tytuł: Z pamiętnika zakochanego Pottera
autor: Agee
pairing: HP/SS
długość: 6 części ( rozdziałów ) + 2 rozdziały
Dobrze wiemy jak trudne są nieodwzajemnione, skryte miłości. Człowiek dręczy się i nie może przestać myśleć o podmiocie swoich sercowych rozterek.
Harry znalazł na to sposób ( może niezbyt skuteczny, ale lepsze to niż nic ) zaczął pisać pamiętnik. Pozostaje tylko czekać i zastanawiać się jak to wszystko się potoczy...
17.06 - 10:12
I znów słyszę jego głos... Cichy i groźny. Mrożący krew w żyłach. Ostry i jadowity. Jak syk węża... I te oczy koloru obsydianu, jak ciemne tunele wsysają mnie i nie chcą wypuścić. Wystarczy jednak zwykłe słowo "Potter" bym powrócił gwałtownie do świata na drogę pt."Koniec marzeń" i opuścił ścieżkę "Nie w tym życiu".
I znów nie ma tej namiętności, która ciągle pałęta mi się w myślach, odrywając mnie od jakichkolwiek innych zajęć.
Ja, Mistrz Eliksirów, sam na sam, w klasie... Nie! Nie myśl o tym! Nie teraz, kiedy on się na ciebie patrzy!
Gdyby tylko wiedział, że myśli Harry`ego Potter`a krążą wokół jego osoby. Tak bardzo odległej i nieprzystępnej.
Niedługo koniec roku szkolnego a ja nie wiem jak wytrzymam bez niego nawet jeden dzień! Chyba zwariowałem. Kupię sobie misia.
Wzdycham do swojego znienawidzonego profesora! Z jakiego powodu?! Przecież on nawet nie jest atrakcyjny... Prawda? ...
17.06 - 13:30
Rzucam się z impetem na łóżko i przymykam oczy. W głowie krąży mi tylko jedno słowo.
Snape
Snape
Snape...
Przewracam się na bok czekając na porę obiadową. Gdy w końcu znów ujrzę jego twarz. Może tym razem jego spojżenie znów padnie w moją stronę i będę miał okazję zapatrzyć się na chwilę w jego oczy... Aż Ron nie szczurchnie mnie i plując żarciem spyta "Stary zawiecha, czy co?
Dobrze, że nie wie co mi tak naprawdę jest. Trudno mi wyobrazić sobie jego reakcje... Przerabiałem już różne wersje.Od szoku do śmierci z powodu zawału. Jakoś żadna z nich mi nie odpowiadała.
Już nawet nie myślę co by powiedziała na to wszystko Hermiona : "Harry to NAUCZYCIEL ( wtrącenie Rona : To SNAPE! ) obojętnie jak mocno go... kochasz ( Ron : *chichot* ) i tak to nie ma znaczenia! to jet NIEDOPUSZCZALNE".
Wzdycham głęboko i zasłaniam dłońmi twarz pocierajac zmęczone oczy. Może wszystko się jakoś ułoży? ... A jeśli nie... Trzeba będzie w końcu coś z tym zrobić!
17.06 - 22:32
Nie było go ani na obiedzie ani na kolacji... Trochę się niepokoję. Nie spotkałem go na korytarzach ani nie słyszałem by ktokolwiek miał dzisiaj z nim szlaban. Może było zebranie śmierciożerców? Ach... Przeszywa mnie zimny dreszcz na myśl, że stoi teraz przed obliczem Voldemorta i klęczy... Klęczy...? Jakoś nie mogę go sobie wyobrazić tak uległego i poddanego... Severus Snape zawsze kojarzył mi się z symbolem buntu i niezależności... Samodzielności.
Zasypiam z niecierpliwością czekając na jutrzejszy dzień...
20.06 - 9:12
Śniadanie... Jedzenie... Snape wlepiający we mnie swoje czarne ślepia... Nie ma to jak dobry początek dnia. Dzisiaj pierwsze mamy eliksiry. Dwie godziny! Merlinie ratuj! Jeszcze jeden podobny incydent ( jak wczoraj ) i umre. No tak... Wczoraj...
***
Byłem w bibliotece z Ronem i Hermioną. Zamyśliłem się i nie zauważyłem kiedy wyszli . PRZYJACIELE, heh. Zapatrzeni w siebie jak sroka w gnat. A ja zostałem sam jak palec. Na dodatek zasiedziałem się i nie spostrzegłem, że jest już tak późno. Zabrałem swoje rzeczy i ruszyłem ku wieży. Oczywiście wciąż myślałem o rodzaju uczuć jaki żywię do Nietoperza i nie zauważyłem jak wpadłem na kogoś. Okazało się, że tym kimś był Mistrz Eliksirów. Leżałem na nim i patrzyłem z bliska na jego twarz, która była ode mnie o kilka centymetrów. Profesor też wydawał się być nieco otępiały. Być może powodem był szok albo to, że poczuł moją erekcję wbijającą się w jego udo. Rzecz jasna, musiałem się upokorzyć. Zalałem się iście czerwonym rumieńcem i niezdarnie wstałem z obiektu moich jakże głębokich westchnień. Przez chwilę wydawało mi się, że jego policzki również pociemniały ale nie zdąrzyłem się przyjżeć, ponieważ Snape odwrócił się na pięcie i odszedł falując swoją czarną szatą, zmiatając przy okazji kurz. Teraz już wiem czemu dogaduje się z Filchem. - uśmiechnąłem się pod nosem.
***
No więc dzisiaj czuję się niezręcznie pod tym mrocznym rentgenem. Sam nie wiem czy dożyję do końca tych lekcji...
20.06 - 9:30
Sala eliksirów Severusa Snape`a. I on sam we własnej osobie. Patrzy się teraz na mnie i z jadowitym sykiem ofiarowywuje mi kolejne upokarzające słowa. Jednak nie obchodzi mnie to. Nie wsłuchuję się w to, co mówi. Tylko w dźwięk jego głosu. Taki ostry i niebezpieczny.
Kocham ryzyko - myślę ironicznie i uśmiecham się do Nietoperza. Przez chwilę na jego twarzy widoczne jest zaskoczenie. Cóż... Chyba mu się nie dziwię.
Milknie i zwraca uwagę na innego biednego ucznia. Nie umyka mojej uwadze jednak, że kątem oka obserwuje mnie z zainteresowaniem.
Czyżby wreszcie zareagował na moje zaloty? - uśmiecham się do siebie. Taaa. Może i ta lekcja nie była taka zła?
22.06 - 19:00
Jak mogłem być takim idiotą? Jak mogłem nie zauważyć??!! Przecież to było tak cholernie oczywiste...
Powinienem był pochwalić nową fryzurę Hermiony.
Teraz chodzi naburmuszona i nie zwraca uwagi na moje przeprosiny. Czuję się jak porzucony pies. Ale bardziej żal mi Rona, który siedzi teraz w kącie pokoju, byle tylko nie rzucić się jej w oczy. W takich wypadkach cieszę się, że jestem gejem.
Chłopak by nie przywiązywał takiej uwagi do jakichś bzdurnych szczegółów. A tym bardziej nie obrażałby się o to, że jego partner zapomniał TO skomplementować.
Ciekawe jak zareagowałby Snape, gdybym pochwalił jego fryzurę. ( Ciekawe jakby zareagował Ron... Nie licząc napoju cieknącego mu z nosa ze śmiechu. )
Od razu przypomniały mi się te jego głupkowate kawały, jak pewnego wieczoru wyskoczył z łazienki i "celując" w nas kolorową butelką krzyczał 'mam szampon i nie zawaham się go użyć'.
A ja się z tego śmiałem.
Ba.
Byłem bardziej czerwony niż przypominajka Neville`a.
Ciekawe czy mój tata też się tak znęcał nad nim. Czy prawił mu chamskie komentarze i wyśmiewał przy całej szkole? Czasem aż chcę do niego pójść i go o to zapytać, ale wiem, że już bym nie wrócił do dormitorium. Życie mi jeszcze miłe. Jeszcze. Bo to, co do niego czuję, rośnie każdego dnia. Czy on spostrzegł moje ukradkowe spojrzenia? Lub jak to nazywa Ron 'zawiechy'?
... Czy ja naprawdę się tak na niego gapię?! Merlinie...
Dla mnie to kilka sekund, dla innych kilkanaście minut. Ale oni tego nie zrozumieją. Za każdym razem, gdy moje oczy natrafiają na tą bladą, beznamiętną twarz mam ochotę zrobić mu zdjęcie i przed zaśnięciem uczyć się na pamięć każdego, nawet najmniejszego szczegółu.
Niedługo wyjeżdżam...
Siedzę teraz tu, na wieży astronomicznej i oglądam niebo. To takie uspokajające. Widok małych, świecących kropek zebranych wokół tej największej i najjaśniejszej.
Srebrny rogalik wisi tak wysoko w górze zsyłając na ziemię delikatne smugi światła. Wiatr wieje łagodnie, odgarniając czarne kosmyki z mojej twarzy. Czy to właśnie tak jest, gdy jest się zakochanym? Jak po zażyciu eliksiru szczęścia i jednocześnie dogłębnej rozpaczy?
Zamykam oczy próbując poukładać swoje myśli. Ostatnio staje się to coraz trudniejsze.
22.06 - 22:00
Merlinie, już dziesiąta! Jeśli Filch mnie przyłapie... A zresztą. W końcu i tak za cztery dni stąd odchodzę.
23.06 - 7:00
Merlinie, spotkałem go! Wczoraj! Czuję jak moje policzki wciąż palą przez to, co wczoraj zrobiłem...
Wiedziałem, że to moja ostatnia szansa... Pocałowałem go! To było takie... Szybkie! Ale miałem wrażenie, że moje usta nigdy nie były gorętsze. To nie był tak do końca pocałunek...
Tylko muśnięcie. Takie delikatne. Jednak, jeśli to wywołało na mnie takie wrażenie, ciekawe, co by było gdyby... Och, bogowie!
Ciekaw jestem, jaka była jego reakcja. Nie zdążyłem jej przyuważyć, bo moje nogi poniosły mnie pędem do dormitorium. Byle dalej od tych ciętych słów czekających tylko na wyrwanie się z warg, które... Które dotknęły moich. Przez tę jedną, jedyną sekundę.
`Ale jaką podniecającą...'
23.06 - 13:00
Nie było go na śniadaniu. Z jednej strony się cieszę, nie wiem jak wytrzymałbym, choć minutę pod jego mrocznym spojrzeniem. Staram się zachowywać tak, jakby nic się nie stało, ale to strasznie trudne! Jak ktokolwiek, kto pocałował Snape'a ma się czuć tak jak wcześniej?! Zresztą nigdy takiej osoby nie spotkałem. Może jestem pierwszy? Uh... Nie. Wątpię w to. Na pewno ktoś wcześniej chciał się dorwać do szat Mistrza Eliksirów. Może po prostu nie zauważyłem? A może on kogoś ma? Albo... Jeśli on nawet nie lubi mężczyzn... Nie! To przecież niemożliwe! Już by jakoś zareagował! Skorzystałby z mojej głupoty by się ze mnie nabijać! Musi być w tym coś więcej... A ja zamierzam dowiedzieć się co!
23.06 - 20:00
Nie było go na obiedzie, lecz na kolacji spostrzegłem jak siada do stołu. Moje serce od razu zabiło szybciej. Nie spoglądał na mnie. Ani jednego razu! Jednego cholernego razu! Jak on śmie?! Zazwyczaj wgapia się do woli! Dlaczego teraz, kiedy tego tak strasznie chcę, on po prostu mnie olewa?! On to najnormalniej w świecie specjalnie robi! Założę się, że gdybym poszedł do Wielkiej Sali nago byłby chyba jedyną osobą wpatrującą się w inne miejsce niż Sami Wiecie Co. Pewnie w talerz albo sufit albo po prostu wyszedłby z pomieszczenia. Ba! Może nawet ominąłby mnie perfidnie tylko po to by dać mi znać, że absolutnie go nie interesuję! Życie bywa okrutne - pisałem już to?
23.06 - 22:30
Nie mogę zasnąć. Po raz setny w tym roku. Ziewam, co chwilę, ale moje powieki nie chcą się zamknąć na więcej niż dwie minuty. Nogi aż mnie świerzbią by wyjść na korytarz, w dół, do lochów. Albo, chociaż wyjść gdzieś, gdzie on mógłby mnie 'złapać'. W głębi czuję, że nie powinienem tego robić. Zrobię z siebie tylko jeszcze większego głupka. Rany! Jak osoba w jego wieku może zachowywać się jak nastoletni dzieciak?! Czemu po prostu nie podejdzie do mnie i nie spyta 'co to miało znaczyć, Potter?!'. Przecież jest taki pewny siebie. Dlaczego to ja zawsze dostaję te najgorsze role. Harry Potter, Chłopiec Który Musi Zrobić Kolejny Pierwszy Krok.
24.06 - 14:00
Trwają przygotowania do uczty pożegnalnej. Wszystkie dziewczyny już powoli zaczynają sie rozklejać. Chyba powinienem uprzedzić Dumbledore'a by przy każdym stole znajdowało się przynajmniej dwadzieścia paczek chusteczek. Jak ja nienawidzę pożegnań... Tym bardziej, że będzie ono związane z utratą jakichkolwiek szans na zdobycie Mistrza Eliksirów.
24.06 - 18:00
Już czas. Wszyscy uczniowie zgromadzili się w Wielkiej Sali by nas pożegnać. Trudno zgadnąć czy się cieszą czy wręcz przeciwnie. Może po prostu to radość nadchodzących wakacji? Zero lekcji do odrobienia, zero wrzeszczących nauczycieli, zero Snape'a... Ale mi tego będzie brakować. Cholernie.
Dumbledore i te jego przemowy. Czy ten starzec nigdy nie pojmie, że to powinno trwać nie więcej niż pięć minut? Czuję się jak wtedy, w kościele gdy ciotka Petunia kazała mi do niego chodzić. Byle tylko nie zamykać oczu... Zawsze dokładnie przyglądałem się wtedy architekturze budynku. Rany, ja go znałem chyba na pamięć!
Właśnie Ron spytał co tak bazgrolę w tym zeszycie. Sam naprawdę tego nie wiem. Myślałem, że to jakoś mi pomoże. Wyzwolę swoje emocje, swoje uczucia do niego. Ale do jasnej cholery ileż można pisać, że mi na nim zależy! Zresztą będę jedyną osobą, która go przeczyta... Chyba, że... Nie. To stanowczo kretyński pomysł. Gdyby ON to zobaczył ściął by mi głowę... Albo coś innego. Uh. Wolę o tym nie myśleć. Chociaż z jednej strony to bardzo podniecające. Myśl o nim, dotykającym... NIE! Merlinie zmiłuj się nade mną. Jeśli to potrwa dłużej skończę w św. Mungo.
25.06 - 10:00
Wczoraj znów chciałem pochodzić po korytarzach. Chciałem znów na niego natrafić. Jednak Ron zagadał mnie, opowiadał o swoich planach. Nie wiem dlaczego, jednak strasznie zabolało mnie to, co słyszałem. Rodzina, dom, dzieci... Miłość. Zacząłem rozmyślać jakby to było, gdybym był razem z nim. Czy to by się udało? Czy adoptowalibyśmy dzieci? Czy on je wogóle lubi?! I wtedy to do mnie dotarło - przecież ja go prawie wcale nie znam. Już wcześniej o tym rozmyślałem, ale teraz to było tak potężne, tak prawdziwe. Dlaczego tak bardzo zależy mi na kimś, jeśli nawet nie wiem jaką pija herbatę czy co najbardziej lubi jeść? Czemu to uczucie się nie zmniejsza... tylko rośnie? Jak bardzo zachęcające jest to ile mogę się o nim dowiedzieć... Poznawać po kawałku, układać jak puzzle...
25.06 - 21:00
Jutro wyjeżdżam. Chcę po raz ostatni iść pochodzić po hogwarckich korytarzach. Ostatni raz poczuć zapach wilgoci i stęchlizny. Podotykać kamiennych ścian i wyglądać przez stare, zamkowe okiennice.
Dziś jest pełnia... Czarodzieje uważają, że właśnie podczas takich nocy rozkwitają najpiękniejsze romanse.
25.06 - 22:00
Moje kroki ledwo było słychać. Delikatne echo odbijało się od ścian napawając mnie lękiem i smutkiem. Dźwięk ten, rozchodzący się w ciszę, serce tłukące się szybko ze strachu przed złapaniem.
Jak bardzo będzie mi tego wszystkiego brakować! Być może tu wrócę. Ale to nigdy nie będzie takie samo. Nigdy tak, jak teraz. Nigdy.
Co z tego, że moja noga tu postanie, jeśli nie będzie już odziana w szkolny uniform? Jeśli nie będę świadomy tego, ze za chwilę zacznie się lekcja. Jeśli nie usiądę znów w ławce czekając na NIEGO.
Siedzę przy lodowatej ścianie, jednak nie czuję zimna. Już nic nie czuję. Nie chcę tego. Bo gdy zacznę już nie przestanę, a moje serce rozpadnie się na kawałki.
Czekam na niego. Często tędy chodzi. Nadsłuchuję kroków, jednak nic nie słychać. Będę tu trwał choćby do rana. Aż pierwsze promienie pojawią się na ziemi - będę czekać.
26.06 - 02:30
Oczy pieką mnie, jestem strasznie senny. Nikt nie zjawił się tutaj. Nawet pani Norris postanowiła dać sobie dzisiaj spokój. To wszystko zaczyna mnie irytować. Chciałbym zejsć do lochów i wywlec go z łóżka.. Albo do niego dołaczyć.
Ręce trzęsą mi się. Sam nie wiem czemu. Może ze strachu? Że moja ostatnia szansa przepadła? A może jednak chłód zaczął do mnie docierać? Wszystko do mnie dociera... To, że jestem idiotą. To, że jestem żałosny. To, że to wszystko tylko marzenia i to jeszcze niemożliwe do spełnienia. I to... To, że przecież Snape mnie nienawidzi. Zawsze tak było!
Wstaję. Nie będę tu bezczynnie trwał jak jakiś opuszczony szczeniak. Nie jestem taki! Potrafię sobie dać radę. ... Prawda?
cdn
6