Cichy, niepozorny, …a może szczęśliwy ?
Piątego grudnia około godziny 23 w mieszkaniu młodej rodziny zdarzyła się tragedia. Rodzice znaleźli swojego nieprzytomnego syna leżącego na ziemi. W prawej ręce trzymał zaciśnięty kawałek papieru. Po przyjeździe karetki stwierdzono zgon. Szesnastoletni chłopak popełnił samobójstwo. Połknął garść tabletek.
Jest poniedziałek piątego grudnia, siódma rano. Wojtek jak co tydzień po weekendzie nie może się dobudzić. Rodziców jak zwykle nie ma już w domu. Wcześnie pojechali do pracy. Siadając zaspany na łóżku powiedział cicho do siebie: „Wszystkiego najlepszego stary”, wzdycha i zaczyna codzienny poranny rytuał wstawania. Jedyną rzeczą, jaką dostał w dniu swoich urodzin od rodziców, była biała kartka z napisem: „Zamów sobie coś na obiad, wrócimy dzisiaj później. Pieniądze masz na stole”. Wojtka jednak nie zaskoczyła ta wiadomość. Był on do tego przyzwyczajony, gdyż podobne zdarzały się już kilka razy w poprzednich miesiącach. Po wyrzuceniu kartki do kosza wyszedł do szkoły. Tuż przed wejściem zobaczył duży plakat z napisem „Wesołych Świąt”, wzdychając powiedział pod nosem: „ ta na pewno” i wszedł do środka. W szkole kilkanaście osób stroiło korytarze , a cała reszta nie mogła doczekać się świąt i Mikołajek, które miały być następnego dnia. W środku można było usłyszeć głośne rozmowy osób: „Nie, nie podaj ten czerwony…”, „Jest coś na zadnie…”, „Przyklej trochę wyżej” . Wojtek nie zwracał jednak uwagi na cały ten harmider, jak zwykle poszedł pod klasę i czekał na dzwonek w milczeniu. Jednak tego dnia w jego zachowaniu było coś nowego. Nie odpowiadał na pytania kolegów: „Hej stary jak tam weekend” - Wojtek milczał. Siedział i tylko się delikatnie uśmiechał. Oczywiście od razu zaczęły się plotki na jego temat, bo przecież nigdy tak nie robił. Na zajęciach jak zwykle siedział cicho i nie był aktywny. Podczas pytania przez nauczyciela powtarzał sobie: „Tylko nie ja, Tylko nie ja…” , „Jest udało się…”. Nie chciał dzisiaj z nikim rozmawiać. To, że przez kilka ostatnich miesięcy był cichy i nie wygłupiał się z innymi na przerwach zapewne mu pomogło. Nikt nie zadręczał go niechcianą rozmową. Tym razem po powrocie do domu nie zajął się pracą domową, wziął długopis i zaczął pisać. Napisał list, zapewne do swoich rodziców - choć nie był on zaadresowany. Na końcu napisał: „Żegnajcie... Ja musiałem”.
W liście wszystko wyjaśnił. Opisał szczegółowo ostatni miesiąc swojego życia i to, jak się wtedy czuł. Pisał o wszystkim, ale głównie o tym, że nie mógł się pogodzić ze śmiercią starszego brata i o tym, jak rodzice go przestali zauważać, po tym jak zaczęli pracować na dwa etaty, żeby zapomnieć o stracie syna. Po jego śmierci po mieście krążyły niepotrzebne komentarze: „To przez jego rodziców, nie dopilnowali…” , „Dzieciak nie miał co robić to eksperymentował”, „Zaćpał się”, „Brał coraz więcej, dlatego ostatnio był taki dziwny”. Czy to musiało się stać? Nie wiadomo. Na to pytanie chyba już nie warto odpowiadać. Warto natomiast się zastanowić dlaczego nikt nic nie zauważył? Dlaczego opiekunowie nie zwrócili uwagi na niepokojące zachowanie? Dlaczego koledzy nie spytali co się dzieje, tylko zaczęli plotkować ? Dlaczego nikt nie zwraca uwagi na tak przeciętnych, niepozornych ludzi, może właśnie oni potrzebują jakiegoś wsparcia? Dlaczego takich ludzi uważa się za pozornie szczęśliwych tylko dlatego, że na co dzień nie ukazują uczuć ? Jeżeli i wy napotkaliście podobne sytuacje lub inne warte uwagi piszcie na adres naszej redakcji. Przyjrzymy się tym sprawom.
Czuma Michał
1 TI