|
Życie jest serialem
Polskie telenowele
Gdy na niebie zabłyśnie wigilijna gwiazda, serialowe rodziny zasiądą do świątecznych stołów podobnie jak widzowie przed telewizorami. Rzeczywistość i fikcja przenikają się w serialach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Telenowele mają tak wielki wpływ na świadomość i postawy widzów, że niekiedy bywa on niepokojący.
Jedna z gazet przedwcześnie ujawniła, że żona Bruna, lekarza z serialu „Na dobre i na złe”, zniknie z ekranu, bo zginie w wypadku samochodowym. W Internecie natychmiast odbyła się na ten temat gorąca dyskusja. No i dobrze, pisali zgodnie internauci, uwolni go wreszcie od siebie, jest nudna jak flaki z olejem, tylko przysparza rodzinie kłopotów. - Przyszłe wdowieństwo doktora Bruna prawie w nikim nie budzi współczucia nie dlatego, że widzowie są nieczuli, ale dlatego, że nie znoszą stagnacji, chcą, żeby coś się działo - mówi Beata Łaciak z Katedry Socjologii Prawa i Obyczaju ISNS. W każdym odcinku ma być jak w życiu, trochę wesoło, ale i smutno, tak aby można się było wzruszyć, otrzeć oczy chusteczką, westchnąć nad losem tych, którym także idzie jak po grudzie. Psychologowie zgodnie podkreślają, że telenowele mają znaczenie terapeutyczne. Oglądanie tych samych seriali buduje poczucie wspólnoty nawet wśród anonimowych widzów, koi rozstrojone nerwy, a odpowiednia dawka melodramatu zapewnia równowagę uczuciową. Często też kobiety (zwłaszcza) szukają w serialach patentów na rozwiązywanie konfliktów domowych lub między partnerami. Jeśli na przykład takie atrakcyjne Mostowiakówny („M jak miłość”) porzucili mężczyźni, a one im zdradę wybaczyły, to jest to istotna wskazówka dla damskiej publiczności oraz gwarantowany temat do rozmowy wśród wielbicieli serialu. - Według amerykańskich wzorców dobry serial to taki, o którym dyskutuje się następnego dnia w pracy, bo postawił problem, ale go natychmiast nie rozwiązał - stwierdza Rafał Ohme, psycholog z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej w Warszawie.
"Kasia i Tomek"
Macho płacze Ludzie często powołują się na historię z serialu, kiedy pragną zilustrować swoje życie. Mówią na przykład: Mam problemy z ojcem, takie jak ma Elżbieta Chojnicka. - Ale jednocześnie utożsamianie się z postaciami z filmu jest formą przeniesienia się w inny świat, ujrzenia własnych kłopotów w nowym świetle - stwierdza Beata Łaciak.
|
||
|
Życie jest serialem
...ciąg dalszy
„Skoro szef mafii, silny macho z New Jersey, roztkliwia się nad sobą, rwie włosy z głowy, a nawet wybucha płaczem w obecności swojej psychoterapeutki - twierdzi Glen Gabbard, autorka raportu „Psychologia rodziny Soprano” - to również inni mężczyźni przestają obawiać się okazania własnej słabości”. Według Gabbard, skutek oddziaływania mitu bohatera serialu „Rodzina Soprano” jest tak ogromny, że coraz więcej amerykańskich mężczyzn przełamuje swój naturalny opór przed grzebaniem się we własnym wnętrzu i chwyta za słuchawkę, aby umówić się na spotkanie w gabinecie psychoanalityka. Podobnie dzieje się u nas. Gdy w serialu „Klan” Krystyna Lubicz poddała się mammografii, dzięki której wykryto u niej zmiany nowotworowe, w przychodniach - zwłaszcza mniejszych miejscowości - już następnego dnia po emisji wzrosła liczba kobiet chętnych do takiego badania. Ale zdumiewająca moc serialu działa nie tylko na medycznych czy familijnych obszarach, bywa także potężnym narzędziem marketingowym. Na przykład Kiepscy nieoczekiwanie wykreowali nowe piwo Mocny Full, które od początku filmu Ferdynand K. nieustannie dzierżył w dłoni. Zanim w ogóle taka marka pojawiła się w sklepach, aż 60 proc. osób w ankiecie, przeprowadzonej przez Rafała Ohme, stwierdziło, że można je tam kupić. 10 proc. było zdania, że już piło takie piwo, a 60 proc. zgodnie odpowiedziało, że chciałoby go spróbować. Byli chętni na piwo, znalazł się producent. Także inne produkty celowo stosowane w scenografii (tzw. product placement) budzą zainteresowanie widzów. Taka forma budowania pozytywnego wizerunku produktu bywa o wiele bardziej wiarygodna niż np. reklama telewizyjna. Dzieje się tak dlatego, że do reklam widownia z góry odnosi się podejrzliwie, a bez zastrzeżeń wierzy telenowelom. - Serialowa gwiazda cieszy się nie tylko prestiżem jako aktor czy aktorka, ale odgrywa przeważnie postać sympatyczną i atrakcyjną - mówi Ohme. - Widz postrzega ją jako autorytet i próbuje się do niej upodobnić. Najłatwiej zaś to osiągnąć poprzez naśladownictwo fizyczne, a więc korzystanie z tych samych produktów, lub psychologiczne, np. przejmowanie przekonań, opinii lub postaw. Miller za płotem Żaden program informacyjny ani publicystyczny nie ma więc tak wielkiego wpływu na kształtowanie świadomości i postaw widzów jak seriale. Nic dziwnego więc, że próbuje się wykorzystać z rozmysłem ich propagandową siłę również w szlachetnych celach społecznych, np. podejmując problemy AIDS, homoseksualizmu, tolerancji wobec słabszych, chorych czy odmiennych rasowo. Niedawno w serialu „M jak miłość” pojawił się wątek Unii Życie jest serialem
...ciąg dalszy
Europejskiej. W Grabinie, w sąsiedztwie Mostowiaków, Niemiec kupił ziemię. „Czy mam być szczęśliwy - pyta Marek, który zarządza gospodarstwem po wyprowadzce rodziców - że będę miał za płotem Millera albo Hansa?”. Żona i siostra (a więc dwa do jednego) przekonują Marka, że nie może się zamykać na przybyszów z innych krajów, przecież niedługo będziemy w Unii. Dyskusję przerywa wejście Niemca Stefana, który pragnie się przedstawić i przynosi piwo. Marek piwo wprawdzie wypija, ale dalej okazuje niechęć nowemu sąsiadowi, tym bardziej że ten wyraźnie gustuje w jego żonie. Czy małżeństwo Marka zostanie poświęcone na ołtarzu UE, czy wręcz przeciwnie? To się dopiero okaże, bo wątek unijny musi być przecież w serialu kontynuowany pod atrakcyjnym pretekstem.
|