ASIA I PANI RÓŻA
Na podstawie książki Erica-Emmanuela Schmitta „Oskar i pani Róża” opracowała Barbara Radziszewska
- Ile masz lat, ciociu Różo?
- Potrafisz zapamiętać trzynastocyfrową liczbę, Asiu?
- Och! Chyba przesadzasz!
- Nie. Lepiej, żeby nie wiedziano tu, ile mam lat, bo wyrzucą mnie i więcej się nie zobaczymy.
- Dlaczego?
- Jestem tu nielegalnie. Jest pewna granica wieku, żeby być wolontariuszką. A ja ją dawno przekroczyłam.
- Jesteś przeterminowana?
- Tak.
- Jak jogurt?
- Ćśś!
- Dobrze! Nikomu nie powiem. Ciociu Różo jesteś cholernie odważna, że wyznałaś mi swój sekret. Nie pisnę słowa, chociaż dziwię się, że nikt się jeszcze nie domyślił.
- Cholera!
- Ciociu, brzydko się wyrażasz!
-Odczep się, szczeniaku, mówię, jak mi się podoba. I rusz tyłek. To jest, kurde, spacer, a nie wyścigi ślimaków.
- Dlaczego tak brzydko mówisz?
- Skrzywienie zawodowe, Asiu. W moim zawodzie nie miałam żadnych szans, jeśli nie używałam mocnych słów.
- A jaki był twój zawód?
- Nie uwierzysz, jeśli ci powiem...
- Przysięgam ci, że uwierzę.
- Byłam zapaśniczką.
- Bujasz!
- Byłam zapaśniczką! Nazywano mnie Dusicielką z Langwedocji, przez dwadzieścia lat zmagałam się na arenie z innymi zapaśniczkami.
- Wygrywałaś?
- O tak… wiele razy!
-Ciociu Różo
-Tak szkrabie?
- Mam wrażenie, że lekarze przestali mnie lubić, załamuję ich. Mój przeszczep chyba wszystkich rozczarował. Chemia też wszystkich rozczarowała. Teraz odnoszę wrażenie, że lekarze nie wiedzą już co proponować i nawet mi ich żal.
- Coś ty, Lekarze są nie do zdarcia. Zawsze mają pełno pomysłów na operacje, które można ci zrobić.
- Moja operacja się nie udała, prawda ciociu Różo?
-Oczywiście niczego ci nie mówiłam. Przysięgasz?
Przysięgam.
- A może napisałabyś list do Pana Boga, Asiu?
- Och nie, ty też, ciociu Różo?
- Co ja też?
- Myślałam, że nie jesteś kłamczuchą.
- Ale ja wcale nie kłamię.
- To czemu mówisz mi o Panu Bogu? Dałem się już raz nabrać na Świętego Mikołaja. To mi wystarczy, dziękuję!
- Asiu, Pan Bóg i Święty Mikołaj nie mają ze sobą nic wspólnego.
- Owszem. Na jedno wychodzi. Zwykła propaganda!
- Myślisz, że ja, była zapaśniczka, mogłabym choć sekundę wierzyć w Świętego Mikołaja?
- Nie.
- A w Boga wierzę.
- A po co miałbym pisać do Pana Boga?
- Może poczułabyś się mniej samotna?
- Mniej samotna z kimś, kto nie istnieje?
- Spraw, żeby istniał.
-Ale jak?
- Hmmm….Na przykład …Napisz do niego.
- Co mogę mu napisać?
- Możesz do Niego napisać o wszystkim. Podziel się z nim swoimi myślami. Myśli, których z nikim nie dzielisz, w końcu zaczynają gnić. Staniesz się składem starych śmierdzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz.
- No wiesz co, ciociu Różo. ……A fuj.. Nie chcę gnić….. O.K. Napiszę do Pana Boga
- Wiesz Asiu, że co dzień możesz poprosić go o jedną rzecz? Ale uwaga! Tylko o jedną.!
- To ten twój Pan Bóg jest do niczego, ciociu Różo. Aladyn mógł prosić sługę lampy o spełnienie aż trzech życzeń.
- Jedno życzenie dziennie, to chyba lepiej niż trzy przez całe życie, nie uważasz?
Noo. … tak…..To mogę go o wszystko poprosić? O zabawki, cukierki, samochód?...
- Nie, Asiu. Bóg to nie Święty Mikołaj. Możesz go prosić tylko o sprawy duchowe.
Na przykład?
- Na przykład o odwagę, o cierpliwość, o zrozumienie.
- O.K. Rozumiem.
- Możesz też, Asiu, prosić go o różne rzeczy dla innych.
- Jedno życzenie dziennie, ciociu Różo, no to bez przesady, najpierw pomyślę o sobie!
Kasia - dzień dobry pani Różo, ja do Asi. Aśka przyjechali twoi rodzice.
Asia- Moi rodzice? Niemożliwe. Przyjeżdżają tylko w niedziele.
Kasia- Widziałam samochód, czerwonego jeepa z białą plandeką.
Asia- Niemożliwe!... Mieszkamy daleko stąd! Dlatego rodzice odwiedzają mnie tylko raz w tygodniu, w niedzielę, ponieważ w niedzielę nie pracują.
Kasia -Chodź, zobacz…
Asia - Na razie ciociu Różo, lecę spotkać się z rodzicami… idą kawałek, zaglądają przez drzwi.
W tym czasie ciocia Róża schodzi ze sceny.
Kasia - Widzisz… miałam rację. - Co mi dasz za to, że cię uprzedziłam?
Asia- Mam czekoladę z orzechami.
Kasia - Nie masz już galaretek truskawkowych?
Asia- Nie.
Kasia - No to niech będzie już ta czekolada.
Asia - Dobrze. Dam ci ją wieczorem po obchodzie. Na razie! Lecę ich poszukać.. Narka! / schodzą ze sceny.
Scena 2
Na scenie stolik, dwa krzesła. Za stolikiem doktor. Przed nim siedzi kobieta. Płacze. Po drugiej stronie sceny są drzwi. Widać wychylającą się główkę Asi.
Doktor Dusseldorf: „Zrobiliśmy, co w naszej mocy, proszę mi wierzyć”
Matka - zdławionym głosem: „Nie wątpię, doktorze, nie wątpię”.
Doktor Dusseldorf zapytał: - Chce ją Pani ucałować?
Matka - Nie będę miała odwagi. Nie teraz panie doktorze. Jeszcze nie teraz… Nie powinna widzieć nas w takim stanie. Musimy się zastanowić, co jej powiedzieć…. Jak to jej wszystko wytłumaczyć…
Asia po tych słowach znika ze sceny.
Matka / płacze / Jak ja mam jej to wytłumaczyć panie doktorze? Jak? Jak mam powiedzieć mojej malej córeczce, że …/szlocha/
Doktor - Musi być pani dzielna. Dla niej. Wydaję mi się, że ona już wie, że się domyśla. Dobrze by było, żeby pani jak najszybciej z Asią porozmawiała. Proszę się uspokoić , skorzystać z toalety poprawić makijaż i spróbować się dla niej uśmiechać, a ja w tym czasie pójdę i poszukam Asi.
Matka- Dobrze panie doktorze, dobrze…spróbuję się jakoś uspokoić…, opanować./ wychodzą./
Na scenę wbiega Asia, szuka miejsca do schowania się. Widać, że jest bardzo przejęta. W końcu kryje się za drzwiami.
Słychać głosy - Asiu! Asiu!
Wchodzi doktor i kilku pacjentów, szukają Asi.
Doktor Mówi- Gdzie ten mały włóczykij się podział? Szuka Asi. Woła - Asiu, gdzie jesteś? Otwiera drzwi i mówi: A tu jesteś uciekinierze! Dlaczego nie leżysz w łóżeczku? Przez ramię i pod pachą doktora do Asi zaglądają pacjenci.
Asia - Chcę, żeby przyszła, ciocia Róża.
Doktor- Jak znalazłaś się w tej szafie? Poszłaś za kimś? Słyszałaś coś?
Asia - Chcę, żeby przyszła ciocia Róża.
Doktor - Dlaczego się tu schowałaś, Asiu? Jak się czujesz?
Asia - Chcę, żeby przyszła ciocia Róża.
Doktor- Napij się wody.
Asia - Nie chcę !! Chcę, żeby przyszła ciocia Róża!!!
Doktor - Zjedz kawałek...
Asia - Nie. Nie chcę żadnej czekolady!!! Chcę, żeby przyszła ciocia Róża..
Doktor - Niech ktoś pójdzie po tę panią! Dzieciaki wybiegają ze sceny wołając- ciociu Różo…., ciociu, Różo…
Wchodzi ciocia Róża
Róża- Już jestem Asiu, już jestem. Chodź tu do mnie, dziecko. No chodź Asieńko, chodź, przytul się. - Co się stało?
Asia - Czemu ten schowek nie otwiera się od środka?
Doktor - Dlaczego się tam schowałaś? Mama na ciebie czeka.
Asia - Nie chcę z Panem rozmawiać. Z mamą też nie. Będę rozmawiać tylko z ciocią Różą.
Róża - Niech pan idzie do swojego gabinetu. My już sobie poradzimy. Prawda Asiu? / Asia kiwa potakująco głową/.
Doktor - Dobrze, ale jak tylko Asia się uspokoi, proszę przyjść do mnie. Muszę z panią porozmawiać.
Róża potakująco rusza głową. Doktor schodzi ze sceny. Róża nadal obejmuje Asię.
Asia - Czemu ten schowek nie otwiera się od środka?
Róża - Żeby wiadra i szczotki nie uciekły! Dlaczego się tu schowałaś?
Asia szeptem - nie wiedziałam, gdzie mam się schować.
Róża - dlaczego chciałaś się schować, Asieńko?
Asia - Doktor Dusseldorf powiedział mojej mamie, że umrę, a ona nie chciała się ze mną widzieć. Nienawidzę ich.- Nienawidzę moich rodziców!
Róża - To nienawidź ich z całej siły.
Asia- Ty mi to mówisz, ciociu Różo?
Ciocia - Tak, nienawidź ich z całej siły. To będzie tak, jakbyś miała kość do ogryzania. Kiedy już skończysz ją ogryzać, zobaczysz, że nie było warto. Zawsze jest jakieś rozwiązanie Asiu.
Asia - Oni nie chcą ze mną rozmawiać!!! Ciociu Różo rozumiesz? Moja mama nie chciała ze mną rozmawiać!!
Róża - Bała się.
Asia - Mnie?
Róża - Nie ciebie Asiu, nie ciebie….
Asia - jak nie mnie - to kogo?
Róża - Usiądziemy sobie na ławce, dobrze?/ podchodzą do ławki, siadają, milczą
Powinnaś napisać list do pana Boga. On jest lepszy ode mnie
Asia - Nawet w zapasach?
Ciocia - Tak , nawet w zapasach Pan Bóg jest najlepszy. We wszystkim..
Spróbuj Asiu. Opowiedz o tym wszystkim Panu Bogu w liście i poproś go, żeby cię odwiedził.
Asia - On się przemieszcza?
Ciocia - Na swój sposób. Nieczęsto. Nawet bardzo rzadko.
Asia- Dlaczego? On też jest chory?
Ciocia - Rodzice nigdy nie mówili ci o Bogu, Asiu?
Asia- Daj spokój. Moi rodzice są głupi.
Róża- Oczywiście. Ale czy nigdy nie mówili ci o Bogu?
Asia - Owszem. Raz. Żeby powiedzieć, że w niego nie wierzą. Wierzą tylko w Świętego Mikołaja.
Róża - Więc nie wierzą w Boga?
Asia - Nie.
Róża- I to cię nie zdziwiło?
Asia- Jeżeli będę zajmowała się tym, co myślą głupcy, nie będę miała czasu na to, o czym myślą ludzie inteligentni.
Róża - Masz rację. Ale właśnie fakt, że twoi rodzice, którzy, według ciebie, są głupi...
Asia - Tak. Głupi jak stołowe nogi, ciociu Różo!
Róża - Więc skoro twoi rodzice, którym nie ufasz, w niego nie wierzą, czemu ty nie miałbyś uwierzyć i poprosić go o odwiedziny?
Asia - Zgoda. Ale sama mówiłaś, że jest obłożnie chory...
Róża - Nie. Ma tylko bardzo specyficzny sposób składania wizyt. Odwiedza cię w myślach. W duchu. - Zobaczysz: jego odwiedziny bardzo pomagają.
Asia - Dobrze . Ale jak na razie, najbardziej pomagają mi twoje odwiedziny.
Róża się uśmiechnęła i nieśmiało schyliła się, żeby pocałować Asię w policzek.
Asia - No już! Pocałuj mnie. Nikomu nie powiem. Nie będę psuła twojej reputacji byłej zapaśniczki.- Kiedy znowu przyjdziesz?
Róża - Mogę przychodzić tylko dwa razy w tygodniu.
Asia- No co ty, ciociu! Mam czekać aż trzy dni?
Róża - Takie są przepisy.
Asia - Kto ustanawia przepisy?
Róża - Doktor Dusseldorf.
Asia - Doktor Dusseldorf teraz robi w majtki, jak mnie zobaczy. Idź i poproś go o pozwolenie, ciociu. Mówię poważnie. Spojrzała na mnie z wahaniem. - Mówię poważnie. Ty, ciociu pójdziesz do doktora, a ja usiądę i napiszę list do pana Boga. Dobrze?
Róża - Spróbuję. Ciocia Róża wychodzi . Asia siada przy stoliku i zaczyna pisa. Pisząc głośno czyta.
Asia: - Szanowny Panie Boże,
Uprzedzam Cię od razu: nienawidzę pisać. Bo pisanie to bzdura, bezsens, lipa. W sam raz dla dorosłych. Mam to udowodnić? Proszę, weź choćby początek mojego listu: „Na imię mi Asia, mam dziesięć lat, podpaliłam psa, kota, mieszkanie (zdaje się nawet, że upiekłam złote rybki) i to jest pierwszy list, który do Ciebie wysyłam' No więc równie dobrze mogłabym napisać: „Nazywają mnie Jajogłową, wyglądam na siedem lat, mieszkam w szpitalu z powodu mojego raka i nigdy się do Ciebie nie odzywałam, bo nawet nie wierzę, że istniejesz”. Tylko że jeśli tak napiszę, to dupa blada, w ogóle się mną nie zainteresujesz. A ja chcę, żebyś się zainteresował. A najlepiej byłoby, gdybyś znalazł czas, żeby oddać mi dwie lub trzy przysługi. Wytłumaczę Ci, o co chodzi. Szpital to cholernie sympatyczne miejsce jeżeli jest się mile widzianym pacjentem. Ja przestałam być mile widziana. Od czasu przeszczepu szpiku czuję, że nie jestem mile widziana. Kiedy doktor Dusseldorf bada mnie rano, nie ma już do mnie serca, rozczarowuję go. Patrzy na mnie bez słowa, jakbym popełniła jakiś błąd. A przecież tak się starałam w czasie operacji. Byłam grzeczna, dałam się uśpić, nie krzyczałam, kiedy mnie bolało, łykałam wszystkie lekarstwa.. I im dłużej doktor Dusseldorf milczy ze swoją zmartwioną miną, tym bardziej ja czuję się winna. Wracam do swoich spraw. Chciałabym cię prosić o wyjaśnienie: Czy wyzdrowieję? Odpowiedz mi tak lub nie. To nie jest skomplikowane. Tak lub nie. No to do jutra, całusy, Asia
PS nie znam twojego adresu. Co robić?
PS Chciałabym cię o coś prosić. Wiem, że mam prawo tylko do jednego życzenia dziennie, ale to ostatnie to nie było życzenie, bardziej pytanie. Otóż Panie Boże nie miałabym nic przeciwko małym odwiedzinom. Takiej wizycie duchowej. To mi się wydaje super. Chciałabym, żebyś mi taką wizytę złożył. Jestem otwarta od ósmej rano do dziewiątej wieczór. Przez resztę czasu śpię. W ciągu dnia też zresztą zdarza mi się zdrzemnąć z powodu lekarstw. Gdybyś mnie zastał śpiącą nie wahaj się mnie obudzić. Byłoby głupio gdybyśmy się nie spotkali z powodu jednej minuty, nie uważasz?
Asia
Róża - Załatwione. Mam pozwolenie. Przez dwanaście dni będę mogła codziennie cię odwiedzać.
Asia- Mnie i nikogo poza mną?
Róża - Ciebie i nikogo poza tobą, Asiu. Przez dwanaście dni.
Asia - Dwanaście dni? Jest aż tak źle, ciociu Różo?
Róża- milczy, po chwili mówi - Jaki dziś dzień, Asiu?
Asia- Co za pytanie! Nie widzisz kalendarza? Dzisiaj jest dziewiętnasty grudnia.
- W moim kraju, Asiu, jest taka legenda, która mówi, że z ostatnich dwunastu dni roku można odgadnąć pogodę, jaka będzie panowała przez dwanaście miesięcy nadchodzącego roku. Dziewiętnasty grudnia odpowiada styczniowi, dwudziesty grudnia to luty, i tak dalej, aż do trzydziestego pierwszego, który zapowiada grudzień następnego roku.
Asia - I to jest prawda?
Róża - To jest legenda. Legenda, o dwunastu proroczych dniach. Chciałabym, żebyśmy się w coś takiego pobawili. A zwłaszcza ty. Od dzisiaj będziesz bacznie obserwowała każdy dzień, mówiąc sobie, że ten dzień to jakby dziesięć lat.
Asia- Dziesięć lat?
Róża - Tak. Jeden dzień to dziesięć lat.
Asia - Więc jutro będę miała dwadzieścia, pojutrze trzydzieści… a za dwanaście dni będę miała sto trzydzieści lat!
Róża - Tak. Wyobrażasz to sobie?
Asia - Pewnie. Ale czadowe. Ciekawe czy zrobią mi się zmarszczki, i będę wyglądać jak moja prababcia. Ciociu Różo, ciociu Różo, napisałam list do boga. Przeczytasz? Może tak być?
Ciocia Róża czyta list, a Asia niecierpliwie woła
-Ciociu, może tak być ? może?
Róża - To jest naprawdę dobry list, Asiu. Wyślemy go zaraz do Pana Boga
Asia - Jak? Pocztą?
Róża - Pocztą ? Nie. Chodźmy do parku. Przywiążemy go do balonika i puścimy, niech leci wysoko, do nieba, do Pana Boga.
Asia- Mogę ja?, mogę?
Róża - Możesz serce, możesz
Wychodzą
Scena 3
Na scenę wchodzi Asia z Kasią i Julką . Siadaja przy stoliku, rozkładają grę.
Kasia - Ty masz białe, rozpoczynasz
Asia - Dobrze. Teraz twój ruch
Kasia - O przyszła twoja mama. Dzień dobry pani.
Mama- Dzień dobry dziewczynki. Przedstawisz mi swoje przyjaciółki, Asiu?
Asia - To jest Kasia, a to Julka
Mama- Witajcie. Przywiozłam Wam coś. / Podaje po wafelku, lub zabawce/ A dla ciebie Asiu mam coś jeszcze. Twoje ulubione piosenki.
Asia - Nie było was wczoraj?
Mama - Wczoraj? Dlaczego? Możemy przyjeżdżać tylko w niedziele. Dlaczego o to pytasz?
Asia - Ktoś widział na parkingu wasz samochód.
Mama - Czy to jeden czerwony jeep na świecie? Samochody się powtarzają.
Asia - Uhu. Tylko rodziców ma się jednych. Szkoda. Czekałam na Was
Mam - Niestety wczoraj nie mogłam być z tobą. Ale dziś możemy porozmawiać.
Asia -. Chce mi się spać.
Matka - przytula Asię i mówi - Kocham cię, Asiu, tak bardzo cię kocham. .Prześpij się teraz troszeczkę kochanie. Chodźcie dziewczynki -wychodzą
Wchodzi ciocia Róża - Jak tam mama?
Asia - Jak zawsze, beznadziejna. Dała mi Dziadka do orzechów.
Róża - Dziadka do orzechów? Ciekawe. To co, pójdziemy odwiedzić Pana Boga?
Asia - Masz babo placek! A wiesz, gdzie mieszka?
Róża - Myślę, że jest w kaplicy.
Asia- Raz kozie śmierć. No to chodźmy.
Po drugiej stronie sceny przygotowana kapliczka z krucyfiksem./ Krzyż musi być duży/
Asia -Ciociu Różo, to jest pan Bóg?
Róża -Tak Asiu
Asia - oburzonym, na wpół przerażonym tonem- Przecież on jest przykuty do krzyża., prawie goły. Zobacz jaki jest wychudzony. Ma rany na ciele, twarz, po której spływa krew od cierni i głowę ledwie trzymającą się na szyi.. Gdybym była Bogiem, jak On, na pewno nie dałabym się tak załatwić. - Ciociu Różo, porozmawiajmy poważnie: ty, która jesteś byłą zawodniczką, która byłaś wielką mistrzynią, nie powiesz mi chyba, że w coś takiego wierzysz!
Róża - Dlaczego, Asiu? Czy łatwiej byłoby ci uwierzyć, że to Pan Bóg, gdybyś zobaczyła kulturystę, z wydatnymi muskułami, błyszczącą od oliwy skórą i krótko obciętymi włosami?
Asia- No...
Róża - Zastanów się, Asiu. Który z nich wydaje ci się bliższy? Bóg, który nic nie czuje, czy Bóg, który cierpi?
Asia- Ten, który cierpi, oczywiście. Ale gdybym była nim, gdybym była Bogiem, gdybym miała takie możliwości jak on, uniknęłabym cierpienia.
Róża- Nikt nie może uniknąć cierpienia. Ani Bóg, ani ty. Ani twoi rodzice, ani ja.
Asia- No, dobrze. Ale dlaczego cierpimy?
Róża - Właśnie. Jest cierpienie i cierpienie. Popatrz uważnie na jego twarz. Przyjrzyj mu się. Widać po nim, że cierpi?
Asia- Nie. To ciekawe. W ogóle po nim nie widać.
Róża - Bo są dwa rodzaje bólu, Asiu. Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe - Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera - Jeśli wbijają ci gwoździe w nadgarstki i stopy, nie masz innego wyjścia, musisz odczuwać ból. Znosisz go. Natomiast myśl o śmierci nie musi powodować bólu. Nie wiesz, czym jest. Wszystko zależy od ciebie.
Asia - A znasz ludzi, którzy cieszą się na myśl o tym, że umrą?
Róża - Owszem, znam. Na przykład moja matka. Na łożu śmierci się uśmiechała, niecierpliwiła się, spieszno jej było zobaczyć, co będzie potem. Jednak większość ludzi nie ma w sobie tej ciekawości. Czepiają się tego, co mają, jak wesz w uchu łysego.
Asia - Ludzie boją się umierać, bo odczuwają lęk przed nieznanym.
Róża - Proponuję ci, Asiu , żebyś się nie bała, żebyś była ufna. Spójrz na twarz Pana Boga na krzyżu: znosi cierpienie fizyczne, ale nie cierpi duchowo, bo ufa. I nawet gwoździe już mu tak nie doskwierają. Powtarza sobie: boli mnie, ale nie ma w tym nic złego. To są korzyści, które przynosi wiara. I to właśnie chciałam ci pokazać.
Asia - O.K, ciociu Różo, jak będę miała pietra, zmuszę się, żeby wierzyć.- Właściwie nie boję się nieznanego. Tylko trochę szkoda mi tracić to, co znam. / chwilę milczy i pyta/ - Czemu twój Pan Bóg, ciociu, pozwala, żeby istnieli tacy ludzie jak Peggy, Einstein i ja?
Róża - Całe szczęście, że powołuje was do życia, Asiu, bo bez was świat nie byłby taki piękny.
Wchodzi doktor - Tu jesteście. Pani Różo, pani taka dorosła…Wszyscy w szpitalu szukają Asi. Asiu Twoi rodzice są zrozpaczeni. Chcieli zawiadomić policję.
Asia - To do nich podobne. Myślą, że ich pokocham, kiedy zakują mnie w kajdanki...
Doktor - Co masz im do zarzucenia?
Asia- Boją się mnie. Boją się ze mną rozmawiać. A im bardziej się boją, tym bardziej mam wrażenie, że jestem potworem. Dlaczego ich tak przerażam? Jestem aż taki brzydka? Śmierdzę? Kompletnie zidiociałam?
Róża - Nie boją się ciebie, Asiu. Boją się choroby.
Asia - Choroba jest częścią mnie. Nie muszą zachowywać się inaczej, dlatego że jestem chora, chyba że mogą kochać tylko zdrową Asię?
Doktor - Kochają cię, Asiu. Powiedzieli mi to.
Asia - Rozmawia pan z nimi?
Doktor - Tak. Są bardzo smutni. Smutni, że im się nie udaje z Tobą Asiu się porozumieć, że nie chcesz z nimi rozmawiać.
Asia - Ale to mam nie chciała ze mną rozmawiać, bała się tego tak bardzo, jakby się bała, że się ode mnie zarazi. Ale ja nie zarażam, prawda panie doktorze, prawda, że ode mnie nie da się zarazić?
Doktor - Prawda Asiu, ale to nie tego bała się Twoja mama, Asiu.
Róża - Bała się, że Ciebie straci. Tak na zawsze. Pomyśl o nich, Asiu. Ty zrozumiałaś, że umrzesz, bo jesteś inteligentną dziewczynką. Ale Twoi rodzice nie zrozumieli, nie potrafią się z tym pogodzić. Nie rozumieją że wszyscy kiedyś umrzemy. Oni. Ja. Pan Doktor.
Asia - Tak. Ale ja pierwsza.
Róża - To prawda. Ty pierwsza. Ale czy z tego powodu wszystko ci wolno? Czy wolno ci zapominać o innych?
Asia - Zrozumiałam, ciociu. Chodźmy do nich
.
Na scenę wbiega zdenerwowana matka, spotyka się z Asia na środku sceny -przytula, ogląda czy córka jest we wszystkich kawałkach. Asiu, tak bardzo się o Ciebie martwiłam.
Asia - Ale ja tego nie wiedziałam mamo. Mamo, mamo, zobacz, to jest Pan Bóg. Piszę do niego listy, ciocia Róża powiedziała, że mogę codziennie prosić go o spełnienie jednego życzenia, ale tylko takiego duchowego…., to ja go poproszę, żebyśmy zawsze byli razem. Tak jak teraz.
Doktor - Chodź Asiu, dobrze będzie jak się położysz, tyle wrażeń dzisiaj miałaś.
Mama - Panie doktorze, Asia zawsze uczciwie brała lekarstwa, a pan próbował zwalczyć jej chorobę. To nie pana wina, że musi pan oznajmiać ludziom złe nowiny. To nie pan rozkazuje naturze. Pan tylko stara się wyleczyć pacjenta.
Asia - Niech pan panie doktorze, przestanie się tak przejmować, bo inaczej nie będzie pan mógł długo wykonywać swego zawodu. Proszę spojrzeć, jak pan wygląda.
Róża - Panie doktorze Niech pan sobie odpuści. Nie jest pan Panem Bogiem.
Doktor - Dziękuję, że mi to pani powiedziała, ale tak bardzo chciałbym móc wyleczyć Asię, tak bardzo chciałbym, żeby wyzdrowiała…
Asia - Czesze pan sobie brwi, panie doktorze?
Rozejrzał się wokół siebie, zaskoczony, jakby chciał spytać cioci Róży, mamy, czy dobrze usłyszał. W końcu, zdławionym głosem, powiedział: tak.
Asia - Niech pan nie robi takiej miny, doktorze Dusseldorf. Tak tylko się zapytałam.
Doktor - Och Asiu, ja się tylko nie spodziewałem, że zapytasz mnie czy czeszę brwi. Ale absolutnie się o to nie gniewam.
Róża - A teraz pozwólmy Asi trochę się przespać.
Asia - Zaraz się położę, chcę jeszcze tylko napisać krótki list do Pana Boga. / Wszyscy wychodza/
Szanowny Panie Boże, dzisiaj zrozumiałam, czym się różnimy:
Ty jesteś niezmordowany i taki odważny ! Nie wiesz, co to zmęczenie i strach , pokonujesz ból, lęk i cierpienie, i zawsze jesteś obok nas. Dzisiaj zrozumiałam co chcesz mi powiedzieć: codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy. Po raz pierwszy posłuchałam Twojej rady. Tak naprawdę posłuchałam. Wpatrywałam się dziś w światło, w kolory, drzewa, ptaki, zwierzęta. Słuchałam co mówią ludzie. Patrzyłam na ich twarze i widziałam co czują. Czułam, jak powietrze wpada mi do nosa i sprawia, że oddycham. Czuję, że żyję. Co za radość. Dziękuję Ci, Panie Boże, że to dla mnie zrobiłeś. Miałam wrażenie, że bierzesz mnie za rękę i wprowadzasz w sam środek tajemnicy. Panie Boże, mógłbyś zrobić to także dla moich rodziców? Ciocia Róża już pewnie wie. I może dla Einsteina, jeśli starczy Ci czasu. Teraz już muszę iść się położyć. Ciocia Róża mówi, że mam sto dziesięć lat. Nic dziwnego, że potrzebuję już coraz więcej snu. Jeszcze tylko wyślę ten list do Ciebie.
Hm , gdzie ja mam ten balonik…. Znajduje balonik, przywiązuje do niego list i wychodzi.
Na scenę wchodzi ciocia Róża i mama. Siadają na pustym łóżku, milczą.
- Róża - Pamięta pani, jak Asia pisała swoje listy do Boga? Tym razem to ja napisałam list. Mogę go pani przeczytać?
Mama- Proszę…
Róża - Szanowny Panie Boże,
Dziewczynka zmarła.
Będę wciąż panią Różą, która odwiedza chore dzieci, ale nie będę już ciocią Różą. Byłam nią tylko dla Asi. Dziękuję Ci, że dałeś mi poznać Asię. Na zawsze zamieszkała moim sercu. Jestem przepełniona miłością, Asia dała mi jej tyle, że starczy na wszystkie następne lata. Dzięki niej byłam zabawna, wymyślałam legendy, znałam się nawet na zapasach. Dzięki niej śmiałam się i płakałam. Dzięki niej szczerze i gorąco modliłam się do Ciebie. Bardzo mi pomogła w Ciebie wierzyć.
ciocia Róża.
PS: Przez ostatnie trzy dni Asia stawiała na szafce przy łóżku kartonik. Napisała na nim: „Tylko Bóg ma prawo mnie obudzić”.
Mama - Proszę mnie odprowadzić, chyba nie mam siły sama wrócić do domu. Proszę…
1