Dzień dziewiąty - ostatni (sobota 18.07.2009)
Dzisiaj już żadnego pośpiechu, to pospałem sobie do ósmej. W drogę powrotną do żony i dzieciaczków wyruszyłem dopiero koło jedenastej. Ciekawe czy mnie jeszcze pamiętają?
Jechało się dobrze i na miejscu byłem już o drugiej popołudniu. Cała rodzinka przywitała mnie ze łzami w oczach a dzieciaki nie zapomniały swojego ojca i powskakiwały obie na raz.
Żony na zdjęciu nie ma, bo robiła za fotografa. Trochę zarosłem i nie zawsze byłem właściwie domyty i najedzony, ale ogólnie jest cudownie. Pod koniec już bardzo tęskniłem za najbliższymi mojemu sercu istotkami.
To już jest koniec i nie ma już nic, kto doczytał do końca, temu stawiam
po faworku he, he.
Podsumowanie:
Tego dnia przejechałem 226km.
Cała wyprawa z dojazdem do granicy trwała 9 dni, w czasie których przejechałem 4607km
Samo okrążanie Polski wzdłuż granic trwało 7 dni i licznik naliczył 4109km
14 razy tankowałem do pełna, co dało łącznie 129L paliwa za kwotę około 600zł na samo paliwo. Średnia spalania 2,8L
Na wyprawę zabrałem 1000zł i jeszcze zostały mi jakieś grosięta.
Awarie:
Prawie ich nie było, musiałem dokręcić prawe lusterko bo się poluzowało na leśnych krzakach. Obrotomierz przez chwilę szalał ale potem się uspokoił.
Musiałem dokręcić śrubkę w zamku kufra bo ją drgania odkręciły.
Dwa razy musiałem naszpanować łańcuch i oba te przypadki były po deszczu.
Poza tym to codziennie rano smarowałem łańcuch olejem przekładniowym, no i zaraz po deszczu jak wysechł.
Stan oleju w silniku po wyprawie nie uległ zmianie, no może niezauważalnie coś ubyło.
Podziękowania:
Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomoc w postaci dachu nad głową i jedzonka. Bez waszej pomocy było by mi o wiele, wiele trudniej.
Ci co trzymali kciuki też mnie wspierali, bo miło było czuć, że nie jestem sam a największe podziękowania należą się mojej żonie BabaLucy, za to, że mnie puściła na tą wyprawę oraz dzielnie znosiła moje drogowe szaleństwa, no i oczywiście Panu Bogu za opiekę na drodze i szczęśliwy powrót do domu.