Czesław Rajca Głód na Ukrainie (2005r ) 2


Czesław Rajca

Głód na Ukrainie

Głód na Ukrainie

i

Czesław Rajca

Głód na Ukrainie

luwd*

Wydawnictwo

WERSET Lublin 2005

Polski Fundusz

Wydawniczy w Kanadzie

Toronto 2005

Redakcja naukowa: Hubert Łaszkiewicz Projekt okładki: Agata Pieńkowska Korekta: Maria Łaszkiewicz Skład: Artur Wojteczko

© Wydawnictwo Werset, Lublin 2005

© Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie, Toronto 2005

© Czesław Rajca

Książka została wydana we współpracy

z Polskim Funduszem Wydawniczym w Kanadzie

ISBN 83-6OI33-O4-2

Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie P.O. Box 173, Postał Station „B" Toronto, Ontario, Canada M5T 2T3

Wydawnictwo „Werset"

tel. (+48 81) 524 16 52, fax (+48 81) 524 16 53

www.werset.pl; e-mail: biuro@werset.pl

Druk:

Opole, ul. Niedziałkowskiego 8-12

„Jakby wy znały panyczi

De ludy płaczut' żywuczi

To wy b ełehij ne tworyły

Ta marne Boha b ne chwałyły

Na naszi slozy smijuczyś."1

Taras Szewczenko

Zawiedzione nadzieje

W połowie XIX wieku, kiedy w różnych częściach Europy nasiliły się ruchy narodowowyzwoleńcze, na Ukrainie nie odnotowano narodowego zrywu. W tym czasie około 80% ziem ukraińskich należało do Rosji, a blisko 20% do Austrii. Poddanymi Romanowów i Habsburgów byli w ponad 90% chłopi, w ogromnej większości pańszczyźniani. Ich pierwszoplanowym celem było wyzwolenie się ze szlacheckiego poddaństwa. Ziemianie, od których byli zależni, z reguły nie byli Ukraińcami. W imperium rosyjskim byli to Rosjanie i Polacy. W monarchii Habsburgów, na terenie Galicji Wschodniej ziemie były własnością polskich właścicieli ziemskich, na Bukowinie - rumuńskich, a na Zakarpaciu - węgierskich. Stąd też chłopi, domagając się uwłaszczenia, walczyli o ograniczenie prawa obcych do dysponowania ukraińską ziemią.

Poddani wiedeńskiej monarchii byli w znacznie korzystniejszej sytuacji niż ich ziomkowie zależni od carów moskiewskich. Już w końcu XVIII wieku objęci zostali korzystnymi reformami józe-fińskimi. Zakazano bezzasadnego rugowania włościan, zabroniono włączania do folwarków chłopskiej ziemi i ograniczono pańszczyznę do 3 dni w tygodniu. Chociaż na początku XIX wieku zostało zahamowane reformowanie stosunków wiejskich, chłopi byli przekonani, że cesarz ochraniał ich przed pańską samowolą, doprowadzając w połowie XIX wieku (1848 r.) do uwłaszczenia, dzięki czemu otrzymali na własność uprawianą dotychczas ziemię.

Kiedy wieś w cesarstwie austro-węgierskim wchodziła na drogę nowoczesnych przemian, w imperium rosyjskim panowała stagnacja, a nawet zmieniało się na gorsze. Doszło do tego, że na lewobrzeżnej [częs'ć Ukrainy położona na lewym brzegu Dniepru - red.] i południowej Ukrainie w końcu XVIII wieku zmuszono do odrabiania pańszczyzny wolnych do tego czasu Kozaków. Taras Szewczenko, który w wieku 24 lat został wykupiony z poddaństwa od właściciela jego rodzinnej wsi, w niejednym swym utworze wspomina o doli wsi pańszczyźnianej. W poemacie z 1850 roku czytamy:

„Ja baczyw pękło...Tam newola Robota tiaszkaja, nikoły I pomołytyś ne dajut' Tam matir dobruju moju, Szcze mołoduju - u mohyłu, Nużda ta prącia położyła. Tam bat'ko, płaczuczy z dit'my (A my mali buły i holi) Ne wyterpił łychoji doli, Umer na panszczyni... A my Rozlisłysia meży lud'my, Mow myszeniata. Ja do szkoły — Nosyty wodu szkolaram."2

W imperium rosyjskim chłopi zostali uwłaszczeni przez Aleksandra II w 1861 r. na warunkach mniej korzystnych niż w monarchii austro-węgierskiej, bo nie uzyskali wszystkich użytkowanych gruntów. W guberniach na wschodzie utracili na rzecz folwarków ponad milion hektarów ziemi.

Na prawobrzeżnej Ukrainie [część Ukrainy położona na prawym brzegu Dniepru - red.] w pierwszej połowie 1863 r. wprowadzanie reformy uwłaszczeniowej zbiegło się z wybuchem polskiego powsta-

nia, które większych sukcesów nie odniosło, ponieważ chłopów ukraińskich nie zdołano nakłonić do jego poparcia, a odwieczne zatargi ze szlachtą sprawiły, że dali się oni namówić Rosjanom do zwalczania powstańców. Po powstaniu skonfiskowanych zostało około 150 polskich majątków, a ponadto ziemianie zostali obciążeni podatkami, co przyczyniało się do ich bankructwa. Na początku XX wieku w rękach polskich posiadaczy pozostało już tylko około 50% majątków ziemskich na Ukrainie.

Po uwłaszczeniu zmieniała się wieś ukraińska. Wzrastająca sukcesywnie warstwa chłopska coraz dotkliwiej odczuwała brak ziemi. Powiększała się liczba ludności bezrolnej, a słabo rozwinięty przemysł hamował jej odchodzenie do miast. W poszukiwaniu chleba chłopi wyprawiali się na wschodnie tereny imperium - w zagospodarowaniu azjatyckich odległych ziem wzięło udział ponad dwa miliony ukraińskich chłopów.

Głód ziemi sprawiał, że dla mieszkańców wsi solą w oku były pozostające w rękach rosyjskich i polskich właścicieli ziemskich dworskie łany, na których chłopi chętnie byli widziani jedynie jako tania siła robocza. Niezadowolenie wsi przejawiało się w antydwor-skich wystąpieniach, szczególnie częstych w latach 1905-1906, co w znaczący sposób wzmacniało rewolucyjne wrzenie w miastach.

Władze carskie z niepokojem odnosiły się do chłopskich wystąpień na Ukrainie, ponieważ ziemie te zabezpieczały stabilność żywnościową imperium. W końcu XIX wieku 25% produkcji zbóż, przy czym pszenicy około 50%, pochodziło z Ukrainy. Właśnie stąd w latach 1895-1898 do krajów Europy Zachodniej wyeksportowano około 1,5 tysiąca ton zboża.

Carat zaniepokojony nasilającymi się wystąpieniami rewolucyjnymi czynił starania zmierzające do zneutralizowania niezadowolenia ludności wiejskiej. Temu celowi miał służyć wydany 9 listopada 1906 r. dekret zezwalający chłopom na występowanie ze wspólnot gminnych i zakładanie indywidualnych gospodarstw. Reforma ta, od nazwiska odpowiedzialnego za jej realizację, zwana była stołypi-

nowską. Na Ukrainie, gdzie cieszyła się powodzeniem, do 1912 r. skorzystało z niej 226,5 tys. chłopów. Opuszczali wieś i tworzyli gospodarstwa kolonijne, zwane chutorami. Ze wspólnot uzyskali oni około 2 miliony hektarów ziemi, czyli jeden gospodarz posiadał średnio około 8 hektarowe gospodarstwo. Tak naprawdę były to gospodarstwa większe, ponieważ ożywił się obrót ziemią i zamożniejsi przyłączali do chutorów grunta biedniejszych sąsiadów. Kupowano również ziemię dworską, co ułatwiały kredyty Banku Włościańskiego. W wyniku parcelacji do rąk chłopskich przeszło na Ukrainie ponad 1,2 miliona ha ziemi dworskiej. Pod względem gospodarczym reformę Stołypina należy oceniać pozytywnie. Zwiększył się stan posiadania chłopskiego, ziemia stawała się towarem, umocniła i zwiększyła się warstwa zamożnych i przedsiębiorczych rolników, którzy podjęli trud unowocześniania zacofanego gospodarstwa wiejskiego.

Zaplanowana przez Moskwę reforma stołypinowska spowodowała również wiele złego. Zakazano sprzedawania książek w języku ukraińskim, nie wyłączając religijnych. Likwidowano ukraińskie organizacje polityczne, społeczno-gospodarcze i oświatowe. Zabroniono organizowania imprez kulturalnych itp. Piotr Stołypin uważał bowiem, że „historycznym zadaniem państwowości rosyjskiej jest walka z ruchem obecnie nazwanym ukraińskim, który dąży do odrodzenia starej Ukrainy"3.

Zapowiedzi rosyjskiego dygnitarza mimo wysiłków nie zostały zrealizowane. Nie sposób było całkowicie zahamować ukraińskiego odrodzenia. W utrudnionych warunkach prowadziły działalność ugrupowania polityczne i wzrastało przekonanie, że niezależna Ukraina spełni oczekiwania swych obywateli. Wprawdzie na I wojnę światową wyruszyli Ukraińcy, podobnie jak Polacy, w różnych mundurach wrogich sobie armii, to jednak u boku wojsk austro-węgierskich przeciwko wojskom carskim wystąpił 7 tysięczny legion Siczowych Strzelców z nadzieją wywalczenia ukraińskiej niepodległości.

io

Po upadku caratu, 16 marca 1917 r. powołano w Kijowie Centralną Radę. Miała ona reprezentować wobec Rządu Tymczasowego z Piotrogrodu ukraińskie interesy narodowe. Ważnym wydarzeniem było powołanie w końcu czerwca 1917 r. Sekretariatu Generalnego Centralnej Rady, który zajął się tworzeniem administracji terenowej i organizowaniem wojska. Pracami Centralnej Rady kierował wybitny historyk Mychajło Hruszewśkyj, na stanowisku premiera stanął Wołodymyr Wynnyczenko — literat, a sprawy wojskowe powierzone zostały Symonowi Petlurze.

Burzliwe przemiany sprawiły, że zmieniały się plany co do przyszłości Ukrainy, a ogłaszano je w specjalnych uniwersałach. W czwartym uniwersale z 22 stycznia 1918 r. proklamowano Ukraińską Republikę Ludową państwem niezależnym.

W ciągu niespełna roku Centralna Rada przeprowadziła Ukrainę z podporządkowanej rosyjskiemu imperium prowincji do niezależności. Było to jednak dopiero rozpoczęcie budowy własnej państwowości. Największym zagrożeniem dla niepodległej Ukrainy byli bolszewicy, którzy nasilili swoją działalność.

Niebezpieczeństwo bolszewizmu zostało zepchnięte na dalszy plan po podpisaniu w Brześciu 9 lutego 1918 r. traktatu pokojowego z państwami centralnymi. Zgodnie z nim Niemcy i Austro-Węgry zobowiązały się do pomocy wojskowej, a Ukraina do dostarczenia tym państwom żywności.

Na Ukrainę wkroczyły wojska niemieckie oraz austriackie i bolszewicy zostali zepchnięci na obrzeża państwa. W przeciwieństwie do innych części carskiego imperium nad Dnieprem panował względny spokój, ale wojska niemieckie zachowały się jak okupanci. Niechętnie odnosiły się do Centralnej Rady i wspierały jej konserwatywnych przeciwników. W końcu kwietnia 1918 r. wspomagane przez Niemców siły konserwatywne dokonały przewrotu. Obradująca w Kijowie Partia Włościańska, skupiająca ziemian i bogatych chłopów, okrzyknęła Pawło Skoropadśkiego hetmanem Ukrainy.

ii

Pawło Skoropadśkyj - ziemianin i były carski generał - ogłosił się jedynowładcą i przemianował Ukraińską Ludową Republikę na Ukraińskie Państwo, a okres jego rządów określany jest mianem hetmanatu. Wstrzymano wprowadzone przez Centralną Radę reformy socjalne. Przedłużono dzień pracy w zakładach przemysłowych, zaprzestano reformy rolnej, a nawet z rąk chłopskich do ziemiańskich wracała ziemia rozparcelowanych majątków. Na wsiach dotkniętych rabunkowym ściąganiem płodów rolnych oraz w większych ośrodkach przemysłowych wybuchały bunty, do spacyfikowania których kierowano niemiecko-austriackie oddziały wojskowe i ukraińską policję, zwaną Hetmańską Wartą. Kiedy wojska niemieckie i austriackie w grudniu 1918 r. opuszczały Ukrainę, hetman Skoropadśkyj również wyjechał z Kijowa.

Po blisko ośmiu miesiącach rządów hetmańszczyzny lewicowi działacze ukraińskiego odrodzenia, znani z działalności w Centralnej Radzie, przystąpili do odbudowy ludowej republiki. W połowie listopada 1918 r. powołany został w Białej Cerkwi Dyrektoriat, w którym W. Wynnyczenko objął kierownictwo, a S. Petlura stanął na czele wojska. Rozpoczęło się powstanie przeciwko Niemcom i het-mańczykom. Kampania została zakończona 14 grudnia 1918 r. wkroczeniem Petlury do Kijowa.

26 grudnia 1918 r. Dyrektoriat ogłosił deklarację ideowo-progra-mową. Podano w niej do wiadomości, że Ukraińska Republika Ludowa jest krajem wolnym od karnych ekspedycji, a wszystkie zarządzenia hetmańskie niekorzystne dla chłopów i robotników tracą swą ważność.

Nadzieje Dyrektoriatu na uzyskanie szerokiego poparcia nie zostały niestety spełnione. Ludziom niełatwo było zdecydować, komu uwierzyć i udzielić poparcia, bo chętnych do rządzenia krajem nie brakowało. Dla Dyrektoriatu najgroźniejszym przeciwnikiem byli bolszewicy, arcymistrzowie w przekonywaniu ludzi pracy do wspaniałych planów powszechnego dobrobytu. Zapewniali o szybkiej

12

realizacji nawet nierealnych postulatów. Oprócz spełnienia takich powszechnych żądań, jak ziemia dla chłopów, fabryki dla robotników czy szkoły dla wszystkich dzieci, u bolszewików robotnikowi powierzano kierownictwo fabryki, prosty żołnierz zostawał dowódcą, woźny sędzią, i tak można by mnożyć zapewniane przez władzę radziecką możliwości awansu.

Spełniając marzenia Ukraińców o własnym państwie, bolszewicy po zajęciu na początku 1919 r. Charkowa utworzyli Ukraińską Socjalistyczną Republikę Radziecką, ale o tym, że była ona całkowicie zależna od Moskwy, nie wspomniano. Po umocnieniu się w Charkowie Armia Czerwona ruszyła na Kijów. Wojska Dyrektoriatu nie zdołały powstrzymać bolszewików, ponieważ na ich stronę przeszedł Matwij Hryhoriew z wieloma tysiącami żołnierzy oraz sporo atama-nów, w tym tak znaczących, jak Zełenyj i Nestor Machno.

Po utracie Kijowa władze Dyrektoriatu przeniosły się do Winnicy, skąd po pewnym czasie udały się do Kamieńca Podolskiego. Niepowodzenia frontowe pogłębiły rozbieżności wewnątrz Dyrektoriatu. Wynnyczenko był zdania, że dla dalszych losów Ukrainy korzystne będzie zawarcie porozumienia z bolszewikami. Innego zdania był Petlura postulujący szukanie pomocy u państw Ententy, której wojska interwencyjne, głównie francuskie i greckie, opanowały południowe tereny kraju. Zwyciężyła koncepcja Petlury i on objął stanowisko przewodniczącego.

W dążeniu do uzyskania niepodległości Ukraina nie była monolitem. W Galicji Wschodniej jesienią 1918 r. przystąpiono do budowy niepodległego państwa na ziemiach wchodzących w skład monarchii austro-węgierskiej. 19 października 1918 r. we Lwowie Jewhen Petruszewycz obwieścił powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. 1 listopada 1918 r. po opanowaniu przez Ukraińców Lwowa rozpoczęła się wojna ukraińsko-polska. Po kilku tygodniach Polacy wyparli wojska ukraińskie ze Lwowa i odnosili coraz większe sukcesy w terenie. Zawarte 22 stycznia 1919 r. porozumienie rzą-

dów ukraińskich miało symboliczne znaczenie. S. Petlura zagrożony przez Rosjan czerwonych i białych nie mógł nawet myśleć o wsparciu zachodnich rodaków. Odwrotnie, to dzięki ich pomocy prze-trwał Dyrektoriat, którego wojska w połowie 1919 r. zostały zagrożone przez bolszewików. Uratowała je z opresji Ukraińska Galicyjska Armia, która, uciekając przed Polakami, uderzyła na bolszewików, zmuszając ich do odwrotu.

Na niewielkim terenie w rejonie Kamieńca Podolskiego rezydowały dwa rządy i rozlokowane były dwie armie niepodległej Ukrainy. O powołaniu jednolitej władzy nie było mowy. Dla przybyłych z Galicji największym wrogiem Ukrainy byli Polacy, tymczasem to z nimi S. Petlura podpisał we Lwowie 16 czerwca 1919 r. zawieszenie broni, bo według niego zagrożeniem dla niepodległości byli Rosjanie — obu kolorów.

Zgrupowani w dwu obozach zwolennicy niezależnej Ukrainy znaleźli się na marginesie wydarzeń. Nie mieli większego wpływu na przebieg walk bolszewików z białą armią rosyjskiego generała Antona Denikina, który wspomagany przez państwa Ententy rozpoczął wiosną 1919 r. ofensywę przeciw bolszewikom. Dążąc do odbudowy rosyjskiego imperium, zwalczał też niepodległościowe poczynania Ukraińców. Nie wyzwalali oni ludności od czerwonego terroru. Wręcz odwrotnie terror białych Rosjan był znacznie bardziej masowy i krwawy. Rozstrzeliwanie zwolenników rewolucji i niepodległej Ukrainy, puszczanie z dymem pacyfikowanych wsi i odbieranie chłopom ziemi było na porządku dziennym. Zwalczając wszelkie przejawy odrodzenia narodowego denikinowcy palili ukraińskie księgozbiory, a w Kijowie zburzyli niedawno wzniesiony pomnik Tarasa Szewczenki. Takie postępowanie było na rękę bolszewikom, bo kiedy późną jesienią przeciwko wojskom Denikina ruszyła ofensywa Armii Czerwonej, to otrzymała ona poważne wsparcie licznych oddziałów chłopskiej partyzantki. Atamani, nie wyłączając N. Machno, pomogli w rozbiciu białogwardzistów. Docenił to Włodzimierz Lenin, który

w specjalnym liście zapewniał robotników i chłopów ukraińskich, że ich dążenia społeczno-gospodarcze, kulturalne i polityczne zostaną zrealizowane.

W drugiej połowie 1919 r. brakowało powodów do optymizmu w obydwu obozach niepodległościowych. Zgrupowane nad Zbru-czem armie niszczone były nie na polu walki, a przez epidemię tyfusu. Na skutek braku lekarstw śmiertelność była ogromna, powodując straty sięgające 70%. Na domiar złego pogłębiły się rozbieżności polityczne. Ostatecznie drogi obu formacji rozeszły się, kiedy 19 listopada 1919 r. Armia Galicyjska odeszła pod rozkazy Denikina. Z tyfusowej stagnacji zostali też wyrwani na początku grudnia żołnierze Ukraińskiej Republiki Ludowej. Na rozkaz S. Petlury ponad 4 tysięczna armia dowodzona przez M. Omelianowycza-Pawłenkę i J. Tjutjunnyka wyruszyła w pochód zimowy, aby walczyć z białymi Rosjanami, a kiedy Denikin został pobity, walczyła z Armią Czerwoną. Natomiast Armia Galicyjska po klęsce białych starała się przejść do Rumunii, a gdy to się nie udało, podporządkowała się Armii Czerwonej.

W końcu 1919 r. z Ukrainy wyjechali przywódcy obu rządów. J. Petruszewycz udał się do Wiednia, a S. Petlura do Warszawy, gdzie prowadził rozmowy z Polakami dotyczące wspólnego wystąpienia przeciwko bolszewikom. Polsko-ukraińskie rozmowy przeciągały się. Niełatwo było pogodzić się i ustalić wspólne stanowisko stronom, które nie tak dawno walczyły ze sobą, a nie bez znaczenia też były wzajemne wiekowe animozje. W trudniejszej sytuacji była strona ukraińska, która zabiegała o pomoc w odzyskaniu władzy. Dlatego Petlura zgodził się na warunki polskie w sprawie granic, narażając się na liczne słowa krytyki. Doprowadzono jednak do tego, że 25 kwietnia 1920 r. pod dowództwem Józefa Piłsudskiego wyruszyła przeciwko bolszewikom polsko-ukraińska ofensywa. W natarciu wzięło udział ponad 50 000 żołnierzy, w tym ponad 10 000 ukraińskich, ale liczono na znaczne zwielokrotnienie wojsk Petlury w trakcie działań

wojennych. Szybko, bo już 7 maja, wojska sprzymierzone wkroczyły do Kijowa, ale Armia Czerwona nie została rozbita - unikając decydującego starcia, wycofała się za Dniepr. W odezwie skierowanej 26 kwietnia do narodu ukraińskiego główny ataman Symon Petlura zaapelował o poparcie walki o niepodległość. Odzew był niewielki. Nowy sprzymierzeniec niepodległej Ukrainy nie wzbudzał zaufania. Nie przebrzmiały jeszcze echa walk polsko-ukraiń-skich. Pamiętano samowolę polskich ziemian, obawiano się ich powrotu i odbudowywania majątków. Nie brak było przykładów, które wskazywały, że Polacy wobec miejscowych zachowują się jak okupanci. Antypolskie animozje wyolbrzymiała propaganda bolszewicka nawołująca do obrony niepodległej radzieckiej republiki ukraińskiej. To wszystko sprawiło, że pod rozkazy Petlury, miast spodziewanych dziesiątków tysięcy, zgłosiło się niespełna 3 tysiące ochotników. Szczęśliwie na początku maja powrócili z rajdu na tyłach Armii Czerwonej Pawłenko i Tjutjunnyk wzbogacając armię ukraińską o dalsze 6 tysięcy zaprawionych w boju żołnierzy. Swoją gotowość do walki zgłosiła też kilkutysięczna Armia Galicyjska, która opuściła szeregi bolszewików. Mimo braku chętnych do wojowania nie skorzystano z jej oferty. Została otoczona przez Polaków, rozbrojona i osadzona w obozie.

Zabrakło czasu na budowanie polsko-ukraińskiego zaufania. Na początku czerwca 1920 r. rozpoczęła się ofensywa Armii Czerwonej wstrzymana dopiero w połowie sierpnia pod Warszawą. Z Armią Czerwoną obok Polaków walczyli też Ukraińcy, a jednym z nich był płk Marko Bezruczko dowodzący z powodzeniem obroną Zamościa. Po zwycięskiej bitwie warszawskiej na wschód ruszyła polska ofensywa wspomagana przez Ukraińców. Mimo dużych szans powodzenia Polska przerwała działania wojenne, zawierając z władzami radzieckimi umowę o zawieszeniu broni, a 18 marca 1921 r. w Rydze został podpisany pokój. Polska, układając się z radzieckimi republikami, nie dotrzymała umowy zawartej z niepodległą Ukrainą i po-

16

stawiła niedawnych towarzyszy broni w kłopotliwej sytuacji, bo skierowano ich do obozu w Szczypiornie koło Kalisza. Kiedy internowanych tam oficerów ukraińskich odwiedził J. Piłsudski, usłyszał od nich wiele gorzkich słów pod adresem Polski. Przyznał im rację, mówiąc: „ja was panowie przepraszam, bardzo przepraszam". Wielu z nich opuściło Polskę, udając się na emigrację. Do Paryża wyjechał S. Petlura i tam w 1926 r. został zamordowany przez radzieckiego agenta.

Zaprzestanie działań wojennych już w październiku 1920 r. było dla władzy radzieckiej bardzo cenne. W tym czasie na południowej Ukrainie coraz większe sukcesy odnosiły białe wojska gen. Piotra Wrangla, który w czerwcu rozpoczął walkę z czerwonymi. Był groźniejszy od Denikina, bo nie uciekał się do terroru i mógł liczyć na poparcie miejscowej ludności. Armia Czerwona uwolniona od kłopotów w zachodniej części kraju, skierowała swe siły na południe, a uzyskawszy poparcie N. Machny, zmusiła Wrangla do opuszczenia Ukrainy.

Po wycofaniu się wojsk Denikina, Piłsudskiego, Petlury i Wrangla Armia Czerwona nie mogła jednak spocząć na laurach. Jak to trafnie ujął lwowski historyk Jarosław Hrycak: „przeciwko nim nadal działała na Ukrainie najliczniejsza armia, która nie miała dokąd wyemigrować — ukraińscy chłopi"4.

Chłopi od początku rewolucyjnych przemian w carskim imperium mieli znaczący wpływ na przebieg wydarzeń. Powstało setki chłopskich oddziałów, na czele których stanęli atamani, zwani familiarnie ojcami. W połowie 1919 r. dysponowali oni około 250 tysiącami ludzi. Siły te były rozczłonkowane bardzo nierównomiernie od oddziałów jednowioskowych do wielotysięcznej armii. Trudno było o mobilizację do wspólnego działania, a wzajemne animozje doprowadzały nawet do krwawych porachunków. Na poparcie chłopskich oddziałów mogły liczyć ugrupowania realizujące postulaty mieszkańców wsi. W początkowym okresie chłopi udzielili szerokiego poparcia władzy radzieckiej, która najgłośniej mówiła o reformie

rolnej, z marszu przystępowała do likwidowania majątków ziemskich i przekazywania ziemi chłopom. Na Ukrainie małorolnym i bezrolnym przekazano około 22 milionów hektarów ziemi i około 1,4 miliona koni i bydła. Szybko okazało się, że kiedy bolszewicy jedną ręką dają, to drugą wyciągają i odbierają. Chłopi wprawdzie otrzymali ziemię, ale zgodnie z leninowską zasadą komunizmu wojennego, obowiązani byli do oddawania plonów i handel nimi był zabroniony. W celu zmuszenia do bezpłatnego odstawiania wyznaczonych kontyngentów na wieś skierowano brygady zbożowe, w skład których wchodzili robotnicy z ośrodków przemysłowych, w dużej mierze spoza Ukrainy. W 1919 r. znalazło się w nich 2700 osób. Współdziałali oni z miejscowymi władzami radzieckimi i wspomagani byli przez powoływane we wsiach komitety biedoty. Formalnie miano zabierać tylko nadwyżki, ale często brygady zabierały wszystko, co chłopi zdołali wyprodukować. Na wsi podniosły się głosy, że to, co chłopi uzyskali od dobrych bolszewików, zabierają im źli komuniści. Partyzantka chłopska podjęła z nimi walkę, co nie oznacza, że raz na zawsze zerwała z Armią Czerwoną.

Największym atamanem chłopskim na Ukrainie był Nestor Mach-no, zwany powszechnie ojcem. Urodził się w 1884 roku w rodzinie chłopskiej we wsi Hulajpole w guberni jekatyrynosławskiej. Za udział w rewolucji 1905 roku dostał dożywocie, ale wyszedł z Butyrek w 1917 roku. Przystąpił do gromadzenia wokół siebie chłopów, zdobywając w rodzinnych stronach popularność, w dużej mierze dzięki zaangażowaniu się w parcelacje pańskich majątków. Na początku 1919 roku „ojciec" Machno, dysponujący 20 000 partyzantów, działał w składzie Armii Czerwonej jako samodzielny dowódca dywizji partyzanckiej. Szybko doszło do zerwania, bo wiosną oddziały Machny zabrały się do likwidacji brygad zbożowych i ochraniania chłopów przed grabieżcami. Popularność „ojca" Machny zataczała coraz szersze kręgi. Szacuje się, iż pod jego rozkazami w połowie 1919 roku było 50-80 tysięcy ludzi. Większość sił zbrojnych zgru-

18

powana była w oddziałach piechoty, ale dysponowano też jazdą, artylerią i bronią szybkostrzelną na taczankach. Rewolucyjna Powstańcza Armia Ukrainy (machnowców), bo tak oficjalnie się określała, miała dobrze przygotowanych dowódców umiejących nie tylko kierować walką, ale również utrzymać dyscyplinę w czasie biwaków. To ostatnie godne jest podkreślenia, bo Machno i jego najbliższe otoczenie zaliczali się do anarchistów, a ich kozacko-hajdamackie korzenie raczej nie kojarzą się z dyscypliną. Zgodnie z nazwą wojsko N. Machny prowadziło działania bojowe na sposób partyzancki. Działali głównie na tyłach wroga, niszczyli jego punkty oparcia, rozbijali oddziały szykujące się do odpoczynku. Sposób prowadzenia walki oraz atmosferę i organizację największej chłopskiej armii dobrze ukazuje dziennik prowadzony w I połowie 1920 r. przez L. Hołyka, naczelnika machnowskiego kontrwywiadu, którego obszerne fragmenty zacytujemy.

„8 luty 1920 r. Rano od strony Połoh podszedł 522 pułk i przegnał nas z Hulaj pola. Niektórzy towarzysze z Luzanowem nie zdążyli uskoczyć i dostali się do niewoli. Przeklęci hulajpolanie nie chcą wojować - boją się o rodziny.[...]

20 lutego. W Woskresence czerwoni przed kilku dniami rozstrzelali 12 machnowców i spalili 2 chaty [...].

21 lutego. Nalecieliśmy na Hulajpole i wzięliśmy 500 jeńców, dwa kulomioty i trochę uzbrojenia. Czerwonoarmiejcy przechodzą na naszą stronę, ale sztab, bojąc się, wstrzymał się od ich przyjmowania. Z kasy Czerwonej Armii wzięliśmy dwa miliony i rozdaliśmy powstańcom po 500, a dowódcom po 1000 rubli. Staliśmy tam 3-4 godziny. Nagle z Połoh podeszła czerwona konnica i wypchnięto nas z Hulajpola [...]

26 luty. W Swiatoduchowce zorganizowaliśmy wiec. Potem Machno się upił i z głupoty rozrzucał chłopom pieniądze, a w sztabie kłócił się z Karatnikowem. Chciał rozstrzelać Popowa za to, że ten zaleca się do Haliny. Związali go i ułożyli na taczance.[...]

1 marca. O 12 godzinie wyszliśmy do wsi Warwarowka. Po drodze zatrzymaliśmy pociąg, w którym rozbroiliśmy kompanię czerwonych. Komendanta rozstrzelaliśmy, a 30 ochotników przyjęliśmy [do oddziału]. Pod wieczór zorganizowaliśmy nalot na Hulajpole i rozbiliśmy 6 sowiecki pułk. Wzięliśmy do niewoli 75 czerwonoarmiejców w tym komendanta pułku Fiediuchina ciężko ranionego w walce. Prosił, aby go zastrzelić i Kałasznikow spełnił jego prośbę. 15 jeńców przystąpiło do naszego oddziału. Wyszliśmy na Nowosełowkę.

12 marca. Przyjechaliśmy do Uspienowki. U chłopów było dużo samogonu, wszyscy byliśmy pijani. Wieczorem przyjechał Taranowski z 20 połohowcami. Opowiadają, że w Połohach czerwoni aresztują i roz-strzeliwują wszystkich machnowców, biorą zakładników, nie ma życia.

16 marca. Wyjechaliśmy do St- Andrianowia i z zaskoczenia wzięliśmy 3 kompanię 22 pułku karnego. Wczoraj ta kompania rozstrzelała 15 machnowców i spaliła 5 zabudowań. Chłopi byli zastraszeni. Kiedyśmy się zjawili okazali się bohaterami w rozprawianiu się z jeńcami. Było ich 120 z przywódcami komunistami, których chłopi bili pałkami, kłuli widłami i rozstrzeliwali po jednemu i grupami. Jeńców rozebranych do naga, ze związanymi do tyłu rękami rozstrzeliwali karabinem maszynowym [...].

2 kwietnia. Zajęliśmy wieś Mariewka i rozstrzelali przewodniczącego Rewkomu oraz 3 z brygady zbożowej, jak również jednego mach-nowca, który został milicjantem. Staliśmy tam do 8 kwietnia i wiecowaliśmy. Byli machnowcy nie chcieli przyłączyć się do oddziału, a Machno na nich krzyczał i złościł się.[...]

23 kwietnia. Wyruszyliśmy do wsi W. Janisol, gdzie wyrąbaliśmy pluton z 22 pułku i rozstrzelaliśmy dwóch Greków - machnowców, którzy przeszli na stronę czerwonych i zaczęli organizować komitety biedoty.

1 maja. W walce zajęliśmy Swiatoduchowkę zabierając do niewoli kompanię czerwonych, komendantów rozstrzelaliśmy, a czerwonoarmi-stów uwolnili.

20

2 maja. Wyszliśmy na Hajczuł, gdzie ujęliśmy batalion czerwonoar-mistów, komendantów rozstrzelaliśmy, szeregowych rozpuścili. Tu czerwoni rozstrzelali 13 machnowców, ale Machno był zachwycony, ponieważ terror czerwonych zmuszał powstańców do napływania do naszych oddziałów. Odbył się wiec, po którym 50 ludzi przyłączyło się do nas.

3 maj. Nalecieliśmy na wieś Carekonstantynowkę i przystąpiliśmy do walki z czerwonym pułkiem i pociągiem pancernym, który w przeddzień rozstrzelał 30 machnowców, spalił 10 domów i ujął wielu zakładników. Nalot był tak niespodziewany, że pułk w całości wzięty był do niewoli, z wyjątkiem komendantów zbiegłych na pociąg pancerny. Odbył się wiec i batalion czerwonych przeszedł na naszą stronę, wchodząc do oddziału."5

Dla pełniejszego obrazu warto zapoznać się z opinią bolszewików o N. Machnie ze stycznia 1920 r., na ponad miesiąc przed rozpoczęciem przedstawionych zdarzeń. Obradujący wtedy w Charkowie, pod przewodnictwem H. Petrowskiego, Ukraiński Rewolucyjny Komitet poinformował, że machnowcy byli wezwani do wspólnej walki z polskimi panami. „Lecz Machno nie podporządkował się postanowieniom Armii Czerwonej. Odmówił wystąpienia przeciwko Polakom, wypowiedział wojnę naszej wyzwolicielce robotniczo-chłopskiej Armii Czerwonej. W taki sposób Machno i jego grupa sprzedali naród ukraiński polskim panom, podobnie do Hryhoriewa, Petlury i innych sprzedawców ukraińskiego narodu."6 Mimo takiej krytyki chłopskiego przywódcy, kiedy czerwoni nie mogli powstrzymać ofensywy Wrangla, zawarty został 16 października 1920 r. w Charkowie wojskowo-polityczny układ radzieckiej Ukrainy z Rewolucyjną Powstańczą Armią Ukrainy. Widocznie N. Machno, podobnie jak J. Piłsudski, uważał, że dla Ukrainy groźniejsi od czerwonych są biali Rosjanie. Bezpośrednio po podpisaniu układu około 20 tysięczna armia Machny wyruszyła przeciwko Wranglowi i walnie przyczyniła się do jego pokonania, tracąc około 6 tysięcy żołnierzy.

21

Machnowcy jeszcze nie odpoczęli po walkach, a już przekonali się o wartości umów z bolszewikami. Już 23 listopada 1920 r. radziecki dowódca frontu południowego, Michaił Frunze, polecił N. Machnie natychmiastową demobilizację partyzanckiej armii. Rozkaz nie został wykonany i rozpoczęła się kolejna tura walk chłopskiego wojska z bolszewikami. Do połowy marca 1921 r. machnowcy zorganizowali ogromny rajd na łącznej trasie około 3 tysięcy kilometrów. Nasiliły się jednak antypartyzanckie operacje wojsk czerwonych. Stosowany terror przy jednoczesnym kuszeniu amnestią powodował kurczenie się bojowych oddziałów. Latem 1921 r. przy „ojcu" pozostali tylko najwierniejsi, dla których partyzantka stała się tres'cią życia. Z nimi Machno walczył przez całe lato przeciwko oddziałom Armii Czerwonej, tracąc wielu oddanych mu towarzyszy. W końcu sierpnia 1921 r., nie widząc dalszych perspektyw działania, z niewielką grupą przedostał się do Rumunii. Osadzony w obozie dla internowanych, obawiając się przekazania władzom radzieckim, uciekł na wiosnę 1922 roku do Polski, gdzie trafił do więzienia w Warszawie. W 1927 r. został deportowany do Francji i zamieszkał w Paryżu, gdzie w 1934 r. popełnił samobójstwo.

Nie zostały spełnione nadzieje na powstanie niezależnej Ukrainy, o której marzono od wieków, modląc się w cerkwiach, przelewając krew i śpiewając kozackie dumki. Szybko pryskały złudzenia co do wartości bolszewickich programów dobrobytu i wolności.

22

.'¦¦

Głód 1921-1923

Burzliwy okres lat 1917-1920 największe szkody spowodował w rolnictwie. Bolszewicy, którzy stali się panami sytuacji, tłumaczyli tak sobie, jak i innym, że wszystkiemu winni są przeciwnicy - inter-wenci, panowie, a nade wszystko bogaci chłopi, zwani kułakami. Tylko jakoś dziwnie się składało, że w tych częściach Ukrainy, na których toczyły się największe zmagania wojenne, odsetek zasianych pól był większy niż tam, gdzie bolszewikom nie sprawiano większego kłopotu w zaprowadzaniu nowych porządków. Na tych spokojniejszych terenach, przeciwstawiając się rabunkowemu komunizmowi wojennemu, większą wagę przykładano do ekonomicznych sposobów walki. Znacznie bardziej opłacało się skutecznie ukryć płody rolne niż zwiększać ich produkcję. A zdarzało się i tak, że nie było czym obsiać pola, bo przy siłowym ściąganiu kontyngentu, zabierano również ziarno siewne. Na Ukrainie od 1916 r. do 1922 r. powierzchnia zasiewów zmniejszyła się o około 40%. Podobna sytuacja miała miejsce i w innych regionach radzieckiego imperium. Na domiar złego wiosną 1921 r. ogromna susza w centralnych i południowych guberniach Federacji Rosyjskiej oraz w południowej Ukrainie zapowiadała nadchodzenie głodu.

Groźba głodu ostatecznie zadecydowała o zerwaniu przez W. Le-nina z represyjną gospodarką komunizmu i nieśmiałym przeproszeniem się z gospodarką rynkową. Ostateczną decyzję podjęto 15 marca I 921 r. na X Zjeździe Partii. Od tej pory obowiązywać miała Nowa Polityka Ekonomiczna (NEP), która zezwalała chłopom, po uisz-

2-3

czeniu w naturze podatku żywnościowego, odprowadzać nadwyżki na wolny rynek. Niepotrzebne już miały być karne ekspedycje ściągające kontyngenty, często znacznie wyższe niż podatek żywnościowy. W całym Związku Radzieckim w ramach podatku żywnościowego chłopi mieli dostarczyć ze zbiorów 1921 roku około 3,9 miliona ton zboża, mniej więcej tyle, ile zdołano od nich ściągnąć poprzedniego roku w ramach kontyngentu. Na Ukrainie wprowadzone zmiany były znacznie mniej korzystne dla chłopów. Mieli oni oddać podatek ze zbiorów 1921 r. w wysokości 1,9 miliona ton, podczas kiedy w ubiegłym roku zmuszono ich do oddania 1,2 miliona ton. Blisko 50% podatku zbożowego w Kraju Rad miało pochodzić z Ukrainy. Przytoczone zamierzenia nie zostały zrealizowane, bo do władz zaczęły napływać alarmujące wieści o skutkach suszy. Plany zaczęto korygować, ale Ukraina, chociaż również dotknięta klęską suszy, nadal była uważana za radziecki spichlerz, gdzie do końca 1921 r. posługiwano się metodami wojennego komunizmu. Zaczęła się walka o chleb, w której przeciwko wsi skierowano wszystkie siły radzieckiego państwa. W celu złamania chłopskiego oporu zastosowano bogaty wachlarz kar tak indywidualnych, jak i zbiorowych. Podwyższano wymiary podatku żywnościowego, kierowano do przymusowych robót, osadzano w aresztach i więzieniach, konfiskowano dobytek, wywłaszczano z gospodarstwa, osadzano na wsi wojsko, które musiano karmić, bito, a nawet rozstrzeliwano. Ściąganiem płodów rolnych zajmowała się lokalna administracja i milicja, korzystając ze wsparcia miejscowego aktywu partyjnego i komitetów biedoty („kombiedów"). Aby zainteresować „kombie-dy" współdziałaniem, centralne władze Ukrainy zapewniały 29 marca 1921 r., iż „z części zebranych produktów rolnych utworzone zostaną zapasy, które służyć będą zaopatrzeniu w żywność niezamożnych chłopów"1. Tam, gdzie biedni nie pomagali w grabieniu kułaków, co nie należało do wyjątków, przestawano udzielać im jakiejkolwiek pomocy.

W zmuszaniu do posłuszeństwa niepokornych chłopów władze cywilne zawsze mogły liczyć na pomoc Armii Czerwonej. W sierpniu 1921 r. wydano polecenie, aby do 10 września skierować 8 tysięcy ludzi do wojskowych drużyn żywnościowych. Wojsko to zostało podzielone na oddziały liczące po 150 żołnierzy — czyli było ich ponad 50. Warto zaznaczyć, że do służby w wojskowych drużynach na Ukrainie ponad 2000 ludzi przysłano z Rosji. Jak tych drużyn nie wystarczało, sięgano po inne oddziały wojskowe. W końcu grudnia 1921 r. dowódca kijowskiego okręgu wojskowego, Jona Jakir, informował, że do pomocy przy ściąganiu podatku żywnościowego skierowano 5500 czerwonoarmistów. Skierowani zostali do pięciu guberni, a najwięcej do kijowskiej - 2500 bagnetów i szabel oraz połtawskiej

2000 bagnetów. Zapewne właśnie tam władza miała kłopoty z chłopami przy ściąganiu zboża znacznie większe niż w guberni krzemień-i zuskiej, dokąd udało się tylko 200 czerwonoarmistów.

Wojsko było szczególnie przydatne władzy radzieckiej w tych okolicach, gdzie nadal operowały oddziały partyzanckie. O takiej sytuacji w guberni donieckiej informowano w pierwszej połowie listopada 1921 r. „W wielu powiatach - czytamy- bandy terroryzują ściągających podatek żywnościowy, niszczą spisy podatników, prowadzą agitację przeciwko podatkowi, rozbijają punkty zsypu. W powiecie ługańskim ujawniono agitację petlurowską [...] Bandy odziane są w małoruskie ubiory [dawniej w Rosji nazywano Ukrainę ..Małorusią" - red.], mówią po ukraińsku. W całej guberni obserwuje się wśród chłopów zadziwiającą znajomość przepisów podatkowych [...] Siła zbrojna okazuje się pomocna [...]"2. Wojsko nie i vlko zwalczało bandy. Oddziały zbrojne kierowano do szczególnie upornych wsi, w których chłopi musieli ich zakwaterować i żywić /f.odnie z normami frontowymi do czasu przekazania podatku bez odliczenia jednak tego, co zjedli żołnierze. W rejonie lityńskim, na Podolu, ściąganie podatku żywnościowego poprawiło się na początku lutego 1922 r., kiedy przybył siedemdziesięciosobowy oddział

24

uderzeniowy. Nie trwało to długo. W końcu lutego we wsi Stasiewo Majdan zabito 2 i raniono 3 ludzi wspierających grupę uderzeniową. W odwecie rozstrzelano 8 zamożnych gospodarzy. „Mieszkańcy wsi, sterroryzowani rozbiegli się. W takich warunkach prowadzona jest cała żywnościowa robota". Meldując o tym zapewniano, że „nadal stosowane będą wszystkie sposoby szybkiej i większej ściągalności, nie zrażając się trudnościami"3. Dowódca sił zbrojnych Republiki Ukraińskiej, M. Frunze, pisał 19 marca 1922 r. o ściąganiu zboża następująco: „Podatek żywnościowy zabiera się otwartą siłą. Wojska okrążają wsie i obchodzą wszystkie domy. Z tego powodu było już szereg otwartych wystąpień całych wsi, głównie kobiet i dzieci. Wyciskanie nie oddanych należności [...] prowadzi do zerwania kampanii siewnej"4.

Przy zastosowaniu takich metod zmuszania chłopów do posłuszeństwa, a przykłady można by mnożyć, ściągnięto ze wsi wl921/1922r. blisko 1,2 miliona ton zboża, o około 83 tys. ton więcej niż ubiegłego roku, w którym nie było klęski nieurodzaju. Mimo że zboża zebrano więcej, w południowej Ukrainie z każdym miesiącem coraz więcej ludzi przymierało głodem. Na Zaporożu, gdzie nieurodzaj był szczególnie dotkliwy, w listopadzie 1921 r. około 300 tysięcy chłopów cierpiało głód i nie brak było przypadków śmiertelnych. W grudniu zaprzestano zabierania zboża, ale do tego czasu zmuszono do oddania kolejne około 4 tysiące ton. Zaporoski Komitet Pomocy Głodującym 15 grudnia 1921 r. donosił, że w Żerbecu szpital jest bardzo przepełniony „chorymi, w większości przypadków z powodu głodu. Przywożone są dzieci i porzucane na dziedzińcu szpitala. Takie wiadomości nadchodzą codziennie z różnych gmin i po-wiatow .

Wstrząsającą wiadomość nadesłano 25 stycznia 1922 r. do Centralnej Komisji Pomocy Głodującym z Hulajpola, gdzie jeszcze niedawno organizował chłopskich powstańców Nestor Machno. „W głodujących gminach powiatu hulajpolskiego ludność wymiera.

26

Setki umierających, tysiące chorych. Z powodu głodu zdarzają się przypadki, że matki zjadają dzieci, a też przypadki duszenia dzieci. Koty, psy i padlina służą jako pokarm. Masowe porzucanie rodzin przez ojców, którzy udają się nie wiadomo gdzie. Ludzie ogarnięci paniką. Przysyłana litościwie jałmużna nikogo nie zbawi od śmierci, tylko wywołuje rozdrażnienie. Konieczne jest szybkie powołanie lekarsko-żywnościowych punktów, które mogą przyjąć codziennie po 2 tysiące ludzi"6. W końcu stycznia 1922 r. z guberni jekatery-nosławskiej informowano, że „z każdym dniem zwiększa się przybywanie do miast głodujących dzieci z powiatów." W styczniu przybyło ich 3588, ale napływa ich coraz więcej i postanowiono zorganizować punkt żywnościowy jeszcze dla tysiąca dzieci, którym dziennie zapewni się „Vi funta chleba i Va funta gotowanego makuchu"7. Alarmowano, że na takie wyżywienie głodujących dzieci wystarczy środków tylko do 20 lutego.

Zbożodajna Ukraina nie miałaby z każdym dniem powiększających się trudności w dostarczeniu ludziom chleba, gdyby nie pomoc, którą musiała wysyłać do Federacji Rosyjskiej. O tym, jakie miały być rozmiary tej pomocy, ostateczne decyzje nie zapadały w Kijowie, tylko w Moskwie. Zresztą dla władz Republiki Ukraińskiej znacznie ważniejszy był interes Związku Radzieckiego niż Ukrainy. Znalazło to swój wyraz w piśmie do W. Lenina premiera Ukrainy Christiana Rakowskiego z 28 stycznia 1922 r. „Nikomu nie przyjdzie do głowy — czytamy w nim — porównywać ciężkie położenie głodujących guberni ukraińskich z koszmarnym położeniem guberni na Powołżu"8. O udzieleniu pomocy dla Rosji zdecydowano jeszcze przed żniwami 4 lipca 1921 r. na posiedzeniu Biura Politycznego (Centralnego Komitetu Komunistycznej Partii Bolszewików Ukrainy (CK KPBU). Wpłynął na to wysłany przez W. Lenina do władz ukraińskich telegram z 28 czerwca 1921 r. Biuro Polityczne postanowiło, że z Ukrainy do Rosji codziennie odchodzić będzie 45 wagonów zboża. Wśród guberni, które zostały do tego zobowiązane, znalazła się

27

i zaporoska (7 wagonów), gdzie urodzaj zapowiadał się nie lepszy niż na Powołżu. Kiedy 3 września 1921 r. Biuro Polityczne CK KPBU zastanawiało się, jak rozdzielić ściągnięty od chłopów podatek zbożowy, uznano, że do Rosji można wysłać z Ukrainy tylko 130 tys. ton zboża ze żniw 1921 r. Zaprotestował Frumkin, domagając się, aby plan dostaw do Rosji wynosił blisko 500 tys. ton. Ostatecznie postanowiono „dać Rosji minimum 30 milionów pudów z uszczerbkiem własnego zabezpieczenia"9. Pod koniec stycznia 1922 r. % planu zrealizowano i ponad 300 tys. ton zboża, głównie pszenicy i żyta, przekazano Federacji Rosyjskiej. Informując o tym Lenina zaznaczono, że w tym czasie nie wywiązano się z zaplanowanej pomocy dla głodującego Zaporoża. Gubernia ta miała otrzymywać miesięcznie, począwszy od 1 listopada, po 90 wagonów zboża. Niestety, w ciągu 3 miesięcy wysłano im nie 270 wagonów, a tylko 44. „Wyszło tak dlatego - pisano - że w pierwszym rzędzie mieliśmy na uwadze radziecką Rosję i Donbas"10. Wspomniano, że Rosja w zamian za dostarczone zboże przysłała znacznie mniej towarów przemysłowych, niż należało. Do Rosji nadal jednak odprawiano pociągi załadowane zbożem, chociaż zdawano sobie sprawę z głodowego niebezpieczeństwa na Ukrainie.

Aby uspokoić mieszkańców i zachęcić ich do dalszych wysiłków w organizacji pomocy dla głodującej Rosji, z inicjatywy W. Lenina z Moskwy na Ukrainę wyruszył specjalny pociąg propagandowy „Rewolucyjny Październik". Jechała nim grupa partyjnego aktywu kierowana przez Michaiła Kalinina, przewodniczącego Centralnego Komitetu Pomocy Głodującym. Już na Ukrainie 8 lutego 1922 r. zespół propagandowy został znacznie wzmocniony przez liczną grupę ukraińskiego aktywu centralnego i terenowego na czele z H. Pe-trowskim. Objechali oni kilka guberni zapoznając się ze ściąganiem produktów rolnych i agitując za dostarczaniem ich do Rosji. Należy wątpić, czy ta kolejowa agitacja na rzecz wysyłania zboża do Rosji zdołała przekonać mieszkańców odwiedzanych miejscowości; za-

28

pewne wielu agitatorów, przynajmniej tych z Ukrainy, uprawiało ją z przymrużeniem oka. A może i sam Lenin nie podchodził poważnie do tego pomysłu.

Pod pozorem pozyskiwania funduszy dla ratowania ludzi od głodu przystąpiono w Związku Radzieckim w marcu 1922 r. do konfiskowania kosztowności cerkiewnych. Sugerowano, że z taką propozycją wystąpiły organizacje cerkiewne i niektórzy duchowni, aby ratować ludzi od śmierci głodowej. Dopiero w 1990 r. wyszło na jaw, że autorem tego pomysłu był W. Lenin. W liście skierowanym przez niego do członków Biura Politycznego czytamy: „[...] właśnie obecny moment jest nadzwyczaj sprzyjający, ale i jedyny, w którym możemy liczyć, co najmniej w 99 procentach na pełny sukces, pobicie nieprzyjaciela na głowę i zapewnienie sobie niezbędnej pozycji na wiele dziesięcioleci. Właśnie teraz i tylko teraz, gdy w głodujących miejscowościach dochodzi do ataków ludożerstwa, a na drogach leżą setki, jeśli nie tysiące trupów, możemy i dlatego musimy skonfiskować kosztowności znajdujące się w cerkwiach, wkładając w to najbardziej zaciekłą energię i działając w sposób bezlitosny, nie cofając się przed zdławieniem wszelkiego sprzeciwu. Właśnie teraz i tylko teraz zdecydowana większość masy chłopskiej albo stanie po naszej stronie, albo też nie będzie w stanie udzielić jakiejkolwiek pomocy tej garstce czarnosecińskiego duchowieństwa i drobno-mieszczaństwa. Za wszelką cenę musimy przeprowadzić konfiskatę majątku cerkiewnego i to w sposób jak najbardziej zdecydowany, i jak najszybciej, dzięki czemu będziemy mogli zapewnić sobie fundusz wynoszący kilkaset milionów rubli w złocie (należy pamiętać

0 gigantycznych bogactwach nagromadzonych w niektórych klasz-t orach i ławrach). Bez tego funduszu nie do pomyślenia jest jakakolwiek praca państwowa, w szczególności w zakresie budowania gospodarki [...]. Wszystko wskazuje na to, że później nie uda się nam

1 ego dokonać, ponieważ żaden inny moment poza straszliwym głodem nie spowoduje takiego nastroju wśród szerokich mas chłop-

29

skich, który zapewni nam pozytywny oddźwięk, [...] lub też ich zneutralizowanie [...]. Ponadto znaczna część naszych zagranicznych przeciwników spośród emigrantów rosyjskich [...] będzie miała utrudnioną walkę z nami, jeżeli my właśnie w związku z głodem maksymalnie szybko i bezlitośnie zdławimy reakcyjne duchowieństwo. Dlatego też dochodzę do ostatecznego wniosku, że powinniśmy właśnie teraz wydać najbardziej zdecydowany i bezlitosny bój duchowieństwu czarnosecińskiemu i zdławić jego opór z takim okrucieństwem, aby nie zapomniało ono o tym w ciągu kilku dziesięcioleci"11. W obszernym piśmie Lenina nie znalazła się nawet wzmianka o potrzebie pomocy ginącym z głodu. Zalecenia przywódcy zaczęto realizować z marszu. Wydano specjalny dekret i już w kwietniu zabrano się za odbieranie kosztowności cerkwiom. Akcja przeprowadzana zgodnie z instrukcją z Moskwy trwała tylko kilka miesięcy i wzięli w niej udział czekiści, wojsko i aktyw partyjny. Podobnie jak do chłopskich zagród po zboże, tak do cerkwi i monastyrów wybierano się po drogocenne religijne precjoza. Z Ukrainy wysłano do Moskwy, bo tam były przechowywane, 3 pudy 3 funty złota, ponad 3105 pudów srebra, 858 diamentów o wadze 1469 karatów, 125 złotych rubli, 8615 srebrnych rubli oraz inne cenne kamienie i metale. „Zebrane cerkiewne bogactwo zostało ocenione na sumę ponad 834 tysięcy złotych rubli"12. Władze ukraińskie prosiły Moskwę, aby na walkę z głodem przyznano im 15% odsetek od tej sumy, ale nie zostało to uwzględnione.

W połowie 1922 r. sytuacja żywnościowa Ukrainy była szczególnie ciężka. W wielu guberniach po wiosennych siewach chłopskie komory i schowki świeciły pustkami. W wielu gospodarstwach niedostatek ziarna siewnego zmusił do pozostawienia ugorem żyznej ziemi. Brakowało też inwentarza do należytej jej uprawy. Nie wróżyło to nic dobrego na najbliższą przyszłość. W guberni mikołajew-skiej, gdzie w 1920 r. obsiewano ponad 1335 tys. hektarów, w 1922 r. obsiano już tylko 670 tys. ha. Na 206,2 tys. gospodarstw 78 tys. nie

miało koni, a 74,5 tys. krów. W 1922 r. nie uzyskało żadnych plonów 21,8 tys. gospodarzy, a w 10,9 tys. zapewniały one wyżywienie tylko do 1 grudnia 1922 r. Na przetrwanie do nowych zbiorów w 1923 r. liczyło 117,3 tys. mikołajewskich gospodarzy. Na pewno nie lepiej było i w innych dotkniętych klęską nieurodzaju guberniach.

Według ustaleń władz ukraińskich z maja 1922 r. w pełni głodującymi były gubernie: zaporoska, doniecka i jekaterynosławska, częściowo klęska ta dotknęła mikołajewską i odeską, a w trzech guberniach: i harkowskiej, połtawskiej i krzemieńczuskiej wystąpiły duże trudności w zaopatrzeniu. Nie dotarł głód tylko na Podole, Wołyń i Ki-lowszczyznę. W pięciu pierwszych wymienionych guberniach głodowało ponad 3,5 miliona ludzi, co stanowiło około 35% ogółu mieszkańców, przy czym najwięcej, bo aż ponad 75%, głodowało na /aporożu. H. Petrowski w liście wysłanym 24 maja 1922 r. do ML Kalinina informował, że na Ukrainie występują przypadki handlowania ludzkim mięsem, a w ośrodkach przemysłowych wymierają robotnicy i tylko 15% potrzebujących pomocy może liczyć na Va funta chleba. Chociaż sytuacja żywnościowa na Ukrainie nie była lepsza od tej na Powołżu, to do 1 maja do głodujących guberni rosyjskich wysłano 960 wagonów zboża, a głodującym na Ukrainie 232 wagony. Petrowski prosił o pomoc pieniężną i o wstrzymanie wysyłki zboża do Rosji.

Być może w celu sprawdzenia otrzymanych informacji w połowie czerwca przybył na Ukrainę M. Kalinin i wspólnie z H. Petrowskim odwiedzili kilka gmin w powiecie mikołajewskim. W sprawozdaniu z tej wizji terenowej odnotowano: „Nie ma słów dla ukazania strasznego, niesłychanego nieszczęścia ogarniającego mieszkańców. Wsie wyglądają jak cmentarze, wymarłe całymi ulicami i częściami. W Bohojawlensku na 2700 zagród zostało 100, pozostałe doszczętnie zrujnowane, domy bez dachów, gospodarstwa bez inwentarza, wszystko sprzedane, zamienione na chleb. Ocaleli mieszkańcy - żywe trupy. Dopiero w tych dniach uruchomiono stołówki Czer-

30

wonego Krzyża. Spowodowało to przełom. Ludzie nie padają na ulicy jak wcześniej, ale to za mało. W gminie Bohojawlensk z 6 tys. głodujących w 3 stołówkach karmią tylko 150 osób, pozostali jedzą makuch i wymierają. Na 20 tys. ha ornej ziemi w gminie bohojaw-lenskiej obsiano tylko 1 tys., awwodopojskiej z 19 tys. obsiano 2 tys. Wszystka pszenica ozima wymarzła, a 700 dziesięcin kukurydzy zniszczyły ptaki.[...] Nie było, jak z nimi walczyć, tak jak nie ma czym wozić wody. Z 2500 koni zostało tylko 100, a i te, do czasu podrzucenia im paszy, leżały zagłodzone. Potrzebna jest pomoc od państwa, bo inaczej nie będzie komu zbierać dobrego urodzaju na obsianych polach. Chłopi opuchli od głodu leżą i oczekują śmierci" 13. Podobnie ciemny obraz głodowej rzeczywistości ukazany został w sierpniowym sprawozdaniu Komisji Pomocy Głodującym guberni odeskiej. W guberni tej głód najbardziej dotknął trzy powiaty, na które spadła klęska suszy - odeski, tyraspolski i wozniesienski. W 1921 r. w powiatach tych zebrano mniej zboża, niż wysiano, a ziemniaki wyschły prawie doszczętnie. Po zbiorach zabrakło pożywienia tak dla ludzi, jak i dla zwierząt. Zabrakło też ziarna siewnego. W celu zdobycia pożywienia ludzie sięgali po zwierzęta domowe i spadek pogłowia zapowiadał pogorszenie się gospodarki rolnej. Ludzie wyniszczeni głodem łatwiej zapadali na różnego rodzaju choroby. Szczególnie groźna była epidemia tyfusu, która w 1921 r. spowodowała w guberni śmierć ponad 66 tysięcy ludzi. Już we wrześniu 1921 r. odnotowano pojedyncze przypadki śmierci głodowej na przedmieściu Odessy. Z każdym dniem powiększała się liczba głodujących. W trzech wspomnianych powiatach 1 stycznia 1922 r. oficjalnie odnotowano około 200 tysięcy głodujących, 1 marca około 350 tysięcy, 1 kwietnia około 400 tys. Stwierdzono też, że około 50% głodujących stanowią dzieci. Ze wzrostem liczby głodujących zwiększała się śmiertelność i zmniejszała liczba urodzin. W Odessie w 1914 r. urodziło się 14 293 osoby, a umarło 10 973 osoby. Tylko w dwóch pierwszych miesiącach 1922 r. w mieście tym urodziło się

32

327 osób, a pożegnało się z tym światem 4384 ludzi. W marcu w Odessie zabrano z ulic ponad 1300 trupów, a tylko w ciągu jednego tygodnia kwietnia 270 trupów. „Nie pogrzebane zwłoki leżą na ulicach Odessy, często po kilka dni i rozciągane są przez psy. Umarli w domu leżą tygodniami [...]. Ludzie przewożą trupy na taczkach, na których przewozi się też żywność. Na cmentarzach również długo zwłoki są nie pogrzebane z braku miejsca. Zwalone na stosie rozwlekane są przez psy. Śmiertelność w guberni wzrasta, przypadki głodowej śmierci we wszystkich gminach głodujących regionów liczy się na dziesiątki. Głodujący, ogólnie osłabieni, chorobliwie obrzękli, męczeni szkorbutem, ogarnięci byli apatią i zanikami pamięci. Z rozpaczy wyzbywają się wszystkiego. Sprzedają nawet drewno z wyrąbywanych sadów. Organizacja pomocy prowadzona jest prawie wyłącznie miejscowymi środkami i jest niewystarczająca"14.

Tak odeska Komisja Pomocy Głodującym oceniała sytuację na urzędowy użytek w sierpniu, a w wydanej 1 września jednodniówce pisano o pomocy, jaką gubernia odeska udzielała głodującej ludności na Powołżu. „Wysłano tam 58 000 pudów żywności oraz zajęto się organizacją punktów lekarsko-żywnościowych i żłobków dla dzieci [...]. Dzięki temu głodujący mieszkańcy Powołża odczuli braterską pomoc ludu pracującego"15. Słowa te czytali mieszkańcy tego portowego miasta pozbawieni pomocy w borykaniu się z coraz bardziej groźnym głodem i na pewno krew ich zalewała, że przyszło im żyć w kraju rządzonym przez bolszewików.

Władze Zaporoża 26 września 1922 r. oceniały, że w guberni głodowało już około 121 tys. ludzi, a z każdym miesiącem będzie ich coraz więcej, ponieważ nawet bogatym brakować będzie zboża. Przewidywano, że klęską głodu na wiosnę 1923 r. objętych zostanie około pół miliona mieszkańców, głównie ludności wiejskiej. Wynikało to z głębokiej degradacji rolnictwa tej części Ukrainy. W latach 1920/1921 - 1921/1922 powierzchnia zasiewów zmniej-

33

szyła się z 1291 tys. dziesięcin do 708 tys. dziesięcin, pogłowie krów z 435 tys. sztuk do 281 tys. sztuk, a koni roboczych z 420 tys. sztuk do 390 tys. sztuk. Od tych średnich danych dla całego Zaporoża upadek rolnictwa był znacznie większy w sześciu powiatach, w których susza dała się szczególnie we znaki. Były to: hulajpolski, zaporoski, mełytopolski, berdianski, henyczewski i tokmakski. Odnotowano, że w tych rejonach z powodu „powtórnego nieurodzaju, przedłuża się likwidacja gospodarstw, sprzedaż żywego i martwego inwentarza, przechodzenie do urodzajnych guberni. W niektórych rejonach wyjazdy do innych guberni przybierają znaczne rozmiary, na przykład w gminie pokrowskiej 30% mieszkańców. Mennonici wybierają się grupami wyjeżdżać do Kanady [...]. Powstrzymanie likwidatorskich nastrojów w głodujących rejonach jest możliwe tylko poprzez niezwłoczną pomoc żywnościową"16.

Niemal we wszystkich materiałach traktujących o głodzie wiele miejsca poświęca się dzieciom, których egzystencja była znacznie bardziej zagrożona niż dorosłych. Małe dzieci do lat 5-6 były zupełnie bezbronne, zdane na łaskę i niełaskę równie wygłodzonych rodziców i opiekunów. Często rodzice oddający ostatni kęs chleba potomstwu umierali z głodu, a ich dzieci dołączały do wzrastającej gromady sierot. Podobny skutek miało porzucanie dzieci przez dorosłych albo odwrotnie zostawiano starych rodziców i powiększano liczbę bezdomnych. Tysiące zdanych na siebie wygłodzonych wyrostków wędrowało po Ukrainie w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Łączyli się w konkurujące ze sobą grupy i walczyli z bezdomnymi dorosłymi, których również nie brakowało. Dla „bezprytulnych" zdobycie pożywienia usprawiedliwiało wszelkie przestępstwa, ze zbrodniami włącznie. Na pomoc organizacji charytatywnych mogli liczyć tylko nieliczni. Jeszcze trudniej było znaleźć miejsce w domach dziecka. Już jesienią 1921 r. zostały one zapełnione do granic możliwości. Znalazły w nich bowiem schronienie dzieci z Rosji, bo na Ukrainie oficjalnie nie było głodu. W sumie z Powołża przybyło

ponad 50 tys. dzieci i stanowiły one większość podopiecznych ukraińskich domów dziecka. Oprócz oficjalnych transportów własnymi drogami ściągnęło na Ukrainę blisko 30 tys. „bezprizornych" dzieci, ;i także wiele tysięcy głodujących dorosłych.

Domy dziecka nie zapewniały swym podopiecznym należytego schronienia. Głodowe normy żywnościowe, niedostatek odzieży, środków sanitarnych i lekarstw sprawiały, że w tych miejscach opieki szerzyły się choroby, przeradzające się często w groźne epidemie.

0 podopiecznych domów dziecka w Mikołajewie w maju 1922 r. pisano: „odzież na nich to po prostu łachmany. O pościeli nawet mówić nie można. W następstwie tego po dzieciach pełzało mnóstwo pasożytów roznoszących zarazy. Obuwia nie ma i dzieci nawet w zimie chodzą na bosaka. Na domiar złego dzieci kradną swoim opiekunom wszystko, co się da. Były przypadki, że dzieci napadały

1 grabiły inne domy dziecka"17.

Podobnie jak w guberni mikołajewskiej było i w innych regionach Ukrainy. Świadczy o tym chociażby wystąpienie H. Petrowskiego na VII Ogólnoukraińskim Zjeździe Rad Delegatów w połowie grudnia 1922 r. „Nasza kolejna bieda — mówił on — to bezdomni i tułacze dzieci. Z ich powodu zacznie się teraz u nas wiele problemów i czeka nas praca. Oto mamy 1100 tys. głodującej ludności w tym 40%, czyli 440 tys. to dzieci, z czego 145 tys. znajduje się aktualnie w naszych domach dziecka, a 150 tys., i może więcej, karmi się w naszych stołówkach. Teraz wyobraźcie sobie tę masę dzieci, które się nigdzie nie karmią. Towarzysze, to są dzieci nie tylko głodujących guberni [...] przedstawiciel sytej guberni, jak my określamy kijowską, opowiadał mi dzisiaj, że 6 tys. dzieci bez nadzoru błąka się po ulicach w Kijowie — i tak będzie wszędzie [...]. Co możemy zrobić dla dzieci ulicy? Zwiększyliśmy sieć domów dziecka, do których przyjęliśmy około 50 tys. dzieci z Powołża. Co się dzieje w domach dziecka? Widzieliście, że tam wśród chorych na gruźlicę śmiertelność sięga 77-86% [...]. Mam wiadomości z dostatniej i urodzajnej guberni -

34

35

Połtawszczyzny. Czy wiecie, że tam w szkołach gorzej niż w domach dziecka. To znaczy, że dzieci, które mieszkają w domach biednych rodziców, jeszcze bardziej cierpią niż te, które żyją w domach dziecka. Czy wiecie, że tam 50% dzieci jest anemicznych i osłabionych"18. Jeżeli tak źle przedstawiała się sytuacja dzieci szkolnych w „urodzajnej" guberni, to co dopiero mówić o głodujących. Tam szkolnictwo w dużej mierze zamierało razem z ludźmi. Szkoły były zamykane, bo dzieci nie miały sił chodzić, a nauczyciele uczyć. Na Zaporożu z około 4 tys. nauczycieli pozostało niewiele ponad tysiąc, a czynnych szkół wiejskich było tylko 1-2 na gminę.

Głodne, obdarte, w dużej mierze bezdomne i pozbawione możliwości uczenia się dzieci miały tylko tę przewagę nad dorosłymi, że bardziej mogły liczyć na pomoc, jaką głodującej ludności udzielały organizacje charytatywne.

Kiedy w 1921 r. z każdym miesiącem wzrastała liczba głodujących, na wszystkich szczeblach władzy radzieckiej zostały powołane Komisje Pomocy Głodującym. Z powodu braku odpowiednich funduszy i małego autorytetu społecznego nie rokowały większego powodzenia. Z inicjatywy Maksyma Gorkiego powołany został Komitet Pomocy skupiający ludzi o znanych nazwiskach, apolitycznych, a nawet antykomunistów. W połowie lipca 1921 r. Lenin zgodził się na prowadzenie rozmów z filantropijnymi organizacjami zachodnimi. Bolszewicy byli przekonani, że skończy się na niczym, bo imperialiści nie udzielą pomocy swoim wrogom. Szybko przekonali się, że ocena ludzi według własnych wzorców ideowych jest zawodna. Już 21 sierpnia 1921 r. podpisany został w Rydze układ o pomocy europejskich i amerykańskich organizacji głodującym w Federacji Rosyjskiej. Podpisali go Maksym Litwinów ze strony radzieckiej i Herbert Hoover - przewodniczący Amerykańskiej Administracji Pomocy {American Relief Administration — ARA), w ramach której działały dziesiątki innych organizacji. Już w końcu sierpnia do Piotrogrodu przybył pierwszy transport żywności i odtąd drogą mor-

ską i lądową nieustannie płynęła pomoc dla głodujących, głównie na Powołże i do większych ośrodków robotniczych w Rosji. W grudniu senat amerykański przyznał ARA na ten cel 20 milionów dolarów i zwrócił się do organizacji oraz do osób indywidualnych o wsparcie tego zbożnego zadania. Zagraniczne organizacje, zazwyczaj występujące pod nazwą ARA, w maju 1922 r. udzieliły pomocy żywnościowej ponad 6 milionom osób.

Przez ponad pół roku głodujący na Ukrainie byli tej pomocy pozbawieni, bo oficjalnie głodu tam nie było. Amerykański autor G. Fisher w 1927 r. pisał: „Moskiewski rząd nie tylko nie zdobył się na powiadomienie amerykańskiej organizacji pomocy o sytuacji na Ukrainie, tak jak to zrobiono z rejonami położonymi znacznie dalej, ale przeszkadzał Amerykanom w jakiejkolwiek próbie wejścia w kontakt z Ukrainą."19 Do podpisania umowy między Amerykańską Administracją Pomocy a radziecką Ukrainą doszło 10 stycznia 1922 r. Podpisali ją: przewodniczący ARA, H. Hoover, a ze strony władz Ukrainy - Christian Rakowski. Dokument ten był w istocie aneksem do umowy ryskiej z sierpnia 1921 r. Na początku stwierdzono, że ARA może wspomagać ludność Ukrainy „chociaż ta poświęciła wszystkie swoje zapasy dla pomocy głodującym Powołża"20. Pod koniec stycznia Ch. Rakowski w sprawozdaniu o sytuacji nad Dnie-p rem przekazanym W. Leninowi wspominał o porozumieniu z Amerykanami. „Ukraina — usprawiedliwiał się on - nie czyniła żadnych zabiegów o pomoc tak w Rosji, jak i zagranicą, a rozliczne międzynarodowe komitety pomocy głodującym były dopuszczone na Ukrainę dopiero w styczniu i dopiero po tym, jak oni wleźli tutaj za zgodą RSFSR"21. Wynika z tego, że głodujący na Ukrainie uzyskali pomoc z zagranicy nie dzięki staraniom władz republiki, a na skutek natręctwa „innostranców". Pomoc ta zaczęła napływać na Ukrainę począwszy od marca 1922 r. Jak wielu ludzi korzystało z niej i kto ją udzielał pokazuje następujące zestawienie:

37

I

Tabela 1. Organizacje zachodnie udzielające pomocy głodującej Ukrainie

Nazwa organizacji Rozpoczęcie działalności Korzystało osób w tys.

Amerykańska Administracja Pomocy III 1922 421,5

Amerykańska Pomoc Mennonitów III 1922 16,5

Misja Nansena III 1922 28,5

Warelief MII 1922 3,4

Szwajcarski Czerwony Krzyż VIII 1922 1,9

Międzynarodowy Związek Pomocy Dzieciom X1922 14,2

Misja Czechosłowacka X1922 14,2

Międzynarodowa Pomoc Robotnikom XI 1922 2,2

Szwedzki Czerwony Krzyż XII 1922 4,1

Europejski Komitet Pomocy Studentom II 1923 3,0

Baptyści II 1923 15,0

Razem 520,6

Źródło: Hołod 1921-1923 rokiw na Ukrajini, s. 190-197.

Oprócz przydzielania głodującej ludności codziennych racji żywnościowych niektóre z wymienionych wyżej organizacji służyły innego rodzaju pomocą. ARA dostarczyła szpitalom i domom dziecka na Ukrainie lekarstw na sumę około 4 milionów rubli. Przypomnijmy, że kosztowności zrabowane w cerkwiach zostały ocenione na mniej niż milion rubli. Organizacja Warelief dostarczyła lekarstw i odzieży na sumę ponad 60 tys. rubli. Potrzeby farmaceutyczne i odzieżowe starała się zaspokoić Misja Nansena, która ponadto organizowała na zachodzie wysyłkę paczek żywnościowych na Ukrainę. Baptyści część funduszy, około 70 tys. dolarów, postanowili przeznaczyć na odbudowę rolnictwa — zakupując traktory, ziarno siewne. W wykazie nie został uwzględniony żydowsko-amerykański Komitet „Joint", który nie wsparł potrzebujących żywnością. Z pokaźnej kwoty 4 240 000 rubli tylko 250 000 rubli przeznaczył on na

zakup odzieży i obuwia, a całą resztę wydano na odbudowę rolnictwa. Wieś otrzymała ziarno siewne, inwentarz żywy (m.in. 911 koni), traktory, maszyny i narzędzia rolnicze, zakłady przetwórstwa rolnego itp. Nie zapomniano nawet o bibliotekach dla rolników. Podobnie postąpił Niemiecki Czerwony Krzyż, ale dysponował on tylko kilkunastoma tysiącami rubli. Dla pełnego obrazu wspomnijmy jeszcze kilka organizacji, które brały udział w niesieniu pomocy, ale nie znane są jej szczegóły. Były to: Komitet Serbo-Chorwacko-Słoweński, Duński Czerwony Krzyż, Szwajcarski Komitet z Zurychu, Szwajcarski Komitet z Berna i Komitet Maldmey. W sumie głodująca Ukraina otrzymała pomoc od 18 organizacji z Europy i Ameryki.

Licząc tylko pomoc żywnościową zagraniczne organizacje charytatywne udzieliły wsparcia ponad pół miliona ludziom z czego % stanowiły dzieci. Niestety, trudno jest ustalić, jaki to stanowi procent ogółu potrzebujących. Statystyk takich w zasadzie nie prowadzono, a wyrywkowe informacje dotyczą tylko pięciu z głodujących guberni, i to nie za cały okres klęski. Centralna Komisja do Walki z Następstwami Głodu odnotowała, że w pierwszej połowie 1922 r. głodowało w nich w styczniu 1,9 miliona, w kwietniu 3,2 miliona, w lipcu 3,8 miliona osób. A przecież głód na Ukrainie trwał jeszcze do żniw 1923 r. i na przednówku był bardziej dotkliwy niż ubiegłego roku, bo spadał na tych samych, ale jeszcze bardziej osłabionych ludzi. Nie brakowało też borykających się z głodem ludzi w innych guberniach, a tych w ogóle nie brano pod uwagę.

Pełniejsze informacje dostarcza list H. Petrowskiego do Michaiła Kalinina z 24 maja 1922 r. Informuje w nim, że w pięciu głodują-1 vch guberniach na pomoc oczekuje 3,7 miliona, a w całej Ukrainie (1 milionów ludzi. Pomoc udzielana przez organizacje państwowe nie przekraczała 7,5% głodującej ludności. Natomiast pomoc udzielana przez organizacje zagraniczne zaspakaja 8% głodującej ludności 22. W sumie na pomoc mogło liczyć niewiele ponad 15%

39

potrzebujących, przy czym ponad połowa uzyskiwała ją z zagranicy. Jak małe były możliwos'ci Ukrainy wysyłającej zboże do Rosji, może świadczyć fakt, że gubernia jekatarynosławska za okres od 1 listopada do 1 maja 1923 r. otrzymała średnio na każdego głodującego tylko około 50 kg zboża. Wypadało, że w ramach oficjalnej pomocy głodujący mógł otrzymać nie więcej jak 20 dkg zboża dziennie. Podczas kiedy ARA dostarczała głodującym około 421 tysięcy posiłków dziennie, to Ukraiński Czerwony Krzyż stać było tylko na 70 tysięcy posiłków, nie biorąc pod uwagę ich jakości. Pomoc organizacji zagranicznych na Ukrainie była znacznie skromniejsza od udzielanej Federacji Rosyjskiej. Podczas kiedy w Rosji głodowało około pięciokrotnie więcej ludzi niż na Ukrainie, to ARA dostarczała tam trzynastokrotnie więcej, Międzynarodowy Związek Pomocy Dzieciom osiemnastokrotnie, Międzynarodowa Pomoc Robotnikom trzydziestosześciokrotnie więcej pomocy niż na Ukrainę. Tylko pomoc Misji Nansena rozdzielana była proporcjonalnie do liczby głodujących. Wynikało to niewątpliwie z faktu, że organizacje te weszły do Rosji znacznie wcześniej i tam zaangażowały większość swoich środków finansowych. Nie bez znaczenia też było to, że władze radzieckiej Ukrainy przyjęły ową pomoc powściągliwie, nie kryjąc faktu udzielania pomocy Rosji. Wpłynęła na to przynależność Ukrainy do Związku Radzieckiego, a władzom tego państwa wyraźnie zależało, aby pomoc kierowana była do Rosji z uprzywilejowaniem ośrodków robotniczych. A w końcu, czy dla przybyłych z Europy i Ameryki ofiarnych ludzi dobrej woli miało to jakieś znaczenie, jakiej narodowości są ludzie ratowani od głodu, a także jakie mają poglądy religijne i polityczne. Ważne było pomaganie ludziom.

Pomoc, jaka napływała do Rosji i na Ukrainę, ułatwiła przeżycie klęski głodu milionom ludzi, ratując znaczną ich część od śmierci głodowej. Pomimo starań organizacji charytatywnych oraz oficjalnych instytucji straty ludzkie były ogromne. Niestety nie zostały

one w należyty sposób policzone, bo statystycznymi danymi na ten temat, tak w czasie głodu, a już tym bardziej później, nie wiele się zajmowano, bo nie wypadało w Związku Radzieckim przypominać ludziom tragedii śmierci głodowej, kiedy liczyła się świetlana przyszłość. W Kraju Rad nieważne było, ilu ludzi traci życie, tylko czy są to ci, którzy powinni zginąć, bo przeszkadzają w budowie lepszego jutra. Wypowiadając się na temat głodu, Maksym Górki stwierdzał: „Sądzę, że z 35 milionów głodnych większość umrze, [...] wymrą półdzicy, głupi, ponurzy osobnicy rosyjskich wsi i zaścianków i na ich miejsce przyjdzie nowe plemię"23. Dzięki Bogu tak wielkich strat, jakie przewidywał znany pisarz, nie było. W całym Związku Radzieckim klęska głodu lat 1921-1923 spowodowała śmierć około 5 milionów ludzi, w 80% pochodzących z Federacji Rosyjskiej. Na Ukrainie, gdzie mniej ludzi spotkało się z głodem, straciło życie z tego powodu około miliona osób. W tej sprawie historycy nie są jednak zgodni i szacują liczbę ofiar głodu od 800 tysięcy do 1500 tysięcy osób. Przyjmuje się, że na Ukrainie w wyniku walk w czasie I wojny światowej, rewolucji bolszewickiej, powstań chłopskich i głodu, w ciągu niespełna 10 lat straciło życie około 3 200 000 ludzi. Blisko Vi ofiar pociągnęła za sobą beznadziejna walka z głodem, w której, jak w żadnej innej, na pierwszej linii znalazły się dzieci i to ic pochodzące ze wsi, bo tam o chleb było najtrudniej.

Wyciągając wnioski z dramatycznej sytuacji na Ukrainie, członek rządowej Komisji Pomocy Głodującym, M. Syrota, w kwietniu 1922 r. poświęcił więcej uwagi gospodarce wiejskiej. „Chłopskie gospodarstwa — pisał on — przy aktualnym położeniu ekonomicznym kraju okazują się najważniejszym czynnikiem rozwoju sił wytwórczych. Dlatego powinno się zwrócić maksimum uwagi na ochronę i odbudowę chłopskiego gospodarstwa. Stwierdzając znaczne zniszczenie gospodarstw w miejscowościach porażonych głodem, musimy sobie uświadomić, że tam wyrasta groza przyszłych głodówek. W pierwszym rzędzie państwo powinno przydzielić odpowiednie fundusze

40

na odbudowę chłopskiej gospodarki. Powinno się utworzyć organ zaopatrzony w nadzwyczajne pełnomocnictwa, dysponujący specjalnymi środkami ekonomicznymi do odbudowy chłopskich gospodarstw"24.

Zaledwie kilka lat upłynęło od postulatów M. Syroty, jak w Związku Radzieckim uznano, że gospodarka chłopska to kłoda na drodze do lepszego jutra. Przystąpiono, szczególnie zajadle na Ukrainie, do niszczenia chłopskich gospodarstw i na ponowny głód nie trzeba było długo czekać.

Kolektywizacja

I 'o przejściach okresu głodowego chłopi, wykorzystując możliwości I to rynkowej polityki ekonomicznej, powoli stawali na nogi. Powiększali powierzchnię zasiewów, odbudowywali pogłowie inwentarza żywego. Wzrastała towarowość gospodarstwa wiejskiego i zamożność rolników produkujących na rynek. Jak wspomina W. Tachtaj z Chmieliwa na Połtawszczyźnie, wieś „zaczęła się znowu ożywiać, goić niedawno zadane rany i żyć normalnie. Chłopi znowu zaczęli wytrwale gospodarować. Siew, koszenie i omłoty przeprowadzano w swoim czasie i wszystkie zboża oraz okopowe dojrzewały należy-rie"1. Widmo głodu znikało.

Do chłopów w niewielkim stopniu docierały toczone w Moskwie spory komunistycznych polityków o przyszłość gospodarstwa wiejskiego. Ścierały się tam dwie koncepcje — LwaTrockiego i Mikołaja Bucharina. Pierwszy uważał, że bogaci chłopi to groźba powrotu kapitalizmu i dlatego występował przeciwko kułakom oraz domagał się kolektywizacji. Dla drugiego bogacenie się wsi nie było zagrożeniem. Uważał, że walka z kułakami szkodzi nie tylko wsi, ale całej i.idzieckiej gospodarce. W kwietniu 1925 r. Bucharin zaapelował: „wszystkim chłopom trzeba powiedzieć: bogaćcie się, rozwijajcie swe gospodarstwa, nie bójcie się restrykcji"2. Wszystko zależało od u-go, jaką drogę obierze Stalin, którego stronnikiem był M. Bu-i liarin, a przeciwnikiem L. Trocki. Nadzieje zwolenników NEP-u nic spełniły się. Wprawdzie Trocki został usunięty z kierownictwa (i.utii i wydalony ze Związku Radzieckiego, ale jego poglądy na go-

43

spodarkę Stalin uznał za swoje i szybko przystąpił do ich realizacji. W miejsce NEP-u wracał do Kraju Rad złowrogi dla wsi wojenny komunizm.

Nieurodzaj w 1927 r. spowodował mniejsze dostawy zboża na rynek i aby temu zaradzić, nastąpił powrót do przymusowego skupu. Wprowadzone zostały kartki na chleb, a w roku następnym i na inne towary. Występując 22 kwietnia 1929 r. na naradzie poświęconej ściąganiu zboża, Józef Stalin za wszystkie niepowodzenia oskarżył kułaków i zapowiedział walkę z nimi. „Dlaczego można - mówił on - aresztować setkami spekulantów w miastach i wysyłać ich do Turuchańskiego Kraju, a od kułaków, którzy spekulują zbożem [...], nie można zabrać nadwyżek zboża [...]. Chyba nie brak nam praw przeciwko spekulantom"3.

Wszystkie gospodarcze i społeczno-polityczne mankamenty Związku Radzieckiego miały zniknąć już w toku realizacji pierwszej pięciolatki, której rozpoczęcie ogłoszono w kwietniu 1929 r. Zakładała ona rozwój ośrodków przemysłowych oraz zasadniczą przebudowę gospodarstwa wiejskiego. W miejsce likwidowanych gospodarstw indywidualnych powstawać miały kolektywne, potocznie zwane kołchozami. W celu ukazania ludziom radzieckim, jakich to doniosłych wydarzeń są uczestnikami, J. Stalin w listopadzie 1929 r. zamieścił w „Prawdzie" artykuł „Rok wielkiego przełomu". Czytamy w nim, że „chłopi poszli do kołchozów, poszli całymi wsiami, gminami i powiatami [...]. Masowy ruch kołchozowy nie osłabia się, a wzmacnia [...]. Dzięki wzrostowi kołchozowo-sowchozowego ruchu ostatecznie wychodzimy, albo już wyszliśmy, z kryzysu zbożowego [...] nasze państwo za jakieś trzy lata stanie się jednym z najbardziej zbożowych krajów, jak nie najbardziej zbożowym krajem

świata

"4

Zgodnie z centralnymi postanowieniami zakończenie kolektywizacji na Ukrainie miało nastąpić na wiosnę 1932 r., o rok wcześniej niż w innych częściach Związku Radzieckiego. Lokalne władze re-

publiki ukraińskiej ambitnie skróciły ten termin. Postanowiono zakończyć przebudowę wsi jesienią 1930 roku, w rocznicę rewolucji październikowej.

Likwidacja prywatnej własności rolnej najboleśniej uderzała w kułaków, zwanych na Ukrainie kurkulami, którzy uznawani byli za sztandarowych wrogów nowego ładu. Władze ukraińskie poleciły 13 sierpnia 1929 r. radom wiejskim spisanie wszystkich kurkuli mieszkających na ich terenie. Wykaz objął: zatrudniających pracowników najemnych, posiadających w gospodarstwie urządzenia do przetwórstwa rolnego (młyn, olejarnia, suszarnia itp.), wynajmujących maszyny rolnicze i pomieszczenia oraz trudniących się handlem, spekulacją, pośrednictwem, aktyw cerkiewny i tym podobnych „pasożytów". Przy tak bogatym wachlarzu do grona kułaków mógł być zaliczony w zasadzie każdy bardziej zaradny gospodarz. Przed rozpoczęciem masowej kolektywizacji szacowano, że na Ukrainie było około 4-5% gospodarstw kułackich, które dysponowały około 20% użytków rolnych. Kiedy przystąpiono do ich spisywania według powyższych zaleceń na pewno znajdowano ich znacznie więcej.

Jako nieuleczalnych wrogów socjalizmu nie wolno było ich przyjmować do kołchozów, a o dalszym losie tej grupy zadecydowano, wydając 30 stycznia 1930 r. ustawę o likwidacji kułactwa jako klasy. Podzieleni zostali oni na trzy grupy: 1. Aktywnych uczestników antyradzieckich wystąpień - tych kierowano do więzień i obozów; 2. Mało aktywnych przeciwników ustroju — ich wysyłano na osiedlenie w północnych częściach Kraju Rad; 3. Pozostałych - takie osoby wyrzucano ze wsi i przydzielano im do zagospodarowania nieużytki na obrzeżach pól kołchozowych.

W pierwszym kwartale 1930 roku na Ukrainie zlikwidowano blisko 62 tysiące gospodarstw kułackich o powierzchni ponad 581 tysięcy hektarów, z czego wynika, że średnio kurkul dysponował mniej niż dziesięcioma hektarami. W informacji Ludowego Komitetu

44

45

Rolnictwa Ukrainy z lutego 1930 r. odnotowano: „zniszczenie kułactwa jako klasy staje się bojowym hasłem kolektywizacji wsi". Z wielu okręgów napływały wiadomości, „że wsie przechodzące na całkowitą kolektywizację uchwalają konfiskatę mienia wyzyskiwaczy, przekazywanie go do kołchozów i wysiedlanie kułaków poza granicę wsi, okręgu, a nawet za granicę Ukrainy"5.

Strach przed rozkułaczaniem przyspieszał kolektywizację. Zdawano sobie sprawę, jak łatwo można zostać wpisanym na listę wyzyskiwaczy i stracić cały swój dorobek. „Kiedy zaczęła się kolektywizacja — wspomina Wiera Łozenko ze wsi Rubaniwka na Czerkawszczyźnie - po zagrodach chodzili grupami aktywiści jak czarna śmierć [...]. Wszystko zabierali i opisywali, to za podatki, to za dostawy, to jeszcze za coś. Ci antychryści wyłamywali drzwi, wyganiali rodzinę w nocy na mróz, rzucali senne dzieci na furmanki i wieźli w ciemny, goły step. Niektórzy z powrotem dobrnęli do Rubaniwki, a niektórzy tam zamarzali. We wsi ludzie bali się wpuszczać rozkułaczonych, chociaż żałowali ich. Bali się, żeby ich też nie wygnali z chaty w step"6. Był to najczęściej spotykany sposób postępowania z zamożnymi gospodarzami. Nie mieli oni żadnych praw i nawet nazywano ich „bezgłosowymi", ponieważ pozbawieni byli prawa wyborczego do wszystkich instancji radzieckiej władzy. Mogli tylko patrzeć i utrwalać w swej pamięci, jak niszczono i grabiono ich dorobek. We wspomnieniach Pawła Bałaca ze wsi Kołybabynci w obwodzie winnickim odnotowano: „Zjawiła się brygada ściągająca. Kilka furmanek podjechało do chaty. Ja z bratem siedziałem na leżance. Źli wykonawcy wynieśli skrzynię i rzucili na furę. Łóżka u nas nie było, tylko 4 czy 5 szerokich desek, na nich leżały poduszki, sukmany i kożuchy. Wszystko to pochwycili oprawcy i zanieśli na podwody. Nagle jeden z nich wziął na ręce mnie i brata, bosych w płóciennych koszulach i spodenkach. Wyprowadzili z chaty na drogę, nie mówili, gdzie iść. Słychać było ich krzyki, że kto będzie śmiał przyjąć tych smarkaczy, będzie ukarany. Mama mdlała, ktoś z rodzi-

46

ny podawał jej wodę, żeby doszła do siebie [...] Cały nasz dobytek zawieźli do czytelni i zaczęli sprzedawać jak na jarmarku. Trochę I udzie kupili, a część naszego dobra stała pod śniegiem i deszczem, dopóki go nie rozbili i nie spalili"7. Na wiosnę pozwolono im zamieszkać w opuszczonej chacie na drugim końcu wsi.

W nieporównanie gorszej sytuacji byli kułacy, których deportowano do obozów na północy ZSRR. A było ich niemało. Spośród około 350 tysięcy rozkułaczonych rodzin na Sybir wysłano około 200 tysięcy. Wśród nich znalazł się Mychajło Szurka ze wsi Dmy-triwka w obwodzie charkowskim. W lutym 1930 r. w kilka dni po ograbieniu z dobytku i wyrzuceniu z domu, został on wraz z żoną i 6 dzieci aresztowany i włączony do transportu deportacyjnego. „Po jedenastu dniach — wspomina - przywieźli nas do stacji Makarycha koło miasta Kotłas w ASRR Korni [...]. Wybrali zdatnych jeszcze do pracy i odprawili z biegiem rzeki Wyczerda do tajgi. Wśród nich poszedłem i ja z rodziną. Przeszliśmy zgłodniali i wymęczeni 350 km. Trzymali nas na śniegu pod gołym niebem przy 40 stopniowym mrozie. Po kilku godzinach pozwolili wejść do jakiejś zrujnowanej stajni, którą pokryliśmy gałęziami i ziemią [...]. Na drugi dzień wysłali nas wszystkich do wyrębu lasu"8. Po śmierci trójki młodszych dzieci i odesłaniu pozostałych do domu dziecka na Ukrainę M. Szurka z żoną postanowili uciekać. Po nieudanych próbach udało im się w końcu zbiec z zesłania. Również w końcu lutego 1930 r. włączono ilo transportu syberyjskiego kułackie rodziny z chutoru Hanno-Tomatiwka w obwodzie dniepropietrowskim. W połowie marca deportowani dotarli do Wołogdy w obwodzie archangielskim. Jeden / uwięzionych, 16-letni wówczas P. Wołohodski wspomina, że wszys-1 kich mężczyzn w wieku od 17 do 60 lat gdzieś popędzili. „Jak się później okazało odprawili ich do wyrębu lasu w oddalonym o około 230 km rejonie Totiemsk. Nasz element niezdatny do pracy osiedli-li w samym centrum miasta, w cerkwi św. Andrzeja Perwozwanoho

gdzie były już zamontowane trzypiętrowe nary. Osłabieni ludzie

47

z trudem na nie włazili. Żywność, którą komuś z sobą udało się przywieźć, zabierali i gotowali raz dziennie „bałandu" i dawali po 200 g chleba. Dzieciom dawali taki sam przydział i przez 2-3 miesiące połowa dzieci wymarła. 20 maja 1930 r. resztę ludzi, którzy do tej pory nie umarli i rozbiegli się, załadowali na barki i odprawili wodą do Tot'my. Stamtąd uciekłem i dotarłem aż na Ukrainę, ale mnie złapali [...]. Znowu mnie odesłali do Tot'my do rodziców. Ojca już nie zastałem, umarł. Żyliśmy w lesie, w ziemiankach wymoszczonych mchem i obłożonych ziemią. Każdego dnia gonili do pracy przy wyrębie lasu [...]. Postanowiłem znowu uciekać. Jednej nocy mama pobłogosławiła mnie i jeszcze dwóch chłopców i powiedziała: idźcie, może choć wy uratujecie swoje życie, bo nam widocznie przyjdzie zginąć. Tutaj nikt nam nie dopomoże, bo wszyscy bezsilni. Idźcie chłopcy, nie zapominajcie o nas"9. Tym razem się udało. Przybyli kolejni świadkowie zbrodniczego niszczenia ukraińskich chłopów, a tych zamożnych ze szczególną bezwzględnością. Uznanie za kułaka z reguły przesądzało o losie człowieka. Prośby i zapewnienia o swojej sympatii do nowych porządków nie odnosiły skutku.

Jednym ze sposobów ratowania się od zagłady było samorozkuła-czenie. Zamożni gospodarze łudzili się, że jak pozbędą się części dobytku, coś im tam jeszcze pozostanie, a najważniejsze, że zaliczeni zostaną do średniaków, którym nie zagrażała totalna likwidacja. W obwodzie czernihowskim jeden z pszczelarzy oddał kołchozowi „Czerwony Oracz" pasiekę i zaapelował, by inni pasiecznicy zrobili podobnie. Inny w liście do gazety „Czerwony Sztandar" pisał „oddaję do artelu im. Szewczenki młockarnię z oprzyrządowaniem i wzywam wszystkich wyzyskiwaczy Czernihowszczyzny, aby poszli za moim przykładem". We wsi Musijenkow w obwodzie dniepropie-trowskim grupa kułaków przekazała do wspólnego użytkowania pięć wiatraków. Wymieniając te przykłady samolikwidacji Ludowy Komitet Rolnictwa Ukrainy wyraził zdziwienie, że „miejscowe organizacje, zamiast wykryć kułackie machinacje, uradowały się i po-

dziękowały wyzyskiwaczom. Rozkułaczony wyzyskiwacz przyłazi do produkcji i to całkiem zrozumiałe z jednym celem, prowadzić tam swoją szkodliwą robotę"10.

Podczas kiedy zamożnych gospodarzy zagrożonych likwidacją od wspólnot rolnych odpędzano, to średniorolni wcale się tam nie pchali, a od ich uczestnictwa zależało powodzenie kolektywizacji rolnictwa. Aby ich zachęcić do wspólnego gospodarowania, nie przebierano w środkach, fizycznego przymusu nie wyłączając. Olga Szewczuk ze wsi Olisnyna w obwodzie czerkaskim wspomina: „Do tak zwanej komisji wchodzili wiejscy próżniacy, pijanice, kobiety, które się nie szanowały, i obowiązkowo przedstawiciel z rejonu. Chodzili po domach szukając zboża i innych produktów. Na noc do sztabu nagna-li oni niemało ludzi, którzy nie chcieli wstąpić do kołchozu. Co tam z nimi robili, to strach pisać. Kowalenko Jewdokię rozbuli i namoczyli w przerębli, a potem wrzucili w jamę i do pasa zasypali ziemią. Było to w miesiącu lutym. Kobieta ta szybko zmarła. Staruszków Kramamerenko Semena i Matenko Marfę, którzy mieli po 75 lat zmuszali do tańczenia, grając im na grzebieniu i klaszcząc w dłonie. Niemało starych ludzi poumierało, a młodzi uciekali do Donbasu do Krzywego Rogu, gdzie kto mógł"11. Chłopi ze wsi Somastyryszcze koło Humania wiosną 1930 r. skarżyli się, że miejscowe władze prześladują indywidualnych rolników. Chociaż „tysiące hektarów ziemi nie obsiane — pisano — to, kto posiał pojedynczo, przeorywują ich zasiewy, biją ludzi, aresztują, gospodarzom indywidualnym nie wydzielają ziemi"12. Podobne postępowanie, jak powyższych przykładach, było na Ukrainie powszechne. Siłą zapędzano do kołchozów. Podzielone one były na trzy kategorie, z których najpowszechniejsza była trzecia — Towarzystwo Wspólnej Uprawy Ziemi zwane powszechnie SOZ. Siłowe metody kolektywizacji dokonywane w drastyczny sposób pozornie zdały egzamin. Do marca 1930 r. blisko 65% ukraińskich gospodarzy znalazło się w kołchozach i niewielu kułaków pozostało do likwidacji.

48

49

Władze radzieckie nie mogły jednak być w pełni zadowolone, bo na wsi w ogromnej większości niezadowolonej z przemian narastał opór. Przybierał on różne formy, od ośmieszania władzy radzieckiej do wystąpień z bronią. Najpowszechniej podważano autorytet władzy w pieśniach ludowych, które ukazywały aktualną sytuację na wsi. Śpiewane przez kobziarzy i dziadów proszalnych rozchodziły się szeroko, na trwałe zostając w wiejskich chatach. Jednym z bohaterów pieśni były SOZ-y. Wielu pamiętnikarzy przytacza następującą:

„Bat'ko w SOZ-i, mama w SOZ-i Dity holi na dorozi. Nema chliba, nema sała, Bo miscewa włast' zabrała"13.

Często w tych pieśniach przywoływano Lenina, żaląc się na złowrogiego Stalina:

„Wstawaj Lenin podywysia, Jak my w SOZ-i rozżyłysia. Chata rakom, kłunia bokom Troje konej z odnym okom, A na chati serp i mołot, A u chati smert' i hołod. Ni korowy, ni swyni, Tilky Stalin na stini"14.

Przeciwstawiano też dobrego Lenina złemu Stalinowi:

„Lenin zemlu ludiam daw — Stalin jeju widibraw. Stalin zemlu widibraw,

nacze ruky widirwaw. Pislia leninskoho nepu, załyszyłyś my bez stepu. Lenin wolu ludiam daw, Stalin wsich u SOZ zahnaw. Wstań Lenin, podywysia, my bez chliba łyszyłysia"15.

Pouczano również chłopów o beznadziejnej sytuacji:

„Ty chocz płacz, chocz rydaj, a zajawu w SOZ podaj. Kołyb Lenin z namy żyw, win selian by zachystyw. Stalin chliba zachotiw taj prydumaw kurkuliw. Wsiudy płaczut', wsiudy kryki, selian uczat', jak im żyty"16.

Nie ograniczano się do układania antykołchozowych wierszy i. przywoływaniem Lenina. Niszczono substancję gospodarstw wiejskich. Zaprzestano zasiewów, sprzedano sprzęt i inwentarz żywy. Przekazywano do znienawidzonych SOZ-ów zniszczone maszyny rolnicze. Rozbijano maszyny i sprzedawano na złom. W jednym punkcie skupu złomu na początku 1930 r. w miesiącu zakupiono 20 wagonów złomu, o 10 razy więcej niż kilka miesięcy wcześniej. W kołchozach ociągano się w pracy, czekano na koniec dnia i my-slano, jakby tu przynieść coś do domu. Konfiskata płodów rolnych ¦.prawiła, że niedożywiony inwentarz, pokładał się po stajniach, y/.czególnie u rolników indywidualnych, chociaż i w kołchozach nie bardzo było czym karmić, bo pasza była rozkradana. Wypędzano więc zwierzęta z gospodarstw. I tu spotkamy się z ludową twórczo-

ścią. W rejonie Pawłohrad na błąkającym się koniu, przyczepiony był plakat z takim oto wierszem:

„Chodżu błukaju-chaziajina szukaju,

Chaziajina ne znajdu, na kowbasy roboczym pidu"17.

Z podobną konną popularyzacją twórczości ludowej spotkali się mieszkańcy wsi Wereszczaki obwodu czerkaskiego. Do ogona zdychającej kobyły przyczepiono kartkę z wierszem:

„Upała tutaj łeżu,

Ożydaju furażu.

Chto namy keruje,

Nechaj mene w sraku pociłuje"18.

W wyniku niechęci do wspólnego gospodarowania, licznych sabotaży, a także nie przyjmowania do kołchozów gospodarzy najlepiej obeznanych z tajnikami rolnictwa, już w pierwszym roku kolektywizacji ujawnił się spadek produkcji tak roślinnej, jak i zwierzęcej. Pogłębiły się trudności zaopatrzenia w żywność.

Na pisaniu antykołchozowych wierszy i sabotażu gospodarczym nie kończyło się niezadowolenie chłopów. Dochodziło, i to coraz częściej, do zorganizowanych wystąpień bardziej zdecydowanych i groźniejszych dla władzy radzieckiej. Przepędzano ze wsi nasłanych aktywistów, palono zabudowania kołchozów i domy szczególnie gorliwych działaczy partyjnych. Dochodziło do zabójstw i wystąpień z bronią w ręku. W biuletynie Ludowego Komitetu Rolnictwa z lutego 1930 r. odnotowano: „Klasa wymierająca stara się wszystkimi sposobami, jak może, idzie na całość, aby zastraszyć biedotę i średniaków. [...] W tych dniach na Bohoduchiwszczźynie kułacy napadli w lesie na wiejską aktywistkę, Panczenko, i próbowali ją zadusić. We wsi Smorszczypy na Szepetowszczyźnie wyzyskiwacz Kaminski

podpalił chałupę przewodniczącego silrady [silskoji rady - 'rady wiejskiej'], a w czasie pożaru strzelał, nie dopuszczając do gaszenia. Szczególnie widoczne są wystąpienia wyzyskiwaczy w rejonie nowo-buskim na Mykołajiwszczyźnie. Tu w krótkim okresie zarejestrowano 15 podpaleń, kilka zamachów na przedstawicieli władzy. We wsi Szamaniwka w regionie Odessy kułacy podpalili budynek zarządu SOZ-u i starali się też zniszczyć kołchozową stajnię"19. W wielu rejonach Ukrainy pojawiły się kilkudziesięcioosobowe oddziały, w których przeciwko kolektywizacji występowali ramię w ramię dawni przeciwnicy, czerwonoarmiści i partyzanci od atamanów. Do zwalczania tych oddziałów zaniepokojone władze kierowały formacje wojskowe. Realna stała się groźba ogólnonarodowego powstania, nie tylko antykołchozowego, ale skierowanego przeciwko władzy radzieckiej.

W partii zaniepokojonej sytuacją na wsi rozpoczęły się narady. Dyskutowano, jak wyjść z opresji i kto ponosi winę za niemały w końcu kłopot. Już 2 marca 1930 r. J. Stalin opublikował w „Prawdzie" artykuł pt. „Zawrót głowy od sukcesów". Jego ocena sytuacji znalazła odbicie w uchwale KC WKP(b) z 15 marca pod mniej optymistycznym tytułem „O walce z wypaczeniami linii partyjnej w ruchu kołchozowym". Wskazywano w niej, że „praktyka lewicowych wypaczeń jest bezpośrednią pomocą dla wroga klasowego". W artykule skierowanym do kołchoźników 3 kwietnia 1930 r. J. Stalin jeszcze raz potępił „naruszanie leninowskiej zasady dobrowolności przy budowaniu kołchozów"20.

Publiczne potępienie przez najwyższe władze ZSRR stosowania przymusu w czasie zakładania kołchozów rozładowało rewolucyjne nastroje na wsi. Dało też podstawę do opuszczania kolektywnych gospodarstw i powracania na swoje. Na Ukrainie już w marcu rozpoczął się zakrojony na szeroką skalę ruch wychodzenia z kołchozów, które z dnia na dzień traciły na znaczeniu. Chłopi opuszczając kołchozy, zabierali, co się dało i niszczyli często to, czego nie mogli

52.

53

zabrać. Tak było we wsi Hornań na Szewczenkowszczyźnie, gdzie 9 kwietnia 1930 r. chłopi zabrali ziarno i przystąpili do niszczenia zabudowań. Do wsi skierowano 4 milicjantów, 19 uzbrojonych aktywistów i przedstawicieli GPU. Kiedy wezwano tłum do rozejścia się, posypały się kamienie „zraniono 2 milicjantów, [...] strzały towarzyszy do góry nie dały rezultatu, przedstawiciel GPU rozkazał strzelać w tłum. Zabito trzy i raniono osiem osób". W wielu miejscowościach miały miejsce spory o ziemię, bo nie chciano chłopom zwrócić tej, która do nich tak niedawno należała. „Te spory w całym szeregu wsi przemieniły się w czynne wystąpienia przeciwko kołchozom"21. Rozpadanie się kołchozów utrwaliło się też w piosence:

„Pytajetsia snih morozu, Czy je czoboty dla SOZ-u. Nema czobit, sami łapti Rozłetiwsia SOZ na kłapti"22.

Straty gospodarki kolektywnej były ogromne. W czasie od 10 marca do 20 czerwca 1930 r. z ukraińskich kołchozów wystąpiło 1 493 800 gospodarzy, a odejścia jeszcze się nie zakończyły. Podczas kiedy na początku marca w kołchozach znalazło się 64,4% gospodarstw Ukrainy, to do 1 października 1930 r. wiernymi kolektywizacji pozostało tylko 28,7% rolników. Przypomnijmy, że komuniści na Ukrainie podjęli zobowiązanie zakończenia kolektywizacji na rocznicę rewolucji.

Bolszewikom udało się jednak opanować sytuację i od jesieni 1930 r. zaczęto odzyskiwać w kolektywizacji stracone pozycje. Aktywiści partyjni zamiast świętować zakończenie kolektywizacji, musieli więcej czasu poświęcić tłumaczeniu chłopom, jak to dobrze będzie się żyło w kołchozie. Nie zaprzestano jednak przymusu, ale był to prawie wyłącznie przymus ekonomiczny. Od gospodarstw indywidualnych domagano się wysokich kontyngentów rolnych,

których ściąganiem zajmowały się już wcześniej powołane brygady. Oprócz dostaw w naturze gospodarze musieli wywiązywać się też z opłacania wysokich podatków i kar pieniężnych za nieprzestrzega-

nie terminów.

W dalszym ciągu winnymi wszelkich niepowodzeń byli najczęściej kułacy, nawet w tych miejscowościach, w których wcześniej zostali zlikwidowani. Na plenum CK KPBU w grudniu 1930 r., w czasie dyskusji o kolektywizacji, jeden z sekretarzy, Panas Lub-czenko, pouczał dyskutantów, którzy mówili: „Nasi kułacy na Soło-wkach i na wsi u nas ich nie ma", że trudno będzie aktywistom zajmować się kolektywizacją, jak „nie uświadomią sobie, iż kułak wyrasta na bazie drobnoburżuazyjnego żywiołu, każdego dnia i co godzinę, bo kułacy się nie wyczerpują"23. Bezwzględna walka z nimi - w dalszym ciągu miała mobilizować chłopów, aby wstępowali do kołchozów. W przeciwnym razie musieli się liczyć, że każdy indywidualny gospodarz, nawet biedniak, może być zaliczony do tej wrogiej warstwy.

Dla ilustracji posłużymy się przykładami: F. Połosko ze wsi Uste-niwka w obwodzie odeskim był członkiem kołchozu „Niezamożny". Kiedy w 1930 r. kołchoz się rozleciał, wrócił na swoje małorolne gospodarstwo. Chociaż nie miał jeszcze żadnych zasiewów, zobowiązany został do odstawienia 650 kg zbóż i zapłacenia podatku w wysokości 120 rb. Chłop zboża nie miał, a na podatek wpłacił tylko 80 rb. W skardze wniesionej do władz pisał: „zlikwidowali mój majątek z chaty, jak też krowę oraz produkty ser, masło i mąkę... ta brygada, która mnie likwidowała, z moich produktów porobiła pierogi i inne pożywienie". Zwrócono mu rzeczy zabrane z domu, ale dalej był bez krowy, prosił więc, aby ją zwrócono: „bo ser, masło, mąkę, to wiadomo, nie zwrócą, bo zjedli"24. Z tej samej wsi o pomoc prosił też H. Kofan, gospodarz średniorolny. Odstawił on wyznaczony kontyngent, ale nie opłacił podatku w wysokości 900 rb. Wypędzono go z domu i sprzedano cały jego dobytek. W listopa-

54

I

55

dzie 1932 r. w rejonie Starobielska silrada w Szulhinsku zajmowała się ukaraniem indywidualnych rolników za niewywiązanie się z nałożonych kontygentów. Za każde nie oddane 100 kg zboża wymierzano karę w wysokości 300 rb. Takich gospodarstw było pięć i podzielono je na dwie grupy. Do pierwszej zaliczono trzech rolników, którzy częściowo wywiązali się z dostaw. Nałożono na nich kary, ale pozostawiono im czas na uregulowanie należności. Surowiej ukarano dwie kobiet, które nie oddały ani kilograma. Chrystia Piznik miała zapłacić 2175 rb. kary, a Wiekła Hryhoriewa 1350 rb. Pozostawiono im 24 godziny na zapłacenie kar i odstawienie zboża. Odnotowano, że w razie niewykonania tego „zostaną pozbawione prawa do korzystania z zabudowań i ziemi uprawnej, a dobytek zostanie jutro sprzedany" 25. Pozostawało im tylko pisanie podań o łaskę. W takiej sytuacji znalazła się też M. Wychtorowa ze wsi Smiłow na Szym-szczyźnie. W 1931 r. jej czterohektarowe gospodarstwo miało oddać 4 tony zboża. W liście skierowanym do Hryhorija Petrowskiego z 3 lutego 1932 r. pisała „za niewykonanie nałożonych na moje gospodarstwo nadmiernie wysokich kontyngentów silrada Smiłowa zabrała nam dobytek i prawie w jednych koszulach wygnała z chaty. Niemal osiemdziesięcioletniego starca, naszego chorego ojca, ściągnęli z pieca i wyrzucili półgołego na dwór, umarł po tygodniu w cudzej cha-cie.[...] Szczerze ze łzami w oczach proszę Was, Ojcze naszej Ukrainy, ochroń nas nieszczęsnych i bólem dotkniętych... aby nam chociaż chatę zwrócili, żebyśmy nie spotykali się na ulicy głodni i ubezwłasnowolnieni jak dzieci. Ja biedna z dziećmi nie mam, gdzie głowy przyłożyć. Gdzie przyjdzie się chociażby ogrzać, jak stamtąd brygada wygania na ulicę"26.

Na drodze do kolektywizacji brygady aktywistów spotykały nie tylko niedołężnych starców, kobiety i dzieci. Zawsze musieli być gotowi do walki z ciągle odradzającymi się kułakami i ich zwolennikami, których również nie brakowało. W sprawozdaniu Ludowego Komitetu Rolnictwa republiki ukraińskiej z końca stycznia 1931 r.

wiele miejsca poświęcono antykołchozowej działalności związków religijnych. Pisano, że we wsi Wowkowynci w rejonie Szepetówka przeciwko kołchozom wystąpili baptyści, natomiast we wsi Kamia-nuware w rejonie Sawransk sztundyści utworzyli gospodarstwo kolektywne pod nazwą „Ewangelista nr 3". Z zamiarem zorganizowania katolickiego kołchozu wystąpili natomiast mieszkańcy wsi Stara Ostrówka w tymże rejonie. Grupa kułaków kierowana przez cerkiewnego starostę wtargnęła do kancelarii SOZ-u im. „Rewolucji Październikowej" w rejonie Berdiansk i zniszczyła portrety Lenina i Stalina. Informowano, że po wsiach chodzą zakonnice udające że-braczki, które opowiadały, że do dziadowania doprowadzone zostały przynależnością do kołchozu. Powody takich i podobnych wystąpień skierowanych przeciwko kolektywizacji Komitet Rolnictwa ilumaczył następująco: „Kułak widzi w rozwoju ruchu kołchozowego swoją nieuniknioną zagładę. Dlatego kurkule i wrogie elementy rozpętały szaloną agitację przeciwko kolektywizacji, zastraszając biedotę i średniaków"27.

Na wiosnę 1931 r. w Ludowym Komitecie Rolnictwa zebrano wiadomości o stosunku do kolektywizacji mniejszości narodowych na Ukrainie. Mieszkali oni w tzw. narodowych rejonach. Byli to: Bułgarzy, Grecy, Niemcy, Polacy, Rosjanie i Żydzi. Podczas gdy w całej Ukrainie w tym czasie skolektywizowanych było 54,7%, to w rejonach narodowych nieznacznie więcej, bo 58,8% gospodarstw. Najlepsze rezultaty osiągnięto w rejonach żydowskich, w których było skolektywizowanych 86,5% gospodarstw. Najgorzej wypadli Polacy. W ich rejonie do kołchozów wstąpiło tylko 16,8% gospodarzy. Żydzi zajmujący pierwsze miejsce w kolektywizacji przechytrzy-li władze radzieckiej Ukrainy. Wprawdzie szybko pozakładali kołchozy, ale zaraz potem młodzi wyjechali do miast, „pozostawiając gospodarstwa bez żadnej siły roboczej". W sprawozdaniu wiele miejsca poświęcono niechęci Polaków do wspólnego gospodarowania. A stało się tak dlatego, „że nie było należytego odporu kułackiej,

57

kontrrewolucyjnej propagandzie i zabrakło masowej działalności bolszewickiej". To ułatwiło wyzyskiwaczom straszenie wojną i terrorem. Rozgłaszali oni „nie wstępujcie do kolektywów, bo jak przyjdzie Piłsudski, to wszystkich powywiesza", albo dokładniej „drugiego kwietnia przyjdzie Piłsudski i jak należy postąpi z kolektywizatora-mi". W walce z kołchozami kułacy nie byli osamotnieni. „Jawnie zorganizowaną działalność kontrrewolucyjną prowadzą różne religijne kręgi katolickie: tercjarze, kółka różańcowe itp. Wielkim powodzeniem cieszy się tam religijna literatura, a w szczególności tzw. proroctwa Sybilli. Książkę tę czytają grupami po pięć osób, a następnie przekazują kolejnej grupce". Opowiada się, że w proroctwach Sybilli „napisano czarno na białym, że ten, kto złoży podanie o przyjęcie do kołchozu, ten sprzedaje swoją duszę diabłu i że po jakimś czasie wszystkich skolektywizowanych będą stemplować ognistą pieczęcią". W niektórych wsiach (np. w Wołkach) znaczącą kontrrewolucyjną działalność antykolektywizacyjną rozwinęła sekta baptystów, której wpływy ciągle się rozprzestrzeniają. „Baptyści w swojej działalności agitacyjnej [...] przerzucają agitatorów z jednej wsi do drugiej"28. Tak się złożyło, że kiedy Polacy na Marchlewszczyźnie zajęli pierwsze miejsce wśród wrogów kolektywizacji, to sekretarzem generalnym CK KPBU był Stanisław Kosior, ich rodak pochodzący z Łodzi. Nie wykluczone, że się zmartwił słabym uświadomieniem współziomków i skierował do tego rejonu grupę odpowiednich agitatorów.

Po tej dygresji przejdźmy do ukazywania przebiegu kolektywizacji w całej Ukrainie, bo nie rolnicy należący do mniejszości narodowych, a chłopi ukraińscy mieli decydujący głos w sprawie kolektywizacji wsi. Miejscowy aktyw partyjny, wspomagany przez doświadczonych bolszewików z zewnątrz, dwoił się i troił, aby dobrnąć do celu i ogłosić, że rolnictwu ukraińskiemu nie grozi już powrót do wstecznych sposobów gospodarowania. Do końca jednak należało patrzeć na ręce kułaków i ich popleczników, którzy

robili wszystko, aby zawrócić wieś z drogi do socjalizmu. O tym, jak ważna była rewolucyjna czujność, świadczą wydarzenia z wiosny 1932 roku. Władze centralne zajęły się tą sprawą dopiero we wrześniu i wzięły pod uwagę tylko trzy obwody, w których podania o wychodzeniu z kołchozów złożyło ponad 27 tysięcy rolników: z win-nickiego 10 300, charkowskiego 9 970 i kijowskiego 6 870. Na pewno i w innych obwodach takie przypadki, może w mniejszej skali, miały miejsce i nie popełnimy większego błędu przyjmując, że w 1932 r. zamierzało zrezygnować z kolektywnej gospodarki ponad 50 tysięcy chłopów.

Analizując sytuację w trzech obwodach, władze stwierdziły, że w dużej mierze winny był miejscowy aktyw. Obciążano go odpowiedzialnością za złą organizację pracy, lekceważenie zasad agrotechni-ki, biurokrację, marnotrawstwo, dopuszczanie do kradzieży, brak pracy polityczno-wychowawczej itd. Podkreślono, że wykorzystują to wrogowie ludu „kułacy, popi, księża, rabini, byli białogwardziści, petlurowcy, włóczędzy, mnisi, byli żandarmi itp., jacy w kołchozie i poza jego obrębem rozprzestrzenili straszną agitację przeciwko budowaniu kołchozów, przeciwko linii partii na wsi". Najwięcej wystąpień antyradzieckich ujawnionych zostało w obwodzie win-nickim. Agitację antykołchozową prowadzili tam m.in. trzej księża prawosławni, zięć księdza z dwoma mnichami, zastępca kierownika szkoły, przewodniczący adwentystów i „wyzyskiwacz" Majewski. Namawiali oni do wyjścia z kołchozów. Pisali podania i rozpowszechniali takie oto wiadomości: „Jest uchwała CK partii i rządu, żeby nam zwrócić ziemię z zasiewami, ale miejscowe władze ukrywają ją przed nami.[...] Stalin i Woroszyłow strasznie się pokłócili, bo Woroszyłow opowiedział się za chłopami. Woroszyłow zabił Stalina, ale to ukrywają. [...] Wszędzie na całej Ukrainie ziemia leży nie obsiana, wszystko stoi nie obrobione i wszędzie wychodzą z kołchozów"29. Wiadomości, jak się zakończyło porzucanie kolektywizacji w 1932 r., są niepełne. W obwodzie charkowskim już we

59

wrześniu 1932 r. około 24 % gospodarzy zostało powtórnie przekazanych do kołchozów. W obwodzie kijowskim w rejonach dnie-prowskim, iwanickim i iczniańskim „ze złej drogi" udało się zawrócić około 17 % chłopów, a w rejonie Białej Cerkwi ponad 50%. Można przyjąć, że do końca 1932 r. większość uciekinierów została w różny sposób nakłoniona do ponownego związania swego losu z gospodarstwem kolektywnym.

W jesieni 1933 r. uznano, że przeobrażenie rolnictwa zostało zakończone. Jakie wyniki osiągnięto w ciągu 5 lat, pokazuje poniższa tabela.

Tabela 2. Kolektywizacja rolnictwa na Ukrainie w latach 1928-1933

Lata 1928 1933

Liczba kołchozów 9 533 24 191

Ziemia orna w kołchozach (w tys. ha) 390,5 18 922,0

Ziemia orna w kołchozach (% całego areału) 4,1 86,9

Gospodarstwa chłopskie w kołchozach (% wszystkich gospodarstw) 3,3 74,4

Zasiewy w kołchozach (% wszystkich zasiewów) 1,3 80,3

Konie w kołchozach (% wszystkich koni) 0,5 72,7

Bydło w kołchozach (% całego pogłowia) 0,2 55,1

Źródło: Kolektywizacja i hołod na Ukrajini, s. 636

Wprawdzie liczba gospodarstw skolektywizowanych zwiększyła się tylko dwu i półkrotnie, ale ich powierzchnia uprawna blisko 50-krotnie. Jeszcze większe zmiany wystąpiły w hodowli zwierząt. Ilość koni w kołchozach wzrosła ponad 140-krotnie, a bydła rogatego ponad 270-krotnie.

Skolektywizowane gospodarstwa agrarne uległy przemianom. Miejsce SOZ-ów, w których dochód zależał od ilości włączonej do wspólnego użytkowania ziemi, zajęły artele, gdzie brano pod uwagę tylko przepracowane dniówki. Zlikwidowano podział na biednia-

iów i średniaków. Na marginesie znalazły się chłopskie gospodarstwa indywidualne, wśród których doszczętnie zlikwidowano zamożnych i zaradnych. Kułacy odradzali się tylko na zawołanie partii, kiedy pojawiało się zapotrzebowanie na wroga klasowego. (-liłopi, ostoja narodu ukraińskiego, przemienieni w kołchoźników w mniejszym stopniu decydowali o swoim losie niż za czasów pańszczyźnianych.

W czasie gdy dokonywała się likwidacja warstwy chłopskiej, bolszewicy zabrali się również za niszczenie i zastraszanie ukraińskiej inteligencji, o czym warto tu pokrótce wspomnieć. Pierwsze większe aresztowania dotknęły ukraińską inteligencję techniczną związaną z przemysłem węglowym. W połowie 1928 r. 53 z nich sądzono na procesie w Moskwie. Zarzucano im sabotaż gospodarczy. Znacznie szersze kręgi objęły aresztowania w 1929 r. Pozbawiono wówczas wolności setki ludzi, których wcześniej agenci GPU zachęcali do wstąpienia w szeregi rzekomych tajnych organizacji Związku Wyzwolenia Ukrainy i Związku Młodzieży Ukraińskiej. Pokazowy proces odbył się w kwietniu 1930 r. w Charkowie. Przed sądem stanęło 45 wybitnych ukraińskich intelektualistów na czele z prof. Serii i jem Jefremowem z Ukraińskiej Akademii Nauk, który w czasie wojny był działaczem niepodległościowym i członkiem Dyrektoriatu. Do masowych aresztowań przystąpiono w 1931 r. pod pozorem przynależności do organizacji o nazwie Ukraińskie Centrum Narodowe. Uwięziono wówczas między innymi Mychajła Hrusze-wśkiego, wybitnego historyka, przewodniczącego ukraińskiej Cen-iralnej Rady w czasie wojny, który w 1924 r. wrócił z emigracji na IJ krainę. Na tym prześladowanie inteligencji się nie skończyło i w latach 1932-1933 do więzień trafili następni. W większości przypadków nie zarzucano im już przynależności do tajnych związków, tylko innego rodzaju przewinienia: szkodnictwo gospodarcze, poglądy nacjonalistyczne, propagowanie wrogich informacji, nakłanianie do antyradzieckich wystąpień itp. W masowych akcjach represyjnych

6o

6i

obok ludzi nauki, literatów, dziennikarzy, artystów i wojskowych do więzień trafiali również przedstawiciele inteligencji wiejskiej. Byli to nauczyciele, księża, agronomowie, aktywiści partyjni, ludowi pieśniarze oraz oczywiście kułacy i im podobni. Większość aresztowanych osadzano na długie lata w więzieniach, wysyłano do łagrów, a w najlepszym razie deportowano z Ukrainy. Nasilenie sowieckiego zwalczania wszelkich przejawów ukrainizacji było tak wielkie, że znany i liczący się prozaik Mykoła Chwylowyj, postulujący uniezależnienie kultury ukraińskiej od wpływów rosyjskich i zwrócenie się na zachód Europy, w maju 1933 r. popełnił samobójstwo. Represje, jakie spadły na inteligencję ukraińską, spowodowały między innymi to, że zniewalana ukraińska wieś nie mogła liczyć na wystąpienie w jej obronie swoich duchowych przywódców i autorytetów moralnych. Opór chłopów zamkniętych w opłotkach wsi łatwiej było władzy radzieckiej pokonać, a zwalczając go podcinano korzenie groźnego dla komunistów ukraińskiego odrodzenia narodowego.

Nakreślony w 1929 r. przez Józefa Stalina cel skolektywizowania rolnictwa został w zasadzie osiągnięty. W miejsce gospodarstw chłopskich na wsi zapanowały kołchozy. Zupełne fiasko poniosła natomiast zapowiedź Stalina, że w wyniku kolektywizacji Kraj Rad stanie się „najbardziej zbożowym krajem świata". Stało się wprost przeciwnie. Na Ukrainie, a w innych republikach nie było inaczej, wraz ze wzrostem liczby kołchozów spadała produkcja rolna i coraz wyraźniej uwidoczniły się niedostatki żywności. Kołchozami, do których nie dopuszczono najbardziej doświadczonych rolników, w większości kierowali ludzie niewiele mający do tej pory wspólnego z organizacją produkcji rolnej. Ich ocena często nie zależała od tego, jak pracowano, tylko od tego, jak wykonywano nawet bezsensowne polecenia. Przypomnieć tu można powieściowego Lejzorka Rojtsz-wanca, który wysoko oceniony był przez władze za hodowlę królików, których w ogóle nie było.

62

li

Chłopi, zarówno ci, którzy wstąpili do kołchozu, jak i gospodarujący jeszcze na swoim, coraz bardziej tracili wrodzone nawyki myślenia o gospodarowaniu i powiększaniu dobytku. Kołchoźnicy stawali się wykonawcami odgórnych poleceń, często kłócących się ze zdrowym rozsądkiem. Korzystniej było, zamiast przykładać się do pracy, pomyśleć, w jaki sposób coś ze wspólnej własności przynieść do domu. Indywidualni rolnicy przestawali myśleć o powiększaniu produkcji, ponieważ wszystko, co zdołali zebrać, odbierano im na poczet obowiązkowych dostaw. Nie ważne było, ile zebrano / pola, ale ile skutecznie ukryto przed brygadami ściągającymi. Nie sprzyjało też gospodarce rolnej wstępowanie do kołchozów i powra-1 .inie z nich na swoje, po czym zaczynanie wszystkiego od nowa. ( ihłopi miotali się jak w klatce, z której nie było wyjścia. Bardziej /aradni i odważni szukali miejsca poza rolnictwem, przenosząc się do miast, do przemysłu. Na wsi, gdzie produkowano żywność, /. każdym rokiem coraz trudniej było się wyżywić.

Na temat produkcji rolnej w okresie kolektywizacji brak w miarę wyczerpujących informacji. W czasie kiedy na każdym kroku szukano wroga, sporządzanie wykazów o zmniejszaniu się powierzchni zasiewów i pogłowia inwentarza mogło być uznane za sabotaż. Nie do pomyślenia było kojarzenie wspaniałego postępu kolektywizacji 1 krachem gospodarki rolnej, a co gorsza z głodem. Zajmujący się tą problematyką ukraiński historyk Stanisław Kulczyćkyj nadmienia: „Wpływ kolektywizacji na stan sił produkcyjnych gospodarstwa wiejskiego to temat odrębnych badań. Ze zrozumiałych względów należy go zaliczyć do białych plam"30. Z fragmentarycznych danych wyłania się czarny obraz. Szczególnie dotkliwe straty poniosła hodowla zwierząt. Przy chronicznym braku pożywienia musiały one ustąpić miejsca ludziom i trafiać do garnka swoich gospodarzy. W re-ionie zinowiewskim gospodarstwa rolne dysponowały 231 tys. hek-larów ziemi ornej i w 1932 r. w 96% były skolektywizowane. W re-l< mię tym w czasie od 1 stycznia 1928 r. do 1 czerwca 1932 r. miał

63

miejsce następujący spadek pogłowia: koni roboczych z 24 243 do 8 680 (35,8%), krów z 18 149 do 8 206 (45,2%). Dla rolnictwa najbardziej odczuwalny był spadek liczby koni, bo miało to fatalne skutki dla produkcji roślinnej. W tym przypadku bardziej od liczby sprzężaju liczyła się jego przydatność do ciężkich robót polowych, a z tym było jak najgorzej. Wiele miejsca sile pociągowej poświecił nawet sekretarz generalny CK KPBU S. Kosior w liście do J. Stalina z 26 kwietnia 1932 r. Pisał, że w tych rejonach, które ostatnio odwiedził „około Vi koni padło, pozostałe z reguły znajdują się w bardzo ciężkim stanie — skóra i kości"31. Barwniej ukazano ten problem w informacji z rejonu Humania wysłanej 16 maja 1932 r. do CK KPBU. Dowiadujemy się, że w tej części obwodu winnickiego do 4 maja zasiewy wiosenne przeprowadzono zaledwie w niecałych 19% na skutek katastrofalnego stanu siły pociągowej. Z 9 744 koni w rejonie 50% jest nieprzydatnych do żadnej pracy [...]. Ale i te konie, które pracują, wykonują od 40 do 10% normy. W wielu wsiach trudno znaleźć nawet parę koni zdatnych do przywiezienia paliwa do traktorów. We wsi Horodnycia zaprzęgają do kultywatora parę koni i dochodzą one do połowy zagonu, wtedy są wyprzęgane i do pracy brana jest druga para itd. Tak pracują konie niemal we wszystkich wsiach. We wsi Ryżawka do orki pod buraki zaprzęgają do pługa cztery pary koni, ale i one ledwo go ciągną [...]. Indywidualni też nie mają sprzężaju. We wsi Herżeniwka 84 gospodarstwa mają 16 koni i te w części do pracy nieprzydatne. Traktory na skutek szkodliwego remontu i opóźnionej dostawy części zamiennych rozpoczęły pracę dopiero 4 maja"32. Należy dodać, że traktorów oraz wielu maszyn i narzędzi w kołchozach chronicznie brakowało.

Przy takiej uprawie ziemi siewami wiosennymi zajmowano się ] jeszcze w czerwcu, a jesiennymi w grudniu. Niedostatecznie pielęgnowane uprawy zarastały chwastami, co w znacznym stopniu obniżało plony. Nie mniejsze kłopoty występowały również przy zbio-

plonów. Po zakończeniu żniw w obwodzie dniepropietrowskirn \a łamach „Prawdy" z 14 sierpnia 1932 r. można było m.in. przeczytać: „Zboża powiązanego w snopy mało. Ogromna większość leży na polu nie powiązana, w wałkach. Wiatr tarmosi je, roznosi po polu. W szeregu kołchozów zboża mokną i przerastają. W obwodzie /.łożono w sterty 20% skoszonego zboża. Składają świeże, nie posuszone zboże. Ziarno zagrzewa się, pali, psuje się"33. Dalszy proces zniszczenia miał miejsce po wymłóceniu. Z powodu braku wystarczającej ilości magazynów i innych odpowiednich pomieszczeń składowano je w ogromnych stosach pod gołym niebem. Stosy te niczym nie zabezpieczone, pokrywały się kilkudziesięciocentyrne-trową warstwą porośniętego zboża. Pod tym samorzutnie powstałym zabezpieczeniem ziarno było w miarę bezpieczne, bo na jego jakość nie zwracano uwagi. Niegospodarność od uprawy ziemi po omłoty przynosiła ogromne straty. Szacuje się, iż wynosiły one nawet do 3,2 miliona ton, co stanowiło około 50% zapotrzebowania na wyżywienie ludności wiejskiej, której coraz trudniej było zdobyć niezbędne środki do życia.

Bezhołowie w kierowaniu kolektywnymi gospodarstwami pociągające za sobą postępujący spadek produkcji i marnotrawienie teg0, co zdołano osiągnąć, było bacznie obserwowane i oceniane przez wiejską społeczność. Niestety, była ona bezsilna i nie mogła powiedzieć „basta, nasza chata z krają", ponieważ los zostania kołchoźnikiem przypisany był wszystkim chłopom, bo tak zdecydowali wszechmocni władcy z moskiewskiego Kremla. Po nieudanych próbach sprzeciwu zanikły czynne wystąpienia przeciwko kolektywiza-c ji, narastał ruch biernego oporu, który przede wszystkim był ukierunkowany na zdobywanie i ukrywanie żywności. Ludność wiejską ogarniała coraz powszechniejsza apatia i oczekiwanie na najgorsze od czego nie było ucieczki. Jak wspomina Anastazja Kuczeruk ze wsi Subacziwka na Żytomierszczyźnie, starzy ludzie mówili „Bóg ludzi karze, bo zaczęli wyśmiewać się z Boga, krzyże z cerkwi zrzucać,

64

świątynie Boże plugawić i rozwalać, dzieci chować bez chrztu. I tak Pan Bóg karze wszystkich pomorem"34. Przekonanie o karze boskiej nie było odosobnione. Ministerstwo Rolnictwa w marcu 1931 r. informowało, że w rejonie krasnołuckim szeroko rozpowszechniane było „Złote Pismo". Opowiadano, że dwóch pastuszków było świadkami, jak spływało ono z nieba. Ludzie, do których to pismo dotarło, byli zobowiązani, aby po przeczytaniu przepisali je w siedmiu egzemplarzach i rozsyłali do znajomych. Treść „Złotego Pisma" znana jest w minimalnym stopniu, ale należy mieć nadzieję, że odnalezione zostanie w jakichś poradzieckich zbiorach archiwalnych, tak jak przed laty „Złota Książeczka" ks. Piotra Ściegiennego skierowana do polskich chłopów w roku 1840 XIX wieku. W „Złotym Piśmie" ukraińskim chłopom przypomniano, że „Bóg istnieje i ześle na ludzi ciężką karę, ale cierpcie i oczekujcie strasznego sądu"35. Na zapowiadaną w 1931 r. ciężką karę nie trzeba było długo czekać, stała już za progiem chłopskich chat. Gorzej było z pojawieniem się sądu.

W końcu lat 20., przed siłowym rozpoczęciem kolektywizacji, w prasie radzieckiej ukazywały się informacje o skutkach braku żywności. Tą drogą do awangardowego poety, Józefa Czechowicza dotarła wiadomość, że tysiące bezdomnych dzieci w poszukiwaniu pożywienia przybywa do miast. Zainspirowało to poetę do napisania wiersza, który został opublikowany na łamach „Głosu Literackiego" w 1930 r. na trzy lata przed głodowym pomorem. Poniżej przytaczamy jego fragment:

„GŁÓD

«W Rostowie nad Donem osiem tysięcy głodnych, bezdomnych dzieci ze stepu zrabowało magazyny żywnościowe*.

„Krasnaja Zwiezda", 23 sierpnial928 r.

Piach—

Nie znasz—nie wołaj—

Stepy tonące czółna—

Upał soki uwarzył w ziołach—

I strach—

Na północ, na północ—

Stepem—

Żarów taniec—

Bezdrożne—bezbożne—

Niebios miedziany przepych—

Groźnie—

Głos głodny w krtani—

Dźwigają się ręce na pomoc krokom-Wytęża się oddech zwęglony nędzą— Srogo— Popędzaj !

I jak nisko—

I głód bije młotem—

Step jak szkło w oczacfi prysnął—

Pali ołowiem—

Chude żebra spłynęły potem—

Ale powiedz,

czy naprawdę o sto wiorst prosto

da jeść białokamienny Rostow?—"36

M

66

67

Zagłada głodowa

W czasie zbiorów zboża w 1931 r. ponad 50 procent ukraińskich chłopów było członkami kołchozów. Dla znacznej ich części były to pierwsze żniwa we wspólnocie i na pewno ciągnęło ich na te zagony, które obsiewali jako samodzielni gospodarze. Dla większości rolników indywidualnych były to ostatnie zbiory na swoim. W ciągu roku zostaną oni przemienieni z gospodarzy w kołchoźników. Tak jedni, jak i drudzy borykali się z otaczającą biedą, ale nawet najwięksi pesymiści spośród nich nie przewidywali, że nadciągają czasy, jakich Ukraina jeszcze nie doświadczyła.

Nikt nie przypuszczał, że już w następnym roku niedojadanie przemieni się w głód, a ten w straszny pomór głodowy. Ta periody-zacja ostatnich lat pierwszej radzieckiej pięciolatki znalazła odbicie w ludowej piosence śpiewanej w obwodzie charkowskim:

„W trydciat'perszomu hodu Wże piznały my bidu.

W trydciat' druhomu hodu

Jiły ludy łobodu. W trydciat' tretiomu hodu Pomarajut' na chodu"1.

Kolektywizacja i wynikła na skutek tego degradacja gospodarki rolnej w znacznym stopniu przyczyniły się do głodu na Ukrainie, ale bezpośrednią jego przyczyną było przymusowe ściąganie płodów

rolnych. Przy wyznaczaniu wymiaru dostaw władze radzieckie tak centralne, jak i republikańskie lekceważąco odnosiły się do stanu rolnictwa i potrzeb zatrudnionych w nim ludzi. Podczas kiedy ze zbiorów w 1930 r. ściągnięto 6,4 miliona ton zboża, w następnym zaplanowano, że wieś ukraińska odda państwu 7,1 miliona ton, chociaż zbiory były niższe niż w 1930 r. Plan wykonany został w 91,5%, rolnicy zostali zmuszeni do oddania 6,5 miliona ton zboża.

Osiągnięcie takiego wyniku bez zaostrzenia środków przymusu było niemożliwe. Ledwo zakończyły się żniwa, jak do pracy zabrały się brygady ściągające. Do niedawna były one groźne tylko dla rolników samodzielnych, głównie dla tych zaliczanych do kułaków. W 1931 r. z ich działalnością zapoznali się kołchoźnicy, szczególnie z tych wspólnot, które nie wywiązywały się z dostaw zboża. Z inicjatywy pisma „Prawda" jesienią 1931 r. powstają nawet międzyrejo-nowe brygady ściągające, w skład których wchodzili też aktywiści z kołchozów. Przy lokalnych pismach powstawały sztaby koordynujące działalność tych brygad, które mobilizowały kołchozy do odstawiania zboża, organizowały zbiorowe uroczyste dostawy, wyszukiwały ukryte zapasy, zwalczały antyradziecką działalność. W końcu października 1931 r. w 184 rejonach zorganizowano 1492 brygady zajmujące się kołchozami oraz 1420 brygad skierowanych do „pomocy" rolnikom indywidualnym. W informacji o brygadach podano szereg faktów dotyczących ich działalności.

We wsi Hałki rejon Skwyrsk wykryto 1000 kop zboża. W kołchozie „1 sierpień" w rejonie Znamiensk twierdzono, że u nich nie ma zboża, a brygada wykryła ziarno w plewach. W artelu „Zorza Wolności" w rejonie Mełytopol przewodniczący starał się ukryć 16,4 ton /boża. W kołchozie „Budionny" w tym rejonie wykryto 16,4 ton pszenicy pod plewami. W rejonie Sołoniańsk w wielu kołchozach znaleziono szereg schowków na ziarno, a w nich ponad 164 tony zboża. Brygady przyczyniły się do wykrywania wielu przypadków kradzieży zboża, nawet bezpośrednio spod młockarń. Podkreślano,

68

69

że aktyw zaangażowany w ściąganie kontyngentów narażony jest na wrogie wystąpienia, takie jak podpalenia, pobicia i zabójstwa. „Brygady ściągające — czytamy w informacji — aktualnie okazują się zasadniczym ogniwem masowej pracy w ramach realizacji planów dostawy zboża. Ale w niektórych rejonach nie podchwycono entuzjazmu kołchoźników, którzy przyjechali z innych rejonów na pomoc w ściąganiu zboża. To świadczy, że nie potrafili wykorzystać doświadczenia przodujących kołchozów w szybkiej realizacji dostaw zboża"2.

Działalność brygad przybyłych z innych rejonów była znacznie bardziej bezwzględna, ponieważ nie mieli powiązań rodzinnych i towarzyskich z ludźmi, którym rekwirowano zboże. Chwaleni i stawiani za wzór aktywiści pozostawiali całe wsie bez środków do życia i nic dziwnego, że nawet lokalny aktyw partyjny, nie zawsze przyjmował ich z otwartymi rękami. Po odjeździe tych karnych ekspedycji zbożowych niełatwo było pracować z ludźmi, którzy nie mieli, co włożyć do garnka. Przed utworzeniem kołchozów brygady aktywistów od lat grasowały na ukraińskiej wsi, doprowadzając tysiące gospodarstw do ruiny. W skolektywizowanej wsi brygady nadal były niezbędne, a rezultaty ich pracy były bardziej okazałe. Podczas kiedy u gospodarzy wynajdywano po kilkanaście pudów zboża, to w kołchozach po kilka tysięcy, ale wzrastała też nienawiść wobec zbożowych aktywistów, bo byli oni bezpośrednio najbardziej widocznymi sprawcami nieszczęść. Szukając w kołchozach ukrytych skarbów, nie zaprzestali odwiedzania chłopskich chałup i wtedy, nawet ci, co mieli żywność otrzymaną z kołchozów, nie mogli czuć się bezpiecznie. O pracy tych aktywistów śpiewano:

„Buksyr chodyt' popid chaty, Szczob u ludej chlib zabraty. Buksyr chlib weś zabyraje, Chaj lud z hołodu wmyraje.

Buksyr chlib uweś zabraw Szczob muzyk skorisz zdychaw"3.

Dzięki aktywności brygad „holowniczych", bo tak dosłownie należałoby przetłumaczyć ich nazwę, w wielu rejonach Ukrainy już na początku 1932 r. ściągnięto wyznaczony kontyngent dostaw. Od tej pory u coraz większej liczby ludzi niedojadanie przeradza się w głód. Szukając wyjścia z głodowych matni informowano władze o sytuacji w terenie i proszono o pomoc. W końcu kwietnia 1932 r. Stanisław Kosior został poinformowany, że do CK KPBU i CK WKP(b) od 1 stycznia do 22 kwietnia wpłynęło 116 listów na temat ściągania zboża i głodu na Ukrainie. Listy o podobnej treści wysyłano też do władz niższych szczebli oraz do H. Petrowskiego i redakcji gazet, m.in. do „Kołchozoho Seła".

Do przewodniczącego Komitetu Niezamożnych Chłopów 2 stycznia 1932 r. zwrócili się o pomoc rolnicy z kołchozów: „Czerwona Gwiazda", „Czerwony Oracz" „Droga Illicza", „Woroszyłow" i „Górki" z obwodu charkowskiego. „Drogi nasz Ojcze - pisali - zwracamy się do Was z prośbą, żebyście zwrócili na nas uwagę. To, co zrobili z nami partyjni przedstawiciele rejonu, to po prostu straszne. Czy władza radziecka i partia wydają takie prawa, żeby ostatni pud, ;i nawet 20 funtów zboża, które wydał zarząd za dniówki robocze odbierać?. Co zrobili z członkami kołchozu i biedakami, zostawili na pastwę losu głodne kobiety i dzieci. Łamią drzwi, rozbijają skrzynie, grożą naganami i mówią «my partyjni, my jesteśmy władzą, zechcemy to wystrzelamy jako pasożytów, my wam pokażemy, oddawaj zboże, a sam zdychaj, choćby dziś czy jutro, nie nasza sprawa». Dlatego my biedacy, członkowie arteli postanowiliśmy wysłać do Was pismo, żebyście chociaż Wy zwrócili na nas uwagę i ochronili od takiej męki i głodu"4. Mieszkańcy wsi Horby z rejonu Hłobynsk wysłali list do generalnego sekretarza CK WKP(b): „Szanowny Tow. Stalin - pisali - czy jest zgodne z prawem radzieckiej władzy, aby chło-

70

pi siedzieli głodni, tak jak my kołchoźnicy, nie mający w swoim kołchozie już od 1 stycznia 1932 r. ani funta zboża [...]. My kołchoźnicy postanowiliśmy zapytać - co będzie dalej? Nasuwa się pytanie, jak my możemy rozwijać socjalistyczne budownictwo ludowej gospodarki, kiedy jesteśmy przygotowani na śmierć głodową, bo do zbiorów jeszcze cztery miesiące. Pytamy, za co biliśmy się na frontach, czy za to, żebyśmy siedzieli głodni i patrzyli jak dzieci w skurczach wymierają z głodu"5. Do J. Stalina 10 lutego 1932 r. wysłał list komsomolec Pastuszenko, pisząc o głodzie w skolektywizowanej wsi Połonyste w obwodzie winnickim. „Dzień dobry Szanowny Towarzyszu Stalin! Do Was piszę list z Ukrainy, ze wsi w głuchym zakątku [...]. Wieś wykonała plan w 65%. Kołchoz wywiózł do funta wszystko zboże, wszystkie [inne] produkty [...]. Przewiduje się, że w ciągu dwu miesięcy zginie cały inwentarz. I zaczynają wymierać z głodu ludzie, puchną dzieci, wołają chleba, chleba [...]. Obecnie aktywista koło aktywisty, brygada 86 osobowa chodzi trzy miesiące, dzień w dzień pod każdą chatę. Od początku kampanii już przeszpe-rali każdą chałupę 60 razy. Zabrali do funta, wszystkie warzywa [...]. Nie przewidziano żadnych nasion na wiosenne siewy [...]. I tak to jest Towarzyszu Stalin"6. Dramatyczny list do CK WKP(b) 13 kwietnia 1932 r. wysłał kołchoźnik F. Musijenka ze wsi Kumari w obwodzie odeskim. „Czy CK WKP(b) wiadomo - zapytuje autor listu - że w czasie surowej zimy kołchoźnicy wychodzili na pole szukać porzuconych w czasie zbiorów kaczanów kukurydzy [...]. Że kołchoźnik pracuje cały dzień przy kołchozowym bydle za sto gramów hrecza-nego chleba [...]. Że w przeddzień kampanii siewnej postanowiono zabrać z kołchozów ziarno siewne [...], że w szeregu punktów skupu ziarno zgniło, a nie patrząc na to w szeregu kolektywnych gospodarstwach zabrano ostatnie cetnary nasion. Wróg klasowy j est zadowolony, że kołchoźnicy puchną z głodu [...] siedzą bez chleba i nasion"7.

Podobne listy, jak cytowane wyżej, napływały do władz ze wszystkich stron Ukrainy, ale niewiele zrobiono, aby przeciwdziałać nara-

72

stającej klęsce głodu. W oficjalnych wystąpieniach ludzi z różnych szczebli władzy, niedostatek żywności oceniano jako rezultat wrogiej działalności i nagannego wykonywania partyjnych postanowień. A już nie do pomyślenia była krytyka decyzji centralnych władz partii podejmowanych pod przewodnictwem nieomylnego Józefa Stalina. To on firmował ściąganie zboża ze wsi i głodem wynikłym / tego powodu starano się mu nie zawracać głowy. Dlatego też pierwszy sekretarz CK KPBU Stanisław Kosior pisząc 26 kwietnia

I 932 r. do J. Stalina o trudnościach żywnościowych, więcej miejsca poświecił koniom niż ludziom. „U nas zdarzają się pojedyncze przypadki głodu, a nawet wsie głodujące, jednak to tylko rezultat bezho-lowia, przegięć, szczególnie w stosunku do kołchozów. Wszystkie rozhowory o «głodzie» na Ukrainie należy kategorycznie odrzu-c ić[...]. Problem żywności w większej części kołchozów stepowych nie wygląda najlepiej. Ale liczne kołchozy mimo to żyją nieźle. Wszędzie najbardziej ciężko ze zbożem. Brak zboża i głód okazują się tematami, w oparciu o które kułak i jego agenci rozwijają wściekłą kampanię, uciekając się do wszelkich możliwych prowokacji. W okolicach Kijowa, Białej Cerkwi i Humania nieoczekiwanie ujawniły się wrogie nastroje, a w rejonie Płyskowsk miało miejsce otwarte wystąpienie kontrrewolucyjne o jawnie petlurowskim charakterze, które zdołano szybko zlikwidować"8. Po otrzymaniu takich wiadomości Stalin utwierdzał się w przekonaniu, że z Ukraińcami

I1 udno jest budować komunistyczną wspólnotę, bo oni do tej pory nie zapomnieli Atamana.

W czasie kiedy S. Kosior uspokajał swego zwierzchnika, w kraju nad Dnieprem z każdym dniem wzrastała liczba ofiar głodu. Do w radź centralnych Ukrainy napływały na ten temat meldunki z te-

icnu.

Z obwodów, rejonów i wsi lokalne władze, aktywiści oraz chłopi 1 kołchoźnicy pisali o potęgującym się głodzie, coraz częściej powodującym śmierć, o braku zbóż na siew, polach przeznaczonych na

73

ugór i chwastach niszczących uprawy, o zdychaniu zwierząt domowych i wybijaniu ich na mięso, o poszukiwaniu żywności na miejscu i wyjeżdżaniu po nią do miast i do Rosji, o rabunkowej działalności brygad ściągających, o braku pomocy ze strony władz i wielu innych problemach nurtujących udręczonych głodem ludzi.

Na wiosnę, kiedy rozpoczęły się prace polowe, kołchoźnicy otrzymywali niewielkie ilości pożywienia, ale nawet na minimalną pomoc nie mogły liczyć wszystkie kołchozy. Chociaż kontyngent ściągnięto w ponad 90%, na Ukrainie zboża nie było. Dysponowały nim władze centralne w Moskwie. Dopiero po telegramie S. Ko-siora, Biuro Polityczne WKP(b) postanowiło wysłać na Ukrainę 115 tys. ton zboża i 75 wagonów ryb. Była to kropla w morzu. Kiedy zwrócono się o dodatkową pomoc, 23 czerwca postanowiono w Moskwie, aby „dodatkowej dostawy zboża na Ukrainę nie dokO-nywac .

Ludzie wychodzący do pracy w kołchozie dostawali jakieś minimalne pożywienie, wracali do domu głodni, a tam czekały na nich wynędzniałe dzieci. Pomimo stosowanych represji dochodziło do krytyki władzy radzieckiej. W informacji z rejonu Humania z połowy maja 1932 r. pisano: „polityczne nastroje kołchoźników, a niekiedy i aktywistów nie są zadawalające, a w niektórych wsiach mają charakter kontrrewolucyjny. We wsi Ksiendzowka jednego dnia nie dali kołchoźnikom jeść, a tego dnia przyjechała do wsi sztafeta kultury. Postawiono głośnik radiowy i rozpoczęto realizację wieczoru kultury, ale kołchoźnicy niezadowoleni z tego, że nie dostali jedzenia, zaczęli kląć na władzę radziecką, kierownictwo, a szczególnie na towarzysza Stalina, którego portret wisiał na platformie sztafety kultury. Wieczór kultury zerwano [...]. Ludzie wychodzą do roboty tylko w zależności od zadawalającego jedzenia. Rejonowy komitet partii starał się zmienić nastroje ludności, do każdej wsi wyjechało po 2-3 członków partii [...]. Daje się stanowczy odpór kułackim próbom wykorzystania sytuacji dla swoich celów. Wydaje się wielo-

nakładowe gazety, dwie ruchome redakcje rozsyłają gazety po polach. Są wielkie osiągnięcia w organizacji pracy, [...] ale bez niezbędnej pomocy żywnościowej rejon nie może się obejść" — donosił sekretarz Heraszenko10.

Pomocy żywnościowej jednak prawie nie było, a kołchoźnicy zamiast zadowolić się wieczorami kultury i artykułami w prasie, ulegali podszeptom kułaków. Nie dość, że nie rwali się do pracy bez jedzenia, to jeszcze obrażali samego Józefa Wissarionowicza Stalina i układali złośliwe przyśpiewki:

„Nema chliba, nema muky

Tilko kino i muzyky.

My hołodni i sumni

Z namy Stalin na stini. k> Ciłe liteczko robyła,

Ił Kiło hreczki zarobyła,

fr Kiło hreczki, dwa jaczmeniu

Taj żuriusia, de ja zmelu"11.

Na wieś w celu uświadamiania chłopów wysyłano aktywistów partyjnych i komsomolskich. Wiosną 1932 r. również na tym odcinku ujawniły się trudności. Wśród tych, którzy mieli pouczać chłopów, pojawiali się ludzie tracący wiarę w socjalistyczne przemiany. Jednym z nich był kijowski student, H. Tkaczenko, działacz komsomołu od 1927 r. W połowie czerwca 1932 r. wysłał on list do sekretarza CK KPBU, Kosiora. „Ja bez przerwy i uparcie - czytamy w nim - prowadziłem robotę wyjaśniającą, z przekonaniem dowodziłem, że cele partii są słuszne i ważne, nie raz występowałem w dyskusjach różnie uzasadniając, przekonywałem nie raz odsyłając na koniec pięciolatki i jej osiągnięć społeczno-kulturalnych. A teraz wanowny Stanisławie Wincentowiczu, przekonajcie mnie, jak wyja-tnić występujące dzisiaj niedorzeczności i wreszcie, kiedy osiągnie-

74

75

my cel i jakimi metodami [...]. Czy wyobrażacie sobie, co teraz się dzieje na Białocerkiewszczyźnie, Humańszczyźnie, Kijowszczyźnie i innych. Wielkie połacie nie obsianej ziemi, a urodzaj zasiewów nie większy niż 20% tego z lat 1925-1928 [...]. Ludność strasznie głoduje. Jak by mi kto w latach 1927-1928 powiedział, że przy radzieckiej władzy ludzie mogą umierać z głodu w czasie pracy, ja nie uwierzyłbym i wyśmiał, albo odegnał precz, uważając go za idiotę, kontrrewolucjonistę. A co my mamy teraz? Dziesiątki i setki przypadków, że kołchoźnicy wychodzą w pole i znikają, a za jakieś kilka dni znajdują trupy — umierają z głodu"12. Zapewne po tym liście komsomolec Tkaczenko nie został członkiem partii, bo w tym czasie miała miejsce wielka czystka. Z szeregów KPBU usuwano ludzi samodzielnie, inaczej myślących niż nakazywały to płynące z góry dyrektywy, niepokornych krytyków partyjnych zaleceń, a szczególną uwagę zwracano na aktywistów, którzy z różnych powodów, nie zdali egzaminu przy ściąganiu nałożonych kontyngentów. Najdotkliwiej odbiło się to na wiejskich organizacjach partyjnych, bo one były najczęściej oskarżane o złą realizację dostaw zboża po żniwach 1932 r.

Decyzja o wysokości dostaw zboża ze wsi ukraińskiej zapadła jeszcze przed żniwami. Kiedy głodujący ludzie z nadzieją patrzyli na dojrzewające zboże, w Moskwie 6 lipca 1932 r. zdecydowano o wysokości dostaw zbożowych z Ukrainy. Zaplanowano, że w tej republice ściągniętych zostanie 5,9 miliona ton zboża, niewiele mniej niż w roku ubiegłym. W dalekiej Moskwie nie wzięto pod uwagę, że więcej niż rok temu gruntów ugorowało, zasiewy bardziej zarosły chwastami, a głód zataczał coraz szersze kręgi. Plan moskiewski zarekomendowany 8 lipca przez Wiaczesława Mołotowa w CK KPBU został przyjęty bez zastrzeżeń, a ostatecznie zatwierdzony 22 lipca przez centralne władze republiki ukraińskiej. W podobny sposób, odgórnie i bez protestów poprzez obwody i rejony, wymiary dostaw dotarły do kołchozów. Tam nieraz przecierano oczy, bo nakazywano

im oddać więcej, niż spodziewali się zebrać. Plan był niewykonalny. Po kilku miesiącach pomimo wzmożonego przymusu do sukcesu było daleko. W listopadzie 1932 r. władze zdecydowały się na obniżenie planu. Tak jak w lipcu postanowienia zapadły w Moskwie i znowu W. Mołotow poinformował o tym 18 listopada 1932 r. władze ukraińskie. Plan został zmniejszony do 4,6 miliona ton. Znacznie obniżony kontyngent (o 1,3 miliona ton) nadal przekraczał możliwości ukraińskiego rolnictwa. Stąd też, pomimo spotęgowania i pomnożenia represji, do 1 lutego 1933 r. ściągnięto 3,6 miliona ton zboża. Jednak pozostałego 1 miliona ton wymierającej z głodu wsi nie darowano.

Mając doświadczenia z realizacji planu dostaw zboża ze zbiorów ubiegłego roku, władza radziecka słusznie przewidywała, że wieś zagrożona głodowym wymieraniem wykorzysta wszystkie swoje możliwości w pozyskiwaniu pożywienia. Aby złamać opór rolników, zdecydowano się zastosować nowe, ostrzejsze formy represji, a także zmieniono system nadzoru nad organizacją ściągania zboża. Bez tych innowacji skutki głodu nie byłyby tak straszne, nie doszłoby do masowego pomoru głodowego.

Komisja Mołotowa. Biuro Polityczne WKP(b) ze Stalinem na czele miało wątpliwości, czy przywódcy partyjni na Ukrainie z całym oddaniem realizować będą nakreślone w Moskwie plany spotykając się na co dzień z tragedią ludności wiejskiej. W. Mołotow, współau-i or moskiewskich planów, był osobiście zainteresowany ich realizacją, a śmierć głodowa ukraińskich chłopów stanowiła część składową tych zamierzeń. Nie wiadomo, kiedy Mołotow został powołany na to stanowisko, ale od połowy 1932 r. wszystkie najważniejsze decyzje związane ze ściąganiem zboża na Ukrainie zapadały przy jego udziale, a bardzo często z jego inicjatywy. S. Kosior, pozostając nadal szefem CK KPBU, miał znacznie mniej do powiedzenia. W końcu stycznia 1933 r. po odwołaniu W. Mołotowa pełnomoc-

76

77

nikiem Kremla do spraw ściągania zboża na Ukrainie został Pawło Postyszew, który po przybyciu z Moskwy został szefem organizacji partyjnej w Charkowie i jednym z sekretarzy CK KPBU. Wprawdzie podlegał formalnie S. Kosiorowi, ale to on koordynował organizację dostaw zboża. Kiedy kierował Komisją, straty wsi były największe, bo z każdym tygodniem coraz więcej miejscowości wymierało na skutek głodu. Delegując nad Dniepr swoich pełnomocników, Kreml wpisał się na listę bezpośrednich sprawców zbrodniczych wydarzeń. W niczym nie usprawiedliwia to miejscowych władz, do grona których zresztą wszedł P. Postyszew. One były gorliwymi wykonawcami, a także inicjatorami wielu poczynań, które pogłębiły ukraiński dramat.

Prawo pięciu kłosów — tak potocznie określano uchwalony przez władze ZSRR 7 sierpnia 1932 r. dekret o karze śmierci i więzienia za rozkradanie majątku kołchozowego. Na karę tę narażali się ludzie, którzy z pól kołchozowych wynosili nawet niewielkie ilości zboża w kłosach. Na Ukrainie prokuratorzy i sędziowie z możliwości surowego karania korzystali w sposób masowy. 14 września 1932 r. Ministerstwo Sprawiedliwości Ukrainy wysłało do podległych jednostek w obwodach ściśle tajne pismo w sprawie stosowania dekretu z 7 sierpnia. Dowiadujemy się z niego, że w ciągu miesiąca zostało wydanych 250 wyroków kary śmierci za kradzież mienia kołchozowego, a przecież spraw było wielokrotnie więcej, bo oprócz rozstrzeliwań, osadzano w więzieniach i obozach pracy. O masowym stosowaniu dekretu z 7 sierpnia może świadczyć fakt, że w obwodzie kijowskim na sesjach wyjazdowych rozpatrywano blisko 400 spraw. Prokuratorom i sędziom polecano zwracać większą uwagę na stan socjalny oskarżonych i szkodliwość czynu. Wśród osądzonych w pierwszym miesiącu za dużo było biedniaków i średniaków, a za mało kułaków. „Dekret z 7 sierpnia — pouczano pracowników sądownictwa — trzeba obowiązkowo stosować w zależności od sytuacji socjalnej oskarżonego i charakteru popełnianej szkody [...]. Mechaniczne

I

zastosowanie tego dekretu jest szkodliwe i niedopuszczalne"^ Podano też przykłady formalnego i nadgorliwego wyrokowania. W rejonie carokonstantynowskim skazano na 10 lat łagru 19-letnie-go chłopca za kradzież 5 kopie siana, a w rejonie łochwyckim karę 5 lat pozbawienia wolności dostała starsza już kołchoźnica za wyprowadzenie z kołchozu konia. Widocznie po tych krytycznych uwagach sędziowie pracowali z mniejszym zapałem i do więzień trafiało mniej „złodziei" kołchozowego mienia, bo 9 listopada skierowano do obwodów kolejne pismo w sprawie funkcjonowania sądownictwa. Zwracano w nim uwagę, że służby wymiaru sprawiedliwości „nie osiągnęły widocznych efektów swojej działalności". W związku z tym m.in. zalecono „używać natychmiastowych i rzetelnych środków do walki z trwonieniem, rozkradaniem i ukrywaniem zboża. Sądowe procesy w tych sprawach należy przeprowadzać 1. bezwzględną szybkością i bezwzględnie karać przestępczy element z zarządów kołchozów, stosując wobec tych, którzy rozkradają zboże, postanowienia [...] o ochronie własności społecznej. Śledztwu i procesy sądowe takich spraw winny być zakończone w ciągu 10 dni [...]. Należy niezwłocznie organizować po 5-10 sesji sądu ludowego w celu rozwiązania spraw w rejonach, które za bardzo zalegają w dostawach [...]. Organa sprawiedliwości powinny stanowczo wyrugować zgniły liberalizm w podchodzeniu do tych najniebezpieczniejszych zjawisk, tak u siebie, jak i u miejscowych władz. Prokuratury mają zorganizować aktyw do wykrywania przypadków trwonienia i rozkradania zboża w kołchozach. Pracę należy iik zorganizować, ażeby żaden taki przypadek nie pozostał bez na-1 ychmiastowej i surowej reakcji"14. Władze sądowe w obwodach /ostały zobowiązane do nadesłania statystycznych informacji o sprawach związanych z dostawami zboża.

Dysponujemy jednym takim sprawozdaniem. Zostało ono przysłane do władz w Charkowie w początku grudnia 1932 r. z obwodu Iniepropietrowskiego. Ukazuje ono sądowe represje związane ze

79

ściąganiem zboża od końca lipca do 5 grudnia 1932 r., przy czym bardziej szczegółowo zaprezentowano sprawy z ostatniego miesiąca. W sumie od początku kampanii zbożowej do 5 grudnia ukaranych zostało 8656 osób, w tym 3480 osób, czyli 40,2 % w ostatnim miesiącu, co świadczy o nasileniu represji. Było to zgodne z przedstawionymi wyżej zaleceniami Ministerstwa Sprawiedliwości z 6 listopada. Wszyscy represjonowani podzieleni byli na trzy następujące grupy: 1. Nie oddający kontyngentów; 2. Kradnący zboże; 3. Odpowiedzialni za nadużycia w kołchozach. Jak liczne były to grupy i jak zostali ukarani ukazuje tabela:

Tab. 3. Represje sądowe w obwodzie dniepropietrowskim od lipca do grudnia 1932 r.

Powody represji Ogółem osób Rozstrzelanie Uwięzienie

Nieoddawanie zboża 2379 - 2379

Kradzież zboża 5215 174 5041

Bałagan w kołchozie 1062 59 1003

Razem 8656 233 8423

Źródło: Hotod 1932-1933 rokiw na Ukrajini, s. 280-281.

Najlepsza była sytuacja oskarżonych z pierwszej grupy. W stosunku do nich nie zapadały wyroki śmierci, a do więzienia trafiali na okres od 3 do 4 lat.

W drugiej, najliczniejszej grupie „złodziei", około V-» skazanych na więzienie traciła wolność na okres od 5 do 10 lat. Grupa ta dzieliła się na cztery podgrupy: kułaków, zamożnych średniaków, śred-niaków i biedaków. Ten podział był nie tylko formalny, bo miał znaczenie przy ustalaniu wyroku. W listopadzie spośród 475 sądzonych biedaków tylko jednego rozstrzelano, a z 204 kułaków na karę śmierci skazano 56 osób (27 %).

Trzecia grupa była najbardziej zróżnicowana. Wśród podsądnych najwięcej było przewodniczących kołchozów i członków zarządów,

ale na ławie oskarżonych zasiadali obok nich księgowi, magazynierzy, wagowi, stróże, młynarze, brygadziści, polowi oraz aktywiści społeczni. Karani byli za ukrywanie zboża, fikcyjne zapisy, przywłaszczanie mienia, podwójne omłoty, nielegalne przemiały itp.

Poświęciliśmy więcej miejsca informacji z Dniepropietrowska, bo ukazuje ona, jak szerokie zastosowanie miał dekret o ochronie mienia kołchozowego. Niestety, nie zostało ujawnione, za jakie przewinienia zapadały tak surowe kary. Przy bolszewickiej interpretacji prawa, mogły one spaść na każdego, u kogo znaleziono zboże lub inną żywność. Nie na darmo ustawa z 7 sierpnia zasłużyła na miano „prawa pięciu kłosów". Doświadczyła tego 55-letnia Nastia Klimenko, którą sąd w Dniepropietrowsku 15 października 1933 r. skazał na 10 lat łagru i konfiskatę mienia, zgodnie z ustawą z 7 sierpnia. Spotkało ją to „za to, że zajmowała się kradzieżami na kołchozowych polach, na których ścinała kłosy i została zatrzymana na miejscu kradzieży z jednym workiem kłosów"15.

W sądach w oparciu o „prawo pięciu kłosów" zapadały wyroki, ale wydawano je, opierając się na materiałach zebranych przez policję. Zajmowały się tym wszystkie piony służb milicyjnych, głównie tych specjalizujących się w zwalczaniu kontrrewolucji. Znalazło to odbicie w uchwale Biura Politycznego KPBU z 18 listopada 1932 r. Zgodnie z nią służby GPU, oprócz zwalczania i likwidacji ognisk „kułacko-petlurowskich", miały się również zająć dostawami kontyngentów. Zobowiązano GPU do zajęcia się „rachmistrzami i księgowymi kołchozów nie wywiązujących się z planowych dostaw /.boża i organizujących jego roztrwonienie"16.

Wieże strażnicze, które w połowie 1932 r. zakłóciły wiejski krajobraz, były najbardziej widocznym elementem systemu strzeżenia kołchozowych łanów. Już z daleka przypominały głodnym amatorom zbożowych kłosów, że za wyciąganie ręki po kołchozowe mienie spotkać się mogą z surowymi represjami.

8o

8i

Na odkrytej przestrzeni zadaszone pomosty umieszczano na wkopanych w ziemię słupach, a gdy pola graniczyły z lasami, wykorzystywano w tym celu drzewa. Na wieżach tych przez całą dobę czuwali uzbrojeni strażnicy, pilnując, aby wygłodzeni „złodzieje" nie dobierali się do plonów. Tych siedzących na wieżach uzupełniali wartownicy naziemni krążący wokół kołchozowych upraw w celu zastraszenia ludności i zmobilizowania czujności aktywu.

Przed żniwami 1933 r., kiedy głód zbierał największe ofiary i ludzie przestali się liczyć z represjami, wydano specjalną odezwę, którą w połowie czerwca opublikowano w prasie. Czytamy w niej: „Do plonów już obecnie wyciąga się ręka kurkulsko-petlurowska [...] i my rady wiejskie, mobilizujemy klasową pilność kołchoźników do ochrony świętej własności socjalistycznej. Na łanach we dnie i w nocy już stoją patrole, a lepsze oddziały objeżdżają pola. Niestrudzenie kontrolują pracę patroli. Po zakończeniu pracy w polu nikt nie może przejść przez łany bez hasła"17. Działania te upodobniały wsie ukraińskie do łagrów radzieckich i nie było to podobieństwo tylko symboliczne.

Czarne tablice — tak określano wykazy wsi i kołchozów, które uznane zostały za szczególnie oporne w dostawach wyznaczonego kontyngentu. Po raz pierwszy ten rodzaj represji zastosowano po podpisaniu 16 grudnia 1932 r. przez premiera Ukrainy Własa Czubara i pierwszego sekretarza S. Kosiora specjalnego zarządzenia. We wstępie zaznaczono, że jego wydanie spowodowane zostało „wyjątkowo haniebnym załamaniem się dostaw zboża w poszczególnych rejonach Ukrainy" i miało pomóc w „złamaniu sabotażu dostaw, organizowanego przez kurkuli i kontrrewolucyjne elementy oraz w zniszczeniu oporu części wiejskich komunistów, którzy stali się organizatorami tego sabotażu"18. Pierwszymi ofiarami „czarnych tablic" byli mieszkańcy sześciu wsi: Werbka i Hawryliwka z obwodu dniepropietrow-skiego, Luteńka i Kamianyj Potok z obwodu charkowskiego oraz

S wiato trój ićk i Pisky z obwodu Odessa. Wobec tych wsi zastosowano następujące represje: wstrzymano dowożenie towarów i zabrano wszystkie artykuły, z miejscowych sklepów. Zabroniono zajmować się handlem tak kołchozom, jak i kołchoźnikom, wstrzymano udzielanie kredytów i ściągano udzielone wcześniej z państwowych urzędów i instytucji spółdzielczych, z tych kołchozów usuwano ludzi uznanych za wrogów socjalizmu. Kiedy na czarne tablice wpisywano kolejne miejscowości, wachlarz kar się poszerzał. Tak stało się w rejonie berdianskim, którego władze w końcu grudnia 1932 r. wpisały na czarną tablicę kołchozy: „Czerwony Sztandar" i „T. Szew-czenki". Oprócz wspomnianych kar wsie te zostały obciążone dodatkowymi dostawami mięsa, zakazano im dokonywania przemiału zboża i skierowano tam karne brygady. Nie dysponujemy danymi, ile wsi i kołchozów zostało objętych tą formą represji, ale biorąc pod uwagę, że decyzje zapadały również w obwodach i rejonach, można przyjąć, że było ich kilkaset.

Sytuację wsi, na które spadło to nieszczęście, obrazowo przedstawiają relacje świadków. W korespondencji skierowanej do gazety „Radianśkie Seło" z kołchozu „Sierp i Młot" w rejonie odeskim czytamy: „Od kiedy jesteśmy na «czarnej tablicy» brygada ściągająca chodzi do kołchoźników i szuka zboża. Jak u kogoś znajdzie, oddaje do sądu jako złodzieja. Niedawno na wyjazdowej sesji sądzono u nas cztery kobiety [...], które przed wstąpieniem do kołchozu i teraz (też] nie mają niczego oprócz chaty. Te cztery kobiety żyją w nędzy, żadna z nich, ani Kapisze Maria, ani Kapisze Paraska, jak też Tka-czenko Tatiana i Pajda Wustia nie umieją się podpisać, ani przeczytać gazety, bo niepiśmienne, a trafiły na ławę sądową przez nieświadomość. Znaleziono u nich kilka pudów zboża [...] wszystkie sąd pozbawił wolności na 4-5 lat [...]. Ta brygada chodzi po chatach i bierze, co chce, a co się z tym dzieje, nie wiadomo. Są wypadki, że zabierają zboże, ile jest, a jak nie dajesz z chaty zabrać, to aresztują i zabierają cały dobytek [...], a jak nie puścisz do chaty, to drzwi

82

rozwalają. Brak pracy kulturalno-oświatowej [...], jak przeprowadzono ogólne zebranie kołchozowe, zjawiły się na nim tylko dzieci. Dom kołchoźnika się rozwala, a w «czerwonym kąciku» siedzą aresztowani"19. Na inne skutki represji zwrócił uwagę Wasyl Szum-ka, który w latach 30. był nauczycielem we wsi Werbki, jednej z pierwszych umieszczonych na „czarnej tablicy". W jego wspomnieniach czytamy: „Werbki były otoczone, ani do wsi, ani ze wsi. Przy wjeździe postawili słup z napisem «Bojkot». Niektórzy wyłamywali się z tej izolacji i wybierali się do Pawłohradu [odległego] o 5 km, coś kupić. Ale we wszystkich sklepach wymagali okazania dokumentów, skąd jesteś. Jak z Werbek - nie sprzedawali. Kiedy wyczerpało się jedzenie, chłopi zaczęli coraz bardziej wymierać. Z siedmiu tysięcy mieszkańców wymarło trzy tysiące. Ciężko było chować i trupy się poniewierały. Przyjechał Chatajewicz [sekretarz KPBU z obwodu] i zalecił rzucać nieboszczyków do studni, a potem je zasypywać"20. Mychajło Sawczenko ze wsi Luteńka pisze, że po znalezieniu się na „czarnej tablicy", „przyjechały brygady, w których byli ludzie z Połtawy, Kijowa, Charkowa. Pełno obcych ludzi w całej wsi. Zwołali zebranie i ogłosili, że kołchoźnicy powinni zwrócić natychmiast nieprawnie otrzymane zboże [...]. Wyznaczyli każdej rodzinie wysoki podatek i podali termin zapłaty". Potem chodzili po obejściu w poszukiwaniu żywności. „Zabierali znalezione zboże, ziemniaki, nawet buraki wynosili. Młynki, żarna, stępy rozbijali. Nie pomagały ani płacze, ani prośby [...]. Ta trąba powietrzna hulała po wsi dwa tygodnie. Sądzili zarząd kołchozu i czterech ludzi skazano na rozstrzelanie, ale po apelacji zamieniono [im wyrok] na dziesiątki lat obozu. Wszystkich ludzi wygonili w pole do wymłócenia stert słomy [...]. Znaleźli 30 rodzin «podkurkuli» i wywieźli gdzieś [...]; wśród nich byli i tacy, którzy nie mieli ani kawałeczka ziemi, dawni najmici, a nawet cerkiewny dzwonnik. Ich dobytek rozebrali «buk-syry» .

Zakaz sprzedaży płodów rolnych. Do czasu rozpoczęcia kampanii ściągania wyznaczonych kontyngentów funkcjonował rynek produktami rolnymi, w którym uczestniczyły też kołchozy. Podobnie jak w całym Związku Radzieckim, również na Ukrainie, ten sposób obrotu został zakazany. Dopiero po 15 stycznia 1933 r. te obwody, w których plan dostaw był wykonany w 100%, mogły otrzymać zgodę na wznowienie wolnego rynku. Kołchoźnicy złapani na sprzedaży żywności, jak i nieliczni już rolnicy indywidualni, naraża-I i się, oprócz utraty towaru, na wieloletnie więzienie i zesłanie do (>bozu. Podobnie traktowani byli pośredniczący w tym obrocie handlowym, których jako spekulantów uważano za wrogów nie mniej groźnych od kułaków. Kołchozy, które odstawiły wszystko, co im nakazano, musiały czekać, aż plan dostaw zostanie zrealizowany w całym obwodzie, co w większości przypadków było nierealne. Zarządzenia te mimo całej surowości nie były w pełni przestrzegane. Nielegalny handel nęcił sprzedających możliwością uzyskania wysokiej ceny, a kupujących, którym głód zaglądał w oczy, nie brakowało. Zakaz handlu w połączeniu z prawem pięciu kłosów ułatwiał represyjną działalność brygadom ściągającym. Jego uzupełnieniem było ograniczenie swobody poruszania się po Ukrainie. Od grudnia należało posiadać specjalne pozwolenie na opuszczenie swego miejsca zamieszkania na ponad 48 godzin. W połowie stycznia 1933 r. obwody kijowski i winnicki miały nadzieję na zniesienie zakazu handlu żywnością, ponieważ w ponad 100% wykonywały plan dostaw. Zwrócono się w tej sprawie do Moskwy, ale pozytywnej odpowiedzi się nie doczekano. Jest to kolejny dowód na dyskryminację Ukrainy, rym bardziej, że w obwodzie moskiewskim na wolny rynek zezwolono już w grudniu, a na Białorusi w drugiej połowie stycznia.

Szukanie zboża. Z nadejściem wiosny z wielu kołchozów zaczęły napływać meldunki, że brak im ziarna do przeprowadzenia zasiewów jarych. Wcześniej, aby wykonać plan nierealnych dostaw, za-

84

i

bierano również zboże przeznaczone na siew, zapewniając, że jak przyjdzie pora, to się znajdzie. Na plenum CK KPBU zalecono rozpocząć od 1 lutego poszukiwanie ziarna na siew w kołchozowych magazynach i chłopskich komorach, wcześniej doszczętnie wymiecionych. Brakowało ponad 50% materiału siewnego, a zapowiedziano, że na pomoc państwa nie ma co liczyć. Polecono „zwracać uwagę głównie na ujawnianie i uzyskiwanie zboża rozkradzionego, schowanego i nieprawnie rozdanego"22. Ułatwić to miała nagroda za donosicielstwo. 17 lutego 1932 r. premier USRR, Czubar podpisał zarządzenie, że każdy, kto wskaże, gdzie zostało ukryte zboże, otrzyma 10-15% ujawnionych zapasów. Działo się to w czasie, kiedy pomór głodowy stawał się zjawiskiem powszednim na ukraińskiej wsi, a jego skutki widoczne były i w ośrodkach miejskich. Aktywista partyjny F. Kybalnyk był wówczas studentem w Charkowie i w grupie studentów aktywistów brał udział w zorganizowanej przez Postyszewa wyprawie po ziarno siewne. Pouczeni przez S. Kosiora, w jakich przemyślnych schowkach mają szukać zboża, pojechali w teren do rejonu kołomskiego. Kybalnyk został wysłany do podmiejskiego kołchozu i w towarzystwie przewodniczącego wyruszył na poszukiwanie ukrytego zboża w chatach kołchoźników. „Obydwaj - wspomina on - stukaliśmy, ale nikt nie otwierał. On otworzył drzwi, weszliśmy i zobaczyliśmy taki obraz. Na łóżku leżała spuchnięta kobieta, na innym dwoje opuchłych dzieci. Mąż już umarł. Przewodniczący spytał, czy będziemy szukać zboża. Odpowiedzieliśmy, że nie i wyszliśmy. Przechodziliśmy ulicą w żałobnym nastroju. Po jakimś czasie pokazałem na inną chatę [...]. Zobaczyliśmy podobny obraz. Cała rodzina leżała opuchła, mąż umarł. Przewodniczący spytał, no co, będziemy szukać, odpowiedziałem -nie [...]. Zaszliśmy do kolejnej chaty i zobaczyliśmy ludożerstwo. Na podłodze leżały trupy [...], a stara kobieta wycinała z nich mięso. Oto jaki obraz zobaczyłem pierwszy raz w życiu, zamiast zboża, po które przyjechałem"23.

Zakaz wyjazdu z Ukrainy. Narastanie głodu na radzieckiej Ukrainie powodowało, że kraj był coraz bardziej izolowany przez ZSRR od reszty świata. Na granicy z Polską i Rumunią wzmocnione zostały posterunki, a milicja nie dopuszczała głodujących do strefy przygranicznej. Ludzie, którzy podejmowali próby przekroczenia Zbrucza czy Dniestru, narażali się na zastrzelenie. Początkowo bez problemu można było jednak wyjechać do innych radzieckich republik. Korzystano z tego, udając się za chlebem do Rosji i na Białoruś, gdzie żywność była bardziej dostępna i o wiele tańsza. Od 1932 r. na tych wewnętrznych radzieckich granicach mieszkańcy Ukrainy z dużym bagażem natrafiali na coraz większe trudności. Pojawiły się patrole milicyjne i wojskowe, rewidowano bagaże i konfiskowano przewożoną w większej ilości żywność, nawet tym, co wracali z pracy w Moskwie czy Leningradzie. Pomimo tych trudności wyjazdy do sąsiednich republik stawały się coraz powszechniejsze, bo po wsiach i kołchozach opowiadano, jak tani jest tam chleb i jak łatwo jest tam najeść się do syta. Władze USRR zamiast wspomagać obrotnych obywateli przywożących do kraju żywność, wystąpiły przeciwko nim. Być może dopingowani przez W. Mołotowa 23 stycznia 1933 i. W. Czubar i M. Chatajewicz polecili władzom obwodowym ukró-i cnie masowych wyjazdów chłopów do Rosji i na Białoruś za chle-

I >em: „Mają miejsce przypadki, kiedy wsie porzucają prawie wszyscy i ndywidualni i część kołchoźników. Nie ma żadnych wątpliwości, że masowe wyjazdy organizowane są przez wrogów władzy radzieckiej, cscrów i polskich agentów, w celu szerzenia (za pośrednictwem i li topów) w północnych rejonach ZSRR sprzeciwu wobec kołchozów, sprzeciwu wobec radzieckiej władzy"24. Po tym przemia-

I1 (>waniu głodujących na polskich agentów zobowiązano władze tere-nowe do podjęcia kroków w celu zahamowania tych wyjazdów. i 'prócz korzystania z pomocy GPU miano uświadamiać chłopów

straszyć aresztowaniem w rejonach, do których się wybierają. Na acjach kolejowych polecono zaprzestać sprzedawania biletów poza

86

granice Ukrainy chłopom, którzy nie mieli zezwolenia na wyjazd. W ten sposób wyprawy za chlebem zostały ukrócone, ale nie zlikwidowane. Bardziej śmiali wybierali się do stolicy Kraju Rad nielegalnie.

Zamykając granice władze radzieckie, od Kremla poczynając, ostatecznie zdecydowały o wpisaniu Ukrainy na czarną listę, co oznaczało głodowe wymieranie ludności chłopskiej. Tylko jeden człowiek, Józef Stalin, mógł spowodować wstrzymanie pochodu śmierci przez ukraińskie wsie. Było to jednak niemożliwe, bo to właśnie on poprzez swoich pełnomocników, m. in. Łazara Kaga-nowicza, W. Mołotowa i P. Postyszewa, wszystkim kierował, udając, że nic strasznego się nie dzieje. Ludzie przekonani o jego wszechmocy słali rozpaczliwe listy, których treść znali tylko urzędnicy kancelarii upychający korespondencję w archiwalnych teczkach, skąd wydobyto je kilkadziesiąt lat po śmierci adresata. Poznajmy przykładowo ich treść. I. Wowczenko 12 grudnia 1932 r. pisał: „Drogi, prześwietny wodzu, tow. Stalin. Zwracam się do ciebie z prośbą, do której cierpienia i męczarnie zmuszają. Jestem najnieszczęśliwszy w świecie, leżę chory i piszę, nie mam sił. Pokrzep mnie, przyślij wina i słoniny. Podtrzymajcie towarzyszu moje siły. Niech nie umieram z głodu w wywalczonym kraju. Śmierć nie nadchodzi, a chce się jeść"25. Również w grudniu 1932 r. z kołchozu „Czerwony Rolnik" pisał do Stalina I. Kuczma, być może dziadek byłego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy. W jego liście czytamy: „Jesteśmy teraz tacy głodni, że już część nie chodzi do pracy, a nas gonią pałkami. Grożą «my ciebie wyrzucimy z kołchozu». Dzieci kołchoźników chodzą żebrać, a zarząd na to nie zwraca uwagi, jeszcze się naśmiewają, mówią: «czemu u mnie jest, a u ciebie nie ma». Żebyśmy to otrzymali podobnie, ale kołchoźnicy dostali od 5 do 20 kg, a zarząd dostał do 100 kg i chce, aby z nimi porównywać się pożywieniem. Ogarnęło nas pełne głodowanie. Co z nami będzie, bo my widzimy przed sobą zagładę"26.

Odpowiedzi od Stalina zapewne nie oczekiwali, a z prasy mogli się dowiedzieć, co generalny sekretarz sądzi o trudnej sytuacji na wsi. Wypowiadając się na ten temat szerzej w styczniu i w lutym 1933 r., Stalin mówił wiele o trudnościach w uzyskiwaniu zboża ze wsi, wrogach klasowych, o brakach w pracy uświadamiającej itp. -

0 głodzie jednak nie wspomniał. Wystąpienie Stalina z 11 stycznia zmobilizowało do napisania listu członka kołchozu „Nowe życie" w rejonie Kahapłyl. W korespondencji tej wysłanej do gazety „Kołchozne Seło" czytamy: „Oto co ja rozpowiem w odpowiedzi na przemówienie tow. Stalina. Już drugi rok ciężko głoduje wieś Suszany. Zarażają się od wszelkiej nieczystości, którą jedzą i wymierają ludzie jak muchy w jesieni. Chodzą słuchy, że radziecka władza zagnała do kołchozu, żeby eksploatować ludność roboczą. Nie ma chleba, chociaż tego 1932 r. państwo nie wzięło w ramach dostaw ani cetnara. Koni

1 świń też raptem zabrakło"27. Podobne opisy o sytuacji na wsi, a jest ich wiele, napływały do redakcji gazet z różnych stron Ukrainy i chowane były w archiwalnych teczkach. Ta swoista opozycja traktowana była jak kontrrewolucja i stąd na żądania poprawy sytuacji z reguły patrzono podejrzliwie. Starano się bowiem korygować poczynania władz, ale tylko te, które zostały wskazane do potępienia na samej górze partyjnej.

Spójrzmy na wieś ukraińską z czasów pomoru głodowego poprzez relacje świadków, którzy odczuli to zło na własnej skórze, patrzyli, jak ginie ich świat, jak wymierają najbliżsi i sąsiedzi.

Dmytro Kałenyk ur. w 1918 r. we wsi Rożawka w okolicy Hu-mania wspomina: „Na skutek totalnej grabieży już w jesieni 1931 r. we wsiach zaczęli głodować, a w zimie 1932 r. przerosło to w głód straszny. Ludzie wyglądali jak szkielety obciągnięte skórą albo byli opuchnięci jak kłody. Zaczęło się masowe wymieranie. Jeszcze straszniejszym był 1933 r. Głód objął wszystkie rodziny [...]. We wsi było niezwykle cicho, nie szczekały psy, nie piały koguty. Nawet wrony nie latały"28.

89

Maria Krawec ur. w 1924 r. w Małej Kruszłynce koło Winnicy relacjonuje: „Wczesną wiosną ludzie zaczęli głodować. Z początku starali się jeden drugiemu pomagać, podtrzymać. Ale następowały dnie jeden straszniejszy od drugiego [...]. Ludzie chodzili czarni, strasznie zezwierzęceni. Puchły nogi, ręce i twarze. Pękała skóra. Wymierały całe rodziny. Wozili ich jak drewno. Nikt ich nie opłakiwał, nie odprowadzał na ostatnią drogę, nikt nie żegnał. Nad mogiłami staliśmy tylko my pastuchy"29.

W jednej z takich wymierających rodzin ocalała Marfa Honczaruk ur. w 1924 r. we wsi Bondariwka w obwodzie winnickim. „Całe zło zaczęło się, jak rodzice popuchli i nie mogli chodzić, a my dzieci -pisze Marfa — popuchliśmy jeszcze wcześniej. Prosiliśmy mamę o jedzenie, tak prosiliśmy. Śmielszy brat płakał i płakał, a nad ranem umarł. Rankiem umarł drugi mój brat, starszy z 20 roku. Leżeli obydwaj martwi, mama płakała. Tego dnia wieczorem umiera i siostra. Już troje leżało opuchłych, aż strach było patrzeć [...]. Zabrali braciszków i siostrzyczkę w płachcie na furmankę i powieźli. Po dwóch dniach umarł ojciec. Było to w sobotę wieczorem i ja koło niego umarłego spałam. W niedzielę rano mama powiedziała: podaj mi dziecko ubranie, wszystko czyste ze skrzyni. Podałam, ona się ubrała, położyła i umarła. Leżeli tato i mama do poniedziałku. W poniedziałek przyszedł nasz krewny - wujek, zawiadomił wiejską radę, że umarli. Przyjechali i zabrali ich. Zawieźli za wieś do grobu. Było to w miesiącu maju trzydziestego trzeciego roku"30.

Najtrudniej było przeżyć wiosenne ataki głodu w okolicach, gdzie gleby były żyzne, a większość obszaru zajmowały użytki rolne. W takich rejonach kontyngenty nakładano wysokie, a do ich ściągania zabierano się z całą bezwzględnością. W znacznie lepszej sytuacji znajdowali się mieszkańcy terenów mało urodzajnych, rolniczo zaniedbanych. Tam dostawy płodów rolnych były mniejsze, a lasy, wody i nieużytki stwarzały możliwość zdobycia wielu produktów żywnościowych. Łatwiej też było uratować się od śmierci głodowej

w pobliżu większych ośrodków miejskich i zakładów przemysłowych, do których dowożono żywność wydawaną na kartki i kierowaną do stołówek.

Ludzie, którym udało się przetrwać okres pomoru głodowego, w swoich opisach wiele miejsca poświęcają sposobom zdobywania żywności. W podejmowanych wysiłkach z reguły skazani byli na własne siły i pomysłowość, bo szczęśliwy przypadek spotykali na swej drodze tylko nieliczni. Mychtod Wołynec ur. we wsi Iwaniwka w okolicy Żytomierza odnotował: „Jak tylko śnieg zeszedł z pola i można było po nim chodzić, ze starszym bratem Kostiem szliśmy w pole na nasze zeszłoroczne kartoflisko. Zbieraliśmy wymarzłe przez zimę kartofle. Niektóre już całkiem przemarznięte, suche, sam krochmal. Inne jeszcze zgniłe, mokre i śmierdzące. Wszystkie szły do torby. W domu do tej zgnilizny dodawano owsianej mąki, którą ojciec gdzieś dostał, rozmieszano na wodzie i pieczono bliny. Wychodziły śmierdzące, aż dech zapierało. Nazywaliśmy je wymiotne, ale jedliśmy, co było robić [...]. A w polu, choć i nie bardzo bujne rosło tymczasem żyto i pszenica. Pojawiały się kłosy. Ludzie nocami, kryjąc się jedni przed drugimi, wychodzili w pole i żeli niedojrzałe zboże. [...] Kogo złapali szedł na Sołowki, bezpowrot-nie.[...] A w gazetach już ukazywały się zwycięskie relacje o przedterminowym zakończeniu pierwszej pięciolatki. O jej sukcesach całemu światu opowiadał najmędrszy z mądrych, wódz wszystkich czasów i narodów, nauczyciel światowego proletariatu, ojciec Stalin"31.

Maria Harasymenko ur. w 1901 r. we wsi Polianeńko w obwodzie odeskim wspomina: „Wiosną 1933 roku nie było zupełnie jedzenia, bo wszystko zabrali, [...] żęłam łobodę. Gotowałam ją (soli nie było), wyciskałam w dłoniach i na podstawkach w piec. Sąsiadka doradziła mi dodawać mchu, który rośnie na drzewach w lesie, a las u nas blisko. Nie myjąc go, drobno rozcierałam suchy mech w dłoniach i dodawałam do gotowanej łobody, pomieszałam i w piec. Wtedy te placuszki stawały się puszyste, podobnie jak na sodzie"32.

90

Mykoła Kowtun ze wsi Denyszi w obwodzie kijowskim pisał: „Nie było co jeść już w jesieni, a z nastaniem zimy rozpoczął się ciężki głód. Ludzie jedli żołędzie, łupiny fasoli, pączki lipy, na grze-bowisku wykopywali zdechłe konie, koty, psy, zabierali i jedli.[...] Wiosną wydobywali różne korzenie łopuchów, dzikich buraków. Jedli pokrzywy, mokrzycę, łobodę, liście końskiego szczawiu. Chwytali krety, a w rzece łowili żółwie. Było ich bardzo dużo, całe dno gęsto zasłane żółwiami i wybrali je całkowicie. Żółwie ocaliły w naszej wsi dużo ludzi"33.

Iwan Drejew z Niżnobarankiwki w donieckim wymienia jeszcze inne rodzaje pożywienia. „Zmordowani głodem sięgali po kwiaty wierzby i wiązów, pędy trzcin, mlecz, grzyby. Wszystko na jedzenie. Powyłaziły bobaki, susły, jeże i inne drobne stworzenia. Ludzie łowili je, jak kto mógł, zalewali wodą, bili i jedli. [...] Bydło umierało razem z ludźmi. Koło zdychających zwierząt zawsze tłoczył się tłum opuchniętych, głodnych ludzi. Nikt nie miał siły ich odpędzić. Jak tylko zwierzę zdechło, rzucali się na nie siekierami i nożami rozdzielali na kawałki i spieszyli do domu, aby nakarmić dzieci i samemu się pożywić"34.

Serhij Suzariewur. w 1925 r. we wsi Peczyny na Charkowszczyźnie, tak jak inni szukał jedzenia wszędzie. „W szkole plakaty były przylepiane ciastem. Ja to ciasto po kryjomu odłupywałem i jadłem. Rwałem i jadłem też wszystkie trawy i liście. Brzuch miałem nadęty, a nogi jak patyczki. Czemu ja wtedy nie umarłem, jaka siła trzymała mnie na tym świecie, do tej pory nie rozumiem. Bo nasza rodzina w tym 1933 roku wymarła prawie wszystka [...]. Rodzinami ludzie schodzili do grobu"35.

Przytoczone fragmenty głodowych jadłospisów świadczą, że pomysłowość ludzi w zdobywaniu pożywienia była nieograniczona. Jedzono wszystko, co popadło, chociaż nie zawsze było to bezpieczne, bo nie należały do rzadkości przypadki śmiertelnych zatruć. Nie mogło to jednak odstraszać ludzi, którym śmierć głodowa zaglądała w oczy.

92

I

no

Jak wspomniano, pomimo zakazów i nakładanych kar wyprawia-się po żywność do miast i nie tylko na terenie Ukrainy. Nadzieje 1 ui uratowanie gdzieś w świecie nie zawsze się sprawdzały. Wielu potrzebujących pomocy przybyłych ze wsi umarło na miejskim bruku. W połowie marca 1933 r. CK KPBU został poinformowany, że na ulicach Kijowa umiera coraz więcej bezdomnych. W styczniu zabrano z ulicy 400 trupów, w lutym 518, a do 10 marca 249 zwłok.

I )orośli, udając się do miast, zabierali często dzieci. Porzucano je na ulicach z nadzieją, że od śmierci głodowej zostaną uratowane w domach dziecka, ale nie dla wszystkich starczało miejsc. W Charkowie do marca 1933 r. dysponowano 540 miejscami. Kiedy coraz bardziej masowo pozostawiano dzieci na ulicach przygotowano w kwiet-

II iu dodatkowe pomieszczenia dla ponad 1600 dzieci. Nie zaspakajało to wzrastających potrzeb i do 10 maja wysłano ponad 1200 dzieci do terenowych ośrodków. W Charkowie pozostały niemowlęta i dzieci chore. W meldunku na ten temat z 14 maja czytamy: „większość z nich ma dolegliwości żołądkowo-jelitowe na skutek niedostatecznego odżywiania. Wiele było przypadków zachorowań na odrę. Jeżeli do tego dodamy, że znaczna część dzieci to niemowlęta do jednego miesiąca, to zrozumiała jest śmiertelność dzieci do W%, którą obserwujemy w miesiącu maju"36. W informacji tej nie /aznaczono, od jakiego wieku dzieciom nie udzielano pomocy, ale wiadomo, że starsze zaliczano do dorosłych i pozostawiano własnemu losowi. Jedną z uratowanych w mieście była Lidia Herhycz ze wsi Czerwona Motowyliwka w okolicy Kijowa. Po śmierci ojca do pracy w kołchozie chodziła tylko jej matka, a w domu zostawało s/eścioro dzieci, którym przynosiła trochę jedzenia „ukradzionego" w kołchozie. Z głodu umarli dwaj młodsi bracia, a po przeszukaniu 1 haty przez komsomolski aktyw do jedzenia pozostały kukurydziane kaczany bez ziarna i plewy z prosa. Z nadejściem wiosny i tego zabrakło. Kiedy w domu pozostał tylko woreczek soli i wszyscy po-puchli, wspomina Lidia „mama powiedziała starszemu bratu, od-

93

wieź je do Kijowa, może zabiorą do przytułku, może przeżyją, a nie, to niech umierają, ale żebym nie patrzyła na to swoimi oczami [...]. Starszy brat odwiózł nas do Kijowa, ubrał w matczyną odzież i poszedł. Powiedział, wy tu posiedźcie, a ja pójdę kupić chleba. Długo czekaliśmy na niego. Ja na oczy nie widziałam, byłam cała opuchnięta jak kłoda. Kiedy rozchyliłam palcami powieki, zobaczyłam słońce chowające się za horyzontem, a brata nie ma. Domyśliliśmy się, że nas porzucił i zaczęliśmy płakać. Koło nas zbierali się ludzie, podjechała ciężarówka i zabrali nas do przytułku. Ja już nie pamiętam, jak mnie położyli w szpitalu, ale pamiętam, jak dawali nie solone jedzenie. Ze szpitala trafiłam do przytułku i dowiedziałam się, że moja siostra Ola już umarła. Do dziś płaczę za ojcem, braćmi, siostrami. Z ośmiu osób cudem wyżyło tylko troje, mama, starszy brat i ja"37. Z głodujących wsi w pobliżu stacji kolejowych podrzucano małe dzieci do pociągów. Liczono, że pasażerowie i kolejarze zaopiekują się nimi, nie pozwolą umrzeć z głodu. Pawło Katczenko z Połtawszczyzny pisze: „Znam ludzi, którzy wsadzali, ukrywając to przed konduktorem, swoje dzieci do pociągu, niech jadą gdzieś na wieki, może przeżyją"38.

Starsze dzieci, a w tamtym czasie szybko zaliczano je do tej grupy, w niewielkim stopniu mogły liczyć na pomoc bliźnich. Musiały sobie radzić same, wspomagać, a często i zastępować rodziców w zdobywaniu pożywienia. Te, które miały oparcie w domu, nawet w warunkach skrajnie ciężkich, nie wyzbywały się resztek norm moralnych. W znacznie gorszej sytuacji była młodzież skazana na brak jakiejkolwiek opieki. „Bezprytulnych" z każdym dniem przybywało, a szczególnie widoczni byli w większych miastach, bo tam łatwiej było utrzymać się przy życiu niż na wsi. Jednak brak danych o liczebności tej grupy. W meldunkach milicyjnych 1933 r. odnotowywano, że coraz częściej z tego powodu wzrasta ilość kradzieży żywności, połączonych nawet z zabójstwami. Za te rozbójnicze poczynania większą odpowiedzialność niż bezpośredni sprawcy ponosi

władza radziecka, która w teorii i praktyce uczyła rabunku mienia i mordowania ludzi.

Kanibalizm to najbardziej ponury sposób zdobywania żywności przez ludzi zagrożonych śmiercią głodową. Przejawiał się on w dwu formach trupożerstwa i ludożerstwa. W pierwszym przypadku miało miejsce pozyskiwanie pożywienia ze zwłok ludzi, często bardzo bliskich zmarłych śmiercią głodową, w drugim - w celu zdobycia pożywienia dokonywano zabójstwa. Podczas kiedy w 1923 r. oraz w 1931 r. odnotowywano sporadyczne przypadki kanibalizmu, to poczynając od jesieni 1932 r. ten groźny proceder z każdym miesiącem się nasilał. W obwodzie charkowskim do 1 marca 1933 r. GPU odnotowało 9 przypadków kanibalizmu, do kwietnia— 58, do 1 maja - 134, a do 1 czerwca - 221 przypadków. W obwodzie kijowskim do połowy marca zarejestrowano 123 przypadki spożywania ludzkiego mięsa i zapewne ten złowrogi proceder się rozszerzał podobnie jak na Charkowszczyźnie. Ponieważ część przestępstw nie została w ogóle ujawniona, można przyjąć, że na Ukrainie w okresie pomoru głodowego miało miejsce około 3500 przypadków kanibalizmu, vv około połowie w postaci ludożerstwa. W wielu relacjach traktują-'. ych o tym okresie znaleźć można przekazy naocznych świadków, uik doszło do wykrycia tego procederu i wstrząsające opisy anty-udzkich praktyk. Opowieści o tym krążyły po okolicy i prawdopo-lobnie były wyolbrzymiane. Zostały też utrwalone w ludowych rymowankach, jak te zanotowane we wsiach Stepankiwka w obwodzie winnickim i Łysa Hora w odeskim:

„Ne szukaj te domowynu, Bat'ko zjiw swoju dytynu. Nasz susid uże zduriw I ditej swoich pojiw"39.

94

95

Ludzie, którzy przeżyli te straszne lata, ze zgrozą wspominają spożywanie bliźnich. Petro Humeniukur. w 1923 r. we wsi Mizłynci w obwodzie winnickim był świadkiem, jak ze stawu chłopcy wyłowili ludzką głowę. Pobiegli ludzie i zamarli ze strachu. To była głowa dziecka niesłychanie opuchnięta. Ktoś przemówił: „to głowa Pawła Hawryluka. [...] Wszyscy wiedzieli, że chłopiec przepadł, [...] nikt go nie szukał. Nie było komu. Na początku roku wymarła cała rodzina. Najpierw ojciec, a po nim brat, siostra i matka"40. Bezpośrednio z kanibalizmem zetknął się w tym obwodzie Wasyl Franczuk ur. w 1908 r. we wsi Horodyszcze. Na wiosnę 1933 r. towarzyszył on przewodniczącemu rady wiejskiej, Pecowi, w sprawdzaniu, co dzieje się u sąsiada podejrzanego o ludożerstwo. „Kiedy wchodziliśmy na podwórze, to z chaty wybiegła naprzeciw nas z obłędem w oczach starsza córka gospodarza, Adela, coś trzymając za pazuchą [...]. Jak weszliśmy do chaty, to, co zobaczyliśmy, wstrząsnęło nawet Pecem, który wówczas u wszystkich wzbudzał lęk. W chacie było pusto, na łóżku żadnej odzieży. W piecu palił się ogień, w kociołku gotowało się mięso. Na ławie stał garnek z mięsem. Zwłoki dziecka, a dokładniej to, co z niego zostało, leżały na zapiecku. [...] Matka siedziała w kącie i jadła"41. Podobne przykłady pochodzące z różnych okolic Ukrainy można by mnożyć. Wynika z nich, że ofiarami zabójstw dokonywanych przez ludożerców były w większości dzieci. Potwierdzaj ą to doniesienia urzędowe. W połowie lutego 1933 r. władze centralne Ukrainy powiadomiono, że w obwodzie kijowskim podjętych zostało osiem spraw związanych z kanibalizmem. W sześciu przypadkach dopuszczono się morderstwa. Zabitych zostało pięcioro dzieci w wieku od 5 do 10 lat, a czworo z nich straciło życie z rąk najbliższych. W piśmie zaznaczono, że „przytoczone fakty nie wyczerpują wszystkich przypadków ludożerstwa, jakie miały miejsce w obwodzie kijowskim w ostatnim czasie"42.

Doprowadzenie na Ukrainie do kanibalizmu, do tego, że matki zabijały i zjadały własne dzieci, to najohydniejsza zbrodnia stali-

nowskiego panowania. Dokonana została przez ludzi w pełni świadomych jej okrucieństwa, o rozmiarach niewyobrażalnych dla współczesnego Europejczyka. Na pytanie, czy można było temu zapobiec, należy odpowiedzieć twierdząco. Wystarczyło, by Stalin na początku 1933 r. zgodził się zaprzestać ograbiania Ukrainy z żywności i miejsce pomoru głodowego zająłby głód, a kanibalizm zostałby zepchnięty na margines.

Władze lokalne, na co dzień obcujące ze skutkami pomoru głodowego, w miarę swoich ograniczonych możliwości, podejmowały próby łagodzenia sytuacji. O takich poczynaniach można znaleźć informacje zarówno w oficjalnych dokumentach, jak i w relacjach świadków. Starano się organizować punkty dożywiania dzieci i kołchoźników przystępujących do wiosennych prac polowych. Wprawdzie z powodu braku odpowiednich środków była to pomoc daleko niewystarczająca, ale dla tych, którzy ją otrzymali, znaczyła wiele.

Heorhij Jeżełow z Wołodymyriwki w obwodzie odeskim pisze: „Zgrzeszyłbym, gdybym powiedział, że nas uczniów nie próbowali podkarmiać. Po lekcjach prowadzili nas do jadalni i stawiali po talerzu zacierki lub kapuśniaku, ale z czasem przeszli na same słone ogórki. Skończyły się zapasy. Epizod szkolnej jadalni trwał bardzo niedługo. Ani ja, ani moi ziomkowie nie pamiętają, żeby gdzieś w naszym kraju karmili konających z głodu ludzi"43.

Olha Prijmak ze wsi Matwijiwka w obwodzie odeskim zapamiętała, że „w kołchozie była kormuszka, gdzie dawali jeść dzieciom, które już popuchły, ale dla wszystkich nie wystarczyło i wiele dzieci poumierało"44.

W archiwum charkowskim zachowały się podania o pomoc nadsyłane przez kołchozy i wiejskie rady, ale brak informacji o ich pozytywnym załatwieniu. Rada wiejska ze wsi Bryhadyr prosiła o wsparcie żywnościowe dla żłobków przy kołchozach, ponieważ grozi im rozwiązanie, bo „zupełnie nie mamy pożywienia i jak nie otrzyma-

96

97

my, będziemy zmuszeni żłobki zamknąć". Zarząd kołchozu „Droga do nowego życia" prosił o pomoc przy organizowaniu zbiorowego żywienia dla 134 pracujących kołchoźników i 53 dzieci w żłobku. Zapewniano, że dłużej niż do 15 czerwca nie mogą prowadzić zbiorowego żywienia „po tym czasie będziemy zmuszeni zaprzestać rozpoczętych robót oraz zamknąć żłobek dziecięcy"45.

Zwracanie uwagi władz lokalnych na wiosenne prace polowe było zasadne, ponieważ miało to wpływ na sytuację żywnościową w najbliższym czasie. Do tych prac nie mogli się jednak zabrać ludzie skrajnie wyniszczeni wielomiesięcznym głodem. Z informacji ministerstwa rolnictwa Ukrainy z 14 czerwca 1933 r. dowiadujemy się, że w tym czasie głodujący kołchoźnicy mogli korzystać z 21195 ruchomych i 3735 stałych punktów zbiorowego żywienia. Zaznaczono, iż plan w tym zakresie został wykonany tylko w 54%. Na domiar złego nie wszystkie punkty dysponowały wystarczającą ilością żywności. W obwodzie czernihowskim tylko w 11 rejonach zabezpieczono punktom żywność w powyżej 50%. W kolejnych 11 rejonach w 30-50%, w 9 rejonach poniżej 30%, a w 5 rejonach w punktach nie było w ogóle żywności. W punktach dożywiania brakowało często podstawowych sprzętów, kotłów, misek i łyżek. W kołchozie „Szeroki Step" w okolicy Czernihowa punkty dysponowały tylko 15 łyżkami, a potrzebowały ich dziesięciokrotnie więcej. W czasie rozdzielania sprzętu jednym przydzielano same miski, a drugim wyłącznie łyżki. Zwrócono również uwagę na wrogą działalność kułaków, którzy, jak tylko mogli, to czynili szkody. „W rejonie chrystynowskim w kołchozie im. Stalina, kurkul Morhanyk przyłączył się do kołchozowej stołówki, gdzie rozkradał chleb, nie dodając po 200 g traktorzystom"46.

W sposób bardziej obrazowy ukazują kołchozowe punkty ludzie, którzy z nich korzystali. Dla ilustracji przytoczymy jedną z relacji. Hnat Myroniuk ur. w 1910 r. we wsi Tymoszówka w obwodzie kijowskim pisze: „Dla ludzi, którzy mogli chodzić i jakoś tam praco-

wać, otworzyli stołówkę. Wmurowali w ziemię kotły i gotowali raz na dzień obiad. [...] Dla tych, którzy lepiej pracowali, był gęsty kocioł, a dla opuchniętych, którzy nie mogli pracować — rzadki kocioł. Bili w szynę i to był sygnał na obiad. Każdy miał w ręku wiaderko, bańkę lub garnek, łyżek większość nie miała. Lurę wypijano, nachylając się. Każdy pracujący wiedział, z jakiego kotła otrzymuje jedzenie. Rozdzielali je brygadziści Myroniuk, Horyszczenko i Trychu-benko, którzy też byli głodni. Kiedy kołchoźnicy przychodzili z pola i podchodzili do kotłów, nikt nie mógł zaprowadzić porządku. Kucharki prosiły: ludzie nie pchajcie się, do kolejki, dla wszystkich wystarczy. Ale na widok jedzenia nic nie mogło powstrzymać głodnych ludzi. [...] Choroba głodowa tak wyniszczyła ludzi, że i po dokarmianiu umierali. Czyste, wiosenne powietrze nie podnosiło, a osłabiało ludzi, organizm jeszcze bardziej domagał się jedzenia. Zdawało się, że nigdy się nie najemy, szczególnie chleba, którego nie było, ale my czuliśmy jego zapach. Słońce zginało do ziemi, nie dawało się podnieść. [...] Głód przeistaczał ludzi w bezlitosne stwory. Jedna myśl, najeść się samemu, przeżyć. Wszystko inne nie dochodziło do głodowej świadomości. [...] W czasie całej wielkiej wojny ojczyźnianej w naszej wsi zginęło 35 ludzi, a w czasie wiosny 1933 roku zginęło 300 osób, starców, mężczyzn, kobiet i dzieci"47. Do cytowanych wspomnień został dołożony imienny wykaz 283 mieszkańców Fymoszówki umarłych z głodu, bo nie udało się ustalić nazwisk wszystkich zmarłych dzieci.

Podobny obszerny wykaz dla wsi Torhan w rejonie wołdarskim na Kijowszczyźnie sporządziły Aleksandra Owdijuk i Alisa Masło wspomagane przez starszych mieszkańców. Na liście tej zostały utrwalone nazwiska, a w większości również imiona 360 mieszkańców Torhan zmarłych w czasie pomoru głodowego. Stanowiło to około 65% ogółu mieszkańców tej miejscowości (z której w czasie drugiej wojny zginęło 52 ludzi). "W ten straszny czas, piszą autorki wykazu, „byli wyznaczeni woźnice [...], którzy codziennie objeżdża-

98

99

li wieś, ładowali na wozy zmarłych, odwozili na cmentarz i kładli do braterskich mogił"48.

Spisy mieszkańców wsi, którzy zostali zamordowani głodem w tragicznym 1933 r. w wielu miejscowościach Ukrainy, ujawniane są począwszy od końca lat 80. U schyłku Związku Radzieckiego świadkowie śmierci swoich bliskich i sąsiadów wyzbywali się strachu. Utrwalanie dla przyszłych pokoleń nazwisk, to swego rodzaju pogrzeby ofiar głodu. W czasie kiedy wymierały całe rodziny, pustoszały wsie, a żywi słaniali się na nogach, zabrakło ludzi do zajmowania się grzebaniem w sposób godny i uświęcony tradycją. Ludzie którzy przeżyli, mimo upływu lat, ze zgrozą wspominają ostatnią drogę zmarłych.

Hawryło Prokopenko ur. w 1922 r. we wsi Żdaniwka w obwodzie dniepropetrowskim pisze: „we wsi i okolicy powstała Apokalipsa. Prawie każdego dnia obok naszej chaty wieźli na cmentarz pomarłych z głodu. Niektórych na furmankach, a niektórych po prostu ciągnęli na wielkich blachach. Chowali w większości bez trumien, we wspólnych mogiłach. Wśród opuchłych, spotworniałych głodem zmarłych, trafiali się i żywi. Mogiły nie codziennie zasypywali i niektórzy oprzy-tamniali w nocy, wołali o pomoc albo sami wyłazili z grobu"49.

Wstrząsająca jest oszczędna w słowach relacja Marii Tytorczuk z Charlijewki na Żytomierszczyźnie. „Umarła z głodu mama, umarli brat i siostra, a ja jeszcze się poruszałam. Przyjechała podwoda. Zabrali mamę, brata i siostrę, a i mnie z nimi zabrali. Wrzucili mnie razem z martwymi do silosowej jamy. Przechodził sąsiad, furman i chciał zobaczyć, ile tam przez dzień narzucili. Poznał mnie, wyciągnął i zabrał do siebie. I ja do dzisiaj żyję, nosząc straszny wyrok Stalina. Piszę i płaczę, bo serce się rwie, że ten despota i morderca moje dzieciństwo w mogile zakopał"50.

Maria Macko ze wsi Iwaniwka w obwodzie winnickim wspomina: „Każdego dnia specjalna brygada zbierała po 15-17 zmarłych. Pochowali wszystkich w jednym grobie. Chowali jak z utrapieniem.

Jeździła specjalna furmanka i członkowie komisji pogrzebowej nie nieśli zmarłych, a ciągnęli po ziemi do podwody, tak jakby to nie byli ludzie. Na cmentarzu podwodę przewracali i opuchłe z głodu ciała leciały do grobu"51.

W latach oficjalnego milczenia o pomorze głodowym i jego skutkach bano się nawet zajmować mogiłami bliskich. Pozbawione opieki nagrobki znikały z powierzchni ziemi same, a często były likwidowane przez lokalne władze.

Dmytro Kałun ze wsi Ryżawka na Czerkawszczyźnie wspomina: „Na bolesnym miejscu, które zajmuje spory kawałek wiejskiego cmentarza, w bezimiennych mogiłach, spoczywają prochy mieszkańców wsi zgładzonych głodem. Tu leżą ojcowie, bracia, siostry, znaczna część chłopskich rodów z mojej wsi. Nad nimi nie ma żadnego krzyża czy pomnika. Tylko niewielkie kopczyki porosłe darnią i młodą akacją. [...] Nikt nie przychodzi tutaj, aby je porządkować, wspomnieć krewnych, położyć kwiaty. Nie przychodzą dlatego, bo nie ma komu przychodzić, wszakże tu pochowane są całe rodziny, w których do samych korzeni sięgnęła niemiłosierna kosa głodu. Nikt też z żywych nie wie, w której mogile leżą jego rodzice. Ileż tu tych braterskich mogił, ileż w nich spoczywa ludzi, też nikt nie wie. Nie było komu liczyć w te straszne lata"52.

Lidia Kowałenko — publicystka, która w końcu lat osiemdziesiątych, zbierając relacje o głodzie, objechała wzdłuż i wszerz Ukrainę podaje: „Pod Czerkasami i na Charkowszczyźnie, na Polesiu, na Podolu i na Połtawszczyźnie oraz w południowo-ukraińskim stepie, starzy ludzie prowadzili nas za wieś, na porosłe osiczyną i gorzkimi piołunami pustkowia, mówili: - Tu — i zdejmowali czapki, a kobiety przykładały do oczu końce swych chustek. I mało gdzie w tym miejscu stał krzyż albo jakiś inny znak, że tutaj znaleźli swoją ostatnią przystań nasi rodacy. [...] Mało gdzie były nagrobne kopczyki — nie czas, a czyjaś zła wola zrównały je z ziemią, żeby i znaku po tej zbrodni nie pozostało. Niekiedy na tych pustkowiach nie ścieliły się

ioo

IOI

pod nogi siwe piołuny, a wznosiły się budowle — farmy zwierząt czy warsztaty [...]. A w Iczni, w sławnym miasteczku na Czerniho-wszczyźnie, pośród takiego cmentarza, po prostu postawili współczesnej konstrukcji wesoły budynek o nazwie «Brzózka». Handlowe centrum, kawiarnia i tym podobne. Graj muzyko. Tańczcie ludzie. Zmarłych nie boli"53.

Wymarłym wsiom ukraińskim poświęcić można poemat Tarasa Szewczenki z 1848 r.:

„Czuma z łopatoju chodyła, Ta hrobowyszcza ryła, ryła, Ta trupom, trupom naczyniała,

I «so swiatymy» ne spiwała,

[...]

Sumuj ut' komyny bez dymu

A za horodamy, za tynom,

Mohyły czorniji rostut'

Pid chatamy, po miż sadamy,

Zaszyti w szkuru i w smoli

Hrobokopateli w seli

Wołoczat' trupy łanciuhamy

Za carynu — i zasypajut'

Bez domowyny. Dni mynajut',

Mynajut' misiaci. — Seło

Nawik zamowkło onimiło

I kropywoju porosło.

Hrobokopateli chodyły,

Taj ti pid chatamy lahły

Nichto ne wyjszow wranci z chaty,

Szczob jich, serdecznych, pochowaty.

Pid chatamy i pohnyły [...]"54

102

Od pierwszych miesięcy pomoru głodowego władze radzieckie

dbały, aby nie powstawały oficjalne wykazy strat z tego powodu.

prawdzie brak pisemnego dowodu, że został wydany zakaz sporządzania wykazów zmarłych na skutek głodu, ale świadczą o tym relacje świadków. Jednym z nich jest Mykoła Kowrun, sekretarz rady wiejskiej we wsi Denyszi koło Żytomierza. Informuje on, że od władz zwierzchnich otrzymał polecenie, aby w księgach nie odnotowywać śmierci z głodu, tylko jakąś inną chorobę. „W tym czasie zapisałem już 248 osób umarłych z głodu. Wezwali mnie do NKWD w Trojanowie. Dostałem polecenie zabrania ze sobą ksiąg / metrykalnymi zapisami. Zaniosłem, księgę urodzin i ślubów mi /wrócili, a księgę zgonów zabrali, przy czym kazali oddać polecenie. Spytałem, co ja będę mówił, jak mnie spytają, gdzie podziałem księgę zgonów. Odpowiedzieli mi, takie zarządzenie, nikt ciebie oprócz nas nie będzie pytał"55.

O ingerencji policji bezpieczeństwa w dokumentację śmiertelności wspomina też Pantalejmon Wasylewski, którego ojciec był felczerem we wsi Masiwci koło Proskirowa i do jego obowiązku należało wystawianie akt zgonu. Kiedy ludzie zaczęli umierać z głodu, przedstawiciel GPU polecił nie wykazywać tego w dokumentach i do akt zgonu wpisywać różne choroby, z wyjątkiem zakaźnych, a dzieciom poniżej roku aktów zgonu w ogóle nie wystawiano. Oryginały dokumentów „co pięć dni zabierał do Proskirowa czekista z GPU, a kopie pozostawały u przewodniczącego silrady. Od marca 1933 r., kiedy śmiertelność coraz bardziej się nasilała, tych akt więcej nie sporządzano, a trupy wywozili do byle jakich jam"56. W sposób bardziej ogólny o fałszowaniu dokumentacji wspomina Iwan Drejew ze wsi Nyżnia Baranykiwka w obwodzie donieckim. Pisze on: „Nigdzie nie ma danych o liczbie zmarłych z głodu. W księgach stanu cywilnego było zabronione pisać — umarł z głodu. W większości pisali wybył albo wymyślali jakąś diagnozę"57.

103

Takie praktyki w terenie zgodne były z dyrektywą Stalina, że problem głodu na Ukrainie należy traktować jako zjawisko nie istniejące. Stąd też nawet w ściśle utajnionych dokumentach państwowych i partyjnych, dotychczas ujawnionych, które w znaczny sposób poszerzają naszą wiedzę o głodzie, rozmiary strat są traktowane po macoszemu, fragmentarycznie lub w ogóle pomijane. Ich ujawnianie, po rozpadzie Związku Radzieckiego, w znaczny sposób jednak ułatwiło dokonywanie szacunku strat.

Pierwsze informacje o stratach wsi ukraińskiej w czasie głodu wiatach 1932-1933 zawdzięczamy dziennikarzom i politykom zachodnim. Dzięki nim znane są wypowiedzi czołowych dygnitarzy sowieckich na ten temat. Józef Stalin pytany w czasie wojny przez Winstona Churchilla stwierdził, że w ZSRR w czasie kolektywizacji zginęło około 10 milionów ludzi. Szef GPU na Ukrainie W. Balicki w rozmowie z dziennikarzem amerykańskim oceniał straty Ukrainy na 8-9 milionów. Odnotowano też ocenę strat H. Petrowskiego, który twierdził, że głód na Ukrainie spowodował śmierć około 5 milionów osób. Natomiast N. Chruszczow w swych pamiętnikach odnotował: „ja nie mogę przytoczyć dokładnie liczby, dlatego że nikt nie prowadził ewidencji. Jedyne cośmy wiedzieli to to, że ludzie wymierali w ogromnych ilościach"58.

Autorzy monografii poświęconych głodowi nad Dnieprem, Robert Conąuest z Anglii (1986) i Stanisław Kulczyćkyj z Ukrainy (1991), w obliczeniach szacunkowych strat uzyskali podobne wyniki.

Badacz angielski swoje obliczenia oparł na niezwykle skąpej podstawie źródłowej, ponieważ zbiory archiwalne dotyczące tego zagadnienia, nawet pośrednio, były chronione i niedostępne. R. Conąuest dysponował wprawdzie spisami ludności w ZSRR z lat 1926 i 1938, bo utajniony spis z 1937 r. znał tylko z relacji świadków. Pomocne mu były wspomniane wyżej relacje dygnitarzy radzieckich, wspomnienia ludzi, którzy przeżyli wymieranie wsi, oraz wyniki wcześniejszych badań. Według jego szacunkowych ustaleń „zginęło z głodu

wiatach 1932-1933 na Ukrainie 5 milionów osób, co stanowiło 18,9% ogółu ludności Ukrainy i około jednej czwartej jej ludności chłopskiej"59.

W znacznie korzystniejszej sytuacji był badacz ukraiński. Dzięki „pierestrojce" S. Kulczyćkyj wykorzystał niedostępne przez 50 lat materiały archiwalne. Z ważniejszych, do których dotarł, to spis ludności ZSRR z 1937 r. wraz z informacjami, w jakim stopniu został on sfałszowany; rejestry narodzeń i zgonów na Ukrainie w latach 1927--1936, roczne i miesięczne informacje o ruchu ludności Centralnego Urzędu Statystycznego, a także wiele materiałów ułatwiających korygowanie często poważnych rozbieżności liczbowych. S. Kulczyćkyj ustalił, że głód spowodował straty „wynoszące dla 1933 roku 4 207 tys. osób, a z poprawką na niedokładność rachunku do 4,5 miliona osób maksymalnie. Wyliczenie ofiar głodu z 1932 r. podwyższa ich liczebność do 4 649 tys., a z poprawką na niedokładność obliczeń do 5 milionów osób"60.

Wysokością strat zajmowała się też Międzynarodowa Komisja Badania Głodu na Ukrainie, która powstała z inicjatywy Światowego Kongresu Wolnych Ukraińców w 1988 r., a jej członkami było siedmiu profesorów prawa z Europy Zachodniej i Ameryki. W komunikacie końcowym tej Komisji z połowy listopada 1989 r. czytamy: „następstwem głodu na Ukrainie w latach 1932-1933 były ogromne straty poniesione we wcześniej zamożnych rejonach i straszne cierpienie narodu ukraińskiego. Potwierdzają to niezliczone zgony. Ich liczbę trudno określić, tym niemniej nie była mniejsza niż 4,5 miliona"61.

Na skutek pomoru głodowego zagładzie uległa głównie ludność wiejska, pośród której zdecydowaną przewagę mieli Ukraińcy. Dla 1 554 tys. zmarłych w 1933 r. mieszkańców wsi znana jest przynależność narodowa. Byli wśród nich: Ukraińcy 92,8%, Rosjanie 3,3%, Polacy 1,2%, Mołdawianie 1,0%, Niemcy 0,7%, Bułgarzy 0,5%, Żydzi 0,4% i Grecy 0,1%. W polskiej pamięci narodowej na

104

105

I'......:

r

trwałe zapisał się mord katyński, w wyniku którego około 22 000 polskich obywateli straciło życie. Nie zapominajmy, że ich poprzednikami było około 60 000 polskich chłopów skazanych na śmierć głodową w 1933 r. Umierając z głodu obok swych sąsiadów Ukraińców, wpisali się na trwałe w historię tak Ukrainy, jak i Polski.

Po likwidacji znaczącej części ukraińskiej inteligencji w więzieniach i łagrach, reżim sowiecki rozprawił się z chłopami. Uznając, że rozkułaczenie i kolektywizacja to środki nie w pełni skuteczne, do zagłady chłopów wykorzystano głód, przekształcając go w pomór głodowy. Chłopi, którzy skutecznie oparli się rusyfikacji i byli gwarantem odrodzenia narodowego, uznani zostali za niebezpiecznych dla spoistości Kraju Rad. Józef Stalin, nie bez podstaw, obawiał się, że na Ukrainie wzrastać będzie potrzeba autonomii, a nawet wyodrębniania się z radzieckiej wspólnoty. W celu skutecznej likwidacji tego zagrożenia przeprowadzona została głodowa zagłada ukraińskich chłopów. Nie było to pierwsze wykorzystanie głodu do celów ideo-wo-politycznych. Pionierem był W. Lenin, który, jak już wspomniano, wykorzystał głód do ograbienia cerkwi. Stalin poszedł dalej, uśmiercił głodem około 5 milionów potencjalnych przeciwników. Pomór głodowy sprawił, że wieś ukraińska wyludniła się, a po wymarłych w całości rodzinach straszyły pustką zabudowania. Do wymarłych ukraińskich wsi już w drugiej połowie 1933 r. skierowano kolonistów z sąsiednich republik związkowych. Do 28 grudnia do obwodów: charkowskiego, dniepropietrowskiego, donieckiego i odeskiego przybyło z Rosji 268, a z Białorusi 51 transportów. W sumie w 329 transportach „21 856 rodzin kołchoźników, liczących 117 149 osób"62.

Zagładę społeczności chłopskiej na Ukrainie umożliwiał reżim komunistyczny i ludzie, którzy ten sposób rządzenia wprowadzali w życie. Zalecenia władz centralnych ZSRR ponoszących największą odpowiedzialność realizowane były przez władze republiki i podle-

106

jęły im aparat w obwodach, rejonach i wsiach. Szczególnie złą sławą zapisali się w ludzkiej pamięci aktywiści partyjni skierowani na Ukrainę z innych republik radzieckich do sowietyzacji kraju. Było ich tysiące i trafiali do każdej wsi. Mobilizowali miejscowy aktyw do skrupulatnego wypełniania antyludzkich odgórnych zaleceń.

Głównym winowajcą śmierci około 5 milionów ludzi był Józef Stalin, a z jego najbliższego otoczenia W. Mołotow, Ł. Kaganowicz i P. Postyszew, którzy jako pełnomocnicy generalnego sekretarza nadzorowali tragiczne wydarzenia na Ukrainie.

Z miejscowych dygnitarzy pierwsze miejsca na listach zbrodnia-i/.y należą się: S. Kosiorowi - I sekretarzowi CK KPBU, W. Czu-liarowi — przewodniczącemu Rady Komisarzy Ludowych, W. Bali-i kiemu — szefowi GPU i H. Petrowskiemu - przewodniczącemu Rady Najwyższej oraz ich współpracownikom i podległemu apara-11 >wi terenowemu. Ludzie, którzy wprowadzali w życie postanowie-nia Kremla na Ukrainie, na co dzień spotykali się z tragicznym położeniem ludności wiejskiej, docierały do nich meldunki z terenu, na ich oczach ginęły miliony ludzi. Trudno uwierzyć, aby wszyscy byli w pełni przekonani o słuszności stalinowskich poczynań wobec wsi i całej ukraińskiej społeczności, a mimo to posłusznie, a często /. nadmierną gorliwością, podporządkowywali się dyrektywom nadchodzącym z Moskwy. Tylko nieliczni mieli odwagę przeciwdziałać, ryzykując utratą stanowiska, zesłaniem do łagru, a nawet życiem, przy czym wraz ze wzrostem stanowisk, odważnych ubywało. W czasach pierwszej pięciolatki w ZSRR coraz powszechniej obawiano się wyrażać poglądy odmienne od oficjalnych, bo nasilający się strach przed represjami paraliżował ludzkie odruchy. Do takich odważnych ludzi należał Mykoła Skrypnyk, wicepremier USRR, który nie mogąc przeciwdziałać zbrodni i czując się za nią współodpowiedzialny, w połowie 1933 r. popełnił samobójstwo.

Nikt nie mógł się czuć bezpiecznie, bo ani ideowe przekonania, ani gorliwość nie dawały gwarancji bezpieczeństwa. Wszyscy wy-

107

mienieni wyżej dygnitarze z Ukrainy, i wielu im podobnych, w końcu lat 30. zostali uwięzieni i jako wrogowie ustroju — straceni. Nie była to kara za organizowanie pomoru głodowego. Była to kolejna czystka partyjnego aparatu, sięgająca szczytu sowieckiej władzy. Likwidując wyimaginowanych przeciwników na Ukrainie, Stalin przy okazji usunął organizatorów zbrodniczego pomoru głodowego, którzy mogli stać się koronnymi świadkami tego holocaustu.

Podczas gdy o głodzie z lat 1922-1923 można się było dowiedzieć ! z ukazujących się w ZSRR publikacji, w tym i z podręczników' szkolnych, to o głodzie z początków lat 30., który przekształcony został w pomór głodowy, niebezpiecznie było nawet rozmawiać. Była to jedna z większych tajemnic stalinowskiego reżimu i chroniona była nawet po śmierci generalissimusa, niemal do ostatnich lat ZSRR. Co gorsza, również w wolnym świecie, gdzie nie sięgała moc Kremla, tragiczne losy wsi ukraińskiej w piśmiennictwie historycznym podjęto dopiero w latach 80.

Prawda nieujawniana

W miarę przekształcania się niedojadania w głód i głodowe ludobójstwo władze radzieckie, od góry poczynając, nasilały wysiłki w celu ukrycia tego zjawiska. Starano się, aby informacje o masowym wymieraniu z głodu na Ukrainie, Kubaniu i północnym Kaukazie nie docierały do opinii publicznej w innych regionach Kraju Rad, a już, nie daj Boże, za granicę Związku Radzieckiego. Z mediami krajowymi nie było kłopotu. Wystarczyła decyzja CK WKP(b), aby słowo głód redaktorzy wykreślili ze swego słownika dla potrzeb krajowych, bo o głodzie w Londynie czy Wiedniu mogli rozpisywać się do woli. Gorzej było z układaczami piosenek i pieśni ludowych, bo ci pomimo groźby zesłania do łagru prosili Lenina, by przyjrzał się, co też i ego następca wyprawia z chłopami. Te wiadomości nie rozchodziły się K'dnak daleko poza opłotki wsi. Największy kłopot sprawiali przybyłe z innych krajów, dociekliwi żurnaliści oraz mniej lub bardziej kry-1 vczne zachodnie delegacje różnych branż. W kontaktach z cudzoziem-imi nie szczędzono wysiłków, aby ukryć czarne strony radzieckiej 'oczywistości i pokazać, do jakiej świetlanej przyszłości ten kraj mierzą i jakie już na tej drodze ma osiągnięcia. Niemałym sukcesem propagandy radzieckiej było, że wśród zachodnich gości, nie zabrakło i takich, którzy w jasnych barwach prezentowali Kraj Rad.

Wypowiedzi zagranicznych dziennikarzy, tak złe, jak i dobre, były pilnie śledzone i wykorzystywane w działalności politycznej. Zostały <>ne uwzględnione przez J- Stalina w referacie wygłoszonym 7 stycznia 1933 r. na plenum CK WKP(b), na którym omawiano wyniki

108

109

pierwszej pięciolatki. Mówiąc o dużym zainteresowaniu międzynarodowym przemianami zachodzącymi w ZSRR, Stalin powołał się na teksty kilkunastu publicystów prasy zachodniej. Najpierw wymienił czasopisma krytycznie oceniające radzieckie przemiany. Wśród tych pism znalazła się też „Gazeta Polska", z której Stalin zacytował następujący fragment: „Sytuacja jak gdyby wskazuje na to, że rząd Rad znalazł się ze swoją polityką kolektywizacji wsi w ślepym zaułku". Podobnie krótkie i ogólnikowe są fragmenty krytycznych wypowiedzi z sześciu innych czasopism. Spreparowane opinie publiczne, Stalin skwitował słowami: „Taka jest opinia jednej części prasy burżuazyjnej. Nie warto chyba krytykować autorów tych opinii. Sądzę, że nie warto. Nie warto, albowiem dla tych zakutych głów z gatunku średniowiecznych wykopalisk fakty są bez znaczenia". Generalny sekretarz nie musiał ich wymieniać, bo zrobili to za niego dziennikarze zachodni zachwyceni osiągnięciami pięciolatki. Dla ich twórczości nie pożałowano miejsca w referacie. W liberalnym amerykańskim piśmie „Nation" w listopadzie 1932 r. między innymi pisano: „Drogowskazami na równinie radzieckiej nie są już krzyże i kopuły cerkiewne, lecz elewatory zbożowe i wieże silosowe. Kołchozy budują domy, obory, chlewy. Elektryczność przenika do wsi, radio i gazety już ją zdobyły. Młodzież chłopska produkuje i obsługuje maszyny rolnicze większe i bardziej skomplikowane niż te, które kiedykolwiek widziała Ameryka". Podobnie zachwyconych było Krajem Rad sześciu innych cytowanych w referacie dziennikarzy z Anglii, Francji i Austrii. Przytoczone w referacie cytaty z zagranicznych gazet pozwoliły Stalinowi na stwierdzenie: „Wystarczyło byśmy w ciągu 2-3 lat rozwinęli pracę nad budownictwem, wystarczyło pokazać pierwsze sukcesy pięciolatki, by cały świat podzielił się na dwa obozy, obóz ludzi, którzy obszczekują nas niezmordowanie, i obóz ludzi zdumionych sukcesami pięciolatki"1. O głodzie n; wsi w referacie nie było mowy, ale zebrani uczestnicy dowiedzieli si< o trudnościach w rolnictwie krajów zachodnich.

W drugiej połowie lutego 1933 r. Józef Stalin zaszczycił swoją obecnością odbywający się w Moskwie ogólnoradziecki zjazd kołchoźników przodowników pracy. Zabierając głos w trakcie obrad zapewniał zebranych, że chłopi postąpili słusznie, wstępując do kołchozów. „Oczywiście na tej drodze istnieją trudności. Dobre życie nie przychodzi darmo. Ale rzecz polega na tym, że główne trudności już są pokonane, te zaś trudności, które stoją przed wami, nie są nawet warte tego, żeby poważnie o nich mówić. W każdym razie w porównaniu z trudnościami, które przeżyli robotnicy przed 10-15 laty, wasze trudności obecne, towarzysze kołchoźnicy, wydają się zabawką dziecinną. [...] Rozwinąwszy budownictwo kołchozowe, osiągnęliśmy to [...], że co najmniej 20 milionów ludności chłopskiej, co najmniej 20 milionów biedoty, uratowaliśmy od nędzy i ruiny, ura-rowaliśmy od jarzma kułackiego i dzięki kołchozom przeistoczyliśmy ich w ludzi mających byt zabezpieczony. Jest to wielkie osiągnięcie, jakiego świat nie widział [...]. I jeżeli będziemy pracowali uczciwie, będziemy pracowali dla siebie, dla swoich kołchozów, osiągniemy to, że w ciągu jakiś 2-3 lat podniesiemy wszystkich kołchoźników do poziomu ludzi zamożnych, do poziomu ludzi korzystających z obfitości produktów i prowadzących życie w pełni kulturalne [...]. Dopięliśmy tego, że większość kołchoźników posiada po krowie na zagrodę. Minie jeszcze rok-dwa, a nie znajdziecie ani jednego kołchoźnika, który by nie miał własnej krowy. Już my bolszewicy postaramy się, żeby wszyscy kołchoźnicy mieli u nas po krowie". Stalin mówił jeszcze o roli kobiet, o młodzieży, o rolnikach indywidu-.ilnych, o pracy partyjnej na wsi. Kiedy skończył rozległy się „długo-t rwałe, nie milknące oklaski, przechodzące w owację. Wszyscy wstają i wiwatują na cześć tow. Stalina. Okrzyki hura ! Z sali słychać: niech żyje towarzysz Stalin, hura ! Niech żyje pierwszy kołchoźnik ! Niech ż.yje nasz wódz towarzysz Stalin"2.

Niewątpliwie uczestnikami moskiewskiej narady przodujących kołchoźników byli też przedstawiciele kolektywnych gospodarstw

no

iii

z Ukrainy, świadkowie wymierania ludności wiejskiej z powodu pomoru głodowego, a Stalin ani słowem nie wspomniał o głodzie, tylko opowiadał, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej w najbliższym czasie. Słuchacze tych horrendalnych kłamstw zachowywali się jak aktorzy absurdalnego teatru, oklaskiwali głównego bohatera i krzyczeli „niech żyje pierwszy kołchoźnik". Zagranicznym korespondentom, obserwatorom takich spektakli coraz trudniej było rozeznać się, gdzie w ZSRR przebiega granica pomiędzy rzeczywistością a wielką inscenizacją kłamstwa.

Wypowiedzi J. Stalina, jak również innych radzieckich dygnitarzy, że głodu nie ma, stawały się coraz bardziej kłamliwe wraz z narastaniem na Ukrainie, Kubaniu i północnym Kaukazie głodowego ludobójstwa. Tymczasem działacze ukraińscy coraz powszechniej mówili to, co podawano oficjalnie do wierzenia. Wyjaśnianie, że jest inaczej, było niewskazane. Przekonał się o tym II sekretarz CK! KPBU R. Terechow, który na początku 1933 r. spotkał się ze Stalinem | i opowiadał o wymieraniu z głodu ukraińskich chłopów. Jak relacjo- j nował po latach, Stalin, nie wysłuchując do końca jego wypowiedzi i odezwał się gniewnie: „Opowiadali towarzyszu Terechow, że jeste- ! ście dobrym oratorem. Okazało się, że wy jako dobry gawędziarz wymyśliliście jakąś bajkę o głodzie i myślicie nas zastraszyć, ale nic z tego. Czy nie lepiej byłoby, abyście zrezygnowali ze stanowiska sekretarza obwodowego komitetu oraz CK KPBU i poszli do pracy w związku pisarzy — będziecie bajki pisać, a durnie będą czytać"3. Niedługo potem Terechow odwołany został ze stanowiska partyjnego na Ukrainie i wezwany do Moskwy.

Za przykładem J. Stalina o głodzie na Ukrainie nie wypowiadali się pomniejsi centralni partyjni działacze. Ludzie dobrej woli z zagranicy byli pouczani, że radzieckiemu społeczeństwu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo i pomoc z zewnątrz nie jest potrzebna. Spotkało to w 1933 r. obradujący w Wiedniu pod przewodnictwem miejscowego arcybiskupa Teodora Innitzera utworzony z jego ini-

112

cjatywy Międzynarodowy Komitet Pomocy Głodującym. Kiedy Czerwony Krzyż zwrócił się do władz radzieckich o wyrażenie zgody na dostarczanie żywności, rozpętała się burza. Rząd nie wyraził takiej zgody, a w prasie pojawiły się listy „prostych chłopów" z Ukrainy oburzonych taką propozycją. Stosowny artykuł o braku głodnych ludzi w Kraju Rad ukazał się w „Izwiesti", a w gmdniu tematem tym zajął się Michaił Kalinin. Występując w czasie sesji Centralnego Komitetu Wykonawczego ZSRR, powiedział między innymi: „Zbierają się polityczni oszuści i proponują, że będą zbierać ofiary dla głodujących na Ukrainie. A gdzie się zbierają? W Wiedniu, gdzie proletariat dosłownie umiera z głodu"4. Już po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych ZSRR z USA senator Herman Kopelman poprosił listownie ministra spraw zagranicznych Maksyma Litwinowa, aby rząd radziecki zajął się sprawą głodu na Ukrainie. Powołał się przy tym na informacje opublikowane w USA. Odpowiedź nadeszła szybko. Litwinów pisał: „pragnę podziękować tyam, ze wspomnieliście tę ukraińską broszurę. Istnieje niezliczona ilość takich broszur zapełnionych kłamstwami rozpowszechnianymi przez organizacje kontrrewolucyjne za granicą, które wyrażają się w ta^k-} działalności. Im już nic nie pozostało, jak tylko fabrykować informacje i podrabiać dokumenty"5. W ślad za pismem ujawniąjąCym „fafczerstwa ukraińskich emigrantów" nadesłano informację i radzieckiej ambasady. Senatorzy USA zostali zapoznani z „prawdą", że w ostatnich latach na Ukrainie roczny przyrost wynosi 2%, a śmiertelność nad Dnieprem jest mniejsza niż w innych radzieckiej republikach.

Łatwo było w piśmie dyplomatycznym lub z mównicy zjazdowej informować o sytuacji w ZSRR - kraju, w którym obywatele są syci i zadowoleni. Pouczać było tym łatwiej, że uświadamiani nie znali spraw z autopsji. Niepomiernie więcej wysiłku Wymagało ukazanie szczęśliwego życia licznym delegacjom zagranicznym zapraszanym do ZSRR. Wprawdzie niektórym oficjalne spotkania i rozmowy w czasie bankietów wystarczały, ale inni domągali się wyjazdów

113

w teren, do fabryk i kołchozów. Pracochłonnym majstersztyki było przygotowanie na przełomie sierpnia i września 1933 r. kilki dniowej wizyty delegacji francuskiej na głodującej Ukrainl Przewodniczył jej Eduard Herriot — przewodniczący komisji spra1 zagranicznych i były premier Francji. Rozpoczął on swą wizytę Ukrainy. Był w Odessie, Kijowie, Charkowie, na Dnieprobudc i przez Rostów nad Donem pojechał do Moskwy. Spotykał sii z wieloma ludźmi, kołchoźnikami, robotnikami i uczonymi. Chci; naocznie poznać tragiczną sytuację Ukrainy, ale nie zdawał sobii sprawy, jak wielkie są w Związku Radzieckim możliwości w organi zowaniu kłamstwa. Herriot głodujących ludzi nie widział i nie & szał o nich, a pokazywano mu wszystko, co chciał zobaczyć.

Spójrzmy, jakie prace podejmowano oczekując na przyjazd dostoj nego gościa. Z informacji konsula niemieckiego z Kijowa z 31 sierp> nia dowiadujemy się, że wizytę przygotowano wzorując się na księcii Potiomkinie. Z ulic, którymi przechodził francuski gość, usunięć zostali żebracy i bezdomne dzieci. Dozorcy domów poubierani w bia-łe kitle stali przy bramach udekorowanych kamienic. Z dobrze za> opatrzonych na ten dzień sklepów, specjalnie dobrani ludzie wyno> sili chleb w sposób rzucający się w oczy. Aby przebiegało to sprawniej dzień wcześniej z dozorcami i nosicielami chleba przeprowadzons została próba generalna. W trakcie przygotowań do spotkania w Akademii Nauk zostali wysłani na urlop pracownicy znający obce języki. Pozostawiono tylko kilku w pełni zaufanych oraz tych uczonych, z którymi w czasie spotkania trudno się było porozumieć. „Po wyjeździe z Ukrainy francuskiego gościa wszystko wróciło do nor-

\i i

r"6

my

Więcej interesujących szczegółów podaje cytowany przez Roberta Conquesta naoczny świadek przygotowań do wizyty Herriota w kołchozie „Rewolucja Październikowa" pod Kijowem. „Wszystko starannie pomyto i wyczyszczono, do czego zmobilizowali komunistów, komsomolców i aktywistów. Z kijowskiego teatru przywieźli

meble i wstawiono je do miejscowego klubu. Przywieziono też firanki, portiery, serwety. Jedną część budynku przekształcono na jadalnię, stoły upiększyli kwiatami. [...] Zabili kilka byczków i świń, dostarczyli zapas piwa. Wszystkich martwych i umierających pozbierano z okolicznych szlaków. Zwołali ogólne zebranie kołchoźników i ogłosili, że odeskie studio filmowe wykonywać tu będzie uję-i i a filmowe. Ci, którzy zostaną wybrani do statystowania, wyjdą do pracy, a pozostali powinni siedzieć w domu. Świeżo upieczonym .iktorom wydali nową odzież: ubrania, sukienki, kapelusze, skarpe-i \, chustki, obuwie. Wszystko to przywieźli z Kijowa. Maskaradą kierował przedstawiciel kijowskiego okręgowego komitetu partii, S/.arapow, któremu pomagał jakiś Denysenko (ludziom powiedzieli, że to reżyser filmu i jego pomocnik). Ostatecznie organizatorzy zadecydowali, że panu Herriotowi będzie przyjemniej spotkać się i kołchoźnikami w jadalni. Następnego dnia, kiedy Herriot miał przyjechać, kołchoźnicy już siedzieli za stołami. Zjadali ogromne kęsy mięsa, zapijając piwem i nie bardzo się z tym ociągali. Zdenerwowany „reżyser" wzywał ludzi do wolniejszego jedzenia, ażeby i zcigodny gość zobaczył ich za stołem. Ale właśnie wtedy zadzwonił iclefon z Kijowa. «Wizyta ulega zmianie. Wszystko wstrzymać». Zaraz potem Szarapow szybciutko podziękował kołchoźnikom za dobre odegranie swoich ról, a Denysenko nakazał im ściągać z siebie wszystko i oddawać z wyjątkiem skarpetek i chustek"7.

Widocznie w podobnie okazały sposób przygotowywano E. Herriotowi przyjęcie w stołówce przy fabryce traktorów w Charkowie, bo wpisał się do księgi następująco: „Mogłem się osobiście przekonać, że jedzenie jest tu wyśmienite. Jeśli wszystko jest tak dobre, to lestauracja ta mogłaby się znaleźć w Lyonie, które to miasto słynie y.e swoich smakoszy"8.

Należyte przygotowywanie miejsc, odwiedzanych lub też przygotowywanych na wszelki wypadek, wymagało niemałych nakładów pracy i pieniędzy. Nie szczędząc wysiłków przy ukrywaniu prawdy,

114

władze radzieckie liczyły na uzyskanie korzyści politycznych. Tak też często i było. Już 13 września 1933 r. „Prawda" poinformowała, że E. Herriot po wyjeździe z ZSRR, w czasie spotkania z dziennikarzami w Rydze zdecydowanie przeciwstawił się „kłamliwym wypowiedziom prasy burżuazyjnej o głodzie w Związku Radzieckim"9. Prasa radziecka przytaczała też wypowiedzi innych gości, m.in. laureata nagrody Nobla, znanego pisarza Bernarda Shawa, który j w 1933 r. odwiedził ZSRR. Powiedział on: „nie widziałem absolutnie' nikogo, kto by w Rosji cierpiał od niedojadania, tak z młodych, jak i starych ludzi. Czy ich zapadłe policzki rozciągnęli od środka kauczukiem"10. Członkowie oficjalnych delegacji odwiedzających ZSRR nie mieli natomiast zwyczaju szerszego upowszechniania dostrzeżonych w tym kraju mankamentów. Nie wypadało wytykać błędów gospodarzowi, przez którego byli tak wylewnie i z przepychem podejmowani.

Takich skrupułów nie mieli dziennikarze. Do ich obowiązków należało wszechstronne informowanie opinii publicznej i docieranie do tematów, które starano się ukrywać przed światem. Z takimi wścibskimi przybyszami z zewnątrz władze radzieckie miały sporo kłopotu. Zamiast radzić się towarzyszy, jakie to problemy godne są opisania i korzystać z pomocy aktywu przy wyjeździe w teren, oni unikali zarówno doradców, jak i pomocników. Musieli się jednak liczyć z tym, że za publikacje ukazujące negatywne strony sowieckiej rzeczywistości rozkażą im opuścić Kraj Rad. Poważnym utrudnieniem w dochodzeniu do prawdy była też bariera językowa. Tylko nieliczni dziennikarze z Zachodu mogli samodzielnie porozumieć się z miejscową ludnością.

Pomimo różnorakich utrudnień informacje o głodzie na Ukrainie, Kubaniu i północnym Kaukazie już w 1932 r. przenikały do szeregu zachodnich pism. Jednym z poszukiwaczy prawdy o głodzie był angielski dziennikarz John Garret, który na przełomie lat 1932/1933 wybrał się z Moskwy na Ukrainę, a znając rosyjski nie potrzebował

tłumaczy. Przemierzył on na piechotę obwód charkowski, a nocując w chłopskich chatach, zapoznał się z losem mieszkańców wielu wsi. Swoje obserwacje opublikował po wyjeździe z ZSRR na łamach „Manchester Guardian" w marcu 1933 r., zapoznając czytelników z chłopskim lamentem „nie ma chleba. My wymieramy"11.

Na wiosnę 1933 r., kiedy pomór głodowy czynił największe szkody, takie samowolne wędrowanie było niemożliwe, bo władze zakazały zagranicznym dziennikarzom wyjeżdżać na Ukrainę bez specjalnie zatwierdzonej trasy. Nie było też zbyt wielu chętnych do zamiany moskiewskich hoteli na ukraińskie wiejskie chaty.

J. Garret nie był jedynym dziennikarzem, który nie szczędząc trudu w dochodzeniu do prawdy, wyruszył w teren. Na wiosnę 1933 r. M. Maggeridt po pobycie w północnym Kaukazie i na Ukrainie opublikował na łamach „Manchester Guardian" cykl reportaży, w których przytacza fakty umierania ludzi na skutek głodu i to w skali masowej, obejmującej miliony osób. Podobnej treści artykuły na łamach wspomnianego pisma opublikował we wrześniu 1933 r. W. Chamberlin. Ten angielski korespondent, uważany za sympatyka radzieckich przemian, za zgodą władz odbył we wrześniu dziesięciodniową podróż po północnym Kaukazie, Kubaniu i Ukrainie. Towarzyszyła mu żona Rosjanka, dzięki czemu miał ułatwiony kontakt z miejscowymi ludźmi. Na Ukrainie zbierał materiały o głodzie w rejonach Połtawy i Białej Cerkwi. Czytelnicy „Manchester Guardian" zostali poinformowani „o wymieraniu z głodu chłopskich rodzin, o wymarłych wsiach, upadającym rolnictwie, bezdomnych dzieciach, o ludziach opanowanych chorobliwą beznadzieją"12. Po publikacji ujawniającej tragedię głodowego pomoru W. Chamberlin wyjechał z Kraju Rad i prawdy ukazane w czasopiśmie udostępnił szerszej opinii publicznej, wydając w 1934 r. w Bostonie książkę „Żelazny wiek Rosji" (Russias Iron Age). Była to pierwsza książkowa publikacja ułatwiająca poznanie prawdy o Związku Radzieckim.

Obok korespondentów zagranicznych, ukazujących prawdziwy obraz radzieckiego „wielkiego przełomu", nie brak było i takich, którzy patrzyli na rzeczywistość przez okulary sowieckiej propagandy. Jednym z nich był znany amerykański dziennikarz Walther Duranty z „New York Times'a", laureat nagrody Pulitzera z 1932 r. W listopadzie 1932 r., kiedy głód pochłaniał z każdym dniem coraz więcej ofiar, Duranty pisał: „nie ma żadnego głodu, ani śmierci głodowej i wątpię, czy to w ogóle jest możliwe"13. Kilka miesięcy później, 31 marca 1933 r. już po reportażach Maggeridta, w artykule na łamach „New York Times'a" Duranty pisał: „Rosjanie głodują, ale nie umierają z głodu"14. We wrześniu 1933 r. odbył on podróż po północnym Kaukazie i Kubaniu. Powstają reportaże, z których wynika, że nie było tam żadnego głodu. Nic też dziwnego, że dziennikarzowi, który w ten sposób pisał o ZSRR, wywiadu udzielił sam Józef Stalin, co było niemałym wyróżnieniem. Był on też pozytywnie oceniany przez polityków amerykańskich. Natomiast dziennikarze uważali go za kłamcę. Opowiadano, że w prywatnych rozmowach Duranty oceniał straty ludzkie wywołane głodem na miliony osób. Wspominając Duranty'ego po latach, Maggeridt pisał, że był to „największy kłamca wśród dziennikarzy spotkanych przeze mnie w ciągu pięćdziesięciu lat mojej działalności"15.

Oprócz przebywających w Związku Radzieckim dziennikarzy oraz odwiedzających ten kraj zagranicznych delegacji duże możliwości poznania, w jakich warunkach żyje tam społeczeństwo, mieli również dyplomaci z państw posiadających swe przedstawicielstwa w ZSRR. W czasie kiedy na Ukrainie masowo wymierała z głodu ludność wiejska, przedstawicielstwa rządowe nie ujawniały swych informacji na ten temat. Wprawdzie wiadomości o pomorze głodowym nie brakowało, ale trafiały one do ministerialnych sejfów. Dopiero po upływie ponad pół wieku od tych tragicznych wydarzeń emigracyjni historycy ukraińscy opublikowali dokumenty o głodzie — jego przyczynach i tragicznych skutkach. Dmytro Złepko przedstawił

I

w 1988 r. 23 dokumenty nadesłane w latach 1930-1934 przez dyplomatów niemieckich, a zespół złożony z Marko Carynnyka, Lubo-myra Łuciuka i Bohdana Kordana ujawnił także w 1988 r. 85 dokumentów z lat 1932-1933 przechowywanych w zbiorach brytyjskich. W tych ostatnich materiałach oprócz poczty dyplomatycznej, zamieszczone zostały też pisma nadsyłane do Londynu przez Ukraiński Kongres Narodowy w Kanadzie. Farmerzy ukraińscy bezskutecznie starali się o zorganizowanie pomocy głodującym rodakom nad Dnieprem. W liście z 2 października 1933 r. skierowanym do premiera Wielkiej Brytanii między innymi pisali: „Do Kanady dociera tysiące listów zawierających makabryczne szczegóły o masowej śmiertelności. Dochodzą wieści, że tylko lA, a nawet lA populacji pozostała przy życiu [...]. Na Ukrainie opozycyjnej wobec rosyjskich rządów chłopi pozbawieni są dosłownie wszystkiego, zostawieni bez minimalnych ilości środków na wyżywienie pod pozorem, że ukrywają żywność. Przy takiej taktyce nawet dobre zbiory nie uratują tych ludzi przed głodem"16.

Również do niemieckiego MSZ docierały wiadomości o politycznym charakterze pomoru głodowego. W obszernym sprawozdaniu o sytuacji na Ukrainie, sporządzonym w końcu 1933 r. przez konsulat w Charkowie, wiele miejsca poświęcono wsi. Podkreślono, że „wśród ludności wiejskiej panuje przekonanie, iż głód wykorzystywano jako środek do realizacji planów władzy, zmierzających do zniszczenia wszelkich prób przeciwstawiania się systemowi"17.

Nie wiadomo, w jaki sposób oceniali tragedię masowej śmiertelności na Ukrainie radzieckiej dyplomaci innych państw, szczególnie tych, które miały swe konsulaty w Charkowie czy w Kijowie, oraz państw, na terenie których zamieszkała również ludność ukraińska. Wskazane byłoby spenetrowanie archiwów dyplomatycznych, w tym zbiorów polskiego MSZ, bo mieliśmy placówki na radzieckiej Ukrainie, a na terenach graniczących z tą republiką w większości mieszkali Ukraińcy.

119

Utajnienie oficjalnych doniesień o niespotykanym w nowożytnej Europie masowym wymieraniu ludzi z głodu nie wynikało z sympatii do Kraju Rad, tylko z politycznego wyrachowania. Zdecydowano się nie nagłaśniać pomoru głodowego na Ukrainie, Kubaniu i północnym Kaukazie, ponieważ utrudniałoby to prowadzenie ożywionych w tym czasie negocjacji z rządem ZSRR. Nie wypadało przecież paktować z władzami państwa, które skazały na śmierć głodową miliony swoich obywateli. Władzom radzieckim udało się w tym czasie umocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Przykładowo wspomnijmy tu umowy gospodarcze z Hiszpanią i Włochami (1933), podobne umowy oraz pakty o nieagresji zawarte między innymi z Francją (1931) i Polską (1932) oraz nawiązanie stosunków dyplomatycznych z USA (1933). Ukoronowaniem wychodzenia na szerokie wody światowej polityki było przyjęcie ZSRR we wrześniu 1934 r. do Ligi Narodów. Te niewątpliwe sukcesy dyplomacji radzieckiej nie byłyby możliwe, gdyby chociaż w części oficjalnie zostały ujawnione rozmiary głodowego holocaustu. Nie po raz pierwszy i niestety, nie po raz ostatni przy podejmowaniu decyzji politycznych na najwyższych szczeblach prawda o tragediach ludzkich spychana była , na margines, a nawet skrzętnie ukrywana przed opinią publiczną.

To ograniczanie dostępu do prawdy nie ominęło również Polski, chociaż kraj nasz na setkach kilometrów graniczył z radziecką Ukrainą, gdzie miliony ludzi umierały z głodu, a wśród ofiar nie zabrakło też Polaków. Przygotowanie do zawarcia paktu o nieagresji i bezpośrednio po jego podpisaniu — lata 1931-1934, to okres przyjaznych kontaktów polsko-radzieckich. Na przełomie kwietnia i maja 1931 r. w ZSRR przebywała kilkunastoosobowa grupa polskich przemysłowców. W marcu 1933 r. otwarto wystawę sztuki radzieckiej w Warszawie, a w listopadzie 1933 r. w Galerii Trietiakowskiej w Moskwie prezentowali swoje prace współcześni twórcy z Polski. W odbywającym się w Warszawie w sierpniu 1933 r. VII Międzynarodowym Kongresie Nauk Historycznych uczestniczyli naukowcy z ZSRR

i /ostała zorganizowana wystawa radzieckich publikacji historycznych. W jesieni 1933 r. na kilkunastodniowy pobyt w ZSRR wyjechała grupa studentów i absolwentów Politechniki Lwowskiej w celu zapoznania się z osiągnięciami radzieckiego przemysłu. W październiku 1933 r. 47 numer „Wiadomości Literackich" zapoznawał czy-iclników z kulturą radziecką, a w rewanżu „Sowietskoje Iskusstwo" wiele miejsca poświęciło polskiej sztuce. Przykłady można by mnożyć. W „Kurierze Warszawskim" z 24 listopada 1933 r. odnotowano: „Korespondent warszawski «Izwiestji» w obszernym komentarzu /wraca uwagę na objawy zbliżenia polsko-sowieckiego na polu poli-lycznym i kulturalnym, podkreślając, że zbliżenie to znalazło przy-rhylny oddźwięk w najszerszych kołach społeczeństwa polskiego"18.

W tym samym czasie miało miejsce znaczne natężenie się konfliktów polsko-ukraińskich. Przypomnijmy niektóre przejawy. W jesieni 1930 r., w odwet za dokonywane przez UWO (Ukrajinśka Wijśkowa Orhanizacija — Ukraińska Organizacja Wojskowa) liczne podpalenia polskich gospodarstw we wschodniej Galicji, do około 150 wsi skierowano oddziały wojska i policji. W czasie brutalnych ikcji pacyfikacyjnych demolowano zabudowania, niszczono chłopski dobytek i maltretowano ludzi, na skutek czego kilkanaście osób /.marło. Aresztowano ponad 1700 osób, w tym około 50 księży. Zamknięto trzy ukraińskie gimnazja. W sierpniu 1931 r. wTruska-wcu został zabity przez członków OUN Tadeusz Hołówko z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, zwolennik polsko-ukraińskiego porozumienia. W 1932 r. doszło do masowych aresztowań i osadzenia w Berezie Kartuskiej członków OUN {Orhanizacija Ukrajinśkych Nacjonalistiw — Organizacja Nacjonalistów Ukraińskich).

Oficjalne zbliżenie z władzami na Kremlu, sympatie sporej części polskiej lewicy do przemian dokonywanych za wschodnią granicą w połączeniu z zaognieniem się urazów polsko-ukraińskich wewnątrz kraju sprawiły, że o wymieraniu głodowym naszych pobratymców za Zbruczem w ogóle nie pisano w wielu polskich czasopi-

120

121

smach. Jaki był odsetek tytułów, dla których problem głodu naszych sąsiadów nie wart był nagłaśniania oraz czym to było motywowane, to temat czekający na podjęcie. W pismach, dla których głód naszych wschodnich sąsiadów nie był tematem zakazanym, problem ten pokazywano w sposób marginalny. Nie zamieszczano obszerniejszych artykułów, ograniczając się do sporadycznych wzmianek. Nie można jednak wrzucić wszystkich tytułów do jednego worka. Obok prasy zamieszczającej sporadycznie mało istotne wzmianki były też pisma, których informacje ułatwiały poznanie istoty głodowego terroru. Do takich zaliczyć należy „Przegląd Katolicki" związany z ruchem ludowym „Piast". Oprócz mniej lub bardziej znaczących informacji dziennikarskich w 1933 r. na łamach „Przeglądu Powszechnego" ukazała się obszerna rozprawa Adama Krzyżano-wskiego pt. „Głód w państwie komunistów". Znawca ekonomii nie zajmował się jednak przebiegiem klęski głodowej, jej skutkami i lokalizacją, tylko przyczynami, które ją spowodowały. Nie wnikając w szczegóły w interesujący sposób ukazał utopijność zaprowadzone- ; go siłą sowieckiego systemu gospodarczego.

W przeciwieństwie do powściągliwej prasy polskiej, ukazujące się w Polsce czasopisma ukraińskie różnych orientacji politycznych i religijnych, z wyjątkiem prokomunistycznych, na informacje o klęsce, jaka spotkała ich rodaków, nie szczędziły miejsca. Pisano w oparciu

0 informacje przenikające przez graniczne szczeliny, korzystając z doniesień zagranicznych korespondentów, nie pomijano też informacji z gazet sowieckich. W ukazującym się we Lwowie dzienniku „Diło" już w czerwcu 1932 r. zwrócono uwagę, że głód ma podłoże polityczne. Pisano: „Radziecka władza wcale nie pomaga umierającej

z głodu ludności. Nie obeznanym z rewolucyjnymi wydarzeniami J na Ukrainie wydaje się niezrozumiałym i dziwnym takie lekceważenie przez ukraińską władzę radziecką głodującego «własnego pań-stwa». Sprawczą przyczynę tej polityki znają tylko ci, którzy znają

1 rozumieją powstanie władzy radzieckiej na Ukrainie. Jej prawdzi-

wy charakter, cele i możliwości działania na wszystkich bez wyjątku odcinkach życia. Głód jest najpewniejszym politycznym sojusznikiem moskiewskiej okupacyjnej władzy na Ukrainie, ale ten sojusznik może się też stać najgroźniejszym wrogiem. Bo każdy kij ma dwa końce"19.

Prasa ukraińska oprócz informowania o sytuacji swych rodaków w ZSRR w 1933 r. współdziałała w organizowaniu pomocy dla dotkniętych głodową apokalipsą.

Jako pierwsi do organizowania pomocy głodującym przystąpili Ukraińcy zamieszkali na terenach sąsiadujących ze Związkiem Radzieckim. Działacze społeczno-politycznych, gospodarczych oraz kulturalno-oświatowych organizacji, wspomagani przez duchowieństwo, powołali do życia komitety pomocy głodującym na radzieckiej Ukrainie. Powstały one w większych wsiach, miastach powiatowych i wojewódzkich. Przebieg zebrań, na których je powoływano, obserwowany był przez policję i utrwalony został w meldunkach przekazywanych władzom cywilnym. Komitet taki powołany też został m.in. w Gródku Jagiellońskim. Zebranie zwołane przez miejscowego proboszcza greckokatolickiego, ks. Rozdolskiego i Stepana Bilaka - posła na sejm RP i działacza UNDO (Ukrajinśke Nacionalno-Demokra-tyczne Obiednannia - Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demo-kratyczne) odbyło się 22 września 1933 r. Uczestniczyło w nim około 180 osób z miasta i okolicy. Referat wygłosił W. Dobrianśkyj - aplikant adwokacki. Mówił o wymierającej z głodu „wielkiej Ukrainie" i o potrzebie uświadamiania miejscowego społeczeństwa ukraińskiego, które powinno dążyć do niezależności. Z podobnymi treściami występował też ks. Demczuk z pobliskiego Haliczanowa. Na zebraniu podjęta została rezolucja, w której protestowano przeciwko poczynaniom komunistów w ZSRR i ogłoszono powołanie Komitetu Pomocy. W meldunku policyjnym znacznie więcej miejsca poświęcono zebraniu, jakie miało miejsce 11 września 1933 r. w Sokalu, a którego organizatorem był działacz UNDO Łew Chomiński, miejsco-

122

123

I

I

wy adwokat. Na placu spółdzielczym zgromadziło się około 500 osób, do których przemawiali Ł. Chomiński i przybyły z Gródka poseł S. Bilak. Po omówieniu zbrodniczych poczynań komunistów nad Dnieprem S. Bilak stwierdził, że Ukraińcy żyjący poza ZSRR powinni teraz ostrzegać Europę przed bolszewicką polityką „otwierać jej oczy i pokazywać rzeczywistość, której nie widzą". Po wystąpieniach wybrano Komitet i przyjęto rezolucję, w której stwierdzano:

„ 1. Moskiewscy bolszewicy okłamali ukraińską ludność chłopską i robotniczą i pod hasłem «ziemi i wolności» okupowali naddnieprzańską Ukrainę, przekształcając ją w moskiewską kolonię.

2. Polityka bolszewików na Ukrainie ma na celu zetrzeć z powierzchni ziemi naród ukraiński i tym sposobem raz na zawsze zlikwidować niebezpieczeństwo skierowanej przeciwko Moskwie wojny o niezależne państwo ukraińskie.

3. Moskiewscy bolszewicy oraz ich ukraińscy sługusi doprowadzili do tego, że obecnie naród ukraiński milionami wymiera głodową śmiercią. Dlatego my, Ukraińcy Sokalszczyzny, obecni na zebraniu w Sokalu 11 września 1933 r. protestujemy przed całym kulturalnym światem przeciwko zniszczeniu przez bolszewików narodu ukraińskiego i wzywamy wszystkie narody, żeby tak długo nie przywoziły zboża z Sowietów, dopóki międzynarodowa komisja nie potwierdzi, że mieszkańcy Ukrainy mają zabezpieczoną żywność na cały rok. Jesteśmy przeciwko sprzedawczykom i najemnikom Moskwy i zobowiązujemy się bezwzględnie walczyć z prasą, która pozostała na usługach bolszewików. Naszym braciom i siostrom na sołowieckich wyspach, na Sybirze i w ciemnicach GPU zasyłamy nasze szczere pozdrowienia i wzywamy do wytrwałości w walce z moskiewskim okupantem"20. Zebranie zakończono, podobnie jak w Gródku Jagiellońskim i w innych miejscowościach, odśpiewaniem „Szcze ne wmerła Ukrajina, ni sława ni wola".

Akcja charytatywno-patriotyczna niwelująca podziały polityczne i wspierana autorytetami Cerkwi greckokatolickiej oraz prawosław-

124

nej znalazła przychylny oddźwięk w społeczeństwie ukraińskim. Otworzyły się komory i kieszenie ludzi, w większości biednych. Mieszkanka wsi Nahirianka koło Tarnopola, S. Procyk, po latach wspomina: „Jednej niedzieli na wiosnę 1933 r. ksiądz opowiedział w cerkwi o strasznym głodzie na wschodniej Ukrainie i zwrócił się do ludzi z prośbą o pomoc, czym kto może, naszym głodującym braciom za Zbruczem, przetrwać złowrogi czas głodu [...]. Kazanie zrobiło ogromne wrażenie. Jeszcze tego tygodnia w czytelni «Proswita» odbyło się zebranie, na którym wybrano Komitet i opracowano plan zbierania darów dla głodujących. Przez całe lato i jesień 1933 r. każdej soboty chłopi, po kolei, jeździli wozami po wsi i zbierali dary. Ludzie dawali, co kto mógł: zboże, kartofle, słoninę, kukurydzę, jajka. Wszystko zawożono do czytelni, skąd odwożono do Podwołoczysk i oddawano w przygranicznym punkcie w celu przekazania głodującym za Zbruczem. [...] Nasza wieś nie była jedyną starającą się pomóc głodującym braciom. Niestety ta pomoc do nich nie docierała"21. Podejmowane próby przekazywania na radziecką Ukrainę pomocy głodującym za pośrednictwem konsulatu ZSRR we Lwowie, Czerwonego Krzyża oraz przez przejście graniczne w Rumunii skończyły się niepowodzeniem. Korzystano tylko z ograniczonych możliwości wysyłania paczek oraz z pośrednictwa przemytników.

W ujawnieniu prawdy o głodowym wymieraniu ludzi, o tym, że odmawia się im pomocy, w znaczący sposób wzięli udział hierarchowie Cerkwi greckokatolickiej. W skierowanym do wiernych na początku lipca 1933 r. orędziu metropolita Andrzej Szeptycki wzywał „aby modłami i postami, ogólnonarodową żałobą i wszelkimi dobrymi środkami wyprosili pomoc nieba, skoro na ziemi nie ma żadnej nadziei na pomoc ludzką. Przed całym światem protestujemy przeciw prześladowaniu małych i ubogich, słabych i niewinnych, a gnębicieli oskarżamy przed sądem Najwyższego. Wszystkie radiostacje prosimy, aby nasz głos rozniosły całemu światu. Może

125

dotrze on do ubogich chat konających z głodu wieśniaków"22. Wystąpienie lwowskiego władyki oprócz prasy ukraińskiej zostało opublikowane również w prowincjonalnym dzienniku polskim „Ekspres Lubelski i Wołyński". Do znacznie szerszych kręgów czytelniczych dotarła natomiast odezwa biskupów ukraińskich w sierpniu 1933 r., ponieważ została opublikowana na łamach ogólnopolskiego tygodnika „Przegląd Katolicki". Poznajmy treść tego orędzia:

„Ukraiński Episkopat greckokatolicki halickiej prowincji kościelnej w sprawie wypadków na Wielkiej Ukrainie do wszystkich ludzi dobrej woli. Ukraina w konwulsjach przedśmiertelnych. Ludność wymiera śmiercią głodową. Zbudowany na niesprawiedliwości, oszustwie, bezbożnictwie, deprawacji ludożerczy system kapitalizmu państwowego, doprowadził bogaty do niedawna kraj do zupełnej ruiny. Przed trzema laty głowa kościoła katolickiego, Ojciec Święty, Papież Pius XI energicznie protestował przeciwko wszystkiemu, co w bolszewizmie sprzeczne z chrześcijaństwem, Bogiem i naturą ludzką, przestrzegając przed strasznymi konsekwencjami takich zbrodni cały świat katolicki, a wraz z nim i myśmy się dołączyli do tego protestu. Dziś widzimy skutki postępowania bolszewików, położenie ludności z każdym dniem staje się straszniejsze. Wobec takich zbrodni niemieje natura ludzka, krew ścina się w żyłach. Bezsilni by okazać jakąkolwiek pomoc materialną konającym braciom, wzywamy naszych wiernych, by modlitwą, postem, żałobą powszechną, ofiarami i wszelkimi dobrymi uczynkami życia chrześcijańskiego błagali pomocy z nieba, gdy na ziemi nie ma żadnej nadziei na pomoc ludzką. Przed światem całym protestujemy znów przeciwko prześladowaniu maluczkich, słabych i niewinnych, gnę-bicieli zaś oskarżamy przed sądem Najwyższym. Krew robotników, którzy o głodzie orali czarnoziem Ukrainy, wzywa o pomstę do nieba i głos zgłodniałych żniwiarzy doszedł do Pana Sabaoth. Wszystkich chrześcijan całego świata, wszystkich wierzących, szczególnie wszystkich robotników i włościan, a przede wszystkim roda-

ków naszych prosimy przyłączyć się do tego głosu protestu i bólu i roznieść głos po całym świecie, może dojdzie do ubogich chat konających z głodu włościan. Niech przed straszną śmiercią, wśród okrutnych cierpień głodu, będzie bodaj małą pociechą, że bracia ich wiedzieli o ich strasznym losie, boleli nad nimi, cierpieli i modlili się za nich. A wy cierpiący i konający bracia wzywajcie miłosierdzia Boga i Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa. Okrutne cierpicie męki, przyjmijcie je za grzechy swoje, za grzechy całego narodu i powtarzajcie za Jezusem Chrystusem: Niech będzie wola Twoja Ojcze w Niebiosach. Śmierć dla woli Bożej przyjęta jest świętą ofiarą, która z Ofiarą Jezusa Chrystusa złączona przyniesie wam Królestwo Niebieskie, a narodowi całemu zbawienie"23. Wezwanie hierarchów cerkiewnych do protestu i ukazania światu, do czego doprowadzili bolszewicy na Ukrainie, wspomagały działalność komitetów pomocy i mobilizowały prasę do pisania na ten temat. Niestety, biskupi ukraińscy nie zostali publicznie poparci przez polskie autorytety kościelne, chociaż za Zbruczem wśród ofiar głodowego holocaustu znaleźli się również Polacy.

Z treści wystąpień publicznych metropolity A. Szeptyckiego oraz innych biskupów greckokatolickich niedwuznacznie wynika, że w letnich miesiącach 1933 r. zdawali sobie sprawę, że udzielenie materialnej pomocy mieszkańcom Ukrainy jest niemożliwe. Stanowisko to podzielali również świeccy działacze Komitetu Ratowania Ukrainy. Nie zaprzestając organizowania zebrań i powoływania ogniw terenowych, krajowe władze Komitetu w połowie października ogłosiły, że 29 dzień tego miesiąca 1933 r. „będzie dniem żałoby i protestu przeciwko sowieckim prześladowaniom"24. W wielu wsiach ukraińskich zorganizowano antysowieckie zebrania protestacyjne, a w cerkwiach odprawiano msze i modlono się w intencji ofiar śmierci głodowej.

W listopadzie 1933 r. zaczęły się trudności z zorganizowaniem na południowo-wschodnich terenach Polski akcji ukazujących prawdę

126

127

o tragicznych wydarzeniach na radzieckiej Ukrainie i z podkreślę niem, że władze komunistyczne są wszystkiemu winne. Zabraniano organizacjom ukraińskim zwoływać otwarte zebrania polityczne, nasilały się ingerencje cenzury w prasie. Ograniczanie swobody wy powiadania się uzasadniano potrzebą utrzymywania dobrych sto sunków z ZSRR, z którym podpisano pakt o nieagresji. Niewątpliwi e do ukrócenia antybolszewickich wystąpień Ukraińców nawoływał. Moskwa. Jej monity w tej sprawie musiały się zaostrzyć po 22 paź dziernika 1933 r., kiedy to związany z OUN, student M. Łemy w odwet za głód na Ukrainie zastrzelił we Lwowie Aleksieja Majło - attache konsulatu radzieckiego w tym mieście. Tego rodzaju akcj skierowane przeciwko dyplomatom radzieckim utrudniały dem kratycznym organizacjom ukraińskim upowszechnianie prawd; o masowym wymieraniu mieszkańców naddnieprzańskich wi Przekonano się o tym m.in. w redakcji „Za Ukrajinu", kiedy w n merze z 1 listopada 1933 r. zabrakło jednego artykułu i szere fragmentów w kilku pozostałych. Za sprawą cenzury w ich miejsi pojawiły się białe plamy. Cenzura zdjęła wiadomości o akcjach rati wania Ukrainy, zachęcaniu do oporu przeciwko moskiewsko-bo] szewickiej niewoli, o głodowym terrorze komunistów i gospodari zmierzającej do bankructwa. W białą plamę zmieniona też zost; ilustracja przedstawiająca zmarłe na skutek głodu dzieci. Redakto! odpowiedzialny „Za Ukrajinu", W. Temnycki, w piśmie odwoła1 czym do Sądu Okręgowego we Lwowie najwięcej miejsca poświ tej ostatniej sprawie. Czytamy w nim: „Każdy widział w ilustrował nych magazynach i czasopismach zdjęcia o przejawach głodu w diach. Te straszne obrazy oglądają miliony ludzi we wszystki państwach świata, nie doprowadzając nigdzie do zerwania stosun ków dyplomatycznych Anglii z jakimkolwiek państwem, na terenie którego zdjęcia publikowano i komentowano. Dlaczego państwo polskie ma być zagrożone w swoich dobrych stosunkach z Sowietami przez zamieszczenie w czasopiśmie zdjęć zwłok pomarłych z głodu

dzieci. W każdym razie nie dlatego drukowano to zdjęcie, aby narazić dyplomatyczne związki z bolszewikami"25. Czytając ten tekst lwowscy sędziowie zapewne niejedno ciężkie słowo rzucili pod adresem Ukraińców, którzy wytykali Polakom zbyt gorliwą dbałość o utrzymywanie dobrych stosunków z bolszewikami.

Począwszy od końca 1933 r., zarówno w Polsce, jak i w innych krajach problematyka pomoru głodowego na Ukrainie schodziła na dalszy plan i wkrótce została Wyparta przez coraz bardziej sensacyjne wiadomości napływające z Kraju Rad. Od 1934 r. poczynając w ZSRR nasila się, jak to określił R. Conąuest, „wielki terror", który objął wszystkie związkowe republiki. Tym razem ginęli masowo nie tylko prości ludzie, dla których zabrakło chleba, ale działacze partyjni, od przewodniczących kołchozów i sekretarzy rejonowych do prominentnych działaczy z najwyższych kręgów władzy, których nagle uznano za wrogów komunizmu i imperialistycznych agentów. W licznych procesach, jawnych i utajnionych, obficie sypały się wyroki śmierci, a egzekucji dokonywano w sposób masowy, m.in. w rakich miejscach, jak Kuropaty na Białorusi, Bykownia na Ukrainie, Katyń w Rosji. Wypełniały się obozy pracy na Syberii, gdzie nowi tagiernicy - którzy przed kilku laty zasłużyli się przy kolektywizacji, spotykali ludzi wysłanych do obozów jako kułaków, przeciwników gospodarki kołchozowej.

W okresie tych represji nie zapomniano o ludności wiejskiej, co szczególnie dotkliwie odczuli osiadli na Ukrainie chłopi polscy. W 1937 r. zlikwidowany został, leżący w pobliżu granicy, autonomiczny polski rejon, przy czym ponad 50 tys. Polaków deportowano do Kazachstanu. Dla wielu z nich, szczególnie dla dzieci, oznaczało to wyrok śmierci.

W przeciwieństwie do głodowego holocaustu wielki terror nie był utrzymany w ścisłej tajemnicy. Na wielu procesach obecni byli dziennikarze i prasa donosiła, jakich to groźnych przestępców zdołała wykryć władza radziecka. Wśród nich znaleźli się niemal wszy-

128

129

scy dygnitarze, którzy kierowali kolektywizacją Ukrainy i w części byli odpowiedzialni za śmierć milionów ludzi.

Na zapomnienie problemu pomoru głodowego na Ukrainie znacznie większy wpływ od wielkiego terroru miały wydarzenia związane z II wojną światową. Związek Radziecki był jej znaczącym uczestnikiem, i to po obu stronach barykady. Do połowy 1941 i. Stalin nie ustępował Hitlerowi w stosowaniu represji, co szczególnie odczuła ludność na terenach przyłączonych do ZSRR w wyniku po rozumienia Ribbentrop-Mołotow. Decyzja J. Stalina i jego najbliż szych współpracowników o mordzie katyńskim spowodowała śmierć ponad 22 tys. polskich obywateli - oficerów, policjantów i działaczy politycznych. Wiele ofiar pociągnęły za sobą wysyłki na Sybir. Z terenów przyłączonych do republiki ukraińskiej deportowanych został< około 250 tys. ludzi, w większości Polaków.

Po agresji Niemiec na ZSRR nie wypadało tego wypominać soj nikowi, który nie szczędząc ofiar walnie przyczynił się do zwycięsi nad III Rzesząi jej sojusznikami. J. Stalin, który wrazz F. D. Roosevelte i W. Churchillem decydował o losach powojennego świata, nie mógł być posądzany o zbrodnicze poczynania. Malały one zresztą w obliczu nasilonych praktyk eksterminacyjnej polityki nazistów i groźby ich rozszerzenia po ewentualnym zwycięstwie.

Działania wojenne oraz terror hitlerowski okupanta sprawiły, że represje, jakie spotkały Ukrainę z rąk bolszewików, odsunięte zostały na dalszy plan. W pierwszych miesiącach wojny na wschód przenoszono całe fabryki i różnego rodzaju dobra, a począwszy od połowy 1943 do połowy 1944 roku Niemcy wycofując się z Ukrainy skutecznie starali się pozostawić po sobie spaloną ziemię. W czasie okupacji produkcja tak roślinna, jak i zwierzęca spożytkowana była przede wszystkim na potrzeby III Rzeszy. Na skutek tego miejscowa ludność z trudem zaopatrywała się w żywność, co w szczególny sposób dotknęło mieszkańców miast. Głównie z powodu braku pożywienia w 180 obozach jenieckich zlokalizowanych na Ukrainie zgi-

nęło około 1,4 miliona radzieckich żołnierzy, pochodzących z różnych republik. Zamordowanych zostało około 1,5 miliona Żydów. W czasie wojny na Ukrainie zniszczonych zostało ponad 18 tys. wsi i około 700 miast z Kijowem na czele. Według aktualnych szacunków historyków ukraińskich w czasie wojny Ukraina straciła blisko 7 milionów ludzi, w tym około 5,5 miliona osób cywilnych. Ginęli oni jako obywatele Związku Radzieckiego, który starał się, aby tak pozostało na wieki. Wprawdzie nadzieje środowisk narodowych w czasie II wojny światowej na powstanie niezależnej Ukrainy nie zostały spełnione, ale zebranie ziem ukraińskich w jednym państwie w istotny sposób zdecydowało, że po latach marzenia te doczekały się realizacji.

130

131

Powojenne lata głodu

Uwolniona od niemieckiego okupanta Ukraina nadal czynnie uczest niczyła w wojnie. Kilka milionów jej obywateli walczyło na frontach, a ponad dwa miliony wywiezionych zostało do Niemiec na przymusowe roboty. W kraju brakowało rąk do pracy. Około 10 milionów ludzi pozbawionych było dachu nad głową, a znacznie więcej czekało na chleb na miejscu i we frontowych okopach.

Produkcja żywności spoczęła na barkach kobiet, bo z mężczyzn na wsi pozostali starcy, podrostki i inwalidzi. Na domiar złego traktory, które ocalały, wymagały w większości remontu oraz trudnego do zdobycia paliwa. Brakowało też tradycyjnej siły pociągowej, ponieważ pogłowie koni zmniejszyło się o ponad 3 miliony sztuk. Zastępowano je krowami, ale i tych brakowało. Dochodziło do tego, że kobiety zaprzęgały się do pługów. Na polach kołchozowych pojawiły się sierpy, kosy i motyki, przeproszono się z cepami i z podobnie tradycyjnym sprzętem przydatnym w gospodarstwie rolnym. Nie szczędząc wysiłków przy uprawianiu kołchozowych łanów, zadbano też o plony uzyskiwane na działkach przyzagrodowych, które w tym czasie nie były solą w oku partyjnych czynowników. Kołchoźnicy ukraińscy, ograniczając swoje potrzeby do minimum, oddali państwu podobną ilość zboża jak w 1940 r., chociaż powierzchnia zasiewów była mniejsza o około 34%. W tym pierwszym pookupacyj-nym roku władze radzieckie nie stosowały wobec wsi represji.

Już w jesieni 1944 r. coraz wyraźniej jednak było widać, że wracają przedwojenne, dyrektywne sposoby odgórnego zarządzania koł-

132

chozami. Podjęto decyzję o zwiększaniu powierzchni zasiewów, nie biorąc pod uwagę, że bez traktorów i koni wyniki będą mizerne.

Wykonanie odgórnego planu spadło na kołchoźników, wśród których nadal dominowały kobiety. W pracy pod przymusem liczyła się ilość obsianych hektarów. Na jakość robót polnych, czas siewu i pielęgnację roślin nie zwracano większej uwagi. Z kołchozów do władz napływały meldunki, że powierzchnia uprawna powiększa się zgodnie z planem. Na Ukrainie zasiewy powiększyły się o około 1 milion hektarów i odgórne zlecenia zrealizowano w 95%. Było to jednak papierowe zwycięstwo, ponieważ zboża zebrano mniej niż w roku ubiegłym, plony z 1 hektara spadły z 10 do 7 kwintali. W przeciwieństwie do ubiegłego roku gospodarka rolna Ukrainy nie wywiązała się z wykonania odgórnie ustanowionych planów dostawy zboża. Nieskutecznie starały się temu zaradzić nadgorliwe zarządy szeregu kołchozów, pozbywając się zboża paszowego, siewnego i ograniczając przydziały należne ludziom za pracę. A zarobki nie należały do wysokich. W 1945 r. na Ukrainie za dzień pracy w kolektywnym gospodarstwie należało się zaledwie 0,4 kg zboża. Ludzie utrzymywali się przy życiu dzięki zbiorom z działek przyzagrodowych i wieloletniemu doświadczeniu życia w Kraju Rad.

Niepowodzenie związane z powiększaniem na siłę powierzchni zasiewów nie zraziły partyjnych urzędników od rolnictwa do dalszego dyrygowania gospodarstwem wiejskim. Złe wyniki z 1945 r. miały być z nawiązką pokonane w 1946 r., w którym zmniejszano szeregi armii i rozpoczynano powojenną pięciolatkę. Już w jesieni 1945 r. podjęto decyzję, że powierzchnia zasiewów na Ukrainie powiększy się o blisko 2 miliony hektarów. Takimi sprawami, jak pogłębiająca się bieda mieszkańców wsi, spadek pogłowia zwierząt domowych i braki technicznego wyposażenia rolnictwa, zbytnio się nie przejmowano. Wychodzono z założenia, że nie takie trudności zdolny jest pokonać radziecki obywatel, zachęcany do wysiłku przez partyjnych aktywistów, których nie brakowało. W celu zmobilizo-

133

wania kołchoźników do zwiększenia produkcji od wiosny 1946 r. poczynając głosili oni, że walka o chleb to walka o socjalizm. Ta współzależność chleba i socjalizmu wbijana też była do głów przez ówczesne media. W ramach walki o chleb już wiosną przystąpiono do wyznaczania, jakie ilości zboża kołchozy oddadzą państwu, chociaż trudno było przewidzieć, jak obfite będą zbiory.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że na znośny urodzaj nie ma co liczyć. Zimą niewielkie opady śniegu sprawiły, że wiele zasiewów ozimych wymarzło. Wiosną zapanowała susza, szczególnie dotkliwa w południowo-wschodnich regionach kraju, gdzie setki tysięcy hektarów ozimin nie wyrosło, a zasiewy jare nie powschodziły. Latem sytuacja się nie polepszyła. Opadów było niewiele, a upały dochodzące nawet do 40 stopni utrudniały roślinom korzystanie z wilgoci. Klęska suszy nie zatrzymała się u granic Ukrainy. Dotknęła również południowe rejony Rosji oraz w mniejszym stopniu Białoruś. Panujące przez tak długi okres niekorzystne dla produkcji rolnej warunki klimatyczne sprawiły, że ustalane wiosną prognozy urodzaju i plany obowiązkowych dostaw zboża z tygodnia na tydzień traciły swą aktualność. Z trudem docierało to do aktywistów, którzy nie chcieli dopuścić, aby warunki pogodowe zmieniały partyjne planowanie i prognozy. Kiedy z terenu napływały meldunki o katastrofalnym stanie zasiewów i nierealnym planie dostaw, do tych miejscowości wysyłano kontrolerów. Zazwyczaj ich ocena była zgodna z oczekiwaniami instancji partyjnych, a przewodniczący kołchozów i inni pomniejsi aktywiści terenowi uchodzili za panikarzy albo za wrogów ludu. Nawet kiedy przed żniwami oficjalnie uznano, że klęska nieurodzaju nie jest wymysłem malkontentów i wrogów, plany dostaw zboża, jakie miała dostarczyć Ukraina, nie zostały obniżone. Zmieniono tylko sposób ściągania kontyngentów. Przed żniwami 1946 r., kiedy centralne władze Ukrainy zastanawiały się, w jaki sposób wykonać odgórny plan dostaw w czasie klęski nieurodzaju, postanowiono, że w tych rejonach

kraju, w których susza była mniej dotkliwa, należy zwiększyć wymiary nawet o 50%. Zasada równania w dół sprawiła, że do wsi, w których zboże zniszczyła posucha, dołączyły miejscowości, z których plony zabierano, nie licząc się z potrzebami ludności. Podobnie zmieniano wymiary dostaw i innych produktów rolniczych. Przewodniczący jednego z kołchozów na Zaporożu w jesieni 1946 r. zwrócił się do ministerstwa z zapytaniem, czy zostały zmienione normy dostawy mleka, ponieważ ich gospodarstwo odstawiło zgodnie z wymiarem, a nadal żąda się od nich dostaw. Odpowiedziano, że „normy dostaw mleka nie zostały zmienione, ale dodatkowy plan należy wykonać"1. Wyznaczane w taki sposób wymiary dostaw, starano się odebrać od producentów w jak najkrótszym czasie. Stąd też w lipcu 1946 r. CK KPBU postanowił, że w okresie zbiorów, omło-tów i dostaw zbóż, kołchoźnicy powinni pracować bez dnia wolnego od wschodu słońca do zmroku. Nie pozostawiano im czasu na zajęcie się zbiorem z działek przyzagrodowych, chociaż i z nich wyznaczano dostawy obowiązkowe. Znacznie bardziej dotkliwe uderzenie w wysoce produkcyjne przydomowe ogrody kołchoźników miało miejsce we wrześniu 1946 r. Rada Ministrów ZSRR i CK WKP(b) uznały, że kołchoźnicy użytkują prywatnie zbyt wiele ziemi, niezgodnie z obowiązującym prawem. Wysłano odpowiednie dyrektywy do związkowych republik, gdzie zajęto się tą sprawą z należytą gorliwością. Na plenarnym posiedzeniu CK KPBU w marcu 1947 r. pierwszy sekretarz Nikita Chruszczow poinformował zebranych, że na Ukrainie zwrócono kołchozom 591 tys. hektarów ziemi użytkowanej indywidualnie. Walkę z indywidualnym wytwarzaniem żywności podjęto, chociaż miało ono ogromne znaczenie dla wyżywienia ludności nie tylko wsi. Na Ukrainie z działek przyzagrodowych pochodziło: około 70% mięsa i ziemniaków, około 80% mleka, 90% jaj, około 60% warzyw i 30% owoców. W walce z indywidualną przedsiębiorczością nie liczono się ze stratami. Wynikało to z utopijnej wiary, że dzięki temu wzrastać będzie zainteresowanie kołchoźników

134

135

r

pracą w gospodarskiej wspólnocie. Nie sposób jednak odpowiedzieć na pytanie, dlaczego do realizacji tego celu zabrano się tak gorliwie w roku, kiedy ludziom na wsi głód zaglądał w oczy, a poczynania władz zamiast szukać ratunku, jeszcze go pogłębiały.

Żniwa z 1946 r. w bezlitosny sposób wykazały, jak złudne były nadzieje partyjnych optymistów, że urodzaj nie będzie oznaczał żywnościowej katastrofy. Przewidywano, że na Ukrainie przeciętne zbiory sięgną 7 kwintali z hektara i wyznaczono republice plan dostaw zboża na 6 milionów ton. Okazało się, że przeciętne zbiory dadzą zaledwie 3,8 kwintali z hektara, a w obwodach odeskim i charkowskim zaledwie 2,6 kwintala z 1 ha. W wielu kołchozach, a nawet rejonach zbierano mniej niż wysiano. Nie lepiej było ze zbiorami siana i roślin okopowych. Wymiary kontygentów, do absurdu nierealne, nie zostawały jednak zmienione, a w rejonach, w których susza była mniej dotkliwa, domagano się nawet większych dostaw.

Władze radzieckie, nie dopuszczając, aby ich plany były zmieniane warunkami atmosferycznymi, zaostrzyły „walkę o chleb". W teren udali się wypróbowani w takich akcjach partyjni wysłannicy w celu dopilnowania przewodniczących kołchozów, aby ci skrupulatnie odstawiali w większości wszystko, co zdołali wyprodukować. Wiadomo po czyjej stronie uczestniczyła prasa w tej walce. „Prawda Ukrainy" z 30 października 1946 r. pisała między innymi: „Partia ocenia pracę każdego kierownika, każdego komunisty po tym, jak on walczy o wywiązanie się z obowiązkowych dostaw zboża. [...] Dla prawdziwych bolszewików nie ma i nie może być niepokonanych przeszkód na drodze wiodącej do wykonania zadań państwowych. [...] Kierownicy, którzy liberalnie odnoszą się do dezorganiza-torów dostaw zboża, tracą partyjne oblicze, nie zasługują na zaufanie partii i narodu. Powinni być odwoływani z posterunków i oddawani pod sąd"2. Pomimo partyjnych apeli i gróźb, wcale nie gołosłownych, bo wielu przewodniczących kołchozów wysłano „na białe

136

niedźwiedzie", nie udało się na Ukrainie ściągnąć wyznaczonych dostaw, bo było to nierealne. Ogałacając kraj z żywności, plan dostaw zboża wykonany został w około 50%.

Ludzie, ratując się przed głodem, sięgali do form wypróbowanych w czasie pomoru głodowego. Najmniej wysiłku wymagało zwracanie się o pomoc do ważnych osobistości i wysyłanie listów do prasy. Podobnie jak przed laty, tak i teraz rezultat tych zabiegów był mizerny, ale w archiwach pozostał ślad po ludzkich cierpieniach. Próbę zwrócenia uwagi na niedostatki podjęli w 1946 r. między innymi mieszkańcy wsi Popieluchy z rejonu piszczanskiego w obwodzie winnickim wysyłając suplikę do Nikity Chruszczowa, I sekretarza CK KPBU. Informowali go: „Mykyto Serhijowyczu, ojczulku nasz, zastępco. Ciężko nam, wszyscy my oberwani, goli i bosi, brudni i głodni, niepodobni do ludzi, żyjemy gorzej niż bydło. Nigdy nie było nam tak ciężko jak teraz, ludzie z głodu umierają, dzieci od niedojadania i chorób stają się kalekami. Żywimy się łobodą, korą, a kto ma pieniądze, idzie do miasta i kupuje chleb w komercyjnych sklepach, ale za chlebem trzeba iść daleko 140-160 kilometrów, bo u nas nikt nie sprzedaje. Z kołchozu niczego nie otrzymaliśmy i nie ma nadziei, wszystko wyschło, a jare [zboża] bardzo słabe i jak wykonamy plan, to wszyscy pomrzemy. Dużo kołchoźników zamierza wyjechać na Kaukaz i do Średniej Azji, wszyscy mówią, że tam życie bogatsze i tańsze, a Ukraina zubożała i nikt na nią nie zwraca uwagi. Pięknie żyją teraz tylko chytrusy, spekulanci, szachraje, złodzieje i jest ich dużo. A prosty człowiek nie dojdzie prawdy, wszyscy na niego krzyczą i mu nie wierzą. [...] Jak Wy, Mykyto Serhijowyczu, nam nie pomożecie, to nam już sił nie starczy, a z obwodu nikt nas nie wysłuchuje, z każdym rokiem coraz gorzej. Kołchozy jakby w nich nie pracować, nie dają gwarancji, że otrzymasz zapłatę. We wsi było gwarno, a teraz już ani świąt, ani wesel nie wyprawiają, wszyscy zbiednieli i nikogo to nie ciekawi. A młodzież nasza chodzi w łachmanach i nie myśli o wesołości, a komsomolcy i partyjni milczą.

137

W gazetach piszą, że wszędzie dobrze, a gdzie dobrze, jak u nas wszystko źle. W rejonie wszystko złe, gorzej nie było 10 lat temu. I bazaru nie ma, i cerkiew rozwalili, i stawek zniszczyli, i łaźnia nieczynna. [...] Wszyscy ludzie zmienili się, chudzi, czarni, źli. Mówią, że teraz nie ma prawdy, ale prawda powinna być. Prosimy Was o podtrzymanie, Mykyto Serhijowyczu, zwróćcie uwagę na naszą wieś Popieluchy w piszczackim rejonie. Dopomóżcie nam chociaż w tym roku"3. Nie wiemy, czy mieszkańcy Popieluch otrzymali z Kijowa jakieś wsparcie. Zapewne nie, bo takich wsi było tysiące, o czym I sekretarz CK KPBU doskonale wiedział, ale jego możliwości zaradzenia złu zależały od zgody Kremla. Tej jednak nie było. Kiedy w jesieni 1946 r. N. Chruszczow poinformował J. Stalina o narastającej klęsce głodu i zaproponował zorganizowanie pomocy żywnościowej, nazwany został kłamcą. Podobnie jak w latach 1932-1933 władze ZSRR uznały, że na Ukrainie oraz w innych regionach Związku klęska głodu nie występuje. Nie można było wspominać o pomocy głodującym, kiedy aktyw partyjny i prasa nawoływały do oddawania produktów rolnych. „Bolszewyckoje Znamia" 19 listopada apelowało, że należy „wytrwale walczyć o każdy pud zboża - wszystko, co może być oddane państwu, powinno być oddane"4. Nie można było głosić o dotkliwej klęsce głodu, zważywszy, że w 1946 r. Kraj Rad wyeksportował 1,8 miliona ton zboża, w tym część do biednych krajów w ramach bezpłatnej pomocy.

Ludność przymierająca głodem w ogałacanych z żywności kołchozach skazana została na własną pomysłowość w zdobywaniu jedzenia. Podobnie jak w początkach lat 30. najlepsze wyniki dawało nielegalne uszczuplanie kolektywnych zasobów. Wprawdzie dalej obowiązywało prawo „pięciu kłosów" i łatwo było otrzymać długoletni wyrok więzienia lub łagru, ale radzieccy obywatele byli już przyzwyczajeni do podejmowania ryzykownych kroków. Charytyna Salij ze wsi Huncza w obwodzie winnickim, która w 1933 r. była

świadkiem głodowej śmierci ojca i rodzeństwa, powróciwszy po wojnie z przymusowych robót w Niemczech, znowu zetknęła się z głodem w rodzinnym domu. Relacjonuje, że jak „w chacie pozostały tylko łoboda, pokrzywy i liście lipowe [...] mama poszła do kołchozu prosić o pomoc. Odmówili i przyszła do domu z płaczem. Wybiegłam na ogród, a zaraz za nim było pszeniczne pole. Zboże było już skoszone i ludzie wiązali je w snopy. Nazbierałam kłosów, a wracając z pola wzięłam naręcze zboża i polowy mnie zatrzymał. Zaaresztowali i odwieźli na milicję [...]. Dali mi 5 Jat uwjęZienia za dalekim kręgiem polarnym. W Norylsku pracowałam w kopalni 25-30 metrów pod ziemią wydobywałam rudę. Do domu powróciłam po trzech latach"5.

W wielu kołchozach zarządzający nimi patrzyli przez palce jak ludzie uszczuplają kolektywne dobra i nie brak było przypadków wspomagania tych poczynań. Zamiast realizowania planu dostaw ukrywali część produktów na rozmaite sposoby. Przyłapani na tym trafiali do więzień, a w najlepszym razie zdejmowani byli ze stanowiska.

To, co można było pozyskać w kołchozach legalnie i z naruszeniem radzieckich zarządzeń, było daleko niewystarczające Nawet po uzupełnieniu produkcją z przydomowego gospodarstwa ludzie ze strachem myśleli o dalszej wegetacji. W miarę, jak narastał głód, który szczególnie uderzył w ludzi na przednówku 1947 r siegano po zastępcze środki żywnościowe, podobnie jak przy klęsce pomoru głodowego w 1933 r. Sielija Kuźma ze wsi Poninka w obwodzie chmielnickim wspomina: „Jak ciężko było żyć do wojny, tak i po wojnie. Jeśli kiedy był burak pieczony, to już dla nas było święto. Nieco bogatsze ludzie więcej umierali od głodu w I947 roku przez to, że nie było u nich stałego treningu niedojadania, jak to było u nas biednych. [...] Roku 1933 nie pamiętam, a w 47 widziałam dużo opuchniętych ludzi umierających z głodu.f...] Wielu, wielu było opuchłych ludzi w tym roku. Ręce widziałam takie straszne,

138

139

opuchnięte. Dlaczego głód? Agitatory «puskali słuchy», że po wojnie zawsze tak bywa. My, dzieci, chodzili w pole rwać zielone kłosy żyta, naszarpiemy ich, najemy się, to brzuch później boli, bardzo boli"6.

Walentyna Hordowa ur. w 1940 r. przytacza opowieści matki, jak po strasznym głodzie zapowiedziano w 1936 r. wszystkim Polakom wysiedlenie do Kazachstanu, bo „wy wszyscy znacie język polski, a to niedobrze, obok jest granicaz Polską [...]. Mojemu ojcu Ukraińcowi powiedzieli, że on może nie jechać, ale pojechał [...]. Przyjechali do północnego Kazachstanu i wysadzili w stepie niedaleko stacji Tajincza. Zaczęły wymierać dzieci i niemal wszystkie zginęły, również niemowlę matki [...]. Mieszane małżeństwa zaczęły stamtąd uciekać i ojciec przywiózł mamę do swojej rodziny w obwodzie żyto-mierskim. Rozpoczęło się zmieniać na lepsze. Rodzice już mieli troje dzieci, j ak wybuchła w 1941 r. woj na. Poszedł na nią oj ciec i w 1944 r. zginął. [...] Głód w 1947 r. i znowu łoboda, pokrzywy i łopuchy. Pamiętam, jak wymiotowałam krwią po zjedzeniu placka z mielonych żołędzi i trocin. Miałam wtedy 7 lat, starsza siostra 10, a braciszek 5 lat. Mama wychodziła do roboty, a my głodne dzieci w domu. Brat bardzo głodny płakał, nie rozumiał, że należy cierpieć. Mama przychodziła wyczerpana głodem i płakała razem z nami" 7.

Zagrożenie głodem spowodowało stępienie norm moralnych i uzewnętrznianie się zwierzęcych instynktów. Przy zdobywaniu pożywienia dochodziło do zabójstw, miały też miejsce przypadki kanibalizmu. Informacje o tym zwyrodnieniu docierały do czołowych osobistości ukraińskich. Nikita Chruszczow w swoich pamiętnikach odnotował: „Zostałem powiadomiony o tym, że pod niewielkim mostkiem koło Wasylkowa, rejonowego centrum pod Kijowem, znaleziono ludzką głowę i stopy. Oczywiście ciało było zjedzone. Były i inne podobne przypadki. Kyryczenko, który był wtedy sekretarzem obwodowego komitetu partii w Odessie, powiedział mi, że jeździł do jednego z kołchozów sprawdzić, jak ludzie

140

znoszą zimę. Zaproponowano mu zajść do jednej kobiety pracującej w kołchozie. A oto jak on opowiadał: Zobaczyłem przerażający obraz. Kobieta dzieliła na części zwłoki swojego dziecka leżącego na stole. Przy tym mówiła: «Mełankę już zjedliśmy, teraz zasolimy Iwanka i jeszcze trochę przetrwamy». Wyobrażasz to sobie. Ta kobieta zwariowała z głodu i zarżnęła swoje dzieci"8. Takie mrożące krew w żyłach historie o ludzkiej tragedii opowiadał pierwszemu sekretarzowi CK KPBU jego podwładny z obwodu. Niestety, brak informacji, aby tej rangi partyjni działacze podjęli jakieś w miarę skuteczne działania ułatwiające mieszkańcom wsi godne życie.

Dla wielu mieszkańców wsi tych najbardziej zaradnych i przedsiębiorczych pierwszoplanowym celem było wyrwanie się z kołchozu - miejsca, gdzie produkowano żywność, a śmierć głodowa zaglądała w oczy wytwórcom chleba. Obok tych, co wyjeżdżali za chlebem, ale wracali na wieś, coraz bardziej wzrastała liczba tych, co opuszczali wieś na zawsze. Łatwiej było egzystować w mieście, gdzie głód łagodzony był przydziałami na kartki. W wielu kolektywnych gospodarstwach uwidaczniała się groźba braku siły roboczej. Zapobiec temu miało sięgnięcie do pańszczyźnianych praktyk przywiązania chłopa do ziemi. W tej sprawie wiosną 1947 r. wszystkie komitety obwodowe i rejonowe KPBU otrzymały list Łazara Kaganowicza. Zobowiązał on podwładnych do udzielania pomocy zarządom kołchozów w staraniach o ściągnięcie do pracy ludzi, którzy samowolnie ją opuścili. Przypominano jednocześnie, że do pracy w zakładach przemysłowych nie wolno przyjmować ludzi ze wsi, bez wyrażenia na to zgody przez zarządy kołchozów.

Miała też władza radziecka niemałe kłopoty z głodnymi ludźmi, którzy wybierali się po chleb do Zachodniej Ukrainy, na tereny, które do wojny należały do Polski. Wyjeżdżając tam, mimo przeciwdziałania milicji utwierdzali się w przekonaniu, że klęska głodu związana jest z gospodarką kolektywną. Za Zbruczem, gdzie chłopi gospodarowali jeszcze na swoim, nikt z braku jedzenia nie umierał.

Opowieści przybyłych ze wschodu o niedojadaniu, pomorach głodowych i marnotrawieniu żywności potęgowały strach zachodnich Ukraińców przed kolektywizacją. Władze obawiały się też, że wyprawy za chlebem ułatwią ukraińskiemu ruchowi oporu przekazywanie na wschód narodowych idei antyradzieckich, między innymi poprzez partyzanckie pieśni. W jednej z nich śpiewano:

„Czeres Kyjiw na Wkrajinu bytyj szlach bilije, Jak shadaju, myłyj druże, to aż serce mlije. Rujnuwały, plundrowały proklati czekisty, zmuszałysia nad narodom klati komunisty. Z cerkow naszych porobyły teatralni sali, oj, ne dajmoś nad soboju tak znuszczatyś dali. Odnak kożdyj łycar sławnyj kozaćkoho rodu, my pidemo za Wkrajinu z worohom do boju. Ridnyj Kyjiw widberemo — win stanę mohuczen, ukrajinci usmichnutsia nad Dniprom rewuczym"9.

Rozbudzenie świadomości narodowej poprzez różne formy oddziaływania było ułatwione, bo w tym czasie w zachodnich obwodach z władzą sowiecką walczyły zbrojne oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii, do szeregów której nieraz przyłączali się młodzi przybysze ze wschodu. Skutecznych sposobów na uniemożliwienie wypraw za chlebem na zachód na szczęście nie zastosowano. Dla ilustracji tego problemu przytoczymy fragment relacji Aleksija Koszewicza ze wsi Pominka w obwodzie chmielnickim: „Po zakończeniu wojny — wspomina on - wróciłem do Pominki w 1946 r., a w 1947 przyszło znowu głodować i gdyby nie Zachodnia Ukraina zmarłbym z głodu. Jeździłem na Zachodnią Ukrainę, chociaż mówili, że tam ubijają banderowcy. To jest nieprawda, byłem tam niejeden raz. Jeździliśmy po 3-4 ludzi, zachodzili do chat w różnych wsiach. Przywitanie rozpowszechnione było: «Sława Jezu Chrystu». Ludzie

142

nas przyjmowali i sprzedawali chleb. Żeby wtenczas nie Zachodnia Ukraina powtórzyłby się 1933 rok. Jeździłem do zbaraskiego rejonu, chodziłem po wsiach i nikt mnie nie dotknął. Bywało nawet, że mieszkańcy tamtej strony podwozili nam furmanką zakupione zboże do stacji kolejowej. Nie słyszałem ani jednego wypadku, by człowieka, który jechał za chlebem, skrzywdzono, a tym bardziej ubito. Bywało, że dawali nam jedzenie i podtrzymywali dobrym słowem. Dojeżdżamy do Szepetówki, a tutaj nasi milicjanci zabierają nam przywieziony chleb, było wtenczas dużo krzyku i gwałtu. Nazywali banderowcami tych, którzy nam pomagali ładować zboże na pociąg, a nasza taka dobra milicja w Szepetówce wydzierała u głodnych ludzi chleb. Bywało, że byli bandyci, którzy zarzucali na dach wagonu haki, którymi ściągali worki ze zbożem i nawet ludzi. To gdzie są gorsze ludzie ? Takich u nas nie ma. W 1947 roku ludzie głodowali podobnie jak w 1933, opuchali i umierali z głodu. [...] Były wtedy takie chaty, w które zajść było niemożliwe, tam był nie wyniesiony trup, nie było komu chować. Otworzysz drzwi chaty i widzisz trupy leżą wszędzie, na piecu, na łóżku, na ławie, na ziemi. Straszliwe widowisko"10.

Z namiastką pomocy ze strony władz mieszkańcy głodujących wsi zetknęli się dopiero w czasie nasilonych prac wiosennych. Tylko miska strawy mogła skutecznie zmobilizować ludzi do wyjścia na kołchozowe łany i jako tako na nich pracować. Podobnie jak w 1933 r. posiłki wydawane były w polowych kuchniach, które zorganizowano po udzieleniu Ukrainie przez władze centralne 60 tys. ton żywności w ramach pożyczki. Z polowych punktów dożywiania skorzystało ponad 3 miliony wychodzących do pracy kołchoźników, ponieważ zgodnie z zasadą W. Lenina „kto nie pracuje, ten nie je" dla dzieci, starców i chorych dokarmiania nie przewidziano. Wprawdzie N. Chruszczow planował zorganizować pomoc żywnościową dla małych dzieci, inwalidów wojennych i chorych na dystrofię, tak aby otrzymywali oni raz dziennie przynajmniej 100-200 gramów chleba.

143

r

Niestety, skończyło się na dobrych chęciach. Podjęte przez I sekretarza CK KPBU starania o przydział na ten cel zboża, nie uzyskały w Moskwie wsparcia sekretarza generalnego CK WKP(b) J. Stalina.

Trudno jest odpowiedzieć na pytanie, jakie straty w ludziach poniosła ukraińska wieś w czasie powojennej klęski głodu. Ukraińscy autorzy publikacji poświęconej temu głodowi problem strat potraktowali marginalnie. Przytaczając dane ministerstwa rolnictwa USRR, że w 1946 r. ilość kobiet zatrudnionych w kołchozach zmniejszyła się o 283 900 osób, autorzy ci nadmieniają o podobnym ubytku w I połowie 1947 r. i stwierdzają: „że znaczna część z tej liczby zginęła na skutek głodu, nie wliczając w to dzieci i starców, jacy stawali się pierwszymi ofiarami głodu"11. Opierając się na tych informacjach i zakładając, że ubytek kobiet zatrudnionych w kołchozach był w I połowie 1947 r. taki jak w całym roku poprzednim, a „znaczna część" wynosi około 30%, oraz że straty dzieci i starców były dwukrotnie wyższe, pozwala na oszacowanie strat ludzkich spowodowanych głodem na Ukrainie w latach 1946-1947 na około pół miliona osób.

W miarę pomyślne zbiory w 1947 r. oddaliły widmo śmierci głodowej, ale utrzymujące się powszechne niedojadanie nie pozwalało o niej zapomnieć. Nic dobrego nie wróżyły poczynania władz w zakresie gospodarki rolnej, w której zamiast praw ekonomicznych obowiązywały ideowe zalecenia partyjnych gremiów.

* * *

Nie bez wpływu na sytuację żywnościową w okresie powojennym były ogromne przemieszczenia ludności, zwalczanie zbrojnej opozycji i kolektywizacja Zachodniej Ukrainy.

Najbardziej liczące się przemieszczenia ludności o charakterze deportacyjnym objęły społeczności polską i ukraińską. W rezultacie umowy repatriacyjnej z września 1944 r. z terenów wchodzących

144

przed wojną w skład Polski wyjechało blisko 800 tysięcy osób, a na Ukrainę zostało przesiedlonych niemal pół miliona ludzi. I jedni, i drudzy nie byli z tych przenosin zadowoleni, z tą różnicą, że Polacy uciekali z sowieckiego „raju", a Ukraińcy byli do niego wpędzani. Polacy, którzy zgłosili chęć repatriacji, w ponad 50% byli mieszkańcami wsi. Opuszczając rodzinne strony, zostawiali nieobsiane pola, puste komory i obory, a kiedy wraz z dobytkiem docierali na ziemie odzyskane, uchodzili za biedaków. Wprost przeciwnie było z Ukraińcami, których z Polski przetransportowano w głąb republiki ukraińskiej. Tam uchodzili za ludzi wyjątkowo zamożnych.

W marcu 1945 r. N. Chruszczow został poinformowany przez KGB o tym, jak kołchoźnicy z obwodu dniepropietrowskiego zareagowali na przybycie do ich wsi przesiedleńców z Polski, o czym dowiedziano się w czasie cenzurowania listów wysyłanych do służących w wojsku. W listach informowano bliskich, jak bardzo bogaci ludzie pojawili się we wsi. Ze wsi Aleksiejewka pisano: „Przywieźli z Polski Ukraińców. To bardzo bogaci ludzie. Mają po 2-3 konie, 3-4 krowy, świnie, słoninę, zboża po 60-80 pudów i cały gospodarski inwentarz. Po przyjeździe zawiadomili ich, aby pozostawili sobie po 1 krowie, a pozostałe oddali do kołchozu. Oni wszyscy złoszczą się, mówią, że im obiecali indywidualne gospodarstwa, i nie chcą iść do kołchozu". W liście ze wsi Mychajłowo czytamy: „Przyjechali do nas Polacy, przesiedleńcy z Polski. Bardzo wykształceni, kulturalni ludzie. Tutaj będą im dawać ziemię i będą żyć indywidualnie. Do kołchozu za nic nie wstąpią. Przywieźli ze sobą dużo książek i teraz będzie choć można poczytać. Przywieźli też konie, krowy, owce, worki z mąką i skrzynie z sadłem. Wszyscy bardzo bogaci, tam zostawili puste domy, a tu przywieźli wszystko, aż do dziecinnych za-kiwek. Dla przywiezienia ich dobytku ze stacji do wsi wyjeżdżało po cztery podwody. Oto jak ludzie żyją"12. Skromny chłopski dobytek urastał do bogactwa, ponieważ oceniany był przez pryzmat kołchozowej biedy. Ponad 76 tys. rodzin, które opuściły Polskę do

145

1 listopada 1945 r. przywiozło na Ukrainę blisko 28 tys. koni, po nad 65 tys. krów, blisko 15 tys. świń i ponad 21 tys. owiec i kóz Przesiedleńcy rozproszeni zostali po całej Ukrainie, ale większoM (około 70%) osiedlono we wschodnich obwodach. Nie spełniły sii ich oczekiwania na prowadzenie indywidualnego gospodarstwa, bn szybko zostali kołchoźnikami i kiedy rok później zapanował głód, t. > spośród nich, mało wprawionych w niedojadaniu, zbierał najwięk sze ofiary.

Od przemieszczeń ludności przeprowadzanych w wyniku zmian v granic znacznie groźniejsze były deportacje dokonywane w ramacli zwalczania ruchu partyzanckiego na Zachodniej Ukrainie. W ak cjach tych korzystano z doświadczeń lat 1939-1941, ale tym razem zadanie było trudniejsze, ponieważ przeciwko władzy radzieckie i wystąpiło zbrojnie kilkadziesiąt tysięcy partyzantów Ukraińskie i Powstańczej Armii. Poczynając od wiosny 1944 r., do walki z UPA skierowano wojsko, siły bezpieczeństwa i specjalnie utworzone pr/.\ NKWD Istrebitielnyje Bataliony (bataliony niszczące). W otwar tych walkach i potyczkach zginęło około 10 tys. partyzantów, w tyn i dowódca UPA, gen. Roman Szuchewycz, zabity 5 marca 1950 r. we-wsi Bilohoroszcze pod Lwowem. Antysowieckie akcje UPA, chotihi/ w znaczący sposób zminimalizowane w końcu lat 40., miały miejscr jeszcze do 1954 r. Partyzantów nazywano potocznie banderowcami i, podobnie jak przed wojną petlurowców, obarczano winą za wszyst kie nieszczęścia, jakie spadły na radziecką Ukrainę. Solą w oku był te/ przebywający na emigracji Stepan Bandera, który w 1959 r. zost;il zamordowany w Monachium przez agenta NKWD.

Orężem w walce z banderowcami były też deportacje. Już 5 kwiet nia 1944 r. na kilka miesięcy przed wyparciem Niemców z Zachód niej Ukrainy NKWD wydało instrukcję „O porządku zesłania człon ków rodzin OUN-owców i aktywnych powstańców woddalom rejony Związku SRR"13. W ślad za tą instrukcją władze bezpieczeń stwa otrzymały 17 maja zalecenia naczelnych władz NKWD wywie-

zienia z Zachodniej Ukrainy do Kraju Krasnojarskiego oraz obwodów omskiego, irkuckiego i nowosybirskiego 18 tys. osób. Do końca grudnia 1944 r. plan ten nie został wykonany, bo jak wynika ze sprawozdania Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 3 stycznia 1945 r., do końca grudnia do wspomnianych rejonów skierowano w 23 transportach 13 320 osób z rodzin „banderowców". Nie był to koniec akcji, bo zsyłki na Sybir sympatyków OUN-UPA trwały nadal, nasilając się po zakończonej wojnie. Na „białe niedźwiedzie" wywożono nie tylko za sympatyzowanie z UPA. Tysiące Ukraińców, którzy wrócili z przymusowych robót w Niemczech, trafiło tam, bo posądzeni byli o zauroczenie kapitalizmem. W 1946 r. do łagrów i więzień skierowano około tysiąca księży greckokatolickich, w tym dziewięciu biskupów, ponieważ nie zgodzili się przejść na prawosławie. Wśród zesłanych nie zabrakło bogatych chłopów - kurkuli, którzy jak w czasach pierwszej pięciolatki, uznani zostali za głównych wrogów kolektywizacji rolnictwa. Powodów do skierowania w odległe rejony Związku Radzieckiego nie brakowało i w sumie z Zachodniej Ukrainy do połowy lat 50. wysłano tam około pół miliona ludzi.

Do upodabniania rolnictwa Zachodniej Ukrainy do reszty kraju przystąpiono w połowie 1948 roku, kiedy zamierały zbrojne wystąpienia UPA. Przy realizacji tego zamierzenia korzystano z bogatych doświadczeń zdobytych przy kolektywizacji na przełomie lat 1929/1930. Partyjni aktywiści roztaczali przed chłopami wizje kołchozowego szczęścia i dostatku oraz zapowiadali, że wrogowie tych wspaniałości muszą się liczyć z wywiezieniem na wschodnie tereny Związku Radzieckiego. Chłopi, którzy stali przed podjęciem decyzji o swoim losie, doskonale wiedzieli, że groźby wywózek nie były rzucane na wiatr. Mieszkańcy wsi z przymrużeniem oka przyjmowali partyjne obiecanki. Pamiętali próby organizowania pomocy dla umierających z głodu w 1933 r. i wiele dowiedzieli się o sytuacji w kolektywnych gospodarstwach od poszukujących chleba w 1947 r.

146

147

Narastało jednak przekonanie, że przed kołchozami nie ma ucieczki. W Drozdowicach opodal Gródka Jagiellońskiego aktywiści z rejonu po kilku nieudanych próbach zorganizowali zebranie na początku stycznia 1949 r., w dzień wigilijny. Spędzonym do szkoły gospodarzom zapowiedziano, że ci, którzy podpiszą akces do kołchozu, mogą zabierać się do domu, a pozostali będą siedzieli w szkole, aż się namyślą. W miarę zbliżania się czasu wigilijnej wieczerzy zwolenników kolektywizacji przybywało, a kiedy po wsi zaczęli chodzić kolędnicy szkoła opustoszała. Ludziom się nawet nie śniło, że do spożywania kutii i pierogów zasiądą przemienieni z gospodarzy w kołchoźników. Zaraz po świętach zjawiła się brygada z dużym traktorem i porozciągano wszystkie stodoły. Wioska zmieniła się nie do poznania uwidaczniając zerwanie ze starym sposobem gospodarowania. Podobnie ogołocone zostały wszystkie wsie w okolicy. Do wiosny 1951 r. kolektywizacja w Zachodniej Ukrainie została zakończona, a na ten sposób gospodarowania przeszło 98,9% gospodarstw. Nie inaczej było w zachodniej Białorusi i republikach nadbałtyckich.

Ujednolicenie systemu gospodarki rolnej wysoko ocenione przez sowieckich ideologów, ani na jotę nie wpłynęło na wyrwanie ze stagnacji produkcji żywnościowej. Na początku lat 50. z 1 hektara zbierano w ZSRR mniej zboża niż w carskiej Rosji przed I wojną światową, kiedy to z 1 ha zasiewów osiągano około 8 kwintali zboża. Zmniejszyło się też o prawie 2 miliony sztuk pogłowie bydła. Co gorsze, nic nie wskazywało, aby się miało zmienić na lepsze. Kołchoźnicy, którym trudno było związać koniec z końcem, nie byli zainteresowani zwiększaniem produkcji rolnej, bo nie mieli żadnego wpływu na to, co się dzieje z rezultatem ich pracy. Byli świadkami marnotrawienia ich plonów tak na miejscu, jak i po odstawieniu nadmiernie wysokich kontygentów, podczas kiedy wytwórcy chleba skazani byli na niedojadanie.

148

liii

Po śmierci J. Stalina, na wiosnę 1953 r. początkowo nie zanosiło się na jakieś innowacje w kierowaniu Krajem Rad. Stało się inaczej. Wybrany na I sekretarza CK WKP(b) Nikita Chruszczow zapoczątkował daleko idące zmiany. Na Ukrainie wydarzeniem było odwołanie już w 1953 r. ze stanowiska I sekretarza Leonida Mielnikowa, któremu zarzucano rusyfikację szkolnictwa i powołano na to stanowisko Ukraińca, Ołeksija Kyryczenkę, co ułatwiło ukrainizację niższych szczebli władzy i wielu dziedzin życia. Zachodzące zmiany w znaczący sposób zostały pogłębione po XX Zjeździe KPZR (1956 r.), na którym ujawniono zbrodniczy charakter reżimu stalinowskiego. Z łagrów i zesłań napływały setki tysięcy więźniów politycznych. Znikał strach przed represjami i wracała odwaga ujawniania swych poglądów. Wiele wskazywało na to, że codzienne życie radzieckich obywateli stanie się łatwiejsze.

Nadzieje na korzystne zmiany nie ominęły wsi, gdzie w prowadzeniu gospodarki dochodziło do największych absurdów. Decyzje podjęte przez N. Chruszczowa i podległy mu aparat partyjny w latach 1953-1955 zmierzały do zwiększenia opłacalności gospodarki rolnej i materialnego zainteresowania kołchoźników swoją pracą. W tym celu zwiększono ceny na odstawiane produkty rolne. W ciągu 5 lat ceny zboża zwiększyły się siedmiokrotnie, a mięsa sześciokrotnie. Zwiększono sumę pieniędzy przeznaczoną na opłacanie kołchoźników. Zmniejszono podatek od zabudowań kołchoź-niczych, a w 1964 r., ich mieszkańcy doczekali się emerytur. Nie były one wielkie. Podczas gdy robotnik otrzymywał na starość około 300 rubli, kołchoźnikowi musiało wystarczyć 12 rubli.

Podejmowane próby modernizacji hamowane były partyjnymi dyrektywami, które wynikały z niezmienionych ideowych założeń i codziennej radzieckiej praktyki. Z takiej szkoły wyszedł też N. Chruszczow. Jak pisze ukraiński historyk, Jarosław Hrycak, domagał się on „natychmiastowych cudów gospodarczych i z bezczelnością niewykształconego, ale pewnego siebie partyjnego kierowni-

149

ka na prawo i lewo dawał rady i polecenia, gdzie co i jak uprawiać (sławne - z jaką prędkością prowadzić traktory, jak pisać wiersze, malować obrazy itp.)"14.

Jednym z pierwszych pomysłów N. Chruszczowa na wyjście z żywnościowego impasu była kukurydza, która, jak wiadomo, rośnie wysoko, dostarczając pokarmu ludziom i zwierzętom. W lutym 1955 r. pomysł I sekretarza poparty został przez plenum CK KPU, które postanowiło zwiększyć na Ukrainie uprawę kukurydzy z 2,2 miliona do 5,2 miliona hektarów, a występujący na zjeździe w lutym 1956 r. I sekretarz KPU, O. Kyryczenko, zapowiedział, że zasiewy tej „królowej pól" jeszcze w tym roku wzrosną do ponad 7 milionów hektarów. Dzięki temu „kołchozy i sowchozy Ukrainy już w bieżącym roku zwiększą w porównaniu z rokiem ubiegłym w dwujnasób produkcję mięsa, a produkcję wieprzowiny w trójnasób (oklaski)"15. Kukurydza propagowana przez najwyższe władze wchodziła w miejsce tradycyjnych upraw, często tam, gdzie nie wiedziano, jakie ma wymagania. Rezultat był żałosny, powiększył się deficyt żywności na przekór partyjnemu zawołaniu „dopędzimy i przegonimy Amerykę".

Szybko wrócono do stalinowskiej metody zwiększania aktywności na kołchozowych polach poprzez ograniczenie indywidualnej pomysłowości. W 1955 r. została znacznie zmniejszona powierzchnia działek przyzagrodowych. W szeregu miejscowości niszczono nawet uprawy zajmujące niezgodny z ustaleniami areał, nie oszczędzając uprzywilejowanej, ale prywatnej kukurydzy. Ograniczano również prywatne hodowle. Latem 1959 r. rząd republiki ukraińskiej zabronił trzymać bydło na przedmieściach i w robotniczych osiedlach. Trzy lata wcześniej, w 1956 r. Chruszczow zwrócił się z apelem do kołchoźników, aby zamiast trudzić się przydomową hodowlą, odprowadzili krowy do kołchozów i stamtąd pobierali mleko. Zgodne z takim rozumowaniem były zarządzenia władz USRR z kwietnia 1963 r. „Zasady utrzymywania bydła w prywatnych posiadłościach obywateli nie będących członkami kołchozów" i „O pieniężnym podatku

150

od właścicieli bydła, którzy nie zajmują się pracą społecznie pożyteczną i od obywateli, którzy trzymają bydło w celu osobistego wzbogacenia się"16. Oparta na takich założeniach „ekonomicznych" polityka rolna spowodowała, że od połowy lat 50. zmniejszyło się pogłowie inwentarza żywego, a na bazarach rosły ceny mięsa i innych produktów pochodzenia zwierzęcego. Trudności w zaopatrzeniu nie załamały optymizmu Chruszczowa, który na wiosnę 1957 r. oznajmił, że za kilka lat ZSRR dopędzi USA w produkcji mięsa, mleka i masła. Przodownicy pracy z kołchozów na Ukrainie wysunęli się na czoło tego wyścigu, ogłaszając na naradzie w styczniu 1958 r., że „są wszelkie możliwości wyprzedzenia Ameryki już w 1958 roku w produkcji mleka i masła na jednego mieszkańca"17. Wyznaczone terminy jednak mijały, a Kraj Rad goniący USA coraz to natrafiał na niełatwe do pokonania przeszkody. Poszukując rozwiązania, najwyższe władze ZSRR w 1962 r. postawiły diagnozę i wskazały drogę wyjścia. Ogłoszono, że jak w kołchozach na każdy hektar ornej ziemi wyhodowana zostanie świnia o wadze bitej 100 kg, to trudności żywnościowe pójdą w niepamięć. Zachęcając kołchoźników do takiej hodowli, jako przykład podano rejon hrebinkowski na Kijowszczyźnie, gdzie taki stan pogłowia świń już osiągnięto. Do Hrebinki udali się dziennikarze, aby ten sukces szczegółowo zobrazować w prasie, ale okazało się, że to tylko propagandowy pomysł I sekretarza obwodowego komitetu partii P. Szełesta. „Świnie hrebinkowskie" zostały opisane w tygodniku „Literaturna Ukrajina", ale dopiero 13 września 1990 r.

Niepowodzenia w reformowaniu rolnictwa ujawniły się dotkliwie na początku lat 60. Nieurodzaj w 1960 r. sprawił, że z Ukrainy zamiast planowanych około 9 milionów ton zboża, w ramach dostaw obowiązkowych nie uzyskano nawet 6 milionów ton. Podobna sytuacja powtórzyła się w niekorzystnym dla rolnictwa 1963 r. Pogłębiły się niedobory produktów zwierzęcych, ziemniaków, brak było cukru. Państwo, które w 1961 r. wysłało człowieka w kosmos, nie potrafiło zaopatrzyć w żywność swoich obywateli. Krytykowanie

przez Chruszczowa kierownictwa ukraińskiego i dokonywane zmian) personalne nie poprawiły sytuacji żywnościowej. Kiedy starając si<, ograniczyć spożycie od 1 czerwca 1962 r. podwyższono ceny mięsa i produktów mlecznych, ujawnił się nowy kłopot. W kilku miastach na Ukrainie i w Rosji zastrajkowali robotnicy. Domagali się lepszego zaopatrzenia w żywność oraz podwyższenia zarobków. Najgroźniej było w Nowoczerkasku, gdzie strajk w zakładach im. Budionnego przekształcił się w masową ogólnomiejską demonstrację antypartyjną. Do jej stłumienia skierowano oprócz milicji oddziały wojskowe - kilkudziesięciu demonstrantów straciło życie. Trudności w zaopatrzeniu pogłębiły się w 1963 r., narastało niezadowolenie, szczególnie widoczne w dużych zakładach pracy. Strajkowano między innymi w Krzywym Rogu, a w Odessie robotnicy portowi nie chcieli ładować na statek masła eksportowanego na Kubę. Ciągle szukano winnych i w lipcu 1963 r. na miejsce M. Pidhornego pierwszym sekretarzem CK KPU został P. Szełest. Nie poprawiało to sytuacji ani na Ukrainie, ani tym bardziej w całym Związku Radzieckim. Opozycja wewnątrzpartyjna, z liczącym się udziałem działaczy ukraińskich, w 1964 r. starannie przygotowała zamach stanu. Przebywającego na urlopie N. Chruszczowa 13 października poproszono o pilny przyjazd do Moskwy. Tego samego dnia na posiedzeniu prezydium CK KPZR ostro krytykowany przez niemal wszystkich złożył rezygnację. Następnego dnia decyzję o przejściu na emeryturę zatwierdziło plenum CK Partii, które stanowisko sekretarza generalnego powierzyło pochodzącemu z Ukrainy Leonidowi Breżniewowi. Aleksiej Adżubej — zięć Nikity Siergiejewicza, wspomina: „Ostatnie słowa pod adresem Chruszczowa [...] wygłosił Breżniew. Nie bez patosu zamknął on krótkie posiedzenie [...]. Otóż, powiada, Chruszczow zdemaskował kult Stalina po jego śmierci, a my demaskujemy kult Chruszczowa za jego życia. No cóż, Breżniew miał rację [...]. Chruszczow nie przemawiał. Siedział milcząc z opuszczoną głową"18.

152

Po wybraniu L. Breżniewa na najwyższe stanowisko w Związku Radzieckim w prasie i na zebraniach partyjnych wskazywano, jakie to wspaniałe perspektywy otwierają się przed ludźmi pracy. Aby te zapewnienia były bardziej wiarygodne, w sklepach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiły się produkty żywnościowe. Pod nowym kierownictwem partia miała wyciągnąć wnioski z błędów zarządzania i nie dopuszczać, aby się powtórzyły.

Podjęte zostały próby wyciągnięcia z zapaści sowieckiego rolnictwa. Na Ukrainie już na początku 1964 r. zostały uchylone zarządzenia utrudniające niekołchoźnikom zajmowanie się hodowlą. Nie pozostawiono ich jednak bez „opieki", określając, które zwierzęta i w jakiej ilości mogą utrzymywać. Problematyce gospodarstwa wiejskiego w całym ZSRR poświęcono w marcu 1965 r. specjalne plenum Centralnego Komitetu. Zwracano między innymi uwagę na potrzebę uwzględniania zasad opłacalności, materialnego zainteresowania w pracy i nieantagonistycznych interesów społecznych i indywidualnych. Zapadły decyzje o zmniejszeniu wysokości obowiązkowych dostaw, przy jednoczesnym zwiększaniu cen na te produkty. W miejsce corocznego planu dostaw wprowadzono sześcioletnie wymiary kontygentów. Przyznano dodatkową zapłatę tym kołchoźnikom, którzy pracowali przy produktach deficytowych.

Mimo korzystnych zmian nie zdjęto z rolnictwa biurokratycznych pęt partyjno-administracyjnych. Co gorsza, ich negatywne wpływy z każdym rokiem się powiększały i w rolnictwie coraz bardziej uwidaczniała się stagnacja. Na Ukrainie przeciętny roczny wzrost produkcji rolnej obliczany w latach 1966-1970 na 3,2% spadł w latach 1981-1985 do 0,5%. Nasiliły się trudności w zaopatrzeniu, a partyjni decydenci nie bardzo wiedzieli, jak temu zaradzić. Ich pełne patosu dyrektywy i szczegółowe instrukcje nie miały większego znaczenia, a nawet powodowały szkody.

Na domiar złego, na początku lat siedemdziesiątych, kiedy w miejsce P. Szełesta I sekretarzem CK KPU został W. Szczerbićkyj,

153

na Ukrainie nasiliła się walka z ukrainizacją. Rusyfikowano szkolnictwo i urzędy, a wśród elit partyjnych do dobrego tonu należało posługiwanie się językiem rosyjskim. Na inteligencję działającą na rzecz odrodzenia narodowego spadły represje. Zsyłani byli do więzień, zwalniani z pracy, pozbawiani kierowniczych stanowisk, uniemożliwiano im wypowiadanie się w środkach masowego przekazu. Informacje o tym nie zawsze docierały do szerszych kręgów społecznych, szczególnie na wieś, ale o śmierci w maju 1979 r. kompozytora Wołodymyra Iwasiuka w obwodzie lwowskim było głośno i nie miano wątpliwości, że sprawcami było KGB. Jego mogiła na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie już w tamtych czasach zawsze pokryta była świeżymi kwiatami, które w nocy skrzętnie usuwano. Następnego dnia pojawiały się nowe.

Na początku lat osiemdziesiątych we wsiach Zachodniej Ukrainy wiele mówiło się o przemianowaniu wiejskich cerkwi na muzea. Jeszcze za czasów Stalina w wielu wiejskich świątyniach zabroniono odprawiania nabożeństw i zostały one zamknięte. Po XX Zjeździe władze przymknęły oczy na to, że w oficjalnie zamkniętych cerkwiach nielegalnie zbierają się ludzie na modlitwy i cerkiewne śpiewy. Nie dość, że się modlili, to jeszcze przyozdabiali wnętrze wyszywanymi ręcznikami, sprzątali i czuli się jak u siebie w domu. Księża te nielegalne domy modlitw omijali, obawiając się oskarżenia o namawianie ludzi do łamania prawa. Ktoś na wysokim szczeblu w 1984 r. zadecydował o likwidacji „religijnego bezprawia". Z cerkwi wywieziono dewocjonalia i zmieniono je na ośrodki kultury, zazwyczaj muzea i galerie. Na ich otwarcie spędzano młodzież szkolną i partyjnych aktywistów. Po otwarciu świeciły pustkami, bo miejscowi byli zdania, że chodzenie tam jest profanacją świętego miejsca.

Niemało kłopotu przysporzył władzom radzieckim potęgujący się w Polsce społeczny protest przeciwko partyjnej dyktaturze. Obawiano się przenikania idei Solidarności do Kraju Rad. Szczególnie zagrożona

była niepokorna Ukraina i to nie tylko jej zachodnie rejony, ale także odległe wschodnie. W Dniepropietrowsku w lutym 1981 r. na gmachu obwodowego komitetu partii pojawił się transparent ze złowrogim napisem „Solidaryzujemy się ze wszystkimi, którzy są przeciwko wam"19. Zamknięcie na kilka lat granic dla prywatnych kontaktów nie na wiele się zdało. Wiadomości napływające z Radia Swoboda i z polskich rozgłośni nie potrzebowały paszportów.

154

if

Realizacja nadziei

Kiedy w 1985 r. Michaił Gorbaczow po objęciu władzy na Kremlu zapowiedział przebudowę skostniałego imperium oraz przestrzeganie jawności w życiu społeczno-politycznym, na Ukrainie, podobnie jak w innych częściach ZSRR, podchodzono do tego sceptycznie. Pamiętano, jak niewielką wartość miały zapowiedzi lepszego życia obiecywane przez poprzedników Gorbaczowa. Dopiero po katastrofie w Czarnobylu i nieudanej próbie zminimalizowania jej tragicznych skutków na Ukrainie coraz bardziej potęgowały się objawy społecznego sprzeciwu. Domagano się realizacji zapowiedzianych przemian, przy czym problemy szeroko pojętej nadbudowy okazywały się dla ludzi ważniejsze od zagadnień ściśle ekonomicznych, podczas gdy władze były odmiennego zdania.

Przy uzdrawianiu gospodarki nieodzowną okazała się reforma cen, które do tej pory ustalano z całkowitym lekceważeniem praw ekonomii. Mąka była znacznie tańsza od zboża, a za chleb płaciło się mniej niż za mąkę. Powodowało to, że zwierzęta domowe najbardziej opłacało się karmić chlebem. Wprowadzenie w 1986 r. cen komercyjnych nie zlikwidowało tej anomalii, ponieważ chleb, cukier i kilka innych produktów nadal sprzedawano po niskich urzędowych cenach. We wsiach i małych miastach dalej wykupywano chleb w okamgnieniu, bo hodowla trzody chlewnej stała się bardziej opłacalna. Podwoiła się cena kiełbasy. Ze sklepów coraz szybciej znikały towary dostępne po cenach urzędowych i przybywało pustych półek. Ożywiły się bazary, na których asortyment towarów stale wzrastał. W obwodzie lwowskim

156

w 1988 r. wprowadzono reglamentację niektórych towarów nie określając tego wprost. Ludzie nie otrzymali bowiem kartek z nazwami towarów, tylko różnokolorowe bilety z napisem „zaproszenie" i nazwą miesiąca. Wystarczyło w określonym czasie pójść do sklepu, oddać zaproszenie i zgodnie z jego kolorem kupić po urzędowej cenie cukier, mydło czy proszek do pieczenia. W Gródku koło Lwowa, a może i w innych rejonach, specjalnie byli uprzywilejowani weterani II wojny światowej. Zostali oni uprawnieni do zakupu raz w miesiącu po urzędowej cenie jednego kilograma cenionej na Ukrainie kaszy „hreczanej".

Najwięcej rozgłosu przysporzyła pierestrojce walka z rozpowszechnionym w ZSRR pijaństwem. W szeroko zakrojonej kampanii antyalkoholowej dziennikarze prasy, radia i telewizji wspierali wysiłki aktywu partyjnego i związkowego wszystkich szczebli. Ludzi trunkowych przekonywano nie tylko argumentami słownymi. Cena 0,5 litra wódki wzrosła z 4 do 10 rubli. To spowodowało, że alkohol zalegał w sklepach, co wziąwszy pod uwagę, władze ogłosiły zwycięstwo nad pijaństwem. Nie chciano zauważyć ludzi uganiających się za drożdżami, wzrostu sprzedaży cukru i bazarowych kupców oferujących po przystępnych cenach różne gatunki bimbru. Przydomowe wytwórnie wódki z cukru, zboża i ziemniaków rozwijały się bez przeszkód, jak nigdy dotąd. Produkowano na własne potrzeby i na zbyt, bo chętnych na kupno tańszego niż w sklepach trunku nie brakowało. Powstało wiele przyśpiewek na ten temat, a m.in. śpiewano:

„W misti Lwowi na bazari Można wsio kupyty Ne brakuj i samohonki Można sia napyty".1

Pomimo stale rosnących trudności w zaopatrzeniu, drożyzny, niskich zarobków i wielu innych udręk ludzie na Ukrainie, tak w miastach, jak i na wsiach, byli z każdym miesiącem coraz bardziej zado-

157

woleni. Rozpolitykowani, chętni do publicznych rozmów, bez oglądania się na boki. Sprawy materialne w tych rozmowach schodziły na dalszy plan. Najważniejsze były zachodzące w kraju zmiany społeczno-polityczne.

Dla ożywienia życia społeczno-politycznego wielkie znaczenie miało stopniowe zanikanie bojaźni przed represjami. Co więcej, do działalności włączali się zwalniani z więzień i łagrów opozycjoniści, między innymi Wiaczesław Czornowił, Mychajło Horyń i Łewko Łukjanenko. Niestety, w rodzinne strony wracali nie tylko żywi. W listopadzie 1989 r. w Kijowie uroczyście pogrzebani zostali Juryj Łytwyn, Wasyl Stus i OłeksaTychyj, których szczątki sprowadzono z łagiernych cmentarzy. Sprawdziła się poetycka zapowiedź W. Stusa, który w wierszu powstałym za drutami pisał:

„Narode mij. Do tebe ja szcze wernu,

jak smerti obernusia do żyttja.

Swój im strażdennym i nezłym obłyczczjam

Jak syn tobi dozemno ukłoniuś

i czesno hlanu w czesni twój i wiczi,

i w smerti z ridnym krajem poridniuś" 2.

Największym znakiem społecznego ożywienia była wzrastająca ilość nielegalnych publikacji wydawanych bez ingerencji cenzur) oraz coraz śmielsze wypowiedzi w oficjalnej prasie. Powstawał) nowe organizacje społeczne, religijne i polityczne, których zasadni czym zadaniem było rozbudzanie świadomości narodowej poprze ukazywanie celów, do jakich powinno zmierzać walczące o niepod ległość społeczeństwo Ukrainy.

Spośród wielu organizacji do najbardziej liczących się na scenie politycznej należały: Ukraiński Związek Helsiński, Towarzystw Języka Ukraińskiego im. Tarasa Szewczenki i Ludowy Ruch Ukrain za Przebudową. Ta ostatnia organizacja zwana potocznie Ruchem

158

powstała na początku 1989 r. i stała się koordynatorem działań organizacji opozycyjnych o szerokim wachlarzu orientacji politycznych. Na I zjazd Ruchu przybyło do Kijowa ponad 1100 delegatów, w większości reprezentantów inteligencji. Na przewodniczącego organizacji wybrany został poeta Iwan Dracz, a na sekretarza były łagiernik - Mychajło Horyn. W ciągu roku do kolejnego zjazdu w październiku 1990 r. Ruch poszerzył swoje wpływy i zarzucił plany reformowania Ukrainy wewnątrz ZSRR na rzecz walki o pełną niepodległość kraju.

Do wzrostu zainteresowań mieszkańców wsi zachodzącymi przemianami przyczyniły się zmiany zachodzące w Cerkwi. Problemy religijne przestały być tematem tabu. Przestano się bać o nich rozmawiać, a dyskusje ułatwiały ukazujące się publikacje religijne. Na Zachodniej Ukrainie wielkim wydarzeniem były wielotysięczne pielgrzymki w kwietniu i maju 1987 r. do Hruszewa pod Drohobyczem. Szeroko rozchodziła się wieść, że tam, na cerkiewnej kopule, objawiła się Matka Boska. Niemal powszechnie wierzono, że jest to zapowiedź doniosłych dla Ukrainy wydarzeń. Niejako następstwem objawienia w Hruszewie było usuwanie z cerkwi muzeów i galerii. Nie brak było 1 innych wydarzeń do niedawna niewyobrażalnych. W grudniu 1989 r. zalegalizowana została Cerkiew greckokatolicka i ujawniali się działający w podziemiu księża grekokatoliccy. Nasiliło się dążenie do oderwania cerkwi prawosławnej od Moskwy i powołania autokefalii. Kiedy w czasie pobytu w rodzinnych stronach wyraziłem wątpliwość, czy Ukraina zdoła się oderwać od Moskwy, to Maria Slipko z Droz-dowic opodal Gródka tłumaczyła mi jak dziecku „ta popatrz, jak wiele się zmieniło od objawienia w Hruszewie, czy Matka Boska za-uzyma się w połowie drogi ?" I tak wśród inteligencji, jak i ludu w.ejskiego wzrastało oparte na różnych przesłankach przekonanie, że mepodległość Ukrainy zbliża się wielkimi krokami.

Dla szerokich kręgów społecznych za Zbruczem ważniejsze od mo-tywów religijnych były doświadczenia lat zagłady głodowej. Po katastrofie czarnobylskiej przestały być tematem tabu. W grudniu 1988 r.

159

na plenum Związku Literatów Ukrainy postulowano, aby za śmierć głodową milionów chłopów i likwidację ukraińskich intelektualistów postawić przed sądem byłego dygnitarza radzieckiego Ł. Kaganowicza. Apel ZLU był zbieżny z wcześniejszą zapowiedzią Ukraińskiego Towarzystwa „Memoriał" o przygotowaniu monumentalnej księgi o pomorze głodowym. „Literaturna Ukrajina", „Silski Wisti" i radio zachęcały ludzi, którzy przeżyli ten straszny okres, do nadsyłania relacji. Wchodzono na teren do tej pory zakazany i uzasadnione były obawy, czy ludzie przełamią strach i zechcą podzielić się swą pamięcią. Odzew był nadspodziewanie dobry. W ciągu kilku lat Wołodymyr Maniak i jego żona, Lidia Kowałenko, którzy przygotowywali wydawnictwo, zgromadzili ponad tysiąc relacji, w większości od prostych ludzi, nienawykłych do pisania. Jak wspomina L. Kowałenko, w ich domu bez przerwy zjawiali się nieznajomi, kręcił się magnetofon, dzwonił telefon, nadchodziły listy. „Ludzie spieszyli się z ujawnieniem strasznej prawdy, która przygniatała ich dusze przez całe życie. Jak bliski był dla tych ludzi ten daleki 1933 rok, jak on ich bolał"3. W połowie 1991 r. wspomnienia świadków uzupełnione dokumentami archiwalnymi i komentarzami ukazały się drukiem w trzydziestoty-sięcznym nakładzie i szybko zniknęły z półek księgarskich. Było to ważne oskarżenie zbrodniczej polityki Kremla wobec Ukrainy. Na pewno wpłynęło na umacnianie świadomości narodowej i na ludzkie decyzje, które na początku lat 90. podejmowano.

Zachodzące przemiany ogniskowały się wokół dwu ośrodków: kijowskiego i lwowskiego, skąd idee odrodzenia narodowego przenikały do obwodów i rejonów. Nie było to regułą, ponieważ nie brakowało liczących się oddolnych inicjatyw odrodzeniowych. Najbardziej radykalne nastroje panowały w dawnej Galicji, co szczególnie uwidoczniło się we Lwowie. Tam już w 1990 r. flagi radzieckie ustąpiły miejsca ukraińskim, znikały pomniki Lenina i organizowano liczne manifestacje. Na bulwarze w centrum Lwowa, w miejscu wybranym na pomnik Tarasa Szewczenki, od rana do wieczora gromadzili się ludzie i z każdym dniem, bez względu na pogodę, przybywało ich

160

coraz więcej. Wokół masztu, na którym powiewała narodowa flaga, składano wiązanki kwiatów, w większości w niebieskich i żółtych kolorach. W miejscu tym nieustannie dyskutowano. W spontanicznie tworzonych grupach omawiano różne zagadnienia w większości związane z historią i przyszłością Ukrainy. Coraz powszechniej, i nie tylko we Lwowie, utrwalało się przekonanie, że Ukraina musi stać się w pełni niezależnym państwem.

Nieudana próba przewrotu komunistycznego w Moskwie przyspieszyła rozwój wydarzeń na Ukrainie. Na zwołane pod naciskiem opozycji posiedzenie Najwyższej Rady USRR deputowani przedostawali się przez tłum manifestantów domagających się ogłoszenia niepodległości. Decyzję podjęto 24 sierpnia 1991 r. W tym dniu, przy jednym głosie sprzeciwu, parlament radzieckiej Ukrainy proklamował niepodległą Ukrainę. Postanowienie to poddano pod osąd obywateli, którzy mieli się wypowiedzieć w referendum wyznaczonym na dzień 1 grudnia 1991 r. Wzięło w nim udział ponad 95 % uprawnionych do głosowania mieszkańców Ukrainy, a spośród nich ponad 90% opowiedziało się za niepodległością.

Spełniły się storpedowane przed wieloma laty przez komunistów nadzieje i powstała wyśniona i okupiona milionami ofiar niepodległa Ukraina. Zdawano sobie sprawę z rozlicznych trudności, jakie piętrzą się przed niepodległym państwem, ale nie dopuszczano myśli, iż nie zdołają ich pokonać, skoro poradzili sobie z bolszewickim imperium. Umocniła się wiara, że nic nie zdoła przeszkodzić, aby zostały spełnione zapowiedzi narodowego hymnu:

„Szcze ne wmerła Ukrajina, ni sława, ni wola, Szcze nam Brattja-ukrajinci usmichnet'sia dola.

Zhynut' naszi woriżeńky jak rosa na sonci,

Zażywemo i my, brattja, u swojij storonci. Duszu j tiło my położym za naszu swobodu I pokazem, szczo my, brattja, kozaćkoho rodu [...]"4

Posłowie

Ta książka to historyczna opowieść - prawdziwa, o treści wyjątkowo przerażającej - opowieść o strasznych wydarzeniach, które miały miejsce na Ukrainie ponad 70 lat temu, pomiędzy dwiema światowymi wojnami, o powszechnym, okrutnym głodzie w Kraju, którego najżyźniejsze w Europie gleby mogłyby w normalnych warunkach wyżywić do syta nie tylko naród ukraiński, ale i wiele innych. Opowieść o przerażających zbrodniach reżimu sowieckiego,

0 których długo w Polsce i na Ukrainie nie można było mówić, lecz pamięć o nich jest konieczna - ku przestrodze, ażeby już nigdy ludzie nie dali się omamić nieludzkim i „nadludzkim" propagatorom

1 zwodzicielom, którzy wymyślili te najgorsze z ohydnych zbrodni w imię idei zrodzonych w szaleńczych mózgach rzekomych „uszczę-śliwiaczy" narodów.

Tę opowieść - naukową, jednak w ujęciu przystępnym dla każdego czytelnika - napisał dr Czesław Rajca, repatriant zza Buga, lublinianin rodem z Galicji, mój ziomek i rówieśnik. Urodził się 4 kwietnia 1928 roku w miejscowości Burgthal koło Gródka Jagiellońskiego, w byłym województwie lwowskim. Po uzyskaniu matury, już w Polsce pojałtańskiej, i po ukończeniu studiów w zakresie historii na Wydziale Nauk Humanistycznych KUL, pracował tu i ówdzie w oświacie. W 1966 roku, na podstawie rozprawy „O gospodarstwie wiejskim w Kluczu Zwierzynieckim w XIX wieku", pisanej pod kierunkiem prof. Stefana Inglota na Uniwersytecie Wrocławskim, otrzymał tytuł doktora nauk humanistycznych. Wkrótce

163

I

też rozpoczął pracę jako historyk — badacz dziejów najnowszych - w Muzeum na Majdanku; w 1995 roku przeszedł na emeryturę.

W przedwojennej kresowej polskiej szkole powszechnej uczono nas obok języka polskiego również języka „ruskiego", jak oficjalnie nazywano wówczas język ukraiński, a gwara ukraińska - naddnie-strzańska - była tam powszechnie znana, tak jak i polski język kresowy. Potem edukowała nas szkoła sowiecka, w której do tych dwu języków miejscowych dorzucono rosyjski; chociaż brzmiał całkiem obco, to jednak prawie go znaliśmy, bo jest graficznie do ukraińskiego zbliżony i ma specyficzną, słowiańską intonację. Mimo wszystko pozostawał dla nas językiem swoiście niezwyczajnym. Podczas okupacji hitlerowskiej nauka odbywała się oczywiście w sposób bardzo okrojony. Dopiero po repatriacji, którą określę raczej jako „ekspatriacja", już w Polsce pojałtańskiej mogliśmy otrzymać maturę.

Kiedy wojna się zakończyła, byliśmy faktycznie jeszcze dziećmi, ale okropności okupacji, dwóch okupacji, przyspieszyły znacznie nasze dojrzewanie. Rozumieliśmy wtedy wiele, lecz właściwie nic nie mogliśmy zrobić. A gdy spotkaliśmy się na studiach na KUL-u, na swoistej wyspie prawdy na morzu narzucanej nam komunistycznej ideologii, rozumieliśmy się bez słów i raczej bez trudu rozróżnialiśmy prawdę prawdziwą od kłamstwa kłamliwego. To, że Czesław był katolikiem obrządku łacińskiego, co się powszechnie pokrywało z narodowością polską, a ja - grekokatolikiem, co znaczyło, że jestem Rusinem-Ukraińcem, bo ochrzczonym w cerkwi, nie miało dla nas większego znaczenia: prawie nic nas nie dzieliło, a łączyło nas wiele.

Łączyło nas pochodzenie — z Galicji Wschodniej, która była określana również innymi nazwami: historyczną (Grody Czerwieńskie) i politycznymi (w zależności od wyznawanej opcji - Zachodnia Ukraina lub Małopolska Wschodnia). Łączyła nas edukacja w szkołach kilku systemów, w zależności od panujących władz, również

164

okupacyjnych, z czego brała się dobra praktyczna znajomość kilku języków. Łączyły nas też straszne przeżycia okupacji sowieckiej i niemieckiej, kiedy to ujawniły się w ludziach najgorsze instynkty, ożyły różnego rodzaju terroryzmy na wielu poziomach - okupacyjnych władz państwowych i na poziomie konfliktów pomiędzy miejscowymi społecznościami, należącymi do co najmniej trzech obrządków konfesyjnych, które w zasadzie pokrywały się z odpowiednimi przynależnościami narodowościowymi.

Łączyła nas i pamięć o naszym „kraju lat dziecinnych", o naszej „małej ojczyźnie", „naszych stronach". Żywy był wciąż dla nas język tam powszechnie znany i używany, tkwiła w nas historia najnowsza, dzieje, których byliśmy świadkami, historia nierzadko trudna do pojęcia i smutna. Toteż przy różnych okazjach mieliśmy o czym ze sobą rozmawiać i nigdy nam tematu do rozmowy nie zabrakło. Zupełnie niedawno zastanawialiśmy się, dlaczego w ukraińskim hymnie narodowym, który już można głośno śpiewać, bo stał się hymnem suwerennego państwa ukraińskiego, jest tyle zdrobnień - nawet wrogowie występują w postaci spieszczonej: worożeńky tjh-miast worohy {zhynut' naszi worożeńky), a słowo oznaczające „kraj, w którym mieszkamy" - storona - też pojawia się tam w deminu-tywnej formie: jako storonka {zapanujem i my brattia u naszij sto-ronci), co pewnie nie dałoby się adekwatnie przetłumaczyć na jakiś inny język, np. na polski, w którym trudno byłoby doszukiwać się spieszczenia wyrazu wróg, nawet na określenie nieprzyjaciela mającego zginąć delikatnie i naturalnie, „jak rosa na słońcu". I wtedy pół żartem, ale też całkiem serio, doszliśmy do wniosku, iż wbrew obiegowym pozorom kształtującym opinię o Ukraińcach - hajda-makach, „nacjonalistach" - naród ten jest tak tolerancyjny, że nawet swoich wrogów, z którymi się zżył, traktuje „miękko" i ich nazwę pospolitą spieszcza, jak to się często zdarza również w tekstach folklorystycznych. Wymieniliśmy się naszą wiedzą, zdobytą i pogłębianą na studiach historycznych i filologicznych na naszej wspólnej

165

Alma Mater, którą pół żartem, a czasem zupełnie serio, nazywaliśmy „Ucieczką Grzesznych".

Nie mogliśmy zapomnieć owych „pól malowanych zbożem rozmai tem", a nasze zauroczenia i nostalgia pogłębiały się wraz z upływem czasu, z rosnącą liczbą przeżytych lat, przez całe nasze życie dojrzałe i twórcze aż do emerytury, która wcale nie uwolniła nas od tego zauroczenia - wciąż wpływającego na nasze czyny i przemyślenia.

Niemal przez 30 lat swojej badawczej pracy historyka w Muzeum na Majdanku Czesław Rajca stykał się na co dzień z dokumentami świadczącymi o tragicznych losach ludzi unicestwianych przez wyjątkowo okrutny reżim zarażony ideą wyższości rasy, o trudnych do pojęcia czynach nastawionych na bezwzględne fizyczne niszczenie więźniów w obozach koncentracyjnych. Myśli zaprzątał mu wtedy także inny, równie tragiczny temat, okryty wówczas odgórnie narzuconym nakazem milczenia: wielki głód na Ukrainie, który zniszczył fizycznie miliony chłopów ukraińskich i tych Polaków, którzy w okresie sowieckim mieszkali na Ukrainie, tuż za Zbru-czem - niewiarygodny wprost wymiar tragedii kilku milionów naszych współplemieńców w sensie społecznym i narodowościowym.

0 niej, jak i o innych zbrodniach sowieckich (np. o Katyniu) nawet myśleć wtedy było niebezpiecznie.

Dr Rajca gromadził więc materiały najpierw z nielicznych publikacji zachodnich, z ułamków notek w pismach przedwojennych, również polskich, a następnie z prac historyków ukraińskich drukowanych po zniesieniu cenzury w niepodległej już Ukrainie. Jego pragnieniem było przekazanie pamięci o tych „żniwach smutku

1 boleści" zgotowanych ludziom w imię szalonej idei sowiecko-komunistycznej, która pochłonęła co najmniej 5 milionów istnień ludzkich, zniszczyła fizycznie chłopów ukraińskich - swoistą „sól ziemi" ukraińskiej - kochających swoją ziemię i wolność, tradycyjny porządek społeczny, wartości, które udawało im się przechować

166

i ocalić nawet pod butem carów rosyjskich. Aby to wszystko opisać, stanął badacz przed faktami, których okrucieństwo przekraczało nawet jego (świadka zła wojny i okupacji) zdolności pojmowania.

W rozdziale wstępnym swojej książki Autor opisał sytuację na Ukrainie przed pierwszą wojną światową i po jej zakończeniu, kiedy to pomimo wszechstronnych wysiłków nie udało się Ukraińcom stworzyć swojego niepodległego państwa, o czym „marzono od wieków, modląc się w cerkwiach, przelewając krew i śpiewając kozackie dumki". Ten rozdział, zatytułowany Zawiedzione nadzieje, napisany zwięźle, wyraziście i nietendencyjnie, sine ira et studio, stanowi wspaniały szkic z ważnego okresu historii Ukrainy. Po nim następują rozdziały opisujące kolejne głody na Ukrainie: najpierw w latach tuż po pierwszej wojnie (1921-1923), później w latach 30. (głód zbierający najtragiczniejsze żniwo), a w końcu tuż po drugiej wojnie światowej na terenach jeszcze nie skolektywizowa-nych, okupowanych przez władze sowieckie w roku 1939. Pracę postrzegam jako najlepszą ze znanych mi monografii na temat tak trudny do opisania, jakim jest niewątpliwie całościowe ujęcie problemu swoistego ludobójstwa najpracowitszej części społeczeństwa ukraińskiego — chłopów, wśród których znaleźli się również chłopi narodowości polskiej. Czesław Rajca pisze: „W polskiej pamięci narodowej na trwałe zapisał się mord katyński, w wyniku którego około 22 000 polskich obywateli straciło życie. Nie zapominajmy, że ich poprzednikami było około 60 000 polskich chłopów skazanych na śmierć głodową w 1933 roku. Umierając z głodu obok swych sąsiadów Ukraińców wpisali się na trwałe w historię tak Ukrainy, jak i Polski".

Może warto byłoby w tym miejscu przywołać dawniejszy, z okresu po powstaniu styczniowym, fakt rodzącej się przyjaźni polsko-ukraińskiej, jaki przypomniano we wstępie do pierwszego tomu Pamiętnika Kijowskiego wydanego w Londynie w roku 1959 przez

I

Koło Kijowian, potomków emigrantów — przedstawicieli ukraińskiej szlachty oświeconej sprzed pierwszej wojny światowej: „Nie wygasł nasz sentyment do Kraju, z którym łączyły nas wieki współżycia, a potem wspólna niewola. Żywimy przekonanie, iż nadal serca nas wszystkich wypełnia uczucie podobne temu, jakie się wyraziło w kolędzie z czasów najbardziej ponurych - po roku 1863:

«A gdy przyjdzie do nas Niebieska Dziecina, Zyska wolność Polska, Litwa, Ukraina»".

„Habent sua fata libelli" — to powiedzenie pewnego Rzymianina, gramatyka, uczonego z III wieku przed narodzeniem Chrystusa, Te-rencjana Maurusa, można odnieść i do tej oto monografii Czesława Rajcy. Powstawała ona stopniowo przez wiele lat. Autor mozolnie i wytrwale zdobywał coraz więcej wiedzy na temat długo oficjalnie zakazany, a potem przez kilka lat szukał sposobu jej upublicznienia. W roku 2003, w 70. rocznicę najtragiczniejszego w skutkach głodu roku 1933, Czesław Rajca wielokrotnie wygłaszał prelekcje na ten temat, dzieląc się swoją wiedzą głównie ze studentami i pracownikami naukowymi lubelskich uczelni. Przytaczał wówczas obszerne fragmenty swojej obecnej książki. Walory poznawcze i dydaktyczne tego tekstu, sposób udostępniania wiedzy nie tylko dla zawodowych historyków zostały szybko zauważone i docenione. I oto wreszcie ukazała się książka - opus magnum dra Czesława Rajcy na jego 77-lecie urodzin.

Szczęściem naszych dni jest to, że doczekaliśmy się tego wspaniałego wydarzenia nad Dnieprem, jakim była zwycięska „Pomarańczowa Rewolucja", która radykalnie zmienia myślenie o sobie Ukraińców i Polaków, burzy stereotypy i uprzedzenia, pogłębia wzajemne zaufanie. Mamy nadzieję, że w naszych krajach nigdy już nie będzie wielkiego głodu, tworzonego sztucznie przez nieprzyjazne dla narodów reżimy. A prawdę o tym, co było, należy odsłaniać;

168

książka dra Czesława Rajcy jest tego procesu oczyszczania bardzo ważnym ogniwem. Tego Ci, Drogi Czesławie, gratuluję i za to, Drogi Przyjacielu, dziękuję.

Michał Łesiów

169

Przypisy

Zawiedzione nadzieje

1 Tłumaczenie tekstów ukraińskich - Hubert Łaszkiewicz

Gdybyście panowie wiedzieli,

Że ludzie żyją płacząc.

To byście elegii nie pisali

I na próżno Boga byście nie chwalili,

Śmiejąc się z naszych łez 2T. Szewczenko, Kobzar, Kyjiw 1954, s. 385-

Widziałem piekło... Tam niewola,

Ciężka robota i nigdy

Nie dają się nawet pomodlić.

Tam matkę moją dobrą,

Jeszcze młodą — do mogiły

Trud i praca położyły.

Tam ojciec, płacząc z dziećmi

(A mali byliśmy i goli),

Nie przeżył ciężkiej doli.

I umarł na pańszczyźnie.. .A my

Rozeszliśmy się pomiędzy ludzi,

Jakby myszy. Ja do szkoły —

Nosić wodę uczniom.

3 J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772-1999. Narodziny nowoczesnego narodk

przekł. K. Kotyńska, Lublin 2000, s. 105.

4 Tamże, s. 160.

5 N. Machno, Wospominania, materiały i dokumienty, Kyjiw 1991, s. 167-171.

6 Tamże, s.166.

Głód 1921-1923

1 Hołod 1921-1923 rokiw w Ukrajini. Zbirnik dokumenńw i materialiw, Kyjiw

1993, s.25.

2 Tamże, s.47.

3 Tamże, s.105.

4 Tamże, s. 100.

5 Tamże, s. 59.

6 Tamże, s. 15.

7 Tamże, s. 87.

8 Tamże, s. 84.

9 Tamże, s. 35.

10 Tamże, s.70.

11 Głód- Ukraina 1922, „6 x 9 Dwumiesięcznik", nr 1 (1991), s. 14-16.

12 Hołod 1921-1923 rokiw w Ukrajini. Zbirnyk dokumenńw i materialiw, Kyjiw

1993, s.15.

13 Tamże, s. 129. 14Tamże, s.156-158.

15 Tamże, s. 159.

16 Tamże, s. 162-163.

17 Tamże, s. 127.

18 Tamże, s. 186-187.

19 R. Conquest, Żnywa skorboty. Radianska kołektywizacija i hołodomor, Kyjiw! 1993, s.65.

20 Hołod 1921-1923 rokiw, dz. cyt., s. 93.

21 Tamże, s.74.

22 Tamże, s. 117.

23 M. Heller, A. Niekricz, Utopia u władzy. Historia Związku Sowieckiego, t. I, I Londyn 1985, s. 97.

24 Hołod 1921-1923 rokiw, dz. cyt., s. 141.

Kolektywizacja

1 Hołod 1933 roku w Ukrajini. Swidczenia pro wynyszczuwannia Moskwoju jinśkoho selianstwa. Druhe, dopownene wydannia, Dnipropetrowśk-Mjunche 1993, s. 60.

2 M. Heller, A. Niekricz, Utopia u władzy, dz. cyt., s. 154.

3 Kołektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933. Zbirnyk dokumentiw i materia-

liw, Kyjiw 1992, s. 95.

4 J. W. Stalin, Dzieła, t. XIII, Warszawa 1951, s. 129-132.

5 Kołektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 152.

6 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, pidhotowłena L. Kowałenko, W. Ma-

niakom, Kyjiw 1990, s.188.

7 Tamże, s. 86.

8 Hołod 1933 roku w Ukrajini, dz. cyt., s. 70.

9 Tamże, s. 107-108.

10 Kołektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 153.

11 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 409.

12 Kołektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 184.

13 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 110.

Ojciec w SOZ-ie, mama w SOZ-ie

Dzieci gołe zaś na drodze.

Nie ma chleba ani sała,

Bo miejscowa władza zabrała

14 Tamże, s. 110.

Powstań Leninie i się popatrz. Jak nam dobrze teraz w SOZ-ie. Ani chaty i obejścia Trójka koni z jednym okiem A na chacie sierp i młot, A w chacie śmierć i głód. Ani krowy, ani świni Tylko Stalin na ścianie.

15 Tamże.

': Lenin ziemię ludziom dał—

'.'.; Stalin całą odebrał. '¦;.': Stalin ziemię odebrał, i, Nasze ręce odrąbał.

Po Leninowskim nepie

Zostaliśmy bez ścian.

Lenin ludziom dał swobodę, : Stalin wszystkich zagnał do SOZ-ów.

Powstań Leninie, spojrzyj,

Zostaliśmy bez chleba.

172

173

I6Tamże,s.4l5.

Możesz płakać, możesz szlochać, Ale w SOZ-ie musisz się ostać. Gdyby Lenin z nami byt, Toby chłopów obronił. Stalin zboże zabrać chciał I za kułaków się zabrał. Wszędzie płaczą, wszędzie krzyczą, Chłopów uczą, jak mają żyć.

17 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 251.

Chodzę, błądzę — gospodarza szukam,

Jak nie znajdę gospodarza, pójdę na kiełbasę dla robotników.

18 Tamże, s. 295.

Tu upadłam i tu leżę, Na furaż czekam. Ten kto nami rządzi Niech mnie w dupę pocałuje.

19 Tamże, s. 151.

20 Historia Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Krótki kurs, pod redakcją Komisji KC WKP(b), zaaprobowany przez KC WKP(b) 1938, Warszawa 1948, s. 350.

21 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 182.

22 Tamże, s. 296.

Pyta się śnieg mrozu, Czy są buty dla SOZ-u. Nie ma butów, same łapcie Rozpadnie się SOZ na kawałki.

23 S. Kulczyćkyj, Cina „wełykohoperełomu", Kyjiw 1991, s. 76.

24 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 490.

25 Tamże, s. 547.

26 Tamże, s. 414.

27 Tamże, s. 277.

28 Tamże, s. 315-316.

29 Tamże, s. 529-530.

30 S. Kulczyćkyj, Cina, dz. cyt., s. 146-147.

31 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini: oczyma istorykiw, mowoju dokumentiwt Kyjiw 1990, s. 149.

32 Tumie, s. 163.

33 S. Kulczyćkyj, Cina, dz. cyt., s.196-197.

34 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 149.

35 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 305.

36 J. Czechowicz, Poezje zebrane, Toruń 1997, s. 280.

Zagłada głodowa

1 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 410.

W trzydziestym pierwszym roku

Poznaliśmy już biedę.

W trzydziestym drugim roku

Ludzie jedli łobodę.

W trzydziestym trzecim roku

Umierają chodząc.

2 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 358.

3 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.415.

Chodzi strażnik wokół chaty, Żeby ludziom zabrać zboże. Strażnik zboże całe bierze. ;¦¦ Niech lud z głodu wymrze.

Strażnik całe zboże zabrał, Żeby chłop szybciej zmarł.

4 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s.388.

5 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini, dz. cyt., s. 151.

6 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 414-415.

7 Tamże, s. 440.

8 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini.dz. cyt., s.149-150.

9 Tamże, s. 190.

10 Tamże s. 164-165.

11 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.126.

Nie ma zboża, nie ma mąki Tylko kino i muzyka. A my głodni i zatroskani A z nami Stalin na ścianie. Całe łatko pracowałam,

174

175

Kilo hreczki zebrałam.

Kilo hreczki, dwa jęczmienia

Tym się najem, jak je zmielę.

12 Hołodomor 1932-1933 rokiw na Kyjiwszczyni - Swidczat' dokumenty, „Suczasnist"', 1993, s.115-116.

13 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 519-520.

14 Tamże, s. 538-540.

15 Tamże, s. 576.

16 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini, dz. cyt., s. 260.

17 „Wisti" 14 czerwca 1932; cyt. za „Ekspres Lubelski i Wołyński" z 16 lipca 1932.

18 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 563.

19 Tamże, s. 493.

20 Cyt. za S. Kulczyćkyj, dna, dz. cyt., s.284.

21 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 501.

22 S. Kulczyćkyj, Gna, dz. cyt., s. 316.

23 Tamże, s. 323-324.

24 Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini, dz. cyt., s. 341-342.

25 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s 564.

26 Tamże, s. 584.

27 Tamże, s. 597.

28 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s 31.

29 Tamże, s. 72.

30 Tamże, s. 29.

31 Tamże, s. 273.

32 Tamże, s. 383.

33 Tamże, s. 313.

34 Tamże, s. 228.

35 Tamże, s. 480.

36 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 621.

37 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.269.

38 Tamże, s. 445. 39Tamże,s. 110, 415.

Nie szukajcie trumny. Ojciec dziecko swoje zjadł I nasz sąsiad też zwariował. Wszystkie swoje dzieci pożarł.

I76

40 Tamże, s. 44.

41 Tamże, s. 132.

42 Hołodomor 1932-1933 rokiw na Kyjiwszczyni — Swidczat' dokumenty, „Suczasnist"', 1993, nr 3, s.122.

43 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.403.

44 Tamże, s. 432.

45 Kolektywizacija i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 625.

46 Tamże, s. 625.

47 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s. 330.

48 Tamże, s. 243.

49 Tamże, s. 196.

50 Tamże, s. 351.

51 Tamże, s. 123.

52 Tamże, s. 33.

53 Tamże, s. 20.

54 T. Szewczenko, Kobzar, dz. cyt., s. 342-3.

„Dżuma z łopatą chodziła,

I groby kopała, kopała,

I trupami zapełniała, zapełniała,

A ze świętymi nie śpiewała,

[¦¦¦]

Smucą się kominy bez dymu,

A za miastami, za murem

Czarne mogiły rosną. ¦; Koło chat, w sadach

Zaszyci w skórę i w smole

Grabarze w wiosce

Ciągną trupy łańcuchami

Za ogrodami — i zasypują

Bez trumien. Mijają dni J Mijają miesiące — Wioska

Na wiek zamilkła i oniemiała,

I zielskiem zarosła. i, Chodzili grabarze t I pod tymi chatami legli,

A rankiem nikt z chaty nie wyszedł

177

Aby ich, dobrych, z kolei pochować I tak koło chat zgnili

55 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.313.

56 Tamże, s. 50.

57 Tamże, s. 228.

58 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 337.

59 Tamże, s.336.

60 S. Kulczyćkyj, Gna, dz. cyt., s. 356.

61 Mieżdunarodnaja Komissija po rassledowaniju gołoda na Ukrainie 1932-1933 godów. Itogowoj otczet 1990 god, Kijew 1992, s. 50.

62 Kolektywizacja i hołod na Ukrajini 1929-1933, dz. cyt., s. 642.

Ukrywanie prawdy

1 J. Stalin, Dzieła, t. 13, s. 171-179.

2 Tamże, s. 250-253.

3 Cyt. za S. Kulczyćkyj, dna, dz. cyt., s. 267.

4 Tamże, s. 312.

5 Cyt. za R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 344.

6 Der Ukrainische Hunger, Holocaust. Stalins yerschwigener Volkermord 1932/1933

an 7 Milionen ukrainischen Bauern im Spiegel geheimgehaltener Aktem des seut-chen Auswdrtigen Amtes, Eine Dokumentation herausgegeben und eingekertet von dr. Dmytro Zlepko, Sonnenbuhl 1988, s. 176-177.

7 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 346.

8 Der Ukrainische Hunger, dz. cyt., s.183.

9 S. Kulczyćkyj, dna, dz. cyt., s. 311.

10 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s.347.

11 Tamże, s. 340.

12 The Foreign Office and the Famine. British Documents on Ukrainę and the Greai Famine of1932-1933, ed. by M. Carynnyk, L. Luciuk and B. Kordan, New York 1988, s. 335.

13 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 350.

14 S. Kulczyćkyj, dna, dz. cyt., s. 266.

15 R. Conąuest, Żnywa skorboty, dz. cyt., s. 351.

16 The Foreign Office and the Famine, dz. cyt., s. 339.

178

17 Der Ukrainische Hunger, dz. cyt., s. 222.

18 Ks. dr S. Wyszyński, Kultura bolszewicka a inteligencja polska, Gdańsk-Wrocław

[brw],s. 1.

19 „Pokłyk Sumlinnia" 1993, nr 37.

20 Tamże, nr 35.

21 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.153.

22 „Ekspres Lubelski i Wołyński" z 27 lipca 1933.

23 „Przegląd Katolicki" nr 31 z 13 sierpnia 1933.

24 „Piast" z 15 października 1933.

25 „Pokłyk Sumlinnia" 1993, nr 35.

Powojenne lata głodu

I1. Woronow, J. Pylaweć, Hołod 1946-1947r., Kyjiw 1991, s. 37.

2 Tamże, s. 37-38.

3 Tamże, s. 30.

4 Tamże s.38.

5 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.51.

6 Relacje o głodzie na Ukrainie, „Kresy. Kwartalnik Literacki", Lublin 1994, nr 20,

s.185.

7 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.150.

8 I. Woronow, J. Pylaweć, Hołod 1946-1947r, dz. cyt., s. 44.

9 Pisni UPA, zibraw i zredahuwaw Z. Ławryszyn, Lwiw 1997, s. 110.

Od Kijowa przez Ukrainę bita droga bieleje,

Jak to wspomnę miły bracie, serce się raduje.

Rujnowali, plądrowali nas przeklęci czekiści,

Znęcali się nad ludem przeklęci komuniści.

Z naszych cerkwi porobili teatralne sale,

Już nie damy się tak znęcać nad sobą wcale.

Przecież każdy z nas rycerzem sławnym z kozackiego rodu,

Więc pójdziemy za Ukrainę przeciw wrogom do boju.

Ojczysty Kijów odbierzemy — i stanie się wielki,

I uśmiechną się nad Dnieprem Ukraińcy wszelcy.

10 Relacje o głodzie na Ukrainie, dz. cyt., s.187.

II1. Woronow, J. Pylaweć, Hołod 1946-1947r, dz. cyt., s. 43.

12 Deportaciji, Zachidni zemli Ukrajiny kincia 30-tych, początku 50-tych rr. Dokumenty, materiały, spohady, 1.1, Lwiw 1996, s. 467-468.

179

1

13 Tamże, s. 234.

14 J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772-1999, dz. cyt., s. 283.

15 Materiały XX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, Warszawa 1956, s. 212.

16 W. Baran, Ukrajina pisk Stalina. Narys istoriji 1953-1985, Łuck 1992, s. 28.

17 Tamże, s. 28-29.

18 A. Adżubej, Tamte dziesięć lat, dz. cyt., s. 312-315.

19 J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772-1999, dz. cyt., s. 302.

Realizacja nadziei

1 Wmieście Lwowie na bazarze Wszystko można kupić.

Nie brakuje samogonu Można się i napić.

2 33-j hołod, Narodna knyha memoriał, dz. cyt., s.18.

Ludu mój. Jeszcze do ciebie powrócę,

kiedy od śmierci do życia

Obliczem moim cierpiącym i dobrym się odwrócę.

Do ziemi się tobie jak syn pokłonię

i uczciwie spojrzę w uczciwe twe oblicze,

i w śmierci się z ojczystym krajem połączę.

3 W. Baran, Ukrajinapisla Stalina, dz. cyt., s.108.

4 Jeszcze nie umarła Ukraina ani sława, ani swoboda, Jeszcze i do nas Bracia Ukraińcy uśmiechnie się los. Zginą nasi wrogowie*jak rosa na słońcu, Pożyjemy i my bracia w naszym kraju.

Duszę i ciało oddamy za naszą wolność, Pokażemy, żeśmy bracia z kozackiego rodu. *w oryginale jest forma deminutywna: 'woriżeńky'

180

Bibliografia

Adżubej A., Tamte dziesięć lat, przeł. E. Biedka, Warszawa 1989.

Bożyn M., Barna W, Swidok hołodomora, „Narodnaja Dumka" nr 55-56 1993.

Baran W. K., Ukrajina pisla Stalina. Narys istoriji 1933-1985r, Lwiw 1992.

Chandros B., Smertni łysty. Dokumentalnapowist', Kyjiw 1993.

Chonigsman Ja., Gołodomor 1933 goda i upadok jewrejskogo ziemliewładienia,

„Wiesti Jewriejskije", nr 17-18, 1993.

Czech M., Kijów - Moskwa, „Zustriczi", 1991-1(7).

Czech M., Wielki głód, „Gazeta Wyborcza", cz. 1: nr 63 z 15/16 marca 2003,

s. 20-21 i nr 69 z 22/23 marca 2003, s. 22-24.

Czechowicz J., Poezje zebrane, Toruń 1997.

Danyłenko W. M., Kasjanow H. W, Kulczyćkyj S.W., Stalinizm na Ukrajini 20-30ti

roki, Kyjiw 1991. Deportaciji. Zachidni zemli Ukrajiny kincia 30-ch -początku 50-ch rr. Dokumenty,

materiały, spohady. U trioch tomach, 1.1: 1939-1945 rr., Lwiw 1996. Der Ukrainische Hunger, Holocaust. Stalins verschwiegener Volkermord 1932/33 an

7Milionen ukrainischen Bauern im Spiegelgeheimgehaltener Akten des deutschen

Auswdrtigen Amtes, Eine Dokumentation, herausgegeben und eingeleitet von

dr. Dmytro Zlepko, Sodnnebuhl 1988. „Diło", 1932-1933. „Ekspres Lubelski i Wołyński", 1933. Heller M., Niekricz A., Utopia u władzy. Historia Związku Sowieckiego, t. I—II,

Londyn 1985. Historia Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Krótki kurs, pod

redakcją komisji KC WKP(b), zaaprobowany przez KC WKP(b)-1938,

Warszawa 1948.

Hołod 1921-1023 rokiw w Ukrajini. Zbirnyk dokumentiw i materialiw, Kyjiw 1993. Hołod 1932-1933 rokiw na Ukrajini oczyma istorykiw, mowoju dokumentiw,

Kyjiw 1990. Hołod 1933 roku w Ukrajini, Swidczenia pro wynyszczuwania Moskwoju ukrajinśko-

ho selianstwa. Druhe dopownene wydania, Dnipropetrowśk — Mjunchen 1993. Hołodomor 1932-1933 rokiw na Kyjiwszczyni — Swidczat' dokumenty, „Suczasnist",

1993, nr 3.

181

Hrycak J., Historia Ukrainy 1772-1999. Narodziny nowoczesnego narodu, przeł.

K. Kotyńska, Lublin 2000. Hudyma A., Kara bez wyny, Kyjiw 1993.

Iwanyszyn W., Nacija, derżawnist' nacionalizm, Drohobycz 1992. Iwanyszyn W, Ukrajinśka cerkwa i proces nacjonalnoho widrodżennia, Drohobycz

1990.

Kołakowski L., Główne nurty marksizmu. Powstanie, rozwój, rozpad, Londyn 1988. Koiektywizacija i hołodna Ukrajini 1929-1933. Zbirnyk dokumentiw i materialiw,

Kyjiw 1992. Konkwest R.(Conquest R.), Żnywa skorboty. Radianśka kolektywizacjija i hołodo-

mor, Kyjiw 1993. Krzyżanowski A., Głód w państwie komunistów, „Przegląd Współczesny", 1933,

nr 137.

Kulczyćkyj S. W., Cina „wełykohoperełomu", Kyjiw 1991. Kulczyćkyj S. W., Maksudow S., Wtraty nasełenia Ukrajiny wid hołodu 1933 r.,

„Ukrajinśkyj Istorycznyj Żurnał", 1991, nr 1. Leczyk M., Polityka II Rzeczypospolitej wobec ZSRR w latach 1925-1934. Studium

z historii dyplomacji, Warszawa 1976. Lenin W. L, Dzieła, tom 33, Warszawa 1957. Ławrinenko J., Czornapurha, „Suczasnist"', 1985. Machno N., Wospominania, materiały, dokumenty, awtor wstupytelnoj stat'i i so-

stawitel W. F. Werstiuk, Kijew 1991.

Materiały XXZjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, Warszawa 1956. Miedwiediew R. A., Ludzie Stalina, Warszawa 1990.

Mieżdunarodnaja Komissija po rassledowaniju gołoda na Ukrainie 1932-1933 godów. Itogowyj otczet 1990. Ruskojazycznoje izdanie otczeta Komissii osuszczestw-

lajetsia w swiazi s 60-letiem tragiczeskich sobytij 1932-33 gg. w istorii ukrainsko-

go naroda., Kijew 1992. Mikeln M., Stalin, Warszawa 1990. My zatiałysia, połyniw ne byde. Pro asociaciju doslidnykiw hołodu-henocydu 1932-

1933 rokiw w Ukrajini rozpowidaje jiji hołowa Lidia Kowałenko-Maniak,

„Suczasnist'", 1993, nr 1.

Obermaier F, Ukrainę. Land der schwarzen Erde, Wien 1942. Olszański T. A., Historia Ukrainy XXw., Warszawa [1993]. Pastusiak L., Pół wieku dyplomacji amerykańskiej. 1893 -1945, Warszawa 1974. „Piast", 1933.

Pieczalnaja pristań, Syktywkar 1991.

Pisni UPA, zibraw i zredahuwaw Z. Ławryszyn, Lwiw 1997. „Pokłyk Sumlinnia", 1993.

182

„Polska i jej wschodni sąsiedzi - dzień dzisiejszy i przyszłość": materiały z dyskusji

zorganizowanej przez Fundację Kuncewiczów w Kazimierzu Dolnym w dniach

16-17 listopada 1990, [przygotowali do druku Edward Balawejder, Czesław

Rajca], Kazimierz Dolny, Fundacja Kuncewiczów, 1991.

„Przegląd Katolicki", 1933.

Rajca Cz., Kolektywizacja wsi na Ukrainie, [w:] Opór chłopów przeciw kolektywizacji

wsipolskiej 1948-1956, pod redakcją naukową F. Gryciuka, Siedlce 1997. Rajca Cz. [rec. z: Deportaciji. Zachidni zemli Ukrajiny kinca 30-chpoczątku 50-ch rr., t. 1 :1939-1945>., LW 1996], „Zeszyty Majdanka", t. 19 (1998), s. 155-162. Rajca Cz. [rec. z: 33-ij Hołod. Narodna Knyha - Memoriał, pridhotowlena Lidieju Kowalenko i Wołodymyrom Maniakom, Kyjiw 1991], ,^-Lsvp?f Majdanka", t. 14 (1992), s. 186-189.

Rajca Cz., Ukraina 1933, „Znak", nr 446 (1994), s. 139-143. Rajca Cz., Wielki Głodna Ukrainie 1932-1933, „Nad Buhom i Narwoju", 2003, nr 6, s. 3-5. Rajca Cz., Zagłada chłopów na Ukrainie w 1933 roku, „Zeszyty Majdanka", 1993,

t.XV.

Rawluk M., Sam pereżyw, sam switczu, „Literatuma Ukrajina", 30 serpnia 1990 Wszanuwanija pamiati żertw hołodomora 1933 r., „Lkeraturnyj Lwiw", 1993 nr 6. Relacje o głodzie na Ukrainie, „Kresy. Kwartalnik Literacki", Lublin 1994, nr 20. Serczyk W. A., Historia Ukrainy, wydanie drugie, poprawione i rozszerzone,

Wrocław-Warszawa-Kraków 1990.

Stalin J. W, Dzieła, t. XIII: Lipiec 1930 - styczeń 1934, Warszawa 1951. „6 x 9. Dwumiesięcznik", 1991. Szewczenko Taras, Kobzar, Kyjiw 1954. The Foreign Office and the Famine. British Documents in Ukrainę and the Great

Famine of 1932-1933, ed. by M. Carynnyk, L. Y. Luciuk and B. S. Kordan,

with a foreword by M. R. Marrus, New York 1988. The Man-Made Famine in Ukrainę, ed. by R. Conquest, D. Dalrymple, J. Mace,

M. Novak, Washington and London 1984. Trafiak M., Hołodomor na Kubani, „Suczasnist'", 1993, nr 8. 33-j hołod. Narodna knyha. Memoriał Pidhotowłena Lidieju Kowałenko i Wołodymyrom Maniakom, Kyjiw 1991.

Ukrajińśki Informacji. Łystopad 1988- Berezeń 1989, Lublin 1989. Woronow I. O., Pylaweć J. H., Hołod 1947-1948 rr, Kyjiw 1991. Wyszyński S. ks. dr, Kultura bolszewicka a inteligencja polska, Gdańsk-Wrocław [brw]. „Za Wilnu Ukrajinu", 1990 Zmłynśkyj W, Mechanizm teroru hołodom, „Suczastnist"', 1993, nr 1.

183

Indeks osób

Adżubej Aleksiej 152 Aleksanerll 8

B

Balicki Wsiewołod 104, 107 Bałac Paweł 46 Bandera Stepan 146 Bezruczko Marko 16 Bilak Stepan 123, 124 Breżniew Leonid 152,153 Bucharin Mikołaj 43

Carynnyk Marko 119 Chamberlin William Henry 117 Chatajewicz Michaił 84, 87 Chomiński Łew 123,124 Chruszczow Nikita 104, 135, 137,

138, 140, 143, 145, 149, 150, 152 Churchill Winston 104,130 Chwylowyj Mykoła 62 Conąuest Robert 104, 114, 129 Czechowicz Józef 66 Czornowił Wiaczesław 158 CzubarWłas 82, 86, 87, 107

D

Demczuk, ks. 123 DenikinAnton 14,15,17 Denysenko 115 Dobrianśkyj W. 123 Dracz Iwan 159 Drejew Iwan 92, 103 Duranty Walther 118

Fiediuchin 20 FisherG. 37 Franczuk Wasyl 96 Frunze Michaił 22, 26

Garretjohn 116, 117 Gorbaczow Michaił 156 Górki Maksym 36, 41

H

Harasymenko Maria 91 Hawryluk Paweł 96 Heraszenko 75 Herhycz Lidia 93 HerriotEduard 114-116

185

Hitler Adolf 130 Hołówko Tadeusz 121 HołykL. 19 Honczaruk Marfa 90 Hoover Herbert 36, 37 Hordowa Walentyna 140 Horyń Mychajło 158, 159 Horyszczenko 99 Hruszewśkyj Mychajło 11,61 Hrycak Jarosław 17, 149 Hryhoriew Matwij 13, 21 Hryhoriewa Wiekła 56 Humeniuk Petro 96

I

Innitzer Teodor 112 Iwasiuk Wołodymyr 154

J

Jakirjona 25 Jefremow Serhij 61 Jeżełow Heorhij 97

K

Kaganowicz Łazar 88, 107, 141, 160

Kalinin Michaił 28, 31, 39, 113

Kałasznikow 20

Kałenyk Dmytro 89

Kałun Dmytro 101

Kaminski 52

Kapisze Maria 83

Kapisze Paraska 83

Karatnikow 19

Katczenko Pawło 94

Klimenko Nastia 81

KofanH. 55

Kopelman Herman 113

Kordan Bohdan 119

Kosior Stanisław 58, 64, 71, 73; 74,

75, 77, 78, 82, 86, 107 Koszewicz Aleksij 142 Kowalenko Jewdokia 49 Kowałenko Lidia 101,160 Kowrun Mykoła 103 Kowtun Mykoła 92 Kramamerenko Semen 49 Krawec Maria 90 Krzyżanowski Adam 122 Kuczeruk Anastazja 65 Kuczmal. 88 Kuczma Leonid 88 Kulczyćkyj Stanisław 63, 104, 105 Kuźma Sielija 139 KybalnykF. 86 Kyryczenko Ołeksij 140, 149, 150

Lenin Włodzimierz 14,23,27,28, 29, 30, 37, 50, 51, 57, 106, 109, 143, 160

Litwinów Maksym 36, 113

Lubczenko Panas 55

Luzanow 19

ŁemykM. 128 ŁozenkoWiera 46 Łuciuk Lubomyr 119 Łukjanenko Łewko 158 Łytwyn Juryj 158

M

Machno Nestor 13, 14, 17-22,26

Macko Maria 100

186

MaggeridtM. 117, 118 Majewski 59 Majłow Aleksiej 128 Maniak Wołodymyr 160 Masło Alisa 99 Matenko Marfa 49 Mielnikow Leonid 149 MołotowWiaczesław 76, 77, 87, 88,

107, 130 Morhanyk 98 Musijenka F. 72 Myroniuk Hnat 98, 99

N

Nansen Fridtjof 38, 40

O

Omelianowycz-Pawłenko M. 15,16 Owdijuk Aleksandra 99

Pajda Wustia 83

Panczenko 52

Pastuszenko 72

Pec 96

PetluraSymon 12-17,21

Petrowski Hryhorij 21,28,31,35,

39, 56, 71, 104, 107 Petruszewycz Jewhen 13, 15 Piłsudski Józef 15, 17, 21, 58 Pius XI 126 Piznik Chrystia 56 Pidhorny Mykoła 152 PołoskoF. 55 Popów 19

Postyszew Pawło 78, 86, 88, 107 Potiomkin, książę 114

PrijmakOlha 97 ProcykS. 125 Prokopenko Hawryło 100

R

Rakowski Christian 27, 37 Ribbentrop Joachim von 130 Rojtszwanc Lejzorek 62 Roosevelt Franklin Delano 130 Rozdolski, ks. 123

Salij Charytyna 138

Sawczenko Mychajło 84

Shaw Bernard 116

Skoropadśkyj Pawło 11, 12

Skrypnyk Mykoła 107

Slipko Maria 159

Stalin Józef 43, 44, 50, 51, 53, 57,

59, 62, 64, 71-75, 77, 88, 89, 97,

104, 106-112, 130, 138, 144, 149,

152, 154

Stołypin Piotr 10 StusWasyl 158 Suzariew Serhij 92 SyrotaM. 41,42 Szarapow 115

Szczerbyćkyj Wołodymyr 153 Szełest Petro 151-153 Szeptycki Andrzej 125,127 Szewczenko Taras 5, 8, 14, 102, 158,

160

Szewczuk Olga 49 -

Szuchewycz Roman 146 SzumkaWasyl 84 Szurka Mychajło 47

187

ś

Ściegienny Piotr ks. 66

TachtajW. 43 Taranowski 20 TemnyckiW. 128 Terechow R. 112 TjutjunnykJ. 15, 16 TkaczenkoH. 75,76 Tkaczenko Tatiana 83 Trocki Lew 43 Trychubenko 99 TychyjOłeksa 158 Tytorczuk Maria 100

W

Wasylewski Pantalejmon 103 WołohodskiP. 47 Wołynec Mychtod 91 Woroszyłow Kliment 59 Wowczenkol. 88 Wrangel Piotr 17,21 Wychtorowa M. 56 Wynnyczenko Wołodymyr 11-13

Zełenyj (Terpyło Daniel) 13 Złepko Dmytro 118

188

Spis treści

Zawiedzione nadzieje................................7

Głód 1921-1923 ..................................23

Kolektywizacja....................................43

Zagłada głodowa 1933 r. ............................68

Prawda nieujawniana..............................109

Powojenne lata głodu..............................132

Realizacja nadziei.................................156

Posłowie (Michał Łesiów)...........................163

Przypisy........................................171

Bibliografia......................................181

Indeks osób.....................................185

urodził się 4 kwietnia 1928 r. w zamieszkałej przez Niemców, Polaków, Ukraińców i Żydów wsi Burgthal koło Gródka Jagiellońskiego. W czasie wojny stracił rodziców (nazwisko ojca znalazło się na liście katyń-skiej), a w 1945 r., wraz z rodzeństwem, w ramach repatriacji trafił do podwrocła-wskiej Św. Katarzyny. W latach 1951 -1955 studiował historię w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Tematem rozprawy doktorskiej, napisanej pod kierunkiem prof. Stefana Inglota, a obronionej w 1966 r. w Uniwersytecie Wrocławskim było „Gospodarstwo wiejskie w Kluczu Zwierzynieckim Ordynacji Zamojskiej w latach 1846-1864". W latach 1967-1995 pracował w Muzeum na Majdanku, od 1982 r. jako wicedyrektor. Problematyce martyrolo-gicznej poświęcił znaczną część swego dorobku naukowego.

Czesław Rajca jest autorem ponad 90 opublikowanych prac naukowych, w tym dwóch monografii: „Ruch oporu chłopskiego w Królestwie Polskim w latach 1815-1864" Warszawa 1969; „Walka o chleb 1939-1944. Eksploatacja rolnictwa w Generalnym Gubernatorstwie", Lublin 1991. W obrębie jego zainteresowań badawczych znalazły się również dwudziestowieczne dzieje Ukrainy, zwłaszcza zagłada chłopów na Ukrainie sowieckiej w latach trzydziestych. Opublikował kilka prac dotyczących tego zagadnienia.

I

tumel



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czesław Rajca Głód na Ukrainie
Opoka - Ukraina rok 1933, RUSKIE ZBRODNIE, Holodomor-glod na Ukrainie 1933 rok
Glod na Ukrainie
Głód na Ukrainie wstępem do NWO
Dr Grover Furr Kolektywizacja w ZSRR a głód na Ukrainie (2010)
GŁÓD I REPRESJE WOBEC LUDNOŚCI POLSKIEJ NA UKRAINIE
edukacja europejska na ukrainie 2005
russkaja revoljucija na ukraine
głód na świecie
Czy polscy najemnicy walczą na Ukrainie w ramach tajnej operacji, Polityka globalna
koshtovnij kamin na ukrainskom jazyke
Współczesna sytuacja językowa na Ukrainie
glod na swiecie
Ochrona wilków na Ukrainie Dzikie Życie maj 2008
ŻYDOWSKO CHAZARSKA opozycja na Ukrainie
Kampania na Ukrainie
powstanie Chmielnickiego na Ukrainie wersja podstawowa
Życie Polaków na Ukrainie
Poliszczuk Kryzys na Ukrainie (2004)

więcej podobnych podstron