść ma chwilę do łazienki. Spotkamy się w
klasie! – krzyknęłam na odchodne.
- Ale zaraz … - nic dalej nie usłyszałam, bo
zniknęłam za zakrętem. Weszłam do łazienki i
zaczęłam się ogarniać.
Edward
Po wejściu do klasy od razu zająłem miejsce dla
siebie i Belli.
- Kochanieńki zająłeś te miejsce dla mnie?? –
zdziwiony i przestraszony skrzeczącym głosem
podniosłem głowę. Ujrzałem przede sobą marną
podróbkę Paris Hilton. Skrzywiłem się.
- Oczywiście, że nie dla ciebie, platyno. –
powiedziała Bella. Podeszła do mnie i pocałowała
w policzek. Dzięki Ci ukochana ;*. Nie wiem
jakim cudem tak szybko przyszła, ale będę JĄ
wielbił do końca swego istnienia. Niezrażony
plastik podsunął pod mój nos swoje implanty.
- Zaraz cofnie mi się powietrze. – powiedziała
Bella na tyle głośno, że reszta uczniów w
pomieszczeniu ją usłyszała. Wszyscy zachichotali
… no oprócz tej blondyny, ale jej nie wliczam.
- Jestem Jessica Stanley. – powiedziała ...
zmysłowo?? Dla mnie to było jak kumkanie żaby
na wzdęciach.
- Umm, Jessico Jebana Stanley mogłabyś odsunąć
się od mojego kolegi, bo go zanieczyszczasz?? –
powiedział mój Anioł.
- Taa, z łaski swojej odsuń się, mimo że rodzice
mnie szczepili, wolę nie złapać żadnej zarazy. –
powiedziałem już trochę wkurzony. Popatrzyła na
mnie z wielkim szokiem w oczach i oburzona
odeszła machając dupą pewnie też sztuczną.
Odetchnąłem z ulgą i … świeżym powietrzem.
Na wszelki wypadek pomachałem ręką, żeby ten
zaaaaaaaa słodki zapach zniknął.
- Jeju, ta to ma silikonowy tupet. – mruknęła Bells.
- No cóż są takie co się robią ala’plastic. –
powiedziałem z uśmiechem. Do klasy wszedł
nauczyciel. Trzeba dać mu kartkę do podpisania.
Kurde, nie chcę mi się dupska ruszać.
Bella
Jak mnie ta blond wkurzyła, szmata z pewnością
się puszcza po kątach. Jak ona śmiała do Edwarda
zarywać. Właśnie zadzwonił dzwonek, więc
zaczęłam iść w stronę sali gimnastycznej.
- Hej! Poczekaj! – krzyknął Edward. Jak ja
mogłam o nim zapomnieć?!
- Wybacz zamyśliłam się. – posłałam mu
przepraszający wzrok.
- Też masz teraz w-f? – spytał.
- Tak, bo co??
- Ja z Emmettem też mamy. – uśmiechnął się
zawadiacko. Ja również się uśmiechnęłam. Po
pierwsze na tej lekcji będzie Edward, a po drugie
będę mogła dokuczać Emm’owi.
- Lepiej ruszmy tyłki, bo musimy się jeszcze
przebrać. – Edward kiwnął głową na znak zgody.
Weszłam do szatni i zajęłam miejsce obok
ciemnowłosej dziewczyny. Zaczęłam się
przebierać. Założyłam bardzo obcisłe spodenki i
bokserkę. Zadzwonił dzwonek, więc wyszłam na
halę. Na sali był już trener. Przedstawił się,
pogadał jakieś pierdoły i jako, że to pierwsza
lekcja w-fu, dziewczyny mogły posiedzieć i
pogadać. Zauważyłam, że chłopacy nie mają tak
dobrze i już robią rozgrzewkę. Pomachałam do
Emma i Eddiego, oni odwzajemnili gest.
Stanowczo na następną lekcję w-fu muszę zrobić
braciszkowi jakiś psikus. Jako, że się nudzę
postanowiłam zapoznać się z jakąś nową
koleżanką. Na swój cel obrałam dziewczynę przy
której się przebierałam. Akurat siedziała sama dla
mnie to lepiej ;)
- Hej, jestem Bella Swan – powiedziałam poczym
przytuliłam ją i dałam jej buziak w policzek.
Zawsze tak się witam z dziewczynami.
Dziewczyna podskoczyła z zaskoczenia.
- Ymmm…. Ja jestem Angela Weber. –
powiedziała i uśmiechnęła się uprzejmie. Już ją
lubię, w końcu to nie jakaś Jebana Stanley.
Edward
Zaczął się w-f. Jak mi Bella pomachała to
myślałem, że ze szczęścia zacznę robić fikołki i
inne akrobacje. Cullen żal mi ciebie, ona również
pomachała do Emmett’a, dla niej to nic nie
znaczący gest. Jak zwykle przesadzam. Na lekcji
byłem cały czas rozkojarzony. Co chwila
spoglądałem na Moją Boginię. Rozmawiała z jakąś
ciemnowłosą dziewczyną w okularach, często się
ś
miały. Zapatrzony w NIĄ biegnąc przywaliłem w
nauczyciela.
- Cullen co ty wyprawiasz?! – starał się mówić
spokojnie, co mu niezbyt wychodziło.
- Nic wodzu, tylko się zamyśliłem.
- Chyba zapatrzyłeś! – krzyknął Emmett ze
ś
miechem. Wszyscy mu zawtórowali. Posłałem mu
mordercze spojrzenie i już szykowałem na niego
zemstę. Z pewnością Bella mi pomoże.
Rozdział 7.
Bella
Z Angelą świetnie mi się rozmawiało. Z pewnością
będziemy przyjaciółkami, zresztą mogę
powiedzieć, że już jesteśmy. Dowiedziałam się, że
podoba jej się jakiś Ben, ale jakoś nie zwraca na
nią uwagi. Muszę tu wyczaić o co kaman. Z
pomocą Alice i Rosalie coś wymyślimy. Teraz
była pora wracać do domu. Pożegnałam się ze
wszystkimi i ruszyłam do domu. Wjeżdżając do
garażu zauważyłam, że jest samochód mamy. Jeśli
chodzi o jej pracę, to ma ona agencję modelek. W
różnych godzinach może być w domu, więc nie
zdziwiłam się, że już jest. Wyszłam z samochodu i
dobrze go zamknęłam. Przeszłam przez drzwi od
garażu i od razu udałam się do kuchni. Zastałam
tam mamę gotującą obiad.
- Hej mamuś. – powiedziałam i pocałowałam ją w
policzek.
- Cześć. – bardzo, ale bardzo uśmiechnęła się na
mój widok. Oczy bardzo jej błyszczały.
Przeraziłam się trochę.
- O nie, na pewno nie, cokolwiek mamo
wymyśliłaś na pewno się nie zgodzę. – i właśnie w
tym momencie zaczęła robić maślane oczka, więc
czym prędzej pognałam do swojego pokoju, by jej
nie ulec. Choć i tak się pewnie zgodzę, jak zawsze.
Będzie później chodziła ze smutnym wzrokiem,
szlochała co jakiś czas, a mi będzie się serce
krajało. No i nie pozostanie mi nic jak zgodzenie
się na kolejny zwariowany pomysł. Szlag! W
łazience się orzeźwiłam i przed obiadem zaczęłam
już odrabiać lekcje. Na całe szczęście było ich
naprawdę mało i szybko się z nimi uwinęłam. Już
miałam odpalić mój sprzęt czyt. laptopa, gdy
usłyszałam krzyk mamy.
- Bello, gdzie Emmett? – skąd mam wiedzieć?
- Nie wiem. – odkrzyknęłam. Chwilę pomyślałam i
przypomniało mi się, że miał pojechać do sklepu
po nowe gry na Play Station. Nudziarz. – Już
wiem! Przypomniało mi się, że pojechał po gry.
- Aha. – tylko tyle już usłyszałam. Włączyłam w
końcu upragnioną rzecz. Najpierw uruchomiłam
folder z muzyką. Bardzo ją kocham, jest dla mnie
cudna. Przeglądałam różne strony internetowe, aż
usłyszałam wołanie na obiad. Wyłączyłam komp i
zeszłam na dół. Emmett i tata już byli i czekali
bardzo wygłodniali. Myślałam, że zaślinią cały
obrusek. Sztućce trzymali w rękach, a Emmett co
jakiś czas stukał nimi o stół i wołał:
- Chcemy jeść! Chcemy jeść! – Jeju co za debil. I
pomyśleć, że jesteśmy bliźniakami. Ciekawe ile by
mi dali pieniędzy za filmik z jego udziałem.
Mogłabym zbić fortunę. Aż westchnęłam.
- Co siostrzyczko, też nie możesz się doczekać
obiadu? – pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Idiota. – poszłam mamie pomóc w przenoszeniu
jedzenia. Szybko wzięłam co musiałam i usiadłam
z mamitą do stołu. Emmett wszystko pochłaniał w
całości. Tata wcale nie lepszy. Włożył na talerz
taką ilość jedzenia, że ja przez trzy dni bym ją
jadła. Gdy kończyliśmy mama, zaczęła mówić
smutnym głosem.
- Miałam taki fajny pomysł, ale nic z niego nie
wyjdzie. Nie wiem co mam zrobić, może mi
doradzicie, pomożecie?? – Jeju, zaczyna się.
Emmett mamy nie słuchał, bo zbytnio
zainteresował się jedzeniem, tata kiwał co jakiś
czas głową na mamy gadkę, a mi pozostanie się
zgodzić na to coś. Chciałam mieć to już z głowy,
wiec od razu powiedział:
- Okej zgadzam się, tylko nie chcę brać udziału w
nic zbytnio szalonego. – Mama zaczęła piszczeć i
podskakiwać na krześle. Gdy się trochę uspokoiła,
zaczęła mówić z wielkim bananem na ustach:
- To z pewnością nie jest zwariowane. Dobrze
wiecie, że zajmuje się modelkami i takie tam.
Znalazłam świetnego fotografa, który mówię JEST
BOSKI – te słowa podkreśliła, żeby tata w końcu
zaczął jej słuchać, ale chyba się zawiesił. Emmett
jeszcze resztki jadł, więc te my było kierowane do
mnie. Super. – Zgodził się na współpracę z moją
agencją. Rozmawialiśmy co, kiedy i jak, gdy na
moim biurku zauważył twoje zdjęcie. I wiesz co
powiedział?! Że chce byś była jego główną
modelką!!! A ja się oczywiście zgodziłam. Super
nieprawdaż?!?! Moja kochana córeczka! – teraz
moja rodzicielka mnie ściskała, gdy ja wciąż
siedziałam sparaliżowana. Ja modelką?!?!
- Ale mamo wiesz, że ja nienawidzę tych całych
modelek, to tylko zwykłe szkapy i w ogóle. –
powiedziałam z odrazą w głosie.
- Ale skarbie, ty jesteś idealna, nie za gruba, nie za
chuda i nie będziesz mi tu głupot gadała. –
NIEEE!!!!!
Edward
Po szkole, jak wróciłem, zjadłem obiad, odrobiłem
lekcje i … nudziłem się jak cholera. Nie miałem co
ze sobą zrobić. Na fortepianie nie chciało mi się
grać, w gry też nie, bo samemu to głupio, nic mi
się nie chce oglądać, po prostu NUUUUDA.
Główkowałem tak, gdy pomyślałem, że zadzwonię
do Belli, może coś razem porobimy. Wiem jestem
genialny, może myślę z opóźnieniem, ale i tak
jestem mądry. Chwyciłem komórkę i zacząłem
szukać jej numeru. Wkurzyłem się, bo go nie
znalazłem. A dlaczego go nie znalazłem?! Bo głupi
jej o go nie porosiłem!! Debil ze mnie nie geniusz.
Czasami jestem takim zamulem, ze aż żal dupę
ś
ciska. No i co mam zrobić?? Może Alice go ma??
Pójdę i spytam. Podszedłem i zapukałem w drzwi
raz-nic, drugi raz-też nic. Słyszałem włączoną
muzykę. No cóż do trzech razy szuka. Też nic.
Zdenerwowany chciałem otworzyć drzwi, ale one
były zamknięte. Niech ją szlag!! Rozczarowany
wróciłem do swojego azylu. Oparty o drzwi
myślałem. Tak!! Pójdę do niej pod pretekstem,
ż
eby się wymyślić zemstę na Em’ie. Umyłem
twarz, przebrałem się i użyłem moich nowych
perfum. Za chwilę zacząłem się dusić. Trochę
zbytnio się popsikałem. Co za dużo to nie zdrowo.
Przebiegłem cały dom, żeby trochę zapach znikł i
wyleciałem z domu jak burza, nie uprzedzając
wcale mamy. Zatrzymałem się na chwilę. A co jeśli
będzie się martwiła?? Nieeee, jestem już prawie
dorosły, jak coś to na komórkę zadzwoni. Zresztą
idę do sąsiadów, nie zgubię się.
Ustałem przed drzwiami, wziąłem ostatni głęboki
wdech i zadzwoniłem. Chłopie wyluzuj, gorzej z
tobą. Zaraz wyłoniła mi się sylwetka … Emmett’a.
Jęknąłem z rozczarowania.
- Też się cieszę, że cię widzę brachu! – zawył Em.
– Pewnie przyszedłeś Do Bellusi. – Bellusi?? –
Chodź. Teraz ćwiczy swoje wygibasy. – tu się
zaśmiał. – Jak zrobisz to co musisz to wpadnij do
mojego pokoju. Idź za hałasem. – zaprowadził
mnie przed drzwi, za których słyszałem muzykę.
Otworzyłem je i mnie zamurowało. Bella sexownie
się wyginała do piosenki 4-3-2-1 (zob. dodatki).
Wyglądała świetnie w obcisłym stroju (zob.
dodatki). Zaczęło mnie tam w dole strasznie
uciskać.
- O kurwa. – wymsknęło mi się.
- Słucham??!!
Rozdział 8.
Bella
Tańczyłam sobie do mojej jednej z ulubionych
piosenek, gdy przypadkowo zauważyłam, że ktoś
wszedł do mojej sali. Zdenerwowałam się, bo nie
lubię, gdy ktoś mi w takiej chwili przeszkadza.
Ś
ciszyłam muzykę i odwróciłam się; osobą
obierającą się o drzwi był Edward. Raptem
usłyszałam:
- O kurwa. – Że co proszę?!?! Spojrzałam w dół
jego ciała i zauważyłam, … że ma problem!!
Erotyk, debil, … teraz to się wściekłam.
- Słucham??!! – wściekłam się. Nie wiem czemu,
ale poczułam się jak dziwka pokroju Stanley. – Ty
zasrańcu!! – rzuciłam się na niego i zaczęłam bić
go po twarzy, brzuchu. – Hormonów nie umiesz
upilnować!!!!?? – w tym momencie uderzyłam go
tam. Jego jęki przybrały na sile. Dla mojego ucha,
to był jakiś skowyt.
- Ale ja… ałłłłłł – próbował się tłumaczyć, ale nie
zbyt mu to wychodziło. Nawet nie chciało mi się
go słuchać.
- Wynocha!!!! – krzyknęłam tak głośno jak tylko
mogłam.
Edward
Ja pierdolę niedolę! Jak to kurwa boli!! Moja wina,
ż
e mi stanął??!! Oczywiście, że nie!!! To było
niechcący. Mogła się tak kusząco nie wyginać.
Moje ciało zawładnęło umysłem, który całkowicie
przestał myśleć. Nawet nie dała mi się
wytłumaczyć, z resztą nie mam pojęcia, co bym jej
powiedział. Czołgając się zbliżyłem się do drzwi
pokoju Emmetta. Tak myślę. Chciałem złapać za
klamkę, ale przerwał mi krzyk:
- Wara od mojego pokoju!!! – błagam, nie!!!!!
- Ale Bello… - znów mi nie dała dokończył.
- Dla ciebie Isabello Marie Swan! – sprawnie mnie
wyminęła i zamknęła się w swoim sanktuarium. –
Za chwilę zza sąsiednich drzwi wyłonił się Emm.
- O brachu!! Co to za krzyki?! Moja siostrzyczka
dała ci popalić??!! – zarechotał głośno.
- Błagam cię daj mi lodu!!!!!!!!!!
- Oooł, współczuję, raz mi się oberwało od niej, bo
wiesz .. – chciał mówić dalej, ale tak na niego
spojrzałem, że szybko pobiegł na dół.
Doczołgałem się na środek pokoju Niedźwiedzia.
- Łap! – wbiegł i rzucił mi kostkami lodu. Od razu
przyłożyłem je tam, gdzie były mi bardzo
potrzebne.
- Oooh jak dobrzeeeeee….
- Weź mi nie jęcz, co?!! Gumę żuję!
- W dupę ją sobie wsadź!
- A wiesz, że jak byłem mniejszy to tak chciałem
zrobić?? Już wkładałem ją tam sobie, gdy do
pokoju wbiegła Bella. Zaczęła krzyczeć i płakać.
Gdy rodzice zobaczyli co zacząłem wyrabiać, dali
mi takie kazanie, że nigdy więcej nie chciałem
tego powtórzyć. – Jejuu jakie to interesujące.
Bella
Jak on mnie zdenerwował. Weszłam do swojego
kochanego pokoju. Musiałam wziąć prysznic, więc
od razu udałam się łazienki. Zaczęłam się
rozbierać. gdy doszłam do dolnej części garderoby,
podczas zdejmowania bielizny, zauważyłam
czerwoną plamę. Fuck!!!!!!!!!!!!!!!!!! Głupi,
cholernie irytujący okres!!!! To wszystko przez
niego!!! Zbytnio się wydarłam na Edwarda. W
ogóle zbytnio to wszystko wyolbrzymiam.
Przecież każdemu może się coś takiego zdarzyć.
To, że mu stanął, to powinno być dla mnie
pochlebstwo, że jestem taka seksowna. Ale
oczywiście musiałam coś odwalić, po prostu
jestem
ŻAL. Teraz się ogarnę, uspokoję i pójdę
przeprosić. Jeju, przecież on będzie się na mnie bał
spojrzeć. Jęknęłam wewnętrznie. Szybko wzięłam
prysznic, trochę krwisty, no ale nic na to nie
poradzę. Postanowiłam się posmarować
kwiatowym balsamem. Ponieważ zbliżała się pora
snu, postanowiła założyć piżamę, nie byle jaką.
Może to pomoże mi z Edwardem. Wybrałam
czarną koszulę nocną, nie dziecięcą ani nie zbyt
dużo odkrywającą (zob. dodatki.). Włosy
zostawiłam rozpuszczone, usta pomalowałam
malinową pomadką, by były bardziej kuszące.
Wychodząc z pokoju modliłam się, żeby Edward
był jeszcze u Emmett’a. Zapukałam do jego drzwi.
- Proszę!!!! – usłyszałam przygłupa, czyt. mojego
brata. Powoli i niewinnie weszłam do pokoju.
Spojrzałam na greckiego boga i zauważyłam, że
uciekł do kąta. Emmett widząc to zaczął tarzać się
po podłodze ze śmiechu.
- Chyba chcecie zostać sami, pójdę do łazienki się
odlać, bo z tego śmiechu narobię w gacie.
- Idź. – powiedziałam o dziwo spokojnie. Gdy
zniknął, postanowiłam przerwać ciszę. – Edward,
bo ja…
- Ja nie chciałem, co teraz zrobiłem…?!?! – gadał
jakieś bzdury, ale zbytnio go nie rozumiał, bo ze
zdenerwowania trochę seplenił, znaczy się nie
wyraźnie mówił.
- Cicho! - krzyknęłam , na co Edward się
wzdrygnął. – Chciałam cię przeprosić za moje
wybuchową reakcję. Trochę mnie poniosło, no bo
dostałam okr…
- Ok! Nie kończ! – tu się skrzywił. - Rozumiem, to
i tak nic w porównaniu jaka jest Alice. Ale
naprawdę go masz?? Teraz tak ślicznie wyglądasz.
Alice w takich dniach ubiera się w dres. Jest
wściekła na wszystkich, że raz zamknąłem ją w
garderobie. Całe szczęście nic mi nie zrobiła, bo
była w swoim świecie mody. – teraz zaczęliśmy
rozmawiać na łóżku Emma. Pochylaliśmy się ku
sobie, mieliśmy się już pocałować, gdy Emmett
wyskoczył z łazienki krzycząc:
- BUUUUU!!!! – myślałam, ze go wzrokiem
zabije. – Myślę, że gołąbki już sobie pogruchały,
bo z tego czekania zacząłem się myć, dacie
wiarę??
Edward
Nie mogę!!!! Jak Emmett mógł mi zrobić coś
takiego w takim momencie. No już bym ją
pocałował, a on tu raptem wyskakuje. Normalnie
się załamie, wpadnę w depresję i skończy się,
wszyscy zapomną jaki boski był Edward Cullen.
Już wychodziłem z ich domu, gdy przypomniało
mi się po co tu w ogóle przyszedłem. Dobrze, że
ona mnie odprowadzała do drzwi.
- Bello?? Bo ja tu w ogóle przyszedłem, żebyś mi
pomogła zemścić się na Emm’ie.
- A co on ci zrobił?? – na ustach jej grał
diaboliczny uśmiech.
- Eeee… nie ważne, po prostu pomóż mi się na
nim odegrać. – chwilę na mnie popatrzyła, po
czym ochoczo pokiwała głową.
- Na jutro coś wymyślę.
- Dziękuje. – powiedziałem i dałem je całusa w
policzek. Zaskoczyłem ją tym. – Dobranoc.
- Miłych snów. – odpowiedziała i teraz ona mnie
cmoknęła. Do domu wracałem z uśmiechem na
ustach. Zaraz gdy otworzyłem drzwi do domu,
usłyszałem:
- Edward gdzieś ty był!!!! – Ups.
Rozdział 9.
Edward
- Łazić ci się zachciało?!?! – krzyczała wkurzona
(mówiąc delikatnie) Alice. – Miałeś być u mnie w
pokoju!! Co tak się gapisz?? Marsz do mojej
garderoby!! – patrzyłem na nią jak na idiotkę. No
bo jak miałem inaczej patrzeć, no nie?? - Ile to ja
mam czekać?!!! W tej chwili cię tu nie ma!! Na
górę!! – nie wiedząc o co jej chodzi, podreptałem
po schodach do jaskini lwa.
Bella
Po odprowadzeniu Edwarda do drzwi, poszłam od
razu do łóżka. Na Emmett’a mam już kilka
pomysłów, ale Edward wybierze tę jedną. Jak
dobrze, że po moim przedstawieniu Edward
normalnie ze mną rozmawia. Przed całkowitym
zaśnięciem, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.- wymamrotałam.
- Córeczko, jutro zaczną się przymiarki dla ciebie -
popatrzyłam na nią dziwnie – pamiętasz??
Zgodziłaś się być modelką, nie zrezygnujesz
prawda?! Nie zrobisz mi tego?! – spytała
zdenerwowana mama.
- Spoko mamcia. – stanowczo powinna pić melisę.
Z tą myślą zasnęłam.
Obudził mnie mój kochany przyjaciel czyt. budzik.
Wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki. Jak by
nie było, musiałam się wywalić. Łamagą aż taką to
ja nie jestem, a od czasu do czasu muszę w coś
przyrżnąć. Upadłam na tyłek. Zaraz wstałam z
jękiem, pomasowałam moje półdupki i ruszyłam
dalej. Prysznic mnie orzeźwił. Ubrałam się i
umalowałam (zob. dodatki). Wzięłam swoją torbę
z książkami i pognałam na śniadanie.
Edward
- Jeju! – zajęczałem rano, gdy usłyszałam budzik.
Wczoraj Alice dała mi w kość. Cztery godziny
musiałem robić za jej modela. To było straszne.
Ubierz się, przejdź się, przebierz się, itd. To była
taka męczarnia, że w nocy miałem z tego powodu
koszmary. Jednym zdaniem: nie wyspałem się. Po
umyciu się i innymi głupimi rzeczami pognałem
do kuchni.
- Dzień. – mruknąłem do rodzinki i usiadłem do
stołu.
- Mówi się dzień dobry. – powiedziała
uśmiechnięta Alice mając w buzi jeszcze trochę
jedzenia.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. A tak w ogóle
nie mówi się z pełną buzią, kultura tego
wymagania, no nie mamita?
- Dzień dobry synku. – powiedziała do mnie, po
czym zwróciła się do Alice - Edward ma rację.
Zachowuj się córeczko, nie tak cię wychowaliśmy
z ojcem. - i tu się zaśmiała, a Alice mruknęła coś
pod nosem i zaczęła udawać zagniewaną. Po
ś
niadaniu rzecz jasna pojechałem do szkoły i
czekałem na parkingu na „naszą paczkę”. Alice
oczywiście już była.
Bella
Gdy wjechałam na szkolny parking, zauważyłam
tam Alice i Edwarda. Wysiadłam z samochodu i
szybko do nich podbiegłam.
- Cześć wam! – wykrzyknęłam głupio.
- Hej! – Alice mnie uścisnęła i cmoknęła w polik.
- Cześć. – powiedział Edward i tylko się
uśmiechnął. Już myślałam, że mnie oleje, ale nie
cmoknął mnie jeszcze głośniej od Alice.
Usłyszeliśmy trukanie i zobaczyliśmy, że to
Emmett macha nam zza kierownicy. Idiota.
Edward dla żarów wysłał mu całusa, na co Emmett
specjalnie się zarumienił i odwrócił wzrok.
Zachichotałam z Chochlikiem. Zauważyłam, że to
scenę widziało kilka innych uczniów, w tym
Rosalie – bóstwo Emmetta. Wszyscy dziwnie się
na nich patrzyli. Teraz to ja z Alice byłyśmy
najgłośniejsze. Śmiałyśmy się do rozpuku. Emmett
ma znacznie mniejsze szanse u Rose, jeśli je w
ogóle miał;)
Edward
Nie wiem co mi odwaliło z tym całusem do
Emmetta. Całe szczęście, że głównie z niego się
ś
mieją i wytykają go palcami. Jeju, ale mina Rose
była najlepsza, biedna nie wiedziała czy ja i jej
Książe naprawdę nie jesteśmy pedałkami. Po
beznadziejnych lekcjach z głupimi plastikami,
które na każde pytanie nauczyciela robiły minę
Wtf?, nadszedł czas na upragniony lunch. Ledwo
doczłapałem się do stolika z jedzeniem. Siadając,
Bella uśmiechnęła się do mnie, to przywróciło mi
siły.
- Co się stało, że przed chwilą miałeś taką
niewyraźną minę? – spytała mnie Piękność.
- Ach, po prostu większość dziewczyn w tej szkole
są jak twoja butelka. – W tym momencie
wskazałem na jej puste, plastikowe opakowanie po
napoju. Zaśmiała się i po chwili spytała:
- Ja chyba nie należę do tych osób??
- Oczywiście, że nie!!! – zaprzeczyłem od razu,
ż
eby nie mogła pomyśleć więcej o czymś takim. I
w tej chwili znowu wyszedłem na debila. Ona
chciała się ze mną przekomarzać, poflirtować, a ja
wziąłem wszystko na serio. Jestem bardziej żelowy
niż długopis. Na całe szczęście przyszedł Emmett i
zaczął walić kawałami.
- Do baru przychodzi facet. Za ladą siedzi super
laska, na ścianie menu:
kanapka z serem – 2 zł
kanapka z szynką – 3 zł
obciągnięcie dłonią – 5 zł
Mężczyzna patrzy na seksowną sprzedawczynie i
pyta:
- To ty obciągasz ręką?
- Tak skarbie – mruczy uwodzicielsko laska.
- To umyj dobrze łabska i daj mi kanapkę z serem.
– Gdy skończył ten dowcip, nie zdążyliśmy nawet
się zaśmiać, bo zadzwonił dzwonek na lekcje.
- O kurwa.- Całej naszej szóstce się wymsknęło.
Szybko wstaliśmy od stolików i zaczęliśmy biec
do swoich klas. Biegłem najszybciej jak
potrafiłem, aż tu nagle drobna postać mnie
wyprzedziła.
- Bella?!
- Radzę ci się pospieszyć! Ostatni wykona zadanie
wygranego – krzyknęła i zniknęła za zakrętem.
Ona mnie wyprzedziła!!!! O nie, tak nie będzie.
Przyspieszyłem jak tylko mogłem. Już prawie
byłem przy „mecie”, ale oczywiście coś musiało
się stać. Wypierdoliłem się na jebanej skórce od
banana! Zajebiście!!!! Pozbierałem się i już
normalnie poszedłem do klasy. Przeprosiłem pana
Bannera za spóźnienie i usiadłem w ławce.
Nauczyciel zaczął nawijać, a ja dostałem karteczkę
od Belli:
Dziś u mnie o 17
00
.
Rozdział 10.
Bella
Super, naprawdę jest zajebiście. Co ja gadam, jest
nuda, beznadzieja i w ogóle. Przymiarki – żal. Za
niedługo powinien być Edward, a ja latam w
jakimś gównie, w którym nie wiem gdzie znajduje
się górna część lub tył, ale kto by się tym
przejmował.
- Kochanie to będzie ostatnia suknia. – powiedziała
mama i chwała jej za to. Już się zacieszałam, w
końcu będę miała z tym spokój.
- Więc gdzie ona jest?? – spytałam szybko.
- Chodź na górę. – raz dwa i byłyśmy. Szok. – I
oto ona. Cudowna prawda?? – eeeeeee i co ja mam
powiedzieć??
- Ale to suknia ślubna!!!!!!!! (zob. dodatki)
- Naprawdę?? Nie zauważyłam. – czy moja mama
w tym momencie użyła sarkazmu? Teraz nie wiem
z jakiego powodu mam głupią minę. Ale szybko
się otrząsnęłam.
- Mamo, czy ty wiesz ile ja mam lat?? Mam suknię
ś
lubną prezentować??
- Skarbie tak zostaniesz odpicowana, że będziesz
poważniej wyglądała, zresztą tu nie ma co się
przejmować, no ale już mi ją przymierz.
Nic już nie mówiłam, tylko zaczęłam zdejmować
ubranie. Zaraz jak mama mi pomogła założyć
suknię, zadzwonił dzwonek do drzwi i komórka
mojej rodzicielki.
- Och, to pewnie Charlie. Odbiorę, a ty idź
otworzyć drzwi.
- Mamo, ale ja … - nawet nie zdążyłam
dokończyć, a jej już nie było.
- Oby to nie był Edward, oby to nie był Edward,...
– powtarzałam tak w kółko, schodząc. Zamknęłam
oczy i …
- Ymm, ooo… ja, bo yyy cześć. – A jednak.
Edward
Zamurowało mnie. Bella otworzyła mi drzwi,
mając na sobie suknie ślubną! Czy ja o czymś nie
wiem? Z trudem powiedziałem jej cześć.
Otworzyła oczy, przywitała się ze mną i zaprosiła
do środka. Trochę chyba była zdenerwowana.
- Przeszkadzam w czymś? – oczywiście
zaakcentowałem słowo ‘czymś’.
- Skądże, już skończyłam.
- A można wiedzieć co?? – nie zdążyła mi
odpowiedzieć, bo do pomieszczenia wkroczyła jej
… mama?
- Dzień dobry. – powiedziałem uprzejmie.
- Bardzo dobry. – uśmiechnęła się tak jakby
diabolicznie. Tak, wiem, trochę to głupio brzmi.
- O nie. – powiedziała Bella z przestrachem.
Powinienem się bać??
Bella
- Mamo to Edward. Edward poznaj moją mamę. –
powiedziałam szybko, aby mieć to z głowy i
uciekać.
- Miło mi pa… - Edward oczywiście musi
błyszczeć.
- Super, że już się znacie, ale musimy już iść.
Prawda Edward??
- Przecież nam się nie spieszy. – dziwnie spojrzał
na mnie Edward, szukając potwierdzenia w moich
oczach.
- Skoro wam się nie spieszy to mam propozycję do
Edwarda. – Oj nie podoba mi się to. – Razem z
Bellą świetnie wyglądacie. – Czy ona naprawdę to
powiedziała?? Teraz z pewnością wyglądam jak
pomidor i nie pasuje do Edwarda. – Edward
ś
wietnie byś się prezentował na zdjęciach jako mąż
Belli. – w tym momencie moja szczęka leżała na
podłodze.
~15 minut później~
- To może jeszcze zrobisz nam zdjęcie dla próby??
– spytałam się sarkastycznie. Moja kochana
mamusia miała niestety, podkreślam niestety, mieć
ś
lubny strój dla Edwarda. No oczywiście pasował
na niego idealnie! Cudo! – sarkazm.
- To cudowny pomysł kochanie! – mama od razu
rzuciła się do pokoju po aparat.
- OMG! MAMO TO BYŁ SARKAZM!!!!! ŻART,
NAZWIJ TO JAK CHCESZ, TYLKO DAJ Z
TYM SPOKÓJ!! PLIS! – krzyknęłam, aż Edward
się skrzywił. – Wybacz, musiałam. Szkoda tylko,
ż
e to gówno dało. – Drugie zdanie
wypowiedziałam znacznie ciszej.
- Siema wszystkim! – do domu wbiegł Emmett.
Cudownie, jeszcze jego brakuje, żeby coś
odpierdolił.
- Ooooooo. – jego inteligencja - stanie w bezruchu
z wielkimi oczami i otwartą gębą – blee. – To wy
już? – no i nastąpiło otrząśniecie i jeszcze większa
inteligencja.
- A co gołąbek nie doleciał z zaproszeniem??
Przecież od mojego do twojego pokoju nie jest
daleko. – odpowiedziałam oczywiście z
sarkazmem, którego ten debil nawet nie wyłapał.
Edwardowi oczywiście było do śmiechu.
Wystarczyło moje spojrzenie i od razu zamilkł.
- Oj Belluś nie ładnie używać na swoim mężusiu
tego zabójczego wzroku. – Emmett powiedziawszy
to, pokiwał na mnie palcem na znak przestrogi. O
nie, to co wymyśliłam na zemstę będzie za
łaskawe, pożałuje tego idiota.
Edward
W sumie było zabawnie. Mama Belli jest trochę
dziwna, ale pozytywnie, ma w sobie duuuuużo
energii. Jak się dowiedziałem, że mam z Bellą
pozować to po prostu byłem zszokowany. Ja jako
model, WOW. Ciekawe jaka będzie reakcja Alice ,
pewnie będzie skakać, piszczeć i nawijać jak to
ś
wietnie będę z Bellą wyglądał, bo do siebie
idealnie pasujemy, itp., itd.
- Już jestem!!! – pani Swan, ma pani głos. Po Belli
jeszcze mnie uszy bolą. – O Emmett już jesteś??
- Jak widać mamusiu. Czemu mi nie powiedziałaś,
ż
e oni ten tego? – spytał z wyrzutem.
- A jednak oni ten tego?? – zadumała się, poczym
uśmiechnęła. - To w tej chwili nie ważne, no
kochani ustawiajcie się.
- Jak? – mruknęła Bella.
- Najpierw się przytulcie. Potem…
- Myślałam, że zrobisz jedno zdjęcie, a nie jakąś
sesję zdjęciową.
- Oj Isabella nie marudź. – powiedział Emmett, na
co Bella poczerwieniała na twarzy.
- Będzie bolało. – powiedziała tylko cicho. – Oj
będzie. – diaboliczny uśmiech.
Rozdział 11.
Edward
Bella biegała po pokoju jak jakaś szalona.
- Komórka, nie najpierw ubranie, nie, nie to, to też
nie. – mamrotała pod nosem.
- W czymś Ci pomóc?? – spytałem się.
- Nie, albo tak. Pomóż mi z tym suwakiem w
sukni.
- Ok. – głośno przełknąłem ślinę. Kroczyłem do
niej powoli, żeby opanować drżenie rąk. Ciekawe
czy ma coś po spodem?? Powolutku zacząłem go
rozsuwać. Brak stanika. Postanowiłem, że nie będę
się cackał. Zachowuje się jakbym nagiej kobiety
nie widział na oczy. Przecież widzę tylko nagie
plecy. Ale jakie!! Czułem dreszcze.
- Yhm, już. – musiałem odkaszlnąć.
- Dzięki. – przytrzymując suknię z przodu,
odkręciła się do mnie i posłała słodki uśmiech.
Oczywiście natychmiast go odwzajemniłem. Rzecz
jasna normalny, nie jestem jakimś gejem, żeby
robić słodkie rzeczy.
- Zaraz przyjdę, tylko się przebiorę. – powiedziała.
- Ok, też tak zrobię. – biorąc ubrania poszedłem do
Emmetta.
Bella
OMG!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Edward ma takie delikatne ręce. Wciąż czuje
przyjemne mrowienie na plecach. Musiałam się
szybko otrząsnąć. Kara czeka na Emmetta.
Przebrałam się w obcisłe ciemne rurki i również
obcisłą podkoszulkę. Muszę zrobić na Edwardzie
wrażenie. Gdy weszłam do pokoju, Edwarda
jeszcze nie było. Dziwne, żeby chłopak przebierał
się dłużej od dziewczyny. No chyba, że jest… nie
to niemożliwe. Ale przecież poszedł do
Emmetta… o nie przypomniał mi się głupi sen i
jeszcze ta scenka przed szkołą. Szybko pobiegłam
do pokoju Emmetta, który na całe szczęście był
obok i wtargnęłam bez zapowiedzi. Stanęłam jak
wryta. Edwarda nie widziałam, ale Emmett był w
samym ręczniku.
- Gdzie Edward?? .
- Przebiera się.
- Jeszcze?? – spytałam podejrzliwie i z
przerażenie.
- Tak. – powiedział z irytacją.
- Dlaczego jesteś w samym ręczniku??
- Bo się myłem????
- Gówno prawda!! Ty się nie myjesz
- Żebyś się nie zdziwiła.
W tym momencie w pokoju pojawił Edward. Na
całe szczęście ubrany. Czasami mi naprawdę
odbija.
- Co tak długo??? – spytałam się.
- To przez Emmetta. – wyjaśnił normalnie. Widząc
moją minę, pospieszył z dokładniejszymi
wyjaśnieniami. – To znaczy, bo zanim się ogarnął,
to chciał porozmawiać ze mną o R…… - nie
dokończył, ponieważ mój braciszek zakrył mu usta
swoją łapą.
- Emmett, niby mówiłeś, że się myłeś, ale dla
bezpieczeństwa Edwarda, zdejmij swoją rączkę,
ok?? – powiedziałam przesłodzonym tonem.
- Może później, jak stąd wyjdziesz. –
odpowiedział nie zrażony. Ja mu wyjdę!
Podbiegłam do niego i z całej swojej siły,
popchnęłam go. Edward niestety też trochę
oberwał w sensie tym, że upadając chwycił za
ręcznik Emmetta.
- AAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!
Edward
To działo się tak szybko. Bella biegnąca do
Emmetta. Ja i on przewracający się. Ja
zdesperowany. Ja chwytający ręcznik Emmetta.
Nagi Emmett. Krzyk Belli.
Leżałem sparaliżowany. Bella w momencie
wybiegła z pokoju krzycząc „pomocy”.
- Cudownie! – wyraził swoje zdanie Emmett. -
Czyja to wina, no oczywiście moja. Z pewnością
będę miał pogadankę, jakiś zakaz, albo jeszcze coś
innego. – mamrotał pod nosem. Sam nie
wiedziałem co mam zrobić.
- Ten, no.., może ja już pójdę. – powiedziałem i
wyszedłem z jego pokoju szukać Belli. Znalazłem
ją w salonie. Mama ją uspokajała.
- Już spokojnie, szybko o tym zapomnisz. –
kołysała ją w ramionach. A już myślałem, że moja
rodzina jest dziwna. Po tych słowach, Bella mnie
zauważyła.
- Pójdę do pokoju. – powiedziała do mamy i
złapała mnie za rękę. Od razu poczułem przyjemny
dreszcz. Gdy weszliśmy do jej pokoju od razu
zaczęła się tłumaczyć.
- Wybacz, że tak zareagowałam, ale mam uraz z
przeszłości. – widząc moją minę od razu
powiedziała. – Raczej się nie dowiesz dlaczego.
- Ok. Więc jak z naszą zemstą?? – spytałem.
- Chwila. – sięgnęła po komórkę i usiadła na łóżku.
Wskazała ręką, żebym do niej dołączył. Wybrała
jakiś numer i wzięła na głośnomówiący.
- Słucham?? – usłyszałem przesłodzony, męski
głos. Spojrzałem pytająco na Bellę. Ona tylko się
uśmiechnęła i wzruszyła ramionami.
- Hej Jacob. Dzwoni Bella, nie wiem czy
pamiętasz, ale jestem siostrą Emmetta.
- Tego dużego słodziaka?? – spytał bardzo
ożywiony. W tym momencie oczy wyszły mi na
wierzch.
- Tak, tego. Wiesz, on tęskni za tobą. Nocami
jęczy twoje imię przez sen. Miło by było, gdybyś
go odwiedził.
- Z przyjemnością!! –krzyknął podekscytowany.
Bella zaczęła podawać mu adres, a ja byłem w
szoku.
- Pa. – usłyszałem końcówkę rozmowy. Bella się
do mnie szczerzyła.
- Chyba się czegoś domyślasz. – pokiwałem
głową. – Kiedyś Jacob podkochiwał się w Emie,
no ale on nie był nim zainteresowany. Były małe
kłopoty, bo Emmett nie mógł się od niego
odczepić. Z dziewczynami nie najlepiej mu w tedy
szło. Teraz ten idiota zapłaci za wszystko. Jacob
zrobi mu niespodziankę w szkole.
- Wow, z tobą lepiej nie zadzierać.
Bella
Jeju, moje oczy cierpiały, widząc takiego
Emmetta. Przeszłość mnie dręczy. Edward był
zszokowany, tym co się działo i będzie się dziać z
Emmettem, gdy Jacob przywita do Forks.
- Cholera, ja już spadam, bo w domu będzie nie
przyjemnie. – powiedział Edward, patrząc na
zegarek.
- Odprowadzę cię. – i znowu dzisiejszego wieczora
złapałam go za rękę.
- Czy trochę nie przesadzamy z Emmettem?? –
spytał, stojąc przy drzwiach.
-Skądże. – odparłam. - On wcale bezbronny nie
jest.
- Skoro mówisz. – tu się bosko uśmiechnął. -
Dobranoc. – nachyliłam się w jego stronę, żeby
dać całusa w policzek, ale w ostatnim momencie
zmieniłam kierunek, natrafiając na jego cudowne
wargi. Na chwilę był zdezorientowany, ale równie
szybko zaczął mi odpowiadać na pocałunek.
- Hmm. – usłyszałam chrząknięcie za plecami.
Tata?!?!
Rozdział 12.
Edward
- Dzie.. Dobry wieczór. – z przerażenia zaplątał mi
się język.
- Dobry wieczór.
- Hej tato. – powiedziała spokojnie Bella.
- Hej córeczko. Przedstawisz mnie swojemu
koledze?
- Jasne. – odpowiedziała.
- Tato to Edward – nasz sąsiad. Edward to mój tata
– Charlie. – Charlie Swan poniósł swoją rękę na
przywitanie.
- Cześć. – cześć? W ogóle co on tak się szczerzy?
- No skoro już się zapoznaliście, to ja odprowadzę
Edwarda. – w tym momencie zostałem wypchnięty
za drzwi przez Bellę.
- Dobranoc.
Bella
- No, ja też już pójdę spać. Dobranoc. –
powiedziałam i już miałam iść do pokoju, gdy
usłyszałam tatę.
- Lubisz tego chłopaka?
- Edwarda.- warknęłam zirytowana. Przecież on
ma imię, no nie?.
- Okej, lubisz go. – tata znacząco się uśmiechnął i
poszedł do kuchni. Odrazy usłyszałam otwieranie
lodówki. Jak tu z nim wytrzymać?
Następnego dnia
- Bello! Wstawaj! Bo spóźnisz się do szkoły! –
ktoś krzyczał.
- Cholera! – ten ktoś to moja mama. Zaspałam,
chyba po raz pierwszy. Czym prędzej
wygrzebałam się z łóżka i podreptałam do łazienki.
Po 30 minutach pędziłam do szkoły swoją furą.
Trochę długo się stroiłam. Wychodząc z
samochodu, jednocześnie zadzwonił dzwonek i
wjechał z piskiem opon samochód. Odwróciłam
się i zobaczyłam Edwarda.
Edward
Dziś się nie wyspałem, bo przez większość nocy
myślałem o pocałunku z Bellą. Efektem stało się
moje spóźnienie. Na bank był już dzwonek.
Zmierzając do wejścia szkoły, trafiłem na … Bellę.
- Hej. – bardzo cicho powiedziała.
- Cześć. Ślicznie wyglądasz. – powiedziałem i
cmoknąłem ją lekko w usta. Stała zszokowana. Nie
dziwię się jej, bo też jestem zaskoczony swoim
spontanicznym pocałunkiem. Odchrząknąłem. –
Idziemy? Jesteśmy spóźnieni.
- Co? A tak, chodźmy.
Lekcje dłużyły mi się na złość. Nie mogłem
doczekać się lunchu. Śniadania nie zdążyłem zjeść
i teraz, że tak to ujmę jeździ mi w brzuchu.
Czekam, czekam, czekam i…
Dryń, dryń.
- Yeah! – wykrzyknąłem podskakując. Oczywiście
wszyscy popatrzyli się na mnie jak na idiotę. – No
co? Głodny jestem. – i już mnie nie było.
Bella
Na całe szczęście nie dostałam żadnej kary albo
coś podobnego za spóźnienie. Nie mogłam się
doczekać lunchu, w końcu zobaczę Edwarda.
Kiedy zadzwonił upragniony dzwonek, wybiegłam
w podskokach z klasy. Wzięłam dwa kawałki
pizzy i colę i udałam się do „naszego” stolika. Był
tylko Jasper.
- Hej. – przywitałam się i od razu zaczęłam jeść.
- Cześć. Widzę, że jesteś bardzo głodna. –
zachichotał. – Pobrudziłaś się. – powiedział i
wytarł mi kciukiem policzek.
- Yhm. - ktoś odchrząknął. Odwróciłam głowę i
zobaczyłam Edwarda i Rosalie.
- Czy my wam nie przeszkadzamy? – spytała Rose
z niewinną miną.
- Nie. – równo odpowiedzieliśmy. Edward tak
jakoś się dziwnie na mnie patrzył. Może nadal
jestem brudna?
- Jasper, hm. – poruszyłam znacząco brwiami.
- Co? – spojrzał na mnie nie wiedząc o co chodzi.
Od razu przewróciłam oczami.
- Już? – spytałam.
- Co już? – Jeju, ale ten człowiek mnie irytuje.
Nachyliłam się do niego nad stołem i
wywarczałam:
- Czysta jestem?
- Aaaaaa, noooo.
- Co tam sobie szepczecie? – ni stąd ni z owąd
wyrósł obok nas Emmett z Alice.
- Nic. – odpowiedziałam i już sięgałam po moją
pizzę, gdy zobaczyłam, że jej nie ma.
- Gdzie… - przerwałam, bo zobaczyłam, Emmett,
za przeproszeniem, wpierdala mój kawałek pizzy.
- Smaczna? – spytałam zła.
- I to jak. – powiedział.
- Zauważyłeś może, że to mój kawałek pizzy?
- No tak, ale byłaś tak zajęta Jasperem, że uznałem
iż nie jesteś głodna. – bardzo inteligentnie
zakończył swój wywód.
- Wcale nie byłam zajęta Jasperem. –
zaprotestowałam. – I jestem bardzo głodna.
- Chcesz? – spytał, dając mi nadgryziony kawałek.
Reszta się zaśmiała.
- Nie dzięki. – mruknęłam.
- Może chcesz kawałek mojej pizzy? – spytał
Edward.
Edward
Na początku byłem na nią zły. Najpierw mnie
całuje, a potem flirtuje z Jasperkiem. Bleeee. No
dobra, to ja ją całowałem, a z Jasperem to nie do
końca był flirt. Ale jak zobaczyłem jej smutną
minkę, bo brat zjadł jej pizzę, to nie mogłem tak
tego zostawić. Zaproponowałem jej swój kawałek.
Całe szczęście, że wziąłem ich więcej. Jakoś się
najem.
- Dzięki. – powiedziała Bella uśmiechając się do
mnie.
- Oh, jakie to słodkie. –zagruchała Alice. Ehh, ona
to wszystko umie obrzydzić. – Emmett, mówiłeś
mi, że Bella też się dziś do szkoły spóźniła jak mój
kochany braciszek. – jak tak dalej pójdzie to
porzygam się. Kochany? Serio? - Dziwnie to
podejrzane, co nie? Ciekawe co oni takiego robili
wczoraj wieczorem?
- Całowali się. – powiedział Emmett z uśmiechem,
na co Jasper i Rosalie zagwizdali.
- A ty skąd wiesz? – spytała zdenerwowana Bella.
- Więc potwierdzasz? – spytała Rose. Bella w
momencie się zarumieniła.
- Dajcie spokój Belli. To już całować się nie
można? – musiałem stanąć w obronie. W końcu o
mnie też chodziło.
- Oh, rycerz się odezwał. – powiedział Jasper, na
co wszyscy się zaśmiali. No oprócz mnie i Belli,
rzecz jasna. Już miałem mu coś powiedzieć, ale
zadzwonił dzwonek i gucio. Jeszcze się kiedyś
doigra. Miałem teraz z Bellą biologię, więc razem
udaliśmy się do klasy.
Po lekcjach
- Bello! Poczekaj! – darłem ryja na cały parking
szkolny. W końcu Bella mnie zauważyła i się
zatrzymała. Podbiegłem do niej.
- Tak? – spytała. Odetchnąłem głęboko i
powiedziałem:
- Czyposzłabyśzemnąjutronakolację?
Rozdział 13.
Bella
- Co? – spytałam zdezorientowana.
- Czy poszłabyś ze mną jutro na kolację? – oczy
miałam szeroko otwarte, a moja szczeka leżała
pomiędzy moimi nogami. On chce się z tobą
umówić idiotko! Powiedz coś! Od razu się
otrząsnęłam.
- Jasne. – wydukałam. Jednak jeszcze nie doszłam
do siebie.
- To super. – na jego twarzy zauważyłam ulgę. Za
chwilę się uśmiechnął. – Jutro w szkole dam ci
znać gdzie i o której, ok.?
- Okej. No to pa.
- Pa. – powiedział i nachylił się nade mną. Serce
od razu zaczęło mi mocno walić. Już czekałam na
pocałunek, gdy poczułam muśnięcie na policzku.
Nie powiem, trochę się rozczarowałam, no dobra
bardzo.
Usłyszałam jak Edward, idąc do swojego
samochodu, powiedział pod nosem tchórz. Mam
nadzieję, że mówił o sobie. Postanowiłam dłużej
nie stać jak słup soli i ruszyłam do mojego autka.
Gdy dojechałam do domu, akurat zadzwoniła moja
komórka. Uśmiechnęłam się widząc kto dzwoni.
- Hej Jacob.
- Hej Bells. Dzwonię, aby powiedzieć, że jutro
będę w Forks.
- To super. Wiesz dobrze by było, gdybyś pokazał
się Emmettowi już w szkole. Z pewnością będzie
weselszy, no wiesz zacznie się weekend i będzie
miał na ciebie czas. – powiedziawszy to
uśmiechnęłam się chytrze. – Oczywiście nocować
będziesz u nas.
- Okej. Dzięki. To do jutra.
- Pa. – powiedziałam i się rozłączyłam. Już nie
mogę się doczekać jutra i to z dwóch powodów –
odegranie się na moim durnowatym bracie i randka
z boskim Edwardem.
Edward
Rano nie miałem jakiś oporów przed
pocałowaniem Belli, ale teraz nie wiadomo
dlaczego stchórzyłem. Ja naprawdę jestem dziwny.
Gdy wszedłem do domu, od razu poczułem na
sobie coś. Te coś to nie kto inny, jak moja
cuuudowna siostrzyczka. – żeby nie było, to był
sarkazm.
- I co umówiłeś się z nią? Widziałam jak
rozmawialiście na parkingu. Na pewno się
umówiłeś! Prawda?! – nie ma to jak skacząca
Alice.
- Bez obrazy, ale to nie twoja sprawa. – mówiąc to,
starałem się ją delikatnie odepchnąć.
- Jak nie moja, jak moja, w końcu jesteś moim
bratem! Więc jak? – ona nadal swoje. Żeby się ode
mnie odczepiła, postanowiłem jej odpowiedzieć.
- Tak, umówiłem się. Zadowolona?
- Bardzo! – myślałem, że jak jej powiem to się
uspokoi. Nie ma co marzyć, zaczęła jeszcze wyżej
podskakiwać i klaskać w dłonie. Najwyraźniej jej
dobrze nie znam.
- Co się stało Alice? – no nie, mamy tu jeszcze
brakowało.
- Edward umówił się z Bellą! Mieszka obok nas i
pasuje do Edwarda idealnie. Będą cudowną parą. –
papla.
- No Edward, już nie mogę się doczekać jej
poznać. Jaka jest? – wiadomo w kogo poszła Alice.
- Normalna, w przeciwieństwie do was. – no może
nie do końca, ale cii. Spotkałem się oczywiście z
oburzeniem.
- No wiesz co?! – wyczucie mamy i Alice.
- Nie wiem i idę do pokoju. – powiedziałem.
- Za 15 minut będzie obiad. – powiedziała mama i
zaczęła wypytywać Alice o Bellę. Nie ma spokoju
w tym domu.
Bella
Po obiedzie poszłam do pokoju, żeby odrobić
lekcje. Szybko się z nimi uporałam i zaczęłam się
nudzić. Postanowiłam iść do pokoju Emmetta.
Zapukałam. W końcu trzeba być kulturalnym, no
nie? Nic. Cisza. Delikatnie otworzyłam drzwi i
zobaczyłam, że ten Niedźwiedź w najlepsze sobie
ś
pi. Nici z dokuczania.
Zeszłam na dół do salonu i zobaczyłam rodziców
oglądających telewizję. Był to jakiś program, gdzie
ludzie śpiewali piosenki. Nie bardzo interesujące,
ale usiadłam na fotelu.
- Ten facet próbuje na siłę śpiewać z chrypą, której
nie ma. – powiedziała mama. Zgodziłam się z nią.
Facet jest jakiś dziwny.
- On pomylił programy. Dla idiotów jest godzinę
później. - Nie ma co, mój tata zawsze komentuje.
Nie wiem po co oni to oglądają. Wróciłam do
swojego pokoju.
Pomyślałam, że zadzwonię po Rosalie i Alice.
Najpierw wybrałam numer Rose.
- Cześć. – powiedziałam, gdy odebrała.
- Cześć. U ciebie też nuda zawitała?
- I to jaka. Pomyślałam, ze spotkamy w trójkę, no
wiesz ty, ja i Alice, i pooglądamy jakieś filmy, czy
porobimy jakieś babskie rzeczy.
- Super. – ucieszyła się Rose. – Zadzwonię do
Alice i spotkamy się u ciebie za 15 minut.
- Okej. To do zobaczenia.
- Pa. – gdy się rozłączyłam, wpadłam na genialny
pomysł. Idealny na jutrzejszą wizytę Jacoba.
~15 minut później~
- Wchodźcie. – wpuściłam dziewczyny. - Tylko
proszę bądźcie cicho. Nie możemy obudzić
Emmetta.
- Okej. – powiedziała Rose. - A tak w ogóle fajna
chata.
- Dzięki. – powiedziałam i zaprowadziłam
dziewczyny do swojego pokoju.
- Zanim zaczniemy babskie pogaduszki, musimy
wykonać operację „Różowy Misiek”.
- Dokładniej?- spytała Alice.
- Emmett jeszcze śpi, a sen ma mocny. Jeszcze
wam nie powiedziałam, ale z Edwardem
musieliśmy odegrać się na moim braciszku.
Zadzwoniłam do kumpla geja, którym się w nim
bujał. Jutro zawita w naszej szkole. Wiecie
wcisnęłam kit, że Emmett za nim tęskni i w ogóle.
Teraz przefarbujemy mu włosy na różowy kolor,
ż
eby wyglądał sweet.
- Jeju, z tobą lepiej nie zaczynać. – powiedziała
Alice, na się zaśmiałyśmy.
- A masz różową farbę? – spytała Rosalie.
- Mam na całe szczęście.
- Więc do dzieła.
Poszłyśmy do pokoju Emmetta. Na całe szczęście
nadal spał. Wzięłyśmy ręcznik z łazienki i miskę z
wodą. I zaczęłyśmy operację.
Po jakimś czasie skończyłyśmy. Nie wiem jak do
tego doszło, ale Rosalie siedziała na moim bracie.
Wzięłam się z Alice za sprzątanie. Raptem
usłyszałyśmy jęk.
- Cholera, Emmett się budzi. – powiedziałam i
zobaczyłam jak Emmett odkręca się i przygniata
Rose swoim ciałem. Z Alice chwyciłyśmy miskę i
ręcznik i uciekłyśmy do łazienki Emmetta. W
końcu tu było najbliżej.
- Nie powinnyśmy jej tam zostawiać. –
powiedziała Alice.
- Wiem, ale z pewnością jej się to podoba. –
powiedziałam i obie się cicho zaśmiałyśmy.
Usłyszałam krzyk Emmetta i głos Rose.
- Dzień dobry kochanie. Jak się spało?
Rozdział 14.
Bella
Siedzimy z Alice w łazience już jakieś 15 minut.
Rosalie bardzo dobrze zajęła się Emmettem, nie
ma co, całowanie to najlepszy patent.
- Co robimy? – spytała Alice.
- Nie wiem. – cicho jęknęłam. – Żebyśmy miały
komórkę, to by raczej pomogło.
- Ja mam. – powiedziała Alice.
- Teraz o tym mówisz? – spytałam trochę zła, w
końcu tyle męczenia przeszłam. No wiecie jęki
Emmetta.
- Przecież dopiero teraz mnie o nią spytałaś. –
powiedziała obronnie.
- Dobra, napisz sms do Rose, żeby wyprowadziła
stąd tego przygłupa.
Alice chwilę postukała na klawiaturze i zaraz
można było słyszeć dzwonek komórki Rose.
- Emmett masz ochotę na loda?
Co?!
- Jakiego kochanie? – zamruczał Emmett. A
jednak, mój brat jest zboczony.
- Takiego na patyku. – powiedziała normalnie
Rosalie.
- Aaaa, może być. Tylko pójdę do łazienki się
ogarnąć.
- Nie! – krzyknęłam razem z Rose, za co
oberwałam od Alice.
- Co jest? – spytał jakimś dziwnym głosem
Emmett. Usłyszałam chrząknięcie Rosalie.
- Po prostu pójdziemy do mnie, a wyglądasz
dobrze, więc nie musisz się ogarniać. –
powiedziała słodko, a mnie trochę zemdliło.
Zaczęłam pochylać się nad sedesem, ale ponownie
oberwałam od Alice, która w momencie otworzyła
mi otwór gębowy i psiuknęła czymś miętowym.
Zaczęłam się lekko krztusić. Po raz kolejny
oberwałam od Alice, tym razem w plecy.
- Lepiej? – spytała Alice.
- Lepiej. – odburknęłam.
- Chyba już poszli. Wychodzimy. – powiedziała i
pociągnęła mnie za rękę. Zaprowadziła mnie do
mojego pokoju.
- Wiesz, że sama bym trafiła? – spytałam.
- Możliwe, ale wolałam nie ryzykować szukaniem
cię po domu, gdybyś zaginęła. – odpowiedziała
ironicznie, za co oberwała poduszką. – Ej! – no i
brawo, zaczęłyśmy się bić poduszkami. Widać
naszą dojrzałość.
- Dobra, koniec. – padłyśmy zmęczone i potargane
na moje łóżko.
- Tak w ogóle co zakładasz na randkę z moim
braciszkiem? – spytała. Nie wiem czemu się
zarumieniłam. Na szczęście Alice tego nie
zauważyła, bo i tak byłam czerwona na twarzy po
bitwie na poduszki.
- Nie mam pojęcia, nie wiem gdzie idziemy.
- Pewnie jeszcze sam nie wie. – mruknęła pod
nosem Alice. – Ale to nic. Jutro z Rose będziemy u
ciebie, chwila o której jesteście umówieni?
- Tego też nie wiem, o wszystkim dowiem się
jutro.
Alice westchnęła.
- Nie ważne, ja już wszystko załatwię. Jutro
będziesz mega, super, zajebistą, …….
~ 5 minut później~
- ….. boską, sex bombową Bellą.
- O skończyłaś.
Edward
Co ja bym zrobił bez pieniędzy. Nie wiele. W
końcu znalazłem restaurację, do której zabiorę
Bellę. Faktem jest to, że randka jest jutro i
wypadało by mieć rezerwację, więc przy pomocy
paru banknotów, ją mam! Inaczej byłaby kicha.
Było już późno, więc postanowiłem wziąć prysznic
i iść spać. Będąc w kabinie usłyszałem jakiś szmer.
Postanowiłem to zignorować.
- Tu jesteś!
- Aaaaa! Alice, co tu kurwa robisz?! Nie widzisz,
ż
e biorę prysznic?! – zacząłem się wydzierać.
- No widzę. – gdy to powiedziała, szybko
przypomniało mi się, że nadal jestem nagi i
chwyciłem ręcznik, zakrywając mojego
przyjaciela.
- Bądź tak miła i stąd wyjdź! – warknąłem. Ona
tylko przewróciła oczami i posłusznie wyszła. Co
jej w ogóle odwaliło? Założyłem swoje bokserki i
poszedłem do pokoju, gdzie zastałem Alice.
- Co takiego chciałaś, że musiałaś wejść do
łazienki, gdy brałem prysznic?
- Chciałam się spytać, gdzie zabierasz jutro Bellę?
W ogóle o co robisz takie halo? Przecież już
widziałam cię nagiego.
- Tak, jak miałem jeszcze smoczka w buzi. –
powiedziałem zirytowany. Przecież wtedy mój
przyjaciel był mały i to się nie liczyło. Co nie?
- Więc odpowiesz mi na pytanie? – najwidoczniej
nie tylko ja się zirytowałem. Tylko, że ja miałem
powody.
- Do restauracji.
- Wow, co ty nie powiesz. Dokładniej?
- Do Belli Italii. – wziąłem ją głównie ze względu
na nazwę.
- Tej w Seattle? – spytała, na co ja pokiwałem
głową. – Tam podobno jest super, no wiesz dobre
jedzenie, kli… - nie dałem jej dokończyć, tylko
wyprowadziłem ją z pokoju. Z pewnością zaczęła
by mi mówić recenzję tego miejsca. Wolę iść spać.
Następnego dnia (w szkole)
Wjechałem na parking. Od razy wyszedłem z
samochodu i poszedłem szukać Belli. Nie zajęło
mi dużo czasu. Stała przy wejściu do szkoły.
- Cześć. – powiedziałem i cmoknąłem ją w
policzek. Prawdziwy pocałunek zostawię na
wieczór.
- Hej. – zauważyłem, że jest jakoś
podekscytowana.
- Jacob ma dzisiaj do szkoły przyjechać. –
powiedziała uśmiechnięta.
- To już dziś? W ogóle o tym zapomniałem. – nie
ma co się dziwić, skoro myślałem tylko o Belli.
Już miałem jej powiedzieć o której dziś po nią
podjadę, gdy zadzwoniła jej komórka.
- Cześć. – powiedziała. Chwilę coś tam szumiało w
komórce i znowu odezwała się Bella. - Jasne.
Mama jest w domu i o twoim przyjeździe wie.
Więc śmiało wchodź i się odśwież. – domyśliłem
się, że rozmawia z Jacobem.– Więc będziesz na
lunchu, to super, do zobaczenia.
- Więc przedstawienie z Jacobem zacznie się na
lunchu? Dobrze zrozumiałem? – spytałem
- Dokładnie. Lepiej chodźmy już do klas. –
zgodziłem się i ruszyliśmy w odpowiednim
kierunku, każdy w inną stronę.
Bella
W końcu nadeszła pora lunchu. Już nie mogę się
doczekać miny Emmetta na widok Jacoba. Szkoda,
ż
e nie zobaczyłam jej, jak zauważył swój nowy
kolor włosów. Dziś będzie się działo. Oj będzie.
Na stołówkę szłam z Jasper i jego też
wtajemniczyłam w dzisiejsze wydarzenie.
- Rada na przyszłość: nie zadzierać z Bellą Swan. –
powiedział i zachichotał Jazz.
Szybko wzięliśmy jedzenie i udaliśmy się do
stolika. Byli prawie wszyscy. Nie było tylko
dzisiejszej atrakcji.
Gdy usiadłam od razu powiedziałam z uśmiechem:
- To już zaraz się zacznie.
- Ty chyba tylko tym żyjesz. – powiedziała Alice.
- Nie tylko. – powiedziawszy to mrugnęłam do niej
porozumiewawczo. Oczywiście chodziło mi o
Edwarda.
Chłopacy spojrzeli na mnie pytająco. Nie
musiałam odpowiadać, bo usłyszeliśmy krzyk
Emmetta.
Zemsta jest słodka.
Rozdział 15.
Edward
Emmett wbiegł do stołówki. Szybko odszukał
wzrokiem nasz stolik i podbiegł do nas. Był cały
czerwony i …. przerażony.
Tak w ogóle to miał czapkę na głowie, nie wiem
po co. Na dworze nie jest aż tak zimno i nie pada
deszcz, a ważnym szczegółem jest do, że znajduje
się on w szkole. Nie wiem czy go kiedykolwiek
zrozumiem.
Emmett zaczął gestykulować rękami. Usiłował coś
powiedzieć, ale nie bardzo mu to wychodziło.
Zaraz za nim pojawił się ciemnowłosy chłopak.
Prawdopodobnie Jacob.
Gdy Emmett go zauważył zaczął łapać powietrze
jakby miał zaraz urodzić. Mówię serio.
Bella
Nie mogłam z reakcji Emmetta. Zastanawiam się
nawet czy on przypadkiem nie jest w ciąży. Tak
dziwnie sapał.
Postanowiłam przywitać się z Jacobem i
przedstawić go reszcie.
- Cześć Jacob! Co za niespodzianka! –
wykrzyknęłam i podbiegłam do niego.
Oczywiście wszyscy w stołówce przypatrywali się
nam.
- Cześć Bella. – tradycyjnie cmoknęliśmy się w
policzek. – Jeszcze bardziej wypiękniałaś. –
zaśmiałam się.
Kiedyś, gdyby nie był gejem, to zarywałabym do
niego. Jest nawet przystojny. No, ale teraz mam
Edwarda. No może nie do końca.
- Dzięki. A ty ściąłeś włosy. – zauważyłam.
- Przeszkadzały mi. – teraz to on się zaśmiał.
- Przedstawię cię przyjaciołom. – zaprowadziłam
go do stolika.
- To Alice, Jasper, Rosalie i Edward. – mówiąc,
wskazywałam na każdego ręką. – A to Jacob.
- Cześć. – wszyscy powiedzieli chórem.
- Emmett, dołączysz do nas? – spytałam i zaraz
przybliżyłam się do niego, „niechcący” zwalając
jego czapkę.
- Oooo. – udałam zdziwienie. – Różowy, serio?
Zauważyłam, że wszyscy w stołówce patrzą z
rozbawieniem na mojego słodkiego braciszka. Ale
nikt nie odważył się powiedzieć jakiegokolwiek
komentarza.
Edward
Podejrzany był dla mnie ten Jacob. Na geja to on
dla mnie wygląda i w ogóle nie zachowuje się jak
gej. Za dużo patrzy się na Bellę, a nie na Emmetta.
Mówiąc o Emmecie, siedzi teraz skulony
pomiędzy mną a Jasperem. Chyba uznał nas za
ochroniarzy. Ten jego kolorek na włosach jest
dosłownie powalający. Z pewnością to sprawka
Belli.
- Jak długo zamierzasz zostać? – spytała Bella z
uśmiechem skierowanym do tego „gejka”.
- Zostaje na weekend. – powiedział wpatrzony w
Bellę.
On na bank nie jest homo!
- Więc możesz zostać u nas na ten czas.
Gdy Bella to powiedziała to Emmett pisnął.
Czy on na serio niczego nie zauważa?
Myślę, że nie tylko ja zorientowałem się co do tego
Jacoba. Ślepymi osobami są tylko Bella z
Emmettem. Teraz widzę podobieństwo bliźniacze.
- Jasne, dzięki. – powiedział z tym obrzydliwym
uśmiechem.
W końcu muszę wkroczyć do akcji. Niech wie, że
Bella jest moja.
- Bello, jeśli chodzi o naszą dzisiejszą randkę, to
wpadnę do ciebie o osiemnastej. – powiedziałem i
uśmiechnąłem się do niej seksownie.
Ona słodko się zarumieniła i kiwnęła głową.
Temu dupkowi zrzedła mina.
I co, podskoczysz?
Bella
Kończył się lunch, więc Jacob pojechał do domu.
Cud, że dyro się nie zjawił i go nie przepędził
Szłam z Edwardem na biologię. Był jakoś dziwnie
milczący.
- Coś się stało? – spytałam.
- Czy Jacob jest naprawdę gejem? – spytał po
chwili.
- A co? Podoba ci się? – zażartowałam.
On jednak się nie zaśmiał. Miał poważny wyraz
twarzy.
- Nie. – powiedziawszy to, już więcej się do mnie
nie odezwał.
Lekcje szybko się skończyły. Jechałam teraz do
domu.
Emmettowi oczywiście się przypomniało, że
czegoś nie kupił i natychmiast musi po to jechać
do sklepu. Ciekawe czy ten tchórz chociaż na
kolację wróci.
Od razu jak weszłam do domu, spotkałam Jacoba.
Był poważny.
On też?!
- Możemy porozmawiać? – spytał.
Lekko przestraszona kiwnęłam głową.
Zaprowadziłam go to mojego pokoju.
- Więc…?
- Chce ci powiedzieć, że… - wziął głęboki oddech
- janiejestemgejem.
CO?!
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że nie jesteś gejem?
– spytałam dla upewnienia.
Przytaknął głową, a ja po prostu siedziałam
oszołomiona.
- Ale…, przecież… - nic mi się nie zgadzało.
A te jego zaloty do Emmetta?
- Zaraz ci wszystko wytłumaczę.
- No myślę.
- Ja nigdy nie byłem gejem. Te moje podwalanie
się do Emmetta było przegranym zakładem.
- Więc po co tu przyjechałeś? Dlaczego nie
powiedziałeś mi prawdy?
- No cóż, domyśliłem się, że z jakiegoś powodu
chcesz odegrać się na bracie, więc postanowiłem,
ż
e ci pomogę. A dlaczego nie powiedziałem ci
prawdy to sam nie wiem. – na chwilę zamilkł. –
Skoro już mam ci powiedzieć prawdę, to do końca
będę szczery. Zakochałem się w tobie.
Zamurowało mnie.
- Tylko, że ja….
- Nie martw się. Przecież nie będę cię zmuszał,
ż
ebyś wyznawała mi miłość. – zaśmiał się ponuro.
– Jeśli chodzi o Emmetta, to zostanę do niedzieli i
mu podokuczam. Tak w ogóle to ktoś tu ma
randkę, prawda? Nie powinnaś się przygotować do
niej?
Kompletnie zapomniałam o randce, ale nie ma co
się dziwić, po tym co przed chwilą usłyszałam.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
To pewnie dziewczyny.
Rozdział 16.
Edward
Stałem przed drzwiami domu Belli.
Spojrzałem na zegarek w komórce.
17:59
Jeszcze chwila.
18:00
Ledwie co wcisnąłem dzwonek do drzwi, a one się
otworzyły.
Szybko się uśmiechnąłem.
Czyżby Bella też nie mogła się doczekać naszej
randki?
Raczej nie, bo w drzwiach ukazała się Alice.
Uśmiech od razu zszedł mi z twarzy.
- Ty? – mruknąłem rozczarowany.
- Ja. – odpowiedziała skwaszona.
Chyba ją uraziłem.
Zaraz za Alice pojawiła się Rosalie.
- Jaki punktualny. – powiedziała tylko i zawołała
Bellę.
Jak to w filmach, moja randka pojawia się na
szczycie schodów i zapiera mi dech w piersiach.
Wyglądała po prostu bosko (zob. dodatki).
- Wow. – udało mi się tylko wydusić. To i tak
dużo.
Bella
Domyślam się, że w takiej odsłonie podobam się
Edwardowi. Przez chwilę bałam się, że się udusi.
Ale gdy wydusił „wow” trochę się uspokoiłam.
- Wychodzimy? – spytałam.
Edward tylko pokiwał głową. Oczywiście
przepuścił mnie w drzwiach i zaprowadził do
swojego auta.
- Daleko miałeś. – stwierdziłam z rozbawieniem.
Musiał tylko kawałek przejechać samochodem.
- Rzeczywiście. - powiedział i się roześmiał.
Chyba się już otrząsnął.
Gdy zasiadł na miejscu kierowcy, odwrócił głowę
w moją stronę.
- Tak w ogóle wyglądasz cudownie. – powiedział
na jednym wdechu.
Yeah!
- Dziękuje. – powiedziałam i się nie zarumieniłam.
Dacie wiarę?!
Edward jechał nawet szybko. Wie co lubię.
Zatrzymał się pod restauracją „Bella Italia”.
Widząc tę nazwę, uśmiechnęłam się.
Otworzył mi drzwi i zaprowadził do wejścia. Zaraz
przed nami pojawił się jakiś naburmuszony facet.
- Nazwisko? – spytał
- Cullen. – powiedział Edward.
- Zapraszam do stolika. – tym razem jego głos
brzmiał weselej.
Zauważyłam, że Edward „dyskretnie” dał facetowi
jakiś banknot.
- No, no. – powiedziałam pod nosem.
Edward tylko puścił mi oczko. Oczywiście
musiałam powstrzymać jęk, bo w tym momencie
wyglądał cholernie seksownie.
Edward
No cóż, byłem mało dyskretny, po prostu się
jeszcze nie wprawiłem.
Teraz przeglądałem z Bellą menu.
- Jeju, ile tu pyszności, nie wiem co zamówić. –
powiedziała.
Nie dziwiłem się jej, sam nie wiedziałem co
wybrać do jedzenia.
- Chyba wezmę ravioli z grzybami. –
powiedzieliśmy jednocześnie. Od razu na twarzy
miałem banana. To przeznaczenie działa.
Nie zwlekając, machnąłem ręką na kelnera..
Gdy już miałem się spytać Belli co chce do picia,
to pisnęła. Zaskoczony spojrzałem na nią.
- Przecież ja miałam coś dla ciebie wymyślić.
Zdziwiony, nie odezwałem się. Nie miałem pojęcia
o co chodzi.
- Kto pierwszy dobiegnie do klasy. – powiedziała
ze zwycięskim uśmiechem.
Zrobiłem facepalm. No przecież, kto przewrócił się
na skórce od banana? JA!! A któżby inny.
- Aaaaaa... – tylko na tyle było mnie stać.
- Już ja coś wymyślę. – powiedziała Bella.
- Tego się właśnie obawiam. – mruknąłem pod
nosem.
~ 20 minut później~
- A jednak! Miałem rację! Ha! I kto tu jest mądry?
JA, oczywiście! – właśnie wykonywałem swój
taniec zwycięstwa. No wiecie, ten ruch rękoma, a
zresztą nie ważne. Ważne, że miałem rację co to
tego pseudo geja.
- I niby to ja jestem nienormalna. Emmett nie wie
co mówi. – Bella mówiła do siebie.
Po zjedzonym deserze, zabrałem Bellę na spacer.
- Już wiem! – wykrzyknęła raptem.
- Co wiesz? – spytałem bardzo ciekawy.
- Będziesz podrywał Emmetta. – powiedziała, na
co natychmiast pożałowałem pytania.
- Niby dlaczego? – spytałem przerażony.
- Takie jest twoje zadanie.
- Takie?? No proszę, każde tylko nie takie. –
błagałem ją, bo myśl, że miałbym podrywać
Emmetta, napawała mnie obrzydzeniem.
- Nie martw się, będziesz to robił w moim domu,
nie w szkole. No bo przecież jeszcze ktoś
pomyślałby, że mam chłopaka geja.
- Chłopaka? – spytałem zaskoczony.
Bella
O.oł. Za bardzo się rozpędziłam.
- Powiedziałam chłopaka?? Wybacz, przejęz… -
nie zdążyłam powiedzieć, bo wargi Edwarda
zaatakowały moje usta.
Przez chwilę stałam zszokowana, ale szybko
oprzytomniałam i zaczęłam odpowiadać na jego
pocałunki.
W końcu mój organizm zaczął się dopominać o
powietrze, więc siłą rzeczy musieliśmy przerwać.
- Jak dla mnie bycie twoim chłopakiem jest czymś
czego pragnę. – powiedział po chwili, patrząc mi
prosto w oczy. Zrobiło się jeszcze goręcej.
- To dobrze. – zdołałam tylko tyle wydusić.
- Tylko dobrze?? – spytał z tym uśmiechem, a mi
zrobiło się tam na dole raptem mokro.
Zamiast mu odpowiedzieć, po prostu go
pocałowałam.
~3 godziny później~
Słyszę jakiś hałas. Otwieram oczy zła, bo ktoś
przeszkadza mi w spaniu i śnieniu o Edwardzie.
Zauważam postać przed sobą, która po chwili
przemówiła.
- Ciiii… to tylko sen.
- Nikt we śnie nie mówi takich rzeczy, debilu. –
warknęłam i uderzyłam go.
Rozdział 17.
Bella
- Ałaaaaaaaa….. to boli. Złaź ze mnie. – ten debil
próbuje mnie z siebie zwalić. Nic z tego.
- Było się wkradać do mojego pokoju, co?? Pytam
się! – warknęłam zła i nadal skakałam po
Emmecie.
- Nie twój interes. – wywarczał.
Pisnęłam oburzona. Nie to, że wkradł się do
mojego pokoju, to w dodatku na mnie warczy.
Zaczęłam ciągnąć go za włosy.
- Nie mój interes?! Po pierwsze jesteś w moim
pokoju, po drugie próbujesz mnie atakować i
jeszcze śmiesz mówić, że to nie mój interes?!?!
- Hmm… - ktoś zaczął chrząkać.
Zła zaczęłam odkręcać głowę.
- Co do… mama! Tata! Chyba was nie
obudziłam?? – widząc ich miny, szybko zmieniłam
zdanie. – Głupie pytanie.
Edward
- Chodzę z Bellą, chodzę z Bellą……… -
ś
piewałem i tańczyłem jednocześnie wchodząc do
domu.
W progu kuchni zauważyłem swojego
stworzyciela.
- Dobry wieczór. – zaśpiewałem.
- Dobry wieczór. – odpowiedział zdziwiony moim
zachowaniem. No cóż, tak już jest, jak się jest
zakochanym.
Zakochanym?!
W momencie mnie sparaliżowało.
- Coś się stało?
- Nieee... – odpowiedziałem trochę nie pewnie.
- Na pewno?? – kiwnąłem głową.
Carlisle tylko wziął szklankę wody i wyszedł.
- Zakochany? – powtórzyłem na głos. –
Zakochany! Zakochany! – zaczęło mi się to coraz
bardziej podobać i z tymi słowami poszedłem do
pokoju.
Bella
- ……. Zrozumiano? – kiwam głową, chociaż nie
wiem o co chodzi. W sumie to rzadko słucham
kazań rodziców. – Teraz do pokoi. – jak sobie
pomyślę, że teraz mam wejść po schodach, to od
razu mi się wszystkiego odechciewa. Tata
naprawdę potrafi uśpić, nawet mama w połowie tej
gadki poszła do sypialni. No ale jak mus to mus. Z
westchnieniem podniosłam swoja dupę. Mój
braciszek jak zwykle idiota, chciał wparować do
mojego sanktuarium. - Każdy do swojego. –
powiedział tata, widząc gdzie zmierza Emmett.
- Debil. – mruknęłam pod nosem.
- Isabello!
- Luz tato. Po co te nerwy?? – dla efektu
podniosłam dłonie do góry. Niepotrzebnie, bo tata
zrobił się czerwony na twarzy.
- Okej, już idę. Branoc. – powiedziałam i już mnie
nie było.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i na wszelki
wypadek postawiłam przy nich krzesło. Gdyby
Emmett znowu próbował się wkraść, to powinnam
go usłyszeć. Mam jednak nadzieję, że tak się nie
stanie i że nie ma podrobionych kluczy. Ciekawe
czego on tak naprawdę ode mnie chciał. Przez
chwilę się nad tym zastanawiałam, aż w końcu się
domyśliłam.
On chce zemsty.
No bo przecież co innego.
Rano
- Kurwa!! – nie zdziwię się, jeśli mnie słychać w
całym domu. A wiecie dlaczego?? A dlatego, że
zaspałam. - Fuck!! – tylko tego mi brakowało –
wąchania podłogi.
Po chwili usłyszałam pukanie do moich drzwi.
- Proszę. – powiedziałam i zaczęłam się podnosić.
W drzwiach ukazał mi się Jacob.
- Co się stało? Masz szczęście, ze rodziców nie
ma, bo prawdopodobnie by ci się oberwało za takie
słownictwo.
- Ja zaspałam do szkoły! – krzyknęłam nadal
zdenerwowana.
- Przecież dzisiaj jest sobota.
- Sobota?? – spytałam zdziwiona
- Tak sobota.
- O.m.g. – powiedziałam powoli.
W tym momencie zaczęła mi dzwonić komórka.
- To ja nie przeszkadzam. – powiedział Jacob i już
go nie było.
Śpisz jeszcze kochanie? Edward
Edward
Przez moje odkrycie, nie mogłem spać. Całą noc
przeleżałem w łóżku myśląc o Belli. Mam
nadzieję, że tego nie zalicza się do nienormalnego
zachowania. No wiecie, nie chciałbym wylądować
w psychiatryku.
Gdy było już po ósmej, postanowiłem się ogarnąć.
Przy wstawaniu z łóżka, raptem poczułem wielką
potrzebę skorzystania z łazienki. Czym prędzej do
niej pobiegłem, nie chcąc mieć mokrych bokserek.
Po 15 minutach wyszedłem, ubrałem się i
zszedłem na dół.
- Dzie… - chciałem się kulturalnie przywitać.
Szkoda tylko, że w kuchni nie ma nikogo. – Jest
ktoś?! – krzyknąłem, Niestety odpowiedziała mi
cisza.
Podszedłem do lodówki, licząc, że ktoś zostawił
dla mnie jakąś karteczkę. Oczywiście niczego nie
było. No bo kto by się interesował Edwardem.
Zły postanowiłem niczego nie jeść i wróciłem do
swojego pokoju. Aby mój nastój się pogorszył,
przypomniałem sobie, że czeka mnie podrywanie
Emmetta. Pomyślałem, że skoro jestem teraz
chłopakiem Belli, to uda mi się ją przekonać do
jakiegoś innego zadania.
Śpisz jeszcze kochanie? Edward
Po napisaniu tego smsa modliłem się, aby
faktycznie nie spała. Po doświadczeniach z Alice,
doszedłem do wniosku, że lepiej nie drażnić
dziewczyn z samego rana.
Nie
śpię, ale tęsknie za Tobą;*
Postanowiłem nie zwlekać i szybko odpisałem.
Ja te
ż kotku, więc jeśli chcesz to jestem u Ciebie
za niecałe 5 minut.
Po chwili moja komórka znowu zabrzęczała.
Czekam;*
O tak. Ja też.
Szybko podbiegłem do lustra.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ten
bałagan na głowie. Przeczesałem włosy dłonią, co
tylko pogorszyło sprawę.
- Chuj z tym. – mruknąłem pod nosem i ruszyłem
do wyjścia.
Idąc w stronę domu Belli, usłyszałem
dochodzącego z niego krzyki. Zaniepokojony,
podbiegłem szybko do drzwi. Już łapałem za
klamkę, gdy poczułem na twarzy uderzenie.
- O kurwa. – powiedziałem i odpłynąłem.
Rozdział 18.
Bella
- Emmett, ty debilu, zobacz co zrobiłeś!! –
wydzierałam się na niego, stojąc w koszuli nocnej
na dworze.- Jak mogłeś zrobić coś takiego
Edwardowi?!
- Przecież to było niechcący, nie walnąłem go tymi
drzwiami specjalnie, skąd mogłem wiedzieć, że
akurat będzie do nas szedł?
- Nie do nas, tylko do mnie. – poprawiłam go. Do
nas. Pff. Prychnęłam w myślach. Kto by do niego
chciał przychodzić.
Po chwili usłyszałam jęk Edwarda. Kompletnie o
nim zapomniałam.
- Skarbie, możesz się podnieść? – spytałam,
klękając przy nim.
Zauważyłam, że się uśmiecha.
- Nie powinieneś się raczej skrzywiać z bólu?
- Nazwałaś mnie skarbem, więc jak tu się nie
uśmiechać?.
No i bum. Zarumieniłam się oczywiście.
Edward
Nazwała mnie skarbem!!!!! Ooh yeah!! Skakałbym
z radości, gdyby nie fakt, że głowa jednak mnie
boli. Nie zdziwię się jeśli będę miał ogromnego
guza. O fuck!! A jak ja będę wyglądał na sesji??
Pani Swan zrobi mi przecież większe kuku.
Bez paniki. Powiedziałem sobie i próbowałem o
tym zapomnieć. Później będę się martwił.
- Zaraz pomogę ci wstać. – Bella próbowała mnie
podnieść, co nie bardzo jej wychodziło. – Emmett!
Ty tak nie stój, tylko pomóż, bo to z twojej winy
Edward teraz leży.
Więc to on mnie tak załatwił. Może wie, że to ja
chciałem się na nim zemścić.
Emmett podszedł do mnie i postawił mnie na nogi.
Od razu zakręciło mi się w głowie.
- Nie dobrze.- wymamrotałem, powstrzymując
odruch wymiotny. Jednak Emmett mocno mi
zasadził tymi drzwiami.
Zaczerpnąłem głęboko powietrze i zrobiło mi się
trochę lepiej.
- Zaprowadź go do kuchni. – rozkazała mu Bella.
Gdy spojrzałem na nią w całej okazjonalności,
zauważyłem, że ma na sobie bardzo seksowną
koszulę nocną (zob. dodatki).
- Bardzo ładnie wyglądasz. – powiedziałem
uśmiechając się szeroko i zapominając o bólu. –
Od razu mi lepiej.
Bella
Trochę mi się zapomniało o fakcie, że jestem tylko
w koszuli nocnej i czymś świecę. Po dostaniu od
Edwarda smsa, że zaraz będzie, spanikowana i nie
przebrana wybiegłam na korytarz, szukając
jakiegoś wsparcia.
Retrospekcja
- I co ja teraz zrobię?! Przecież nie zdążę się
ogarnąć.
Ledwo pojawiłam się na korytarzu, a przede mną
pojawił się krzyczący i piszczący Emmett. Długo
to on tu nie został, bo zaraz gdzieś pobiegł.
Po chwili odkręciłam głowę i najnormalniej w
ś
wiecie wybałuszyłam oczy.
- Jacob?! – spytałam dla upewnienia, no bo jeszcze
nigdy nie widziałam chłopaka w różowych, bardzo
obcisłych slipkach i w dodatku z bitą śmietaną na
klatce piersiowej, a dokładnie na sutkach.
- No co. – wzruszył ramionami. – Wykonuje tylko
swoje zadanie.
Koniec retrospekcji.
Zaraz po tym usłyszałam jakiś grzmot i pobiegłam
do drzwi, gdzie zastałam padniętego Edwarda i
Emmetta, który nie wiedział co robić. No, ale
wracając do teraźniejszości, skoro Edwardowi się
poprawiło, to myślę, że się wstrzymam z
przebieraniem. No dobra, żartuje. Chodziłabym w
tedy cała czerwona i to nie byłoby wcale fajne.
- Do kuchni. – powiedziałam tylko, bo nadal byłam
czerwona na twarzy.
- Ale ty pierwsza wejdziesz. – powiedział Edward
starając się sugestywnie poruszyć brwiami.
Niestety to go już musiało boleć, a ja byłam
bardziej czerwona.
Mam już tego dość, to przez niego tak się tyle
rumienię. No, ale pozostało mi tylko westchnięcie i
wejście do domu.
Czekałam na nich w kuchni, ale niestety się nie
doczekałam, bo usłyszałam krzyk. Pobiegłam do
holu i zobaczyłam nieprzytomnego Edwarda i
Emmetta.
Przekręciłam głowę na bok i zobaczyłam Jacoba.
- To nie moja wina. – starał się bronić.
- Dobrze, że już nie masz na sobie tej bitej
ś
mietany. – stwierdziłam. Taki widok jest odrobinę
mniej szokujący. – Idź się ubrać, co?
- Jesteś pewna, że nie chcesz sobie popatrzeć?? –
zapytał z bananem na twarzy.
- Dzięki, ale już się napatrzyłam. – mruknęłam i
podeszłam do chłopaków. Emmetta zdzieliłam po
twarzy, a nad Edwardem się nachyliłam.
Usłyszałam jęk Emmetta.
Jeden z głowy.
- Edward, obudź się. – powiedziałam i zaczęłam
lekko go szturchać.
Zero reakcji.
Może skarbie zadziała.
- Skarbie mój, obudź się. – wyszeptałam mu do
ucha. Zaraz ujrzałam uśmiech na jego twarzy. –
Jeszcze mógłbyś oczy otworzyć.
- Już otwieram. – powiedział nie przestając się
uśmiechać.
- Bardzo jesteś poobijany??
- Jakoś przeżyję.
- Powinnam ci teraz przyłożyć lód na ten guz.
Usłyszałam prychnięcie Emmetta. On tu jeszcze
jest?!
- Szkoda, tylko, że mnie jakoś przyjemniej nie
obudziłaś, ani się nie zaopiekowałaś. – powiedział
Emmett i naburmuszony poszedł do swojego
pokoju. Dodam, że szedł przy ścianie i co jakiś
czas zerkał, czy aby na pewno Jacob gdzieś tu nie
chodzi.
Edward
Właśnie Bella przyciska do mojego giganta na
głowie torebkę z lodem. Nie powiem, ulga jest.
- Tak w ogóle, to gdzie jest Jacob? – spytałem.
Ostatnim razem widziałem go prawie gołego.
Trochę zdrętwiałem na jego widok, ale reakcja
Emmetta była bardziej okazała. Przerażony
podskoczył i krzyknął. Nie zapominajmy, że w
tym momencie pomagał mi iść, więc się
jebnęliśmy nawzajem głowami. Resztę już znacie.
- Poszedł się ubrać. Żebyś widział go wcześniej,
miał na klacie bitą śmietanę.
- Aha. – powiedziałem i zacząłem to sobie
wyobrażać. Zaraz pokręciłem głową, bo to nie był
najfajniejszy widok. – Myślę, że już wystarczy. –
powiedziałem, a Bella z powątpieniem odłożyła
lód. – Nawet się jeszcze nie przywitaliśmy. –
uśmiechnąłem się seksownie. Przynajmniej mam
nadzieję, że tak było.
Bella usiadła mi na kolanach i pochyliła do
pocałunku.
Ding dong.
- Nie. – jęknąłem razem z Bellą, która się ze mnie
sturlała i poszła otworzyć drzwi.
- Riley?!?! – usłyszałem Bellę, a po chwili
Emmetta:
- Tak!!!
Pobiegłem szybko do drzwi i zobaczyłem jakiegoś
dupka obejmującego Bellę. Zaraz zrobiło mi się
czerwono przed oczami.
- Kim ty kurwa jesteś??!! – wywarczałem.
Rozdział 19.
Edward
- Zadałem ci pytanie. – powiedziałem do tego
kutasa, który się tylko uśmiechał.
- Jestem Riley, były chłopak Belli. – przerwał na
chwilę, po czym kontynuował swoją śmieszną
gadkę. - Chodź chciałbym zmienić w tym jeden
wyraz. – dokończył z tym jebanym, krzywym
uśmiechem. To sprawiło, że jeszcze bardziej mnie
wkurzył.
- Wątpię, że da się coś zmienić. Prawda kochanie?
– zapytałem się Belli, jednocześnie ją odciągając
od tego padalca.
Bella
Nie powiem, byłam zdziwiona, ale od razu
zorientowałam się, że Riley znalazł się tylko z
powodu Emmetta. Idiota myśli, że zepsuje coś
między mną a Edwardem.
Gdy tak byłam wtulona w mojego byłego, do akcji
wkroczył Edward. Jego zazdrość była nawet
słodka.
Edward odciągnął mnie od Riley’ego i mocno
przycisnął do siebie. Nie dałam rady mu
przytaknąć, ponieważ zazdrosny Edward robi się
bardzo silny.
- Skarbie? Dusisz mnie. – wymamrotałam w jego
pachę.
Całe szczęście, że się nie spocił. Nie wiem, czy
wtedy pozostałabym przytomna.
- Ooo… to znaczy ups. – powiedział i rozluźnił
uścisk. Od razu wzięłam głęboki oddech.
- Aż tak śmierdziało? – spytał Riley.
No tak, całkowicie zapomniałam o jego poczuciu
humoru. Przecież ma tak wiele wspólnego z
Emmettem.
A mówiąc o Emmecie, raczył łaskawie przywlec tu
swoją dupę.
- Siema. – powiedział do Riley’ego i przywitał się
z nim „po męsku”. Czytaj: ściskał go jak jakiegoś
pluszaka.
- Siema. – wykrztusił Riley.
- Kogoś chyba przytkało. – powiedział Edward z
tym wywyższającym uśmieszkiem.
Przekręciłam na to oczami i mruknęłam pod
nosem: dzieci. Za co obydwaj spiorunowali mnie
wzrokiem.
Westchnęłam. Wątpię, że się zakumplują.
Edward
Jak Bella mogła nazwać mnie dzieckiem? No
proszę was czy ja wyglądam jak dziecko? No
raczej nie, mam w domu lustro i wiem jak
wyglądam.
No dobra, myślę, że nie czas teraz na pogaduszki z
samym sobą.
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi,
ponieważ Emmett był najbliżej wyjścia, więc to on
je otworzył.
- Siemasz mamuśka! – wykrzyknął z bananem na
twarzy.
Trochę się zdziwiłem, bo zamiast Renee, która
wcale nie musiałaby dzwonić, stała Victoria.
- Jeszcze nie mamuśka dla ciebie. – powiedziała z
małym rozdrażnieniem.
- Dobrze wiemy, że to nieuniknione. –
odpowiedział Emmett z westchnięciem i położył
swoja dłoń na jej ramieniu.
- Nie byłabym tego taka pewna. – powiedziała i
strzepnęła jego dłoń z ramienia, po czym zwróciła
się do Belli. – Słonko, twoja mama miała mi
zostawić pewne projekty. Mówiła ci o nich? –
Emmett na te słowa zrobił obrażoną minę. Pewnie
dlatego, że on tak miło nie został potraktowany.
- Nie wiem, nic mi mama o nich nie mówiła. –
powiedziała Bella.
- A ja wiem o co chodzi!! – wykrzyknął raptem
Emmett.
Wszyscy spojrzeliśmy się na niego zdziwieni.
- Wiesz? – spytała z powątpieniem jego
„teściowa”.
- Wiem. – powtórzył i dumnie wypiął pierś.
Przewróciłem na niego oczami. I kto tu zachowuje
się jak dziecko?
- Zaraz je przyniosę. – gdy to powiedział, to od
razu wybiegł i był z powrotem w 10 sekund.
- Jaki szybki. –mruknęła pod nosem Victoria, po
czym zwróciła się do nas. – Do widzenia.
- Do widzenia. – powiedzieliśmy chórem.
- Jaka ona jest piękna. – rozmarzył się Riley, gdy
Victoria wyszła.
Wszyscy spojrzeliśmy się na niego zaskoczeni.
- Dzięki Riley za pomoc. – wymamrotał Emmett i
sobie po prostu wyszedł.
- O co mu chodziło? – zapytałem trochę głupiejąc.
- Edward, nie domyślasz się? – spytała Bella
uważnie mi się przyglądając.
Postanowiłem wytężyć swoją mózgownice i ….
- Aaaaaa….
Bella
Po tym jak Edward zajarzył o co chodzi, a Riley
dodał komentarz o jego „jajku” na głowie, który
spowalnia jego myślenie, mogłam się w końcu
ubrać.
Gdy ja poszłam się przebierać, to Edward został na
dole z Jacobem i Riley’em. Obawiam się, że gdy
do nich zejdę, to ktoś może być uszkodzony.
Szczerze współczuje Jacobowi, bo to on musi się z
nimi użerać.
Ubrana (zob. dodatki) zeszłam na dół. Uważnie
oglądałam wszystkie rzeczy wokół mnie i z ulgą
stwierdziłam, że są nienaruszone. Długo się nie
nacieszyłam spokojem, bo zaraz usłyszałam
krzyki.
- Chłopaki spokój!!! – wykrzyknął Jacob, gdy ja
wkroczyłam do salonu.
Doznałam szoku, ponieważ byłam przekonana, że
Edward i Riley biją się, a oni co prawda bili, ale
nie siebie tylko telewizor.
- Yyyyyyyy. – na mój „komentarz” chłopacy
odwrócili głowy i popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Dawniej byłaś bardziej rozmowna i wygadana.
- Bardzo zabawne Riley.
Jak mi mógł się podobać ten jego bezczelny
uśmieszek?
- Co wy robicie? – spytałam z „nutą” złości w
głosie.
- Bardzo ładnie wyglądasz. – powiedział Edward z
tym uśmiechem, a ja dosłownie się rozmarzyłam.
- Ej! – po dłuższej chwili się ocknęłam.
- My tylko graliśmy, więc Bella, z łaski swojej,
uspokój się. – powiedział Jacob.
- No dobra. – mruknęłam, bo doszłam do wniosku,
ż
e trochę przesadziłam. – Ale telewizor
moglibyście w spokoju zostawić, on wam nic nie
zrobił.
Chłopacy, nie zdążyli mi nic powiedzieć, bo
usłyszeliśmy trzask drzwiami i zaraz w salonie
pojawił się Emmett.
- Ooo, wrócił pan obrażalski? – Riley i sarkazm,
bez którego nie przeżyje.
- A w pysk chcesz? – zapytał Emmett z tą „groźną”
miną.
- Skarbie, uspokój się. – powiedział Jacob, kładąc
dłoń na jego ramieniu.
Padłam.
Dosłownie padłam na podłogę i zaczęłam się
ś
miać.
~ 10 minut później~
- Już się wyśmiałaś? – spytał Emmett, gdy ja
wycierałam sobie łzy. Riley i Edward jakoś
potrafili uspokoić się, tylko ja tak się tarzałam na
podłodze.
- Myślę, że tak.
- No więc w co gramy?
- Na pewno nie w coś logicznego, bo to by było
zbyt trudne dla Emmetta. – powiedziałam i znowu
się zaczęłam śmiać.
Co się dziś ze mną dzieje?
Po chwili poczułam, że się unoszę.
O oł.
Rozdział 20.
Bella
- Emmett przecież wiesz, że jesteś dla mnie
najważniejszy – w tym czasie kiwnęłam przecząco
głową do Edwarda, żeby wiedział, że wcale tak nie
myślę. Dalej kontynuowałam zwisając z Emmetta.
– Nigdy nie będę mogła odwdzięczyć się rodzicom
za stworzenie ciebie, jesteś dla mnie bohaterem,
nigdy…
- Och, proszę cię, skończ z tymi bzdetami. Na
rzygi mi się zbiera. – przerwał mi ten idiota.
- No wiesz co?! Ja się tak staram, mówię od
serca… - znowu nie dokończyłam, bo przerwał mi
kto? Oczywiście wspaniały braciszek.
- Gdyby tak naprawdę było, to Jacoba wcale by u
nas teraz nie siedział – wywarczał.
- No wiesz co kochanie?! Ranisz mnie –
powiedział Jacob i teatralnie złapał się za serce.
- Koniec z tym. Idziemy pod prysznic. – warknął
Emmett.
Od razu zaprotestowałam.
- Ale jesteśmy rodzeństwem Emmett! Dodam, że
nie jesteś w moim typie.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. – powiedział,
kierując się do schodów.
- No właśnie nie wiem, więc może usiądziemy i
spokojnie porozmawiamy. Napijemy się kawki,
albo jak wolisz piwka. Co ty na to? – spytałam się,
przy okazji próbując się wyrwać z rąk tego
bezmózga.
Na chwilę się zatrzymał.
Tak! Krzyknęłam cicho w myślach. Jednak jest
głupi.
- Poczekaj chwilę, niech pomyślę… Nie!
Tego się nie spodziewałam. On POMYŚLAŁ!
Nie poddając się tak łatwo, zawołałam Edwarda.
Tak w ogóle to gdzie on jest? Powinien być przy
mnie!
- Kochanie!!!
- Zaraz, skończę grę. Ok? – odkrzyknął.
- Co proszę?! – nie wierzę, że jakaś gra jest
ważniejsza ode mnie.
- Żartowałem skarbie. – powiedział, nie wiadomo
skąd pojawiając się. Dodam, że byłam co raz bliżej
łazienki.
- Może byś mi pomógł, co? – warknęłam.
- No wiesz, nie chce się wtrącać między
rodzeństwo. – mówiąc to, unikał mojego wzroku.
O nie! Nie ze mną te gierki!
- Co?! A zerwać z tobą?! – zagroziłam, po czym
dodałam, a raczej wykrzyczałam. Zadanie! –
Byłam mega wkurzona
- Jakie zadanie? – zapytał. Najwidoczniej zdanie o
zerwaniu nie robiło na nim największego wrażenia.
W ogóle mi się przykro nie zraniło. Naprawdę.
To była ironia, tak dla jasności.
Musiałam mu oczywiście przypomnieć o
przegranym przez niego zakładzie.
- Banan.
- Jaki banan? – spytał jeszcze bardziej zdziwiony.
Błyskotliwy to on nie jest. Ja po prostu nie chce go
kompletnie skompromitować, więc powinien się
cieszyć, że mówię mu skojarzenia. Ale nie, on
musi się dziwić.
Edward
Banan, zadanie, banan, zadanie, ban… aaa…. o
kurwa.
- Ale, że teraz?? – spytałem spanikowany. - Mój ty
najwspanialszy skarbie, a może byś zmieniła te
zadanie, co?? – zrobiłem „słodkie oczka”, ale nie
dane było odpowiedzieć Belli, ponieważ Emmett
wszedł już do łazienki i zamknął się od środka.
- Co za pech. – mruknąłem pod nosem.
Chociaż, czy ja wiem.
Moment, przecież dostanę opieprz od Belli.
Ja pierdolę, co za życie.
- Emmett otwórz te drzwi! – krzyknąłem, waląc w
nie i próbują bardziej siebie uratować niż Bellę.
Odpowiedzią ta moje słowo był zduszony krzyk
Belli i odgłos tryskającej o kafelki wody.
Taaa, będę miał przejebane. Definitywnie.
Po chwili drzwi się otworzyły i wybiegł z nich
rozweselony Emmett.
Zajrzałem do środka i zobaczyłem całkowicie
mokrą Bellę. Rozumiecie: całkowicie i mokrą.
- Kochanie ... – już chciałem ją skomplementować,
gdy raptem posłała mi mordercze spojrzenie.
Zamilkłem, nie wiedząc co robić. Długo nie
musiałem się zastanawiać, bo poczułem na twarzy
wodę tryskającą ze słuchawki prysznicowej.
- Jak miło. – powiedziałem w chwilowej przerwie
oblewania mnie.
- Miło?! Ja ci dam miło! – wykrzyczała Bella i po
chwili byłem całkowicie przemoczony. – Fajnie,
co? – dodała jak już skończyła i uznała, że jestem
wystarczająco mokry.
- No w sumie. – powiedziałem na przekór. – Ja
jestem mokry, ty jesteś mokra więc, może
powinniśmy się razem przebrać. – uśmiechnąłem
się szeroko.
Bella poczerwieniała na twarzy. Nie wiem czemu.
Wydaje mi się, że moja propozycja jest niczego
sobie.
Prawda?
Bella
Pomimo, że powinnam być na niego wściekła, to
jednak w tym momencie nie jestem, ponieważ
Edward wygląda cholernie seksownie. Ale na
serio! Dlaczego on zawsze musi wyglądać gorąco?
Ale wracajmy do mnie.
Po słowach o wspólnym przebraniu się,
poczerwieniałam, bo mimo wszystko ta propozycja
była ciekawa. I to bardzo. Ale powinnam dać mu
jakąś nauczkę. Problem polega na tym, że mam
teraz ochotę na cos zupełnie innego. Moje bicie się
z myślami, spowodowało, że chyba jeszcze
bardziej się zrobiłam się czerwona.
To trochę śmieszne, czerwienienie się tylko
dlatego, że jest się wkurzonym na samego siebie.
No ale cóż, taka właśnie jestem. Dziwna.
W sumie później mogę się z nim policzyć.
Po tym postanowieniu, rzuciłam się na Edwarda i
zaczęłam gorączkowo go całować. Przez chwilę
nic nie robił, trochę zaszokowany moją reakcją.
No co, kobieta zmienną jest.
Po tym jak Edward się otrząsnął chwycił mnie za
tyłek i przyparł do ściany, zachłannie całując.
Edward
Nie powiem, nie tego spodziewałem się po Belli,
ale ta reakcja jak najbardziej mi się podoba.
Nasz pocałunek zmienił się w macanie. Myślę, że
tak to mogę nazwać. Następnie te macanie zaczęło
się przeradzać w rozbieranie.
Na chwilę przerwałem, bo wiedziałem do czego to
może doprowadzić.
- Jesteś tego pewna? – gdy to mówiłem, głęboko
patrzyłem jej w oczy.
Nie odpowiedziała, tylko kiwnęła głową i znowu
zaczęła mnie całować.
Po chwili nie miałem podkoszulki, tak jak i Bella.
Już miałem się zabierać za odpinanie stanika, gdy
ktoś z hukiem otworzył drzwi.
Akurat teraz?!