ŻMIJA
Gdy Pan Jezus czekał na sąd Kajfasza, Annasza, Heroda i Piłata, zamknięto Go w lochu. Czekano, aż się, zbierze rada kapłanów i faryzeuszy.
Jezus usiadł na kamiennej posadzce. Był pogodzony ze r swoim losem. Walka była już poza Nim, ale każdemu trudno jest czekać na mękę. Nie mógł się nawet skupić do c modlitwy, bo każdy krok strażnika za drzwiami mógł być tym, który zwiastuje przyjście po Niego.
Wiedział, co wówczas nastąpi. Najpierw sąd z fałszywymi świadkami i urąganie służby, która będzie chciała przypochlebić się Annaszowi. Potem urąganie żołnierzy rzymskich, biczowanie i cierniem ukoronowanie oraz ciężka droga krzyżowa wśród złorzeczeń tłumu, a wreszcie przybicie do krzyża.
Pan Jezus wiedział, że zmartwychwstanie, ale to zdawało Mu się w tej chwili tak odległe, jakby miało nastąpić nie za dwa dni, ale za sto lat.
Oczy Więźnia przywykły do ciemności. Zobaczył coś skulonego pod małym okienkiem. Wstał i podszedł do współlokatora. Zobaczył niewielkiego węża. Kiedy przyjrzał mu się lepiej, poznał żmiję zwaną miedzianką. Gad spał, ale wyczuł człowieka i podniósł płaską główkę. Wysunął ostrzegawczo jadowity język.
- Nie bój się - powiedział Jezus. - Nie przyszedłem cię skrzywdzić.
- Każdy człowiek atakuje mnie - powiedziało stworzonko.
- Ja przynoszę ci pokój - odpowiedział Pan.
- To się tak mówi - odparła żmija. - Zaraz weźmiesz kij i będziesz mnie okładał. Będziesz wołał: "To ta żmija skusiła Adama i Ewę, by byli nieposłuszni Bogu".
Jezus usiadł koło żmii i pomimo strapienia uśmiechnął się leciutko.
- Ty nie pamiętasz na pewno Adama i Ewy. Jesteś za młoda na to, a zresztą, moja droga, Ojciec mój dał człowiekowi wolną wolę i gdyby Adam tak bardzo chciał być posłuszny, toby żaden wąż go nie skusił. Zresztą, to przecież diabeł przebrał się za węża. Dlaczego więc mam ciebie prześladować?
Żmija schowała jadowity język. - To dziwne - powiedziała. - Wiesz to, co my wiemy: że żaden wąż nie może skusić człowieka do złego. A jednak ludzie oczerniają nas od wieków oto kuszenie w raju. Ty jeden wiesz, że człowiek ma prawo wyboru między dobrem a złem. A w raju to naprawdę był diabeł, nie wąż. Jak to wytłumaczyć ludziom, gdy oni na nas spychają swój grzech?
Pan Jezus pokiwał głową: - Spychają na kozła ofiarnego, na węże, na złą pogodę, a ja powiedziałem do moich uczniów: "Bądźcie roztropni jak węże".
- To Ty jesteś tym - ucieszyła się żmija - który dostrzegł naszą niedolę? Ty jesteś tym, na którego czekały pokolenia węży, by uwolnił je od złych posądzeń? Ale dlaczego jesteś tutaj zamknięty, skoro jesteś taki dobry i taki mądry?
- Trzeba, żebym cierpiał za grzechy ludzi - odpowiedział Więzień.
- Nie rozumiem - powiedziała żmija. - Uczniowie moi też nie rozumieją. Uciekli ode mnie, a najbliższy mi Piotr zaprze się mnie.
Ja się Ciebie nie zaprę - powiedziała żmija. - Ty jeden nie zwalasz grzechów na kogoś, by się wykręcić nie tylko od kary, ale nawet od wyrzutów sumienia. Tak to się lekko mówi: "Wąż winien, a my jesteśmy tylko jego ofiary".
- Słyszałaś o wężu miedzianym? - zapytał Pan.
- Słyszałam - odpowiedziała żmija. - Mojżesz kazał zrobić węża z miedzi, a kto spojrzał na niego, był uzdrowiony.
- Mojżesz na pustyni powiesił miedzianego węża - mówił poważnie Pan Jezus. - Ja teraz będę jak ów wąż powieszony na krzyżu, aby kto we mnie uwierzy, był uleczony na duszy.
- Niemożliwe - zawołała żmija. - Ty masz być powieszony na drzewie?
- Tak. Skoro na drzewie pojawił się diabeł w postaci węża, trzeba, by odkupienie ludzi dokonało się na drzewie.
- Ja pogryzę wszystkich, co przyjdą po Ciebie! Nawet starego Annasza i Kajfasza, który chodzi w złotym kołpaku arcykapłańskim.
- Nie, żmijko! - odparł Jezus. - Schowaj twój jad na dobro, nie na zło!
- Mój jad, Panie, zabija.
- A chcesz, by było inaczej?
- Panie, jakie to byłoby szczęście, gdyby mój jad był potrzebny, gdyby mówiono o mnie: kochana żmija... Jezus wyciągnął rękę nad głową gada.
- Twój jad będzie leczył rozmaite choroby. Pamiętaj, że dostałaś ten dar od Ojca i Syna. Czy jesteś zadowolona?
W tej chwili klucz zgrzytnął w zamku. To strażnicy świątyni przybyli po Więźnia. Związali Mu ręce i wyprowadzili z lochu.
Żmija znów skuliła się w swoim kącie. Myślała o Człowieku, który zawiśnie na drzewie jak wąż miedziany i który potrafi nawet jad żmii przekształcić w lek.
Janina Hertz
fragm. z "Legend o zwierzętach"
Świat Misyjny 5 1991 s. 5